Tawny Talyor Twilight Possession 03 Everlasting Hunger

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 1

- O mój Boże, Raine, posłuchaj tego - „Plotki i spekulacje krążą wokół

miasta o lokalnym miliarderze Thryphonie Zade. Nie ma prawa, zakazującego

bycia gejem, czy biseksualistą, lub przynależności do podziemnego klubu

niewolnictwa, ale...” - słuchasz Raine? - „kiedy związek kończy się, bo jeden z

partnerów staje się martwy, wtedy rzeczy stają się nieco lepkie....”

- Czy nie mówiłam ci, żebyś nie czytała takich rzeczy? To jak fast food dla

mózgu. - śmiejąc się, Raine Avery odwróciła się i wytrąciła piszący same plotki

szmatławiec z rąk Liz Emmet.

Starając się odzyskać utracony magazyn z sypialni Raine, jej najlepszej

przyjaciółki, posłała Raine olśniewający uśmiech.

- Ja po prostu staram się ciebie chronić. Ten człowiek, co to za dziwaczne

imię Thryphon – jest zamieszany w szalone sprawy. Baty i łańcuchy.

- Chronić mnie? Przed czym? - Raine weszła butami na jej artykuł i sięgnęła

po czarną spódnicę. - Nie zamierzam z nim spać. Idę na rozmowę o pracę. Co

mnie obchodzą jego seksualne perwersje.

1

Nadal groźnie na nią patrząc przekartkowała gazetę.

- Posłuchaj mnie. On może być niebezpieczny. - postukała paznokciem w

magazyn. - Spójrz, troje z jego byłych kochanków nie żyje.

Raine uściskała paranoidalną przyjaciółkę, odginając rant pisma, nim

stanie się jeszcze bardziej zniszczony.

- Kochanie, doceniam fakt, że tak bardzo ci na mnie zależy – opadła na

łóżko i przytuliła ramieniem Liz. - Ale przesadzasz. Ta gazeta to żart. Wiesz o

tym , prawda? Drukują każdy bród jaki mogą uprać, o kimkolwiek, nawet jeśli nie

ma w tym choć odrobiny prawdy.

Liz podniosła papier. - Tak ale....

1 A powinny cię obchodzić, bo on cię bzyknie i to nie raz.... no ale jeszcze o tym nie wiesz....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Tak, ale... jeśli jest on niebezpieczny, czy nie siedziałby w więzieniu? Nigdy

więcej fast foodów dla twojego mózgu. - wyrwała gazetę z dłoni Liz, i rzuciła ja do

kosza, gdy szły w stronę wyjścia. A gdyby te informacje pochodziły z wiarygodnego

źródła, zastanowiłabym się nad opuszczeniem rozmowy.

Zadowolona, że nie podejmuje zagrażającej życiu decyzji, o rozmowie w

sprawie spaniałej pracy, z prawie pięciokrotnie większą pensją, niż jej ostatnia,

poszła do przedpokoju, zatrzymując się przy drzwiach łazienki, by jeszcze raz

spojrzeć w lustro.

Ide - alnie.

Teraz, jeśli tylko zdoła przekonać jednego miliardera z wątpliwymi gustami

seksualnymi i przynoszącą ogromny sukces firmą, że będzie wspaniałym

kierownikiem działu sprzedaży, wtedy będzie mogła w końcu odetchnąć.

Jej bezrobocie właśnie miało się skończyć, a tylko przez poważne problemy

w lokalnej ekonomii inne posady, o które starała się przez ostatnie pięć miesięcy,

od czasu kiedy została zwolniona, nie mogły jej zagwarantować stanowiska dla

początkującego pracownika, z wynagrodzeniem, które pokryłoby jej wydatki na

czynsz, nie mówiąc już o kupieniu żywności, gazu do jej samochodu, czy innych

niezbędnych produktów.

2

Po prostu wiedziała, że będzie milion innych kandydatów na to miejsce. Co

mogłaby zrobić, żeby wyróżnić się z tłumu?

Pewność siebie, to jest klucz.

Przy drzwiach wyjściowych, złapała torebkę i zacieśniła uściska palców na

rączce teczki.

- W porządku – wzięła głęboki oddech, mając nadzieję, że to uspokoi jej

szybkie bicie serca – Jestem gotowa.

Liz zarzuciła jej ręce wokół ciała i uściskała ją w typowy dla siebie sposób,

nim odsunęła się na krok.

- Nie będzie ci ono potrzebne, ale powodzenia. - Liz wyciągnęła z kieszeni

swoją komórkę – Zdzwoń do mnie gdy już będziesz po.

- Zadzwonię.

2 Kurde... czy ona przypadkiem nie mieszka w Polsce??? bo ta sytuacja to mi polski rynek pracy przypomina...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- I nie zapomnij – Liz przeszła koło Raine i położyła dłoń na klamce –

Jestem wystarczająco dobra...

- Jestem wystarczająco inteligentna i psia mać, ludzie mnie lubią. - Raine

skończyła, cytując stary skecz Saturday Night Live

3

, który był tak obsesyjny na

tym punkcie, że stawało się to żałosne. Ale to było ich, i było zabawne i

powalające, takie siedzenie i narzekanie jak bardzo popieprzone było ich życie.

Wyszła. Włączyła radio, gdy jechała na rozmowę. Pomimo wesołej muzyki

była spocona i roztrzęsiona.

4

Jej zdenerwowanie tylko się pogorszyło, gdy szła

przez parking, potem holem, gdy jechała windą i czekała na górze. Usiadła na

krześle umieszczonym tuż za drzwiami, ustawionych w rzędzie, obitych w czarną

skórę drzwi, wyglądających jak podnóżki, albo coś.

Ponacinany metal

5

powiedział jej, że wystarczy otworzyć te dziwne drzwi i

zobaczy swojego potencjalnego szefa po raz pierwszy. Ale co ważniejsze, to on miał

zobaczyć ją.

Pierwsze wrażenie. Głęboki oddech. Wdech, wydech. Uśmiech.

Jej usta wygięły się w coś, co miała nadzieję, że wygląda jak przyjazny

wyraz twarzy.

Drzwi powoli odchyliły się, odsłaniając.... kobietę. I nie jakąś tam kobietę,

lecz absolutnie piękną, która wyglądała jakby była na wybiegu pokazu mody w

Nowym Jorku, a nie w biurowcu w metropolii Detroit.

Kobieta miała wyjątkowo stoicki wyraz twarzy, jak robot, gdy przechodziła

obok i otworzyła kolejne drzwi.

- Pan Zade przyjmie cię teraz.

Raine wstała, z teczką w jednej dłoni, z drugą ręką schowaną za plecami.

Jej obcasy postukiwały o błyszczącą drewnianą podłogę, gdy podniosła

podbródek, nakleiła fałszywy uśmiech na twarz i udała się na rozmowę o pracę,

która mogła się okazać pracą jej życia.

Siedział za ogromnym biurkiem, czytając coś. Tryphon Zade, jednyny i

3Saturday Night Live (Sobotnia noc na żywo) - cotygodniowy program rozrywkowy amerykańskiej sieci telewizyjnej
NBC. Program trwa 90 minut i jest nadawany w soboty o 23:30 ze studia w Nowym Jorku. Program składa się z serii
skeczy w wykonaniu stałej grupy komików i jednego gościa, zwykle znanej osoby ze świata rozrywki, sportu lub
polityki. W każdym programie występuje również zaproszona grupa muzyczna.
4 Ja tak mam przed każdym ustnym egzaminem....
5 Pewnie chodziło tutaj o ten mały domofonik, albo intercom

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

niepowtarzalny. Nie podniósł wzroku gdy weszła do pokoju, po prostu machnął na

nią ręką, by podeszła. W rzeczywistości była z tego zadowolona, zwłaszcza kiedy

potknęła się o brzeg dywanu, jak totalna oferma.

Oddech.

Spokój.

Pewność siebie.

Usiadła na krześle przed biurkiem, wsunęła rękę do teczki i wyciągnęła

najnowszą wersję swojego CV. Położyła ją na błyszczącym kamiennym blacie i

zacisnęła ręce na swoich kolanach.

W końcu, spojrzał na nią.

Jej wnętrzności zawirowały.

6

Widziała zdjęcia tego człowieka w gazetach. Domyślała się, że jest

przystojny. Ale OMÓJBOŻE, nie miała pojęcia, że będzie to tak uderzające widzieć

go osobiście. Około milion sekund za późno zdała sobie sprawę, że wstał i

obszedł biurko, by uścisnąć jej rękę.

- Tryphon Zade – powiedział, posyłając jej napięte spojrzenie.

Halooo! Obudź się. Czuła, jakby jej twarz miała się roztopić, było tak

gorąco. Obudź się.

Zerwała się na równe nogi, wcisnęła rękę w jego dłoń i energicznie

potrząsnęła w górę i w dół.

7

- Raine Avery. Dziękuję za spotkanie.

- Proszę usiąść. - czekał, aż znowu usiądzie, zanim zaczął mówić. Jego usta

miały ten dziwny wyraz, były nieco dłuższe z jednej strony. Zastanawiała się, czy

próbuje ukryć uśmiech. To wrażenie podkreślał dołeczek w podbródku.

Przypomniała sobie, że rozmowa o pracę, na którą tu przyszła jest dużo

ważniejsza niż jakiś głupi dołeczek w podbródku. Albo oczy, które przypominały

jej czarne lusterka.

- Sprawdziliśmy CV rano, jest bardzo imponujące.

- Mam jeszcze jedną kopię, gdyby to było potrzebne. - podsunęła ją do

przodu.

6 Oho zaczyna się.... nieodparty wampirzy urok.
7 Ona jest lekko narwana – zupełnie jak ja :D :D:D:D już ją lubię :D:D:D

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Dziękuję. - jego palce musnęły jej, gdy odbierał od niej arkusz papieru.

Jego wzrok zatrzymał się na niej przez jedno szybkie uderzenie serca.

8

Co się działo w umyśle tego człowieka? Czy on myśli, że jest totalną idiotką?

O mój Boże, Avery weź się w garść. Nie możesz sobie pozwolić na

spieprzenie tej rozmowy.

Tuż przed tym, gdy pomyślała, że zaraz zemdleje, opuścił wzrok.

Wykorzystała te kilka chwil, próbując oczyścić umysł, co było coraz trudniejsze z

każdą spędzoną tam chwilą.

Z jakiegoś powodu, nie mogła się skupić na tym, że jest na bardzo ważnej

rozmowie kwalifikacyjnej. Jej umysł odpływał w różnych frustrujących ją

kierunkach, w większości bardzo żenujących. Czy to ten niesamowicie

wyglądający mężczyzna, z czarnymi włosami i oczami i wystającymi kośćmi

policzkowymi, które czyniły go niezwykle męskim, z batami i łańcuchami?

- Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego opuściłaś poprzednie stanowisko? -

zapytał.

- Mój pracodawca redukował personel i zostałam zwolniona. -

odpowiedziała.

- Rozumiem. - splótł dłonie pod brodą. - Czy możesz opisać sytuację, w

której musiałaś wykazać się inicjatywą, w celu rozwiązania problemu w ostatniej

pracy?

O raju, ten facet zadawał ciężkie pytania. A to, że był tak nieziemsko

przystojny, że ledwo mogła myśleć, wcale nie pomagało.

Inicjatywę.... hmmmm...

Jej ostatnią pracą było stanowisko menadżera małego zespołu sprzedaży,

podlegającego pod Big Three automakers.

9

Jej zajęcie, które w głównej mierze

składało się z papierkowej roboty nie dostarczało wielu możliwości do

wykazywania się inicjatywą.

Poza....

- Stworzyłam nowy sposób prezentacji klientom naszych próbek,

8 Ja już w tym momencie leżałabym pod biurkiem i udając, że umieram czekałabym aż zrobi mi sztuczne oddychanie

metodą usta-usta.

9 General Motors, Ford i Chrysler są określane jako Big Three, a ostatnio Detroit Three – jeden z największych

producentów samochodowych w USA i Kanadzie

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

oprowadzamy ich po procesie produkcyjnym, zapewniając, że zostaną dostarczane

na czas. System ten odciążył inżynierów sprzedaży i pozwolił się im skupić na

ważniejszych obowiązkach, jak zawieraniu nowych umów.

Pokiwał głową.

- Bardzo dobrze. Teraz proszę mi powiedzieć, na jakich warunkach pracuje

pani najlepiej, panno Avery?

Kolejny twardziel.

- Powiedziałabym, że w tego rodzaju otoczeniu, które zapewnia mi

niezależność. Gdzie nie ma kogoś, kto stale stoi nade mną i mówi mi co mam

robić i kiedy. Lubię wiedzieć, że jestem w stanie ułożyć swój własny

harmonogram, spełniający moje terminy i utrzymujący mnie w byciu zajętą.

Skrzyżował ręce na piersi. Nie był to dobry znak. Mimo tego, jego ramiona w

tej pozycji wyglądały na super grube. I jego barki powiększyły się.

- Czy czujesz, że pracodawca jest coś winien pracownikowi?

Winien? Czy to podchwytliwe pytanie?

- Oczywiście, zapłaty za przepracowany czas. - urwała po udzieleniu

odpowiedzi, to nie mogło być takie proste. A może jednak mogło? - A także

zapewnienie środowiska pracy, wolnego od niebezpieczeństw, wie pan, w miarę

rozsądku.

Wstał, okrążył biurko, a następnie oparł swój bardzo ładny tyłek o brzeg,

ręce skrzyżował na piersi.

- Szukam kogoś na dwa stanowiska, w tym momencie. Wraz z kierownikiem

działu sprzedaży, szukam też osobistego asystenta dla siebie.

Osobisty asystent!

- Celowo nie reklamowałem drugiej posady. Mam swój własny sposób

patrzenia na wnioskodawców.

Osobisty asystent!

10

Uśmiechając się, skinęła. Mogła mniej martwić się o jego dziwne sposoby

zatrudniania. Fakt, że wspomniał jej o drugiej posadzie. To znaczyło, że jest do

tego odpowiednia, prawda?

10 Tryphon weź ją walnij.... bo się zacięła jak stary gramofon....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Taaa... praca jako osobista asystentka tego prężnego człowieka, będzie nie

tylko dobrze płatna, ale także będzie dobrze wyglądać na referencjach. Tak!

Taktaktaktak!

- Jesteś idealną kandydatką na tą pierwszą posadę. Ale myślę, że jesteś

wystarczająco dobrze wykwalifikowana do posady osobistego asystenta. Jest co

takiego w tobie....

Taaak! Mam pracę! Oh, dzięki Bogu!

- Niestety, jest w tym pewien haczyk.

Jej wnętrzności opadły do palców stóp.

Oczywiście, że był haczyk. Nic tak wspaniałego, jak praca jej marzeń

spadająca z nieba i spadająca wprost na jej kolana, nigdy się jej nie przydarza.

Nigdy. Dlaczego? Dlaczego myślała, że tak będzie dziś?

Energia zaczęła opuszczać jej ciało.

A potem położył ręce na swoich kolanach i pochylił się, natychmiast poczuła,

małą podświadomość.

Co on do cholery robił? Przywarła plecami do krzesła, wciskając swoje

łopatki głęboko w plecy.

To była najbardziej zwariowana, najdziwniejsza rozmowa kwalifikacyjna na

jakiej była. Oczywiście ogromna jej część była z jej winy. Myśli, które przepływały

przez jej umysł, były nikogo innego, tylko jej.

Jego wzrok zalał jej twarz, zbyt długo utrzymując się na jej ustach.

- Nie zatrudniam kobiet, które pociągają mnie fizycznie.

Nie zatrudnia. Co?

Przyciąga fizycznie? Co?

Nie zatrudnia! Nie ma mowy!

Nie powiedział jej, że uważa ją za atrakcyjną. I nie powiedział, że jej nie

zatrudni z tego powodu.

Gdybym miała pieniądze, zatrudniłabym cholernego adwokata...co do

diabła?

To nie miało sensu. Co z Panną- Idealną-Modelką, która odprowadziła ja do

biura? Jaki pełnokrwisty mężczyzna nie byłby przyciągany przez coś takiego?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Naprawdę? - spytała.

Pokiwał głową.

- Pan żartuje, prawda?

Tym razem pokręcił głową.

- Nie, obawiam się, że mówię poważnie.

11

Nieeee. Do dupy. Naprawdę bardzo potrzebowała pracy. I chciała pracować

dla tej firmy. Albo jakiejś innej. Nie była wybredna.

- Mogę być brzydsza, jeśli to pomorze

12

. - zasugerowała, zdesperowana, by

rozpracować to, co mogło być wielkim problemem.

- Raine, będę z tobą szczery, pomimo że moi prawnicy powiedzieliby, że

popełniam ogromny błąd. Muszę powiedzieć prawdę, bo cię szanuję. Moja decyzja

nie ma nic wspólnego z umiejętnościami, czy ich brakiem. Jesteś wspaniale

wykwalifikowana do obu posad. Ale nie zrobisz się brzydsza, nawet jeśli ogolisz

głowę na zero, wysmarujesz się błotem i będziesz nosić ubrania po babci.

13

jeśli chciał brzydkiej, da mu brzydką...

- Słuchaj – w ostatniej chwili, cofnęła brzydkie przekleństwo, które miała na

końcu języka

14

Może jego komentarz miał być komplementem, ale nie mogła go jako taki

przyjąć z jednego głównego powodu, desperacko potrzebowała pracy.

Czy ta jego tak zwana szczerość może być podstawą do pozwu? Może się

dowiedzieć. Szybkie wyszukiwanie w Google, powie jej co prawdopodobnie może, a

czego nie w tej sprawie.

Znowu, co zyska pozywając go? Ogromny plik gotówki? Prawdopodobnie

nie. Prawdopodobnie gdyby wygrała sprawę – wielkie gdyby – musiałby ją

zatrudnić. Ale co to by była za praca dla człowieka uważanego za seksualnego

dewianta i osoby, która ma trudności z odróżnieniem pracy od przyjemności?

15

Patrzyłby na nią tymi ciemnymi oczami, dotykając jej, kiedy by chciał.

Sprawiając, że czułaby się otoczona i przyduszana. I mowa tu o mniej niż jej

11 O rzesz ty kurde.... to po cholerę nadzieje jej robisz????
12 Kurwa... miej godność.... nie poniżaj się. Ja wiem, że potrzebujesz pracy no ale...... wstań, zakręć tyłeczkiem aż mu

szczęka wypadnie i zęby z podłogi będzie zbierał i wyjdź...

13 To się nazywa pocieszenie.... ale pocieszeniem pieniędzy nie zarobi
14 Nie żałuj sobie.... wyrzuć to z siebie... :D
15 Bardzo przyjemna praca.... jeśli naprawdę nie potrafił tych dwóch spraw rozróżnić :D

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

wymarzonych warunkach pracy. Nie chciała prace w takim środowisku. Nie ma

mowy.

Ale pieniądze. Było do dupy.

- W porządku, dziękuję za szczerość. I czas. Ma pan rację. To nie zadziała.

Wstała. Wyciągnęła do niego rękę. Pokaże mu, że w przeciwieństwie do

niego, ona potrafi zachować profesjonalizm, nieważne co.

Przyjął jej dłoń i położył lewą na jej ręce.

- To była przyjemność, poznać cię Raine.

Ta, jasne.

- Pana również. - tak szybko, jak tylko uwolnił jej dłoń, złapała teczkę i

ruszyła do drzwi

16

. Choć zawahała się przez chwilę.

Tak bardzo jak tego chciała, nie mogła odejść po tej żałosnej rozmowie, nie

mówiąc co o tym myśli.

- Panie Zade, jest pan właścicielem firmy. W związku z tym, myślę, że wie

jaką wartość przedstawiają pracownicy, dobrze wykwalifikowani pracownicy.

Popełnia pan duży błąd. Ogromny. Niezależnie od osobistych odczuć odnośnie

moich przełożonych – dobrych, złych, czy jakichkolwiek innych – zawsze

zachowywałam profesjonalizm w pracy. Zakładałam, że jako właściciel firmy, stać

pana na to samo. Może powinien się pan udać do specjalisty, albo coś.... jeśli nie

jest pan w stanie.

Coś błysnęło w jego oczach. Zacisnął szczęki.

- Dziękuję Raine, będziemy w kontakcie.

17

Odeszła, zdając sobie sprawę, że powiedziała człowiekowi posiadającemu

niemałą fortunę, że potrzebuje leczenia psychiatrycznego.

Tyle jeśli chodzi o wymarzoną pracę.

Ta była najlepsza, w każdym razie. Tryphon Zade był tylko dziwnym

człowiekiem. Oszałamiającym, ale przyprawiającym o dreszcze. Może ta gazeta

opublikowała prawdę?

Ta posada kelnerki w barze sportowym przy końcu ulicy wyglądała lepiej.

Jeśli miałaby do czynienia z facetami, którzy łapaliby ją za tyłek, zawsze mogła

16 No nie wierzę, taka rezolutna i nie powiesz czegoś, co go powali??? no dalej... zrób to dla mnie :D
17 Czyt. zapomnij o pracy... nie zadzwonimy...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

ich spoliczkować i odejść.

*

Tryphon czekał aż usłyszy dzwonek, nim pozwolił sobie na uśmiech.

Sięgając za siebie, podniósł referencje Raine Avery i prześledził je jeszcze raz.

Nie było wątpliwości, że była najlepiej wykwalifikowaną kandydatką, z którą

rozmawiał w tym tygodniu. W rzeczywistości, mniej lub bardziej, już przed

spotkaniem zdecydował, że przyjmie ją na pierwsze stanowisko, jeśli nie jako

osobistą asystentkę.

Ale do cholery, nie mógł sobie pozwolić na ewentualne oskarżenie o

molestowanie seksualne, zatrudniając kobietę, która tak go pociąga. Zwłaszcza z

głodem na ugryzienie, rosnącym w nim. Musiał polować. Znaleźć kobietę chętną

do związania. Wkrótce. Dziś.

Zgniótł referencje Raine i wrzucił je do kosza, potem zagarnął kolejną teczkę

z CV kandydatów. Miał kolejne rozmowy jutro. Przeglądając je, obszedł biurko i

zatonął w fotelu.

Jego drzwi otworzyły się lekko trzeszcząc i wiedząc, kto jest jego gościem

Tryphon podniósł głowę, by posłać mu uśmiech. Istniała tylko jedna osoba, która

kiedykolwiek odważyła się wejść do jego gabinetu bez zapowiedzi.

Bale Kincaid, jego partner w działalności gospodarczej i długoletni

kochanek, wszedł do pokoju w swoim zwykłym celu.

- Więc, zatrudniłeś kierownika działu sprzedaży...

- Nie, niezupełnie.

Bale opadł na krzesło naprzeciwko niego.

- Dlaczego nie? Powiedziałeś, że masz idealnego kandydata.

- Nie spodziewałem się, że tak cholernie atrakcyjna. Wiesz, że nie mogę

zatrudnić kobiety, która mnie tak bardzo pociąga. Gówno.

- Tak, gówniana prawda. - Bale przyglądał mu się przez chwilę. - Może po

prostu dopada cię głód? Musimy zapolować.

- Tak, tak, wiem. Może masz rację, ale nie zamierzam wykorzystać okazji.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Cholera. - posłał Baleowi groźne spojrzenie. - Nie widziałeś jej. Rude włosy,

kurewsko wspaniała. Pełne usta, wysokie kości policzkowe. A jej ciało, cholera.

Smutne jest to, że naprawdę chciała tej pracy. Została zwolniona. Czuję się jak

gówno.

18

Została zwolniona, mówisz? Hmmm.- patrząc miło, Bale skrzyżował ręce na

piersi i położył nogi na biurku Tryphona. - Może właśnie znaleźliśmy sobie

kandydata do więzi. Co myślisz? Rude, nie są moimi ulubionymi, ale wiem, jak

bardzo ty takie lubisz.

- Będzie myślała, że jestem napalonym, natrętnym dupkiem...

- Co akurat jest prawdą.

- który próbuje zmusić ją do seksu w zamian za pracę. Zamknij się w

końcu. - Tryphon nie próbował ukryć rozbawienia w oczach. - Poważnie, ona

będzie myślała, że pieprząc się z nami, dostanie swoją pracę. Nie chcę

wprowadzać jej w błąd.

- Od kiedy to przejmujesz się, co myślą nasze ofiary? Potrzebujemy tylko

kobiety, jakiejkolwiek kobiety. Na tydzień. Nie ma pracy, więc pracodawca, nie

zacznie jej szukać. Jedno zmartwienie mniej.

- Oczywiście.

Bale spuścił nogi z biurka, jedną przerzucając przez poręcz krzesła.

- Pociągała cię. Czy to było obustronne?

- Tak, jestem całkiem pewien, że wyłapałem od niej wibracje. Oczywiście, to

było przed tym, gdy powiedziałem jej, że jej nie zatrudnię. Potem ostygła całkiem

szybko.

Bale rzucił się do przodu z niedowierzaniem na twarzy.

- Nie powiedziałeś jej dlaczego nie możesz jej zatrudnić.

Nagle Tryphon znalazł się w defensywie.

- Nie chciałem, żeby pomyślała, że coś jest nie tak z jej kwalifikacjami lub

referencjami. Obie te sprawy były niezwykle imponujące.

Bale posłał mu żałośnie groźne spojrzenie.

- Jesteś podły.

18 Bo tak się powinieneś czuć.... mój kochany przystojniaczku

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- A ty jesteś dupkiem. Ona zasługiwała na to, by znać prawdę.

- Nawet jeśli może wnieść do sądu oskarżenie o dyskryminację ?

- Pozew o dyskryminację? Za co? Nie dyskryminowałem jej ze względu na

płeć, wiek, kolor skóry, pochodzenie, czy przynależność religijną. O ile mi

wiadomo, nie ma prawa, które by skazywało za niezatrudnianie kogoś, dlatego, że

jest cholernie seksowny.

- Mimo wszystko, nie powinieneś.

- Jasne, ale chciałem. Pieprzyć to. Stało się. Niech stara się nas pozwać. Nie

wygra sprawy.

- Porozmawiam z naszymi ludźmi i zobaczymy co o tym sądzą. - Bale

odchylił głowę i patrzył w sufit. - Muszę zabrać cię na polowanie, zanim będziesz

miał rozmowy z innymi kobietami.

- Będę miał kolejną jutro rano tutaj.

- Co oznacza, że musimy znaleźć ochotnika do więzi dzisiaj. - Bale podniósł

głowę, oczy błyszczały mu, na twarzy widniał szeroki uśmiech. - Mam pomysł.

- Taaa? - Nieważne co to było, czy głód gotujący jego krew, czy erotyczne

spojrzenie Balea, nie obchodziło go to. Wszystko co wiedział, to że pozwy

wylatywały szybciej niż muchy z kopniętej torby śmieci. - Co masz?

- Pójdziemy poderwać twoją seksowna czerwonogłowę, dzisiaj, nim zdąży

podjąć jakiekolwiek prawne akcje i zawiążemy więź. Potem, gdy tydzień się

skończy, wyczyścimy jej pamięć, także tą odnośnie spieprzonej przez ciebie

rozmowy i zastąpimy jakimś miłym wspomnieniem słonecznych wakacji.

- Brzmi dobrze, ale coś nie tak siedzi we mnie. Mam wrażenie, że ona

potrzebuje pracy tak szybko jak to tylko możliwe.

- Do diabła, może pociągnę za kilka sznurków i znajdę jej coś w przeciągu

tygodnia. - Bale wstał, okrążył biurko i łamiąc ustanowioną przez Tryphona

zasadę „żadnych rąk w pracy” położył swoje palce na jego piersi. Czuł jak jego

krew miesza się gorączkowo w jego żyłach.

- Jestem głodny, Tryph. - szepnął Bale surowym głosem.

Cholera.

- Ja też. - przez ciało Tryphona przebiegły wyładowania elektryczne, wzdłuż

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

wszystkich nerwów. Jego usta stały się nabrzmiałe. Jego kutas zaczął twardnieć.

Musiał zmusić Balea do odsunięcia się. Albo go pieprzyć. Jedno z dwóch. Teraz.

Bale stanął okrakiem nad krzesłem Tryphona i usiadł na biurku. Jego

dłonie przesunęły się pod mięśnie brzucha, do jego pasa i wypukłości

naciskającej ze złością na jego spodnie.

Kurwa. Mógł pieprzyć Bale właśnie tu i teraz. Chciał. Potrzebował tego.

Ale nie powinien. Nie mógł.

- Wystarczy. - Tryphon odepchnął się od podłogi i odjechał krzesłem do

tyłu, uderzając w regał za nim. - Wiesz, że nie robimy tego w pracy.

- Tak wiem. - powiedział Bale, wesoło spoglądając na zegar – Jest trzecia,

jesteś mój.

Tryphon podniósł podbródek i zmrużył oczy.

- Nie, ty jesteś mój.

19

złośliwy uśmieszek Balea rozszerzył się. Zmniejszył odległość i zamknął Tryphona,

kładąc ręce po jego bokach na regale.

- A twoja gorąca ruda będzie nasza, przez tydzień. Prawda?

- Może. - nadal nie przekonany, Tryphon zerknął na wnętrze kosza na

śmieci. Bale podążył za jego wzrokiem.

- Wyrzuciłeś jej podanie?

- Tak jak powiedziałem, nie mogę jej zatrudnić.

- Cóż jeśli mam znaleźć jej pracę, będę potrzebował kopi.

Jego fiut stwardniał i krew zamieniła się w lawę, gdy Bale schylał się,

wyciągając zmięty papier.

Bale odwrócił się z ostrym głodem w oczach, rozprostował pomarszczony

papier na swojej piersi okrytej kaszmirem

20

, ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.

- Weź dodatkową porcję Zaćmienia. Do zachodu słońca zostało jeszcze kilka

godzin. Chodźmy zapolować.

19 - Kocham cię. - ale ja cię kocham bardziej. - nie, to ja cię kocham bardziej.... Dżizzzz darujcie...
20 - Ooo kaszmirowy sweter, nowy?

- Nie, wyprany w Perwolu

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 2

- Masz doświadczenie kelnerki? - właściciel baru zmarszczył brwi

przyglądając się jej podaniu o pracę.

Proszę, proszę powiedz, że nie mam za wysokich kwalifikacji.

Raine starała się nie krzywić, gdy gotowała się do odpowiedzi.

- Um. Nie, nie mam. Ale szybko się uczę. I byłam raz wolontariuszką w

jadłodajni dla ubogich.

- Rozumiem.

Patrzyła na jego łysinę, gdy ponownie zaczął czytać dalszy ciąg jej podania.

Tymczasem zamarła ma milion sekund zabójczej ciszy, coraz bardziej pewna, że

zostanie odesłana bez pracy. Kurwa. Gdzie pójdzie potem?

Próbowała u wszystkich łowców głów w mieście, była też w agencji pracy

tymczasowej. Nie było żadnych, przyzwoitych ofert pracy.

21

Cholera. Zostawiała podania nawet w firmach, które nie poszukiwały

pracowników, w nadziei że będą potrzebować kogoś w najbliższych tygodniach.

Ten kryzys jest do dupy.

22

Może reszta kraju wyciągnęła się już z zapaści, ale Michigan nadal było po

szyję w kryzysie gospodarczym.

Gdyby tylko Tryphon Zade nie był takim napaleńcem. Spośród wszystkich

przyczyn, przez które nie dostała pracy – bo szef nie potrafił się opanować w

obecności atrakcyjnej kobiety. Argh! Wciąż była wkurzona.

- Dobrze, dziękuję panno Avery. Będziemy w kontakcie. - właściciel baru

posłał jej puste spojrzenie.

- Dziękuję. - Zachowując szacunek do siebie samej, Raine opuściła

budynek restauracji z podniesioną głową. Nikt nie zobaczy jej z sercem w gardle i

łzami zbierającymi się w oczach. Udało jej się je utrzymać, do czasu aż była w

21 Ona jest zupełnie jak Ferdek Kiepski.... dla ludzi z jej wykształceniem nie ma pracy w tym kraju :)
22 Trzeba się było do polski przenieść http://statichg.demotywatory.pl/uploads/1254634603_by_Booyah_500.jpg

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

swoim samochodzie i wyjechała z parkingu. Wtedy puściła emocje wolno.

Eksplodowały z taką furią, że musiała zjechać na pobocze.

Ci do cholery ma teraz zrobić? Była w tej sytuacji od miesięcy. Na każdą

posadę, nawet najmniej płatną, na najmniejsze etaty było nawet po kilkuset

kandydatów – wykwalifikowanych ochotników. Z bardziej obiecującymi

kwalifikacjami.

A potem Liz powiedziała jej, o wolnym miejscu w kierownictwie biura

sprzedaży w ZK Enterprises. To było idealne. Duży czas pracy. Blisko domu.

Świetne wynagrodzenie i świadczenia. Szkoda, że pieprzony szef odmówił

zatrudnienia jej z najbardziej idiotycznego powodu, o jakim kiedykolwiek słyszała.

To prawda, nienawidziła pracować z ludźmi, którzy pożądliwie na nią

patrzyli, obmacywali czy robili sugestywne uwagi cały dzień. Ale na pewno

Tryphon Zade miał trochę więcej opanowania niż oni.

Nie pozwałaby go jeśli to go martwiło. Trochę zmysłowego napięcia,

flirtowanie, okazjonalne spojrzenia. Mogła sobie z tym poradzić. Poza tym nie

wstydziła się, że troszkę schlebiała jej uwaga powiedziana przez Tryphona Zadea.

Żaden człowiek, który był tak bogaty i potężny, nie spojrzał na nią ponownie.

Nie żeby była brzydka. Wyglądała w porządku. Ale nie była bardzo szczupłą

blond seksbombą, w jakich lubują się bogaci kawalerowie. Zamiast tego miała

krągłe kształty, z naturalnie miedzianymi włosami i mleczną skórą.

W rzeczywistości rozważała przefarbowanie się na blond i gotowanie się w

kabinie solarium.

23

Ale znowu, całe swoje życie była jasnoskórą, ognistą

marchewą i po prostu nie widziała się w roli blond kusicielki.

24

I opalanie jest

niezdrowe. Nie wspominając o tym, że wszystkie solaria opalały ją na czerwono.

25

Wynikało z tego, że nigdy nie będzie złotowłosą dziewczyną z Kalifornii. Poza

tym, ostatnią rzeczą jakiej chciała, było udawanie przed facetami kogoś, kim nie

była. Wróć, ostatnią rzeczą jakiej chciała, nie miała nic wspólnego z facetami.

Zrobiłaby wszystko, żeby tylko nie musieć wracać do ojca i macoch i błagać ich

na kolanach, by mogła u nich zostać, dopóki nie stanie na nogi.

23 Nie.... chciała się na totalnego plasta zrobić??? Z żadne skarby nie rób się na blondi.... rude włosy są suppppeeeerrrr.
24 I chwała jej za to
25 Heh.... mam to samo.... tylko naturalne słońce mnie barwi w miarę normalnie...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Oh, agonio.

Suka był królową A-Nie-Mówiłam. Raine nie potrzebowała nikogo, by

powiedział jej, że zrobienie licencjatu z sztuk wyzwolonych było głupią decyzją.

Przynajmniej, już nie.

Tak, szkoła pielęgniarska byłaby lepszym wyborem. Jeśli tylko... nie

zemdlałaby pierwszego dnia na wprowadzeniu do biologii. Jeśli tylko... na widok

krwi nie robiłaby się ogłupiała. Jeśli tylko.... żabie wnętrzności nie sprawiałyby,

ze jej słabo. Całkowicie utraciła nadzieję na zrobienie kariery w jakiejkolwiek

gałęzi medycznej, gdy przez pierwszy semestr zoologii przebrnęła z ustami

zasłoniętymi rękoma.

Czując się jak światowej klasy przegrana, całkowicie pokonana, pojechała

do domu, zaparkowała na chodniku przed budynkiem. Nim dotarła do drzwi,

jedna z tych limuzyn Hammera zatrzymała się tuż przed nią. Drzwi po stronie

pasażera otworzyły się i miliarder - biznesmen z l niekontrolowanym libido

wyszedł.

Czy zmienił zdanie o zatrudnieniu jej?

Nie była pewna, jak się zachować ani czego ma się spodziewać. Podeszła do

niego z sercem w gardle, udając, że to nic niezwykłego.

- O witam. Cóż za niespodzianka. - Niedopowiedzenie roku.

- Spodziewałem się, że to powiesz. - wyglądał tak przystojnie stojąc tam, z

połyskującymi w słońcu niemalże na granatowo włosami, jasnymi błyszczącymi

oczami i przyjaznym uśmiechem na twarzy. Próbowała nie podziwiać tego

idealnego uśmiechu, ale było to cholernie trudne. Wyciągnął rękę do czarnych

drzwi i pociągnął za klamkę.

- Czy istnieje szansa, byśmy poszli gdzieś i porozmawiali?

Pójść i porozmawiać? W limuzynie. To było interesujące

26

.

- Um.. jasne. - Wahając się tylko przez ułamek sekundy, wspięła się do

środka i usadowiwszy, nerwowo rozglądała się po przytulnym wnętrzu.

Tryphon wsunął się obok niej, gdy mocowała się z pasami

27

. Drzwi się

zamknęły i pojechali w nieznanym jej kierunku. Gdy odwróciła się i spojrzała

26 Interesujące to dopiero będzie jak cię do łóżka przywiąże....
27 Po cholerę ty pasy zapinasz????

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

przez ramię na oddalający się budynek jej domu, artykuł z gazety przemknął

przez jej umysł.

Nieżyjący kochankowie. Partnerzy. Nie żyją.

Doprawdy. Ten człowiek nie zrobi niczego szalonego.

- Dokąd jedziemy? - zapytała, próbując ukryć niepokój, flirtem w głosie.

- Do ulubionej restauracji.

Jedzenie? Restauracja? Co to... randka? Nie, na pewno nie.

Więc co to było?

Spotkanie służbowe? Gałązka oliwna?

Po dniu takim jaki miała dziś, była w nastroju do marudzenia. I nawet

wielki talerz pełen makaronu z sosem Alfredo nie poprawiłby jej nastroju. W

rzeczywistości na samą myśl o jedzeniu skręcało jej żołądek.

- W porządku, jedźmy porozmawiać. Zjeść. Zjeść i porozmawiać.

Miała nadzieję, że cokolwiek o czym chce porozmawiać, nie zajmie więcej czasu

niż zjedzenie makaronu.

- Wspaniale.

Uśmiechnęła się i był to dziwny, trudny moment między nimi. Patrzył jej w oczy i

jego przenikliwy wzrok zagłębiał się w niej, jakby czegoś szukając.

- Jak minął dzień?

28

Zassała powietrze. A jak myślisz?

- Nie najgorzej, a twój?

- W porządku. - szybko ogarnął ją spojrzeniem. - Miałaś inne rozmowy

kwalifikacyjne? - jego spojrzenie zmiękło, od ostrego jak brzytwa, stając się

bardziej przyjazne, mniej groźne. Trochę urocze.

- Tak, miałam. - cholera, pewnie pomyślał, że mam inną pracę. Co jeśli nie

powiedział, po co przyjechał, bo wyciągnął złe wnioski? Jej twarz się ociepliła, jej

serce waliło pod klatką piersiową.

- Ja... nie sądzę... bym dostała tą posadę. - łaskotało ją, by po prostu

zapytać go, czy nie zmienił zdania, na temat zatrudnienia jej. Słowa były już na

końcu języka. Ale Boże dopomóż, bała się usłyszeć jego odpowiedź. Część niej

28 Ooo bawimy się w uprzejmą pogawędkę przed posiłkiem?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

kurczowo trzymała się nadziei, że jego niespodziewana wizyta potrwa odrobinę

dłużej.

- Oh, przykro mi. - wyglądał tak samo jak brzmiał, współczująco.

Tak, zamierza mi zaoferować pracę, by wszystko wyprostować.

29

Jej ciało szarpnęło się jakby w pułapce, gdy jego kolana przejechały po jej

udach.

Oh! I jej wzrok skierował się prosto w tył głowy kierowcy, gdy ścisnęła je

mocniej.

Nie poruszył się.

Pomyślała o przesunięciu się, ale nie wiedzieć czemu, nie mogła się ruszyć.

Zamiast tego starała się udawać, że tego nie zauważyła, ale czuła jak kolory

zalewają jej policzki, nieznośne ciepło rozlewa się z policzków na szyję.

Czyżby przeszła do niewłaściwego wniosku co do powodu jego przyjazdu do

jej mieszkania prosząc o rozmowę? Czy po raz kolejny, che jej pokazać, że nie jest

zdolny do pracy z kobietą, którą uważa za atrakcyjną?

Jedno było pewne – chemia jaką czuła między nimi przedtem, nie znikła.

Wyczuła, że trochę jej było.

Może to wyczuła, bo starała się nie myśleć o tym więcej. Tryphon Zade był

dla niej atrakcyjny. Co z tego? Jak mógł nie być? Ten mężczyzna był więcej niż

wspaniały. Jury, nie przyznałoby mu nagrody za jego osobowość, ale to nie

powstrzymywało jej przed sekretnym podziwianiem jego cech fizycznych.

Każdej. Jednej. Cechy.

Siedziała nie ma obok niego przez resztę jazdy, chcąc myśleć o jakimś

inteligentnym i zabawnym temacie do rozmowy, ale miała w głowie zupełna

pustkę. Wibracje jakie jej wysyłał, były pomiędzy spotkaniem- randką i

spotkaniem w interesach, co ją dezorientowało.

Wiedziała jak się zachować na randce i jak się zachować na spotkaniu w

interesach.

Które z tych było teraz?

Inaczej niż w przypadku pierwszej randki, zdenerwowanie i napięcie

29 No powiedzmy.... że to będzie praca...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

przebiegało przez jej ciało, sprawiając, że była i zdenerwowana i podekscytowana.

Impulsy oczekiwania płynęły w jej systemie jak elektryczność. Coś wielkiego

wydarzy się dziś w nocy. I nie miała pojęcia, czym to wielkie coś będzie.

Limuzyna zatrzymała się przed restauracją, o której nigdy nie słyszała.

Udowadniając, że jest w stu procentach dżentelmenem, nawet jeśli jego sposoby

zatrudnienia tego nie pokazywały, Tryphon nalegał na otwarcie przed nią drzwi.

Prowadził ją do budynku, delikatnie kładąc rękę na jej plecach. Intymny

dotyk rozesłał delikatne dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa. Kiedy zatrzymali się

przed drzwiami, Tryphon wyciągnął rękę i otworzył je dla niej.

Gdy tylko weszła, hostessa skinęła na nią, powiedziała „Panie Zade” i

wskazała, by poszli za nią. Nie było żadnych, zwykle recytowanych pytań o liczbę

osób, czy pytanie o stolik dla palących, czy nie. Oczywiście Tryphon był stałym

gościem i hostessa spodziewała się go.

Prowadziła ich przez labirynt przytulnych, słabo oświetlonych pokoików.

Wszystkie stoliki były puste, poza jednym. Jeden mężczyzna siedział przy stoliku,

plecami do nich. Ku jej zaskoczeniu, hostessa poprowadziła ich do tego stolika.

Gdy okrążała puste krzesła, mężczyzna wstał i prześlizgując spojrzeniem po jej

twarzy.

Co to miało być?

Wyciągnął rękę.

- Witaj Raine. Jestem Bale Kincaid.

Rozpoznała nazwisko. Bale Kincaid był tajemniczym partnerem biznesowym

Tryphona, współwłaścicielem ZK Enterprises, człowiekiem, którego zdjęcia nigdy

nie opublikowała żadna plotkarska gazeta. Żadna.

Jeśli jego partner był tutaj, to znaczyło, że jej założenia o rozmowie o pracę

były słuszne, tak jak tego oczekiwała.

30

Niestety, lekki dreszczyk emocji, nie był do końca komfortowy. Nie po tym

momencie w samochodzie.

Przechodząc w pełni na tryb biznesowy, przybrała swój najlepszy biznesowy

uśmiech i przyjęła jego wyciągniętą dłoń.

30 O jakże się mylisz

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Witam, bardzo miło pana poznać, panie Kincaid.

- Proszę, mów mi Bale. - podobnie jak jego partner Bale Kincaid miał

druzgocący uśmiech, który mógł powalić większość dziewczyn na kolana.

Robiła, co mogła, by ustać na nogach. To było absolutnie niezbędne, by

zachowywała się profesjonalnie.

- Dobrze, Bale. - powiedziała powtarzając jego imię. Boże, to było dziwne.

Dlaczego kłopotali się tak bardzo, spotykając się z nią w taki sposób? Może bali

się pozwu?

Tryphon dosunął jej krzesło, gdy siadała i znalazła się siedząc przy

przytulnym stoliku w romantycznej restauracji z najbogatszymi, najbardziej

atrakcyjnymi mężczyznami jakich kiedykolwiek spotkała. Rozmawiając o

interesach.

Jej wnętrzności zaciskały się w węzły. Pozostań spokojna. Ci ludzie, mogą

dać ci pracę, o jakiej zawsze marzyłaś.

- Dziękuję, za przyjęcie zaproszenia. - powiedział Tryphon, skinieniem ręki

przywołując kelnera z jakiegoś niewidocznego przejścia. W ręku kelnera była

butelka wina. Napełnił wszystkim kieliszki i w ciszy się oddalił.

Tryphon i Bale podnieśli kieliszki. Gdy się do nich dostosowała, Tryphon

powiedział.

- Za dzisiejszy wieczór.

- Za dzisiejszy wieczór. - zgodziła się, dotykając kieliszkiem ich kieliszki.

Pomimo najlepszych przeczuć, zerkała nerwowo na jej towarzyszy.

Ostre i delikatny. Nie było to nic, czego by się nie spodziewała. Nie piła

dużo, nie dbała o smak wina. A w zasadzie, nigdy nie piła podczas spotkań

biznesowych. Ale to wino było naprawdę dobre, a jej nerwom przydałoby się

trochę tej kojącej cieczy.

Przełknęła kolejny łyk, nim odstawiła kieliszek i położyła ręce na kolana,

patrząc wyczekująco na Tryphona, by wyjaśnił jej dlaczego zaprosił ją na kolację.

- Zastanawiasz się, dlaczego cię dziś tutaj zaprosiłem. - powiedział w końcu.

To jet to!

- Tak. - potwierdziła. Proszę, powiedz mi, że zmieniłeś zdanie i dasz mi

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

prace. Jakąkolwiek. Wzięła oddech

- To był pomysł mojego partnera. - Tryphon skinął na Balea.

Bale skinął głową i odchrząknął.

- Po pierwsze, chciałem cię przeprosić za wcześniejsze zachowanie mojego

partnera. Jego zachowanie było nieprofesjonalne.

Spodziewając się przedstawienia jej oferty pracy, Raine wzruszyła

ramionami, bagatelizując jej gniew i frustrację.

- Muszę przyznać, że po raz pierwszy zdarzyło mi się być zbyt atrakcyjną,

żeby móc dostać posadę. Ale w porządku.

Wiem, że zrobisz coś, żeby to wyprostować.

- Przyjęłam to jako komplement.

Tak jakby....

- Tak jak powinnaś. - Tryphon położył rękę na oparciu jej krzesła, za jej

plecami, sprawiając, że znowu zmylił ją zachowaniem. Wyraźnie było mu trudno

zachowywać się jak na właściciela firmy przystało, w jej obecności.

Rany, nic dziwnego, że wahał się w sprawie zatrudnienia jej. Jeśli traktował

tak wszystkie atrakcyjne kobiety, które dla niego pracowały, to był cud, że nie

trafiał do sądu o molestowanie seksualne dziesiątki razy. W tych czasach, ludzie

nie mogli traktować tak swoich pracowników.

Jakby wyczul jej skołowanie, zabrał rękę z jej oparcia i owinął palce na

nóżce kieliszka.

- W każdym razie, źle się czułem, zostawiając to tak. Zasługujesz na

wyjaśnienia.

Wyjaśnienia?

Czy to oznacza, że zostaje przy swojej decyzji? Jeśli tak, nie było sensu jej

zapraszać.

- Wyjaśniłeś wcześniej.

- Jest coś więcej – powiedział Tryphon – Zostałem oskarżony przez mojego

poprzedniego osobistego asystenta o molestowanie seksualne dziesięć miesięcy

temu.

Nic więc dziwnego. Zastanawiała się, czy był winny, czy nie.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Dodał jeszcze.

- Sędzia stwierdził, że jestem niewinny, ale proces był kosztowny. Nie tylko

ze względu na radcę prawnego, ale także na szkody w reputacji naszej firmy.

- Mogę to sobie wyobrazić.

Więc nie był winny. Albo przynajmniej sędzia lub ława przysięgłych

zdecydowali, że nie był. Człowiek taki jak on, z pieniędzmi, może kupić

najlepszych prawników, bez dwóch zdań. Po ujawnieniu procesu sędziego

przysięgłego w zeszłym roku, wiedziała, że winni ludzie czasami unikają kary za

swoje czyny. Dobry obrońca z wyboru był na wagę złota.

Jednak jeśli był niewinny. Mogła sobie wyobrazić upokorzenie i wstyd

brania udziału w takim procesie. Przypuszczała, że był obsmarowany w tym

brukowcu, który Liz uwielbiała czytać. I jako osoba, która skłania się ku tej

słabszej stronie – którą w tym wypadku jest kobieta – mogła sobie wyobrazić, że w

mediach ludzie uznają go za winnego jeszcze przed rozpoczęciem procesu.

Tryphon rozłożył i wygładził serwetkę na kolanach.

- Po tym incydencie, postanowiłem, że nigdy nie zatrudnię kobiety, którą

uważam za atrakcyjną. To nie jest warte ryzyka.

- Jak sądzę, masz rację.

Tryphon napił się wina i odstawił kieliszek. Palcem delikatnie pogładził

nóżkę.

- Mój partner był zaniepokojony, ponieważ podzieliłem się z tobą powodem

mojej decyzji.

Dobra, więc to taka wizyta kontrolna.

Ale co to dla niej oznacza? Czy oferta pracy nadchodzi, czy nie?

Tryphon podłapał jej spojrzenie.

- Ale powiedziałem ci prawdę, nie bez powodu. Chciałem, żebyś zrozumiała,

że uważam, że masz świetne kwalifikacje. Czułem, że musisz to ode mnie

usłyszeć, może więcej niż jeden raz.

Prawdopodobnie miał rację. Ale czułaby się jeszcze lepiej, gdyby powiedział,

że ma dla niej pracę.

Mimo że czuła mdłości uśmiechnęła się.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Dziękuję. Za poświęcony mi czas, pomimo napiętego harmonogramu.

Doceniam to. - chociaż tylko oferta pracy mogłaby mnie w pełni

usatysfakcjonować. - Szukam pracy już od jakiegoś czasu, myślę, że czuję się

tym trochę zniechęcona, zdesperowana. Nie sądziłam, że moje emocje były tak

widoczne.

Mężczyźnie wymienili spojrzenia. Tryphon skinął ręką i pojawił się kelner

stawiając przed nimi przystawki ułożone na talerzach w artystyczny sposób, po

czym znowu zniknął.

Chłopcy czekali, aż posmakuje swoich – co zajęło trochę czasu, przez jej

ściśnięty żołądek – nim podnieśli swoje widelce.

Umawiała się z różnymi ludźmi, ale nigdy nie była w restauracji z

mężczyznami tak kulturalnymi i uprzejmymi jak ci dwaj.

- Zapewniam was, że nie mam zamiaru pozywać was za nieuczciwe

postępowanie przy zatrudnianiu, ani o nic innego. - patrzyła na twarz Tryphona,

spodziewając się zobaczyć ulgę zalewającą jego twarz.

Jego twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji. Potem sprawdziła twarz

Balea. Jakieś szarpiące napięcie w jego oczach przygasło nieco.

Bale odchrząknął.

- Chcielibyśmy ci pomóc. Mamy podpisanie kontrakty z kilkoma firmami i

część z nich wyraziła chęć przyjęcia cię. Ale chciałem zapytać o zgodę na

przekazanie kopii twojego CV.

ObożeKochamCię.

Odparła chęć skoczenia z krzesła u rzucenia się na Balea Kincaida.

- Żartujesz sobie ze mnie? Wyślij je komukolwiek zechcesz. Absolutnie. -

Może to nie było to, czego się spodziewała – to znaczy posady osobistego asystenta

ze wspaniałym wynagrodzeniem, ale to już było coś. Kto wie, może kontrahenci

Balea też dobrze płacą?

- Dziękuję. - nie mogła nic poradzić na to, że uśmiechała się jak totalnie

ogłupiała.

Bale odwzajemnił jej uśmiech.

- Bardzo proszę.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Tryphon podniósł rękę i ponownie położył ją na oparciu jej krzesła.

- Teraz, gdy zajęliśmy się już sprawami biznesowymi, mam nadzieję, że

możemy przejść do bardziej przyjemnych tematów.

- Jakie tematy to mogą być? - zapytała, czując, że rozmowa przesuwa się na

bardziej w strefę osobistą, relaksującą.

Podniósł swój kieliszek z winem.

- Oh, nie wiem – coś złowieszczego błysnęło w jego oczach, gdy spoglądał na

nią znad kieliszka. Ta mała iskierka zaczęła robić coś interesującego w jej

wnętrzu. - może, gdzie chciałabyś się wybrać na naszą kolejną randkę?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 3

- Kolejną randkę? - Raine powtórzyła, patrząc na pijącego Tryphona.

Podnosząc swój kieliszek do ust, pytająco patrzyła na zmianę me Tryphona i

Balea. Randka? Była bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek.

- To jest randka? - popijając swoje wino, miała ochotę je wyparsknąć. Jej

usta zrobiły się nagle troche suche.

- Nie zabieramy swoich pracowników na kolację – wyjaśnił Tryphon –

szczególnie nie tych, których nie zatrudniliśmy z pewnych powodów osobistych.

Oparła swój łokieć o stół i opuściła podbródek na rękę, zwróciła twarz ku

Tryphonowi i posłała mu figlarny uśmiech.

- To ma sens. Myślałam, że zaprosiłeś mnie na kolację, bo bałeś się

pozwu.

31

Tryphon pokiwał głową.

- Nigdy nie wierzyłem, że zamierzałaś nas pozwać. Bale, cóż, nie był o tym

tak przekonany. Nawet więc, jeśli martwilibyśmy się pozwem, mogliśmy się z tobą

spotkać w bardziej stosowny sposób.

Racja.

- Dziwisz się? - zapytał Bale – Tryphon przyznał się, że go pociągasz.

- Tak, zrobił to...Przypuszczam, że nie powinnam być.... To znaczy, kto

zabiera swojego wspólnika na randkę? - złapała znowu swój kieliszek i wskazała

na nich ręką.

- Nigdy nie umawiałaś się z dwoma mężczyznami, na raz? - Bale zapytał,

delikatnie odciągając od niej kieliszek.

- Dwoma mężczyznami? - Ohhh, spojrzała na Tryphona.

Mężczyźni na polowaniu

32

.

Spojrzała na Balea.

Mężczyźni na polowaniu

31 A to małą kokietka...figlarny uśmiech....oj oj...nie pożałujesz :D
32 Nawet kurde nie wiesz w jak dosłownym znaczeniu to polowanie jest...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Dwóch mężczyzn. Dwóch. Hmmmm.

Teraz naprawdę potrzebowała drinka, przyciągnęła kieliszek i przełykała

chełsty. Jeden po drugim. Pusto.

Dwóch mężczyzn naraz. Byłą na randce z dwoma bogatymi mężczyznami.

Dokąd to zmierzało.

Wyobraziła sobie, siebie w łóżku. Z nimi dwoma.

OMÓJBOŻE. Gorąco.

Wody, potrzeba trochę wody.

- Muszę powiedzieć, że nie, nigdy nie byłam z dwoma mężczyznami naraz.

Nigdy nawet nie myślałam. Nigdy mi nie zaproponowano. - co jeśli myślą o tym

poważnie? Jej twarz zaczęła się roztapiać. Jej mózg zatrzymał się w pętli

myślowej, jak odtwarzacz, który zaciął się powtarzając cały czas jedną rzecz.

DWÓCH MĘŻCZYZN O MÓJ BOŻE. - próbowała się uspokoić.

- Umm. To jest najbardziej.... niespodziewane.

- Nie jesteśmy zwyczajnymi mężczyznami. - Tryphon machnął ręką,

wzywając kelnera. Nie mogła temu zaprzeczyć. Kelner pojawił się z trzema

talerzami na tacy. Dzięki Bogu. W końcu dostanie trochę wody.

Poza zaskakującym żądaniem wody przez Raine, nikt nie odezwał się, gdy

przystawki były ustawiane przed nimi. Raine próbowała usunąć z mózgu tą

zakorzenioną myśl, ale okazało się to niemożliwe.

Dwóch mężczyzn. Dwóch szalenie pięknych, bogatych i wpływowych

mężczyzn chciało poznać ją bliżej. Z całą pewnością na poziomie seksualnym. I

może na poziomie osobistym też. Ale co z tymi plotkami?

Tryphon pojawiał się zdecydowanie bardzo często na stronach lokalnych

gazet. Co mówiła ostatnia pogłoska o nim? Był biseksualny, lubił dziwactwa...i

więcej niż jeden jego były partner był martwy.

Dziwny zbieg okoliczności. Te zgony nie mogły być jego winą. Miała

nadzieję.

Wewnątrz śmiała się z ironią. Co powiedziała Liz rano? Idę po prostu na

rozmowę w sprawie pracy. Nie zamierzam z nim sypiać. Gdyby Liz o tym usłyszała

przewróciłaby się.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Poza nieoczekiwanym obrotem spraw, Raine miała dobre przeczucia.

Tryphon Zade nie był niereformowalnym playboyem, a większość z tych tak

zwanych faktów, to były bezpodstawne plotki.

To prawda, czuła od niego pewną energię. Miał w sobie cos drapieżnego.

Jego ciało nigdy nie wydawało się do końca zrelaksowane, a jego ciemne

spojrzenie było ostrzejsze niż odłamek szkła. Sprawiał, że wiła się. W dobry

sposób.

Raine, na kolejne dwadzieścia minut skupiła się na jedzeniu i unikaniu

odpowiedzi na jego najbardziej osobiste pytania. Jej nerwy były w strzępach, co

utrudniało jedzenie. Ogólnie rzecz biorąc, czuła wszystkie emocje w żołądku, ta

dobre i te złe. Dlatego, że odczuwała tyle w tej chwili, jej wnętrzności skręcały się

jak liny.

Ale na szczęście, drugi kieliszek wina i kilka prostych, lekkich pytań o

ulubione filmy, książki i restauracje, pomógł rozwiązać węzeł w żołądku. Ci

mężczyźni byli modelowo – pięknymi , potężnymi biznesmenami, a według plotek

stałymi bywalcami klubów niewoli. Ale byli też ludźmi, którzy czuli emocje, którzy

mieli potrzeby, szukali.

Podobnie jak inni ludzie – oprócz niej. Ona nie szukała. A na pewno nie

mężczyzn. A już na pewno nie miłości.

Przez następne pół godziny, przyjemne ciepło rozlewało się po jej ciele,

dzięki absolutnie pysznym daniom, najlepszemu winu, jakie kiedykolwiek

próbowała i dzięki dwóm wspaniałym mężczyznom z którymi to dzieliła. Gdy

stopniowo stawała się zrelaksowana, pozwalała sobie cieszyć się towarzystwem

Tryphona i Balea. Trochę poflirtować, podrażnić się, kusić.

Po tym, jak skończyli jeść, Tryphon wstał i zaoferował jej rękę. Bale zrobił to

samo. Raine przyjęła je obie, każdego po jednej stronie. Poczuła skutki wina,

kiedy zrobiła pierwszy krok. Ale po tym jak uczucie ciężkiej głowy odeszło, była w

stanie przejść przez restaurację na mocnych nogach. Na zewnątrz, zatrzymali się

na końcu chodnika, a Hammer zatrzymał się przed nimi.

Bale pomógł jej wsiąść do środka, podczas gdy Tryphon obszedł samochód

dookoła i wsiadł z drugiej strony. Mniej niż dwie minuty później, siedziała

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

pomiędzy dwoma dziewięćdziesięciokilogramowymi, szczupłymi, męskimi

ciachami. Kierowca bez jakichkolwiek instrukcji, zjechał z krawężnika. Raine

zakładała, że chłopcy wcześniej powiedzieli mu, by jechał do jej domu

33

.

Dom.

Wieczór miał się właśnie zakończyć. Właśnie teraz. To było wredne, ale nie

mogła się doczekać, aż powie Liz o zaimprowizowanej przez sławnego Tryphona

Zadea randce. Nawet jeśli w połowie spodziewała się, ze Liz ją potnie.

Wewnątrz jadącego samochodu, Tryphon wyciągnął długie nogi przed siebie

i otoczył ją ramieniem. Raine zsunęła się trochę,opierając się o niego, przytulnie.

To było przyjemne, bycie tak blisko niego.

I cokolwiek to było, jakaś woda po goleniu, to co miał na sobie – to było

niebo. Pachniał tak cudownie, że wyciągał z niej niegrzeczną jej stronę. Chciała go

lizać.... albo coś

34

.

Po raz kolejny Bale podążył śladem Tryphona, opierając się po drugiej

stronie. Ale zamiast nieprzyjemnego uczucia zamknięcia w pułapce, to było

bardzo, bardzo przyjemne uczucie, jego twardego ogromu dociśniętego do jej

miękkiego ciała.

Ku jej zdziwieniu, spodobało jej się bycie w centrum uwagi dwóch

mężczyzn. Dłonie Tryphona gładziły jej ramię i masowały kark. Pozwoliła głowie

opaść do przodu, zamykając oczy ledwo przełykała westchnienia zadowolenia.

Inna męska dłoń łaskotała jej kolano i rozlewała kolejną porcję ciepła.

Zachichotała. Ręka wspinała się wyżej, do centrum uda, tuż pod rąbek spódnicy.

Palce gładziły jej nogi, pokrywając całą skórę świeżą warstwą gęsiej skórki.

Rzeczy zdecydowanie się rozgrzewały.

35

Tryphon ucisnął podstawę jej czaszki, zmuszając ją, by odwróciła do niego

twarz. Kiedy spojrzała na niego, pochylił się do przodu i przesunął po jej wargach

swoimi. To był najdelikatniejszy, najbardziej ulotny pocałunek, jakiego

kiedykolwiek doświadczyła. I pozbawił ją tchu.

Jeszcze jeden poproszę.

33 No to się zdziwisz....
34 No ja się nie dziwię... hehehe...
35 Taaa... mi też się dziwnie ciepło robi...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Jakby czytał w jej myślach, ponownie pochylił się nad jej ustami, tym

razem utrzymał go nieco dłużej. Delikatne, powolne uwodzenie. Ustami, potem

językiem. Ohh, była gotowa się roztopić.

36

Czuła, jak jej krew wrzała. Jej skóra iskrzyła, jakby małe wybuchy energii

elektrycznej rozchodziły się po jej ramionach i nogach. Przebiegła rękoma po

okrytym torsie, czułą twarde wybrzuszenia mięśni pod miękkim kaszmirem.

Absolutna doskonałość.

Kiedy dotarła na poziom sutków, pocałunek Tryphona się zmienił. Stał się

bardziej zaborczy, niecierpliwy. Jego język drażnił jej usta, otworzyła je witając

jego inwazję. Smakował doskonale, mężczyzną i winem i nie mogła się nasycić.

Ręce Balea wędrowały po całym jej ciele, badając wszystkie jej krzywizny,

wygięcie kręgosłupa, płaszczyznę jej brzucha. Jej zmysły były atakowane ze

wszystkich stron. Dekadencki smak Tryphona wypełniał jej usta, grzeszne ciepło

dotyku Balea rozchodziło się wzdłuż jej nerwów, dźwięki ciężkich oddechów

kołatały w jej głowie.

Niewiarygodne.

Dlaczego nigdy wcześniej nie pomyślała o przespaniu się z dwoma

mężczyznami na raz? Dobry Boże, to było poza słowami. Szalenie seksowne.

Samochód zatrzymał się i jęknęła w usta Tryphona. Jedna jej część chciała,

by to nie był koniec, by nie wysiadać z samochodu, by wrócić samej do

mieszkania. Z drugiej strony, czuła ulgę.

To nie była randka, taka na jakiej kiedykolwiek wcześniej była. Nieważne,

czym to było spowodowane, wcześniejszymi nieporozumieniami, a może tym, że

byli to dwaj mężczyźni, albo to kim ci mężczyźni byli, czy jak bardzo byli

zmysłowi, nie mogła zgadnąć. Wszystko, co wiedziała, to że ta randka była tak

intensywna jak trzy godziny na kolejce wysokogórskiej.

Ożywiające.

Była tą, która przerwała pocałunek. Lekko oszołomiona, trzymała twarz

Tryphona w dłoniach i patrzyła mu w oczy.

- Dziękuję, za wspaniały posiłek. To była ogromna niespodzianka.

36 Ja też zaraz spłynę z krzesła i zostanie po mnie tylko mokra plama na podłodze.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Proszę bardzo. - uśmiechnął się, ale nie był to zwykły przyjazny uśmiech.

Mówił jej, że czeka ją więcej niespodzianek.

Spojrzała za Tryphona, przez przyciemniane okno i zdała sobie sprawę, że

nie zaparkowali przed budynkiem, w którym mieszkała. Zamiast tego limuzyna

zatrzymana była przy współczesnym domu z białej cegły i szkła, usytuowanego

wśród zagajnika z wysokimi drzewami.

Wiedziała, bez pytania, że znajdują się przed domem Tryphona, lub Balea.

Odłożyła fakt, że jeden lub obaj zdecydowali bez pytania jej o zdanie,

ułatwiając jej to, wróciła do Tryphona. Gorąca twardość Balea powstrzymała ją

przed odsunięciem się zbyt daleko.

- Jesteś strasznie pewny siebie, prawda? - na wpół drażniła się.

- Jeśli nie jesteś zainteresowana wejściem do środka, możesz zostać w

samochodzie. Kierowca odwiezie cię do domu.

37

- Bale wyjaśnił spokojnie,

pochylając się nad jej ramieniem. Jego oddech łaskotał jej ucho, zadrżała.

Niezdecydowana – i nie dlatego, że nie była pewna, że chciałaby uprawiać

seks z nimi dwoma – patrzyła jak otwierają drzwi i wysiadają.

Sprawy działy się tak szybko. I ci dwaj oddali wszystkie strzały. Czuła się

nieco bezsilna i nieco wrażliwa, gdy była rozrywana w ten sposób całą noc.

Tryphon nachylił się do środka, posyłając jej pytające spojrzenie.

- Decydujesz się wycofać? Myślę, że powinienem cię ostrzec, przed

podjęciem decyzji, nie szukamy tylko jednej nocy. - Nie czekając na jej odpowiedź,

wyprostował się, okrążył limuzynę i podszedł do jej przodu.

- Nie szukają tylko jednej nocy. W takim razie czego dokładnie szukają?

Nie była aniołem, nie w długoterminowym ujęciu. Cieszyła się zwykłym

seksem. W odróżnieniu od Liz, mogła oddzielać seks od miłości, w rzeczywistości,

wolała w ten sposób.

Zasadniczo, ona była tą, która dyktowała warunki, powiedzieć chłopakowi –

nie chłopcom – żeby odwieźli ją do domu. Tym razem, rzeczy szły bardzo różnie.

Byli tymi, którzy rządzili i ustalali wszystkie zasady. Była pozostawiona z decyzją,

czy się na to zgadza, czy nie.

37 Taaa, jasssne... odwiezie....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Nie po raz pierwszy.

Niegodziwa część niej, zastanawiała się jakie nowości ci dwaj będą mogli jej

zaproponować jeśli im na to pozwoli.

Samochód zaczął powoli toczyć się, a ona wyrzuciła ręce do przodu, na

sztywne zagłówki.

- Czy mógłbyś dać mi minutkę?

- Tak, proszę pani. - kierowca wcisnął hamulec i wycofał samochód na

parking.

Odchyliła głowę i zobaczyła Tryphona i Balea, stojących obok siebie, przy

czarnych, strzelistych drzwiach, oprawionych czymś, co wyglądało dla niej jak

olbrzymie fallusy.

Głos Liz czytającej artykuł kołatał się w jej głowie. Mimo tego, nie mogła

przekonać siebie, że ci dwaj mężczyźni, z którymi spędziła ostatnie godziny są

niebezpieczni. Dziwaczni, tak. Przebiegli, z całą pewnością. Niegodziwi, nie miała

wątpliwości. Ale nie rzeczywiście niebezpieczni. Wsunęła rękę do torebki i

wyciągnęła telefon.

Zgodnie z przewidywaniami, Liz odebrała po trzecim sygnale.

- Hej dziewczyno, gdzie jesteś? Masz jakąś posadę?

- Niezupełnie.

- W takim razie, gdzie jesteś? Powinnaś być w domu od kilku godzin.

Raine odwróciła się sprawdzając otoczenie ciężarówki. Budynek był bardzo

odizolowany, mocno zalesiony.

- I byłam.

- Coś się stało?

- Jestem w dziwnym miejscu. - Raine śledziła krzywiznę oparcia, palcem.

- Tak?

- Tak. Um, gdy wróciłam po południu z tej okropnej rozmowy o prace w

barze, pojawił się Tryphon z tą potworną limuzyną Hammera. Zabrał mnie na

kolację.

- W porządku, mów co dalej. Czy przyznał się do błędu w sprawie twojego

zatrudnienia?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Raine kontynuowała oglądanie otoczenia. Ładne ale zdecydowanie męskie.

- Nie dokładnie, ale jego partner biznesowy, dzwonił do kilku kontrahentów

i obiecał mi pomóc znaleźć pracę.

- Cóż, to dobrze. Um, więc jego partner też był na tej kolacji? - głos Liz

zaczynał się podnosić, z pomieszaną ostrożnością.

- Tak.

- Więc to było spotkanie biznesowe?

- Tak jakby.

- Tak jakby? - cisza- Oh. O nie.

Raine wyjaśniła.

- Wiem, co przeczytałaś w tej gazecie, ale wszyscy wiedzą, że drukują w niej

same kłamstwa. To była tylko niewinna randka...

- Randka? - ucięła Liz – zaprosił swojego partnera biznesowego na randkę z

tobą?

- To zupełnie inna sprawa. - Zaczyna się. Zaczyna świrować. Dlaczego

uznałam, że to dobry pomysł znowu do niej zadzwonić. - Raine wzięła głęboki

oddech.

- Myślę, że oni... dzielą się. Ale myślę, że....

- To wszystko. Gdzie jesteś? Już po ciebie jadę.

- Siedzę w Hammerze, przed jego domem. Ich domem. Któregoś domem. Ale

nie musisz po mnie przyjeżdżać. Kierowca zawiezie mnie do domu. Jeśli będę

chciała.

- Oczywiście, tego chcesz, prawda? Prawda! - Gdy Raine nie dała Liz

odpowiedzi, jakiej chciała usłyszeć, głos Liz podniósł się o decybel, lub dwa. -

Powiedz kierowcy, żeby odwiózł cię do domu, w tej chwili Raine Avery.

- Kochanie, wszystko jest w porządku. Ci kolesie, nie są psycholami.

- Nie wiesz tego.

- I nie wiesz też czy nie jest nim siostrzeniec fryzjerki twojej babci. Ale ty

zaakceptowałaś randkę w ciemno z nim. A on zabrał cię do sklepu z wypychanymi

zwierzętami, napychać łabędzie

38

.

38 Oszz.... Tryphon przy nim to nudziarz...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Ci mężczyźni są obcy, tak. Ale to są bogaci obcy. Bardzo przystojni obcy. A

poza tym, bardzo ich lubię.

- Touché

39

, suko.

Raine zachichotała.

- Nic mi nie będzie.

- Skoro jesteś taka pewna, to dlaczego do mnie teraz dzwonisz.

- Bo... - bo miała wątpliwości, bo potrzebowała usłyszeć głos Liz, w celu

nawiązania kontaktu z kimś, kogo zna. Czuła się jak Alicja, kiedy wpadła do

króliczej nory. Oszołomiona i zagubiona, ale także ciekawa i podekscytowana.

- Zadzwonię do ciebie, gdy tylko wyjdę.

- Nie podoba mi się to. Martwię się.

- Jeśli nie odezwę się do rana, możesz zacząć się martwić. Więc się

rozchmurz i baw się dobrze wieczorem. Pamiętaj o premierze „Studia dla ciebie”.

- Uważaj na siebie.

- Będę. Kocham cię.

- Pa.

- Pa. - Raine zatrzasnęła klapkę telefonu, wsunęła go z powrotem do torebki

i założywszy ją na ramię, otworzyła drzwi limuzyny. Cokolwiek miałoby się stać tej

nocy, wiedziała że będzie to przygoda, jakiej nikt nie doświadczył. Biorąc pod

uwagę jej doświadczenie, to było coś.

39 Generalnie, słowo touché (pochodzące z języka francuskiego) jest sposobem docenienia dobrego argumentu

rozmówcy.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 4

Oczywiście, jej przystojni gospodarze dawno zrezygnowali i weszli do

środka, co oznaczało, że Raine musiała dzwonić do drzwi i stać tam, czując się jak

kompletna kretynka, czekając aż otworzą.

Drzwi otworzyły się, ukazując półnagiego Tryphona z zadowolonym

uśmieszkiem na twarzy.

- Witam – odsunął się na bok, gdy wchodziła do niezwykle białego wnętrza.

Białe ściany, niemniej białe posadzki, wysokie białe sufity.

Szła za Tryphonem przez jasno urządzone pokoje. Wszystko tu było białe,

czarne, metalowe lub szklane. Bardzo współczesne. Duże okna, rozciągające od

podłogi po sufit, cięły jaskrawo białe ściany, widok ciemnego krajobrazu na

zewnątrz dodawał odcieni zieleni i brązu wewnątrz jasnego, prostego wnętrza.

Ciężkie zasłony wisiały nad każdym oknem.

- Ładne mieszkanie – powiedziała.

- Dziękuję. - Tryphon zerknął przez ramię, zanim zaprowadził ją do otwartej

kuchni. Bale siedział przy okrągłym stole, francuskie drzwi

40

otwierały się na

patio za nim.

- Bale, Raine jest tutaj, możemy już dalej świętować. - Tryphon wziął trzy

wysokie kieliszki i butelkę wina stojące na granitowym blacie ogromnej kuchennej

wyspy, kiedy przechodził obok.

- Co świętujecie? - usiadła obok Balea, a Tryphon zajął miejsce po jej

drugiej stronie. Wypełniając kieliszki, Tryphon odpowiedział.

- Ostatnia noc, była szczególną rocznicą. - postawił przed nią napełniony

kieliszek.

Przejechała palcem po brzegu kieliszka.

- Dzięki. Jaką rocznicę? Osobistą, czy zawodową?

- Osobistą – Bale przyjął od Tryphona kieliszek, ale odstawił go na blat.

40

http://www.netwings.pl/pics/drzwi%20tarasowe.jpg

brzydki obrazek ale lepszego, który by jednocześnie pasował

nie znalazłam

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Tryphon napełnił trzeci kieliszek i podniósł go. Bale i Raine zawtórowali

mu.

- Za mojego przyjaciela, mojego kochanka, człowieka, z którym dzielę

wszystko. Za kolejny wspaniały rok razem.

41

Mojego kochanka. Raine nagle poczuła się jak piąte koło u wozu.

Zwłaszcza, gdy po tym jak wypili słodki toast Tryphona, a Bale podszedł do

Tryphona, schylił się i podarował mu ogromny, głęboki pocałunek w usta.

Zaangażowały się języki, oddechy przyspieszyły, a Raine zastanawiała się dlaczego

ci faceci zaprosili ją, kiedy najwyraźniej tylko chcieli się ze sobą pieprzyć.

Jasne, słyszała tą całą „dzielimy się” dziwną sprawę, ale z jakiegoś powodu,

mimo że słyszała, że Tryphon jest bi, nie wyobrażała sobie, że byli kochankami.

Cóż, nie aż do teraz. Byli tak skupieni na niej, aż do tej pory, że nie miała żadnego

powodu, by wyobrażać sobie ich w intymnej sytuacji.

Ugh, to było w pewnym sensie niewiarygodne. Co ona tu do cholery robiła?

Miała być jakimś rocznicowym prezentem?

Ale potem, gdy tak siedziała popijając wino i patrząc jak dwaj cudowni

faceci się całują, zaczęło się jej robić troszkę cieplej

42

. Czuła to najpierw głęboko w

klatce piersiowej, wychodzące z samego centrum. I rozprzestrzeniało się falami.

Mrowiące gorąco. Najpierw pulsujące. Potem uderzające. Walące.

Przerwali pocałunek, by patrzeć na nią oczami wypełnionymi pożądaniem.

Oboje wpatrywali się w nią takim wzrokiem, jakby mieli ją zjeść.

43

Niemal ją zatkało.

- Szczęśliwej rocznicy.

- Dziękuję. - Bale zmrużył oczy, a ona wstrzymała oddech , czekając co

zrobi dalej. Pociągnął oparcie krzesła, odwracając ją do siebie. Położył dłonie po

bokach jej twarzy i pochylił się nisko, jeszcze niżej.

Zamknęła oczy.

Ten pocałunek był zupełnie inny niż ten, jakim obsypał ją Tryphon w

samochodzie. Ten był wymagający, całkowicie władczy. Odurzająca mieszanka

41 Chciałabym zobaczyć minę Raine, gdy to słyszała....
42 Głupio się przyznać... ale mam to samo tylko czytając.... ehhh ta moja wyobraźnia...
43 Dosłownie... tyle, że oni nie jeść będą a pić...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

mężczyzny i wina zalała jej usta. W tym samym czasie, podniecające dźwięki

ciężkich męskich westchnień i pocałunków rozbrzmiewały w jej uszach. W

odpowiedzi, jej ciało naprężyło się od czubka głowy, po palce stóp.

Wygięła się w łuk, chcąc poczuć ciężar ciała Balea dociskającego się do niej.

Jej sutki były napiętymi szczytami. Krew była gotującą się rzeką, palącym

kwasem, płynącym w jej żyłach. Oddawała pilnie pocałunek Baleowi, masując

jego język swoim. To nie był tylko pocałunek, to była walka o kontrolę, jedyna,

której nie chciała przegrać.

O, tak. To była zdecydowanie jedna z najdzikszych jej nocy. Taktaktak!

Rozerwała koszulę Balea, jak kocica, nim siadając sięgnęła niżej. Mniej ubrań.

Więcej skóry. Więcej pocałunków i ciepła i... czy któryś z nich mógłby dotknąć ją

gdzieś oprócz twarzy?

Zmieniając taktykę, szarpnęła swoje ubranie i podciągnęła spódnicę, by

uwolnić nogi. W sekundę, miała spódnicę wokół bioder i owinęła kostki wokół

bioder Balea.

Bale złapał jej tyłek, unosząc go.

Teraz było lepiej.

Kołysząc biodrami, oparła się o niego, ocierając się o niego, palący ból

pulsował w jej duszy.

Ale wtedy Tryphon przerwał zabawę, odciągnął jej kostki i ustawił na

podłodze.

- Najpierw deser.

Bale szarpnął się i odsunął od niej. Wyglądał jakby, ktoś kopnął go w jaja.

Co do cholery! Kto przerywał coś tak intensywnego, by jeść ciasto

44

?

Kochała słodycze, jak każda dziewczyna, ale to było znacznie lepsze niż

jakiekolwiek jedzenie.

- Żarty sobie ze mnie robisz? Z drogi. - odepchnęła się z krzesła.

Tryphon złapał ją za ramiona i popchnął ją z powrotem w dół.

- Nie, nie żartuję. I nie przesunę się. - jego ostre, przenikliwe spojrzenie

wwiercało się w jej oczy.

44 Głupia... nie ciasto będą wcinać... tylko ciebie...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Przez chwilę pomyślała, żeby go kopnąć i wyjść, ale racjonalne myślenie

usunęło ten pomysł natychmiast.

- W jaką gierkę tu pogrywasz?

- W grę władzy i kontroli. - padła jego odpowiedź, wypowiedziana

namiętnym, ochrypłym tonem. Ręce Raine zamknął w mocnym uścisku, jak w

stalowych kajdanach i przytrzymał przy poręczach krzesła.

- Czy kiedykolwiek grałaś w grę o władzę, Raine?

- Nie. Ale jeśli tak stawiasz sprawę, mogę być zainteresowana. - uniosła

podbródek, wpatrując się w jego oczy. - Tylko, jeśli to ja będę tą, która robi tę

kontrolującą część.

- Oto właśnie chodzi. - pochylił się nad nią jeszcze niżej, aż jego nos niemal

dotykał jej. - Nie będziesz.

Ostrzegawcze alarmy zawyły w jej głowie. Wyły i wyły i wyły.

- Przykro mi, ale jeśli szukasz dziewczyny, która położy się na plecach i

pozwoli ci przejąć dowodzenie, to wybrałeś złą dziewczynę. - rozsunęła nogi i

wyciągnęła się, by go pocałować, zdecydowana użyć tego co miała, by odwrócić

pozycję siły. To właśnie to robiła, gzy była z nowym kochankiem. Uwodziła go

dopóki nie był pod jej kontrolą.

Ten koleś mieszał jej w głowie. To było straszne.

Odsunął głowę do tyłu, tuż przed tym gdy ich usta miały się spleść.

Przełknęła jęk zawodu, zatrzasnęła kolana i wykręcała ręce, starając się uwolnić.

Na przemian czuła podniecającą potrzebę i zimna panikę. To było

najdziwniejsze uczucie, przesyłające przez jej ciało na zmianę fale zimna i gorąca.

Im mocniej trzymał jej ręce, tym gorętsze były te fale i coraz zimniej było jej

pomiędzy nimi.

- Co się stało? Czy Tryphon Zade jest notorycznie zdenerwowany?

- Wcale. To ty jesteś tą wystraszoną, księżniczko. Widzę to w twoich oczach.

Czując jego zagłębianie się, szarpnęła głowę w bok.

- Nie straszysz mnie.

- Boisz się czegoś. Co to jest? - zaszydził, wyginał się w bok, aż ponownie

wypełnił jej pole widzenia.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Widzisz to. - odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. - Myślałam, że

zabieramy się za deser.

Na zawołanie, zabrzmiało grzechotanie szkła na stole. Na czystym talerzu,

leżał jeden kawałek czekoladowego tortu.

Chciała podnieść prawą rękę, by sięgnąć po widelec, ale Tryphon nie

pozwolił na to. Podniosła na niego brwi.

- Nakarmimy cię.

Na początku była zmieszana i podenerwowana, teraz stawała się coraz

bardziej poirytowana. Co było z tą kontrolą? Wyjaśniła już, że nie zamierza stać

się kolejną, uległą dmuchaną lalą wielkiego Tryphona Zadea. Jak musiałaby to

powiedzieć, żeby zrozumiał? Oczywiście, ten człowiek był graczem, nie żeby nie

wykorzystała swojego doświadczenia przeciw niemu. Był przyzwyczajony do

kontroli - w sypialni i poza nią. Nie tym razem. Nie z tą dziewczyną. Teraz

chodziło o jej zasady.

45

Zdeterminowana bardziej, niż kiedykolwiek, żeby postawić sprawę jasno,

wzruszyła ramionami.

- Myślę, że nie muszę jeść żadnego deseru. I tak jestem na diecie.

Bale sięgnął po widelczyk i oddzielił kawałek ciasta, jednocześnie Tryphon

trzymał jej ręce rozpięte na oparciu krzesła, Bale podniósł pełen widelczyk do jej

ust.

Odwróciła głowę.

- Powiedziałam, że nie chcę. Nie możecie mnie zmusić.

46

Dwóch mężczyzn wzdychając przerwało ciszę. Widelec zadzwonił o talerz. A

Tryphon uwolnił jej ręce.

47

Wreszcie. Boże. Odebrał wiadomość.

Obciągając spódnicę na dół, patrzyła, jak siadają z powrotem na swoich

miejscach, a potem zerknęła na deser. Musiałą przyznać, że wyglądał smakowicie.

Ale kurwa, prawie wepchnęli jej go do gardła. Czy oni próbują podać jej jakiś

narkotyk, czy co?

Nie, dlaczego to robią? Kilka minut temu wisiała na Baleu jak suka w rui.

45 Nawet ci nie powiem, gdzie on te twoje zasady ma...
46 A chcesz się założyć????
47 No, nie.... nie wierzę....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Było dla niej zupełnie jasne, dokąd sprawy zmierzają i – poza jej uległością – była

chętna.

Oznaczało to, że był jakiś inny powód, że próbowali zmusić ją, by zjadła

ciasto. Do czego tych dwóch zmierzało?

*

Głóg wywoływał suchość w gardle Balea. Jeśli się nie pożywi. W tej chwili.

Będzie miał zapaść.

Tak jak zawsze robili, doprawili ciasto łagodnym środkiem uspokajającym,

który uśmierzał strach ich ofiar, by pomóc jej zaakceptować, to co miało się

wydarzyć. Nie wszyscy Synowie tak robili. Lek nie wpływał na nich dobrze.

Jednak podobnie jak jego starszy brat,Logan, przez lata Tryphon i Bale nauczyli

się, że to było lepsze, niż używanie siły, w gonitwie do pierwszego ugryzienia.

Szczególnie, jeśli byli słabi z głodu, tak jak teraz. Na szczęście Logan, który

pracował dla króla Kadena, dostarczał im odpowiednich ilości oczyszczonego

Zaćmienia, aby mogli z łatwością wychodzić w ciągu dnia, ale także środków

uspokajających dla ich ofiar.

Ale było już za późno, a Raine odmówiła zjedzenia doprawionego deseru. Nie

mieli wyboru.

Naprawdę żałował, że będzie przez chwilę przerażona. To prawda, jej strach

nie potrwa długo i w ciągu kilku minu zapomni o tym, ale nadal nienawidził

zadawać ludziom bólu i przerażać ich.

Gdyby tylko bardziej współpracowała.

Wszystko zrobili tak, jak należy. Zabrali ją na wyśmienitą kolację. Dali jej

trochę wina, by się rozluźniła. Kusili ją pocałunkami. Powinna być bardziej niż

chętna, by pozwolić się nakarmić. Nie musiała jeść wiele.

Ale znowu, z głodem palącym ich od środka, Bale mógł zobaczyć jak jego

człowieczy czar słabnie, a w cieniu czai się bestia.

Wymienili z Tryphonem rozpaczliwe spojrzenia, zauważył, że ręce Tryphona

drżą, gdy podniósł je w geście klęski. Z Tryphonem było tak źle, że aż się trząsł.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Może gorzej. Boże pomóż im, jeśli nie będą mieli siły by nawet ułożyć ją w

odpowiedniej pozycji.

- Co ty na to, żebyśmy poszli do salonu, gdzie będzie nam wygodniej? -

powiedział Tryphon wstając.

Raine spojrzała niechętnie na krzesło, a potem wpatrywała się w twarz

Tryphona. Przygryzała pełne wargi, siedząc cicho na krześle i zaciskając ręce na

oparciach tak mocno, że zbielały jej kostki.

- Myślę, że powinnam wracać do domu.

Cholera.

Tryphon pociągnął palcami przez włosy, wyraźnie na skraju pęknięcia.

- Proszę, nie odchodź. Przepraszam, ze próbowałem w ciebie wcisnąć to

ciasto. Czasem jestem takim dupkiem. Ale przysięgam, że moje zamiary były

szczere.

- Jakie są wasze intencje? - domagała się, podnosząc brwi. Ku zaskoczeniu

Balea, przyjęła jego rękę i powoli poprowadził ją do salonu.

- Tylko, upewnienie się że dzisiejsza noc będzie absolutnie dekadencka. -

Tryphon dostosował się do jej kroku. Gdy weszli do pokoju dziennego, Tryphon

odwrócił się do nich twarzą.

- Nie wstydzę się przyznać, że spieszno mi do erotycznego dawania i brania

z nową uległością. I robiłem wszystko, byś była uległa.

- Ale powiedziałam, że nie jestem zainteresowana tego typu sprawami. -

zawahała się stając przy kanapie, oczami omiotła pokój.

- Jesteś. Po prostu nie zdajesz sobie z tego sprawy. - Tryphon podszedł

bliżej, zmuszając ją by cofnęła się do Balea. - Ta sekretna potrzeba ukryta jest

głęboko, ale zawsze kiedyś wypływa na powierzchnię. W twoich snach. W twoich

fantazjach.

Raine potrząsnęła głową.

- Ja lubię kontrolować... ja tego potrzebuję.

Bale wstrzymał oddech, po części spodziewając się, że odejdzie do drzwi.

Wiedział jednak, że ani on ani Tryphon nie mogą pozwolić jej odejść. Cholera, czuł

się jakby wysychał na pył.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Dość gadania o dominacji i uległości – Bale opadł na kanapę i wyciągnął

rękę do Raine, pociągając lekko, by z nim usiadła.

- Nie musimy teraz o tym dyskutować Tryph.

Gdy niechętnie usiadła obok, odwrócił do niej twarz i założył rękę na

zagłówek kanapy za nią.

- A może wrócimy do miejsca, gdzie przerwaliśmy, co ty na to, hmmm? -

zebrał jej długie włosy i odsunął na plecy. Kolumna jej długiej szyi wzywała jak

latarnia morska. A tam, gdzie pod skórą bębnił puls.... niebo.

- Lubisz być całowana, czyż nie? - spytał opierając się bliżej, słodki zapach

jej ciała palił jego nozdrza.

- Tak, bardzo. - jej policzki całkowicie poróżowiały. Jej długie ciemne rzęsy

zatrzepotały i opadły zasłaniając absolutnie odurzające oczy. Jej pełne usta

rozchyliło się lekko, na tyle, by wezwać go do posmakowania ich.

- To dobrze, bo nie mogę przestać cię całować. Smakujesz lepiej niż

jakikolwiek deser. - Przyjął zaproszenie, ale nawet gdyby chciał, nie utrzymałby

się na jej ustach zbyt długo. Kolejna potrzeba była dużo bardziej nagląca,

zmuszając go do miękkich pocałunków wzdłuż jej szczęki, w kierunku miejsca,

gdzie puls kusił na jej szyi.

- Taka słodka. Jak dojrzała brzoskwinia.

- Ohhh – westchnęła, opuszczając płasko dłonie na jego pierś, śmiało

dotykała opuszkami palców jego okryte sutki, wysyłając surową potrzebę po jego

ciele.

Jego kły wydłużyły się, wędrował językiem po jej szyi, podniecając ją i

oczyszczając jej skórę naturalnym środkiem dezynfekującym w jego ślinie.

Przerzucił nad nią kolano, niemal siadając i unieruchomił jej uda pomiędzy

swoimi, łapiąc w pułapkę.

Jej dotyk stał się odważniejszy. Jej oddech przyspieszył. Drżącymi rękoma

sięgnęła pod jego koszulę i gładziła skórę rozpalając ogień w jego ciele. Prawie

ślepy z potrzeby, kontynuował lizanie miejsca, w które chciał się wgryźć, położył

dłonie po obu stronach jej twarzy, trzymał ją nadal, kiedy ból uderzył.

Teraz.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Otworzył usta, przebił jej skórę i pociągnął łyk z rany jej pysznej esencji

wypełniającej jego usta i zalewającej język.

Ahhhh.... więcej.

Zajęło dwie sekundy, nim zarejestrowała ból. Raine krzyknęła szarpiąc

paznokciami pod jego koszulą, wierzgając pod nim. Ale on nie przestawał ssać,

nie mógł przestać.

Dziesięć sekund, dziewięć, osiem...

Walczyła mocniej, mimo że używał całego ciała, by ją utrzymać. Uwolniła

ręce spomiędzy ich ciał i zaatakowała jego twarz. Szarpała paznokciami jego

policzki, ale on nie odsunął rąk z jej głowy i nie przestał pić.

Siedem, sześć, pięć....

Jego twarz piekła ogniem, ale cierpienie było niczym. Czysta przyjemność z

pożywiania się, ułatwiała mu ignorowanie bólu. Z każdym łykiem , kolejna fala

energii buzowała w jego ciele. I kolejny wybuch erotycznej potrzeby, zatrząsł się w

nim.

Cztery, trzy, dwa....

Ohhhh...

Jej ręce i ciało zwiotczało pod nim. Jad w jego ślinie trafił do mózgu.

Zamiast z nim walczyć, prosiła go o więcej. Płonęła z erotycznej potrzeby, tym

samym sprawiając, że stwardniał i było mu gorąco, brakowało tchu.

Stoczył się z niej, ustępując miejsca Tryphonowi, by zajął jego miejsce i

pożywił się. Kiedy patrzył jak piękny mężczyzna, którego kocha, przełyka krew

utrzymującą go przy życiu przez kolejny rok, zerwał z siebie ubranie,

zdecydowany, by ugasić bolesne pragnienie chwytające go.

Tryphon jęknął, napinając mięśnie pleców i ramion, i Bale patrzył n aniego

z podziwem. Bale śledził linię jego kręgosłupa palcem, po czym podążył za nim

krótkimi liźnięciami i pocałunkami. Głęboko opalona skóra pokryła się gęsią

skórką.

48

Zadowoliwszy tymczasowo głód, Tryphon odrzucił głowę do tyłu i jęknął,

jego ciało prężyło się, na zmysłowo odciskającą się gładką skórę. Raine zajęczała

48 Ja się kurde nie dziwię, bo sama w tym momencie jestem jedną wielką gęsią skórką...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

pod nim i popiskiwała łagodnie z kobiecej potrzeby.

Jądra Balea ścisnęły się w odpowiedzi i jego kutas wystrzelił z miednicy.

Zadowolenie tego podstawowego fizycznego głodu, zawsze go takim czyniło,

niemal paraliżowało, z erotycznej potrzeby posiadania pozostałych z trójkąta. I tak

miało być przez kolejnych sześć nocy.

Raine nie wiedziała tego jeszcze, ale zostanie ich gościem na cały tydzień.

Miała służyć jako źródło pożywienia i przyjemności każdej nocy.

Jad który zaszczepili w jej żyłach, kiedy się pożywiali, służył bardzo ważnej

potrzebie – wytworzeniu przeciwciał Raine, tak że kiedy będą się ponownie

pożywiać, Tryphon i Bale dostaną to czego najbardziej potrzebują, by przetrwać

kolejne dwanaście miesięcy.

A w zamian dadzą Raine każdą przyjemność, nie ważne co to może być. To

było wszystko, co mogą jej podarować, za jej cenny dar.

Mogli zacząć już teraz.

Mogli ugasić ogień trawiący jej ciało.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 5

Krew Raine wrzała. Jej ciało było tak gorące, że nawet kąpiel w wannie

pełnej lodu nie zdołałoby jej ochłodzić. Pulsująca, bolesna, agonalna potrzeba

przebijała przez nią, sprawiając że nie mogła złapać tchu, kręciło jej się w

głowie,była zdezorientowana.

Otworzyła oczy, by odkryć, że obaj, Bale i Tryphon są rozebrani. Kiedy? Jej

ręka powędrowała do szyi, bolała, jakby nabiła sobie siniaka. Czy się zraniła?

Jak? Zdezorientowana i oszołomiona dotykała czułego miejsca i wpatrywała się w

mężczyzn stojących przed nią.

Oboje byli absolutnie doskonali. Szczupłe, wysportowane ciała lekko

obsypane włoskami ręce, nogi, torsy i pachwiny. Wyraźnie umięśnione. Szerokie

barki. Klatki piersiowe, szerokie na tyle, by przeciętną kobietę wprowadzić w stan

omdlenia.

Płaszczyzny ich brzuchów były wyszlifowane jak te na zdjęciach w Playgirl.

Nigdy nie widziała tak zbudowanego mężczyzny w prawdziwym życiu.

A ich fallusy, dobry Boże, nie było słów. Duże, twarde i gotowe do pracy.

Pulsowanie między jej nogami stawało się mocniejsze i szybsze gdy na nich

patrzyła. I patrząc na nich nie mogła nic poradzić. Była zahipnotyzowana.

Dosłownie. Faktycznie, dopiero gdy Tryphon się poruszył, zdołała oderwać wzrok

od ich wałów.

- Tędy – powiedział, Tryphon, jego głos był szorstki, słowa ucinane. Oplótł

ramieniem jej rękę.

Bale złapał ją pod łokieć i razem pomogli jej stanąć na nogach. W chwili,

gdy znalazła się w pionie, była ekstremalnie szczęśliwa, że tam byli, wspierając ją.

Wow, od kiedy żądza tak bardzo kręciła jej w głowie?

Łącząc swoje palce z ich, pozwoliła poprowadzić się do sypialni – całej białej, w

szkle i stali oczywiście – i pomogli wejść na łóżko.

Ohhh, niebo. Materac był miękki jak chmury, a dwa nagie anioły zwieszały

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

się nad nią, posyłając jej grzeszne- gorące spojrzenia, aż podkurczały się jej palce

stóp.

Uśmiechając się, wypchnęła biodra i rozpięła spódnicę. Potem, gdy jej

wzrok spotkał się ze spojrzeniem Tryphona, pociągnęła ją w dół, na biodra i niżej

po udach. Bale, życzliwie, przejął ją i ściągnął z niej.

Następnie zaczęła pracować nad swoją koszulą, odpinając jeden guzik po

drugim, powoli, metodycznie, uwielbiając błyski w oczach Tryphona, powracające

z każdym kawałkiem skóry jaki odsłaniała.

Mężczyzna nie mógł ukryć pożądania w swoich oczach, nawet odrobiny.

Sprawdziła Balea. Wyglądał, jakby zasadnicza część jego anatomii miała

eksplodować, co prawdopodobnie było bliskie prawdy. Obaj teraz klęczeli na

łóżku, po obu jej stronach, patrzyła, ich twarze napięte, ich ciała naprężone, ich

dłonie zamknięte na w zwiedzionych drągach.

Westchnęła.

- O tak, głaszczcie się. To jest seksi.

Teraz to było to, do czego była przyzwyczajona. Miała kontrolę. Tak, tak

było dużo lepiej.

Wystarczyło wyeksponować niewielką część skóry i posłać im chodźcie-i-

weźcie spojrzenie, by wywołać odpowiedź u tych facetów. Ona była agresorem, tą

która przyzywała,decydowała kiedy i czy coś – cokolwiek się wydarzy

49

. Nie na

odwrót. To była droga, która jej się podobała.

Ale fiu, patrzcie na nich.

Nagle, niecierpliwie rozpięła trzy ostanie guziki bluzki, posyłając je w

powietrze. Teraz wszystko, co pozostało między ucztujących na niej spojrzeniach

Tryphona i Balea, to ten mały kawałek jej ciała, nadal kryjący się pod czarnym

biustonoszem push-up i pasującymi do niego koronkowymi stringami.

Pragnęła czuć ciężar męskiego ciała, uwięzionego między jej udami, miękko

wślizgującego się do środka i wychodzącego z jej mokrej cipki.

Reszta jej ubrań musi zniknąć.

50

49 Taaa.... kontrolujesz, bo ci na to pozwalają...
50 The rest of her clothes had to go.... tak mi się w pierwszej chwili skojarzyło z Balcerewicz musi odejść...

momentalny chłód..:P

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Tym razem kiedy złączyła nogi, uniosła biodra i sięgnęła do majteczek,

Tryphon odsunął jej ręce. Patrzyła jak jego palce zaciskają się na delikatnej

tkaninie i ciągnie, poczuła ostre napieranie materiału na jej skórę, a potem

usłyszała telltaleriiiip

51

, kiedy pękły.

52

wydała pisk zaskoczenia i zanurzyła ręce między nogi, okrywając jej płeć w

geście ochrony. Nie żeby była wystraszona. Zamiast wściec się, jakby to

normalnie zrobiła, że ktoś dosłownie zerwał jej majtki, gorąco w jej krwi było dużo

bardziej nie do zniesienia.

- Nie, nie. Nie chowaj się. - wyrzucił jej majtki za siebie, delikatnie

odciągnął jej ręce i umieścił po obu stronach jej bioder, po czym rozsunął jej

kolana. - Rozłóż nogi, Raine. Chcę cię posmakować.

To było to. Mogłaby teraz umrzeć.

53

Kwilenie przeszło przez jej gardło i wydostało się spomiędzy ust.

Zrelaksowała nogi i patrzyła jak on powoli odciąga je od siebie. Kiedy nie mogła

dłużej patrzeć, bo pozbawiło ją to tchu, odrzuciła głowę na bok i posłała Baleowi

rozpaczliwe spojrzenie.

On widocznie uznał, że potrzebuje pomocy z biustonoszem, bo jego ręce

powędrowały do zapięcia z przodu. W mgnieniu oka odpiął go i jej piesi wysypały

się. W chwili gdy powiew powietrza uderzył w jej obnażone sutki, ścisnęły się w

bardzo twarde, niezwykle czułe szczyty.

Instynkt kazał jej skrzyżować ręce na piersiach, nim wiedziała, co robi. Tak

jak instynkt kazał jej zacisnąć nogi nim Tryphon dotknął jej cipki.

Ponownie przejęli kontrolę, a ona ją traciła, ale nawet gdy kęsy zimna

skradały się przez ciało, więcej gorąca przepływało przez nią.

Gorąco. Zimno. Drżała z potrzeby. I walczyła ze sobą, by się im poddać.

Gdyby pozwolili jej znowu przejąć kontrolę.

- Nie, nie. Chcę dać ci przyjemność jako pierwszy. Pokażę ci, co mogę zrobić

rękami, ustami...

Zdecydowana by wrócić do pozycji uwodzicielki, odsunęła Balea od swoich

51 Hahahaha.... fajny ten odgłos pękającego materiału.... chyba sama sprawdzę, czy rzeczywiście to taki odgłos...
52 Swoją drogą, niezły brutal z tego Tryphona :D
53 Ja bym tam wolała poczekać do końca z tym umieraniem...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

piersi, a jednocześnie za pomocą stopy, zmusiła Tryphona by się cofnął.

To prawda, że była wystarczająco rozgrzana, by dojść, gdy chłodna bryza

przeszło po jej cipce, ale była w pełni świadoma siebie i tego co się z nią dzieje.

Dojdzie, ale na swoich warunkach. Nie na ich. Tak jak to zawsze było.

Przede wszystkim, musi oderwać plecy od łóżka. Jej zdaniem, leżenie na

plecach pasowało do łagodnych, pokornych kobiet, które nie akceptują swojej

seksualności, albo lubią udawać, że nie cieszą się seksem.

Ona kochała seks i nie bała się powiedzieć tego mężczyznom. Nie musiała

być uwodzona, albo łapana na słodkie słówka. Po prostu potrzebowała twardego

kutasa, być brana przez mężczyznę, który robił to tak jak mu mówiła.

Przewróciła się na brzuch i pchnęła się na łokcie i kolana, chcąc

wyprowadzić się do pozycji pionowej. Ale para rąk ułożonych pomiędzy jej

łopatkami, zmusiła ją do powrotu w dół, płasko na brzuch.

I twarde męskie ciało przetoczyło się nad nią, utrzymując ją w tej pozycji.

Dokąd się wybiera nasze ogniste maleństwo? - Tryphon szepnął jej do ucha.

Szyderczy, seksowny głos wysłał przyjemne dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa.

Poruszył biodrami do przodu i do tyłu, pracując swoim fallusem pomiędzy jej

pośladkami. Rozbłysk pragnienia wybuchł w jej kręgosłupie.

Cholera, to było szaleństwo.

- Mówiłem ci. Najpierw chcę cię posmakować. - odrzuciła głowę do tyłu.

- Złaź ze mnie. Lubię być na górze.

- Ja też.

Grrrr! Oczywiście, musiał to powiedzieć.

Nie lubiła być przytłoczona. To było irytujące. To było poniżające. To było...

wiele złego. Więc, dlaczego była coraz bardziej pobudzona?

Ponownie zakołysał biodrami w przód i w tył i jego kutas wszedł głębiej

między jej pośladki. Ale to zdecydowanie nie było złe.

W porządku, może istnieje sposób, by kontrolowała sytuację i dostanie to,

czego jej ciało szalenie się domagało, bez bycia na górze.

Teraz nie było czasu, by się o to spierać. Naprawdę, dlaczego ją to martwi

54

?

54 Ja też nie wiem, czym ona się martwi... przecież będzie nieziemsko...na pewno będzie :D

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Jeśli będzie totalnie beznadziejnie, to co straci? Godzinę lub dwie swojego czasu.

I co z tego! Wróci do domu i nigdy więcej nie będzie się pieprzyć z Tryphonem

Zadem.

Niewielka strata.

Wygięła plecy w łuk i główka penisa Tryphona ześlizgnęła się niżej, bliżej jej

mokrej szparki. Mmmm, teraz czuła się znacznie lepiej. Ale jej cipka nadal była

pusta, jej sutki potrzebowały uwagi, i było niemożliwe, by ktokolwiek, łącznie z

nią dostał się do jej łechtaczki w tej pozycji

55

.

- No dalej Tryphon – narzekał Bale – nie możesz pieprzyć jej w tej pozycji.

Co ja mam niby tutaj robić? Zdrzemnąć się?

56

Oh, więc był kolejny niezadowolony, w ich przytulnym trójkącie.

- Zasada większości, Tryphon – powiedziała Raine, podnoszącym się

nastrojowo tonem. - Zejdź.

Tryphon mruczał coś niespójnie, schodząc z niej, wzięła pierwszy prawdziwy

oddech, po naprawdę długim czasie.

Pchnęła się na kolana, wyprostowała się i uśmiechnęła do Balea.

- Skoro jesteś dużo przyjemniejszy niż pan Szefuńcio, wypieprzę cię jako

pierwszego.

Oczy Balea rozjaśniły się na jej słowa. A potem podpełzła do niego, jej piersi

podskakiwały gdy się ruszała, oblizał wargi.

- Jesteś takim cudownym mężczyzną. Nie mogę przestać na ciebie patrzeć.

Dotykać cię. - to był rodzaj faceta w szeroko otwartymi oczami w odpowiedzi, była

przyzwyczajona do takiego rodzaju działania bardziej niż do pochrząkiwania i

jaskiniowych manewrów Tryphona. W chwili, gdy zmniejszyła dystans, ręce Balea

spłaszczyły jej piersi Raine, jego dłonie delikatnie pocierały jej sutki. Subtelne,

małe wstrząsy przenikały przez jej piersi, od jej środka, aż do jej pustej cipki.

Bale usiadł na piętach.

- Chodź tutaj.

Ułożyła się przed nim, przerzuciła nogę nad nim i usiadła. Sięgnęła w dół,

wzięła jego twardego kutasa w dłoń i przeciągała długimi, powolnymi ruchami po

55 O widzisz coś narobiła??? trzeba było trochę poleżeć na plecach... to nie zabije... uwierz na słowo...
56 Dobre pytanie... ale ja myślę, że jest jedno rozwiązanie na taką pozycję... tylko trzeba głową ruszyć...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

jego powierzchni. Kiedy odchylił głowę i jęknął, naprowadziła go do swego wejścia.

Gdy powoli opuszczała się na niego, skórę pleców ociepliła świadomość, że

Tryphon jest za nią. Blisko. Odgarnął jej włosy z pleców i ułożył je na jej

ramieniu.

Penis Balea był czystą perfekcją. Dokładnie idealny rozmiar. Wypełnił ją

całkowicie, perfekcyjnie.

- Oh, tak. Właśnie tak. - mruknął.

Oparła ręce o jego ramiona i opuszczała swoją cipkę na jego pachwiny,

pocierając mocno swoimi delikatnymi fałdkami o jego szorstkie włoski. Gdy

podnosiła się, by powtórzyć całą serię przyjemności, Bale pieścił jej piersi a

Tryphon drapał zębami zgięcie jej ramienia.

Skąd wiedział, że to jedno z najwrażliwszych miejsc na jej ciele? Drgnęła

gdy poczuła narastające erotyczne gorąco spływające do jej centrum.

Mocniej. Szybciej. Więcej.

Raine zwiększyła tempo, ujeżdżając Balea mocno, pozwalając surowej

przyjemności rozciągania jej cipki jego fallusem, jego dłoniom dręczącym jej

piersi, ustom Tryphona błądzącym po jej szyi i ramionach prowadzić się bliżej

orgazmu.

Jej ciężkie powieki opadły. Świat rozpływał się i wszystko co odczuwała, to

dźwięk skóry uderzającej o skórę, delikatny odgłos ssania, gdy jej cipka

pochłaniała jego fallusa, zapach seksu i mężczyzn i jęki ich przyjemności.

Ogromna, pilna potrzeba wiła się pod skórą jej kończyn, pociągając każdy

mięsień w ciasne węzły.

Bliżej. Tak! O, tak!

Pieprzyła go jeszcze mocniej, brykając w górę i w dół. Nogi paliły od

potrzeby, otrzymywała ją, ale nie zwolniła, nie mogła zwolnić.

Bale, sadystyczna, wspaniała bestia, szczypał jej sutki, aż piszczała.

Tryphon podgryzał jej ramię, pokrywając je gęsią skórką.

57

Dreszcze przechodziły

w górę i w dół jej kręgosłupa, dopóki nie był napięty jak cięciwa łuku.

- Nasz mały, ognisty chochlik. - Tryphon mruczał w jej skórę – dziś

57 O gęsiej skórce mówiąc.... ja swojej to chyba przez tydzień się nie pozbędę.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

pozwolimy ci zabawić się na twój sposób, ale następnym razem, będziesz robić

rzeczy, których ja chcę.

- To ty tak myślisz. - warknęła. Ohhh była na szczycie orgazmu. Tak blisko.

Mrowienie budowane w jej piersiach zaczęło się rozprzestrzeniać.

- Moja łechtaczka. Muszę dotknąć mojej łechtaczki.

- Tak, dziecinko. Dotykaj się. - powiedział Bale.

Popchnęła pierś Balea lekko, by oparł się nieco i zanurzyła dłoń między ich

ciała. Wsunęła palce między swoje fałdki, znajdując twardą perełkę. Pierwszy

dotyk sprawił, że szarpnęła się na Baleu. Drugi, wprawił ją w dreszcze. A trzeci

doprowadził do jęku.

Drżenie narastało, nasilało się. Wspaniałe kolory wybuchły pod jej

zamkniętymi powiekami. A potem znalazła się tam, na szczycie, gotowa do

przekroczenia krawędzi, gotowa dać się ponieść na fali przyjemności.

Ale silne ręce, chwyciły ją pod pachy i ściągnęły ją z Balea na moment przed

tym, gdy rozkwitł jej orgazm

58

.

- Co do cholery! - jej oczy otworzyły się. Jej wzrok skupił się na

zaczerwienionej twarzy Balea. Początkowo była oszołomiona, zbyt wstrząśnięta, by

zarejestrować co się stało. Wtedy jej mózg pojął. Odwróciła się, rzucając winnemu

najgroźniejsze spojrzenie jakie mogła wykonać w tym stanie.

- Tryphon ty....

Złapał jej twarz w dłonie i pocałował ją.

59

Jego język wtargnął do jej ust bez

zaproszenia.

60

Gładził jej język. Tłumiąc ją, wypełniając jej usta słodkim smakiem.

Kiedy poczuła, że mięknie, poddaje się, on wyciągnął rękę i odepchnął ją.

61

opadła na Balea, a potem wściekła, zwinęła dłoń w pięść i zamachnęła się na

niego. On schylił się oczywiście, widząc cios nadchodzący z kilometra. Miała takie

babskie uderzenie, że było to upokarzające.

Ty!.... W co ty pogrywasz?

- Już ci mówiłem.

58 Tryphon ma chyba jakieś samobójcze zapędy... przecież za takie coś można zamordować....
59 Taa.... to podobno jeden z lepszych sposobów zatykania kobietom ust, gdy za dużo mówią....przynajmniej tak

twierdzą faceci...

60 Do takich rzeczy to zaproszenie na pewno potrzebne... i to najlepiej na piśmie... wysłane za pomocą poczty polskiej
61 Ja go kurwa nie pojmuję... o co mu chodzi.... najpierw ją odciąga od Balea i całuje jak narwaniec a potem odpycha...

faceci...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Tak, i powiedziałeś, że tym razem dasz mi się zabawić na mój sposób.

Dlaczego więc mnie powstrzymałeś?

Tryphon wzruszył ramionami.

- Ponieważ Bale nia ma gumy. A ty nie powiedziałaś nam, czy się

zabezpieczyłaś. I nie chcę, żebyś potem czegoś żałowała

62

.

Kurwa. Jej wnętrzności opadły do palców jej stóp.

- Cholera, jestem na pigułkach. Ale i tak zawsze nalegam, żeby faceci

zakładali gumki. Za każdym razem. - przeczesała palcami przez włosy i szarpnęła

je. - Gdzie ja mam głowę?

- W porządku. Zatrzymałem cię, zanim było za późno. Po prostu wyciągnij z

tego wnioski.

Tryphon wysunął się z łóżka i sięgnął do górnej szuflady w komodzie.

Słuchała szeleszczenia małych opakowań, gdy wymieniła winne spojrzenia z

Balem.

- Gwarantuję, że nie jestem niczym zainfekowany, obciążony też nie. Badam

się regularnie... aż do dziś... Tryphon i ja nigdy nie pieprzymy się z nikim bez

zabezpieczenia. - Bale wziął jej ręce w dłonie i pocałował każdą z nich. Drżenie

które wywołało złość, ponownie rozkwitało w jej piersi.

Tryphon pochylił się nad nią, położył dłoń na jej ramieniu. Klęczał, jego

drąg był otoczony lateksem

63

- Pieprz mnie, mój rudowłosy ognisty chochliku.

- Ale Bale.

Bale kiwnął zachęcająco.

- Nie, śmiało.

Przytakując, położyła ręce na jego ramionach i jednocześnie patrząc mu w oczy,

okrakiem siadła na jego udach i opuściła się na jego kutasa. Miliony różnych

emocji błyszczało w jego oczach, gdy się na niego opuszczała. Byli tam, w

głębokiej ciemności, mieszając się ze sobą, jak wzburzone morze, a ona

zastanawiała się przez moment kim Tryphon Zade naprawdę jest. I jakie

tajemnice ukrywa.

62 Yhym... akurat w too uwierzę...a może jednak...
63 Ładniej by brzmiało... ma lateksowe ubranko.... :P

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Otrząsając się z niebezpiecznych myśli, zamknęła oczy i skupiła się na

pieprzeniu go, zagarnianiu przyjemności, pozwalając jego ciału służyć jej.

Taki seks powinien być, tak należało to robić. Seks był wielkim i zdrowym

sposobem na uwolnienie od stresu, taka gra dla dorosłych. By nie być tak

wrażliwym jak wcześniej.

Obłęd.

Odrzucając głowę, koncentrowała się na odczuciach pieprzenia go.

Wspaniałej pełni w jej cipce. Podniecającego uczucia tarcia grubego kutasa

Tryphona, wsuwającego się i wysuwającego z jej ciasnego wnętrza. Ciepło

napełniało jej ciało i dźwięki seksu, lekkie pomruki, westchnienia i jęki.

Kierując się odpowiedziami Tryphona, jękami szeptami i przekleństwami,

ujeżdżała go mocno, całą sobą przesuwając ich w stronę orgazmu, ostrego,

gorącego. Opuszczała się na niego, ciesząc się wyraźnym uczuciem jego włosków

zadzierających jej fałdki i łechtaczkę. Jego kutas pocierał ścianki jej wnętrza i

więcej jedwabistego ciepła wypływało na jej rdzeń.

Sięgając zza jej pleców, Bale szczypał jej sutki. Ściskał i pociągał je na tyle

mocno, by wywołać ból. Wygięła plecy w łuk, wysuwając piersi do przodu,

przyjmując ostre pieszczoty i milczeniem prosząc o więcej.

To było po prostu dekadenckie. Dlaczego nigdy nie pomyślała, żeby pieprzyć

się z dwoma facetami jednej nocy, to była tajemnica. Miała kilka nocy godnych

zapamiętania, ale bladły w porównaniu z tym.

Mocniej. Głębiej. Cieplej.

Prawie tam, o tak!

- Pieprz mnie mocniej. - szepnął Tryphon.

Zamykając oczy, uderzała w górę i dół, pieprząc Tryphona tak mocno, jak to

tylko możliwe. Czuła jak jej orgazm buduje się, zbiera jak chmury burzowe. Kłębi

się w jej wnętrzu. Wychodzi. Coraz szybciej, bardziej.

Zaczepiła swoje palce, drapiąc zaokrąglona ramiona Tryphona.

- Tak! O tak!

Tryphon wsunął jej ręce pod pośladki, podnosząc ją i wyciszając jej ruchy.

Jego biodra, przejęły kontrolę, podnosiły się i opadały, wjeżdżając jego fallusem

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

głęboko i mocno.

Chciała więcej. Była cholernie blisko, ale nie mogła osiągnąć szczytu. Jej

łechtaczka. Sięgnęła w dół, opuszczając rękę po brzuchu, wzgórku. Jej palce

rozdzieliły wargi, szukając, zgłębiając, drażniąc.

Drgnęła i osunęła się do tyłu, opierając się górną częścią ciała na Baleu za

sobą. Była odchylona ku tyłowi, jej stopy płasko opierały się o łóżko, z nogami

zgiętymi w kolanach, delikatnie opierała się na Tryphonie i Baleu. Nieważkość,

zawroty głowy, drżenie, desperacja, była na skraju najpotężniejszego orgazmu w

jej życiu.

- O, tak. Dotykaj się, kochanie. To jest gorące. - powiedział Tryphon.

Brzmiał szorstko, bardziej jak zwierzęcy ryk niż ludzki głos. To zadrgało w jej ciele

jak ostre basy w głośnikach na koncercie rockowym.

Jej łechtaczka była teraz niesamowicie wrażliwa, każde otarcie było torturą.

Dobrą torturą. Zwilżyła palec swoim językiem i krążyła nim wokół małego

supełka. Z każdym okrążeniem jej orgazm wzrastał coraz bardziej.

Już prawie... tak, o takkkkk...

jej ciało ścisnęło się, aż stała się jednym ogromnym skurczem swojego

ciała,a potem popędziła na szczyt jak gwałtowna rzeka. Jej cipka zaciskała się na

jego kutasie, dojąc go, i ku jej szczęściu słyszała ryk Tryphona, gdy także znalazł

wyzwolenie. Razem, ich ciała poddały się spazmom i bębniły i pulsowały i trzęsły

się, aż cała erotyczna energia, która się w nich zbudowała, uleciała.

Tak, jak się tego spodziewała, to był największy orgazm w jej życiu. O, tak.

Była bardziej niż chętna, by zrobić to znowu, przy założeniu, że Tryphon

ostatecznie zrezygnuje z przejęcia całej kontroli.

Wciąż napięta i naprężona, zamrugała otwierając oczy i uśmiechając się do

jego zaczerwienionej twarzy, a potem odchyliła głowę, by całować śliską od potu

szyję Balea. Gdy pomagał jej usiąść, poczuła gorącą wodę u podstawy kręgosłupa.

Sięgnęła do tyłu, by ją wytrzeć.

Bale zatrzymał ją.

- Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać obserwując was.

64

64 Czy on zrobił to, co myślę, że zrobił???

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Hmmm, nie jest mi przykro, jeśli o to chodzi. - zjechała z kolan Tryphona i

odwróciła się przez ramię do czerwonej twarzy Balea. Jego kutas nadal był lekko

wyprostowany, z lśniącymi kropelkami spełnienia na czubeczku.

Jej spojrzenie opadło zatrzymując się na skrzących kropelkach, do ust

napłynęła jej ślina.

- To takie seksowne, że doszedłeś patrząc jak się pieprzę. - rozprostowała

mięśnie, uznając, że jutro będzie obolała.

Cholera, była senna. Która była godzina?

Powinna iść do domu. Musiała iść do domu.

Ona nigdy nie zostawała po seksie. Spanie z kimś całą noc, to było

wykluczone. Zbyt intymne. Zbyt niebezpieczne.

Zmuszając się do wyślizgnięcia spomiędzy Tryphona i Balea, podpełzła na

kolanach do krawędzi łóżka.

Tryphon złapał ją za rękę w chwili, gdy opuściła nogi za łóżko.

- Dokąd idziesz?

- Do domu. - szukała wzrokiem na podłodze swojego biustonosza. Majtki i

tak były rozdarte. Nie było sensu kłopotać się nimi. Gdzie się podziały jej

ubrania?

- Jest strasznie późno. Dlaczego nie zostaniesz na noc? - zaproszenie wyszło

od Balea, który leżał, oparty o zagłówek, patrząc gorąco, twardo i męsko tak, jak

zanim zaczęli się pieprzyć.

- Dzięki za propozycję, ale mam rzeczy w domu, którymi muszę się zająć.

- I tu jest kłopot. - powiedział Tryphon podnosząc się na łóżku. - Nie

możemy pozwolić ci wrócić do domu.

- Oczywiście, że możecie. - zmarszczyła się na niego, zastanawiając się

dlaczego wyskakuje z taką dziwną rzeczą, schyliła się, by podnieść z podłogi

zmiętą koszulę i spódnicę. Nic tak nie zawstydza, jak wracanie rano do domu,

mając na sobie pogniecione ubranie z rozmowy o pracę

65

.

Boże, co jej wścibscy sąsiedzi sobie o niej pomyślą

66

.

Chichot zbierał się w niej, ale przełknęła go.

65 Phi... i ona się tym przejmuje...
66 Pewnie to samo co o każdym innym... czym tu się przejmować... tak to jest jak się ma darmowy, żywy monitoring

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Była już na językach całego budynku, jak nie całego kompleksu. Jej

okazjonalnie skandaliczne życie, dawało starym kwokom ciekawsze tematy do

dyskusji niż ostatni odcinek Tańca z gwiazdami.

67

Tryphon złapał ją w łokciu i trzymał zbyt mocno.

- Nie, Raine. Nie możemy.

67 Norma w małych społecznościach, gdzie 70% kobiet to stare dewoty albo stare panny co to dawno nie miały

porządnego pieprzenia... a życie mają takie zajebiste, że oglądają żałosne seriale- tasiemce i znają każdą plotę, bo
żyją życiem innych, bo ich jest totalnie spieprzone, na własne życzenie

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 6

- Co do kurwy? - Raine próbowała wyszarpnąć rękę z uścisku Tryphona. Po

raz kolejny stawał się gwałtownym, władczym świrem. Wydawało się, że nie mógł

pozbyć się tej części na więcej niż kilka minut.

- Puść minie.

- Zrobię to, jeśli pozwolisz mi wyjaśnić.

- Nie ma nic do wyjaśniania. - szczerząc zęby, posłała mu pobieżne

spojrzenie. - Jeśli mnie nie puścisz, wniosę oskarżenie.

- Tego też ci nie pozwolimy.

Wściekła, odwróciła się patrząc na Balea. On był tym logicznym. On mówił

Tryphonowi Tyranowi, co jest słuszne. Znalazła go na łóżku, patrzącego sennie

przez cienką szparkę spod ciężkich powiek.

- Bale? Halo? Będziesz tutaj tak, po prosu leżał, gdy twój kumpel mnie

szarpie?

Wyraźnie myśląc, pociągnął się na łokciu.

Zdeterminowana bardziej, niż kiedykolwiek uwolnić się z uścisku Tryphona,

zacisnęła szczękę i wykręcała rękę, używając wolnej ręki, by podważyć jego palce.

- Uh, na co ty tam czekasz Bale? Na mrożący krew w żyłach krzyk?

W końcu usiadł, pociągnął się nogami na brzeg łóżka i wstał.

- Dziękuję – powiedziała Raine, w pełni spodziewając się, że delikatnie

uwolni jej rękę, z uścisku Tryphona i wyśle ją spokojnie w drogę.

Bale posłał Tryphonowi spojrzenie. Tryphon odwzajemnił spojrzenie. To

była interesująca wymiana spojrzeń, tak przez trzy sekundy. Potem Raine

zdecydowała, że ważniejsze dla niej jest odzyskać wszystkie swoje rzeczy.

Ogromny, niesamowity orgazmy, czy cokolwiek, to był ostatni raz kiedy

postawiła nogę w tym pokoju

68

. Ci dwaj mogli sobie znaleźć kolejną zabaweczkę

do następnego trójkąta. Ona z tym skończyła.

68 Nie ma co się cieszyć... mają duży dom.... na pewno znajdzie się sześć innych pomieszczeń...kuchnia, łazienka,

salon.....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Tryphon poluzował uścisk, ale tylko nieznacznie. Po tym jak Raine złapała

swoją torebkę i ostatnią część garderoby, Bale złapał ją z drugiej strony za łokieć i

poprowadzili ja w stronę korytarza.

Dobrze. Po prostu niech pozwolą jej stąd wyjść. Cokolwiek działo się z

Tryphonem, ona nie chciała być tego częścią. Mogłaby przysiąc, że z tym

człowiekiem działo się coś bardzo złego. Wyglądało na to, że pogłoski o nim, nie

były bezpodstawnymi plotkami.

Szła boso korytarzem, przyciskając do piersi swoje rzeczy, które zasłaniały

większość jej tułowia. Po zejściu ze schodów, skręcili za róg i przeszli koło kuchni.

Zobaczyła coś, co musiało być bocznym wyjściem, prawdopodobnie przylegającym

do garażu, gdzie zmieniali buty.

- Um, chłopaki, jestem naga. Nie mogę nigdzie iść w takim stanie.

Przynajmniej nie bez bycia aresztowaną. Nie mogli jej po prostu tak wyrzucić.

Nagiej. Mogliby przynajmniej pozwolić jej się najpierw ubrać.

I jeszcze pojawiło się pytanie, jak dostanie się do domu. Została tu

przywieziona jednym z tych ich głupich samochodów. Czy czeka na nią na

zewnątrz?

Nie chciała dzwonić do Liz i powiedzieć jej co się tu stało, ale jeśli oznaczało

to wydostanie się stąd, to do cholery zrobi to chętnie.

Seksowni. Bogaci. Świrnięci.

Całkowicie biały dom. Kto tak w ogóle mieszka w całkowicie białym domu?

Odwrócili się i zaczęli ją ciągnąć w kierunku innych drzwi, które były

zdecydowanie wewnętrzne. Dobrze. Zamierzali pozwolić jej pozbierać się nieco.

Drzwi otworzyły się, ukazując wąskie schody, prowadzące do piwnicy

69

.

Uh,oh. Nie było rozsądnego wyjaśnienia, dla którego miałaby zejść na dół.

Chyba, że...

O mój Boże, czy on może być mordercą?

Z sercem w gardle, Raine zesztywniała, upuściła rzeczy i wyciągnąwszy

ręce, chwyciła się ramy drzwi po obu jej stronach. Krzyczała tak głośno i mocno,

jak tylko mogła. Jej gardło paliło, od tak mocnego krzyku.

69 Hahaha... nie wierzę... zamkną ją w piwnicy... nie no zdecydowanie Raine ma najgorzej jak do tej pory...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Kiedy chwycili ją w pasie i za nogi, odrywając ją od podłogi, zaczęła się

rzucać, kopiąc nogami i wymachując ramionami. Nie martwiła się tym, czy

spadnie po tych schodach, dopóki ich ręce trzymały ją.

Co do cholery się dzieje? To było zbyt świrnięte, by w to uwierzyć.

- Przestańcie! - krzyknęła, walcząc ze wszystkich sił. - Cowyrobicie! -

przegrywała bitwę, miękła, stawała się bezwładna, zbyt łatwo pokonana przez

dwóch muskularnych facetów, niosących ją w dół schodami. Mimo tego, nie

przestała, nie mogła przestać. Jej ciało poddało się zimnej panice. Jej serce

pędziło tak szybko, że nie mogła policzyć jego uderzeń. A łzy niedowierzania i

szoku zamazywały jej widoczność.

Na dole, została zaniesiona w głąb domu. Ta piwnica, w niczym nie

przypominała góry. Została urządzona w ciemnych kolorach, a w rozsianych

pokojach, były dziwne i przerażające sprzęty do niewoli, krzesła i stoły i klatki i

duże drewniane krzyże

70

.

Była w poważnych tarapatach. Gwiazdy zamigotały jej przed oczami, kiedy

próbowała się zatrzymać, by nie zbliżać się do tego horroru. Chciała coś złapać,

cokolwiek, co powstrzymałoby ich do przechodzenia przez te pokoje. Ale za

każdym razem, kiedy jej palce dotykały jakiegoś mebla, była odciągana.

Szlochając, próbowała walczyć ostatkiem sił, które mogła zebrać. Wewnątrz

już zaczęła akceptować fakt, że przegrała bitwę. Ale na zewnątrz dalej trzymała się

walki, wijąc się, krzycząc i rzucając ramionami na każdy możliwy sposób.

Zatrzymali się przed dużą metalową klatką. Drzwi klatki otworzyły się i

została wepchnięta do środka. Drzwi zatrzasnęły się, zanim spróbowała się

wydostać ze środka

71

.

Bez tchu i skostniała, podpełzła na czworakach do najdalszego końca

klatki, usiadła na puszystej poduszce i objęła ramionami swoje drżące ciało.

Przeciągnęła dłońmi po oczach wycierając łzy.

- Jesteście świrnięci. Będziecie gnić w więzieniu do końca życia za to.

Bale przykucnął przed klatką, patrząc na nią jakby była żałosnym

70 Oszzz kurwa.... no to będzie ostro.... drewniane krzyże????
71 I nie dość, że w piwnicy to jeszcze ją w klatce zamknęli...nie no trzeba było od razu łańcuchem do kaloryfera

przypiąć...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

szczeniakiem w schronisku dla zwierząt.

Splunęła mu w twarz.

Nawet nie mrugnął.

- Przykro mi, że musieliśmy to zrobić w ten sposób.

- Pierdol się!

- Nie, naprawdę. Ale to dla twojego dobra, tak samo jak i dla naszego.

Zrozumiesz później.

Nawet nie próbowała odpowiedzieć na to głupie stwierdzenie. Jakie

rozsądne wyjaśnienie, mogą jej dać, by przekonać ją, że zamknięcie w piwnicy,

klatce jak psa, jest kurwa dla niej najlepsze?

*

Bale westchnął ciężko, kiedy zamknął drzwi piwnicy. Mógł teraz oddychać

nieco lżej, mieli Raine na dole, zamkniętą, więc nie mogła odejść, ale wciąż była

ogromna sprawa do załatwienia z Tryphonem.

W szczególności chciał wiedzieć, co to do cholery było, to wcześniej.

Raine nie była niczym poza tymczasowym dodatkiem do ich życia. Nie była

potencjalną partnerką gry - nie była zainteresowana niewolą, albo poddaniem –

dlaczego więc Tryphon nalegał na BDSM z nią? Nigdy wcześniej tego nie robił.

To było nieetyczne.

To było nie w porządku, względem Raine

72

I nie miało sensu. Żadnego.

Tryphon nie musiał dominować nad partnerem, by go wziąć. Przynajmniej,

nie wcześniej. Do diabła, pieprzyli cały czas, a ich życie nie obejmowało gry o

władzę. Perwersja, tak. Seksualne niewolnictwo, nie.

Tryphon zawsze wydawał się być zadowolony z ich życia seksualnego,

włącznie z przynależnością do ekskluzywnego klubu niewoli, a jego zabawa była

czysto nieseksualna. Nigdy nie pieprzył swoich partnerów zabawy, kobiet, czy

72 A zamykanie w piwnicy w klatce jest?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

mężczyzn. Jego kutas i tyłek były tylko Balea, z wyjątkiem więzi krwi. Żyli w ten

sposób przez długi czas. Dlaczego wydaje się , że nagle się to zmienia?

To nie mógł być głód. Wiązali się już krwią wcześniej. On nigdy nie działał w

ten sposób. Po pierwsze loch w piwnicy, a teraz niewolnictwo w więzach krwi. W

ich sypialni.

I dlaczego Tryphon nalegał na tą jebana klatkę? Dlaczego? Zawierali więzy

krwi setki razy i nigdy jeszcze nie zamknęli powiernika więzów w klatce

73

.

Bale nalał sobie kolejny kieliszek wina i dopiero wtedy skierował się na

górę. Słyszał wodę w łazience. Tryphon prawdopodobnie brał prysznic. To było w

porządku. Bale i tak potrzebował kilku minut, żeby poradzić sobie z emocjami. W

tej chwili, nie czuł się po prostu skołowany, czuł się także lekko zagrożony.

Zazdrosny

74

.

Do diabła.

Wypił całą zawartość kieliszka, nim dotarł na szczyt schodów. Wtedy jego

wnętrzności zacisnęły się z węzeł, jak zawsze, kiedy między nimi jest coś nie tak.

Bale usiadł na łóżku, czekając aż Tryphon wyjdzie z łazienki.

Nie musiał długo czekać, co było dobre i złe zarazem. Dobre, bo chciał mieć

tą rozmowę już za sobą. Nic na świecie nie było w porządku, jeśli sprawy w domu

były napięte.

Źle, bo nie był w stanie uporządkować swoich wirujących myśli i wymyślić,

w jaki dokładnie sposób poruszyć temat.

Ogólnie rzecz biorąc bardzo łatwo rozmawiało się z Tryphonem, co było

jedną z cech, które Bale w nim podziwiał. Ale miał wrażenie, że to ten raz, kiedy

Tryphon może zareagować różnie.

- Hej. - Tryphon posłał Baleowi promienny uśmiech, kiedy wyszedł nago z

łazienki z ręcznikiem przerzuconym przez jedno ramię. Jego ciemne fale były

wilgotne od wody. Krople spadały z zawiniętych końców i opadały na szerokie

ramiona, klatkę piersiową i plecy.

- Hej – Bale nie uśmiechnął się, mimo że piękno ciała Tryphona nie było dla

niego niezauważalne. Nie było dnia, żeby nie poświęcił chwili na dziękowaniu

73 Zawsze musi być ten pierwszy raz, no nie?
74 I po co??? i tak się w niej zakochasz...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Bogu, że ma Tryphona. Nikt, nie znał Tryphona, tak jak on, nikt nie zdawał sobie

sprawy jak piękne ma wnętrze

75

. Tryphon trzymał się dość blisko ludzie, dość

blisko prasy, która kreowała go na sadystycznego playboya.

Tryphon od razu podłapał mroczny nastrój Balea.

- Co się stało? - marszcząc brwi, Tryphon usiadł obok niego na łóżku. Ostry

zapach mydła i szamponu wypełnił nos Balea.

- Muszę wiedzieć, co się z tobą dzieje.

Tryphon zmrużył oczy spoglądając na niego.

- Nie wiem co masz na myśli.

- Tak, tak myślałem, że to powiesz. - czuł się niekomfortowo, serce waliło

mu w piersi, Bale wpatrywał się w dół, na kołdrę. Ciemnoczekoladowy brąz,

niebieski, kość słoniowa. Kolory były bogate i męskie i mieszały ze sobą wiele

wspomnień. Cały ten pokój to robił.

- Po pierwsze, co z klatką? Nie lubię jej, ale szanuję cię na tyle, żeby nie

powiedzieć czegoś ze względu na Raine.

- Słuchaj, wiem, co ona powiedziała, i wierzę, że ona myśli, że nie jest

uległa. Ale jest. A klatka pomoże jej to dostrzec

76

.

- Nie jestem o tym przekonany. Myślę, że po prostu nam to utrudniasz.

Musimy ja zatrzymać. Ze względu na wszystko. Jak teraz zdołamy ją przekonać?

Czy może zamierzasz trzymać ją w klatce przez cały tydzień? - Bale westchnął.

Jego serce było ciężkie. Jego ręce i nogi też. Jego umysł osłabiony. - Ty i ta

sprawa ze zniewalaniem, nie ułatwia nam wszystkim tego. Dlaczego tak bardzo

naciskach na zniewolenie? Ona nie jest stałą częścią naszego życia. Nie przyjdzie

do ciebie i nie poprosi, żebyś ją przeszkolił. Jest coś dziwnego, w sposobie w jaki

działasz, kiedy jesteś blisko niej. Było tak od samego początku. Chcę wiedzieć co

myślisz.

Napięta, niezręczna cisza wypełniła pokój.

Z sercem podchodzącym do gardła, Bale czekał na odpowiedź Tryphona,

spodziewając się, że to będzie tak samo skomplikowane, jak zachowanie

Tryphona.

75 Jak na razie, to to jego wnętrze jest iście zajebiste.......
76 Równie dobrze mogłeś jej kij w dupę włożyć i zapytać czy teraz to widzi....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Nie wiem.

Cholera.

Tryphon przechylił głowę, spoglądając na Balea.

- W pewnym momencie, tej nocy, czułem się, jakbym stał obok i patrzył.

Chciałem krzyczeć „Co ty do cholery robisz?” widziałem, że byłem dupkiem, ale

nie mogłem się powstrzymać. To było jakby ktoś, albo coś mnie kontrolowało. -

potrząsnął głową – cholernie dobrze zrobiłem, nie zatrudniając jej.

- Myślisz, że mógłbyś wytrzymać przez tydzień bez pieprzenia jej podczas

wiązania?

Oczy Tryphona pociemniały. Zacisnął palce na włosach i przeczesał je,

wysyłając w powietrze srebrne kropelki.

- Cholera, mam nadzieję. To znaczy, ja nie chcę jej skrzywdzić. Znasz mnie.

- Tak, wiem. Ale to dlatego, tak bardzo mnie to niepokoi. Tryphon, ty

byłeś...jak zupełnie inny człowiek, jak ktoś obcy.

Oczy Tryphona mówiły wszystko, czego on nie powiedział. To, że był

rozproszony, zdezorientowany. Pokręcił głową.

- Gdyby to nie było absolutnie koniczne, dla Raine żeby została tutaj,

odesłał bym ją już do domu. W tej chwili.

- Zrobiłbyś to? - odparował Bale.

- Oczywiście. Widzę, że coś mi zrobiła, w jakiś sposób. Coś okropnego.

- Ale znowu zastanawiam się, czy będziesz miał siłę odejść. To prawie tak,

jakbyś był.... uzależniony od niej. Jakby była narkotykiem, i dostała się do

twojego systemu i zmieniła cię, zaślepiała cię. Potem, po wszystkim jesteś

przepełniony żalem, ale tylko do czasu, gdy będziesz miał ochotę na więcej.

Ukrywając emocje, Tryphon potrząsnął głową.

- Jest zbyt wcześnie, żeby nazywać to uzależnieniem. Spędziliśmy dopiero

razem jeden dzień.

- Rozmawiałeś z nią w sprawie pracy i całkowicie przekroczyłeś granicę.

Nigdy tego nie robiłeś.

Tryphon wzruszył ramionami.

- Tak, cóż, tak jak powiedziałem, chciałem być względem niej uczciwy, bo

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

widziałem, że była zdesperowana. Nie chciałem, żeby myślała, że nie ma

odpowiednich kwalifikacji do pracy.

- Już o tym rozmawialiśmy, nie wracajmy do tego....

Tryphon wyrzucił ręce w powietrze.

- Więc co chcesz zrobić? O co ci chodzi? - ściągnął ręcznik z ramienia. -

Jesteśmy w środku pieprzonych więzów krwi. Odeślij ją teraz a będzie cierpieć.

Nie mówiąc już o nas. - trzymając ręcznik, opuścił głowę, chowając w nim twarz.

Bale położył rękę na ramieniu Tryphona i trzymał ją tak do czasu, aż

znalazł odpowiednie słowa.

- Chodzi mi o to, że musisz uważać Tryph. Obserwować co się dzieje i nie

przekraczać linii, żebyś nikogo nie skrzywdził.

Po długiej chwili, Tryphon podniósł głowę i przypatrywał się mu przez kilka

sekund.

- Zastanawiasz się, czy nie potrzebuję więcej, niż to co mamy, prawda

77

?

Czy już mi nie wystarczasz?

Bale szarpnął rękę.

Słysząc, jak mężczyzna, którego kocha wypowiada te słowa, były jak cios w

brzuch. Tryphon wypowiedział je tak łatwo, zbyt łatwo, nawet się nie zająkując.

Cholera, co jeśli tak łatwo było mu to powiedzieć, bo była to prawda?

- Może. - przyznał Bale.

Tryphon potrząsnął głową

78

, zatrzymał spojrzenie na Baleu, jego głos był

czysty i pełen przekonania.

- Nie ma mowy. Jesteś dla mnie wszystkim. - potem wzrok Tryphona opadł

na podłogę. - To... cokolwiek to jest....nic między nami nie zmieni. Myślę, że mam

niewielkie trudności z drugą strona mnie.

- O to właśnie mi chodzi. - Bale pochylił głowę, znajdując się w zasięgu

wzroku Tryphona. - Może nie wystarcza ci już gra w dominację w klubie niewoli,

ze swoimi partnerami? Kiedyś wystarczało, przez długi czas. Ale urządziłeś na

dole loch parę miesięcy temu.... Może pragniesz tego cały czas, związku

zbudowanego na dominacji i uległości. Oboje wiemy, kiedy cierpimy z głodu,

77 Bingo tyranusie tryphonusie
78 Co on tak cały czas potrząsa tą głową.... jeszcze się wstrząśnienia mózgu nabawi...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

wychodzą na wierzch nasze słabości.

- Nie wiem.

- Zastanawiałem się, czy tak właśnie czujesz, ale mogłeś to ukryć. Teraz nie

możesz. Głód zbyt to utrudnia.

Tryphon nie odpowiedział.

Bale wciągnął głęboko powietrze, co sprawiło, że w głowie mu zawirowało.

Zebrał się w sobie, bo to co miał powiedzieć, nawet słyszenie tego, będzie bolało.

Ale musiał to powiedzieć. Wiedzieć, co Tryphon myśli. Bo jeśli ta sprawa się nie

wyjaśni, będzie jak w piekle.

- Myślę, że w chwili, kiedy spotkałeś Raine, chciałeś jej. Jako swojej

niewolnicy. Swojej powierniczki krwi. Swojej żony.

Cholera, to bolało.

Ale to, co bolało jeszcze bardziej, to to, że Tryphon nie zaprzeczył, po prostu

wstał i patrząc zdezorientowany, chodził po pokoju.

**

Tryphon chciał w coś uderzyć. Albo czymś rzucić. Albo coś potłuc

79

. Jego

ciało zwijało się mocno, krew pompowała gorąco i wściekłość przez jego żyły.

Co on do cholery robił? Dlaczego było tak, że mógł patrzeć na Balea,

widząc ból w jego oczach, a jego myśli nadal kierowały się do rudej zamkniętej w

piwnicy.

Bale miał rację. Była jak nałóg.

Dlaczego ona? Dlaczego teraz? Po prostu... dlaczego?

Tryphon nie chciał powiedzieć Baleowi, co naprawdę czuł, nie mógł zmusić

się do wypowiedzenia tych słów, wiedząc jak niszczycielskie będą. Do diabła, jeśli

sprawy się odwrócą.... co do cholery zrobi. Nie miał pojęcia. Ponieważ Bale zawsze

był jego skałą.

To nie było uczcie, że chciał więcej. Nienawidził właśnie teraz, samolubnego

79 Ktoś tu wpadł w kobiecą histerię????

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

dupka, którym się stawał.

Raz w tygodniu zabawiał się z uległymi niewolnikami, którzy z góry znali

wynik jego posunięć, jak słodka Jules, albo Amber, dziwka bólu, która uwielbiała

baty, to powinno wystarczyć. Dlaczego już nie wystarczało?

I dlaczego czuł się taki zmuszony, by pokazać to jej, choć zaprzecza swojej

naturze, by zaakceptowała uległość jaką w niej widział. By zaakceptowała prawdę,

wydrapując sobie drogę, przez narastające warstwy odmowy.

Był już w tym na tyle długo, żeby wiedzieć, że ludzie podchodzą do zabawy

we władzę, we własnym tempie.

I tylko wtedy, kiedy są gotowi, by zaakceptować prawdę, zaczynają szukać

odpowiedzi. Domin lub Domina nie mogli zniewolić nawet najbardziej do tego

podatnych, jeśli nie byli na to gotowi

80

.

Raine nie była gotowa.

Jeszcze raz, Rainie nie była gotowa.

Zostawiając to całe mentalne gówno, Tryphon ubrał się, zastanawiając się,

czy będzie miał teraz głowę do pracy. Było już późno, po północy, ale to oznaczało,

że w budynku będzie cicho. Zajmie się sprawami, których nie dokończył

wcześniej, jak czyszczeniem stron internetowych z ofert na sprzedaż nowego

projektu, poradzi sobie z kilkoma sprawami z kolejnego dnia i pójdzie do domu.

To był dobry plan.

Niestety, w całkowitej ciszy swojego biura, słyszał głosy

81

w swojej głowie,

zbyt cholernie rozpraszające.

***

Było ciemno. Było cicho. To było ponad wyobrażeniami. I wszystko, co

miała dla rozproszenia, to były jej myśli.

A te były tak ciemne jak pomieszczenie.

Szaleństwo, to była sytuacja, taka jak ta która zmusiła ją, by tak silnie przejęła

80 Dominacja odbywa się przy ustalonych wcześniej zasadach postępowania i za zgodą obu partnerów, co do samego

przebiegu, narzędzi i kar jakie są stosowane. Ponadto każda ze stron może się w każdej chwili wycofać (zazwyczaj
jest ustalone słowo-hasło)

81 Tak, jak mówiła Raine, czas na wizytę u specjalisty :P

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

kontrolę nad swoim życiem. We wszystkich jego aspektach i we wszystkich

relacjach. To nie była tylko kwestia tego, że chciała, by ludzie robili to co powie.

Nie, jej powody, wchodziły dużo głębiej.

Właśnie teraz, kiedy serce jej waliło pod jej mostkiem i jej krew zamieniała

się w lód z przerażenia. Cokolwiek będzie się z nią działo, będzie to zależało od

tych dwóch mężczyzn. Nie od niej.

O Boże.

Czy będą ją tu trzymać nie wiadomo jak długo, jak zwierzę w klatce? Czy

będą dyktować każde jej działanie?

Czuła się źle. W głowie jej się kręciło. Łzy zamazywały wzrok.

Jak bardzo pragnęła wyrwać się z tej pieprzonej klatki i uciec z tego domu,

tak szybko, jak tylko zdołałyby ponieść ją jej nogi.

Krzyczała znowu. Jej głos był ochrypły od krzyku, ale jej to nie obchodziło.

Jej gardło było jak przelane płynem udrażniającym rury. Mimo tego, krzyczała tak

głośno, jak tylko mogła. Kopała w pręty klatki. Trzęsła nimi, dopóki jej ręce były

jak rozgotowany makaron.

Więcej krzyków. Więcej kopniaków. Powtarzała to cały czas, gdy tylko

czarne myśli przepływały przez jej umysł, jak nocny koszmar. Aż w końcu, kto wie

ile godzin później, zwinięta w kulkę, wyczerpana i oddała się snu.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 7

W piwnicy nie było okien. Raine obudziła się, nie wiedząc która jest

godzina, czy był ranek, południe, czy wieczór. W jej psiej klatce, stała taca z

jedzeniem. Kanapka, cola i trochę przekąsek. I szpitalny basen, dla jej użytku.

Jakie to upokarzające.

Oczywiście, jej porywacze zapewnili jej wszystkie podstawowe potrzeby.

Poduszka w rogu była dużo bardziej wygodna, niż mogłaby nawet pomyśleć. I

miała koce. Jedzenie. I picie.

Ale to nadal nie czyniło, że łatwiej było jej zaakceptować fakt, że została

zamknięta w klatce. Co sprawiało, że zastanawiała się jak często ta dwójka robiła

takie rzeczy. I co doprowadzało ją do jeszcze bardziej kłopotliwego pytania –

dlaczego?

Wystraszona, opadła nad basenem i w pierwszej kolejności zadbała o

najbardziej palące potrzeby. Potem przesunęła basen pod dolną szczeliną klatki,

na tyle daleko, żeby nie rozlać go wewnątrz, lecz na tyle blisko, żeby w razie

potrzeby mogła ponownie z niego skorzystać.

Potem zmusiła się do jedzenia. Kanapka była smaczna, ale jadła szybko,

odmawiając sobie luksusu z cieszenia się nią. Nie chciała pozwolić sobie docenić

tego, co te dupki zrobili dla niej. Nie po tym, jak zamknęli ją w klatce. Nie ma

mowy. Była zbyt wkurzona, że do tego doszło.

Po tym jak zjadła ostatni kawałek jedzenia i wypiła puszkę coli, usiadła na

poduszkę, owinęła się kocem w kokon i w uspokajającym cieple studiowała

otoczenie staranniej, niż miała okazję zeszłej nocy.

Tylko kilka przyciemnianych lamp rozświetlało pomieszczenie. Chorowicie

niebieska poświata pozostawiała większość lochu w ciężkich, przerażających

ciemnościach. Kiedy znudziła się wpatrywaniem w ciemność

82

, rozciągnęła nogi w

szerokie V i rozciągnęła wszystkie możliwe mięśnie na jej ciele. Wyginała najpierw

82 U mnie by to było góra po 3 minutach...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

jedną stronę, potem drugą.

Mięśnie ją bolały. Jej szyja nadal była lekko obolała. I było to nieco surowe

uczucie dzień-po, pomiędzy jej nogami.

Co by zrobiła za prysznic, właśnie teraz!

Gdy pracowała nad rozruszaniem szyi, drzwi na szczycie schodów,

otworzyły się ze zgrzytem. Przeskoczyła na przód klatki, gotowa na wszystko, co

mogło umożliwić jej ucieczkę.

Włącznik światła pstryknął i rażące światło skąpało zawartość pokoju w

oślepiającej jasności. Zamrugała, mrużąc oczy, by dostosować się do zmiany,

patrzyła przez loch, wyczekując, kto nadchodzi. Miała nadzieję, że Bale. Sam. Bez

Tryphona, miała po prostu nadzieję, że będzie miała szansę z nim porozmawiać, a

on pozwoli jej odejść.

- Halo, Raine.

Bale, oh, Bogu dzięki.

Przybrała jestem-cierpiąca wyraz twarzy i pociągała nosem, mając nadzieje,

że Bale ma chociaż sumienie.

- Och, dziecinko. - mruczał, gdy otwierał jej klatkę. Otworzył drzwi i

pociągnął ja w swoje ramiona.

Tak naprawdę, nie musiała udawać, kiedy była przyciśnięta jego

ramionami, przesycona wilgocią, trzęsąca się od gorących łez złości. Głaskał jej

włosy i plecy.

- Przykro mi, przepraszam. Jesteś ranna? Co się stało

83

?

- Wystraszona – wydyszała pomiędzy pociągnięciami nosem. - Skołowana.

Przytuliła się do niego, pozwalając mu wspierać ją, kiedy prowadził ją do

pobliskiego krzesła. Ukradkiem, analizowała kolejny ruch.

Nie widziała zamka w drzwiach na końcu schodów. Ale Bale był duży i

silny. Jeśli zaczęłaby z nim walczyć, przegrałaby. Jedyną jej nadzieją, było

zaskoczenie go.

To było szaleństwo. Minęło sporo czasu od kiedy biegała, od szkoły średniej,

ale była wtedy niezłą sprinterką. Szybkość była jej jedyną zaletą.

83 Zamknęliście ją w klatce idioto... to się stało...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Wiem, wiem. - usiadł i pociągnął ją na swoje kolana. - Mamy dobry powód

dla którego zamknęliśmy cię w tej klatce. Ale ciężko to wytłumaczyć.

- Nie rozumiem. - nie było żadnego wyjaśnienie, które by kupiła. Ale w tym

momencie podejście wywołania poczucia winy działało. Przynajmniej jej strażnik

był na dole, a ona była poza klatką. Dwa kroki w dobrym kierunku.

- Mam dobre wieści – schował jej głowę w zgięciu jego szyi i objął ją w pasie

ramionami. Szaleństwem było to, że choć jego uchwyt mógł okazać się zbyt silny,

by go przełamała, sposób w jaki ją trzymał sprawiał, że czuła się dobrze.

Bezpieczna. Chroniona. Pielęgnowana. Część niej cieszyła się tymi dziwnymi,

nieznanymi emocjami, część krzyczała z przerażenia.

Ta bezpieczna część, to była iluzja, upominała się. Niebezpieczna część, to

było to. Dlatego, że czynił ją wrażliwą, sprawiał, że myślała, że może poczuć coś

do tego mężczyzny, coś więcej, niż to co było.

Jesteś więźniem. I nawet jeśli byś nie była, seks to tylko seks.

- Znalazłem ci wspaniałą pracę, jeśli cię to interesuje. - umieścił jej brodę

pomiędzy swoim kciukiem i palcem wskazującym, odchylił jej głowę.

Pracę. Znalazł jej pracę. Jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej,

spotkała jego wzrok na pełną napięcia sekundę.

Praca! O, dzięki Bogu! Jeśli będą płacić podobnie do jej poprzedniej pensji i

nie będzie to żadna forma nielegalnej działalności, ani prostytucja, to weźmie tę

pracę.

- Słyszałaś o Omni Enterprises? - zapytał.

- Nie.

- Produkują wysokiej jakości damską odzież.

Damska odzież! Jak fajnie!

84

- Właściciel firmy jest moim przyjacielem. Poszukuje akurat osobistego

asystenta. Opowiedział mi o pracy, zarobkach i godzinach i myślę, że będziesz

bardzo zadowolona. Nie wspominając o tym, że nie jest takim dupkiem w pracy,

jakim Tryphon potrafi być. Jestem przekonany, że polubisz pracę u niego, więc...-

uśmiechnął się jego oczy błyszczały z przyjemności - umówiłem cię na spotkanie

84 Albo mi się wydaje, alebo Raine lekko w tej klatce zidiociała...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

z nim pod koniec przyszłego tygodnia.

- Wow... ja... dziękuję. - cholera, wyszedł i zrobił coś dobrego, coś tak

kurewsko miłego, że nie mogła się już na niego tak wściekać. Co nie zmieniało

faktu, że zamknął ja w klatce.

Ale prawie zmieniło...

I kobiece ubrania a nie tłusty zakład produkcyjny.

Nie...

będę osobista asystentką szefa firmy. Wynagrodzenie na pewno będzie

dobre. Dodatki?

To brzmi naprawdę dobrze.

- O, i zapomniałem dodać, że mój przyjaciel jest właścicielem kilku zespołów

domów jednorodzinnych w okolicy, więc jeśli będziesz chciała, będziesz mogła

mieszkać w jednym z nich, bez płacenia czynszu. Będziesz musiała płacić tylko za

media.

Kurwa, domek jednorodzinny? Bez czynszu. Porozmawiajmy o

świadczeniach dodatkowych. Niemal się wykupił się za rzecz z klatką.

- Plus będziesz miała samochód służbowy i dostęp do firmowego

odrzutowca.

O kurna!

Przeciągnęła dłońmi pod oczami i otarła resztki wilgoci po łzach.

- To brzmi zbyt dobrze, żeby było prawdziwe. Jaki jest haczyk? Czy on

wymienia osobistych asystentów jak papier toaletowy?

- Wcale nie. Jego poprzedni asystentka był z nim przez trzydzieści lat. Teraz

jest na emeryturze, mieszka w Palm Beach.

- Będzie oczekiwał, że będę z nim sypiać?

- Nie, jest żonaty. A kiedy mówię, że tak jest, to naprawdę jest żonaty. Nie

oszukuje żony.

- Jest ekscentryczny? Dziwny? Szalony? O co chodzi?

- Nie. Po prostu ceni sobie prywatność i jest nieuchwytny, a przeciętny

człowiek nie słyszy o nim wiele i niewiele wie, bo on sobie tak życzy. Wszyscy jego

pracownicy, pochodzą z osobistych rekomendacji. Rzadko kogokolwiek zwalnia.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Ludzie się nie zwalniają. Odchodzą na emerytury, lud awansują. Posiada biuro w

Nowym Jorku i w L.A. I podróżuje tam i z powrotem bardzo często. Jeśli już,

jedynym haczykiem jest, że będziesz musiała czasem z nim latać.

Nowy Jork? Los Angeles? Za czyjąś kasę? Wow.

- Wygląda to na niesamowitą okazję. - nieporozumienie roku.

Uśmiechnął się.

- Miałem nadzieję, że to powiesz.- złapał jej policzki w swoje dłonie i zamiótł

ustami po jej wargach w miękkim, słodkim pocałunku. Upojona mieszanymi

uczuciami zamknęła oczy i po prostu pozwolił by to się działo. - Teraz, jest jeszcze

coś, o czym chcę z tobą porozmawiać. To dotyczy tego, o co pytałaś wcześniej –

dlaczego zamknęliśmy cię w klatce. - w jego głosie pojawiła się ostrość, która

mówiła jej, że prawdopodobnie nie spodoba jej się to, co zaraz usłyszy.

- Oh? - nadchodzi haczyk. Przypuszczała, że niektórzy ludzie mogli myśleć,

że taka wspaniała praca, jaką jej proponował, warta jest przysługi w zamian, albo

i dwóch.

- Pytam się, czy zostaniesz ze mną i z Tryphonem, do czasu aż pójdziesz na

spotkanie?

- Zostać cały tydzień? Dlaczego? - znowu słyszała syreny ostrzegawcze.

Odepchnęła się od niego i otoczyła swoje ciało ramionami.

- Bo po prostu chcemy spędzić ten czas z tobą.

- Dla seksu. - stwierdziła, próbując zrozumieć. - Zamknęliście mnie, żeby

móc mnie zatrzymać przez tydzień? Żaby spędzić ze mną czas? Czy żeby się ze

mną pieprzyć? - mimo jej zmieszania, jej ciało stwierdzało, że tydzień seksu z

Tryphonem i Balem był do przyjęcia, nawet jeśli nadal nie mogła zrozumieć, tak

ekstremalnych metod, żeby ją zatrzymać. Reszta jej, nie była w stu procentach

pewna, czy przebywanie z nimi choćby przez pięć minut, było mądre.

W pewnym sensie prostytuowałaby się. Seks za świetną pracę. Dobry seks

za świetną pracę

85

.

Huh. Naprawdę, gdyby mogła spojrzeć na to w ten sposób, kto by sobie z

tym poradził lepiej niż ona? Ledwie prostytucja, kiedy myślała o tym w ten

85 Tylko dobry??? daj spokój... sama mówiłaś, że to był orgazm twojego życia...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

sposób.

Wzruszył ramionami.

- Może seks. Może. Ale też więcej.

Niestabilna, oparła się o najbliższy mebel.

- Co to znaczy więcej? Chcę, żebyś był ze mną szczery. Nie ma w tym sensu.

Odkładając racjonalność na bok, miała swoje pomysły na cała ta sprawę. Lubiła

seks. Bardzo. Ale nigdy nie pozwalała swoim partnerom traktować się w sposób,

jaki robili to ci dwaj. I nigdy nie dzieliła z nikim intymnych emocji. Nigdy.

Miała kilku kumpli, do których wpadała, kiedy potrzebowała złagodzić

napięcie. Wiedzieli czego chciała i byli zadowoleni, że mogą jej służyć. Lubiła ich.

Byli przyjaciółmi, ale z różnych powodów, dla niej nie mogli być niczym więcej niż

przyjaciółmi i seks znajomymi.

Ci faceci nie byli tacy jak oni. Kiedy nie wkurzali jej, zamykając w klatce,

sprawiali, że czuła różne rzeczy. Rzeczy, które ją przerażały.

- Chcemy – ja chciałbym – spędzić z toba trochę czasu. Poznać cię.

Porozmawiać, może gdzieś wyjść. Planowałem kilka niespodzianek...

To brzmiało jak gadanie chłopaka. Co to mówi o jego związku z Tryphonem?

Skołowana potrząsnęła głową.

- Nie wiem, Bale. To znaczy, nie chcę zabrzmieć niewdzięcznie, bo nie mogę

nawet ci powiedzieć, jak bardzo wdzięczna jestem ci za pomoc w znalezieniu

pracy. Prawdopodobnie jestem ci za to cos winna. Ale szczerze mówiąc jest w tej

sytuacji wiele spraw, które mi przeszkadzają. Tryphon i jego przejmowanie

kontroli. Ta cała sprawa z klatką. A teraz jeszcze to. Nawet gdybym mogła tamte

sprawy odsunąć na bok, nie szukam teraz żadnych długoterminowych związków,

a dla mnie to brzmi tak, jakbyś ty ich szukał. To po prostu nie ten czas...

- Whoa – przerwał machając ręką w powietrzu – Przysięgam, że nie staram

się zaczynać niczego poważnego. Tryphon i ja kochamy się. Jesteśmy stali. To nie

to.

Skołowana i sfrustrowana bardziej niż minute wcześniej wyrzuciła ręce w

górę.

- A co to jest, Bale? Przeciętni mężczyźnie nie zamykają ludzi w swojej

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

piwnicy. Do diabła, nie pytają obcych – wirtualnych znajomych – by byli gośćmi w

ich domu, bez żadnego powodu.

Wstał, ale nie ruszył w jej kierunku.

- Jest coś, co chcę zrobić. Coś, co muszę zrobić.

Grrrr... gdzie były jej wyjaśnienia? Chciała się odwrócić i pobiec po

schodach, z dala od tego domu. Nic z tego nie miało sensu.

Jeśli odejdę, odejdę też od propozycji pracy... jedynej w tym miesiącu.

Kurwa! Spojrzała w kierunku schodów.

- Muszę zostać, żeby dostać tę pracę?

Przełknął głośno. Przytaknął.

Drań!

Przesunęła drżącymi dłońmi po twarzy i owinęła się ramionami.

- Cały tydzień? - może będzie otwarty na negocjacje? - Muszę wrócić do

domu. Może jeden dzień zamiast tego?

- Cały tydzień, ani dnia mniej. I ani dnia więcej.

- Czy ma to cos wspólnego z Tryphonem i jego dominacją?

Pokręcił głową z naciskiem.

- Absolutnie nie. Rozmawiałem z nim o tym. Powiedziałem mu, żeby nie

naciskał na ciebie w tej kwestii.

- To krok w dobrym kierunku. Mam na myśli, jeśli Tryphon to lubi, to w

porządku, ale to nie w porządku z jego strony, żeby kogokolwiek zmuszać.

- Rozumiem. Porozmawiam z nim o tym jeszcze raz, jeśli to sprawi, że

poczujesz się lepiej.

Cholera co robić? Na wielu poziomach, to było niesprawiedliwe. Dumna

strona jej chciała powiedzieć Baleowi, żeby wypchał się pracą, kopnąć go w dupę i

posłać do diabła, za to, co z nią zrobili. Ale zdesperowana część- ta strona, którą

ci kretyni świetnie manipulowali – nie chciała pozwolić jej tego zrobić.

- Żadnych klatek, to kurewsko złe.

Uniósł ręce w geście poddania.

- Nie ma mowy. Obiecuję. Dlatego pytam, czy zostaniesz tu z własnej woli.

- Mam na myśli. Nie łapię, klatka? Co to miało być?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- To było dla twojego dobra.

Gówno prawda.

- Co?

- Musieliśmy być pewni, że nie odejdziesz. - wyjaśnił tajemniczo.

- Dlaczego?

Pokręcił głową. - Tylko tyle mogę ci powiedzieć.

- Jesteś mi winien wyjaśnienia, do cholery. Daj mi coś, albo możesz o

wszystkim zapomnieć. Oczekujesz, że będę ci ślepo ufała? Zostać tutaj, Bóg wie

po co?Kiedy wrzuciliście mni do tej jebanej klatki? Myślisz, że to sposób na

zdobycie zaufania dziewczyny?

- Nie – westchnął. Wsunął palce w swoje włosy. - Nie jest.

- To nie jest sexy. To nie jest słodkie. To jest obraźliwe. Poniżające.

Niewłaściwe. Więc powiedz mi dlaczego mam ci ufać. Dlaczego mam wierzyć w to

co powiedziałeś? O pracy. O wszystkim.

Przechylił głowę i skrzyżował ręce na piersi.

- Ponieważ chcesz? Chcesz wierzyć, że masz pracę.

- Pierdol się! - to było to. Skończyła. Zamknął ją, a teraz jeszcze przyznał

prosto w twarz, że nia manipulował. Nie starał się temu zaprzeczyć. Facet miał

jaja – musiała mu to przyznać

86

.

Prawdopodobnie nie było żadnej pracy. Zaczęła wspinać się po schodach,

ale zdołała dotrzeć tylko do trzeciego, kiedy Bale zatrzymał ją, pociągając za

ramię. Szarpnęła się z jego uścisku i odwróciła twarzą do niego.

- Wychodzę i lepiej nie próbuj mnie zatrzymywać.

- Proszę, wiem, że to wszystko utrudniam, ale proszę cię o troche czasu.

Muszę porozmawiać z Tryphonem zanim powiem ci więcej. Ale praca jest

prawdziwa. Mogę ci to udowodnić jeśli chcesz. Wynagrodzenie jest znakomite. To

jest dobra propozycja, ogromna szansa i chcę, żebyś ją przyjęła.

- Więc powiedz, że jest moja, cokolwiek, zostanę albo odejdę.

- Jest twoja, nawet jeśli odejdziesz. - sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon

komórkowy. - Proszę. Możesz wybrać numer. Z książki telefonicznej jeśli chcesz.

86 Faceci.... wszystko potrafią zepsuć....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

W ten sposób będziesz wiedziała, że nie dzwonię do znajomych i proszę żeby

kłamali.

Zmrużyła oczy. Nadal było coś dziwnego w tej sytuacji i nie czuła się do

końca komfortowo. Potrzebowała chwili, żeby poukładać myśli. Stanęła na

kolejnym schodku, podnosząc ręce w górę.

- Muszę pomyśleć, daj mi chwilkę.

- Weź tyle, ile potrzebujesz.

Dla niektórych dziewczyn, nie byłoby o czym myśleć. Powiedziałyby tym

dwóm kolesiom, żeby się odpieprzyli i zapomniały o świetnej pracy. Ale to nie było

takie proste, nie dla niej. Nie, jeśli na horyzoncie widziała taką świetną pracę. To

prawda, Bale powiedział, że praca będzie jej niezależnie od tego czy zostanie. Ale

teraz nie mogła przyjąć pracy i odejść. Nigdy nie zaakceptowałaby darowizny.

Do diabła, to było zwyczajnie dziwne. Tydzień za pracę.

Czas podjąć decyzję.

Usiadła na stopniu i ukryła twarz w dłoniach, zamknęła oczy. To o co

prosili, to by zatrzymała się w pięknym miejscu na tydzień.

W porządku, licząc wczorajszy dzień jako pierwszy, zostało jej sześć, pięć po

dzisiejszym. Może będą chcieli się pieprzyć – co było już nagrodą samą w sobie.

Lubiła tę część. I chcieli spędzić nieco czasu z nią, robiąc cokolwiek. Właściwie, to

ta ostatnia część była dla niej najbardziej zastraszająca.

Jakby mógł czytać w jej myślach, Bale powiedział.

- Seks nie jest częścią umowy. Nie musisz się z nami pieprzyć, żeby dostać

tę pracę. Nie prosimy, żebyś się nam odwdzięczyła za to seksem. Chcę, żeby to

było jasne.

Jasne. Nie bardzo. To czyniło sprawy bardziej skomplikowanymi. Jeśli nie

chcieli się z nią spotykać dla seksu, to czego dokładnie szukali?

- Jeśli nie chodzi o seks, to o co chodzi?

Bale zrobił przerwę, nim odpowiedział.

- Może mogłabyś to potraktować jako krótki urlop? Będziemy cię

rozpieszczać. Mogłabyś się zrelaksować, mentalnie i fizycznie przygotować do

podjęcia nowej pracy. Troche zabawy. Codzienności. Nic poważnego.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Spojrzała na niego.

- Zabawy?

- To zależy tylko od ciebie, jak będzie przebiegał ten tydzień. Co ty na to?

- Ode mnie?

- Tak. Absolutnie.

Hmmm, gdyby trzymała ich na dystans i jeśli Tryphon zrezygnowałby ze

spraw zniewolenia i jeśli Bale dotrzymałby słowa i nie zamknął jej z powrotem w

tej kurewskiej klatce, to może podołałaby tygodniowi odpoczynku i relaksu.

Codziennej zabawie.

Gówno... podwójne gówno. Co powinna zrobić?

Robiła już szalone rzeczy w przeszłości, które niosły ze sobą większe ryzyko

i ufała ludziom, którzy zasługiwali na to dużo mniej niż ta dwójka. Biorąc pod

uwagę, że zamknęli ją w klatce – trzymając ją tam przez noc – to coś o nich

mówiło. Ale błędy przeszłości były, jakie były. Nauczyła się na nich czegoś i

ruszyła do przodu i te nauki pomogły jej wyostrzyć swój radar na ludzi. Minęły

lata od kiedy ktoś ją zaskoczył. Pod koniec krótkiej rozmowy z nieznajomym

zazwyczaj wiedziała, czy on, lub ona przyniosą jej coś dobrego, czy złego.

Ci dwaj... wiedziała, że coś tu śmierdzi, ale w duchu wiedziała, że nie jest to

złe ani niebezpieczne. Wcześniej już ryzykowała życiem i kierowała się

instynktem. I warto było zrobić to znowu. Wróć – nie ryzykowała życiem. Zgadzała

się na spędzenie tygodnia z dwoma mężczyznami. Bez seksu. Albo z seksem, w

zależności od tego, czy będzie chciała.

Wreszcie jej umysł się poddał, skinęła głową.

- Macie swojego gościa przez tydzień. Ale jeśli nie chcecie, żeby policja

zrobiła wam najazd, to lepiej pozwólcie mi skontaktować się z moją

współlokatorką, Liz. Pewnie właśnie zgłasza moje zaginięcie.

- Jasne. Możesz skorzystać z mojego telefonu. - podał jej swoją komórkę.

Doskonale, jeśli coś poszłoby nie tak, Liz miałaby numer Balea w telefonie.

- Dzięki. - otworzyła klapkę i wybrała numer.

Liz odebrała po drugim sygnale.

- Liz, to ja.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Gdzie ty do cholery jesteś? Martwiłam się! Byłaś z tym tym kolesiem

Tryphonem i nigdy nie zostawałaś....

- Wiem, przepraszam kochanie. Jestem w domu Tryphona. Wszystko jest w

porządku.

- Co się dzieje?

Raine spojrzała na Balea.

- No cóż, bardzo wiele.

- Tak?

- W przyszłym tygodniu, mam rozmowę w sprawie świetnej pracy.

- Naprawdę? To niesamowite! Z kim?

- Z właścicielem firmy o nazwie Omni. To firma odzieży dla kobiet, tak

sądzę. Słyszałaś o niej?

- Nie, ale mogę to sprawdzić.

- Tak, zrób to jeśli możesz. I zadzwoń na ten numer jeśli coś znajdziesz.

- Raine? - głos Liz przycichł – dlaczego nie mogę tego zrobić, kiedy wrócisz

do domu?

- Bo... - Raine odwróciła się od Balea, przeszła kilka kroków i oparła rękę o

mebel, jakiś stół do zniewalania – Zostanę tu na trochę.

- Na trochę?

- Na kilka dni.

- Kilka? Dlaczego? Nigdy nie spędziłaś z facetem weekendu, nie mówiąc już

o kilku dniach.

- Właściwie, to będzie sześć dni, pięć bez dzisiejszego. - Rainie odwróciła się

i wskoczyła na stół, pozwalając by jej nogi zwisały swobodnie zza krawędzi. - To

długa historia, ale przysięgam, że wszystko w porządku.

- Czuję zepsute owoce morza, Raine...

- Nie, Liz. Wiem, co robię. Jestem już dużą dziewczynką.

- Nie podoba mi się to.

- Nie sądziłam, że będzie inaczej. Ale to jest w porządku. Jesteś soba i

kocham cię za to. Ale ja, to ja. Wiesz dobrze, że podejmuję decyzję, których ty byś

nie podjęła.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Raine słyszała oddech Liz i w myślach mogła zobaczyć obraz Liz, patrzącą

na nią z wyrazem „Robisz wielki błąd”. Spojrzała przez ramię i spotkała Balea,

uśmiechnęła się lekko, kiedy kiwnął głową.

- Dobra, muszę kończyć.

- Raine...

- Kocham cię, Liz. Zobaczymy się za sześć dni.

- Dobra.. - dźwięk ciężkiego westchnienia – takiego niechętnie

akceptującego sytuację – wypłynął z telefonu. - Pa, Raine. Bądź ostrożna.

Raine zatrzasnęła klapkę telefonu.

- Przynajmniej, teraz nie zgłosi mojego zaginięcia. Ale nie jest do końca

zadowolona z tej sytuacji.

- Rozumiem. - powiedział, wstając ze stołu. Zastanawiała się, kiedy

podawała mu telefon, czy naprawdę rozumiał, czy tylko tak mówił.

Zaoferował jej dłoń.

- A teraz, co powiesz o tym, żebym zabrał cię na górze. Jestem pewien, że

chciałabyś wziąć prysznic. A później wyjdziemy.

Zeskoczyła ze stołu.

- Dokąd pójdziemy?

- To niespodzianka.

Ogólnie rzecz biorąc, nie była wielka fanką niespodzianek. Zwykle nie

przynosiły nic dobrego. Ale mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło – a może ze

względu na to, jak sprawy się potoczyły – miała przeczucie, że będzie to

niespodzianka innego rodzaju. Dobra niespodzianka. Wspaniała.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 8

- Żartujesz? - Raine stanęła w pustej części Nordstrom

87

, między sukniami

zaprojektowanymi przez Annę Sui i Dolce & Gabbana i dziwiła się, jak szybko

zaszły zmiany w jej życiu.

Bale potrząsnął głową.

- To nie są żarty. Jesteś obrażona?

- Cóż – zawahała się, bawiąc się wieszakami na stelażu – Nie, nie jestem.

Ale zazwyczaj nie pozwalam mężczyznom, żeby wydawali na mnie pieniądze.

Nie była na porządnych zakupach od czasu, kiedy opuściła dom. Dlatego jej

ubrania były raczej sfatygowane. Najlepsze jakie udało jej się kupić przy tan

niskim budżecie, to kilka niedrogich sztuk, tu i tam, zastępujące jej ubrania, gdy

zrobiły się zbyt małe, niemodne, czy nie nadawały się do użycia. Jej wzrok

wędrował między wystawami. OMÓJBOŻE, ta mała czarna jest tak słodka, że nie

można tego wyrazić słowami.

Bale zmarszczył brwi.

- Nie chciałem, żebyś poczuła nie niekomfortowo, ale obaj z Tryphonem

pomyśleliśmy, że byłoby miło, gdybyśmy podarowali ci trochę ubrań do nowej

pracy.

Niekomfortowo - jak spanie w klatce? Nie mogła powstrzymać uśmiechu od

ironii.

- Po pierwsze, nie miałam jeszcze rozmowy kwalifikacyjnej na ta posadę....

- Praca jest twoja, jeśli jej chcesz.

Te słowa dotknęły ją jak wymierzony policzek. Były brutalnym

przypomnieniem, że nie to kim była i co potrafiła dało jej taką szansę.

Cholera, to było właśnie to, czego unikała przez cały ten czas.

Ale po tym jak sama walczyła tak długo, nauczyła się, że jej duma

zaprowadzi ją tylko do pracy, która nie wymaga jej kwalifikacji. Prawda była taka,

87 Sieć ekskluzywnych domów towarowych w US

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

że rynek był tak napięty, że osoby bez znajomości, nie miały niemal szans na

zdobycie dobrze płatnej pracy. Lata temu – właściwie, to miesiąc temu – nie

przyjęłaby oferty, której nie zdobyła na własną rękę. Ale nie mogła sobie pozwolić

na coś takiego teraz. Byłaby idiotką, żeby odrzucić tak wspaniałą okoliczność,

przy założeniu, że wszystkie informacje o jej przyszłym pracodawcy były

prawdziwe. Była jednak zdeterminowana, by utrzymać do tego dystans, dopóki

nie pozna swojego nowego szefa.

Przesuwała palcami po czarnym, miękkim, wełnianym garniturze, wiszącym

na wieszaku obok niej.

- Po drugie, zrobiliście już tak dużo załatwiając mi pracę.

Patrząc z rozczarowaniem, Bale trącił wieszak ręką.

- To znaczy, że nic nie chcesz?

Złe pytanie.

Chciała wiele rzeczy. Tą niesamowitą czarną sukienkę i ten czarny garnitur i

tamtą wspaniałą bluzkę też. Problemem nie była chęć. To była kwestia

konieczności.

Tryphon i Bale już załatwili jej świetną pracę. Gdyby nie była tak szaleńczo

zdesperowana, nie przyjęłaby nawet jej. Ale kwestia pracy, to była kwestia

jedzenia albo głodu. Płacenie czynszu, albo bezdomność. A nie kwestia zakupów.

Nie całkiem była fascynatka mody umierała w niej z chęci szaleństwa,

wypełniając jej dłonie wełna i jedwabiem, które chciałaby nosić, ale niezależna,

samowystarczalna kobieta w niej walczyła, żeby do tego nie dopuścić.

- Więc? - ponaglił Bale.

Zagryzła wargi, żeby nie powiedzieć, że się zgadza i potrząsnęła przecząco

głową

88

.

- Niczego? - zapytał.

Nie było to łatwe. Ale konieczne. Skoro nie mogła przyjąć pieniędzy od ojca i

macochy, tym bardziej nie powinna przyjmować ich od tej dwójki.

- Mam mnóstwo ubrań w domu – obdarzyła go wdzięcznym uśmiechem –

Ale dzięki za ofertę. To było bardzo hojne. - zbyt hojne.

88 Szalona..... ja bym się chyba nie powstrzymała...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- W porządku – powiedział Bale. Jeśli był zawiedziony, to nie pokazał tego

po sobie. Uśmiechając się, skinął na wyjście. - Myślę, że możemy pojechać do

domu. Jeżeli nie masz innych pomysłów na wyjście. Tryphon ma się z nami

spotkać na kolacji za kilka godzin, a skoro nie robimy zakupów tego popołudnia,

mamy nieco czasu do zabicia.

Czasu do zabicia. Boże, ile czasu minęło, od kiedy cieszyła się wolnym

czasem, bez poczucia winy?

Raine spojrzała na swoje ubranie. Miała na sobie ten sam strój, jaki

założyła na rozmowę w sprawie pracy w barze. Czarna spódnicę, błękitną bluzkę

i czarne czółenka. Żadnej bielizny, ponieważ nie miała ze sobą żadnej na

przebranie.

- To jest myśl. Ponieważ nie kupuję żadnych nowych ubrań, a raczej nie

mam zamiaru spędzić całego tygodnia w tym stroju, może pojechalibyśmy do

mojego mieszkania, żebym mogła zabrać kilka rzeczy i trochę ubrań?

- Możemy to zrobić. - powiedział Bale, idąc do czarnego samochodu, którym

jeździli i udali się do jej mieszkania.

Bale usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Był duży i ciepły i twardy i w

pełni odczuwała jego obecność. Lekkie ciarki zmysłowej świadomości przechodziły

przez nią, kiedy wtulała się w niego, rozkoszując się jego ciepłem, poczuciem siły i

władzy, jakie z niego emanowały.

Nawet jeśli powiedział jasno, że seks nie wchodził w część ich umowy,

skrycie chciała, żeby zapragnęli trochę więcej niemożliwie gorącego seksu, już

wkrótce.

Położyła swoją dłoń na twardym udzie Balea i ścisnęła je. Mmmm, jak

kamień, obleczony w czarną dobrej jakości wełnę wirginijską. Ten facet wiedział

jak się ubierać, a dzięki nieskazitelnemu ciału, nosił ubranie ekstremalnie

dobrze.

Patrząc przed siebie, przykrył jej rękę swoją i przesunął ją w prawo,

zatrzymując na wypukłości w jego kroczu

89

.

Mówiąc o twardości...

89 Bale się rozbrykał... Tryphona chce odsunąć, a sam zaczyna zabawę???

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Bardzo niegrzeczne myśli, przesunęły się po jej głowie i uśmiechnęła się

rozglądając na boki. Powoli, przesunęła rękę do góry, do linii jego spodni. Miał na

sobie pasek.

Cholera.

Zaśmiał się.

- Podoba mi się, dokąd z tym zmierzasz, ale nie musimy, jeśli nie chcesz.

- Chcę. Naprawdę.

- W takim razie, się cieszę, bo ja też tego chcę, ale musimy poczekać.

Przeciągnął dłonią po jej ręce, a potem palcami wędrował po jej nodze. Wsunął

dłonie pod spódnicę i podciągał ją, aż znalazła się na wysokości bioder. Bardziej

niż kiedykolwiek, była świadoma tego, że nia ma na sobie majtek.

Uśmiechał się tym swoim złośliwym uśmieszkiem, który przywodził

wszystkie rodzaje niegrzecznych myśli.

- Myślałam, że musimy poczekać. - drażniła się.

Jego uśmiech poszerzył się.

- Ja tak. Ale to nie znaczy, że nie mogę się troszkę pobawić.

- Ah – zaraz się roztopi

90

.

Dotknął jej ust palcem wskazującym.

- Pachniesz tak dobrze. Smakujesz tak dobrze. Nie mogę się tobą nacieszyć.

Boże, jak ona uwielbiała jego głos, gdy się napalił. Był taki głęboki i pełny, z

lekką chrypką, sprawiający, że dostawała dreszczy. Mogłaby nie robić nic, poza

słuchaniem go. Jego palce wiły się w dół jej szyi, między piersiami. Jego wzrok

zsunął się niżej, prze jej piersi, na brzuch.

- Rozsuń nogi.

- W porządku – podciągnęła spódnicę, zbierając jej resztę ponad biodra i

rozsunęła kolana. - W ten sposób?

- Nie, szerzej. W ten sposób. - złapał ja pod nogę i przerzucił przez swoje.

Teraz była bardzo otwarta. Bardzo wyeksponowana. Bardzo rozgrzana.

- Chcę dotykać każdego centymetra twojej skóry. - ręką którą rozsunął jej

nogi, sięgnął wyżej i opuszkami palców kreślił kółka, pozostawiając na jej skórze

90 Ja przy okazji też...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

gęsią skórkę. - Czy wiesz, jak trudno utrzymać ręce z dala od ciebie?

- Ohhhh, nie narzekam – drgnęła, pozwalając górnej części swojego ciała

przesunąć się bliżej niego, aż jej ramię wciskało się w jego żebra. Jego ręka

błądziła po wewnętrznej stronie jej uda. Drażnił jej wrażliwe miejsce u styku jej

ud i miednicy przez wieczność.

Jej cipka robila się coraz bardziej ciepła, wilgotniała. Jej ciało było

dociskane. Jej oddech przyspieszony. Zmieniła pozycję, opierając się plecami o

drzwi, z nogami rozsuniętymi szeroko i zgiętymi w kolanach. Pozwoliła, by powieki

jej opadały, zamazując obraz.

Jego palce rozdzielały jej wargi, okalające jej puste centrum. Chętna na

więcej, jego słodkiego dotyku, pełnego obietnicy, wypchnęła biodra w górę.

Uprawiała już wcześniej seks w samochodzie. Kilka razy. I za każdym razem

miała złe wspomnienia. Miała nadzieję, że zapomni o odkładaniu tego na później i

weźmie ja tam i teraz, kiedy pędzili autostradą.

- Nie chcesz się przekonać, jak bardzo jestem przez ciebie rozpalona? -

szepnęła, łapiąc jego nadgarstki.

Jego śmiech, był jak fala ciepłego miodu, spływająca po jej ciele.

- Już teraz mogę to zobaczyć. - zanurzył w niej czubek palca i szybko

wycofał.

Jęknęła.

- Przykro mi kochanie, jesteśmy.

- Już? - cholera. Usiadła, zamrugała i otworzyła oczy. Rzeczywiście,

samochód zaparkowany był obok jej mieszkania.

- Lepiej cię trochę doprowadźmy do porządku. - delikatnie zsunął ja z siebie

i obciągnął spódnicę w dół. Gdy wygładzała ja na swoich udach, drzwi samochodu

otworzyły się.

- Będę za minutkę, poczekasz tutaj? - odepchnęła się od jego kolana,

wysuwając się z samochodu, ale zanim całkowicie wyszła, odwróciła do niego

głowę. - Kiedy wrócimy do ciebie, lepiej miej się na baczności.

Uśmiechnął się, lekko poklepując ja po kolanie.

Lekko roztrzęsiona, na wpół biegła przed siebie. Czuła, że twarz jej płonie,

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

wiedziała, że była czerwona. Widziała zaparkowany samochód Liz, więc wiedziała,

że jest w domu. W sekundę po tym, jak była na trzecim stopniu schodów, weszła

do domu. Nie miała zamiaru pozwolić Baleowi pójść za sobą.

Grzebała w torebce, poszukując kluczy. Zanim miała je w ręku, usłyszała

zgrzyt zamka i drzwi się otworzyły.

Liz posłała jej zawistne spojrzenie.

Wchodząc do środka, Raine powiedziała śpiewnie.

- Hejo Liz. - nie zatrzymała się, idąc przez salon, prosto do swojej sypialni.

- Co robisz w domu? - Liz zatrzasnęła drzwi i podążyła za nią.

- Po prostu potrzebuje kilku rzeczy. - będąc już w pokoju wyciągnęła torbę z

szafy, rzuciła ja na łóżko i odpięła.

Liz usiadła obok torby ze skrzyżowanymi nogami chłodną miną.

- Ja ci idzie wizyta u sławnego Tryphona Zadea?

Jej pierwszym przystankiem była szuflada z bielizną.

- Dobrze. Naprawdę, bardzo dobrze. - jej twarz paliła jeszcze bardziej.

Starała się ukryć rumieniec odwracając twarz w kierunku swojej kolekcji lalek i

pluszaków.

- A co u ciebie? Coś się wydarzyło?

- Nie. Cały czas tak samo. Sprzedałam artykuł do National Magazine.

Dobra wiadomość z życia koleżanki, zwróciła jej uwagę. Jej ręce zaciskały

się wokół licznych koronek. Raine odwróciła się przez ramię i uśmiechnęła.

- O, to wspaniale, kochanie. Cieszę się razem z tobą.

Liz w odpowiedzi zmarszczyła brwi.

- Martwię się o ciebie.

Raine złapała kilka rzeczy, garść majtek i kilka czystych biustonoszów.

- Wszystko w porządku, przysięgam. - upchnęła odważne rzeczy do

przedniej kieszeni torby i posłała nadopiekuńczej przyjaciółce uspokajający

uśmiech.

- Tryphon i Bale traktują mnie lepiej, niż na to zasługuję

91

. Uwierz mi.

Liz westchnęła.

91 Skoro twierdzisz, że zasługujesz na siedzenie w klatce to ok.... nie wnikam...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Dostałaś kartkę od taty. Domyślam się, że to urodzinowa kartka.

- Nie muszę jej oglądać. Wiesz, co robię.

- Tak – Liz znowu westchnęła. - Wkładasz do koperty i odsyłasz z powrotem.

Potrząsnęła głową.

– Jesteś najbardziej upartą osoba jaką znam. Dlaczego nie przyjmujesz

tych kartek? Dlaczego musisz być, tak wariacko uparta? Szczególnie teraz?

Zakładając, że w środku był czek, to i tak kropla w morzu jego środków. Twój tata

jest przecież obrzydliwie bogaty

92

.

Ściskając naręcze dżinsów i skarpetek, Raine posłała Liz ostrzegawcze

spojrzenie.

- Wiesz dlaczego. Nie chcę jego pieniędzy. Ani grosza. Nie, dopóki widzi we

mnie swoje „wielkie rozczarowanie”.

Liz sięgnęła do swojego końskiego ogona i ściągnęła gumkę. Błyszczące fale,

opadły na jej ramiona.

- Nie wiesz tego – może zmienił zdanie...

- Myślisz?

Wymieniły spojrzenia. Wreszcie, Liz powiedziała.

- Nie będziesz wiedzieć, jeśli nie przeczytasz kartki.

Raine dołożyła kilka koszulek do stosu na swoich rękach a potem wrzuciła

wszystko do torby. Posłała Liz proszące spojrzenie.

- Proszę, odeślij kartkę z powrotem. Albo po prostu zostaw ja i ja wyślę ją,

kiedy wrócę.

Liz skinęła.

- W porządku.

- Dzięki, kochanie. - Raine podeszła do szafy i złapała kilka lepszych

strojów, w razie gdyby jej gospodarze chcieli ją gdzieś zabrać. Następnie udała się

do łazienki, by złapać trochę kosmetyków i rzeczy do pielęgnacji włosów. Wrzuciła

je do torby zapięła zamek i ściągnęła z łóżka.

- Będę w domu, za kilka dni.

Liz nie wstała. Zamiast tego wzięła poduszkę Raine i objęła ja rękami.

92 No popatrzcie... coś mi ten jej tatuś Synem Mroku trąci... jakieś dziwne przeczucia mam....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Baw się dobrze. I Raine?

- Tak? - Raine zatrzymała się w drzwiach sypialni.

- Proszę bądź ostrożna. Nadal nie bardzo mi się to podoba.

- Och, jestem ostrożna

93

. Nie martw się tym. - posłała współlokatorce

pocałunek i wyszła, do czekającego na nią samochodu.

93 Jak cholera...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 9

W chwili gdy przekąski pojawiły się na stole, Raine usłyszała słowa, które

zwinęły jej żołądek w supeł. I to tyle na temat jej apetytu.

- Dlaczego nie opowiesz nam czegoś o sobie, Raine Avery? Chcielibyśmy

wiedzieć o tobie coś więcej. - to Tryphon wypowiedział te słowa, ten sam

mężczyzna, który sprawiał, że stawała się niespokojna. Miał aurę. Sprawiał, że

czuła się mała i wrażliwa. Niespokojna i niepewna. To było takie, do niej

niepodobne.

Zwykle, kiedy bywałą na spotkaniach prywatnych, kierowała rozmowę na

bardziej bezpieczne tematy, jak seks. Męskie mózgi zapętlają się, kiedy

dziewczyna zaczyna palcem śledzi ścieżkę między piersiami i na nich spogląda

94

.

Albo, gdy kobieta ciężko westchnie, nadąsa się i powie, że potrzebuje masażu, bo

jest napięta.

Ale ponieważ byli w jednej z najbardziej popularnych okolicznych

restauracji, nie miała zamiaru zmierzać w tym kierunku.

- Jestem nudna, naprawdę. Niewiele do opowiedzenia. Z drugiej strony, to

wy jesteście o wiele bardziej interesujący.

Większość mężczyzn uwielbia mówić o sobie, albo przynajmniej cieszy się

widokiem kobiety, przymilających się do jego błyskotliwej i męskiej wspaniałości.

Miała nadzieję, że Tryphon jest taki, jak oni.

Przesunął rękę, po białym obrusie i oplótł palcami jej dłoń.

- Dlaczego się tak boisz, Raine?

Nie znowu!

Czując się niekomfortowo, Raine wytrzymała jego spojrzenie.

- Nie boję się niczego. Ja tylko... cenię prywatność.

- Mogę to zrozumieć – powiedział gładząc kciukiem jej palce – Wszyscy

byliśmy wcześniej skrzywdzeni.

94 Baaaa, pewnie że działa... wystarczy nawet zjechać od obojczyka parę centymetrów i już gubią wątek.... :P

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Ja nie. Ja nigdy nie zostałam zraniona. A to dlatego, że jestem bardzo

ostrożna, w doborze ludzi, których dopuszczam blisko. - Raine wsunęła

nadziewane grzybki do ust i przeżuła, mmmm, pyszne. - Moja współlokatorka,

Liz, jest dla mnie jak siostra, ale są rzeczy, o których nawet on nie wie.

Tryphon puścił jej dłoń, i ręką, którą trzymał jej dłoń, wziął widelec.

- Nigdy nie spotkałem osoby, która chroniła się w ten sposób bez powodów.

- Nie powiedziałam, że nie mam powodów, tylko, że nie zostałam zraniona.

Uśmiechnął się.

- Touché

95

cieszyli się przystawkami, w pół napiętej ciszy. Raine zdecydowała, że nieco

wina pomoże jej przejść przez obiad i nim sałatki zostały im podane, wypiła cały

kieliszek.

Wino zdecydowanie wpływało na jej samopoczucie. Zwłaszcza drugi

kieliszek, który wypiła przed skończeniem przystawki... i trzeci, który opróżniła w

połowie głównego dania. Nie była pijana, ale zdecydowanie czuła się dużo bardziej

rozluźniona.

I odważna.

Siedzenie przy stoliku, nakrytym sięgającym ziemi obrusem, oznaczało

jedno, że nikt nie mógł zobaczyć, co dzieje się pod spodem. Podążając za

przykładem z filmu, którego tytułu nie pamiętała, zrzuciła buty z nóg, i bosą

stopą zaczęła przesuwać w górę nogi Tryphona.

Jego wzrok skierował się na nią, kiedy jej stopa znalazła rozgrzaną

wypukłość w jego spodniach i jeden kącik jego ust uniósł się w niecnym

uśmiechu, pokazującym, że bardzo to docenia.

Oblizała usta i przesunęła między mini młoda marchewkę

96

.

- Ten obiad jest pyszny.

- Mmmm... bardzo dobry. - zgodził się Tryphon.

Bale spojrzał na nich i po chwili też się uśmiechnął. Sekundę później

poczuła męską rękę na swoich kolanach. Podczas gdy ona wykorzystywała swoją

95 "touché", jako sposób docenienia odpowiedzi
96 ta.... wcale nie jest pijana... nie....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

stopę, by pocierać krocze Tryphona, Bale droczył się z nią ręką

97

. Raine czuła, jak

jej twarz zaczyna palić, całkiem inne emocje przebiegały przez nią. Starała się

zachować wyraz twarzy, odgrywając rolę wyrafinowanej, tajemniczej kobiety,

jadającej z parą mężczyzn, ale było to trudne, kiedy pace Balea zagłębiały się pod

jej spódnicą.

Wzmocniła uciska na pachwiny Typhona.

Bale pieścił jej cipkę, przez majtki.

W końcu, powachlowała dłonią przed twarzą.

- Uffff, ciepło tutaj. Myślę, że muszę wyjść na zewnątrz. Wiesz, żeby troche

się ochłodzić. Zaczęła wycofywać nogę, ale Tryphon złapał ją za kostkę.

Pokręcił głową.

- Nie. Nie przed deserem

98

.

Czy on żartuje? Co on miał z tym deserem.

Kiedy kelner zabierał ich talerze, Bale gładził jej fałdki opuszkami palców

śledząc wnętrze styku jej nóg. To były ekstrawaganckie uczucie, ukrywanie

sekretnej przyjemności, jaką jej dawał, podczas gdy kelner recytował spis deserów

z menu. W czasie, kiedy kończył recytować opis ciasta Black Forest, była gotowa

krzyczeć. Albo zerwać z siebie majtki i prosić, żeby Tryphon i Bale wzięli ją

właśnie tutaj i teraz.

Dlaczego włożyła bieliznę? Powinna wiedzieć, że chłopcy uczynią z czegoś,

co zwykle jest przyjemnym posiłkiem, coś niezwykle nieprzyzwoitego

99

.

Gdy kelner odszedł z zamówieniem deserów, Tryphon postawił jej nogę na

podłodze i przyciągnął swoje krzesło bliżej. Chwilę później druga dłoń była na jej

kolanach. A ona wiedziała, że ma kłopoty.

Tryphon i Bale zaczęli współpracować, podnosząc jej spódnicę wysoko i

zsuwając jej majtki z bioder. Tryphon pochylił się, udając, że sięga po upuszczoną

serwetkę. Kilka sekund później jej zwinięte w kłębek majtki leżały na jej kolanach.

Chłopcy odciągnęli jej kolana do siebie i w momencie, gdy kelner stawiał

przed nia porcję czekoladowego grzechu, jeden z nich wbił palec w jej wejście.

97 Zaraz bzykną ja na stole :P
98 Znowu się zaczyna...
99 Oni???? a ja myślałam, że to ona zaczęła stopą masować Tryphona....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Wstrząsnęła się, ale nie krzyknęła. Dzięki Bogu.

Kelner albo nie zauważył tego, albo udawał, że nie widział. Tak, czy inaczej,

brak reakcji z jego strony sprawił, że czuła się nieco mniej upokorzona. Po

zapytaniu, czy życzą sobie jeszcze czegoś, odszedł obsługiwać innych klientów.

Sięgnęła po widelec, ale zanim mogła odkroić kawałek ciasta, który

obiecywał orgazm na talerzu, Tryphon podał jej do ust kawałek ciasta ze swojego

widelca. Dekadencki deser skąpał jej język w bogatym smaku, gruby palec wszedł

do jej napiętej cipki.

Na krawędzi orgazmu, drgnęła.

Opuściła powieki, odcinając sobie widok boskich twarzy Tryphona i Balea i

rozpraszając widok innych gości, tłoczących się przy stolikach.

Więcej czekolady, kolejne pchnięcie, i znowu, i jeszcze raz.

Odchyliła głowę. Napięcie wyprostowało jej kończyny. Żądza spalała jej

żołądek.

Brzdęk sztućców i naczyń oraz przyciszone rozmowy innych osób w

pomieszczeniu, nie naruszyły tej erotycznej chwili. W rzeczywistości, świadomość,

że jest w miejscu publicznym i musi ukrywać swoje emocje, tylko bardziej ja

rozpalała.

Bogaty smak deseru mieszał się z cielesnymi doznaniami, zostawiając jej

nerwy w płomieniach.

Napięte.

Drżące.

Zdesperowane.

Próbowała walczyć z tym momentem, kurczowo trzymała się tej resztki

samokontroli jaka jej pozostała, ale czuła, że przegrała tę bitwę, jej ciało poddało

się kontroli Tryphona i Balea. Skamlała cicho, mając nadzieję, że tylko oni mogą

ja słyszeć.

Czuła, jak Tryphon się zbliża. Jego oddech owionął jej szyję, ucho.

- Wyzwól się, Raine.

Łatwo mu powiedzieć.

Zatrzepotała powiekami i posłała mu poirytowane spojrzenie. Nie mogła

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

dojść tutaj. Teraz. Z ludźmi dookoła. Mój Boże, właśnie tam, przy stole.... ze

starszym panem o siwych włosach, siedzącym nie dalej niż pięć metrów od niej.

- Nie mogę. - szepnęła. Jej głowa odpływała, jej wzrok był zamglony. Ciało

bolało. Próbowała odepchnąć jego rękę, ale nie pozwolił jej na to. Dodał drugi

palec, trzeci.

- To jest to, na co czekałaś, Raine. Nie bój się teraz.

O Boże, była tak blisko. Nieznośne mrowienie, gromadziło się głęboko w jej

środku. Musiała go zatrzymać. Musiała wstać – zakładając, że mogła stać – i

wyjść.

- Proszę. - szepnęła.

- Raine. - Bale podał ostatni kęs deseru do jej ust. Jej kręgosłup napiął się,

wygiął w łuk, kiedy jej usta zacisnęły się na widelcu.

- To jet to. Ostatni kęs.

Absolutna rozkosz.

Palce Tryphona dotarły do końca, w ostatnim ruchu, Balea tańczyły wokół

jej nabrzmiałej łechtaczki. Dreszcze wypełniały każdą komórkę jej ciała,

eksplodując z jej centrum. Erotyczna gorączka przepływała przez nią i jej cipka

zacisnęła się wokół palców Tryphona. Naprężyła się, a potem zrelaksowała.

Czuła, że straciła kontrolę, a przyjemność przepływała przez jej ciało. Przez

ten krótki moment nie dbała o nic. Nie przeszkadzało jej, jeśli ludzie ją

obserwowali. Nie obawiała się, że była poddana miłosierdziu Balea i Tryphona.

Nie dbała o nic, prócz wilgotnego gorąca płynącego w jej żyłach.

Piekło w jej ciele było niemal nie do zniesienia, ale przecież w tym samym

czasie znajdowała się absolutnie w niebie. Nie chciała, żeby to się skończyło. Nie,

chciała, żeby te niesamowite skurcze pulsowały w jej ciele.

Teraz, zamiast z tym walczyć, upajała się tym. Cieszyła się każdą sekundą

rysująca jej przyjemność tak długo, aż do zatracenia. Ale z każdym oddechem,

walenie spowalniało. Gorąco stygło. Przyjemność łagodniała. Do czasu, aż była

zaspokojona i syta i bardziej świadoma otoczenia. Nagle zdała sobie sprawę, że

oplata dłońmi ręce Tryphona, przytrzymując jego ręce przy swoich wilgotnych

fałdkach i zmuszając jego palce by pozostawały głęboko w środku.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Zabrała ręce od Tryphona i otworzyła oczy, spodziewając się zobaczyć, co

najmniej kilkanaście osób zszokowanych i przerażonych, wpatrujących się w nia.

Nikt się nie gapił.

- Jak ci się podobał, twój deser

100

? - palce Tryphona wyślizgnęły się z niej, a

jej wnętrze zacisnęło się na bolesnej pustce.

- To było.... pyszne. - jej twarz paliła. Podniosła torebkę z ziemi i otworzyła

ją.

- Dziękuję. - wepchnęła do niej bieliznę i zatrzasnęła ją.

- Cała przyjemność po naszej stronie

101

. - Bale pomógł jej wygładzić

spódnicę, tak że kiedy podniosła się z krzesła, nie było żadnych dowodów na jej

erotyczne doznania przyjemności. Żadnych dowodów, tylko śliskie ciepłe soki, na

wnętrzu jej ud, kiedy szła.

Czując, że musi śmierdzieć seksem, uśmiechała się i trzymała głowę

wysoko uniesioną, kiedy wychodziła z restauracji. W chwili, gdy zobaczyła

Limuzynę, z dala od ciekawskich oczu, posłała Baleowi i Tryphonowi złośliwe

spojrzenie.

- To było złe, na wielu poziomach.

Oboje uśmiechnęli się niecnie.

Udawała, że te uśmiechy nie sprawiają, że jej kolana drżą i zamiast

przysunąć się do ich potężnych ciał, usiadła na długiej kanapie po przeciwnej

stronie samochodu.

- Ale mówiłaś, że podobał ci się deser. Dlaczego kłamiesz? - Tryphon nęcił.

Jej twarz piekła. Była bardzo wdzięczna, że nie będą już niedługo mogli

podejść jej w miejscu publicznym.

- Nie. Nie kłamałam. Ale nie w tym rzecz. Ciasto było pyszne. Tak myślę,

trudno mi było skupić się na jego smaku, przez inne sprawy...

- Inne? - Bale podniósł brwi.

- Tak inne. - spojrzała na okno limuzyny, zastanawiając się, czy istnieje

sposób, żeby je otworzyć. W środku robiło się gorąco.

- Jestem głodny. - mruknął Tryphon.

100Ja też taki deser poproszę :)
101Oj chyba jednak po jej....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Przeciągnęła palcami, po wewnętrznej stronie okna.

- Dopiero co zjedliśmy.

Okno. Otworzyć. Teraz. Ale jak?

- Nie tego typu głód. - ześlizgnął się z siedzenie opadając na kolana. Jego

ogrom wypełnił wąskie miejsce pomiędzy ich siedzeniami.

- Pachniesz tak dobrze.

- Dzięki – jej kolana złączyły się, skręciła tułów, odsuwając się na bok.

Sięgnął do jej stóp. Jego palce zakręciły się wokół jej kostek, ściskając jak stalowe

kajdany.

- Moje ciało płonie dla ciebie.

Seks w samochodzie. Do tego to wszystko zmierzało? Rzuciła okiem na

Balea. Wyglądał tak, jakby miał zamiar zrobić coś niegodziwego. Ci faceci, byli

nienasyceni. Ale, hej, czy ona narzeka?

Jej ciało zdecydowanie było zadowolone, sposobem w jaki rozgrzewali je jej

gospodarze. Uśmiechając się, zsunęła się na sam brzeg siedzenia.

- Czy to jest twój sposób na przeprosiny?

Tryphon wzruszył ramionami.

- Jeśli sprawi ci to przyjemność.

Co sprawiało jej przyjemność, to posiadanie dwóch facetów, którzy tak jak

oni spełniali każde jej pragnienie. Mogła całkowicie wykorzystać uwagę jaką ją

obdarzali. Pod jednym względem, nie było to takie zadowalające.

- Tak, sprawia. - powiedziała.

Tryphon pociągnął za kostki, oddzielając je od siebie. Tymczasem Bale

usiadł obok niej i pracował nad jej ubraniem. Pierwszą częścią, która została

usunięta to jej dzianinowy top. Bale owinął swoje ręce wokół jej piersi, gdy

wyciskał słodkie pocałunki na jej szyi i piersi.

- Chcemy cię uszczęśliwić, Raine. Pod każdym względem. Jej serce

szarpnęło się.

- Wiem – skłamała.

To tylko seks – upomniała się, kiedy pozwoliła głowie opaść z

powrotem przy oknie – Jestem tu, żeby zaszaleć przez chwilę, zabawić się

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i całym tym codziennym szambie.

To był dla niej układ idealny. Dwóch zakochanych w sobie facetów, nie

szukających niczego stałego, po prostu chcących wejść w krótki romans z

kobietą, która także nie szukała niczego trwałego. Oboje byli wspaniali. Fizycznie

tak doskonali, jak jeszcze nik, kogo widziała. Inteligentni. Seksowni. I figlarni...

Oh, do diabła. Kogo ona chciała oszukać? Na pewno nie siebie.

Tylko skupić się na seksie.

Boże, miała nadzieję, że będzie mogła to zrobić. Teraz kiedy siedziała w

samochodzie, z twarzą Tryphona pomiędzy jej nogami i Balem pieszczącymi ją

jego dłońmi, dręczącymi ją, sprawiając, że była rozedrgana i wilgotna, to było

łatwe do ukrycia pod seksem

102

.

Ale później, kiedy będzie już po wszystkim i potrzeba osłabnie, zmięknie.

Będzie odsłonięta, znowu.

Potrząsnęła głową na boki, odsuwając od siebie. Ona, która miała wiele

przygód w przeszłości. Miała przypadkowe romanse. I to było to. Tydzień zabawy.

I oni jasno to powiedzieli.

Dlaczego tak ciężko było jej uwierzyć w ich słowa?

Język Tryphona tańczył na jej łechtaczce. Pieprzył ją palcami, a Bale otoczył

jeden z jej sutków ustami. Bale ssał na tyle mocno, by batalia iskier przeszła

przez jej ciało. Doznania – ostry ból i wrząca przyjemność – pieniły się w jej

wnętrzu, jak wzburzona rzeka, rozrywając jej nerwy, jak rozrywany nurt o ostre

kamienie.

A potem, gdy została porwana w wartki nurt, poczuła ostry ból w nodze.

Krzyknęła i wyrzuciła ręce w dół, by złapać włosy Tryphona w pięści.

Zanim zdążyła za nie szarpnąć, ból przekształcił się w orgazm tak silny, że

niemal agonalny. W jej umyśle, skoczyła głową w dół, z klifu we wzburzone morze.

Wylądowała z plaskiem w ciepłym miejscu, gdzie bicie jej serca odbijało się echem

jak grzmot.

Bezpiecznym. Szczęśliwym. Ahhhh, teraz była w niebie.

102Zakochała się....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 10

Raine obudziła się po nie wiadomo jakim czasie, z ogromnym uśmiechem

na twarzy. Łoł... tych dwóch kolesi, wiedziało jak rozpalić dziewczynę. Niektóre

szczegóły były tak jakby rozmyte, ale wciąż czuła łaskoczące ciepło na dole, jak

poświatę. Mmmmm.

Nadal wycieńczona, przeciągała się leniwie, jak kot wygrzewający się w

słońcu. Powoli rozprostowywała naciągnięte mięśnie, które nie miały takiego

treningu przez lata. Była obolała tu i ówdzie, ale to był dobry rodzaj bólu. Czuły i

wrażliwy, trochę skręcający. Zwłaszcza, kiedy jej myśli dryfowały na powrót do

Tryphona i Balea.

Wreszcie usiadła i rozejrzała się po pokoju. Była sama, smutna sytuacja.

Była także głodna. Nie, raczej żarłoczna. Zastanawiając się, jak długo spała i w

jaki sposób dostali się na górę, do łóżka, spojrzała na zegar.

Rany, czy to może być prawda? Była czwarta po południu? Spała przez ile

godzin? Nic dziwnego, że jej żołądek odgrażał się, że strawi sam siebie.

Jedzenie. Ale najpierw musi zadbać o kilka innych rzeczy.

Nago, poszła na boso do łazienki, wzięła gorący prysznic, który załagodził jej

napięte mięśnie, umyła zęby, ułożyła włosy i nałożyła lekki makijaż. Cudownie

było mieć swoje rzeczy tutaj. W końcu wciągnęła na siebie świeże, wygodne

ubranie. W końcu czuła się jak człowiek. , zaczęła podążać w kierunku holu, by

zobaczyć co może sobie przygotować na śniadanie-łamane na- lunch. Nie dotarła

zbyt daleko, nawet nie do schodów.

Ohhh i łał.

Drzwi były otwarte, więc nie obchodziło ich, czy ich zobaczy. Prawda?

Mmmm, oooh.

Dziwne, od pierwszej chwili wiedziała, że Tryphon i Bale byli kochankami i

całowali się przy niej, ale nadal nie mogła ich sobie razem wyobrazić. Teraz, to nie

był już problem.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

W tej chwili, oboje byli nadzy, klęcząc na łóżku, ich ciała miażdżyły się

wzajemnie, oczy zamknięte, usta połączone.

Ręce pieściły twarde męskie ciała, grube ramiona, potężne klatki piersiowe i

wyrzeźbione mięśnie brzucha. Języki wbijały się w słodkie głębiny ich ust, a

dźwięki ich zmysłowego pocałunku wypełniały pokój.

To był intymny moment, słodki i delikatny z jednej strony, ale także

erotycznie mroczny, z drugiej. Czuła się, jakby pozwolono jej zobaczyć coś

zabronionego. Cenny dar. Jeden z tych niesamowicie zmysłowych.

Jeśli mieli zamiar podzielić się z nią tą chwilą, w taki sposób, była bardziej

niż chętna by przyjąć ich dar. Nigdy nie spodziewała się, że ich intymność może ją

zafascynować. Głęboko.

Wkradła się cicho do pokoju i odprężyła się w przytulnym fotelu,

schowanym w ciemnym kącie.

Ciało Tryphona zapaliło się w surowym seksualnym głodzie w chwili, gdy

zobaczył Raine wślizgującą się do pokoju. Łagodne bulgotanie w jego żyłach,

zamieniło się w szalejącą piekło. Jego tętno przyspieszyło, jego oddech stał się

szybszy i bardziej urywany. Jego ciało ściskało się.

Oh, tak. Patrz na nas.

Wsunął język do ust Balea, przeszywając, pieszcząc, smakując i biorąc. W

zamian, Bale warknął i ścisnął jego brodawki tak mocno, że jego wnętrze przeszył

ostry jak brzytwa ból.

Ból. Przyjemność. Przeplatały się w jego ciele, tak że jego nerwy nie

dostrzegały różnicy. To było dobre uczucie. Wspaniałe.

Potrzebował więcej.

Seks z Balem zawsze był taki. Gorący. Mocny. Szybki. To było dobre, przez

większość czasu. Ale teraz, z Raine obserwującą ich, chciał zwolnić, wyciągać z

Balea przyjemność, aż będzie drżał i błagał.

Wiedział, jak powinien to zrobić, dla Raine.

Ona jeszcze tego nie wiedziała, ale on podjął już decyzję. Jedną, która

wpłynie na całą ich trójkę. To była po prostu kwestia czasu, nim sprawa potoczy

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

się na jego sposób. Przynajmniej miał taką nadzieję. A wtedy każde z nich,

miałoby to, czego chciało.

Tryphon złowił wygłodniałe spojrzenie Raine w polu swojego widzenia, kiedy

zagarniał swój język w ustach Balea.

To nie będzie trwało długo.

Cokolwiek stało się Tryphonowi, Bale był gotów, by wyrzucić ręce ku niebu i

śpiewać chóralne Alleluja. Nie, żeby ich życie seksualne było rutyną i stawało się

nudne. Nie było. Ale jeśli miałby być szczery, musiał przyznać, że ostatnio coś się

między nimi zmieniło. Ogień, który ze sobą wzniecali, zdecydowanie osłabł.

Zauważył to, ale nic z tym nie zrobił.

Z jednego prostego powodu – niestety, nie było to takie oczywiste, jak

bardzo ich pasja osłabła teraz. Był zaślepiony, ignorował to i pomijał.

Bale oddał Tryphonowi pocałunek, z całą miłością i pasją jaką czuł. Jego

język przesuwał się po języku Tryphona, głaszcząc i pieszcząc. Jego ręce ugniatały

mocne mięśnie, drażniły gładką skórę, drażniły ściągnięty sutek.

Kiedy Bale był gotowy cały spłonąć, Tryphon wyciągnął go z tej gorączki,

jego pocałunki stawały się delikatniejsze, dotyk mniej wymagający, bardziej

uwodzicielski. Tryphon chciał zwolnić. Bale był za zwolnieniem.

Pozwolił Tryphonowi przejąć inicjatywę, wiedząc że moc między nimi się

zmieniała kilka razy kiedy się pieprzyli. Na razie skupił się na życzeniach

Tryphona, oddać się jego potrzebom. Później będzie jego kolej.

Pozwalając Tryphonowi zmusić się do położenia na plecach, pociągnął go w

dół na siebie. Tryphon złapał jego ręce i wyciągnął je w kierunku wezgłowia łóżka.

Ich palec splotły się, kiedy Tryphon położył biodra na Baleu. Waga Tryphona

przygniotła go do materaca. Tryphon rysował jego szyję zębami.

To było cholernie seksowne, bycie, jak teraz na łasce Tryphona.

- Cholera – mruczał Bale, jego język ślizgał się po nim, jak po syropie.

Gdyby tak mogło już być, od teraz – Tryphon wygłodniały dla niego, na

granicy utraty kontroli – dałby za to cokolwiek. Dziwne, że nie zauważył jak puste

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

stało się ich pieprzenia, aż do tej chwili. Do tej magicznej chwili.

- Płonę dla ciebie w tej chwili – Tryphon wyszeptał do jego ucha.- Nie wiem,

jak ci to powiedzieć, jakich słów użyć.

- Żadnych słów. - Bale pozwolił swojej głowie opaść, kiedy Tryphon tańczył

językiem w dół jego szyi. Jego skóra mrowiła, gdy gęsia skórka obsypała jego

pierś, ramiona i brzuch. Kąciki jego ust, podniosły się w cieniu uśmiechu.

- Ale zasługujesz, żeby to wiedzieć.

- Wiem to. Pokazujesz mi to. - Bale przeciągnął swoimi zgiętymi palcami po

bokach ciała Tryphona, jego krótko przycięte paznokcie, rysowały jego skórę.

Usłyszał, jak Tryphon gwałtownie zasysa powietrze, i jego uśmiech się rozszerzył.

Za tym właśnie tęsknił. Za tego rodzaju zażyłością, która nie potrzebuje

słów. Która je przekracza.

Tryphon przesunął niżej jego język, badając językiem i zębami obojczyki

Balea, klatkę piersiową i sutki. Tryphon przygryzł jeden z napiętych szczytów i

kręgosłup Balea naprężył się, wygiął się w łuk w kierunku ust kochanka. Jego

palce wbijały się w twarde ciało Tryphona.

Jego moszna wciskała mocno jego jądra w pachwiny. Jego kutas drgał,

sącząc na jego szczyt perłową kroplę.

Było tak, jak na początku, wiele lat temu. Kiedy ich namiętność była nowa i

świeża i nie mogli przestać się pieprzyć. Ich głód do siebie, był nienasycony.

Dlaczego teraz? Co się zmieniło?

To nie mógł być głód. Nie pierwszy raz się wiązali. A jednak, tym razem było

inaczej. W dory sposób.

- Kocham cię. - powiedział Bale, wyginając nieco plecy, kiedy Tryphon

ponownie przygryzł jego sutek.

- Ja też cię kocham – powtórzył Tryphon, jego głos był szorstki od cielesnej

potrzeby. Po kolejnym złośliwym uszczypnięciu, Tryphon schodził niżej po jego

ciele, pocałunkami i liźnięciami tworząc ścieżkę do jego wypełnionego krwią

kutasa.

Niskie jęknięcie wydobyło się z ust Balea, kiedy Tryphon prowadził swój

język od spodniej strony jego trzonu, od podstawy do okrężnej obwódki wokół

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

jego główki.

Kiedy Tryphon wciągnął jego fallusa do swoich ust, Bale wysyłał ciche,

dziękczynne modlitwy – do ludzkich bóstw, czy innych – którzy byli

odpowiedzialni, za świeżą i porywającą namiętność rozkwitająca w nich na nowo.

I gdy Tryphon ssał i pocierał go w zapomnieniu, łzy radości wyciekły z kącików

oczu Balea.

Jego orgazm był jak nuklearna eksplozja. Brutalny, ale w piękny sposób.

Gorąco przebiło się przez jego napięte ciało, gdy tęcza kolorów zatańczyła pod jego

powiekami. Tryphon trzymał go w swoich ramionach, kiedy zadrżał

spazmatycznie.

Kiedy poczuł, że jego siły wracają, otworzył oczy.

Tryphon patrzył ponad jego ramieniem, w przednią część pokoju.

Raine.

Miliony pytań przesuwały się przez jego głowę, ale jedno najgłośniej, jak

dźwięk basów, w zatłoczonym barze.

Czy ona była powodem tej zmiany? Jeśli tak, to co to oznacza?

- Muszę cię teraz pieprzyć. - wyszeptał Tryphon do jego ucha. - to boli,

proszę.

Bale chciał porozmawiać z Tryphonem o Raine, o nich, o tym wszystkim.

Ale nie mógł zrobić tego teraz, kiedy rozpaczliwa potrzeba była tak widoczna w

jego oczach. Wymieniając spojrzenia z poczerwieniałą na twarzy Raine, Bale

ustawił się na czworakach, tej żeby mogła widzieć ich profil. Był świadkiem, jak

różowe plamy na jej policzkach pociemniały, a jej oczy rozszerzyły się, kiedy

Tryphon ustawił się za nim, rozciągnął na bok jego pośladki i wszedł głęboko w

jego odbyt.

Cholera, to było boskie uczucie.

Przyjął Tryphona głęboko, rozkoszując się jego rdzeniem, tłoczącym się w

jego tyłku. Bale nigdy nie miał nic z ekshibicjonisty. Seks był jedna z tych rzeczy,

którą Synowie Mroku, robili w dowolnym miejscu, przynajmniej większość z nich.

Ale nie on. Takie rzeczy wolał robić w na osobności. Szczególnie, gdy byli sami.

Pomimo setek zawiązanych więzi, nigdy przedtem nie pieprzyli się obecności

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

ich ludzkiego towarzysza.

Nie wiedział co to było, czy świadomość tego pierwszego razu, czy coś w

niej, nie wiedział. Ale to spinało jego jądra. Jego kutas twardniał, a krew w ciągu

kilku minut zaczęła wrzeć.

Wyzwolenie, jakie dał mu Tryphon, odchodziło teraz w niepamięć. Pożar

cielesnego głodu, rozpalał się coraz bardziej, z każdym pchnięciem Tryphona,

każdym spojrzeniem na Raine.

Bale pochylił się, tak że jego tyłek był wyżej. Zacisnął palce wokół swojego

fallusa i pocierał go dopasowując się do rytmu Tryphona.

Ciśnienie się podnosiło.

Pożar w nim wzrastał.

Burza szalała w jego wnętrzu.

Palce Tryphona wbiły się w jego pośladki, dodając kolejne erotyczne uczucie

do pozostałych zapachów, dźwięków i uczuć eksplodujących w jego wnętrzu.

Cały był napięty. Ruchy jego ręki stały się nierówne, niekontrolowane.

Tryphon za nim, także wydawał się być przepełniony cierpieniem. Jego kochanek

warczał i mruczał, przeklinał i błagał. Aż w końcu, ohhhh, to było to.

- Taaaaaak – wyszeptał Bale. Przyjemność zalała go jak gorąca fale,

przetaczająca się przez każdą komórkę jego ciała. Tryphon zawył, zadrgał głęboko

w jego odbycie. Okrężne mięśnie, doiły każdą kroplę z fiuta Tryphona, kiedy

pulsująca ekstaza wysyłała impulsy przez jego ciało.

Teraz, to był orgazm. Czuł go nawet w pieprzonych zębach. Jego głowie,

stopach.

A teraz kiedy oboje byli nasyceni, nadszedł czas, aby porozmawiać.

Żeby usłyszeć odpowiedzi.

Jeśli Tryphon je zna.

Raine nie wiedziała, co teraz powinna zrobić. Siedziała na krześle, pulsując

od stóp do czubka głowy. Jej umysł był przepełniony.

Nigdy przedtem, nie widziała jak dwóch facetów uprawia seks, nawet nie

myślała. I na pewno, nie wyobrażała sobie, że to sprawi, że będzie czuła się w taki

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

sposób.

Nie było części jej ciała, która by nie drżała. I to drżenie było dobrego

rodzaju, nie złego, kiedy była wściekła, lub przerażona.

Czego teraz oczekiwali?

Tryphon wysunął się z tyłka Balea i przytulali się czule. Jego oczy były

zamknięte, ale w chwili kiedy je otworzył, jego spojrzenie skrzyżowało się z jej.

Bale także na nią spojrzał, ale żaden z nich się nie odezwał. Nie do niej. Do siebie

też nie.

Nie chciała być tą, która przełamie ciszę. To było piękne, jak nieruchomy

staw podczas zmierzchu. Nie wspominając tego, że czuła, jakby była częścią tego

intensywnego momentu, z drugiej jednak strony, czuła się wyobcowana.

Powinna wyjść?

Przesunęła się nerwowo w fotelu, nie mogąc się powstrzymać. Miękkie

potarcie materiału o materiał wypełniło pokój. To był dźwięk, którego nikt nie

słyszał normalnie, i w tym momencie był tak głośny jak drapanie paznokciami o

tablicę.

Błyskawicznie znieruchomiała.

Oboje spojrzeli na nią.

Jej serce waliło w klatce piersiowej.

A potem się uśmiechnęli, i podbiegła do nich, witających ją w ciepłym

uścisku.

Kiedy zamknęła oczy i wchłaniała ich ciepło, straszna myśl przecięła jej

umysł. Nie było możliwości, żeby między nimi był przypadkowy seks. Nie dla niej.

Nie po tym co widziała.

Mimo tego, że robili niewiele przez ostatnie kilka dni, ale kurwa, czuła coś ,

dużo czegoś, do obu tych mężczyzn. Nie chciała, przysięgała sobie, że nigdy nie

zwiąże się emocjonalnie z żadnym mężczyzną, ale....

Argh!

Co za ironia, nigdy się nie angażowała. Seks był tylko seksem. Zawsze

potrafiła to utrzymać osobno. Aż do teraz.

Tryphon. Bale. Wszystko czego od niej chcieli, to tygodnia zabawy.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Pożądania. Seksu. Zabawy. I może krótkich pogawędek. Przez siedem dni.

To wszystko, wkrótce się skończy, tą rzecz, którą rozpoczęli z powodów,

których nie rozumiała. I wtedy wróci do domu. Zadomowi się w nowej pracy i

wróci do normalnego życia.

Z sercem, które będzie się czuła, jakby zostało przepuszczone przez

maszynkę do mięsa.

Co jej się stało?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 11

- Mówię, że zostajemy dzisiaj. - Tryphon powtórzył myśli Raine. Wyciągnął

rękę po jej podbródek i podniósł go. - Głodna?

- Ja... tak jakby zapomniałam. - przycisnęła rękę do burczącego brzucha.

- Umieram z głodu.

- Dobrze. - Tryphon przeciągnął ustami tuż nad jej. To było nieco więcej niż

drażniący dotyk. - Mam dla ciebie specjalną przesyłkę. Chciałem cię obudzić,

kiedy dotarła, ale skoro już nie śpisz... - rzucił okiem na Balea, skrzywił się. - Czy

byłoby w porządku, gdybyś dała nam kilka minut? Jeśli chciałbyś zejść na dół po

coś do picia, będziemy zaraz za tobą.

- Jasne. - pozwoliła by Tryphon i Bale pomogli jej wydostać się z łóżka i

podeszła do drzwi, spoglądając na nich, nim opuściła pokój. Przeszła nie więcej

niż kilka kroków, nim drzwi zamknęły się za nią.

Bale rozluźnił palce na klamce i odwrócił się do Tryphona.

- Co się dzieje?

Tryphon stał oniemiały, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, patrząc

rozdarty, zmęczony, pełen skruchy.

- Nie planowałem... nie chcę cię skrzywdzić.

Przerażenie, jak lodowe palce oplotły się wokół serca Balea i ścisnęły.

- Co to znaczy?

Tryphon potrząsnął głową.

- Nie wiem, co się stało, dlaczego sprawy są zupełnie inne tym razem.

Wiesz, że z tym walczyłem.

- Taa.- Zmagał się z uczuciem do niej, Raine. I walczył z brakiem uczucia do

niego.

Gówno.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

To było tak, jakby wszystkie siły były wyciągnięte z jego ciała. Bale wiedział

co nadchodzi, wiedział wyraźnie, ale nie mógł zmusić się do słuchania. Drzwi były

właśnie tam. Mógł teraz wyjść i oszczędzić sobie bólu słuchania ich. Zrobił krok w

ich kierunku.

- Bale...

czy byłoby łatwiej, gdyby powiedział to za niego?

- Nie kochasz... - reszta zdania zaklinowała się w jego gardle. Bale starał się

je dokończyć.

- Nie, nie! Kocham cię. - Tryphon podbiegł do niego i pociągnął go w mocne

objęcia.

- Więc, co do diabła, Tryph? - Zdezorientowany Bale, okrążył jego ramiona

swoimi i przytulając się do jego szyi wciągał do nos odurzający zapach Tryphona.

To był gorzko-słodki moment, bo trzymał w ramionach najważniejszą osobę na

świecie, obawiając się, że straci go na zawsze. Jego przyjaciela. Jego powiernika.

Jego partnera. Jego kochanka. Jego wszystko.

Ręce Tryphona gładziły plecy Balea wznosząc się do jego ramion i szyi.

Zatrzymał je na jego szczęce. Ich oczy spotkały się.

- Posłuchaj mnie, kocham cię bardziej, niż kiedykolwiek mogłem kochać.

- Ale?

- Ale.. - Tryphon westchnął i zderzył usta z ustami Balea, darując mu

palący-duszę pocałunek, którego nie dzielili od stuleci. Przeradzający się w

szaleństwo burzliwych emocji. Bale odwzajemnił pocałunek. Języki głaskały się,

przeszywały, pieściły. Twarde ciała zderzyły się ze sobą. Ręce chwytały i trzymały,

dotykały i drapały

103

.

To Bale w końcu przerwał pocałunek, odpychając się od mocnego uścisku

Tryphona.

- Ale co, Tryphon? Na Boga, powiedz, co zamierzasz powiedzieć i daruj sobie

torturowanie mnie. Wiem, że coś się zmieniło między nami. Do dziś nie zdawałam

sobie sprawy jak odsunęliśmy się od siebie, jak leniwi się staliśmy i jak

zaniedbaliśmy nasze relacje. Nic dziwnego, że jesteś gotowy by odejść...

103W takim tempie, to wy w życiu nie skończycie tej rozmowy... a jak już skończycie i zejdziecie na dół to z Raine

zostanie wysuszona rodzynka....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Ale ja nie chcę. - Po raz kolejny sięgnął po Balea, oplatając palce wokół

podstawy czaszki Balea. Przycisnął swoje czoło do czoła Balea i zamknął oczy.

- Nie mogę żyć bez ciebie choćby jeden dzień. Nawet jednej godziny. Jesteś mój.

Mój. Serce Balea opadło do stóp a potem znowu podskoczyło do góry.

Tryphon ponownie go pocałował, tym razem pocałunek był słodki,

delikatny, pełen pierwotnych emocji.

- Coś się dzieje z nami. Też to czujesz. Wiesz, że tak. - nim ponownie

przeciągnął wargami po ustach Balea, Tryphon odchylił głowę do tyłu, tylko na

tyle, by Bale mógł zobaczyć jego twarz. - Raine. Myślę, że ona nasz potrzebuje, a

mu potrzebujemy jej. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu jest.

- Więc mówisz, że chcesz, aby nasza trójka była razem, nawet po

ukończeniu więzi. Tak? Jak jest teraz?

- Tak

104

.

Bale nie wiedział jak powinien się poczuć na sugestię Tryphona.

- Nie cierpię mówić w ten sposób Bale, ale to nie jest tak, że ja chcę,

żebyśmy byli w trójkę, ja potrzebuję tego. Ale nie sądzę, że jestem w tym

osamotniony. Myślę, że my wszyscy to czujemy, ale jestem pierwszy, który to

zaakceptował.

Bale wzruszył ramionami.

- Może.

Tryphon zmarszczył brwi.

- W porządku z tym?

Bale przeczesał palcami włosy.

- Jest wiele do ugadania i nie jestem pewien jak to wszystko się ułoży.

- Ufasz mi?

Jeśli było coś, w co Bale nigdy nie wątpił, to właśnie w to, że może zaufać

Tryphonowi. Tryphon mógł się pogubić, mając do czynienia z czymś, z czym nie

wie jak postępować, ale Bale wiedział, że nadal ufa mu tak samo.

- Tak, oczywiście, że tak.

- Wiesz, że szczerzę wierzę, że robię to, co jest najlepsze dla nas wszystkich.

104No proszę.... już mamy dwójkę zakochanych w tym trójkącie... a właściwie dwie dwójki.... jeszcze tylko R i B i

będzie komplet :)

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Bale wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze.

- Ufam, że jest to najlepsze dla nas wszystkich, ale nie jestem jeszcze

pewien czy masz rację.

- Chcesz o tym porozmawiać?

- Tak.

- W porządku. Dobrze. Musimy porozmawiać z Raine.

Nie wiedząc jeszcze jak się czuje – był zbyt niezdecydowany i skołowany w

tej chwili, aby prawdziwie dać radę tej sprawie – posłał Tryphonowi napięty

uśmiech.

- W porządku. Chodźmy porozmawiać z Raine.

- I musimy powiedzieć jej wszystko. - Tryphon przytulił go jeszcze raz,

zanim wyszedł z pokoju, a Bale oglądając się za siebie na rozgrzebane łóżko,

zastanawiał się, czy to sprawi, że rzeczy staną się lepsze, czy zniszczy wszystko

całkowicie.

*

Chłopcy znaleźli Raine w pokoju dziennym, leżącą na kanapie, z talerzem

owoców położonym na biodrach i Kawalerem na ich grającym na ich płaskim

ekranie. Kolacja, którą Tryphon zamówił nie została jeszcze dostarczona, więc

zrobiła cokolwiek, co znalazła w ich lodówce – a było tego niewiele.

Tryphon bez koszuli, ale w sportowych spodniach od dresu, wyglądając

fantastycznie, jak zwykle, spojrzał w telewizor.

- Co oglądasz?

- Kawalera. Przegapiłam wczorajszy odcinek. - podsunęła sobie wiśnię do

ust i odgryzła końcówkę. Cierpka. Pyszna.

Nie uśmiechnął się.

- Co jesz?

- Kolacja nie została jeszcze dostarczona, a ja byłam głodna. Ale nie martw

się, wciąż jestem. Musiałam dostarczyć sobie trochę cukru. Gotowa byłam

zemdleć.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Zemdleć? - Tryphon był przy niej w ciągu kilku sekund – Colera,

powinniśmy mieć coś, żeby go podnieść (poziom cukru)...

- Wszystko w porządku. Nie martw się. - oczarowana jego troską,

uśmiechnęła się do niego. Złapała jego rękę i pociągnęła.

- Usiądź. - rozglądając się dookoła, znalazła Balea, patrzącego z lekką

rezerwą, roztargnionego wpatrywaniem się w telewizor.

- Bale?

Bale obdarzył ja pustym uśmiechem.

- Głodna?

- Tak, ja tylko...- zaniepokojona, obdarzyła szybkim spojrzeniem Tryphona.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Tryphon rozszerzył swój uśmiech i ścisnął jej

rękę.

- Kolacja dotarła. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko bardziej

zwyczajnemu wieczorowi?

- Zwyczajność jest dobra. - przebiegając obok niego, ciągnęła opuszkami

palców po ścianie. - Nie musicie wychodzić każdej nocy ze względu na mnie.

- Chciałem mieć dziś nieco więcej prywatności. - otworzył drzwi, zapłacił

dostawcy i niósł torby z jedzeniem w dół korytarza. Dotarłszy do jadalni jako

pierwszy, przesunął się na bok, przepuszczając ją pierwszą.

Bale nie powiedział nic do tej pory. Gdy wszedł za nią do jadalni, spojrzała

na jego twarz, chcąc odczytać jego wyraz. We wnętrzu wyczuła jakby był

zmartwiony i zagubiony, jak ona. Może bardziej. Ale on tego nie pokazywał.

Przynajmniej, nie na jego twarzy.

Usiadła przy stole przeznaczonym dla trzech osób i zapatrzyła się w okno.

Tryphon i Bale usiedli po obu jej stronach. Pożerała tosty z czosnkowego pieczywa

i polewą szpinakową, jakby to miał być jej ostatni posiłek. Podczas gdy ona

niemal opychała się jak świnia, Tryphon i Bale opowiadali, co robili, gdy spała.

Czuła się winna, że przehulała cały dzień, podczas gdy oni zrobili tak wiele, nie

zapominając jej o tym powiedzieć. Nawet ja to nie drażniło. Nie spała tak długo,

od ostatniego dnia, kończącego studia.

Reszta posiłku, minęła w ten sam sposób. Chłopcy opowiadali jej o swojej

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

pracy, inwestycjach, aktualnych wydarzeniach, bezpieczne tematy. Słuchała i

jadła. W końcu, po deserze, odeszli od stołu i skierowali się w stronę przytulnego

pokoju, gdzie światła były przygaszone, grała wolna muzyka, a w kominku

migotał ogień.

Było niesamowicie romantycznie.

Usiadła na kanapie naprzeciwko kominka i podciągnęła nogi do tureckiego

przysiadu. Chłopcy usiedli obok niej, jak zawsze. Tryphon po prawej a Bale po

lewej stronie.

- Teraz porozmawiamy – ogłosił Tryphon.

Raine nie wiedziała, czy zamierza zadawać jej pytania osobiste, czy ogłosić

cos poważnego. Po spojrzeniu na Balea, który odpowiedział jej lekko

oszołomionym cofnięciem, złapała dłoń Bale, i położyła sobie na biodrze,

spoglądając na Tryphona. Prawą rękę przerzuciła na oparcie kanapy.

- O czym?

- O tobie. O mnie. O Baleu.

- W porządku. - ponownie rzuciła okiem na Balea. Nie był zdenerwowany,

zmieszany, czy zaskoczony. Zgadywała, że nieważne jak bardzo ważna to miała

być rozmowa, omówili ja wcześniej.

- Raine, wiem, że mówiliśmy, że to tymczasowy układ. - zaczął Tryphon

przenosząc wzrok na Balea, na jedno może dwa uderzenia serca, nim

kontynuował – ale Bale i ja rozmawialiśmy, o tym, że chcielibyśmy wiedzieć,

gdybyś chciała czegoś trwalszego.

- Oh... - niepewna, co to coś trwalszego miało dokładnie oznaczać,

przesunęła się nieco bardziej na środek i zapatrzyła się w płomienie.

Głos w jej głowie krzyczał nagłe ostrzeżenia. Niebezpieczeństwo. Kłopoty

przed nami. Ból serca gwarantowany.

Ale coś w niej zmusiło ją do pytania.

- Jaki rodzaj czegoś sugerujesz? Coś jak regularne spotkania?

- Być może.

- Z waszą dwójką? - odwróciła się do Balea. - Mówiłeś, że się kochacie, i nie

szukacie niczego więcej.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Bale skinął głową.

- I tak, było kiedy to mówiłem. - spojrzał w dół na jej rękę. Splótł jej palce ze

swoimi i kciukiem gładził wierzch jej dłoni. - Ale wszystko się zmieniło. Coś

specjalnego się tu dzieje. I żaden z nas nie chce odejść.

- To znaczy, że? Szczerze?

Podniósł wzrok i cos zawirowało w jego spojrzeniu.

- Tak, Raine, naprawdę.

- Nie wiem. - powiedziała Raine ponownie odwracając się w stronę ognia.

Nie było to właściwe, że patrzyła w ogień, skoro znalazła się w środku

pożogi?

Tak, była poruszona, po tym jak przyglądała się, jak się kochają. I tak,

wiedziała, że zaczyna czuć coś do tych mężczyzn. Ich tydzień zabawy zmierzał w

kierunku czegoś poważnego. Ale część niej była pocieszona faktem, że ten

intensywny, dziwaczny, burzliwy pół-związek miał się zakończyć w przeciągu

kilku dni. Teraz...?

Spędziła wiele lat powstrzymując się, trzymając ludzi na dystans, nie była

pewna, nie wiedziała jak dopuścić ludzi blisko. Co ważniejsze, nie wiedziała, jak

zaufać komukolwiek, nawet tym dwóm mężczyznom, którzy - poza epizodem z

klatką – nie sprawili jej zawodu.

Od tego czasu byli uczciwi. Uprzejmi. Słodcy. Otwarci. Szczodrzy.

Ale to krótki czas.

Bale odchrząknął.

- Jest coś, co musimy ci powiedzieć, jeszcze. Zanim zdecydujesz.

A może była zwykłą idiotką wierząc, że byli z nią szczerzy? Nie spojrzała na

żadnego z nich, tylko pokiwała głową, na znak, że chce usłyszeć ten sekret,

którym chcą się z nią podzielić.

Kontynuował.

- Powód dla którego cię tu zaprosiliśmy na cały tydzień, nie miał nic

wspólnego z pracą, czy poznawaniem cię.

- Czy chodziło więc tylko o seks?

Tryphon pokręcił głową.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Nie, to nawet nie było to. Mimo że jest to częścią prawdziwego powodu.

Teraz była zupełnie zdezorientowana.

- Więc dlaczego?

Tryphon i Bale wymienili spojrzenia, a następnie Tryphon powiedział.

- Ponieważ... mamy pewną przypadłość, a ty jesteś lekarstwem.

Czy sprawy mogą się jeszcze bardziej skomplikować

105

? Jak pieprzenie jej

może być lekiem na wszystko? Chyba że...

- Ohhh. Macie seksualny problem. Coś jakbyście nie mogli dostać

erekcji

106

?

Bale roześmiał się.

Twarz Tryphona przybrała najgłębszy odcień czerwieni, jaki widziała.

- Nie, nie do końca.

- To ja już nie rozumiem. Czy chcę zrozumieć?

Tryphon skinął głową, splatając swoje palce z palcami jej drugiej ręki.

- Potrzebujemy twojego zrozumienia. - Wolną ręką gładził jej kolano, a

potem potarł palcem jej policzek. - Po pierwsze, chcemy, żebyś wiedziała, że to nie

jest coś, co nam się kiedykolwiek zdarzyło, nawet o tym nie marzyliśmy, i nie

planowaliśmy tego.

Żołądek Raine przekręcił się w jej brzuchu. To były tego rodzaju słowa,

które przynosiły złe wieści. Chciała, po prostu wyjść z pokoju, spakować swoje

rzeczy i wrócić do domu. Teraz. Z dłuższego doświadczenia wiedziała, że to

najlepszy-bezpieczny-ruch.

Ale nie, została nieruchomo.

Tryphon kontynuował.

- Jesteśmy potomkami, bardzo specjalnego rodu. Niestety odziedziczyliśmy

pewne cechy – albo luki w organizmach – które wymagają, byśmy raz w roku

robili coś, co dla innych ludzi wydaje się być kompletnie przerażające.

Do tej pory, nie zrobili jej nic przerażającego. Czy to dopiero przed nimi?

- Jak? - zapytała. Bale i Tryphon wymienili bardziej niechętne spojrzenia,

które nie zrobiły nic poza jeszcze większym podrażnieniem jej nerwów.

105Oj mogą....
106No to żeś pocisła...ty się lepiej trzymaj jak poznasz tą przypadłość....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Czy naprawdę, musicie mi to wszystko wyjaśniać?

- Myślę, że musimy – powiedział Bale. - Tak.

- Ale, ja nie jestem pewna, czy jestem gotowa na coś trwalszego, o czym

wspomniałeś. Tak naprawdę, może nie ma potrzeby do tego zmierzać, jeśli łapiecie

o co mi chodzi.

Chłopcy wymienili między sobą kolejne szybkie spojrzenia.

- Dlaczego nie jesteś pewna, że jesteś na to gotowa, Raine? - zapytał

Tryphon. - Nie wymagamy, żebyś z nami mieszkała. Możesz po prostu spędzać z

nami jeden dzień w tygodniu, robiąc to, co przez cały ten tydzień.

Jeden dzień w tygodniu może być wykonalny. Ale to zależało od wielu rzeczy

– jak na przykład od tego, co tego wieczora mieliby robić. Ale znowu biorąc pod

uwagę, to w jaki sposób reagowała wcześniej, nie powinna być za. Już teraz miała

problemy z utrzymaniem emocji pod kontrolą. Może dlatego, że była tutaj? W ich

domu. A oni spędzali z nią tyle czasu.

Argh. Ta sytuacja z trudnej przerodziła się w niemożliwą.

Połknęła westchnienie.

- Część z pieprzeniem mogę przemyśleć, ale reszta...

- Dlaczego? - zapytał Tryphon.

Wzruszyła ramionami, starając się rzucić światło na konflikt w jej duszy, i

wyrecytowała jej odpowiedź.

- To proste. Nie chcę związku. Nie potrzebuję komplikacji z nim związanych.

Nie chcę być od nikogo zależna. Po prostu nie jestem zainteresowana. Nazwij

mnie dziwakiem.

Tryphon ścisnął jej dłoń.

- Nie jesteś dziwakiem. - objął jej policzek, zmuszając, by spojrzała w jego

intensywnie patrzące oczy. - Ale jeśli naprawdę wierzysz, że nie chcesz, albo nie

potrzebujesz czegoś więcej niż tylko seksu, to oszukujesz samą siebie.

Wyszarpnęła twarz.

- Nie znasz mnie. Nie możesz tego wiedzieć.

- Każdy potrzebuje uczucia bycia z kimś związanym. - podkreślił Tryphon –

Ty po prostu tego nie chcesz.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Potrzebowała przestrzeni. Tryphon znowu naciskał zbyt mocno. Ten jego

mały nawyk, doprowadzał ją do szału.

- Jesteś w błędzie. - zdesperowana by uciec, wygramoliła się na nogi, idąc

prosto do kuchni. - Muszę się napić.

- Kto cię zranił? - zapytał Bale, podążając za nią.

Odwróciła się, podnosząc ręce przed siebie na wysokość klatki piersiowej, w

cichej prośbie, by się zatrzymali.

- Nikt mnie nie zranił. Więc proszę, zostawcie to. Nigdy nie byłam

zakochana. Nigdy nie miałam stałego chłopaka. Nigdy. Nikt mnie nie skrzywdził.

Stojąc za Balem, Tryphon opierał się o ścianę.

- W takim razie, to wchodzi głębiej. Twoi rodzice?

Grrrrr!

- Nie. Czy wy dwaj możecie skończyć z Freudem?

Cisza. Zbawienna cisza.

Nalała sobie szklankę Coli, połowę wypiła naraz, biorąc długie łyki, a potem

uzupełniła szklankę. Tymczasem miliony myśli rozbrzmiewały w jej głowie. Jedna

z nich powtarzała się w kółko, głośniej niż inne – To nie zadziała.

- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym jutro.

Tym razem milczenie nie było pocieszające. Było napięcie, które czyniło ją

nerwową i niespokojną.

Wyraz twarzy Tryphona się zmienił, złagodniał.

- Chcę ci opowiedzieć pewną historię. Posłuchasz?

Czas opowiadań. Ufff, ulga. Przybrała na twarz najlepszy uśmiech.

- Hej, jeśli to oznacza, że przestaniesz rozgrzebywać moją przeszłość, to w

porządku, na pewno.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 12

Tryphon wskazał skinieniem, żeby wrócili do pokoju dziennego. Kiedy

usiadła, Bale obok niej, Tryphon jeszcze wyszedł z pokoju. Ze szklanką Coli w

prawej ręce, wpatrywała się w płomienie, jej wnętrzności kłębiły się z brutalnością

płomieni. Po chwili wrócił z trzema kieliszkami czerwonego wina, jeden podał jej,

a kolejny Baleowi.

Odstawiła Colę na stolik stojący obok niej, a następnie podniosła kieliszek i

napiła się. Wino było zarówno ostre, jak i słodkie. Pyszne. Wypiła więcej.

Tryphon odchrząknął.

- Walczysz ze zrozumieniem dominacji i poddaństwa, Raine. Mogę to

zobaczyć, i mogę opowiedzieć. I dlatego, chcę wam opowiedzieć, co przydarzyło mi

się dawno temu. - wziął kilka łyków wina, zanim kontynuował. - Przez wiele lat

walczyłem ze zrozumieniem siebie... przekonaniami... to doprowadziło mnie do

robienia rzeczy, których nie mogłem zaakceptować. A zawsze wierzyłem, że jestem

silnym człowiekiem, zdolnym do ograniczenia mojej woli, kiedy to potrzebne. A

kiedy wszedłem w ten mrok, odnalazłem siebie całkowicie bezsilnego.

Nienawidziłem tego uczucia – tej zupełnej utraty kontroli.

Raine skinęła głową, zadowolona, że przeszedł na bezpieczniejszy temat, i

miała nadzieję, że on doceni to, co próbowała mu powiedzieć. To było to – zdała

sobie sprawę – jej przepustka do wolności. Jeśli szukał partnera do dominacji na

tydzień, to ma nie tą dziewczynę.

- Starałam się ci powiedzieć. Ja nie czuję żadnej potrzeby, jaką opisujesz.

Była chwila napiętej ciszy. Tryphon spojrzał na Balea. Ona również obróciła

się by spojrzeć na Balea i zobaczyć, co on sądzi o tej rozmowie. Jego wraz twarzy,

nie wyrażał absolutnie niczego. Tryphon odchrząknął.

- Pewnej nocy, spotkałem mężczyznę, który zmienił wszystko. Zawdzięczam

mu bardzo wiele...

- Ja tez mu wiele zawdzięczam. - powiedział Bale cicho, jego oświadczenie

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

zaskoczyło Raine, kołując ją. - Bo wtedy moje relacje z Tryphonem tak cierpiały,

że myślałem, że to już koniec. - wyjaśniał wskazując ręką pomiędzy soba i

Tryphonem. - Ta noc nas uratowała.

- Co się stało? - zapytała, czując, że Tryphon ma problem ze znalezieniem

odpowiednich słów.

Tryphon opróżnił kieliszek i pochylił się, by go odstawić na stolik.

- Nauczyłem się kochać siebie. I dowiedziałem się, co to znaczy poddawać

się czemuś silniejszemu niż moja wola.

Usłyszała surowe emocje w każdym z wypowiedzianych przez niego słów,

zastanawiała się, jak bardzo bolesna była jego droga. Czy nienawidził siebie, za to

kim był? Za te potrzeby, których nie mógł kontrolować?

- Cieszę się więc. Za was obu. - studiowała jego profil, kiedy patrzył przed

siebie. Patrzył w jakiś odległy punkt, jakby zagubił się na jawie.

- To była noc, której nigdy nie zapomnę. Bolesna, ale też wspaniała.

Wyzwalająca. - Tryphon odwrócił się i spotkał jej wzrok. - Nie potrafię opisać,

jakie to uczucie. To było to, czego potrzebowałem, bardziej niż czegokolwiek

innego. I wiedziałem to, głęboko w sercu. Nawet jeśli nie byłem całkowicie gotowy

na to, na samym początku.

- Jak ten człowiek ci pomógł?

- Opowiedział mi historię. Moją historię.

Skołowana zapytała.

- Masz na myśli jego historię? Tak, jak ty to robisz?

- Nie – powiedział, wstając i idąc do barku, by napełnić swój kieliszek. -

Człowiek, którego mam na myśli, nie był moim kochankiem, ani przyjacielem. Był

moim ojcem. Człowiekiem, którego nie znałem, a jednak pogardzałem nim.

Nienawidziłem go przez lata za to kim był i co mi zrobił. To była rozjątrzona

nienawiść, która wzrastała jak nowotwór, zżerając wszystko co dobre i

zostawiając tylko skażone. - podniósł kieliszek w cichym toaście i wypił. - Ale to

nie była jego wina. Tylko moja. I w końcu stanąłem z tym twarzą w twarz, tej

nocy. - podniósł butelkę wina drugą ręką i ponownie napełniając kieliszek

wyjaśnił. - Zaakceptowałem również prawdziwy powód moich potrzeb. Stanowiły

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

one część mojej natury, a nie były jakimiś perwersjami.

Odstawił butelkę i wrócił na kanapę. Ale zamiast usiąść, rozsunął jej

kolana i pochylił się nad nią, jego spojrzenie było ciepłe kiedy owionęło jej twarz.

- Nie jestem chory, Raine. Nie jestem obłąkany. I choć te potrzeby

sprawiają, że czuję się odsłonięty i bezsilny czasami, nie są niczym złym.

Po raz kolejny podniósł kieliszek do ust i wypił połowę jego zawartości

dużymi łykami. . Odstawił go, wyciągnął ramiona, opierając je na zagłówku

kanapy, zatrzymując jej głową między jego ramionami.

- Kocham Balea bardziej, niż mógłbym to powiedzieć i nasza miłość będzie

trwała wiecznie. Ale w naszym związku brakuje bardzo istotnego elementu.

Jestem człowiekiem, którego istotę określa moja dominacja, tak samo jak mojego

ojca, i ten aspekt mojej osobowości ukazuje się tylko wtedy, kiedy jestem

podatny, kiedy czegoś potrzebuję. Byłem taki od urodzenia. I tak zostanie do

czasu mojej śmierci.

- Myślę, że rozumiem.

- Ze względu na głębokość moich potrzeb, nigdy nie nadużyłem zaufania

uległych.

Raine nie wiedziała, co po tym powiedzieć. Nagle, wszystko o Tryphonie

nabrało sensu. Jego potrzeba kontroli, dominacji. I dziwne, poczuła, że każda

kobieta, która weszła w rolę jego poddanej, byłaby najszczęśliwszą kobietą na

świecie.

Nadal jednak nie mogła zrozumieć, co sprawiło, że myślał, iż ona mogłaby

być tą kobietą. Nie miała nawet kostki uległości w sobie. Ani jednej. Nigdy nie

miała żadnej fantazji i elementem zniewolenia. Nigdy nie uważała za szczególnie

seksowne, by paść na kolana i służyć mężczyźnie. Nie mówiąc o tym, że cała ta

uległość wymaga otwartości i szczerości. Odsłonięcia się i bezbronności w

najbardziej niemożliwy sposób.

Nie mogło tak być.

- Czy możesz nam teraz powiedzieć? - zapytał Tryphon, kładąc dłoń na jej

ramieniu. - Obnażyłem przed tobą moją duszę. Podzieliłem się z tobą częścią

mnie, którą zna tylko Bale. Najciemniejszymi zakamarkami mojej duszy. Teraz

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

twoja kolej.

Powoli pokręciła głową.

- Tryphon, doceniam to, no musiało to być dla ciebie trudne. Nie chcę,

żebyś myślał nawet przez chwilę, że nie zdaję sobie z tego sprawy. - wstając

oplotła ręce wokół siebie. - Jestem wdzięczna, że opowiedziałeś mi ta historię,

dlatego, że teraz bardziej niż kiedykolwiek widzę, że nie mogę być tym, kim

chcesz, kogo potrzebujesz.

- Dlaczego?

- Ponieważ nie mogę zmusić by się dla ciebie zmienić. Nie mogę tego zrobić.

Nie, dla żadnego mężczyzny. - Tryphon zrobił krok w jej stronę, ale zatrzymał się,

kiedy się wzdrygnęła.

- Nie będziesz musiała się zmieniać. Po prostu zaakceptujesz siebie, tak ja

ja.

- Nie widzę tego w taki sposób.

Sięgnął po jej rękę, kiedy pozwoliła im opaść.

- Jeszcze nie. To dlatego, że nie chcesz zaakceptować prawdy.

Zrobiła kolejny krok do tyłu.

- Jak to możliwe, że jesteś tego taki pewny, Tryphon? Minęło tak niewiele

czasu. Niektórzy ludzie są ze sobą w związku przez dziesiątki lat i nawet nie

znają się nawzajem.

- Czy to tego się boisz? - zapytał Bale nadal wpatrując się w nią z kanapy.

- Co? - zapytała.

Bale wyjaśnił.

- Popełnienia błędu? Zakochania się w kimś, i zobaczenia później, że nie

jest tym kim się wydawał?

- Nie.

- Więc czego? - Tryphon zrobił kolejny krok w jej kierunku. - Coś cię

powstrzymuje. Strach.

Nieugięcie pokręciła głową.

- Absolutnie nie. Nie boję się niczego.

- Boisz się miłości? - kolejny krok do przodu.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Nie – cofnęła się.

- Zobowiązania? - zapytał Tryphon.

- Nie.

Tryphon przeszedł kilka kolejnych kroków w tym czasie i zatrzymując się tuż

przed nią.

- Obawiasz się utracić siebie?

- Nie, nie, nie. A teraz, czy mógłbyś przestać? Nie boję się. Przed niczym nie

uciekam. - powiedziała, całkowicie świadoma, że cofa się przed nim, pomimo

swoich słów. Zmusiła się, żeby się zatrzymać i spojrzeć mu w oczy. - Jestem po

prostu inteligentną, niezależną kobietą, która sama decyduje, co jest dla niej

najlepsze.

- Boisz się stracić kontrolę? - pytanie Tryphona było wyzwaniem.

- Nie.- skłamała.

Złapał ją za ramiona i szarpnął mocno do siebie, roztrzaskując swoje usta

na jej. Jego pocałunek był pełen ciemnego ognia i pożądania, namiętny i surowy.

Zła, w szoku, zmagała się z nim, odpychając od jego klatki piersiowej,

wykręcając się chcąc nieco swobody. Ale się nie zatrzymał, nawet nie złagodniał.

Nadal ją całując przepchnął przez pokój i korytarz. Na górze schodów

prowadzących do piwnicy, przerzucił ja sobie przez ramię, jak brutal, którym

zresztą był.

Teraz była poważnie wkurzona. Czyżby nie słyszał tego, co powiedziała?

- Puść mie do cholery! - krzyczała, kiedy wlókł ja w dół po schodach.

W końcu ją postawił. Ale nie delikatnie. Czując, że upada, wyciągnęła ręce

do tyłu i upadła na poduszkę. Przewidując jego kolejny ruch, przewróciła się na

brzuch z zamiarem odczołgania się z jego zasięgu. Ale rzucił się na nią,

przyciskając ją. Powietrze z jej płuc zostało wypchnięte.

Zajęło mu sekundę, by leżała pod nim prawie bez ruchu, kipiąc ze złości.

Co on do cholery sobie myślał, że co osiągnie przez dominację, zwłaszcza, kiedy

jasno wyraziła, że tego tupu rzeczy nie są dla niej. I gdzie do cholery był Bale?

Dlaczego za nimi nie poszedł?

- Tryphon!- warknęła wykręcając się. Mogła poczuć bardzo wyraźne

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

wybrzuszenie spoczywające na jej tyłku.

Grrrr! Zostaw dominację, robisz się twardy podczas zapasów ze

zniewolonym.

- Pozwól mi wstać.

- Jeszcze nie.

- Nie ma żadnych zasad, co do zmuszania ludzi do uległości? - narzekała,

kiedy nadal nie pozwalał jej się podnieść.

- Nie – odpowiedział brzmiąc spokojnie.

- Więc?....

- Nie zmuszam cię, żebyś mi się poddała.

Co do cholery?

- Więc jak to nazwiesz?

- Hmmm.... Grą wstępną.

- Gra wstępna? Może dla ciebie. Na mnie nie działa. Nic, w ogóle. -

skłamała w pośpiechu. Zmysłowe ciepło przepływało przez jej system.

- Jasne, że działa.

Argh! Grrrrr!

Nie mógł znać prawdy.

- Nie, nie działa. - upierała się.

- Wiem, że się rozpalasz. Mogę to wyczuć w twoim zapachu.

Zapachu?

- Jeśli śmierdzę, to tylko dlatego, że się pod toba gotuję. Wy faceci

wydzielacie jakieś gorąco.

- Zapach,który czuję nie pochodzi z potu.

Nie wiedziała jak na to zareagować. Gdyby naprawdę mógł coś takiego

wyczuć, nie mogłaby zaprzeczyć, że te małe zapasy wywołały łagodne bulgotanie

w jej krwi. Ale to nie oznacza, że jest gotowa, by rozłożyć przed nim nogi i zaprosić

go na pokład. Albo prosić, żeby ja związał i dał jej klapsa. Ani nawet nie wybaczy

mu, całej akcji z dominacją i przygwożdżenia jej tutaj.

Powiedziała nie. To znaczy nie do cholery.

Złapał jej ręce w nadgarstkach i wyciągnął nad głową. Oddychał ciężko, jego ostre

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

oddechy sączyły się do jej ucha, kiedy się nad nia nachylił.

- Pewnego dnia, przyznasz się do prawdy, Raine. Głośno powiesz słowa

„Weź mnie panie. Jestem twoja”. Z natury nie jestem cierpliwy, ale jestem skłonny

poczekać.

Biorąc wdech, odwróciła głowę w bok.

- Długo będziesz czekać, zanim takie słowa wypłyną z tych ust, Tryphon.

- Nie tak długo, jak myślisz. - opuścił nogi i wcisnął się pomiędzy jej,

przesuwając w górę, by rozdzielić jej uda. Otarł się o jej odsłoniętą cipkę.

Zassała powietrze, i sapnęła, kiedy fala tęsknoty poraziła jej ciało.

Nie, to się nie mogło stać. Nie była pobudzona.

- Jak to jest, leżeć tu, nie mogąc się ruszyć, nie mogąc się oprzeć? Będąc

bezsilna i zdaną na moją łaskę?

- Okropnie.

- Nie tak – poruszył kolanem okrężnym ruchem tworząc przyjemne tarcie

między jej nogami.

Jęknęła cicho i zaczęła się szarpać i wić pod nim. Gdyby tylko nie był tak

kurewsko duży. I silny. I.... twardy.

Zaśmiał się jej do ucha.

- Opieraj się. O tak. To sprawi, że twoja krew będzie jeszcze gorętsza.

To było to! Jak on miał czelność śmiać się z niej?

- Pierdolę cię.

- Dobrze, możesz, ale tylko na moich warunkach.

- Nie to miałam na myśli.

- Ale to powiedziałaś. Pogrywasz w coś? - przycisnął mocniej kolano do jej

cipki i jeszcze większa fala pragnienia przeszła przez jej ciało.

Oparła głowę o poduszkę i zamknęła oczy chcąc zmusić ciało, by przestało

na niego reagować. Jego słowa. Jego głos. Jego dłonie. Doprowadzały ją do

szaleństwa z pragnienia. Pozytywnego szaleństwa.

- W nic nie pogrywam.

- Każdy w coś gra. - zebrał oba jej nadgarstki w prawą rękę, uwalniając

swoją lewą. Głaskał bok jej twarzy. To była delikatne pieszczota, słodka, taka

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

odległa od tego w jaki sposób ją dotykał.

- Czy kłamałaś na każdy temat?

- Nie. Tylko jeśli muszę. Gdzie jest Bale?

- Jest tutaj. Patrzy na nas. Obserwuje ciebie. Mnie. - pocałował ją słodko w

policzek. Przygryzł płatek jej ucha. Jej szczękę, jej szyję.

- Nie wierzę ci. Nie stałby tutaj i nie pozwoliłby tobie znęcać się nade mną.

- Nie znęcam się nad tobą. Wiesz, że nie. I Bale także to wie. - podniósł jej

górną część, i zassała pierwszy pełen oddech od wieków. Szybko, nim mógł ją

znowu rozpłaszczyć, wyciągnęła szyję. Rzeczywiście, zobaczyła Balea stojącego

niedaleko i obserwującego ich z nieczytelnym wyrazem twarzy.

- Bale musi zobaczyć twoje piersi.

Tryphon uwolnił jedną rękę, łapiąc jej koszulkę.

- On musi, na pewno? Jesteś pewien, że to nie ty? - sapnęła, opuszczają

ręce w dół, by powstrzymać go przed ściągnięciem koszulki nad głową. Ale, jak

szybko się dowiedziała, nic nie było go w stanie powstrzymać od zdjęcia jej bluzki.

Cienki materiał wydał raggedriiiip i podarty powiewał z tyłu jej pleców.

Natychmiast cały jej tułów pokrył się gęsią skórką, a wzdłuż kręgosłupa przeszły

cierniste dreszcze.

- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.- jej plecy spięły się, kiedy poczuła, jak

odpina jej biustonosz.

- Nie dałaś mi wyboru.

- Bzdura. Bale nie powiedział słowa na temat moich piersi, ani nic innego w

tej kwestii. Powinieneś zostawić moją koszulę w spokoju, dopóki nie jestem

gotowa. Poza tym, nadal nie widać moich piersi, kiedy na mnie siedzisz.

- Mam zamiar się tym zająć. - jego ciężar uniósł się z jej ciała, wdzięczna,

podsunęła się na łokcie i kolana, ale zanim zdołała przyjąć pozycję jaka

zamierzała, Tryphon owinął ramiona wokół jej pasa i podniósł ja na nogi.

- Cholera, puść mnie. Mówiłam ci, nie lubię twoich gierek.

- Znowu kłamiesz. - powiedział, jak do nieznośnego dziecka i posadził ją na

stole. Wyczuwając, że nie spodoba się jej to, co miało być dalej, próbowała

zeskoczyć. Ale Tryphon był dużo większy i cholernie dużo bardziej silny. Tak,

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

lubiła, kiedy jej facet był męski, potężny i silny, inteligentny i zdeterminowany.

Ale to nie było to, co sobie wyobrażała. Nim mogła go powstrzymać, jej

nadgarstki zakute były w kajdanki, a kajdanki zabezpieczone łańcuchami w

pionowej drewnianej belce na końcu stołu.

Teraz, bez tchu po walce, siedziała na środku stołu, z podniesionymi do

góry rękoma, tak, by jej ramiona dociskały się po bokach jej głowy. Ta pozycja

pozostawiła ją w poczuciu odsłonięcia i wrażliwości, co było dziwne, bo zarówno

Bale, jak i Tryphon widzieli już ją nagą.

Przynajmniej miała jeszcze na sobie spodnie.

Podczas gdy Tryphon cofnął się na środek pokoju, spojrzała na Balea.

- Powstrzymałeś go wcześniej. Dlaczego teraz tego nie robisz? - zapytała z

wyraźną frustracją w głosie.

Bale potrząsnął głową.

- Zgadzam się z nim.

- Oboje jesteście w błędzie. Nie chcę tego. Nie lubię tego w ogóle. Ani trochę.

To poniżające, upokarzające i okrutne.

- Okrutne? - Bale podszedł bliżej. Jego wzrok omiatał całe jej ciało, z góry

na dół. - Naprawdę w to wierzysz?

- Tak!

Śledził krzywiznę jej obojczyka palcem.

- Naprawdę uważasz za okrutne podarowanie ci tego, czego pragniesz?

- Nie chcę....

- Szzzzzz. Nie jestem za zabawą w dominację i uległość, ale nawet ja to

widzę. - pochylił się nad nią, tak że jego usta zawisły nad jej. Jego słodki oddech

drażnił jej usta i nos. Musnął palcem jej sutek, a ona dyszała. - To, ze jesteś

związana sprawia, że się wściekasz, ale jest coś jeszcze. - jego usta rozciągnęły się

w złośliwym uśmieszku. - Jesteś śliczna, kiedy się tak rumienisz, kiedy ogień

twojego pożądania rozpala twoje oczy. Tak, Tryphon ma rację. Kiedy jesteś

wkurzona, twoja namiętność pali mocniej.

- Nie. Kiedy jestem wściekła, jestem wściekła.

Uśmiechnął się.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Czy myślisz, że mogłabyś w to uwierzyć, gdy sprawimy, że dojdziesz?

- Nie zrobicie tego.

- Tryphon nie jest człowiekiem, który cofa się przed wyzwaniem. Ja też nie.

Teraz miał powód do dumy. Nigdy go takim nie widziała, takiego

zarozumiałego, jak Tryphon. To nie będzie trudne, unikanie dojścia, kiedy było jej

tak niekomfortowo, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie.

Bardziej niż kiedykolwiek, była zdecydowana to zakończyć, niż pozwolić się

temu przerodzić w coś bardziej trwałego. Nie jest jej potrzebna żadna gra,

zdenerwowanie, para apodyktycznych dupków, którzy myślą, że pomagają jej

przezwyciężyć problemy emocjonalne, które uważają że ma.

Żyła dostatecznie długo bez piętna ich seks-terapii. Będzie miała mnóstwo

szczęścia, jeśli wróci do dawnego życia po tym wszystkim.

- Wyskakuj ze spodni. - Bale nie czekał na jej odpowiedź, po prostu chwycił

ją w pasie i zdarł spodnie z jej bioder. Bielizna zniknęła na końcu. Potem, jak

siedziała zmarznięta, sztywna i wściekła, że zakuli jej kostki rozciągając na bok

tak, że tylko niewielka część jej pośladków opierała się na wyściełanym drewnie.

Jej cipka mrowiła. Jej serce podskakiwało. Ale nadal trzymała wyraz twarzy

najchłodniejszy jaki mogła. Tak, jej wnętrzności paliły od środka, i nie, to nie dla

tego, że ją całowali, pieścili. To dlatego, że walczyła z uległością. Ale to nie

znaczyło, że była urodzoną niewolnicą, albo że chciała zabawiać się w

poddaństwo.

Tryphon wrócił z pudłem pełnym różnych rzeczy, trzymanym w ramionach.

Odstawił go na ziemię i zwrócił się w kierunku Balea, rozebrał go powoli, gładząc

dłońmi jego ramiona, pierś, brzuch, nogi, pośladki i łydki. Następnie Bale zrobił to

samo, dotykając, całując i ściskając głęboko opaloną skórę Tryphona. Sposób, w

jaki ich ręce pracowały nad soba nawzajem, zachwycił ją. Długie, stożkowe palce,

łaskotały, dręczyły wrażliwe miejsca na karku, plecach i udach. Wargi, języki i

zęby, lizały, podgryzały i drapały.

Pokój wypełniały urywane oddechy, cmoknięcia warg i niskie, męskie jęki

przyjemności. Nie mogąc zrobić nic, prócz przyglądania się, Raine zacisnęła ręce

na łańcuchach, które oplatały jej nadgarstki i walczyła by kontrolować stałe

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

dudnienie żądzy, przepływającej w jej żyłach.

Byli tacy piękni. Tacy doskonali. Gdyby tylko nie byli tak cholernie

irytujący.

Zwrócili ich płomienne spojrzenia na nią, a ona niemalże się roztopiła. Jej

pusta cipka zaciskała rytmicznie mięśnie, wyciskając gorące soki z jej centrum.

Usta Tryphona rozciągnęły się w uśmiechu, który w jednym procencie był słodki,

a w stu procentach niegodziwy.

- Myślisz, że byliśmy okrutni tak? - Tryphon i Bale wymienili złośliwe

uśmieszki i Tryphon ukląkł między jej rozciągniętymi nogami, przyciskając swoją

twardą długość do jej ciała. Odwróciła głowę, ale jej nos wypełnił się łagodnym,

zmysłowym zapachem jego skóry. Kołysał biodrami, w erotycznym tańcu po jej

ciele. Jego skóra pocierała jej podrażnione sutki, sprawiając, że pożądanie

kłębiące się w jej wnętrzu, zaostrzało się goręcej.

Opuścił głowę, drapiąc delikatnie zębami w dół jej szyi. To było najbardziej

niesamowite uczucie.

- Zapytam ponownie – mruczał w jej szyję – Jak to jest być tak bezsilną,

zdaną na moją łaskę?

- Okropnie. - to nie było kłamstwo, choć ta okropność nie pochodziła z jej

lęku, albo z wściekłości na niego. Bardziej z niezadowolenia, ze swojego

zdradzieckiego ciała.

- Okropnie? - zaśmiał się – Jeżeli tak, to poczekam, aż poczujesz się jeszcze

gorzej. - prowadził palec wskazujący po wewnętrznej stronie ramion, delikatnym

dotykiem sprawiając że drżała i podskakiwała. Gładził dalej, po jej pachach, w

dół, po bokach jej piersi, po jej brzuchu do bioder. - Mam zamiar męczyć cię, aż

będziesz błagała o litość.

Dreszcz oczekiwania przebiegł po jej kręgosłupie.

- Proszę, puść mie.

Pociągnął ręce w górę jej ud.

- Boli cię coś?

Chciała powiedzieć „tak”, ale nie mogła się zmusić do kłamstwa.

- Nie.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Bale pozwoli ci opuścić ramiona.

- Dziękuję. - szepnęła z ulgą, oczekując, że ją uwolnią i oddadzą jej trochę

władzy, którą jej zabrali. Ale zamiast całkowicie ja rozkuć, tylko zakuli je niżej,

tak, że były one zapięte niżej, wokół pionowego słupa, który wpijał się w jej

miękkie ciało. Zamknęła oczy i koncentrowała się na relaksie. I udało się jej to,

może na dziesięć sekund. Poten Tryphon zaczął całować wewnętrzna część jej

uda, Bale złapał jej piersi, a każdy mięsień w jej ciele szarpnął się mocno.

- Pamiętaj.... - powiedział głębokim, erotycznym głosem pełnym obietnicy.-

Walcz z nami. Nie pozwól, byśmy udowodnili ci, że mamy rację, Raine.

Potrząsnęła głową w obietnicy.

- Nie pozwolę wam.

- Dobrze, Bale.

Wspólnie, okropnie ją torturowali, liżąc, podgryzając i podszczypując,

pieszcząc, kiedy szeptali jej drwiące słowa do ucha.

- Nie możesz się tym cieszyć.

- Jesteśmy bardzo niegodziwi, powinnaś nami pogardzać.

- Dlaczego oddychasz tak szybko Raine?

Walczyła tak długo i tak zacięcie, jak tylko mogła, ale powoli erotyczna potrzeba,

zmusiła ją by odsunąć dumę na bok, i całkowicie stracić kontrolę nad potrzebę

naglącą w jej wnętrzu. Drżała, kiedy zbawiali się jej ciałem, używając go jako broń

przeciw niej. Wiedziała, co robią, ale nie mogła ich powstrzymać.

- Powiedz nam, jak bardzo okrutni jesteśmy. - powiedział Tryphon drażniąc

jej cipkę główką dilda. - Uwielbiam, tak zabawiać się tobą. To doprowadza mnie

do szaleństwa z pożądania. Pragnę cię, jak żadnej innej kobiety wcześniej.

Rzucała głową na boki i wyginając plecy w łuk, wypchnęła biodra do

przodu.

- Jesteście najgorszymi draniami, jakich kiedykolwiek spotkałam.

- A teraz powiedz nam, jak bardzo jesteś nam wdzięczna za nasze

okrucieństwo. - wepchnął tylko czubeczek do jej pustej pochwy, a ona jęknęła

zdesperowana, by ją wypełnił, by uwolnił ją od bólu w jej wnętrzu. - Muszę

usłyszeć te słowa z twoich ust.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Słowa spłynęły na jej usta, ale nie mogła ich wypowiedzieć.

- Mamy rację, Rain. - szeptał Bale. Przygryzał płatek jej ucha, pocierając jej

sutki między palcami. - Przyznaj się do tego. Przed nami. Przed sobą.

- Nie.

- Bawmy się dalej. - powiedział Tryphon.

Dildo zniknęło, a ona pisnęła, ale nie wypowiedziała słów, na które czekali. Nie

mogła. Była zbyt przerażona, do czego może ją to doprowadzić, do jakiego rodzaju

emocjonalnego piekła w którym się zajdzie, jeśli to zrobi. Już teraz, dała tym

dwóm mężczyzna więcej kontroli, niż jakiemukolwiek wcześniej. Nie mogła dać im

więcej, nawet jeśli jej ciało płonęło a słodkie słowa jakie jej mówili dawały jej

radość jakiej nigdy wcześniej nie czuła.

- Wydaje się, że nie dręczyliśmy jej wystarczająco. - powiedział Bale,

splatając jej palce ze swoimi. Był to słodki gest, łagodzący ostrość jego słów.

Niestety, nie trwał długo. Puścił jej rękę, szedł dookoła niej przeciągając

paznokciem po jej ciele, krążył nad nią. - Spójrz, co zrobiłaś, jak zdesperowanego

mężczyznę z niego zrobiłaś, odmawiając mu.

Zamrugała otwierając oczy i spotkała spojrzenia Tryphona, patrzył zza

ciężkich powiek, westchnienie wydobyło się z jego gardła. Bale nie przesadzał, nie

po tym, co zobaczyła w jego oczach. Był nie gorzej udręczony niż ona i po raz

pierwszy zobaczyła go umęczonego jak ona, nie jak źródło tej męki.

- Przepraszam Tryphon.

Teraz rozumiała. Tak bardzo jak był spragniony jej poddaństwa, równie mocno

potrzebował by mu się przeciwstawiła. Chciał przejąć władzę nad nią, chciał

zmusić ją, by padła przed nim na kolana, a nie oddała się bez walki i nagle zdała

sobie sprawę, dlaczego zareagował na nią tak intensywnie.

Być może była pierwszą, która mu odmówiła.

- Nie – Tryphon ścisnął jej wzgórek między kciukiem i palcem wskazującym.

Czubek jego kutasa musnął jej wargi, wywołując drżenie głęboko w jej ciele. - Nie

przepraszaj mnie. Nie. Nie jestem gotowy, żeby zakończyć nasz taniec. - Zakołysał

biodrami, jego fallus obwiódł jej wargi.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Dlaczego nie widział tego wcześniej. Nie zdał sobie wcześniej z tego sprawy?

Powód, dla którego był tak zachwycony Raine, był teraz tak jasny, tak oczywisty.

Poczuł się jak głupiec, nie domyślając się tego wcześniej.

Była pierwszą kobietą, która odmawiała mu uległości tak bardzo, że musiał

sprawdzić siłę swojej dominacji. Inne kobiety grały ciche i niechętne uległości, ale

nie wiarygodnie. Ale Raine, mimo że był absolutnie pewien, że pragnęła uległości,

walczyła z nim na każdym kroku. Do cholery, to wystarczyło, żeby doprowadzić go

do szaleństwa. Na oba sposoby, dobry i ten bardzo irytujący.

Mógł powalić ją na kolana, ale zanim nastąpi ten słodki moment,

zasmakuje zwycięstwa. Będzie kontynuował ten erotyczny taniec wyzwania,

zaprzeczeń, żądań i posłuszeństwa. To będzie taniec miłości i nienawiści, palącego

pragnienia, płomieni pożądania. Mężczyzny, który zmuszał do potężnej gry, walki

tchnienie życia dla duszy. Poczuł się bardziej żywy i potężny, niż czuł się przez

wieki.

Bale niemal płakał widząc walkę Tryphona i Raine. Teraz nareszcie

rozumiał swojego kochanka i jego potrzeby. Raine mogła dać Tryphonowi to,

czego on nie mógł, wyzwanie podbicia jej woli i ostateczne zwycięstwo w nagrodę.

To nie była kwestia tego, że jego miłość nie była wystarczająca. To nigdy nie

była kwestia tego. To szło zdecydowanie głębiej niż to, do najciemniejszych

rejonów duszy Tryphona.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 13

Raine nie mogła uwierzyć, jakie myśli przechodziły teraz przez jej głowę. W

niektórych sprawach wszystko się rozjaśniło w ciągu tych kilku minut. A w

innych skomplikowało się bardziej niż kiedykolwiek.

Tak, teraz już rozumiała, dlaczego Tryphon tak z nią postąpił. Ale nadal nie

mogła zrozumieć, dlaczego uważał ją za urodzoną poddaną – wyraźnie odmawiała.

To doświadczenie pokazało jej malutka część tego, czym jest dominacja i uległość,

ale nawet jeśli była pobudzona, była jeszcze daleka od przekonania, że tego

właśnie potrzebuje.

W przeciwieństwie do Tryphona, którego związki seksualne i osobiste

obracały się wokół dominacji i uległości, jej nie. Żyła przez wiele lat, bez nich.

Prawda, nie miała prawdziwego romantycznego związku, ale z pewnością nie

czuła się, jakby jej stosunkom czegoś brakowało.

Łza spłynęła z kącika jej oka, kiedy chłopcy rozwiązywali jej ręce i nogi. Nie

była pewna, jakie emocje wywołały słoną kropelkę. Na ten moment nie była

zainteresowana sprawdzaniem tego. Zamiast tego, kiedy pomogli jej stanąć na

nogi wybrała wyłączenie uciążliwych głosów w głowie i zatracenie się w

odczuciach.

Owinęła ramiona wokół szyi Tryphona i przytuliła się do niego. Bale głaskał

jej uda, pośladki, plecy i ramiona. Następnie, obaj odprowadzili ja na górę, do ich

sypialni. Całowali i tulili ją podchodząc do łóżka. Patrzyli na nią, z wyrazem

zapału kiedy leżała na materacu.

Tryphon złapał jej kostki i pociągnął, umieszczając ją na krawędzi

materaca. Stojąc trzymając jej kolano jedną ręką, drugą pocierał kciukiem jej

łechtaczkę, drażnił je cipkę palcami, a potem wszedł w nią, szybkim, mocnym

ruchem.

Najbardziej niesamowicie pyszne uczucie przelewało się przez jej ciało.

Zamknęła oczy, wygięła plecy w łuk i przyciągnęła bliżej swoje kolana. Głębiej.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Mocniej. Taaaaaak doooobrze.

Poczuła, że materac po prawej stronie zapada się i domyśliła się, że Bale

siedzi koło niej. Chwilę później jego ręka była na jej piersi, szczypiąc i drażniąc

sutek. Podczas gdy kutas Tryphona wbijał się w jej cipkę, gorące usta Balea

zamykały się na twardym szczycie. Zęby muskały wrażliwe ciało, wysyłając do

kręgosłupa dreszcze przyjemności. Język wirował dookoła, dając miękkie, ale

jakże przyjemne połączenie.

Mocniej. Goręcej.

Z każdym szczypnięciem, dotykiem, pociągnięciem, jej ciało paliło bardziej,

jej pragnienie wzrastało. Unosiła się na oceanie pulsującego ciepła, wspaniałych

dźwięków i smaków. Była zagubiona. Zniewolona. Zmiękczona. Połączona z

doznaniami. Niemal znikająca.

Jej uda drżały kiedy zacisnęła swoje mięśnie na fiucie Tryphona. W jakiś

sposób poruszyła ręką. Znalazła pochylone plecy Balea. Wygięła palce, zaciskając

je na jego ciele. Z kolei on przygryzł delikatnie jej sutek.

Bliżej.

Ach, mrowienie zbliżającego się szczytowania. Migotało wewnątrz niej, jak

gwiazdy. Najpierw w jej klatce piersiowej, potem w górę, przez jej szyję i twarz, aż

do owłosionej skory na głowie. W dół, przez jej nogi do stóp.

Prawie.

Dźwięki jej urywanych oddechów wypełniły ciszę, powietrze wcinało się i

opuszczało jej płuca. Nagle, nieco zdezorientowana, rzuciła się w przyjemność

kłębiącą się wewnątrz niej.

Jej żołądek się ścisnął. Jej ciało zadrżało. A potem był ból w szyi i błysk. Te

migoczące gwiazdy eksplodowały na całym jej ciele. Usłyszała swoje krzyki,

słyszała echo swojego głosu, ale zagłuszało je łomotanie jej serca.

Jej orgazm trwał dziesięć cholernych uderzeń serca. Dwadzieścia. Więcej.

Trzęsła się. Płakała. Błagała o więcej, o wyzwolenie.

Wreszcie, jej odczucia złagodniały, ich intensywność nie była już tak

bolesna.

Otworzyła oczy, obserwowała jak Tryphon powoli z niej wychodzi, sięga do

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Balea i całuje go. Widziała ich języki przepychające się w tą i z powrotem. Ręce

gładziły. Ramiona, nogi, naciągające się niczym liny mięśnie brzucha.

Bale odrzucił głowę do tyłu, zamknął oczy, na jego twarzy odmalował się

wyraz zachwytu.

Raine powoli znowu zaczynała wilgotnieć, zahipnotyzowana widokiem tych

dwóch wspaniałych mężczyzn, dotykających się, całujących, dających i biorących.

Wątpiła, że kiedykolwiek znudziłoby ją oglądanie ich.

Tryphon polizał dół szyi Balea, jego obojczyk i klatkę piersiową.

- Chodź tu Raine. Podzielmy się z nim naszą przyjemnością. - dreszcze

przebiegły po jej kręgosłupie.

Uklęknęła obok Balea, badając jego ciało rękami, językiem, zębami. Co jakiś

czas ręce Tryphona prześlizgiwały się przez jej, kiedy gładził i pieścił gładką i

wilgotną skórę Balea. A kiedy ich twarze spotkały się na brzuchu Balea, Tryphon

odchylił głowę przybliżając ją do pocałunku. Słodki smak skóry Balea i Tryphona

wypełnił jej usta. Odurzające.

Po tym, gdy wkładał i wyciągał kilkakrotnie język z jej ust, przerwał

pocałunek i delikatnie zmusił ją, by pochyliła głowę, aż jej opuchnięte od

pocałunków usta spotkały się z czerwona główką naprężonego kutasa Balea.

- Weź go w usta, Raine – wyszeptał Tryphon – Razem sprawimy, że dojdzie.

Kiedy przesuwała usta po jego końcówce, użyła języka by podeprzeć główkę

i ssać. Jęknął, wczepił palce w jej włosy i odciągnął, aż jego kutas uciekł z jej ust

z seksownym lekkim pyknięciem. Tryphon nachylił się nad kutasem Balea,

zastępując jej usta. Patrzyła, jak szeroko otwiera usta pozwalając Baleowi, by

pieprzył je głęboko, aż jego usta docierały do grubej nasady jego kutasa.

Skierował się ku górze, by za chwilę wrócić.

Tam i z powrotem, pracowali na zmianę, Tryphon, potem ona, pieprząc fiuta

Balea ustami. Wszyscy troje dotykali się i pieścili wzajemnie, dając i otrzymując

przyjemność. W pokój ocieplił się, wypełnił się dyszeniem ciężkich oddechów.

Ciało Raine pokryło się śliskim potem.

Czuła, że Bale był coraz bliżej wyzwolenia. Ego skóra była gorąca, głęboka

purpurowa plama rozprzestrzeniała się po jego piersi. Jego ruchy stały się

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

nierówne, jęki szorstkie i obniżone. Tryphon delikatnie zmusił ją, by usiadła na

Baleu okrakiem, opadając na niego i przyjmując go w anus.

Raine westchnęła i owinęła ramiona wokół Tryphona i przycisnęła biodra

tak, że ocierała się o Tryphona, gdy on ujeżdżał Balea. Tryphon trzymał ją i

całował, kiedy jego ręka opadła pomiędzy ich ciała, by pocierać jej łechtaczkę.

Razem, stwarzali gorąco wielkości wybuchu jądrowego, aż cała ich trójka

jęczała i wiła się, zatracona w przyjemności.

Raine krzyczała, kiedy doszła po raz drugi, a męskie głosy dołączyły do niej.

Ciała drżały. Dłonie pieściły. Słowa dryfowały między nimi w słodkich

obietnicach. I po raz trzeci tego dnia, zapłakała, kiedy emocje, których nie

potrafiła zrozumieć, spadły na jej serce.

Nigdy nie sądziła, że seks może być taki – czymś więcej niż połączeniem

ciał. Czymś więcej, niż prostym aktem dawania i barania rozkoszy. Tak

wspaniałym. Tak przerażającym.

Przez te kilka nocy, seks jaki uprawiała z Tryphonem i Balem stawał się

intensywniejszy. I tysiące razy bardziej satysfakcjonujący, niż kiedykolwiek i z

kimkolwiek wcześniej. Seks już nie zaspokajał tylko jej fizycznych potrzeb, on

karmił jej duszę.

Był tylko jeden problem – nie było kontynuacji.

*

Już prawie czas.

Raine stała w łazience, patrząc w swoje odbicie w lustrze, dziwiąc się jak

duży wpływ na nią miał miniony tydzień. Nigdy nie doświadczyła tak

intensywnych zmysłowych przyjemności, ale to nie to zdumiało ja najbardziej.

Tylko emocjonalna podróż, jaka przez tydzień fundowali jej ci mężczyźni. Była

zarówno, straszna, jak i niesamowita.

Postawiło jej to jedno ciężkie pytanie – czy będzie zdolna przeżyć swoje życie

w samotności? Grać ostrożnie swoim sercem? Trzymać ludzi na dystans?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Nawet jeśli byli bardziej zajęci praca przez ostatnie kilka dni, zawsze

znajdowali czas, by spędzić z nią wieczorem kilka godzin. Tryphon próbował

przewiercić się przez jej mur. Zrobił kilka porządnych dziur, ale nie był w stanie

całkowicie go zburzyć.

I Bale, on też pracował nad znalezieniem drogi do jej serca. Był

spokojniejszym strategiem. Zamiast zniszczyć mur, próbował się przez niego

przekraść. Było to nie mniej niebezpieczne. I w wielu przypadkach, bardziej

skuteczne.

Teraz siedziała w ogrodzie, zażywając słonecznej kąpieli, gdy słońce grzało

jej skórę. Chłopaki powinni wkrótce wrócić. Oczekiwanie, mieszające się z

odrobina smutku, sprawiały, że była nerwowa, niespokojna.

Próbowała oglądać telewizję. Próbowała czytać. Próbowała jeść. Wzięła

prysznic. Próbowała się pieścić. Nic nie pomagało.

Dziś miała powiedzieć dowidzenia Tryphonowi i Baleowi. Na zawsze.

Bale znalazł ją pierwszy. Wyglądał na zadowolonego i smutnego zarazem,

jak gdyby był przygotowany na to, co zamierzała mu powiedzieć. Prawdopodobnie

dlatego, że od samego początku wyraziła się całkiem jasno, pomimo ich oferty.

Żadne ich propozycje, nie cofnęły jej decyzji.

- Witaj, płomienna duszyczko. - pochylił się i obdarował ją słodkim

pocałunkiem, tym z rodzaju przekazujących głębię uczuć, bez zaborczości czy

przymusu. Właśnie takich pocałunków teraz nie chciała.

- Chę porozmawiać z toba o czymś ważnym.

Zaczyna się.

Skinęła głową i patrzyła, jak zatrzymuje się przy krześle i siada na nim.

- Trypohon uważa, że nie ma potrzeby mówienia ci o tym, skoro nie

zamierzasz się z nami spotykać po tym jak... - posłał jej pytające spojrzenie, z

cichą nadzieją, że temu zaprzeczy. Nie zrobiła tego. - W każdym razie, mam to

gdzieś. I tak ci powiem.

- Jeśli to ma zdenerwować Tryphona, to może lepiej...

- Nie – przerwał jej. - Chcę, żebyś wiedziała wszystko.

Westchnął. Wstał i dał kroka.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Tryphon i ja, nie cierpimy na żadną dziwaczną przypadłość, jak ci

mówiliśmy. Pochodzimy z rasy istot, której początki sięgają tysiącleci wstecz, do

czasów, które zostały zapomniane przez ludzi.

- Istoty? - powtórzyła.

- Tak. Pod pewnymi względami jesteśmy tacy jak ludzie, ale pod innymi już

nie. Na przykład nasze ciała, starzejemy się znacznie wolniej niż ludzie. Żyjemy

przez setki lat.

Raine miała wrażenie, jakby nagle weszła do Strefy Mroku, albo jakiegoś

innego dziwacznego filmu sensacyjnego. Co to znaczy?

- Nie rozumiem. Istoty? Rasa? Twoja rasa żyje od setek lat?

Wyglądał poważnie, jakby wierzył w słowa, które wypowiadał. Potrząsnął

głową.

- Nie. Każdy z nas żyje przez setki lat. - pochylił się nad nią i oparł jedną

rękę nad nią. - Wiem, że to trudne do zrozumienia i jeszcze trudniej w to

uwierzyć, ale mówię prawdę. Urodziłem się w Angli, za panowania królowej Anny.

Latem 1710 roku. Wkrótce potem spotkałem Tryphona, kiedy przybyłem do

Ameryki, obaj walczyliśmy pod dowództwem generała Georgea Washingtona

podczas Amerykańskiej Walce o Niepodległość.

Chwyciła swoje ręce i zatoczyła się, objęła się ramionami. Po jej rękach

przechodziły dreszcze, jak małe pająki.

- Prawie trzysta lat? To niemożliwe. - Nie rozumiała. Co Bale próbował

osiągnąć opowiadając jej takie historie? Przestraszyć ją? Nie musiał. Wiedział, że

nie zostanie. I wiedział, że nie zmusi ją czymś takim do zmiany decyzji. Poza tym,

że nigdy jej nie okłamał. Dlaczego kłamie teraz?

Stojąc skinął głową.

- To bardzo możliwe i mogę to udowodnić. Jeśli chciałabyś wejść do środka.

Jak ktokolwiek mógłby udowodnić, że żył małe trzysta lat.

Nawet jeśli mu nie wierzyła, byłą na tyle ciekawa, że przyjęła jego

propozycję.

- W porządku. Pokaż mi ten dowód. - poszła do domu, na górę do sypialni

na końcu korytarza.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Są moje - powiedział otwierając szafę. Zaczął wyciągać delikatnie

wyglądającą odzież. Wiekową, zużytą. Ręcznie robioną. Jeśli były reprodukcjami,

były cholernie dobre. - I to. Nie możesz zaprzeczyć zdjęciom.

Podszedł do komody i wyciągnął kilka starych albumów, takich, jakie

posiadała jej babcia i położył je na łóżku.

- I na wypadek, gdybyś nadal nie wierzyła, mam kilka innych rzeczy. -

wrócił do szafy i wyciągnął kilka kolejnych pudeł zapełnionych, starymi listami,

ręcznie malowanymi portretami, książkami i innymi osobistymi rzeczami.

Powoli, zafascynowana wzięła kilka przedmiotów. Będąc totalnym kujonem

historii, znalazła kawałek czegoś totalnie fascynującego. Sposób w jaki odzież

została uszyta, kruchość książki z 1800 roku, wyblakłe fotografie, to nie mogło

być fałszywe.

Na starych zdjęciach, Tryphon i Bale wyglądali dokładnie tak samo jak dziś,

z jedną małą różnicą. Mieli na sobie ubrania z przełomu XX wieku. I siedzieli na

grzbietach koni. Albo stali obok samochodu modelu T.

Listy, czasopisma, wycinki z gazet. Czytała je wszystkie, całkowicie

zanurzając się w cieniach przeszłości Balea i Tryphona.

Powoli, zaczęła akceptować niemożliwe. Nie miała pojęcia ile czasu minęło,

do chwili, kiedy Bale przyszedł zapytać, czy nie jest głodna. Jej żołądek aż huczał.

- Jak? - zapytała wskazując na najbliższy portret. - Jak to możliwe. To

niemożliwe.

- Nie możliwe dla ludzi. Ale nie dla nas.

- Nas? Kim jesteście? - przeciągnęła palcem po powierzchni olejnego

obrazu. Twarz Tryphona uśmiechała się do niej, patrząc w ten mroczny,

tajemniczy i seksowny sposób co w rzeczywistości.

- Jesteśmy tym, co ty możesz nazwać wampirami.

- Wampirami. - powtórzyła, niepewna, czy mu wierzyć.

- My nie nazywamy siebie wampirami, bo jest to obraźliwa konotacja. Ale to

jest najczęstszy termin wykorzystywany przez ludzi.

- Wampirami – powtórzyła, nadal wpatrując się w portret Tryphona.

Bale usiadł obok niej.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Raz w roku, potrzebujemy człowieka na tydzień do czegoś, co my

nazywamy Więzami Krwi. W tym czasie, dwoje z nas, pożywia się na tym samym

człowieku każdej nocy. W ten sposób, przez wytworzenie specyficznych związków

chemicznych w ludzkim organizmie, przedłużamy nasze życie, zegar biologiczny

cofa się.

- Pożywiacie się? - spojrzała na niego – Krwią?

Pokiwał głową.

- Spożywamy ludzką krew.

Podniosła rękę do szyi i położyła w miejscu, gdzie był jej puls.

- Wy nie pożywialiście się moją krwią, prawda?

- Pożywialiśmy się.

Kolejny dreszcz przeszedł po jej kręgosłupie.

- Kiedy? Jak? Nie pamiętam.

Jego palce dotknęły malutkich punkcików jakie miała.

- Gryźliśmy się dokładnie tutaj. A nie pamiętasz dlatego, że nasz jad

powoduje amnezję. Sprawia, że nie pamiętasz.

- Ja... - spojrzała w dół, przesuwając wzrokiem po fotografi Tryphona,

stojącego obok kobiety ubranej w wiktoriańską suknię. Wampiry. Mężczyźni z

którymi była, którzy ją szanowali i opiekowali się nią byli wampirami. I używali jej

jako swojego rodzaju paliwo. Potrząsnęła głową w skołowaniu. Czy to ważne czym

byli? Miała się dziś z nimi pożegnać. Ludzie, wampiry, nieważne.

Przerzuciła nogi za krawędź łóżka.

- Powinnam się przygotować do powrotu do domu.

Bale złapał jej ramię.

- Co z kolacją?

- Nie jestem już głodna. Wolałabym już iść. Teraz. - szarpnęła ramieniem,

ale nie puścił jej.

- Bale?

- Nie chcesz pożegnać się z Tryphonem? Nie ma go jeszcze w domu.

Potrząsnęła głową.

- Myślę, że byłoby lepiej, gdybym już poszła. Teraz. To znaczy, nie chcę być

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

niegrzeczna i nie uciekam, bo powiedziałeś mi, że jesteście wampirami. To

dziwna, ale jestem tym mniej zdziwiona niż mogłabym przypuszczać. Ale myślę, że

tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich. Jeśli teraz pójdę. Tak po prostu. Zgadzasz

się ze mną, prawda?

Boże, to było trudne, rozmawiać o tym. W takiej chwili. To było trudne i

niewygodne nawet bez dodatkowego szoku.

- Tak, zgadzamy się. W porządku. - popatrzył nieswojo, jakby nie wiedział

co ze sobą zrobić.

Wampir, czy człowiek, wydawało się jakby jego serce zostało złamane i

chciała go objąć, przytulić do siebie i powiedzieć, że strasznie jej przykro, że

sprawy nie potoczyły się inaczej. Ale nie zrobiła tego, wiedząc, że byłoby to zbyt

okrutne. Zamiast tego minęła go, wzięła swoją walizkę i ruszyła w stronę

schodów.

Bale, jak prawdziwy dżentelmen, którym był, odprowadził ja do samochodu.

Po raz kolejny, stojąc obok samochodu, kiedy jej walizki pakowane były do

bagażnika, posłał jej smutne spojrzenie.

- Odwiózłbym cię do domu, jeśli chciałabyś zaczekać na limuzynę.

- Nie, nie limuzyną. Dzięki.

Jazda była nie do zniesienia. Przygryzała wargi, zdzierała lakier z paznokci,

spoglądając w okno, kiedy obrazy migały przez jej głowę. Prawie trzysta lat. Tak

długo. Jakie niesamowite rzeczy widzieli. Nie mogła sobie nawet wyobrazić. Życie

tak bardzo się zmieniło w przeciągu tych trzech stuleci. Technologia stała się

zaawansowana. Wynalazki zmieniły wszystko, co było stworzone. I oni to

wszystko widzieli, przeżyli.

Nagle zdała sobie sprawę, dlaczego ci mężczyźni dotknęli jej w taki sposób.

Byli zupełnie inni, od mężczyzn których do tej pory spotkała. Byli to mężczyźni z

przeszłości, bardzo różniący się do tych współczesnych. Rozsądni, potężni, silni,

twardo stąpający po ziemi. Mężczyźni z jej fantazji.

Mężczyźni, których na stałe wyrzuciła ze swojego życia.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

**

- Gdzie ona jest? - Zapytał Tryphon, gdy tylko Bale otworzył drzwi. Szukał

jej w każdym zakątku domu. - Wiesz?

- Tak – smutne oczy Balea spotkały się z jego. - Zabrałem ją do domu.

- Domu? - powtórzył Tryphon, czując że jego serce wyrywa się z klatki

piersiowej. Odeszła. Bez pożegnania. Nie mówiąc mu tego, co potrzebował

usłyszeć. Kurwa, jak to boli. Osunął się na krzesło i opuścił głowę. Ukrył twarz w

dłoniach. - Wróciła do domu.

- Myślała, że łatwiej będzie jej odejść, zanim wrócisz. - po krótkim wahaniu

Bale dodał – mogę przysiąc, że było jej trudno...

- Trudno – powtórzył Tryphon. Co to kurwa za nieporozumienie? Czuł się,

jakby jakiś drań wyrwał mu wnętrzności i mielił je przez maszynkę do mięsa.

Wiedział co oznacza trud. To było piekło.

Ale przyjął jej decyzję, bo należała do niej. Nie podobała mu się, ale ją

szanował. Jak na ironię, żył nieco dłużej niż ona i nie miał wątpliwości, że przeżył

nie mniej gówna niż on, a ktoś lub coś nie nauczyło jej, że jest godna miłości.

Miał ochotę wypatroszyć kogoś, kto był za to odpowiedzialny. Ale i tak miał

ten komfort, ze wiedział, ze ona kocha jego i Balea. Miał nadzieję, że jej miłość

wystarczy, by zabrali ją do siebie, kiedy będzie już gotowa.

- Tryphon? – Bale położył rękę na jego ramieniu. Tryphon odsłonił twarz.

- Ona do nas wróci. Po prostu potrzebuje trochę czasu.

- Mam nadzieję, że masz rację.

- Dajmy jej kilka tygodni, w najgorszym wypadku miesięcy. Musimy dać jej

przestrzeń, pozwólmy jej nad tym popracować. Bez presji.

- Bez presji.

Bale uśmiechnął się.

- Też za nią tęsknię. Nie miałem pojęcia, że tak trudno będzie mi patrzeć jak

odchodzi, albo wrócić do domu bez niej.

- Jest wyjątkowa.

- Cholernie wyjątkowa.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Jest nasza – Tryphon powiedział zdecydowany, by usłyszeć kiedyś od niej

te słowa.

- Tak. Nasza.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Rozdział 14

Praca była świetna.

Jej szef był wspaniały.

To była wielka ulga mieć pieniądze, napływające na jej konto, a nie zawsze z

niego.

A jednak, była nieszczęśliwa...

Mijały dni. Tygodnie. Minęły dwa krótkie miesiące, od kiedy opuściła dom

Tryphona i Balea. Mimo tego, nie mogła przestać o nich myśleć. Marzyć o nich.

Nie pomagał fakt, że Liz, jak zwykle zostawiała po całym mieszkaniu czasopisma,

z ich nazwiskami na pierwszych stronach. Co to było, jej współlokatorka

próbowała doprowadzić ją do szaleństwa?

Była teraz całkiem pewna, ze mogłaby być ponad tym. Przecież to był tylko

tydzień. Jeden intensywny tydzień. Najbardziej intensywnego seksu. Ale nadal

tylko jeden, racja?

Nie zakochała się

107

. Nikt nie zakochiwał się po jednym tygodniu, a

zwłaszcza nie ona.

- Przyznaj się. - Liz opadał na kanapę, zrzuciła buty i owinęła rękę wokół

ramienia Raine. - Kochasz ich.

- Nie. To nie jest miłość. - stwierdziła, dotykając pierwszej strony

magazynu.

Miliarder playboy zaprzecza ojcostwu kochanego dziecka.

Liz posłała jej męczeńskie spojrzenie i westchnęła.

- Jesteś aż tak uparta? Nikt nie może być tak poza kontaktem ze swoimi

emocjami.

- Nie jestem poza kontaktem. Wiem dokładnie, co czuję. - odrzuciła gazetę

na stolik. Wylądowała na całej stercie innych, z doniesieniami na temat Tryphona

Zadea.

107Taa.... wmawiaj sobie...

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Co ty zresztą wiesz, nie jesteś psychiatrą.

- Może nie mam świstka papieru do powieszenia na ścianie, ale jestem

spostrzegawcza. I widzę to, czego ty nie chcesz zauważyć. Proszę, oto lista

objawów dr Liz. Po pierwsze, schudłaś co najmniej pięć kilogramów odkąd

wróciłaś do domu.

- To akurat dobra rzecz.

- Nie jesteś na diecie, prawda?

- Nie, nie zupełnie, ale...

- Yhym – Liz skinęła, podnosząc palec do góry – Utrata wagi jest jedną z

oznak depresji.

- Tak samo jak innych rzeczy.

- Czy możesz podać te inne rzeczy? - Raine rozważyła jej racje.

- Nie.

Liz podniosła środkowy palec, dołączając go do wyprostowanego palca

wskazującego.

- Po drugie, żyjesz jak pustelnica, od kiedy wróciłaś do domu. Nie przyjęłaś

moich ofert pójścia do baru, do kina. Do diabła, ty nawet opuściłaś dwa ostatnie

spotkania w klubie książki. Nigdy wcześniej żadnego nie opuściłaś.

- Po prostu nie jestem teraz w nastroju do czytania. Nie mam czasu.

- O taaak... jesteś taaaakaa zajęta ostatnio. Nie kupuję tego. Czy to dlatego,

że w klubie czytamy romanse? A czytanie o kimś innym zakochanym jest takie

bolesne?

- Nie.

Liz podniosła serdeczny palec.

- Po trzecie, wisisz nad telefonem. Czyżbyś spodziewała się, że zadzwoni?

- Nie.

- Chcesz porozmawiać z przedstawicielem hipotecznym, o refinansowaniu

domu, którego nie masz? Czy może ze sprzedawcą ubezpieczeń, chcąc przedłużyć

gwarancję samochodu, którego nie kupiłaś?

Raine nie kłopotała się odpowiadaniem.

- Zobaczmy... plus, spisz więcej zdecydowanie więcej, niż zazwyczaj. - Liz

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

podniosła kolejny palec – To cztery symptomy.

Mroczny humor Raine, rozjaśniał nieco.

- To łatwo wytłumaczyć. Właśnie rozpoczęłam nową pracę, i wiesz jakie

stresujące to jest. Jestem zmęczona.

Liz odchrząknęła.

- To tylko częściowo do przyjęcia. Ale powiedzmy, że tak. - przerzuciła rękę

i wpatrywała się w Raine przez chwilę. - Jest jeden końcowy znak, którego nie

możesz usprawiedliwić. Słyszałam, jak płakałeś jednej nocy.

- To dlatego, że oglądałam Titanica.

Liz zmrużyła oczy.

- Oglądałaś tem film miliardy razy. Nigdy na nim nie płakałaś.

Patrzyły na siebie, prze kilka długich chwil.

- Dlaczego do nich nie zadzwonisz?

- Bo to nie ma sensu.

- Bo...?

- Rozmawiałyśmy na ten temat.

Liz pokręciła głową.

- Nie, nie rozmawiałyśmy o niczym. Zadawałam pytania, ale ty unikałaś

odpowiedzi. - złapała ręce Raine i delikatnie ścisnęła. - Kochanie, nie staram się

wtrącać. Jestem poważnie tobą zaniepokojona. Co się stało przez ten tydzień?

Jeśli nie jesteś przygnębiona po zostawieniu tych facetów, to w takim razie masz

jakiś szok pourazowy, albo coś. Proszę, powiedz mi co się dzieje? Umieram ze

strachu o ciebie.

Cholera.

Raine odetchnęła.

- Nie masz się czym martwić. Czuję się teraz nieco... skołowana. To nic

poważnego i na pewno niedługo mi przejdzie.

- Skołowana czym?

- Wieloma rzeczami.

- Jak? - kiedy Raine nie odpowiedziała, Liz dodała – Kiedyś rozmawiałyśmy

o wszystkim. O facetach. Seksie. Naszych rodzinach. Pracy. Teraz, nagle się

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

przede mną zamknęłaś. Jesteś skołowana mną? Naszą przyjaźnią?

Nie wszystkim. Raine przytuliła poduszkę do swojej piersi.

- Nie, nie. Wcale nie. Wiem, że się troszczysz, i że mogę ci zaufać. - opuściła

brodę na górę poduszki.

- Więc dlaczego trzymasz wszystko schowane w środku?

- Bo.... nie wiem, jak o tym mówić. Nie wiem, od czego zacząć.

- A może od dnia, w którym po ciebie przyjechali? Proszę Raine.

- W porządku. - niechętnie, Raine odtworzyła cały tydzień, nie ukrywając

niczego. Powiedziała Liz o Tryphonie starającym się ją zmusić do uległości,

pierwotnych zamiarach ich umowy i podkreślając seks z nimi. Powiedziała tez Liz,

o ich schorzeniu, które tylko ona mogła uleczyć. Nie powiedziała tylko o

późniejszym wyjaśnieniu Balea. I skończyła na ich ofercie, by kontynuować to,

kiedy tydzień się już skończy.

Na koniec, Liz milczała przez kilka napiętych chwil, zamyślona.

- Nadal uważam, że się w nich zakochałaś.

- Nie. Po zaledwie jednym tygodniu?

Liz odgarnęła włosy za uszy.

- Jasne. Ludzie mogą rozwijać bardzo silne emocje w bardzo krótkim czasie,

jeśli sytuacja jest bardzo intensywna.

Raine potrząsnęła głową.

- Coś nie tak? To jasne, że się zakochałaś... - Liz wstała, poszła w stronę

kuchni.

- Chcesz coś przekąsić?

- Nie, dzięki.

Liz wróciła kilka minut później z miską wypełnioną po brzegi frytkami i

pudełkiem francuskiego cebulowego dipu.

- Mam. Ty nie chcesz być zakochana. Dlaczego? - ustawiła miskę z frytkami

na stoliku i otworzyła opakowanie, potem wzięła jedną frytkę i zatopiła ją w

białym, kremowym sosie. - Teraz, kiedy o tym pomyślałam, zauważyłam, że

zawsze wybierałaś facetów niedostępnych emocjonalnie, którzy nie chcieli albo nie

dorośli do jakichkolwiek poważniejszych uczuć, miłości i zobowiązań. Dlaczego

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

wcześniej tego nie zauważyłam? - wpakowała zanurzoną frytkę w usta.

- Nie do końca. To dokładnie to, co myślałam o tych dwóch. Kochają się. Są

gejami...

- Są bi. - poprawiła Liz, wkładając kolejną frytkę do ust.

- Nieważne. Na początku, Bale powiedział mi, że nie szukają niczego, poza

seksem. I mogłam sobie z tym poradzić.

Liz skinęła głową.

- Ale nie możesz sobie poradzić z miłością.

- Nie.

- Ponownie. Dlaczego? - Liz zanurzyła kolejną frytkę i zjadła. - Nie unikaj

moich pytań, po prostu odpowiedz. Myślę, że musisz usłyszeć tą odpowiedź, tak

samo jak ja. Do diabła, może pozwoli ci to przejść przez to, kiedy usłyszysz swoje

własne słowa.

Czy to mogło być tak proste?

Raine przełknęła, chociaż jej usta były suche jak Sahara.

- Bo miłość... bo...ja... - ukryła twarz w dłoniach.

- Co, kochanie? - Liz położyła rękę na ramieniu Raine.

- Bo zawsze rozczarowuję tych, których kocham i oni przestają mnie wtedy

kochać.

- Oh, skarbie.

Nastała kolejna chwila ciszy, w której Raine karciła się za to, ze mówiła takie

głupie rzeczy, nawet jeśli były prawdziwe. Liz nie zrozumie. Co oznaczało, że w

końcu nazwie ją idiotką, albo, że szuka kolejnych wymówek.

- Mnie nigdy nie zawiodłaś. - powiedziała cicho Liz. - I wciąż cię kocham.

- Ty jesteś jedyna. Pozostałych zawsze.

- Pozostałych? Kogo?

- Rodzinę. Mojego ojca. Macochę. Brata.

Liz przekrzywiła głowę, posyłając jej smutne spojrzenie.

- Dobrze, ale nasza przyjaźń, miłość, pokazał ci, że możliwy jest dla ciebie

związek, który nie kończy się niepowodzeniem. Prawda?

- Oczywiście. Jeden na ile?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Rozumiem, że się boisz.

Raine spojrzała w dół, bawiąc się jedwabistymi frędzlami poduszki.

- To nie tak, że się boję. Wolałabym uniknąć bólu. Wiesz o co mi chodzi?

- Ale gdyby wszyscy tak żyli, utrzymując bezpiecznymi wszystkie aspekty

życia, gdzie teraz byśmy byli?

Raine wzruszyła ramionami.

- Myślisz, że jest jakiekolwiek szczęście w życiu, które nie wiąże się z

ryzykiem?

- Podejmowałam ryzyko. Często. Zobacz, co zrobiłam. Pojechałam i

zostałam przez tydzień z biseksualnymi mężczyznami. Co najmniej jeden z nich

jest podejrzewany o baranie udziału w jakichś ciemnych sprawach. Ryzykowałam.

Tym razem to Raine wyliczała, sprawy na palcach.

- Po drugie, przyjęłam ofertę pracy, nie wiedząc nic o firmie, ani przyszłym

szefie. Ryzykowałam. Po trzecie, walczyłam, nie przyjmując żadnej pomocy

finansowej od mojego ojca. Ryzykowałam. Proszę. Trzy poważne ryzyka. Ja po

prostu trzymam się bezpieczeństwa jeśli chodzi o emocje. Nie jestem jedyna.

Posłała jej znajomy, przyjacielski uśmiech.

- Nie staram się być suką, ale nie widzę wielkiej różnicy w twoich

poczynaniach. Ostatni związek jaki miałaś, był z żonatym pilotem. Żonaty. Pilot.

Podyskutujmy na temat niedostępności. Mieszkał gdzie? W Utah?

- Idaho.

- To nie ma znaczenia. Chodziło mi o to, że nie był do końca dostępny. W

rzeczywistości, to powiedziałabym, ze robisz to samo – unikasz powikłań, które są

skazane na niepowodzenie od samego początku. - rozkręcała się. Jej energia rosła

do wielkości domu. - Spójrz na liczbę rozwodów. Połowa małżeństw kończy się

rozwodem. I to są właśnie związki, które zaszły za daleko. Ile jeszcze końców

nastąpi? Miłość jest dla obłąkanych i dla masochistów. To nie dla mnie.

Wybrałam nie zakochiwanie się.

Brwi Liz podniosły się, czoło zmarszczyło.

- Nie możesz wybrać odczuwania emocji, albo ich braku, zależnie od

sytuacji.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- O... zdecydowanie mogę. Myślę, że ludzie mogą czuć i robią to – czasami

decydują o szczególnych emocjach w niektórych przypadkach. Złość. Niepokój.

Nienawiść. Strach. Ludzie czasem duszą swój gniew, albo go pokazują. Tak samo

jest z innymi uczuciami. Spójrz na strach, ludzie pokonują go, robiąc rzeczy,

których najbardziej się boją. Ale pomijając ten fakt, miłość nie jest uczuciem. To

decyzja, oparta na myślach, uczuciach i potrzebach.

- Skąd to wzięłaś? - Liz pokiwała głową, marszcząc brwi.

- Wymyśliłam to. Tak jakby. Przyszło mi to do głowy, po wysłuchaniu tej

chrześcijańskiej dyskusji na temat małżeństwa w radiu, i to miało sens. Miłość to

decyzja, by z kimś być. Stać przy czyimś boku mimo wszystko, poświęcać siebie,

swoje potrzeby, pragnienia. I ta decyzja oparta jest na myślach o tej osobie,

swoich emocjach i potrzebach. Łapiesz?

Wyglądając na nieco mniej skołowaną, Liz skinęła głową.

- Właściwie, to nie. - ponownie zanurzyła frytkę w sosie.

- Więc zdecydowałam, że nie kocham Tryphona Zadea i Balea Kincaida.

- Pomimo swoich uczuć.

Raine uśmiechnęła się, sięgając po frytkę.

- Dokładnie. Moje uczucia, nie są miłością. Są po prostu emocjami...

reakcjami chemicznymi.

- To ma sens. - Liz pchnęła miskę bliżej Raine. - Ale to nie może być

bezbolesna decyzja dla ciebie.

- Tak, cóż, ale postępując w ten sposób będę cierpieć krócej.

Przez kilka chwil, błogą ciszę przerywało tylko chrupanie. A potem Liz

westchnęła.

- Ciągle jednak jest mi smutno za ciebie. Gdybyś tylko miała kryształową

kulę, żeby zobaczyć w niej przyszłość. To znaczy, a jeśli ci faceci są tacy jak ja? Co

jeśli to miał być ten jedyny związek ci przeznaczony, ten na całe życie?

Wstrząśnięta oświadczeniem przyjaciółki, Raine posłała Liz pytające

spojrzenie.

- Przeznaczenie? Wierzysz w przeznaczenie? Nigdy bym się tego po tobie nie

spodziewała.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Z pełnymi ustami, Liz wzruszyła ramionami.

- Może jestem bardziej romantyczna niż myślisz. - powiedziała, wycierając

małą kroplę białego dipu z kącika ust.

- Ta, być może. W porządku. Nadal cię kocham. - chichocząc, Raine

przytuliła koleżankę. - Teraz oczyściłyśmy już atmosferę, dasz spokój z

Tryphonem i Baleam? To koniec. Jestem troche smutna, ale zaczynam się już

czuć lepiej z moją decyzją.

- Wciąż zastanawiam się, czy nie popełniasz z nimi błędu.

- Czy to wyszło z ust kobiety, która nazwała ich mordercami?

- Zastanawiam się, czy po prostu nie są nierozumiani. - Liz zaczęła iść w

kierunku kuchni. - Umieram z głodu, a to go nie syci. Chcesz, wyskoczyć gdzieś,

coś zjeść?

- Nie wiem. Nie jestem zbytnio głodna. Mówiąc o tytułach, to tylko moja

wyobraźnia, czy ty celowo podrzucasz je na mój widok?

- Kuchnia tajska? - Liz zapytała, wyraźnie unikając odpowiedzi.

- Nie, nie jestem w nastroju. A teraz, odpowiesz na moje pytanie?

Liz zmarszczyła nos.

- Pizza? A może chińszczyzna? O, jest jeszcze nowa knajpka meksykańska,

właśnie otworzyli. - nadal nie odpowiadając, przeszukiwała stos ulotek leżących w

kuchni – Wiem! Duży, niezdrowy burger z krążkami cebulowymi i czekoladowym

koktejlem? Obiecuję, odpowiem na twoje pytanie, jeśli tylko ze mną pójdziesz.

Raine westchnęła.

- Dobra. W porządku. Hamburgery, to czym szantażuje mnie przyjaciółka.

- Hej, i tak mnie kochasz. Sama zadecydowałaś. - posłała jej całusa w

powietrze.

*

Tryphon Zade hospitalizowany z powodu ciężkich obrażeń.

Dreszcz przebiegł w dół kręgosłupa Raine. Nagle poczuła mdłości, jej

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

śniadanie podnosiło się. Czy to może być prawda? Nie, proszę. Powiedz, że to

kolejne fałszywe pogłoski. Jej oddech uwiązł w gardle, kiedy czytała dalej.

„Miliarder i przedsiębiorca, Zade, został przewieziony do szpitala wczesnym

rankiem, po tym jak brał udział w karambolu samochodowym na I-275. Krążą

pogłoski, że zmarł, ale nie jest to potwierdzone...”

Łzy napłynęły jej do oczu, zamazując obraz, tak, że nie mogła doczytać

reszty. Jej brzuch skręcał się i dławił, pobiegła do łazienki, jej ciało dręczyły

suche torsje.

O mój Boże! Tryphon został ranny. Być może nie żyje. Nie!

Mogła sobie tylko wyobrazić, jak to zniszczy Balea.

- Raine? - Liz zawołała przez drzwi łazienki – Jesteś chora?

Szlochając, Raine odepchnęła się, by stanąć na nogi i poczłapała, by otworzyć

drzwi.

Liz wytrzeszczyła oczy, kiedy ją zobaczyła.

- Co się stało?

Niezdolna, by powiedzieć cokolwiek, przysunęła się do przyjaciółki i padała w jej

ramiona płacząc. Wszystkie emocje, z którymi walczyła, które było tak ciężko

utrzymać stłumione, wybuchły, wylewając się boleśnie w jej ciało.

Jaką idiotkę była, myśląc, że naprawdę może kontrolować swoje emocje, i

że miłość to decyzja.... wybór między dwoma opcjami... najgorszy rodzaj głupoty.

Oczywiście, to było trochę z tej części – decyzji. Ale miłość była o wiele

bardziej skomplikowana. Zawierała rzeczy, których nawet nie potrafiła nazwać

słowami. Energia. Chemia. Emocje. Mysli.

Reasumując, kochała Tryphona. Kochała Balea. I nienawidziła, że

potrzebowała myśli, że jeden z nich mógłby być martwy, żeby odrzucić swoją

dumę i przyznać się do prawdy.

Liz gładziła jej ramiona i szeptała uspokajające słowa, oferując jej, ze

zawiezie ją do Balea, by to sprawdzić.

Zgodziła się, uczesała, umyła zęby i wyglądając jak wrak, wsiadła do

samochodu.

Liz była bardzo cicha, wioząc ją do ich domu, ale Raine była wdzięczna.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Wszystko o czym teraz mogła myśleć, to wtulenie się w Balea i pocieszanie go.

Albo – jeszcze lepiej – usłyszeć, że nagłówek w gazecie był przesadzony i Tryphon

jest w szpitalu z kilkoma złamanymi kośćmi lub lekkim wstrząśnieniem mózgu.

Była nerwowa, niecierpliwa, kiedy wydawało jej się, że jadą przez miliardy

godzin. Była już poza samochodem, zanim Liz zdążyła zaparkować. Pędziła przez

podjazd. Zadzwoniła do drzwi. Żadnej odpowiedzi. Spróbowała jeszcze raz. Nadal

nikt się nie pojawił. Zdesperowana wpatrywała się w drzwi, mając nadzieję, że

otworzą się, a po drugiej stronie zobaczy Tryphona, który ma się całkowicie

dobrze.

W domu nie było nikogo. Cholera. To miało sens. Tryphon i Bale pewnie są

razem w szpitalu. Zrezygnowana, ruszyła z powrotem w kierunku samochodu Liz.

Wsunęła się na siedzenie i westchnęła.

- Nie ma nikogo w domu.

- Jesteś pewna?

- Tak, pewnie. Jesteś zdziwiona? To nie miałoby sensu.

Znowu, Liz wydawała się unikać jej pytań, tak jakby wczoraj widziała gazetę. Co

dziwniejsze, przypomniała sobie, że Liz nie odpowiedziała na jej pytanie, po tym

jak poszły na kolację

108

.

- Czy masz jeszcze ten numer by do nich zadzwonić? - zapytała Liz.

- Oczywiście. Ale to numer Tryphona, wątpię żeby ktoś odebrał... czekaj...

dzwoniłaś do mnie z telefonu Balea. Zostawiłam telefon w domu.

- Cholera. - Raine kopała w torebce, szukając telefonu.

- Możesz spróbować. - Liz spojrzała przez ramię i uśmiechnęła się. - Zobacz,

ktoś jest w domu. O cholera, znowu zamknęli drzwi.

- Naprawdę? - bała się spojrzeć, Raine szarpnęła swoją torebkę i wyskoczyła

z samochodu, ruszając podjazdem. Kiedy była już na przed drzwiami, nie

kłopotała się dzwonkiem, waliła pięściami tak mocno, że ból szarpał jej

ramionami.

Drzwi otworzyły się.

Tryphon.

108Może Liz się z nimi skontaktowała? I im pomaga?

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

Tryphon!

- OdziękiBogu. - przed oczami zamigały jej gwiazdy i ciemność zaślepiła ją.

Padła na kolana, waśnie tam, na ganku, z wyciągniętymi rękami, z łzami

gwałtownie wypływającymi z jej oczu. - Ty żyjesz. Dziękibogu, dziękibogu,

dziękibogu.

- Raine? - para rąk, delikatnie podniosła ją, wspierając, gdy zabrał ją do

domu. Tulił ją blisko, gładząc jej głowę.

Mruczał słowa, których nie mogła zrozumieć, i w końcu ich dziwność

złagodziła jej ból. Tak silny. Jak? W końcu, kiedy jej łzy ustąpiły, spojrzała na

niego. Na jego twarz. Żadnego zadrapania. Jego szyja. Brak siniaków, czy jakichś

cięć. Podniosła jego ramiona, oglądała każdy centymetr jego ciała, klatkę

piersiową, brzuch, ramiona, ręce. Żadnych ranek, zadrapań, siniaków.

- Czy to kłamstwo?

- Co, Raine?

- W dzisiejszej gazecie. Wypadek. Pisali, że możesz być martwy. Ja... ja

byłam chora...denerwowałam się.

Pokręcił głową z wyrazem zdziwienia na twarzy.

- Kochanie, tak samo jak cieszę się dziś na twój widok, tak nie wiem nic o

żadnym wypadku. Mówisz, że przeczytałaś to w dzisiejszej gazecie?

- Tak, w dzisiejszym „Gossip”.

- Naprawdę? - zmarszczył brwi – Mam tą gazetę. Nie widziałem nic o

wypadku. - wziął jej dłoń w swoją rękę i poprowadził do tylnej części domu – Może

mi pokażesz? A potem może usiądziemy we trójkę i porozmawiamy?

Skołowana, skinęła głową, kiedy prowadził ją do salonu. Wspomnienia

spędzonego tam razem czasu, na tej kanapie przeszyły ją, kiedy siadała.

Tryphon podał jej złożoną gazetę.

Rozłożyła ją na kolanach i prześledziła czołówkę. W ogóle nie wyglądała jak

jej domowy egzemplarz. Dwa razy sprawdziła datę.

- Nie rozumiem. Dlaczego mój egzemplarz wygląda zupełnie inaczej. - wtedy

uderzyła ją prawda i sprzeczne emocje szalały w niej. Zerwała się na równe nogi, z

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

gazeta w dłoni.

- O. Mój. Boże. Zabiję ją! To suka

109

.

- Kogo? - Tryphon usiadł obok miejsca, gdzie siedziała.

- Liz. Zastanawiam się, jak długo ona pracuje nad ta sprawą. Może od

tygodni. Zostawia wszędzie te gazety, wiedząc, że je przeczytam.

Podwiozła mnie tu pod dom i zostawiła przed drzwiami. Szła do klubu... go

„Gossip”. Nagłówki...wiele razy.

- Więc drukowała fałszywe i zostawiała z innymi. Nie miałam pojęcia, że

może być taka przebiegła.

- Co ty mówisz? Dlaczego twoja przyjaciółka miałaby kłamać? - zapytał

Tryphon za nią. Złapał jej nadgarstek, szarpnięciem powstrzymując jej odejście.

Odwróciła się, machając gazetą w ręku.

- Ona jest martwa. Nie mogę w to uwierzyć. Podrabiała gazety, żeby zmusić

mnie do przyjazdu tutaj. To okrutne, że zmuszała mnie do myślenia, nawet przez

kilka minut, że nie żyjesz. Nic dziwnego, że nie odzywała się po drodze. Byłam

wrakiem.

Wyłapała cień uśmiechu, kiedy skinął głową. Trzasnęła go w ramię gazetą,

a potem zamachała mu nią przed nosem.

- Nie waż się myśleć, że to jest zabawne. Albo pomysłowe. Albo cokolwiek,

to niewybaczalne.

Cień uśmiechu nie zniknął. Szarpnął ją do swojego twardego ciała.

- Ale nie cieszysz się, że jestem cały i zdrowy?

- Cieszę się, oczywiście.

- A nie jesteś zadowolona, że przyszłaś mnie zobaczyć?

Ich spojrzenia splątały się, i westchnienie dryfowało między jej ustami.

- Ja.... tak.

Pochylał głowę, coraz niżej i niżej.

- Dlaczego czekałaś tak długo, moja urocza ognista duszyczko? - szepnął,

jego usta pochylały się nad jej.

- Ja... - jej ciężkie powieki opadły – jestem uparta. - zadrżała, gdy jego

109Brawa dla Liz.... świetny pomysł....

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

słodki oddech łaskotał jej usta. - Nie chcę kochać ciebie i Balea. Byłam taka

pewna, że mogę się powstrzymać. Poza tym, zawsze wierzyłam, że wiem czym jest

miłość, że chodzi o coś co jest pod kontrolą mózgu i woli.

- Ale nie możesz podjąć decyzji czy kochać, czy nie, prawda?

- Nie. Wierz mi, próbowałam.

- My też nie możemy przestać cię kochać.- ujął jej podbródek, pochylił się i

przeciągnął ustami po jej wargach. - Kochamy cię Raine. Oboje. Tak, jak żadną

kobietę wcześniej. - pocałował ją jeszcze raz. Słodko, lekko, zmysłowo. - Leżymy u

twoich stóp, błagając o miłosierdzie. Proszę, kochanie, pozwól nam sobie służyć.

Uczyń nas najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi, spełniając tylko jedno nasze

życzenie – pozwól nam sprawić, że będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie

110

.

- O Boże, Tryphon. - nigdy nie słyszała tak wspaniałych i tak szczerych

słów wypowiedzianych przez mężczyznę. Była tutaj i on też i powiedział, co

wiedziała w sercu, ile dla nich znaczyła. Chciała powiedzieć tak. To tak bardzo

bolało. Ale słowa ugrzęzły na końcu jej języka.

- Proszę, Raine. Czy jesteś aż tak okrutna, by przyjść tu, powiedzieć, ze nas

kochasz i nadal nas odrzucać?

Odsunęła się od niego, potrzebując miejsca. Powietrza. By myśleć i

oddychać. Stanęła na nogach.

- Ale nadal nie jestem pewna, czy mogę być taką kobietą, jakiej

potrzebujecie. Poddanej, jakiej potrzebujecie. Proszę, zrozum.

Wciąż siedząc, oparł łokcie na kolanach.

- Próbuję, kochanie. Mów do mnie.

- Trudno to wytłumaczyć. Tylu ludzi zostawiłam w swojej przeszłości. Moich

rodziców. Moich kochanków. Znajomych. Jestem najbardziej niesolidną osobą na

całej planecie, goniącą swoją dumę, w nieustannej pogoni za posiadaniem racji.

Liz zapłaciła swoją cenę, za moje czyny. Ona jest jedyną, która wytrzymała ze

mną tak długo.

- Ponieważ cię kocha.

- Jasne, ale co z resztą? Z moją matką?

110Jezusieńku.... ja się pytam gdzie tacy faceci są????

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- Co się stało z twoją matką, Raine?

Ból tamtego dnia, przygniótł ją jak gigantyczna bryła lodu. Miażdżąca,

bolesna.

- Popełniła samobójstwo. Przeze mnie.

- Nie, Raine.

- Nie, to prawda. Mój ojciec mi to powiedział. Mój brat. Moja macocha.

Wszyscy. Wszyscy mnie obwiniali. Ona się zabiła, a ja mogłam ją powstrzymać.

Ale byłam zbyt cholernie uparta, zbyt zdecydowana, by robić, to co chcę. Gdybym

zrobiła to, o co prosiła. To była tak mama cena do zapłacenia. A ja byłam taka

samolubna...

Tryphon potrząsnął głową. Zacisnął ręce wokół jej ramion, niczym stalowe

kajdany.

- Nie odchodzi mnie to, co mówią inni. Samobójstwo jest ostatecznym

aktem, tylko upartych osób. Mówiąc o dumie, miałaś racje, myśląc tylko o sobie.

Ale twoja matka nie słuchałaby nikogo oprócz siebie w momencie, kiedy

zdecydowała odebrać sobie życie. To nie jest twoja wina. To nie jest niczyja wina,

poza jej.

Słyszała co innego tyle razy, że nie wiedziała w co wierzyć. Za bardzo się

tego wstydziła, by mówić komukolwiek, nawet Liz, o tym dniu. Ale to, co

powiedział Tryphon, miało sens.

Jego chwyt się rozluźnił.

- Masz po części rację, tak myślę. Miłość ma wpływ na decyzje.

Zobowiązania. Czasami poświęcenie. Twoja przyjaciółka naprawdę cię kocha. I tak

jak ona, Bale i ja też naprawdę cię kochamy.

- A co ze zniewalaniem?

- Nadal uważam, bardzo mocno, że jesteś poddaną z natury. Po prostu

musisz czuć na tyle bezpiecznie, by to uwolnić. By zaufać. Nauczysz się, że

możesz mi zaufać. W swoim czasie. Jestem gotów czekać tak długo, jak to

konieczne.

- Przysięgasz?

Jego uśmiech ogrzał ją. Nie w zmysłowy sposób, ale o wiele bardziej głęboki.

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

- To nie znaczy, że cię nie będę testował, naciskał trochę. Wyzywał, byś

odrzuciła wymówki i niepewność i pozwoliła sobie podążać za instynktem. -

przyciągnął ją do siebie, owinął ręce wokół jej talii.

- Wystarczy, ze będziesz myślała o radości z zaznania ostatecznej

satysfakcji i zadowolenia. Wiedząc, ze twój mężczyzna zawsze będzie kładł twoje

potrzeby i twoje zadowolenia nad swoje. I wiedząc, że jesteś kochana i

akceptowana, jako uparta, dumna kobieta, którą jesteś. - po raz kolejny podniósł

jej podbródek, zmuszając ją by spojrzała na niego.

- Jesteś ponadto, wiesz? Jesteś więcej niż ogniem. Jesteś też delikatnym

deszczem, który chłodzi dając życie. Słodkim zapachem wiatru, sunącym i

niosącym zmiany, kojącym. A na Ziemi, bogatą formą, wspierającą i prowadzącą.

Wiesz skąd to wiem?

- Nie. Skąd?

- Bo jesteś teraz tutaj. Dowiodłaś to przez swoje czyny. Nie wierz w to, co

słyszałaś. Usłysz prawdę. Ode mnie. - ciemność pożądania migotała w jego

oczach. Pożądanie paliło jej ciało, liżąc od środka, śpiewając pyszną erotyczną

przyjemnością. - Nikt nigdy nie pokocha cię tak głęboko i prawdziwie, jak my. Aby

zaakceptować naszą miłość, musisz przyjść do nas z własnej woli, bez strachu,

możesz?

- Nie wiem. - zesztywniała na odgłos skrzypnięcia drzwi, odgłosu ich

zamykania.

- Tryphon? - głos Balea rozbrzmiał w domu.

Jej serce podskoczyło w piersi.

- Tutaj – zawołał Tryphon, uśmiechając się. - Mam niespodziankę.

- Jaką....? - Raine!

Tryphon uwolnił ją, a ona rzuciła się w otwarte ramiona Balea, praktycznie

została zgnieciona w jego uścisku.

Bale trzymał ją w uścisku, gładząc jej plecy i szepcząc „Dzięki Bogu” cały

czas. Zakręcił się z nią dookoła, aż piszczała, z zawrotów głowy i oszałamiającego

szczęścia, poczuła łzy palące na policzkach. Złapał jej twarz w dłonie i pocałował

ją, jego usta i język wyciskając w nią silne, erotyczne ciepło. I kiedy zakończył

background image

Everlasting Hunger

Translate: Shonali

Tawny Taylor

roztapiający kości pocałunek, jeszcze raz powtórzył.

- Dzięki Bogu, przyszłaś.

- Tęskniłam za tobą. - przyznała, uznając, ze już o tym wiedział, ale nie

chcąc pozostawić słów niewypowiedzianych.

- Też za tobą tęskniłem, bardziej, niż mogę to wyrazić. - pocałował ją jeszcze

raz, i jeszcze raz, i znowu, aż zakręciło jej się w głowie i ledwie stała. Przytuliła się

do niego, wdzięczna za jego siłę i cierpliwość i miłość. W końcu, przerwał

pocałunek i z czerwonymi, załzawionymi oczami, spojrzał na nią.

- Powiedz, że już nas nie zostawisz, powiedz, że nas kochasz, i że nie każesz

nam żyć choćby jednego dnia bez ciebie. Proszę.

Raine spojrzała na Tryphona, a potem znowu na Balea.

- Co to znaczy? Nie zostawiać was?

Bale pieścił jej policzek.

- Chcemy żebyś z nami zamieszkała. Była naszą narzeczoną, naszą żoną,

naszym światem.

- Ale co z Liz? Ona nie może pozwolić sobie na wynajmowanie całego

mieszkania. Nie mogę zostawić jej na lodzie, po tym jak przy mnie trwała. Nawet

to, co zrobiła dzisiaj, było sprytne złośliwe. Ale nadal, ona nie ma gdzie pójść.

- Pomożemy jej. Może mieszkać w domku, którego nie przyjęłaś od swojego

szefa albo będziemy opłacać twoją część czynszu w obecnym mieszkaniu, jeśli się

zgodzi. - Tryphon uśmiechnął się. To był ten złośliwy uśmieszek, który lubiła.

- A jeśli chodzi o twoje ślubowanie zemsty.... mam pewien pomysł.

Głaszcząc twarz Tryphona, uśmiechnęła się.

- Jestem gotowa tego posłuchać.

- Mam pewnego przyjaciela, któremu jak sądzę, spodoba się twoja

przyjaciółka....pewien wrzód na dupie...

- Och, jesteś takim złym facetem. W najlepszy sposób. Kocham cię. Kocham

was obu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tawny Taylor Twilight possession 04 Torrid Hunger
Tawny Talyor Twilight Possession 01 Palący głód
03 The Twilight Watch
Forgotten Realms The Pools Trilogy 03 Pool of Twilight # James M Ward & Anne K Brown
Dena Garson [Emerald Isle Fantasies 03] Ghostly Persuasion [EC Twilight] (pdf)
Collins, Suzanne Hunger Games 03 Mockingjay
Skye Michaels [The Black Dahlia Hotel 03] Melodie s Song [Siren Everlasting Classic] (pdf)
03 Sejsmika04 plytkieid 4624 ppt
03 Odświeżanie pamięci DRAMid 4244 ppt
podrecznik 2 18 03 05
od Elwiry, prawo gospodarcze 03
Probl inter i kard 06'03
TT Sem III 14 03
03 skąd Państwo ma pieniądze podatki zus nfzid 4477 ppt
03 PODSTAWY GENETYKI

więcej podobnych podstron