turnieje rycerskie eioba

background image

Artykuł pobrano ze strony

eioba.pl

Turnieje rycerskie

Gry wojenne były uprawiane przez człowieka od czasów starożytnych we wszystkich niemal
kulturach. Niewątpliwie, turniej rycerski czerpał pełną garścią z tego dziedzictwa przeszłości.
Turniej był wielkim konglomeratem cech wywodzących się tyleż z wojennych zabaw, co z
samego etosu rycerskiego.

ry wojenne były uprawiane przez człowieka od czasów starożytnych we wszystkich niemal
kulturach. Niewątpliwie, turniej rycerski czerpał pełną garścią z tego dziedzictwa przeszłości.

Nadał im jednak własną, niepowtarzalna jakość i podniósł do rangi porównywalnej może jedynie z
cyrkiem rzymskim i Olimpiadą grecką. Turniej był wielkim konglomeratem cech wywodzących się tyleż
z wojennych zabaw, co z samego etosu rycerskiego. O tym właśnie oraz o rozwoju turniejów i ich
późniejszym przeobrażeniu się w czysty spektakl mówi niniejszy cykl.
Nazwy i początki

urniej, jako zawody stricte wojskowe, miał być elementem treningu, przygotowaniem do
prawdziwej walki na placu boju. Jednak rycerz, chcący stanąć z innymi mężami w szrankach,

długo przygotowywał się szlifując własne umiejętności. Jednym ze sposobów takiego
przysposobienia był behourd (bohort, buhurt). Kiedy patrzymy na turnieje współczesnych pasjonatów
rycerstwa powiązanych w bractwa, to ich zawody można właśnie określić, jako behourd. Składały się
na nie ćwiczenia typu trafienie w wieniec, czy przebicie "Saracena". "Saracen" miał postać słupa, na
którym znajdowała się ruchoma poprzeczna belka z tarczą. Odpowiednie trafienie kopią
powodowało, ze belka z tarczą obracała się dając szarżującemu wolny przejazd. Do behourd jednak
włączano coraz więcej rozmaitych konkurencji, w tym również walki toczone na stępione ostrza lub
kopie bez ostrego grotu. Wszystko to powodowało, że ostatecznie behourd stał się nieodróżnialny
od turnieju, a samo słowo, poza Włochami, zaczęło wychodzić z użycia. Ostatecznie zastąpiło je
francuskie "turnier", którym odtąd określano walki rycerskie.

ależy przy tym zauważyć, ze oprócz Włoch, gdzie obowiązywała nazwa behourd, zawody
rycerskie nie miały, na początku drugiego tysiąclecia naszej ery, jakiegoś odrębnego

określenia. Sobory w Clermont i Reims z lat 1130 - 1131 nie znają słowa "turniej". Podobnie dzieje
się na soborze w Lateranie w 1139 roku. Użyte zostają określenia: "ćwiczenia i zabawy, na których
rycerze (milites) mają zwyczaj zbierać się i lekkomyślnie walczyć ze sobą." Dopiero kanon 20
późniejszego o kilkadziesiąt lat soboru laterańskiego z 1179 roku zawiera wyraz "torneamenta",
dodając, że tak właśnie pospolicie określa się "obrzydliwe ćwiczenia i zabawy" rycerzy. Zresztą
jeszcze w XIII wieku kronikarz angielski Mateusz Paryski używał słów "conflictus gallicum" na
określenie turniejów, co zresztą wskazuje na miejsce narodzin tej rozrywki. Natomiast
"torneamentum", to według niego spotkania z użyciem lekkiej broni, zasadniczo tylko dla rozrywki.
Czyli "torneamentum" kronikarza Mateusza bardziej przypominało behourd niż turniej par excellence.

ednak owo słowo nie było zarezerwowane wyłącznie dla samych zawodów rycerskich. Łączone je
także z prawdziwą wojną, zwłaszcza w Hiszpanii. Występuje tam termin "torneo", który, według

kodeksu praw kastylijskiego króla Alfonsa X Mądrego, oznaczał wypad jednej ze stron konfliktu,
podczas oblegania zamku. Przy czym istotą torneo było to, że po walce rycerze wracali do swoich
obozowisk. Torneo zostało tam nazywane manewrem wojskowym i twórca kodeksu zaznaczył, że nie
należy go mylić z pojęciem "torneamenientos", czyli turniejami rycerskimi, organizowanymi w innych
państwach.

rapoczątku turniejów, w rozumieniu rycerskich zabaw, można się dopatrywać w IX wieku n.e.
Podczas spotkania dwóch władców karolińskich: Ludwika Niemieckiego w Karola Łysego w 842

roku zostały przeprowadzone gry wojenne. Było to symulowane starcie dwóch drużyn konnych
wojowników, przypominające nieco wojskowe manewry. Czy był to turniej? Zapewne jeszcze nie, ale
niektóre cechy owego widowiska: spektakl, udział wojowników, pokaz sprawności, odnajdujemy
również w turniejach par excellence. Jednakże w całej tej imprezie nikt ani razu nie użył broni. Dwa
oddziały konnych wojowników stanęły naprzeciwko siebie i wykonując różnorakie manewry niby się
nawzajem zaatakowały, a potem zasymulowały odwrót na widok obydwu królów, którzy z włóczniami
w rękach galopowali w ich kierunku.

okumenty, które mówią o turniejach, jako o czymś jako tako pewnym, odnoszą się do wieku XI.
Pierwszym z nich jest kronika Geoffreya Maslaterry z 1110 roku, która opisuje losy Normanów

we Włoszech i na Sycylii. Między innymi jest tam wspomniane, że przy oblężeniu jednej z twierdz
toczono pojedynki, w których walczyli mężni wojownicy obydwu stron. Działo się to w roku 1062.
Drugim natomiast źródłem, częściej wspominanym w opracowaniach o średniowieczu, są "Kroniki
Tours". W jednej z nich zapisano:
"W siódmym roku panowania cesarza Henryka i w trzecim roku panowania króla Filipa (1063 rok)
zdarzył się zdradziecki spisek w Angers. W rezultacie został zabity Geoffe de Preuilly i inni
baronowie. To właśnie Geoffe de Preuilly zaczął urządzać turnieje rycerskie.
"

akże i tutaj jednak istnieją wątpliwości. Bowiem nie wiemy, czy Maslaterry opisuje osobne
starcia, zorganizowane pomiędzy obrońcami, a napastnikami podczas przerwy w walce, czy też

background image

wspomina o pojedynku bodącym częścią normalnej bitwy. Natomiast "Koniki Tours", w których
napisano ww. notkę, pochodzą z początku XIII wieku. Tymczasem "Kronika hrabiów Andegawenii" z
pierwszej połowy XII wieku, datująca śmierć Geoffe de Preuilly na rok 1066, nie wspomina, że był on
pierwszym organizatorem turniejów na tym obszarze. Możliwe więc, że kronikarz miasta Tours chcąc
podnieść rangę danego turnieju, po prostu przypisał mu długą tradycję. Jakkolwiek było, z
pewnością ani pan de Preuilly, ani normandzcy Hautevillovie, którzy zrobili wielką karierę w Italii i
Lewancie, nie wymyślili turniejów. Była to prawdopodobnie idea, która narodziła się z potrzeby chwili.
Wojownicy często w przeszłości wyzywali się na ubitą ziemię, aby dowieść swojej odwagi. Ba, czasem
nawet, wzorem paladynów Okrągłego Stołu, stawali na określonym miejscu składając propozycję
stoczenia pojedynku każdemu napotkanemu rycerzowi. Wspomina o tym, między innymi, księżniczka
bizantyjska Anna Komnena w swej słynnej "Aleksjadzie". Dlaczegóż więc owych wyzwań i walk nie
nagromadzić w jednym miejscu, ku chwale rycerzy i uciesze widzów? Pomysł był zaiste świetny, stąd
od XIIw można datować gwałtowny rozkwit turniejów. Niewątpliwie łatwo dostrzec zbieżność okresu
świetności turniejów z epoką gwałtownego rozwoju rycerskiej pieśni i poematu. Jest to całkowita
prawda, bowiem obydwa elementy były związane z faktem zaistnienia nowego zjawiska, zwanego
rycerskością. Młodzi, szlachetnie urodzeni wojownicy zjeżdżali się w jedno, wyznaczone miejsce, tam
w dzień ćwiczyli i porównywali swe umiejętności bojowe, a wieczorami udawali się na ucztę, by przy
winie słuchać pieśni trubadurów o wyczynach dawnych bohaterów: groźnych dla wrogów i
wielbiących swe damy. Ów, nieco romantyczny styl życia, znalazł rychło możnych protektorów.
Należeli do nich władcy Flandrii, Szampanii, Bretanii, Akwitanii, królowie Anglii, również później
panowie burgundzcy i możnowładcy innych krajów.

uropa wschodnia była nieco opóźniona na tym polu. Pierwszym znanym turniejem na ziemiach
polskich, a dokładniej śląskich, były zawody z 1243 roku zorganizowane przez awanturniczego

księcia Bolesława Rogatkę wspomniane w "Księdze henrykowskiej". Wiemy także, że znakomity
władca i pretendent do tronu z XIII wieku Henryk Probus lubował się w tego typu rozrywkach. Polacy
brali w nich udział również poza granicami kraju i choć byli tam cenieni, jako tędzy zawodnicy, to
mimo wszystko należeli jedynie do odbiorców kultury, której źródło tkwiło na zachodzie Europy. Król
Anglii Henryk, Henryk, hrabia Szampanii i Filip, hrabia Flandrii dali w XII wieku potężny impuls w
rozwoju turniejów. Wszyscy zafascynowani kulturą rycerską, uwielbiający chansons de geste i
powiązani rodzinnie z osobą słynną z romansów i lubieżności Eleonory Akwitańskiej, tak upodobali
sobie turnieje, że były one w tym okresie organizowane niemal co dwa tygodnie, oczywiście o ile
wierzyć dawnym kronikarzom.

ycerze byli zachwyceni. Mogli pokazać swa dzielność, popisać się przed damami, zdobyć
bogactwo i chwałę. Mniej zachwycony natomiast był kościół. Dziewiąty kanon soboru w

owernijskim mieście Clermont z 1130 roku stanowił:
"Z cała siła zakazujemy tych obrzydliwych i próżnych ćwiczeń i zabaw, które miejsce mają (nundinas
vel ferias), gdzie rycerze zbierają się, aby okazać swoja silę i odwagę. Często bowiem tam i przypadki
śmierci tam się zdarzają. Niebezpieczeństwo jest i dla duszy. Jeżeli ktoś w ich czasie polegnie, nawet
gdy zażąda i dostanie pokutę oraz viaticum, nie może być przez księdza pochowany w poświęconej
ziemi
".

rzeba bowiem powiedzieć, że śmierć zbierała wtedy obfite żniwo. Podczas pierwszego oficjalnie
zanotowanego turnieju we Flandrii 1095 roku zginął hrabia Henryk de Lowen. Ginęli i zostawali

kalekami królowie i książęta, lordowie i prości rycerze. Aż 23-ech zginęło ich w 1406 roku w
Darmstadt, w 1241 roku aż 80-iu w Neuss. Sama tylko niewielka Saksonia utraciła w 1175 roku aż
16-u rycerzy walczących w szrankach. W 1194 roku Gratz był świadkiem śmierci Leopolda V, władcy
Austrii. W roku 1559 turniej pozbawił Francję osobę monarchy, Henryka II Walezjusza. Natomiast na
turnieju zorganizowanym z okazji wesela saksońskiej księżniczki Kunegundy, panna młoda oglądała
pojedynek, w którym poległ jej brat. Dla porównania, we francusko - angielskiej bitwie pod Bremules
w 1119 roku zginęło zaledwie trzech rycerzy na dziewięciuset.

ożni uwielbiali walczyć w szrankach tak samo, jak i prości wojownicy i tak samo w nich ginęli.
Jednak nie wszyscy pochwalali udział w turniejach szlachty wysokiego pochodzenia. Książę

Bolesław Wysoki, syn Władysława Wygnańca, wyzwał podczas kampanii włoskiej prowadzonej przez
cesarza Fryderyka Barbarossę rycerza wielkiej postury. Pokonał go wprawdzie, ale musiał się
nasłuchać wielu wymówek od swojego cesarskiego kuzyna, który tłumaczył mu, że książę nie
powinien narażać się w tego typu walkach. Natomiast, gdy na podparyskim turnieju w 1186 roku
zginął syn angielskiego króla Henryka II Geoffroy, książę Bretanii, król Francji Filip August wymógł na
własnym synu Ludwiku przysięgę, ze nigdy nie będzie walczył w turniej

ównież na turnieju w Dunstable w 1309 roku książęta i lordowie wystawili jedynie swoje drużyny,
sami zaś, ze względu na powagę swoich urzędów, wstrzymali się od osobistego uczestnictwa.

Zaś francuskiemu Karolowi VI Szalonemu papież Klemens VI wyrzucał, że bierze udział w turniejach
nie zachowując właściwej powagi przystającej panującemu.

idać, że turnieje nie mniej niż wojny, przerzedzały szeregi wojowniczego rycerstwa. Jednakoż,
mimo rozsądnego tonu Kościoła, dosyć zgodnego z obecnym pojęciem sportu i rywalizacji, nie

pasował ów głos do tamtej epoki. Chociaż zapewne osłabił pęd brania udziału w turniejach, to go
całkowicie nie zahamował.

ożna jednak przypuszczać, że niekiedy zdarzało się duchowieństwu przymykać oczy na
turnieje. Pisarz z połowy XIV wieku Jan de Beca, opisując ceremonię pasowania Wilhelma,

hrabiego Holandii w 1247 roku, zamieścił w kronikach biskupstwa utrechckiego następujące słowa:
"Po dokonaniu tego [przysięga i trzykrotne uderzenie mieczem w ramię] w tak uroczysty sposób,

background image

nowy rycerz po mszy, przy dźwięku trąb, przy huku bębnów i biciu cymbałów, stoczył z synem króla
czeskiego trzykrotną walkę na włócznie, a po zakończeniu turnieju walką na nagie miecze, urządził
wielkimi kosztami trzydniowe uroczy"ości ...
"

amy więc połączenie elementów świeckich i religijnych mimo, iż w XIII wieku turnieje były
jeszcze zabronione. Inna rzecz, że w "Kronice hrabiów Andegawenii" opisana jest ceremonia

pasowania Godfryda, hrabiego d'Anjou, z 1128 roku, a więc jeszcze z okresu przed soborem w
Clermont, kiedy to turnieje zostały zakazane. Opis uroczystości obejmuje wspomnienie o wielkim
turnieju, który trwał cały tydzień, natomiast nie ma żadnych odniesień religijnych. Jeżeli
uogólnilibyśmy wnioski płynące z tych dwóch kronik, rozumowanie mogłoby wyglądać tak:

rycerstwo staje się powoli czymś więcej niż tylko klasą konnych wojowników, rycerz, to ktoś, kto
zostaje powołany do pełnienia swojej służby, także w sensie religijnym,
turniej staje się coraz powszechniejszą rozrywką wśród rycerzy. Kościół, związany ze stanem
rycerskim, siłą rzeczy wiąże się także z aspektami rycerskiego życia. Zjawisko takie występuje
nawet w przypadku elementów uznawanych za grzeszne.
odajmy do tego zmniejszanie się liczebności wypadków na skutek wprowadzania specjalnych
zabezpieczeń i ustalania przepisów zwiększających bezpieczeństwo. Wyżej wymienione

elementy są częścią procesu łagodzenia stanowiska duchowieństwa, który w końcu doprowadził do
zniesienia zakazu organizowania turniejów.

ależy jednak zaznaczyć, że choć głównym powodem niechęci kościoła do tej formy rozrywki, był
wysoki wskaźnik wypadków, to przecież wskazywano i na inne problemy. Jakub de Vitry

wymienił w jednym z kazań siedem grzechów popełnianych przez uczestników turniejów:

duma,
zazdrość,
nienawiść,
gniew,
chciwość,
ostentacja,
rozpusta.

iewątpliwie, na turniejach działo się niejedno, lecz ich powszechność świadczy o tym, że
przestrogi duchownych puszczano często mimo uszu. Niejeden rycerz opamiętywał się dopiero

na łożu śmierci, jak to działo się przypadku opisanym przez kronikarza Mateusza Paryskiego.
Wspomina on o rycerzu, który w ostatniej chwili krzyczał: "Biada mi, bo nazbyt lubiłem turnieje!"

e Francji królowie do połowy XIV wieku zazwyczaj nie byli zwolennikami turniejów. Tu rolę
mecenasów spełniali prowincjonalni hrabiowie i książęta, jak wspomniani Henryk i Filip.

Natomiast zdecydowanie turnieje popierali władcy Anglii, którzy wpadli na genialny pomysł
wykorzystania ich, jako własnej tuby propagandowej. Na turnieje wszak przybywali najlepsi
wojownicy, zamożni i ambitni, bądź biedni, ale żądni chwały. W rękach zręcznego monarchy, który
umiałby zdobyć ich poparcie, mogli stanowić niezwykle groźną broń. By to osiągnąć, wtłoczono
turnieje w pewien system. Ryszard Lwie Serce w roku 1194 wydał dekret, w którym ustanowił pięć
oficjalnych miejsc turniejowych w hrabstwach Wilt, Warwick, Suffolk, Northampton i Nottingham (dwa
miejsca). Patronował im sam władca, który potrafił niekiedy nawet wystarać się od papieża oficjalną
zgodę i dyspensę dla uczestników takich turniejów. Przy czym rycerze byli obowiązani wpłacać 10
marek srebrem za uzyskanie pozwolenia na uczestnictwo, plus dodatkową sumę zależną od
majątku.

ie mniej, nie wszystkim odpowiadały te sztywne reguły. Dlatego też rycerze angielscy często
uczestniczyli w turniejach na kontynencie. Wprawdzie królowie Francji wydawali dekrety

zakazujące organizowania turniejów, ale wielcy panowie niewiele z tego sobie robili. Stąd północ
Francji, a także Niderlandy, to centrum turniejowe Europy XII i XIII wieku.

ednak nie tylko tam rycerze stawali w szranki. Wspomnieliśmy o turniejach w Polsce, a wiemy
także o turniejach niemieckich. Magdeburg był na przykład świadkiem niezwykłego zakończenia

turnieju. Oto organizatorzy, jako nagrodę dla zwycięzcy przeznaczyli najpiękniejszą z miejscowych
prostytutek. Rozesłali listy zaproszeniowe po okolicznych ziemiach. Nim jednak doszło co do czego,
jeden z zamożnych kupców przekonał ową dziewczynę do zmiany stylu życia, dał jej posag i wydał
za mąż. Nagroda więc zniknęła całkiem niespodziewanie, a ową opowieść zanotował w latach
1281-1282 kronikarz Magdeburga Bruno von Schonebeck. Inny turniej w Norymberdze z 1290 roku
był znany z tego, że zginał na nim książę Ludwik, syn władcy Bawarii. Od drugiej połowy XIV wieku
turnieje odbywały się niemal rokrocznie we Frankfurcie, Kolonii, Monachium i w wielu innych
miastach.

Polsce rycerskie starcia zorganizowano między innymi z okazji uroczystości koronacyjnych
Elżbiety w 1303 roku i Kazimierza Wielkiego w 1333 roku. Specjalny turniej przygotowano

również na wielki zjazd monarchów w Krakowie w 1364 roku. Oprócz króla Polski, byli tam również
obecni: cesarz Karol, władcy Danii, Cypru, Węgier, a ponadto dziewięciu książąt, elita panów
świeckich i duchownych. Nie zostawali w tyle Włosi, Hiszpanie, a nawet Skandynawowie. Stopniowo
gorączka turniejowa zaczęła opanowywać cała Europę. W XIV wieku w zasadzie turnieje są
wszędzie. Organizowano je z okazji wesel, zaręczyn, narodzin, zwycięstw, koronacji, zjazdów etc.
Każda okazja zdawała się dobra do rycerskiej zabawy w szrankach. Przyczyniło się do tego z
pewnością zniesienie w 1316 oku przez papieża Jana XXII ekskomuniki na biorących udział w
turniejach. Przy całej niechęci do tej instytucji, Kościół zdał sobie sprawę z trudności walki z czymś,

background image

co stanowiło element kultury danej epoki. Z drugiej strony również owo zniesienie było spowodowane
zdecydowanym spadkiem śmiertelności uczestników. Zaczęto bowiem stosować odmienne, niż na
wojnie, wyposażenie. Włócznie i miecze miały być stępione, reguły fair play zachowane, wzrosła
liczba sędziów. Ponadto samym celem pojedynczego starcia nie było już zwalenie przeciwnika z
rumaka, ale strzaskanie kopii na jego tarczy. To wszystko powodowało, ze potyczki rycerskie nabrały
bardziej charakteru gry, niż rzeczywistego starcia. Rzecz jasna, wypadki się dalej zdarzały, ale
stanowczo rzadziej niż jeszcze sto lat wcześniej. Złota era turniejów nadchodziła.
Rozwój turniejów

oczątkowo turnieje bywały prostymi starciami rycerzy. Polegały one na wyzwaniach i
pojedynkach jeden na jednego, bądź na walkach grup rycerzy. Na owym etapie potyczki te w

zasadzie niemal niczym nie różniły się od wojny. Prosto, kupa rycerzy zbierała się w określonym
miejscu i umawiała się, iż podzielą się na drużyny i urządzą tu sobie dla przyjemności bitwę. Zasad
nie ustalano, a jeżeli nawet, to brak było sędziów czuwających nad tym, by były przestrzegane.
Bywało niejednokrotnie, że kilku rycerzy zbierało się w grupę, atakując pojedynczego przeciwnika.
Nie przejmowano się również tym, ze ktoś stracił jakąś część zbroi, a zdarzały się przypadki użycia
łuku i kuszy. Trudno więc nazwać to sportem, choć istniała zasada azylu dla wycofujących się z walki
i zasadniczo starano się pamiętać, że celem turnieju jest pojmanie przeciwnika i nałożenie na niego
okupu, a nie zabicie. Zdarzały się wprawdzie sytuacje, że przegranego w turnieju rycerza więziono,
dopóki nie spłaci w całości okupu, jednakże śmierć była wypadkiem, nad którym bolały obydwie
walczące strony. Jak widać, ograniczenia nie były specjalnie wielkie, zwłaszcza, że dotyczyły one
ogólnego podejścia do walk turniejowych, natomiast niejednokrotnie zdarzało się, że szranki były
miejscem rozstrzygnięcia osobistych sporów i animozji. Zasady, bywało, szły wtedy w kąt.

owoli jednak dokonywano zmian w tym zakresie. Na turnieju w Anglii w 1216 roku używano
lekkich kopii i skórzanych nabijanych zbroi(???). Podobnie, jak na innym turnieju w 1258 roku w

Blyth. W 1278 roku w Windsorze król Edward zorganizował turniej, w którym wykorzystywano zbroje
zwane cuir bouli. Składały się one ze skórzanych płatów, które wygotowywano tak długo, aż nabrały
odpowiedniej twardości. Używano również drewnianych tarcz i mieczy z wielorybich fiszbinów. Nie
zawsze stosowano wprawdzie fiszbiny, ale kopie z kulką zamiast ostrego grotu, stępione miecze i
lżejsze pancerze zaczęły stawać się regułą.

urnieje organizowali nie tylko królowie i możni panowie, ale także wielkie miasta oraz zakony
rycerskie. Nie były one również rozrywką zastrzeżoną wyłącznie dla szlachty. W latach 1330 -

1331 w Tournai stanęło w szranki miedzy innymi trzydziestu jeden mieszczan pochodzących z
Paryża, Brugii, Valenciennes, Amiens i Sluys. Podobnie było na turniejach "Roys de l'Spinette"
("Królowie cierni") i "L'Epevier d'Or" ("Złoty krogulec") w Lille odbywających się rokrocznie
przynajmniej od roku 1278. Bardzo mocno angażowały się w organizowanie turniejów bogate miasta
Flandrii, Brabancji i Hainault oraz miejskie republiki włoskie. Cechą charakterystyczną turniejów
miejskich była ich regularność. Finansowały je same miasta przy wsparciu najzamożniejszych
obywateli. Należy jednak pamiętać, że wspomniane kraje charakteryzowało zjawisko osiedlania się
szlachty w miastach. Toteż przenoszenie zwyczajów rycerskich na grunt miejski było łatwiejsze niż
gdziekolwiek indziej. Turnieje od XIV wieku organizowali również członkowie zakonów świeckich.
Reguły kastylijskiego zakonu Banda założonego w 1330 roku przez króla Alfonsa XI wręcz
nakazywały udział w rycerskich grach. Zdążało się, że sam zakon był głównym organizatorem.
Znamy, w przypadku Bandy, dwa takie turnieje: z 1332 w Santiago de Compostella i z 1334 w
Valladolid.

ostęp do pierwszych turniejów z XI i XII wieku był praktycznie ograniczony jedynie posiadaniem
odpowiedniego wyposażenia. Jak zostało wspomniane wyżej, brali w nich udział bogatsi

przedstawiciele społeczeństwa, nawet, jeżeli ich przodkowie nie należeli do klasy wojowników.
Jednakże z biegiem lat, turnieje stawały się rozrywką elitarną. Zaczęto ograniczać liczbę uczestników
dopuszczając wyłącznie szlachetnie urodzonych, a i to nie wszystkich. Często stawiano wymagania
dotyczące liczby pokoleń w herbie, niekiedy dopuszczano jedynie tych, których pradziadowie stawali
w turniejach, a czasami wręcz wprowadzano zaproszenia. Była to odpowiedź rycerstwa na coraz
powszechniejszą ideę turnieju w klasie mieszczańskiej. Turniej, w opinii rycerzy, miał być czymś, co
ich wyróżnia, co podkreśla przynależność do elity. Ściśle badano więc, kim jest kandydat na
uczestnika turnieju. Musiał udowodnić on swoje szlachectwo zarówno po mieczu, jak i po kądzieli.
Była to forma przeciwstawienia się mezaliansom (syn szlachcica plus córka kupca), często
zdarzającym się w tamtej epoce. Odpowiedni przodkowie byli jednak tylko jednym z wielu warunków
dopuszczenia do turnieju. Przykładowo, statuty turnieju w Wurzburgu z 1479 roku wymieniały aż
czternaście przyczyn, dla których rycerz mógł nie dostać zgody na uczestnictwo. Między innymi, były
to: krzywoprzysięstwo, oszczerstwo, oszustwo, handlowanie, tchórzostwo, cudzołóstwo, niszczenie
kościołów i, oczywiście, niemożność wykazania się przodkami, którzy uczestniczyli w turniejach przez
co najmniej pięćdziesiąt lat.

zczegółowe zasady funkcjonowania turniejów przyjęte zostały w 1481 roku w Heilbronn.
Ustalenia z Wurzburga uszczegółowiono i poszerzono. Tak rozumiany turniej stał się nie tylko

rycerskim show, ale jednocześnie był instytucją wydającą werdykty, oceny moralne. Hiszpański polityk
Pero Tafura tak opisywał turniej w Schaffhausen:
"Gdy się wszyscy już zebrali, starsi radzili z niektórymi szacownymi damami. Pytali, czy któryś ze
szlachty uczynił coś niestosownego, czy uszczknął honoru jakiejś damy lub panny, czy nie
zawłaszczył własności tego, kogo nikt bronić nie mógł, czy nie poślubił dla pieniędzy kobiety niższego
stanu lub w czym innym nie uchybił rycerskiemu honorowi. Gdy takie czyny wychodziły na jaw i gdy

background image

oskarżony okazywał się winny, postępowano z nim w sposób następujący. Wzywano innych rycerzy i
gdy w szrankach pojawiał się oskarżony, oni wkraczali, bili go kijami i wypędzali. Gdy to zostało
dokonane, starsi i damy zbliżali się do ukaranego i mówili mu, dlaczego tak z nim postąpiono.
Prowadzono go wtedy z powrotem i pozwalano zająć miejsce z innymi, gdy wyraził skruchę i odbył
pokutę. Jeśli ktoś tego odmawiał, skazywano go na podwójną karę, a gdy po trzecim wyzwaniu
pozostawał dalej zatwardziały, nie uważano go już za szlachcica, ponieważ odmawiał w ten sposób
stawania do walki z równymi sobie."

czestnik takiego turnieju mógł się naprawdę poczuć, jak ktoś nieskazitelny i wyjątkowy, tym
bardziej, że mógł zostać członkiem specjalnego stowarzyszenia. Zostało wspomniane, że zakony

świeckie były mocno zaangażowane w życie turniejowe Europy. Jednakże tylko w Niemczech
pojawiła się instytucja towarzystw turniejowych. Były to organizacje stawiające sobie niekiedy ogólne
cele, typu propagowanie wzorców moralnych i wzajemną pomoc, a niekiedy dążące do realizacji
konkretnych celów politycznych. Pierwszym z nich było ponoć stowarzyszenie szlachty bawarskiej z
1361 roku chcącej przejąć kontrolę nad młodym władcą księciem Meinhardem. Zebrane rycerstwo
ustaliło wtedy, że powołane stowarzyszenie raz do roku będzie organizować turniej, na którym mają
obowiązek się stawić wszyscy jego członkowie wraz z towarzyszącymi damami. W przypadku
niemożności wzięcia udziału, członek stowarzyszenia powinien wnieść opłatę w takiej wysokości,
jakby naprawdę brał udział w turnieju. Stowarzyszenia owe były niezwykle ciekawe z tej przyczyny, że
stanowiły oddolny ruch szlachecki nieinspirowany przez możnowładców. Wielcy baronowie czy
książęta rzadko byli członkami stowarzyszeń turniejowych. Należało do nich przede wszystkim
średniozamożne rycerstwo dumne z przynależności do stanu szlacheckiego i starożytności swojego
rodu. Kiedy indziej, oni musieli się dopraszać łaski u książąt i pielęgnować kontakty z wielkimi
kupcami i bankierami. Turniej stanowił miejsce chwały, próbujące udowodnić, że pieniądze i wpływy
mało się liczą w porównaniu z prawdziwą odwagą, męstwem oraz szlachetnością pochodzenia.
Ku widowisku

ierwsze dwieście pięćdziesiąt lat turniejów w Europie to zazwyczaj zwykłe potyczki rycerskie na
ograniczonym terenie. W 1285 roku Ludwik de Looz, hrabia de Chiny zorganizował turniej

trwający cały tydzień. W poniedziałek i wtorek odbywały się pojedynki indywidualne. Środa, na skutek
zranienia jednego z uczestników, była dniem przerwy. Natomiast od czwartku rozpoczęły się potyczki
drużyn: francuskiej i flandryjskiej. Mimo długości trwania, turniej był pozbawiony elementów
widowiska. Uczestnicy i widzowie skupiali się na czystej walce pozbawionej elementów teatru. Takie
turnieje dominowały w XIII wieku, jednakże już wtedy niektórzy z organizatorów wprowadzali drobne
elementy przedstawienia. W 1278 roku w Le Hem odbył się turniej oparty na wątkach arturiańskich.
Uroczystości otwarła "królowa Ginewra" i jej "damy dworu". Pań zresztą było w ogóle wiele, gdyż,
podobnie, jak to miało miejsce w romansach rycerskich, każdy z uczestników musiał przyprowadzić
damę. Pojawił się również wielki wojownik "Chevalier au Lyon", który wcześniej "pokonał siedmiu
rycerzy". Owa siódemka zresztą przybyła również przyznając się do porażki i poddając "królowej".
Głównym powodem zjazdu rycerstwa było twierdzenie pewnej damy, która nie uważała rycerzy
"królowej Ginewry" za najlepszych na świecie. Honor "władczyni" i "jej rycerzy" mogło oczyścić tylko
pokonanie w pojedynku kawalera owej kłamliwej damy. Przedstawienie angażowało niemal
wszystkich uczestników i ich towarzyszki. Każdy miał konkretnie wyznaczoną rolę.

ego typu widowiska z II połowy XIII wieku zapowiadały kierunek, w którym będą rozwijać się
turnieje. Z czystego starcia turniej powoli przeobrażał się w teatr. Coraz więcej było wspaniałych

strojów i dekoracji. Coraz częściej układano cały spektakl według założonej fabuły, zazwyczaj
nawiązującej do jakiegoś znanego romansu. Już nie chodziło o to, by wyłącznie błysnąć
umiejętnością władania bronią, lecz by olśnić widzów. Szczególnie dotyczyło to organizatora imprezy.
Zaczęła się niezwykle liczyć koncepcja fabuły. Dobry pomysł potrafił nawet zatuszować braki
finansowe. Bardzo długo wspominano na przykład turnieje organizowane w połowie XV wieku przez
Rene, tytularnego króla Neapolu, księcia d'Anjou i Lotaryngii. Książę Rene, mimo, iż niezbyt
zamożny (jak na księcia, oczywiście) słynął ze swojego gustu, wyobraźni i umiejętności
organizacyjnych, a jego sława znawcy spraw turniejowych przyciągała rycerstwo. Rene zresztą dał
się poznać również na niwie literackiej, jako autor szeregu dzieł, w tym"Traktatu o organizacji i
przygotowaniu turniejów" i "Le Livre du Cuers d'Amours Espris" ("Księga o sercu przez miłość
pochwyconym") ukazujących bogactwo rycerskiego życia, którego nieodłączną częścią były turnieje.

antazję z przepychem, jak nikt inny potrafili połączyć ze sobą książęta kwiatu lilii linii
burgundzkiej. Popatrzmy na jeden z organizowanych przez nich turniejów. Odbył się on 3 lipca

1468 roku w Brugii z okazji ślubu władcy Burgundii Karola Zuchwałego z angielską księżniczką
Małgorzatą z Yorku. Zaślubiny miały wzmocnić sojusz angielsko - burgundzki skierowany przeciwko
Ludwikowi XI z Francji. Znaczącym elementem uroczystości weselnych był wielki turniej, o którym sir
John Paston pisał w liście do matki:
"Ci, co z nim (przyp. z księciem) do pojedynków rycerskich stawali, aż po dzień dzisiejszy pięknie byli
odziani i wyposażeni (jak też sam książę). Ubiór z jedwabiu wszystkim był strojny. Było i złoto, i
srebro, i wszystko, co jubiler jest w stanie uczynić. Nikomu na dworze księcia niczego nie brakowało,
ani damom szlachetnym, ani panom dostojnym. Było i złoto, i perły, były i drogie kamienie. Tak, jakby
dostawali to wszystko na życzenie. Nigdy nie słyszałem, że tak tego wszystkiego tu wiele ... A co do
dworu książęcego, panów szlachetnych, dam, i pań znamienitych, rycerzy, giermków i szlachty, to o
podobnych cnotach, bogactwie i sile nie słyszałem nigdy, chyba tylko na dworze króla Artura."

siążę Burgundii, któż wie, czy nie najbogatszy monarcha (choć bez korony) owego czasu w
Europie, chciał olśnić swojego sojusznika i można przypuszczać, że mu się to udało. Fabuła

całego turnieju opierała się na opowieści o panu Florimoncie, zwanym Rycerzem Złotego Drzewa,

background image

służącym swym zbrojnym ramieniem Pani Sekretnej Wyspy. Pan Florimont ogłosił, że po długich
podróżach dotarł do miejskiego rynku w Brugii i jest gotów bronić przez osiem dni złotego drzewa
(specjalnie na tą okazję przygotowanego przez książęcą służbę). Rycerz, który chciał podjąć
wyzwanie, podjeżdżał do drzewa, przy którym stali karzeł i olbrzym, po czym był zobowiązany
trzykrotnie zastukać w specjalną barierkę. Wtedy ze znajdującego się obok namiotu wychodził herold
pytający przybyłego, czego ów żąda. Rycerz się przedstawiał, deklarował chęć stoczenia pojedynku,
po czym objeżdżał całe szranki. W tym czasie karzeł dął w róg, co było znakiem dla sir Florimonta, ze
znalazł się chętny do skrzyżowania oręża. Obydwaj zawodnicy mieli walczyć, jak długo będą sobie
życzyć damy, aczkolwiek nie dłużej niż pół godziny. Zwycięzcą miał być ten, kto skruszy więcej kopii.

kazało się, ze wstępne ceremonie turniejowe, pierwszego dnia po ślubie, przedłużyły się ponad
planowany czas. Dlatego też owego dnia tylko jednemu rycerzowi, Adolfowi z Cleves, udało się

rzucić wyzwanie. Po potyczce, wieczorem, przedstawiono widowisko stanowiące połączenie sztuki
teatralnej i żywych obrazów. Między innymi zaprezentowano na nim zwierzęta egzotyczne: wielbłąda,
leoparda i lwa. Szczególne miejsce zajmował leopard, jako symbol angielskiego państwa. Drugiego
dnia sir Florimont pokonał trzech wyzywających go rycerzy, aczkolwiek dobre wrażenie na widzach
zrobił również pan de Chateuguyon, któremu udało się skruszyć aż dziewięć kopii w osiemnastu
najazdach. Wieczorne przedstawienie nawiązywało do mitów o pracach Heraklesa. Trzeciego dnia sir
Florimont został pokonany przez Anthoine de Hellewin. Swoich sił chciał spróbować również Jean de
Louxembourg, hrabia na St. Pol. Jednakże okazało się, że część jego zbroi uległa przed starciem
uszkodzeniu i nie mógł stanąć do walki. Podczas wieczornej uczty książę Karol prezentował model
swojego nowego zamku, a biesiadującym przygrywali trubadurzy przebrani za zwierzęta. Czwartego
dnia w szrankach zjawił się Niewolny Rycerz, który opowiedział o swojej niespełnionej miłości do
pewnej damy. Okazało się jednak, ze jego pancerz nie spełnia wymogów turnieju, toteż nie mógł w
nim wziąć udziału. Znakomicie się sprawił tego dnia natomiast Jaques de Louxembourg, który
pokonał Rycerza Złotego Drzewa o jedną skruszoną kopię. W kolejnym dniu sir Florimont jeden
pojedynek wygrał, jeden przegrał i jeden zremisował. Jednak atrakcja dnia były wieczorne pokazy
teatralne, podczas których zaprezentowane walkę Hareklesa i Tezeusza z dwiema Amazonkami.

zósty dzień był najobfitszy w wydarzenia. Wyzwanie synowi księcia Burgundii rzucił lord Scales.
Obydwa panowie stawali już naprzeciwko siebie w szrankach rok wcześniej w Londynie. Po

tamtym pojedynku jednak złożyli ślubowanie braterstwa, toteż wyzwanie podjął za księcia Adolf de
Cleves. Udało mu się wygrać przewagą siedemnastu skruszonych kopii do jedenastu. Podobno sam
pojedynek należał do najlepszych w turnieju, a obaj zawodnicy pokazali wielkie umiejętności.
Niestety, jak wspomina w swoich "Memoires" Olivier de la Marche, tego dnia zdarzył się bardzo
niefortunny i dość prozaiczny wypadek. Syn księcia Burgundii został kopnięty przez konia tak mocno,
ze przez jakiś czas obawiano się, czy przeżyje. Nie przeszkodziło to jednak dalszym walkom, a i sam
ranny nalegał na kontynuowanie turnieju.

astępnie widzowie ujrzeli kolejny z żywych obrazów. Wcześniej przygotowano na polu
turniejowym kilkumetrowy model zamku z czterema wieżyczkami. W pewnej chwili wrota zamku

się otwarły i widzom ukazał się konny rycerz w pełnej zbroi. Był nim hrabia Roussy, a sam zamek
symbolizował Niebezpieczeństwo i Beznadzieję otaczające rycerza. Żeby uwolnić się od nich musiał
on stanąć do pojedynku, co też się stało. Przez resztę dnia wyzwania przyjmował inny rycerz, Karol
de Visan. Stoczył dwa pojedynki, ale obydwa starcia, przeciwko: hrabiemu Roussy i Jeanowi de
Rochefey, przegrał.

olejnego dnia, w postny piątek, powstrzymano się od walk, jednak w sobotę starcia wznowiono.
Wyzwania podejmował Filip de Poitiers, który spośród pięciu walk wygrał trzy. De Poitiers staną

w szranki również w niedzielę, ale odniósł ranę już w pierwszej walce z panem de Contay. Dlatego
też jego miejsce miał zająć markiz Ferrara. Niestety, markizowi rumak odmówił posłuszeństwa.
Ostatecznie więc, jako przyjmujący wyzwania, w szranki wszedł ponownie de Contay. Przeciwko
niemu stanął jeden z angielskich rycerzy, ale przegrał bardzo szybko. Tak mijała sobota, a tematem
wieczornej zabawy był znów Herakles i jego prace.

olejnego dnia sam książę Karol Burgundzki rzucał wyzwania. Podjął je Adolf de Cleves, który
zwyciężył w stosunku: jedenaście skruszonych kopii, do ośmiu. Po tej walce rozebrano barierki

na środku turniejowego pola i rozpoczęło się starcie dwóch drużyn rycerskich składających się z
dwudziestu pięciu wojowników każda. Najpierw zaszarżowano kopiami, a potem poszły w ruch
miecze. Podobno rycerze tak się zapamiętali w boju, ze walczących musiał osobiście rozdzielać sam
książę.

olejne wydarzenie nawiązywało znów do przygód sir Florimonta. Była to kolejna inscenizacja.
Przygotowano na brugiijskim rynku trzydzieści ogrodów otoczonych złoconymi płotkami. W

centrum każdego ogrodu rosło pozłacane drzewko. Opodal nich zbudowano makietę wieloryba, przy
którym panie przebrane za syreny śpiewały pieśń. Dekoracje te stanowiły tło do zaprezentowania
walki pomiędzy rycerzami, a olbrzymami.

o zakończeniu pokazu przydzielono nagrody. Pana na Argel wyróżniono za stoczoną walkę,
natomiast księcia Karola zza cały turniej. Władca Burgundii jednak nagrody nie przyjął,

przypadła więc ona bratu królowej Anglii Johnowi Woodville'owi. Poniedziałek miał być dniem
kończącym turniej, jednakże ze względu na wielki zapał uczestników zawody przedłużono. Niestety,
nie mamy relacji z owej nadprogramowej części.

urgundczykom starali się dorównać arcyzamożni książęta włoscy. Wspaniałe widowiska urządzali
w latach 1460-1480 florenccy Medyceusze zwracający jednak chyba bardziej uwagę na

olśnienie widzów przedstawieniem, niż samą walką. Wiadomo z opisów, że niektórzy uczestnicy

background image

turnieju w 1475 roku mieli na sobie po kilka kilogramów pereł, przy czym nigdzie nie jest napisane, że
stawali w jakiekolwiek szranki. Bogactwo strojów zresztą w ogóle wyróżniało turnieje południa Europy.
Popatrzmy na przykład na turniej z 1469 roku zorganizowany przez Wawrzyńca Wspaniałego
(Lorenzo Medyceusza). Uroczystości owe odbywały się z powodu ślubu Wawrzyńca z Rzymianką
Clarice Orsini. Panna młoda była całkiem niebrzydka i pochodziła ze znakomitego rodu. Jej rodzina
posiadała wielkie majątki w Królestwie Neapolu. Jednakże we Florencji istniał zwyczaj, iż
przedstawiciele arystokracji żenili się wyłącznie z córkami miejscowych rodów toskańskich. Orsini byli
dla cudzoziemcami i ślub Clarice bardzo oburzał Florentyjczyków. Wawrzyniec doskonale wiedział, co
to znaczy zwrócić przeciwko sobie obywateli. Wszak jego rodzina wielokrotnie wcześniej bywała
skazywana na wyganiane lub więziona mocą uchwały rządzącej Signorii. Wprawdzie Wawrzyniec
teoretycznie sprawował nad nią kontrolę, zdawał sobie jednak sprawę, że posiada wielu wpływowych
wrogów, którzy wykorzystają przeciwko niemu niezadowolenie prostych mieszczan. Wspomniany
turniej był swoistym rodzajem przekupstwa, gdyż Włosi tej epoki uwielbiali wszelkie widowiska. By
uczynić go jak najwspanialszym, jak najbardziej niezapomnianym w pamięci widzów i uczestników
Wawrzyniec wydał na koszty organizacyjne aż 10000 dukatów, sumę naówczas zawrotną. Turniej
Wawrzyńca, zasadniczo, jak każdy włoski, miał być z założenia widowiskiem i choć zdarzały się
wypadki, jak ten, w którym Federigo de Montefeltro stracił oko, ogólnie przypominał współczesne
parady. Wspaniały strój miała Lukrecja Donati, królowa omawianego turnieju. W znakomite ubiory i
paradne stroje ubranych zostało osiemnastu młodzieńców z świetnych rodów florenckich
odgrywających rolę rycerzy. Jednakże wszystkich przyćmił sam organizator. Sięgnijmy w tym miejscu
do biografii autorstwa Christophera Hibberta "The Ride and Fall of the House of Medici":
"Miał na sobie (Wawrzyniec) tunikę z białego jedwabiu obszytego purpurą, na niej aksamitną
opończę I jedwabną szarfę, usiana haftowanymi różami, niektóre z lekka wyblakłe, inne w pełnym
rozkwicie, z rzucającym się w oczy mottem wyszytym perłami: LE TEMPS REVIENT. Perły lśniły też na
czapce z czarnego aksamitu obok rubinów i dużego diamentu okolonego piórem ze złotych nici.
Biały rumak Lorenza, w czapraku z czerwonobiałego aksamitu obszytego perłami, był darem od króla
Neapolu. Miał tez drugiego konia, bitewnego, którego podarował mu książę Borso d'Este z Ferrary.
Książę Mediolanu sprezentował mu zbroję. Na środku tarczy błyszczał duży diament. Hełm wieńczyły
trzy długie, niebieskie pióra. Na sztandarze widniała dewiza w postaci wawrzynu - część gałązek
przywiędłych, a część olśniewająco zielonych, z mottem wyszytym perłami, tym samym, które widniało
na szarfie."

ak wspaniały pokaz olśnił kochających przepych Florentyjczyków i wybaczyli Medyceuszowi
ożenek z cudzoziemką. Jednakże nie tylko władcy ubierali barwne stroje. Także arystokracja, a

nawet ubożsi mieszczanie zakładali barwne kostiumy. Popularne były ubiory z innych kultur np.
tureckiej. Często posługiwano się również strojami zakonników i zakonnic. Niektóre z kolei
przypominały współczesną sztukę awangardową typu: nagi człowiek owinięty zwojem papieru z
księgą nad głową. Do ich projektowania przyczyniali się najwybitniejsi artyści włoscy. Nawet Leonardo
da Vinci miał swój udział w ubiorach dziesięciu dzikusów, za których byli przebrani podwładni Galezzo
Sanseverino podczas imprez towarzyszących podwójnemu ślubowi Beatrice d'Este i Anny Sforzy w
Mediolanie 1491 roku.

a widowiskowość zwracano uwagę również w Hiszpanii. Popatrzmy na przykład na turniej
zorganizowany w 1428 roku przez księcia Henryka w Valladolid. Książę kazał zbudować na

placu cała fortecę z ostrokołem i czterema basztami. Ostrokół z kolei otaczała mniejsza palisada z
dwunastoma wieżyczkami. Z ich okien wyglądały bogato wystrojone damy. Z kolei wewnątrz ostrokołu
zbudowano fortecę z pięcioma wysokimi wieżami: jedną w centrum, a pozostałymi po bokach. Przed
fortecą wzniesiono dzwonnicę i kolumnę, na której stał wyrzeźbiony gryf dzierżący sztandar. Do
fortecy droga prowadziła pomiędzy dwiema wieżyczkami, przy których wzniesiono łuk z napisem: "To
jest brama do niebezpiecznej i wielkiej przygody." Jeżeli rycerz chciał podjąć wyzwanie musiał
przybyć pod fortecę. Wtedy pojawiała się jedna z dam wyjaśniając mu, że nie może pójść dalej,
chyba, że zgodzi się stoczyć walkę z jednym z obrońców fortecy. Oczywiście przyjezdny rycerz
odpowiadał, iż jest gotów, a wtedy następował pojedynek. W turnieju tym brał udział król Nawarry i
wielu rycerzy. Król, na wspaniałym koniu, którego rząd był zdobiony metalami szlachetnymi, skruszył
nawet kilka kopii. Tudzież książę Henryk, główny organizator. Jednakże podczas jednego z
najazdów książę został poturbowany i ogłuszony, a jeden z jego giermków został nawet tak mocno
ranny, że wyzionął ducha kilka godzin później.

ie tylko sam turniej umożliwiał pokazanie się z jak najlepszej strony. Również wyjazd czy
szczęśliwy powrót stanowiły okazję, do zaprezentowania swojego szyku i bogactwa. Marcelin

Deforurneaux w dziele "Życie codzienne w czasach Joanny d'Arc" tak opisuje wyjazd możnego
rycerza na turniej:
"Gdy Saintree po raz pierwszy opuszcza Paryż, aby stoczyć walkę, przeciąga ulicami stołecznego
miasta we wspaniałym orszaku. Poprzedzane przez czterech trębaczy i dwóch doboszów idą cztery
wielce piękne i bardzo potężne rumaki bojowe, a każdego wiedzie dwóch konnych pachołków.
Następnie jadą trzej rycerze z czternastoma końmi, dziewięciu giermków z dwudziestoma końmi,
starszy herold z dwoma końmi oraz heroldzi Turenii i Luzytanu z czterema końmi. W orszaku rycerza
znajdują się również: kwatermistrz, kowal i płatnerz, dalej osiem koni jucznych, cztery dla Jeana i
cztery dla jego towarzyszów, a ponadto jeszcze dwunastu sług na koniach. Zarówno ludzie, jak i
konie noszą barwy Saintrego i jego dewizę."

usiało to wyglądać pięknie i podniośle. Zaznaczmy przy tym, że grupa przybocznych Jeana
Saintree wcale nie była nadzwyczajnie liczna. Wiemy z zapisków Gilberta z Brugii, że drużyna

hrabiego Flandrii na jednym z turniejów w 1125 roku liczyła 200-u rycerzy. Przewyższały ją drużyny

background image

księcia Austrii i margrabiego Istrii w 1224 roku w Friesach. Obydwie liczyły po 300-u rycerzy. Czy to
możliwe? Kronikarze podają nieraz kosmiczne liczby uczestników. Podobno na turniej w 1184 roku w
Sangi-sur-Marne przybyło aż trzy tysiące uczestników, a w innych potyczkach, organizowanych z
okazji pasowania synów cesarskich w 1184 roku wzięło udział dwadzieścia tysięcy rycerzy. Zapewne
ta ostatnia liczba jest przesadzona, lecz pozostałe leżą całkowicie w granicach możliwości. Wyjazd
na turniej takiej grupy rycerstwa, której towarzyszyło mrowie giermków i sług, musiał wyglądać
niezwykle imponująco i wspaniale. Zapewne działał na wyobraźnię ludzi, napawał ich dumą i
szacunkiem, przypominając jednocześnie siłę, którą dysponował suzeren.

iek XV można uznać za okres największego rozkwitu turniejów. Rycerze dalej odgrywali
decydującą rolę na polach bitew i mogli na turniejach ukazywać swoją sprawność we władaniu

tradycyjna bronią, a jednocześnie istniały już wspaniałe oprawa tworzące z turniejów niezapomniane
widowiska. Schyłek XV wieku to bujny rozwój nowych sztuk prowadzenia wojny, w których ani kopia,
ani ciężka zbroja nie były już przydatne. Turnieje, jako element kształtowania umiejętności bojowych,
stopniowo zanikały. Jeszcze niektórzy władcy, jak angielski Henryk VIII, francuski Franciszek I, czy
cesarz Maksymilian podtrzymywali zwyczaje turniejowe. Jednakże były to wyjątki. Turniej powoli
pozbył się elementu rycerskiej walki i stopniowo przeobraził w pełne przepychu widowisko nie mające
nic wspólnego z dawnymi pojedynkami w szrankach.
Majątek i chwała

acytujmy fragment "Aleksjady" autorstwa księżniczki bizantyjskiej Anny Komneny. Wspomina
ona sytuację z czasów pierwszej krucjaty. Zdarzyło się, że jeden z krzyżowców goszczących na

dworze w Konstantynopolu pozwolił sobie usiąść na cesarskim tronie. Zganiono go oczywiście, a
wojownik dumnie odpowiedział:
"Jestem Frankiem i szlachcicem z urodzenia. Wiem jedno. Na skrzyżowaniu dróg w kraju, gdzie się
urodziłem, znajduje się starożytna świątynia. Tam udają się ci, którzy chcą spotkać się z
przeciwnikiem w rycerskim pojedynku ... sam też tam czekałem na godnego przeciwnika - nikt taki się
jednak nie pojawił."

ie pojawił się nikt, kto mógł sprostać owemu rycerzowi, wiec to, w jego mniemaniu, podniosło go
do rangi osoby, która może dumnie odpowiedzieć cesarzowi: "Wygrałem, byłem najlepszy, nikt

mi nie dorównał, więc dlatego mogę usiąść na tronie cesarskim i nie jest to dla władcy ujma." Duma,
cecha nieodwołalnie związana z rycerstwem, leży u podstaw istnienia turniejów. Rycerz, który
pokazał, że jest lepszy, sprawniejszy, mógł być z siebie dumny. I nie tylko on. Zwycięzcy turniejów
odbierali wspaniałe honory od miast i możnych. Książęta i królowie ich hołubili. Gdy na turnieju w Lille
w 1334 roku wygrał Jaques Grebert, do rodzinnego Valenciennes wprowadzała go świta złożona z
czterech młodych dam. O zwycięzcy pamiętano i w następnym roku. Na kolejny turniej w Lille rycerze
z Valenciennes przywieźli makietę swojego miasta oznaczoną herbami Jaquesa Greberta. Takie
pochody, uroczystości z okazji zwycięstwa rodaka należały do standardu. Niekiedy miasta
dodatkowo jeszcze nagradzały zwycięzców w sposób znacznie konkretniejszy niż tylko poprzez
paradę. Przykładowo wiemy, że Michael Anguille otrzymał w 1352 roku od mieszkańców Ypres dar w
postaci reńskiego wina.

ednak takie prezenty są niczym wobec swoistych licytacji, które urządzali możni proponując
najwybitniejszym uczestnikom turniejów wstąpienie do swojej drużyny. Podobne to było niezwykle

do współczesnych walk klubów o gwiazdy sportowych aren. Znamy nawet niektóre sumy. Po jednym
z XIII wiecznych turniejów hrabia Flandrii i książę Burgundii licytowali się o opromienionego chwałą
Williama Marshala (Wilhelma le Marechala). Każdy z nich proponował mu 240 tysięcy denarów
rocznej pensji. Marshal był gwiazdą pierwszej wielkości. Jednak nawet rycerze nieco mniej sławni
mogli stać się całkiem zamożnymi ludźmi dzięki pensjom władców. Humphrey de Bohum zawarł na
przykład w 1307 roku kontrakt z sir Bartholomew de Enfield, który kosztował go 40 marek rocznie.
Diuk Burgundii, Eudes IV płacił Jeanowi de la Planche w 1332 roku 20 sous dziennie, nie licząc
prezentu z dobrego rumaka. Robertowi Herle z kolei w 1339 roku zaproponowano po prostu zamek
Barnard. Posiadanie w drużynie dobrego zawodnika oznaczało dla władców prestiż i zwiększenie
szans na zwycięstwo. Bowiem w świat szła nie tylko wieść o wygranej konkretnego rycerza, ale
również o panu, w którego służbie przebywał. Inwestycja w dobrego zawodnika była więc swoistym
kosztem promocji księcia.

ilippo Viscontiego z Mediolanu niezwykle bolało na przykład, że na zorganizowanym przez
siebie w 1435 roku turnieju, wygrał Carlo Gonzaga, a nie któryś z jego rycerzy. Książę Visconti

odniósł właśnie wspaniałe zwycięstwo na Aragończykami i z tej okazji zorganizował imprezę. Niestety,
zwycięstwo obcego naruszało prestiż księcia, stąd zaczął szukać wojownika, który byłby w stanie
przeciwstawić się zręcznemu Gonzadze. Jedne ze sprytnych dworzan wspomniał księciu, że w
więzieniu trzyma jego krewniaka Venturino Benzone, znakomitego kopijnika. Filippo Visconti
natychmiast wydał rozkaz, by Ventuino stawił się przed nim. Propozycja księcia była prosta: wygrasz
zawody, a ja od razu puszczam w niepamięć twoje winy. Venturino się zgodził i następnego dnia
rzeczywiście powalił Gonzagę, a później okrzyknięto go zwycięzcą turnieju. Zyskał wolność i sławę, a
książę był szczęśliwy, że to jego człowiek okazał się najlepszy. Również władcy Polski doceniali
swoich rycerzy. Kazimierz Jagiellończyk nadał zakonnikom dominikańskim specjalne przywileje w
zamian za msze, które mieli odprawiać za duszę Jana z Kobylan. Decyzja została uzasadniona,
między innymi, tym, że rycerz ów wielokrotnie odważnie stawał w turniejach, co przynosiło honor i
królowi i państwu polskiemu.

ajczęstszymi nagrodami dla zwycięzców turnieju były klejnoty. Także zdarzały się pierścienie,
kielichy, oręż, konie. Ilustracja "Kodeksu Manesse" prezentuje na przykład wizerunek śląskiego

księcia Henryka Probusa, jak otrzymuje w darze wieniec. Z kolei Francuz, szambelan Jean de

background image

Maingre otrzymał w 1390 roku od swojego władcy Karola VI kielich ze złota zdobiony kamieniami
szlachetnymi. Całkiem nieźle płacono również w Landshut w 1475 roku. Turniej zorganizowano z
okazji ślubu Jadwigi Jagiellonki z księciem bawarskim Jerzym. Zwycięzca pojedynku pomiędzy
księciem Krzysztofem Wittelsbachem a kasztelanem Dobiesławem Lubelczykiem z Kurozwęk miał
otrzymać drogocenną spinkę wartości 100-u florenów. Inna z kolei walka, pomiędzy nieznanym z
imienia polskim rycerzem, a grafem Hansem von Wertheim toczyła się o 200 florenów węgierskich.
We Florencji zaś w 1406 roku na turniejach nagrodami były: posrebrzany lew, aksamitna czapka i
wspaniale zdobione hełmy. Zdarzało się, że prezentem było zwierzę: im dziksze i rzadsze, tym lepiej.
Na turnieju pod Londynem w 1215 lub 1216 roku nagrodę stanowił niedźwiedź. Bywały jednak lwy,
małpy, żyrafy i inne tego typu, albo żartobliwe nagrody: papugi lub szczupaki. Podobno zdarzyło się,
że nawet jedna z władczyń zaproponowała zwycięzcy swoją rękę. Niestety, nie wiemy, czy mariaż
doszedł do skutku. Prezentem mogła być również najwyższej klasy panienka lekkich obyczajów, jak
to się działo na wspomnianym wcześniej turnieju w Magdeburgu.

rawdziwy, mierzony złotymi monetami, zarobek na turniejach pochodził jednakże nie z nagród,
ale ze sprzedaży zdobytych rumaków i zbroi oraz uzyskiwanych wykupów od pokonanych

rycerzy. Ubodzy rycerze jadąc na turniej stawiali na jedną kartę całą swoja karierę. Jeżeli bowiem
straciliby zbroję i rumaka, nie stać by ich było na zakup nowych. Jednakże mogli również bardzo
wiele zyskać. Kiedy szczęk oręża milkł, tylko turniej dawał jakąś możliwość wzbogacenia się.
Traktowano go niczym substytut wojny, który w czasie pokoju zapewnia sławę i pieniądze.

złowiekiem, który zdobył fortunę na turniejach był Anglik William Marshal (Wilhelm le Marechal).
Na swoje pierwsze zawody w Le Mans w 1167 roku przybył w pożyczonym pancerzu. Wspaniałe

sukcesy, przekładające się na gotówkę, zachęciły go do dalszych startów. By zwiększyć swoje
szanse zawiązał nawet nieformalną spółkę z flamandzkim rycerzem Rogerem de Gauga. Jeździli na
turnieje jako jeden zespół, po czym dzielili się zdobyczą. Podobno w ciągu 10-iu miesięcy pokonali
ponad stu rycerzy zdobywając ich rynsztunek i konie. Dla młodszego syna szlacheckiego nie
mogącego liczyć na spadek po ojcu była to fortuna. Co więcej, ten sposób zdobycia majątku
uważano za chwalebny i honorowy. Dalsze życie Marshala przypominało bajkę. Cieszył się
najwyższym poważaniem w Europie i wielka estymą władców Anglii. Wprawdzie posądzono go w
pewnym okresie o romans z królową Małgorzatą, jednakże monarcha Wyspiarzy nie mógł sobie
pozwolić na uwięzienie, czy choćby niełaskę w stosunku do największej gwiazdy swojej rycerskiej
drużyny. Pielgrzymował do Ziemi Świętej, brał udział w wewnętrznych walkach w Anglii. Swoje
pierwsze nadanie ziemskie (dotąd bowiem nie posiadał majątku) otrzymał dopiero w 1187 roku.
Prawdziwą fortunę przyniósł mu jednak dopiero w wieku lat 50-iu ślub z siedemnastoletnią Isabel de
Clare. Panna Isabel, dziedzicząca majątek po swoim ojcu earlu Pembroke, należała do
najbogatszych kobiet w Anglii i ożenek z nią (dokonany zresztą na rozkaz króla) ustawił Williama
Marshala w ścisłej czołówce brytyjskich magnatów. Szczytem kariery dzielnego Williama było
sprawowanie regencji w Anglii w latach 1216 - 1219. Pomyśleć, że to wszystko zaczęło się od
wygrania kilku walk na turnieju w Le Mans.

ak widać zwycięstwa w turniejach i tam zdobywane środki przyczyniały się do sukcesów na polu
politycznym i ekonomicznym oraz dawały wielki rozgłos. William Marshal nie był jedynym, którego

turnieje uczyniły sławnym. Dotyczy to również rycerzy polskich, z których najsłynniejszym był Zawisza
Czarny z Garbowa. Nie wiadomo, by kiedykolwiek poniósł porażkę. Jego bez wątpienia największym
sukcesem było pokonanie w Perpignan Jana z Aragonii, uważanego, w owym czasie, za
najlepszego rycerza na świecie. Sukcesy turniejowe u Zawiszy szły w parze z męstwem w boju, co
nie zawsze było zasadą. O takich wojownikach, sprawdzających się głównie na turniejach
Dominikanin John Bromyard pisał:
"Cóż to za chwała dla męża, który konno wspaniale jeździ, kopią wspaniale włada w potyczkach z
przyjacioły swoimi i sąsiadami, a tak szybko umyka z pola, gdy prawdziwy bój przyjdzie toczyć? Cóż
za pożytek w zabronionych turniejach czy innych rzeczach im podobnych, gdy bardziej chodzi o
czyny ważne i cnotliwe, jak wojna sprawiedliwa i kraju własnego obrona? Co za pożytek, gdy
tchórzliwi są i bojaźliwi? Pozwalają wrogowi kraj łupić, grabić i niszczyć. Palić miasta, niszczyć zamki i
ludzi w niewole zabierać."

romyard wiedział o czym mówi. Uwielbienie niektórych dla turniejów (niekoniecznie połączone z
prawdziwym męstwem) przekraczało granicę absurdu. Zdarzyło się w 1140 roku, że earl Chester

zaledwie z trójką ludzi był w stanie odbić zamek z rąk zwolenników angielskiego króla Stefana, gdyż
wszyscy rycerze wyjechali na turniej organizowany w innym miejscu.

ednakże Zawisza Czarny zapewne spodobałby się Bromyardowi, jako mąż wsławiony w boju.
Owe przewagi wojenne, sława turniejowa i udział w życiu politycznym spowodowały nominacje

królewskie na starostwa: kruszwickie i spiskie. Zawisza, znany rycerz, dyplomata (między innymi
reprezentował nasz kraj na słynnym soborze w Konstancji w latach 1414 - 1418), stał się również
bardzo zamożnym człowiekiem. O jego majątku mogło świadczyć to, że w roku 1423 był w stanie sam
podjąć ucztą trzech królów (polskiego, rzymskiego i duńskiego) oraz zestaw udzielnych książąt i
innych dostojników.

ednakże owo turniejowe bogactwo nie brało się z powietrza. Jeżeli ktoś wygrywał, ktoś musiał
również przegrać. Rycerze, którzy ponieśli klęskę tracili nieraz wszystko. Nawet najbogatsi

arystokraci, którzy uczestniczyli często w turniejach i mieli nieco pecha, potrafili nadwerężać swoje
majątki. Potępiając turnieje, na zadłużanie się pokonanych rycerzy, zwłaszcza u Żydów, wskazywał
kaznodzieja Thomas z Chartres. Dominikanin John Bromyard zaś ukazywał turnieje, jako element
zwiększający ucisk ludności wiejskiej i wyzysk poddanych. Wszystkie bowiem klęski i okupy

background image

ostatecznie i tak spłacali oni.

ak więc widać, rycerska chwała potrafiła niekiedy przekształcić się w faktyczną potęgę majątkowa
i polityczną. Zwykły syn Birnata z Garbowa w sandomierskiem, czy młodszy potomek Johna

FitzGilberta (William Marshal) dzięki turniejom z szeregów przeciętnych, ubogich rycerzy wznieśli się
do rzędu najwyższej arystokracji. A inne gwiazdy, jak francuski bohater Boucicaut, angielski Jacques
de Lalaing, hiszpański Pero Nino? Wspaniali, podziwiani, chwaleni. Opiewani przez trubadurów,
portretowani przez malarzy, opisywani przez biografów. Łączący często sławę mistrzów kopii i miecza
z pozycją polityczna i majątkową. Czyż mając takie przykłady młodsi rycerze mogli się powstrzymywać
przed udziałem w turniejach? Niebezpieczeństwo istniało, ale obok niego czaiło się spojrzenie
fortuny obiecującej sławę i majątek.
Damy na turniejach

broje, konie i chwała stanowiły niezwykle istotną zdobycz dla rycerza, ale ważna była również
prezentacja męstwa przed ukochaną. Całkiem to przecież normalne, że mężczyzna pragnie

przed swoją panią pokazać się z jak najlepszej strony. Jednakże w początkowej fazie turniejów ów
pokaz własnych umiejętności był zasadniczo niemożliwy. Zostało wspomniane, że wczesne turnieje
przypominały zwyczajną bitwę rozgrywająca się na dość szerokim obszarze, podczas której nie
przewidywano miejsc dla widzów. Dopiero zmiana w sposobie organizacji, przeniesienie całego
widowiska do miast, zmniejszenie szranek, ustanowienie trybun spowodowało, że turniej stał się
dostępny dla osób postronnych, także i kobiet. Inna rzecz, że owo przebywanie na trybunach także
nie zawsze było bezpieczne. Kroniki notują, że we wrześniu 1331 roku na turnieju w Cheapside
przygotowanym przez Williama Montacute, trybuna zawaliła się. Część widzów została ranna, a co
bogatsze niewiasty okradziono.

iedy pojawiła się publiczność, przystąpili do boju trubadurzy. W ich pieśniach, poematach i
księgach turniej, ze zwykłej potyczki, stał się miejscem prezentacji uczuć. Rycerz, walczący dla

damy, wyrażał w ten sposób swoje uwielbienie. Pani szlachetnego rodu zaś mogła bez ujmy na
honorze pokibicować mężczyźnie, obdarować go szarfą lub mankietem (o czym wspomina w swoich
kazaniach Jacques de Vitry), na znak, że mu sprzyja, wreszcie, w najgorszym przypadku, po prostu
przyjąć hołdy i podziękować za nie. W dość mocno podzielonym, według ról płci, społeczeństwie
średniowiecza, turniej był chwilą wyjątkowej bliskości. Czy należy się więc dziwić, ze obydwie strony z
utęsknieniem oczekiwały na chwile, gdy rycerze staną w szrankach oraz na czas wieczorny, po
starciach, poświęcony zazwyczaj wspólnym tańcom i zabawie?

iedy na dworze w Szampanii czytano opowieść "Erek i Einida" Chretiena de Troyes, niejeden
zapewne rycerz marzył, by, idąc w ślady głównego bohatera utworu, wygrać turniej i zdobyć

srebrnego krogulca. Erek zdobył ową nagrodę po zaciętej walce z Iderem, po czym wręczył ją
Einidzie. Chyba niejedna panna, słuchając tej opowieści, wyobrażała sobie, iż jest Einidą. Jej
ukochany, piękny młodzieniec wygrał właśnie rycerski turniej i obdarował ją zdobytą nagrodą,
przyznając jej tym samym tytuł królowej zawodów, co zazwyczaj wiązało się z ogłoszeniem, iż jest
najpiękniejszą, i najcnotliwszą niewiastą. Jakże mogłaby być wtedy radosna, wywyższona ponad
inne, zazdroszczące jej powodzenia dziewczyny. Dumna tyleż z siebie, co z faktu, że tak wspaniały
wojownik właśnie jej oddał swoje serce.

ednakże panie nie tylko obierają hołdy za zwycięstwa ich rycerzy. Popatrzmy na fragmencik
"Ereca i Einidy":

"... ona mówi za niego szczere modlitwy. Ledwo ją zobaczył, a już siła i chęć wielka do jego duszy
napływa. Jej piękność i miłość ducha walki w nim przywróciły."

est to opis decydującego starcia pomiędzy Erekiem i Iderem o krogulca. Einida nie jest tu lalką,
postawioną na piedestale i biernie czekająca na swój los. Dla Ereka piękno i miłość Einidy, to siła

sprawcza jego męstwa. Tak więc w poezji, niewiasta została wyniesiona na poczesne miejsce, a
ponieważ pieśni wpływały na rzeczywistość, także jej ranga podniosła się w świecie rzeczywistym.
Kobieta przestaje powoli być istotą niższą. Ma swoją rolę w życiu, inną, niż rola wojownika, ale
niezbędną, gdyż bez niej, jego świat staje się pusty. Rycerz bez damy traci część siły, jest zbyt słaby,
żeby realizować swoje powołanie. Ona nadaje sens jego istnieniu i wyzwala w nim moc i odwagę, a
jednocześnie tylko jego działania mogą wynieść damę ponad inne niewiasty. Pierwiastek męski i
żeński zaczynają się dopełniać.

świecie rzeczywistym bywało wprawdzie różnie z owym dopełnianiem się, ale na turniejach
widać ten układ znakomicie. Nawet więcej, kobieta, jako siła sprawcza działań mężczyzny,

zostaje ustawiona ponad nim. Znowu wzorem tej konfiguracji pozycji są poematy. Przykładem jest tu
chociażby arturiańska opowieść Chretiena de Troyes o romansie Ginewry i Lancelota. On,
najświetniejszy i najwspanialszy rycerz, jest nieomal niewolnikiem swojej damy. Kiedy startuje w
turnieju kaprys Ginewry każde mu przegrywać pojedynki. Zwycięstwo więc i chwała, czyli coś, co było
jednym z najważniejszych elementów rycerskości ustępuje ważnością służeniu damie.

o, ale damy z prawdziwego świata raczej nie stroiły takich fochów, jak małżonka króla Artura.
Siedziały na balkonach i trybunach dodając walczącym w szrankach odwagi swoją obecnością.

Natomiast po walce, kiedy taki rycerz okazał swoja dzielność, niekiedy pozwalały sobie zaszczycić go
dobrym słowem lub obdarzyć nawet pocałunkiem. Motywy te odnajdziemy na przykład w utworach
Folgore di San Gimignano. Jeden z jego sonetów, poświęcony majowi, zawiera takie wiersze:
"Walka się zacznie i kopie łamane będą na polu,
A z wysoka zacznie padać deszcz wieńców i kwiatów,
Z balkonów i okien wysokich wyruszą one w podróż daleką.
By znak dać wyraźny, że damy czułe i piękne, z mężnymi młodzieńcami
Pocałunki powinny wymienić, w policzki i usta na znak uczucia gorący.

background image

Tak, aby wszyscy radość i zadowolenie odczuli i innym nieść mogli."

asady te dosłownie wprowadzano w życie. Na turnieju zorganizowanym w 1352 roku przez
Amadeusza VI Sabaudzkiego, zwanego Zielonym Hrabią, zwycięzca otrzymał złote pierścienie i

pocałunki dam. Tak się złożyło, ze pierwszą nagrodę przyznano samemu organizatorowi. Hrabia z
chęcią odebrał nagrodę w całusach, lecz pierścienie kazał rozdać innym dobrze stającym
wojownikom. Jednakże ci zaprotestowali twierdząc, że od złota sami tez woleliby pocałunki pięknych
dziewcząt. Wcale im się nie dziwię.

ednak nie tylko o pocałunki tu chodziło. Zwycięzca turniejów stawał się kimś na kształt
dzisiejszego gwiazdora filmowego. Zaczynał być podziwiany przez damy i, przy okazji, ceniony

przez ich rodziny, jako potencjalny sojusznik. Niejeden ojciec zamożnej szlachcianki zastanawiał się,
czy nie warto mieć dzielnego wojownika w swej rodzinie, a od takiego zastanawiania się tylko krok
dzielił czempiona od ślubnego kobierca. Lambert z Andres wspomina, między innymi, opisując
jedenastowieczne rody szlacheckie swego regionu, że Arnulf Starszy zdobył w ten sposób Gertrudę,
siostrę Baldwina, pana na Alostz. Inny rycerz, tym razem z XII wieku, pan de Guisnes zdobył w ten
sposób rękę hrabiny Idy de Bologne. Tego typu wydarzenia nie były odosobnione i każdy rycerz
mógł marzyć, że własna dzielność okazana na turniejach doprowadzi go do ręki, łoża i posagu swojej
wybranki. Conon z Bethune pisał o turniejach:
"I wiedzą dobrze wielcy i mniej znaczni,
Że tam należy dokonywać czynów rycerskich,
Gdzie zdobywa się Raj i dobre imię,
I nagrodę, i sławę, i miłość kochanki."

eden z dziwniejszych turniejów zorganizowanych wyłącznie dla zdobycia życzliwości damy, odbył
się w 1473 roku we Florencji. Bartolomeo Benci nie pożądał nagród pieniężnych, ale pragnął, by

uwielbiana pani spojrzała na niego z większą przychylnością. Wpadł więc na pomysł urządzenia
specjalnego turnieju połączonego ze śpiewaniem serenad. Wraz z ósemką towarzyszy należących
do bogatych rodów toskańskich udał się o pierwszej w nocy pod balkon domu ukochanej. Każdemu
z nich towarzyszyło ośmiu konnych młodzieńców oraz trzydziestu pieszych, wystrojonych w liberie i
niosących żagwie. Przydźwigana została również konstrukcja przedstawiająca amorki na zielonym tle
i wielkie krwawiące z miłości serce. Specjalny mechanizm sprawiał, że amorki poruszały się z dołu do
góry i potem znowu w dół. Bezpośrednio pod balkonem dziewczyny zaczynano śpiew, a potem
toczono rycerskie pojedynki. Tak się działo przy domach dziewcząt kochanych przez każdego z
dziewięciu młodzieńców. Trudno powiedzieć, czy sinior Benci uzyskał upragniona nagrodę w postaci
przychylności dziewczyny. Jednakże pomysł miał całkiem niezły. Co więcej, przygotował wszystko
naprawdę z głową, uzyskując specjalne pozwolenia od Signorii na nocne walki i serenady. Zapewniał
sobie w ten sposób bezpieczeństwo w razie jakiegoś niespodziewanego wypadku.

urniej uznawano za wydarzenie, które dawało rycerzom szansę na podbicie serc niewieścich
poprzez pokazanie własnego męstwa, ale także pomysłowości, szyku, gracji, elegancji, etykiety,

mody i w ogóle udowodnienie tego, że jest się na topie. Słów "cool" i "trendy" w ówczesnych
czasach zapewne nie używano, tym niemniej wszyscy znakomicie orientowali się, w czym rzecz. Już
sam udział w turnieju nobilitował, a cóż dopiero jego organizacja! Znakomicie pokazuje to sirwent
(rodzaj utworu średniowiecznego) Bertrana de Born, kasztelana Limousin skierowany do króla
Ryszarda Lwie Serce. U tego poety synonimem wyrazu "trendy", jest słowo "młody", rozumiane
jednak nie jako określenie wieku, lecz stylu życia.
"Młodym jest człowiek, gdy dobra zastawia;
Młodym, gdy cały majątek utraci,
Lecz z przyjaciółmi się jeszcze zabawia
I podarkami przyjaciół bogaci;
Młodym, gdy skarby ze skrzyni rozsieje,
Za to urządza szranki i turnieje;
Młodym, gdy kocha damy, jak należy
I jeśli kochają go jego żonglerzy ..."

zyli, rozrzutność! Ale rozrzutność z klasą, ze stylem, z utrzymaniem konwenansów, rozrzutność,
której częścią były turnieje i która pozwalała być trendy. A damy często oddawały serca takim

właśnie mężczyznom (czy coś się zmieniło od tamtych czasów?). Rycerzowi, który chciał być na topie,
wypadało uczestniczyć w turniejach. Tu mógł ujawnić swoją wartość jako zawodnik i elegant licząc na
to, że jego klasa zostanie przez damy zauważona. Marcelin Deforurneaux wymienia we wspomnianej
już pozycji "Życie codzienne w czasach Joanny d'Arc" garderobę zabieraną przez rycerza na turniej
"... trzy stroje paradne, jeden z adamaszku karmazynowego haftowanego srebrem i obramowanego
sobolowym futrem, drugi z niebieskiego atłasu naszywanego w romby drogimi kamieniami, trzeci
czarny, adamaszkowy, cały przetykany srebrną nicią i pękami strusich piór zielonych, fioletowych i
szarych: w tych strojach Saintree ma wystąpić w walkach konnych. Podczas walki pieszej nosi on
płaszcz rycerski z karmazynowego atłasu usiany wisiorkami ze złota i jasnoczerwonej emalii."

legancko strojono się na turniejach we Francji, Anglii, Włoszech, ale wysoko urodzeni szlachcice
w Polsce całkowicie dorównywali pod tym względem rycerzom z zachodniej Europy. Małgorzata

Wilska w opracowaniu "Dwór królewski i kultura dworska" podaje, iż mazowiecki książę Janusz II
posiadał:
"cenne zbroje turniejowe, szyszaki wysadzane drogimi kamieniami z pawimi piórami oraz maski i
wieńce turniejowe srebrne i pozłacane, nabijane perłami i diamentami, w kształcie pyska lwa,
używane podczas potyczek. Hińcza z Rogowa zamawiał u szmuklerza włoskiego osiadłego w

background image

Krakowie trzy wieńce z perłami i zlotem, dwadzieścia srebrnych lilii na turniej i kazał naprawić
szesnaście par skrzydeł, z Włoch zaś sprowadził część rzędu na konie i najbardziej wówczas cenioną
mediolańską zbroję."

aradując w takim stroju można było próbować olśnić płeć nadobną. Inna rzecz, że niekiedy
wszystko to układało się na opak. Marie de France w jednej ze swoich pieśni wspomina

sytuację, w której aż czterech rycerzy zakochało się w jednej damie. Wszyscy byli dzielnymi mężami i
panna skłaniając się ku wszystkim, nie mogła się zdecydować na wybór jednego. Chcąc się popisać
przed dziewczyną, dokonywali cudów waleczności na turnieju pod Nantes, gdzie prowadzili do boju
swoje oddziały w grupowej walce. Wszystkich okrzyknięto pierwszego dnia zwycięzcami.
Rozstrzygnięcia więc ów dzień nie przyniósł. Drugi okazał się natomiast tragiczny. Ażeby przyćmić
konkurentów każdy z rycerzy zuchwale odłączył od swojego oddziału. Walka w pojedynkę przeciwko
grupie rzadko przynosi pozytywny rezultat. Dokładnie tak było i teraz. Na czterech konkurentów do
ręki przeuroczej damy, trzech zginęło, a jeden trwale został okaleczony, co spowodowało, że również
przestał się damie podobać.

obiety pełniły w turniejach także inne, bardziej aktywne, role, niż tylko i wyłącznie dodawanie
swoim ukochanym odwagi. Często spotykanym zwyczajem było przekazywanie nagrody

zwycięzcy przez damę. Na wspomnianym wcześniej turnieju pod Londynem, właśnie dama ofiarowała
Williamowi Marshalowi niedźwiedzia. Sir John Tiptoft w "Ordinances, Statues and Rules, Cripps-Days,
History of Tournament" w ogóle uważa wręczanie prezentów zwycięzcom za przywilej dam. W
Niemczech ów dar szlachetnie urodzonych pań zyskał nawet nową nazwę "frauendank". Zdarzało
się, że także wybór zwycięzców składano w nadobne dłonie płci piękniejszej. Dyplomata polski Jan
Dantyszek wspominał w 1531 roku Zygmuntowi Staremu o turnieju z udziałem cesarza Karola V.
Cesarz podobno skruszył aż 14 kopii, jednakże zajął dopiero drugie miejsce. Najlepszych
zawodników wybierały bowiem panny, a one widocznie preferowały mężczyzn raczej przystojnych, niż
wpływowych.

amy jednak nie tylko wręczały i przyznawały nagrody. Podane zostało przy opisach
przykładowych turniejów, że czynnie uczestniczyły one w inscenizacjach. Dokonywały również

wprowadzeń rycerzy na pole turniejowe i, co bardziej słynne, potrafiły nieźle na tym zarobić. Znany
jest przypadek panny de la Riviere, która od hrabiego de Nevers otrzymała za ową grzeczność
pierścionek z diamentem. Natomiast do wyjątków należał udział kobiet w turniejowych zawodach. Nie
mniej jednak w Ferrarze w 1438 roku jedną z konkurencji turnieju był wyścig szlachetnie urodzonych
dam. Bieg odbywał się na odległość kilkudziesięciu metrów, a wystawionymi w szrankach nagrodami
dla zwyciężczyń były trzy wytworne ubiory. Trudno sobie wyobrazić bogato przyodziane szlachcianki,
które zakasawszy suknie ścigając się ze sobą ku uciesze widzów. Chyba tylko Włosi mogli wymyślić
takie zawody.
Na turnieju

organizowanie turnieju było niezwykle kosztowną sprawą. Z jednej strony, w grę wchodziło
ugoszczenie wielu przybyłych uczestników i ich rodzin oraz świt, z drugiej, nagrody dla

zwycięzców. Kilka kwot zostało rzuconych już w poprzednich odcinkach cyklu. Tu wspomnę tylko, że
na przykład taki król angielski Edward III wielokrotnie musiał wspomagać finansowo swoich zięciów,
którzy lubili organizować rycerskie zabawy, a byli to panowie naprawdę zamożni (Jan z Bretanii i Jan
z Brabancji). Jeżeli jednak koszty były wielkie, dlaczego w ogóle ktoś organizował turnieje? Główną
przyczyną była promocja własnego nazwiska wśród rycerstwa, co przekładało się na popularność.
Zdobywanie nowych zwolenników, łagodzenie niechęci wrogów, to wszystko zapewniał turniej. Jeżeli
dawni Rzymianie wołali "chleba i igrzysk", to dla rycerstwa, a także obserwatorów, turnieje były
odpowiednikiem owych antycznych igrzysk. Tylko władca hojny, wręcz rozrzutny, mógł się stać
prawdziwie popularny i lubiany. Były to cechy stanowiące istotę rycerskości niemal na równi z
męstwem i religijnością. Jeden z trubadur" pisał o Ryszardzie Lwie Serce:
"Biada nam, biada, królu nasz i panie!
Cóż teraz poczną turnieje i zbroje,
Dwory i dary świetne niesłychanie,
Gdy nie ma ciebie, ich mistrza i pana ..."

urniej był wyrazem hojności. Niektórzy kronikarze stwierdzali wręcz, że król powinien
organizować przynajmniej jeden do trzech turniejów rocznie, by rycerstwo było zadowolone.

a kilka tygodni przed rozpoczęciem turnieju organizator rozsyłał zaproszenia. Mogło ono
brzmieć na przykład tak:

"Wici poszły po wielu krainach Francji i wielu książąt oraz wielka liczba rycerskiej braci przybędzie na
turniej do Flandrii w następne Zielone Świątki. Wy również, Panie, możecie wielką sławę zyskać i
zaklinamy Was, abyście nie opóźniali się i przybyli na to szacowne i ważne zgromadzenie."

aki wzór listu zapraszającego odnaleziono w dokumentach florenckich z XIII wieku. Zapewne
inne brzmiały podobnie. Czasem dodawano jedynie, jakie nagrody otrzymają zwycięzcy i jakie

spadną na nich splendory, by tym bardziej zachęcić szlachtę do uczestnictwa. Swoje robili także
bardowie, którym niekiedy płacono za rozgłaszanie informacji o turniejach dopiero organizowanych i
sławienie tych, które się już odbyły. Oczywiście, można było zadbać o frekwencję w inny sposób. Król
Edward III Plantagenet chcąc, by turniej w 1331 roku w Cheapside odniósł szczególny sukces,
rozkazał wszystkim angielskim rycerzom stawić się na niego. Był to jednak ewenement. Przeważnie
list zapraszający plus dobra sława organizatora z poprzednich lat wystarczała, żeby ściągnąć
doborowe towarzystwo. Zresztą rycerze sami chętnie w nich uczestniczyli. Popatrzmy na jeden z
dokumentów rodziny Kronbergów:
"Mój najstarszy syn Filip uczestniczył w swoim pierwszym turnieju w Wiesbaden 5 października 1410

background image

roku. Po nim był ten w Moguncji 8 listopada, potem w czasie Świąt Bożego Narodzenia w Boppard.
W czasie Wielkiej Nocy następnego roku brał udział w turnieju w Moguncji, potem w Wormacji, dwa
tygodnie po Wielkiej nocy. Trzy tygodnie po Zielonych Świątkach walczył w Wurzburgu, 11 listopada
we Frankfurcie. W 1412 r. w dwa tygodnie po wielkiej nocy stawał w turniejowe szranki w Landau,
potem we wtorek w tygodniu zapustnym 1413 oku w Wiesbaden, w listopadzie w Boppard i w
Wormacji."

iorąc pod uwagę, iż Filip miał zaledwie 17 lat, gdy rozpoczynał swoją karierę zawodniczą, zdołał
do dwudziestego roku życia zaliczyć aż 11 turniejów. Ale byli i jeszcze lepsi, prawdziwi fanatycy

tego sportu. Ulrich von Lichtenstein brał w jednym roku (około 1230) aż w dwunastu turniejach, a
Gisledart de Mons w opowiadaniu umieszcza postać hrabiego Boudouinie, który, gdy wyjechał z
osiemdziesięcioma rycerzami na turniejową trasę w Boże Narodzenie, to do domu wrócił w
Wielkanoc. Tyle, że zaraz po powrocie znów wybrał się w kolejny objazd, zabierając tym razem setkę
przybocznych.

iedy towarzyszyło się, takiemu wielmoży, jak ów hrabia, to wyekwipowanie się było znacznie
łatwiejsze, niż normalnie. Czasem pan pozwalał bowiem korzystać ze swoich arsenałów.

Indywidualni zawodnicy musieli jednak zazwyczaj przygotowywać się sami. Szczególnie istotnym
elementem wyposażenia był koń. Był to wydatek, na który nie było stać wszystkich. W XIII wieku w
Hiszpanii zwykły wierzchowiec wart był czterdziestu krów, a cóż dopiero mówić o bojowych
destrierach. Dlatego niektórzy pożyczali je od znajomych. Na cudzym koniu startował w swoim
pierwszym turnieju William Marshal, Adolf von Berg w 1417 roku pożyczał je od swojej szwagierki, zaś
jego o takową pożyczkę prosił palatyn Rupert.

pisy turniejów pokazują wiele sytuacji, w których rumak odmawiał wejścia w szranki. Musiał być
więc znakomicie wyszkolony. Nie mniej jednak liczyły się umiejętności samego jeźdźca. Poradnik

"Livro de ensinanca de ben cavalgar toda sela" napisany w XV wieku przez króla Portugalii Edwarda
z dynastii Avizów zawiera następujące słowa:
"Nie uważam za dobrych zawodników w pojedynku rycerskim tych, którzy w szranki wjeżdżając konno
prowadzeni przez innych za cugle i których konie jeszcze ktoś inny popędza kijem. Dobry zawodnik
sam na swoim koniu podjeżdża, cugle mocno trzymając i rozumny użytek z ostróg czyniąc, gdzie
trzeba."

alej król Edward zaznacza, jak ważne jest dobre prowadzenie konia do odniesienia zwycięstwa
w walce:

"Gdy inaczej się zdarza, to tylko niektórym udaje się kopię swoją w walce dobrze wykorzystać i w
pojedynkach zwycięstwa odnosić, nawet jeżeli koń szybko i zwinnie do przodu prze i naczółek ma
nałożony, co pozwala kopie trzymać pewniej, gdy tylko na podpórce jest ona oparta."

obry rumak był więc niezwykle potrzebny do osiągnięcia dobrego wyniku w walce, ale nie tylko.
Jego wygląd i rząd stanowił o samym rycerzu. Podkreślał urodę, zamożność i grację wojownika

tak samo, jak piękne odzienie. Folgore di San Gimignano pisze w jednym z sonetów:
"Konie ci dam, dla Twoich turniejów majowych
Każdy z nich wielce do walki rycerskiej sposobny,
Każdy pojętny i bystry, z ogonem zadartym koń piękny.
Z pancerzem na piersi, z dzwonkami na rzędzie
I między uszami, gdy proporce wesoło igrają na wietrze."

ieć takiego rumaka i taki rząd było marzeniem wielu, stąd bardzo cenioną nagrodą turniejową
był właśnie wyszkolony koń bojowy.

onia można było pożyczyć, ale pożyczanie pancerza zdarzało się znacznie rzadziej. Przede
wszystkim dlatego, iż był zazwyczaj robiony na miarę. Oczywiście zbroja także była

niesamowicie drogą zabawką. Dziwne zresztą to nie jest, skoro przyzwoita kolczuga z końca XII
wieku składała się z 30 tys. misternie połączonych kółeczek. Zbroja taka musiała wytrzymywać silne
ciosy zadawane mieczami. Jak mocne mogły być takie uderzenia, świadczy jedna z opowieści o
Williamie Marshalu. Zdarzyło się, pewnego razu, kiedy wygrał jeden z turniejów, iż zniknął przed
rozdaniem nagród. Ostatecznie odnaleziono go w kuźni z głową na kowadle. Jego hełm rycerski
otrzymał tyle uderzeń, że odkształcił się i potrzebna była pomoc kowala, by go ściągnąć. Zauważmy
wszakże, że odpowiednio wykonany hełm, mimo iż się pogiął, jednak ochronił wojownika przed
ranami. Nawet jednak, jeżeli ktoś dysponował dobrym pancerzem, to z prawem jego użycia na
turniejach bywało różnie. Wieki XI, XII i część XIII-ego to czasy dowolnego wyboru. Co chciałeś i co
miałeś, to wybierałeś. Natomiast w okresie późniejszym wprowadzano liczne ograniczenia. Jeden z
poprzednich rozdziałów wspomina o specjalnych zbrojach skórzanych obowiązujących na turniejach
w Anglii za czasów Edwarda III. Używano także drewnianych tarcz, a w późniejszych wiekach
specjalnych puklerzy, które rozpadały się pod wpływem uderzenia.

iedy uczestnik turnieju wjeżdżał w szranki musiał stanąć naprzeciw nie tylko przeciwnika, ale
również swoich obaw i lęków. Mimo, iż rycerz był znakomicie wyszkoloną maszyną do

zadawania ciosów, był także człowiekiem i tak samo odczuwał strach przed starciem. Zagadnieniem
tym zajmuje się szerzej wspomniany już król portugalski Edward. Kiedy wspomina o możliwych
przyczynach porażki mówi wiele o strachu odczuwanym przez biorącego udział w pojedynku. Według
niego są cztery główne powody przegranych:

obawa przed walką. Całkiem to naturalna sprawa, według Edwarda (według mnie także), że
przeciętny człowiek boi się walczyć i nie chce się narażać,
obawa przed samym momentem starcia. Kiedy rycerz brał kopie do ręki mógł być nawet pełen
animuszu, ale na widok pędzącego przeciwnika sam instynkt podpowiadał mu, by zejść z linii

background image

ciosu, a to oznaczało, że własna kopia osuwała się także od celu,
nerwy, które powodują, ze kopię się zbyt mocno trzyma, lub przeciwnie, zbyt luźno,
przesada w tym, co się czyni, wynikająca z bezmyślności i, pozwolę sobie użyć dzisiejszego
określenia, braku profesjonalizmu.

astępnie Edward daje konkretne rady, jak tych błędów unikać i w ogóle, jak zadbać o swoja
kondycję, w tym kondycję psychiczną. Według jego wysokości należy:

zastanowić się nad swoimi walorami i prowadzić atak tak, by właśnie je wykorzystać, a także
przeprowadzić ocenę przeciwnika, jego rumaka i broni,
nie pozwalać sobie na nieuwagę i dekoncentrację,
uświadomić sobie, że rany i śmierć w turniejach to zjawisko stosunkowo rzadkie (pamiętajmy, ze
pisano to już w XV wieku), zwłaszcza w porównaniu z wojną i polowaniami,
uniknąć nerwówki przed samym starciem, która powoduje zły uchwyt broni, dzięki stosowaniu
jednej z trzech metod:
- o trzymaniu kopii zupełnie luźno, ten sposób, jak i poniższy, odwołuje się do wyuczonych
odruchów rycerskich zakładając, że tuz przed momentem starcia szarżujący przybierze
odruchowo właściwa postawę. Rozluźnienie mięśni powoduje zaś, że ów ruch kopii połączony z
mocniejszym uchwytem jest szybszy i pewniejszy,
- o trzymaniu kopii tak silnie, ze mięśnie po pewnym czasie nie wytrzymają napięcia i rozluźnią
się same,
- o trzymaniu kopii luźno, by zebrać się w sobie tuż przed samym starciem,

czywiście oprócz psychiki ważna była także sama technika walki. Król Edward radził, by w
starciu:

najpierw kopią mierzyć nieco poniżej miejsca, w które chce się uderzyć. Takie ułożenie kopii
zapewnia bowiem lepszą widoczność i pozwala lepiej wycelować podczas decydującego
uderzenia,
przyjąć odpowiednią postawę i skupić się wyłącznie na przeciwniku aż do chwili, w której kopia
jest tuz przed celem,
lekko obniżyć swoja tarczę. Wprawdzie jest to pewne ryzyko, ale z kolei ułatwia to obserwacje i
tym samym zadanie samemu celnego ciosu.

tarcia indywidualne były pokazem osobistej umiejętności władania orężem, natomiast walki
grupowe stanowiły pole, na którym można było poćwiczyć także taktykę. Szkolenie to było tym

cenniejsze, że procentowało również w czasie prawdziwego boju, kiedy to obok siebie stawali
zazwyczaj ci sami rycerze, co na turniejach. Zazwyczaj bowiem drużyny turniejowe dobierały się
według regionów. Złamanie tej zasady prowadziło nieraz do poważnych konsekwencji. Na turnieju w
1169 roku miały walczyć ze sobą drużyny: flamandzka i francuska. Okazało się jednak, ze
Francuzów jest mniej, by więc zrównoważyć siły obydwu zespołów do ich obozu przeniósł się
Flamandczyk Baldwin z Hainault. Idąc te przenosiny hrabia Filip Flandryjski obraził się i potraktował
turniejowa potyczkę, jakby to była normalna wojna, każąc walczyć swoim żołnierzom ostro i nie
dawać pardonu. Szczególnie mocne ataki skupiły się na Baldwinie. Gdyby nie Gotfryd Tuelasne,
któremu udało się trafić hrabiego Filipa włócznią, a potem doprowadzić do jego pojmania, co
wprowadziło zamieszanie w szeregi flandryjskie, nie wiadomo, jak owa walka dla Baldwina by się
skończyła. Wprawdzie hrabia Filip potem zbiegł z turniejowej niewoli, ale stroną zwycięska ogłoszono
Francuzów.

urniejowe emocje nie zawsze tłumiły spryt i wyrachowaną przebiegłość. Ostatecznie w grę
wchodziły także spore pieniądze oraz sława zwycięzcy. Znamienity rycerz Filip z Flandrii unikał

starcia podczas rozpoczęcia walki. Wkraczał dopiero wtedy, gdy przeciwnicy byli już zmęczeni i
stawali się w ten sposób łatwą zdobyczą. Pokonał go dopiero osobiście król Anglii, który skorzystał
ze wskazówek Williama Marshala i pokonał Filipa Flandryjczyka stosując identyczna taktykę.

ednakże sama walka, umiejętności, męstwo były jedna stroną medalu. Podczas walk rodziło się
bowiem wiele wątpliwości przed uczestnikami. Niby wszystko było jasne: jeden zwycięża, drugi

przegrywa, ale popatrzmy na przykłady pytań, które stawiali przed sobą organizatorzy turniejów, a
które rozważa Geoffroi de Charny w "Problemach prowadzenia pojedynków i turniejów rycerskich" z
połowy XIV wieku:

czy pokonany rycerz powinien stracić konia?
a jeżeli tak, to czy także powinien stracić go jego giermek?
jeżeli obydwaj rycerze spadli z koni to co, to czy powinni się wymienić rumakami?
jeżeli jeden z rycerzy odniósł ranę i ktoś go zastąpił zwyciężając przeciwnika, kto powinien
otrzymać nagrodę?

ytuacje bywały różnorodne i nie wszystkie dawały się przewidzieć w regulaminach zawodów.
Problemem także stawały się metody nadzoru nad turniejem i punktowania. Niektórych

zwycięzców wybierano licząc skruszone kopie, co było w miarę jasne, ale nie zawsze reguły stawiały
sprawę tak prosto. Czasem uwzględniano nawet to, w którym miejscu kopia była złamana po
uderzeniu w tarczę przeciwnika. Zresztą podczas długich walk zbiorowych, gdzie nie było możliwości
długiego najazdu, główna bronią stawał się miecz. Jak wtedy liczyć punkty? Niekiedy składano wybór
zwycięzcy w nadobne ręce szlachetnie urodzonych niewiast, jednak zdawano sobie sprawę z małej
obiektywności takiego sposobu oceniania. A przestrzeganie fair play? Teoretycznie również dbali o

background image

to sędziowie. Według znakomitego badacza średniowiecza Richarda Barbera dokumenty
czternastowieczne i późniejsze wskazują, iż dyskwalifikowano rycerzy miedzy innymi za:

ciosy poniżej pasa,
atak na przeciwnika pod barierką, która pojawiła się na początku XV wieku,
mocowanie miecza do dłoni,
rzucanie mieczem,
opieranie się o barierkę podczas starcia,
nieokazanie miecza sędziom przed rozpoczęciem turnieju.
rzepisy te pokazują, że turniej miał być pokazem nie tylko skuteczności, ale przede wszystkim
prawego ducha, który dążąc do szlachetnego zwycięstwa nie daje się wciągać na manowce

stosując zakazane elementy. Idea identyczna, jak we współczesnym sporcie. Uczciwa rywalizacja,
szlachetna postawa, wzajemny szacunek - piękne ideały, naruszane tak samo wtedy, jak i obecnie.

zym były turnieje? Zawierały w sobie coś z wojskowego treningu, rozgrywki sportowej i widowiska.
Można je porównać do współczesnych wielkich imprez ze stadionów świata. Jednakże turnieje to

coś więcej, niż znana nam obecnie rywalizacja. Nie tylko ze względu na to, że swoich źródeł szukały
w literaturze i całe były przesiąknięte etosem rycerskim. Także dlatego, że były to nieliczne chwile,
które były nastawione na zbliżanie ludzi, a nie oddalanie. Sztywne podziały średniowiecznego
społeczeństwa jakby nieco słabły. Zwykły rycerz mógł walczyć z hrabią, niekiedy nawet mieszczanin
potykać się ze szlachetnie urodzonym. Chłopak bez krępacji ofiarowywał swoje służby dziewczynie, a
ona mogła go nawet publicznie ucałować. Stojące wokół szranek pospólstwo głośno dopingowało
swoich faworytów naśmiewając się z mniej wyszkolonych zawodników. Turniej także był chwilą
radości, której nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Musielibyśmy odrzucić telewizję, kino, radio,
komputer i tym podobne rzeczy, które teraz uważamy za naturalne. Człowiek średniowiecza,
zwłaszcza biedny, nie miał dostępu do rozrywek. Czasem usłyszał w karczmie śpiew jakiegoś
wędrownego waganta lub popisy igrców. Jednak naprawdę zabawić się mógł jedynie podczas
wielkich imprez organizowanych przez miasta, władców i możnych arystokratów. Obserwacja zmagań,
komentowanie, czasem darmowy wyszynk, czy jadło pozwalały odpocząć psychicznie i fizycznie. Tyle
dla widzów, zaś dla uczestników potyczek i dam, turniej stanowił esencję idei rycerskości, idei często
wypaczanej, lecz teoretycznie stojącej zawsze na pierwszym planie. Walcz dzielnie, szlachetnie,
szanuj przeciwnika, sław damy, pokaż swoje męstwo, honor, zdobądź sławę. Można by kontynuować
długo. Turniej miał magiczna moc, która uczyniła go popularnym, póki łączył w sobie praktyczne
szkolenie, ideały rycerskie, element zabawy. Czasy schyłku turniejów, to okres reorganizacji sposobu
prowadzenia wojny i przemian ideowych. Odpadły więc dwa pierwsze spośród wymienionych dwa
zdania wcześniej elementów. Pozostała, jako atut, czysta rozrywka. Turnieje poszły więc w tą stronę,
stopniowo przeobrażając się w teatralne przedstawienia czy parady, które pozostały nam do dnia
dzisiejszego.
Kelly

kelly@osti.pl

Bibliografia:
Napisane na podstawie wielu źródeł, szczególnie jednak skorzystałem z informacji zawartych w
trzech książkach, które polecam wszystkim miłośnikom kultury rycerskiej:

Jean Flori "Rycerze i rycerstwo w średniowieczu"

1.

Richard Barber "Rycerze i rycerskość"

2.

Franciszek Kusiak "Rycerze średniowiecznej Europy łacińskiej"

3.

Bogdan W. Brzustowicz "Turniej Rycerski w Królestwie Polskim w Późnym średniowieczu i
renesansie na tle Europejskim"
- Wydawnictwo DiG Warszawa 2003

4.

Autor: Kelly
Przedruk ze strony:

http://www.bagrit.pl/artykuly/artykuly.php?art=art_25&lg=pl&str=1

Artykuł pobrano ze strony

eioba.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Turnieje rycerskie, Notatki, Filologia polska i specjalizacja nauczycielska
TURNIEJE RYCERSKIE
TURNIEJ RYCERSKI propozycja gry
jak przyrzadzac i spozywac potrawy czyli o energetyce pozywienia eioba
bhagawad gita przeklad umadewi wandy dynowskiej 1 eioba
Etos rycerski a późnośredniowieczne wychowanie
Cechy doskonałego rycerza - etos rycerski, j.polski - gimnazjum, Konspekty
I GO krzyżacy2 rycerstwo, Scenariusze lekcji
Pytania dla grupy młodszej - Lubuskie 2003, TESTY NA TURNIEJ STRAŻACKI
Pytania - OTWP 81pyt, OTWP - Ogólnopolski Turniej Wiedzy Pożarniczej - Materiały do nauki
Turniej dla klas 0
aura i zorza polarna eioba
Czwarta tajemnica fatimska eioba
Kurestwo wyznacznikiem postępu eioba
matuszewska turniejwiedzyoomitach, Pomoce , sprawdziany szk.podst
ZADANIA TURNIEJOWE i dyplomy, Przedszkole, Bezpieczeństwo na drodze, bezpieczeństow na drodze

więcej podobnych podstron