Anna Klejzerowicz Krolowa sniegu

background image
background image

Królowaśniegu

AnnaKlejzerowicz

Dedykuję

Mojemukochanemu

Braciszkowiorazwszystkim

miłośnikombaśni.

Wszystkiewydarzeniaipostaciwystępującewtejpowieścisąfikcyjne,podobniejak
miasteczkoorazgmina,wktórychgrająswojąrolę.

Cytatypodposzczególnymiczęściamipowieścipochodzązksiążki:

HansChristianAndersen,Baśnie.

Tłumaczyli:StefaniaBeylin,JarosławIwaszkiewicz.

Posłuchajcie!Zaczynamy.Kiedybajkasięskończy,

będziemywiedzieliwięcej,niżwiemyteraz,botobyłzły

czarownik!Jedenznajgorszych,samdiabeł.

background image

PROLOG

Styczeń,-24°C.Godz.23.07

Panującedookołaciemności,spotęgowanedodatkowoprzezlas,rozpraszałwyłącznie
śnieg,któregowostatnimtygodniunasypałoconajmniejmetr,azawiejeizamieciśnieżne
usypałyzniegogdzieniegdziepotężnezaspy.Terazpanowałspokój,wiatrsięwyszalał,
śniegtakżejużniepadał–byłonatozbytzimno.Mróztrzymałsiarczysty.Jednak
wracającyzpubumężczyzna,zataczającysięopustoszałą–naszczęście–otejporze
nocybocznąszosą,zupełnietegonieczuł.Byłpijany.Nieto,żebywypiłzbytwiele,no…
możećwiartkę.Taknarozgrzewkę.Dochałupyjużniedaleko,tylkokawałeknaprzełaj
przeztenlas,tamczekazgrzewkapiwka,poprawisobie,nocjeszczedługa.Gdywtoczył
siępomiędzydrzewa,zdawałomusię,żepodrugiejstronieścieżkimajaczyjakiś
ciemniejszykształt.Ciemniejszyodotaczającejciemności.Cośjakbyautko.Chyba.Ale
cobytutajrobiło,tędyprzecieżniktniejeździ–zauważyłwmiaręprzytomnie.Możeto
tylkozwidy.Wlesie,ponocy,widzisięróżnerzeczy.Zanimdoszedłdoprzesieki,kilka
razyzapadłsięwśnieg,arazsięnawetprzewrócił.Wygramoliłsięjednak,klnąci
otrzepującubranie,ażzrobiłomusięgorąco.Poczułsięzmęczony,bardzozmęczony,nogi
odmawiałymuposłuszeństwa.Gorąco,duszno,tylkonosipoliczkitrochęszczypią.Ale
jużniedaleko.Zatamtymidrzewami…tamgdziejaśniej.Tamjużwioska.Trzebasię
pospieszyć,tyleżesiłcorazmniej.Tasłabość,tasłabość,skądtociężkieciało,nie,wcale
nieciężkie–właśnieżelekkie,zbytlekkie,jakbynieistniało,jakbynienależałodo
niego…Iwzroksięmąci.Czerńibiel,czerńibiel,wszystkosięzlewa,rozmywa.Ale
zaraz,ktośtamstoi.Zadrzewami.Jakaśpostać.Nie,niestoi,suniewjegokierunku,
płynie!Postaćwbieli…Jestblisko,corazbliżej,nawyciągnięcieręki.Mógłbyjej
dotknąć.Gdybynieto,żerękanagletakaciężka,jakzołowiu.Światło…Dzwonią
dzwonki.Postaćsięuśmiecha,mapięknąbiałątwarz.Powłóczystabiałapelerynaciągnie
sięzanią,nagłowie…

kaptur?Kapturokolonyfuterkiem,cośbłyszczy,cośsięskrzy…korona?Diadem?Takto
sięnazywa?Królowa?Czytokrólowa?Królowaśniegu?…Jakwtejbajce,comumatka
opowiadała,gdyonbyłmały,aonaakurattrzeźwa.Samjużniewie,czymyślitylko,czy
wypowiadatepytanianagłos.Królowauśmiechasięciepło,pięknie,przyjaźnie.Kiwa
głową.Wyciągadłoń,wciążzuśmiechem.Mężczyznateżsiępróbujeuśmiechnąć–jest
takacudowna.Jaklalkazporcelany.Inarazrękajużnieciążyaniniejestzbytlekka,
czujeją,toczary,tokrólowa,onatosprawiła!Bierzegozaramięiprowadzipomiędzy
drzewa.Jesttupięknie,pięknie.Jakwniebie.Siadająwzaspie,ona–królowa–cośmu
podaje.Śliczna,prześlicznabuteleczka,zielonajaktesosnywokół.Widzitodobrze,bo
odkrólowejbijeblask.Białeświatło.Dłońteżmabiałą,białąigładkąjakjedwab,
otoczonąfutrem…Achtak,toprzecieżrękawiczka,onteżmiałrękawiczki,zwyczajne,
szare,wełniane,alejednązgubił,nicto,wystarczyjedna,jużbliskododomu,arąkitak
nieczuć.Ciepłojest.Królowapodnosibuteleczkęwprostdojegoust,zapachupaja,czuje
ciepło,spokój,bezpieczeństwo.Jakwtedy,dawnotemu,kiedytuliłagomatka.Jeślibyła
trzeźwa.Ona–królowa–nadalsięuśmiecha,kiwagłową.Onzamykaoczy,jestmu
dobrze,bardzodobrze,błogo.Tylkożegorąco,zagorąco.Czuje,jakkrólowa,śmiejącsię,

background image

obsypujegośniegiem.Dlaochłody.Nie,nieśniegiem.Tokonfetti.Miękki,srebrnypuch.
Błyszczysię.Chłodzi,koi.Iznówpodsuwamubuteleczkę.Podsameusta.Takmu
dobrze.Ciałogdzieśodpływa,duszajestwraju.Więctakwyglądaraj?Biel,srebro,
dzwonki.Zapachżywicy,lodówśmietankowychispirytusu.Poddaćsiętemu.Tak.
Smakowaćto.Upajaćsię.Radować…

Gdywkońcuzmuszasię,byjeszczerazunieśćciężkiepowieki,jejjużniema.Królowa
zniknęła,tylkowpowietrzuwciążunosisięjeszczeperlistyśmiech,amożetogra
muzyka?Tak,muzyka.Niebiańskamuzyka.Jakiśgłuchywarkotprzezchwilęburzy
pięknedźwięki,cośjakbyburza.Albosamochódwoddali.Aletylkoprzezchwilę.Już.
Zanika.Znówjestcisza.Białyspokój.Mężczyznazpowrotemzamykaoczy.Igdyzapada
sięwczarnączeluść–jestmudobrze…

CZĘŚĆI

[…]zrobiłbowiemlustro,któreposiadałotęwłaściwość,żewszystkodobreiładne,cosię
wnimodbijało,rozpływałosięnanic,ato,coniemiałożadnejwartości,ibyłobrzydkie,
występowałowyraźnieistawałosięjeszczebrzydsze.Najpiękniejszekrajobrazy
wyglądaływtymlustrzejakgotowanyszpinak,najlepsiludziebyliszkaradnialbostalina
głowachbeztułowia.Twarzewtymlustrzebyłytakwykrzywione,żeniemożnaichbyło
rozpoznać[…]

Kryszewo,styczeń

GretaPazik,radnagminyKryszewo,energiczniepostukującwysokimiobcasami,
wspinałasięposchodachnapoddaszedomu,wktórymFelicjaStefańska–nowa
redaktorkagminnejgazety–tymczasowowynajmowałabiurozaneksemmieszkalnym.
Gretasamawyszukałajejtolokum,opłacanezresztąniemalwcałościprzezgminę.
Niecierpliwiezastukaładodrzwi,naciskającklamkę.Byłyjednakzamkniętenaklucz,
choćFelicjamusiałaprzecieżsłyszeć,żektośwchodzinagórę.Zastukałajeszczeraz,tym
razemkantemoczkadużegosrebrnegosygnetu,bybyłolepiejsłychać.Araczej,by
zademonstrowaćswojezniecierpliwienie,zczegosamadobrzezdawałasobiesprawę.
Upłynęładłuższachwila,zanimpodrugiejstroniedałosięsłyszećleniwekroki.Wreszcie
drzwisięuchyliły.Felicjajakzwyklemiaławłosyciasnospiętewkońskiogon,anasobie
obcisłelegginsyidługiczarnysweter.Zeromakijażu,codlaGretybyłozjawiskiem
kompletnieniezrozumiałym.Jakmożnabyćtakatrakcyjnądziewczynąikompletnietego
faktuniedoceniać?!–zastanawiałasięnieraz,wiercącotodziuręwbrzuchu
przyjaciółce,nacotareagowałacałkowitąobojętnością.Gretabyłajejdokładnym
przeciwieństwem:mimoprzekroczonejpięćdziesiątkiciągleuchodziłaza
najatrakcyjniejsząkobietęwmiasteczku.Prawdziwadama.Postawnablondyna,zawsze
elegancka,perfekcyjniezadbana,znieskazitelnymmakijażem.Zresztąniktnigdynie
odgadłbyjejwieku.Wyglądałajaktrzydziestolatka.Felicjamiałalattrzydzieścidziewięć,
azasobągównianyzwiązek.Twierdziła,żemawdupieswójwyglądinikomuniemusi
siępodobać,czegoGretazrozumiećniepotrafiła,wiedziałajednak,żedziennikarkamówi
toabsolutnieszczerze.Mimotychwszystkichróżnic,którejezpozorudzieliły,
przyjaźniłysięodlatiznałynawylot.

–Palisię?Niemogłaśnajpierw,cholera,zadzwonić?–mruknęłaFelicja,krzywiącsię,
leczprzepuszczającjąwdrzwiach.–Pracujęteraz!

background image

Gretawzruszyłaramionami,zdjęłapłaszczipowiesiłagonawieszaku.Następniezulgą
zrzuciłakozakinawysokiejszpilce.

–Noiotochodzi–odparła.–Żepracujesz.Otymchciałampogadać.

Właśniewracamznarady.Niemiałamczasuwydzwaniać,zdecydowałam,żeodrazu
wpadnę,skoromampodrodze.Zimnojestjakdiabli,kawydaj,bozamarzłam.Ipadamz
nóg!

–Niemam.

–Coniemasz?Kawyniemasz?

–Niemam.Zapomniałamkupić.Mogęzrobićherbatę.

–Zrób,bylemocnąigorącą.–Gretawestchnęłazrezygnowana,idącbosozaFelicjądo
kuchni,araczejwnękikuchennejpołączonejzniewielkimpokojemsłużącymdopracy,
dośćciemnymmimodwóchokiendachowychumieszczonychwskosachikolejnych
dwóch–szczytowych.Powyżej,naniewielkiejantresoli,znajdowałosięmiejscedo
spania,prywatnyrewirFelicji,gdziepanowałwiecznynieład,naktóryGretaniemogła
patrzeć.Naszczęścieniemusiała.Przyjaciółkazajęłasięzaparzaniemherbaty,aGreta
rozsiadłasięnakrześle,przysuwającsobietaboretpodnogi.

–Uff…poprostukonam.–Westchnęła,poruszającpalcamistópwjedwabnych
pończochach,byjerozgrzać.–Ciepłotumaszodtejkozy.

–No.

–Dobrzecisięmieszka?

–Wiesz,jatugłówniepracujęiśpię.Mnietamwszędziedobrze–odparłaFelicja,
stawiającparującekubkinablacie.–Chceszdotegotrochęorzechówki?Dostałamod
gospodyni.

Gretauniosładłonie.

–Żadnegoalkoholu!Dobrzewiesz,żemamtraumęprzezbuca.

Bucemnazywałabyłegomęża,staregopijaka,jaktwierdziła.Rozwiodłasięznimparęlat
temu,czegodorosłacórkaztegozwiązkudotejporyniemogłajejdarować.Dziewczyna
studiowałamedycynęwStanachipraktycznienieodzywałysiędosiebie.Gretaponownie
wyszłazamąż,tymrazemzaprzyzwoitegofaceta,biznesmena,izjegowsparciempięła
sięposzczeblachkariery.

–Okej,tosamasobiechlapnę.–Felicjawzruszyłaramionami,siadającnadrugimkrześle.
–Nowięc?Ocochodzi?Wal.

–Awidzisz,dobrywstępztymalkoholem.Boakuratmatozwiązek.Niedomyślaszsię
jeszcze?

–Jatępajestem.–Felicjanawetniemrugnęła,wpatrującsięwniąwyczekująco.

Gretaprzewróciłaoczami.

–Tegoniemusiszmimówić.Atakserio…Nodobra,prostozmostu.Chodzioto,żebyś
wywaliłaznumerutentekstozamarznięciachpijaczkówwnaszejgminie.Rozumiesz,nie

background image

mamysięczymchwalić.

–Noaletoprzecieżfakt,conie?

Gretawyprostowałasię,sięgającpokubekzherbatą.Najejurodziwej

twarzypojawiłosięzniecierpliwienie.

–Owszem,fakt,alepocholerętowywlekać?–odparłaostrzej.–Żebytrójmiejskaprasa
załapała,apotemmożejeszczeogólnopolska?Gmina,wktórejzamarzanajwięcej
pijakówwPolsce?Pomyśl,dziewczyno!Jaktoonasświadczy?

–Chcesztoukryć?Niedasię!–parsknęładziennikarka.

–Nieukryć,kretynko,tylkonieeksponować.Zresztą…no,zdarzyłosię.Zimaostra,
pech.Alewkońcuniejesteśmygminąsamychmeneli,toporządnamiejscowość!Chcesz,
żebyśmystracilipotencjalnychinwestorów,turystów…

–Turyścitoraczejlatemprzyjeżdżają,nie?

–Awłaśnieżenietylko!–uniosłasięGreta.–Doskonalewiesz,żebudujemytor
saneczkowyiwyciągnarciarski.Mamytupiękneterenydouprawianianarciarstwa.Aty
wyjeżdżaszzpijaczkami.Docholery,jesteśnietylkoredaktorkąnaszejgazetyistrony
internetowej,aletakżerzecznikiemprasowymgminy!Maszdbaćojejwizerunek,aniego
psuć!

Felicjawysączyłaresztkęnalewkiiodstawiłakieliszek,niespuszczajączniej
zblazowanegowzroku.Tylkolekkozmrużyłaoczy.Dopieropochwiliodezwałasięz
ironicznymuśmieszkiem:

–Odgrudniamieliśmyczteryprzypadkizamarznięć,tydzieńtemupiąty.Cośjestna
rzeczy,trudnozaprzeczyć.Jedentruptygodniowo,takiesąfakty.Mamudawać,żetego
niebyło?Tylkonarty,saneczki,inwestycje,sielanka?Nie,nie,kochana.Chybasięnie
rozumiemy.Nikomunigdynieobiecywałam,żebędętańczyć,jakmiktozagra.Jestem
dziennikarką.Moimzasranymobowiązkiemjestrzetelneinformowaniespołeczeństwa,
nawetjeśliniepodobasiętowładcomtegoświata.Araczejświatka,wtymwypadku–
dokończyłazgryźliwie.

–Informowanie,anieszukanietaniejsensacji!–zdenerwowałasięGreta.–Zapominasz
chyba,żetojaciętutajściągnęłam!Chcesz,żebymterazmiałaprzezciebienapieńkuze
wszystkimi?

Felicjaparsknęłaśmiechem.

–Niegrajmitunauczuciach,niecierpięszantażuemocjonalnego–powiedziała,
zapalającpapierosa.–Chcecie,tomożeciemnieodrazuzwolnić.Niewpraszałamsię
tutaj,totymniezaprosiłaś.

Gretazamachaładłonią,byodpędzićodsiebiedym.

–Czyliodmawiasz?–spytałazniedowierzaniem.

Dziennikarkapokręciłagłowąlitościwie.

–Ocowamchodzi,taknaprawdę?–zapytała.–Maciejakieśkompleksy?Amożety
masz,co?

background image

–Puknijsię.Jakiekompleksy?–Gretasięzmieszała.–To,żemójbyłypił,nieznaczy,że
minatympunkcieodbiło.Jużonimprawiezapomniałam.Pozatymonniezamarzł,
niestety.Dajspokój,lepiejwróćmydorzeczy.Proszę.Niemówięprzecież,żemaszto
przemilczeć,tylko,rozumiesz…niecoinaczejtoująć,

stonować…Przestańwreszciestroićfochyigraćminanerwach,zmieńtylkotrochęswój
tekst,dobrze?

Felicjauśmiechnęłasięzzadowoleniem.Czuła,żezwyciężyła.Niezamierzałajednak
pognębiaćprzeciwnika.

–Dobrze.–Zatrzepotałasłodkorzęsami,cowpołączeniuzjejascetycznątwarząi
ciemnymiwłosamiściągniętymisurowonadkarkiemwydałosięGreciezamierzoną
cynicznągroteską.Którązresztązapewnebyło.OFelicjimożnabyłoróżnerzeczy
powiedzieć,alenapewnonieto,żejestsłodka.–Lubiętęwaszągminę,niezamierzamjej
szkodzić.Jednakcałkiemukryćprawdysięnieda,ludzieplotkują.Apolicja…

Radnamachnęłarękąlekceważąco.

–Atam,policja!Mówili,żetonieszczęśliwewypadki,ijuż.Zdarzasię.

–Obymielirację.Toco,napewnoodmawiasznaleweczki?Bojasobiechybajeszcze
strzelęzawaszezdrowie…

background image

FELICJA

ZGretąpoznałyśmysięjakieśstolattemu.Dokładniemówiąc,zedwanaście.Nakursie
prawajazdy,który–gwoliścisłości–onazdałabezproblemuzapierwszymrazem,jaz
koleipodchodziłamdoegzaminujeszczetrzykrotnie,zanimwkońcuzdobyłam
upragnionypapierek.Ponieważbyłatamjedynąosobą,doktórejwogólemiałamochotę
sięodezwać,odrazusięzakumplowałyśmy.Zarazpopierwszymwykładzieposzłyśmy
razemnapiwoitak…odsłowadosłowa,okazałosię,żeobietkwimywkretyńskich
układachtakzwanychsercowych.Onawmałżeństwiezalkoholikiem,ajawtoksycznym
związkuzpewnymbałwanem,któryrobiłzemną,cochciał,zdradzającmnienaprawoi
lewozkimpopadnie.Nieważne,staradupaczymłodadupa,wszystkiemusiałybyćjego,
aja–zakochanakretynka–udawałamślepotęwnadziei,żeonsięzmieni.Notak,taka
sztampa.Niezmieniłsiędodziś,zatodziękiGreciemiesiącpóźniejwykopałamgoz
mojegomieszkaniadosłownieiwprzenośni.Natomiastonasamaborykałasięzeswoim
debilemjeszczeprzezkilkalat.Cóż,mielidziecko.Terazto„dziecko”dajesięweznaki
mamusi,niedoceniając,ilezjegopowoduprzeszła.Dodziśpamiętamtamtenwieczór:
opuściłyśmyknajpęnadranem,niecowstawione,zatosilniejsze.Jednakczasemkażdy
potrzebujewsparcia.Gretamiaławtedyokołoczterdziestki,choćmyślałam,żejestw
moimwieku.Nadaltakwygląda.Jakjawyglądam–niewiem.Nawetwlustroniepatrzę,
bopoco.Odtamtegoczasuwielesięzmieniło.Gretawróciładoswojejwsi,bosamo
Kryszewotoadministracyjniewciążnibywieś,niemiasteczko,choćmamiejskicharakter
ifaktyczniezprawdziwąwsiąniemajużoddawnanicwspólnego.Topoprostuduża,
rozwojowamiejscowośćgminna,położonanieopodalGdańska,majętna,malowniczai
cywilizowana,bardziejturystycznaniżrolnicza.Sorry,wogólenierolnicza.Rolnikatu
nieuświadczysz,jedyniejakieśniedobitkidawnegosystemu,zatobiznesmenówjest
multum.Niemalwszyscynapływowi,boKryszewostałosięzbiegiemlatczymśw
rodzajumieszkalnegozapleczaTrójmiasta–dlabogatych,bogruntytudrogie.Jedenz
nichzostałzczasemnowymmężemGrety,aona,wspieranaprzezniegofinansowooraz

moralnie,wykazałasiętalentempolitycznymi–powstąpieniuwszeregilokalnego
liberalnegostronnictwa–zostałaulubionąradnąmiejscowych.Zarówno„autochtonów”,
jaki„miastowych”,ponieważniejakołączyobiegrupy.Wybierająjąodtamtejporyza
każdymrazem,wcaleniezewzględunaurodę,aprzynajmniejnietylko.Jestnaprawdę
świetnąradną,skutecznąwewszystkim,doczegosięzabierze.Codomnie,zostałamw
mieście,uparciepróbującswychsiłwdziennikarstwie.Raznawozie,razpodwozem.
Podobniewżyciuosobistym.Kretynizmniemijaautomatyczniewrazzwiekiem,więc
wpadłamjakśliwkawkompotwkolejnytoksycznyzwiązek.Chłoptymrazemsięnie
łajdaczył,zatookazałsięniezaradnymżyciowoniebieskimptakiem,wieszającymsięjak
bluszcznababie.Utrzymywałamobibokazeswojejdziennikarskiejpensjiprzezładnych
paręlat,ażwkońcurozummiwróciłipostawiłammuultimatum:praca(jakakolwiek!)
albowon,niechspierdalawpodskokach.Oczywiściegnojekwybrałtodrugie,zwiałw
podskokach,tymbardziejżejawłaśniestraciłamswojąrobotęiniemiałgojużkto
utrzymać.Ztego,comiwiadomo,przykleiłsięjakkleszczdoinnejidiotki,obyszybko
przejrzałanaoczy…Wracającdorzeczy,wyleciałamzposadyzapolitykę,gdy
konfiguracjauległazmianie.Dobrejzmianie,podobno.Iznówzpomocąprzyszłami

background image

Greta,botaksięskładało,żeprzezcałytenczasutrzymywałyśmyzesobąregularny
kontakt.Mianowiciezwerbowałamnietutajwcharakterzeredaktorkigminnejgazety,
portaluorazrzeczniczkiprasowejurzędugminy.Niepowiem,żebyłamzachwycona.W
życiuniemieszkałamwtakiejpipidówie,niemiałampojęcia,comnietamczeka.Dość
długomusiałamnienamawiać,anamawiałausilnie,boakuratzwolnilipoprzedniego
rzecznika,którybyłpodobnototalnymanalfabetą.Chybaprawda,sądzącpodokonaniach.
Cóż,ostateczniezgodziłamsię,boGretaskusiłamniewarunkami,zresztąwybórmiałam
niewielki,wTrójmieściebyłamspalona.Zgodziłamsięostatecznienarok,napróbę.
Muszęprzyznać,żenawetmisięspodobało.Tacałaprzyrodadookoła,dlamniecoś
całkiemnowego.Noiprzedewszystkimświętyspokój.Odpukać,bowyglądanato,żedo
czasu…

Kilkamiesięcyprzepracowałambezzgrzytów,gdywylazłasprawatychpijaczków.I
niechminiktniewmawia,żetonormalne.Wciągujednegomiesiącaodnotowanotu
więcejofiarzamarznięćniżwpozostałychgminachwojewództwarazemwziętych!
Wszystkieteosobybyływchwiliśmiercipodwpływem,żadnanatomiast–zwyjątkiem
jednejstarejkloszardkinocującejnadziałkachpracowniczychleśnictwa–niebyła
bezdomna.Aonichcątozamieśćpoddywan.Takjakbyprzemilczeniefaktówbyłojakimś
zaklęciem,któresprawia,żetychfaktówniema.Tematibezmojejpomocypodchwyciły
jużgazetyregionalne,wkrótcerozniesiesiętonacałąPolskę.AtymczasemGreta–moja
przyjaciółka,cholernalokalnapatriotka–żądaodemnie,żebymudawałaślepą,głuchąi
upośledzonąumysłowo.Notosięzaczęło.Nibytoniepolityka,alecośwtym

rodzaju.Jachybanigdynigdzieniezagrzejęmiejsca,mambowiemjednąprzypadłość,z
którąniepotrafięwalczyć:lubięniemiećsobienicdozarzucenia,aswójzawódtraktuję
poważnie,nawetjeślinacodzieńzajmujęsiędecyzjamigminycodoodśnieżania
wiejskiejdrogiczyzagospodarowaniaplacykuprzedurzędemnalodowiskodladzieci.
Wydawałomisiędotejpory,żeGretatorozumie.Żemniezna.Jednakmniezaskoczyła.I
cojamamterazrobić,pytamsię.Udawać,żetonormalne,żewbogatejiszanowanej
gminiezamarzajedengośćtygodniowo?Zgodzićsięnaichwarunki?Pisaćigadaćpod
dyktando?Czyużeraćsięiryzykować,żestracękolejnąfuchę?…

Kryszewo,styczeń

TegodniaFelicjawstaładośćwcześnie,obudziłasiębowiemzkamiennegosnu.Zawsze
takgłębokospała,gdyzaoknemszalałazamieć.Zaczęłosypaćjeszczewieczorem,aw
nocypotężnaśnieżycapokryłakolejnąwarstwąśniegusennejeszczeotejporze
miasteczko.Dziennikarkawyjrzałaprzezokno.Dopierozaczynałosięrozwidniać,
wszystkowokółtonęłowbieli,wpowietrzuciąglewirowałyzwarte,gęstepłatkiśniegu.Z
ciekawościzerknęłanawiszącyzaoknemtermometr:mrózniecozelżał,terazbyłotylko
minusdwanaściestopni,aledowieczorawzrośnie,jakzwykle.Zaparzyłasobiekawy,w
lodówceznalazłajeszczetrochęsera,zorientowałasięjednak,żeniemaanikawałka
chleba.Wczorajzapomniałagokupić.Skończyłsięnawetzapaschrupkiegopieczywa.
Zaklęłapodnosem.Trzebawyjśćdosklepucośkupić.Wypiłakawęiubrałasię
niechętnie.Dżinsy,polarowabluza,natopłaszcz.Zkapturem,boczapeknieznosiłaod
dziecka.Kozaki.Rękawiczki.Szalik.Aniechdiabliwezmązimęcholerną…Cicho,żeby
niebudzićgospodarzy,zbiegłaposchodach.Naszczęścietylkosieńbyławspólna,doniej
–wprawo,napoddasze–prowadziłykrętedrewnianeschody,domieszkaniawłaścicieli

background image

drzwinawprost.Gdytylkowyszłanazewnątrz,mrózszczypnąłjąwpoliczki.Niby
marnedwanaściestopni,ajednak.Topewnieodwiatru,którynadalpowiewał,choćw
porównaniuznocnązawiejąbyłjużowielesłabszy.Naulicachpusto,tylkogdzieniegdzie
przemykałasięspieszniejakaśotulonawkurtkęiczapę,zgarbionapostać.Sklepikbył
blisko,zarazzarogiem.DonajbliższegosupermarketuFelicjamusiałabyiśćspory
kawałekdalej,pobłogosławiławięcwduchudrobnąmiejscowąinicjatywę.Gdywyszłaz
uliczkinaplac,przystanęłaiodetchnęłapełnąpiersią,lodowatepowietrzeprzywróciłojej
energię,drobinkiśnieguosiadłynawargachirzęsach.Uśmiechnęłasiędosiebiepod
grubymszalikiemzpolaru.Naglepoczułacośwrodzajuszczęścia.Tobyłocoś,co
odkryładopierotutaj:regenerującasiłanatury.Woddali,zamglonewpadającymśniegu,
widniałysłabezarysyokolicznychwzgórzotulającychkotlinę,wktórejnadalspało
miasteczko.Spałojednaktylkozpozoru.Gdybowiem

weszładosklepu,buchnęławniąparazoddechówzgromadzonychtamludziorazgwar
podnieconychgłosów.Wkolejceprzyladziezgromadziłosiękilkaosób,wwiększości
starszychmężczyzn.Dyskutowalioczymśzawzięcie,dopieronajejwidokwszyscynagle
ucichli.Stanęłanakońcukolejki.Sklepowa,azarazemwłaścicielkasklepiku,wysoka,
ładna,miłakobietapoczterdziestce–zuśmiechempakowałaproduktydojednorazowych
toreb.Odczasudoczasuzapisywałateżzamówienia,posługującsięlegendarnymjużdla
całegomiasteczka„etatowym”niemieckim(zapewnepochodzącymjeszczezNRD)
długopisemznapisemOrdnungmußsein,pozostawionymprzezpoprzednichwłaścicieli
lokalu,aktóryzatrzymałasobienaszczęście,byinteresdobrzekwitł.Wszystko
wskazywałonato,żerekwizytdobrzejejsłuży–klientówtunigdyniebrakowało.

Mężczyźnijednakzesklepuniewyszli,tylkoprzesunęlisięnabok,jakbyczekali,aż
Felicjakupiswojeisobiepójdzie.Niecozmieszana,choćstarałasiętozignorować,
poprosiłaorazowychlebipaczkęsucharków,dotegojogurtowocowy.Skusiłjątakże
ostryserpleśniowy,któryzobaczyławchłodziarce.Ekspedientkawyczułachyba
niezręcznąsytuację,bowydającresztę,zagaiła:

–Słyszałajużpani?SzukajątegoKowalskiego,cotozaginąłprzedwczorajwnocy…

Felicjauniosłabrwi.

–Jaktozaginął?–zapytała.

–No,dodomuniedotarł,wknajpiegoostatniowidziano.Sammieszka,dopierosąsiedzi
zgłosili.Atakaśnieżycabyła.Policjagoszuka,zpsem.Iochotnicy.

–Gdzie?

–Wlasach.Tu,wokolicy.Boonwtejosadziewlesiemieszkał.Dawniejszymiczasy
sołtysemtambył,alesięrozpiłizmarnował.

–Myślipani,żetobędziekolejnyprzypadek?…

Sklepowapokiwałasmętniegłową.

–Wszyscytakmyślą.Bonibygdziezaginął?Atamczęstonaskrótyprzezlaswracali.
Nawetteraz,wzimie,choćtampewnieśniegupopas.Choćpanisamawgazetce
ostrzegała,żebypobezdrożachniechodzićwtakąpogodę…

Starsimężczyźniprzysłuchiwalisiętejwymianiezdańzuwagą.PodczasgdyFelicja

background image

pakowałaswojesprawunkidosiatki,jedenznichniewytrzymałiwtrąciłzachrypniętym
głosem:

–Klątwa,pani!Jaknic,klątwanatychgrzeszników!

–PanieJanku!–przerwałamuwłaścicielkasklepu.–Jakaznowuklątwa?Coteżpan
opowiada?

–Wgorzalediabełsiedzi,paniRenatkoszanowna,otco!–odparłzurazą.

–Klątwa?Jeślijuż,toskutkibezmyślności,proszępana,anieżadnaklątwa–dodała
Felicja,szykującsiędowyjścia.

–Całatawieśprzeklęta!–upierałsiędziadek.–Myswojewiedzą.

Dziennikarkazerknęłaporozumiewawczonasklepową.OdpoczątkulubiłaRenatę
Dudzińską.Sklepikarkabyłabystra,grzeczna,rozsądna,izawszedobrzepoinformowana.
Wiadomo,jaktowsklepie.MimożewKryszewienamnożyłosiędużychmarketówjak
grzybówpodeszczu,miejscowysklepiknadalpełniłfunkcjęplacówkipierwszego
kontaktu.Wymieniłyznaczącespojrzenia,poczymFelicjapożegnałasięiopuściłasklep,
obiecującsobie,żetymrazemGrecienieprzepuści.Musiałaprzecieżwiedziećo
zaginięciukolejnegodelikwenta…

***

–Przestańsiętakunosić!Tak,jużsiępodobnoznalazł…–weszłajejwsłowoGreta.
Słychaćbyłowyraźnie,żejestwnienajlepszymhumorze.–Właśnieotrzymałam
wiadomość.Sąjeszczenamiejscu…

–Martwy,tak?Sopellodu?

–Ajakmyślisz?Żeżywyprzetrwałbywlesiedwienocezrzędu?Przymrozieponad
dwadzieściastopniiwdodatkuśnieżycy?Tak,znaleźlinieboszczyka.Inie,nicwcześniej
niewiedziałam,żetenfacetzaginął!Sąsiedzizgłosilipolicjizaginięciedopiero
wczorajszegowieczoru,alepociemkuitakniebyliwstanieniczrobić,dlategodopiero
dziśranorozpoczęliposzukiwania.Właśniewtedysiędowiedziałam,iprzestańmnie
wkurzać,bozrobiłamwszystko,comogłam,bypotraktowalitęsprawępriorytetowo!
Akuratmiałamdociebiedzwonić,boitak…

Felicjaprzerwałajejrozeźlona:

–Jestemrzecznikiemprasowym,adowiadujęsięowszystkimwsklepie!Dziękibardzo.
Miałaśdzwonić?Todlaczegoniezrobiłaśtegoodrazu,co?

–Bocięniechciałambudzić!Byłaszóstarano,atyzawszedługośpisz!Cobyśpomogła?
Dajspokój.Miałamdzwonić,bopolicjachce,żebyśnadałajakiśkomunikat.Niewiem,o
codokładniechodzi,alechybaniemamywyjścia…

–Czylikolejnyprzypadekcudemzamarzniętegoumarlaka?Którytojuż?

–Czytymusiszbyćtakacyniczna?

–Ja?!

–Tak,ty.Wszyscymająotobietakąopinię:wredna,cyniczna,zimnasuka.Omnienikt
takjakośniemówi.Wręczprzeciwnie–dodałazłośliwieGreta.

background image

–Mamtowdupie,jakomniemówią.Byłpijany?

–Tegojeszczeniewiadomo,musząwpierwzrobićsekcję.Aleowszem,gośćpodobnobył
alkoholikiem,choćtodawnysołtys–przyznałaniechętnie.–Zresztąprawdopodobnie
wracałzpubu.Zwnioskamijednakzaczekajmynawynikibadań.Naraziezadzwońdo
tegotwojegoaspiranta…jakmutam…dowiedzsię,ocochodziztymkomunikatem.I
bądźzemnąwkontakcie!

–AspirantZygmuśRyba.Sorry,ZygmuntRyba.Takonsięzwie,oczymdoskonale
wiesz,bogoznaszdłużejniżja.Niejestmój.Aleoczywiściezarazdoniegozadzwonię.
Możewreszciedowiemsięczegośkonkretnego.

–Maszbyćzemnąwkontakcie!Nicbezporozumienia,słyszysz?

Felicjasięrozłączyła.Zanimjednakzdecydowałasięzadzwonićdomłodegopolicjantaz
lokalnegokomisariatu,postanowiłazjeśćśniadanie.Bopotemmogłabyjużniemieć
okazji.Outracieapetytuniewspominając.Zalaławrzątkiemherbatęiprzygotowałasobie
kanapkę,którąprzełknęłanastojąco.Dopieropotemwystukałanumeraspiranta.Policjant
poprosiłjąozamieszczeniewgazecieinaportaluinformacjiotym,żepolicjaposzukuje
potencjalnychświadkówzdarzenia.

–Chodzioto,paniFelu…

–Felicjo!–poprawiła.

–PaniFelicjo…chodzioto,żenamiejscu,przyzwłokach,nasiludzieznaleźliślady
butównienależącychdozmarłego.Wyglądanato,żeniebyłsam.Aprzynajmniejjest
takaszansa–wyjaśnił.

–Znaleźliślady?Potakiejzawiei?–zdziwiłasiędziennikarka.

–Niewyraźne,aletak.Tam,wlesie,ażtyleśniegunienapadało.Oczywiście,jak
będziemymieliwięcejinformacji,toskontaktujemysięzpanią.AlbozpaniąGretą,bo
naciska.Lubibyćzawszenabieżąco.

–Proszęsiękontaktowaćzemną,okej?

–Jasne.Wtakimrazie…

–Niechpanzaczeka!Gdzietojest?Toznaczymiejscezdarzenia?

–Niedaleko,przyszosienaKościerzynę.PodLeśnymDołem.Denatbyłstamtąd.

–Mogłabymtampodjechać?

–Sama?Niedopuszcząpani.Prowadzączynności,zabezpieczająślady.Zpewnościąnie
zechcąterazrozmawiaćzprasą…

–Szkoda.Apóźniej?Jutro?Chciałabymsiętamrozejrzeć,rozumiepan,będęmusiała
wysmarowaćjakiśtekst,powinnamsięprzecieżorientować,anawetniewiem,jakto
miejscewygląda…Jestemtunowa.Proszę…

AspirantRybazawahałsię,lecztrwałototylkokrótkąchwilę.

–Jutromogętamzpaniąpodjechać–zaproponował.

–Świetnie!–ucieszyłasię.–Wtakimraziedojutrarana.Akomunikatzaraznadam.

background image

Proszęmitylkopodesłaćjegotreśćmailem,ajagozredagujęiwrzucam.

Nazajutrz

Powczorajszejnawałnicylasstałcichyiobsypanyśniegiem,któregojednakimgłębiej
wchodzilipomiędzydrzewa,tymbyłomniej.Felicjiwydawałosię,że

starodrzewemanujeodwiecznąpowagąispokojem,choćzdawałajużsobiesprawęztego,
żetotylkospokójpozorny.Lasyżyjąprzecieżwłasnymżyciem.Miejsceodnalezienia
zwłokwciążoznaczonebyłobiało-czerwonąpolicyjnątaśmą,wniektórychmiejscach
uszkodzoną,cosugerowało,żepewniegapiejużtutajtrafili.Terazjednakniebyłonikogo,
aniczłowieka,anizwierzęcia,nawetptakiotejporzerokumilczały.Gdzieniegdzietylko
dałosięsłyszećtypowedlalasuskrzypnięciaitrzaski.

–Brr–odezwałasiępółgłosem.–Wolałabymnieznaleźćsiętutajsama.

–Iwdodatkunocą,prawda?–AspirantRybapokiwałgłową.

Byłwysokimbrunetemwokolicachtrzydziestki,ześladaminiedokładnieogolonego
zarostunasmagłychpoliczkach.Przystojnym,choćFelicjanieinteresowałasiętak
młodymifacetami.Żadnymifacetami.

–Tutajgoznaleźli,tak?–Rozejrzałasiędookoła.Szosyniebyłostądwidaćzpowodu
zarośliorazobniżeniagruntu,jednakwiedziała,żesąodniejblisko.Zrzadkacośtu
przejeżdżało,jednakakurattakicudprzedchwiląsięzdarzył,awarkotsilnikasłychać
byłodoskonale.Noinieszlidługo,zaledwieparęminut,wdośćgłębokimśniegu.

–Tak,tutajsiedział,opartyotodrzewo–powiedziałpolicjantiwskazał.–Tutajteż
znalezionoślady,raczejnienależącedoofiary,bomniejsze.Terazichniezobaczymy,bo
widzę…–skrzywiłsię–żegruntzostałjużdokładniezadeptany.Sąjednak
obfotografowaneizabezpieczone.Prowadziłyażdogranicylasu,wstronęszosy,itam
znikały.Prawdopodobniektośwsiadłdozaparkowanegonaskrajudrogisamochodu.
Oczywiścieośladachoponniemacomarzyć;cośtujednakodczasudoczasujeździ,w
dodatkusypałonieźle,noipługśnieżnyprzejeżdżałtędyparęrazy.

–Alecośdałosięodczytaćztychśladów?

–Niewiele,niebyłyzbytwyraźne.Zadużosypkiegośniegu.Jednakdużowskazuje,że
mogłynależećdokobiety.Wskazujenatonietylenawetrozmiar,ilejakby…śladobcasa.
Jakwdamskichkozaczkach–odparł.

Felicjasięzdziwiła.

–Kobieta?Mógłspacerowaćzkobietą?Miejmynadzieję,żenieznajdziemytugdzieś
następnegotrupa…

–Nie,raczejnie.Niktniezgłosiłkolejnegozaginięcia.Takobieta…oiletorzeczywiście
byłakobieta…mogławcalenieprzebywaćturównocześniezKowalskim.Mogłachodzić
tędywcześniej.Lubpóźniej.

–Jeślipóźniej,tobyznaczyło,żewidziałazwłoki.Iniezgłosiłategofaktu.

–Mogłotakbyć.–Rybapokiwałgłową.–Ludzieczasemwtensposóbreagują.Niechcą
byćwniczamieszani,ciąganipokomisariatachiposądach.Szczególnietu,nawsi.Tutaj
świadomośćjestinna,awagażyciaiśmierci…no,rozumiepani.Teżinna–dokończył

background image

zakłopotany.

Dziennikarkaskinęłagłową,podciągającwyżejszalik,ażnabrodę,bomrózdalejtrzymał.
Ostrepowietrzeszczypałowgardło.Przykredoznaniałagodziłjednakzapachigliwiai
żywicy,takświeży,żezochotąwciągałagonosemiustami.

–Niechpanizakryjeusta,paniFelu,bojeszczesiępaniprzeziębi–zatroszczyłsię
policjant.

–Felicjo!Żadna„Felu”!–zaprotestowała.–Ilerazymampanumówić?Niecierpiętego
zdrobnienia!

–Przepraszam.PaniFelicjo.

–Felicjo–mruknęła.–Wystarczy.Znamysięjużconieco.

–Bardzosięcieszę,Felicjo.–Uśmiechnąłsiędoniej.–Zygmunt.AtenKowalski
mieszkałtam,zatymidrzewami.–Wskazałpalcemkierunek.–Biednyfacet.Miałjuż
całkiembliskododomu.

–Biednyjakbiedny.–Wzruszyłaramionami.–Pocochlałjakświnia?

–Tegojeszczeniewiemy.Alewracałzknajpy,więcpewniemaszrację.Mamykolejny
podobnyprzypadek.Głupiasprawa.

–Cootymmyślisz?Otychwszystkichprzypadkach?Maciejakąśteorię?Ludziegadają
cośoklątwie…

Rybaotrzepałrękawicąkurtkę,naktórązdrzewaobsypałsięśnieg.Terazonwzruszył
ramionami.

–Ludziezawszewygadujągłupoty.Szczególniestarsiuważają,żenamiasteczkospadł
gniewboży.Dawniej,oczywiściewichwspomnieniach,byłatospokojnawieś,
bogobojna.Aterazwszystkosięzmieniło.Osiedlituludziezmiasta,pozakładalibiznesy,
centrahandlowe,banki,pizzerie,żyjąposwojemu,dokościołaniechodzą.Wioska
raptemprzekształciłasięwmiasteczko,zmieniłasięnawetwizualnie,wyglądaterazjak
kolejnadzielnicaGdańska.Dlamiejscowychdziadkówtodowóddemoralizacji,choć
wcześniejwcaletulepiejniebyło.Wokolicykrólowałpegeer,wioskabyłabiednai
zacofana.Aludzieodwiekówpili.Kiedyśpewniewięcejniżteraz…

–Aletowłaśnieterazprzodujemynaniechlubnejliścieofiarzamarznięć–zauważyła
przytomnie.

–Notak.–Pokiwałniechętniegłową.–Przypadek.Poprostupech.Dotegozima
naprawdęciężka.Taksięzłożyło.Obynamtylkoniewybuchłapanika…

–Amożewłaśnielepiej,żebywybuchła?Przynajmniejludziebybardziejuważali.

–Możeimaszrację–przyznał.

–Tylkourzędnicyniechcątegodostrzec,co?

–Wiadomo.Woleliby,żebytakieinformacjesięnierozeszły.

–Aleitaksięrozejdą!Tegoprzecieżniedasięukryć.Powinnibardziejskupićsięna
zapobieganiu,nienawizerunku!

background image

–Racja.

–Wiesz,mnietucośzgrzyta.Itenślad…Wewcześniejszychprzypadkachniebyłotakich
podobnychśladówoboknieboszczyków?

Aspirantsięzastanowił.

–Niewiadomo.Wtedynonstopsypało.Pozatymnikttegoniedochodził.Okoliczności
śmierciwydawałysięoczywiste,czylinaturalne…

–Aterazsiętakieniewydają?–podchwyciła.

–Niełapmniezasłówka,Felicjo!–Zaśmiałsię.–Bezpochopnychwniosków!Teraz
inaczejdotegopodchodzimy.Zadużotychprzypadków.Ityle.

–Okej…

–Toco,wracamy?

Dziennikarkajeszczerazrozejrzałasięwokół,chłonącnastrójtegomiejsca.

–Wracamy.–Skinęłagłową.

background image

FELICJA

Głupiasprawa,aleta„wycieczka”dolasuzapisałasięwmojejpamięci,itoniemal
sentymentalnie,pomimookoliczności,dośćwkońcumakabrycznych.Wtensposób
jednakzwykledziałanamnielas,atymwypadkumożetakżeobecnośćumegoboku
młodegopolicjanta;nieukrywam,żemiłosięnaniegopatrzy.Oczywiściejestodemnie
conajmniejzdychęmłodszy,więcewentualnychbrudnychmyśliwystrzegamsiępilnie.
Jednakczemusięniepogapić?Chłopakjakmalowany,wzrokuprzecieżnieodwrócę,
jestemestetką.Gretautrzymujezprzekonaniem,żeZygmuśRybaodsamegopoczątkusię
wemnie„podkochuje”.Pewniezdziwiona,żektośwreszcieniepodkochujesięwniej.
Ha!Mylisię.Nawetjeślisamaspirantjeszczeotymniewie,matoniewielewspólnegoz
miłością.Prędzejzciekawością.Facetmadookołatabunychętnychmłodychdziewuchdo
kochania.Mniepoprostulubi.Byćmożejestzresztąjedynąosobąwtymmiasteczku,
któraczujedomnieszczerą,autentycznąiniekłamanąsympatię.Oczywiście,oprócz
Grety.Bowiem,żeGretarównieżmnielubi,zresztązwzajemnością.Itoodlat.Jestdla
mniesiostrą,matką,przyjaciółką,terapeutką,spowiednikiem,katem.Symbolicznym
katem,alekatem.Wszyscygoodczasudoczasupotrzebujemy,nietylkobezkrytycznego
wsparcia.Niewiem,kimjajestemdlaniej.Byćmożetymsamym.Tonawetbardzo
prawdopodobne.Fakt,żeniejednokrotniedziałamynasiebiewzajemniejakpłachtana
byka–jesteśmyurodzonymiprzeciwnościami–jednaksięzdecydowanielubimy.

Takwięcmójpobyttegodniawlesiebyłbogatywewrażeniaestetyczne,apozatym
owocny.Porazpierwszyznalazłamsięnamiejscu…czego?Zdarzenia?Wypadku?A
możezbrodni?Bonieukrywam,żejużtamtegodniacośmnietknęłoiniechciało
odpuścić.Czułamto.Cośwrodzajuwibracji.Nodobrze,możnatonazwaćprzeczuciem.
Cośtubyłoniewporządku,cośmocnoniegrało.Iwcaleniechodziłooteślady.
Oczywiścieśladybyływażne,choćmogłyoznaczaćwiele.Nawetrzeczyzupełnie
niewinne.Jednakwówczasjeszczeniemyślałamtakracjonalnie.Bardziejzadziałałana
mnieaurategomiejscaniżrealneokoliczności.Choćchybasamiprzyznacie,żejedna
śmierćprzezzamarznięciepo

drugiejnatakmałymobszarze–choćbyiwczasieostrejzimy–niesprawiawrażenia
czegośrealnegoaniniewydajesięnaturalna.

Iotowłaśniewrażeniechybamiwtedychodziło…

Kryszewo,styczeń

Tegodniapogodabyłamroźna,leczpiękna.Natleiskrzącejbielizabudowaniamiasteczka
wydawałysięjeszczebardziejkolorowe,odrealnioneibajkowe–jakbyzostały
wybudowanezklockówlego–aokolicznewzgórzazbliżyłysięoptycznie,jeszcze
ciaśniejotulającjeswoimpierścieniem.Zanagimikonaramiogołoconychzliścidrzew
widniałazamarzniętaipokrytaśniegiemtaflajeziora.Naszczęściestądniedałosię
dostrzecosiedlanowychbloków,któremiałazaplecami,bozdecydowaniezepsułoby
efekt.Felicjaswoimzwyczajemzatrzymałasięwpółdrogi,bychłonąćkrajobrazimagię
miejsca,wktórerzuciłjąlos.Pstryknęłanawetkilkazdjęćsmartfonem.Możedasięje
wykorzystaćnastronieinternetowej,naprzykładwraporcieopogodzie.Ludzielubią

background image

obrazki.Prędkojednakpodążyładalej,ponieważtrudnobyłostaćzbytdługonatakim
mrozie:termometrnadalwskazywałokołominusdwudziestustopni,itopomimo
świecącegodzisiajodranasłońca.Nawetchwilabezruchupowodowałabrakczuciaw
stopach.Chowającręcewkieszeniach,szłaszybkimkrokiemwkierunkuurzędugminy,
gdziespodziewałasięzastaćjeszczeGretę,którategodnia,zarazpoposiedzeniurady
gminy,miałatamswójcotygodniowydwugodzinnydyżurdlamieszkańców.Otejporze
zapewneniebędziejużinteresantów,Gretajednakitaksiedziałazwykledłużej,niż
musiała.Nawpółopustoszałyurządzdawałsięidealnymmiejscemdorzeczowej
rozmowy.Ato,comiałajejdozakomunikowania,wolałazałatwićwłaśnienaneutralnym
gruncie,zamiastwpołożonymwysokonawzgórzu,ponadjeziorem,luksusowym
prywatnymdomukoleżanki.TamGretazpewnościązagadałabyjąizmiękczyła,
urobiłabyjąjakzwykleposwojemu,pojącdoskonałąkawąorazkarmiącczekoladowymi
ciasteczkamiwłasnejroboty.SkądinądFelicjawiedziała,żewypiekamiwdomuPazików
zajmowałasiędochodzącagosposia,jednakGretazuporemutrzymywała,żesąone
„własnejroboty”.

NaparkinguprzedurzędemzauważyłaniebieskąhondęGrety.Weszładobudynkuijużw
holusięzorientowała,żedobrzewymierzyłaczas.Korytarze

urzędubyłypusteiciche,jednakdrzwidosekretariaturadygminypozostawałyotwartei
dochodziłstamtądwyraźnieniski,mocnygłosprzyjaciółki.Znak,żeGreta–jużpopracy
–gawędzisobiewnajlepszezsekretarką.

–O,cotyturobisz?–zdziwiłasięradnanawidokFelicji.–Jużpodyżurze.Niemówiłaś,
żechceszdziśtuprzyjść…

–Chciałabymchwilępogadać.

–Teraz?Tutaj?

–Niezajmęcidużoczasu.Dosłowniechwilę.

Gretapokręciłagłowązniecierpliwiona.

–Aniemożemyjechaćdomnie?Chciałabymwreszcieznaleźćsięwdomu,odpocząć.
ZresztąpaniZosiateżsięjużpewniezbiera…

Sekretarka,ładnatlenionablondynkapoczterdziestce,speszyłasię.

–Nie,niestetynie.Muszęjeszczespisaćprotokół.Alemożeciepaniechwilętutaj
posiedzieć,ajawyskoczyłabymwtymczasiedosklepu,bopóźniejmizamkną.

–Oczywiście–podchwyciłaFelicja,mimożeGretaniewyglądałanauszczęśliwioną.–
Dziękujemy.

–Jakbyco,paniGreto,zamkniepanipokój,akluczzostawinaportierni,dobrze?

–Zaczekamnapanią–warknęłaradnazesztucznympółuśmiechem,opierającsięo
biurko.Wświetnieskrojonymliliowymkostiumiewyglądaławyjątkowoszykownie.–No
toocochodzi?–zaatakowała,gdysekretarkajużwyszła.

Felicjausiadłanakrześledlapetentów.

–Chciałamcitylkopowiedzieć,żeprzemyślałamsobiewszystkoi…niebędęrobiła
rabanuotezamarznięcia,takjaksobieżyczyłaś…–zaczęła.Jednakzanimzdążyła

background image

powiedziećcoświęcej,Gretajejprzerwała:

–Świetnadecyzja,Felicjo!Wiedziałam,żebędzieszrozsądna.

–Nieskończyłamjeszcze.Będędyplomatyczna,choćjakwiesz,przychodzimitoz
trudem.Dyplomacjajestraczejtwojąmocnąstroną,niemoją.Jednakspróbuję,
oczywiściezastrzegam,żekłamaćludziomwżyweoczytakżeniebędę.Ale…

–Ale?–czujniezareagowałaradna.

–Alezamierzamprzyjrzećsiętejsprawiebliżej.Byłamnamiejscuostatniegozdarzeniai
sąpewneposzlaki…mniejszaoto.Niepokojąceposzlaki.ZapytajRybę.Niepokojąmnie
tewszystkieprzypadki,żejestichtyle.Chciałabymsiętymzająć.

Gretagwałtownieoderwałasięodbiurkaiusiadłanadrugimkrześle,ustawiającjena
ukos,bywidziećtwarzprzyjaciółki.Chcącniechcąc,Felicjazrobiłatosamo,chociaż
dzielącydystanswydałjejsięterazzbytmały.

–Maszzamiarprowadzićwłasneśledztwo?!–podchwyciłaradna.

Dziennikarkawzruszyłaramionami.

–Tochybazamocnopowiedziane–odparłaostrożnie.–Zamierzamtylkoprzyjrzećsię
temubliżej.Pogadaćzludźmi.Tomójzawód,asprawajest…

–Rozumiem.Aleczyniemogłybyśmypojechaćdomnieipogadaćspokojnieprzykawie?

–Odwalsięodemniewreszcieztąswojąkawą!–obruszyłasięFelicja.–Żebyśna
własnymterytoriumowinęłamniesobiewokółmałegopalca,tak?Niechcę.Niemam
czasu,robotaczeka.Otwarciecimówię,coplanuję.Tochybauczciwe?Możeciemnie
wywalić,niebędzietodlamnieniczymnowym.Przeżyję.Jednakwtakiejsytuacjiteżnie
odpuszczęinadalbędęsiętąsprawązajmować.Mamdotegoprawo.Mogęcitylko
obiecać,żezebranychinformacjinieużyjęniezgodniezinteresamigminy.Anibeztwojej
wiedzy–dodałapolubownie.–Chcęjezebraćnapotrzebyewentualnegoreportażu,
niekonieczniezresztądlagazetygminnej.

Gretamilczała,bębniącwypielęgnowanymipaznokciamiooparciekrzesła.Felicja
mimochodemzerknęłanawłasnedłonie.Jejpaluchywporównaniuzdłońmiprzyjaciółki
przypominałysuroweserdelki.

–Stawiaszmniepodścianą–odezwałasięwreszcieradna.–Adotegooczekujesz,że
będęcięosłaniać.

–Nieoczekuję.

–Nodobrze.Alezdajeszsobiesprawę,żenietylkoomnietuchodzi,tylkoopolitykę
gminy.Jacięakuratrozumiem.Mnieteżtahistoriaintryguje.Jeśliobiecaszmi,że
będzieszostrożna,tocinawetpomogę…

–Nibywjakisposób?

Gretasięroześmiała.

–Ajak,kretynko,zamierzaszjeździćpotychwszystkichzasypanychśniegiemsiołach,
żebygadaćzludźmi?Autobusemniedojedziesz,tymswoimmałymtruchłemtym
bardziejnie,bonadajesiętylkodorobieniazakupówwmieście.Napiechotę?Prędzej

background image

stanieszsięwtedykolejnątragicznąofiarąmrozów.Możeszkorzystaćzmojejstarej
terenówki.Nieużywamyjej,alejestsprawna.Nawetmałańcuchy.

–Dzięki.Doceniam.

–Obymsiętylkonatobieniezawiodła.

–Azawiodłaśsiękiedyś?

Spojrzałysobiewoczy.

–Nie.Idlategojestempotwojejstronie.Tylkopamiętaj:muszębyćowszystkim
informowana…

Felicjawstała.

–Jasne–zgodziłasię.–Polecęjuż.Teżidziesz?

–ZaczekamnapaniąZosię.Tokiedyzaczynasz?

–Jutro.Ranowpadnęposamochód.Jesteśnaprawdęświetnąradną,zawszeto
powtarzam.Bye,bye!

Dziennikarkawyszłapospiesznie,niechciaławracaćrazemzGretąidalejwałkować
tematu.Jeszczesięjejkoleżankarozmyśli.Albobędziewypytywać.PozatymFelicja
miaławieledozrobienia:musiaławszystkorozplanować,spisaćdane,przemyśleć.
ZadzwonićdoRyby.Wdrzwiachspotkaławracającązzakupówsekretarkę.Pożegnałysię
grzecznie.Gdytylkowyszłanazewnątrz,zauważyła,żeznówsięzmieniłapogoda.
Nadeszłychmury,słońcezaszło.Zaczynałosypać,najpierwnieśmiało,drobnymi
płatkami,alenocązapewneznównadejdzieśnieżyca…

background image

GRETA

TaFelicja…Doprawdy,wyjątkowolubiętędziewczynę,wręczjąkochamjakmłodszą
siostrę,aleczasemdoprowadzamniedoszewskiejpasji.Musi,poprostumusiwiecznie
zadzieraćipodskakiwać!Inaczejniepotrafi.Jeśliściągającjątu,spodziewałamsię
sielanki,tochybamirozumodjęło.Oczywiściejestdobra,możenawetświetnawswoim
fachu,ajużnapewnonajlepszaspośróddziennikarzy,którychmielibyśmyszansęunas
zatrudnić.Aletenbrakpokory…Zawszebyłamzdania,żetopozytywnacechawjej
zawodzie,jednakterazmuszęprzyznać,żeniełatwowspółpracujesięzkimśtakim.My
widzimyswoje,onaswoje.Zdenerwowałamsię.Nieto,żechcemyzamykaćoczyna
nieprawidłowościczynieszczęśliwezdarzenia.Rozumiemprzecieżdoskonale,żenieda
sięzamieśćpoddywantychprzeklętychzamarznięć.Tyleżeonachcezrobićztego
medialneshow!Atonieprzysłużyłobysięnaszejmiejscowości.Odlatwalczymyojej
wizerunek,ostatusnajlepszejgminywwojewództwie.TojaodpowiadamzaFelicję,toja
jątutajsprowadziłam,poręczyłamzanią.Teraz–jakbyco–wszystkiegromyspadnąna
mnie…

Śledztwosobiewymyśliła.ZamiastrobićswojeiżyćtujakuPanaBogazapiecem.
Dlaczegotegonieprzewidziałam?Czemudotegodopuściłam?Przecieżtakdobrzeją
znam!Będzieciągnąćludzizajęzyki,szperać,myszkować,drążyćtemat.Tegosmarkacza
Rybęjużprzekabaciła.Napierwszyrzutokawidać,żepatrzywniąjakwświętyobraz.
Trudnosiędziwić:jestatrakcyjna,choćosiebieniedba,idotegomacharakter.Młodzi
chłopcy,aprzecieżZygmuśRybanieskończyłnawettrzydziestki,oddzieciakago
pamiętam…nowięctacymłodzichłopcypodziwiajątegotypukobiety.Dojrzałe,silne,
twarde.Szkoda,żewyłączniemłodzichłopcy,starsichłopcyjużzdecydowaniemniej.
Felicja.Onanawetniezdajesobiesprawyztego,jakbardzojesteśmypodobne.Jateż
zawszetakabyłam.Dokładnietakasama:zadziorna,niepokorna,zdecydowana.
Bezkompromisowa.Zawszegotowadowalki.Inaczejnieosiągnęłabymobecnejpozycji.
Bezniczyjejpomocy!Niktmnieniewspierał–tylkozwyczajniludzie,moiwyborcy.
Zaszłamwysoko,samajakpalec,zatozalkoholikiemuboku,jak

zkuląunogi.DopieropóźnejpoznałamPrzemysława,obecnegomęża.Ułożyłamsobie
życienanowo.Stałamsiętukimśznaczącym.Zaufanym.Podziwianym.Tagmina,praca
narzeczjejrozwoju,stałasięcałymmoimżyciem.Moimdziełem.Ateraz–przeznią,
przezFelicję,przezmoją,oironio,przyjaciółkę,którąsamadobrowolnietutaj
sprowadziłamnawłasnązgubę!–mogętowszystkostracić.Cobędzie,jeślidokopiesię
zbytgłęboko?Jeślidotrzedo…tamtejhistorii?Niemogędotegodopuścić.Tobybyła
katastrofa.Cicholernipijacysamisięprosząośmierć.Mójbyłynajlepszymtego
przykładem.Marnieskończył,choćprzeżył,aletylkoztegopowodu,żecórkagowzięła
wobroty,inaczejzapiłbysięnaśmierć.Skorzystałzostatniejszansy,poszedłdoklubu
AA.Lusiagotamzaciągnęła.Córeczka,oczkowgłowietatusia.Choćtatuśniczegojejw
życiuniedał.Tylkodziękiniejtenludzkiwrakjeszczejakościągnie.Jednakzdążył
zawalićwszystko:szlagtrafiłrodzinę,pracę,firmę,zdrowie.Terazwyglądajakstarzeci
chorujenawątrobę.Naszczęściemieszkadalekoodemnie,więcgoniemuszęoglądać,a
bardzomożliwe,żecóruśściągniegoniebawemdoStanów,bozamierzatamzostaćna

background image

stałe,atatusiaprzecieżniezostawi.Mamusięowszem,bomamusiazła,niepozwoliła
zrobićzsiebieofiary,jakkażetradycja.

Felicja.Cojanarobiłam?Pocojątuprzyciągnęłam?Onazawszemiaładobrze.Pochodzi
zdobregodomu,zrodzinyakademickiej,kulturalnej,inteligenckiejzdziadapradziada.O
nicniemusiaławalczyćwmłodości,przeciwnieniżja,więcterazwalczyzcałym
światem.Mogłamwkońcuprzewidzieć,że…Trudno.Stałosię.Nicjejniepowstrzyma,
alejeślibędęzmuszona…przekonamją.Jakoś.Mamprzynajmniejnadzieję,żezdołamją
przekonać.Dladobrawszystkich.Nie,wżadnymwypadkuniezaszkodzęFelicji.Jestdla
mniejakrodzina,znamysięstolat.Będęjąochraniaćchoćbywbrewsobie.Natylesiebie
znam.

Tylkocodalej?

Jakwysokązapłacęzatocenę?…

Kryszewo,styczeń

LeopoldBąbel,38lat–Karczewki

EugeniuszMiotke,66lat–Kryszewo

FranciszkaMalinowska,77lat–Kryszewodziałki

JacekGwint,44lata–Sosnowo

AntoniBrodak,29lat–Potulewko

FeliksKowalski,57lat–LeśnyDół

Felicjaprzepisałasobiezkomputeranakartkępapierunazwiskaofiarzamarznięć,
począwszyodgrudniazeszłegoroku(wcześniejszychniebyło,ostatniajesieńakurat
dopisałałagodnąaurą,dopieropotemniespodziewanienadszedłhorror),ichwiekoraz
miejscowości,wktórychzażyciamieszkali.Cholera–zaklęłapodnosem.Prawiekażdyz
innejdziury.Będzietrochęjeżdżenia.Dobrze,żejestczym.Uśmiechnęłasiępodnosem
nawspomnienieGrety,kawałzniejzołzy,aleporazkolejnyniezawiodła.Dokładnych
adresówdziennikarkaniemiała,wolałajednaknienaciskaćonieaspiranta.Poradzisobie
sama.Wtakmałychpipidówkachkażdyjejprzecieżwskażedrogę.Zamierzałazresztąnie
tyleoglądaćdomydenatów,ilepociągnąćzajęzykirodzinyisąsiadów.Przyjaciółi
wrogów.Ztego,coudałojejsięjużwstępnieustalić,ciludzieróżnilisięwiekiem,
wykształceniem,pozycjąspołeczną.Byliwśródnichnaprzykład:bezrobotny
kryminalista,wykwalifikowanyrobotnikbudowlany,kloszardka,byłysołtysz
wykształceniemśrednim.Niespodziewałasięniczegosensacyjnego,choćmożeudałoby
sięodkryćjakąśprawidłowość,zwyjątkiemtejjednejoczywistej,żewszystkichtych
ludziłączyłpociągdoalkoholu.Alemożejednakcoświęcej.Niełaknęłasensacji.Jednak
takspektakularnywysypzgonówzaintrygowałjądotegostopnia,żeniemogłaprzejść
nadnimdoporządkudziennego.Zawodowaciekawośćdomagałasięzaspokojenia.
Zamierzałapoprostuzebraćmateriał,który–ewentualnie–dasiępóźniejwykorzystaćw
reportażu.Tobyłanarazieluźnawizja,bezkonkretów:etapresearchu.Przecieżtrzeba
ludziprzestrzegać.Choćby

przednimisamymi.Uczulaćich.Pokazywaćproblem,analizowaćgo…

background image

Przygotowałasobielekkąkolacjęipostanowiłaiśćwcześniejspać,takbyzsamegorana–
gdytylkosięrozwidni–odwiedzićpierwszązewskazanychmiejscowości.Kluczykido
czarnegosuzukivitaryPazikówmiałajużwkieszeni.Jutromusijetylkozabraćzich
posesji,atoteżkawałekdrogi,wdodatkupodgórkę.Pozalodzonejpowierzchni,nawet
jeśliposypalijąpiachem,niebędzietoraczejmiłyspacerek.Nicto.Obytylkodrogi
okazałysięprzejezdne.

LeśnyDół,nazajutrz

DoLeśnegoDołudojechałabezprzeszkód.Głównaszosabyłanaszczęściestarannie
odśnieżonaiwmiarębezpieczna,gorzejztymibocznymi,jednakpoczciwastara
terenówkaporadziłasobieznimibezzarzutu.Felicjazdecydowałasiępozostawićsobie
Kryszewonasamkoniec,awpierwszejkolejnościodwiedzićdalszemiejscowości,takby
zdążyćprzedkolejnązapowiadanąwmediachfalązawieiizamieciśnieżnych.Niestety,
niezanosiłosięnato,byzimaszybkoodpuściła.Topewniekarazato,żewostatnich
latachwszyscyustawicznienarzekalinabrakśniegu–pomyślała.Uważaj,czegosobie
życzysz,bomożesięspełnić.

Napierwszyogieńodruchowowzięłaostatniąofiarę.Wjakiśprzedziwnysposóbczułasię
zniąemocjonalniezwiązana.Takjakbysamwcześniejszypobytwmiejscuśmiercitego
człowiekaobligowałjądotego,wpewiensposóbnaznaczył.Wyjechałazlasujakztunelu
iznalazłasięnaglenapokrytejjaskrawymśniegiempłaszczyźnie.Zaparkowałana
poboczu,przywjeździedowioski,naskrajulasu.Osadapołożonabyławdolinie,na
leśnejpolanie,zkażdejstronyotoczonaścianądrzew,przedewszystkimwysokichsosen.
StądwzięłasięzapewnenazwaLeśnyDół,widocznanatablicyprzydrodze,zbędnejtu
taknaprawdę,gdyżwpobliżuniebyłoprzecieżżadnejinnejwsianinawetpojedynczych
zabudowań.SamLeśnyDółskładałsięzzaledwiekilkuniewielkichgospodarstw,
skupionychbliskosiebie.Dawniejmieszkalituzapewnepracownicyleśni,obecniebyć
możeichpotomkowielubteżludnośćnapływowa,któraprzywędrowaławteokolicepo
wojnie.Niedotarlitutajjeszczemiastowi,choćsądzącpourodziemiejsca,staniesięto
prędzejczypóźniej.Dziennikarkawciągnęłanosemświeżebalsamicznepowietrzei
rozejrzałasięwokół,podziwiającmalowniczykrajobraz.Pstryknęłaparęogólnychujęć.
Następniezawinęłaszalikdookołaszyiiruszyłapomiędzydomy.Mrózwciążdawałsię
weznaki,byćmożeztegopowodumaleńkamiejscowośćzdawałasiępogrążonaweśnie,
tylkodymbuchającyzkominówwskazywał,żektośtamjednakżyje.Felicjazastanawiała
się,coterazrobić:pukaćdopierwszychlepszychdrzwiczyraczejnajpierwsiępoprostu
przespacerować

wnadziei,żepodrodzekogośspotka.Jejrozterkirozstrzygnęłysięsame,gdyzzazakrętu
wyszłaokutanagrubymkożuchemstarszakobieta.Nawidokobcejosobyzatrzymałasię
niepewnie,leczpochwilipozdrowiłająuprzejmie.

–Szukapanikogoś?–zagaiła.–Czymożesiępanizgubiła?Natymbezludziumożna
zgubićdrogę,oj,można.Wystarczyźlewjechać.Amróztęgi,prawda?Jadoautobusuidę,
naszosę,tomożepaniąnaprowadzę?

Felicjazdobyłasięnaciepłyuśmiech,choćczuła,żeszczękizesztywniałyjejzzimna.

–Dzieńdobry,zniebamipanispadła!Niezabłądziłam.Szukam…–Postanowiłamówić
szczerze,ludzietutajbylikonkretni,nielubilikluczenia.–SzukamdomuFeliksa

background image

Kowalskiego.Jegorodziny.

Nażyczliwejtwarzyobcejkobietypojawiłasięrezerwa,możenawetpodejrzliwość.

–Kowalskinieżyje–poinformowałakrótko.–Odniedawna.Dlaczegopanigoszuka?
Jestpanikrewną?

Kartynastół–zadecydowaładziennikarka.

–Nie,nicztychrzeczy.NazywamsięFelicjaStefańska,jestemrzecznikiemprasowym
gminy.Chciałabymonimporozmawiaćzosobami,któregoznały.

–Topaniprowadzitęnaszągazetkę?Znampanią.Toznaczyzesłyszenia,agazetę
czytuję,zawszejakjestemnazakupachwmiasteczku,tobioręnawetpokilka
egzemplarzy,dlasiebieidlasąsiadek.Samabympanipomogła,aletrochęsięspieszę,to
jedynyautobus,którytędyprzejeżdża,apotemmuszęjeszczejakośwrócić.Żebytylkow
ogóledojechał,boprzytejpogodzietoróżniebywa.Nasjużtupolicjaprzepytywała,ale
poco,toniewiem,przecieonsamsobiezgotowałswójlos,dziwne,żedopieroteraz.
Biednechłopisko.NiechpanidoNowakapójdzie,totrzecidompolewej,onisąsiadowali
zesobą.Wszystkopaniopowie,choćsampijaczysko.AlbodoJaśkowiaka,poprzeciwnej
stroniedrogi.BodomKowalskiegopustystoi,nikttamterazniemieszka.Dopierojakaś
kuzynkazNiemiecmaprzyjechaćporządektamzrobić,pewniebędągochcieli
sprzedawać.Nieobłowiąsię,doruinychałupędoprowadził,oobejściunawetnie
wspominając.Wszystkozniszczało,zarosło.Niemiałrodziny,toznaczybliskich,sambył.
Starykawaler.Możetoidlategotowszystko,wtychlasachczłowiekniepowinienżyć
samotnie.No,alejajużmuszęuciekać…

–Amożepójdziepanizemną,potempaniąautemzawiozę,będęwracaładomiasteczka?

–Noniewiem.Adługotopanizajmie?

–Tyle,ilepotrzebanaopowieśćopanuKowalskim.

Kobietasięzastanowiła.

–Towiepanico,niechjużpanipodomachniechodzi.Tukażdydbatylkoosiebie.Ja
chybanajwięcejmogępanipowiedzieć,bogotowałamdlaFeliksa

iopiekowałamsięnim,odkąd…Alezapraszamdomnienaherbatkęzmalinamii
domowądrożdżówkę.Toniedaleko,tużzarogiem.Apotemmniepanizawiezie.Stratna
natymniebędę,itakpowrotnymamdopierozaczterygodziny.–Zaśmiałasię,ruszając
przodemzakopanąwśnieguuliczką.

Felicjaposzłazanią.

Dwiegodzinypóźniej

Felicjawysadziłastarsząpaniąpodsupermarketem,dziękującjejzapomoc.Czułasię
przybitaizdołowanausłyszanąhistorią.Zgromiłasięjednakwmyślach.Docholery!Nie
powinnatakemocjonalniedotegopodchodzić,wkońcujestprofesjonalistką.Natej
zasadzieniedasiępracować–trzebanabraćdystansu.Odegnaławięcnatrętnemyśli,
postanawiając,żewieczoremspiszeto,czegosiędowiedziała,izadzwonidoRyby,bo
możemająjużwynikisekcjizwłokKowalskiego.Terazzdecydowała,żemusicośzjeść.
Ciastem,choćbyłopyszne,tylkosięprzesłodziła,terazmarzyłojejsięcośkonkretnego,

background image

najlepiejnaostro.MożewsklepieuRenatki–wszyscywmiasteczkutakmówili,choć
sklepiknosiłoficjalnienazwę:„Bochenek”–znajdziesięjakiśgotowiecdopodgrzaniaw
mikrofali.Miałapodrodze,więcodrazuzajrzała.RenataDudzińskaukładałaakurat
towarnapółkach.Wśrodkuopróczniejniebyłonikogo.Dziennikarkaodetchnęłazulgą,
popierwsze,żeniebędziemusiałastaćwkolejce,apodrugie,uniknienatrętnych
spojrzeńzgryźliwychdziadków.

–O,dzieńdobry,paniFelicjo!Copodać?–Sklepikarkastanęłaprzyladzie,gotowado
obsługi.

–Paczkęfajek,tychcozawsze.Iczegośnaobiadszukam…

–Aleczego?Mamzamrożoneudkakurczaka.Amożebiałąkiełbaskę?

–Niejadammięsa.–Felicjasięskrzywiła.–Zresztąwolałabymgotowca,cośdo
odgrzanianaszybko.Niemapanijakiejśpizzy?

–Jednąchwileczkę…

Sklepowazajrzaładozamrażarki,poszperaławniejchwilę,poczymwyprostowałasięi
rozłożyłaręce.

–Niestety.Miałam,alewyszły.Jużsobienotuję,żebyzamówićnowądostawę.–Wyjęłaz
szufladyswójpamiątkowydługopis–talizmanznapisemOrdnungmußseinorazgruby
bloczekzsamoprzylepnymikarteczkami.–Zostałynamtylkowarzywanapatelnię…Ale
przecieżnaprzeciwkomapanipizzerię!Dajątamtaniąidobrąpizzę,inietylko,zwykłe
daniaobiadoweteżserwują.Wiem,bosynstaletambiega,ulubionemiejscenaszej
młodzieżyiturystów.Niechpanispróbuje.

–Rzeczywiście.Chybatamwreszciezajrzę,dotejporyjakośniebyło

okazji.Toobokpubu,prawda?

Renatamachnęłaręką,podającjejpapierosy.

–Drzwiobok,wtymsamymbudynku,nawetwłaścicieltensam.Dopubuniechpani
lepiejnieidzie,tamsamepijaki.Otejgodziniebędzieichpełno.Ijeśćtamniedają,co
najwyżejorzeszkidoprocentów.–Zaśmiałasię.–Zatowpizzeriispokój.Alewidzipani,
miałamracjęztymbiednymKowalskim…–Odruchowościszyłagłos,choćw
pomieszczeniunadalbyłytylkowedwie.–Tragedia!

–No,tragedia.–Dziennikarkapokiwałagłową.–Kolejnytragicznyprzypadek.

–Cośokropnegoztymiludźmi.Żeteżwogóleniemyślą!

–Puszczęostrzeżeniedogazety.Choćcotoda.Takmiprzyszłodogłowy…PaniRenato,
dopaniprzecieżcałagminaprzychodzi,ufająpani.Niechichpanijakośprzestrzega.To
pewnielepiejsięsprawdziniżmojeapelewprasie.Mnietuuważajązamiastowązdzirę.

–Coteżpani…–zgorszyłasięsklepowa.–Ajeślichodzioprzestrzeganie,paniFelicjo,
myślipani,żetegonierobię?Jaichprzecieżcałeżycieostrzegam!Icoztegowynikło?
Nic…Jakgrochemościanę.Domnieonizresztąpowódkęnieprzychodzą,bonie
prowadzę,conajwyżejpopiwko.Zabardziejprocentowymalkoholemłażądosamu.
Pełnoichtamwystajewiecznieprzedsklepem,nawetmrózichniepowstrzyma.Albood
razudobarulecą,botamdostająnakreskę.Właśniedotegopubupodrugiejstronie,tak

background image

szumnienazywająteraztęspelunkę,dawniejtopoprostubyłaknajpa,anieżadne
wymysły,cobybrzmiałolepiej,aznaczytosamo.Pub,teżcoś!Myślałbykto,że
zagranica.Piętnaściezłotychpanipłaci…

Felicjapołożyłaodliczonepieniądzenaladzie,smętniekiwającgłową,bosłowaRenaty
dokładnieoddawałyobrazsytuacji.

–Proszę–powiedziała.–Mapanirację.Przykreto.Chybazajrzędotejpizzerii,dziękiza
radę.Dowidzenia.

–Dozobaczenia,paniFelicjo,proszędomniezaglądać.Następnymrazembędziepizza
mrożona,napewno,zamówięwiększąilość.

Pożegnałysię.Dziennikarkaprzeszłanadrugąstronęulicyistanęłaprzedpizzeriąoraz
klubem„UZbycha”.Obaprzybytkimieściłysięwodnowionymstarymwarsztacie
kowalskim,cododawałoimklimatu.Wśrodkupizzeriipanowałacisza,jednaklokalbył
czynny.Natomiastzpubudobiegałypodniesionegłosyorazdonośnedźwiękidiscopolo.
Zawahałasię,poczymotworzyładrzwi.Teodpubu.Uderzyłowniąjednocześnie:ciepłe,
śmierdzącenieprzetrawionympiwempowietrze,harmiderorazoparydymuzpapierosów.
Nikttunajwyraźniejnierespektowałżadnycheuropejskichzakazówpalenia.Ijeszczedo
kompletuodórzklozetu.Naprawo,podkiblem,słaniałsięnanogachgrubyzarośnięty
facetzzakazanągębą.

–Laluniu!–wybełkotałnajejwidok,chwytającjąznienackazałokieć.

Oswobodziłasięjednymszybkimruchem,zamykajączasobądrzwi.Następnieodwróciła
siędorechoczącegomężczyzny.

–Posłuchaj,łajzo–oznajmiłaspokojnie.–Tknijmniebrudnymiłapskamijeszczeraz,a
nieodkleiszsięodściany.

Zostawiajączasobąoniemiałegopijaka,skierowałasięprostodobaru,udając,żenie
zauważanagłejciszy,jakazapadławrazzjejwejściem.Śledziłojąwieleparoczu.
Umilkłynawetautomatydogry.Zrobiłamwejściesmoka–zachichotaławduchu,
zadowolonazefektu.

Młodatłuściutkablondynkazabufetemprzyglądałasięjejspłoszonymwzrokiem.
Wyglądałonato,żezwrażeniaażspąsowiała.

–Cośpodać?–wyszeptała.

–Tak.Najlepiejszefanatacy.–Dziennikarkauśmiechnęłasiędodziewczyny
porozumiewawczo.Taspłoszyłasięjeszczebardziej.

–Szefa?Eee…szefaniema,ontylkoczasamituzagląda.Jestzatokierownik…

–Toproszępoprosićkierownika.Albomniedoniegozaprowadzić.

–Chwileczkę…Roman!Roman,panidociebie!–zawołałagłośnobarmanka,odchylając
kotaręzaswymiplecami.Następnie,widząc,żegościenadstawiająuszu,ustawiłagłośniej
muzykęwradiu.Pochwilizabarempojawiłsięrówniemłody,zatochudychłopakz
krostaminatwarzy.

–Czymmogęsłużyć?–zapytałszarmancko.

background image

Felicjawyjęłaswojąlegitymacjędziennikarską.

–Jestem…–zaczęła,leczmłodyczłowieknatychmiastjejprzerwał.

–Wiem,kimpanijest–oświadczyłzprzymilnymuśmiechem.–Panizgminy.Wszyscy
tupaniąznają!

–Serio?–zdziwiłasię,chowająclegitymację.

–Pewnie,żeserio.Tomałamiejscowość.Więc…

–Czymaciemonitoring?

Chłopaksięzmieszał.

–Nomamy–odparł.–Nibymamy.Tyleże…no…

–Co?Niedziała?

–Takjakby–dokończyłniepewnie,ściszającgłos.–Todrogasprawatekamerki.Jakraz
nawaliły,to…no,rozumiepani.Odlataczekająnanaprawę,alenaszczęścienasiklienci
otymniewiedzą,więcsiępilnują.Jużtubyłyglinyiotosamonaspytały.

–Gliny?Kiedy?–zdziwiłasię.

–Dzisiajrano.Takimłodyodnaszkomisariatu.

–Wysokibrunet?AspirantRyba?

–O,ten,ten!–potwierdziłzadowolonykierownik.

–Ocojeszczepytał?

–Czyniktsiękołopubuniekręcił.Toznaczyspozanaszejklienteli.Alenikogotakiego
niezaobserwowaliśmy.Io…no…otychklientów,którzy…no,wiepani.

–Ofiaryostatnichmrozów?

–Tak,właśnie.

–Znałpanichwszystkich?Bywalitu,tak?

–No,bywali.–Chłopakpokiwałgłową.–Prawiewszyscy.Oprócztejbabinkizdziałek,
onatunieprzychodziła.Niewiem,skądbrałaalkohol,chybażebrała.Mówię,boten
policjantteżotopytał.Resztatobylinasistaliklienci.

–Tutajimprezowali,zanimzamarzli?

–Tegoniepamiętam,czyakuratwtedy.Kowalskitak.Ten,cobyłsołtysem.Stądwyszedł
iśladponimzaginął.Dopierogopotemwlesieznaleźli.

–Towiem.

–No.Ajakreszta,tojużniepamiętam.Alemożliwe.Unasalkoholtani–pochwaliłsię–
toiprzesiadującałymipopołudniami,ażdonocy.Zamykamynibyodwudziestejtrzeciej,
aleszefkazał,żebysiedziećdoostatniegoklienta.Nawetwzimie.Dlategozatrudniają
tylkomiejscowypersonel.

–Alenienarzekapan?–zauważyłaironicznie.

background image

Wzruszyłramionami.

–Pracęnależyszanować–odparł.

–Racja–przyznała.–Poproszęomałąszkocką.

–Sięrobi!Krystyna,podajpani!Nakosztfirmy,oczywiście!–Natwarzychłopaka
wymalowałasięniekłamanaradość.Wreszcieznalazłsięnapewnymgruncie.–Wtakim
razie,no…jeślitojużwszystkiepytania,tojabymwróciłdopracy…

–Tak,towszystko,dzięki.

–Dowidzenia.Proszędonaszaglądać,zawszebędziepanimilewidzianaiobsłużona!–
Wycofałsięzwidocznąulgązakotarę.

GdyFelicjazapytała,czywolnozapalić,barmankabezsłowapostawiłaprzedniąciężką
szklanąpopielniczkę.Dziennikarkaprzyjęłaszklaneczkę,zapaliłairozejrzałasię
dyskretnie.Kilkanaścieparoczunadalwpatrywałosięwniąwmilczeniu.Nawet
dziewczynazabaremłypaławjejstronęcochwila,odwracającwzroknatychmiast,gdy
tylkoichspojrzeniasięzetknęły.Felicjawypaliłapapierosadopołowy,zgasiłaidopiła
whisky.Następniepodziękowałaiwyszła,odprowadzanaciekawskimispojrzeniami.Tym
razemniktjejniezaczepiał.

Weszłanaprzeciwkodopizzeriiizamówiłapizzęztuńczykiemikaparami.

–Średnią?–zapytaładziewczynazobsługi.

–Dużą.Jakszaleć,toszaleć.

Wtymlokalubyłozkoleipusto,spokojnieiprzytulnie.Wkominkubuchałogień,
wyłożonedrewnianąboazeriąścianyozdabiałyreprodukcjeobrazów.Całkieminnyklimat
niżsuroweidośćniechlujnewnętrzepubu.Felicjazajęłastolik.

–Cotutakpusto?–zapytała,gdykelnerkaprzyniosłajejpachnącyplacek.

–Jeszczezawcześnie–wyjaśniładziewczyna.–Unasbywaprzedewszystkimmłodzież.
Poszkole.Podwieczórsięzapełnia.Mygłówniedowozimypizzenazamówienie,tutaj
niemazbytwielemiejsca–pożaliłasięjeszcze.–Cośdopicia?Mamysoki,napój
firmowy,wodęmineralną,colę…

–Poproszęcolę.

Dziennikarkamiaławrażenie,żekelnerkarównieżprzyglądasięjejzzaciekawieniem.
Obsesjaalbo…szybkainformacja–skonstatowała.Pizzasmakowałarówniedobrze,jak
pachniała.Felicjapoprosiłaoulotkę.Dobrzewiedzieć,żecośtakiegojesttuwzasięgu,do
tegowzachęcającychcenach.Urokiprowincji.

Godzinępóźnej

–Czemuminiepowiedziałeś,żewęszyszwpubie?!–zaatakowała,gdytylkousłyszaław
słuchawcegłosRyby.

Aspirantsięzaśmiał.

–Tomojarobota–oświadczyłzdumąpomieszanązzakłopotaniem.–Wkońcujestem
psem,jaktosięmówi.Alewcalenieplanowałemtamwęszyć,tylkocośmnietknęło,żeby

background image

wejśćipopytać.Akuratprzechodziłemwpobliżu.Alecotytamrobiłaś,panirzecznik?
Chybanieposzłaśnakielicha?

–Przyokazji.Aco,niewolno?

–Niktciniezabroni–zachichotał.–Tynamniekrzyczysz,ajadociebiedzwonięz
informacjami.Takjakobiecałem.

–Comasz?

–MamyjużwynikisekcjiKowalskiego.Chłopzmarłnaskutekwychłodzeniaorganizmu.
Noimiałprawiepięćpromiliwekrwi.Nieźlemusiałzatankować.Nawetgdybynie
zamarzłitakmógłbyodtegokojfnąć…przepraszam,zemrzeć.Takàpropos,doszłymnie
słuchy,żezamierzaszjeździćpowioskachiwypytywaćludzi?

–Gretacinakablowała?–wkurzyłasięFelicja.

–Wtakmałejmiejscowościwieściszybkosięrozchodzą.Nieważne,toprzecieżnic
złego.Teżtwojarobota,jatorozumiem.Jakbyco,uprzedź,chętniesię

ztobąprzejadę,jeślitylkobędęmógł.

–Dzięki,chybajednakwolęnie.Spłoszyszludzi,aprzedemnąmożezechcąsię
otworzyć.Chcęsiętrochęrozeznać,zobaczyć,cotozaśrodowisko,jakierodziny…sam
wiesz.Zatopotemmożemysobieotympogadać.Alezadziwiaszmnie!Cosiędzieje?
Czyżbyśnabrałwątpliwości?

–Wiesz,może.Niemówiętakaninie.Cośmiwtymwszystkimcorazmocniejśmierdzi.
Technicypodobnopotwierdzili,żetobyłśladobcasa.Toznaczy,śladydamskiegoobuwia
typukozaczek.Nadziewięćdziesiątprocent.Tooczywiścieżadendowód,ale…dziwne.
Niktsięniezgłosiłmimonaszychapeli,któresamadwarazyzamieszczałaś.Owszem,
różnetelefonymieliśmy,niestetynicsensownego.Samidowcipnisiealboświry.Zaczyna
mnietotrochęmęczyć,bodochodzeniowcyzmiastanasolewają,więcpomyślałem,że
niezaszkodzi,jeślisamtrochęsiętemuprzyjrzę…

background image

FELICJA

Ofiara:FeliksKowalski,57lat,zamieszkaływLeśnymDole.

RodzinaFeliksaKowalskiegonależaładonapływowych,przybyłazzawschodniej
granicy,zterenówobecnejBiałorusi–spodGrodna–iosiadławmiejscowościLeśnyDół
zarazpowojnie.Dziadkowietobyliprościludzie,żarliwikatolicy,zabobonni,pracowali
naroli,alenieotrzymalizbytdużoziemiiklepalibiedę.Mielikilkorodzieci,które
wyemigrowały,główniedoNiemiec.Nagospodarstwiezostałjedensyn,ojciecFeliksa.
Ożeniłsięzdziewczynązsąsiedztwa:małoktojąpamięta,tyletylko,żewpóźniejszych
czasachowdowiała,nieradziłasobiezżyciem,rozpiłasię,zaniedbującdomidziecko.
Kowalskipracowałjakokierowcaautobusów,zginąłdośćmłodowwypadkudrogowym,
gdysynmiałmniejwięcejdziesięćlat.Felikswychowywałsięwięczmatkąalkoholiczką
orazzdewociałąicorazbardziejzdziecinniałąbabką(dziadekchybajużwtedyoddawna
nieżył).Byćmożeztegopowodurozpaczliwiepróbowałwyrwaćsięzdomu.Był
zdolnymuczniem,skończyłszkoły,zrobiłnawettechnikummechaniczne,apóźniej
jeszczejakieśkursyzawodowe.Mógłbyspokojniestudiować,musiałjednakzarabiać,bo
wdomupanowałanędza.Dlategoodrazupomaturzeposzedłdopracy.Następniepod
samkonieclatsiedemdziesiątychwstąpiłdopartii,choć–jaktowówczasbywało–wcale
niepopierałkomuny,anawetczęstodośćotwarcie(oczywiściewprywatnych
rozmowach)krytykowałsystem.Uznałjednak,żetodlaniegojedynaszansanawyrwanie
sięzkręguspołecznegopiekiełka,wktórymodlattkwiłajegorodzina.Razjedyny
pojechałzwycieczką–organizowanąprzezjakieślokalnekoło–doBerlinaZachodniego.
Dokońcażyciaotymopowiadał.MarzyłamusiępracanaZachodzie,nawetpodejmował
próbywtymkierunku,jednaknieudane.Zostałnatomiastkierownikiemwjakimś
zakładziewKryszewie,dawnojużnieistniejącym,sąsiedzipamiętajątylko,żebyłtam
specjalistąodkonserwacjimaszynrolniczych.Próbowałtakżerobićkarieręwsporcie,
skończyłosięjednaknatym,żeprzezwielelatspołeczniepełniłtylkofunkcjęinstruktora
sportudla

młodzieżywwiejskimdomukultury.Nigdysięnieożenił,choćbyłcałkiemprzystojny.
Podobnoprzeżyłzawódmiłosny,rzuciłagodziewczyna,którąpoznałnazawodach
sportowychgdzieśwPolsce.Pochodziłazinnegowojewództwa,zdużegomiasta,nie
dogadalisię,bokażdeżyłoswoimżycieminiechciałosięprzeprowadzać,zmieniaćpracy
itakdalej…noiniewyszło.Chłopakbardzotoprzeżyłiodtejporyunikałdziewcząt,ai
odinnychludzitrzymałsięraczejnadystans.Mimotoniepiłjeszczewtedy.Prawie
wcale,tyleconaimprezachzakładowych.Starałsię.Pośmiercibabkiimatki
odziedziczyłdomek,odsprzedałpole,awzarośniętymchwastemogrodziezasadził
warzywa.Kwiatównielubił,możebudziłyjakieśzłewspomnienia.Ponieważsąsiedzi
uważaligozaczłowiekakształconego,byłpoważany,zostałwięc–mimomłodegowieku
–wybranynasołtysaLeśnegoDołuifunkcjętępełniłprzezwielekolejnychlat.Niestety,
gdynadeszłyprzemianyustrojowe,zakład,wktórymbyłzatrudniony,przestałistnieć,a
Feliksniemalzdnianadzieństraciłpracęigruntpodnogami.Onowąniebyłołatwo,az
symbolicznegowynagrodzeniasołtysaniedałosięprzeżyć.Tymbardziejzbycia
społecznyminstruktoremsportu.Zresztąwkrótceitodiabliwzięli,bowiejskidom

background image

kulturyupadł.Powstałynajegomiejscenowekluby,tamgojednakniktniezapraszał.W
tejodmienionejPolscebyłtylkozwyczajnymwiejskimbyłymaparatczykiem,adzieciaki
sięzniegośmiały.Imponowaliimmłodziinstruktorzy,poAWF-ie,wyszczekanimiastowi
karierowicze.Imałsięwięcróżnychzajęć,aletylkodorywczo.Naetatgdziekolwieknie
miałszans.Brakowałomudyplomów,nieznałjęzyków,komputeraniepotrafiłobsłużyć.
Maszynyrolniczenikogojużnieobchodziły,borolnictwowregionieprzestałosięliczyć.
Zacząłdominowaćszerokopojętybiznes,aondobiznesugłowyniemiał.Żadnapartia
jużgoniechroniła,boonateżprzestałaistnieć,wnowejsięnieodnalazł:tamkariery
robiliwyłączniekrewniiznajomikrólika.Zresztąprzeszłośćpartyjnaniepomagała,
wręczprzeciwnie,wypominanomują.Bezrobociepożerałojegosiływitalne,ambicję,
nadzieję,awkońcuteżwiaręwsiebie.Żyłsamotnie,gorzkniał,zacząłpić.Mimoże
nienawidziłswejmatkiwłaśniezpowodujejalkoholizmu,corazbardziejsiędoniej
upodabniał.Wreszcienadszedłdzień,gdynawetnasołtysajużgoniewybrali.Itak
marniał.Opróczsąsiadki,którazamłoduprzyjaźniłasięzjegorodzicami,niemiałgo
nawetktowspierać.Byłsamjakpalec,bokolegówodkieliszkatrudnouznaćzawsparcie.
Tostarszapanipróbowałaprzemówićmudorozsądku,agdysięnieudawało,opiekowała
sięnimjakwłasnymsynem,gotowałamu,prała,sprzątałaiporządkowałaobejście.Za
darmo,bopieniędzyalboFeliksniemiał,alboprzepijałjewknajpiedoostatniegogrosza.
Któregośdniawpadłpodsamochód–prawdopodobniebyłpodwpływem–izpowodu
urazukręgosłupaotrzymałrentęinwalidzką,bylejaką,miałjednakzacopić.Więcpił.Na
umór.Ażdosamegokońca…

OstatnirazwidzianywpubiewKryszewie.Byłnietrzeźwy,leczwyszedł

owłasnychsiłachtużprzedzamknięciempubu.Stamtądprawdopodobniewracałdodomu
skrótemprzezlas.Takjaktomiałwzwyczaju.

Sąsiadka–paniKrysia–wiedziała,żetosięźleskończy.Każdegodniategosięobawiała.
Tosięmusiałoźleskończyć.

Potulewko,nazajutrz

Potulewkookazałosięmaciupeńką,chybajeszczemniejsząodLeśnegoDołudziurą,
zagubionągdzieśpomiędzybocznymidrogami,dalekoodgłównejszosy.Terenówka
ponowniesięsprawdziła,tyleżeFelicja–pomimonawigacjisatelitarnej–miałaspory
problemzodnalezieniemnatychzasypanychśniegiembezdrożachwłaściwejtrasy.Gdy
wkońcudotarławmiejsce,skądwidocznejużbyłyzabudowania,okazałosię,żedalszy
dojazddowsijestcałkowicienieprzejezdny,sporykawałekmusiaławięciśćpieszo,
pokonujączaspyśnieżnesięgającejejchwilamipouda.Wreszcie–białaioblodzonajak
bałwan–znalazłasięnaskrajuzabudowanegopodupadłymiruderamiosiedla.
Znajdowałosiętuzaledwiekilkazagródi–wprzeciwieństwiedoLeśnegoDołu–
miejsceniebyłomalownicze.Wręczprzeciwnie.Biłaodniegobieda,szarość,
zaniedbanie,acałykrajobrazwokółstanowiłypoprostuniekończącesię,puste,
pofałdowane,białepowierzchnie.Zapewneotaczającewioskępola,terazzasypane
warstwamizmarzłegośniegu.Sprawiałotowszystkoodrzucającewrażenie,wręcz
przyprawiająceodreszcz.Pustkajakokiemsięgnąć.Jedynienahoryzonciemajaczyły
jakieśnagie,wyglądającenauschniętedrzewa.Itutakże,jakwLeśnymDole,domy
wyglądałyjakwymarłe.Tylkopsyujadały,brzęczącłańcuchami.Felicjęzdjęłagroza.
Wyobraziłasobie,coczująnieszczęsnezwierzaki,uwiązanenatymmroziewskleconych

background image

zbyleczegobudkach.Ileznichzamarzło,tegoniktprzecieżnieodnotuje.Niktsięnie
dowie.Zanotowałasobiewpamięci,byitentematporuszyćwnajnowszymwydaniu
gazety.Otrzepawszydżinsyzbryłekśnieguilodu,ruszyładopierwszegozbrzegu
obejścia.Gdydrogęprzebiegłjejczarnykot,odrazupoczułasięlepiej.Dlaniejnie
oznaczałotożadnego„pecha”,naodwrót.Bratniaduszanatymwygwizdowie.Kochała
koty,zwłaszczaczarne.Lubiławszystkiezwierzęta,jednakdokotówmiałaszczególny
sentyment,jeszczezdzieciństwa.Wrodzinnymdomuwychowywałasięwrazznimi,ajej
ostatni–czarny–kocur,Kuba,odszedłniespełnadwalatatemu,zestarości.Żałowała,że
teraz–wwynajętymtymczasowopokoju–niemożesobiepozwolićnaich

towarzystwo.Naszczęściegospodynimiaładwaszarobure„tygryski”,któreodczasudo
czasująodwiedzały.Kiedyzbliżyłasiędonawpółdrewnianejichylącejsięjużmocnoku
upadkowichałupy,zauważyła,żewjednymzokiendrgnęłaposzarzałanatle
wszechobecnejbielifiranka.Najejstukanieniktjednakniezareagował.Wokółpanowała
głuchacisza,przerywanajedynieskrzypieniemjejwłasnychkrokóworaz
poszczekiwaniempsówwoddali.Zrezygnowana,skierowałasiędokolejnejposesji…

Tasprawiaławrażenie,oiletowogólemożliwe,jeszczebardziejzapuszczonej.Tym
razemktośotworzył.Wprogustanęłakobietawśrednimwieku,ubranawwarstwy
swetrów,brudnąkamizelkęiwatowanespodnie.Byłapijana.Mimonajszczerszychchęci
nieudałosięzniąporozumieć.Dziennikarkęponownieogarnęłagroza,gdyujrzała
wyglądającezzajejplecówdzieciaki,sztukkilka,wszystkieodzianetakjakmatka,z
bezmyślniepółotwartymibuziamiigilamipodnosem.Zdawałosięjej,żegilezamarzały,
alebyćmożetotylkojejwyobraźniapodsuwałataksurrealistycznemyśli.Jednakporaz
drugizanotowałasobie,byzwrócićnatendomuwagęopiecespołecznej.Cotamdom!–
zwymyślałasięwduchu.Nacałątęosadę…Ponieważkobietabełkotałanawpół
przytomnieibezwyraźnegosensu,Felicjaruszyładalej.Kolejnachałupawyglądałanieco
solidniej.Dziennikarkazastukaładodrzwi.Dzwonkówtunajwyraźniejnieznali.Po
chwilipodrugiejstronieusłyszałakroki.Staredrewnianeskrzydłozaskrzypiałoprzy
otwieraniu.Wuchylonejszparzedojrzałamałego,zasuszonegostaruszkawwełnianej
czapcenagłowie.

–Panituczego?–zachrypiałnieprzyjaźnie.

Felicjasięprzedstawiła.

–MożemyporozmawiaćoAntonimBrodaku?

–OAntku?…

–Tym,któryostatnio…

–Zachlałsięnaśmierćiskończyłwrowie–dokończyłzaniądziadekznieskrywaną
satysfakcją.–Jakieżycie,takaśmierć.Alejużbyłapaniusiawjegochałupie,widziałjo
przeciezokna.Cotugadać,pani!Tolujbył!Człowiek,niepowiem,czasemsepopije,bo
coturobićwzimowewieczory,ależebytakstale?Młodeludzie,adzieciównarobili,ino
coznimiterabędzie?Samapaniwidziałatejegobabe.Awchodźpanidosieni,bosię
chałupawychładza,tojowszystkoopowiem…

Godzinępóźniej

Gretazatelefonowała,gdyFelicjadojeżdżaładoKryszewa.Drogapowrotnaminęłajej

background image

szybciej,jechałapowłasnychśladach.Niezabawiładługowdomu

staruszka,bochciałjąuraczyćczystąwódązniedomytejszklanki.Nicsobienierobiłzjej
tłumaczeń,żeprzyjechałasamochodemimusijeszczejakośwrócić.Orzekł,żetuwszyscy
jeżdżąpoalkoholu,byleprzytomnościniestracić,acotojestjednaszklaneczkagorzały–
tyleconic.Najwyraźniejpotrzebowałkompanadopicia.Dziennikarkapomyślała,żew
tejwioscemieszkająsamikandydacinaofiary…czyje?Mrozów?Tajemniczejklątwy,o
którejplotkująmiejscowi?Takczysiak,dziadekzdążyłudzielićjejciekawychinformacji,
zanimsamsięzamroczył.Poopuszczeniujegochałupyusiłowałazajrzećjeszczedo
dwóchkolejnych,tamjednakniktjejniewpuścił.Wpierwszejnawetdrzwinieotwarto,
choćwokniepojawiłasięnamomentczyjaśtwarz,wdrugiejjakiśdryblasodzianyw
połatanydreszwymyślałjąodnajgorszychizagroził,żepsemposzczuje.Felicjawidziała
biednegomałegokundelka,skulonegowprowizorycznejbudzie.Obokstałaupiornie
brudnamiskazresztkamijakiegośzamarzniętegonakośćjedzenia.Miałaochotępobić
zwyrodnialca,tenjednakzatrzasnąłjejdrzwiprzednosem,wrzeszcząc,żewgminie
siedząsamedarmozjadyipasibrzuchy.Wyglądałonato,żeniktwtejwsiniepracował.
WcześniejzagadkąbyłodlaFelicji,zczegożyją.Araczej,zacopiją…

Odebrałatelefon,zatrzymującsięnapoboczuwmiejscu,gdziezaczynałysiępierwsze
zabudowaniaKryszewa,adrogabyłajużodśnieżona.

–Czywamjużobojgucałkiemodbiło?!–usłyszałanawstępie.Radnachybanaprawdę
byławściekła.–Tobieitemusmarkaczowizpolicji?Totygoprzekabaciłaś!Teraztenteż
łaziiludziwypytuje,śledztwosobiewymyślił…Namózgiwampadło,znudówchyba!
Chcecie,żebynamtudokompletupanikawybuchła?!Skargęzłożęnasmarka,oficjalnie
policjazGdańskazamknęłasprawę…

–Greta,zamknijsięwreszcie–wtrąciłaFelicjadobitnie.–Tak?Posłuchaszmnieprzez
chwilęspokojnie?Siedzęwsamochodzieimarznę.Niezamierzamjeszczewysłuchiwać
twoichwrzasków.

Usłyszałaciężkiewestchnienieiwreszcieodpowiedź:

–Gadaj.

–Lepiej,żebyludziepanikowali,niżzamarzali,prawda?Więcmituniewymyślaj,tylko
zastanówsię,wjakisposóbtemuzaradzić.DajRybierobićswoje.Odtegojest.Takà
proposwracamwłaśniezPotulewka.Byłaśtamkiedyś?Wiesz,cotozakoszmar?Tam
wszyscysąchybawieczniepijani!Dzieciakijakzdziewiętnastegowieku,brudne,
zaniedbane.Trzebabytamskierowaćkogośzopiekispołecznej…

Gretazaśmiałasięwgłos.

–Onisąprzezcałyczasnagarnuszkuopiekispołecznej!–odparła.–Caławiocha.

–Iztegomająnaalkohol?

–Pewnie.Dzieciomodustodejmą,żebysięnapić.Pozatymbimberpędzą.Izapewne
nimhandlują.

–TochybaniejestwPolscelegalne?

–Niejest.Icoztego?Karyzamałe,pozatymcoznimirobić?Żadnejpracyprzecieżnie

background image

podejmą,tosierotypoPRL-u.Tamdawniejbyłpegeer,pewnieotymsłyszałaś.Dodziś
mamyskutki:demoralizacjazpokolenianapokolenie.Alejeśćprzecieżcośmuszą.
Dzieciakicojakiśczaslądująwpogotowiachopiekuńczych,jednakwiększośćwraca,bo
panujeprzekonanie,żekażdarodzinajestlepszaoddomudziecka.Choćsamawidziałaś.
Tosięnigdynieskończy,tedzieciakidziedzicząpatologię!Myślisz,żemamynatojakiś
wpływ?!Ech,nieznasztychproblemów…

–Tomożelepiejonichpogadajmy,zamiastsiękłócić?

–Innymrazem.Nieterazprzecież,bosamazamarznieszgdzieśwpolu.Ajamuszę
kończyć,mamhukroboty.Zajrzyjdonasprzyokazji,zrobięjakąśkolację.Co?

–Może.

–Weekend?

–Zobaczymy.Ale…

–Felicjo,tylkobądźrozsądna.Proszęcię.Muszękończyć,pa!–Radnarozłączyłasię,
najwyraźniejwpośpiechu.

Felicjaruszyła.Teżsięzdenerwowała.Naszczęściedodomuniemiałajużdaleko.Czuła
sięprzemarzniętaimiałaochotęnadużykubekgorącejherbatyzcytryną.

background image

FELICJA

Ofiara:AntoniBrodak,29lat,zamieszkaływPotulewku

Niedługatohistoria.OrodzinieAntkaBrodakaniewielewiadomo.Brakdanych,skąd
przybyliikiedydokładnie.Napływowibylizpewnością.Dziadkowieirodzice
zamieszkaliwPotulewkuwczasie,gdypowstawałtampegeer,awięcjakośnaprzełomie
latczterdziestychipięćdziesiątych.Tamteżzostalizatrudnieniijakwiększość
pracownikównapływowychotrzymalilokalwpostacibarakumieszkalnego,któryrodzina
zajmujedodziś.Wtejchwili–pośmierciAntoniego–pozostaławtymdomujegomatka
Krystyna,żonaDaria(rokmłodszaodmęża)orazczwórkadzieciwwiekuodlatdwóch
dodziewięciu.Ojciecopuściłrodzinęprzedlaty(gdyAntekbyłjeszczechłopcemw
wiekuszkolnym)iniktniewie,cosięznimodtejporydziałoanigdziewtejchwili
przebywa.Matkaorazżonanigdzieniepracują,matkamarentęinwalidzką,choć–jak
twierdzisąsiad–zdrowajestjakkoń.Tyleżepije,podobniejakżonaDaria.Osobą,która
otworzyłamidrzwi,byłaprawdopodobniestarszazkobiet,jednaktrudnopowiedziećna
stoprocent,bopodobnonaokotrudnojerozróżnić.Cóż,jakwiadomo,alkoholrobi
swoje:zniekształcarysytwarzy,postarzaiupodabniadosiebieludzi.DariaBrodak
korzystazzapomogi,nigdyniepracowałazawodowo,choćnibykończyłajakieśkursyna
kasjerkę.MłodziludziepoznalisięnawieczorkutanecznymwKryszewiemniejwięcej
dziesięćlattemuiprawieodrazubraliślub(kościelny),ponieważDariazaszławciążęz
pierwszymdzieckiem,potemprzyszłynaświatkolejne,wsumieczwórkamałychdzieci:
trzydziewczynkiijedenchłopczyk(najmłodszy).AntekBrodakuczęszczałdo
zawodówki(budowlanki),jednakporzuciłszkołę,gdysięożenił,awcześniejpowtarzał
dwieklasy.Zawszemiałtrudnościwnauce.Fachjednakzdobyłnatyle,żezatrudnianogo
dorywczonabudowieiprzyremontach.Zawszecośtamzarabiał,więcmielibynażycie,
gdybytychpieniędzynieprzepijali.Lubilisiębawić,częstojeździlinadyskoteki
organizowanewKryszewie,wówczasdzieciakamiopiekowałasiębabkawrazzeswoim
konkubentem,aczasemzostawałytylkopodopiekąnajstarszejdziewczynki,

dziewięcioletniejAni,którazajmowałasięmłodszymrodzeństwemodlat.Babkamaw
końcudopieropopięćdziesiątceisamachcejeszczeteżużywaćżycia.Aniapotrafi
podobnosprawnieubraćdzieciaki,zaprowadzićjenaspacer,nawetnakarmić
najmłodszegobraciszka,atakżeugotowaćprostyposiłek.Sąsiadtwierdzi,żepodjej
opiekąmaluchymająnajlepiej.Wrazzupływemczasuwrodziniedziałosięcorazgorzej.
WciąguostatnichdwóchlatAntekstalepiłiwyrzucaligozkażdejroboty.Podobnoteż
kradłmateriałybudowlanezplacówbudowyihandlowałnimipokątnie.Traciłklientów.
Wkońcużyligłówniezpomocyspołecznej.DomBrodakówczęstoodwiedzałapolicja,
zazwyczajzpowodurozmaitychlicznychawanturAntoniego.Dziecidwukrotnie
zabieranodopogotowiaopiekuńczego,jednakzakażdymrazemDariiudawałosię–
dziękipomocyGminnegoOśrodkaPomocySpołecznejorazsądurodzinnego–odzyskać
je.Cobędzieznimiteraz,pośmiercigłównegożywicielarodziny,trudnopowiedzieć.

AntoniBrodakwostatnimczasieniewieleprzebywałwewsi.Piłgłówniepozadomem,
bo,jaktwierdził,pokłócilisięzDarią.OstatnirazwidzianybyłwKryszewie,dwa
tygodnietemu,wgodzinachwieczornych,gdypobiłsięzdwomakolegamiprzedpubem.

background image

Byłpodwpływemalkoholu,zataczałsię.Rozdzielonoichijedenzkolegówpróbował
zatrzymaćAntka,tenjednakwyrwałsięiobrzucającgoprzekleństwami,oznajmił,że
wracadodomu,by„przylaćżonie”.Żadnychperswazjiniechciałsłuchać,zawszebył
uparty.Tamtejnocybyłoponaddwadzieściastopnimrozu.Jakposzedł,takniktgowięcej
niewidział,dopierodwadnipóźniejprzypadkowyprzechodzieńodkryłjegozamarznięte
zwłokiwprzydrożnymrowie,wmiejscu,gdzienieczęstoktośsięzapuszcza(Antek
próbowałzapewnedojśćdoPotulewkanaskróty).Przeztedwadniwciągudniasypał
gęstyśnieg,takwięcciałozostałoprzykrytedośćgrubąbiałąwarstwą.Gdybynie
przypadek(czerwonyplecakwystającyspodśniegu,jaksiępotemokazało–skradziony),
mogłobyzostaćnieodnalezionenawetdowiosny.

Sąsiad,którynajwyraźniejsamniebyłświętoszkiem,powiedział,że„sprawiedliwości
stałosięzadość”.

Tylkocotozasprawiedliwość?…

Kryszewo,styczeń

–Mogłemcitosamosamopowiedzieć.–Rybaodłożyłwydrukinastół.–Mamwmałym
palcutehistorie.Myślisz,żetegoniesprawdzaliśmy?Pozatymniezapominaj,żejestem
stąd.Znałemtychludziwwiększościosobiście.Niemusiałaśtarabanićsięwśnieguna
koniecświata.

–Alechciałamzrobićtosama–odparłaFelicjazrezygnacją.

Policjantpokręciłgłową,jakbybyłaniesfornymdzieckiem.

–Iniemaszjużdość?–zapytałkpiąco.–Powiemcijedno:tłojestwewszystkichtych
przypadkachidentyczne.Łączyłaichwódainieudaneżycie.Mówięci,dajsobiespokój.
Streszczęci,copowinnaświedzieć.Jużitakjedenpijakszczułciępsem!Amogłobyć
jeszczegorzej.Tomenele,nicnatonieporadzisz,takieśrodowisko.Pocosięmasz
narażać?

Felicjasięgnęłaposwójkieliszekwina.Byłocierpkie,kwaśne,choćnibydobrejmarki.A
możetojejbyłokwaśno.

–Zobaczymy–mruknęłabezprzekonania,bawiącsiękieliszkiem.Zauważyłto,idolałjej
wina.

–Tylkootejkloszardceniewielewiemy,bopojawiłasięnatychdziałkachniewiadomo
skąd.Resztęznałem.TenBrodakbyłwielokrotnienotowany:bójki,kradzieże,jazda
rowerempopijaku…Zresztątajegodziuniateżnielepsza.Kradławsklepach
samoobsługowych.Nopoprostumasakra.

Pokiwałagłową.Cotudodać?Faktycznie–masakra.Rzeczywiście.Spodziewałasię
różnychrzeczy,alechybajednaksłaboznaławiejskierealia.

AspirantniespodziewaniezłożyłFelicjiwizytę,potym,jakzajrzaładokomisariatu,by
dowiedziećsię,conaprawdęmiałnasumieniuAntek.Niezastałago,jednakmłoda
policjantkazrecepcjimusiałamuotymwspomnieć,bopojawiłsiępodwieczórzbutelką
wytrawnegoczerwonegowina.Jeślispodziewałsiękolacji–pomyślała–tosrodzesię
zawiódł.Felicjaznówmiałapustąlodówkę,ponieważniezdążyłazrobićzakupów.A
raczejniemiałananiesiły.SklepikRenatybyłjużzamknięty,adonajbliższego

background image

supermarketuzadaleko,kiedymasię

przemarzniętenakamieńwszystkieczterykończyny.Podaładowinawyłączniesolone
orzeszki.Itakcudemsięuchowały.Rybawydawałsięjednakzadowolony.Poprosił,by
opowiedziałaorezultatachswoichwywiadów,dałamuwięcnotatkidopoczytania,aon
obiecał,żeodpowienajejpytania.Siedzielijużtakrazemponadgodzinę,atmosferabyła
całkiemprzyjemna.Musiałaprzyznać,żedobrzesięczujewtowarzystwiemłodego
policjanta.Awciemnozielonejpolarowejbluziewyglądałjeszczelepiejniżwmundurze.
Zauważyła,żejegooczymająintrygującyniebieskozielonyodcień–czasemwydawałsię
onbardziejniebieski,czasembardziejzielony–zdecydowaniepasującydonaturalnie
ogorzałejtwarzyiciemnychwłosów.Jejwłasneoczybyłyzawszetakiesame,zwyczajne,
poprostuszarobłękitne.Jaknaszemorzewpochmurnydzień,zwykłmawiaćjejtata,
kiedybyłajeszczemałądziewczynką.Tymczasemniedokońcaokreślonabarwaoczu
aspirantafascynowałają…

Conieznaczy,żejątoobchodzi.Taktylkozaobserwowała.Chłopakjestdlaniej
zdecydowaniezamłody.

–Nodobra,toopowiadaj.–Westchnęła.–Ajabędęrobiłanotatki.

–Oczym?–Zaskoczony,oderwałsięodkontemplowaniaprowizorycznejpółkiz
książkami,którąpowiesiłanadbiurkiem.Książekwciążprzybywało,choćcałyichliczny
zbiórzostawiławGdańsku.Tutajmiałatylkotepotrzebnejejdopracyorazkilka
powieścikryminalnych,bezktórychbyniezasnęła.

–Jaktooczym?Sammówiłeś,żeznałeśteofiary.Przynajmniejtrzyznich,beztejz
ogródkówdziałkowych.

–Czujnajesteś!

–Pewnie.Zawszeuważniesłucham,cosiędomniemówi.Notozaczynajmy,boszkoda
czasu.

background image

FELICJA

Ofiary:LeopoldBąbel,38lat–Karczewki,EugeniuszMiotke,66lat–Kryszewo,Jacek
Gwint44lata–Sosnowo.

RodzinyMiotkówiGwintówsąmiejscowe,MiotkowiemieszkaliwKryszewieodczasów
przedwojennych,mająniemieckiekorzenie,choćpowojniejużmieszane.Dawniejchłopi
nagospodarstwie,obecnieniewiadomokto.Gwintowieprawdopodobnieteżwywodząsię
zKaszub,choćzinnejgminy,wSosnowiezamieszkalirodziceJacka,bopodobno
ojcowiznyzabrakło.Trudnilisię,czympopadło,rodziceEugeniuszaMiotkepracowaliw
pegeerze,onsamnajczęściejbyłbezrobotny,choćodczasudoczasuzatrudniałsięprzy
remontachidopomocywogrodnictwie.Ostatnionarencie,ponoćchorowałnaoczy.Tak
naprawdęrodzinęutrzymywałażona,Eulalia,oilemążniepodebrałjejpieniędzyna
wódkę.Miotkema–araczejmiał–dwojedzieci,zktórychjednozmarłonazapalenie
płuc,gdybyłomałe(syn),adrugie(obecniedorosłacórka)kilkalattemuwyjechałona
stałedoNiemiecirzadkoodwiedzarodzinnestrony.Eugeniuszzasłynąłztego,żepo
pijanemuznęcałsięnadrodziną,ażonębiłdoswojegoniechlubnegokońca.Podobnie
LeopoldBąbel,którynależałdo„pierwotnych”napływowych.Jegorodzinasprowadziła
sięwtestronypowojnie,otrzymalidompoNiemcachikawałekziemi.Wszystkoszło
względniedobrzedoprzemianyustrojowej.Potemzroliniedałosięjużprzeżyć,aBąble
doprzedsiębiorczychnienależeli.RodzicePoldkajakośdotrwalidoemeryturyiteraz
cienkoprzędą,aleprzędą.Matkazałożyłaszklarnięisprzedajewarzywanatargu,wten
sposóbsobiedorabiają.Tyleżezsynemmieligehennę:chłoppiłnapotęgę,rodziców
traktowałjakszmaty,żonęidzieckotaksamo.Naszczęściemiałtylkojednodziecko,
czternastoletniegosyna,któryniestetyidziewśladyojca:szkołazawszezgłaszałakłopoty
ztymchłopcem,aostatniozakradzieże,bójkiiwagaryprzesiedziałrokwschroniskudla
nieletnich.Tarodzinamiałazałożoną„niebieskąkartę”,zuwaginaliczneinterwencjew
kwestiiprzemocydomowej.Wnioskowałaotożona

Poldka,SylwiaBąbel(latok.35).BojeślichodziorodzinęEugeniuszaMiotke,nikt
nigdyniczegoniezgłaszał,żonaGienkawypierałasięwżyweoczy,zawsze„spadałaz
drabiny”lub„uderzaławgłowę”podczaswykonywaniaczynnościdomowych.Choć
wszyscysąsiedziodlatwiedzieli,żejestmaltretowana.Wtejsytuacjinawetpolicjabyła
bezradna.Terazkobietaodetchnie,bomaśrodkinaskromneżycie–pracowaław
zakładachmięsnych,obecniejestnaemeryturze.PodobniezresztąjakżonaBąbla,tajest
jeszczemłoda,niepije,poradzisobie,choćnienależydozaradnych–pracyniema,brak
wykształceniaizawodu.Jednakpomagająjejrodziceiteściowie,bierzezasiłekna
dziecko,obytylkoztymsynemniemiaładalszychkłopotów,bozaczynadorastać,a
przecieżziółkozniego.

JeślichodzioJackaGwinta,tosytuacjajestniecoinna.Kawaler,mieszkałzmatką.Matka
wciążgoosłaniałainawetpośmierciosłania,wjejmniemaniubyłofiarąperfidnych
plotek.Ludzietwierdzą,żebyłgejemimiałskłonnościdomłodychchłopców.Trudno
powiedzieć,jakbyłonaprawdę,zarękęniktgonigdyniezłapał.Alecośmożebyćna
rzeczy,bozamłodumiałiśćnaksiędza,nawetbyłjakiśczaswseminarium,jednakzostał
zniegowyrzuconyalbosamzrezygnował–torównieżjestniejasne.Matka–Henryka

background image

Gwint–utrzymuje,żeodszedł,bypomagaćjejnagospodarce(uprawialikawałekpola,
potemHenrykaprowadziłacośnakształtgospodarstwaagroturystycznego,dotejpory
tymsiętrudni–sprzedajebardzodobreserywłasnejroboty).Synrzeczywiścieją
wspomagał,jeśliakuratniepił.Corazczęściejmiewałswoje„tygodniówki”,podczas
którychszedłwcugiznikałzdomunawieledni,imprezowałwtedygdzieśwmieście,
czasemteżwpubiewKryszewie.Wszyscytrzejzmarlitaksamo:jakokolejneofiary
mrozów,wstanieupojeniaalkoholowego.GwintiBąbelwodludnychmiejscach,
prawdopodobniewdrodzedoswoichwsi,MiotkeniemalwcentrumKryszewa,wparku.

OkobietęzdziałeknajlepiejpopytaćdziałkowiczówimieszkańcówKryszewa(działki
położonesąnajegoskraju,ludziemusząjąpamiętać).

CZĘŚĆII

Wtedylustrozadrżałotakstrasznie,żewypadłoimzrąknaziemię,gdzierozprysłosięna
tysiącemilionów,bilionówijeszczewięcejokruchów.Terazdopierowyrządziliowiele
większąkrzywdęniżprzedtem,gdyżniektórekawałkibyłymniejszeodziarnkapiaskui
pofrunęłydalekowświat;gdywpadłykomuśdooka,tkwiływnim,iwtedyczłowiekten
widziałwszystkonaodwrótalbospostrzegałtylkoto,cobyłowdanymprzedmiociezłe,
gdyżkażdyodłameklustramiałtęsamąwłaściwośćcocałelustro;byliludzie,którym
takiodłamekwpadałdoserca,iwtedydziałosięcośokropnego:sercestawałosięjak
kawałlodu.

Kryszewo,styczeń

Nadeszłasobota,azniąmroźnywiatr,któryhulałwściekleprzezcałąnocidalej–nieco
tylkoosłabiony–zimpetemszarpałdrzewa,przygniatałludzidoziemi,aśniegwznosił
tumanamikuniebu,tworzącmlecznezadymkiwpowietrzu,takgęste,żeniktjużnie
wiedział,czytosypiezgóry,czyzdołu.Wtakichwarunkachwgodzinachpołudniowych
odbywałsięnakryszewskimcmentarzuparafialnympogrzebFeliksaKowalskiego.
Felicjadowiedziałasięonimprzypadkiem,oczywiściewsklepieRenaty.Dudzińska–
pakującjejdosiatkibułkiitwarożek–zapytałająpoprostupoprzedniegodnia,czysię
wybiera,aaspirantRybapotwierdził,żerodzinaKowalskiego–czylikuzynostwo,które
specjalniewtymceluprzyjechałozNiemiec–uzyskaławreszciepozwoleniena
pochówek.Dziennikarkapostanowiłasięwybrać,choćtrwającyzaoknemkoszmar
odstraszyłbykażdego.Okazałosięjednak,żenieskutecznie,ponieważnapogrzebiebył
obecnychybacałyLeśnyDół,conajmniejpołowadośćludnegoprzecieżKryszewa,a
takżewieleosóbzokolicznychwiosekiosiedli.Tłumyjaknaceremoniipogrzebowej
jakiejśgwiazdyfilmowej.Felicjawymierzyłaczastak,byominąćuroczystościw
kościele,trafiławięcodrazunakonduktpogrzebowyzmierzającywprostnapołożonyza
kościołemcmentarz.Wśródżałobnikówdostrzegłaliczneznajometwarze,byłatam
międzyinnymiRenataDudzińskawczerniwrazzsynem,bladymmłodzieńcemodługich
ciemnychwłosachspiętychwkucykorazczerwonychuszach,bochłopakzdjąłczapkęi
trzymałjąwręku,gdzieśtamwtłumiemignęłajejsylwetkaZygmusiaRybyoraz
pryszczategokierownikapubu,tużzatrumnąirodzinąwkondukcieszłaGretazmężem–
obojewyróżnialisięubiorem,amożenawetbardziejdystynkcją,takjakbyotaczałich
niczymaureolaniemalnamacalnymajestatautorytetuiwładzy.Jużnacmentarzu
uściskałajązapłakanastarszapanizLeśnegoDołu,sąsiadkaiprzyjaciółkarodziny
zmarłego.Ceremoniatrwałakrótko,bowiatrdawałsięmocnoweznaki,niesposóbbyło

background image

wystaćdługowtakichwarunkach.Dziennikarkazanotowałasobiewpamięci,byktóregoś
dniapogadaćzproboszczem,terazjednak–widzącprzedsobą

młodegojeszczeczłowieka–zwątpiłazcelowośćtejrozmowy.Niezawielejejpowie.
Możezatowpłynąćnaludzi,więcmimowszystkoktóregośdniaspróbuje.Podobniebez
sensubyłarozmowaz„niemiecką”rodzinąKowalskiego,ponieważnawetjużdobrze
językapolskiegonieznali,azmarłegokuzynawogólenigdyniewidzieli.Terazzato
odziedzicządom,choćpewniewięcejbędąztegomielikłopotówniżpożytku.Gdy
trumnaspoczęłajużwdole–jakimcudemudałoimsięgowykopaćwtejzmrożonej
glebie,zachodziławgłowę–wycofałasiędyskretnieztłumużałobników,jednak
zawołałająGreta.Nicnieujdziejejuwagi.Mimoszalejącejwichurywyglądałajakspod
igły.

–Niebędziesznastypie?–zapytała.

–Skąd,niktmnieniezapraszał,nieznamludzi.

–Okej,jasne.Myzajrzymy,rozumiesz…wypada,okazujesię,żenaszerodzinysięznały.
Rybateżsięwybiera.Alewieczoremjesteśunasnakolacji!Punktdwudziesta.Chybanie
zapomniałaś?

Felicjanaturalniezapomniała.Niedałajednaktegoposobiepoznać.

–Będę–odparłakrótko,zarzucającnagłowękaptur,któryzerwałzniejwiatr.–Lecę,bo
całazesztywniałam.

Bocznąalejkąopuściłacmentarz.Ustaidłoniecałkowiciejejzgrabiały,aobecnośćna
pogrzebieniczegointeresującegoniewniosła.Ujrzałatylkoludziubranychnaczarno,
mającychnagłowieczapkiikapelusze.Nawielutwarzachmalowałasiębardziej
ciekawośćniżżałoba.Choćnawettwarzyzaszalikaminiebyłodobrzewidać,trudno
wyczuć,coktoczułijaksięzachowywał,pomijającrozpaczliwepróbyosłonieniasię
przedśnieżnymipodmuchami.

Wieczorem

ZostawiłaterenówkęnapodjeździepoddomemGretyiwąską,najwyraźniejdopieroco
odśnieżonąścieżkądobrnęładodrzwi.Wiatrjużsięwyszumiał,pozostałylekkie
podmuchy.Tylkomrózniezelżał–przeciwnie,dochodziłdominusdwudziestuczterech
stopniizdawałosię,żewciążrośnie.Świeży,zmrożonyśniegskrzypiałpodbutami.
Felicjazerknęłanawyświetlaczkomórkiistwierdziła,żejesttrochęzawcześnie.
Wyjechałazzapasem,obawiającsię,żemożemiećproblemzdojazdempodgórkę.
Trudno,niebędzietuprzecieżstałanatymzimnie.Zadzwoniładodrzwi,pochwili
usłyszałaszybkietupanienaschodach,dobiegająceześrodka,poczymGretajej
otworzyła.Tyleżetrochęinna,bowznoszonymniebieskimdresie,wsamychwełnianych
skarpetkach,bezmakijażu,zwłosamizwiązanymijedyniewkucyk.Takajakdawniej,
kiedysiędopieropoznały.

–Nowchodź,niestójmytakwtymprzeciągu!Wcześnieprzyjechałaś.Nie

zdążyłamsięprzebrać.Idźdosalonu,ajazarazbędęgotowa,jednąsekundkę.–Zrobiła
półobrót,byzpowrotemwbiecnaschodyprowadzącedosypialniigarderoby.

–Spodziewaszsiękompletugości?

background image

–Nie,maszbyćtylkoty…

–Tozostań,jakjesteś,mniesiępodobasz.

Przyjaciółkasięroześmiała.

–Dobra,dobra.Zaczekajwsalonie,masztamwszystkododrinków,nalejcośsobie.
Zarazwracam.Przemkajeszczeniema,musiałzajrzećdofirmy,alenakolacjępowinien
chybazdążyć–oznajmiłaipoleciałanagórę.

Felicjaskierowałasiętymczasemdowielkiegojasnegopokojuotwartegonaholoraz
kuchnię.Nalałasobieodrobinęwytrawnegowermutuiobeszłapomieszczeniedookoła,
podziwiającwiszącenaścianachgustownegrafiki.Jeszczelepiejprezentowałsięwidokz
okna,wychodzącegonapokrytyśniegiemogródwyglądającyjakkawałeklasu,teraz
nastrojowopodświetlonystylowymilatarenkami.Zmarmurowegokominkamalowniczo
buchałogień.Gretarzeczywiściewróciłapochwili,odzianapodomowemuwnowe
granatowedżinsyiróżowysweterek.Zlekkimmakijażem–zauważyłaFelicja.Onasama
niezawracałasobiegłowystrojem.Miałanasobieocieplanesztruksyiobszernąbluzęz
brązowegopolaru.Codomakijażu,tonakładałagotylkowsytuacjachoficjalnych,naco
dzieńjejsięniechciało.

–Maszcopić?–zapytałaradna.–Świetnie,tochodźmydokuchni,będziemygadać,aja
wtymczasienałożęjedzenie.Wszystkomamgotowe,tylkodostołutrzebanakryć.

–Catering?–Dziennikarkasięuśmiechnęła.

–Wcalenie!Gosposiaczęśćprzygotowała,jadokończyłam.Możeszwierzyćalbonie,
czasemsamagotuję.Jakmamczas.

Przeszłydoultranowoczesnejkuchni,gdzieGretazaczęłasiękrzątać,zaganiającgościa
nakrzesłopodoknem.

–Czekaj,pomogęci–zaproponowałaFelicja.

–Tojawszystkoponakładam,atyzmieszajsałatkęzwinegretem.Tammaszwszystko,na
blacie.

Zajęłysiękażdaswojąrobotą,namomentzapadłomilczenie.Felicjazzapałemmieszała
warzywazostrymsosem,zachwyconafaktem,żedlaodmianyposerkachimrożonych
pizzachwchłonieodrobinęluksusuwpostacikoktajluzkrewetekdomowejrobotyoraz
bakłażanówwcieście,faszerowanychseremfeta.Gretazdradziłajejszczegółymenujuż
wcześniejprzeztelefon.Tamyślprzypomniałajejzkoleiowydarzeniudnia.

–Ijakbyłonastypie?–zapytała.

Radnawzruszyłaramionami.

–Jaktonastypie.Urządzilijąwpubie,tylkokawa,piwoifistaszki.Noiciastodokawy.
Rozmowysięniekleiły,bowiesz,nikttamzbytbliskoanizezmarłym,anizesobą
nawzajemniebył.Całeszczęście,żeciNiemcynieobwiniająnasożadnezaniedbania,
rozumieją,żepogodaniewybiera,unichzresztąwtymrokuteżciężkazima.Pojęcianie
mieli,żeichkuzynwPolscemaproblemzalkoholem…

–Zdajesię,żewogóleniebardzopamiętaliojegoistnieniu?

background image

–Teżprawda.–Gretaułożyławkoszyczkuróżnegorodzajupieczywo,poczymna
elektrycznejkuchenceustawiłagarnek.–Napoczątekproponujęzupękremzpapryki.
Lubisz?

–Wżyciuniejadłam,alejużlubię!Pachniezabójczo.–Felicjasięuśmiechnęła.

–Dlamnietoteżodkrycie.Ajaktwójresearch?

–A,właśnie!Wzasadziejużzakończony.Zostałamitylkojeszczejednaosoba,takobieta
zdziałek,aletonamiejscu.Więcmogęwamjużzwrócićsamochód.–Sięgnęłado
kieszenipokluczyki.

–Nocoty,ajakwrócisz?Nibykawałek,aleprzytymmrozie…Nie,mowyniema.Masz
goużywaćprzezzimę.Pocomastać?–zaoponowałaGreta.

–Serio?Dzięki!

–Icotakiegoodkryłaś?

–Eeee…samesmutnesprawy–odparłaFelicja.–Bieda,patologia,brakperspektyw.
Różniludzie,podobneproblemy.Alewszystkichichłączyjedno–alkohol.

–Czylinicnowego.–Radnawestchnęła.–Nowidzisz,mysięztymborykamyodlat.To
jestnaprawdęproblemspołeczny!Beznadziejny,powiemci.Nobocoztymiludźmi
zrobić?Nienawyklidotroszczeniasięowłasneżycie.Zatosąroszczeniowi.
Niewykształceni,niechętnidoroboty,zpokolenianapokoleniedziedzicząpatologię…To
jestnajgorsze.Weźtedwapółmiskinastół…

–Toklasycznymechanizmwykluczenia.Ciludziepogubilisiępoupadkukomuny,
znaleźlipozanawiasem–powiedziaładziennikarka.

–Kochana,onibylizawszepozanawiasem!

–Toznaczy?

Gretaustawiłanastolejadalnymkolejnepotrawy.

–Topokłosiedawnegosystemu.Jużkiedypracowaliwtutejszympegeerze,pili.Oni,ich
rodziceczydziadkowie.Tyleżewtedyniebyłozmiłuj.Zakomunypotrafilisobieznimi
radzić.

–Zamordyzm,co?

–Możnatotakująć.Zamordyzm,przywilejesocjalne,kijimarchewka.Noirobotabyła
wtedydlanich.Adziśco?Samawiesz,jakjest.Wobecnychczasachniemanatychludzi
skutecznegosposobu.

–Tylkoczekać,ażwymrą?–zakpiłaFelicja.

Radnasięwyprostowała.

–Czytycośsugerujesz?–zapytałazniesmakiem.

–Taksobieponurozażartowałam…

–Oniniewymrą.Rodząsięnastępnepokolenia,aterazjeszczedostająnatencel
gratyfikacjęodpaństwa,którąprzeznaczająoczywiścienawódkę,boprzecieżnienate

background image

dzieci,płodzonewpijanymwidzie.Cotamdlanichdzieci,totylkoefektuboczny…–
Gretazimpetempostawiłanablacietalerze,ażzabrzęczały.

–Hej,uwaganacennąporcelanę!

–Skończjużteswojeżarty,dobrze?Słyszę,żePrzemekpodjechał.Zachwilęsiadamydo
stołu.

Rzeczywiście,pochwiliusłyszałyzgrzytkluczawzamku.Mężczyznaprzywitałsię,z
Gretączule,zFelicjąkurtuazyjnie,mimożeznalisięjużdługoizwracalidosiebiepo
imieniu.PrzemysławPazikbyłtypowymprzedstawicielemnowejrodzimejklasyśredniej:
przystojny,wysportowany,wyluzowany,leczzarazemzachowującydystans,dobrze
ubranyczłowiekbiznesu.Przedsześćdziesiątką,jednakzpozorubezwieku,szlachetnie
siwiejącynaskroniach.Doskonalewykształconywswoimfachu.Zapewneseksowny,
choćakuratniewguścieFelicji.

–Skoczęjeszczetylkoumyćręce–oświadczył.–Przepraszamnachwilę,szanowne
panie,zarazjestemzpowrotem.Zotwarciemwinazaczekajcienamnie,zgoda,kochanie?
Wszaktomęskarzecz.

Dziennikarkagapiłasięnaniegozniedowierzaniem.

–Niedowiary,żenaprawdęistniejątacyfaceci–zauważyłazwestchnieniem,siadając
przystole.–Wracającjeszczedonaszejrozmowy,żebypotemniepsućkolacji…Może
wartobywwaszejgminieopracowaćjakiśkonkretnyprogrampomocytymludziom?
Przynajmniejdlaichdzieci,myślącperspektywicznie.Iniechodzimitylkoosamąpomoc
społeczną,raczejocośbardziejwszechstronnego,wsensiewychowawczym.Maciecoś
takiego?

Gretasięzastanowiła.

–Mamysystemopiekisocjalnej,alerozumiem,żenieotymmyślisz.Wiesz,toniegłupie.
Wartezastanowienia.Pomyślęotym,dziękizapodpowiedź.Aleterazjużbierzmysiędo
jedzenia.Przemku,winostoiwkuchni,weźjepodrodze!

Przystolerozmawialiowszystkimioniczym,zwykłetowarzyskiegadkiszmatki.
Potrawyokazałysięprzepyszne,winodoskonałe,choćFelicjatylkogospróbowała,
wiedzącjuż,żewracaautem,aprzytejpogodzienieodważyłabysięzaryzykować.
Atmosferazrobiłasięprzyjacielska,niemalrodzinna,budzącamarzeniaowłasnymdomu
iuporządkowanymżyciu.Gdyjużbyliprzykawieideserach,zawibrowałakomórka
Felicji.Dyskretnierzuciłaokiemnawyświetlacz:

Ryba.Postanowiłanieodbierać,niechciałarozmawiaćzaspirantemwobecności
Pazików,awychodzićbyłobyjejjakośniezręcznie.Odrzuciłapołączenie,jednakpo
chwilidostałaSMS.„Oddzwoń”–odczytała.Schowałatelefon,obiecującsobie
zadzwonićdoniegopóźniej,zarazpowizycie.Upłynęłykolejneminuty,podczasktórych
Przemysławopowiadałojakichśzabawnychsytuacjachzeswojejpracy,gdynadeszła
kolejnawiadomość.Niezajrzaładoniej,azamomentrozdzwoniłsięzkoleistacjonarny
telefonPazików,znajdującysięwholu.Gretaprzeprosiłaiwstałaodstołu,byodebrać.
Felicja–nagletkniętazłymprzeczuciem–obserwowałajejmimikępodczasrozmowy:
twarzradnejspoważniała,wydłużyłasię,zbladła.Ocośdopytywała,jednakztej
odległościniebyłojejsłychać.Wkońcuodłożyłasłuchawkę,anastępniespojrzałana

background image

przyjaciółkęzdziwnymgrymasem,byławnimpanika.Felicjazastygła.Terazjużimąż
Gretydostrzegł,żecośsięświęci,bourwałopowiadanąanegdotęwpółsłowa.W
powietrzudałosięwyczućprawienamacalnenapięcie.Dziennikarkapierwszanie
wytrzymała.

–Cośsięstało?–zadałaostrożniepytanie.

Radnajeszczeprzezchwilęmilczała,wyglądałototak,jakbyztrudemdochodziłado
siebie.Odezwałasiędopierowtedy,gdyFelicja,corazbardziejzaniepokojona,powtórzyła
swojepytanie.Pazikwstałipodszedłdożony.Dałamuznakdłonią,żesobieporadzi,po
czymobojewrócilidostołu.

–Notomamyproblem–powiedziałaGreta.–DzwoniłRyba.Znalezionokolejnąofiarę.

–Teraz?

–Tak,jakośniedawno.Tesameokoliczności,tyleże…człowiekprzeżył.

–Notocałeszczęście!–wtrąciłPazik.

–Jestwciężkimstanie,majaczy,ależyje.Iopowiadaniestworzonerzeczy…

Półgodzinypóźnej

Felicjapodjeżdżałapodswojąkwaterę.OpuściładomPazikówprawieodrazupo
telefoniedoGrety,którapowiedziaładziennikarce,żeRybaszukałjejpilnie,byustalić
treśćkomunikatudogazety.Obiecała,żeoddzwonidoniegozarazpopowrocie,apotem,
ewentualnierano,zatelefonujejeszczedoGrety,jeślipolicjantzdradzijejcoświęcej.
Dziwne–pomyślała–jakbardzoGretaprzeżywasprawygminy.Sądzącpojejreakcji,
bardziejniżwłasneprywatneżycie.Awzasadzienicdziwnego,przecieżtakwłaśnie
powinnobyć.Wyglądanato,żejejprzyjaciółkajestidealnądziałaczkąpracującąnarzecz
swojejmałejojczyzny.Budujące.Zjeżdżajączewzgórza,jakzwyklezachwyciłasię
rozciągającąsięstamtądpanoramą.Tomorzeświateł,rozsianychwdoleipnącychsię
dookołana

okolicznewzniesieniamorenowe,ponadktórymiszumiałjużtylkolas…Piękne,zupełnie
jakwgórach,anienadmorzem.Niesamowitykrajobraz,czystepowietrze.Nie,nie
będzieżałowałatejprzygodyżyciowej.Fajniepomieszkaćwtakimmiejscuipoczućsię
jegoczęścią.Wiatrucichł,wokółpanowałaciszajakutkanazwaty.Bielświeżegośniegu
iskrzyławświetlelatarni.Dotarławreszciepoddom,zaparkowałanapodwórku.Jej
kwateramieściłasięwprawdzienanowoczesnymosiedlu,jednaksamawillazpruskim
muremostałasiętujeszczezczasówznaczniewcześniejszych.Teraznawetzabawnie
wyglądałapośródwysokichblokówzpóźnychlatdziewięćdziesiątych–takimały
grzybekwwielkimlesie.Otejgodzinie–azrobiłosięjuż,jakzauważyła,kilkaminutpo
dwudziestejtrzeciej,czasszybkozleciał–stałaciemna,widoczniegospodarzeposzli
spać,amożeoglądalijeszczenocnyprogramnatyłachdomu.Zamknęłasamochódi
sięgnęładokieszeni,byposzukaćkluczy,gdynagleusłyszałajakiśszelestiwielkicień
padłnaniąodstronyfurtki.Wystraszonaupuściłakluczprostowśniegizrobiłapółobrót,
instynktowniegotowadowalki,jednakwtymsamymmomenciektośzłapałjązaramię…

–Felicja,toja!–usłyszałanaduchem,zanimjeszczezidentyfikowaławmdłymświetle
latarnisylwetkęaspirantaRybyirozpoznałajegogłos.

background image

Odetchnęłagłęboko,schylającsiępoklucz.

–Zwariowałeś?–wybuchła,starającsięmimowszystkomówićcicho.–Omałonazawał
niezeszłam!Cotyturobisz,docholery?

Zygmuntobjąłjąprzepraszająco.

–Czekamnaciebiechybaodgodziny,jużprawiezamarzłem.Dzwoniłem,
esemesowałem,alenieodbierałaś.Wkońcudomyśliłemsię,żemogłaśpojechaćdoGrety,
noitrafiłemwdziesiątkę,jaksięokazało.Zadzwoniłemteżodrazudoniej,alenie
zdążyłempowiedzieć,żesiedzęwauciepodtwoimdomem.Prosiłemjątylko,żebyci
przekazała,żejesteśmipilniepotrzebna.Noiotym…zresztąnapewnojużwiesz,że
mamypowtórkęzrozrywki.Gretacichybamówiła?Straszniesięprzejęła!

–Wspomniała.Chodźmynagórę,alemusiszmiwszystkoopowiedzieć.

–Tyle,ilemogę–odparłprzepraszająco.–Boteraztojużjestsprawa.Wszystkosięnam
trochęskomplikowało.Noiwyglądanato,żemiałaśnosa…

Gdyjużznaleźlisięwmieszkaniu,Felicjawstawiławodęnaherbatę.Rybabył
zmarznięty,wkońcudośćdługosterczałwswoimsamochodzieprzednieczynnym
urzędempocztowym.Natymmrozietakieautkoniebyłowymarzonąosłonąprzed
zimnem.Przyrządziłagorącenapojezcytrynąiumościłasięwfotelu,policjantowi
pozostawiającwersalkę.

–Chceszcośzjeść?–zapytaładlaformalności,lodówkaitakświeciłapustkami.

–Nie,dzięki.Jadłempoakcji.

–Dobrze,tocisięchwali.Terazgadaj.Wszystko,boinaczejbędęwęszyćpoludziachido
różnychrzeczydojdęsama.Awtedytoopiszę.

Parsknąłśmiechem.

–Gretabycinatowżyciuniepozwoliła–zripostował.Ripostabyłacelna,musiałato
przyznać,leczniedałasięzbićzpantałyku.

–Phi!–parsknęła.–Zrobiłabymtozajejplecami.Swojądrogą,jesteścietustrasznie
przewrażliwieniwtejwaszejgminie.

–Cóż,takagmina.–Wzruszyłramionami,siorbiącgorącąherbatęzkubkatak,bysięnie
poparzyć.

–Nodobra,dośćtejgadki,czekamnakonkrety–ponagliłago.

Skinąłgłową.

–Okej.Najpierwchciałbymcięprosićokrótkikomunikatdogazety,oczywiścietakżena
portal.Dobrzebyłobyteż,gdybyśwystąpiłarazemzemnąprzedkryszewskątelewizją.
Jutroprzedpołudniem,jużtomamyuzgodnione.Nagranieznajdziesiępopołudniunaich
kanalenaYouTube,wrzuciłabyśteżlinknastronęgminy.Tekstmamodgórny,alegdybyś
gomogławygładzić…pewneszczegółydotycząwyłącznieKryszewa,więczostawilije
dlanas.–Podałjejkartkę.–Tyleżedostałemwytyczne.Aletomożemypóźniej.
Najpierwpowiemci,cosięstało.

–Właśnienatoczekam–zauważyłazimno.

background image

–Straszniejesteś,żetakpowiem,niecierpliwa–zauważył.–Możnauciebiezapalić?Bo
widzępopielniczkę…

–Ajarajsobie.Itakprzedspaniemwietrzę,nawetwmróz,amoigospodarzepalący,więc
imnieprzeszkadza.

Zapalilioboje,Felicjadolaładokubkówherbatyinastawiławodęnadolewkę.

–Nojuż,zaczynaj,boraneksięzbliża,aprzedpołudniemmamyprzecieżoboje,jeśli
dobrzezrozumiałam,występywtelewizji–ponagliłago.

–Nowięc–zacząłznamysłem.–Kierowcaciężarówki,którywracałztrasy,zatrzymał
sięprzyzjeździedolasu,tymzarazprzedsamymKryszewem,żebysięwysikać.Tylkoza
pierwszedrzewapoleciał,bowszofercemiałlaskę,więcniechciał,żebygowidziała
podczastej,no…czynności.Spieszyłsię,boraz,żemróztęgi,adwa,żejużbyłwedług
grafikuspóźniony,noichciałwreszciewdomuodtajać,pewnierazemztąlaską.Zrobił
swojeijużmiałbieczpowrotemdowozu,gdycośusłyszał.Jakiśjękczymożestękanie.
Wystraszyłsię,latarkąpoświecił,noizanastępnymidrzewamizobaczyłjakiśkształt,coś
jakbynapierwszyrzutokaworek.Polazłtam,brodzącwśniegu,izbliskazobaczył,że
znalazłnieżadenworek,tylkodelikwentaopartegoopniak.Pijaniutkiegowsztok.
Próbowałgoruszyćzmiejsca,alegośćbyłjakkłoda.Niedawałoznakżycia,nawet
postękiwaćprzestał.Kierowcawykazałsięprzytomnościąumysłuiodrazu

zadzwoniłpodstodwanaście.Miałkłopotyzzasięgiem,naszczęściejednak,gdywrócił
dowozu,telefonzadziałał.Dopierozszosy.Naturalniemybyliśmynamiejscupierwsi,
przystąpiliśmydoreanimacji.Wkońcuzacząłrzęzićicośgadać,aletrudnogobyło
zrozumieć.Cośjak„królowa”,„królowa”.Amoże„krowa”–wtedyniewiedziałem.
Zdawałonamsię,żemajaczybezsensu.Zarazponasprzyjechałopogotowie,stwierdzili,
żefacetjeszczedycha,więcgonatychmiastzabrali.Zdążyłemjednakrozpoznaćgościa.
TakijedenzKryszewa,pewnieznajomyKowalskiego,boztejsamejwsi,byłnastypie.
NazywasięMieczysławNowak,emeryt,dawniejpracowałjakowoźnywnaszej
podstawówce,siedemdziesiątlat.Alkoholiknastojaszczyj,jakzwykłmawiaćmójświętej
pamięcidziadek.Pomyśleć,żesamgotam,wpubie,kilkagodzinwcześniejwidziałem.
Tojedenztych,którzypostypiezostaliwknajpie,pewniechlałtampotemnaumórdo
późnegowieczora.Nodobra,dalej,botojeszczeniekoniec.Wpewnymmomenciew
oczyrzuciłynamsięślady.PodobnedotychprzyKowalskim.Nietrudnojebyłorozróżnić
odśladówpozostawionychprzezkierowcę,botenmiałbucioryjaktraktor,ateśladybyły
owieledrobniejsze,takjakbypodamskichbutachnaobcasie.Tymrazemśniegichnie
przysypał,wyraźniebyłyświeże.Noijeszczejedno.Teżślad,alejakbyciągnięcia.
Wyglądałonato,żeodszosyfacetzostałpodtodrzewoprzyciągniętyizostawionytam
napastwęmrozu.Oczywiściewkrótceponasprzyjechalitechniczniidochodzeniówka.
Oniprzejęlisprawę.Zabezpieczyliślady,wszystkojaktrzeba.Noiwszpitaluzdołali
wstępnieprzesłuchaćfaceta.Tymrazempowiedziałcoświęcej.Cośbardzodziwnego.Że
nibykiedywracałzknajpy,spotkałpodlasemkrólową.KrólowąŚniegu,takmówił.Iona
gozabrała.Dałamusięnapićwódki,amożetobyłczystyspirytus,jaksugerujelekarz.A
potem,śmiejącsię,odjechała.Przycisnęligo,żebypowiedział,czymodjechała,bochyba
niepodniebnąkaretą,alezdajesię,żeniewidziałpojazdu,tylkosłyszał.Iniebyłato
kareta,bokaretyraczejniemająsilników.Technicyodkrylijednakwpewnymmiejscu
przydrodześladyopon.Jeszczeichniezidentyfikowali,alejedenztechnicznych

background image

twierdzi,żetomogąbyćśladyterenówki.Toznaczynajprawdopodobniejterenówki…
Hej,typrzecieżjeździszterenówką!–Przyjrzałsiębaczniedziennikarce.

–Alenienoszębutównaobcasie–zripostowała.

–Czyliniejesteśkrólową?

–Nie,tylkopaziem.Serio,niemamzimowychbutównaobcasie.Aterenówekjeździtu
całemnóstwo,takiemaciewarunkigeograficzne.Przestańbłaznować,mówdalej!Chyba
niejestempodejrzana?

–Bojawiem?Niewiem.Dalejjużniemazawiele.Oczywiściedochodzeniówkanieco…
no,jakbytoująć,żebynieskłamać…lekceważysytuację.Uważają,żeofiarapoprostu
majaczypopijaku,żechłopmiałzwidy,jaktowdelirce.Postaciezbajeknieczyhająna
ludzi,ateśladytojeszczenic

pewnego.Rozumiemich,niesąstąd.Alemnieodrazuprzypomniałasiętaklątwa…

–Chybawniąnieuwierzyłeś?

–Ażtakimidiotąniejestem.–Zerknąłnaniązwyrzutem.–Totylkoprosteskojarzenie.
Żecośjestnarzeczy.

–Wiesz,skądsięwzięłatabajkaoklątwie?

–Niezabardzo.Chybastąd,żewgminiedużoalkoholików,całewioski,pozostałośćz
mrocznejprzeszłości.Pewnieniejedenzamarzłwjakimśrowie.

–Trzebabysiętegodowiedzieć–powiedziała.

–Starszychludziwartowypytać.Wyobrażamsobie,coterazbędąwygadywać!

–Tymlepiej,niechgadają.Czylico,śledztwaniebędzie?

–Nie,no–żachnąłsię.–Będzie!Obawiamsiętylko,żejepoprostuodwalą…Wmieście
mająważniejszesprawynagłowieniżwioskowepijaczki.Zobaczymy.Naraziesytuacja
takwygląda,żesprawajestpodejrzana,bosądziwneśladyiwogóle.Śladynawet
ważniejszeodtego,coopowiadatenNowak,bonatobiorąpoprawkę.

–Dobra.Tozajmijmysiętymkomunikatem,bomniesięjużgałyzamykają.Jutrojeszcze
pogadamy–zdecydowała.

Gdypółgodzinypóźniejwychodził,spróbowałjąpocałować.Odsunęłasię.Cholera,robię
wszystko,bygoniezachęcać,atensięczujezachęcony–pomyślała,złaizarazem
rozbawiona.

–Dlaczegonie?–zapytał,gapiącsięnaniąwzrokiemodtrąconegomopsa.

–Bojesteśnatozamłody.

–No,weź!…Czyjaciwmetrykęzaglądam?Nieinteresujemnieona,tylkoty.Jestem
dorosły.Doskonalewiem,czegochcę.Pytanietylko,czegotychcesz…

–Czydałamciwjakiśsposóbdozrozumienia,żechcęwłaśnieciebie?

–Okej,zrozumiałem.Notodojutra.–Sięgnąłpokurtkę.

Speszyłojąto.

background image

–Ej,zaczekaj,nieobrażajsię!Tonietak.Lubięcię,jesteśfajnymkumplem.Ale…

–Ale?

–Nieszukamfaceta.

Naprawdęnieszukała.Miałapowyżejdziurekwnosiesamcówskomlącychlub
dyszącychnawidokkobietyjakkundelzasukązcieczką.Śmiertelniejąnudzilii
wzbudzalipolitowanie.Dojrzałajużdotego,bywyżejsobiecenićnormalnerelacje
międzyludzkie,intelektualnepartnerstwo,bezobowiązkowegoseksuwtle.Niestetywiek
maswojeprawa,aZygabyłjeszczebardzomłody.

Gorzej,gdyniektórymniemijatozwiekiem.

–Niemusiszszukać–odparłzpoważnąminą.–Czasemtaksiędzieje,żektościęsam
znajduje.

–Chybajednaknierozumiesz.Przyjechałamtudopracy,niewcelachtowarzyskichczy
romansowych.Tylkotyle.

Odwróciłsięiprzyjrzałjejsięuważnie,choćwspojrzeniutym,gdzieśnadnie,kryłasię
lekkakpina.

–Mówią,żejesteś…

–Lesbą?–podchwyciłaszyderczo.

–Cośwtymrodzaju.Ajesteś?

–Amaszcośprzeciwkolesbom?

–Nie.Alewolałbymbyćuprzedzony.Boniezamierzamsiętakłatwopoddać.Noto…do
jutra,królowo!–Wyszedłipoprostuzamknąłzasobądrzwi.

Usłyszałajegokrokinaschodach,następniezatrzasnęłysięzanimdrzwiwejściowe.
Zrobiłojejsięgłupio,chciaławybiec,powstrzymałasięjednaksiłąwoli.Pochwilizeszła
tylkonaparter,byzamknąćzasuwę.Nawetniewyjrzała.Dopierokiedywróciładosiebie,
ujrzaławlustrzeodbicieswojejbłogouśmiechniętejgęby.Odpuśćsobie,kretynko–
powiedziaładolustrapółgłosem,myjączęby.

Kryszewo,luty

Budzikzbudziłjąodziewiątej,zaoknemdelikatniespadałydrobneśnieżnepłatki,zbyt
zmrożone,byobjawićsięwcałejkrasie.Zaparzyłasobietymrazemmocnąkawędo
kanapekzserem.Ojedenastejbyliumówieniztelewizją,nagraniemiałosięodbyćprzed
komisariatem,byzaakcentowaćwarunkipogodowe.Potrzebowałakofeiny,żebysprostać
zadaniu.Postarałasięteżjakośwyglądać.Wełnianaszaraspódnicaipłaszczzamiast
kurtkizkapturem.Dżinsyprecz.Opaskanauszy.Włosyluzem.Zerknęławlustro:może
być.Niezasztywno,alewyglądajakkobieta.WysłałaSMS-aGrecie,żezadzwonidoniej
ponagraniu.Radnaodpisała,żeczeka,izapytała,kiedynagraniepojawisięwsieci.
Felicjaodpowiedziała,żedokładnieniewie,alenapewnojeszczedzisiaj,iżemasięnie
obawiać,totylkooficjalnykomunikat.Natymzakończyływymianęwiadomości.
Dziennikarkaudałasiępieszodokomisariatu,niemiaładaleko.Lokalnatelewizjajuż
czekała,Rybabyłznimi,wymienialiakuratostatnieuwagi.Felicjaprzywitałasięze
wszystkimiidowiedziałasię,żemaodczytaćtreśćwstępnegokomunikatuzkartki,którą

background image

policjantbędzietrzymałpozaokiemkamery,odparłajednak,żetegoniepotrzebuje,bo
znatekstnapamięć,wkońcuteżnadnimpracowała.PoniejRybamiałwygłosićparę
słówodpolicjiorazodpowiedziećnakilkapytań,sprowadzającychsięgłówniedotematu
przestrzeganiaprzezmieszkańcówgminyzasadbezpieczeństwa,wrazzprośbądo
ewentualnychświadkówopilnezgłaszaniesiępodpodanenumerytelefonów.
Dziennikarkapowinnawtymczasiestaćobokniegozzatroskanąminą,następnieraz
jeszcze–wimieniuurzędugminy–ponowićapel.Gdywreszcieprzystąpilidopracy,
śniegsypałnawetdośćgęsto,osadzającsięnawłosachiubraniach,cowobrazowy
sposóbwzmacniałodramatyzmsytuacji.Nagranietrwałowsumiedośćdługo,boprawie
kwadrans,oczywiścieFelicjawiedziała,żepoobróbcetechnicznejimontażuwyjdzie
krótsze.

–Kiedyotrzymammateriał?–zapytała,gdyjużbyłopowszystkim.

Realizatorkaodparła,żezakilkagodzinprześlejejlinkorazplikmailem.Natymw
zasadzierolaFelicjisiękończyła.ZRybą,któryrównieżspieszyłsiędo

swoichobowiązków,umówilisięnatelefon.Felicjawiedziała,żewraziepotrzeby
policjantwpadniedojej–aniechtam,oficjalnietaktosięwłaśnienazywało–biura.Do
siebiejejprzecieżniezaprosi,chybażenakomisariat.Wiedziała,żewciążmieszkaz
rodzicamiwrodzinnymdomu,nazaadaptowanymdotegoceludawnymstrychu,gdzie
urządziłsobieprowizorycznekawalerskiegniazdko.Pożegnałasięwięczekipą
telewizyjnąiruszyłazpowrotemdosiebie,czylidoswojegomaleńkiegobiura
połączonegozsypialnią.Chciałajeszczerazwspokojuprzeanalizowaćwszystko,czego
siędowiedziała,anastępnieprzekręcićdoGrety,którazresztąjużodwczorajszego
wieczoruczekałanatentelefon.Wczorajjednakbyłojużzapóźnonawydzwanianie.Za
townocyprzyszedłjejdogłowypewienpomysł,leczżebywprowadzićgowżycie,
potrzebnebyłowspółdziałanieGrety.Araczejpodparciesięjejautorytetem…

Godzinępóźniej

–WyślęcilinkdoYouTubeztymnagraniemtelewizyjnym–oznajmiłanawstępie,gdy
tylkoradnaodebrałapołączenie.–Mająmigoprzesłaćjeszczedziś.Chybacałkiemnieźle
namposzło.Wyglądanato,żepolicjatymrazempoważniejpotraktowałasprawę.No,ale
trudnosiędziwić…

–Właśnie,mów,cowiesz!–niecierpliwiłasięGreta.

Felicjastreściłajejwmiarędokładniewszystko,czegodowiedziałasięwczorajod
aspiranta.Radnabyłabardzozdenerwowana,zadawałamnóstwopytań,naktóreFelicja
nieznałaodpowiedzi.Aletowłaśniebyłojejnarękę.

–Słuchaj–wpadłaGreciewsłowo–mampomysł.

–No?Coznowuzapomysł?

–Żebyśmydowiedziałysięwięcej.Zpierwszejręki…

–Czylico?–niewytrzymałaprzyjaciółka.–Odglin?

–Nieodglin,oninamniczegowięcejnarazieniezdradzą.Odofiary.

–Toznaczy?…A,właśnie,coztymbiednymczłowiekiem?

background image

Felicjaostrożniedobierałasłowa.

–Ztego,codziśmówiłRyba,corazlepiej.Jestprzytomny,wytrzeźwiał.Wciążprzebywa
wszpitalu…

–Chceszjechaćdoniegodoszpitala?

–Razemztobą–odparła.–Nawetwypada,żebyktośważnyzgminyzainteresowałsię
jegozdrowiem.Ukochanaradnabędziewsamraz.Czyonnienależydotwojegookręgu?

–Fakt…

–Widzisz.Zabierzemykwiatyipojedziemyrazem.Ktowie,możenampowiewięcejniż
policji.Aprzynajmniejwięcej,niżonimówiąnam.Cotynato?

Gretazastanawiałasięprzezchwilę.

–Maszrację,toświetnypomysł–oświadczyławreszcie.–Tylkoniewiem,czy…
Myślisz,żepolicjawyrazinatozgodę?Możeonjestjakośchronionyczycoś?

Dziennikarkasięroześmiała.

–Nieżartuj,tonieamerykańskiserialkryminalny!Akurat.Rybawyraźniemówił,że
śledczyzGdańskatraktująsprawęjakbezmałakradzieżzasranegobatonikaw
supersamie.Ktobygotamchronił,niebądźnaiwna.Adlapersonelutopoprostuzwykły
pacjent.Dowiedzsiętylko,wktórymszpitaluleżytencałyNowak,tobieZygmuś
wyśpiewajaknaświętejspowiedzi.Sprawdzimygodzinywizytijedziemy,choćbyjutro.
Agdybyktopytał,nieodważąsięprzecieżniewpuścićoficjalnejurzędowejdelegacji!
Ważnapersonawtowarzystwierzecznikaprasowego,niechnotylkospróbują…Noidaj
spokój,nieprzestrasząsięchybadwóchlasek?

–Okej.–Greciewyraźniespodobałsiępomysł.

–Okej?TozajmijsięRybą.Tylkoniedajsięspławić.Chodziopodopiecznegogminy,
urządmaprawoimoralnyobowiązekinteresowaćsięjegolosem.Jakbędzietrzeba,
pogadajzprzewodniczącymrady.Idajmiznać,cozałatwiłaś…

Nazajutrz

Dojeżdżałypodszpital.MieczysławNowakleżałwwojewódzkim,niemiałyzbytdaleko,
prostadroga,nacałeszczęściedobrzeodśnieżona.Niesypałodzisiaj.Nawetkorkicudem
jeominęły,przynajmniejtenajgorsze,możedlatego,żeporabyładośćwczesna,ludzie
siedzielijeszczewpracy,gorzejmożebyćwdrodzepowrotnej.Pojechałyrazem
terenówką,zakierownicąsiedziałaFelicja,eleganckowystrojonaGretaPazikobokw
fotelupasażera,ztyłunasiedzeniuleżałpokaźnybukietjakichśegzotycznychkwiatów,
zamówionywczorajszegodniaprzezurządwnajlepszejkryszewskiejkwiaciarni.
Odebrałygopodrodze.Felicjadoskonalezdawałasobiesprawęztego,że–jakprychała
Greta–Nowakstorazybardziejucieszyłbysięzbutelki,jednakniemogłyprzecież
odwiedzaćposzkodowanegopacjentazpustymirękami.

–CotywłaściwiewieszotymNowaku?–zapytaładziennikarka,gdystałynaświatłach.

Gretawzruszyłaramionami.

–Tylecoopozostałych–odparła.–Pijak.Dawniejpracowałwnaszejszkolejakowoźny,

background image

aleodparulatjestnaemeryturze.Wdowiec,bezdzietny.Żonępewniewpędziłdogrobu.
Adlaczegopytasz?

–Bo,cholera,wyglądanato,żenictychofiarniełączy…Pozaalkoholem.

–Dokładnie.Pozaalkoholem.Czytomało?Widzisz,janaprawdęniebardzowierzęwte
waszeszaloneteorie.Moimzdaniemprawdajestprostaioczywista:wszystkiemuwinna
jestwódka.Resztatobajki.

Felicjaruszyła,tylkopoto,byzachwilęstanąćnakolejnychświatłach.

–Bajki,bajki–powtórzyłazgryźliwie.–Ateślady?Atakrólowaśniegu?Nobajka,
rzeczywiście.Tyleżedośćpodejrzana,nieuważasz?

Radnaponowniewzruszyłaramionami.

–Nie,nieuważam–upierałasię.–Alkoholicyróżnerzeczywidzą.Aśladówwlesie
możebyćcałamasa,wkońculudziechodzątamtędynaskróty,toniebezludneokolice.
Jestempewna,żewszystkodasięracjonalniewyjaśnić.

–AleNowakmieszkawKryszewie!Cobytamrobił,wzasadziejużpozamiasteczkiem?

–Możeszedłnadziałki?Tamzalasemsąogródkidziałkowe.

–Pocobytamszedł?

–Chryste,Felicja!Tamczęstopijąkloszardzi.Włamująsiędoaltan,atastaruszka,która
też…no,zamarzła,miałatamnawetwłasnąbudę,legalnie,boteoretyczniepilnowała
terenuogródków.Byłabezdomna.Mogłotakbyć,żeNowakszukałtampoprostu
kompanówdodalszegochlania.

–Awłaśnie,tastaruszka.Będęmusiałaoniąjeszczepopytać.Toznaczy,żetamjest
więcejtakichbezdomnych?

–Jest–przyznałaniechętnieGreta.–Alewątpię,żebysięprzedtobąujawnili.Adotego
zechcieligadać…

Felicjaponownieruszyła.

–Okażesię–odparła.

–Dajjużspokój.PogadamyztymNowakiemizobaczyszsama,żenicsięzatymnie
kryje.Chybażerzeczywiścieklątwa.

–Acowieszoklątwie?

–Kurczę,nic!–wykrzyknęłaradna.–Tożtobzdury!Wymysłyprostychludzi.Traktujesz
poważnietakiedurnegadki?!Całkiemjużchybaoszalałaś…

–Aleniewkurzajsiętak,cocięugryzło?–Felicjazdumiałasięjejreakcją.

–Tammaszparking–niedałajejdokończyćGreta.–Wjeżdżaj,bozachwilęgominiesz!
Padłocinamózg,dotegowciągaszwtoRybę.Głupismarkacz,przezciebieskończy
karieręjakokrawężnik,achybamawiększeambicje.Czynaserionierozumiecie,że
kiedyludzieżłopiąwódębezumiaru,towszystkoimsięmożeprzytrafić?Awysięwtym
doszukujeciejakiegośdrugiegodna.Sensacjiszukacie?Totylkobiedni,prościludzie!
Takimająsposóbnażycie…

background image

Dziennikarkazestoickimspokojemustawiłaautonajednymzwolnychmiejsc
parkingowychiwyłączyłasilnik.

–Jasne.Bochlejątylko„prościludzie”.Elitynieżłopiąwódki.Elitybiorą

dragiidopalacze,popijającjeniskokalorycznymidrinkami.–Zaśmiałasię.

–Twójobrzydliwysarkazmdoprowadzamniedoszału.–Gretapierwszawysiadłaz
samochodu,zabierającbukiet.

Nowakleżałnaczteroosobowejsali.Jednołóżkobyłopuste,nakolejnymspałjakiś
starszyczłowiekpodkroplówką.Pacjentwszlafroku,dośćmłody,leżącyobokNowaka,
naichwidoknatychmiastodłożyłgazetęiwyszedłnakorytarz.Felicjazastanawiałasię,
czykierowałanimdyskrecja,czymożeraczejzwietrzyłpretekst,byzapalićpapierosaw
kiblu.Zdalekazalatywałoodniegotytoniem.Amożepoprostuichwidokmunie
odpowiadał.SamMieczysławNowakokazałsięchudymsiwymmężczyznąoczerwonej
twarzy.Wydawałosię,żejestwdoskonałejformie.Jaknato,coprzeszedł,tryskałwręcz
świetnymhumorem.Wizytaważnejradnejoraz„kobietyzprasy”podziałałanań
najwyraźniejniczymkieliszekczegośmocniejszego.Wstawiłykwiatydoszklanego
wazonu,któryprzezornieprzywiozłyzesobą.

–Jaksiępanczuje,panieMietku?Dobrzetupanu?–zagaiłaGreta.

–Acomabyćźle,szefowo?–Wyszczerzyłwuśmiechuzepsutezęby.–Dająjeśćiróżne
badaniarobią.Skacząprzyczłowiekujakkolejakiegopaniska!Jonienawykły.Inopićsię
chce,atutylkotakacienkalura.Albokompot,takijakkisiel.No.

–Zorganizujemypanudużąbutlęwodymineralnej–wtrąciłaFelicja,nacoNowaknie
zareagował.

–Policjaupanabyła?

–Ajakże!Nawetdwarazy.Wszystkomimpowiedział.

–Anampanpowie?Cotamsiępanuwłaściwieprzydarzyło?Copanpamięta?–
indagowaładalejradna.

–Comamniepowiedzieć.Takimpięknympaniombymmiałodmówić?–Wyraźnie
Nowakbyłchętnydoopowiadania.Ażsiędotegorwał.Machłopswojepięćminut–
pomyślaładziennikarka.

–No,toświetnie.Niechpanzacznieodpoczątku.Cosiędziało,odkądwyszlizpubu
gościezestypy?

Mężczyznapodrapałsięwgłowę.

–Tegototakdokładnieniepamiętam.Wypiłosiękilkagłębszychzkolesiami.Piwko
głównie…

–Późnopanwyszedł?

–Późno.Boziąbbyłtaki,żesięniechciałozciepłaiśćprecz.Alejakszefunio
powiedział,żemniewięcejnieobsłuży,towyszłem.Noidodomszłem…

–Prostododomu?

background image

–Ano,niecałkiempamiętam.Podlasemjobył.Chciałemświeżego

powietrzazażyć.Wełbiemisiękołowało,notroszkieczłeksobiepopił,niepowiem.
Wypierałsięprzecieniebędę.Kumpelmiałpogrzeb,toczegosiędziwić.Upadłemjak
długiwtenśnieg.Iwtedyonasięprzedemnoobjawiła.

–Jaka„ona”?–wtrąciłaFelicja.

–Królowa.

–Alejakakrólowa,panieMieczysławie?Takazbajki?

–No.

–Jakwyglądała?

–Cudnabyła–rozmarzyłsię.–Idobra.Podniosłamnieizawiozła.Inapićsiędała.

–Zawiozła?Czym?–podchwyciładziennikarka.–Gdziezawiozła?

NanabrzmiałejtwarzyNowakaodmalowałasiękonsternacja.Porazkolejnypodrapałsię
wgłowę.

–Joniepamiętam.Filmmisiętrochęurwał.Ciepłosięzrobiło,muzykagrała.Apotemw
lesiewysiedliśmy.Ionamidałapić.Dobrzemibyło.Ciepło.Jakwraju.Chciałemtam
zostaćnawieki.

–Noibypanzostał,niewielebrakowało.

–Nojo.Aleonatakaprzepięknabyła.Miałabiałą…no,takąsuknię.Albopłaszcz.Z
kapturemicałymisiemobszyty.Itakiecośsrebrnenaczole.

–Diadem?

–Jo.

–Icojeszcze?Młodabyła?

–Bojowiem.Cudnajakzbajki.Białanatwarzy.Jaktenśnieg.

–Ajakiemiałabuty?

–Ano,takietyżbiałe.Eleganckie.ElegancjaFrancja.

–Naobcasie?

–Jo.

–Noikiedydałapanucośdopicia,tocosiędalejstało?

–Niecoś,inoczystyspiryt!Dobryjakkurwamać.O,przepraszamszanownepanie!
Przednigatunek,chciałempowiedzieć.Jomówiłjużtympsom,botyżotopytali.Toco
miałemkryć.Acosiędalejstało?…No.Niecałkiemkumam.Śmiałasię.Jakdzwonkibył
tenjejśmiech.Śniegiemnamniesypała,toijosięśmiał.Zabawataka.Apotemznikła.
Odfrunęła.Jakwtejbajce.Jozostał,apotem…jakieśludzienamolnemęczyli,dręczyli,
kuźwa.Pełnoglin.Noitutejsiejoobudził.Tyżjakwbajce.–Zachichotałpodnosem.

–PanieMietku,anieprzyśniłosiętopanu?–zasugerowałaGreta.

–Paniradna,mnieśniło?!–oburzyłsię.–Jo,myślipani,dureńjakiśjestem?Nicmisię

background image

nieprzyśniło.Tobyłaprawdziwakrólowa.Samabypanichciałatakoujrzeć.

–Mówiłacośdopana?

Pokręciłgłowązdecydowanie.

–Nicniegadała.Inosięśmiała.Jakbyktoperłynawietrzerozsypał…

–Nodobrze–powiedziałaFelicja.–Tobysięmniejwięcejzgadzało–zwróciłasiędo
towarzyszki–ztym,comówiłZyga.

Nowakopadłnapoduszki,oznajmiając,żesięzmęczył.Zostawiłymujeszczedwie
pomarańcze.

–Pójdziemyjuż,zarazbędziepanmiałspokój.Niechpanodpoczywaiwracadosił.
Tylko…Felicjo!–szepnęłaradnadoprzyjaciółki.–Zróbzdjęcie,proszę.Jazpanem
Mieczysławem,natlebukietu.Nowiesz,dogazety…

Później

–Noico,nadaluważasz,żeniemanicnarzeczy,żewszystkojesttakiecacy,prostei
oczywiste?–triumfowałaFelicja.–Teraz,kiedyjużusłyszałaśtonawłasneuszy?

Gretaskrzywiłasięnieznacznie,zapinającpas.

–Samaniewiem–mruknęła.–Faktycznie,dziwnetowszystko.Oile,oczywiście–
zastrzegła–Nowakniemiałzwidów.Bomógłmieć,kochana,zwróćuwagę,żebył
narąbanyjakbąk.Rybamówił,żemiałprawiepięćpromiliwekrwi!Końbyujrzałbiałe
myszki,acodopierostarydziad!

–Przypominamci,żeznalezionośladydamskiegoobuwia.Itoprzynajmniejwdwóch
przypadkach.

–Nodlategomówię,żedziwneto.Dajmijużspokój,wracajmy.Itakjestemwtakich
nerwachprzeztowszystko,żechybasamazejdę…

FelicjaposłuszniewyjechałazparkinguizawróciławstronęKryszewa.Miałazamiar
namówićprzyjaciółkęnawizytęwdomuswoichrodzicówwOrłowie,jednakterazsama
jużstraciłanatoochotę.Oczymmiałabyimnibyopowiadać,otychzamarzającychna
mrozieludziach?NadodatekwobecnościGrety,zaktórąnieprzepadali,botoonazabrała
imcórkęgdzieś„naprowincję”,gdzieichzdaniemdiabełmówidobranoc?Matkabysię
tylkoprzeraziła.Pojedynczeprzypadkitowiadomo,coinnego,zdarzałysięiwmieście,
szczególniewśródbezdomnych.Aletylenaraz?Jakaśklątwa?Nie,innymrazem.
Zadzwonitylkoipowie,żemadużoroboty.Wyrzutysumieniasąlepszeodkolejnejkłótni
natematjejżyciaipracy…

Otejporzedniaruchbyłznaczniewiększy,wlokłysięwkoszmarnychkorkachażdo
zjazdunaobwodnicę.Dalejnaszczęściebyłojużniecołatwiej,choćprzykolejnych
zjazdachsiękorkowało.Drogapowrotnazajęłaimcałągodzinę,podczasktórejobie
główniemilczały.Felicjachciaładaćprzyjaciółceczasnawłasneprzemyślenia,sama
skupiłasięnasłuchaniuradia.Radnachybanawetna

chwilęprzysnęła,bo–jaktwierdziła–pracowałategodniaodświtu.Pożegnałysięprzed
urzędem.Gretaposzłatamzdaćrelacjęzwizyty,Felicjatymczasemskierowałaswekroki
dosklepuRenaty.Musiałazaopatrzyćlodówkę,apozatymwysłuchaćlokalnychplotek.

background image

Wkońcucudemuratowanyniedoszłyumarlakbyłprawdziwąsensacją.Ciekawabyła,czy
rozniosłasięjużwieśćotajemniczej„królowejśniegu”.Policjatrzymałatęinformacjęw
tajemnicy.Rybaniewspominałotymanisłowemwnagraniutelewizyjnym,które
zapewneobejrzelijużwszyscywcałejgminie,oczywiściemającydostępdoInternetu.
Czyliwiększość.Dziennikarkajednakwiedziała,żeplotkarozchodzisięniezbadanymi
kanałami.Każda,choćbynawetnajbardziejzastrzeżonainformacjazawszejakimścudem
wypływa.

Nieinaczejbyłoitymrazem.

–IjaksięmatennaszbiednyNowak?–Sklepowazniżyłagłos,nachylającsiękuFelicji.
Niepotrzebnie,bowsklepikunastałaodrazutakacisza,żejejpółszeptdałsięsłyszeć
niczymwystrzałarmatni.Skupieninadbutelkamizpiwemdziadkowiewlepiliwnie
wzrok.–Możepanicoświe,paniFelicjo?

–Masięcałkiemnieźle–odparła,proszącoseryipumpernikiel.

–Tentomiałszczęście…–Renatawestchnęła.–Małobrakowałoiteżbyłobypo
człowieku.Niemyśląciludzie.–Zerknęławstronędziadków.–Alepodobnoonkogoś
widział,tamgdziegoznaleźli.Prawdato?

Felicjawzruszyłaobojętnieramionami,starającsię,byjejminaniczegoniezdradziła.

–Nicotymniewiem.Akogowidział?

–E,pewnienikogo!Ludziegadają,żeponoćjakieśbajkiopowiadał.Pijanybył,tocosię
dziwić…

–Pewnietak.Alektogadał?

Sklepowasięzastanowiła.

–AcałeKryszewogada.Alepierwszabyła,zdajesię,tastarszapaniSkowrońskaz
LeśnegoDołu.Sąsiadka.Onajeździłazwizytądoniego,doszpitala.Odrazunadrugi
dzień.Jeszczeprzedpaniami…

Maszcilos–zaklęławduchuFelicja.Aonetaksięstresowały,żeniezostaną
wpuszczone!NawetniezapytałyNowaka,czyjużktośuniegobył.Skowrońskatochyba
tasamastarszapani,któraopowiadałajejoKowalskim.Ciekawe.

–Notak–odparła.–Poproszęjeszczesałatkęśledziową.Tęwjogurcie.

–Bardzoproszę.Podobnieżjakąśkrólowąwlesiewidział!–Renatazachichotała,
sięgającpopojemnik.–Cud,żenieróżowegosłonia.Nicto,najważniejsze,żeżyje.
Pieczywo,serki,sałatka…Siateczkędotego?

Felicjaskinęłagłową.

–Paniusiesiętaknieśmiejo–odezwałsięraptemzkątajedenzdziadków.–

Botomałośmiesznejest.Nimasięzczegocieszyć.Jakjegoklątwaniesięgła,toinnego
sięgnie!Józekoddawnaprzepowiadał,toniktgoniesłuchał.

–PanieWróbel,coteżpan.–Sprzedawczyniskrzywiłasięzniesmakiem.–Znowu
zaczynająswoje.–Mrugnęładodziennikarki.

background image

–Copanowiewiecieotejklątwie?–zainteresowałasięFelicja.

Dziadkowiezastyglizbutelkamiprzyustach.

–No?Przecieżpanowiecośoniejwiedzą,prawda?

–Mynicniewiemy–odparłjeden.–Józekwiedział.

–Józektotenkrzykliwystaruszek,cotowszystkichnaokrągłostraszy–wyjaśniła
szeptemRenata.

–AgdziejestpanJózek?–zapytałaFelicja.

–Nima.Odwczorajgonima.Nieprzyszedł.

–Awdomuteżnima?–podchwyciła.

–Nima.

–PaniRenatko,jaktenpanprzyjdziedosklepu,niechgopanidlamniewypytaotę
słynnąklątwę,dobrze?

–Spróbuję,paniFelu.

Felicjaniesprostowała.NiechjejbędzieFela,byletylkospełniłajejprośbę.

–ZnałapanidobrzeNowaka?–zapytałazamiasttego.

Renatazapakowałajejsprawunkiiodliczyłaresztę.

–Otyle,oile–wyjaśniła.–Jatuprawiewszystkichznam,trudnoinaczej.Alezawieleo
nimniewiem.Byłwoźnymwszkole.Noilubiłsobiewypić,niestety.Syngolepiejzna,
przecieżchodziłdotejszkoły.Jednąchwileczkę…Kostek!–zawołała,otwierającdrzwi
nazaplecze.–Kostek!Zejdźnomitunamoment!

Naschodach,prowadzącychzapewnedomieszkanianadsklepem,rozległosięciężkie,
raczejniespiesznetupanieizachwilęwprogustanąłmłodyczłowiekoniezbyt
zadowolonejminie.Ładnyjasnowłosychłopieczkucykiem,zwyglądupodobnytrochędo
matki,choćzcharakterubardziejzamkniętywsobie.Jakchybazresztąwiększość
dzisiejszejmłodzieży.Felicjaznałagozwidzenia,odczasudoczasupomagałzaladą.

–Co?

–Co„co”?Cosięmówi?–upomniałagomatka.

–Dzieńdobry.–Powiódłwzrokiemposklepie.

–SynuczęszczadoliceumwGdańsku,aletutejsząpodstawówkęigimnazjumkończyłz
wyróżnieniem–pochwaliłasięRenata.–Kostek,pamiętasztytegoNowaka?Woźnegoz
waszejdawnejszkoły?Jakionbył?

Chłopakprychnął.

–Normalnybył.Aczemupytasz?

–Panipyta,odpowiadajnormalnie.

–Aha.–ZerknąłnaFelicjęspodoka.–No,normalnybył.Olewaliśmygo.Takitrochę…
zbok.

background image

–Zbok?

–No,lubiłdotykaćdziewczyny…

background image

FELICJA

Przezkilkadnidałamsobiespokój,nadrobiłamzaległości,napisałamnaportalteksto
obowiązkuzabezpieczeniazwierzakomodpowiednichwarunkównazimę,pogadałamz
urzędniczkązgminnegoośrodkapomocyspołecznej,zgłosiłamcotrzeba,otrzymałam
odpowiedź,żewskazaneprzezemnierodzinymajązapewnionąopiekę.Musiałam
uwierzyćnasłowo,liczączresztąnawpływyGrety,któraobiecałazająćsiętym
problememzpozycjiradnej.Walnęłamteżobszernyartykułotym,jakie
niebezpieczeństwaniosązesobąsilnemrozyiintensywneopadyśnieguorazwjaki
sposóbustrzecsięzagrożeń.Ostrzegłam,żeprognozynieprzewidująwnajbliższych
tygodniachpoprawywarunkówpogodowych,przynajmniejunas,naPomorzu.
Niewykluczone,żemamywłaśnie„zimęstulecia”,amożenadchodzikolejnyokres
lodowcowy,jakstrasząniektóreświatowemedia.Tematchybawyczerpałam.Teraz
mogłamjużspokojniewrócićdosprawytajemniczychzamarznięć.Zestorazy
przejrzałamswojenotatki,spędziłamkilkabezsennychnocy.Czułam,żeintuicjamnienie
zawodzi,jednaknadalbyłamwczarnejdupie.Nickompletnie,zeropowiązań,nawetnie
wiedziałam,czyNowakmiałhalucynacje,czymożektośnaprawdępomagapijakomzejść
ztegoświata.Tylkokto?Iwjakimcelu?Karzącarękasprawiedliwości?Wcielonaw
złowieszcząpostaćzbaśniAndersena?Nocóż,sorry,alewbajkiniewierzę.Wnadmiar
przypadkówtakżeniezabardzo.OdRybywiedziałam,żeśledztwojestwtoku,jednako
konkretachniebyłomowy.Tymbardziejoefektach,boichzapewneniebyło.Itak
dobrze,żesamRybapodzielałmojewątpliwości,choćbardziejprywatnie,jako
mieszkaniec„przeklętej”gminy,niżoficjalnie–jakopolicjant.Sensacjępodchwyciły
natomiastinnemedia,naszczęścienieśmiało,dośćleniwie,bezwielkiegohuku.Natyle
jednak,byzaalarmowaćmojąmatkę,którazyskałakolejnyargument,byobrzydzaćmi
mojąnowąpracę.Oczywiścienierozumiała,żenarazieniemaminnegowyboru,anaich
garnuszkusiedziećniezamierzam.CodoGrety,pracowałamnadnią.Musiałauwierzyć,
bymmogłaoczekiwaćodniejewentualnegowsparcia.Razzasianewątpliwościzaczynają
żyćwłasnymżyciem–uGretytozjawiskochybawłaśnie

wystąpiło.Miałamwięcpołowicznewsparciedwóchpoważnychpersonwgminie:
policjantaipoważanejradnej.Azaplecamirzeszeciekawskich…

Mojedziałaniaprzyniosłyskutekotyle,żeludziezaczęlibardziejuważać.Jakbymniej
pijanychwidziałosięnaulicachwieczorami,przynajmniejwsamymKryszewie.Atojuż
coś.Zawszemniejszeryzyko.

Odwiedziłamteżterenydziałkowe.Czyliogródkileśne,dawniejnależącedoleśnictwa,
obecniegminne.Nawiasemmówiąc,wkrótceprzewidywanajestichlikwidacja,ponieważ
wtymmiejscuzaplanowanobudowęekskluzywnegoosiedladomówjednorodzinnych,a
topoważnainwestycja.Możeidobrze,boobecnietojużgłówniesiedliskopatologii.Jak
podejrzewałaGreta–nikogotamniezastałam,nieujawniłsiężadenbezdomny.Mimoto
czułamsięobserwowana.Sugestia?Niewiem.Ciszajakmakiemzasiał,choćwiem,żeod
laturzędujątammenele.Zresztąbyłotowidać:brudne,zapuszczonealtany,rozbite
butelkiiporozrzucanepuszki.Pstryknęłamkilkazdjęćnapotrzebymojegoprzyszłego
reportażu.Totutajmieszkałajednazpierwszychofiar:FranciszkaMalinowska,77lat–

background image

Kryszewodziałki.

Jejbarakzlokalizowałamzopisu,walącasiębudazszarejpłytypilśniowej.Wyrwanez
zawiasówcienkiedrzwiwskazywały,żektośjużsiędoniejwłamał,byćmożejakiśnowy
lokatorzająłdlasiebietenwątpliwy„apartament”.Wśrodkuznalazłamgóręśmieci,
odchodyikolejnebutelki.Jedynążywąduszą,jakąspotkałam,byłbojaźliwykundelek,
którynamójwidokuciekł.Najwyraźniejprzestraszyliśmysięnawzajem,boimniew
pierwszejchwiliwystraszyłnagłyruchnatymopuszczonymuroczysku.Chciałamgo
zabrać,możeodwieźćdoschroniska,zawszetolepszeniżzostawieniepsawtych
warunkach.Jednaknajpierwnamnienawarczał,anastępnieznikłpomiędzydrzewami.
Więcejgoniewidziałam.Mamcichąnadzieję,żepsiakmożedokogośnależy.Lubże
radzitusobienieoddziś.Nawszelkiwypadekpopowrociedodomuzawiadomiłam
miejscoweschroniskodlazwierząt,boktowie,możebłąkasiętutajwięcejbezpańskich
zwierzaków…

Takwięcouzyskaniujakichśinformacjiuźródłamogłamzapomnieć.Pofatygowałamsię
zatemjakieśpółkilometradalej,doosadypołożonejnadterenemogródków.Okazałosię,
żetocałkiemprzyzwoita,wręczwypasionaimalowniczawioska,zodnowionymilub
nowopobudowanymidomkami,bardziejocharakterzeosiedlaniżwsi.Mieszkańcy
niechętnierozmawialiodzikichlokatorachzdziałek,którzynierazdalisięimweznaki.
Jednakbyliitacy,którzystaralisiętymludziompomagać,dostarczalibezdomnym
jedzenieiciepłekoce.Malinowskąkojarzyli,choćniewieleoniejmoglipowiedzieć.Nikt
niewiedział,skądsięwzięła,zapewnezmiasta.Byćmożetutajznalazłaswojąszansę,
zawszemniejszakonkurencja.Podobnozamłodubyłaprostytutką.Odkądsama
pamiętała,piłazapewne,copopadnie,naalkoholżebrałapodsupermarketami,czasem
kradła.

Dostawałateżjakąśzapomogęzopiekispołecznej,atakżeparęgroszyza„pilnowanie”
terenuogródków.Zostałaznalezionamartwawśnieżnejzaspieprzydrodzeprowadzącej
nadpobliskistaw.Musiałatamleżećprzezkilkadni,bozamarzłanakość.Pochowanoją
nakosztgminy,napogrzebieobecnabyłatylkoosobareprezentującaurządorazkobietaz
opiekispołecznej.Nawetżadenpijaknieprzyszedł.Jakżyła,takumarła,niemal
anonimowo–podsumowalimoirozmówcy.

Tobyłowszystko.Niewiele.Inadalżadnychpowiązańoprócztego,żeczasempiłarazem
zinnymi.

Zapytałamteżopsa.Możliwe,żewłaśniedoniejnależał–powiedziałjedenz
mieszkańcówwsi.Dowiedziałamsię,żektośgoregularniedokarmia,nawetbygowzięli
dosiebie,gdybytylkodałsięzłapać.Uspokajalimnie,żenadziałkachzawszeznajdzie
sobiegdzieślegowisko.Skoroludziemogą,toionmoże.Niebardzomnietouspokoiło,
dlategomimowszystkozawiadomiłamodpowiedniąorganizację.Ludzieżyjąnawłasną
odpowiedzialność,alezjakiejracjimacierpiećBoguduchawinnyzwierzak,któryjestw
końcuodczłowiekazależny?

Zaplanowałamsobiejeszczekilkarozmówwnajbliższymczasie.Tyletylkomogęzrobić,
licząc,żedowiemsięczegoś,copomogłobywyjaśnićtedziwne„przypadki”.Zobaczymy,
coprzyniosą…

Kryszewo,luty

background image

–ZnalazłsiętencałyJózek–oznajmiłRyba.–Całyizdrowy.Całkiemniepotrzebniesię
oniegozamartwiałaś.

Wpadlinasiebieprzypadkiemprzedrondem.Aspirantspieszyłsiędokomisariatu,Felicja
planowałaprzepytaćdyrektorkęgminnejszkołyprzedferiami.Policjantucieszyłsięna
widokdziennikarki,leczrozmawiałzniącałkowicieneutralnie.Jeśliprzezjakiśczas
miałaobawy,żebędziejąnękał,tosiępomyliła.Zachowywałdystans,któregomu
pozazdrościła.Możesięuniósłhonorem.Albopoprostumamniegdzieś–pomyślałaz
lekkągoryczą,którająsamązadziwiła.

–Gdziesięznalazł?

–Okazałosię,żepohistoriizNowakiemzdjąłgostrachprzedklątwą.Choćtwierdzi,że
niepije,conajwyżejpiwkoodczasudoczasuuRenaty.Nikomunicniemówiąc,
wyjechałdocórki,któramieszkawKościerzynie.Niechciałsięwstydunajeść,kolesieby
sięzniegośmiali.

–Całeszczęście.Wypytałeśgootęcholernąklątwę?

–Niechcegadać.–Zygmuntnaciągnąłczapkęgłębiejnauszyizasłoniłustaszalikiem.
Mrózniezłagodniał,szczypałniemiłosiernie.–Powiedziałtylkocośwtymguście,że
klątwajestślepa.Iżetoniepierwszyraz.Próbowałempociągnąćgozajęzyk,alemam
wrażenie,żewnimreligiawalczyolepszezzabobonem.Wkońcumnieprzegnał,
wykrzykując,żeontylkopowtarza,coinnigadają.Aleniechciałzdradzićkto.

–Onkościółkowy?

–Zdecydowanie.Zakościelnegorobi.

–Rozumiem.Cóż.Wielututakich.Alechybawiem,kogopytać…

–Kogo?

–TęstarsząpaniąwLeśnymDole.Tę,któramiopowiedziałaoKowalskim.Pamiętasz?
Mówiłamci.Zdajemisię,żeonawiewszystko,adotegoniemauprzedzeń.Jeślicośo
tejklątwiesłyszała,tomipowie.

Nachwilęobojezamilkli.Felicjazatupaławmiejscu,czując,jakskostniały

jejstopywzamszowychbotkach.Choćwłożyłategodniaobszernywełnianypłaszcz,
zdążyłajużporządnieprzemarznąć.Rybamachinalniepoprawiłjejszal,przytrzymujący
nagłowiekaptur.Rozczuliłjątennaturalnyodruchtroski.Nawetodniosławrażenie,żeod
razuzrobiłosięniecocieplej.Ludziedookołabrnęliciężkowzwolnionymtempie,
zmęczeni,zobojętniali,skuleni,niepatrzącnasiebiewzajemnie,tylkopodnogi,bysięnie
poślizgnąćlubniewpaśćwzaspę.Wszystkowokółtrwałojakbyzamrożone,nawpół
zastygłe–otulonebieląiskutelodemmiasteczkoorazjegomieszkańcy.

–Aterazdokądsięwybierasz?–zapytałaspirant.

–Doszkoły–przyznałasięuczciwie.Skorosięwymagaodkogośszczerości,trzebająteż
samemuokazać.Przynajmniejodczasudoczasu.

–A,botamNowakpracował?

–No.Ipodobnomiałzwyczajmolestowaćuczennice.Możedowiemsięczegoświęcej.

background image

–Nieodpuszczasz,paniredaktor.

–Ja?Dobrzewiecie,żenigdy,aspirancie.–Mrugnęładoniego.

Uśmiechnąłsię.

–Noizatocięlubię.Totaksamojakja.Więc…mogęzajrzećdociebiektóregośdniapo
robocie?Wymienimysięspostrzeżeniami.

Wzruszyłaramionami.

–Dlaczegonie,wpadaj.Tylkozadzwońnajpierw,bomożeszmnieniezastać.Atakprzy
okazji,chybanaszeapeleposkutkowały.Ludziesiębardziejpilnują.Mniejpijaków
chodzipoulicach.Zauważyłeś?

–Toprawda.–Skinąłgłową.–Bojąsię.Nareszciezrozumieli,żetonieprzelewki.
Godzinypolicyjnejniewprowadzę,aleuzgodniłemzwłaścicielemknajpy,żebywcześniej
zamykałpub,taksamojakpizzerię.Przynajmniejpókizimanieodpuści.Asklepikarzy
postraszyłempoważnymikonsekwencjami,jeślibędąsprzedawaćalkoholnietrzeźwym.
Serio,zamierzamtokontrolować.

–Super.Zawszecoś.–Poklepałagoporamieniuzuśmiechem.–Notolecę,bomi
dyrektorkaucieknie!

Później

–PaniStefańska,jabardzoproszęnigdzieniepisaćtakichrzeczy,wjakimświetleto
stawianasząszkołę!–zaperzyłasiędyrektorka,niskakorpulentnakobietadobrzepo
pięćdziesiątce,krótkoostrzyżonaiwokularach,ubranawlekkowymiętykostium,według
Felicjitypowanauczycielkabezpasji,zatozezbytdużymstażem.

Wyglądanasztywną,apodyktycznąiwieczniewkurzoną.Itenzwrot,po

nazwisku,cozamaniery–pomyślałazniesmaczona–pewniedouczniówtaksamomówi,
tyleżebez„pani”.Notodotablicy,Stefańska!

–Panidyrektor.–Skrzywiłasię.–Problemjestchybatrochępoważniejszyniżreputacja
szkoły.Botogłówniepaniproblem.Niepowiedziałam,żezamierzamotympisaćlubtę
sprawęnagłaśniać.Prosiłamtylkoowyjaśnienie.Czywiadomopanibyło,żeszkolny
woźnyzachowywałsięniestosowniewobecdzieci?Bochybamusiałapanicośotym
wiedzieć,jeślitoprawda.

Gabinetbyłdośćciasny,umeblowanybrzydkąmeblościankązminionejepoki.Naniej
dostrzegłamnóstwoplastikowychorazkartonowychteczek,segregatorów,atakżekilka
grubychksiążek.NawprostwejściawisiałareprodukcjaWyspiańskiego.Oprócztegobyły
jeszcze:zielonawykładzina,biurkozkomputeremstacjonarnym,dwakrzesła,jeden
samotnyfotel,godłowiszącepodsporychrozmiarówdrewnianymkrzyżemnatle
jasnożółtejściany.Kobietanerwowoprzekładałależącenabiurkustertydokumentów.
Dziennikarkapoprawiłasięnakrześledlapetentów,cierpliwieczekającnaodpowiedź.
Wreszciedyrektorkaspojrzałananią,zdjęłaokularyiprzetarłajechusteczką.

–Przyznaję,byłytakieplotki–odparła.–Alejawtoniewierzyłam.Nowakpracowału
nasdługo,adzieciakiopowiadająróżnerzeczy.Mająswojefantazje.Inicwtym
dziwnego!Toteżwinawas,dziennikarzy!Nasłuchająsięomolestowaniuipedofiliiw

background image

telewizji,bototeraztakimodnytemat,toipowtarzają,bawije,żemogądorosłym
zaszkodzić…

–Panichybażartuje?

–Nie,wcalenieżartuję.Nieznapaniwspółczesnejmłodzieży.Sącwani,wyrachowani.
Bezwzględni.Nieto,codawniej.

–Aleniesprawdzałapanitego?

–Nibyjak?–Wzruszyłaramionami.–Niktgonigdynaniczymnieprzyłapał,tylkosłowo
przeciwkosłowu.

–Aha.Asłowouczniówmniejważy?

–Proszęminicnieinsynuować!Nowakzresztązarazpotejaferzeodszedłna
emeryturę…

–Czylibyłajakaśafera?

–Źlesięwyraziłam.Potychpomówieniach.Nawetrodzicenieuwierzyliwtehistorie.
Dzieciakinaśmiewałysięzniego,toznaczyzpanaNowaka,botoprostyczłowiek,noi,
rzeczywiście,zdarzałomusięwypić.Choćnigdywpracy,niedopuściłabymdotego!Nie
wypuszczałichnaprzerwachnapapieroska,więcsięmścili.Aterazbiedakledwieżywy.
Jeślinawetmiałcośnasumieniu,togojużsamPanBógpokarał–uderzyławtkliwyton.
–Współczućmutrzeba.

–PanaBogawtoniemieszajmy.Nodobrze.Aterazktojestwoźnym?

–Terazniemamyjużżadnegowoźnego,tylkodwieportierki.Nazmiany.Kobiety.Noi
dochodzącesprzątaczki.Ijeszczerazbardzoproszę,bynierobić

użytkuztychinformacji!Niechcężadnychkłopotów.Szkołamadobrzefunkcjonować,a
takiespekulacjebynajmniejjejniesłużą.

–Rozumiem.–Dziennikarkasięuśmiechnęła.–Jasne.

–Amogęwiedzieć,ktoroznositeobrzydliweploty?Jacyśuczniowie?Czyrodzice?

Felicjapokręciłagłowąiwstała.Dyrektorkazostałanaswoimmiejscuzabiurkiem,z
powrotemprzekładałapapieryidługopisy.Rękadrżałajejnieznacznie,aledziennikarka
tospostrzegła.

–Nie,tegoniemożepaniwiedzieć–odparłazimno.–Botobezznaczenia.Dziękujępani
zarozmowę,byłapouczająca.Dowidzenia.

Kobietasięzaczerwieniła,pewniebardziejzgniewuniżzawstydzenia.Nie
odpowiedziała,mierzącdziennikarkęnieprzyjaznymwzrokiem.Felicjawyszła,
zamykajączasobądrzwi.Tylkosekretarkauśmiechnęłasiędoniejnieśmiałona
pożegnanie.

Wieczorem

Zaparzyłakawęipołamałanatalerzykutabliczkęczarnejczekolady.Rybaprzyszedł
zdenerwowany.Jużprzeztelefonwyczuła,żejestniewsosie.Samateżczułasiędość
podle,rozmowazdyrektorkąszkoływyprowadziłajązrównowagi,niespodziewałasięaż

background image

takdalekoposuniętejhipokryzji.Obojestwierdzili,żemimopóźnejporyzasługująna
mocnąkawę.

–Namniekawaniedziała–powiedziałpolicjantzroztargnieniem.–Spoko.Nawetmnie
czasemusypia.

–Tylkomituniezaśnij.Cośsięstało?Bojaniemiałamzbytdobregodnia.Tawasza
dyrektorkazeszkołygminnejtokoszmarnebabsko!

–Opowiadaj–poprosił,wzdychając.

Opowiedziała,wściekającsięporazkolejny.Aspirantnatomiasttrochęsięchyba
rozluźnił.

–Faktycznie,paskudnababa–przyznałzuśmiechem,żarłoczniechrupiącczekoladę.–
Pamiętamją.Teżchodziłemdotejszkoły.Kalwickauczyłamniematmy,jeszczeniebyła
dyrektorką.Alejużwtedybyławredna.TegoNowakateżtrochępamiętam,robiłtamza
woźnegochybaodstulat.Tobyłyjeszczeinneczasy,niemówiłosiętakotwarcieo
molestowaniuczyopedofilii.Rozumiesz,temattabu.Niktbytegonagłosnie
wypowiedział,zaskarbyświata.Tutajnawsipewnietymbardziejniżtamuwas,w
wielkimmieście.WtedyKryszewonaprawdębyłowsią,nietocodziś.Zatodoskonale
sobieprzypominam,żeniecierpieliśmydziada.

Felicjanapiłasiękawy.Uspokajałasiępowoli.Tegodnianaprawdęcieszyła

sięztowarzystwaaspiranta:lepiejbyłoporozmawiać,niżsamotnierozmyślać,poddając
sięfrustracji.

–Dlaczego?

–Byłśliski.Tylecimogępowiedzieć.Niepamiętamzbytwieleztychczasów.Tobyło
dawnotemu.

Terazonasięuśmiechnęła.

–Zczegosięśmiejesz?–obruszyłsię.

–Noborzeczywiścietomusiałobyćwiekitemu–parsknęła.–Jesteśprzecieżjuż
okropniestary!Nodobra.–Zignorowałajegoobrażonąminę.–Żartowałam.Auciebie
co?Bojaktuwszedłeś,wyglądałeśjakchmuragradowa.

Rybasięgnąłpokolejnykawałekczekolady.Zaraznawstępieoznajmił,żejestpokolacji.
Więcnienalegała.Samarównieżzjadławcześniejkawałekcamemberta.

–Umnieteżsyf–wyznał.–AkuratkiedytysięhandryczyłaśzKalwicką,mniewezwali
dokomendy.Czułemsięjaknadywaniku,choćnibymieliśmytylkoomówićsprawę.Ten
komisarzjajasobiezemnierobił.Myślał,żenicniekumam.Onichybaseriouważają,że
wiejskiglinatotępygłupek,matołopóźnionywrozwoju.Rozumiesz,potraktowalimnie
jakdebila!Palanty.Dochodzenieprowadzą,arobiąsobiezniegozabawę.Wiesz,comi
kazalirobić?…

–Niewiem–przyznałarozbawionajegozacietrzewieniem.

–Każąnamwlepiaćwysokiemandatypijakom,patrolowaćtereni,kurde,spisywać
terenówki!Noizwieśniakamigadać…tojestcytat…bomyjesteśmynamiejscu,aoni

background image

mająważniejszezadania.Jasne.Dlazgrywynadalisprawiekryptonim„królowaśniegu”.
Rechotali,jakbytobyłświetnydowcip.Nieoficjalnykryptonim,bonaraziemamy
trzymaćgębynakłódkę,choćotejkrólowejitakjużwróblenadachachćwierkają.
Oczywiścieoniwniąniewierzą.Dalejsięupierają,żepijakmiałwizje.Alejak
naprowadzałemgadkęnateśladyobcasa,tozmienialitemat.Żetojużniedlamnie,za
ciemnyjestem…

Machnęłarękąizapaliłapapierosa.

–E,przesadzasz.Przewrażliwionyjesteś.Takimająstyl.Ajeślichodziotepatrole…to
chybacałkiemniegłupipomysł.Takmiprzyszłodogłowy,właśniechciałamcito
powiedzieć.Bopomyśl.Pijakwidział„królową”…

–KrólowąŚniegu–sprostował.

–KrólowąŚniegu.Okej.Czylizastanówmysię,conaprawdęmógłwidzieć.Popierwsze,
mógłmiećprzywidzenia,tojasne.Choćjegoopowieśćbrzmiałarealistycznie…

–Wiem,żezGretąuniegobyłyście–przerwałjejznacząco.

–No,fakt,niedasięukryć–odparłazuśmiechem.–Lećmydalej.Podrugie,dla
porządku:mógłwidziećpostaćzbajki.Coodrzucamy,bopostaciezbajeknieistnieją.
Chyba.Takczynie?

Rybawzruszyłramionami.Dolałsobiekawyzdzbanka,chociażjużpewniewystygła.
Felicjawstałaiodruchowowłączyłaczajnik,byzrobićnową.

–Załóżmyjednak,żeżadnebaśniowestworypoświecienielatają–kontynuowała.–Cóż
więctaknaprawdęzobaczył?Araczejkogo?Moimzdaniemwidziałkobietę.Żywą
kobietę,któraskojarzyłamusięzbohaterkąznanejkażdemuzdzieciństwabajki.Pewnie
kobietęwbieli,możewbiałymfutrze,kożuchualbowpłaszczu.Wobszytymmisiem
kapturze,amożeweleganckiejczapce.Ktowie,czynieozdobionejjakimiśperełkami,
cekinamialbonaprzykładsrebrnąnicią.Itonakryciegłowywziąłzadiadem.Kobieta
musiałabyćraczejatrakcyjna.Zgoda?Dobrzekombinuję?

–Iwkozakachnawysokimobcasie–dodał.

–Nowłaśnie.–Skinęłagłową.–Dlategouważam,żepatroletodobrypomysł.Skorota
laskajeździterenówką…

Aspirantsięzaśmiał.

–Myślisz,żetegonierobimy?Niesprawdzamy?Odsamegopoczątku,czyliodkiedy
Nowakztymwyskoczył,szukamybabywterenówcepasującejdoopisu!Dotego
patrolujemyodludnetereny,nailesię,kurde,da,bowkońcukilkoronastylkojestw
komisariacie.Niedasiębyćwwielumiejscachjednocześnie.Brakujeludzi,nie
rozdwoimysię!

–Spokojnie.Tojasne.Alemożewkońcutraficienajakąśpodejrzanąbabę.Zanimznowu
kogośzwiedzienamanowce.

–Ajeślinawettrafimy?Toco?Cojejzarzucimy?Conajwyżej,żeniepoinformowała
policjiotym,żespotkałaizostawiłakogośwlesie,żywegoczymartwego.Tobylidorośli
faceci.Zapomnij…

background image

Felicjazalałakawęwrzątkiemipostawiładzbaneknastoliku.

–Nowakmówił,żedałamusięnapić–zauważyła.

–Noicoztego?Tojeszczenieprzestępstwo.Ktojejudowodni,żedziałałaz
premedytacją?Możegłupia?

Dziennikarkawestchnęła.

–Takczyinaczej,trzebadziałać.JadędotejbabcizLeśnegoDołu.Jutro.Taklątwanie
dajemispokoju.

–Jechaćztobą?–zapytałzożywieniem.

Pokręciłagłową.

–Nie,jeszczenieteraz.Chcęzniąpogadaćsama,rozumiesz:jakkobietazkobietą.–
Wyszczerzyłazęby.

Rybapodniósłręce.

–Jajejproponujęnieoficjalnąwspółpracę,aonamnieznowuspławia!–poskarżyłsięw
powietrze.–Dziennikarzetosępy–dodał.

Zachichotała.Wsumieracja.Takizawód.Słyszałatojużztysiącrazy,dawnotemu
przestałojązłościć.Miałagotowąodpowiedź:gdybynietesępy,

żylibyściewnieświadomości,bowładzazazwyczajniedzielisięwiedząze
społeczeństwem.Jednakpodarowałasobie,wiedziała,żezestronyRybytotylko
nieszkodliwaprowokacja.Pozatymbądźcobądźreprezentowałwładzę.

–Idęsobie.Dopijeszkawęsama?Aledryndnijjutro,czyudałocisięcośzkobieciny
wyciągnąć.–Wstałisięgnąłpokurtkę.–Cholera,późnojuż.Iznowutemperaturaspadła.
Mamnadzieję,żemiwózodpali,niechcemisięzasuwaćnapiechotęwtakąparszywą
pogodę…

–Jeszczezamarzniesz–rzuciłaironicznie.

Zmrużyłoczyiodparłzuwodzicielskimuśmieszkiem:

–Mamnadzieję,Felu,żeprzynajmniejbyśpomniepłakała?

Niezareagowałana„Felę”,choćmiałaszczerąochotępalnąćgówniarzawłeb.
Zadowolonazsiebie–żeniedałasięsprowokować–odprowadziłagonadółizamknęła
zanimdrzwiwejściowe.Padałaznóg,niemiałaochotysięprzekomarzać.Przezokno
usłyszałauruchamianysilnik.

Nazajutrz

Ponieważodsamegoranahulałmroźnyiprzenikliwywiatr,zrezygnowałategodniaz
wyprawydoLeśnegoDołu.Ledwiemiałachęćwyściubićnoszdomu.Podobnojutroma
sięuspokoić,zapowiadalinawet,żetemperaturapodniesiesięoparęstopni–niewiele,ale
jednak.Coprawdaprzyniesietozapewnekolejneopadyśniegu,mimotobędzienieco
cieplej,przyjaźniej.Odłożyławyjazd.Przypomniałasobiezatooksiędzu.Młodybył,co
nieoznaczałojednak,żenieznaswoichowieczek.Czymożebaranków?Nieważne–
swojejtrzódki.Musiznać,jeździprzecieżpotychwsiachzkolędą.Przeszłasiępod

background image

kościół,byłpusty,żadnamszasięakuratnieodbywała.Obokstałaplebania:pokaźny
nowoczesnysześcian,wformieniedużegowielorodzinnegobloku,choćmieszkałtam
jedenproboszczijedenwikary,chybaniktwięcej.Byłotamjeszczebiuroparafialne,ana
parterzemieściłsięsklepzdewocjonaliami.Niewiedziała,czyigdziepowinna
zadzwonić–domofonniemiałżadnychoznaczeń–jednakgdysięnadtymzastanawiała,
zbudynkuwyszedłwłaśnieksiądzwsutannie.RozpoznałagozpogrzebuKowalskiego:
młody,łysiejącyodczoła,postawnybrunet.WiedziałajużodGrety,żetonowy
proboszcz.Nowy,czyliurzędującyodkilkulat,bowcześniejbył„stary”–dosłownieiw
przenośni,sprawowałbowiemswojąfunkcjęprzezkilkanaścielat.Młodykapłan
zamaszystymkrokiemzmierzałwkierunkuustawionejobokgłównegokościołakaplicy.
Nasutannęnarzuconymiałkożuch,niezapięty,wyglądałonato,żeudajesiędokądśtylko
nachwilę.Ryzykfizyk,postanowiłagozaczepić.Niemiaławielupytań.

–Przepraszam!–Zastąpiłamudrogę.–Niechcęprzeszkadzać,ale

poświęciłbymiksiądzminutkę?

Zatrzymałsięizmarszczyłbrwi.

–SzczęśćBoże–odparłznaciskiem.–Wjakiejsprawie?Biuroparafialne…

–Janiedobiura,tylkodoksiędza.Jestemrzecznikiemprasowymurzędugminy,zajmuję
sięsprawątychostatnichtragicznychzamarznięć.Ksiądzzeswejstronyzpewnościąteż.
Myślę,żemoglibyśmywymienićsięwnioskami.Wkońcunajważniejszejest
bezpieczeństwoludzi,moglibyśmywspółpracować…

Tymrazemonjejprzerwał.

–Córko,jaciebiechybanigdyusiebienamszyniewidziałem?

Felicjaosłupiała.Patrzyłananiego,podejrzewając,żeżartuje.Ksiądzjednakświdrowałją
poważnym,surowymwzrokiem.Nieomalgroźnym.Niewytrzymała,parsknęła
śmiechem.Znalazłsiękolejnysamieczasłaniającysięautorytetemswegourzędu–
pomyślałazrozbawieniem.

–Proszępana…toznaczy,proszęksiędza–odpowiedziaławkońcu.–Niechksiądzsobie
niekpi.Niejestempańskącórką,ksiądzjestodemniemłodszy.Zgadzasię,nieznamysię
zkościoła,niechodzęnamsze,jestemniewierząca.Aleniewtejsprawieprzyszłam.
Interesujemnie,coksiądzproboszczzamierzazrobić,byniepotrzebnienieginęliludzie.
Toprzecieżwasiparafianie.Autorytetksiędza…Kościoławogóle…mógłbybardzo
pomóc.Oniwasprzecieżsłuchają.

Mężczyznawsutanniesięnaburmuszył.

–Jaktrwoga,todoBoga?–zauważyłdrwiąco.

–Nibykto,ja?–wkurzyłasię.–Czyciwierni?Zdawałomisię,żeBógodtegojest,by
przygarniaćswojeowieczki,gdysąwtrwodze.Potochybaistniejąkościoły?Bojaakurat
przyszłamzurzędu.Zurzędudourzędu,żesiętakwyrażę.Liczyłamnawsparcieparafii,
proszęzrozumieć,mniechodzipoprostuobezpieczeństwoludzi.

–Mapaninamyśliwsparciematerialne?–podchwycił.

–Nie,nie.Proszęsięnieobawiać.Chodziłomiraczejowpływanienaludzi,

background image

uświadomienieimzagrożeń.Działaniawychowawcze.Ciludzie,wwiększościsąto
mężczyźni,nadużywająalkoholu.Narażająsięnaniebezpieczeństwo.Gdybyśmywszyscy
wspólnie…

Ksiądzzerknąłnazegarek,którymiałnaręku.

–Proszępani,tosądobrzy,bogobojnikatolicy–odparł.–Niemojarzeczdyktowaćim,
comająrobićzeswoimżyciem,jeśliregularniespowiadająsię,chodządokościołai
przyjmująChrystusa.Naszymzadaniemjestdbaćoichdusze.

–Ażtakdosłownie?Proszęksiędza,zamarzłojużkilkaosób!Ichduszewołająopomstę
donieba!

–Widocznietakabyławolaboża.

Ponowniejązatkało.Ztakimargumentemniepotrafiładyskutować.

–Dobrzykatolicy?–spróbowałazinnejbeczki.–Bogobojnikatolicy,

katującypopijanemuswojerodziny,żonyidzieci?

Proboszczzmierzyłjąznaczącymspojrzeniem.

–Sącięższegrzechy.Niechsiępaninieobawiaocudzezbawienie,tylkoowłasne.Pan
Bógosądzisprawiedliwiekażdegowodpowiednimczasie.Panitwierdzi,żejest
niewierząca.Aleochrzczonapanibyła,hę?

Felicjaztrudempowstrzymałasięprzedwydrapaniemmuoczu.Cozanadęty,
nonszalancki,ograniczonybufon!–myślałazfurią,którakipiaławniej,usiłując
wydostaćsięnazewnątrz.Opanowałasięztrudem.

–Ochrzczona?Możliwe,proszęksiędza,choćprawdęmówiąc,nieprzypominamsobie,
żebymwyrażałanatozgodę–oznajmiła.–Możepowinnamzażądaćodszkodowania?W
jednymsięzpewnościązgadzamy:jarównieżmamnadzieję,żejeśliBógistnieje,osądzi
każdego.Sprawiedliwie.Tobychybabyłonatyle.Choćnie,jeszczetylkojednoksiędzu
powiem:hipokryzjaprzezwasprzemawia.Hipokryzja,wygodnictwoichciwość.Tutejsi
ludziesąufni.Prości,pokorni.Prawda?Tegoksiądzodnichnieusłyszy,dlategousłyszał
ksiądzodemnie.Bojajestemwolna,mamwybór.Szkoda,żeniechcepan…ksiądz…
pomóctymludziom.Takzwyczajnie,poludzku.Przyswoichmożliwościach,przytakim
kredyciezaufania.Aletosprawapańskiegosumienia.

Proboszczrozejrzałsięwpopłochudookoła.Naszczęście–amożenanieszczęście–w
pobliżuniebyłożywejduszy.Tylkowicherdalejhulał.Dziennikarkaotuliłasięciaśniej
płaszczem.

–Dowidzenia–pożegnałasięizawróciła.

–Proszępani!–usłyszałazasobą.–Możejednakzajrzypaniktóregośdnianamszę?
Zapraszam.Nigdyniejestzapóźnonaskruchę…

Odwróciłasięzpowrotem.

–Ktowie.Cośmisięprzypomniało.Słyszałksiądzcośoklątwie,którapodobnodotknęła
tomiasteczkoijegookolice?

–Nietolerujemyzabobonów–odparłzgodnością.–Proszęwybaczyć,spieszęsiędo

background image

kościoła.MamobowiązkiwobecBoga,niewysłuchujęherezjiwygłaszanychprzez
błądzącejednostki.Togrzech.Moiwierniotymwiedzą.

Zaśmiałasięiodeszła,jużbezsłowa.Zabobonyzawszewidzimywyłączniepo
przeciwnejstronie–zauważyławduchuzniesmakiem.

Następnegodnia,wpołudnie

DobrzesięczuławprzestronnejkuchnipaniSkowrońskiej,przyrozgrzanympiecui
gorącejczekoladziewdużymkamionkowymkubku,zupełniejakwdomu.Starszapani
uradowałasięnajejwidok,odrazuwyjęłazespiżarkiświeżeciasto,placekześliwkami,
oczywiściewłasnejroboty.Ucieszyłoją,żeniebędziegojadła

wsamotności.

–DawniejtodomnieFelekczasemzaglądał,jaktrzeźwybył,choćostatniotobyłocoraz
rzadziej,niestety.–Westchnęła.–Teraztojużniktnieprzyjdzie.Ajateciastaznawyku
piekę,bomożeakuratktowpadnie,jakchoćbypanidzisiaj.Przezcałeżyciepiekłamdla
ludzi.Ataktotylkozpsemsiępodzielę,onteżlubisłodkie.–Kobietauśmiechnęłasię
pogodnie,choćgłosmiałasmutny.

Felicjadomyśliłasię,żeFelektoFeliksKowalski–sąsiadSkowrońskiejiwpewnym
sensiejejpodopieczny.Odwzajemniłauśmiech,przełykającczekoladę,niecozasłodką,za
toaromatycznąiesencjonalną.Nietylkorozgrzewała.Uspokajała.Amożetosamastarsza
paniwtensposóbnaniądziałała.

–PaniJanino,jatuprzyjechałam,żebyocośpaniązapytać–wyznała.

–Noprzecieżdomyślamsię,żeniejechałatakikawałdrogiprzezteśniegi,żebyzemną
tylkoplackapojeść!–Staruszkazachichotała.–Mów,dziecko,cociętrapi.Jakdamradę,
pomogę.ChodzioFeliksa?

Felicjadołożyłasobiedrugikawałekciasta.Niemusiaładbaćolinię,samajej
wychodziła.Zazwyczajraczejzapominałaoposiłkach.

–Nie,tymrazemnieoniego.Choćtosięwiąże…Mamtymrazembardziejogólne
pytanie.Czypanimożesłyszałacośojakiejśklątwie,któranibydotknęłatęokolicę?
Wciążoniejsłyszęodludzi,alejakprzychodzicodoczego,niktniechcenatentemat
rozmawiać.Cośbąkną,więcpróbujędopytywać,awtedynaglezapadamilczenie.Nie
rozumiemtego,amamwrażenie,żetomożemiećjakiśzwiązekzprzypadkamitych
zamarznięć.Ocowtymchodzi,niedomyślasiępani?

Starszakobietazamyśliłasię.Usiadła.

–Wstydząsiępewnie–odparła.–Myślą,żetakamiastowapaniichwyśmieje.

–Raczejbojąsięswojegoproboszcza.Miałamokazjęznimrozmawiać.Zdradziłmi,co
myśliowiejskichzabobonach.–Usłyszałasarkazmwswymgłosie,więcnawszelki
wypadekzamilkła.JednakSkowrońskiejtonieobeszło.Kontynuowała,grzejącsobie
dłonieogorącykubek:

–Topewnikiemteż.Tenproboszczuniomłody,aleponoćsrogi.Jatamdotegokościoła
niechodzę,tyle,coodsąsiadówsłyszałam.Dożadnegoniechodzę,bozadaleko.
Ewangeliczkajestem–wyznała–zdziadapradziada.AleBogamasięwsercu.

background image

Dziennikarkaskinęłagłowązprzekonaniem.

–Prawda.Alepanicośotejklątwiewie–dodaładomyślnie.

–Ano,słuchymniedoszły,piąteprzezdziesiąte.

–Opowiemipani?

–Tojużstarahistoria,sprzedlat.Bardziejzludzkichjęzykówmiznananiżzwłasnej
pamięci.Alepewnie,żepowiem,cowiem.Czemubynie?–Kobietazamyśliłasięna
chwilę,zapewneusiłującprzypomniećsobieszczegóły.

Felicjaczekaławmilczeniu,byjejnierozproszyćlubniezniechęcić.Wyjęłaswójnotes,
wktórymzapisywałacoważniejszeinformacje.Skowrońskaniezwróciłanatouwagi.
Najwyraźniejtojejnieprzeszkadzało.

–Tobyłozedwadzieścialattemu.Możenawetwięcej…–zaczęłagospodyni.

–Czylilatadziewięćdziesiąte,tak?–upewniłasiędziennikarka.

–Anojakośtak,jużpotychprzemianachpolitycznych,wiepani,oczymmówię.Może
jakiekilkalatpotem.Teżzimabyłasroga,prawiejaktaobecna.Itakjakterazmieliśmy
tuwgminietakisamciągzamarznięć,człowiekpoczłowieku.Zaraz…niechnosobie
przypomnę…zsześćalboisiedemosóbtegobyło.Wszyscypomarlijedenpodrugim.
Mężczyźni,aleizedwiebabki.Identyczniepijaniutcywsztok,choćniewszyscytobyli
pijacy,tacy,wiepani,cotonic,tylkonadużywają,jakciobecni.Tekobietytoponoć
normalnieniepijącebyły,aleilewtymprawdy,toniemampojęcia.Wtedywkażdym
raziebyłynapite.Strachpadłnamieszkańców.Inoztegotakiegohalojakdziśniktnie
robił,raczej,jaktosiędziśmówi,wyciszylisprawę,bysiędalejnierozniosła.Aleludziei
takgadali.Tochybawtedyporazpierwszyzaczętowokolicymówićotejcałejklątwie.
Żenibyjeszczezczasówtegonaszegopegeerusięwzięła…

–Jaktozpegeeru?

–Anotak.–Skowrońskasięzmieszała.–Jowięcejnicotymniewiem.Nierobiłamtam
nigdy,znaczywpegeerze,wtenczas,zakomuny,zajmowałamsięgospodarstwem,amąż
wstocznizarabiał,więcnieobeznanibyliśmy.Inowiem,żecośtamztympegeerembyło
narzeczy.–Urwała,niepatrzącwoczydziennikarce.

Wwidocznysposóbbyłazdenerwowana.Felicjarozpoznałatopojejsposobiemówienia:
gdybyłaspokojna,starałasiępoprawniepopolskuukładaćzdania,wnerwachużywała
kaszubskiegoakcentuiwiejskiejwymowy.

–Alenicpaniniesłyszałanatentemat,ocochodziło?

Kobiecinacałyczasuciekaławzrokiem,wyraźniespeszona.

–Nonic,więcejnic.Aleniechpanizapytainnych.Panisięprzeciekolegujeznaszą
radną,atowspaniałyczłowiek.Dużodlagminydziała,dobradlaludzi,tylkochwalić.I
mądrabardzo,tapaniGretka,młoda,alekształcona.Noistądpochodząca.Onacoś
powinnaotymwiedzieć–wybąkałaniepewnie.

Felicjapokręciłagłową.

–Niestety,Gretatwierdzi,żenicniewie.Wtedy,zapegeeru,byłajeszczedzieckiem.Co

background image

mogłabyztamtejepokipamiętać?

–Aletezamarznięciawcześniejszechybapamięta?

–Możliwe,cośnawetwspominała,żetoniepierwszyraz–przypomniałasobieFelicja.–
Aletylkotyle…

Skowrońskasięożywiła.

–O,jużwiem!–weszłajejwsłowo.–DoJózkaMortkipaniidzie!Tenna

pewnopamięta,byłbrygadzistąwpegeerze.Onzresztąotejklątwieopowiadał.

FelicjaodrazuskojarzyłaJózkaMortkęzgniewnymdziadkiemzesklepuRenaty.
Musiałooniegochodzić.

–Zdajesię,żewyjechałdocórki–powiedziała.

–Jużwrócił,spotkałamgozedwadnitemu,jakchrustzbierał.Mieszkawtymmałym
domkunauboczu,zarazpodrugiejstronieszosy.Jakpanidokrzyżówkidojedzie,tow
lewo,wdół,pomiędzydrzewamitakizjazdjest.IzarazobejścieJózia.Sammieszka,
odkądmużonapomarła,adwiecórkizamążwydał.

–A,toblisko.Chętnieznimporozmawiam,dziękujęzaradę.PaniKrysiu,acobyło
dalej?Rozumiem,żepotamtejseriizamarznięćsprawęwyciszono,alepóźniej?Nie
zdarzyłysiękolejnepodobnehistorie?

–Nie,ażdodziś.Znaczy,jakieśpojedynczetobyły,raznatenprzykładjedenmłody
chłopakzpotańcówkiwracał,zkumplamisiępokłócił,pijanegozostawilipodrodzew
rowie,boisamitrzeźwiniebyli,noinieszczęściegotowe.Ale,jakmówię…podobnych
niebyło.Niechpanisobieniemyśli,żenaszagminagorszaodinnych,tonieżadnagmina
pijaków!Tyletupiją,coiwszędzie.Większośćtoporządniludzie,samapaniwidzi,coja
będętłumaczyć.Niewiem,zacotakapomsta.

Obiezamilkły.Gospodynidokroiłaciastainastawiławodęnakawę.Felicjazapisałanowo
poznanefaktywnotesie.

–Paniznałatychludzi?Tych,cowtedypozamarzali?–zapytałajeszcze.

–Niezabardzo.–Staruszkaopłukałakubkipoczekoladzieinalaładonichkawy.–Tyle
cozwidzenia,itotylkoniektórych.Oninieznaszejwsibyli.

–Żadnychnazwiskpaniniepamięta?

Skowrońskapokręciłagłową.

–Gdzieżtam,potylulatach,dziecko!Pamięćjużnieta.Gazetyonichniepisały,ale
możektoinnyspamiętał.WsamymKryszewieniechpaniFelicjapopyta.Itamdookoła,
wtychpegeerowskichwioskach,botostamtądludziebyli.Aijamampytaniedopani.O
cosięrozchodziztąkrólowąśniegu,októrejNowakopowiada?

–PanibyłauNowaka,rozmawiałaznimpani,prawda?

–Anobyłam,bosięznimoddawnaznam.Sąsiadprzecie,aniktinnybysiędoniegonie
pofatygował.Pomarańczymuzawiozłam,aleniepozwolilizostawić.

–Myśmysiępofatygowały.ZGretą.–Felicjasięuśmiechnęła.

background image

–A,notoładniezwaszejstrony,bardzoładnie.Taknależało.Wamteżotejżekrólowej
gadał?

–Nogadał,paniKrysiu.Trudnopowiedzieć,ocomuchodziło.Możepoprostubyłpijany
iwidziałrzeczy,którenieistnieją?

–Takteżwpierwszejchwilipomyślałam.Żewpijanymwidziemusięmajaczyło.Aleon
takgadał,jakbytoświętaprawdabyła!

–Trudnopowiedzieć–powtórzyładziennikarka.–Będęlecieć,dziękujępanizapomoc.
Wreszciedowiedziałamsięczegośnowego.Izapysznypoczęstunek.–Uściskała
staruszkęnapożegnanie.

–Aleniechpanilepiejnikomuniemówi,żetoodemniewyszło–poprosiłaSkowrońska,
odprowadzającjądodrzwi.Felicjazdziwiłasię,aleobiecała,żepostarasięnikomutego
niezdradzić.Przynajmniejnikomupostronnemu.

Gdywyszłaprzeddom,sypałśnieg.Naraziedrobnymipłatkami,alecorazgęściej.
Prognozyokazałysiętrafne,mrózrzeczywiściezelżałwnocy,choćitakbyłookoło
minuspiętnastustopnizadnia,wzwiązkuzczymnależałosięspodziewaćkolejnych
opadówśniegu.Zwykletaksiędziałotejzimy,gdytemperaturarosła,choćbytylkoo
kilkastopni.Żywiołzanicniechciałodpuścić,jaknazłość.Zarzuciłanagłowękapturi
podbiegładoauta,którezostawiłakawałekdalej,zapłotem,napoboczu.Napodwórko
Skowrońskiejniebyłowjazdu.Śniegjąodrazuobsypał,przywierającdopalta.Nietopił
się,byłzbytzmrożony.Dobrzechociaż,żematęterenówkę,bowidocznośćiwarunkina
drodzezpewnościąsiępogorszą,achciałajeszczezajednymzamachemdopaśćtego
Józka.Miejskimautkiembałabysięjeździćwnieznanemiejscaprzytakiejpogodzie.Ale
skorojużtubyła,wartoskorzystać.Miałaniedaleko,podrodze,anajlepiejpójśćza
ciosem.Zanimwsiadładosamochodu,otrzepałasięześniegu,zatupałateżbutami,bynie
nanieśćdośrodkaśniegowejbrei.Pomachałaprzezszybęstarszejpaniiruszyła,pilnując
zjazdu,którygospodynijejopisała.Rzeczywiściebyłzarazzaskrętemnagłównąszosę–
nieoznakowanadróżkaprowadzącawdół,wlas.Wjechaławniązdusząnaramieniu,
jednakokazałosię,żeniebyłoażtakźle,rozłożystesosnyzatrzymywałyśnieg,naścieżce
byłotrochęślisko,leczwmiarębezpiecznie.Pokilkunastumetrachwyjechałaspomiędzy
drzewnacośwrodzajuniewielkiejpolanki,pokrytejterazbiałymcałunem.Chatkę
zobaczyłajużzoddali,podkolejnąścianąlasu.Byłamalutka,drewniana,zniskim
spadzistymdachem,otoczonadrucianąsiatką.Zauważyłaobjazd,zktóregobędziemogła
skorzystaćprzyzawracaniu,zostawiławięcsamochódnajegoskraju,adalejjużposzłana
piechotę,miejscamizapadającsięwstarymśniegu.Nowyszybkoponowniejąobsypał,
nicsobiejednakztegonierobiła.Przynajmniejbyłczysty,dziewiczy.Miejsceteżbyło
pełneuroku,dzikie,odizolowaneodświata.Pochwilijużbyłapodpłotem,furtkęzastała
otwartą.Nigdzieniewidzącdzwonka,zapukaładodrzwi.Cisza.Wyglądałonato,że
chatajestpusta,gospodarzazapewneniebyłowdomu.Nawetpiesniezaszczekał,nie
dostrzegłabudy,więcpewnieżadnegopsastaryJózekniemiał.Mieszkałtu,wśródlasów,
samjakpalec.Jużmiałazawrócić,gdyzbokuniedużegopodwórkazauważyłaludzkie
ślady,którychpadającyodniedawnaśniegjeszczeniezdążyłzasypać.Prowadziłydo
wejścia,anastępniepod

frontowąścianąchałupy,poczymskręcaływbok,zadom.Śladybyłydwojakie:duże

background image

odciskimęskichtraktorówzmieszanezmniejszymi,którewyglądałynadamskie.Dość
wyraźnieodznaczałsięśladobcasa.Możestarywróciłturazemzcórką?Możeobojesą
gdzieśnatyłach?–pomyślała,ipochwiliwahaniaudałasięwtymsamymkierunku.Z
tyłuchatyrozciągałasiękolejnabiałapłaszczyzna,zawalonastertamidrewna,cegiełoraz
jakiegośżelastwawystającymispodpodartejfolii.Podsamymogrodzeniemstała
drewutnia.Todoniejprowadziłyślady.Niezawracały.Felicjapodążyłazanimi.
Zawołała,anieotrzymawszyżadnejodpowiedzi,niesłyszącteżzwewnątrzżadnego
ruchu,uchyliłaszerzejniedomknięte,skrzypiąceboleśnieskrzydłodrzwi…

Starymężczyznależałwpoprzekklepiska,częściowowspartyopaletyzkłodamidrzewa.
Obokbezładniespoczywałagórachrustu,zapewnetegosamego,którypoprzedniegodnia
zebrałwlesie.Niemusiałapodchodzićbliżejanigodotykać,bywiedzieć,żebyłsztywny.
Sprawiałwrażenielodowejbryły.Oczymiałzamknięte,włosyoszronione,wargizastygłe
wgrymasieprzypominającymupiornyuśmiech.Woskowatwarzniczymmaskaz
malującymsięnaniejwyrazembłogości,odprężenia.Byłotobardziejprzerażająceod
najgorszychsennychkoszmarów,odwszystkiego,cowswoimżyciuwidziałaiczego
kiedykolwiekdoświadczyła.Owielestraszniejszeodfilmowychhorrorów.Felicja
najpierwskamieniała.Ztrudempowstrzymałapanicznykrzyk,zakrywającdłoniąusta.W
jednejchwilizrobiłojejsięgorąco.Wycofałasię,nieomalpotykającowłasnenogi.
Drążącąrękąwyciągnęłakomórkęzwewnętrznejkieszenipalta.Zezdenerwowanianie
utrzymałajej,telefonwyślizgnąłsięzdłoniwpolarowejrękawiczce.Podniosłago,
odblokowała.Naszczęściedziałał,warstwaświeżegośnieguzamortyzowałaupadek.
Trzykrotniewystukiwałanumer,zanimudałojejsiępołączyćzRybą…

Dzieńpóźniej,popołudniu

–Noijaktysięczujesz,biedaku?–zatroszczyłasięGreta,stawiającprzedniądzbanek
herbatyifiliżankę,aoboksiebieespresso.–Trzymaszsięjakośpotejtraumie?Jaci
współczuję,takikoszmar…

Felicjapotarładłoniąskronie.

–Jakośsiętrzymam,jakwidzisz,choćcoprzeżyłam,tomoje–odparła.Wsypałado
napojułyżeczkęcukruiodrazuwypiłakilkałyków,dmuchając,boherbatabyłagorąca.
Dopieroterazpoczułasięlepiej,byćmożemocnyaromatycznynaparpomógłjejsię
odprężyć,amożebyłatoraczejzasługakojącejobecnościprzyjaciółki,zktórąjuż
niejednoprzeżyła.

Spotkałysięwmiejscowejkawiarniprzyrynku,araczejcukiernipołączonej

zminiaturowąsamoobsługowąkawiarenkąnatrzystoliki.Dawalituzatodoskonałąkawę
iprawdziwąherbatę.Niezsaszetki,tylkozaparzanąwdzbanku,poangielsku.Greta
zachodziłatuczęstopozebraniachradygminy,atymrazemzadzwoniładoFelicjiz
prośbą,bydoniejdołączyła.

–Wyobrażamsobie.–Pokiwałagłowąwspółczująco.–Niecodzieńczłowiekznajduje
czyjeśzwłoki.Alecotytamwłaściwierobiłaś?

–ByłamustarszejpaniSkowrońskiej,odniejsiędowiedziałam,żetenMortkawróciłjuż
odcórki,więcwdrodzepowrotnejchciałamdoniegozajrzeć.

–Alepoco?

background image

–Poco,poco.Żebypogadać.Oncośpodobnowiedziałotejklątwie.Noalejużnicnie
powie.

–ApaniKrystynanicniewiedziała?

–No,wzasadzieniewiele–odpowiedziaławykrętnie.–Tylkotyle,żewlatach
dziewięćdziesiątychmieliścietupodobnąseriętajemniczychzamarznięć.Iżestądwzięła
siętaopowieśćoklątwie.Tyichniepamiętasz?

Gretaspochmurniała.

–Cośtampamiętam–odparła.–Alenickonkretnego.Wiesz,żejasięwtedyborykałamz
własnymżyciem.Tojeszczebyłyinneczasy,takierzeczyzamiatanopoddywan.Chcesz
ciastko?Bojaowszem.

–Nie,dzięki.Zaczekaj.Skowrońskapowiedziałacośjeszcze…

Gretajużpodnosiłasięodstolika,terazzastygła.

–Co?

–Żetamtezgonymiałycośwspólnegozpegeerem.

–Pegeerjużwtedypraktycznienieistniał,byłwlikwidacji!–oznajmiłaradna
podniesionymgłosem.Obejrzałasięwstronęladyidodałaciszej:–Ocojejwłaściwie
chodziło?Zdradziłacoświęcej?

–Nic.Tylkotyle.Mówiła,żesamanicwięcejniewie.DlategopojechałamdotegoJózka,
bopodobnobyłdawniejpracownikiempegeeru.

–Możliwe–skwitowałaGreta.–Jaotymniewiem,alemożebył.Idępociastko.–
Poszładobufetu,gdzieprzezdłuższąchwilęmarudziłaprzytorcikach.Wkońcuwybrała
jedeniuśmiechniętawróciładostolika.Felicjamiałaochotęzapalić,jednakzakazpalenia
wisiałjakwółnaścianieobokwejścia.

–Czekoladowy–oznajmiłaradna.–Żałuj.Nodobra,aterazopowiadaj.Pojechałaśdo
tegoMortkiico?

Felicjawzruszyłaramionamiiskrzywiłasię.

–Zobaczyłamśladybutów,poszłamzanimi,noiwszopieznalazłamtrupa.Wtakie
zimnosmarkiwnosiezamarzają,afacetleżałtampewnieodwielugodzin.Ubranytylko
wsweterikamizelkę,podomowemu.Byłjakbryłalodu.ZadzwoniłamdoRyby.Policja
przyjechałabardzoszybko,najpierwmundurowizpatrolu,zarazponichpogotowie,
Ryba,atrochępóźniejcizGdańska,wcywilu.

Razemznimimedyksądowyitechnicy.Wszyscygliniarzemaglowalimniepokolei.Na
koniecjeszczemusiałamjechaćzaRybąnakomisariat,gdziespisalizeznanie,które
musiałampodpisać.Potemwróciłamdodomuinajzwyczajniejwświeciepadłam.

–TobyłyśladyMortki?

–Śladybyłypodwójne.PewnieMortki,alejeszczemuszątooficjalniepotwierdzić.
Obuwiesięzgadzało.Drugieśladybyłymniejszeichybadamskie,zobcasem.
Podsłuchałam,żeidentyczneztamtymiznalezionymiprzypoprzednichnieboszczykach.
DotegonaswetrzeMortkicośznaleźli.Aleniewiemdokładnieco.Rybacośmętnie

background image

mamrotał,żejakbywłosie,białe,możliwe,żezesztucznegofutra.Isiedźcicho,bonie
mamyprawaotymwiedzieć!Będątewłosydopierobadaćwlaboratorium.

Gretaznieruchomiałazwidelczykiemwdłoni.Odsunęłaodsiebietalerzykztorcikiem,
któryFelicjamachinalnieprzysunęładosiebie,żebyłyżeczkąwyjadaćkrem.

–Czytoznaczy,żejużnastoprocentchodziomorderstwo?–wypaliławkońcuradna,
zabierająctalerzyksprzednosaprzyjaciółki.–Zostawtociastko,niechciałaś…Rany
boskie,grasujetutajseryjnazabójczyni?!Bochybaniewierzysz,żeKrólowaŚniegu?

–Nastoprocenttoniemanic.Choćwszystkonatowskazuje.

–Mordującaalkoholikówdlazabawy?

–TyleżepodobnotenJózekwcaleniebyłalkoholikiem–sprostowaładziennikarka.–A
przynajmniejoddawnajużniepiłniczegoopróczpiwa,towarzysko,odczasudoczasu.I
sampomstowałnapijaków.

–Alemożeonaotymniewiedziała?

–Może.

–Aprzedśmierciąbyłpijany?

–Nowłaśnie.Natowygląda.

Gretaspochmurniała.Miałanasobiegranatowykostium,eleganckibłękitnykożuszek
wisiałprzewieszonyprzezporęczkrzesła.Lśniącejasnewłosyspięławciasnykoczekz
tyługłowy.Felicjapoczułabijącyodniejzapachperfum–dyskretny,leczzmysłowy.
Gustowny,jakwszystko,czymsięotaczała.RadnaPazikroztaczaładookołaautorytet
władzynawetwtedy,gdyoblizywaławidelczykzczekolady.

–Coterazzrobisz?–zapytała.

–Zamierzamdowiedziećsię,ilesiętylkoda,otychpoprzednichofiarach,tychzpoczątku
latdziewięćdziesiątych–odparładziennikarkabezzastanowienia.–Iustalić,jakimogły
miećzwiązekzwaszymbyłympegeerem.Niewiemjeszcze,gdzieszukać.Aleznajdę.
Pomożeszmi?

Radnanieodpowiedziała.Dopierogdyzbierałysięjużdowyjścia,odezwała

siędoFelicjiniespodziewanie:

–Przejdźsiędonaszejbiblioteki.TamsiedzinaszapaniTerenia,jestkierowniczką.Taka
starsza,siwa,wokularach.Odkądpamiętam,zbierawszystko,codotyczygminy,tojej
pasja.Lokalnapatriotka,kopalniainformacji.Mogęsięzałożyć,żeuniejznajdziesz
dosłowniewszystko…

background image

FELICJA

Samajużniewiem,czybyłambardziejprzerażona,czypodekscytowanatym,żemoje
przeczuciazaczynająsięsprawdzać,itojużnieprzelewki,bonawetsamRybapotwierdził
jednoznacznie,żeśmierćMortkitoprzełom.Dopieroteraznawetdochodzeniówka
musiałauznać,żemamydoczynieniazprzestępstwem,cowpołączeniuzpoprzednimi
przypadkaminasuwamrożącykrewwżyłachwniosek:mamyseryjnego.Araczejseryjną,
jeśliwierzyćposzlakom,awszystkienatowskazują:odciskidamskiegoobcasa,zeznania
świadka(Nowak)orazśladysztucznegofutrawkolorzebiałymnacieleostatniejofiary.
Tainformacjazostałajużpotwierdzonaprzezlaboratoriumkryminalistyczne,
wyciągnęłamtowkońcuzRyby,choćwiłsięjakpiskorzi–cooczywiste–zakazałmio
tymmówić,pisać,przyznawaćsię,żewiem.Doceniamjegozaufanie,dlategozachowam
tenfaktdlasiebie,pókibędzietrzebadladobraśledztwa,którenareszcieruszyłopełną
parą.OczywiścieNowak,dlawłasnegobezpieczeństwaprzebywającyaktualniena
odwyku,dalejzapierasię,żewidziałsamąKrólowąŚniegu,tegojednak,żewokolicy
zmaterializowałasięjakaśfantastycznaistota,policjaniebierzepoduwagę.Tylkomatki
znówstrasząniąswoichnieposłusznychbeniaminków–dokładniejakwtejbajce.Mnie
onateżwdzieciństwieprzerażała.Wcałejsprawiejednakkryjesięcoświęcejniżczyjaś
ewentualnafascynacjabaśniamiAndersena,choćbyćmożeitenaspektniejest
przypadkowy.Niewiem.Jeszczeniewiem.Wkażdymrazieniktpozamnąnieinteresuje
sięmiejscowąklątwą.NawetZygazbywamniewtejkwestii,aGretastukasięwczoło.
Jestjakzwykleniechętnawywlekaniustarychspraw,którewniezbytpochlebnymświetle
stawiająkryszewskąspołeczność.Tymczasemintuicjamipodpowiada,żetowtej
domniemanejklątwienależyszukaćźródłaobecnychwydarzeń,adodziałaniaczujęsię
zobligowananietylkoswoimstanowiskiemjedynejdziennikarkiwgminie,aleprzede
wszystkimfaktem,żeodkądznalazłamzwłokistaregoJózkaMortki,zostałamjakby
wciągniętaorazzaangażowanaosobiściewcałąhistorięprzezsiłęwyższą.Kimkolwiek
lubczymkolwiekjest.DlamniemożebyćnawetKrólowąŚniegu.Dlaczegozginął
Mortka,czegolubkogosiębał?Wogóle

dziwne,czegociludziesięboją.Albocoukrywają.Ocowtymwszystkimchodzi?!Czy
tomożliwe,żewdwudziestympierwszymwiekudorośliludzieobawiająsięjakiejś
realnejklątwy?Ajeślitak,toprzecieżzjakiegośpowodu,docholery.Policjagłowisię
nadmotywem,uparcielekceważącludzkiegadanie.Awkońcuwłaśnieonoprzetrwało
wieki,znichpowstałyustnetradycje,anawetstałosiępodwalinąwielumitówilegend,w
którychzawszetkwiprzecieżziarnoprawdy.Nawethistorycykorzystająztegoskarbca
kulturyludowej.Zdecydowałamsięwięcpójśćtymtropem,niewiedziałamtylko,którą
drogąsięporuszać,byniezawędrowaćnamanowce.Gretamnienaprowadziła–wiem,że
wbrewsobie,jestjednakosobą,którazawszewostatecznymrozrachunkukierujesię
własnymsumieniem.Czasem,jaksamatwierdzi,kuwłasnejzgubie.Zatęcechę
charakterującenię,aonaotymdobrzewie.Podtymwzględemsięnieróżnimy.
Zresztą…itakprędzejczypóźniejbymnatowpadła.Sprawdziłamzatemgodziny
otwarciagminnejbiblioteki,zadzwoniłamiumówiłamsięnaspotkaniezpaniąkierownik
TeresąSzmidt.Udałomisięporozmawiaćzniąosobiście,byłabardzoprzejęta.Chybają
zaintrygowałam,choćnieuprzedziłam,ocochodzi,wspomniałamtylko,żepotrzebuję

background image

pomocy,ajejwiedza…itakdalej.Takwięcbędziemnieoczekiwaćjutroprzed
południem,kiedywwypożyczalniniemazbytwieluodwiedzających.Otymfakcienie
poinformowałamodrazuaniGrety,aninawetaspiranta.Zawszeprzecieżzdążętozrobić.
Możemająracjęirobięzsiebieidiotkę.Alejeślinie…

CZĘŚĆIII

Byłapięknaizgrabna,alecałazlodu,zolśniewającego,błyszczącegolodu,ajednakżyła:
oczypatrzałyjakdwiejasnegwiazdy,aleniebyłownichspokojuaniwytchnienia.

Kryszewo,luty

Felicjawstałarano,byniezaspać.Dodwunastejuporałasięztekstamido
cotygodniowegowydaniagminnejgazetyiwysłałajedoswojejkorektorki.Następnie
wrzuciłaświeżąporcjęobowiązkowychnowineknaportalizpoczuciemdobrze
spełnionegoobowiązkuwyłączyłakomputer.Zostałojejjeszczetrochęczasunaubranie
się,wbiblioteceumówionabyłanatrzynastą.Zwykledopieropopiętnastejzaczynałsię
ruch,boprzychodziłamłodzieższkolnapolektury,aleterazakurattrwałyferie,więcitak
niemiałotowiększegoznaczenia.Powinnobyćspokojnieprzezcałydzień,choć
kryszewskabibliotekaszczycisięsporymczytelnictwem–znieskrywanądumąoznajmiła
bibliotekarka,gdyrozmawiałyprzeztelefon.Zamykająosiedemnastej.

Śniegdalejsypał.Mrózdawałostatnioodrobinęwytchnienia,jedyniewnocydochodził
dominusdwudziestustopni.Zrezygnowałazpłaszcza,ocieplanakurtkawystarczy.
Czarna,zkapturem.Namiejscedotarłakilkaminutprzedczasem.Wnormalnych
warunkachwsamraznapapieroska–pomyślałazżalem–aleprzytychopadachśrednia
przyjemność.Otrzepałasięzbiałegopuchuiodrazuweszładośrodka.Przybiurku
zastałaślicznąmłodądziewczynę,któranajejwidokoderwaławzrokodlaptopa.

–Panirzecznikdokierowniczki?–spytałazeznaczącymuśmiechem,wskazującymnato,
żepannajestztychwszystkowiedzących.

–Właśnie–odparłaFelicja,rozglądającsięponiewielkimpomieszczeniu,leczdogranic
możliwościzapchanymregałamipełnymiksiążek.Opróczniejibibliotekarkiniebyłotu
nikogo.

–Jestnazapleczu–wyjaśniładziewczyna.–Przyszłaspecjalniezewzględunapanią,bo
dziśakuratprzypadamójdyżur.Pracujemytunazmiany.Musipanipójśćdalej
korytarzemiwprawo.

Felicjapodziękowałaizamierzałaruszyćnaposzukiwaniebiurakierowniczki,kiedy
młodakobietazatrzymałająpytaniem:

–CzypaniszukainformacjiodawniejszychczasachKryszewa?

–Zgadzasię…Alepaniichraczejniepamięta–odparładziennikarkazuśmiechem.

Dziewczynawzruszyłaramionami.

–Chodzipaniotychpijaków?Niemuszępamiętać,wszyscywgminiewiedzą.Nietrzeba
wracaćdoprzeszłości,żebywiedzieć.Należałoimsię.

Felicjaprzyjrzałasięjej.Byłanaprawdępiękna.Klasycznauroda:czarnewłosy,jasna
cera,regularnerysy,możetylkonoseklekkozadarty.Latempewniemananimpiegi.Ale

background image

wyraztwarzniesympatyczny,zacięty.Aższkodaniebanalnejurody.Itenzimnyjaklód
szyderczyuśmieszek,bardziejprzypominającyodpychającygrymas.Młodepokolenie
bezwzględnychPolaków–przeszłojejprzezmyśl.

–Októrychpijakachpanimówi?

–Tychczyinnych,nieważne.Toprymitywnaczerwonahołota,nieroby,imszybciej
wymrą,tymlepiej.

Dziennikarkaspojrzałajejprostowoczy.Tamtaodwzajemniłajejspojrzenie,patrzącz
wyzywającązuchwałością.

–Nieładnietakmówićoludziach–odezwałasięFelicja.–Iniezbytmądrze,biorącpod
uwagęostatniewydarzenia…

Usłyszałacichekrokizaswoimiplecamiiobejrzałasię,dośrodkaweszłastarakobieta,
stanęłaprzedbiurkiembibliotekarki.Trzymałapodpachątrzyobłożonewfolięksiążki,
zapewnedozwrotu.Dziennikarkaskorzystałazokazji,byprzerwaćtędziwaczną
rozmowęiwyjśćstamtądwreszcie.Pomieszczenieraptemwydałojejsięduszne.
Pożegnałasięzdawkowo.Dziewczynanieodwzajemniłauprzejmości,nawetnie
odpowiedziała,zerknęłatylkonaniąironicznieiodebrałaksiążkiodnowoprzybyłej.

Felicjaszybkoodnalazłagabinetkierowniczki,zapukałai–słysząc„proszę”–zajrzała.W
maleńkimpokojupodoknemznajdowałosięrówniemalutkiebiureczko,zaktórym
siedziałaiczytałaksiążkęsiwowłosakobietadobrzeposześćdziesiątce.Widzącgościa,
uniosłasięzkrzesła,zdjęłaokularydoczytaniaizałożyłainnąparę,spoczywającąw
futeraleleżącymobokmonitora.

–PaniStefańska,prawda?–Wprzeciwieństwiedoswojejpracownicymiałaprzemiły,
ciepłyuśmiech.–TeresaSzmidt.Zapraszam,proszęspocząć.Możekawy?

–Zprzyjemnością.

Felicjazajęłafotelpoprzeciwnejstroniebiurka.Rzuciłjejsięwoczystojącyobokdrzwi
drewnianywieszak,ananimdwaokrycia:krótkadżinsowakurtkapodbitabiałymmisiem
orazgranatowypłaszczzkołnierzemobszytymfuterkiem.Równieżbiałym.Wzdrygnęła
sięmimowolnie.Tojużobsesja–zganiłasięwmyślach.Starszapanizakrzątnęłasię
tymczasemprzyekspresiedokawy,któryjużzamomentzacząłzachęcającobulgotać.
Dziennikarkaniebyłacoprawda

kawowymkoneserem,alelubiłatendźwięk.Izapachkawy.Bardziejzapachniżsmak.
Tymrazemzprzyjemnościąprzyjęłaparującąfiliżankę.Czułasięniewyspana,aprzednią
jeszczedługidzień.

–Wobectegosłuchampanią.–Kierowniczkausiadłazpowrotemnaswoimmiejscu.–
Rozumiem,żechodzipanioprzeszłość.Przygotowałamsię.–Wskazałaksiążkę,którą
przedchwiląprzeglądała,orazstosinnychksiążekipapierówleżącychnabiurku.–
Resztę,jeślibędzietrzeba,beznajmniejszegokłopotuodnajdziemywnaszymarchiwum
komputerowym.Wszystkoprzechowujemyterazwpostacicyfrowej,idziemyzduchem
czasu.–Uśmiechnęłasię.

Dziennikarkaodchyliłasięnaoparciekrzesła.Wyglądałonato,żeobiebyłygotowena
długąrozmowę.

background image

Dwiegodzinypóźniej

SpotkałysięzGretąwparku,wktórymotejporzerokubyłopusto,nawetdzieciakisię
tutajniebawiły.Tylkojakiśstarszymężczyznaciągnąłnasmyczywstronęwyjścia
opierającegosięrudegospaniela,najwyraźniejpan–wprzeciwieństwiedopsa–miałjuż
dosyćspaceru.Pochwiliobajzniknęlizabramą.Śniegprzestałpadać,zatozaczęłowiać,
amroźnepodmuchyprzedostawałysięnawetprzeznajgrubszewarstwyodzieży.Może
dlategoradnastawiłasięnaspotkanieniewhumorze.Odrazunawstępiezadeklarowała,
żemożezostaćtylkokilkaminut,bopospotkaniuzeswoimiwyborcamimarzyokąpielii
domowymobiedzie,amajeszczetrochęrobotypapierkowej.Felicjawzasadziezmusiła
jądoprzyjściatutaj,jednaktoGretaodmówiławizytywjejbiurze,właśniezpowodu
brakuczasu.

–Nowięcocochodzi?–zapytała,spoglądającnakoleżankęwyzywającoidrżącw
swoimbłękitnymkożuszku,bardziejwyjściowymiozdobnymniżchroniącymprzed
prawdziwymzimnem.Ruszyłypowoli,ramięwramię,nacośwrodzajuwymuszonego
sytuacjąspaceru,wgłąbgłównejalejkiparkowej,gdzienatychmiastobsypałjeśnieg
zdmuchiwanyprzezwiatrzgałęzidrzew.

Felicjaprzezdłuższąchwilępatrzyłananiąwmilczeniu.

–Dowiedziałamsięciekawychrzeczywbibliotece–rzekławkońcu.–Niewierzę,żenie
miałaśonichpojęcia.

–Cholera,zamierzasztunamnienaskakiwać?!Jeszczecimało?Comaszwłaściwiena
myśli?–obruszyłasięprzyjaciółka.

–Podkoniecdziewięćdziesiątegoczwartegorokuoraznapoczątkudziewięćdziesiątego
piątegodoszłowKryszewieiokolicachdokilkuzamarznięćludzi.Wzasadzieniemal
identycznychztymidzisiejszymi.Zmarłowówczaswtensposóbażosiemosób,jednaza
drugą,wtakichsamychokolicznościach.

Wszystkieofiaryznajdowałysiępodwpływemalkoholu,miałygosporowekrwi,choć
niewszystkiebyłyalkoholikami.Zimabyławtedydośćostra,jednaktakasytuacja
zdarzyłasięporazpierwszywwaszejgminie.Oilemiwiadomo,byłaśjużwtedypo
trzydziestce,miałaśmęża,dziecko,żyłaśtutajipracowałaśjakourzędniczka.Niewierzę,
żeprzeoczyłaścośtakiego.Albożeotymzapomniałaś.Takichrzeczysięniezapomina.
Dlaczegonicniemówiłaś,przyglądającsię,jakszaleję,żebywydobyćteinformacje?–
Felicjapoczuła,jakogarniajągniew,szczególniegdyzobaczyła,żeGretazatrzymujesię,
niepatrzącnanią,tylkowśniegpodnogami.–No,maszmicośdopowiedzenianaten
tematczydalejbędzieszudawałaidiotkę?!

Radnanareszcieuniosławzrok.Dziennikarkazezdumieniemdostrzegłałzywjejoczach.
Niewiedziała,czydobrzewidzi,możetotylkomroźnepowietrzedrażniłospojówki.
JednakgdyGretaodezwałasię,jejgłosbyłcichyilekkodrżał.

–Maszrację.Pamiętamto.Bardzodobrze.Szczerzemówiąc,miałamnadzieję,żetego
nieodkryjesz.

–Dlaczego?–zdumiałasię.

–Bo…tooznaczawywlekaniestarychspraw,doktórychwolałabymniewracać.Nie

background image

chciałam,żebyśjerozgrzebywała.

–Jakichstarychspraw,dokurwynędzy?!

–Przestaćprzeklinaćjakszewc!–Gretaopanowałasięipodjęłaspacer.Felicjaruszyłaza
nią.Kapturspadłjejzgłowy,narzuciłagozpowrotem,ciaśniejowijającszyjęszalem,by
gopodtrzymał.Zakołnierzemmomentalniepoczułazimnypuch.Zachwilęzamieniłsię
onwchłodnąstrugę.Gretamiałanagłowiewełnianykapelusik,podktórymnasto
procentmarzłyjejuszy.Obiejednakprzestaływtymmomenciecokolwiekczuć.–Dobra.
Powiedz,czegodowiedziałaśsięodpaniTeresy.Powiemciwszystko,tylkoniemam
pojęcia,odczegozacząć…

Felicjawzruszyłaramionami.

–Wsumiedowiedziałamsięwskrócietylkotyle.Mamteżkilkanazwisktych
zamarzniętychosób,alebibliotekarkaniewszystkiepamiętała.Awówczesnejprasieich
niewymieniano.Wogóleznalazłyśmytamtylkolapidarnewzmianki,najwyraźniejnikt
sięwtedynatentematnierozpisywał.MożeRybaodnajdziecośwpolicyjnych
archiwach.Wiemteż,żewiększośćtychludzibyławjakiśsposóbpowiązanazwaszym
pegeerem,którywtedyjużfaktycznieniedziałał,byłwstanielikwidacji.Odtejchwili
narodziłasiętalegendaoklątwie.Niektórzypodobnomyślą,żematojakiśtajemniczy
związek„zkomuną”.PaniTeresaniejasnosięotymwypowiadała.Twierdziła,żetej
sprawyniezna.Aleonateż,taksamojakpaniKrysiazLeśnegoDołu,skierowałamnie
dociebie.Niepytajdlaczego.Niechciałapowiedzieć.Wszyscytuprzecieżdobrze
wiedzą,żesięprzyjaźnimy.Więcniedziwsię,żeciętuodrazuściągnęłam…

–Okej.–Radnapokiwałagłowąiwestchnęła.–Rozumiem.Durnabyłam,

myślałam,żeudamisiętegouniknąć.Nowięc…dobrze.Wygrałaś.Możezresztątak
trzeba.Tylkobłagam,nietutaj,zamarzam!Chodźmydomnie,dobrze?Zaparzęgorącej
herbatyzrumemiwszystkociopowiem…

Półgodzinypóźniej

Gretazwlekałazparzeniemherbaty.Byłaroztrzęsiona.Tłumaczyłasobie,żepoprostu
przemarzła,jednakwidziała,żenajbardziejdrżąjejręce,awgłowieczułazamęt.Chaos.
Felicjaczekaławsalonie,onatymczasemnadalniebyłagotowanatęrozmowę.Nie
wiedziała,ilemożeipowinnajejzdradzić.Anijakoprzyjaciółce–totrudne,niechciała,
żebypostrzeganojąsamą,GretęPazik,przezpryzmattamtejhistorii–anitymbardziej
jakodziennikarce.Boprzecieżnietylkooniąchodziło.Możenawetnajbardziej
ucierpiałabynatymgmina,jejmieszkańcy,ichdumazeswojegomiejscanaziemi.Czyli
wartości,którebyłydlaniejnajważniejsze,októreodlatwalczyła,wktóreświęcie
wierzyła.Czuła,jakwalisięcałyjejświat,prywatnyizawodowy.Wkońcujest
politykiem.Coztego,żelokalnym.Tojejterytorium,kochatenkawałekkrajuponad
wszystko.Ktojednakzechcepopieraćradną,która…której…Trudnotonawet
zwerbalizować!Aświatjestbezwzględny.Bylecomożedziśzniszczyćczłowieka,jego
karierę,życieosobiste.Niemogłajednakdłużejzwlekać.Felicjaitakdokopiesięprawdy.
Jakzawsze.Kiedyjużzłapietrop,nieodpuści,podążyzanimnawetpotrupach.Choćby
powłasnymtrupie.Awtedybyłobyjeszczegorzej…

Herbatabyłagotowa.Wciążtrzęsącymisięrękomaprzelałajązdzbankadocieniutkich

background image

chińskichfiliżanek,któremążkupiłdlaniejwgdańskimantykwariacie,sprawdziła,czy
jestdośćmocna.Dolałanaparstekaromatycznego,ciemnegorumu,natacypostawiłateż
cukiernicęzbrązowymcukremtrzcinowymoraztalerzkokosowychherbatników.
Odetchnęłagłęboko,bydodaćsobieodwagi.Grunt,byprzyjaciółkaniepoznałaponiej,
jakbardzojestzdenerwowana.Powietyle,ilebędziemusiała.Ocenisytuacjęnabieżąco.
Takzadecydowała,biorąctacęikierującsiędopokoju.

Dziennikarkarozparłasięwfotelu,nieuważnieprzeglądająckoloroweczasopismo.
Posłodziłaherbatęipowąchałają.

–Niezłyaromat–pochwaliła,odkładającgazetę.

–Todobrygatunek.Idobryrum–mruknęłaGreta,siadającnaprzeciwkoniej,nasofie.

–Niewątpię.Uwaswszystkojestdobre.Wporządku,notogadajwreszcie.

Radnawestchnęłaciężko.

–Łatwocimówić…Okej,musimycofnąćsięoponaddwadzieścialat.Dotych
zamarznięćwlatachdziewięćdziesiątych,októrychwiesz.Rzeczywiście

zmarłowtedyażosiemosób,niewszystkienazwiskasobieprzypominam,aleczęść
pamiętamdobrze,najwyżejimionamogąmisiępolatachmylić.Napiszęcijepóźniejna
kartce,resztęłatwoznajdziesz.Policjanapewnojema,tożadnatajemnica.Iracja,prawie
wszyscyciludziebyliwprzeszłościpracownikamitutejszegopegeeru.Choćnie
podejrzewam–dodałaszybko–bymiałotojakieśszczególneznaczenie!Dużoludziz
okolicznychwiosekbyłotamzatrudnionych,wswoimczasienawetwiększość.Takie
czasy,żadencud.Szczególnieże,zwróćuwagę,powiedziałam„prawie”wszyscy.Prawie.
Atodośćistotne.Bojedenznich,nobliwystarszyfacet,niemiałnicwspólnegozżadnym
pegeerem.Nigdy.Inawetniepochodziłznaszejgminy,tylkozGdańska,niemieszkałtu,
jedyniebywał.Takwięckoncepcjasięsypie.–Wzruszyłaramionami.–Alejedźmydalej,
niechtojużmamzasobą.Bodochodzimydosednaimożezrozumiesz,dlaczegonie
chciałamotympamiętać.Ludziebyliprzerażeni,mimożesprawęudałosięówczesnym
władzomgminnym,jeszczezobozudawnejnomenklatury,wyciszyćnatyle,żeniestała
sięsensacjąmedialną.Tak,towtedyzaczętoprzebąkiwaćotejklątwie.Owszystko
obwinianopegeer,demoralizację,pijaństwo,któretamsięodbywało,demonizowanoto
tak,żeurosłoażdoprzesady…mieszkańcyżyliwtymśrodowiskuprzezdziesiątkilati
czasysprzyjałytakimpostawom…rozumiesz,świeżopoprzemianachustrojowych…Też
przecieżpamiętasz,jaktobyło,niebyłaśjużmałymdzieckiem.Mamnamyślinienawiść
dodawnegosystemu.Ujednychzresztąnienawiść,udrugichwręczprzeciwnie,w
każdymrazietematbudziłemocje.Skrajneemocje.Iwtensposóbrodziłysięprzesądy,a
donichzaliczamgadanieojakiejśwydumanejklątwie.Ludziepadalijakmuchy,choć
wtedynikomunieprzyszłobydogłowy,żemógłstaćzatymjakiśmorderca.Dlatego
wymyślilisobie,żetojakaśzemsta…czycoś.Jednymztychludzi,tychzamarzniętych–
Gretaspuściławzrok–byłmójojciec…

ZdumionaFelicjaażodstawiłafiliżankę,byjejzwrażenianiestłuc.

–Twójojciec?!Acoonmiałwspólnego…

–Zpegeerem?Byłjegodyrektorem.

background image

–Inigdyotymniewspomniałaś?!

Greta–przeciwnieniżFelicja–sięgnęłaposwojąfiliżankę,byzająćczymśdrżące
dłonie.Szybkojednakpostawiłajązpowrotemnastoliku.

–Niechwaliłamsiętym–przyznała.–Niebyłoczym.

–Był…podwpływemalkoholu?Jakreszta?

–Tak.–Pokiwałapowoligłową.–Byłpijanyjakbąk.

–Aleczęstopił?

–Pił,choćnibyniebyłnałogowympijakiem.Wiesz,wtedywszyscypili.Toteżznak
czasów,takieśrodowisko.Starynależałdopartii.Wszystkieinteresyzałatwiałosiętam
przyflaszce.Aleto,żeskończyłwrowiejakjakaśszmata,zachlany,bezwolny…mój
ojciec…tobyłodlamnieszokiem.Mogłomiećto

związekztym,żestraciłrobotę,stołek,musiałprzejśćnaemeryturę,choćbyłjeszczew
silewieku.Możewłaśniedlategourżnąłsięnaśmierć,niewiem.Takprzynajmniej
myślałam.Chybażenaprawdęktośgozabił.Tylkocotozmienia?Dlamnieniewiele.Tak
czyinaczej,chlał.Byłtrudnymczłowiekiem,zadufanymwsobie.Kochałwładzęnad
ludźmi.Pewniepoprostuniezniósłtego,żejużnicnieznaczył.Wkażdymrazieztego
powoduprzezlataborykałamsięzdepresją,tyleżewtamtymczasieniebyłaonajeszcze
modnąchorobąspołecznąjakobecnie.Ztegoteżpowoduzmarłamama.Naserce.Nie
wytrzymaławstydu,tynawetniemaszpojęcia,jakatopresjawtakiejmałej
miejscowości.Adotegoja,jaknaironię,znalazłamsobiejeszczemężapijaka.Nie
poznałamsięnanim,głupiazadurzonasmarkata,choćpowinnam,wkońcuznałamjuż
symptomy.Towszystkomnieprawiezłamało.Miałammyślisamobójcze.Tylkomała
trzymałamnieprzyżyciu.Córka.Musiałamratowaćdziecko,któreterazitakmadomnie
jedyniestotysięcypretensji…–Jejgłosnaglesięzałamał.

Felicjawstałaijąobjęła.

–Takabywacena,trzebasięztymliczyć.Aletyniedałaśsięzłamać.Przetrwałaś.
Zrobiłaśkarierę.Zwyciężyłaś.

–Właśnie.Noitowszystkosięzawali–wyszeptałaGreta.–Przeztylelatniktmniejużz
nimniełączył!Zmoimojcem.Ateraz?Starsisobieprzypomną,młodsisiędowiedzą.
Wybuchnieskandal.Dlamnietokoniec.

Dziennikarkasięgnęłapofiliżankę.Herbatajużwystygła.Żadnaznichniemiałasiły,by
ruszyćdokuchniizaparzyćnową.Obiezamilkły.

–Gretka,niedramatyzuj–odezwałasięwkońcudziennikarka.–Nicsięniezawali.
Nawetjeślinapiszęnatentematjakiśreportaż,ajeszczesamaniewiem,czytozrobię,to
przecieżniebędęwymieniaćżadnychnazwiskanifaktówzczyjegośżyciorysu!Doprasy
teszczegółynieprzeciekną,uczulęteżnatoRybę.Będziedobrze.Niktsięniedowie,co
najwyżejglinynapotrzebyśledztwa.Pozatymczasysięzmieniły.Kogototeraz
bulwersuje?

–Nieznasztutejszych!–odparowałaradna.

–Przesadzasz.Chybażetojeszczeniewszystko?

background image

Gretapoderwałagłowęzbulwersowana.

–Małoci?!

–Tylkopytam.

–Towszystko,cowiem.

Następnegodnia,rano

Felicjawstaławyjątkowowcześnie,boitakniemogłaspać,myślitłoczyłyjejsięw
głowieidobijałyouwagę,niepozwalającsięzignorować.Wkońcu

przestałaznimiwalczyćiusiadładokomputera,byzapisaćsobiewszystkieinformacje,
jakieudałojejsięuzyskaćpoprzedniegodniawbibliotece,atakżeodGretyPazik.
Wyglądałonato,żesprawaruszyłazmiejsca.Aprzynajmniej,żenastąpiłprzełomwjej
prywatnymdziennikarskimśledztwie.Nigdyniemyślałaosobiejakoodziennikarce
śledczej,zawszeuważała,żejejżywiołemjestreportaż.Terazjednakuznała,żejednoz
drugimdasięświetniepołączyć.Niepotrafiłajużodpuścićistanąćzboku.Gdy
przeanalizowałaswojezapiski,dostrzegła,żeczegośwnichbrakuje.Czegośistotnego.
Nienamyślającsięwiele,sięgnęłapokomórkę,byzadzwonićdoGrety.Telefonbyłpoza
zasięgiem.Notak,zaoknemznówszalałaśnieżyca.Zaklęła.Ot,wiocha.Zadupie.
Prowincja.Wygwizdowo,tylkodzikielasyiugorydookoła.Wtakichsytuacjachtęskniła
zadużymmiastem,zacywilizacją.Jednak…jużchybatylkowtakich.Winnychniebyło
jejzbyttęskno.Wkońcucośzacoś.Całeszczęście,żewbiurzemiałatelefonstacjonarny.
Tenprzynajmniejdziałał.Radnaodebrałapokilkudzwonkach.

–Toznowuty,cholera,mamrobotę!–zaprotestowałanawstępie,leczFelicjanie
dopuściłajejdogłosu.

–Trudno.Jateżmam–odparła.–Słuchaj,chodzimiotegofaceta,októrymwczoraj
wspomniałaś.Jednegoztychzamarzniętychzlatdziewięćdziesiątych,tego,któryniebył
zwaszejgminyiktóryrozwalakoncepcję.Pamiętasz?

–No,pamiętam…–Gretawestchnęła.

–Dawajmionimcoświęcej.Kimonbył,comiałwspólnegoztągminą?Najejterenie
umarł?

Usłyszaławtlejakieśhałasyistukdrzwi.ZapewneGretawyszłazjakiegoś
pomieszczeniapełnegoludzi.

–Dobra.Nowięctak…–radnawróciładorozmowy.–Ztego,copamiętam,gośćbył
emerytowanymdyrektoremdomudziecka,któryznajdowałsięwtedynaterenienaszej
gminywtakimstarympałacykumyśliwskim,dzierżawionymodgminyprzezówczesne
kuratorium.Terazjużgotuniema,zostałprzeniesiony,bobudynekniespełniał
standardów,noibyłzamały.Obecnieznajdująsięwnimbiuraskładuopałowego.Sam
obiektodlatczekanaporządnąrenowację,tyleżefunduszynaniąbrakuje.Szkoda,bo
piękny,dziewiętnastowieczny,napewnowidziałaśgoztrasy,stoizaKryszewemwtakim
dużymparku.Zdewastowaligo,nieremontowali,akłopotwkońcuspadłnanas.Ale
mniejszaztym.Wkażdymraziegośćbyłtamdyrektoremczykierownikiem,nie
pamiętam.Jeszczezakomuny.Potemodszedłnaemeryturę.Takwogóletomieszkał
gdzieśwTrójmieście.Dlategoniewiem,jakimcudemtugoznaleźlizamarzniętego,w

background image

naszychlasach.Wtymsamymczasiecoresztęofiar,noiwidentycznych
okolicznościach.Takjakbyspecjalnieprzyjechałtusięupić,możedokogośw
odwiedziny,cholerawie.Niktstąddoniegosięnieprzyznał.

–Pamiętasz,jakmiałnanazwisko?

–Nie,aletosobiechybaznajdziesz.Gazetyjeraczejprzemilczały,alebyłonatentemat
dośćgłośno,ludzieplotkowali.Napewnowaktachpolicjicośbędzie,boprzypominam
sobie,żejegosprawęprowadzonooddzielnie,naszymibiednymichłopaminiktsięnie
przejmował,aletenbyłprzecieżlokalnąszychą.Starykomuch,choćjednocześnie
świętoszek.Zarazpoprzemianieustrojowejświatopoglądtakżemusięzmienił,itodość
radykalnie,jaktozresztączęstosięzdarzało.Zapewnebyłztych,codupskoliżąkażdej
władzy,niezależnieodopcji.Odrazuwystąpiłopozwoleniewybudowaniakaplicy
maryjnejnaterenietegodomudziecka,wparku.Pozwolenieoczywiścieuzyskał,
kapliczkanadaltamstoi,oilemiwiadomo.Babciesiętamzlatująnamajowezdrowaśki,
boterazparkjestotwarty,dostępnydlawszystkich.Wkrótcepotemodszedłnatęswoją
emeryturę,aniecopóźniejprzenieślidomdziecka.Noikilkalatpotymkipnął.

–Okej,rozumiem.Domdziecka…ciekawe…

–Acowtymciekawego?

–Niewiemjeszcze.Aleczuję,żetomożemiećznaczenie.Słyszałaś,żeniektórez
obecnychofiarłączysięnaprzykładzmolestowaniemnieletnich?

Gretasiężachnęła.

–Piąteprzezdziesiąte,odciebieiodRyby.Niemampojęcia,ilewtymprawdy.Czylico,
jednakklątwaścigającagrzeszników?Sugerujesz,żedosięgłoichramięjakiejśwyższej
sprawiedliwości?

–Niewiem,czyjeramię–skwitowałaFelicja.–Alewłaśnietegozamierzamsięmiędzy
innymidowiedzieć.

–ZygmuśRybazpewnościąciwtympomoże–zauważyłaironicznieGreta.

–Właśnieniejestemtegotakapewna.Cośmnieostatnioomija…

–Comuzrobiłaś?Zraziłaśdosiebiechłopaka?Przecieżmiałaśgojużowiniętegowokół
palca!

–Nicmuniezrobiłam.Nieważne.Maszrację,muszęsięznimskontaktować.Dzięki,
stara,wracajdoroboty,pa.

–Pa.Itylkoniezróbjakichśgłupot…

JednakFelicjajużsięrozłączyła.Szybkodopisałaświeżeinformacjedoswoichnotatek,
poczymdopierodotarłodoniej,żejestwściekległodna.Śniadanianiejadła,wypiłatylko
bardzomocnąherbatę,adotegozapaliłanapustyżołądek,ażzakręciłojejsięwgłowie.
Zajrzaładoswojejminiaturowejlodówki,którajakzwykleświeciłapustkami.Stałtam
jedynienapoczętysłoikzogórkamikonserwowymi.Nadziałanawidelecjednegoogórkai
schrupałagowrazzpiętkączerstwegorazowca.Trzebazajrzećdosklepu–zdecydowała
–aprzyokazjiwybadaćnastrojespołeczne.Tylkonajpierwjeszczezadzwonido
aspiranta.

background image

Dwadzieściaminutpóźniej

URenatytymrazembyłodośćtłoczno,wkolejcestałokilkaosób,awrogujeszcze
dodatkowozebrałasięekipadziadków,cowtakmałympomieszczeniustanowiłotłum.
Felicja,powitanaserdecznymuśmiechemsklepikarki,zajęłamiejscenakońcuogonka.W
nagrzanymwnętrzuparowałyoddechy,apaltawydzielałycharakterystycznyzapach
mokrejwełny.Atmosferapanowałasenna,ludzietutajniespieszylisię,nietakjakw
dużymmieście.Powoliiskrupulatniedokonywaliswoichzakupów.Renatakażdemu
wydawałaresztęzgotówki,liczącjąstarannie,poczympakowałasprawunkidosiatek,z
każdymklientemzamieniająckilkazdawkowychuprzejmości.Dziennikarkaomalnie
przysnęłanastojąco,gdynaglezodrętwieniawyrwałjąznajomygłos.Wstojącejprzy
ladziekobieciewfutrzerozpoznaładyrektorkęmiejscowegogimnazjum.Równieżitym
razemnauczycielkaniesprawiaławrażeniazadowolonejzżycia.

–Takiejakieśczerstwetebułki–grymasiła,macająckażdąznichpokolei.–Ata
kiełbasatoprzynajmniejświeża?

–Wszystkoświeżutkie.–Sklepowauśmiechnęłasięnerwowo.

–Niewygląda.–Marudnaklientkasięskrzywiła.

–Więcodłożę.–RenataDudzińskawzruszyłaramionami,widzącironicznespojrzenie
Felicji,którapokręciłatylkoznaczącogłową.Wodpowiedzisklepikarkazamrugałado
niejporozumiewawczo,odkładającwzgardzoneproduktyzaladę,jednakwtymsamym
momencienauczycielkazmieniłazdanie:

–Proszęjednakzapakowaćmitebułki–mruknęłanadąsana,zagarniającpieczywospod
rękiekspedientkiiponowniejeobmacując.–Gdziejaterazbędęjeszczelataćpo
sklepach.Choćdoprawdymogłybybyćświeższe…

Felicjaniewytrzymała.

–Słusznie,żejepanikupi,skorowymacałajepanijużtylerazy,itobynajmniejnieprzez
serwetkę–rzuciła.

Kobietaodwróciłasięiobrzuciłajązłymspojrzeniem.

–A,topani.Proszęsięzłaskiswojejniewtrącać.Dziennikarkawielka…Niepani
sprawa,cojakupuję!

–Właśnieżemoja,bojarównieżzamierzamkupićbułkiimogłybymisiętrafićte
obmacaneprzezpanią–zripostowałaFelicja.

Sklepowawmilczeniuwydałaresztę.WtymczasiedosklepuzszedłKostek,syn
Dudzińskiej.Skinąłogólniewszystkimgłowąiwziąłsobiezlodówkinapój.Zamierzałod
razuzniknąćzadrzwiaminazaplecze,gdyzatrzymałgopodniesionygłosdyrektorki.

–Atyjużzapomniałeś,żenależysięprzywitać,Dudziński?Wliceumwmieścietegonie
uczą?

Chłopakzatrzymałsięwprzejściuiobrzuciłjąprzeciągłymspojrzeniem.

–Kiedyjapaniniepoznałem–bąknął.–Bardzopaniprzytyła.No

iwogóle…tego.Wżyciubymniepowiedział,żetopani.

background image

–Kostek!–wtrąciłaostroRenata.

MłodyDudzińskiwzruszyłramionami,popijajączpuszki.

–Cozawychowanie!Właśniestraciłapaniklientkę!–prychnęłanauczycielka,zabierając
swojąsiatkę.Odwróciłasięnapięcieizatrzasnęłazasobązcałejsiłydrzwi,ażwszyscyw
sklepiezastygli.

–Noicool–zarechotałmłody.–Coza…tego…durnababa!

–Eleganckakobitka,alezła–dodałzkątajedenzdziadków.

–Złajakosa!–wtrąciłzmocądrugi.

–Panowiejeszczecośmajądopowiedzenia?Myślałbykto.Dotejporysiedzieliściecicho
jakmyszypodmiotłą!Kostek!Atymistąduciekaj!Przesadziłeś,kolego…Iniepij
zimnychnapojówzlodówkiotejporzeroku,herbatysobielepiejzrób!–nakrzyczałana
synaDudzińska.

–Spoko,mamuśka.Jużspadam.

–Aleprędko!No!

PrzedFelicjączekałajużtylkojednaklientka,którapoprosiławyłącznieopojemnik
tanichjajek,chudemlekoiśmietanę.Dziennikarkaodetchnęłazulgą,gdynareszcie
przyszłajejkolej.

–Uff…–Renataprzewróciłaoczami.–Jabardzoprzepraszamzatęawanturę.Idziękuję
zawstawiennictwo…

Felicjamachnęłaręką.

–Niemasprawy.Teżjużmiałamrazprzyjemnośćztąpanią.

–Nojesttotrudnaosoba.Zwiekiemcorazbardziejnieznośna.Niewiem,jakonamożez
dziećmipracować.

–Chybajużpowinnabyćnaemeryturze.

Sklepikarkasięzastanowiła.

–Możliwe–odparła.–Alepewnieniechce.Atujejniktnieruszy.

–Notak.Poproszębułkigrahamkiniemacane,dwaserkitopioneiczterypomidory.Od
dawnająpanizna?–zagadnęłaFelicja.

–Tędyrektorkę?Odsamegopoczątku,przecieżsynchodziłdojejszkoły.Awcześniejjuż
miałamsklepik,wtedyjedenzdwóchwcałymmiasteczku,wyobrażasobiepani?Każdy
tudomnieprzychodziłzakupyrobić.Daćsiateczkę?

Dziennikarkaskinęłagłową,niepozwalająckobieciezmienićtematu:

–Odpoczątku,toznaczy…

–No,zedwadzieścialatbędzie.Wdziewięćdziesiątymczwartymsiętutajwprowadziłam,
najpierwwynajęłamtenlokal,apóźniejgowykupiłam.Wratachspłacałam,alechciałam
sięurządzić,żebymałymiałdom.Młodabyłam,alejużporozwodzie.Małżeństwominie
wyszło,zatobiznesowszem!–Zaśmiałasię,pakującdofoliowejsiatkiskromnezakupy

background image

Felicji.

–Wdziewięćdziesiątymczwartym?–podchwyciłaszybkoFelicja.–To

chybajakośniedługoprzedtymiwypadkamiwgminie,kiedyporazpierwszyhurtowo
pozamarzalitutajludzie.Napewnocośpanisłyszała,bopodobnogłośnootymwtedy
było…

Dudzińskapodałajejsprawunki,kręcącgłową.

–Niezabardzokojarzę.Możeicośdomniedotarło,aleraczejtylkoobiłosięouszy,jatu
wtedynowabyłam–wyjaśniła.–Wiepani,paniFelicjo,jaktojest.Nikogojeszczenie
znałam,dopierosięurządzałam,sama,zmalutkimdzieckiem.Sklepikjeszczeraczkował.
Nietocoteraz,choćpowiempaniszczerze,żemamobawy.Tewszystkiemarkety,
sieciówki…Mogąmniewypchnąćzrynku.Naszczęściejednak,odpukać,pókicomam
swoichstałychklientów.–Uśmiechnęłasię.–Staramsięstworzyćdlanichcoś,czegonie
znajdąwwielkichsupermarketach.Więcnarazieniepanikuję.Iliczęnato,żecośjednak
synowiwspadkupozostawię.Choćsmarkaczwcaleniemaochotyprowadzićwiejskiego
sklepiku.Wtymrokurobimaturę,potemsięwybieranainformatykę,komputerygo
ciągną.Oj,rozgadałamsię,bardzoprzepraszam!Obudziłapaniwspomnieniazmłodych
lat.–Rozłożyłaręce.–Atymczasempracaczeka.

DosklepuweszłykolejnedwieosobyiustawiłysięzaFelicją.Dziennikarka
odwzajemniłauśmiech.

–Wtakimraziejużlecę.Albonie,zaraz,chwileczkę…niechmipanidoliczyjeszczetę
paczkękrakersówserowych.–Wskazała.–Nawetdwiepaczki,acotam,będęmiałana
zapas.Podziwiampanią,naprawdę.Musiałopanibyćciężko.Synwtymrokurobi
maturę,tak?Możemusięjeszczeodmieni…

–Robi,robi.Niechbywreszciezrobił.–Dudzińskawestchnęłaiwstukaładokasycenę.–
Jużitakmadotyłu.Dwadzieściajedenlatskończoneidopieromatura.Naszczęściena
tyleniewygląda,więcprzynajmniejniewyróżniasięwśródkolegówzklasy.Pomnieto
ma.–Zaśmiałasięzalotnie.–Krzyżpańskiterazztymidzieciakami,mówiępani.
Najpierwposzedłnormalnie,dopaństwowegoliceum,alemusiętamniespodobało.
Uczyćsięniechciał,takpoprawdzie.Togodoprywatnegoposłałam.Tyleżeczasu
trochęstracił.Tumunawetnieźleidzie,wsumiezdolnyzniegochłopiec,noaleto
czesne…jaażtakbogataniejestem!Niechjużtęszkołęwreszcieskończy,będziemilżej.
Byletylkojeszczezechciałnasiebiezarabiać,achoćbypomócmitutajteninteres
rozkręcić,bostudiamu,owszem,marząsię,jatorozumiemipopieram,aleprzezte
wszystkielatasamajednawszystkiegoniepociągnę.Jestprzecieżcoraztrudniejwtym
kraju.Nato,żebymujakiestypendiumprzyznali,nawetnieliczę.–Machnęłaręką.–A
jaktuterazutrzymaćdwieosobyzprowincjonalnegosklepiku?

–Toprawda,lekkoniejest.Dziękuję,paniRenato.Jutromapaniczynne?

–Nie,jutrojedziemydoGdańska,nagroby,apotemzabierammłodegodoteatru.Alew
niedzielędopołudniabędzieotwarte.Naszakazhandlunieobejmuje,

więczapraszam.–Uśmiechnęłasięporazkolejny.

–Totaklątwa,pani–odezwałsięjedenzestałychbywalców,pogryzająckwaszonego

background image

ogórka.

–Któratymrazem?–zainteresowałasięFelicja.

Renatazerknęłananiąspodokaiudając,żepoprawiasobiegrzywkę,popukałasię
znaczącowczoło.

–Ata,coteludzipozamarzalibyli–uparcieciągnąłstaruszek.–Odtamtejhistoriisię
onawzięła…

–Odjakiejhistorii?

–Panowieznowuzaczynają?–zniecierpliwiłasięsklepikarka.–Klientówmipanowie
wystraszą!

–Eeetam…Jotamitaknicniemówie,bomsprawynieznał,mnietuwtedyniebyło,u
Niemcazarabiałem.Tamtabelferkawie,ocochodzi.Musipamięta,nietocowy,młode,i
niestąd–dokończyłmężczyzna,wzruszającramionami.

Dziennikarkapróbowałapociągnąćgojeszczezajęzyk,alezaparłsięiniezdradziłjuż
niczegowięcej.Wyszławięczesklepu,rozmyślając.Staruszekniepowiedziałtego
przypadkiem.Dyrektorkaszkoły.Elegancka,alezłajakosa.Wystrojonawohydnefutro
zesrebrnychlisów.Pasowałoby,cholera.Chociaż…nie,jednaknie;wedługjedynego
świadka„królowaśniegu”zlasubyłapięknajakzobrazka,tymczasemonauczycielce
możnabypowiedziećwszystko,aleurodąbabazpewnościąniegrzeszyła.Antypatyczna
podstarzaławiedźma–pomyślałamściwie.Innasprawa,żetrudnoocenić,copijany
umysłmożeuznaćzapiękne.Czasemwystarczybylemakijażiszykownystrój,bystary
alkoholikdojrzałwpierwszejlepszejkobieciekrólewskąurodę…

Wieczorem

Nastolikupaliłasięwielkazapachowaświeca,dodatkowodwiemniejszenaparapecie,
pozatymkozawrogupomieszczeniarównieżdawałakrągciepłegoświatła,podnosząc
temperaturępowietrzanapoddaszumniejwięcejdopiętnastu,wporywachszesnastu
stopni.Więcejniedałosięwyciągnąć,gdyżmróznazewnątrzwprawdzietrochęzelżał,
alezatoznówhulałzimnywiatr,roznoszącwszędzietumanyśniegu,widocznezoknaw
żółtawymblaskulatarniulicznej.Podświetlonewciemności,sprawiałyniemal
surrealistycznewrażenie.Lampywpokojuzostałypogaszone,Felicjachciałaosiągnąć
efektprzytulnegogniazdka.Zamiarchybasięudał,boaspirantZygmuntRybawyglądał
nazadowolonego:rozpartywfotelu,wciepłymswetrzezgolfem,popijałzkubka
parującąherbatę,niespieszącsięzinformacjami.

–No,maszcoś?–niewytrzymaławreszcieFelicja.

Uśmiechnąłsięprzekornie.

–Atakbyłomiło…–Westchnął.–Nomamto,ocoprosiłaś.Niebyłołatwowtakim
tempie.KoleśzpolicyjnegoarchiwumwGdańskusiedziałpogodzinach,bounasnicsię
ztamtegookresuniezachowało.Kosztowałomnietozgrzewkępiwa.

–Dobra,zwrócęcikasęzatęcholernązgrzewkę.

–Spoko.Nietrzeba,natylemniejeszczestaćzpolicyjnejpensji.Gorzej,żewpierwszej
chwili,kiedyzadzwoniłaś,miałemnadzieję,żezamnązatęskniłaś,alecorobić…Niepo

background image

razpierwszymnierozczarowałaś.

–Biedaku!–parsknęła.–Tylkominiemów,żesamniejesteśzainteresowany.Igadaj
wreszcie,doczegosiędokopałeś,potemmożemypozwolićsobienagadkęszmatkę.
Najpierwkonkrety.

Rybawyjąłzplecakaswójtablet,włączyłgoiwszedłwnotatki.Felicjapoczułasięjak
dinozaur:samadodziśzapisywaławszystkonabieżącowstarymtradycyjnymnotesiez
kartkamiwkratkę.Terazteżczekałwgotowościbojowejnanajświeższeinformacje.
Sięgnęłapocienkopisizapaliłalampkęnabiurku.

–Nowięctak.Nazwiskaosób,którewtedyzamarzłyjednymciągiem.Zakonotuj:Joanna
iJanKrawczykowie,RamonaiGrzegorzHolzerowie,GabrielaGawrylczykówna,Piotr
Bednarczyk,KrystianHinziWaldemarRogalski…

–Dwamałżeństwa?!

–Właśnie.Dwamałżeństwawśrednimwieku.Dotegonastępnadwójkażyław
konkubinacie,choćnibyjakiśczasprzedśmierciąsięrozeszli.Aleznalezionoichrazem.
Czylikolejnapara.Zupełnieniekojarzęwiększościtychludzi,nawetznazwiska.
Wszyscyonibyliwcześniejpracownikamipegeeru,alemnietaepokaszczęśliwie
ominęła.Wyglądanato,żepierwszaitrzeciaparaniepozostawiłatuposobieżadnej
rodziny,niemielidzieci,niebylistąd.Przyjechaliwtestronykonkretniedopracy.
Holzerowiemielisyna.Ichwnuczkę,czylijegocórkę,znamzwidzenia,mieszkaz
rodzicamiwKryszewie.KrystianHinz…byłojcemnaszejradnejGretyPazik.Wiedziałaś
otym?–Zerknąłnaniąspodoka.

Felicjaskinęłagłową.

–Tak–odparłazociąganiem.–Choćnazwiskanieznałam.Wiemtylko,żebył
dyrektorempegeeru,wówczasjużemerytowanym.

–Zgadzasię.Myślę,żetoniebędziemiłedlapaniGrety,kiedytasprawaznowu
wypłynie.Aletrudno.Pazikowajestjedynąpozostałąprzyżyciubliskąrodzinątego
Hinza.Nieliczącwnuczki.

–WnuczkasiedziwStanach,magdzieśsprawyrodzinne.

–Wiem.Notojedźmydalej.TenRogalski.Niejestempewien,czygowogóleliczyć.
Facetnigdyniemieszkałwnaszejgminieanitymbardziejniepracowałwpegeerze,w
swoimczasiebyłkierownikiembidula…toznaczydomudziecka.Tensierociniecstałna
naszymterenie,możedlategogościuzamarzł

wlesiepodKryszewem,choćniewiem,cotamrobił.Teżbyłjużwtedynaemeryturze.
Facetzwyższymwykształceniem,pedagog,trudnopowiedzieć,czymógłmiećcokolwiek
wspólnegozpozostałymiofiarami.Nicnatoniewskazuje.

–Aleumarłwtymsamymczasieiwtensamsposób,nie?Iteżpopijaku.

–Owszem.Towszystkopasuje.Wątpię,czydowiemysięczegoświęcejotychludziach.
Prasasięnatentematnierozpisywała.Oczywiściemógłbymwyszukaćjakieśosobyz
dalszejrodziny,aleczymatosens?Spróbujęprzynajmniejnamierzyćrodzinę
Rogalskiego,bomożeonidalejmieszkająwGdańsku.TypogadajzGretą,totwoja

background image

przyjaciółka.Codoreszty…ciężkobędzie.Niedziałamoficjalnie.Komisarzprowadzący
sprawęnaszychzamarznięćchciałbyjąjaknajszybciejzamknąć.Bardzowątpię,żebybył
zainteresowanyrozdrapywaniemstarychran.

–Dlategonajpierwsamachcętozbadać.Przytwojejpomocy,oczywiściejeślimasz
ochotę,bodysponujeszwiększymimożliwościami.Samsiędeklarowałeś,żeidzieszna
współpracę,oilesobiedobrzeprzypominam.

–Boidę,jakwidzisz.–Rybapodrapałsięponosieidopiłresztkęherbaty.–Tylkotynie
doceniasz…

–Doceniam,doceniam.Czekaj!Bowspomniałeścośjeszcze,żesyniwnuczkatych
drugichwkolejnościdalejmieszkająwKryszewie?

–Holzerów?Tak.Facetpracujewwarsztaciesamochodowym,ajegocórkawnaszej
bibliotece.

Dziennikarkadrgnęła.

–Zaraz,zaraz…Wbibliotece?Tastara?

–Jakastara,zgłupiałaś,młodadziewczyna!Takaładniutka.

–Okurczę.Noracja!Pochrzaniłomisięwszystko.Faktycznie,byłatamtakamłoda
dziunia.Miałamokazjępoznać.Możeiładniutka,alekretynkajakichmało.Iraczej
wredna.–Felicjazmarszczyłanos.

–E,zazdrosnajesteś.Młoda,ładna,bystra.BeataHolzer.Jakieśdwadzieścialat,mniej
więcej.

–Ano,zgadzasię.Wstrętnanadętasmarkulazfaszystowskimipoglądami.Zeroempatii,
kulturyitaktu.Skrajniebezwzględna,pozbawionaludzkichuczuć.Alewychybateraz
wszyscytacyjesteście.TaktoprzynajmniejwyglądawInternecie,wystarczyzajrzećna
dowolneforum…

RozpędziłasięiopowiedziałaRybieoswojejwizyciewbibliotece.Aspirantwzruszył
ramionamiinadąsałsię.

–Możeitakajest,niezaprzeczam,nieznamsiksyosobiście.Tylkodlaczegouogólniasz?
Chciałaśuderzyćwemnie?Myślisz,żewwaszympokoleniuniemahejterów,idiotów
albozwyrodnialców?Zawszebyli!

–Okej,sorry–zreflektowałasię.–Maszrację,niepotrzebnieuogólniam.Aletagówniara
straszniemniezirytowała.Iniestety,wydajemisię,żetaka

mentalnośćjestterazwmodzie,szczególniewśródmłodzieży.Możetowychowanie,a
raczejjegobrak.Niewiem.Wkażdymrazieniepierwszyrazsięztymspotkałamimnie
tobulwersuje.

–Nieróbzsiebiebabci.Mentalnośćjesttasama,tylkosposóbwyrażaniainny.Poprostu
dzisiejsimłodziludzieniesąhipokrytami,mówiąwprost,comyślą.

–Tojauprzejmiedziękuję–oświadczyłaszyderczo.–Skorotonazywaszmyśleniem…

–Dajmyjużspokój.Ludziesą,jacysą,niezmienisztego.Adziewczynapewniejeszcze
dojrzeje.Przyniejnawetjajestemstary!–zażartował.

background image

–Niezdziwiłabymsię,gdybytoonamordowała.Wimięczystości„rasy”–dodała
mściwieFelicja.–Pasowałabyjakulał.Młoda,piękna,zimna.PrawdziwaKrólowa
Śniegu.Tastarszabibliotekarkajestzupełnieinna.Normalna.

Aspirantmachnąłręką.

–Przypominamci,żewiększośćprzestępcówsprawiawrażenie„normalnych”–
podsumował.–Aztąmałąsobiepogadam,zjejojcemzresztąteż,możesiędowiem
czegośotymstarszymHolzerze.Najważniejsze,żenowychzgonówniema.Niktna
dniachniezamarzł.Zauważyłaś?

–Pewniedlatego,żemrózodpuścił.

–Wystarczyłby.Raczejztegopowodu,żepolicjapatrolujeteren,apoostatnichzgonachi
historiiNowakazrobiłosięotymgłośniej.Ludziesąostrożniejsi.Amożenasza
„królowa”jużsięnaszągminąznudziłaipoleciałagdzieindziej?

–Niekuślosu.

Pochyliłsięiwziąłjązarękę,poczymprzyciągnąłdosiebieipocałował.Zpoczątku
próbowałasięuchylić,jednakpochwilizmiękła.Całującsięznim,myślałaotym,że
mogłabyzedrzećzniegotenszorstkisweter,dotknąćjegorozpalonejskóry,pchnąćgona
podłogę,usiąśćnanimokrakiemi…noico?Dwanagieciałasplecionewblaskuognia,
jednopiękneimłode,drugie…przechodzone?Naglepoczułasiężałośnie.
Czterdziestoletniababaparzącasięzdwudziestokilkuletnimgówniarzem,adotego
stanowczozbytpewnymsiebie,bomunaturadałacotrzebaznawiązką.Jeszczejedna
politowaniagodnabiednaidiotka,któraniepotrafiłaułożyćsobieżyciawodpowiednim
wieku,aterazjakgłodnysęplecinaświeżemięso.Tenszczawikodbiedymógłbybyćjej
synem.Odbiedy.Oderwałaustaodjegowargiodepchnęłago,poczymwstała.

–Czasnaciebie.

–Felicja…Cosiędzieje?

–Nic.Tobyłbyczystygołyseks.Rozumiesz?Tegobyśchciał?

–Nie.Nietylkotego–odpowiedziałpoważnie.

–Więcnarazieniemamcinicwięcejdozaoferowania–oznajmiłatwardo.Niechciałago
krzywdzić.Czuła,żeoczekujeodniejzbytwiele.

Chłopakpodniósłsięzfotelaisięgnąłpokurtkę.

–Będęsiętrzymałtego„narazie”.Przepraszamcię.Niechciałemcięobrazić.

–Nieobraziłeś.Tojaprzepraszam.Idźjuż.

Zanimjednakwyszedł,zawróciłoddrzwizdziwnymwyrazemtwarzy.Przestraszyłasię,
żenawiążedotego,cosięprzedchwiląpomiędzynimiwydarzyło,onjednakzdawałsię
jużmyślećoczymśinnym.

–Alenaszawspółpracajestdalejaktualna?–upewniłsiętylko,poczym,gdywmilczeniu
skinęłagłową,kontynuował:–Bocośmisięprzypomniało.Byłocoś…Niepamiętam,o
codokładniechodziło,alemiałotonapewnozwiązekztutejszympegeerem.Słyszałemw
dzieciństwie,jakkiedyśrozmawialiotymrodzice.Ojakiejśtragediizczasówkomuny.

background image

Mniewtedyjeszczeniebyłonaświecie,alezapytammatki.Możesobiecośprzypomni…

LeśnyDół,luty,parędnipóźniej

KrystynaSkowrońskaodstawiłagarneknapiec.Niemiałagłowydojedzenia,tyleżepsu
nałożyładomiski.Ranoodśnieżyłaścieżkęodfurtkiażdodrzwiganku,achoćkościdały
jejsięweznaki,wciążniemiaładośćroboty.Wyszorowałakuchnię,zdjęłafirankido
praniaizawiesiłaświeże.Jeszczerazprzetarłablatkuchennegostołu.Wszystko,byle
odwlecwczasiedecyzję.Biłasięzmyślami.Najlepiejbyłobysiedziećcicho.Wkońcu
tylejużlatupłynęło.Możetowcaleniemazwiązkuzobecnymiwypadkami.Pijacybyli
jakświatświatem,anieszczęściachodząparami.A,żebytylkoparami…Jednakpo
porannymtelefoniedziennikarkiSkowrońskaniemogłasobieznaleźćmiejsca.Skorojuż
dokopalisiędotamtychludzi,tamtychnazwisk…widoczniecośjestnarzeczy.Żaltej
młodejkobiety,tejFelicji.Takbardzotowszystkoprzeżywa,widać,żenieudaje.Wtedy
przysięglisobie,choćnibynikttegowyraźnieniepowiedział,żetamtahistorianieujrzy
więcejświatładziennego.Niebyłosięczymszczycić,awieluwówczaswpływowychi
szanowanychludzimogłaonapogrążyć.Wtamtychczasachgminaniebyłatakludna,
wszyscysiędobrzeznali,mogliwalczyćomiedzę,jednakgdyprzychodziłocodoczego–
solidarnibyli,razemsiętrzymali.Innasprawa,żeistrachniektórychoblatywał,bo
wiadomobyło,ktowładzętrzyma.PaniKrystynaniepamiętała,ktokonkretnienarzucił
imzmowęmilczenia,wiedziałajednak,żebyłaonaskuteczna.Długo.Bardzodługo.
Możezbytdługo?Obrastałamilczeniem,zapomnieniem,legendą.Ażwkońcuprzestała
ciążyć.Klątwa?Amożewłaśnietak?Klątwa,którąsobiesamizafundowali.Przezten
czasludziepomarli,inniwynieślisiędomiast,jeszczeinninapłynęli.Czasysięzmieniły,
gminasięzmieniła.Ludziesięzmienili.Zdawałosię,żetamtasprawa

umarłaśmierciąnaturalną.Ażdoteraz.Bookazałosię,żenicbezpowrotnienieginie.
Wszystkozaczęłosięodnowa,aofiarydomagająsiępamięci.Komumożeprawda
jeszczezaszkodzić?Nomożetejdrugiejdziewczynce,Gretce,choćonajużnietamto
zapłakanedzieckozpszenicznymikucykami,tylkopaniradna.Dobraradna,kochana
przezwszystkich…Cóżrobić?ChybatylkozaufaćpaniFelicji,toćmądrakobieta,
miastowa.Krzywdynikomuzrobićnieda.Najwyżejniepowiewszystkiego,niebędzie
obciążaćsumienia,wraziegdybycośzłegoztegowynikło.Alemilczećteżnieuchodzi.
Przecieżginąludzie.Tymrazemjużniewinniludzie,tyleżepiciawinni.Każdymaswoje
słabości.Niktnatymświecieniejestaniołem.Jednakkarajestzbytsroga,stanowczozbyt
sroga…

Skowrońskaporzuciłaścierkęisięgnęłapokarteczkę,naktórejzapisałasobienumer
telefonurzeczniczkiprasowejgminy.Tylkoprzezchwilęsięzawahała,poczymdrżącą
rękąsięgnęłaposwójdużyaparatzantenką,któryzostałjejjeszczeponieboszczyku
mężuidziałałbezzarzutu,choćwszyscyuśmiechalisięnajegowidok.Cotam,innyjej
niepotrzebny,boipoco.Nowomodnewymysłyitaknanicbysięjejniezdały.

StaranniewystukałanumerkomórkiFelicji…

Kryszewo,luty,popołudniu

–Greta!–Felicjaprawiekrzyczaławsłuchawkę.–Skupsię,dobrze?Cośwydarzyłosię
wwaszejgminiewtysiącdziewięćsetsiedemdziesiątymroku.Cotakiego?Przecieżna
pewnocośsłyszałaś!Zastanówsię.Jawiem,żebyłaśwtedydzieckiem.Aletomusiało

background image

byćcośtakpoważnegoiwstrząsającegodlatutejszejspołeczności,żekonsekwencjetego
ponosiciedodziś!Iwłaśniestądzrodziłasiętacałalegendaoklątwie…Odpoczątku
mówiłam,żetakierzeczyniebiorąsięzniczego!

–Ale…Ktocitopowiedział?

–Nieważne,docholery!Ktośmipowiedział.Tyleinicwięcej,aleprzysięgamci,żedotrę
dotego!Cowyścietutakiegozrobili?Wójtazamordowaliście?!

–Dajspokój–żachnęłasięradna.–Czemutyakuratnamniewrzeszczysz?A
bibliotekarka?Dzwoniłaśdoniej?

–Wyobraźsobie,żedzwoniłam.Dopieroco.Tateżmilczyjakzaklęta.Wijesię,jąkai
kluczy,alejakcodoczego,toonanic,dokurwynędzy,niepamięta.Zaćmienie.Wszyscy
zachowujeciesiępodobnie:robiciegłupieminy,nibywiecie,żedzwonią,tylkonie
wiecie,wktórymkościele…NawetrodziceRyby.Tosamo.Znimteżdzisiaj
rozmawiałam.Zygadobrzepamięta,żeotymgadali,alebyłwtedyzasmarkaty,żebycoś
zrozumieć.Aterazjakzapytał,tooczywiściegówno,

staruszkowieniemająpojęcia,ocomuchodzi.Amnezjazbiorowa?!

–Słuchaj…

–Niemamzamiaru!Niemamzamiarusłuchaćdalejtychkretyńskichwymówek!Dwie
osobymizasugerowały,żetypowinnaświedzieć.Tocośłączysięwjakiśsposóbztobą!
Chcęwiedzieć,cotojest.Przestańsięwykręcać!Rozumiesz?Albotobędziekoniec
naszejprzyjaźni.

PodrugiejstronieGretaprzezdłuższąchwilęmilczała.

–Dlaczegoniesprawdziciewpolicyjnychaktach?–zapytaławreszciecicho.

–No,no,tojużcoś.Czylisprawabyłapolicyjna,jakrozumiem.–Felicjaziałafurią.–
Alejużciodpowiadam.OtóżRybasprawdzał.Wpolicyjnychaktachnicniema,boaktaz
tamtejzimywyparowały.Komuśnaprawdębardzozależało,byzamieśćtętajemnicępod
dywan.Jednakdupablada,bosyfzawszewkońcuwypłynie…Gadaszczynie?!

Znowumilczenie.Przeciągającesię.Wkońcudziennikarkausłyszaławestchnienie.

–Przyjedźdomnie.Jestemwdomu.Sama.Todobrymoment,boniechciałabymmieszać
wto…zresztą…bezznaczenia.Tochybanaseriojestklątwa…Przyjedź.–GłosGrety
sięłamał.

Felicjaodpowiedziała,żebędziezapółgodziny,poczymrozłączyłasięzadumana.

Radnaotworzyłajejzapłakana.Alenawetzespuchniętymiiczerwonymioczami
wyglądałanieskazitelniewgranatowejwełnianejsukienceipantoflachnaobcasach.
ZaprowadziłaFelicjędokuchni.

–Nastawiłamkawę–powiedziała,niepatrzącprzyjaciółcewoczy.–Zachwilębędzie
gotowa.Chceszcośdoniej?Koniaku?

–Nie,dzięki,przyjechałamterenówką.Alesobienalej,bowidzę,żebędziecipotrzebny.
Więcjednakwiesz,cosięwtedywydarzyło?

–Wiem.–Gretaodwróciłasię,bynalaćkawydofiliżanek,amożebardziejpoto,bydać

background image

sobiechwilęnadojściedorównowagi.Byławyraźnierozdygotana.

Zpełnymifiliżankamiusiadłyprzyblacieoddzielającymkuchnięodjadalni.Radna
wyjęłazszafkibutelkęfrancuskiegokoniaku.Dolałagosobiedokawy.Felicjazadowoliła
siętabliczkągorzkiejczekolady.

–Dobra.Miejmytojużzasobą.Obiecajmitylko,żeniezrobiszztegoużytku.

–Tegoniemogęobiecać.Wszystkozależyodtego,comaszdopowiedzenia.Iodtego,
czymatozwiązekzobecnymizgonami.

–Rozumiem.Chodzioto,żebyściezRybąniedopuścilidonagonki.Niechtosięnie
stanieniezdrowąsensacją.Obiecajmitodladobranaszejgminy.Boto

jestnaprawdępaskudnahistoria…

background image

GRETA

Styczeńtysiącdziewięćsetsiedemdziesiątegoroku,awzasadzienocsylwestrowana
przełomierokusześćdziesiątegodziewiątegoisiedemdziesiątego.Dlaniektórychjuż
historia.Dlamniewzasadzieteż–byłamwtedymała,niewielerozumiałam.Miałam
osiemlat,chodziłamdopierododrugiejklasy,cotakiedzieckomogłowiedzieć.Dlatego
całatahistoria–taka,jakautrwaliłasięwmojejpamięci–tozlepekniejasnych
wspomnień,wrażeńorazzasłyszanychpóźniejiposklejanychwcałośćinformacji,
pochodzącychgłównieodmojejmamy,którażyławcieniutejtragedii,leczwidocznie
uznała,żedlawłasnegodobraniepowinnampozostawaćwniewiedzy.Błogosławięjąza
toiprzeklinamjednocześnie.Możegdybymoniczymniewiedziała,byłobymilżej.Z
drugiejstronybrakświadomości–przyplotkachipogłoskachsączącychsięzaplecami
jaktrucizna–możebyćjeszczebardziejzabójczy.Bezświadomościniemamowyo
oczyszczeniu,ajagobardzopotrzebuję.Choćsamaniezawiniłam,noszętobrzemięod
lat.Winowajcąbyłmójojciec.Byłtym,któryporuszyłgóręlodową,awtedyonarunęła,
pociągajączasobąlawinę.

Jakwiadomo,ojcieczarządzałtutejszympegeerem.Najpierwjakokierowniklokalnego
gospodarstwa,późniejjakodyrektorkombinatu,czyligospodarstwpołączonych,choć
jegosercedokońcapozostałowtutejszympegeerze,któryprowadziłodsamego
początku,tobyłojegooczkowgłowie,dziełożycia.Tensentymentpoczęścibrałsię
zapewnestąd,żebyliśmyrodzinąautochtonówoniemiecko-polskichkorzeniach,od
ponadstulattuosiadłą.Zakomunyojciecbyłszychą,tutaj–natymkawałkuziemi–
niemalbogiem.Imieszkańcygminynaprawdęgokochali.Szlidoniegozewszystkimi
swoimiproblemami,boonpotrafiłzałatwićimwszystko:najlepszyparkmaszynowy,
nagrodypieniężne,wycieczki,atrakcyjnekoloniedladzieciaków.Ajakktoznalazłsięw
potrzebie,Hinzzawszepomógł.Nawetjeślitakiktośbyłnabakierzprawem.Bowtedy
prawembyłapartiawosobachswoichwpływowychprzedstawicieli.Wstydzęsiętego,ale
przecieżniemogęzaprzeczyć:mójojciecbyłjednymznich.

Podkoniecrokusześćdziesiątegodziewiątegopodsumowanowynikiroczne

pracypegeeruiokazałysięonewspaniałe,powyżejnajśmielszychoczekiwań.Tata
rzeczywiściepotrafiłgospodarować,tegoniktmuniemożeodebrać.Byłztychmłodych,
kształconychaparatczykówztytułemmagistrarolnictwa,nowejpartyjnejkadry,która
byłasoląwokuchłopów.Alenagospodarcesięznałjakmałokto,miałtowekrwi,po
swoichniemieckichprzodkach.Ipotrafiłzarządzaćludźmi,atakżeichsobiezjednywać.
Takwięcdobrysocjalistycznypanpostanowiłodwdzięczyćsięswoimwiernym
poddanym.Ażepopolskichprzodkachmiałszerokigest,odwdzięczyłsięhucznie.
Mianowiciezafundowałimkilkanaściebaniekczystegosamogonuorazkociołbigosuna
zagryzkę.Pędzeniebimbruoczywiściebyłosurowozakazane,zawszejednakznajdąsię
tacy,którychzakazynieobowiązują,aprzynajmniejtacy,codziałająpodochronną
kołderkąmożnychtegoświata.Tamtensylwesterbyłzatemprawdziwymświętemdlatych
biednychludzi.Przeztęjednąnocmoglisiępoczućjakwraju–bodokładnietak
pojmowaliraj.Narobićsię,apotemnajeśćdosytainapić.Pofolgowaćnajniższym
instynktom.Itopomimopanującychakuratsurowychwarunków,amożewłaśnietym

background image

bardziej.Iniemuszęchybadodawać,żeówczesnazimabyławyjątkowosroga,nawetjak
natamteczasy,kiedyzimyjeszczerzadkooszczędzałyludzi.Nietocoobecnie,kiedy
ostrazimatokatastrofaibezmałaklęskażywiołowa.Klimatteżsięzmienił.Odwykliśmy.

Wspólnazabawatrwaładopółnocy,potempostrzelanosobiezrakietnic,anastępnie
towarzystworozproszyłosię,zabierajączesobątyle,ilesiędałounieść.Jednaztakich
mocnojużpodchmielonychgruptrafiładoosiedlawybudowanegoprzezpegeerdlatych
swoichpracowników,którzyniepochodzilistąd,tylkoprzyjechalidorobotyzinnych
zakątkówkraju.Boprzyjeżdżali.Jakdoeldorado.Byłytoprowizorycznebaraki,
tymczasowe,wprzyszłościdopieroplanowanowybudowaćtamkilkabloków.Potym,co
sięwydarzyłotamtejnocy,zaniechanotego,aosiedlezlikwidowano,osiedlającludzipo
okolicznychwioskach.Dodziśniektórzyuważają,żewtymmiejscustraszy.Imająrację.
Straszy.Choćteraztamtylkołąkiiugory…

Alezłaenergiazostała.

Nowięcwspomnianagrupka–złożonazośmiuosób,kobietimężczyzn,wszyscybyli
robotnikamizpegeeru–wylądowaławkońcuwjednymzbaraków,zajmowanymprzez
młodemałżeństwozmałymdzieckiem.Parabawiłasięzresztąrazemznimi.Podrodze
odebraliniemowlęodstarszejkobiety,którapilnowałagowczasienocysylwestrowej.
Podobnomatkasięuparła,byjezabrać.Gdyznaleźlisięwbaraku,młodakobietaułożyła
córeczkę(botobyładziewczynka)wkołyscewczęścikuchennej,oddzielonej
przepierzeniemodwłaściwejizby.Mrózbyłtęgi,alewkuchniznajdowałsiępiec,więc
małaokrytakocamizasnęła,atymczasemtowarzystwobawiłosiędalej.Impreza–jak
byśmydziśpowiedzieli–trwałamniejwięcejdoświtu.Gościeigospodarzewykończyli
wyniesionązpegeerubańkę

bimbru,więcpodkoniecbylijużwszyscynawpółprzytomni.Gdyczłowiekjestpijany,to
mugorąco.Wizbieogrzewanianiebyło,aprzynajmniejnikomunieprzyszłodogłowyo
niezadbać.Ludziekręcilisiępobarakuiwokółniego,rzygali,sraliiszczali,gdzie
popadło.Dochodziliteżpodobnoinnigoście,zsąsiednichbaraków,byćmożetakżez
wioski.NajbliżejleżałoPotulewko,dosłowniezamiedzą.Uczestnicyzabawyśpiewalii
tańczyli,dopókibyliwstanie,potemjużniktniepamiętał,cosiędziało.Takprzynajmniej
utrzymywali.Wkażdymrazie,gdysąsiadka,tasama,którawcześniejopiekowałasię
dzieckiemtejpary,przyszłasprawdzićoporanku,jaksobieradzą,zastałamakabryczny
widok…

Drzwiioknaznalazłaotwartenaprzestrzał.Młodakobieta–matkamałej–leżałanawpół
rozebrananapodłodze,wwymiocinach.Miałapodbiteokoisińcenarękach.Odrazu
widaćbyło,żezostałazgwałcona,aprzynajmniejbrutalniewykorzystana.Jaksiępóźniej
okazało–niejedenraz.Nieżyła,zamarzła.Musiałastracićprzytomnośćijużsięnie
obudziła.Minusdwadzieściapięćstopnimrozutonieprzelewki.Szczególniedla
pijanych.Jejmałżonkaznaleziononiecopóźniejzabarakiem,wkałużykrwi.
Prawdopodobniewdałsięwbójkę,skatowaligoiteżzostawilinamrozie.Byłjuż
sztywny.Gościezniknęli.Mimoupojeniaalkoholowegowszyscyjakośdotarlidoswoich
domów.Oczywiścieniktniepoczuwałsiędowiny,niktsięnieprzyznał.Odzieciakunie
pamiętali,zwyjątkiemstarejsąsiadki,któraobudziłaosadęipoleciławnukowi
zaalarmowaćmilicję.Zresztącałeszczęście,żezapomnielioistnieniutegoniemowlaka,
możedziękitemujakojedynyzcałejrodzinyprzeżył.Przeżyła.Bocholerawie,co

background image

mogłobyprzyjśćdogłowypijakom.Dzieckoprzetrwałozapewnetylkodlatego,że
pomieszczeniekuchennebyłoodizolowane,zamknięte,ogrzane,aonoprzykryte
piernatami.Odnalezionojewzłymstanie,jednakodratowano.Cosiępotemstałoz
dziewczynką,niemampojęcia.Nikttegoniewiezwyjątkiemkilkuwtajemniczonych
osób.Jednąznichbyłmójojciec,ontopotemwszystkozatuszował.Niewiem,czydla
dobraswoichludzi,czyraczejswegowzorcowegozakładu.Gdybytakiskandalwyszedł
najaw,bańkamydlanabypękła,ojciecbyłbyskończony.Nawetwtamtychczasach.Miał
wszędziechody:wpartii,milicji,urzędach.Aludzierobili,coimkazał.Dzieckow
każdymraziezniknęło,atamtewydarzeniauznanooficjalniezawypadek.Chociażbylii
tacy,którzyupieralisię,żeniemowlęrównieżzmarło,alewtoakuratniewierzę.
Dochodzeniawkażdymrazieniebyło.Niktniezostałpociągniętydoodpowiedzialności,
dodziśniewiadomo,ktouczestniczyłwzgwałceniukobietyipobiciujejmęża.Ofiarynie
miałyrodzin,obojepochodzilizmarginesuspołecznego,niktonichniepytał.Wychowali
sięwsierocińcu.Tamteżpewnietrafiłaostatecznieitabiednadziewczynka–tak
przynajmniejutrzymywałamojamatka,gdylosmaleństwaspędzałmisenzpowiek…

Cobyłodalej?Milczenie.Całagminazachowywałasiętak,jakbynicnie

zaszło.Ludzieposzeptywaliwprawdziepokątach,alepubliczniezapadlinaamnezję.Bali
się,amożewstydzili.Albojednoidrugie.Wsumiemielipowody…Mijałylata.Wkońcu
chybanaprawdęzapomnieli.Aprzynajmniejtaksięwydawało.Częśćumarła,innisię
postarzeli,jeszczeinniwyjechaliinigdytuniewrócili.Młodszepokoleniaoniczymnie
wiedziały.Zmowamilczeniaobowiązywała,nawetkiedyzmieniłasięepoka.Nawetja
zapomniałam,wyparłamtozpamięci,choćprzeztamtewypadkipraktycznierozpadłasię
mojarodzina.Jużnigdyniebyłojakdawniej.Ojciecsięrozpił,aporokuosiemdziesiątym
ipotem,pozmianieustroju,stoczyłsięcałkowicie.Wyrzutysumieniagryzłygodokońca
życia.Mamazaczęłachorować.Moczyłamsięwnocy,uznano,żemamnerwicę.Tyleże
wtedynikttegonieleczył,arodziceniemielidomniegłowy.Samamusiałamsobie
radzić.Aledośćotym,niezamierzamsięrozczulaćnadsobą.Nieoczekujęlitości.Może
dodamtylko,żewtedyjeszczedobrzeniewiedziałam,ocotaknaprawdęchodziło,
wyczuwałamraczejatmosferęwdomu,toonamniedobijała.Zrozmówdorosłych
podsłuchałamjedyniestrzępyinformacji.Dopierokiedybyłamstarsza–miałam
kilkanaścielat–matkaopowiedziałamiotamtejfatalnejnocysylwestrowej.Iteżnie
wszystko.Resztydowiedziałamsiędopieropośmierciojca…

Nowłaśnie.Dochodzimydowydarzeńzlatdziewięćdziesiątych.Kiedyzaczęliumierać
pijani,początkowoniktsięnadtymniezastanawiał–ot,wypadkilosowe–chociaż
niektórzyskojarzylinazwiskazwydarzeniamizrokusiedemdziesiątegoizaczęli
przebąkiwaćoklątwie.Jednakkiedyznalezionomojegoojca,byłamjużpewna,że
związekistnieje.Możetozabrzmiżałośnie,alesamawtęklątwęprawieuwierzyłam.Nic
innegoniemieściłomisięwgłowie.Apowinnobyło.Boniewspomniałamo
najważniejszym.Przyzwłokachtaty,wkieszenijegopalta–wtensposób,żeczęść
wystawała–tkwiłakartka.ByłtowyrwanyzksiążkifragmentbaśniAndersenaKrólowa
Śniegu.Mamgodotejpory,mamazachowała,ajaniepotrafiłamsiętegopozbyć.Znam
tenkawałeknapamięć:

MałyKaybyłzupełniesinyzmrozu,prawieczarny,aleniespostrzegłtegowcale,gdyż
KrólowaŚnieguodjęłamuswympocałunkiemwrażliwośćnazimno,ajegosercestałosię

background image

kawałkiemlodu.

Setkirazyzastanawiałyśmysięwtedyzmatką,cotomogłooznaczać.Nierozumiałyśmy,
czemuojciecnosiłtowkieszeni,onraczejnieczytałbajek.Dopieroterazzaczęłam
kojarzyć,żetaprzebrana„królowaśniegu”tonieprzypadek…

Alewkońcuprzestałyśmysięzastanawiać.Miałyśmypoważniejszeproblemy,mama
zresztąwkrótcezmarła,aja…borykałamsięzwłasnymżyciem.

Świstekschowałamwszufladzieistarałamsiędoniegoniewracać.Wdzieciństwie,jak
większośćdzieci,uwielbiałambaśnieAndersena,leczodtamtejchwilinabrałamdonich
awersji.Nawetcórcenigdyichdosnunieczytałam,onawolałajużinnebajki,bardziej
współczesne,ajajejnienamawiałam.Nigdybymnieprzypuszczała,żewtakich
okolicznościachprzyjdziemidonichwrócić.Tochybajakiśhorror.Choćjużnieuważam,
żeklątwa.

Tamtewypadkizamarznięćrównieżwyciszono,zajęlisiętymjużnowiwłodarzegminy.
Bowiesz,czasysięzmieniają,aleludzieniebardzo.Tyletylko,żejednychzastępują
drudzy,noisztandaryróżneniosą.Okazujesięjednak,żenaszenajgorszekoszmary
zawszenaswkońcudościgną…

Felicjaodezwałasiępierwsza,gdyzrozumiała,żeGretazakończyłaswojąrelację,ateraz
siedziałacichaizgaszona,zupełnieniepodobnadosamejsiebie,zawszekipiącejenergią,
obojętnie–pozytywnączynegatywną.Tymrazemzdawałasięcałkowiciejej
pozbawiona,jakbyjązniejwypompowano.

–Niewiem,copowiedzieć.Koszmarnahistoria.Samaniewiem,jaksięzniąuporam.
Aleterazcięrozumiem…chyba.

Gretaocknęłasięispojrzałananiąwciążniedokońcaprzytomnymwzrokiem.

–Nigdydokońcaniezrozumiesz–powiedziała.–Idobrze.Zaczekaj,zrobięwięcej
kawy.Bomiwgardlezaschło.

Gdywróciłazparującymifiliżankami,Felicjaodważyłasięwrócićdotematu.Byłoto
konieczne,nawetjeślibolało.

–Dlaczegotylkotajednakobietapadłaofiaragwałtu?–zapytała.–Mówiłaś,żew
imprezieuczestniczyłowięcejkobiet?

Radnapokręciłagłową.Niewsensiezaprzeczenia,raczejwpoczuciubezradności.Albo
niewiedzy.

–Podobnobyłaładna,wręczśliczna.Taksłyszałam.Inatleinnychdziewczynzpegeeru,
częstorozwiązłych,dobrzesięprowadziła.Owszem,upiłasię,alebyłamłoda,noi
obchodzilisylwestra.Toprzecieżmiałabyćzabawa.Mówili,żenaprawdękochałamężai
todziecko–wyjaśniławkońcu.

–Aonpewniestanąłwjejobronie…

–Teżtakprzypuszczam.Izapłaciłżyciem.Dramat.Ryczećmisięchce,choćmyślałam,
żetojużprzeszłość!

–Takiesprawynigdynieprzestająbyćaktualne–przyznałaFelicja.–Alenajwyższącenę
zapłaciłodziecko.Bobyłoniewinne.Doroślisamiodpowiadajązaswojeczyny,powinni

background image

teżumiećprzewidywać.Zdrugiejstrony…teżnigdybymnieprzypuszczała…Nie
rozumiem,jakwnibynormalnychludziachnaglebudzisięmonstrum.Naprawdę
wystarczydotegoalkohol?Słyszałam,żetepegeerytobyłysiedliskademoralizacji,że
bralitamludzijakleci,drobnychprzestępców,prostytutki…

–Zgadzasię.Imyślę,żetak,czasemwystarczyalkohol.

–Potwory.

–Niemówtak–zaprotestowałaGreta.–Tobyliprościludzie.Niewykształceni,biedni,
zdemoralizowaniprzezsystem.Ogłupieniiwdodatkupijani.Wtakichwarunkach
znajdująujścienajniższeludzkieinstynkty.Niepowiem,żezwierzęce,bozwierzętatak
niepostępują,myjesteśmygorsi.Gdyspadamaskacywilizacji,kierujenamitylkostrachi
przemoc.Aleniechcę,żebyśmyślałaonas,omieszkańcachnaszejgminy,jakoo
społecznościjakichśpotworów.Tomogłosięzdarzyćwszędzie.

–Wyluzuj,niepotrzebniewszystkokomplikujesz,lokalnapatriotko!Japrzecieżnie
miałamnamyśliwaszejgminy.Zresztąsamamówiłaś,żewiększośćzatrudnionychw
pegeerzetobyliprzyjezdni.

–Nietylko.

–No,wiem.Tojasne.Potworyzdarzająsięwszędzie.Ispodobałomisię,copowiedziałaś
ozwierzętach.Maszrację.Mówisięo„zezwierzęceniu”wodniesieniudoludzi,aleto
obrażainnegatunki.Człowiekjestnajgorszązbestii.Możenawetjedyną.Tylkodlaczego
takdługomilczałaś?

Gretasięzaczerwieniła.

–Ajakmyślisz?–odparła.–Mądralo.Dlaciebietotylkociekawytemat,adlamnie…to
mojepieprzoneżycie,kuźwa!

Wstałagwałtownie,żebydolaćkawydopustychjużfiliżanek.

–Ciekawytemat?!–oburzyłasiędziennikarka.–Nieobrażajmnie.

–Więcniepytajgłupio.Maszfajki?Zapaliłabym.

Felicjawyjęłazkieszenipapierosy,wzięłasobiejednego,poczymrzuciłapaczkęnastół.
Gretazapaliłaświecę,zapewneniedlanastroju,tylkobyzagłuszyćzapachdymu
papierosowegowpomieszczeniu.Obiesięzaciągnęły.

–Ograniczyłaśswojeżyciedotegojednegozdarzenia,któretaknaprawdęciebienie
dotyczyło?–podjęławątekFelicja.

–Nieoceniajmnie!–Gretasięuniosła.–Tyniczegoniemusiszograniczać!Kończysz
czterdziechę,aniemaszmęża,dziecianinawetstałejposady!Jesteśwolnajakptak,
możeszmiećwdupiecałytencholernyświat.Niewiesz,cotoznaczystracićwszystko,
boniemasznicdostracenia!

Nieoczekiwaniezaniosłasiękrótkim,urwanymszlochem.

Felicjazgasiłapapierosawpustymwazoniku,któryposłużyłimzapopielniczkę,i
podniosłasię.

–Pięknedzięki.Idęsiępowiesić.Cześć.

background image

–Felicja!Siadaj.Przepraszam…–wykrztusiłażałośnieGreta.

Dziennikarkausiadła.

–Niegniewamsię.Mnienietakłatwoobrazić.Wiem,żetodlaciebietrudne.Serioidę,
muszętowszystkowspokojuprzemyśleć.Atyzróbsobie

porządnegodrinka,przydacisię.Iodpoczywaj.Kiedywracatwójmąż?

–Pewnieniedługo.Coztymzrobisz?

–Ztymiinformacjami?Muszętozgłosićnapolicję,Greta.Sorry,aletomożebyćważne
dlaśledztwa.Przydałobysięodszukaćtodziecko.Oilewogóleżyje.Najlepiejniechsię
tymzajmieRyba.Pamiętasz,jaksięnazywaliciludzie?

–Nie,nigdytegoniewiedziałam.Nawetniechciałamwiedzieć.

–Wporządku.Dowiedząsię.Alerozumieszchyba,że…

Gretapokiwałagłową.

–Rozumiem.Idźjuż.Tylkouważajnadrodze.

CZĘŚĆIV

–Czybędzieszmiałanóżprzysobiewczasiesnu?–spytałaGerdaispojrzałaz
przestrachemnanóż.

–Jazawsześpięznożem–powiedziałamałarozbójniczka.–Nigdyniewiadomo,cosię
możeprzytrafić.

Kryszewo,luty

Śniegsypałwielkimipłatkami,znak,żewzrosłatemperatura.Czasnajwyższy,byzima
zelżała,wkońcutojużdrugapołowalutego–pomyślałaFelicja,wysiadającz
samochodu.WracającodGrety,zatrzymałasięwmiasteczku,bykupićcośnakolację.
GdydotarłapodsklepRenaty,okazałosię,żesklepikarkawłaśniegozamyka,ażenie
chciałajużzawracaćjejgłowy,zawróciładoautaipodjechałapodnajbliższysupermarket.
Ponieważnanickonkretnegoniemiałaapetytu,poprzestałanaparubułkachiserku
topionym.Ponamyśledorzuciładokoszykajeszczetabliczkęczekolady,jogurtorazbutlę
sokupomarańczowego,boskusiłjąswojąbarwą.Gdywracaładosamochodu,ukłoniłajej
sięuśmiechniętakobieta,wktórejdopieropochwilirozpoznałasekretarkęzgminy.
Zamieniłykilkasłów,kobietapowiedziała,żespieszysię,byodebraćcórkęzlekcji
baletu,poczymprzeszłanadrugikoniecparkinguiwsiadładoszarejterenówki.W
głowieFelicjinatychmiastodezwałsiędzwonekalarmowy,szybkogojednakstłumiła,
tłumaczącsobie,żejaktakdalejpójdzie,topopadniewparanoję.Terenówekstałotu
kilka,doparuznichnajejoczachwsiadałykobiety.Samabyłajednąznich.

Tozadaniedlapolicji.

Dziennikarkazdalnieotworzyłaswójwóz,zanimjednakdoniegopodeszła,jużz
odległościkilkumetrówzobaczyła,żecośtkwizawycieraczką.Mandatalboreklama–w
czystejbiałejkopercie,lekkotylkowilgotnejodpadającegonaokrągłośniegu.Wyjęłaz
niejniewielkązadrukowanąkartkę.Rozprostowałająizdębiała.Trzyrazyprzeczytała
tekst,zanimogarnęłająpanika:

background image

–Czybędzieszmiałanóżprzysobiewczasiesnu?–spytałaGerdaispojrzałaz
przestrachemnanóż.

–Jazawsześpięznożem–powiedziałamałarozbójniczka.–Nigdyniewiadomo,cosię
możeprzytrafić.

Kartkabyłapożółkła,wydartazestarejksiążki,dokładnietaksamojak

fragmentwręczonyjejprzezGretę,kiedywychodziłazjejdomu.Tenrównieżrozpoznała.
Pochodziłztegosamegoźródła.Ibrzmiałjakgroźba.KrólowaŚniegu…Zwrażenia
upuściłakartkę,jednakpodniosłająniezdarniewwełnianychrękawicachischowałado
schowkarazemztą,którąotrzymaławcześniejodprzyjaciółki.Zbijącymsercem
dojechaładodomu.Obiekartkiwyjęłazeschowkaiwłożyładokieszenikurtki.Zdawały
sięciężkiejakkamienie,choćjednocześniewiedziała,żetotylkostrachjejciąży,nie
papier.Atawistycznylękprzedczymśniewytłumaczalnym,irracjonalnym,absurdalnym.
Przedczyjąśślepąimściwąnienawiścią.

Gdyjużbyłanaschodach,zawołałajągospodyni,bywręczyćswojejlokatorcebutelkę
domowejnalewkizwiśni.Kobietaprzyglądałajejsiępodejrzliwie,amożeztroską.
Zapytałanawet,czyFelicjadobrzesięczuje,bowyglądanarozgorączkowaną.
Dziennikarkapodziękowałajejtrochęnieprzytomnie,cośtambąkającmałoskładniew
odpowiedzi,ipozostawiłagospodynięzwyrazemjeszczewiększegozdziwieniana
twarzy.Omaływłosniepotknęłasięwproguokota,któryprzyszedłotrzećsięojejnogi.
Równiemachinalnieschyliłasię,bygopogłaskać,poczymuciekładosiebienagórę.Nie
miałaochotyznikimrozmawiać.Najchętniejotworzyłabynalewkęizapomniałaobożym
świecie.Jednakdwiezadrukowanekartkipaliłyjąprzezkieszeńkurtkizgrubegopolaru.
JeszczebardziejdręczyłaFelicjęponuraopowieśćGrety.Nierozbierającsię,włączyła
czajnik,byzrobićsobiecościepłegodopicia,anastępniewystukaławkomórceprywatny
numeraspirantaRyby…

Nazajutrz

CórkaWaldemaraRogalskiegomieszkałasamotniewskromnejkawalercenagdańskiej
Żabiance–typowymwielkimosiedluzlatsiedemdziesiątychiosiemdziesiątych.Felicjaz
Rybąpojechalitampopołudniuprywatnymsamochodemaspiranta,gdytylko
policjantowiudałosięustalićjejtożsamośćwreferacieewidencjiludnościUrzędu
MiejskiegowGdańsku.Wcześniejzatelefonowalipodnumerznalezionywksiążce
telefonicznej,którynaszczęścieokazałsięaktualny.Touprościłosprawę.PaniJoanna
Rogalskanajwyraźniejniebyłanigdyzamężna,pracowaławszkolejakonauczycielka
matematyki.Nawieść,żektośchcerozmawiaćojejojcu,spięłasię,jednakwkońcu
wyraziłazgodęnaspotkanie.Ponieważferiejużsięskończyły,umówilisięposzesnastej
wjejmieszkaniu,boRogalskadopiętnastejpracowała.Dojeżdżaliwłaśniedo
blokowiska,Felicjawciążbyłazdenerwowana,aleRybaniemniej.Szczególniepo
usłyszeniuhistoriiopowiedzianejprzezradną,aktórądziennikarkapowtórzyłamu

poprzedniegowieczoru,cowpołączeniuzpogróżkamipodadresemFelicjizabrzmiało
naprawdęgroźnie.Anonimzostałpotraktowanypoważnie,trafiłwręceśledczych,którzy
przekazaligodolaboratoriumwceluzdjęciazniegoewentualnychodciskówpalców,
dziennikarkazostałaporazkolejnyprzesłuchananakomisariacie.Równieżfragment
przekazanyprzezGretęPazikzabranodlaporównania.Natymsięjednakskończyło.Na

background image

pomysłrozmowyzrodzinąRogalskiegowpadlisami.Okazałosię,żeżonabyłego
dyrektoradomudzieckateżjużoddawnanieżyje,samaplacówkaprzeniesionazostałana
obrzeżamiasta.Zostałatylkocórkaorazmłodszysyn,któryodponaddziesięciulat
mieszkałzżonąidziećmiwIrlandii.

Doblokudostalisięnawetbezpomocydomofonu,któryniedziałał.Pustaizimnaklatka
schodowaprzyprawiłaFelicjęociarki.Pobliskorokunawsiniewyobrażałajużsobie,że
możnawczymśtakimmieszkać.Wjechaliwindą–taszczęśliwiebyłasprawna–naósme
piętroizadzwonilidośrodkowychdrzwi.Kobieta,którapokrótkiejchwiliimotworzyła,
zwygląduokazałasiębardzopodobnadoojca,któregozdjęciaoglądalijużwcyfrowym
archiwum.Byławysoka,bardzoszczupła,adotegoładna,orasowymtypieurody,choć
wedługzdobytychdanychmusiaładobiegaćsześćdziesiątki.Tlenionenablondwłosy
nosiłaupięteztyługłowy,ananosiemiaławąskie,prostokątneokularyw
ciemnozielonychoprawkach.Uśmiechnęłasięnerwowo,zapraszającichuprzejmiedo
środka.Mówiłacichym,spokojnymgłosem,cozapewnemusiałokojącowpływaćnajej
uczniów,choćniekonieczniedodawałowjejzawodzieautorytetu.Prędkosięjednak
przekonali,żewprzypadkuJoannyRogalskiejniemamowyosłabościcharakteru.

–Kawy?Herbaty?–zagadnęła,gdyjużusadowiłagościprzymałymstolikuwjedynymw
tymmieszkaniu,zresztądośćobszernympokoju.

Obojepoprosilioherbatę.DopierogdyRogalskawniosłazgraniczącejzpokojemkuchni
szklankizherbatkąowocową,Felicjapożałowałaswojejdecyzji.Szczególniedzisiejszego
dniapotrzebowałaczegośbardziejkonkretnego.Tojużchybakawabyłabylepsza.
Oczywiścieprawdziwa,niezbożowa.Trudno,westchnęławduchu,popijająccierpki
naparmałymiłykami.Widoczniegospodyniceniłasobiezdrowążywność.

Prowadzenierozmowyzostawiłapolicjantowi.

–Nocóż,niemampaństwuzbytwieledopowiedzenia.–Rogalskaodchrząknęła.–To
dziwne,żeterazoniegopytacie,bowcześniej,kiedyzdarzyłsiętenwypadek,policjanci
radzilinamraczejtrzymaćbuzienakłódkęinierozgłaszaćtego.Cozresztązradością
uczyniliśmy,starającsięjaknajszybciejwymazaćprzeszłośćzpamięci.Prawdę
mówiąc…nodobrze,niechmamtojużzasobą,powiemszczerze:nienawidziłamswego
ojcaiodlatnawetgoniewspominam.Byłpodłymczłowiekiem,wykorzystującym
wszystkoiwszystkich,

materialistycznymiokrutnym.Nierazmyślałam,żezasłużyłsobienatakikoniec,jakigo
spotkał.Proszętaknamnieniepatrzeć.Gdybyściepaństwogoznali,zrozumielibyście.
Odkądpamiętam,zatruwałżyciecałejrodzinie,zamieniłnaszeżyciewpiekło.Pastwiłsię
nadnami,biłmojąmatkęibrata.Tylkomnienigdynietknął…dopóki…–Kobieta
zaczerwieniłasięgwałtownieiwstała.Zleżącejnaparapeciepaczkiwyciągnęłacienkiego
papierosaizapaliła.Dłoniejejdrżały.Ponowniezajęłaswojemiejsceikontynuowałaz
zaciętymwyrazemtwarzy.–Przepraszam,alemuszę.Normalnieprawieniepalę,alewtej
sytuacji…Jeślipaństwopalący,toproszęsiępoczęstować.Nowięc,jakwspomniałam…
ojciecmnieniebił.Tylkoobserwował,takimspojrzeniemwilka.Gdyskończyłam
jedenaścielat,uznałwidocznie,żemusiępodobam.Jużsiępaństwodomyślacie?
Molestowałmnie.Nie,nietylkodotykał!–dodała,parskającprzytymgorzkim,nieco
histerycznymśmiechem.–Zmarnowałmiżycie.–Ponownieprzerwała,najejdelikatnej

background image

twarzywymalowałasiędeterminacjaorazczystanienawiść.–Gdybympotrafiła,
zabiłabymgo.Alejatylkouciekłam.Wielerazyuciekałamzdomu,wędrowałampo
Polsce,ukrywałamsię,potemjednakwracałam,boniemiałamsumieniazostawiaćmatkii
młodszegobratasamychztympotworem.Ażwkońcu,gdyskończyłamosiemnaścielati
zrobiłammaturę,uciekłamnadobre.NastudiadoWarszawy.Tamzamieszkałamw
akademikuijużtylkodzwoniłamdomamy…Onciąglesięnadniąznęcał,przechodziła
gehennę.Najgorzejbyło,kiedysobiewypił.Alubiłwypić.Pedagog!–prychnęła.–Po
studiachwróciłamdoGdańska,zaczęłampracowaćwszkoleiwynajęłamstancjędo
spółkizkoleżanką,zapisałamsiędospółdzielnimieszkaniowej.Dodomuprzychodziłam
tylkopodjegonieobecność.Wmiaręmożliwościpróbowałamwspieraćmamę,
namawiałamjąnawet,żebywezwałapolicję…araczejwtedyjeszczemilicję…aleto
byłobezsensu,boonmiałtamświetneukłady.Wszędziejemiał.Samasięwreszcie
wyzwoliłam,jużniemiałnademnąwładzy,ale…jakpaństwowidzicie,nigdynie
ułożyłamsobieżycia.Potylulatachkoszmaruniemogłamznieśćobecnościżadnego
chłopakaoboksiebie.Itakzostało.Proszęmiwybaczyćteosobistewynurzenia,aleskoro
wypuściliściepaństwonajgorszewspomnienia,tojużsięwylały.Zresztąchcieliście
wiedziećwszystkoomoimkochanymtatusiu.Bratteżopuściłdom,potemmiasto,ana
konieckraj.Wyemigrowałjaknajdalej,teraznawetkontaktmamysporadyczny.Dobrze,
żeprzynajmniejonzałożyłrodzinę.Mamnadzieję,żenieposzedłwśladyojca.Takąmam
nadzieję…Mamanieżyjeponaddziesięćlat,zdrowiejejnadszarpnął,oddawnajużnie
miałażycia,siłydowalki,azachorowałanaraka.Udałojejsięprzynajmniejwspokoju
dożyćswychdni.Taaak…jegośmierćbyładlanaswszystkichbłogosławieństwem.Coz
tegopamiętam?Mało.Niewróciłnanocdodomu,mamadomniezatelefonowała.Wtedy
jużtutajmieszkałam.Nieprzejęłyśmysiętymzabardzo,nadrugidzieńdopieromama
zawiadomiłapolicję.Zajakiśczasprzyszlidoniejmundurowi

ipowiadomili,żenieżyje,żegoznalezionozamarzniętegopozamiastem,naterenietej
gminy,gdziemieściłsiędomdziecka,wktórymwcześniejpracował.Totasamagmina,z
którejpaństwoprzyjechaliście,prawda?Wtedyjużbyłnaemeryturze.Kazalimuprzejść
naemeryturę.Przecieżniebezpowodu.Wiadomo,cosięzatymkryło,choćtobył
oczywiścietemattabu.Pomyślałamsobiewówczas,żesprawiedliwościstałosięnareszcie
zadość–zakończyła,gaszącpapierosawdużejkamionkowejpopielniczce.

–Chcepaniprzeztopowiedzieć,żepaniojcieczostałprzyłapanyna…–Rybaszukał
odpowiedniegosłowa,Rogalskaszybkomujednakprzerwała:

–Czyprzyłapalitegozboczeńca,tegoniewiem.Alenapewnotorobił!Wszyscyodlato
tymwiedzieli.Tylkoudawaliślepych,głuchychiupośledzonychumysłowo.Jakzwyklew
tymkraju.

–Nietylkowtym–dodałaFelicja.–PaniJoanno,maminnepytanie.Bardzoważne.Czy
przypaniojcu…toznaczy,pojegośmierci,przyciele…znalezionomożecoś
niezwykłego?Wsensienietypowego,zaskakującegodlapaństwajakodlarodziny?Jakiś
anonim,świstekpapieru,kartkę?Policjananicniezwróciławtedyuwagi?

Kobietauniosłagłowę,wyglądałanazdumioną.

–Askądpani…Tomajakieśznaczenie?

–Więctak?

background image

–Owszem.Choćzupełnienierozumiem…Aletak,znaleziono.Nieanonim,tylko
ilustracjęwyrwanązestarejksiążki,popapierzedomyśliłamsię,żezestarej.Takim
grubym,niebłyszczącym,jużwtedypożółkłym.TobyłasłynnailustracjaSzancerado
KrólowejŚniegu,nowiepani…ta,którazwykleznajdowałasięnaokładcestarszych
wydańbaśniAndersena:KrólowaŚnieguwsaniach.Tylkocotomiałobyznaczyć?Nawet
zastanawiałyśmysięzmamą,skądtowziąłipoconosiłzesobąobrazekzksiążkidla
dzieci,aleniezbytdługo,wkońcubyłonamtoobojętne,nieprzywiązywałyśmydotego
wagi.Pracowałprzecieżzdzieciakami…

FelicjawymieniłazRybąznaczącespojrzenie.

–Niewiemy,czyrzeczywiściematoznaczenie,alewyglądanato,żetabaśńodgrywa
jakąśrolę–wyjaśniłaenigmatycznie.–Bardzoproszętozachowaćdlasiebie,dobrze?
Chodzioto,żesprawama,byćmoże,swójciągdalszy.Czyzachowałapanitęilustrację?

Rogalskawzruszyłaramionami,popijającmałymiłykamiowocowynapar.

–Apocomiałabymtorobić?Napamiątkępokochanymtatusiu?Niemampojęcia,cosię
ztymstało,nigdywięcejnienatknęłamsięnatenobrazek.Pewniemamagowyrzuciła.
Proszęmiwierzyć,sentymentówniemiałyśmy.

–Rozumiem.–Dziennikarkapokiwałagłową.–Trudno.

–Alejakiciągdalszy?Cośmiświta.Jużnawetdzieciakiwszkoleplotkują,żeKrólowa
Śniegutowcaleniebajka,wróciłaiporywaludzizokolicy,apotem

ichzamraża.Sądziłam,żetotylkotakiebajdurzenie,jakwmoichczasachsławetna
historyjkazczarnąwołgą,którąuprowadzanodzieci.Państwojejzapewneniepamiętacie,
zamłodzijesteście.Bzdura,choćpodobnozawszewludzkimgadaniutkwiziarnoprawdy.
Czyżbyitymrazem?Wgazetachnatentematnicniepisali,aludziezimowąporą
zamarzalizawsze.Zimaciężkaidługawtymroku…

–Tofakt,żezamarzłowtedywięcejludzi–wtrąciłsięaspirant.–Nietylkopaniojciec.
Narazieniemożemynicwięcejpowiedzieć,alewracamydotejhistorii,borzeczywiście
mamywtejchwiliwgminiepodobneprzypadki,byćmożemająonezwiązekz
poprzednimi.Tylkobyćmoże.Dlategoprosiłbymodyskrecję.

–Oczywiście,jazawszejestemdyskretna.Życiemnietegonauczyło.Aleczytoby
znaczyło,żekochanytatuśniezapiłsięsamotnienaśmierć?Ktośmuwtymmoże
dopomógł?–Widaćbyło,żeRogalskajestbystrąkobietą.–Przypominamisię,że
przebąkiwanowtedyojakiejśmiejscowejklątwie.Cieszyłamsię,żegodopadła,choć
wierzącaniejestemizasadniczowżadneklątwyniewierzę.

–Notak,myteżsłyszeliśmyoklątwie–przyznałRyba.–Wkażdymraziebyłydyrektor
tamtejszegopegeeru,teżemerytowany,orazinneosobyzwiązaneztymzakłademzostały
znalezionemartwewtymsamymczasieiwtejsamejokolicycopaniojciec.Dotego
zmarływidentycznychokolicznościach.Dlategosięzastanawiamy.Czypanitata
utrzymywałmożekontaktyztympegeerem?Albozjegopracownikami?Pamiętacoś
pani?Możemiałwswoimośrodkujakieśdzieckoalbodziecistamtąd?

–Nicotymniewiem.Niepodejrzewamgookontaktyzpegeerem,botobyłsnob,aletak
naprawdępojęcianiemam.Nierozmawiałamzojcem,unikałamgo.Dzieciakimogłybyć,

background image

mogłytamtrafićzregionu.Trzebabyposzperaćwdokumentach,tylkogdziejeteraz
możnaznaleźć…

–Poradzimysobie–zapewniłaFelicja.–PaniJoanno,bardzopanidziękujemyzapomoc.
Przepraszamy,żeprzytejokazjizmusiliśmypaniądonieprzyjemnychwspomnień,aleto
naprawdęmożebyćważne.

JoannaRogalskauśmiechnęłasię,choćniebyłowtymuśmiechuwesołości.

–Nieszkodzi.Czasemczłowiekowiprzydajesiętakie…oczyszczenie.Możedolać
państwujeszczeherbatki?

Podziękowali.Umówilisięwraziepotrzebynatelefoniopuścilimieszkaniesmutnej
kobiety.Nadworzesypałśnieg.

–Nieszczęśliwababka,alesympatyczna,prawda?–zagaiłRyba,gdyjużwyjechalina
trójmiejskąobwodnicę.

–Biedna.Dodupyżyciemiała.Owszem,bardzomiła,aleherbatkępodałatragiczną!
Matko,jakjaniecierpię,kiedyktośnaparzjakiegoścholernegozielska

nazywaherbatąiwprowadzanormalnychludziwbłąd.Zjedźnastacjębenzynową,kiedy
jużskręcimydonas,błagamcię–zajęczałaFelicja.–Muszęsięnapićchoćbykawy,atam
mająniezłyautomat.Padnę,jeśliniewypijęczegośporządnegopotychziółkach…

–Nieziółkach,tylkopoherbatceowocowej,bardzozdrowej.

–Jedendiabeł.

–Icosądziszotejrozmowie?Strzałwdziesiątkę,co?ZtąKrólowąŚniegu?

–Patrznadrogę,śnieżycęmamy…Ano,trafionewpunkt.Dobrze,żesiędoniej
wybraliśmy.Terazjużnastoprocentwiadomo,żetonieprzypadek.

–Noraczejnie.–Rybazwolnił,widzącprzedsobąkorekprzyjakimśzjeździe.–No,to
sobiepojedziemy.Półgodzinyzgłowy–dodałzniesmakiem.

–Trudnosiędziwićprzytakiejwidoczności.Cholera,prawiewogóledzisiajniespałam
poostatnichwrażeniach.Aterazjeszczekorek.Niechtoszlag.

–Zapalsobieprzynajmniej.Umniewolno.

–Niechcemisięteraz.Mamdość.Alezobacz,zgadzasięnietylko„królowaśniegu”!
TenporąbanyRogalskiteżlubiłsobiewypić,byłskurwysynemiwdodatkumolestował
dzieci.Wszystkosięukłada.Jakwkalejdoskopie.Teraztylkotrzebakoniecznieznaleźćtę
małązsiedemdziesiątegoroku!

Aspirantstanąłnakońcusznuraniknącychwzadymceśnieżnejsamochodówisamzapalił
papierosa.

–Cierpliwości,robisię–odparłflegmatycznie.–TymsięzajmujeGdańsk.Małazostała
ochrzczonawnaszejparafiijakoMałgorzata.Jużtosprawdziłem.Tutajmożnabyło
uważaćsięzakomunistę,aleitakrządziłproboszcz.MałgorzataMrąg,córkaAntoniegoi
KatarzynyMrągów.Taknazywałasiętamtapara.Znajdąją.Mymamydalejwypatrywać
podejrzanychterenówekzbabamizakierownicą.

background image

–Widujęich,kurde,tysiące…

–Nieprzesadzaj.Mamyjespisane.Wcałejgminiejestichokołodwustu.Większość
należydodobrzesytuowanychrodzin,gdziesąkobietyimężczyźni,wszyscyzprawem
jazdy.Alemożenaszakrólowawcaleniemieszkawnaszejgminie?Możerobi
okolicznościowewycieczki?

Dziennikarkamachnęłaręką.

–Dajspokój,niedołuj,kurczę…

–Słuchaj…–Rybazacząłostrożnie.–TygadałaśzGretą,nie?

–Wsensie?Bożegadałam,todoskonalewiesz.

–Ojejstarym.Znaczyoojcu.

–No.Gadałam.Aco?Wszystkocipowtórzyłam.

–Czyonjejrównieżprzypadkiemnie…

Felicjajednakteżzapaliła.Posuwalisiędoprzoduwślimaczymtempie,choćnaszczęście
zbliżalisiędomiejsca,wktórymkorekwyraźniesięjużprzerzedzał.

–Nie,napewnonie!–zaoponowała.–Byłdraniem,alenieażtakim.Zpewnościąjejnie
molestował.Onakochałaojca,wdzieciństwiebyłdlaniejautorytetem.Dlatego
wspomnieniawciążjąbolą.Niewkurwiają,jeśliwiesz,comamnamyśli,nieranią,tylko
właśniebolą.Onawciążgonaswójsposóbkocha.Teswojewspomnieniaoojcu.Gdyby
jąmolestował,byłabyteraztakajakRogalska.Zgaszona,zgorzkniała.Gretatakaniejest.
Aleczemuotopytasz?Skądcitoprzyszłodogłowy?

–Bo…Widzisz,pogadałemztądzidziązbiblioteki,którejtaknielubisz.Mówiłemci,że
onajestcórkąjedynegosynaHolzerów.Czyliichwnuczką.Tychofiarzlat
dziewięćdziesiątych,małżeństwajeszczezpegeeru,nowiesz.Tychsamych,którzybyli
zamieszaniwsprawętamtegogwałtuipobicia,aprzynajmniejuczestniczyliwimprezie
sylwestrowejwnocyzsześćdziesiątegodziewiątegonasiedemdziesiątyrok.Izjejojcem
teżsobiepogadałem,wwarsztaciesamochodowym.Boontamrobi.Odczasudoczasu
korzystamzichusług.Kolotwierdzi,żeGretypapcio…no,tego…żenietylkorozdawał
samogonwtamtegosylwestra.Cośtamwięcejbyło.Samsięwtedynieźlenajebał.Ojciec
Grety.Sorryzawyrażenie.Ipodobnouczestniczyłwtamtymzdarzeniu.Znaczywtej
bibce…

–Sugerujesz,żeojciecGretymógłbyćzamieszanywgwałtipobiciezeskutkiem
śmiertelnym?!

–Takmogłobyć.Sorry.Możedlategopotemrobiłwszystko,żebyzamieśćsprawępod
dywan?Pazikowaniebierzetegopoduwagę?

Felicjapokręciłagłową.Samaczułasięwstrząśnięta,acodopieroGreta…

–Nie…Jezu,nie!Onabytegonieprzeżyła!

–Mimowszystkobędzieszmusiałazniąnatentematporozmawiać…

–Bojęsięnawetotymmyśleć–odparła,zapalająckolejnegopapierosa.–Alechybanie
podejrzewaszGretyoto,żemordujeświadków?!Pierniczę,wcojasięwpakowałam…

background image

Skręcamyzaraz.Pamiętaj,zjedźnastację.Jeślinatychmiastniełyknętrochękofeiny,toci
tuzamomentumrę…

Nazajutrz

Popołudniuprzestałosypać,nawetwyjrzałosłońce,zrobiłosięniemalprzyjemnie.Felicja
zwestchnieniemulgiodłożyłanabokrobotę.Odwaliłajużcodziennąporcjetekstów,
wybrała,conaportal,codogazety,spłodziłanawetmiesięcznyraportdladziennikarzy
gazetypowiatowej,nakoniecwysłałaswojepłodydokorektorki.Odwaliła–dobrze
powiedziane.Bonadniczymniemogłasięwpełniskupić,wgłowiewciążtkwiłajejtreść
dziwacznegoanonimu,któryotrzymała,tedwawyrwanezkontekstu,złowrogobrzmiące
zdaniazeznanejwszystkimbaśni.Atakżewszystko,coopowiedziałaimwczoraj
Rogalska,

awcześniejGreta.Dopieroterazdotarłodoniej,żeprzyjaciółkajestwtejsprawie
naturalnąpodejrzaną.Owszem,samawcześniejmiaławobecniejpodejrzenia.Oto,żecoś
wie–iniemyliłasię–żecośkręci,że…coś.Alenigdyażtakdosłownie!Znałysię
przecieżodlat.Gretakochałaludzi,niebyłabywstanieichzabijać,nawetbyocalićswoją
karierę.Fakt,żeniezamierzałapoprzestaćnafunkcjiradnejgminy.Marzyłjejsięsejm,
poważnadziałalnośćpolityczna.Chciałabyćposłanką,aleniedlasiebie,tylkodlaswoich
wyborców.Felicjauważała,żeświetniesprawdziłabysięwtejroli.Właśnietakich
politykówPolscebrakujeoddawna.Gretachybazawszebyłaidealistką,jednaknie
tracącązoczurzeczywistości.Odkądzresztąradnaopowiedziałajejswojąhistorię,
dziennikarkauważałająraczejzaofiarę.Byćmożenawetzaosobę,którejzagraża
niebezpieczeństwo…

Okazujesięjednak,żetojejsamejzagraża.

Wynikaztego,żezanadtozbliżyłasiędoukrytejprawdy.

Ktośuznałwidocznie,żejestzbytdociekliwa.

KTO?!

Kimjesteś,walnięta„królowo”?!

Niemogącusiedziećnamiejscu,ubrałasięiwyszła„namiasto”.Zamierzałazajrzećdo
biblioteki,wysondowaćtęmłodądziewuchę,którejosobaprzyprawiałająociarki.Aprzy
okazjiobejrzećsobieegzemplarzBaśniAndersena.Możenawetbędąmielistarewydanie,
wtakichmałomiasteczkowychbibliotekachtoprawdopodobne,żesięuchowało.Jednak
kiedywyszłanaulicę,usłyszaławrzask.Spojrzałanadrugąstronęizobaczyła
zbiegowiskoprzedsklepemRenaty.Początkowozdezorientowana,rozpoznała
mężczyznę,któryprzeciskałsięprzeztłumekzebranychtamludzi,krzyczącirozpychając
gołokciami.Pochwiliwypadłnajezdnię,któranaszczęściebyłapusta,tylkojeden
samochódzatrąbiłipojechałdalej.MężczyznąbyłNowak–imieniajużniepamiętała–
tensam,któregoodwiedzałyzGretąwszpitalu.Naocznyświadekiniedoszłaofiara.
Przypomniałasobie,żemieligonadniachwypuścićdodomuzprzymusowegoodwyku.
Rybacośotymwspominał,alejejtoumknęło.Odwyknieodwyk,tymrazemtakżebył
wyraźniepijany,zataczałsię,wodziłdookołanieprzytomnym,dzikimwzrokiem.
Dziennikarkastałajakwryta,facetchybajejjednakwcaleniezauważył,bowpadłnaniąz
impetem.Chciałagozatrzymać,leczwymachiwałrękoma,jakbyopędzałsięodczegoś.

background image

Trafiłjąwoko,ażzasyczała.

–PanieNowak,niepoznajemniepan?–spróbowałamimoto.–Ej,proszępana,cosię
stało?!

Zatoczyłsięnalatarnię,cośbełkocąc,poczymdalejkrzycząc,odpłynąłwdół
prostopadłejulicy,wstronębaru.

Felicjapodeszłapodsklep.Gapiezaczynalisięrozchodzić,niektórzychichoczącpod
nosem,innizbulwersowaniizgorszeni.Dotarłydoniejostre

słowa.Weszładośrodka.Tamrównieżpanowałoporuszenie.ZaladąstałaRenatawrazz
synem,wokółtłoczyłosiękilkaosób,klientów–głównieklientek,twarzeniektórychjuż
rozpoznawała–orazstalibywalcywkącielokalu.

–PaniRenatko,cotusiędziało?–zapytała.

Sklepowawzruszyłaramionami.

–Żebymtojawiedziała–odparłabezradnie.–Obsługiwałamklientów,kiedyraptem
wszedłtenNowak.Oczywiścienachlanyjakbąk.Jużgowypuścili,atenodrazu…Aleto
wkońcuniemojasprawa.Obsłużyłabymgo,jakkażdegoinnego.Tyleżektośzobecnych
tupaństwazacząłgowypytywać,kogowidziałtam,wlesie.Wtedy,kiedyomaływłos
życianiestracił.Noizaczęłosię.

–Toznaczy?

–No,rozdarłsięjakstareprześcieradło.Niewiem,ocochodziło.Możetepytania
obudziływnimzłewspomnienia.Traumaczyco.Pojęcianiemam.Wkażdymrazie
zacząłkrzyczećjakszaleniec,miotaćsię,łapamimachać.Wszystkichwystraszył!Na
koniecwypadłzesklepu,przewróciłsięnaschodach,choćKostekjedziśzedwarazy
piachemposypał,zleciałnałeb,naszyję.Ażsięzdenerwowaliśmy,żecośsobiepołamie.
Aleskąd!Złegodiabliniebiorą,apijakanicniezmoże.Podniósłsięi…no,dalejsama
jużpaniwidziała.Zbiegowiskomizrobiłjaknawiecujakimś–zakończyłasklepikarkaz
niesmakiem,azebraniwsklepieludziepotakiwalijej,kiwającgłowami.

Kwadranspóźniej

Schowanapoddaszkiem,boznówzaczęłolekkosypać,zadzwoniładoGrety.Niemogła
dłużejczekać,musiałatowyjaśnićodrazu.ZajściezNowakiemuświadomiłojej
naocznie,jakieupioryścigająichwszystkich.Miasteczko,okolicznewioski,całągminę,
wszystkichjejmieszkańców.Niewyłączającjejsamej,bochwilowostałasięjednąznich.
Żebyznimiwygrać,trzebazabićprzeszłość.

–Gretka,bardzojesteśzajęta?

Radnabyławdobrymhumorze.Oniczymniewiedziała.Nawetotym,żeFelicja
otrzymałaanonim.

–No,mamchwilę,aco?–zapytałaprostodusznie,ażdziennikarkapoczuławyrzuty
sumienia,żezarazjejtenhumorpopsuje.Dlategoniezwlekała.

–Powiedzmijedno.Toważne.Czytwójojciectamtegopamiętnegosylwestrawróciłdo
domuzarazpozakończeniuimprezywpegeerze?Amożebyłwtedyrazemztwoją
matką?Pamiętasz,jaktobyło?

background image

Usłyszała,jakpodrugiejstroniesłuchawkiGretawciągapowietrze.

–Przepraszam,żedotegowracam.Aletomożebyćnaprawdęważne–

dodałazpoczuciemwiny.

Milczenie.

–Greta?

–Wporządku.Zastanawiamsię–odpowiedziaławreszcieradna.Jakmożnasiębyło
spodziewać,barwajejgłosusięzmieniła,stałasięjakbyotonmroczniejsza.–Nie
wszystkopamiętam,byłammała.Bardziejzpóźniejszychopowiadańmamy.Jejtamznim
napewnoniebyło,zostaławtedyzemnąwdomu,zdajesię,żeodwiedzilinas
dziadkowie.Mamanigdyniechodziłazojcemnaimprezy.Wstydziłasię,botata…no,
jaksobiewypił,toniezawszedobrzejątraktował.Czasemjejprzyludziachdokuczał.Nie
wiem,czywróciłodrazupoimprezie.Ijużsiętegoniedowiem,boniemamodkogo.
Tylkodoczegowamtoterazpotrzebne?

–Doniczego.–Felicjasięzawahała.–Poprostuchciałamwiedzieć…

–Niekręć.Bezpowoduniepytasz.

–Okej.Niektórzymówią,żetwójojciecuczestniczyłwtamtymzdarzeniu.Żebyłw
baraku,podczasgdy…

Gretaprzerwałajej:

–Wiedziałam!–Zaśmiałasięzgoryczą.–Wiedziałam,żetakbędzie,żenatymsięnie
skończy!Posłuchaj.Mójojciecniebyłświęty.Aleniepozwolęzrobićzniegopotwora!
Niebyłpotworem,byłzwyczajnymczłowiekiem.Nigdynieuwierzę,żepopijaku
zgwałciłbyswojąpracownicę,następniezatłukłjejchłopa,apotempozostawiłobojena
mrozie,byzamarzli!Tojakiśobłęd.Nikt,nikt…nawetty!…mitegoniewmówi.Felicja,
mamtegodość…

–Jaciniczegoniewmawiam–wtrąciłałagodnie.–Chciałamtotylkowyjaśnić.
Ludzkiegogadaniaitakniezmienisz,alepiej,żebyśsiętegodowiedziałaodemnieniżod
obcych.Wierzęci.Tylkodlaczegotaksięzaangażował,byzatuszowaćsprawę?Nie
chciał,żebywinnizostaliukarani?

–Bonaswójsposóbbyłkarierowiczem,mówiłamci.Broniłswegooczkawgłowie,
jakimbyłdlaniegotenzakład.Pewnieinaczejtopojmowałniżmyteraz.Czasybyłyinne.
Możemyślał,żezdarzyłosięnieszczęście,wypadek,żepijaninieodpowiadajązaswoje
czyny.Wtedytakaopiniabyłaobiegowa.Pijakówsięzewszystkiegorozgrzeszało.Ktoś
spowodowałwypadekpopijanemu,nawetsądtraktowałgołagodniej!Więcniedziwsię,
żeojciecochraniałswoichludzi.Zapewneuważał,żetojegoobowiązek.Niebroniętego
poglądu,niepróbujęusprawiedliwiaćojca,alewtensposóbwówczasrozumowano.Dziś,
naszczęście,podchodzimydotegoinaczej.Ibardzocięproszę,przynajmniejtyjużmnie
niedołuj.Itaksiępozbieraćniemogę.Gdybymójtata…

Felicjapospiesznieweszłajejwsłowo:

–Jużwporządku,rozumiem.Chodziłomioto,żebycięchronić.

–Nibywjakimsensie?Jestemzagrożona?Czypodejrzana?Bomogęci

background image

przysiąc,żeniejestem„królowąśniegu”!

Radnasięrozłączyła.

Dziennikarkabyłajednakzadowolona,żezebrałasięnaodwagę.Obrazaminie,alesłowo
przyjaciółkiznaczyłodlaniejwiele.Schowałatelefonibrnącwpuszystymśniegu,
któregoniktjeszczeniezdążyłodgarnąć,poszławstronębiblioteki.

Odkwadransamniejwięcejsiedziaławbibliotecznymkącikuczytelniczymnad
wydaniemBaśniAndersenazilustracjamiSzancera.Niemyliłasię,wbibliotece
znajdowałsięegzemplarzz1974roku,anawetjeszczestarszy,zpołowylat
sześćdziesiątych,choćtenzostałzupełniezaczytany.Książka,którąmiałaprzedsobą,
zachowałasięwcałkiemniezłymstanie,widoczniewcześniejdzieciakiczytaływięcej,a
możeichrodziceczęściejkorzystalizbibliotecznychzbiorów.Pamiętałatowydaniez
własnegodzieciństwa.Przytymuświadomiłasobie,żemusiałoonoukazaćsięnarynku
zaledwieparęlatpotragicznychwydarzeniachopisanychprzezGretę.Ztegowynika,że
ilustracjaznalezionaprzyzwłokachstaregoPazikamogłapochodzićnaprzykładztego
starszegoegzemplarza.Nowszewydanianieinteresowałyjej,zawierałyjużcałkieminne
ryciny.Przekartkowałarównieżstarsząksiążkę,jednaknajwyraźniejwszystkieobrazki
znajdowałysięnaswoimmiejscu,żadenniezostałwyrwany.Równieżten,naktórym
KrólowaŚnieguocharakterystycznychdlaSzanceragotyckopięknychrysachtwarzy–
otulonabiałymfutremiwkapturzezdiadememnagłowie–szybujenaddachamidomów
saniamizaprzężonymiwdwabiałerumaki,otoczonatumanemśnieżycy.Takżekartki,
choćwyblakłeistarte,znajdowałysięnaswoichmiejscach.Czylinieztejkonkretnej
książkipochodziłyanonimy.Felicjawnadziei,żemożeudajejsięcoświęcejzrozumieć,
zagłębiłasięwlekturzesamejbaśni.Wtrakcieczytaniaprzypominałasobiejejtreść,
myślącprzytym,żejestnaprawdęponadczasowaimożeoczarowaćczytelnikawkażdym
wieku.Jednakjeślichodziobezpośredniepowiązaniezinteresującymijąwydarzeniami,
nadalczułasiębezradna.WcześniejwInterneciepoczytałazuwagąróżneomówieniai
interpretacjebaśnioKrólowejŚniegu.Wszystkiebyłypodobneiskupiałysięna
symbolicedobraizła,przeciwstawiającprzyjaźńimiłośćznieczulicyorazokrucieństwu.
BodajżejakojedynabaśńwdorobkuAndersenabyłaonawynikiemwyobraźnipisarza,
niezostałazaczerpniętazfolkloru–choćtegoakuratdziennikarkaniebyłabytakdo
końcapewna:inspiracjeczasemsąpłynne,mgliste,niedokońcauświadomione.Niemniej
nawettamyślniewielewnosiła.Najbardziejspodobałjejsiętekstzamieszczonyna
pewnymblogu.Odrazuwyczuła,żejegoautorkanietylkoprzeczytałabaśń,aleteż
poświęciłaczasnazbadaniejejkorzenioraznawłasnąrefleksję.Wyjęłasmartfon,
połączyłasięzInternetem,sprawdzającprzyokazjinazwębloga:WKrainieCzytaniai
Historii.Pięknytytuł–uśmiechnęła

siędosiebie.Intrygujący.

Ponownieodczytałafragment,któryjąjużwcześniejzainteresował:

WKrólowejŚniegupojawiająsiędwasymboleZła.Sąnimidiabelskielustroisama
KrólowaŚniegu.Szatańskiezwierciadłosprawia,żeludziewidządookołasiebiejedynie
to,cozłe,przezcosamirównieżstająsięźli.ZkoleiKrólowaŚnieguwyposażonajestw
potężnąmocodbieraniażycia,gdyżmożezasypaćśniegiemczyskućlodem.Jesttakżew
stanieodebraćczłowiekowiuczuciemiłości,coprzemienigowegoistę.ChoćmałaGerda

background image

wydajesiębardzosłabaibezbronnawobectakiejpotęgiKrólowejŚniegu,tojednak
dziewczynkaposiadacoś,czegoKrólowaniezna.Tomiłośćtkwiącawjejgorącym
serduszku.GerdareprezentujetutajpotęgęDobra,czyliprzyjaźni,oddania,ciepłai
wierności.DziewczynkapokonujeZło,ponieważwposzukiwaniachKayatowarzysząjej
wiara,nadziejaimiłość.Takwięcskorolódmusiroztopićsięwgorącychpromieniach
słońca,siłyZłazmuszonesąustąpićprzedDobrem.BaśńoKrólowejŚnieguzawieratrzy
przesłania.Pierwszymznichjestwielkasiłamiłości,którajestwstanieprzezwyciężyć
wszystko,leczmożetozrobićtylkowtedy,kiedypozbawionajestegoizmu.Kolejne
przesłaniemówiotym,żeniewolnonampatrzećnaświattak,jakgdybywnaszymoku
tkwiłodłamekszatańskiegozwierciadła.Trzebawidziećwszystkoto,cojestpięknew
drugimczłowieku,atakżewotaczającejnasprzyrodzie,ponieważdopierowówczas
będziemynaprawdęszczęśliwi.Inakoniecmusimypamiętać,żeprawdziwyiszczery
przyjacielnigdynasnieopuściwpotrzebie,leczmyrównieżniemożemyzostawićludzi,
którzynamzaufaliiobdarzylinasswojąprzyjaźnią.

Przeczytałatenkawałekdwukrotnie.Cośjejzaświtało,leczwtymsamymmomencie
usłyszałaznaczącechrząknięcie.Wczytelnibyłasama,nieliczącbibliotekarki–tej
młodej.Nie,nieoszukiwałasamejsobie,dziewczynainteresowałająniemniejodbaśni
Andersena.Zamierzałajeszczezamienićzniąkilkasłów.Zerknęłanazegarna
wyświetlaczukomórki.Bibliotekamiałabyćtegodniaotwartadodziewiętnastej.
Specjalniewybrałasiętutajwłaśniedzisiaj.Dochodziładopieroosiemnastatrzydzieści.
Bibliotekarkawyglądałajednaknazniecierpliwioną,i–takjakpoprzednio–rzucałajej
znadswegobiurkaniezbytżyczliwespojrzenia.

–Siedzęzadługo?–zagadnęłaprzyjaźnie.

–No…zamykamywkrótce.–Dziewczynawzruszyłaramionami.

–Alechybajeszczeniewtymmomencie?

–Możechcepanipoprostuwypożyczyćtęksiążkędodomu?Niemasprawy,skorolubi
panibajki.Czytomazwiązekztymiidiotyzmami,którewygadująludziewmiasteczku?
Otej„królowejśniegu”?–Zachichotałaostentacyjnie.

Felicjauśmiechnęłasiędoniej.

–Możeitak–odpowiedziała,zamykającksiążkę.–Apaniznatębaśń?

–Ktoniezna…–prychnęłaczarnulka.

–Ludzieczęstowypożyczajątęksiążkę?Dzieciaki?Dorośli?

Dziewczynawyraźnieniecierpliwiłasięcorazbardziej.

–Rzadko–odparłajednakwmiaręgrzecznie.–Dzieciakijużsięczyminnyminteresują,
niejakimiśstarymibajkami.Adorośli…nie,nieprzypominamsobie.Możenauczyciele
zeszkoły,aleonimajątamswojąbibliotekęszkolną,więcteżostatnioniezbytczęsto
korzystająznaszej.

–Rozumiem,żesiępanispieszy.–Dziennikarkastarałasię,byjejgłoswyrażałsympatię.
–Przepraszam,sądziłam,żebibliotekajestdziśczynnadosiódmej…

–Bojest.Aleopróczpaniniemażadnychczytelnikówiraczejjużniktnieprzyjdzie,aja

background image

chciałabymtrochęwcześniejwyjść.Osiódmejmamautobus,potemnanastępny
musiałabymczekaćdwiegodziny.Nawetniewiadomo,czytenprzyjedzieoczasie,bo
przytakiejpogodziemożegdzieśutknąć.Częstosiętoostatniozdarza.Wolałabymnie
ryzykowaćpotemspacerówprzezlas.Jeszczebyimniedopadłatastraszna„królowa
śniegu”!–Zaśmiałasięzironią.–Więc…

Felicjapodniosłasięipodeszładobiurka,byoddaćksiążki.

–Podwiozępanią–zaproponowała.

Blada,nieruchoma,przypominającąmaskętwarzbibliotekarkiwjednymmomencie
zmieniłasięniedopoznania.Nanieskazitelniepięknejtwarzyzniecodemonicznym
makijażempojawiłsięwyrazożywienia.

–Serio?–Zimnygłosrównieżzłagodniał.–Mogłabypani?No,tobybyłosuper!Zapłacę
panizabenzynę.

–Niematakiejpotrzeby.Pewnie,żebymmogła,mójwózstoipodrugiejstronieulicy,a
czasumamdość.Dalekopanimieszka?

–A,nie,wŚwierczewie,naosiedlu.Tozedwadzieściaminutsamochodem,oiledroginie
zasypało.Fajnie,dzięki!Normalniejeżdżędopracysamochodem,aledziśojciecgo
zabrał.Myślałam,żemniepodrodzeodbierze,aledzwonił,żeniedarady.Sorry,żetak
paniąpoganiałam,alenaseriobyłamzdenerwowana,botojednakniezbytfajnewracać
samejpociemku…

–Jasne.Tozbierajmysię.–Felicjasięgnęłapokurtkęizaczekała,ażdziewczynaweźmie
swójkożuszek.Ponieważtrzebabyłojeszczepogasićświatłaipozamykaćwszystko,
zaproponowała,żewtymczasieprzyprowadzisamochódnapodjazdpoddrzwi.Niemiała
ochotytustaćiczekać.

Gdyjużznalazłysięwaucie,usiłowałanaprowadzićrozmowęnaostatnieorazminione
wydarzeniawgminie,panienkajednakniebyłazbytrozmowna,atematkonsekwentnie
bagatelizowała.Dziennikarkazkoleiniemogłaujawnić,żeznahistorięjejdziadków,bo
teoretycznieniemiaładotegoprawa.Takwięcplan

dziennikarki–wyciągnięciaczegośzdziewczyny–spaliłnapanewce.Śniegdalejsypał,
aledojechałybezproblemów.Osiedlebyłoskupiskiemniewielkich,identycznych
domków.Dziewczynawskazałajedenznich.

–Totutaj.Tumożepanistanąć.Dzięki–powiedziała,uśmiechającsiękrzywo.

Felicjawypuściłają,niewyłączającsilnika.Zerknęłaprzyokazjinadom,woknachpaliło
sięświatło.

–Mieszkapanizojcem?–zagadnęła.–Chybajużteżwrócił,bosięuwasświeci.

–Nowłaśnie.Amówił,żebędziepóźniej.Przecieżmógłmniezabraćpodrodze.Pewnie
myślał,żekończęwcześniej…Dobranoc!

Przezchwilęobserwowała,jakdziewczynabiegnie,ślizgającsię,dofurtki,poczym
zaczęławycofywaćwóz.Naglejednakznieruchomiała.Dopieroteraznapodjeździe
posesjiujrzaładużybiałysamochód.

ByłatoterenówkaToyoty.

background image

Noc,godzina23.05

Śnieżyłoleniwie,aleimróztrzymałwciążkilkunastostopniowy.Dwóchmężczyzn
wracającychzpubu–zamykanegoterazkonsekwentnieprzedjedenastąwieczorem–
mijałowłaśnieciemnykryszewskipark.Jedenholowałdrugiego,ponieważobajwypili
tegodniapokilkadużychkuflimiejscowegopiwa.Nazmianętopodśpiewywalipod
nosem,toperorowalizawzięcieopolityce,choćżadenznichniemiałtaknaprawdę
sprecyzowanychpoglądów.Ogólniewszystkobyłoźle.Ityle.Źlebyłozawsze,idawniej,
iobecnie.Terazpróbowalitosobienawzajemgorączkowoudowodnić,cowcalenie
oznaczało,żebylizgodni.Ależskąd.Właśniegdyjedenzmężczyznporazkolejny
wykrzykiwałswojezdanie,adrugiprzerywałmucochwilauparcie,bywtrącićwłasne
trzygrosze,zoddali,odstronyparku,gdzieśzzakrzaków,dobiegłichczyjśzduszony
krzyk,następnieodgłosyszamotaniny,potemznówkrzykikolejnyodgłos:cośjakby
skowyt,apotemcharczenie.Chwilępóźniejwszystkoumilkło.Niebyliażtakpijani,by
nierozumieć,cotomożeoznaczać.Krążącywżyłachalkoholdodawałimodwagi,choć
zarazemhamowałruchy,widzącjednakprzedsobąotwartąfurtkęprowadzącąwgłąb
parku,ruszylitruchtemwkierunku,skąddobiegłyichgłosy,głośnowzywającpomocy.
Zdawałoimsięnawet,żecałkiemwytrzeźwieli.Wciemnościachwidocznośćbyła
kiepska–niedocierałotuświatłolatarni–alejedenzmężczyznprzypomniałsobiew
nagłymprzypływienatchnienia,żewkieszenipowinienmiećzapalniczkęzlatarką.
Wymacałcennyprzedmiot.Gdyzaświecił,wnikłympromieniuminiaturowejlatareczki
dostrzegłjakiśruchukońca

alejki,tamgdziegęstezimozielonekrzewyodcinałysięnatleogrodzenia,aodstrony
uliczkidocierałamglistabladapoświata.Pobiegli,ślizgającsięipotykającowłasnenogi.
Gdyoczyprzywykłydoczerni,zaczęlirozróżniaćwniejodcienieszarości.Narazcień
jakbyzgęstniał,oderwałsięodgłębszegocieniairuszyłwprzeciwległymkierunku.
Właściciellatarkicudemniestraciłprzytomnościumysłu,skierowałnaporuszającysię
cieńwąskisnopświatła.Wjegoblaskuujrzelicudacznąpostać,biegnącą,amożelecącą–
trudnopowiedzieć,gdysrebrnabielłączysięzdrugąsrebrnąbieląodgóryioddołu–w
stronęulicy.Postaćwrozwianympłaszczulubmożefutrze,równieszarobiałosrebrzystym
jakśniegozmroku.Zatrzymalisięzotwartymiustami.Niemielizamiarugonić
uciekającejpostaci–byłazbytdalekoiporuszałasięzaszybko.Gdyznikławczernipoza
zasięgiemświatłalatarki,niewiedzielinawet,czybyłaprawdziwa,czytylkojąsobie
wyobrazili.Jużmieliodwrócićsięizakłopotaniodejśćwmilczeniu,kiedyspodlinii
krzakówznówdobiegłichjęk.Ponownieprzyświecającsobielatarką,podążyliwtę
stronę.Nazdeptanejpołaciśniegujużzoddalizobaczylileżącyciemnykształt.Jęksię
powtórzył,więcpodeszlibliżej.Dopierowówczasdotarłodonich,cowidzą.Człowiek
kuliłsięnaziemi,dookoławidaćbyłorozbryzgikrwi,rozbiteszkłoorazskopany,brudny
śnieg.Rozpoznaliczłowieka.Jęczał,czyliwciążżył,mimożepadającybezprzerwy
drobnypuchzdążyłgojużzasypaćniczymcukierpuder.Bystrzejszyzmężczyznwyjął
telefonkomórkowy–solidnystarymodel,odpornynawszystko,nawetnapogodę–zdjął
rękawicęidrżącymipalcamiwystukałtrzycyfrowynumer…

Tymczasemjegotowarzyszzacząłwrzeszczećzcałychsił,alarmującśpiącychwbloku
naprzeciwkoparkuludzi.Wkilkuoknachzapaliłysięświatła.

Felicjaocknęłasięnamoment,nasłuchując,jednakzachwilęprzewróciłasięnadrugi

background image

bok,pewna,żecośjejsiętylkoprzyśniło…

Dopieromniejwięcejodziewiątejranoobudziłjąponownietelefon.

Kryszewo,nazajutrz

Dzwoniłdługoiwytrwale,ponieważFelicjanienawykładotakwczesnychpobudekotej
ponurejporzeroku,gdydzieńprzychodzipóźnoiwcześnieodchodzi,szczególnieże
swojąpracęmogławykonywaćwdowolnychgodzinach.Upłynęłowięckilkanaście
dobrychsekund,zanimoprzytomniałanatyle,bysięgnąćpotelefon.Ktośzdrugiejstrony
liniibyłjednakuparty.

–Tak?Halo?–zapytałasennym,jeszczezachrypniętymgłosem,trącpowieki,byprędzej
powrócićdorzeczywistości.

JednakinformacjaprzekazanajejpospiesznieprzezRybęsprawiła,że

dobudziłasięnatychmiast.

–Alejaktokolejnaofiara?!Trup?

–Prawie.Odratowaligo.Miałszczęście,pijaczysko.Wiesz,ktoto?Nowak!

–Nowak?Tensam?

–Tak,tensam!Drugirazuniknąłśmierci,widaćmuniepisana.Będziedługożył.Został
napadniętynocąwnaszymparku,kiedywracałzpubu.Kumpleodkieliszkagoznaleźli,
naszczęściewsamąporę,cud,boichzknajpywywalono.Oczywiścienaszakrólowa
zadziałała,tyleżeznówjejniewyszło.Innymodusoperandi,alezdajesię,żewymuszony
sytuacją.No,wkażdymraziewszystkosiędobrzeskończyło.Będzieszusiebie
wieczorem?Zajrzałbym…

Dziennikarkazkomórkąprzyuchuwyskoczyłazpościeli,jednąrękąpospiesznie
wkładającdżinsy.Otworzyłalodówkę,wyjęłanapoczętąbutelkęcoli,wypiłałyk.
Wzdrygnęłasię,bonapójbyłupiorniezimny,pomyślałajednak,żeniematerazczasuna
kawęczyherbatę.

–Słuchaj!…–zawołała,bopolicjantsprawiałwrażenie,jakbychciałsięjużrozłączyć.–
Zaczekaj!Gdzieterazjesteś?Jazarazmogębyćnakomisariacie,muszęcicośkoniecznie
powiedzieć!

Zesłuchawkidobiegłyjąjakieśtrzaski.

–Felicja,jestemwterenie,teraznieprzychodź,tobezsensu.Zaczekajwdomu.Później
dociebie…

–Alejawiem,ktojestmorderczynią!Królowąśniegu,rozumiesz?!Jestemprawiepewna,
że…

Nastąpiłachwilaciszy,poczymaspirantodezwałsięzdziwionymtonem:

–Czekaj,czekaj!Nibykogomasznamyśli?

–Totamłodabibliotekarka,jestempewna!Wszystkopasuje!Sammówiłeś,żegdybyto
byłaosobaurodzonawrokusiedemdziesiątym,toniebyłabyjużdziśtakamłodaiśliczna,
awłaśnietak,wedługNowaka,miaławyglądaćtapostać,którąwidział:cudna,

background image

młodziutka,jakzobrazka…Tomogłabybyćtylkojakaścórkaalbownuczkakogośz
tamtejepoki,ktośzrodziny,no…kurczę,rozumiesz?Wszystkosięzgadza!Tamałajest
wnuczkąuczestnikówtamtejimprezykołchozowej,iwdodatkuofiar…Musiałoodbić
biednejdziewczynie!Tozresztąbyłosłychaćzjejgadki,ewidentnacharakteropatka.No
i…Czekaj,bowłaśniesięubieram…Noiwczorajodwiozłamjądodomu.Zgadnij,czym
onajeździ?Tamstałsamochódnapodjeździe…Terenówka!Białaterenówka,
rozumiesz?!

–Felicja!Hej!

–No,kurde…nierozumiesz?!

–Felicja,zaczekaj…Booczymśniewiesz–przerwałjejwreszcie.–Mywiemy,kimjest
sprawca.Araczejsprawczyni.Jużjązatrzymaliśmy,jestwłaśniewdrodzedoaresztu,
będziedziśjeszczeprzesłuchiwananakomendzie,aleprzyznałasięprawieodrazu!
Wszystkojestjasne…

–Co?!…Kto?!

Znówchwilaciszy.

–Terazniemogęmówić.Choćjakwyjdziesznaulicę,topewnieodrazusiękapniesz.
Mimowczesnejporymieliśmygapiów.Naszczęściedziennikarzetuniedotarli.Wracaj
spokojniedołóżka,będęuciebiezakilkagodzin.

–CzyGreta?…

–Nie!Uspokójsię.Niedługowszystkiegosiędowiesz.Muszękończyć.

background image

ASPIRANTZYGMUNTRYBA

Widzę,żejesteściewszoku,czylijużwiecie.Domyślałemsię,żecałagminabędzieotym
huczeć.Powiemwam,żeimnietozbulwersowało.Wszystkiegobymsięspodziewał,ale
tegoakuratnie…Jednakniemanajmniejszychwątpliwości.Niedość,żewinowajczyni
sięprzyznała,itoodrazu,jużpodczaszatrzymania,tojeszczezgubiłacośnamiejscu
zdarzenia,coś,comiędzyinnyminaprowadziłonasnajejtrop.Czylinazywającrzeczpo
imieniu,zostawiłaistotnydowódnamiejscuswejostatniejniedoszłejzbrodni.Bozcałą
pewnościąmiałotamzostaćpopełnionekolejnemorderstwo.To,żesięnieudało,jest
zasługąwyłącznieprzypadku.Cozgubiła?Dotegowrócępóźniej.

Aleadrem,jaktomówią.Zacznijmyodwczorajszegowieczoru.OtóżnaszMiecio,to
znaczyznanywamMieczysławNowak,odkądwróciłzwytrzeźwiałki,zmiejscazająłsię
tym,copotrafiłnajlepiej,czylipiciem.Żadenodwyknatakiegoniepodziała,wkońcupił
przezcałeżycie.Poincydenciewsklepie,któregoFelicjabyłaświadkiem,odrazu
poleciałdopubu.Ajużwcześniejstrzeliłsobieconieco,iniebyłotowyłączniepiwo.W
knajpiezamówiłsobienakreskękilkakolejek,znikimspecjalnieniegadał,tylko
mamrotałcośdosiebie,przysypiał.Wefekcieprzesiedziałtamprawiedozamknięcia
lokalu,bokierownictwodośćpoważniepotraktowałonaszeapele,byzamykaćpubo
dwudziestejdrugiej.Otejporzewięcpersonelwosobachszefaibarmankiwyprowadził
chwiejącegosięnanogachNowakanazewnątrz,poczymwrócili,bywywalićkolejnych
pijaków.Cijednakstawialiczynnyopór,takwięcpotrwałotojakiśczas.Tymczasem
MiecioudałsięwstronęLeśnegoDołu,gdzie,jakpamiętacie,mieszka.Nieszedłjednak
szosą,tylkoopłotkami.Byćmożecośmusiępoplątało,trudnoprześledzićmyślipijanego.
Mogłoteżbyćtak,żektośgowjakiśsposóbzwabiłdoparku.Niejesttoważne,fakt,że
jakośtamtrafił.Itamzostałnapadnięty.Tymrazem,jakjużwspomniałemFelicjirano
przeztelefon,wszystkoodbyłosięniecoinaczejniżpoprzednio.Owszem,najegodrodze
teżpojawiłasiętajemnicza„królowaśniegu”.Zapewneponowniepróbowałaskusićgodo
wypiciabimbrualboczystegospirytusu,jednakonsięniedał,zacząłwalczyć,wzywał
pomocy,próbował

uciekać.Prawdopodobniejąrozpoznał,wiedziałjuż,nawetpopijaku,żegrozimu
śmiertelneniebezpieczeństwo.Tojejpomieszałoszyki.Usiłowałasiłąwlaćwniego
alkohol,alesięszarpał.Wdodatkuusłyszałazulicyjakieśgłosy,tedwapijaczkiteż
nieźlenadawały.Wtymmomenciechybaogarnęłająpanika,noizaatakowałatym,co
miałapodręka,czylibutelką.Najpierwraz,potempoprawiłajeszczeparęrazy.
Zamierzałazabić,topewne.Ciosyzadawałazwielkąsiłą,wkońcutowysoka,postawna
kobietawsilewieku,aNowak…nowiecie,nawpółprzytomny,pijany,zdziadziałystrach
nawróble.Alesłyszączbliżającesięgłosy,spłoszyłasię,rozbiłabutelkę,smyrgnęłająw
krzakiidałanogę.Cipijanifacecizobaczylijużtylkoniezidentyfikowanąpostaćw
rozwianympłaszczu.Iznówbysięjejpewnieudało,gdybynietedwapijaczki.Noi
gdybyczegośniezgubiła.Mianowiciedługopis–egzemplarzjedynywswoimrodzaju,
któryznachybacałemiasteczko,araczejnawetcałagmina–staryenerdowskidługopisz
napisemOrdnungmußsein.Musiałjejwypaśćzkieszenipodczasszamotaniny.Gdytylko
goznaleźliśmy,odrazuwiedzieliśmy,dokogonależy.Ikogonamierzamy.Tymbardziej

background image

żekoledzyzGdańskazdołaliustalić,kimnaprawdęjestRenataDudzińska…

Botoskomplikowanahistoria.Otóżmniejwięcejczterdzieścisiedemlattemuzostała
urzędowozarejestrowanajakocórkaAntoniegoiKatarzynyMrągów,pracowników
naszegopegeeru.Równieżochrzczonawtutejszymkościele,anachrzcieotrzymałaimię
Małgorzata.CiMrągowieto–jaksiępewniedomyślacie–para,któraponiosłaśmierć
podczassylwestrowejnocy1970roku,aśladpoichjedynymdzieckuzaginął,choćtak
naprawdęzaginąłdopieropóźniej.Pośmiercirodzicówmałaznalazłasiępodopieką
socjalistycznejojczyzny:najpierw,krótko,wdomumałegodziecka,anastępniew
zwykłymdomudziecka,kierowanymprzezznanegonamjużzesłyszeniaWaldemara
Rogalskiego.Naterenienaszejgminy.Jaktosięwtedyodbyło,niepytajcie,wkażdym
raziezgodniezprawem.MałgosiaMrągprzebywaławtejplacówcedopełnoletności,a
nawetniecodłużej,doukończenianauki.Skończyłabezżadnychopóźnieńszkołę
podstawową,apotemśredniązawodowąoprofiluhandlowym.Zwanąpotocznie
handlówką.Byłazdolnaichciałasięuczyć.Byłateżbardzoładna,dlategostaryRogalski
wykorzystywałjąseksualnieprzezkilkalat,odkądskończyłaosiemlat–przynajmniej
onataktwierdzi,araczejniezmyśla.Zamykałsięzniąwieczoramiwświetlicypod
pretekstemdodatkowejnauki.CzytałmałejnagłosbaśnieAndersena,agdybyłastarsza,
kazałczytaćjej.Miałszczególnąobsesjęnapunkciejednejztychbaśni,właśnietejo
KrólowejŚniegu.Podobnodlakażdejmolestowanejdziewczynkimiałinnąbajkę.
Perwersyjnyskurwysyn.Podczasgdyonaczytała,onjąobmacywałigwałcił.Trwałoto
niemaldosamegokońcajejpobytuwsierocińcu,dopókimiałnadtymidziećmiwładzę.
Ponieważjednakbałsięujawnienia,postarałsięzapewnićmłodejMrągówniejak
najlepszewarunkipoopuszczeniudomu

dziecka:pracęwsieciSpołem,itoodrazunakierowniczymstanowisku–wykształcenie
miała–orazosobnypokójwgdańskiejczynszówce.Niekażdywychowanekmiałtakie
szanse.Przyjęłatępomocjakozapłatęzakrzywdy,którychodniegodoznała.Jednaknie
zamierzałanatympoprzestać,jejambicjebyływiększe.ChcącmścićsięnaRogalskimi
szantażowaćgo,poderwałastarszegoodsiebieokilkanaścielatmilicjanta…nie,wtedy
jużchybapolicjantazNowegoPortu,któregopoznała,gdywłamanosiędosklepu,w
którympracowałajakokierowniczka.Mniejwięcejwtymsamymczasieurzędowo
zmieniłaimięinazwiskonaRenataMrągowska,anastępniewyszłazamążzategoglinęi
przyjęłajegonazwisko–Dudzińska.Dlategotaktrudnobyłojąnamierzyć.Dalszejejlosy
sądośćmgliste,alewszystkiegosiędowiemy.Wkażdymraziezadurzonywlasce
policjantznalazłizdradziłjejdanewszystkichosóbzamieszanychwśmierćjejrodziców.
Wykorzystałajestosunkowoszybko,ponieważpourodzeniudzieciakajejzwiązekzaczął
sięsypać.Podobnomążjązdradzał,byćmożezdradzalisięwzajemnie,potemfacet
zginął…Dziwniezginął,bowpożarzewłasnegomieszkania,zktóregoszczęśliwym
trafemMałgorzatavelRenatauratowałasięwrazzmałymsynkiem.Odpoczątkubyłocoś
niejasnegowtymwypadku,choćoficjalniestanęło,żeogieńzostałzaprószonyprzeznie
zgaszonyniedopałek,upuszczonynadywanprzezsamegostarszegosierżantaErnesta
Dudzińskiego,którybyłwówczas…uwaga,uwaga…podwpływemalkoholu.Dudzińska
równieżwyrażasiędosyćtajemniczonatentemat.Uśmiechasiętrochęznacząco.
Całkiemmożliwe,żebiednymężuśbyłjejpierwsząofiarą.Noaletonaraziespekulacje.
Nieuprzedzajmyfaktów.Wkażdymraziepojegozejściuodebrałaodszkodowanie,
wyciągnęławięcejkasyodRogalskiego,którypaniczniesięjejobawiał,ajednocześnie

background image

nadalpozostawałpodjejurokiem,staryoblech(tojejwłasnesłowa),odremontowałapo
pożarze,anastępniesprzedałamieszkaniepomężuwBrzeźnie,poczympowróciłatutaj,
domiejscaswegourodzenia,gdziesięwszystkozaczęło…

Powróciłazdokładnieobmyślonymplanem.Kupiłasklep,awzasadziecałypawilon,
czylilokalusługowynaparterzerazemzmieszkaniemnagórze.Pieniędzymiaładość:
znaczniewiększąkwotęotrzymałazalokalwmieście.Urządziłasię,szybkozyskując
sympatięizaufaniemieszkańców.Wszyscyjąpolubili,bobyławesoła,grzeczna,
serdecznaizrozmachempoprowadziłaswójsklepik.Zawszedawałanakreskę,wiejskie
dzieciczęstowałacukierkami,zamawiałaciastaiwekiodmiejscowychgospodyń,a
lokalnympijakomrozstawiłanaswoimpodwórkudwastolikipodparasolami,bymogli
letniąporąwspokojupopijaćpiwo,nierzucającsięwoczyżonomisąsiadom.Wtedy
jeszczeniebyłopubunaprzeciwko.Szybkostałasięczęściąlokalnejspołeczności.
Następnieprzystąpiładorealizacjiswegoprawdziwegoplanu…doaktuzemsty.Znała
nazwiskaosóbuczestniczącychwzdarzeniu,wktóregowynikuzginęliobojejej

rodzice.Nigdysięniedowiemy,ktobezpośredniodokonałgwałtuizabójstwa,aleci
właśnieludziewtakiczyinnysposóbprzyczynilisiędotejtragedii,przynajmniejw
rozumieniuDudzińskiej.Zemstydokonałaplanowo,dokażdejakcjistaranniesię
przygotowując.Zaczekałatylkonaodpowiedniomroźnąaurę,dziękiczemumorderstwa
wyglądałynawypadek,jakichwielesięzdarzazimowąporą.Byłamłodaiurodziwa,
zresztądodziśprzystojnazniejbabka.Wykorzystałateatuty,uwodzącmężczyzni
upijającich,anastępniepozostawiającnapewnąśmierć,zawszewnocyinabezdrożach,
gdzietrudnoliczyćnaprzypadkowychprzechodniów.Nakobietymiałainnysposób:
udawałaprzyjaciółkę,wysłuchiwałazwierzeń.Rekwizytównawiązującychdobaśni
KrólowaŚnieguużyłaczystosymbolicznie,trochędlazabawy,atrochędlakamuflażu,
jaktwierdzi.Zsierocińcaukradłaegzemplarz,którymposługiwałsięRogalski,
skorzystałazniego.Treśćutworuznałanapamięć,dopasowałajądosytuacji.Tyle
dowiedzieliśmysięnarazieodniejsamej.Wjedensezonwykończyławszystkie
wytypowaneosoby,naturajejsprzyjała.Nieryzykowaławiele:gdybycośposzłonietak,
niktnigdyniepodejrzewałbycelowegodziałania,nawetprzyłapana,bysięwykręciła.
Niktjejjednakwówczasnieprzyłapał.Aponieważludziewokolicypamiętalitamto
nieszczęście,narodziłasięlegendaoklątwie.

Pytanie,czemuterazpowróciładoswegoprocederu.Nabezpośredniozadanepytanie
odparła,żenienawidzipijaków,gardzinimi,wzbudzająwniejobrzydzenie,boniedość,
żesamirobiązsiebieszmaty,tojeszczekrzywdząinnychisązagrożeniem,choćbyna
drodze.Żepowinnosięichwszystkichwytępić.Iżewszyscycialkoholicywjakiśsposób
sąodpowiedzialnizajejosobistenieszczęście.Niedokońcatorozumiem…Byćmoże
dotarładofaktów,którychnieznamy.Oczywiściedojdziemydotegozczasem.Natym
etapiepodejrzewamyraczej,żewjejpsychicecośpękło.Trudnojązatodokońcawinić–
niesposóbzaprzeczyć,żespierd…żespieprzonojejżycie.Wkażdymrazieprzyznałasię
dowszystkiego,zrobiłatowręczzzadowoleniem,takjakbywduchupragnęła,żebyją
złapano.Zpewnościąsądznajdziewjejsprawiewieleokolicznościłagodzących,więc
jestszansa,żeunikniesurowejkary.Swojejednakodsiedzi…

Podczaszatrzymaniabyłaspokojna.Mimopóźnejporyniespała,zdawałosię,żewręcz
czekałananas.Namiejscuzabezpieczyliśmywilgotnąjeszczeodzież:białąpelerynęz

background image

kapturemobszytymfutrem,białączapkęzmiękkiejwełnyprzetykanejsrebrnąnicią,i
równieżbiałezamszowekozakinaniskimobcasie.Wszystkopasuje.Opowiedziałanawet,
wjakisposóbwyśledziłaNowaka.Kiedyzrobiłscenęwjejsklepie,zorientowałasię,że
przypuszczalniejąrozpoznał,aprzynajmniejzacząłsiędomyślać.Widziała,żezmierza
dopubu,któryzresztąwidaćzichokna.Zostawiłasynazaladąiprzeszłasiętam
wieczorem,żebyupewnićsię,żewciążtamsiedzi.Drzemałprzystoliku.Widziałoją
podczastej

czynnościparuprzechodniów.Potemwróciładosklepu,młodegowysłałanagórę,
zamknęłainteres(wtedymusiaławnerwachodruchowoschowaćdługopisdokieszeni,
zamiastjakzazwyczajzostawićgonaladzie)iodtejchwiliniespuściładrzwibaruz
oczu.Czekaławpełnejgotowości,nawetwubraniuwierzchnim,bypotemnietracić
czasu.WreszcieNowakwytoczyłsięzknajpyichwilępóźniejpojechałazanim.
Nawiasemmówiąc,obojezsynemmajądwaauta:starąfurgonetkę,którązwyklewożą
towar,gdysądobrewarunkinadrogach,oraz…stosunkowonowąterenówkę,którasłuży
imzimądocelówzarównosłużbowych,jakiprywatnych.Niekorzystajązniejzbyt
często,wogóleniewielepodróżują,aleprzynajmniejrazwmiesiącubywają
obowiązkowonacmentarzukomunalnym,gdziewrokusiedemdziesiątympochowanona
kosztpaństwarodzicówRenaty…Totaknamarginesiedodałem.Wkażdymrazietej
nocytradycyjniewzięłaterenówkę.Zaparkowaławbocznejuliczceprzyparku,poczym
tamzwabiładziadka.Dalejjużwiecie.

Pozwoliłasięaresztowaćbezmrugnięciaokiem.Ostentacyjnieubrałasięwczerń,jakby
obchodziłażałobę.Niestawiałaoporu.Tylkotenjejsyneksięwkońcuobudził,zszedłna
dółizacząłsięrzucać.Krzyczałiprawiepłakał,myślałem,żezaczniesięznamiszarpać,
bowpadłwhisterię.AleDudzińskagouspokoiła.Powiedziała,żematuzostaćipilnować
sklepu,żebyonamiaładoczegowracać.Zamilkłnatychmiastipokiwałgłową,nagle
jakbywydoroślał.Widać,żekobietamaudzieciakaautorytet.Biednychłopak,wsumie.
Pojęcianiemam,czysamporadzisobieztymcałyminteresem.Zdajesię,żenigdynie
byłzbytchętny,alewtejsytuacji…może…Obymusięudało.Żalmigo.Przykromieć
matkęmorderczynięiżyćztympiętnemdalejjakgdybynigdynic,szczególniewmałej
miejscowości.Więcktowie,czyniezdecydujesięjednaknasprzedażlokalu.Inna
sprawa,żeDudzińskąwszyscytulubili,tegomłodegoteż,niesądzę,żebycośsię
zmieniło.Założęsięnawet,żewielumieszkańcówbędziepojejstronie.Wbrew
wszystkiemu.

No,tobyzmojejstronybyłotyle.Podejrzanawareszcie,sprawaraczejprzesądzona,
wkrótce,jakzapowiadaprokurator,dojdziedoprocesu.Ponurahistoria,ale…nocóż,
najważniejsze,żesięwkońcuwyjaśniła.Możemyspaćspokojnie,żadnaklątwanamnie
grozi.NiktjużwięcejwKryszewieniezamarznie.Zresztązimateżpomałuodpuszcza.
Noiczasnajwyższy.PrzecieżtunieSkandynawia,dojasnejciasnej…

Chwilępóźniej

–Mnietosięwszystkowgłowieniemieści–skomentowałaGreta,sięgającdopaczki
papierosówFelicji.Zapaliła,choćnormalnieunikałategoodlat.–

Wnałógprzeztowpadnę–dodałaponuro.

–Mnieteżsięniemieści.Bardzojąlubiłam.WżyciubymRenatyniepodejrzewała.

background image

Chociaż…jakterazmyślę,towydajemisię,żejejpostaćbyłajakbyzbytidealna,nie
wiem,jaktoująć…trochęjakzromantycznychamerykańskichfilmów:zbytciepła,zbyt
gładka,zbytoptymistyczna.Takaniedokońcaprawdziwa.Hologram.–Felicjarównież
sięgnęłapopapierosa.AponieważRybapaliłjużdrugiegozkolei,wpomieszczeniu
zrobiłosiępochwiliniebiesko.Dziennikarkauchyliłalufcik,odrozpalonejkozy
promieniowałodośćciepła,aporewelacjachpolicjantazrobiłoimsięażzagorąco.

–Znaczy,dobrzesięmaskowała–skwitowałaspirant.–Częstojesttakzmordercami.Nie
żebymmiałwielkiedoświadczenie,ale…

–Naczytałeśsię–dokończyłazaniego.–Maszrzeczjasnarację.Stworzyłasiebieod
nowa,wykreowaławłasnąpostać,ipodejrzewam,żezaczęłatorobićodrazupo
opuszczeniudomudziecka.Byćmożejużwtedymiałaswójplan.

–Najważniejsze,żetojużkoniectegokoszmaru.–Gretasięzadumała.–Możewreszcie
będęmogłazapomnieć.Terazprzynajmniejwiem,żemojegoojcanieścigałażadna
„wyższasprawiedliwość”,tylkopoprostunieszczęśliwa,poszkodowanakobieta.Pewnie
wierzy,żejejzemstamiałasens.Biedna„królowaśniegu”…

–Biedna.Widziaławszystkowkrzywymzwierciadle.Jakwtejbaśni–dopowiedziała
Felicja.

–Możetak,możenie.Prawdziwyświatniejestczarno-biały.

WtymmomencieRybaprzerwałimterozważania:

–Takszczerze,toniedokońcakminię,oczymgadacie.Przyznajęsiębezbicia,żenieza
wielebajekczytałemzamłodu,wolałemkomiksy.–Mrugnął.–Powiemtylko,żetojuż
rozstrzygniesąd.

Zgodziłysięztymwmilczeniu.

–Chłopcamiszkoda.Panaspirantmarację.Niemampojęcia,jakonsobieporadzi,był
raczejrozpieszczany.Będziepotrzebowałpomocy–dodałapochwiliradna.

Felicjaodparłakrótko:

–Mapodwudziestce,daradę.

–Podwudziestce?Jesteśpewna?Wyglądananastolatka.

–TakmimówiłaRenata.Zopóźnieniemrobimaturę,bozawaliłszkołęnasamym
początku.Wyglądasmarkato,takitypurody,alejestdorosły.Młodziludzieszybkosię
podnoszą.Poradzisobie,ajakcięznam,toniedaszmuzginąć.Niedacie–uzupełniła,
mającnauwadzecałemiasteczko.

Gretawzruszyłaramionami.

–Ztegownoszę–podjęła–żeniezamierzaszjednakznamizostać?

Rybazaniepokojonyrzuciłokiemtonajedną,tonadrugąkobietę.

–Jakto?Felicjacośkombinuje?

–Ostatniowspomniałami,żemajużtrochędośćnaszejprowincjiiposzukasobieczegoś
innego.

background image

–Nictakiegoniemówiłam!–odparłazakłopotanaFelicja.–Nadinterpretowałaś.
Powiedziałamtylko,żeniewiem,cozrobię.Fakt,żedzwoniłamojamatka,byoznajmić,
żewpewnymtrójmiejskimdziennikujestwakatiżedopytywaliomnie.Jeszczenie
zdecydowałam…

Radnapokiwałagłową.

–Alesięzdecydujesz.Wiem,żemarzycisiępowrótdomiasta,dotegopędu,
anonimowegotłumu,domnóstwaspraw,októrychmożnapisać.Noimożemaszrację.W
naszejgminiesamenudy.

–Nojasne!–Dziennikarkaparsknęłaśmiechem.–Samenudy.Conajwyżejjakaśseryjna
zabójczyniprzebranazapostaćzbajkiszalejepolasach!Ataknaserio,naprawdęjeszcze
niezdecydowałam.Przyznaję,żetahistoriatrochęmniewykończyła,podkopała
emocjonalnie.Wpewnymmomenciepoczułamsięnawetzagrożona.Potymanonimie.
Uwierzciemi,toniezbytsympatyczneuczucie,kiedyktościgrozi,śledzicię,atynie
maszpojęcia,ktoizjakiegopowodu.Sielankagdzieśsięulotniła.Alezobaczęjeszcze…
Takczysiak,zostanętutajdokońcakontraktu.Czylijeszczeprzezparęmiesięcy.

Aspirantnieskomentowałtego,jednakwyraźnieposmutniał.Sięgnąłposwojąkurtkę.

–Będęsięzrywał–powiedział.–Felicja,tylkonarazienieopisujnigdzietejsprawy.
Tylkotyle,ileustalimy,okej?

–Jasne,niemusiszmitegomówić.Znamswojemiejsce.

–Notozostawiamwas,dziewczyny.PaniGreto…

–Greto–poprawiłaradna.

–Greto,popracujjeszczenadnią.Niechniebędzietakąkarierowiczką.

–Zwykleonazarzucatomnie.

Rybanareszciesięuśmiechnął.

–Cotamwy!Tojajestemprawdziwymkarierowiczem.Dostanęawansioficjalniebędę
kierowałnaszymkomisariatem–dodałzdumą.–Bonaszstarydefinitywnieodchodzina
emeryturę.Akiedyśmoże,ktowie,przejdędokryminalnych?Nadajęsię,conie?–
Zmrużyłoko.

–Nadajesz,nadajesz–potwierdziłaFelicja.

–Notobywajcie,dziewczyny!

Długojeszczesiedziały,rozpamiętującminionewydarzenianadkubkamimocnejczarnej
kawy.Dopóźnejnocy.Rozstałysiędopierooświcie,kiedyoGretęupomniałsięmąż.
Uściskałysięnakoniecjakdawniej.Obiemyślałyotym,żecośsięskończyło.Obieczuły
naprzemianulgęiżal.Alenietylko.Równieżjakiś

dziwny,niewytłumaczalnyniepokój.Aprzynajmniejcośwtymrodzaju…

CZĘŚĆV

MałyKaybyłzupełniesinyzmrozu,prawieczarny,aleniespostrzegłtegowcale,gdyż
KrólowaŚnieguodjęłamuswympocałunkiemwrażliwośćnazimno,ajegosercestałosię

background image

kawałkiemlodu.

Kryszewo,marzec

Końcówkalutegobyłaraczejpogodnai–przynajmniejwporównaniuzwcześniejszymi
tygodniami–dośćciepła:raptemkilkastopniponiżejzeraiprzezwiększośćczasu
świeciłosłońce.Zdawałosię,żeprzedwiośniezapasem.Tymczasemjednakmarzec
rozczarowałmieszkańcówgminyKryszewo,nieprzynoszącwyczekiwanychpierwszych
oznakwiosny,tylkokolejneochłodzenie.Przezpierwszedninapadałośniegu,poczym
znówtemperaturaspadłanocąponiżejminusdziesięciustopni.Niktsiętymjednakza
bardzonieprzejął,bowiadomobyło,żenawettazimaprędzejczypóźniejmusisię
skończyć.TymbardziejFelicja,którajużpomałupakowałaswojemanatki.Bardziejw
przenośniniżdosłownie,czułasięjednaknawylocie.Doceniaławięcurokiżyciana
prowincjizcałymdobrodziejstweminwentarza.Nawetpogodajejnieprzeszkadzała,
przeciwnie,wszystkozdawałosiępiękne,nawetsypiącygęsto,leczprzecieżnieskażony
miejskimbłotemispalinamiśnieg.Wiedziała,żepotemjużdługoniedoświadczytych
dobrodziejstw.Matkauparłasię,żebychoćprzezpierwszetygodniezamieszkałaz
rodziną,chcielisięnacieszyćcórką,bliskorokniemalwichżyciunieobecną.Zgodziła
się,choćniechętnie,niemiałajednaksumieniaporazkolejnysprawićrodzicomzawodu.
Odczasudoczasuzastanawiałasię,jakpotakdługimczasieodnajdziesięw„wielkim
świecie”.Czypracawwielkiejredakcji,wiecznarywalizacja,pośpiechinieustający
wyścigszczurówbędąjejjeszczeodpowiadać?Niewiedziałatego.Jednak
zaproponowanojejprowadzenierubrykikryminalnej,więc…Tojejprzecieżpasowało.
Zawszeotymmarzyła.Czemuniespróbować?Nigdyniepotrafiładługousiedziećw
jednymmiejscu,nosiłojąoddziecka.AatmosferawKryszewiestałasięostatniozbyt
ciężka.PrzybitaGreta,pełenwyrzutówZygmunt,rozplotkowanimieszkańcy.Ita
zbrodnia,ciążącananichwszystkich.Jakcień,któryijąogarniałswymchłodem.Mroźny
cieńKrólowejŚniegu–zaśmiałasięwduchu.SzybkojednakprzypomniałasobieRenatę
Dudzińskązczasów,kiedyjeszczeniemiałapojęcia,kimtasympatycznakobietajest
naprawdę.Izrobiłojejsięprzykro.Nicjużtutaj

niebędzietakiesamo.Skleppozostawałzamknięty.Nieto,żebybrakowałopunktów
handlowych,byłoichażzadużo.Tyleżeprzywykładotego.Młodytymczasem
najwyraźniejnieotrząsnąłsiępoaresztowaniumatkinatyle,byzająćsiępraktycznymi
sprawami,choćwypytywanyobiecywał,żewkrótceotworzysklepik.Cóż,trudnomusię
dziwić.

Felicjazakończyłapracęnadraportemoostatnichwydarzeniachkulturalnychwgminie,
wrzuciłagonaportalizamknęłakomputer.Nastawiającwodęnaherbatę,wyjrzałaprzez
okno–zmierzchdawnojużzapadł,prószyłolekko,leczmonotonnie,agnanewiatrem
płatkiśniegunienastrajałyoptymistycznie.Niechciałojejsięwychodzić,mimoże
lodówkęznówmiałaprawiepustą.Wytrzymadojutra.ChciałazadzwonićdoGrety,która
odkilkudnimilczała,pogadaćowszystkimioniczym,niezobowiązująco.Czaspowrócić
donormalności.Szczególnieprzyjaciółcebysiętoprzydało.Zanimjednakwzięładoręki
telefon,tensamzadzwonił.NawyświetlaczupojawiłosięnazwiskoRyby.Westchnęła.

–No,cosłychać?Dobrymiałeśdzień?–zapytałaneutralnie,sztucznieożywionym
tonem.Niemiałaochotynaintymnewynurzenia.

background image

–Beretunieurywa–usłyszaławodpowiedzi.–Szlagbytotrafił.Nierozumiem,cosię,
kurwa,dzieje,alemamykolejnezwłoki.

–Cotakiego?–Zdębiała.–Alejakto?…

–Takto.Znówtosamo.Właścicielpubu.Wlesie.„Królowaśniegu”siedzi,lecz,jak
widać,nieprzestaładziałać–odparłpolicjant.

Nazajutrz,późnywieczór

Czynaprawdęwiedziała?Gdybyktośjąwtedyzapytałskąd,jak,dlaczego,nieumiałaby
jednoznacznieodpowiedzieć.Jednakwiedziała,czuła,mimożeniktniechciałjejsłuchać.
Rybapowtarzał,żemógłtobyćwypadek,bookolicznościbyłyspecyficzne:ofiara–
KrzysztofGruszczyński,właścicielbaruorazpizzerii–znalezionazostałaconajmniejpo
dobie,możedwóch.Przeztenczasśniegiwiatrzatarłyślady,takżetrudnojebyło
zidentyfikowaćiporównaćzpoprzednimi.Przybocznejdrodze,prowadzącejwgłąblasu,
odnalezionootwartysamochódGruszczyńskiego.Jakbyporzucony,pospiesznie
porzucony.Mogłobyćtak,żepijanysiadłzakierownicą,źlesiępoczuł,amoże
zwyczajniezachciałomusięsikać.Alborzygać.Lubchciałsiępoprostuprzewietrzyć.
Możewysiadłidobrowolnieposzedłmiędzydrzewazapotrzebą,tamzasłabł,usiadłalbo
sięprzewrócił,uderzyłojakiśkonar,straciłprzytomność,zasnął…ipoptakach.
Nieważne,żepodobnoniebyłpijakiem,jaktwierdzirodzina,znajomiorazpracownicy.
Każdyczasemwypije.Drugawersjamówiłacośonaśladowcy,że

możektośzałatwiłwtensposóbwłasneporachunki,bofacetmiałnapieńkuz
kontrahentami,aatrakcyjnąhistorięo„królowejśniegu”,straszącejwKryszewie,znali
jużchybawszyscy.Możliwe.JednakFelicjawiedziałaswoje.Prześladowałająwąska,
bladatwarz,delikatnerysy,itospojrzenie:trochęflegmatyczne,trochęcyniczne,trochę
jakgdybynieztejziemi.Kiedywięctrzęsącsięzzimna,jakrównieżzemocji,zobaczyła
zdalekaświatłowoknienapoddaszu,zdecydowałasię,żezaryzykuje.Zadzwoniła
wprostdodrzwiodstronypodwórka,bofurtkabyłaotwarta,zabezpieczonatylko
haczykiem.Odpowiedziałajejjednakgłuchacisza.Śniegdalejposypywał,byłopo
dwudziestejdrugiej,naulicypustki.Nawetpsyspały.Zadzwoniłaponownie,tymrazem
dłużejwduszającprzyciskdzwonka.Nic.Pokręciłasięjeszczechwilępodoknami.Sklep
byłzamkniętynagłucho,aleświatłowoknienapięterkupaliłosiędalej.Zamierzałajuż
wracaćdosiebie,gdywbocznejuliczce–tej,naktórąwychodziłabramaposesji–ujrzała
nadjeżdżająceauto.Instynktownieukryłasięwgłębokimcieniuzadrzewami.Samochód
jechałzgóry,widziałatylkoświatła.Dopierogdyzatrzymałsięprzedwjazdem,
rozpoznałazarysfurgonetki.Przypomniałasobie,żeterenówkęchwilowozabezpieczyła
policja.Zautawysiadłapostać,którąrównieżzmiejscarozpoznała:drobna,szczupła
sylwetka,miękki,kocichód,długiewłosyzwiązanewogonek.Chłopakotworzyłbramę,
zawróciłdosamochodu,wjechałnapodwórze.Zakradłasiębliżej,usłyszałatrzask
zamykanychdrzwiwozu,jeden,następniedrugi.Zawrócił,byzamknąćbramę.
Obserwowałagozbezpiecznejodległości,wciążkryjącsięwcieniupodrugiejstronie
uliczki.Cośniósł.Przysięgłaby,żejakieśubrania,chybabiałefutro,cośjeszcze:coś
mniejszego,codyndałomunaplecach.Połyskiwałowświetleulicznychlatarni.Gdy
cofnąłsięwstronęwejściadodomu,to„coś”spadłomuprostowśnieg.Niezauważył
tego,sprawdziłjeszczetyłfurgonetki,poczymotworzyłdrzwiwejściowedodomuinie
rozglądającsię,zniknąłwśrodku.Odczekaładłuższąchwilęzbijącymsercem.Podeszła,

background image

pchnęłafurtkę.Pamiętałobramie,leczofurtcezapomniał,nadalbyłaotwarta,tylko
zatrzaśnięta,jednakustąpiła,gdynacisnęłaklamkę.Wślizgnęłasięnapodwórko.Niemal
nadepnęłanaprzedmiot,któryupuścił.Schyliłasię,wpatrującsięzniedowierzaniemw…
maskę.Damskąmaseczkękarnawałową,cośwrodzajumaskiweneckiej.Biała,
posrebrzana,posypanabrokatem.Bardzorealistyczniewymodelowana,prześliczna,co
musiałaprzyznaćwduchu,pomimociarek,którepoczułanaplecach.Wytłumaczyłaje
sobiepanującymprzenikliwymzimnem,wpowietrzumimomrozuczućbyłowilgoć.
Schowałamaskędokieszenikurtki.Niewiedziała,corobić,działałajakautomat.Przez
szybęzajrzaładownętrzaauta.Wmdłymświetleodbitejodśniegulatarnizobaczyładwie
dużeiwypchanetorbypodróżnenasiedzeniupasażera,atakżedamskiekozaki–białe,
obszytekożuszkiem–porzuconepodsiedzeniemkierowcy.Przezcałyczasczuła
niepokój,terazsięwzmógł.Obejrzałasięnaulicę.Wiedziała,dokądprowadzi.Uliczka

wzasadziebyłaślepa,pięłasięnawzgórze,naktórymstałokilkanowopobudowanych
domów,następniezakręcałaikończyłasięprowizorycznymrondem.Dalejbyłjużtylko
las…

Zdecydowałasię.Podosłonąfurgonetkiwyjęłaswojegosmartfonaiwystukałanumer
aspirantaRyby.Nieodbierał.Klnącpodnosem,napisałaSMS-a,mylącklawiszena
dotykowymekranie,którytymrazemuznałazaprzekleństwo.Zemocjitrzęsłyjejsię
ręce,pozatymgołepalcemomentalniezdrętwiałyodzimna.Kilkarazypoprawiałatekst.
Byćmożeitakniebrzmiałdokońcajasno,aleniemiałazbytwieleczasudonamysłu.
Gówniarzwkażdejchwilimożenawiać,świadczyłyotymwypchanewalizy.Wkońcu
nacisnęłaprzycisk„wyślij”,nawetnieczytająctego,coprzedchwiląnapisała.Itakznała
treśćnapamięć:

Ryba,gdziejesteś,pospieszsię,tkwiępodsklepem,zarazwchodzędośrodka,odkryłam
cośniesamowitego,alemogępotrzebowaćpomocy!!!ToKostekDudziński,jestemtego
pewna,właśniewrócił,onsięprzebiera,rozumiesz?Maspakowanewalizki.Uwaga,
wróciłodstronyOsiedlaLeśników,napewnozlasu,sprawdźcieto,botammożebyć
kolejnaofiara!!!Jestgodz.22.30,idędoniego!Zagadamgo,atyszybkoprzyjeżdżaj.

Felicja

Zanimschowałatelefon,jeszczerazzadzwoniła,odrazuwłączyłasięjednakpoczta
głosowa.Rozłączyłasię,wyciszyłakomórkęizdecydowanymkrokiem,choćślizgałasię
ponieposypanympiaskiemzmarzniętymśniegu,podeszładodrzwi.

Nacisnęładzwonek…

Przezdłuższąchwilęnicsięniedziało,choćprzysięgłaby,żektośstoipoprzeciwnej
stroniedrzwi.Wiedziała,żetoniemożliwe,jednakniemalsłyszałajegooddech.
Zadzwoniłajeszczeraz,następniezastukała,izbliżającustadoframugi,zawołała
stłumionymgłosem:

–Kostek,hej!Kostek,jesteśtam?Otworzysz?Mamważnąsprawę…

Odpowiedziałojejmilczenie,jednakpokolejnejchwilidrzwisięuchyliły.Chłopak
zlustrowałjąprzezszparę,poczymotworzyłszerzej.Miałnasobietylkodżinsyipolar,
byłwsamychskarpetkach.Zaskoczony,uśmiechałsiętrochękrzywo.

–A,topani.Pocopanituprzyszła?–zapytał.

background image

–Chcęciętylkoocośzapytać.Mogęwejśćnachwilę?

–Jużpóźno.Chciałemiśćspać.Aleoki,niechpaniwchodzi,jakmapaniinteres.Matka
paniąlubiła.

Odsunąłsięnabok,robiącjejprzejście.Gdyweszładośroda,obleciałjąstrach.Niebyło
jednakodwrotu.Wiedziała,żegdybynaglezrezygnowała,obudziłabyjegoczujność.
Terazmogłajużtylkograćnaczas.

–Tam.–Wskazałotwartedrzwinaprzeciwkowejścia.–Piwkosepanizemnąstrzeli?

–Strzelę–odparłapoważnie.

Minęładrewnianeschodyprowadzącenagóręiweszładopokoju.Okazałsięon
niewielkimsalonikiemznarożnymkominkiem,wktórymniktnierozpaliłognia.Zrzuciła
kaptur,rozpięłakurtkę.Niezdejmowałajej,bowpomieszczeniubyłozimno.Usiadław
fotelu,ustawionymprzyniskimstolikuzceramicznymblatem,naktórymstałatylko
brudnakamionkowapopielniczka.Chłopakposzedłnajwyraźniejdokuchni,bozgłębi
mieszkaniausłyszałaodgłosydzwoniącegoszkła.Wkącie,podoknemdojrzaławalizęna
kółkachorazkolejnądużątorbęsportowąwkratę,wwidocznysposóbwypchanądo
granicmożliwości.Wogólerozglądającsię,stwierdziła,żepokójsprawiawrażenie
opuszczonego.Wwazonachniebyłożadnychkwiatów,naparapeciestałatylkonawpół
uschniętapaprotka.Żadnychbibelotów,zdjęć,pamiątek,naścianiedwawyraźneśladypo
obrazach,nawetpółkinaksiążkibyłyprawiepuste,znajdowałosiętamjedyniekilka
porzuconychegzemplarzy,bezładniewspartychoregał,ponieważnajwyraźniej
poprzewracałysięsame,gdywyjętoresztę.Felicjanigdytuwcześniejniegościła,jednak
zupełnieinaczejwyobrażałasobiemieszkanieRenatyDudzińskiej.Tymczasemwrócił
chłopak,niosącbutelkipiwaidwiewysokie,niezbytstarannieumyteszklanki.Ustawił
wszystkonastoliku,nalał.

–Tocozainterespanimadomnie?–zapytałnaswójsposób,flegmatycznie,zlekko
ironicznymuśmiechem.–Chcepanicośzesklepu?Możeszlugi?

–Akiedyzamierzaszgootworzyć?

Wzruszyłramionami.

–Niewiem.Możekiedyś.Narazieniemamdotegogłowy.

Wyciągnąłzkieszenipomiętąpaczkępapierosów,poczęstowałją.Gdywyjęłajednego,
pstryknąłzapalniczką,podającjejogień.Cojakco,manieryszczylma–skonstatowaław
duchu.Samteżzapalił.

–Więc?–nieodpuszczał.

–Kostek,dokądjeździłeśponocach?–wypaliła.

Zmrużyłoczy.

–Widziałamniepani?

Pokiwałagłową.

–Taksięskłada–odparłakrótko.

Ponowniewzruszyłramionami,zanimodpowiedziałniespiesznie:

background image

–Tuitam.Jeździłemsobie,aco,niewolno?Jestempełnoletni.

–Jasne.–Uśmiechnęłasię.–Niemazakazu.Tylkobyłamciekawa.

–Ciekawośćtopierwszystopieńdopiekła.–Wyszczerzyłzębywczymśwrodzaju
diabolicznegouśmiechu.Pociągnąłzeswejszklankidługiłykpiwa.Zrobiłatosamo.Było
cierpkieizbytciepłe.

–Ohydne,nie?Błeee…–Odstawiłszklankęnastoliktakgwałtowanie,żeczęśćpiwasię
rozlała.Niezwróciłnatouwagi.–Amożewolipanicośmocniejszego?

–Nie,dzięki.

–Zapóźnapora?

–Wybieraszsięgdzieś?–Wskazałaruchemgłowywalizkę.

Dopieroterazstraciłnapewnościsiebie.Natychmiastspoważniał,cynicznyuśmieszek
znikłmomentalniezjegotwarzy.Obejrzałsięzasiebiewpopłochu.

–Żenibyco?

–Pytałam,czysięgdzieśwybieraszztymiwalizami?Wjakąśpodróżswegożycia?

Milcząc,wpatrywałsięjejprostowoczy.

–Tylkozbieramrzeczymatki.Możeczegośpotrzebować–odparłwkońcu.

Dziennikarkaparsknęłaśmiechem.

–Ażtylurzeczy?Zapakowałeśteżtobiałefutro?

–Co?

–Białypłaszczpodbityfutrem,zfutrzanymkapturem?

–Aco?–Niespuszczałzniejwzroku.–Chcepanikupić?

–Lubiszsięprzebieraćwdamskiełaszki,Kostek?–brnęła,nerwowościskającwdłoni
schowanąwkieszenikomórkę.Wkażdejchwilimogłazacząćwibrować.ByletylkoRyba
odebrałwiadomość.Byleodebrał…Telefonpolicjantamiaławbitywopcjęszybkiego
wybieranianumerów.Liczyła,żejakbyco,zdąży.

Chłopakwyglądał,jakbygozamurowało.Wjegooczachbłysnęływreszciejakieśemocje:
możebyłatopanikapołączonaznienawiścią.

–Jeślichcepaniwiedzieć,czyjestemjakimśgejem,to…

–Tomnienieinteresuje.Nieotopytałam.

Milczenie.Długie,przeciągającesię.Patrzylisobiewoczy,czekając,ażtodrugieucieknie
wzrokiem.

–Paniwszystkowie,prawda?–spytałwkońcuretorycznie.

Odwzajemniłaszczerość.

–Prawiewszystko–odparłaspokojnie.–Resztymamnadziejędowiedziećsięodciebie.

–Icopanizamierzapotemztąwiedzązrobić?

background image

–Tojużbędziezależałoodtego,czypowieszprawdę.

Rozluźniłsię,nawetuśmiechnął.

–Powiem–zadeklarował.–Panipyta.Proszębardzo.

Wpatrywałasięwjegoładną,prawiekobiecątwarz,podkreślonązaczesanymidogóry
bujnymiwłosamiobarwieciemnyblond,spiętymiztyłuwdośćdługąkitkę.Delikatne,
regularnerysy,wąskienozdrza,pełnepoliczki,wyrazistełukiciemnychbrwi,jasneoczyo
nieodgadnionymwyrazie.Wyglądałtakmłodoi–zdawałobysię–niewinnie.Byłojejgo
żal.Napoczątekzadałatylkojednoprostepytanie:

–Dlaczego?

–Dlaczegotemętymusiałyzdechnąć?–Uśmiechnąłsięszerzej.–Paniniewie?Oniitak
byzdechli.Zachlalibysięnaśmierćizamarzliwpierwszymlepszymrowie,nawetbez
mojejpomocy.Tylkożetobyniebyłosprawiedliwe.Zalekkiezejście.Chciałem,żebysię
bali,żebywiedzieli,żenadchodzikoniec.Niezawszemisiętoudawało,boniektórzyjuż
bylipijanijakświnie,niemielipojęcia,cosięznimidzieje.Alechybakażdyznich,
przynajmniejwjakimśmomencie,poczułjednak,żecośsięświęci.Pozatymmożenie
zdążylikogośinnegoskrzywdzić.Boteścierwakrzywdzą.Swojerodziny,zwierzęta,
dzieci.Takjakkiedyśskrzywdzilimojąmatkę.

–Dotegojeszczewrócimy.Powiedz,nieczułeśżadnejlitości?Nieprzyszłocidogłowy,
żetojednakludzie?Możezagubieni,możenieszczęśliwi?UważaszsięzaBoga?Bo
chybaniezaKrólowąŚniegu?–zakpiła,alechłopakchybasięnawetniezorientował.

–Adlaczegonie?Onajestspoko.

–Andersenutożsamiałjejpostaćzszatanem.

–Serio?

–Serio.

–Luzik!Nodobra.JatamwierzęwBoga.–Wzruszyłramionami.–Onbysięotona
mnienieobraził.Niewchodziłemmuwkompetencje,toniejaznichzrobiłem
alkoholików.Tylkopomagałem.Mówiępani,żeitakbyzdechlizprzepicia,prędzejczy
później,boichżycieniemiałożadnegosensu.Jazrobiłemimzumieraniateatr.Nawetnie
cierpieli,tonaseriolekkaśmierć!

Pokiwałagłową.

–Wracającdotwojejmatki.Dlaczegopozwoliłeś,żebyjąaresztowalizamiastciebie?

KostekDudzińskipoczerwieniałnatwarzy.Widziała,czułajegowzburzenie.

–Toniefair!Nicpaniniewie!Matkasamachciała,żebytaksięstało!Kazałamizostaći
pilnowaćdlaniejinteresu!Towyjesteściechorzy,zamknęliściejąjakjakiegośbandytę,
zamiastzamykaćtakichmeneli…Jeszczeznichrobipaniofiary.Zagubieni,
nieszczęśliwi?Alebeka!Wiepani,jakjasięterazczuję?Alekogotoobchodzi,nie?!
Niechmniepaninieoskarża,niemapaninawetpojęcia,jakmysięzmatkąkochamy,
zawszemieliśmytylkosiebienaświecie!–wykrzyknął,jegogłosnakoniecsięzałamał.–
Przeztakieszmaty.Zresztą…–

background image

dodałinagleumilkł.

–Zresztą?

–Nie,jużnic.

–Matkacięprosiła,żebyśdopilnowałinteresu,alejakośtegonierobisz.Przeciwnie,
zamierzałeśdaćnogę.Alekiedynastąpiłapierwszafalazabójstw,wtedygdyludzie
zaczęlimówićoklątwie,tybyłeśwpieluchach.Ilemiałeś,rok,dwalata?Niemogłeśtego
zrobić.Więc?

Zachichotał.

–Paniniegraidiotki!Niejestpaniidiotką,odpoczątkuwiedziałem,żenampanizagraża.
Możenawetspecjalniesiępaniwprowadziładotejwiochy?Kimpanijest,jakimś
szpiegiem?Staleprzychodziłapanidosklepuiwypytywałaotęjebanąklątwę.Ipotemo
naszeżycie,naszesprawy.Robipanizsiebietakągitlaskę,glany,dżinsy,kaptur,choćjest
panistarajakmatka.Odrazupaniąwyczułem.Panidobrzewie,żewtedygdybyłem
mały,tomatkaichzałatwiła.Należałoimsię.Toniebyliludzie,tylkopierdolonepotwory.
Przeznichtowszystko.Iwcaleniezamierzałemdaćnogi.Chciałemzejśćwamzoczu,a
sklepbymprzeniósłgdzieindziej.Miałemwłaśniepakowaćrzeczydobagażnikai
spierdalaćstąd,gdziemnieoczyponiosą,kiedypanisiętuzjawiła.Ranojużbymnietutaj
niebyło.Nienawidzętegomiejsca!

–Igdzieindziejbyśzabijał?

–Może.Inietylkopijaków.Ordnungmußsein!–Zaśmiałsię.–Ktośmusioczyszczać
światześmieci.Mogęsiępanipochwalić,żerobiłemtojużwcześniej,tylkoniktsięnie
kapnął.Pewniedlatego,żetakiejzimyjużdawnoniebyło,pogodamnieograniczała.W
tymrokumiwreszciepodpasowała!Notopozamiatałem…

Felicjaprzypomniałasobiemłodąbibliotekarkę.Mówiłabardzopodobnerzeczy,choć
raczejniebyłabyzdolnawcielićichwczyn.Gorzej,jeślitefaszystowskiehasła–znów
modne,itonajwyraźniejnacałymświecie,jednakhistorialudziniczegonienauczyła–
padnąnachoryumysł.Wtedysięrodząkoszmary.

–Próbujęcięzrozumieć.Opowiedzmiwszystkoodpoczątku–poprosiła.

KOSTEKDUDZIŃSKI

Odpoczątkutojaniewiem.Oniczymniemiałempojęcia.Jakbyłemmały,wydawałomi
się,żemamszczęśliwedzieciństwo,byłonamzmatkądobrze.Nieznałemojca,alenie
byłmidoniczegopotrzebny.Matceteżchybanie.Nierozumiałemwtedy,dlaczegonie
mamyinnejrodziny.Jejteżniepotrzebowałem,matkabyładlamnienajlepszanaświecie.
Wszystkopotrafiła.Czasembywałasmutna,alewtedymnieprzytulałaiznówbyło
dobrze.Otym,przezcoprzeszła,wtedyjeszczenierozmawialiśmy,byłemsmarkiem.
Częśćmiopowiedziała,kiedyskończyłemjakieśszesnaścielat.Odomudzieckaiotym,
jakdoniegotrafiła.Tobyłopotym,jakmniewysłalidoszpitalanaleczenie,bopobiłem
belfra,którysiędobierałdochłopakównaWF-ie.Mapanipojęcie?Niejegozamknęli,
tylkomnie!Jakjakiegośczubka.Ztegopowodumiałemtyływnauce.Bouczyłemsię
dobrze.Gnojki.Alewtedymatkajeszczemiwszystkiegoniepowiedziała.Dotego,że
dokonałapomstyzanaszekrzywdy,przyznałasiędopiero,jakukończyłemosiemnastkę.

background image

Mówiła,żepotymjejulżyło,wreszciemogładalejnormalnieżyć.Jużwtedyprzysiągłem
sobie,żejazrobięwięcej.Przedewszystkimdlaniej,alenietylko.Równieżżeby
oczyścićświatztakichparszywychmętów.Temeneleprzychodziłydonaszegosklepu.
Musieliśmynanichpatrzeć,słuchaćtegobełkotu.Choćnigdyniesprzedawaliśmywódki,
tylkoconajwyżejpiwo.Niczymniegardzili,bopiwotańsze.Ijeszczetennibypub
naprzeciwko.Pub,kurwa.Zwyczajnaspeluna!Możeterazwreszciezamknąinteres.
Niektórzyunasnarąbalisiępiwska,apotemleźlidotejknajpy.Nigdyniebylitrzeźwi.
Tłukliswojeżonyidzieciaki.

Hołota…

CzemuKrólowaŚniegu?Matkaczytałamijąodmałego,stale.Dużooniej
rozmawialiśmy.Znałemjąnapamięć.Tobyłajedynabaśń,którejmogłemsłuchać,bo
innesągłupie.SpodobałamisięKrólowaŚniegu,jejpostać.Dopieropóźniej
dowiedziałemsię,dlaczegomatkataksięnaniązaparła.Przezzboka,któryją
wykorzystywałwdomudziecka.Wtedypostanowiła,żebędziejaktaKrólowa.Idlamnie
niąbyła.Jest.Zawszemówiła,żejateżmambyćtaki.Niesłaby

ibezwolny,jaktencałyKay.NietępyjakGerda.TylkoKrólowajesttamsilna,bonigdy
sięniemazgai,toonarządzi.Później,kiedyjużwiedziałem,ocochodzi,znalazłem
książkęmatki,którązabrałazbidula.Staroć,alemaładneobrazki.Matkazniejwycinała
tekawałki,którezostawiałaprzytychpijakach.Takiznak.Mniebyłoszkoda,wolałemsię
przebierać.Fajniesięczułemwtejroli.ByłaMoc!Adrenalina,rozumiepani.Niczegonie
żałuję.Tylkodlapaniwyciąłemkawałek.Zobaczyłempaniąwtedypodnaszymsklepemi
pojechałemzapanią.Tomiałobyćjedynieostrzeżenie,żezadużopaniwęszy.Lubiłem
panią,serio.Niechciałemnicpanizrobić,dlamniebyłapaniwporzo.Alemojakumpela
zbibliotekipowiedziałami,żeszperapaniwprzeszłości.Myślałem,żesiępaniwystraszy
iprzestanie.Alepomyliłemsię,nie?

Wszystkoprzeztendurnydługopis.Lubiliśmygo,śmieliśmysię,żetohasło,którenanim
jest–Ordnungmußsein–tonaszadewiza.Zostałpopoprzednichwłaścicielachnaszego
sklepu,matkauznałatozaznak.Alenieprzyniósłnamszczęścia,bowyleciałmiwtedyw
parkuiponimdonasdoszli.Gdybymgowtedyniezgubił,nigdybyścienanasnie
wpadli!Nawetniepamiętam,pocholeręgowziąłem.Wtedyzastępowałemmatkęzaladą,
chybacośzapisywałemibezwiedniewsadziłemdokieszeni.Musiałmiwypaśćpodczas
szarpaninyztymstaruchem.

Czymatkawiedziała,corobię?Jajejsięztegoniezwierzałem.Alenapewnosięwkońcu
kapnęła.Niejestkretynką.Tochybajasne,żeniktinnyniemógłbyćKrólowąŚniegu–
tylkoalboona,alboja,nonie?

Jaktorobiłem?Poprostu.Miałemdobrypunktobserwacyjny,typowałempijaków,
śledziłemich.Przebierałemsięwaucie,rzeczymiałemczęściowopomatce,aniektóre
samkupiłemprzezInternet.Zawszesięnabierali.Pijakprzecieżniemyślinormalnie.
Dostawalispiruisamichlali,niktichniemusiałnamawiać.Jaichpraktycznienie
zabijałem!Tylkozostawiałemtam,gdziebyli,resztęzałatwiałmróz,czyli…he,he,he,
samaKrólowaŚniegu.Wkońcukażdyznichbywtensposóbskończył.Tylko
pomogłem.Robiłemtaksamojakmatka,tylkoonasięniemusiałaprzebierać,byłaseksy,
lecielinanią.Zatojamiałemdodatkowydreszczyk.Emocje.Power.Takihardcore,kuma

background image

pani?Gdybymnienawetktośdupnął,tocobymimogliudowodnić?Nikomukrzywdy
niezrobiłem,samichcieli.Doroślibyli,nonie?Niemusiałemichtargaćnaplecach.
Każdysamzasiebieodpowiada.Biłemichczyco?No,możeczasemtrzebabyłosobie
trochęułatwićrobotę.Naprzykładtemustaremuzbokowiodrobinęprzyjebać,bochyba
mniepoznał,zacząłsięwydzieraćiszarpać.Sammniedotegozmusił.Noiprzeztego
kmiotamatkęzabrali.Jeszczerazpytam:paniwie,jakjasięczuję?Wiepani,czymjest
takasamotność,kiedyczłowiekowisięwydaje,żetonie?Zawszebyliśmywedwoje.Nie
darujęskurwielowi.Jaktosięmówi?Comawisieć,nieutonie?

***

Zaraz,zaraz!Copanitam,kurwa,mawtejkieszeni?!…

Pochwili

Telefonwibrowałjużdwarazy,nieodważyłasięjednakponiegosięgnąć.Wkońcu
jednakzauważył,żetrzymadłońwkieszeni,amożedostrzegłnapięciewwyraziejej
twarzy,wkażdymrazienaglestałsięczujny.

–Nagrywamniepani?!–Podniósłsięzkrzesła,wyglądałnawzburzonego.

–Nagrywam?Skąd!–Uśmiechnęłasiędoniegoniewinnie,myślącwduchu,żeżałuje,
alenatoniewpadła.Araczejwpadła,tyleżeniemiałaczasunawłączeniedyktafonu.–
Dostałamwiadomość,aleniechciałamciprzerywać.Mogęzerknąć?

Pospieszniewyciągnęłakomórkęzkieszeni,liczącnato,żewrazieczegozdążywybrać
wbitywszybkichkontaktachnumerRyby.Nadotykowymekranieniewymagałoto
dłuższychakrobacji.Dudzińskijednaknatychmiastbyłprzyniej.Zanimzdążyła
cokolwiekzrobić,jednymszybkimruchemwyrwałjejtelefonzdłoniiwyłączył,poczym
odłożyłaparatnastół,usuwającgozzasięgujejrąk.Niemogłasiępodnieść,bostanął
nadnią,szczerzączęby.

–Myślałapani,żejesttakasprytna?–zagadnąłniemalwesoło.

–Nibydlaczego?

Roześmiałsię.

–Alepanipogrywa!Myślipani,żeniewiem,pocotowszystko?Podejrzewałapani,że
jestemażtakimkretynem?Żewszystkopaniwyśpiewam,apotemradośniedamsię
doprowadzićnapolicję,dotegopanigacha,izakućwkajdanki?Amożegachczekapod
drzwiami,co?Zobaczymy!

Szarpnięciempoderwałjązkrzesła,onajednakodepchnęłagozcałejsiły,rzucającsięw
stronędrzwi.Byłszybszy.Dopadłdoniej,zanimzdążyładobiecdoprzedpokoju.Zaczęła
krzyczeć.Zatkałjejustaramieniemisiłązaprowadziłzpowrotemnamiejsce.Pchnąłna
krzesło.

–Niewrzeszcz,nikogotamniema.–Ponowniesięuśmiechnął.

Patrzyłananiego,milcząc.Wgłowiemiałapustkę,choćgorączkowostarałasięmyśleć.
NajwyraźniejRybanieodebrałjejSMS-a.Niktniewiedział,żetujest.

–Cozamierzaszzemnązrobić?–zapytała,próbującprzynajmniejzachowaćspokój.

background image

–Napijeszsięzemną?Zrobięcikilkafikołków,mogąbyćnawetzcolą,jeśliwolisz.To
znaczy,tysięnapijesz,ajabędępatrzył.Apotemzawiozęciędolasu.Itamzostawię.Tak
samojakinnych.Troszkęnamznowuprzymroziło…

–Ajeślinie?

Schyliłsię,nieodwracającodniejwzroku,sięgnąłrękąpodstół.Wyjąłbutelkęspirytusu.
Wyglądałananienapoczętą.Felicjaporuszyłasięniespokojnie.Zerknęławstronędrzwi.
Byłagotowabronićsiędoostatniejkroplikrwi,niepoddasiętakłatwo.

–Jeślinie–podchwycił–tobędęmusiałzałatwićtoinaczej.Bardziejsiłowo.Alewtedy
możezaboleć–dodałzłowieszczo.

Ponowniezerwałasię,tymrazemprzewracająckrzesło.Oddrzwiwejściowychdzieliłoją
raptemkilkametrów,zdąży,gówniarztonieosiłek.Damradę!–myślałarozpaczliwie.
Złapałjąjednakzapołękurtki,rechocząc.

–Ratunku!–krzyknęła,ilesiłwpłucach.

Wtymsamymmomenciezdarzyłosięwszystkonaraz:Dudzińskiuderzyłjąwtwarz,ona
rzuciłamusięzpazuramidooczu,wciążwrzeszczącochryple,odwejściarozległsię
łomot,drzwiodskoczyłyznienacka,dośrodkazimpetemwpadłokilkuludzi.Również
krzyczeli.KostekDudziński–teżzwrzaskiem–odskoczyłodniej,rzucającsiędookna.
Dwiepostacipowaliłygorównocześnienaziemię,trzeciachwyciłaFelicjęzaramięi
wyprowadziłazmieszkania…

Mroźnepowietrzeowiałojejpoliczki,pomogłowrócićdoprzytomności.Ktośtrzymałją
mocnowobjęciach,przemawiającuspokajająco.

–Felicja?Wszystkowporządku?Nicciniejest?

PoznałagłosZygmuntaRyby.Niewielemyśląc,wtuliłasięwjegoortalionowąkurtkę,
mamrocząc:

–Niespieszyłeśsię,cholera.Nicminiejest.Udałosię.

–Udało.Złapałaśmordercę!–odparł.

Zajegoplecamiujrzałajeszczejednąpostać.

–Greta?!Cotyturobisz?–zapytałaoszołomiona.

Radna,wbiałymsztucznymkożuszku,uśmiechnęłasię,choćcaładygotała.

–DziękiGreciezdążyliśmy.Wszystkociwyjaśnię,alenieteraz.Działosię!–powiedział
aspirant.

–MusicieszybkojechaćpodOsiedleLeśników!Ontam…

–Spoko!Załatwione.Jużtambyliśmy.Znaleźliśmyczłowieka.

–Ktotymrazem?

Wtrąciłasięradna:

–Nigdybyśniezgadła.ToNowak!

–Jakto?…TensamNowak?Icoznim?…

background image

–Przeżyje,choćmaranęnagłowie–odpowiedziałRyba.–Mafacetfart,leżał
nieprzytomnyprzysamejdrodze.Dotrzechrazysztuka.Temutosiędopieroudało!
Będzieżyłdługo.Posterunkowy!–krzyknął.–Odwieździewczynynakomisariat.Dacie
radę?Zajakieśpółgodzinydowasdołączę…

background image

FELICJA

Iwreszciekoniectejhistorii.Chybajużdefinitywny.Mamsatysfakcjęzeswojego
skromnegowniejudziału–szczególniewfinale–choćodpolicji(iodGrety)zebrałam
zatoniezłecięgi.Wiem,wiem:toniebyłozmojejstronyzbytmądre.Powinnam
zawiadomićkogotrzebaiodpuścić,aniewłazićsamopasdoklatkilwa.Tyleżeten
dzieciakwcaleniekojarzyłmisięzlwem.Nadalmisięniekojarzy,choćmogłam
skończyćwlesiewcharakterzelodowegosopla.Tymczasemjednakmamsiędobrze,ai
Nowakdochodzidosiebie,poraztrzeciocalony.Chłopakizdążyli;niebędęukrywać,że
mojawtymzasługa.Gdybymsięniewtrąciław„nieswojesprawy”,zapewneniemiałby
szans.ZopowieściGretyiRybywywnioskowałam,żeniktonimniewiedział,mimoże
ponapaścinawłaścicielabarupolicjabyławpogotowiu.Dokładnie„wakcji”.
Patrolowalimianowicieteren,toznaczyokolicznebezdroża,adwóchfunkcjonariuszy
obserwowałosklepimieszkanieDudzińskichnadsklepem.Ponieważprzezcałyczas
paliłosięświatłoiżadensamochódniewyjeżdżałzposesji,wywnioskowali,żeKostek
tamsiedzi.Nieskumalichyba,żechłopaczekjestcwany.Furgonetkęzprzebraniem
przezorniezaparkowałwcześniejwgórzeulicy,wróciłdodomu,pozapalałświatłai
wymknąłsiętyłem,gdytylkozobaczyłswojąupatrzonąniedoszłąofiarę,czyliNowaka
wychodzącegozpubu,który–pomimośmierciszefa–wciążdziałaizapewnebędzie
działał,bosąspadkobiercy.Nowakamusiałobserwować,zresztązazwyczajtakrobił.
Młodyzałatwiłwięcswojeiwróciłprzezpodwórze,czegoobserwatorzyodfrontu
równieżniemoglidostrzec.Pechowodlaniegosięzłożyło,żenapatoczyłsięnawścibską
iszalonądziennikarkę,któratrochęlepiejznaławarunkiterenoweniżchłopakiz
Gdańska.Wtymczasie,gdywysyłałamswojegoSMS-a,Rybabyłzpatrolemoddziału
prewencjiwterenie,prywatnąkomórkęmiałwyłączoną,takwięcmojąwiadomość
przeoczył.Tobyłmójbłąd,bopowinnamwysłaćwiadomośćnajegotelefonsłużbowy.
Noaletegonieprzewidziałam,wkońcuniezostałamwtajemniczonawplanyoperacyjne.
CholernyZygmuś!Mógłmipowiedziećoakcji,przecieżnikomubymniezdradziła.Inie
narażałabymsiębezsensu.Itakbygnojkazłapalipodczasucieczki,

choćmożeniebezpośrednionagorącymuczynku.Trudno,taksięstało,jaksięstało.W
sumieułatwiłamimzadanie,mająświadka,itobezpolicyjnejprowokacji.Niewiem
natomiast,cobysięstało,gdybynieGretaijejbabskaintuicja.Czyporadziłabymsobiez
gówniarzem?Byćmoże,niejestemcałkiembezbronna,wswoimczasietrenowałam
aikido.Trochępamiętam.Nietakimnapastnikomdawałamradę,kiedybyłamodychę
młodsza.Tymrazemniemusiałam.Gretawydzwaniaładomnie,ponieważmiaładoła.
Pazikaniebyłowdomu,aonawiedziała,żesiedzęzwykledobladegoświtu.Izawsze
odbieramtelefony,takidziennikarskinawyk.Gdyuparcieignorowałampołączenia,a
potemnaglewyłączyłsięmójtelefon,Gretasięzaniepokoiła.Słuchyoakcjipolicyjnejdo
niejdotarły,skojarzyłafakty,choćprawdynawetnieprzeczuwała.Zadziałałinstynkt.
ZadzwoniłaodrazudoRyby,najpierwnaprywatnąkomórkę,apotemnanumer
służbowy.Dopierowtedyaspirantodczytałwiadomośćodemnieipostawiłwszystkichna
nogi.DziękitemuGretabyćmożeuratowałamidupę.AjauratowałamjąNowakowi,bo
dwóchchłopakówzprewencjiodrazupojechałowewskazaneprzezemniemiejscei
nawetonizmiejscarozpoznalichudegostarcazestrzechąsiwychwłosów,leżącegona

background image

poboczuleśnejdrogi,stanowiącejprzedłużenieulicyLeśnej.Odczasówpierwszejnapaści
naNowakakojarzygojużchybacałatrójmiejskapolicja.

Cobędziedalej?Możnabypodejrzewać,żedwaprocesy.JedenRenatyDudzińskiej,bo
„pierwsząturę”onaosobiścieuśmierciła–lubprzynajmniejsiędotegoprzyczyniła,gdyż
jejczynmożebyćróżnieinterpretowany–wakcieodwetu.Przyznałasiędotego,ado
przedawnieniajeszczedaleko.Jednakdrugiproces–młodegoDudzińskiego–stoipod
znakiemzapytania.Chłopakzostałskierowanynaobserwacjępsychiatryczną.Byłleczony
jużwcześniej,jakonastolatek,podejrzewanouniegowówczasschizofrenię.Alerównie
dobrzemożeokazaćsięzwykłymsocjopatą:inteligentnymiprzebiegłym,lecz
pozbawionymuczućwyższych.Cóż,diagnozęniechpostawiąspecjaliści.Odniejbędzie
uzależnionyjegodalszylos.

Pytanie,czyzabijali„pomiędzy”.Trudnopowiedzieć,możecośwyjdziewdalszym
śledztwie.WkażdymrazieKostektwierdzi,żebezpośrednimbodźcemdodziałaniabyła
dlaniegoawanturawsklepie–zudziałemjednegopijaka–apotemjużposzedłza
ciosem.Szczególnieżeaurasprzyjała…

Itakmigożal.Żałujęobojga,choćnieusprawiedliwiam,atymbardziejnierozgrzeszam.
Dobanimieliżycie.Sprawiedliwościniemanatymświecie,azłoidobromożna
rozpatrywaćwkategoriachabsolutuwyłączniewbaśniach.Wżyciunieistniejeczerńi
biel,tylkoróżnemieszankiodcieni.Niemampojęcia,dlaczegoKostekDudziński
postanowiłzabijaćludzi,wdodatkuprzypadkowych,podpozoremoczyszczaniaświataze
„szkodników”,czyli(uogólniając)zalkoholików.Jegomatceprzyświecałlogicznywjej
rozumieniucel:robiłatowimięzemstyna

konkretnychludziach,odpowiedzialnychzaśmierćjejrodziców.Odpowiedzialnychw
szerokimsensie,boprzecieżniemogławiedzieć,ktoichnaprawdęskrzywdził.Usunęła
więcztegoświatawszystkieosobyuczestniczącewzdarzeniuzroku1970,równieżte,
którebyłyobecne,leczniepomogły,niezaprotestowały,alboktórebrałyudziałw
zatuszowaniuprzestępstwa,przyczyniającsiędoruinytakżejejwłasnegodzieciństwai
młodości.Jednaksyn?Twierdzi,żemiałmisję.Amożepoprostu–jakwieluseryjnych
zabójców–pożądałwładzynadludźmi?MożenaprawdęczułsięBogiemalboSzatanem?
KrólowąŚniegu?…Nigdytaknaprawdęsięniedowiemy,codziejesięwumyśle
drugiegoczłowieka.Mojarefleksjajestsmutna.Istnieje(niestety)pojęciespołecznego
dziedziczeniabiedy,nędzyczypatologii.Ale„dziedziczymy”równieżzło,szaleństwoi
ból.Nienawiść.Pogardę.Niewsensiebiologicznym,niewgenach–aprzynajmniej
niekoniecznie.Tospadekpsychiczny.Dziedzictwo,zktórym,takjakwprzypadkubiedy,
nieporadziłasobiecywilizacja,anaukabywabezradna.KostekDudzińskibyłod
dzieciństwaskazanynazbrodnię,ponieważwychowałsięwnienawiści,zatrułagonią
najbliższaosoba.PonieważdlaRenatyDudzińskiejnienawiśćstałasiękarmąniezbędną
jejdoprzetrwania.Wtymsensieniezawinili.Onirównieżbyliofiarami.Idlategomiich
takżal.Inictegoniezmieni…

ZtegosamegopowodunieuwierzyłamwdomniemanąwinęojcaGrety.Mógłnarobić
głupot,alenieskrzywdziłbynikogozpremedytacją.DowodemnatojestsamaGreta.Ona
odziedziczyłaposwoichrodzicachdobro.Niemawniejnicmrocznego.Kompletnienic,i
ludziejązatokochają.Ztegoteżpowodunapiszęswójreportaż.Dlapamięci,niedla
siebie.Zmieniłamsię.Anowłaśnie,nakoniecpozostałmijeszczeosobistydylemat.Greta

background image

namawiamnie,bymznimizostała.Rybanienamawia,nieśmie,aleobrzucamnieswoim
ciężkimspojrzeniemprzykażdymnaszymspotkaniu.Nieukrywam,żeniereagujęnanie
obojętnie.Zresztą…dobrzemitu.Dobrzemiztymiludźmi.Jednaktopoważnadecyzja:
wracaćdowielkiegomiasta,gdziemogłabymrozwijaćdziennikarskąkarieręiżyćpełnią
życia,czypozostaćtutaj,gdziemamprawdziwychprzyjaciółorazpoczucierealnego
sensuwtym,corobię?Gdziepachnieżywicą,śniegizasypująlasyażpokonarydrzew,
gdzieludzierozpoznająsięnaulicy,bojeszczemajątwarze,nieniknąwanonimowym
tłumie?

Coostateczniewybiorę?

Niewiem.

Diabełzaśuważał,żetobyłoogromniezabawne.

background image

EPILOG

Kwiecień,+11°C.Godz.23.07

Panującedookołaciemności,spotęgowanedodatkowoprzezlas,rozpraszałowyłącznie
bladeświatłoksiężyca,przefiltrowaneprzezgałęziedrzew–jużniedokońcałyse,lecz
obrastającezalążkamimłodychliści,nieliczącoczywiścietychiglastych,pnącychsię
optymistyczniewgóręjaśniejszymiodrostami.Panowałspokój,umilkłynawetpodmuchy
wiosennegowiatru,śniegdawnostopniał,jedyniewnajgłębszychzakamarkach,pod
starymidrzewami,bielałygdzieniegdzieostatnie,wodniste,żałośnieposzarzałeplacki,
obsypanezgniłymiliśćmiirudymigliwiem.Gwiazdniebyłowidać,niebobyłomgliste,
jedynieksiężycowiudawałosięprzebićprzeztęmlecznąpapkę.Pachniałożywicą,
mchemimokrąziemią.Jednakwracającyzpubumężczyznawcaletegonieczuł.Był
pijany.Nie,nieto,żebywypiłzbytwiele…możećwiartkę.No,możliwe,żeciutwięcej.
Takdlakurażu.Dochałupyjużniedaleko,wystarczyprzekroczyćszosę,potemkolejny
kawałeknaprzełajprzeztenlas,dowioski,gdziejużczekazgrzewkapiwka–alboidwie
–poprawisobiehumor,nocjeszczedługa.Gdyzatoczyłsięspomiędzydrzewnapobocze,
rozejrzałsięrazidrugiwpopłochu.Niczegoniezauważył,żadnegomajaczącegona
drodzekształtu,anisamochodu,aniczłowieka,aniupiora.Conajwyżejsowazahukała
gdzieśwoddali.Uspokoiłsię.Byłsam.Wreszciedotarłdoznajomegozakrętuszosy,
odludnej,wąskiej,typowejbocznejdrogi;rzadkoktośsiętutajzapuszczałotejporze.Po
przeciwnejstronierozpoznawałjużwydeptanąścieżkęprzezlas,prowadzącąprostodo
domu.Panującatamciemnośćtrochęgoprzerażała,wolałjednakto,niżiśćpoboczem
dookoła.Zanuciłpodnosemfałszywie,bydodaćsobieodwagi…

Kierowcaciężarówkijechałszybko,możezbytszybko,niespodziewałsięjednaknikogo
natejdrodze,szczególniewnocy.Nawetzwierzętarzadkotędyprzebiegały.Aonspieszył
dociepłegodomu,światełmiasta,żonyiśpiącychjuż

pewniedzieciaków–wracałzdługiejtrasy.Toztegopowoduwybrałtębocznąszosę,bo
byłaznaczniekrótsza.Dlategonawetniezdążyłsięzdziwić,gdywyjechałzimpetemzza
zakrętuitużprzedmaskąswegowozuujrzałzataczającąsięnadrodzepostaćstarego,
chudegomężczyznyzsiwączupryną.Dostrzegłgowyraźniewświetlereflektorów,jego
przerażonatwarzwryłamusięwpamięć,nigdyjużjejniezapomni.Usiłowałgo
wyminąć,rozpaczliwiemodlącsięwduchu–amożeinagłos–zanimwniegouderzył.
Mężczyznaodbiłsięodmaski,poczympadłbezruchunarozmokłymasfalcie,bezwładny
iposkręcanyjakszmacianalalka.Dopierowtedykierowcyudałosięzahamować.

Przezdłuższąchwilęsiedziałzakierownicą,niemającodwagipodejśćdonieruchomego
ciała.Wkońcutojednakzrobił.Ujrzałszklisteoczywpatrzonewciemneniebo.I
ciemniejącąwokółplamę.Płacząc,drżącymidłońmiwyjąłzkieszenitelefonkomórkowy,
abywezwaćpomoc…

Nowak,zanimjegogłowaroztrzaskałasięnaasfalcie,wostatnichchwilachswegożycia
ujrzałoślepiająceświatło.Najegokrańcu,nagranicywiecznegomroku,majaczyłabiała
postać,którąjużdobrzeznał.Czułodniejprzejmującezimno,jednakzdałomusięono
niemalprzyjaznewporównaniuzogniemtrawiącymgoodśrodka.Niewiedział,conim

background image

zawładnęło:strachczyulgawynikającazpogodzeniasięzlosem.Niezdążyłsięnadtym
zastanowić.Odpłynął.Królowa…–wyszeptałjeszczewmyślach,bowargijużodmówiły
muposłuszeństwa.

KONIECBAŚNI

background image

ODAUTORKI

Czytobaśń,czyniebaśń…

KrólowąŚnieguchciałamnapisaćoddawna.Pomysłnatęhistorięścigałmniew
szczególnościodchwili,gdyzamieszkałampozamiastem.Botu,gdzieprzyrodawciąż
walczyzczłowiekiemoprymat,żyjesięinaczej,światrządzisięwłasnymiprawamii
żadenszczelnyklosznieuchroninasprzedkaprysamiżywiołu–zwłaszczagdy
dobrowolniesięspodniegowymykamy.Naturatopiękna,leczkapryśnabogini.Bywateż
mściwa.Pomyślałamsobie,żeponieważjesteśmyjejczęścią,mogłabympokusićsięocoś
wrodzajupersonifikacjitychcechmatkiNatury.Idorazuskojarzyłamtęmyślzesłynną
baśniąAndersena.WkońcujegoKrólowaŚniegutonicinnego,jakpotęgasiłsurowej
północnejprzyrody,mrozu,śnieguilodu,wpołączeniuzludzkąnaturą–naszymi
słabościami,przywarami,emocjami.Wadamiizaletami.Mieszkamnapółnocynaszego
kraju,gdziezimybywajątrudne.ItakpomałurodziłasięmojawłasnaKrólowaŚniegu.
Przezładnychkilkalatobserwowałam,rozmawiałamzludźmi–z„autochtonami”oraz
„uciekinieramizwielkiegomiasta”(doktórychsamasięzaliczam)–słuchałamich
niesamowicieciekawychopowieści,oglądałamstarerodzinnezdjęcia.Czytałamartykuły
zdawniejszejidzisiejszejprasy,śledziłammediatradycyjneorazinternetowe.
Dokopywałamsię–wsensieniemaldosłownym,bozuwaginahistorycznerealiaregionu
materiałytesymboliczniezapadłysiępodziemię–donajróżniejszychlokalnychlegendi
ludowychpodań.AżwkońcumojaKrólowanabrałarealnychkształtów.Starałamsięw
niejprzekazaćnietylkopewnąprawdęonassamych(lubraczejtylkomojeprywatne
wyobrażenietejprawdy),leczrównieżchoćwprzybliżeniuoddaćróżnicepomiędzy
życiemwmieścieinaprowincji,dawniejiobecnie,atakżeprzybliżyćdośćjeszczedziką
urodęnieskalanejdokońcacywilizacjąprzyrody.Noirozliczyćsięzbaśnią,adokładniej
zbajkowąwizjądobraizła,czerniibieli–wzimowej,czarno-białejtonacji.

Akcjapowieścizostałaumieszczonawfikcyjnymmiasteczkuztegopowodu,żemiejsce
jestwzasadziebezznaczenia.Jestumowne.Podobnychgministniejewiele.Ważnebyło
dlamnie,byrzeczrozgrywałasięnaPomorzu.Itylko

tyle.Niebędęjednakukrywać,żewizerunekksiążkowejgminyKryszewomawiele
wspólnegozokolicami,którewybrałamna„miejsceswojegożycia”.Iktórepokochałam.
CzylizpodmiejskimiokolicamiGdańska,gdzieznajdziemymiejscowościnabierającew
ostatnichlatachcharakterumiejskiego,nowoczesneiprężne,jednakobogateji
skomplikowanejprzeszłości.Gdziedawnetradycjewspółgrajązewspółczesnym
pragmatyzmem,aimieszkańcystanowiąspołecznyorazkulturowykonglomerat.Przytej
okazjizapewniam,żeniedziałaunasżadnazadawnionaklątwa,postacizbajek–aniich
złowrogiewcielenia–niekrzywdząludzi,aprzestępstworazspołecznychproblemównie
mamywięcejniżgdziekolwiekindziej.Opisanahistoriażyjewyłącznienakartachmojej
książkiijestliterackąfikcją.

Mogętylkoliczyćnato,żeopowieśćWaswciągnie,bohaterowieporusząemocje,a
opisywanewydarzeniazachęcądorefleksjinatematodwiecznegodylematudobraizła.
Możedodamjeszczetylkonakoniec,żebaśnieAndersena(wszystkie)uwielbiamod

background image

dziecka,atęoKrólowejŚnieguuważamzajedenzpiękniejszychimądrzejszych,
uniwersalnychtekstówdotyczącychnaturyludzkiejinietylko–tofilozoficzneprzesłanie
dlanaswszystkich,zawszeaktualne.

PODZIĘKOWANIA

Podziękowaniatradycyjnienależąsięwieluosobom,którewspierałymniepodczas
powstawaniatejpowieści.NapoczątekmożeWydawcy,bezktóregonienarodziłabysięw
sensiematerialnym.DziękujęwięcserdeczniecałemuzespołowiwydawnictwaFilia–za
zaufanieizapracęnadksiążką.Osobnepodziękowaniakierujędoredaktoramojej
książki,PanaJackaRinga.

Dziękujęrodzinie,zazrozumienieikibicowanie,mężowiKrzysztofowizatradycyjnejuż
czytanieksiążkiwodcinkach–cobywaniewdzięcznymzadaniem–naetapiejejpisania,
noizato,żenabieżącopoprawiamojeliterówkiiinneskuchy.

AgnesA.Rose,autorcebloga„WKrainieCzytaniaiHistorii”,zapozwolenie
zacytowaniajejświetnegoopracowanianatematKrólowejŚnieguHansaChristiana
Andersena.Dziękuję,Agnieszko!Niepodajęlinka,bonapapierzeitakniemoglibyściez
niegoskorzystać,aleserdeczniepolecaminamawiam–wyszukajciegowInterneciei
śledźcie,bonaprawdęwarto.

DziękujęmoimsąsiadomorazmieszkańcomGdańskaijegookoliczaciekawehistorie,
któremniezainspirowały.

GrażynieStrumiłowskiej–zafachowąpomocwwarstwiepsychologicznej.Dzięki,
Grażynko,uświadomiłaśmiwieleważnychniuansów.

MarkowiOkońskiemu,niezmiennie,bowspieramnieswoją„policyjną”wiedzą.

Dziewczynomzzespołuredakcyjnegoportalu„Książkazamiastkwiatka”–zaprzyjaźń,
wsparciemoralne,zato,żejesteście.

Nakoniec–żebybyłodobitniej–PrzyjaciołomiCzytelnikom.BobezWasniebyłoby
NIC.

Wamwszystkimjestemnajserdeczniejwdzięczna.

ak

Linki:

http://wkrainieczytania.blogspot.com/

http://wkrainieczytania.blogspot.com/2016/10/hans–christian–andersen–basnie.html

SPISTREŚCI

Okładka

Kartatytułowa

Dedykacja

background image

PROLOG

CZĘŚĆI

CZĘŚĆII

CZĘŚĆIII

CZĘŚĆIV

CZĘŚĆV

background image

EPILOG

ODAUTORKI

PODZIĘKOWANIA

Reklama

Kartaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KRÓLOWA ŚNIEGU
królowa sniegu
ldb krolowa sniegu 6
cdb krolowa sniegu 7
Królowa Śniegu, Edukacja
LEKTURA W KLASIE III Królowa śniegu sprawdzian
Królowa Śniegu gr A
Królowa śniegu
Scenariusz - Królowa Śniegu, Studia GWSP
Podroz do Krainy Krolowej Sniegu
Królowa Śniegu Moc jest w nas
krolowa sniegu 8 id 250869 Nieznany
BAL W PAŁACU KRÓLOWEJ ŚNIEGU, Uroczystości szkolne
Królowa sniegu - teatrzyk, szkola, materialy

więcej podobnych podstron