5. (Etno)krajobraz przed bitwą. O ludach i plemionach Azji Środkowej
„To więcej niż przypadek, że pojawienie się Uzbeków i Kazachów w Azji Środkowej zbiegło się w czasie z
wyzwoleniem Rusi z tatarskiego jarzma” – skonstatowało dwóch Anglików piszących o historii rosyjskiego
Turkiestanu
. Przypadek, nie przypadek. Nie przesadzajmy z tą meta龳ꧪzyką dziejów. Powiedzmy po prostu tak:
na gruzach Imperium Mongolskiego pojawiali się kolejni sukcesorzy, a najsilniejszy z nich – Rosja – w
przyszłości opanował eurazjatycki step.
Do pierwszej wyprawy ruskiego oręża w stepy Azji Środkowej doszło zresztą jeszcze w epoce mongolsko-
tatarskiej. W 1389 r. chan Złotej Ordy Tochtamysz, wielki nieudacznik i niewdzięcznik, zmobilizował wielką
armię, w tym także kontyngenty moskiewskie, do nieudanej (jakżeby inaczej!) wyprawy za Syr-darię przeciw
swemu niedawnemu protektorowi – Tamerlanowi.
Ale i państwo Tamerlana, ostatnie wielkie osiągnięcie świata mongolskiego, wkrótce zniknie ze sceny
dziejów, a na jego miejsce wejdą nowi aktorzy.
* * *
Uzbecy po raz pierwszy pojawili się w XV w. jako konfederacja 92 koczowniczych plemion tureckich i
sturczonych mongolskich, która zalała Chorezm. Pierwsze skrzypce grali w niej Mangyci, Kipczacy, Durmani,
Najmanowie i Kongraci. W wielu wypadkach były to te same plemiona, które wchodziły też w skład innych
konfederacji. Konfederacją uzbecką dowodził Abulchair-chan (1428-1468). Z Chorezmu wypędziła
koczowników epidemia dżumy. Potem widzimy tych proto-Uzbeków, jak harcują nad Syr-darią, najeżdżając
kolejne miasta i tworząc efemeryczne, koczownicze państwo, które nie przetrwa śmierci wodza.
Sama nazwa „Uzbek” wzmiankowana jest wszakże po raz pierwszy już w XIV w. i pochodzi, zdaniem
niektórych badaczy, od pierwszego jakoby muzułmańskiego władcy Złotej Ordy, Uzbek-chana (1312-1340),
potomka Czyngis-chana w linii Dżocziego (niektórzy sądzili zaś, że słowo „Uzbek” znaczy po prostu „sam sobie
panem, bekiem”).
Według drzew genealogicznych (szedżere) Kazachów zebranych przez etnografów w XIX i XX w. Uzbek-
chan, w trzydziestym szóstym pokoleniu potomek Noego, był także praojcem Kazachów. Kazachowie są blisko
spokrewnieni z Uzbekami. I jedni i drudzy wchodzili w skład tej samej konfederacji 92 plemion. Ale na
przełomie 1459/1460 r. Kazachowie, ponoć jakieś 200 tysięcy ludzi, oddzielili się pod wodzą sułtanów
Dżanibeka i Gireja od Uzbeków i przekoczowali na północ, tworząc osobną konfederację. Scalili ją ostatecznie
w jeden organizm Kasym-chan (1511-1521), jego syn Chakk-Nazar (1538-1580) i Tawwakuł-chan (1583-
1598), eliminując sukcesywnie wszystkich konkurentów. W XVI w. Kazachowie zajęli ostatecznie rozległe
pastwiska od rzeki Jaik (Ural) na zachodzie po Irtysz na wschodzie, a na południu docierając aż nad brzegi
Syr-darii.
Dwaj ostatni chanowie z owej trójki demiurgów nawiązali też pierwsze kontakty dyplomatyczne z Księstwem
Moskiewskim. Ruskie latopisy po raz pierwszy wspominają o Kazachach w 1537 r. Na początku XVII w. ich
następcy opanują Taszkent, Turkistan i inne nadsyrdaryjskie miasta, na które apetyt mieli także chanowie
bucharscy.
Pamięć o wspólnej przeszłości z Uzbekami żywa była wśród Kazachów z obwodu syrdaryjskiego jeszcze pod
koniec XIX w. Wykaz rodów wywodzących się ze starej konfederacji uzbeckiej funkcjonował też wśród
Kazachów koczujących nad Syr-darią w wersji pisanej sporządzonej na życzenie emira Buchary. Z tamtych
czasów wspólnej konfederacji pochodzą też rodowe znaki Kazachów – tamgi. Wyryte na mogiłach, wypalane na
trzodach, koniach i wielbłądach, by wiadomo było do kogo należą, zdobiły także ciała przedstawicieli
niektórych rodów, wytatuowane na głowie, ramionach albo na brzuchu.
Mocno zmitologizowane odpryski walk „założycielskich” na ruinach ułusu czagatajskiego zachowały się w
podaniu o wojnie dwóch braci Mogula i Tatara. Kazachowie mieli być potomkami trzystu ludzi Mogula, którzy
uratowali się w bitwie z armią Tatara i wywędrowali w step. Owych trzystu ludzi stanowiło trzy sotnie. To
zapewne próba wytłumaczenia późniejszego procesu historycznego. Do końca XVI w. Kazachowie podzielili się
bowiem na trzy oddzielne jednostki: Wielką, Średnią i Małą Ordę (Żuz), które miały wydzielone tereny letnich i
zimowych koczowisk. Liczba trzy i triady odgrywają ogromną rolę w wyobraźni Kazachów. Trójka to pełnia,
liczba święta i doskonała. Armia musiała więc składać się z trzech skrzydeł. Stąd potem owe trzy żuzy. Podział
ten przetrwał po dziś dzień.
ten przetrwał po dziś dzień.
W Młodszym Żuzie, który najwcześniej wszedł w styczność z państwem rosyjskim, starcy opowiadali z kolei
taką wersję legendy o początkach Kazachów: ruscy kniaziowie wysłali poselstwo do Nogajów (Tatarów). Było
w nim 30 wojów z żonami. Zaproponowali, by nogajscy chanowie też dali 30 wojów z żonami i by razem
osiedlić te dwie grupy. Z połączenia miało powstać nowe plemię, które położyłoby kres nieustannym wojnom
między dwiema stronami. Chanowie zgodzili się, ale przechytrzyli kniaziów, wysyłając 30 niewolników z
żonami. Wśród nich było dwóch braci – Ałasza i Ałacz. Którejś nocy bracia zabili ruskich wojów i założyli
własne plemię. Stąd mieli się właśnie wziąć Kazachowie.
Kazak albo kazach znaczy dosłownie „zbieg”, „rabuś”, „włóczęga”. Rosjanie w ślad za Ojratami (Kałmukami)
zaczęli nazywać Kazachów „Kirgizami” albo „Kazach-Kirgizami (Kirgiz-Kajsakami)” najprawdopodobniej na
początku XVIII w. Niektórzy będą potem tłumaczyć sobie termin „Kirgiz-Kajsak” w ten sposób: kir – step, giz –
człowiek, kaj – kto, sak – ostrożny. Sami Kazachowie nazywają siebie „Kazachami”. Niektórzy Kazachowie
nazwę tę tłumaczą sobie tak: kaz – gęś, zag – wrona. To ptaki stepu. Jak Kazachowie.
Jeden z pupilków carycy Katarzyny, pruski botanik Szymon Piotr Pallas podaje też zasłyszaną w Forcie
Kałmykowa wersję (1769), że określenie „Kirgiz-Kajsacy” pochodzi od pewnego Kirgiz-chana, który niegdyś
poprowadził jakoby przodków Kazachów do walki z Nogajami i Dżungarami. Ciekawsze jest jednak to, co
zasłyszał Pallas na temat samego pochodzenia Kazachów. Otóż mieli oni przybyć na step znad Eufratu, gdy
okazało się, że ich władca Jezyd (w rzeczywistości przeklinany przez szyitów umajjadzki kalif, 645-683)
ostrzył sobie zęby na tron turecki (sic!) i dybał na życie dwóch wnuków Proroka – Hasana i Husajna.
„Etnogeneza” ta musiała powstać dość późno (zapewne był okres wojen osmańsko-safawidzkich) w szyickiej
Persji. Uznano tam – jak widać – Kazachów za wrogów sprawy Ludzi Domu Proroka. Czym mogli się narazić
Kazachowie perskim szyitom? Chyba porwaniami do niewoli „heretyckich” kupców perskich i
azerbejdżańskich, którzy potem rozpowszechnili tę czarną legendę w Astrachaniu i powtarzano ją dalej w
stepach nadkaspijskich. Pruski uczony ocenia wszelako Kazachów (chodzi zapewne o Młodszy Żuz) jako
„dobrych muzułmanów”, choć zaznacza przy tym, że korzystali oni z wyroczni „pięciu klas magików”
.
* * *
Po odłączeniu się przodków dzisiejszych Kazachów plemiona uzbeckie zjednoczyły się ponownie pod wodzą
wnuka Abulchair-chana, Muhammada Szajbaniego (1451-1510). Zaczynał on swą karierę polityczną, grasując z
niewielkim oddziałem w dolinie Syr-darii jako mściciel swego ojca zamordowanego przez kazachskich
sułtanów – Dżanibeka i Gireja, tych samych, którzy przekoczowali z częścią konfedracji protouzbeckiej do
zachodniego Siedmiorzecza (Siemiriecza). W tradycji kazachskiej do sułtanów tych mieli przyłączyć się ludzie,
którzy nie mogli z kolei wybaczyć Abulchair-chanowi, że nie skazał na śmierć swego ulubionego wojownika za
zabójstwo cieszącego się powszechnym szacunkiem kadiego.
Przełomowym momentem w karierze koczowniczego watażki był rok 1500, kiedy zgnuśniały timurydzki
władca sułtan Ali Mirza poddał bez walki Uzbekom Samarkandę. Zimą 1501 r. wyzwanie koczowniczym
najeźdźcom rzucił inny Timuryda – Babur, przyszły założyciel dynastii Wielkich Mogołów w Indiach, odbijając
z rąk Uzbeków Samarkandę. W kwietniu tego roku Babur spotkał się z Muhammadem Szajbanim w otwartej
bitwie nad rzeką Zerawszan, którą sromotnie przegrał. W sierpniu pod osłoną nocy razem z setką
najwierniejszych wojowników wymknął się z Samarkandy do Taszkentu, ale i stamtąd wkrótce musiał
uchodzić. Szajbani-chan, jak go teraz nazywano, opanował i Samarkandę, i Taszkent, i Bucharę, i Ferganę, a w
1505 r. podbił Chorezm. Nie dane mu jednak było długo cieszyć się podbojami. W październiku 1510 r. z
Chorasanu wkroczyła armia perska szacha Ismaila I, założyciela nowej, szyickiej dynastii Safawidów. Obydwaj
przywódcy spotkali się w Merwie nad Murgabem. Szajbanida dał się nabrać jak dziecko. Szach ze swoją armią
zamarkował wycofanie, a uzbecki chan bez dodatkowych posiłków ruszył za nim w pogoń. To była zasadzka.
Persowie zniszczyli most, Uzbecy nie mieli dokąd się wycofać, doszło do masakry.
Tę klęskę postanowił wykorzystać Babur, ale w październiku 1512 r. został pobity przez następcę
Muhammada – Ubajdułłę-chana. Miesiąc później Babur połączył swe siły z Safawidami, ale i tym razem doznał
porażki pod Karszy. To zwycięstwo będzie mieć istotne reperkusje dla całego obszaru Azji Środkowej. Gdyby
Safawidom udało się podbić najważniejsze ośrodki miejskie regionu, byłaby ona z pewnością dziś szyicka, a tak
jest sunnicka. Ideologiczny kon㹡ﺲikt sunnickich Szajbanidów z szyickimi Safawidami sprawił także, że od XVI
w. wielowiekowe związki kulturowe, gospodarcze i polityczne Iranu z tym regionem gwałtownie osłabły.
Organizm państwowy stworzony przez Szajbanidów był słaby i stanowił w gruncie rzeczy luźny związek
udzielnych księstw na czele których stali krewni chana. Państwo traktowano jako własność całego rodu chana.
Zewnętrznymi atrybutami władzy chana były jedynie monety wybijane z jego imieniem i chutba (piątkowe
kazanie w meczecie) wysławiająca imię aktualnie rządzącego chana. W 1539 r. po śmierci Ubajdułły-chana
Zewnętrznymi atrybutami władzy chana były jedynie monety wybijane z jego imieniem i chutba (piątkowe
kazanie w meczecie) wysławiająca imię aktualnie rządzącego chana. W 1539 r. po śmierci Ubajdułły-chana
wybuchły walki o sukcesję. Dopiero w 1583 r. ziemie Szajbanidów udało się zjednoczyć Abdulle-chanowi, ale i
jego państwo trudno uznać za scentralizowane. Opierało się ono wyłącznie na jego autorytecie i sile, nie mając
trwałej bazy polityczno-gospodarczej ani administracji. Sferą prawną kierowało muzułmańskie duchowieństwo
wywodzące się z ludności podbitej. Na życie polityczne ogromny wpływ mieli też su龳ꧪccy szejkowie, z
początku, co prawda, stojący na czele ruchu oporu wobec najeźdźców, ale z czasem przechodzący na ich
stronę.
W 1598 r. po śmierci Abdułły państwo rozpadło się. Syn Abdułły – Abdulmumin-chan rządził zaledwie pół
roku. Na separatystyczne ciągoty swoich krewnych-wasali zareagował niesłychanym okrucieństwem, za co
zapłacił życiem. Nie zostawił potomka i po 99 latach dynastia Szajbanidów wygasła. Uzbecka arystokracja
rodowa na tron chana powołała przedstawicieli innej linii – astrachańskiej (Dżanidów).
Co zostawili po sobie Szajbanidzi? Przede wszystkim uzbeckich koczowników zamieniających pola podbitej
ludności na pastwiska. Nie, do ruiny rolnictwa nie doszło, koczowników było zbyt mało, ale ich ciągłe walki
wewnętrzne o władzę pogrążyły region w stagnacji gospodarczej.
Odnotujmy także, że usiłowali rywalizować z Moskowią Iwana Groźnego o wpływy w chanacie syberyjskim.
W 1572 r. wysłali do chanatu liczną misję duchownych muzułmańskich z zamiarem propagowania tam islamu,
co mocno nie w smak było Moskwie. Wściekły car przeciągnął na swoją stronę kazachskiego chana
Tawwakuła, który w 1588 r. zerwał sojusz z Abdułłą-chanem i zaczął najeżdżać Taszkent i okolice.
* * *
Na początku XVI w. słyszymy też po raz pierwszy o Kirgizach (tych „właściwych” z punktu widzenia
dzisiejszej nomenklatury). Rosjanie nazywali ich potem Kara-Kirgizami („Czarnymi Kirgizami”) albo
Dikokamiennymi Kirgizami, mianem „Kirgizów” zaś określali Kazachów. Kazachowie gardzili Kirgizami,
uważając, że pochodzą od psów albo Kałmuków, co nie przeszkadzało im wszakże brać sobie kirgiskich żon).
Kirgizi zaś uważali Kazachów za swoich braci. Co za niewdzięczność!
Sami Kirgizi wywodzili swoją nazwę od słów kyrk kyz – 40 dziewic, które miały zostać zapłodnione pianą w
rzece i porodziły 40 synów i 40 córek, a potomstwo ich pożeniło się ze sobą, dając początek Kirgizom. Ot, taka
ludowa etymologia. Niektórzy uczeni twierdzą, że etnonim „Kirgiz” pochodzi od starotureckiego kyrgu –
„czerwony”. Czerwone, właściwie rumiane, miały być lica Kirgizów albo gleba między Obem a Jenisejem, skąd
przyszli.
Plemiona kirgiskie dzieliły się na prawe i lewe „skrzydło”. W plemieniu Bugu zachowała się tradycja, że ów
podział na skrzydła pochodził od dwóch synów ojca Kirgizów, Kirgizbaja – Abla i Kabila (czyli Kaina). Odległe
echo tradycji koranicznej. Przykład islamizacji miejscowej genealogii.
Najliczniejszymi plemionami poza Bugu były: Sołto, Sarybagysz, Sajak, Bagysz, Czerik. W połowie XIX w.
liczebność żadnego z nich nie przekraczała 20 tysięcy jurt. Nazwy plemion pochodziły częściowo ze świata
przyrody, a często również od imienia przywódcy. Albo... Etnonim „Czerik” miał ponoć związek z chorobą
żołądka, na którą zachorował pierwszy wódz plemienia. Jednym słowem plemię „Wrzodziarzy” albo coś w tym
stylu
W porównaniu z Kazachami społeczność Kirgizów wydawała się być nieco bardziej demokratyczna. Tu nie
było żadnej „białej kości”. Na czele plemion kirgiskich stali manapowie, a z ich grona wybierano bijów
(„sędziów”). Manapem zostawało się dzięki zasługom, ale tytułu się nie dziedziczyło. Jak wyjaśniał nieco
zawile jeden z manapów obwodu syrdaryjskiego: „Manap to odpowiednik rosyjskiego kniazia. Ani jeden
manap nie pochodził od Czyngis-chana. Manapami zostali ci, którzy wyszli z ludu, wyróżniali się odwagą i
szczodrością i stawali na czele narodu w okresach bez władzy. W czasach nieprzyjacielskich ataków zbierali
cały naród i dowodzili nim ci, którzy pochodzili od innych manapów. Ich nie wybierali, ale jeśli by zaczęli
wybierać, to wybraliby właśnie ich. Nie ma spisów pochodzenia rodowego manapów”
. Wedle informacji
zebranych w plemieniu Sarybagysz („Żółty Łoś”) manapowie mieli się pojawić w XVIII w., a imię Manap miał
nosić jeden z bijów tego plemienia. Potem manap jako tytuł wodzowski miał się rozpowszechnić wśród innych
plemion. Poza tym do grona kirgiskiej elity zaliczają się bajowie („bogacze”), batyrowie („bohaterowie”),
aksakałowie („starcy”) i przedstawiciele duchowieństwa muzułmańskiego – iszani, muftowie i mułłowie
(moldo). Na dole drabiny społecznej znajdowały się różne kategorie pospólstwa nazywanego bukara, bajkusz
albo dżakir oraz niewolnicy.
Po utworzeniu w Kraju Turkiestańskim w 1867 r. obwodów siemirieczeńskiego i syrdaryjskiego podzielono
kirgiskich koczowników na auły i gminy (wołosti) tak, by zmieszać możliwie jak najbardziej i podzielić
najsilniejsze rody, podrywając przy tym władzę manapów. Nie do końca się to udało. W 1912 r. w pogrzebie
najsilniejsze rody, podrywając przy tym władzę manapów. Nie do końca się to udało. W 1912 r. w pogrzebie
słynnego manapa Szabdana z plemienia Sarybagysz brało udział około 12 tysięcy ludzi. Na 10-dniową stypę
rozstawiono dla gości 1900 jurt.
Na północy terytoriów kirgiskich, gdzie warunki klimatycznie były zbliżone do tych w europejskiej części
Rosji i przez to atrakcyjniejsze dla osadnictwa rosyjskiego, Kirgizów nie zachęcano specjalnie do przechodzenia
na osiadły tryb życia. Co innego w gęsto zaludnionej Kotlinie Fergańskiej. Tu irygacyjny typ rolnictwa
wykluczał w zasadzie osadnictwo rosyjskie. Do lat 90. XIX w. na równinie powstało sporo osad kirgiskich.
Dawni koczownicy kulturowo przejęli wiele cech ludności osiadłej, narażając się tym na pogardę Kirgizów
wiernych koczowniczemu stylowi życia
* * *
O Turkmenach wspominają po raz pierwszy autorzy arabscy w X w., nazywając tak bandy złożone z liczącej
ponad 20 plemion zachodniotureckiej konfederacji (il) Oguzów, części Karłuków, Chaladżów i innych plemion
tureckich, a także sturczonych grup ludności osiadłej pochodzenia irańskiego. Mitycznym protoplastą tej
zbiorowości miał być Oguz. Cała ta zbieranina miała pozostać na prawym brzegu Syr-darii, rezygnując z
podjętej przez Seldżuków eskapady na Bliski Wschód, atakując za to miasta w irańskim Chorasanie od strony
pustyni Kara-Kum.
Pochodzenie nazwy nie jest do końca jasne. Bez wątpienia jest tam człon „Turk”. Ale co z końcówką -men?
Tłumaczono często, że „Turkmen” znaczy „podobny do Turka”. Dlaczego „podobny”? Perski historyk Raszid
ad-Din wyjaśnia na początku XIV w., że „zewnętrznie pod wpływem wody i powietrza coraz bardziej
upodabniali się do Tadżyków” (czyli ludności irańskiej)
. Krótko mówiąc ich twarze się zmniejszyły,
powiększyły się za to oczy i nosy, a podbródki zrobiły się krótkie. Inni uważają, że słowo powstało z połaczenia
turk i iman („wiara”), byłby to zatem „Turek wierzący”, czyli Turek, który przyjął islam. Potwierdzałaby tę
teorię wzmianka historyka ludów tureckich Szarafa Tahira Marwaziego z początku XII w. „Po tym jak Guzowie
[Oguzowie – J.R.] zaczęli sąsiadować z krajami islamu, część z nich sama przyjęła islam i zaczęła się nazywać
Turkmenami. Między nimi a tymi, którzy nie przyjęli islamu zaczęła panować wrogość (...) Muzułmanie wzięli
górę nad niewiernymi i wygnali ich z Chorezmu w stronę osad Pieczyngów”
.
Dość szybko w świecie muzułmańskim słowo „Turkmen” stało się synonimem wojowniczości. W 1040 r.
gaznewidzki sułtan Masud przed walką z Seldżukami o Merw narzekał, że „na widok dziesięciu Turkmenów
ucieka pół setki naszych”
. Niecałe dwa stulecia później pogańskie plemiona turkmeńskie służyły w armii
Chorezmszachów i wyróżniały się szczególnym okrucieństwem podczas najazdów na Persję. Nie jest jasne, czy
to już inne plemiona, czy wcześniejsza islamizacja okazała się tak efemeryczna i naskórkowa. Pewnie i jedno, i
drugie.
Bo tak naprawdę plemiona turkmeńskie, te, które znamy dziś, a przynajmniej niektóre z nich, jak Chyzr, Ali-
ili czy Tewedżi wyłaniają się znacznie później, w XIV w., w czasach Złotej Ordy. Takie przynajmniej można
odnieść wrażenie, studiując turkmeńskie genealogie zebrane w XVII w. przez chiwańskiego chana Abul-
Gaziego. Turkmeni tak mu dokuczyli, że zaczął zawzięcie badać ich historię. Można w niej także wyczytać, że
w XIV w. na terytoria turkmeńskie zaczął przenikać su龳ꧪzm i właściwie dopiero wtedy Turkmeni poznali islam,
któremu su龳ꧪccy mistycy nadali bardziej ludowe oblicze. Su龳ꧪzm mógł także mieć niemały udział w
kształtowaniu się nowego podziału i hierarchii plemiennej.
Wszyscy Turkmeni zakaspijscy uważali potem za swoją świętą praojczyznę półwysep Mangyszłak (dziś płd.
wybrzeże kaspijskie Kazachstanu), a nazwę jego tłumaczyli jako „Tysiąc zimowych koczowisk” (Ming-kiszłak).
Tu pochowani byli najwięksi święci Turkmenów – iszan Irek-ata („Wielki Ojciec”) i iszan Sary-er.
Potem przez długie wieki, aż do rosyjskich podbojów plemiona turkmeńskie z Azji Centralnej łączyły się
czasem w konfederację, gdy szykował się jakiś większy najazd, innym razem walczyli między sobą, ale cały
czas żyli na obrzeżach państw, służąc tylko nieraz w ich armiach. Sami nie tworzyli zaś żadnych struktur
państwowych
.
Turkmeni byli – jakby to dziś powiedzieli antropologowie kultury – klasycznym społeczeństwem
segmentarnym. Biz bibasz chałk bołamyz („jesteśmy narodem bez władcy”) – mówili o sobie, dodając: „u nas
wszyscy są równi, każdy może być królem”. Każde plemię ma co prawda swoją starszyznę – aksakałów („białe
brody”), których się szanuje do momentu, gdy się nie zaczynają za bardzo mądrzyć. Rosja i Persja będą potem
błędnie zakładać, że przeciągając starszyznę na swoją stronę, pohamują grabieżcze wyprawy określonego
plemienia. Nie rozmawiali z upoważnionymi pełnomocnikami. Aksakałowie nie mieli tu nic do powiedzenia.
Napady dalej się powtarzały.
Turkmeni mieli nad sobą jednak wszechmocnego tyrana. Ów tyran to deb – prawo, obyczaj (od arabskiego
Turkmeni mieli nad sobą jednak wszechmocnego tyrana. Ów tyran to deb – prawo, obyczaj (od arabskiego
adab – „moralność”). Prawo zwyczajowe, plemienne, ale nie muzułmańskie. Co najwyżej momentami udające
islamskie. Podstawą turkmeńskiego ładu społecznego była bowiem solidarność plemienna. Każdy Turkmen,
nawet dziecko, wiedział do jakiego tajfe i tire należy i z dumą potra龳ꧪł opowiadać o potędze i liczebności
swojego klanu. To była broń chroniąca je przed samowolą innych. Jeśli jakiś członek plemienia został
obrażony, całe plemię domagało się zadośćuczynienia
Pierwsze plemiona turkmeńskie z Mangyszłaku zwracały się do Rosji z prośbą o przyjęcie ich pod swoją
opiekę już w XVII w. i przez cały XVIII w. Carowie przychylali się łaskawie do tych próśb. W 1803 r. część
Turkmenów złożyła wiernopoddańczą przysięgę Aleksandrowi I w Orenburgu. Nawiązane zostały też kontakty
handlowe z rosyjskimi kupcami.
Ale Turkmeni byli potem nieznośnie marudni i sprawiali wiele kłopotu. Jak już się przenieśli na stepy
nadwołżańskie czy astrachańskie, to wnet chcieli wracać do siebie, bo coś im nie pasowało, bo sobie nie radzili
z wypasem trzód i zadłużali się u sąsiadów albo ich grabili, a ci im się czasem odwzajemniali. Najbardziej
nadawali się na wojsko stepowe, ale nie można było przecież cały czas urządzać wypraw zbrojnych, tylko po
to, żeby Turkmeni mogli się obłowić
.
Plemionom turkmeńskim daleko było do jedności. Przywożące regularnie z Chiwy sy龳ꧪlis plemię Jomudów
gotowe było wejść w układy z Rosją, byle tylko osłabić swoich rywali z plemienia Tekke. „Tekke to najdziksze
z plemion turkmeńskich, nie oszczędzi nikogo. Sprzedałoby w niewolę nawet samego Proroka, gdyby tylko
wpadł w ich ręce” – pisze Vámbéry, dodając zaraz, że Jomudzi „to naród prostoduszny i gościnny”. To opinie,
jakie zasłyszał w Persji. Jomudzi żyli dalej od Persji, więc mieli lepszą opinię. Później sam się przekonał, że
oba plemiona zawierały ze sobą czasem sojusze, by wspólnie napadać na Persów.
Bo Turkmeni nagminnie porywali innych muzułmanów. To, że szyickich Persów – wybaczyłby im każdy
mułła ze szlachetnej Buchary. Ale, że innych sunnitów – to już trudno było usprawiedliwić. Sami Turkmeni
rozkosznie odpowiadali: „Józef syn Jakuba był prorokiem, a i jego sprzedali do niewoli. I co? Gorzej mu
było?”
.
Turkmeni pozostawali cały czas niepoprawnymi koczownikami. Żadnego szacunku dla osiadłych „frajerów”.
Część Jomudów przechodziła co prawda na półosiadły tryb życia, ale nawet wtedy byli nadal nadętymi
snobami. „Uderzyło mnie, jaki wstręt żywili ci koczownicy do wszystkiego, co się nazywa «domem» albo
«rządem»” – opisuje swe wrażenia ze wsi Ak-Jakub na granicy Chiwy Vámbéry. „Mimo że żyją już od kilku
stuleci obok Uzbeków, nienawidzą ich tradycji i obyczajów, unikając jakichkolwiek kontaktów z nimi. Choć
łączy ich z Uzbekami pokrewieństwo językowe, to Uzbek w ich oczach jest tak samo obcy, jak dla nas
Hotentot”.
Tabela 1.
Plemiona turkmeńskie w połowie XIX w. (według Arminiusa Vámbéry’ego)
Plemię
Liczba jurt w tys.
Rozmieszczenie
Czowdur
12
Tereny między Morzem Kaspijskim a Aralskim
Ersari
50-60
Lewy brzeg Amu-darii, od Czardżou do Balchu
Ali-ili
2-3
Andchoj
Kara
1,5
Tereny między Andchoj a Merwem
Salor
8
Marczach
Saryk
10-12
Nad Murgabem
Tekke
60
Merw i tereny na wschód od Tedżenu
Göklen
10-12
Perski Golestan, pogranicze rosyjsko-perskie
Jomudzi
40
Wybrzeże Morza Kaspijskiego, Chiwa
Żródło: A. Wamberi, Putieszestwije po Sriedniej Azii, Мoskwa 2003, s. 230-233.
Ale u Jomudów koczownictwo i osiadłość to czasem dwie strony tego samego medalu. W plemiennej sekcji
Karaczucha każdy lineaż dzielił się na koczowników (czomur) i osiadłych (czawra). Każdy namiot koczowników
miał swój „odpowiednik” u osiadłych. Czasem ojciec prowadził osiadły tryb życia, a synowie – koczowniczy,
albo na odwrót. Niekiedy jeden brat koczował, a drugi był osiadłym rolnikiem. Jak Kain i Abel. Wystarczyła
zresztą strata wielbłądów, kłótnia, śmierć krewnych albo chęć żeniaczki, żeby koczownik osiadał, a osiadły
zostawał koczownikiem.
Lansowany przez heroldów rosyjskiej ekspansji wizerunek Turkmena – dzikiego rabusia i prymitywnego
koczownika był więc mocno uproszczony.
koczownika był więc mocno uproszczony.
Sami Turkmeni zresztą mieli swoje „czarne owce”. Nad rozlewiskami Atreku, na skraju pustyni koczowało
plemię Kem, które – wedle informacji Vámbéry’ego – „w niepamiętnych czasach” oddzieliło się od Jomudów i
uchodziło za notorycznych złodziei, których wszyscy wkoło nienawidzili.
Zupełne przeciwieństwo pracowitych Göklenów znad Atreku, całkiem zdolnych rolników. Wedle
uczestników rosyjskiej wyprawy „etnogra龳ꧪcznej” (naprawdę po prostu szpiegowskiej z pewnymi ambicjami
naukowymi) Gökleni „prawie nie dawali odpocząć ziemi”, stosując zawzięcie płodozmian. Uprawiali pszenicę,
jęczmień, groch i bawełnę, hodowali jedwabniki, mieli też ogrody i niewielkie młyny. Narzędzia rolnicze sami
wyrabiali z żelaza, a zboże sprzedawali innym Turkmenom i w Persji
Nie takie to znowuż pustynne dzikusy, ci Turkmeni.
* * *
Spokrewnieni z Uzbekami, Kazachami i Nogajami Karakałpacy (dosł. „czarne czapki”) to biedni
koczownicy. Tacy stepowi nieudacznicy. Mieli mało koni i prawie w ogóle nie mieli owiec.
Dzielili się na wiele plemion. Najważniejsze to: Bajmakły, Chandekli, Terstamgały, Aczamajły, Kajczili-
Chitaj, Ingakły, Keneges, Tombojun, Saku, Ontör-turuk.
Przegnani wcześniej na zachód przez Dżungarów Karakałpacy już w 1742 r., nie mogąc wytrzymać ciągłych
najazdów ze strony sąsiadów, poprosili cara o przyjęcie ich w rosyjskie poddaństwo, co wzbudziło wściekłość
kazachskiego chana Średniego Żuzu, Abulchaira. Rozwścieczony napadł na nich w następnym roku i
Karakałpacy musieli się przenieść się w deltę Syr-darii.
W 1811 r. podbił ich ostatecznie chan Chiwy, przesiedlił w deltę Amu-darii i zaczął zdzierać niemiłosiernie
podatki. Buntowali się, wzniecali powstania, ale wszystko na nic. Chanowie Chiwy wszystkie po kolei tłumili.
W 1834 r. ormiański tłumacz (i szpieg) Turpajew pisał w swoim dzienniku: „Karakałpacy to spokojny naród.
Znajdują się w rozpaczliwym położeniu, gnębieni przez Chiwę. Całkiem niedawno chan chiwański wyznaczył
czterch mężów z karakałpackiej starszyzny i kazał im poderżnąć gardło. Karakałpacy bardzo się cieszą ze
zbliżania do Rosji, a w przypadku wojny zamierzają przekoczować w stronę Rosji” .
Po podboju przez Rosję chanatu chiwańskiego Karakałpacy rzeczywiście przenieśli się na prawy brzeg Amu-
darii włączony bezpośrednio do Rosji jako okręg amudaryjski (w 1887 r. przyłączony do obwodu
syrdaryjskiego)
.
Karakałpacy mieli jednak poczucie własnej wartości. „Chlubią się tym, że mają najpiękniejsze kobiety w
Turkiestanie” – podaje Vámbéry. Cóż z tego. „Ich samych uważają za największych idiotów” – dodaje jednak
zaraz węgierski podróżnik. Przesada. W stepie uchodzili także za najlepszych poetów i pieśniarzy. Słynęli ze
swoich żyrau, opowiadaczy eposów, poematów i pieśni historycznych, przywołujących legendarną przeszłość
przy akompaniamencie smyczkowego instrumentu, kobyzu, słowem takich „griotów” oraz baksy, „trubadurów”
wyśpiewujących pieśni i wiersze miłosne, i pobrzdękujących przy tym na dwustrunowej dutarze
Poza „ludźmi kultury” Karakałpacy posiadali też dość liczną arystokrację religijną – chodżów, których – jak
mało precyzyjnie podaje Topogra౼a orenburska gubernatora Piotra Ryczkowa z 1762 r. – uważano za
„potomków albo uczniów Mahometa”. Dużej liczbie chodżów przypisuje Ryczkow wyższy stopień islamizacji i
wiedzy religijnej Karakałpaków w porównaniu z sąsiednimi Kazachami. Mając więc w swych szeregach
„mahometańskich uczonych i gramotnych ludzi”, byli zatem może nieudacznikami obrywającymi od innych,
ale nieudacznikami o wysmakowanej kulturze – powiedziałoby się „dworskiej” – i sporej wiedzy religijnej
* * *
W XVII i XVIII w. do Kotliny Fergańskiej przenikały plemiona kazachskie ze Średniego i Starszego Żuzu.
Wśród nich dominującą rolę odgrywało plemię Kipczak ze Średniego Żuzu, zajmujące wcześniej koczowiska
nad środkowym biegiem Syr-darii. Od niego całą grupę nazywać się będzie Kipczakami.
Część tej grupy połączy się z Kirgizami, dając początek koczowniczej grupie Kirgiz-Kipczaków. Pozostali
Kipczacy z trudem zaś mogli znaleźć dla siebie odpowiednie koczowiska, przechodząc stopniowo na
półkoczownictwo, a czasem koczując w pobliżu miast i kiszłaków (wiosek).
Vámbéry określał Kipczaków mianem „najstarszego i najbardziej prymitywnego” ze wszystkich ludów
tureckich, który wywarł wszakże istotny wpływ na sprawy Kokandu.
To drugie z pewnością było prawdą. W chanacie kokandzkim Kipczacy stanowili siłę, z którą każdy chan
musiał się liczyć. Od bucharskiego najazdu w 1845 r. zajmowali najważniejsze stanowiska w chanacie.
Do czasu. W 1852 r. do władzy doszedł Chudojar-chan i odsunął od władzy niebezpiecznie wpływowego
Do czasu. W 1852 r. do władzy doszedł Chudojar-chan i odsunął od władzy niebezpiecznie wpływowego
regenta, Kipczaka Musułmankula razem z jego stronnikami. W wyniku okrutnych czystek życie straciło tysiące
Kipczaków.
Podnieśli głowę raz jeszcze, gdy ruchem oporu przeciw podbojom rosyjskim kierował syn Musułmankula –
Abdurrahman-Awtobaczi. I raz jeszcze Kipczacy ponieśli ciężkie straty.
Rosyjskie dane statystyczne z lat 80. XIX w. mówiły jeszcze o 70 tysiącach w Kotlinie Fergańskiej. Ale już
według powszechnego spisu ludności z 1897 r. miało ich tam żyć zaledwie 7,5 tysiąca. Skąd tak nagły spadek?
Najprawdopodobniej pierwsze dane pochodziły jeszcze sprzed rzezi Chudojar-chana, a te drugie jako kryterium
odrębności uznawały język, którego znajomość zanikała zapewne wśród Kipczaków na rzecz uzbeckiego i
kirgiskiego
.
* * *
Zamieszkujący brzegi Czircziku Kuramowie (w ludowej etymologii nazwę plemienia wywodzono od kuram
– „grodzona jurta z sitowia” albo kura – „zebrani”) byli outsiderami z wszystkich trzech Żuzów kazachskich,
których okoliczności zmusiły w XVIII w. do przejścia na osiadły tryby życia. Wtedy przyswajali sobie wiele
elementów kultury Sartów, ale nie zatracali przy tym wrażliwości na plemienną genealogię. Dzielili się na pięć
rodów: Dżalair, Teleu, Tama, Dżagalbajły i Tarakły. Inni uważali ich za odgałęzienie Dżungarów zasymilowane
z Uzbekami, a jeszcze inni za mieszankę Karakałpaków i chiwańskich Uzbeków.
Brudni, ogorzali, pojawiali się na wielbłądach obładowanych sitowiem, lucerną i ryżem, usiłując sprzedawać
te produkty na bazarach Taszkentu i Chodżentu. Biedacy, którzy nie uciekali ze swymi trzodami przed
Dżungarami, bo nie mieli trzód – opowiadano z politowaniem.
W 1868 r. Rosjanie doliczyli się 77 301 Kuramów. Na początku lat 20. XX w. było prawdopodobnie już tylko
około 50 tysięcy
.
* * *
Za Tadżyków uważa się powszechnie irańskich autochtonów Międzyrzecza. Skąd nazwa? Ha, tu robi się
ciekawie. Bo średnioperskie tāzīk oznacza ni mniej, ni więcej tylko „Araba” (określenie wzięło się
prawdopodobnie od beduińskiego plemienia Tajji). Jest jednak proste wyjaśnienie tej sprzeczności. Pogańscy
Turcy z Azji Środkowej tak nazywali po prostu pierwotnie muzułmanów. Jasne, że w armii podbijającej pod
sztandarami islamu Marawannahr większość stanowili Arabowie, ale byli tam też irańscy konwertyci. W XI w.
za panowania Karachanidów, pierwszej muzułmańskiej dynasti świata tureckiego doszło do małej rewolucji
semantycznej i sturczone określenie täžik odnosiło się już tylko do irańskiego muzułmanina z basenu Amu-darii
i Chorasanu. W XI-wiecznej Historii sułtana Masuda gaznawidzkiego dziejopisa Abul Fazla Bajhakiego Tadżycy
występują już jako ludzie „słabi i licho wyposażeni”, którym można zabrać konie. Autorzy perscy w XI, XII i
XIII w. rozciągną stopniowo ten termin na mieszkańców pozostałych rejonów Persji. W okresie ilchanidzkim i
timurydzkim literacki Tadżyk był urzędnikiem, kupcem bądź chłopem nienależącym do tureckiej warstwy
rządzącej, w Persji Safawidów stał się zaś subtelnym „człowiekiem pióra”, jakże różnym od prostego
„człowieka miecza” reprezentującego świat turecki. W państwie Timura Tadżykami nazywa się jednak również
już nieperską ludność irańską Azji Środkowej.
Jednocześnie jednak od epoki mongolskiej toruje sobie drogę określenie „Sart” (genealogia nie do końca jest
jasna) w odniesieniu do irańskich muzułmanów regionu, stając się w ten sposób synonimem „Tadżyka” (w
Chorezmie używano też terminu „Tat”). Z czasem „Sart” wygra z „Tadżykiem”. Oba terminy przestają być
etnonimami, a stają się „ekonimami”. „Sartami” będzie odtąd osiadła ludność oaz i miast, gdzie panowali
tureccy koczownicy, a „Tadżykami” staną się jedynie (irańscy) kupcy
* * *
Kałmucy (od mongolskiego chałmag – „zmieszany”) byli ludem zachodnio-mongolskim, a właściwie – jakby
sugerowała nazwa – zbieraniną różnych ludów, nazywanych także Dżungarami (od dżägün-ghar – „lewa ręka”,
jak mówiono o konfederacji 4 plemion ojrackich) albo Ojratami. Wedle niektórych nazwa „Ojrat” pochodziła z
kolei od połączenia słów oj – „las” i arad – „naród”, co wskazywałoby, że „owi leśni ludzie” musieli
przywędrować z północy, gdzie były lasy. Rosjanie nazywali też „Kałmukami” ludy ałtajskie, które z
Kałmukami się mieszały.
W połowie XVII w. lud ten utworzył chanat dżungarski, który opanował cały późniejszy Chiński Turkiestan i
parł dalej na zachód, wywołując prawdziwe przerażenie w eurazjatyckim stepie. Dżungarów powszechnie się
parł dalej na zachód, wywołując prawdziwe przerażenie w eurazjatyckim stepie. Dżungarów powszechnie się
bano. Ten popłoch rodzić będzie poczucie bezsilności rekompensowane w folklorze. U Kazachów krążyła na
przykład legenda o siłaczu Dżassi-baju mieszkającym na górze i ciskającym z niej głazy na przejeżdżających
Kałmuków. Ten lęk nie przeszkadzał jednak Kazachom porywać Kałmukom kobiety na żony, mężczyzn i dzieci,
żeby sprzedawać ich w niewolę. Kupowali ich też Rosjanie i Kozacy. Czasem chrzcili. Bezdzietne rodziny
adoptowały kałmuckie dzieci, ale te nieraz uciekały z powrotem w step.
Kałmucy nie byli parweniuszami: mogli się śmiało powoływać na tradycje Czyngis-chana. Przynależność do
elitarnego klubu jego spadkobierców w jakiejś mierze legitymizowała ich podboje. Ale był jeden zgrzyt:
Kałmucy nie byli muzułmanami, tylko buddystami, a dokładniej „żółtymi” lamaistami i to nawet całkiem
gorliwymi. Pozostałości lamaistycznych klasztorów kałmuckich były zresztą perłami architektury w głuchym
kazachskim stepie. Rosyjski fort Semipałatyńsk powstał obok ruin jednego z nich, biorąc nazwę od „siedmiu
komnat” (siem pałat).
Z czasem jednak zacznie przybywać Kałmuków muzułmanów. Już w XVII w. kałmucki książę (tajszy) Gałdan
stał się patronem islamu i kaszgarskich chodżów (tzw. „białogórskich”). Osiadła, muzułmańska cywilizacja oaz
Kaszgaru, Turfanu, Jarkendu musiała nęcić koczowniczych Kałmuków. Nęcić na tyle, że ulegali stopniowej
islamizacji. W XVIII w. musiała ona poczynić już znaczne postępy, skoro w połowie tego stulecia słyszymy o
dwóch braciach, „z rodu świętych i największych «seidów», potomkach kaszgarskich Kałmuków, którzy żyli w
tym kraju od wielu pokoleń i (…) byli duchowymi pasterzami”. Kałmucy osiadali, przyjmowali islam i
przenikali do chanatów środkowoazjatyckich, gdzie odtąd określani byli mianem kałmok albo sart-kałmak. Jak
relacjonował w 1721 r. jeden z rosyjskich posłów, chan bucharski na nikim tak nie polegał jak na owych
Kałmokach właśnie. W latach 20. XIX w. na ziemiach Emiratu Buchary żyło już około 20 tys. Kałmuków. W
większości służyli w armii i uprawiali ziemię koło miasta. Prawie wszyscy przyjęli uzbeckie obyczaje,
zapomnieli już swojego języka i rozmawiali ze sobą w miejscowym języku. Wyróżniały ich tylko bardziej
mongoloidalne rysy twarzy.
Skąd aż tylu? W 1758 r. Chińczycy podbili chanat dżungarski, urządzając tam prawdziwe ludobójstwo
(ponad milion o龳ꧪar „odkałmuczania” kraju). Wielu ocalałych Kałmuków schroniło się właśnie w Azji
Środkowej. Wedle autorów Historii Badachszanu na przykład 9 tysięcy rodzin kaszgarskich Kałmuków i Sartów
udało się do Kokandu, a 3 tysiące przez Pamir do Badachszanu. Niektórzy ruszyli też w stronę Syberii. Sporo
ochrzczonych Kałmuków zamieszkało w rosyjskim Semipałatyńsku. Na ich miejsce Chińczycy sprowadzili
muzułmańskich Kazachów, Dunganów, Taranczów ze wschodu oraz mandżurskie plemiona Sibonów i Solonów
aż znad Amuru
* * *
To oni przynieśli do Azji Centralnej nową religię: islam. Rok 712, kampania Kutajby. Odtąd datuje się
arabska obecność w tej części świata. Obecność enklawowa. Zamknięte społeczności wojowników rozsiane po
odległych garnizonach. Ale później mieszały się z miejscową ludnością. Do całkowitego „roztopienia się”
jednak nie doszło. Dało o sobie znać beduińskie splendid isolation.
Na początku lat 20. XIX w., wedle ocen barona Mejendorfa, w Emiracie Buchary mieszkało około 50 tysięcy
Arabów. Zamieszkiwali okolice Buchary, Termezu i Karszy, gdzie handlowali karakułami. W latach 40. XIX w.
Arabowie zamieszkiwali już głównie północne rejony emiratu, m.in. okolice Samarkandy, gdzie nadal
prowadzili w rozproszeniu koczownicze życie jak przed wiekami, z tą tylko różnicą, że namioty zamienili na
jurty. Tylko niewielka ich część przeszła na osiadły tryb życia i zajęła się handlem. Koczownicy głównie
hodowali barany, które sprzedawali na targach emiratu. Rozmawiali ze sobą po arabsku, choć Arab z Hidżazu
już by ich pewnie nie zrozumiał. W latach 60. po arabsku już prawie nie mówili, a wszystkiego było ich –
wedle ocen Vámbéry’ego – około 60 tysięcy
.
* * *
Kiedy w Azji Środkowej pojawili się Żydzi, dokładnie nie wiadomo. Vámbéry podaje, że przybyli do Emiratu
Buchary na początku XVIII w. z perskich wówczas miast – Kazwinu i Merwu (Żydzi byli tam co najmniej od
wczesnego średniowiecza) i że było ich w latach 60. XIX w. około 10 tysięcy. Sami Żydzi mówili, że
przywędrowali do Buchary z Bagdadu przez Samarkandę. Jednak pewien trzeźwo myślący rabin z Samarkandy
na pytanie anglikańskiego pastora skąd pochodzą machnął ręką na te wszystkie „bajania” i zapewnił, że Żydzi
byli w mieście nie wcześniej niż w XVIII w., są Sefardyjczykami i pochodzą z plemion Ruben, Gad i w połowie
– Manasses. W Bucharze Żydzi mieli 3 ulice, byli wśród nich bogaci właściciele warsztatów, reszta zajmowała
się głównie barwieniem jedwabiu, niektórzy pokątnie wyrabiali alkohol i handlowali nim, sprzedając choćby
się głównie barwieniem jedwabiu, niektórzy pokątnie wyrabiali alkohol i handlowali nim, sprzedając choćby
Kozakom z rosyjskich misji, za co mogła ich spotkać surowa kara. Żydzi tutejsi, choć przestrzegali wszystkich
przepisów Talmudu, w znakomitej większości nie potra龳ꧪli jednak czytać.
Bucharscy Żydzi przestali być tacy „zapyziali” dzięki sefardyjskiemu, hiszpańskojęzycznemu rabinowi
Josefowi Mamonowi Marawiemu (według innych wersji Marobi albo Maghribi) z Algieru, który przybył pod
koniec XVIII w. do Buchary bezpośrednio z żydowskiego ośrodka religijnego w palestyńskim Safedzie, żeby
zebrać nań pieniądze. Został, założył jesziwę, gdzie nauczał hebrajskiego i sprowadzał do niej z daleka książki.
Spodobało mu się, osiadł tam, zaczął nauczać, wydał swoje dwie córki i dwóch synów (wszyscy urodzili się już
w Bucharze) za dzieci miejscowych notabli. Odtąd Buchara stała się centrum żydowskiej nauki w Azji
Środkowej.
Człowieka tego (już w podeszłym wieku) spotkał podczas swojej misji baron Jegor Mejendorf w latach 20.
XIX w. Marawi „przybywszy do Buchary, zastał swoich współwyznawców w stanie głębokiej niewiedzy, tylko
nieliczni umieli czytać i mieli zaledwie dwa egzemplarze Pisma Świętego, a z niego tylko trzy pierwsze księgi
Pięcioksięgu” – wspomina baron. Założył szkołę i zamawiał książki z Rosji, Bagdadu i Konstantynopola. W tej
chwili wszyscy bucharscy Żydzi potra龳ꧪą czytać, pisać i studiują Talmud”
Rabin ów stał się ważną postacią w żydowskiej, a potem izraelskiej historiogra龳ꧪi, ale jaka szkoda, że żaden z
historyków nie zajrzał do relacji Mejendorfa. Na warsztat brano tylko źródła późniejsze, czytano tylko ludzi,
którzy rabina nie spotkali już osobiście, a niektórzy nawet w ogóle nie byli w Bucharze, ale wiele o rabinie
słyszeli.
W 1827 r. litewski Żyd Dawid D’Beth Hillel po drodze z Palestyny do Indii spotkał w Bagdadzie dwóch
uczniów rabina i od nich zasłyszał o „afrykańskim Izraelicie”, który sprowadził książki dla swych
nieobeznanych ze sprawami wiary współwyznawców.
Joseph Wol裓ⷽ, anglikański misjonarz – przechrzta, dotarł do Buchary w 1832 r., kiedy Josef Mamon już nie
żył (Wol裓ⷽ podaje, że przybył z marokańskiego Tetuanu via Jerozolima i Bagdad i żył 61 lat w Bucharze),
misjonarz rozmawiał więc tylko z jego synami, zięciem i uczniami. Uczniowie ponoć trochę sobie z mistrza
żartowali, że nie bardzo znał przepisy koszerności. Zięć z kolei, rzekomo „przekonany o prawdzie Ewangelii”, z
niesmakiem wspominał jak teść podarł wydany w Orenburgu Nowy Testament, dodając przy tym, że znał się
na matematyce, astronomii i był zagorzałym wolnomularzem! Szanowali go też ponoć miejscowi muzułmanie.
Mniej inteligentni – jakoby – synowie już tylko puszyli się, że są dziećmi wielkiego ojca, nie mówiąc poza tym
nic ciekawego. Sporo w tym chyba konfabulacji. Wol裓ⷽ musiał się trochę poprzechwalać swoimi sukcesami
misyjnymi.
W latach 80. do Buchary zawitał polski Żyd Efraim Neumark i nasłuchał się od mieszkańców o „mądrym
człowieku z zachodu”, który „jako pierwszy pokazał im drogi Tory”. Wspominali też jak rabin wdał się z
kilkoma mężczyznami w dyskusję, czy można w szabat iść do łaźni.
W 1897 r. do Buchary dotarł zaś z Anglii żydowski księgarz i biblio龳ꧪl Elkan Adler. Tam rozmawiał z
potomkami sefardyjskiego rabina i dowiedział się od nich, że wcześniej społeczność uważała się za perskich
Żydów, a przybysz z daleka wyjaśnił im, że są potomkami wygnańców z Hiszpanii i Portugalii i powinni
przyjąć ich liturgię.
Historia ma wszakże swoją puentę. Wielce pouczającą, gdyż okazuje się, że tradycja ustna może bardzo
poważnie wzbogacić źródła pisane, którym nie należy przesadnie ufać. W 1970 r. w Izraelu ukazała się Historia
Żydów z Buchary autorstwa Nissima Taggera, bucharskiego Żyda, folklorysty, ale nie akademickiego historyka.
Powołując się na relacje rodzinne wydobył na światło dzienne nieznaną stronę całej historii. Josef Mamon nie
był – jak się okazuje – jedynym „oświecicielem” odizolowanej od reszty żydostwa, dziwacznej wspólnoty. Był
jednym z dwóch. W tym czasie bowiem w Bucharze przebywał także jemeński rabin Zachariasz Maclijah. Obaj
rabini rywalizowali o wpływy w społeczności, tworząc grupy swoich uczniów i zwolenników. Wygrał Mamon.
Nie dzięki sile argumentów, ale... lepszym koligacjom małżeńskim. Mejendorf rozmawiał ze zwycięzcą
rywalizacji i poznał tylko jego wersję. Wszyscy kolejni też słyszeli już tylko historię zwycięzców – jak to
przybysz z dalekiego Maghrebu „oświecił” odległą wspólnotę. A oni wcale nie byli aż tak nieoświeceni.
Duża fala uchodźców przybyła do Azji Centralnej w 1840 r. z perskiego Meszhedu, uciekając przed
prześladowaniami religijnymi. Rok pogromów: 1839 nie był zresztą przypadkowy. To rok nieudanej wyprawy
Rosji na Chiwę i I wojny afgańskiej. A wiadomo, że brytyjski wywiad korzystał z usług meszhedzkich Żydów
(choć nawrócony na prawosławie perski Żyd Mehdi Aga Rafaiłow szpiegował też wcześniej z powodzeniem dla
Rosji w Kaszmirze, Ladakhu, Tybecie i Chińskim Turkiestanie). Czyżby pogrom był rosyjską prowokacją? Kto
wie? Rosja podżegała przecież wówczas Persję do walki z Anglią. Pogromu dokonano dwa dni po odwrocie
armii perskiej spod Heratu. Może to tylko frustracja upokorzonych żołnierzy w świętym mieście szyizmu.
Anglikański misjonarz Joseph Wol裓ⷽ, nota bene żydowski konwertyta (jak i Vámbéry), odwiedził Meszhed i
Anglikański misjonarz Joseph Wol裓ⷽ, nota bene żydowski konwertyta (jak i Vámbéry), odwiedził Meszhed i
twierdził, że za pogromami stał jeden z miejscowych seidów, który zemścił się na Żydach, bo nie dali mu
odpowiedniego „podarku”. Tak się złożyło, że jakaś Żydówka zabiła psa akurat w święto Kurban Bairam.
Zabiła go, by za radą pewnego „lekarza” oczyścić się w psiej krwi. Seid na wieść o tym jął podburzać szyicki
tłum zgromadzony w mauzoleum imama Rezy i tak się wszystko zaczęło. Żydów zmuszano do przyjmowania
islamu, a opornych i praktykujacych potajemnie wiarę ojców zabijano. Czy na seida nie czekało przypadkiem
za to sowite wynagrodzenie od jakiegoś rosyjskiego dyplomaty? Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było.
W Merwie Żydzi cieszyli się potem – jak pisze Wol裓ⷽ – większą wolnością niż w innych miastach Emiratu
Buchary. Uchodźcy z Meszhedu mogli dalej bez problemu praktykować swoją wiarę. Ale kiedy na początku lat
80. Anglik Edmund O’Donovan odwiedził Merw, mieszkało tam tylko siedem rodzin żydowskich, które
twierdziły, że żyją tam „od niepamiętnych czasów” i nie potra龳ꧪą podać miejsca, skąd tu przybyły. Zajmowali
się głównie wyrobem miejscowego alkoholu – araku.
W Chiwie – wedle kapitana Murawjowa – mieli z kolei żyć Żydzi, którzy „już dawno przyjęli wiarę
mahometańską”
.
Emirat Buchary? W przeddzień rosyjskich podbojów bucharscy Żydzi zamieszkiwali osobne dzielnice
Buchary, Samarkandy, Karszy i Katta Kurganu, z których nie wolno było im się przenosić. Byli tu już dobrze
zakorzenieni, ale na każdym kroku poniżani. W życiu codziennym – przynajmniej według rosyjskich relacji –
musieli znosić wiele upokarzających ograniczeń: nie wolno im nosić turbanów i jedwabiu, ale powinni mieć za
to głowę koniecznie nakrytą jarmułką, nie mogli też jeździć po mieście konno, w związku z czym po deszczu
grzęźli po kolana w błocie. Ale to jeszcze nic. Każdy muzułmanin mógł na terenie miasta ich bezkarnie bić, a
poza granicami miejskimi – nawet zabić. Skazany Żyd mógł zaś uratować się przed karą konwersją na islam.
Wtedy musiał opuścić swą dzielnicę, rozwieść się i był bacznie obserwowany pod kątem swej gorliwości
religijnej. Nie mogł niczego zaniedbywać, bo za apostazję groziła mu śmierć
Los takich konwertytów był nie do pozazdroszczenia. Nazywani pogardliwie czała, czyli dosłownie po
tadżycku „ni to, ni tamto”, byli właśnie „ni tym, ni tamtym”, ni żydami, ni muzułmanami. Chodzili posłusznie
do meczetu, wypełniali wszystkie nakazy islamu, ale w głębi duszy pozostali żydami i potajemnie świętowali
szabat, za co przecież groziła im kara śmierci. Muzułmańscy sąsiedzi podejrzliwie i z pogardą ich podglądali.
Gardzili nimi także Żydzi. Czała zamieszkiwali więc osobne dzielnice i zawierali małżeństwa tylko między
sobą. W 1840 r. dołączyli do nich perscy dżedidzi (dżedid-ul-islam to po persku „nowy muzułmanin”) z
Meszhedu i innych miast Persji
W gminach bucharskich Żydów panowała dwuwładza: nad prawami świeckimi i administracyjnymi czuwał
kalontar, nad religijnymi – mulloji kalon („główny rabin”). Kalontara wybierali dożywotnio (albo do odwołania)
wszyscy dorośli mężczyźni w gminie, wybór raty龳ꧪkował kuszbegi (premier Emiratu Buchary), a zatwierdzał
sam emir osobnym reskryptem (jarłyg). Kalontar reprezentował wspólnotę przed władzami. Na jego barkach
spoczywało głównie ściąganie podatku (dżizja). Pomagało mu w tym dwóch ossagołów (po uzbecku ossagoł to
„biała broda”) także wybieranych przez męską społeczność gminy. Nad sprawami religijnymi, rytuałem i
sądownictwem czuwał zaś mulloji kalon. Był on także zwierzchnikiem i głównym nauczycielem jesziwy, a także
głównym rabinem centralnej synagogi. Poza tym w każdej dzielnicy istniał kobiecy (obieralny) urząd kajwoni.
Obowiązki? Godzenie sporów między kobietami, organizacja kobiecej części wesel i płaczek podczas
pogrzebów, a także instruowanie panny młodej w noc poślubną. Po zwasalizowaniu emiratu przez Rosję i
ograniczeniu władzy emira, podupadło znaczenie kalontara, a wzrosła władza religijna głównego rabina
Bucharscy Żydzi, 1878
Folklor bucharskich Żydów wyrażał przemożną chęć akceptacji przez muzułmańskie otoczenie. Zasługa i
uznanie tworzyły nawet pewien mit założycielski wspólnoty. Dawno, dawno temu emirowi Buchary
zachorowała 12-letnia córeczka, nikt nie mogł jej wyleczyć, jakiś dworzanin poradził posłać po Żyda, ten
wyleczył ją, a emir z wdzięczności pozwolił jego współwyznawcom osiedlić się w Bucharze. W 1843 r. z kolei
niejaki Mosze Woziwoda z Samarkandy ponoć tak głośno pozdrowił emira, że ten mianował go żydowskim
starostą (kalontar) i zezwolił na budowę w mieście żydowskiej dzielnicy. Żydzi uwielbiali podkreślać, jak cenią
ich okoliczni Tadżycy i Uzbecy. Z drugiej jednak strony lubili udręczać się martyrologią. Ojca Mosze
Woziwody – jak głosiła inna opowieść – poddano okrutnym torturom, gdy zwrócił się do sądu, by pewien
Woziwody – jak głosiła inna opowieść – poddano okrutnym torturom, gdy zwrócił się do sądu, by pewien
Tadżyk oddał mu dług.
Bucharskim Żydom – podobnie jak ich muzułmańskim sąsiadom – obce było jednak głębsze poczucie
narodowej czy nawet religijnej wspólnoty. Każda grupa identy龳ꧪkowała się raczej ze swoim miastem,
wskazywała na odrębne miejsce pochodzenia i strasznie się puszyła swoją – jakoby – największą religijnością,
naigrywając się przy tym z innych. W Bucharze, Szachrisabzie i Katta Kurganie Żydów z Samarkandy i
Taszkentu nazywano pogardliwie „kiszłacznymi”, czyli – daleko nie szukając – „wsiokami”. Największymi
snobami byli mieszkańcy „szlachetnej Buchary”. Splendor muzułmańskiej uczoności udzielał się w pełni i
tutejszym Żydom. Ci to się dopiero nadymali! O małżeństwach z „wsiokami” i „łżeŻydami” z jakichś tam
Taszkentów i innych dziur nie chcieli nawet słyszeć
* * *
Wreszcie Cyganie. Starcy opowiadali legendę: kiedyś żyli biedni ludzie i mieli dwójkę dzieci – syna Liu i
córkę Lu. Do kraju wtargnął najeźdźca, rodzice zabrali dzieci i uciekli, ale po drodze zgubili swoje potomstwo.
Syn i córka wyruszyli każde swoją drogą, by znaleźć rodziców, ale ich nie znaleźli. Tra龳ꧪli za to na siebie i, nie
poznawszy się, pobrali się. Kiedy prawda wyszła na jaw, przeklął ich mułła, a przekleństwo owe po dziś dzień
prześladuje ich potomków nazywanych odtąd Liuli. Tyle legenda.
Badacze za to głowią się nad genezą grupy. Jedni dopatrywali się związków między Liuli a koczowniczymi
Lurami z Iranu, inni uważali, że to kasta artystów luri z miasta Al-Rur w Sindzie, przesiedlona na tereny
kontrolowane przez perskich Sasanidów w V w. n.e. Liuli mają faktycznie ciemniejszą skórę, podobnie jak
niższe kasty indyjskie pochodzenia drawidyjskiego. Ci spod Karszy na południu dzisiejszego Uzbekistanu
tatuowali sobie poza tym do niedawna czoła, policzki albo dłonie, co w Indiach nie należy przecież do
rzadkości.
Tylko dlaczego tajny język Liuli nazywa się arabcza (w uzbeckim „po arabsku”), a oni sami nazywają się
nieraz „kuzynami Arabów”? Z drugiej strony ów tajny język swym słownictwem w połowie przypomina
tajemny język wędrownych derwiszów żebrzących z bractwa kalandarijja i członków cechu opowiadaczy
historii. Może to właśnie miejscowe cechy ze swymi rytuałami i endogamią dały początek grupie? Na całym
Bliskim i Środkowym Wschodzie znany był przecież na przykład „cygański” cech (Banu sasan) kuglarzy,
linoskoczków, połykaczy ognia, treserów dzikich zwierząt i kalek.
W latach 20. XIX w. baron Mejendorf podawał, że w Bucharze żyło około 2 tysięcy Cyganów, którzy głównie
wróżyli i handlowali końmi zgrupowani w taborach, „a kiedy bucharska policja była mniej surowa, ich kobiety
odkrywały twarze i handlowały swoim ciałem”. Pod koniec XVIII w. znakomita większość prostytutek to były
właśnie Cyganki, ale z kraju wygnał je wówczas pobożny emir. Trudno uwierzyć, by nie wróciły. Słynące z
urody Cyganki stawały się pewnie nieraz obiektem pożądania plemiennych watażków. I czasem dzięki temu
współtworzyły historię. Oto gdy emir Buchary Szach-Murad (1785-1800) oblegał oazę, już wydawało się, że
wróci jak niepyszny po nieudanej wyprawie. Nie mógł za żadne skarby zdobyć twierdzy strzegącej śluzy na
Murgabie, gdy wtem przybyli doń kupcy z tajnym pismem od naczelnika. Naczelnik poddawał twierdzę! Był
wściekły na perskiego rządcę Merwu Hadżiego Muhammeda Husejn-chana za niezrozumiałą pryncypialność.
Dowódca porwał bowiem wcześniej z Merwu do warowni piękną Cygankę i tam – jak podaje dziejopis Mir
Abdul-Kerim z Buchary – „oddawał się rozkoszom miłości”, a tu wnet przyszli urzędnicy rządcy z groźnymi
minami, odebrali mu ją, i nie patyczkując się, zawieźli z powrotem do miasta.
W Emiracie Buchary, zdaniem orientalisty i dyplomaty Nikołaja Chanykowa, istniały w połowie XIX w. aż
trzy grupy ludności podpadające pod kategorię „Cyganów”: dżugi, mjazjang, liuli. Etnografowie odnotowywali
później też grupy typu „cygańskiego”, ale inaczej nazywane: osiadli mazang z obwodu samarkandzkiego,
półosiadli aga i tawoktarosz z Kotliny Fergańskiej zajmujący się wyrobem drewnianych sztućców, wreszcie
koczujący po całym regionie beludżi, u których mężczyźni tresowali małpy, kozły i niedźwiedzie, a kobiety
żebrały i handlowały kosmetykami.
W 1879 r. jeden z rosyjskich pionierów badań nad środkowoazjatyckimi Cyganami Aleksander Wilkins pisał:
„Liuli nie posiadają niczego poza sobą, wszędzie są obcy”. Mówią o nich wtedy „dzieci natury”. Koczują i śpią
pod gołym niebem. Zimą wynajmują domy w kiszłakach i mahallach. Na północy mężczyźni handlują końmi, z
końskiego włosia wyrabiają siatki do kobiecych parandży. Czasem hodują charty i sprzedają szczeniaki,
niektórzy wyrabiają sprzęty z drewna, bywa, że pośredniczą w handlu niewolnikami albo robią wódkę buzy.
Na południu imają się kowalstwa i jubilerstwa. Biżuterię sprzedają potem ich żony razem z perfumami, igłami i
nićmi. Niektóre kobiety przepowiadają przyszłość, znajdują ukryte przedmioty, nieraz puszczają krew. Czasem
szyją tiubietiejki i pasy. Znane są też, a może przede wszystkim, z żebrania i drobnych kradzieży. Taborami
zarządza starszyzna, aksakałowie. Władze chanatów wręczały im o龳ꧪcjalne pisma, a oni byli odpowiedzialni za
szyją tiubietiejki i pasy. Znane są też, a może przede wszystkim, z żebrania i drobnych kradzieży. Taborami
zarządza starszyzna, aksakałowie. Władze chanatów wręczały im o龳ꧪcjalne pisma, a oni byli odpowiedzialni za
ściąganie podatków. Tuż przed I wojną światową, zdaniem duńskiego podróżnika Olufsena, Cyganie zajmowali
się już zazwyczaj sprzedażą pijawek, handlem obwoźnym i wróżeniem. Mieszkali głównie w płóciennych
namiotach nad brzegami rzek i jezior, jeśli nie koczowali tam już Uzbecy. Największe skupisko cygańskie było
wtedy w okolicach Samarkandy nad Zerawszanem.
Okoliczna ludność uważała Cyganów za niewiernych (ka౼r). Liuli rzeczywiście o龳ꧪcjalnie byli muzułmanami,
sunnitami, przestrzegali islamskich rytuałów: obrzezania, obrzędów pogrzebowych i ślubnych, a także
praktykowali wielożeństwo, zaś kobiety wychodziły za mąż wieku lat 12-15. Ale nie nosiły potem zasłon i
swobodnie rozmawiały z mężczyznami, rzecz nie do pomyślenia u Sartów. Zresztą, co to za muzułmanie!
Przyjdą Rosjanie, a oni będą się żegnać znakiem krzyża i prosić o jałmużnę słowami „Na Chrystusa”!
Tabela 2.
Liczebność Cyganów w Kraju Turkiestańskim, stan na 13 stycznia 1902 r.
Jednostka administracyjna
Liczba ludności
Emirat Buchary
ok. 3000
obwód siemirieczeński
ok. 100
miasto Taszkent
280
powiat taszkencki
37
——– czymkencki
2
——– aulieatyński
23
——– margelański
220
——– kokandzki
446
——– namangański
76
——– andiżański
50
——– oszański
14
ogólnie w Kraju Turkiestańskim
ok. 4268
Źródło: CGARU, Kancelarija gienerał-gubiernatora Kraja Turkiestanskiego, f. I-1, op. 4, d. 638.