Kick Me czyli HitMe2 próbka

background image

"Kick Me!"

Autor: Katt Lett © KickMe!

Mam nadzieję, że książka się spodoba. Życzę miłego czytania :)

(IMIĘ)NAME – WERSJA PRÓBNA 1 - BEZ KOREKTY

Tytuł: Hit Me! kontynuacja - Kick Me!

To się wydarzyło, gdy przyleciałem do Kyoto. Byłem świeżo po studiach, lecz mimo braku

doświadczenia załapałem się na wysoko postawioną posadę. Miałem brać udział w ważnym
spotkaniu biznesowym, pierwszy raz jako vice-zastępca dyrektora KonokawaCorporation. Sprawa
dotyczyła pewnej transakcji, jednak przedstawiciele firmy, która przez to wszystko zbankrutowała
zrobiła się kłopotliwa. Sytuacja wyszła spod kontroli, więc zawołano ochronę. Wtedy weszły trzy
osoby i wyprowadziły awanturników, lecz ja dostrzegłem ją. Nigdy nie sądziłem, że ją jeszcze
spotkam. Jeszcze piękniejsza niż kiedyś, cudowna, seksowna, po prostu brak słów! Zerwałem się z
miejsca i krzyknąłem za nią. Odwróciła się powoli, zszokowana. Nie wierzyła, że mnie widzi. Ja też,
lecz to była ona! Właśnie ona! Podeszła do mnie, nie dałem rady cokolwiek... po prostu miałem
zamiar ją pocałować i wtedy kopnęła mnie z całej siły między nogami. Zemdlałem z bólu, oh! Cóż to
był za ból! Jakby ktoś wbił kija bejsbolowego przepełnionego gwoździami, które trafiły mnie w czuły
punkt z całej siły. Na pewno, każdy choć raz uderzył o kość ogonową. Wiadomo, straszne uczucie, lecz
ten mój kop, był o wiele bardziej bolesny. Gdy sie przetknąłem powiedziano mi, że ją zwolniono… Nie
mogłem na to pozwolić… Jej życie to moja wina. Wiem jedno, że kocham ją tak mocno po tylu
latach... moją biedną Shine.

Już nie dziewczynę Shinę.

Teraz już kobietę Shinę.

Rozdział 1 – Kobieta Ochroniarz

Tego ranka do dużego biurowca koncernu KonokawaCorporation sprowadzono nowego

ochroniarza prosto z Kyoto. Była to młoda kobieta, która pierwszego dnia do swojej pracy przyjechała
na pomarańczowym motorze. Podjechała do bramy i wypluła peta w powietrze. Kołem przejechała i
ugasiła go. W okienku stał starszy pan i przyjrzał się jej dokładnie.

- Przepustka? Pierwszy raz panią widzę… Czyli to ty jesteś nowym szefem ochrony?

- Tak. Dzisiaj tylko się rozejrzę.

- Jak będziesz wracać do domu, zgłoś się po własny klucz do bramy. Ma go poprzedni szef

ochrony, nazywany Bounty, ale uważaj na niego, dobrze?

background image

- Uważać? Nie znam takiego słowa – uśmiechnęła się i wjechała do środka.

Kiedy parkowała w podziemnych parkingu to w tym samym czasie na szczycie budynku

wylądował helikopter z którego wysiadło kilku biznesmenów. Wśród nich znajdował się młody,
całkiem przystojny mężczyzna, który musiał poprawić krawat.

- Panie Aihara, coś się stało?

- Nic, tylko te krawaty nieszczęsne…

- Zapamiętaj panie Aihara, że krawat jest częścią naszego ciała – zaśmiał się najstarszy

mężczyzna, praktycznie łysy. Miał pogodną minę i duży brzuch, aż ledwo się spinał paskiem.

- Zapamiętam panie Konokawa.

Weszli do środka i ruszyli na spotkanie biznesowe, a właśnie wtedy na parterze w Sali

monitoringu i również pomieszczeniu dla ochroniarzy, kilka osób zastanawiało się kto zostanie ich
nowym szefem. To było dość niespodziewane.

- Ciekawe czy to będzie jakiś zajebisty gość czy jakiś sztywniak… - powiedział jeden z

ochroniarzy do znajomych.

- Jest z Tokyo, więc sztywniak.

- Ja słyszałam, że to jakaś szycha, która pracowała dla najlepszych!

- A ci najlepsi to kto?

- VIP, gwiazdy, politycy i takie tam… Ten ochroniarz jest najlepszy w swym fachu.

- To czemu przenosi się do biurowca? To zupełni inny typ fuchy!

- Bo ja wiem? Ciekawe jaki ten facet będzie, aż mam ciarki...

- Szkoda, że Bounty nie przychodzi do pracy odkąd dowiedział się, że go znieśli z tej pozycji.

On by dokopał temu nowemu… Mam nadzieję, że się nie załamał. Świra ma na punkcie kasy.

- Nie, nie on. Podejrzewam, że wpadnie tutaj wściekły i ogarnie tego nowego.

Właśnie rozległo się pukanie do drzwi, a potem ktoś wszedł, bez czekania na zaproszenie.

Cała ekipa zerwała się z miejsc i spojrzeli na osobę, która się przed nimi pojawiła. Popatrzyli po sobie
zszokowani, ale jeden z nich zakaszlał znacząco i zwrócił się do gościa.

- Przepraszam, zgubiła się pani?

- Hmm… Jestem nowym szefem ochrony. Nazywam się Shine Sayuki – powiedziała kobieta

surowym, bezbarwnym głosem. Była drobną kobietą o bardzo długich, gęstych włosach i dużych
szarych oczach. Jej makijaż wyglądał na lekko rozmyty. Miała kilka blizn na twarzy. Cięcie na wardze,
brwi i brodzie. Ubrana w czarny kombinezon motocyklisty, oraz czarną skórę. Pod ręką trzymała kask

- P-pani?!

background image

- K-kobieta?!

- Problem? – wymamrotała i ruszyła w głąb pokoju, gdy wszyscy się cofali. Wręcz emitowała

od niej dziwna energia. Wszystkim zjeżyły się włosy na rękach i plecach.

- To pani jest tym… w-wyjątkowym ochroniarzem dla VIPów?

- Tu jest jakaś szatnia? Tak, to chyba ja – wychrypiała i rozejrzała się wokół.

Sala nie była duża. Wchodziło się do środka to miało się po lewej coś na podobieństwo

salonu, po prawej mini kuchnię, a prosto szło się do wieszaków i szafek na uniformy. Przy wieszakach
po lewej i po prawej znajdowały się drzwi. Po lewej jak wskazały tabliczka łazienka i po prawej
monitoring. W saloniku stały dwie kanapy, stolik i telewizor.

- Wow… - powiedzieli wszyscy, gdy dziewczyna rozpięła kurtkę, odwieszając ją na wieszaku i

została w samym obcisłym stroju. Miała wspaniałą figurę, szczupła lecz odpowiednie krągłości
posiadała. Weszła do łazienki i ku jej zaskoczeniu, było tam łóżko, szafa, lampka i sterta książek oraz
magazynów i filmów pornograficznych. Dalej były drzwi z napisem „WC” i dopiero tam był mały sedes
i umywalka wraz z prysznicem – prze pani to nie tak jak pani myśli! – zaczęli zbierać i chować filmy.

- Zostawcie to. Mogę poznać wasze imiona? – spytała odgarniając włosy z twarzy.

- Ehm, piękna pani, jestem MilkyWay! – do Shine podeszła kobieta, która wyglądała jak

nastoletni azjatycki chłopiec, ponieważ była pozbawiona praktycznie biustu oraz nosiła czarne krótkie
włosy. Miała pieprzyk pod okiem i bardzo duże, wyraziste usta. Dotknęła twarzy Shine – Oficjalnie
fanka pani od dzisiaj. Wolisz mężczyzn, czy kobiety? Wiesz, że własnej płci można bardziej zaufać,
prawda? To jest bardzo namiętne, wiemy gdzie i jak zrobić, by nam było dobrze… Ja bym cię nieźle
wyczo... auć… - Shine pstryknęła w nos kobietę.

- MilkyWay, czekam na dalsze słodkości – westchnęła.

- Twix, Lewy i Prawy – dwóch mężczyzn o ciemno brązowych włosach, było bliźniakami.

Kompletnie niczym się nie różnili.

- I tu będzie problem, wybaczcie jeśli będę was mylić. Pierwszy raz spotykam bliźniaki, jednak

nie będzie to potrzebne nam do pracy… Dalej? - przyjrzała się im dokładnie, by znaleźć jakąś różnicę,
lecz jej nie znalazła i przeszła do kolejnych osób.

- Hymmmm, ja? Snickers – ziewnął facet w kucyku – to jest KinderBueno, ale on tylko ksywkę

ma taką fajną, bo on nie myśli – wskazali na wysokiego i łysego, bardzo umięśnionego mężczyznę.
Shine podeszła do niego i uniosła głowę do góry.

- Hyy? – dotknęła palcem jego brzucha.

- Łaskocze – wychrypiał i spojrzał w dół – dziewczynka jakaś na mnie się patrzy.

- Ma spowolniony zapłon – przytuliła się do niej MilkyWay i ręką przejechała po jej piersiach.

- Hmmm… Naprawdę jestem mile zaskoczona - kobieta uszczypnęła w policzek bardzo

mocno MilkyWay i zmusiła ją tym, by się odsunęła.

background image

- Naprawdę?

- Spodziewałam się tylko takich typów. Z wami nie jest tak źle, jeszcze da się to naprawić. Pod

warunkiem, że gdy wyjdę z łazienki to tutaj będzie pusto. Pusto to znaczy, brak rzeczy, które
mogłabym zgłosić komuś kto mógłby was wylać, ale przecież nie jestem taka wredna, co więcej
schowam się w łazience, a wy coś z tym zrobicie, prawda? Bo czego nie widzę to znaczy, że to nie
istnieje – wycofała się i chwyciła za klamkę.

- Ale…

- Poza tym MilkyWay, masz uroczy pieprzyk i piękne usta – zamknęła się w łazience.

- Fuck. Kocham ją. NA CO SIĘ GAPICIE?! SPRZĄTAĆ!!! KAŻDY ZABIERA SWOJE ŚWIERSZCZYKI!

Szybko zaczęli chować śmieci i różne nieprzyzwoite czasopisma, filmy oraz swoje prywatne

książki. Robili to w tępi błyskawicznym, gdy Shine opłukała buzię patrząc na swoje odbicie w małym,
brudnym, pękniętym lusterku.

Nagle ktoś w paradował do pomieszczenia ochrony, robiąc hałas, lecz nikt się nie zatrzymał,

by przywitać tą osobę, którą ich zachowanie zdezorientowało.

- Co wy do cholery pieprzonej w chuja mać robicie?

- Szef kazał, by pewne rzeczy zniknęły z jego oczu…

- Jest tutaj ta menda i już się rządzi?! DAWAĆ MI GO TUTAJ! Zleję tego Tokijskiego psa …

- Uspokój się to…

- ZAMKNIJ SIĘ! NIE BĘDĄ MI ZMIENIAĆ SUMY WYPŁATY TYLKO DLATEGO, ŻE KOLEŚ MA

HUMORY I JUŻ NIE CHCE PRACOWAĆ Z VIPAMI! Co mu nie pasowało w tamtej robocie?! Że musiał
usługiwać przemądrzałym, rozpuszczonym gwiazdeczkom?! Pieprzyć ich i kasę zbierać do kieszeni.

- Czy przyszła paczka z uniformem dla mnie? – z „łazienki” wyszła dziewczyna, a chłopak,

który krzyczał, nagle się zatkał. Shine ścięła go wzrokiem – Nowy smakołyk? Yammy. Ciasteczko.

- Co to ma kuźwa być – wskazał na nią palcem, gdy kobieta zauważyła ładny pakunek na

ladzie w kuchni. Wszyscy patrzyli to na nią to na niego.

- To nasz nowy szef. Pani Sayuki Shine.

- K-kobieta? Sz-sz-szefem? – wychrypiał patrząc na zgrabną figurę dziewczyny. Po chwili

parsknął śmiechem – Bez jaj?! – facet dobrze przyjrzał się opiętemu materiałowi spodni na
pośladkach dziewczyny.

- Jak widzisz jako kobieta nie mam jaj – wymamrotała wyjmując uniform – kim pan jest?

- To były szef… - wtrącił Snickers, czyli chłopak w kucyku. Właśnie chował do plecaka jakiś

pornograficzny film, odginając okładkę.

background image

- Aktualny szef, ponieważ ty panienko tutaj nie zabawisz, jasne? Co? Dupy komuś dałaś, by

zająć tą fuchę? – odwróciła się do niego. Miała poważny wyraz twarzy. Nastała cisza. Długo się sobie
przyglądali. Mężczyzna miał śniadą karnację skóry, a do tego krótkie białe włosy i czarną bródkę oraz
kilka blizn. Ręce całe były pokryte tatuażami. Parsknęła śmiechem i wróciła do oglądania swojego
nowego stroju.

- Bounty, spokojnie – wyszeptał Snickers, widząc minę chłopaka.

- Ignorujesz mnie? – facetowi zaczęła pulsować żyłka na czole.

- Dobrze, nie chciałam tutaj wam dzisiaj przeszkadzać, ale chyba się przebiorę i spędzę ten

dzień rozglądając się po budynku. Ktoś chętny do oprowadzenia mnie?

- Ja! – podniosła rękę kobieta – Chętna... Oj! Chętna i to jak! Na ciebie... Pomóc ci się

przebrać? Mam bardzo sprytne palce! - w głosie dziewczyny, aż wyczuwało się zbereźność. Myślała o
czymś nieprzyzwoitym.

- Dziękuję, ale poradzę sobie… Pamiętajcie, aby niektóre rzeczy nie leżały na widoku i…

- Kobieto, stój! – wrzasnął zirytowany maksymalnie już mężczyzna o białych włosach.

- Masz problem, m ę ż c z y z n o ?

- Nie będzie rządzić nami byle baba, jasne?! Nie ważne jak kurewsko seksowna, ale w naszym

męskim towarzystwie nigdy nie będzie miejsca dla baby, jasne?!

- Ale MilkyWay, jest kobietą… - powiedziały bliźniaki pokazując na koleżankę, która chciała się

przytulić do nowej szefowej, lecz ta ją unikała.

- Lesbijstwo pomijamy – mruknęła MilkyWay, a potem wściekle odwróciła się do Bountego i

wyglądała naprawdę groźnie – osobiście cieszę się, że jest z nami jakaś seksowna kobieta! Że w ogóle
jest! Nie kłóć się! Chcę ją. Pożądam jej, no kurde spójrz na to ciało - wskazała na Shine w taki sposób
jakby prezentowała jakiś obiekt do sprzedaży.

- W sumie... NIE! Zapomnij! Nie zaakceptuję jej!

- Ua… - mruknęła Shine i zaklaskała w dłonie - ...piękny dramat. Specjalnie dla mnie?

- Jaja se robisz ze mnie?!

- Słuchaj, przeszkadza ci co konkretnie? Jestem kobietą i z tym masz problem?

- Nie! Z tym, że wpieprzyłaś się na moje miejsce…

- Oj łoj… - jęknęła -…uważasz, że jestem gorsza i nie mogę sprawować tego stanowiska? Bo

jestem kobietą?! – znów podkreśliła ostatnie zdanie i wszyscy popatrzyli na Bountego.

- Seksista. Męski szowinista.

- NIE O TO CHODZI!!!

- Spoko, oddam ci posadę jeśli mnie pokonasz – uśmiechnęła się zawadiacko.

background image

- P-pokonam?

- Tu i teraz, kto leży na podłodze przegrywa. Gotowy? – spytał i rzuciła swoją paczkę na

ziemię. Facet się wzdrygnął i rozejrzał. Wszystkich zszokowała jej propozycja.

- Tu i teraz? Spoko! Nie biję kobiet, ale tym razem zrobię wyjątek! DAWAJ! – krzyknął i wtedy

na środek wybiegła MilkyWay.

- Piękności Ty moje! Nie bij się z nim! On jest wyjątkowy! Nie dasz sobie rady! A ja chcę

jeszcze dotknąć twej nieokaleczonej buźki.

- Troszkę mnie obrażasz w tej chwili. Nie znasz mnie i oceniasz? Ponieważ jestem… Kobietą?

- Dobra jest, już ją lubię – powiedział Snickers śmiejąc się i wyjął mały budyń z lodówki.

- Zejdź mi z drogi – warknęła nagle poważnie Shine jak i Bounty. Kobieta zeszła im z drogi i

nastała cisza. Dziewczyna ruszyła. Mężczyzna nie przybrał żadnej pozycji do walki, więc się
zamachnęła z pięścią. Otworzył dłoń by ją zablokować, gdy nagle zniknęła mu z oczu. Pochyliła się, by
uderzyć go poniżej pasa, więc podniósł nogę, by ją kopnąć, a wtedy nagle dziewczyna zrobiła obrót, a
on upadł.

- ŻE JAK?! ON LEŻY?! JAK?!

- Kiedy podniósł nogę, odwracając się, chwyciła go za pietę i wywaliła.

- On pierwszy raz przegrał? Woooow…

- L-leże? – dziewczyna stanęła nad nim i pochyliła się podając rękę.

- Mam nadzieję, że miło nam się będzie współpracowało – facet patrzył na nią zszokowaną,

ale nie podał ręki, bo ją zabrała – ah, jestem za słaba. Nie jestem w stanie podnieść takiego dużego
mężczyzny. Na czym to ja… Miałam się przebrać! – dziewczyna już przyłożyła but do jego krocza,
mogła go kopną, lecz wycofała się i pochyliła nad swoją paczką, a facet znów zapatrzył się na jej
pośladki. Zniknęła potem za drzwiami „Łazienki” i zostawiła resztę samych.

Po chwili ciszy wszyscy spojrzeli na niego. Zaczął się śmiać, gdy się podnosił. Otrzepał się z

kurzu i podrapał po szyi.

- Co za kobieta – wytarł usta - Shine, tak?

- Zapomnij. Widzę po twoich oczach. Ona jest moja – powiedziała MilkyWay i go uderzyła w

brzuch, lecz nawet nie drgnął. Prychnął śmiechem.

- Co widzisz? Nic nie widzisz, głupia. Po prostu ta baba ma jaja. Twixy, jak sytuacja?

- Właśnie wyszukujemy informacji o Shine Sayuki – dwóch chłopców siedziało na dwóch

laptopach. Snickers jadł sobie miseczkę budyniu. Wielki chłop o ksywce KinderBueno, właśnie dłubał
sobie w uchu, a Bounty i MilkyWay pochylili się nad Twixami.

- Macie coś?

background image

- Póki co tylko coś o jakieś sprawie kryminalnej i te nazwisko…

- Ja mam coś o pokazie mody z tym… Czy to możliwe, że ktoś jeszcze się tak wyjątkowo

nazywał? Jeszcze tylko, że…

- Więcej informacji znajdziecie pod TeidanaNeko – wymamrotała Shine.

- Oo, dzięki… ZNACZY, ŻE CO?! Nieee, my nic nie szukamy.

- Dobrze wtedy wyglądałam – pokazała palcem na miniaturę jakiegoś zdjęcia na ekranie

laptopa. Wszyscy przyjrzeli się dokładnie temu powiększonemu już zdjęciu. Stała tam ona w pięknej
niebieskiej sukni, całej ubrudzonej w czarnych plamach od farby i mnóstwem przyszytych róż o
czarno-niebieskich płatkach. Obok niej stało trzech mężczyzn. Blondyn miał podobnie wykonany strój
jako ona. Wszyscy popatrzyli na nią teraz.

- B-byłaś modelką?!

- Nie. To jednorazowy występ dla tego pana. To on, projektant mody, czyli Boogey.

- Chwila?! Ten Boogey?! - spytała MilkyWay – No co wy?! To teraz jeden z najlepszych

projektantów mody w Japonii! Nic się nie interesujecie światem!

- Chodziłam z jego przyjacielem i to on…

- Przystojniak – powiedział Bounty, gdy wskazała na chłopaka na zdjęciu.

- I co z nim?

- CZEMU NIKT NIE PILNUJE MONITORIGNU? – trzasnęła ekranem laptopa. Bounty się

odwrócił za nią. Przebrała się w uniform, który składał się z czarnego topu z napisem „Security” i
czarnych spodni z mocnym paskiem i miejscem na zaczepienie pistoletu. Odgarnęła włosy. Nie tylko
on się na nią gapił, bo MilkyWay też z takim samym pożądaniem.

- Ta figuraa… - jęknęła, gdy Shine zniknęła za drzwiami monitoringu.

- Ma czym oddychać w odróżnieniu do niektórych – prychnął

- I co z tym robimy? Z nią? To zawodowiec. My tu tylko siedzimy i pierdzimy w stołki, a nasza

interwencja jest potrzebna raz w miesiącu – spytał Snicker oblizując usta.

- Nic. Myślę, że się nią dobrze zajmiemy – zachichotał Bounty, a ona wyszła z jakąś kartką.

- MilkyWay, Snickers, Twix lewy, Twix prawy, KinderBueno i ciastko.

- Dlaczego nazywasz mnie ciastko, paniusiu? – uniosła spojrzenie na niego i przyjrzała mu się

spod szeregu gęstych rzęs. Westchnęła cicho i wróciła do kartki.

- Boś kruchy.

- Ha?!

- Dowaliła ci…

background image

- Ze mną jest siedmioro, więc czemu jest napisane ośmioro?

- Aaa stróż nocny, też zawodowiec jak ty, ale on przychodzi tylko w nocy i dlatego w dzień go

nie ma, bo śpi. Stworzenie nocne. Nazywa się 3Bit - po Shine przeszły ciarki.

- Hyy? Nie lubisz tego batonika? – zaśmiał się Snickers

- Jakaś dziewczynka tutaj stoi – powiedział KinderBueono i poklepał Shine po głowie.

- Wolę ciastka, okey, więc jego wykluczamy. Cukrzycy dostanę. Muszę przyrządzić listę, by

monitoring, był nadzorowany przez jedną osobę.

- Haaaa?! Tutaj się nic nie dzieje, a siedzenie tam to zawalanie dupy, bo i tak się to wszystko

nagrywa, zawsze można odtworzyć…

- Czyli mam rozumieć, że przychodzicie tutaj i co robicie? – westchnęła i tylko Snickers

pokazał jej kolejną rzecz, którą wyjął z lodówki.

- Jemy, oglądamy, śpimy, leniuchujemy – westchnął właśnie Snickers, gdy reszta udawała, że

nie słyszała pytania.

- Yhyym… Fajnie tu macie – wymamrotała poważnym tonem.

- Oczywiście spełniamy nasze zadania i szwendamy się groźnie wyglądając i…

- Haaaa…

- Pięknie wyglądasz – powiedział MilkyWay, znów próbując się przykleić do Shine.

- ….ah. Zaaa dobrze nie będzie. Są regularne patrole?

- Nie ma? – spojrzeli po sobie.

- Od której tutaj siedzicie? O której 3bit idzie do domu?

- Jak przychodzi ktoś pierwszy…

- O której?

- Jakoś o 8?

- Otwierają o 6... Każdego dnia ma ktoś być pierwszy na zmianę. Jest nas 7 jak 7 dni w

tygodniu, każdy będzie po kolei wchodził. Owszem rozumiem, że będą wypadki, że nie może ktoś bo
coś, ale chociaż chodźmy do pracy o przyzwoitej porze. Jeśli wam to nie przeszkadza możecie
przychodzić nawet na dwie zmiany, ktoś rano i ktoś po południu, ale myślę, że tego nie potrzebujecie,
tylko jeśli zdarzy się taka konieczność. Monitoring macie się zmieniać co dwie godziny. To i tak mało,
jak każda osoba minie to ta pierwsza ma długą przerwę…

- Sttttopppp! – jęknął Bounty i podszedł do niej uderzając pięścią w ścianę tuż za nią.

- Problem? - powoli spojrzała mu w oczy

background image

- Pojawiasz się tutaj i zmieniasz nasz system…

- Chciałeś powiedzieć, że stwarzam system, którego nie macie – wymamrotała i się wtedy

uśmiechnął. Byli bardzo blisko siebie, aż MilkyWay jęknęła z zazdrości.

- Nie myślisz chyba, że zaczniemy się ciebie słuchać, bo udało ci się mnie zaskoczyć?

- Ah, no tak… ciastko, chcesz rewanżu?

- Gdzie i kiedy z tobą zawsze – wymamrotał – tym razem niech to będzie prawdziwa walka, a

nie takie typowe kobiece zagrywki. Podeszłaś mnie lisico. Mogę ci pokazać prawdziwe klepanie...
maty, babo.

- Nie dostanę słodkiej ksywki? – uśmiechnęła się i oblizała bliznę na wardze.

- Chcesz? Mogę ci ją nadać… Tylko mało słodka jesteś.

- Oh, wybacz. Potraktuj mnie jak kawę, która idealnie posuję do ciasteczek takich jak ty.

- Mhmmm, dobra kawa nie jest zła, ale osobiście kawy nie lubię – syknął z chytrym

uśmiechem, a wtedy pomiędzy nich wsunęła się MilkyWay i przytuliła się do biustu Shine, która nie
drgnęła. Bounty się odsunął prychając.

- Pani Shine, zgłoszenie mamy! Problem jest na Sali 101, idziemy?

- Skoro wzywają to bezzwłocznie. Kto ze mną idzie. Jaka sytuacja?

- Awanturnik.

- Ja idę z panią wszędzie – chwyciła ją za rękę i ruszyły – jaką ma pani gładką skórę, mniam.

- Potrzebny mi mężczyzna. Ciastko!

- Nie rozkazuj mi! – trzasnęła drzwiami, a Snickers wyjął kolejne jedzenie i przeżuwając

popatrzył na niego.

- No idź.

- Idź, idź – powtórzyły bliźniaki, a KinderBueno właśni uderzył gołą dłonią pająka idącego po

ścianie i zaczął wycierać rękę o sofę.

- Fuu, okey idę! Hej! Kawka! Czekaj!

Pobiegł za dziewczynami i pojawił się z drugiej strony Shine. Był to dobrze umięśniony

mężczyzna, ale nie przesadnie, bo miał dość smukłą budowę. Jego ciemniejsza skóra, pokryta
tatuażami, świadczyła, że ma w sobie zagraniczne korzenie. Włosy białe, krótko ścięte, były
charakterystyczne u Bountego.

- Shine, masz wyjątkowe imię. Skąd pochodzisz, moja piękna?

- Z Ameryki. Nie lubię mówić o sobie, więc nie pytajcie o moje prywatne sprawy, ale jeśli

chcesz MilkyWay, możesz mi coś powiedzieć o sobie. Co taka ładna dziewczyna jak ty tutaj robi…

background image

- Aaaah! Uważasz, że jestem ładna?! Oh! Ty jesteś piękna!

- Masz piękną japońską urodę, aż zazdroszczę.

- Bleeeh – jęknął Bounty – przymilasz się do MilkyWay, bo widzisz, że możesz ją łatwo

manipulować, a to jest żałosne. Zawsze wykorzystujesz ludzi?

- Oooh, ktoś tu jest zazdrosny – zasłoniła usta i po chwili zwróciła się do MilkyWay – oh,

uważaj na niego, dobrze? Nie przejmuj się.

- Nie przejmuję! To dupek, chce się popisać. Zawsze tak robi.

- MILKY! – warknął, a one zachichotały. Facet się zdenerwował – Tamten chłopak cię rzucił.

Nagle mężczyzna uderzył czołem w ziemię. Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy podstawiła mu

nogę. One szły dalej, gdy ten dopiero zorientował się, że leży naziemi. MilkyWay zrobiła tylko głuche
„wow” i rzuciła się w objęcia Shine, która ją odsunęła na odległość ręki.

- Śpieszy nam się. Racja?

- Co za kobieta – powiedział niedowierzając i podnosząc się ruszył za nią. Kiedy dobiegł do

nich zamachnął się, by ją uderzyć od tyłu, ale ona nagle się zatrzymała i wpadł na nią. Chwyciła go za
rękę i przerzuciła przed siebie. Kiedy po raz trzeci leżał na ziemi, ukucnęła nad nim.

- Chętnie się z tobą jeszcze pobawię w klepanie maty, ale po pracy, dobrze? Ciastko?

- Zabiję cię – warknął, a ona puściła do niego oczko i poszła dalej z zafascynowaną MilkyWay.

-Wow, gdzie się takich rzeczy nauczyłaś? Rzucasz nim jakby ważył tyle co… ciastko! Nikt mu

jeszcze nie dokopał! Mówi się, że to postrach miasta, każdy go zna, każdy się go boi, a ty tak po
prostu go powalasz i…

- Czasami zbyt częste wychwalanie kogoś, sprawia, że wmawiamy sobie, że jesteśmy gorsi.

- Czemu nazywasz go ciastko, drażnisz się z nim, by stracił równowagę?

- Nie, ponieważ to ciastko.

- Ciastko?

- Yhym, przystojniak.

- WOLISZ MĘŻCZYZN?! Ranisz mnie!

- Wybacz, nigdy nie mówiłam, że wolę kobiety, ale jak to się mówi, aby życie miało smaczek,

raz dziewczynka, raz chłopaczek. Nie trać nadziei, baby – zaśmiała się Shine i teraz szła sama, a do
zszokowanej MilkyWay podszedł Bounty.

- Aaaah, boska jest. Biseksualna. Nie daruję jej sobie. Uczciwa walka?

- Walkę to ona będzie miała! Jak skopię jej przemądrzały tyłek.

background image

- Ma taki jędrny tyłek – wymamrotała MilkyWay miętosząc coś w powietrzu, a Bounty obrócił

oczami i wskoczyli za Shine do windy. MilkyWay wybrała piętro, a Shine zadrżała, gdy drzwi się
zamknęły.

- Słuchaj mnie…

- Zamilcz!

- Słucham?! – uderzył pięścią w ścianę, która oddała metalowy szum. Shine zbladła i chwyciła

go za koszulkę i przysunęła do siebie.

- Pogadamy jak przeżyjemy, ale nie dotykaj ścianki!

- Hę?

- Ona się boi jeździć windą?! To takie słodkie – jęknęła MilkyWay i przytuliła się do Shine, a

Bounty zaczął się śmiać. Shine ignorowała ich zachowanie i obserwowała świecące się cyferki pięter.

- Widzisz, tutaj jest kamerka, okey? Jakby kiedykolwiek się coś stało to widok ma taki facet,

mechanik wind i my, czyli ochrona. Spokojna głowa - poczochrał ją po włosach, widząc jak blada się
zrobiła. Nadal trwała w bezruchu, wpatrując się w cyferki. Kiedy w końcu dojechali na ich piętro, bez
słowa wyskoczyła, ciężko dysząc.

- Na co się gapicie?! Idziemy – warknęła i ruszyła do odpowiedniej Sali.

- Suka, zabiję ją.

- Słodka. Udaje, że to nie miało miejsca – zachichota – ty też byłeś słodki.

- Haa?! – warknął groźnie, ale MilkyWay już uciekła.

- Róbcie co do was należy. Mogę zobaczyć jak się tym zajmujecie?

W odpowiedzi skinęli głowami. Zapukali i weszli do środka. Natychmiast gruba mężczyzn w

potarganych koszulach i krawatach, wskazało na sprawcę.

- Ochrona, zabrać go i wyrzucić.

Awanturnik zaczął oczywiście krzyczeć i się wyrywać, ale Bounty bardzo dobrze sobie z nim

poradził. To była szybka akcja. Shine już zbladła na myśl o ponownym zjeździe windą. Jednak ktoś od
stołu wstał i krzyknął „Shine”. Kobieta się odwróciła i rozejrzała wokół. Myślała, że się przesłyszała,
lecz wtedy wśród twarzy skierowanych w jej stronę, wypatrzyła młodego biznesmena o szarych
oczach. Otworzyła buzię z szoku. Bounty i MilkyWay się zatrzymali.

- Shine to naprawdę TY?! – wyszedł z tłumu i ruszył w jej stronę. Miał łzy w oczach.

- T-ty jesteś?

- To ja! Aihara! SHINE! – krzyknął znowu. Wyciągnął w jej stronę ramiona. Ona ruszyła w jego

stronę natychmiast i wtedy Bounty mruknął do MilkyWay.

- Wow, pierwszy dzień pracy i spotyka swoją miłość życia…

background image

- Dlatego się przeniosła do nas? Piękne. Nie... Kuźwa. Smutne. Chciałam mieć u niej szansę,

albo po prostu się z nią pobujać na materacu w nocy…

- Shine, jak się cieszę… - nie skończył, bo gdy Shine była już przy nim to uderzyła go z kolana

między nogami z całej swojej siły. Facet opadł na ziemię, a inny biznesmen podniósł się oburzony.

- JESTEŚ ZWOLNIONA!

- Sama się zwalniam – prychnęła i pokazując środkowy palec towarzystwu ominęła swoich

byłych już partnerów. Szła przez korytarz, gdy MilkyWay i Bounty popatrzyli po sobie
zdezorientowani. Aihara zemdlał z bólu i ktoś próbował go ocucić. Biznesmeni byli oburzeni tym
wydarzeniem.

- Zajmij się nim! – krzyknął Bounty i pobiegł za Shine.

- Hej! To ja chciałam ją pocieszyć! Cholera… idziemy! – warknęła do „awanturnika” i też

ruszyła przez korytarz. Bounty dobiegł do schodów po których schodziła Shine.

- Coffee! Stój! – zeskoczył po schodach i znalazł się przy niej.

- Odzyskałeś swój status szefa, ciasteczko – wymamrotała wściekła

- Nie płaczesz?

- A powinnam?!

- No raczej tak, to on był? Ten ze zdjęcia?

- Nie interesuję cię to.

- Interesuje?

- Nie.

- Tak.

- Nie powiem ci nic. To nie ma sensu. Zjedź windą jak normalny człowiek – mimo, że to

powiedziała, on nadal szedł obok niej w milczeniu. Zeszli kilka pięter i znów postanowił do niej
zagadać.

- Zapowiadała się fajna współpraca. Pierwszy raz kobieta mnie powaliła, wiesz?

- Mam się czuć wyróżniona?

- Tak, powinnaś.

- Wykorzystałam tylko masę twojego ciała. W takich krótkich pojedynkach jestem mistrzem,

ale w prawdziwej walce, eh… przegrałabym z tobą mięśniaku.

- Wiem – uśmiechnął się do niej, a wtedy w końcu sama się troszkę uśmiechnęła.

background image

- Zniszczyłam wam dzień pracy, co? – podrapała się po czole. Zobaczył, że obgryza paznokcie,

a do tego ma wiele blizn na palcach i dłoniach. Jej dłonie bardziej przypominały ręce robotnika niż
kobiety.

- Yhm, przynajmniej zmusiłaś ich, by w końcu posprzątali ten syf.

- Chyba dawno nie mieliście kontroli, co?

- Wiemy kiedy się zbliża i wtedy się pilnujemy, ale… Coffee?

- Tak, ciasteczko?

- Tak na pożegnanie… Powiesz mi czemu się tu przeniosłaś? Praca jako ochroniarz VIPów to

marzenie każdego ochroniarza, chyba.

- Twoje też?

- A dużo się zarabia? Jeśli tak to już i moje marzenie.

- Hyhy. Pieniądze, co?

- Pieniądz to życie. To jak? Powiesz mi?

- Yhmm… Pewien jak to mówisz „VIP”, próbował mnie wykorzystać seksualnie. Nie pierwszy

raz, więc po prostu chciałam trochę odpocząć. Wy tutaj, macie prawdziwy spokój. Przebywacie ze
sobą, odpoczywanie praktycznie cały czas. Zazdroszczę wam - spojrzała na niego - znajomych.

- Jeszcze znajdziesz fajną robotę. Mało takich biurowców? Ktoś taki jak ty se da radę.

- Miły facet z ciebie, Bounty i seksowny - wyszeptała

- Ooh, nazwałaś mnie prawidłowo? Zapomniałaś się?

- Już nie jesteś moim ciastkiem, a ja nie jestem twoją kawą – parsknęła i zeskoczyła parę

schodków. Mężczyzna przypatrzył jej się uważnie.

- Hmmm… To może by tak pójść na tą kawę i ciastko? Razem?

- Hm? – zatrzymała się i wtedy podszedł do niej. Zadarła głowę do góry.

- Dzisiaj? Teraz? Tak czy siak masz wolne, a ja olewam pracę.

- Zwariowałeś? Zapraszasz mnie na… rand…? Hy? – zasłonił jej usta i odwrócił głowę.

- Nie kończ tego słowa. Chcesz iść ze mną na kawę i ciastko? W końcu jesteś bez pracy, więc

ja stawiam. Muszę jakoś uczcić mój powrót na stanowisko szefa – ruszył dalej po schodach.

- Hyhy, jakoś nie mam humoru na świętowanie. Chyba, żeby to była randka to kto wie?

- Ty, mała podstępna… mała czarna, już wiem czemu nie lubię kawy.

Uśmiechnęła się i zaczęła truchcikiem zbiegać po schodach, a on pognał za nią. W tym samym

czasie MilkyWay wypuściła awanturnika i pobiegła do pomieszczenia ochrony, by opowiedzieć co się

background image

stało. Gdy zadyszana wszystko tłumaczyła kolegom to na górze ocknął się Aihara i natychmiast zaczął
pytać o Shine, która wciąż schodziła po schodach z Bountym.

- Dobry trening i do tego za darmo… - jęknął z językiem na brodzie - …raz w górę i w dół to jak

godzina ćwiczeń na siłowni.

- Powinieneś stosować. Zawsze unikam wind i widzisz w jakiej dobrej kondycji jestem?

- Ale krągłości masz spore – mruknął, gdy dziewczyna skoczyła i zatrzęsły się jej piersi.

- Mówiłeś coś?

- Nie, nic, ale jak będę miał okazję to też odpuszczę sobie windę. Widzisz, nie cały dzień i już

mnie czegoś nauczyłaś, była szefowo.

- Nie zamierzałam was niczego uczyć. Zamierzałam tak jak wy leniuchować.

- To po co były te zmiany?

- Musiałam zadbać o respekt – zachichotała – spodziewaliście się bóg wie kogo, a tu taka

niespodzianka, co? Nie raz otrzymywałam ostry łomot od takich jak ty. Dużych chłopów.

- Facet, który podnosi rękę na kobietę…

- Cicho. Czasami sama się prosi. Wiem coś o tym, sama jestem kobietą. Okey, szybko się

przebiorę i znikam wam z oczu. Muszę szybko znaleźć pracę, bo nie po to kupowałam tutaj
mieszkanie, by…

- Mieszkasz w Kyoto?

- Yhym, specjalnie kupiłam mieszkanie, przeliczając na to co bym zarabiała to bym żyła na

luzie, ale w takim razie? Troszkę łyso…

- Czyli, że jak nie dzisiaj to jeszcze się spotkamy?

- Może, kto wie? – znaleźli się na parterze

- Eh, Shine – podrapał się po głowie, próbując coś powiedzieć, ale sam nie wiedział co chce

zrobić. Szedł za nią, gdy nagle z windy wyskoczył mężczyzna.

- Ignoruj go, okey? – mruknęła i przyśpieszyła kroku, więc i on to zrobił. Nie wiedział czemu

zaczął się jej słuchać, ale był pewny, że nie jest taka zła jak się mogło wydawać.

- Shine? Shine! Kochanie…

- Bounty, słyszałeś jakaś mucha, co nie?

- No i to dość spora – parsknął śmiechem, gdy mężczyzna w garniturze szedł tyłem przed

Shine, ona się nie zatrzymywała, aż weszli w korytarz, gdzie było wejście do ich pokoju ochroniarzy.

- Shine, daj mi coś powiedzieć, ja wiem, że… - próbował chwycić ją za ramiona i wtedy się

zatrzymała. W jej spojrzeniu były zabójcze intencje. Bounty, aż zadrżał, gdy zobaczył jej minę.

background image

- Nie dotykaj mnie. Złamię ci rękę jak mnie dotkniesz palcem - ton jej głosu był przerażający i

nikt o zdrowych zmysłach, by jej dalej nie zaczepiał

- Posłuchaj mnie, ja wiem, że cię zostawiłem, ale…

- Zamknij się – próbowała go ominąć. Bounty się przyglądał tej sytuacji z boku, gdy nagle

zobaczył sterczące głowy zza drzwi od ich pomieszczenia. Reszta ich podsłuchiwała, bo wiedzieli już
od MilkyWay co się stało.

- Po pierwsze nie wylali cię, okey? Prosiłem, by cię nie oskarżono o nic, sam sobie zasłużyłem

ja wiem…

- Sama się zwalniam, chuju. Nie mam zamiaru pracować w miejscu, gdzie ty jesteś…

- Nie pracuję tu! Jestem tutaj tymczasowo! Miałem ważną konferencję! Ok., Shine?

- Mam cię w dupie i te kon…

- Jezusie. Jak ty wypiękniałaś – wyszeptał, a ona zrobiła obrót i kopnęła go bardzo mocno w

twarz, ale podtrzymał go Bounty przed upadkiem. Szczęka zachrupotała.

- Hej, nie bij go! Nie wiem co ci zrobił, ale ludzie patrzą… a to jest biznesmen z tego budynku!

Mamy ich chronić, a nie przypierdzielać.

- Shine, wiem, że cię zraniłem, nawet nie śmiem teraz prosić o wybaczenie, ale skoro tu

pracujesz to ja nie będę ci przeszkadzał. Nie rezygnuj z pracy.

- Słyszysz co gada? Przeboleję to i pozwolę ci zostać szefem ochrony – powiedział Bounty,

bardzo entuzjastycznie, a MilkyWay jęknęła coś, że to zdrajca.

- Pfy… Zrobię co będę chciała, dla mnie nie istniejesz.

- Shine! Pozwól mi przez chwilę z tobą pogadać, proszę!

- Zapomnij.

- Daj mi powiedzieć kilka słów i zniknę!

- Nie… Co wy robicie? – powiedziała stojąc przed drzwiami. Zeszli jej z drogi, gdy podniosła

nogę. Uderzyła stopą w drzwi, które otworzyły się hukiem. Aihara wtargnął do środka za nią.

- Nie dam ci spokoju, póki nie dasz mi się wytłumaczyć! Chyba nie chcesz powtórki z rozrywki,

co?! Słyszysz?! SHINE! To przeznaczenie.

- Wkurwiający. Innym razem, spoko? – zaczęła czochrać swoje włosy - Jebane przeznaczenie.

- Dlaczego?

- Teraz jestem zajęta?

- Czym? – spytał Snickers, a bliźniaki zasłonili mu usta i oczy. Shine odwróciła się do niego i

spojrzała na Bountego.

background image

- Nim!

- Mną?

- Nim? – Aihara spojrzał na mężczyznę, który, był wyższy od niego. Dobrze go ściął wzrokiem.

- Mieliśmy iść na randkę pamiętasz?

- ŻE JAAK?! – wydarła się MilkyWay. Aiharze zadrgała warga

- Idziemy na kawę i ciastko w tej chwili, zapomniałeś, że przed chwilą mnie zaprosiłeś, co

więcej stawiasz – chwyciła kurtkę skórzaną i ruszyła w stronę przerażonego Bountego.

- Czuję, że zrobiłem coś głupiego – bąknął, gdy Shine chwyciła go za koszulkę.

- Wracajcie do ambitnej pracy! – wrzasnęła i wyszła z Bountym.

Aihara został sam z ochroniarzami. Ścisnął mocno pięści i zazgrzytał zębami. MilkyWay

zobaczyła, że mężczyzna płacze, ale szybko wytarł oczy. Snickers nieśmiało podszedł do niego.

- Proszę pana?

- Czy Shine mocno pana pobiła?

- Nie, to nie to… jestem szczęśliwy, że mogłem ją spotkać.

- Pan jest jej… byłym chłopakiem? – spytała MilkyWay, a on skinął głową.

- Muszę się jej wytłumaczyć. Długo tu pracuje?

- Od dzisiaj.

- Ah, czyli to nie jej chłopak? Jeszcze mam szansę! – wybiegł, a ochroniarze popatrzyli po

sobie zdziwieni. Snickers wrócił do jedzenia, a bliźniaki do swoich laptopów.

- Zakręcony dzień nie uważacie?

- Wiecie, że mamy nowego szefa? – powiedział KinderBueno, a MilkyWay chwyciła się z twarz

i opadła bezwładnie na kanapę.

- Zapowiada się ciekawie. Postanowienie. Przelecieć Shine.

Shine wyszła z budynku z Bountym i się zatrzymała. Zajrzała do środka budynku przez szybę i

westchnęła ciężko. Bounty się jej przyglądał cały czas, strasznie zaintrygowany.

- Ehm, ja tu jestem. Mam przypomnieć?

- Sorry za to, uh… Spoko nigdzie cię nie zaciągnę. Muszę pobyć sama – westchnęła ziewając.

- Eee? To ta randka to… ja?

- Masz może papierosy? Ja pieprzę co za cwel. Zawsze mi niszczy życie.

background image

- Mam.

- Pożyczysz jednego? Odkupię ci jeśli…

- Masz, ale ty palisz? – jęknął, gdy ją poczęstował papierosem. Zabrała mu również

zapalniczkę, która wciśnięta była w paczkę. Westchnęła.

- Yep. Strasznie jarają mnie raki. Okey, muszę pobyć sama. Dzięki.

- Hej, dokąd idziesz?

- Bye, bye!

- Hyh, co za kobieta – mruknął i sam chwycił papierosa, ale zauważył, że ukradła mu

zapalniczkę i syknął przekleństwo pod nosem.

- IDĘ Z WAMI! CZEKAJCIE! Hy? Ty, gdzie moja Shine?

- Poszła.

- Ee? – MilkyWay spojrzała na niego zdziwiona, gdy wracał do środka.

- Wykorzystała mnie, a znamy się zaledwie godzinę.

- Zaprosiłeś ją na randkę?!

- A tak mi się jej szkoda zrobiło i myślałem, że na jakiś seks się zgodzi czy coś.

- Jesteś okrutny…

- Nadal go kocha. Gdyby był jej obojętny to by go wysłuchała. Pytanie, po kiego chuja ja się

nią przejmuję?

- Haaa, jednak cię chwyciło? – uśmiechnęła się MilkyWay i mu zatarasowała wejście do

pokoju ochrony. Zatrzymał się i westchnął z uśmiechem.

- Co mnie chwyciło?

- Nie pozwolę ci, bo ja ją pierwsza wypatrzyłam! Zrobię z niej moją seksualną marionetkę.

- Powodzenia. Przepuść mnie…

- Tylko przyznaj się najpierw.

- Eh… Do niczego nie muszę się przyznawać. Ma ładny tyłek, spoko?

- Podoba ci się. Hyhy, czyli ty, ja i pan biznesmen. Ciekawe, czy któryś z bliźniaków się w niej

podkochuje już. Ah! Shine jest wspaniała!

- Biznesmen, co? Hyh – weszli do środka.

Aihara wrócił na spotkanie, przeprosił wszystkich jeszcze raz i wrócił do pracy. Był

zdekoncentrowany przez całą konferencję. Gdy w końcu się skończyło, chwycił za telefon i zaczął

background image

dzwonić do jedynej osoby, która mogła mu pomóc. Niestety nie odbierał telefonu, więc mu zostawił
wiadomość pocztową i ruszył za sekretarką.

- Zanim pan pojedzie do hotelu pan Konokawa chciał z panem pomówić, panie Aihara.

- Dobrze, możesz przedłużyć pobyt w hotelu?

- Oczywiście. Na ile?

- Na tydzień.

- Już się tym zajmuję.

Aihara odszedł do pracodawcy, ale w głowie nadal miał Shine i nie mógł się uspokoić, ani na

chwilę. To cud, że ją spotkał. Musiał jej wytłumaczyć wszystko i postarać się, by go nie znienawidziła.

Pojechał do hotelu jak już ściemniało. Tam, zamiast wziąć się do roboty papierkowej to wyjął

alkohol i zaczął pić. Nie mógł się pozbierać po tym spotkaniu. W myślach zrobił już 100 planów
rozmowy z tą kobietą.

Bounty też o niej trochę myślał, ale spędził cały dzień leniuchując na kanapie i rozmowach z

resztą współpracowników. Musiał wyjść ostatni i poczekać na 3bita, który wszedł wyspany i rześki do
pracy. Był osobą najstarszą z nich wszystkich, który w tym fachu powinien niedługo pójść na
emeryturę. Bounty zostawił go i ruszył do wyjścia parkingowego

- Oh, oddałeś już klucze Bounty?

- Hmm? Nie, właśnie nowa szefowa uciekła dość wcześnie. Przyniosłem je tobie – powiedział

do strażnika, który podrapał się po głowie zdziwiony.

- Ale... nie wyjeżdżała stąd.

- Słucham?

- Na tym swoim pomarańczowym motorze. Ścigacz. Zapamiętałem ją rano.

- Ah, dzięki. Zaraz wracam. Nie pozwól jej wyjechać, okey? Zaraz będę…

Potem odbiegł gdzieś, kierując się do miasta. Strażnik zdziwiony, zaczął mruczeć coś, że to

nowe pokolenie jest takie dziwne. Po niecałych 15minutach, Bounty wrócił, przeskakując szlaban.

- Jest?

- No chyba.

Bounty wszedł do parkingu krytego i przyjrzał się kilku samochodom. W oddali dostrzegł

pomarańczowy motocykl, a pod ścianą siedziała dziewczyna. Podszedł do niej i rzucił jej coś na głowę.

- Bu…

background image

- Widziałam, że idziesz – prychnęła – filmy mnie nauczyły, że w takich miejscach czai się od

zabójców, zboków i psychopatów. Co to? – chwyciła za reklamówkę i wyjęła pudełko. Natychmiast
doszedł ją cudowny zapach i aż ślinka jej pociekła. Bounty usiadł obok niej.

- Jak się czujesz?

- Dla mnie? – spytała i rozpakowała. W środku były dwa pączki, oblane czekoladą i posypką.

Facet chwycił za jednego i ugryzł.

- Następnym razem ty mi coś kupisz. Spoks? – powiedział z pełną buzią.

- Dzięki – wychrypiała – skończył mi się papieros. Oddam potem. Masz – dała mu zapalniczkę,

którą ją uderzył w nos. Wgryzła się w pączka.

- Zamierzasz tutaj zostać?

- Dość miłe miejsce, tylko trochę śmierdzi.

- No co ty? Spadamy? – oblizał palce i wstał.

- A ty co? Z buta?

- Idę na siłownię jeszcze. To jest po lewej od naszego biurowca. Tam zostawiam samochód na

małym parkingu. Tutaj zostawia szlachta. Ładny motorek – uśmiechnął się cofając do tyłu.

- Dzięki – wsiadła na ścigacz, gdy nagle Bounty zaczął się śmiać.

- Brudna jesteś. Tu i tu w czekoladzie – pochylił się nad nią i wytarł jej czekoladę z ust

kciukiem, ale ona nawet nie drgnęła powieką. Przejechał palcami w dół po brodzie wzdłuż jej blizny i
się odsunął. Oblizał palce.

- Do jutra, ciastko – mruknęła

- Masz klucze. Szefie.

- Dzięki. Bounty - i zakładając kask odjechała.

background image

Rozdział 2 – Ciekawa kobieta

Shine wstała rano, by jechać do pracy o wiele wcześniej niż inni. Miała ambicję tam

posprzątać i wziąć kilka swoich rzeczy do nowego miejsca pracy. Chciała również po prostu przestać
myśleć o wczorajszym incydencie. Przy okazji poznałaby 3bita, czyli 8 pracownika ochrony.

Szybko zjadła płatki z mlekiem i przebrała się w swój uniform. Narzuciła czarną skórę i

zawiązała ciężkie obuwie, czyli glany. Zrobiła sobie prostą kanapkę, którą wsadziła do torby razem z
książką i pojechała do biurowca.

Przywitała się z nowym strażnikiem i wjechała do jeszcze, dość pustego parkingu.

Zadowolona pomaszerowała po schodach na parter i ruszyła przez pusty korytarz. Po chwili chwyciła
za klamkę i okazało się, że drzwi były otwarte.

- Cześć! Shine! – powiedział Aihara pijąc herbatę wśród ochroniarzy. Dziewczynie drgnęła

warga, gdy wszyscy spojrzeli na nią z uśmiechem.

- Dobry szefowo – burknął Bounty patrząc nienawistnie na Aiharę, który siedział na kanapie

pomiędzy bliźniakami.

- Jak zdrówko? Jakieś rozkazy? Mam zostać twoją niewolnicą w łóżku? – spytała MilkyWay,

ale Shine tylko bez słowa spojrzała na zegarek na ręce i ruszył do „łazienki”. Aihara ruszył za nią.

- Jestem, bo powiedziałaś, że pogadamy innym razem, prawda? Em… - trzasnęła mu drzwiami

przed nosem. Bounty się uśmiechnął i wywalił nogi na stół. Naprzeciwko niego siedziała MilkyWay.

- No cóż, może… pospacerujemy, hmm?

-Nie chce mi się. Chcę spać – burknął Bounty i zamknął oczy, udając, że nie interesuje go

Aihara i Shine. Biznesmen zapukał i wszedł do środka, a ona wyszła stamtąd jak błyskawica
przemieszczając się z miejsca na miejsce.

- Shine, daj mi tylko coś powiedzieć, okey?

- Jestem zajęta. Pracuję. Ktoś siedzi na monitoringu?

- Shine tylko 5minut ? – chodził za nią jak cień. Wszyscy im się przyglądali.

- Ja idę, pod warunkiem, że będę miał co jeść… - wsadził do mikrofalówki lazanie i przywitał

Shine z uśmiechem. Snickers miał brązowe włosy, które związywał w kucyk. Czarne duże oczy, które
wpatrywały się tylko w jedzenie. Shine wskoczyła do pokoju z monitoringiem i ujrzała KinderBueno,
który wpatrywał się tępym wyrazem twarzy w ekraniki.

- Shine, proszę…

- Pracuję.

background image

- Ehm, szefowuś, śliczna ty moja – zatrzymała ją MilkyWay i objęła w pasie – nie chcę

przeszkadzać, ale jako, że jesteś nowa to może odpocznij, nie galopuj i porozmawiaj z panem? Hmm?
My sobie do tej pory dawaliśmy radę i jeszcze troszkę… - zjechała dłonią na pośladek Shine, która
wpatrywała się na nią lodowatym spojrzeniem.

- Nie – mruknęła i poszła dalej, ale Aihara wciąż ją śledził.

- Shine, tylko 5 minut!

- Wy dwaj, zostawić laptop i iść do głównego wejścia czatować. Przez godzinę mi się nie

pojawiać na oczy – syknęła do nich i wtedy zobaczyła, że mają jej zdjęcie na pulpicie. Zignorowała to i
odwróciła się. Wtedy zobaczyła swoje zdjęcie legitymacyjne z lat licealnych. Trzymał je Aihara w
swoim portfelu.

- Pamiętasz? Mam je nadal w portfelu. Nigdy nie wyjąłem!

- Wow! Jakie to romantyczne! - MilkyWay, znów próbowała obmacać Shine, ale szefowa

wykręciła jej rękę, aż pisnęła z bólu.

- Nie miałem innej dziewczyny, jesteś jedyną dziewczyną z jaką byłem i…

- Wow, a ile dup zaliczyłeś ? – spytał Bounty.

- Ty, chyba chciałeś odpocząć. Spałeś, zbudzili? Ojeju – syknęła MilkyWay

- Porozmawiaj ze mną. Błagam - Aihara padł na kolana

- Po pracy – wymamrotała i go ominęła.

- To znaczy kiedy ?

- Później – syknęła i zamknęła się w „łazience”.

- Shine, żeś sprecyzowała. Spoko, bez nerwów. Zasłużyłem sobie.

- Wróci pan za 5 godzin, okey? – powiedziała MilkyWay i odprowadziła go do wyjścia.

Kiedy wyszedł to Bounty zerwał się i pobiegł do „łazienki”. Wszedł do środka, ale zdążyła go

złapać MilkyWay i się zaczęli przepychać. Drzwi otworzył szerzej Shine.

- Co?

- Eeee? Tego, co pani zamierza zrobić z tym biznesmenem?

- Unikać – mruknęła i poklepała łóżko. Przyjrzała mu się dokładnie

- I myślisz, że co, że jak… będziesz go tak traktować to nauczkę dostanie, czy po prostu chcesz,

aby mu zależało na tobie?

- Chcesz by cię adorował? – odwróciła się w ich stronę.

- Nie macie swoich spraw?! - Shine wyjęła paczkę papierosów i jednego oddała Bountemu.

background image

- No, ale on w tej chwili jest sprawą numer 1, przychodzi i tylko „Shine,Shine,Shine”.

- Pogadaj z nim i będziesz miała z głowy?

- Nie jestem na to mentalnie gotowa, jeśli chcecie wiedzieć. Przepraszam, że ten palant tu

przylazł, postaram się, aby więcej nie przyłaził i jeszcze jedno… Ile razy na tym łóżku wymieniany był
materac po seksie?

- Nie uprawialiśmy tu seksu! – wrzasnęła zawstydzona i oburzona MilkyWay, a Bounty tylko

zagwizdał cicho i zamierzał uciec.

- Ciasteczko. Często?

- Ale nie ujebałem materaca ! – jęknął i ruszył do szafy.

- Fuj! – jęknęła MilkyWay.

- Te prześcieradło biorę i je piorę czasem… Materac jest czysty, no, na pewno nie ja go

ubrudziłem. To jest ketchup.

- Spoko.

- Kiedy ty tu panienki sprowadzałeś? – jęknęła MilkyWay do Bountego i zaczęli się kłócić na

ten temat, gdy Shine się układała na materacu, który przykryła kocem. Położyła się na brzuchu,
wyjęła książkę i zaczęła czytać. Bounty odwrócił wzrok i aż otworzył buzię. Tak samo zareagowała
MilkyWay, wpatrując się w wypukłe pośladki szefowej.

- Co ty robisz?

- Czytam leżąc. Odpoczywam.

- Mogę położyć się obok? – powiedziała MilkyWay i położyła się na Shine, która przewróciła

się i znalazła na niej. Pogroziła palcem.

- Nie dotykaj mnie jeśli ci nie pozwalam… - pochyliła się i szepnęła do ucha - …dobrze, Milky?

- O-oc-cz-czzywiście.

- Oplułaś się lekko - Shine wytarła nadmiar śliny w kącikach ust MilkyWay

- Nadmierny ślinotok, gdy widzę coś seksownego...

- Czyli ci mokro?

- Oh, haha, żebyś wiedziała

- Won – Shine zeszła z niej i wróciła do książki.

- Już!

- Nie no! Przytulajcie się dalej, bo mi się to podoba to na przykład jak tak patrzę na to z boku,

więc może kontynuujcie - wymamrotał

background image

- Won – syknęła groźnie i wyszli z pokoiku.

- Ah, boska jest.

- Seksowna i tyle – prychnął – idę się przejść, ale MilkyWay ruszyła za nim. Dalej dyskutowali

na temat nowej szefowej i jej adoratora. Aihara natomiast poszedł się spotkać z jakimś innym
biznesmenem, lecz sprawdzał swój grafik, by mógł widywać się z Shine jak najczęściej. Ona za to
czytała książkę na łóżku i po pewnym czasie zasnęła, znudzona lekturą.

Kiedy Bounty wrócił sam, to w pokoju zastał tylko śpiącego na kanapie Snickersa, który

właśnie otworzył oczy, by sprawdzić kto tu przyszedł. Przewrócił się na drugi bok ziewając głośno.
Białowłosy zaczął gotować wodę, by zalać sobie zupkę z paczuszki.

- Gdzie reszta? Milky już wróciła?

- MilkyWay pilnuje monitorów, ale pewnie ogląda tam jakiś film lesbijski… Możesz sobie

pofapać i tak wrażenia to na niej nie zrobi. Bliźniaki poszły coś kupić sobie do jedzenia. KinderBueno
poszedł postać przy drzwiach.

- Przychodził ten pajac?

- Kto?

- Chyba mówi o mnie – Bounty się odwrócił i zobaczył, że w progu drzwi stoi ten biznesmen.

- Ehm… Dobry – uśmiechnął się krzywo i zalał sobie zupkę, którą potem przykrył wieczkiem i

ruszył do „łazienki” – pan do naszej szefowej, prawda? Pozwolisz, że ją zawołam.

- Yhm – Aihara usiadł na sofie, zaproszony gestem Snickersa.

Bounty wszedł do środka i ujrzał śpiącą Shine. Podszedł do niej i pochylił się nad nią,

dokładnie obserwując każdy skrawek jej ciała. Leżała na plecach, więc delikatnie dotknął jej brzucha.
Widząc, że nie reaguje i pochrapuje, zjechał dłonią na udo, a potem znów w górę w stronę piersi.

- Szukasz czegoś? – wymamrotała nagle, ale on dalej ją masował dłonią.

- Ja tylko wycieram z brudu ręce – zachichotał, a ona się podniosła. Usiadła tuż przy nim i się

rozciągnęła, ziewając głośno – ślinka ci ciekła i chrapałaś.

- Wyspałam się. Uh, jestem głodna – zaburczało jej w brzuchu.

- Zaproponowałbym ci pyszną zupkę chińską, ale przyszedł twój ukochany.

- Wolę zupkę – mruknęła i wycierając usta, spojrzała na niego.

- Hah, ale jesteś zaspana – dziewczyna wstała i poprawiając włosy ruszyła w stronę drzwi.

- Pogadam z nim. Nie chcę go tu więcej widzieć. Eh, im szybciej tym lepiej. Bounty?

- Tak? – pojawił się przy niej. Zadarła głowę.

- Jesteś moim zastępcą, wiesz? Zrobisz coś dla mnie?

background image

- Hm… Jestem cały twój – wymamrotał, powoli zbliżając ciało do ciała. a ona się

uśmiechnęła.

- Wyjmiesz z tej torby książki i postawiasz na mojej półce? Dziękuję.

- Eee! Tylko tyle? Tak się nie robi, kobieto... Spoko – odsunął się rozczarowany, puściła do

niego oczko i wyszła z pokoju. Aihara wstał z miejsca, gdy Shine chwyciła za kurtkę.

- Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę – wymamrotała – idziesz? – rzuciła do Aihary, który bez

słowa ruszył za nią. Bounty wyszedł z książkami w dłoniach.

- Czyta ambitne książki. Brawo – powiedział Snickers, a Bounty popatrzył zdziwiony.

- Stephen King? Kto to?

- Nie znasz kolesia? Taki tam co pisze niby to ciekawe książki. Co ona czyta?

- „Zielona mila”, jakoś…

- Wow… Szacun dla laski. Oglądałem film.

- Fajny?

- Człowieku, nie znasz tego? Lepiej z nią o książkach nie gadaj…

- Bo co?

- Bo wyjdziesz na idiotę i zero szans na seks z nią.

- Hej, ja wcale nie chcę…

- Ślinisz się patrząc na jej tyłek. Dobra, stary… Nie udawaj, tylko dlatego, że to ona nie ślini się

na twój widok jak większość. Masz i tak marne szanse. On jest nadziany, nadal ją kocha, a ona to
łatwy cel. Możesz tylko pokazać się od strony ciekawego charakteru, ale… jesteś prymitywny.

- Nienawidzę cię – rzucił w kolegę książką .

- Na twoim miejscu, bym zorientował się co ona lubi i jakich tematów powinieneś unikać w

rozmowie, bo nie masz o nich zielonego pojęcia. Łap – odrzucił mu książkę.

- Wisi mi to czy będzie moja – trzasnął drzwiami, a Snickers się uśmiechnął.

- Akurat.

W tym samym czasie Shine szła przez korytarz, aż doszła do bufetu. Odwróciła się i spojrzała

na jego garnitur. Westchnęła ciężko podchodząc do automatu z kawą.

- Podejrzewam, że nie masz drobniaków. Bogaczu. Ile zarabiasz?

- Czy to takie ważne? Nie sądzę, aby cię to interesowało.

- Trzymaj – podała mu kawę i czekając na swoją, znów westchnęła – zamieniam się w słuch.

background image

- Tutaj? Hej… - dziewczyna podeszła do stolika. W tej chwili w bufecie było pusto.

- Mów co masz powiedzieć i pożegnajmy się…

- Shine… No dobra. Zraniłem cię, wiem i nie proszę o wybaczenie. Musiałem wyjechać i moi

rodzice, nie chcieli bym przez tą znajomość zaprzepaścił swoją przyszłość. Wynieśliśmy się, ale
chciałem wrócić, zawsze o tym marzyłem, nawet jeśli miałaś mnie nienawidzi. Pewnie myślisz
dlaczego nie wróciłem? Nie mogłem. Mój świętej pamięci ojciec ciężko zachorował i musiałem mu
pomóc. Nie mogłem się wyrwać, chociaż marzyłem o tym. Nie było nocy, bym nie śnił o tobie. Jak
mała dziewczynka ryczałem, gdy tylko wylecieliśmy z kraju. Później latami już mniej widziałem sensu z
powrotu, sądząc, że ułożyłaś sobie życie na nowo i tylko bym Ci przeszkadzał. Otworzył rane… bo
mam nadzieję, że jakaś była, ale się zagoiła, że jednak mnie kochałaś. To miała być skończona bajka,
ale gdy cię tu ujrzałem, zrozumiałem, że skończył się rozdział, a nie książka. Shine… Kocham cię i
cieszę się, że żyjesz…

- Skończyłeś? – syknęła i wtedy mężczyzna zbladł. Zrobił duże oczy. Była spokojna.

- Shine, błagam cię…

- O wszystkim wiem. Boogey mi powiedział. Nic nowego się nie dowiedziałam, więc mogę

zadać ci pytanie?

- Boogey? Pomagał ci?

- Poprosiłeś go o to, czyż nie? Przyznaję, że najpierw mu było ciężko…

- Shine…

- …na gali już wiedziałeś o wyjeździe, prawda? Dlatego tak naciskałeś.

- Tak.

- Dlatego cię nienawidzę. Mogłeś mi powiedzieć – wstała z miejsca – i to koniec…

- Shine, poczekaj! – złapał ją za rękę, dopiero teraz spojrzała mu prosto w oczy.

- Cierpiałam. Strasznie cierpiałam. Byłam chodzącym trupem, czaisz? Zadowolony?

- Gdybym ci powiedział to byś…

- Przynajmniej bym wiedziała na czym stoję. Byłam twoim kotem. Czułam się jak porzucony,

przygarnięty kot, który zaznał domowego spokoju, lecz znów stał się dachowcem. Ba, kilkakrotnie
przejechał mnie samochód. Na szczęście koty mają 9 żyć. Nie chcę tracić kolejnych na ciąg dalszy
twojej pierdolonej książki.

- Błagam cię! – przesunął stolik i przysunął się do niej. Odskoczyła, wyszarpując rękę z jego

uścisku. Cały drżał widząc jak patrzy na niego gniewnie.

- Jesteśmy dorośli i nie musimy się tak zachowywać. Wybaczę ci. Teraz to już obojętne.

Ponieważ cię kochałam, mam nadzieję, że ułoży ci się życie i bla bla, jasne? Miałeś tu być tylko kilka
dni, zgadza się? Przykro mi z powodu ojca – pochyliła głowę i ruszyła w stronę wyjścia, ale on chwycił

background image

ją za ramię. Przerzuciła go bez problemu i powaliła na ziemię. W tej samej chwili ktoś wszedł do
środka pomieszczenia, ale wycofał się, gdy tylko ją ujrzał. Był to Bounty. Zaczął nadsłuchiwać.

- Silna, jak zawsze… Khe… Dasz mi ostatnią szansę?

- Zapomnij.

- Umów się ze mną – nadal leżał na ziemi i patrzył na nią.

- Jesteś pierdolnięty.

- Umów...

- Zapomnij. Błagam, ogarnij się. Już cię nie kocham, co więcej… Spodobał mi się ktoś inny i

chciałabym go poderwać, jeśli zamierzasz mi przeszkodzić to jesteś skurXXynem.

- Kto? Te… Myślisz, że się poddam?! – przewrócił jej nogi i upadła zdezorientowana, jednak

szybko próbowała się podnieść.

- Jesteś niepoważny! Zmieniłam zdanie! Nienawidzę cię. Brawo! Jesteś z siebie dumny?! A

teraz pozwól, ale pójdę flirtować z Bountym. Żegnam!

- Bounty to ten ciapaty z białymi włosami? Podoba ci się?!

- Podoba. Ciebie już tutaj nie będzie za chwilę, więc znów zapomnę o tobie i oddam się nowej

miłości. Bo odejdziesz, prawda? – ruszyła do wyjścia, a on dopiero wstał.

- Ani troszeczkę… nie chcesz być ze mną? Nic, zero iskierki?

- Żegnaj – gdy wyszła na korytarz, usłyszała hałas za sobą. Aihara wywrócił stolik. Ominęła

kogoś i dopiero po paru krokach się zorientowała, odwróciła i ujrzała Bountego, który patrzył na nią
zszokowany.

- Czy ty…

- Słyszałeś? Podsłuchiwałeś? Nie ładnie – nie była zawstydzona. Ruszyła dalej – musiałam go

spławić. Nie mówiłam poważnie - wyjęła papierosy i zaczęła szukać zapalniczki.

- Cz-czekaj! – pobiegł za nią i stanął jej w przejściu.

- Upierdliwy jest nadal. Musiałam coś wymyślić na poczekaniu. Nie patrz tak na mnie.

- Odczepił się, gdybyś powiedziała, że jesteś lesbijką. MilkyWay, pomogłaby ci udawać.

- Nie uwierzyłby… chyba… - obróciła oczami. Wskazał na siebie palcem.

- Z całej ekipy ochrony, akurat to wymieniłaś mnie, czyli jednak troszkę ci się podobam, co?

- Nie romansuję ze współpracownikami. Zasada numer jeden – ominęła go, gdy zaczął

dzwonić jej pager i tak samo jego.

- Zasady to zasady, a uczucia? Hmmm? Jedziemy na górę? Co to znaczy afera…

background image

- Winda?! – jęknęła i stanęła. Oblał ją zimny pot i zbladła. Poklepał ją po głowie i chwycił za

rękę, po czym poprowadził do windy. Wtedy wyszedł Aihara i gdy tą parę zobaczył razem to smutnie
ruszył w ich stronę.

- Nie bój się. Jestem przy tobie, c-mon, baby, możesz zacząć swój flirt.

- Debil – prychnęła z uśmiem, a Bounty ją pchnął w stronę windy - nic między nami nie

będzie, ciasteczko. Capiche?

- To jedź sama. Dasz se radę..

- Oj no! Hmmm…

- Jeśli ładnie poprosisz to się z tobą umówię, coffy. To jak?

- Milky! – koleżanka dobiegła do nich i drzwi windy się otworzyły. Shine przytuliła się do

zszokowanej kobiety, ale MilkyWay to ucieszyło. Objęła ją i weszły do środka.

- Nie wiem co jej zrobiłeś, ale dziękuję! – drzwi się zamknęły, a on warknął pod nosem.

- To do mnie miała się wtulić! Wtrymboliłaś się!

- Nie pasujesz do niej – powiedział Aihara przechodząc obok. Bounty spojrzał na niego

zaskoczony i się po chwili zaśmiał. Biznesmen czekał na drugą windę.

- Ah, no tak kosz. Smutne.

- Przekaż szefowej, że nie odpuszczę jej sobie. Na pewno nie przegram z kimś twojego

pokroju, ochroniarzu... - w tej chwili Bounty uderzył pięścią w ścianę.

- Co to kurwa miało znaczyć? Masz coś do mnie?!

- Ona jest wrażliwą, delikatną dziewczyną, która potrzebuje dobrego faceta, który będzie się

o nią troszczył, uszczęśliwiał, a nie prowadził z nią dalej takie...

- Wait a minute, hold up... What?

- Shine straszne miała życie, nie zasługuje na nie, nic złego nie zrobiła. To dobra dziewczyna.

Jej wygląd, jej doświadczenia... To mnie boli, bo ją kocham i nie chcę, by ciągnęła takie życie i jeśli nie
zmienisz jej standardu życia to nie pozwolę ci z nią być.

- Hyh… Powodzenia. Wiesz, jesteś na przegranej pozycji. W końcu złamałeś jej serce, a ja

jestem od tego, by je zagoić. Miłego dnia – Bounty ominął go i ruszył do pokoju ochrony.

- Nie przegram, ale jeśli tak to… zaopiekuj się nią dobrze – wyszeptał Aihara i schował się w

windzie.

Tymczasem kobieta o której była mowa, dojechała na miejsce. Zbladła jadąc , ale po chwili

zrobiła się czerwona i usiadła na ziemi by się uspokoić. MilkyWay pochyliła się nad nią i pogłaskała po
włosach. Shine nabrała powietrza i odetchnęła.

- Nienawidzę wind.

background image

- Wiem, dlatego nie powinnaś…

- Nie! To mój obowiązek. Poza tym… Nie chcę widzieć na oczy Bountego. Choć – chwyciła

MilkyWay za dłoń i pociągnęła za sobą, gdy winda się zatrzymała i uwolniła dziewczyny.

- Kyaaa! Mogę spleść nasze palce razem? Gorąca jesteś – wyszeptała i udało jej się to zrobić o

czym mówiła, a Shine nie zareagowała, więc się zdziwiła. Oczekiwała kopniaka – hej? Wszystko w
porządku?

- Wszystko było normalnie, dopóki nie pojawił się Aihara. Kh! On! Wszystko niszczył i nadal to

robi! Cholera – chwyciła się za głowę i się zatrzymała.

- Co się stało?

- Nie chce się odczepić. Chce ze mną być… Znam go dobrze, jest nachalny jak mało kto… Nie

da mi spokoju. Nawet jakby Eh… Kiedy już myślałam, że zniknął z mojego życia to kurwa trah.

- To z nim bądź. Uspokoi się.

- E? Tak po prostu? Hyh… hahahaha! Nie – burknęła – nie chce wracać do niego.

Przepraszam, nie chciałam cię zanudzać, ale po prostu nie mogę uwierzyć, że nowa praca i tyle
kłopotów, normalnie… eyh… To miała być piękna robota. Miałam pozbyć się problemów! Mieć ładną
współpracownicę - wzięła dłoń MilkyWay.

- Chcesz się przytulić? – spytała niepewnie i nagle Shine bez słowa ją objęła. MilkyWay, była

szersza i lepiej umięśniona, ale miała ładne japońskie rysy i krótkie czarne włosy. Jakby się
odpowiednio ubrała to mogłaby uchodzić za jednego z tych pięknych chłopców z boysbendów.

- Kochana, będzie dobrze. Nie będziemy mu otwierać. Możesz go unikać, on ma swoją pracę,

może zapomni i zniechęci się?

- Nie, nie zniechęci się. Nie on. Muszę odejść z pracy.

- Nie! TYLKO NIE TO! Litości, dziewczyno - MilkyWay ścisnęła mocniej Shine, którą aż

przydusiła na chwilę.

- Muszę, bo zaczęłam przez przypadek flirt ze współpracownikiem. To zakazane.

- Ja? – powiedziała zawstydzona - Nikomu...

- Nie, bo to było przez przypadek… chciałam tylko coś powiedzieć, by Aihara, ten biznesmen

jego mać się odczepił i palnęłam, że podoba mi się Bounty, a Bounty akurat podsłuchiwał i teraz…
fuck…

- Że jak?! JAK TO BOUNTY?

- No i teraz myśli, że ja w nim i tak jakoś… nie wiem jak się z tego wyplątać! Ah, to twój

przyjaciel, a ja się wygadałam. Głupia ja. To nic! Odchodzę. Podjęłam decyzję.

- Nie! – MilkyWay objęła mocno Shine, prawie, że łamiąc jej kości.

background image

- Auć, masz krzepę dziewczyno. Puść. Omówimy tą sprawę, auć, ale po pracy?

- Okey! Nie pozwolę ci odejść! W końcu jakaś dziewczyna mi się trafiła – teraz oburzona

MilkyWay, chwyciła Shine za rękę i poprowadziła do kolejnej Sali.

Na dole w pokoju ochroniarzy Bounty zalał sobie płatki z mlekiem, gdy opowiadał

Snickersowi i Twixom o tym co się stało między nim, Shine i Aiharą.

- Mi się wydaje, że ona mówi prawdę. Nie interesuje się tobą. Podała ciebie, ponieważ jesteś

najbardziej wiarygodny do zakochania.

- Jaka laska, by nie poleciała na te ciemne ciało – powiedział słodkim głosikiem jeden z

bliźniaków. Drugi się zaśmiał.

- Ciemno to on ma w mózgu – dopowiedział drugi i zaczęli się śmiać i oberwali łyżeczkami w

głowy. Przeżuwający gigantyczną kanapkę KinderBueno, zaczął wskazywać palcem na coś.

- Czyli? Ta mała dziewczynka to nasz nowy szef, a Bounty już nim nie jest? Skopała mu dupę?

Ciekawe czy mi też skopie…

- Raczej nie… Ciebie raczej nic nie boli – powiedział Snickers, który od dłuższego czasu wbijał

widelec w różne części ręki dużego faceta, który nawet nie drgnął i spojrzał zdziwiony.

- Muszę się jej podobać! – warknął Bounty i wyjął piwo z lodówki, a Twixy drgnęły.

- Skromny jesteś – powiedział jeden - mieszasz mleko z piwem?

- I odważny. U niej picie piwa w pracy raczej nie przejdzie.

- W dupie to mam! Rozkocham ją w sobie, a ten przylizany goguś niech się wącha.

- Możesz łatwo się przekonać czy jej się podobasz. Stary numer z gumą?

- Nieee, pomyśli, że chcę ją przelecieć – popił piwo.

- A co chcesz z nią zrobić? – spytał zaciekawiony bliźniak

- Coś gorszego? – oblizał się drugi bliźniak i znów oberwali po głowach, ale tym razem pustym

kartonem po mleku. Bounty westchnął.

- Sadyści. Jak was dopuszczono do tej roboty?

- Idealnie sobie tutaj radzimy.

- Tak, nie mamy skrupułów przy pobiciu starszych panów w garniturach.

- Demony.

- Ona nam też się podoba, więc nie myśl sobie, że masz czas na podryw. W końcu nam się

kobieta trafiła, a nie lesba, która nie chcę się nawet po przyjacielsku popieścić.

background image

- ŻE JAK?! NO ładnie! Ktoś jeszcze ma smaka na szefową? – warknął i wszyscy tu obecni

podnieśli ręce. Bounty chwycił się za głowę.

- Obciągnąć, by mogła – wymamrotał KinderBueno – muszę na sracza – odszedł, ale i tak go

ignorowali. Snickers się zaśmiał.

- Jeśli ta dziewczyna jest inteligentna to pójdzie na mądrego faceta w tej ekipie, czyli mnie,

jeśli lubi kopać po prostu tyłki to poleci na bliźniaki, a jeśli lubi takich jak ty to cóż… Zasada jest taka,
kto ją zdobędzie to reszta odpuszcza. Jasne?

- Hej! Nie ROZPORZĄDZAJCIE się moją laską, jasne?

- Ty swoją laskę zdaje się, że masz, cwaniaku.

- Oberwałeś chyba dawno, co?! Snickers! Dawaj na solo!

- Hyh! Dawaj!

- Uooo – zaklaskali bracia, gdy z oddali dobiegł ich odgłosy

- Koledzy, a może zrobimy dla niej przywitanie?! – krzyknął Kinder z WC

Kiedy oni o niej dyskutowali i bili się to dwie dziewczyny puściły wolno dwóch mężczyzn. Ci

biznesmeni tak się zaczęli wyzywać, że poproszono ochronę o pomoc, by ich rozdzielić i uspokoić.
Kiedy zostały same, tylko ich obserwowały z daleka, czy znów nie chcą się zacząć sprzeczać.

- Shine, nie odchodź…

- Sama nie wiem, zdaje się, że nie jest pisana mi tu praca.

- Nie chrzań. Idealnie do nas pasujesz! Brakowało nam takiej porządnej osoby. No litości, jak

ja mam cię przekonać, kobieto! Zlituj się...

- Wracajmy. Jestem porządna tylko z pozorów. Jestem typowym leniem jak wy.

- Ale nieźle potrafisz skopać tyłki! My tylko groźnie wyglądamy.

- Hyh, dzięki. W takiej pracy to wystarczy.

- No i Bounty też się nieźle bije…

- Nic mi nie mów o nim! Myśli, że się ślinię na niego teraz. Eh… Zawsze się w coś wkopię.

Serio, chciałam mieć spokojną pracę.

- Hyhy, bo słuchaj… Mówisz, że tylko to, że ci się podoba, było dla zmyłki, ale mówiłaś, że to

ciasteczko, że w sensie przystojniak. Więc?

- No bo jest przystojny, schrupać takiego, kheee nie wiesz o czym mówię, co? Jestem hetero i

po prostu jak widzę kogoś takiego to jestem… tylko kobietą, ale moje fantazje erotycznie nie
wychodziłyby poza moją łepetynę. Nie podrywałabym go! Nie uwodziłabym!

- Shinuś… - spojrzała na nią podejrzanie.

background image

- Serio! Jestem specjalistką, nigdy nie zrobiłam czegoś takiego w pracy! Jestem

doświadczonym pracownikiem! Zawsze jak dochodzi do flirtu to zmieniam pracę.

- Dlaczego?

- Bo z współpracownikami nie flirtuje i tyle. Nie chcę nigdy więcej się zakochać, ja zabijam

romans w zarodku. Nic bym z nim, ale skoro to usłyszał, będzie mnie tym nękał, prawda?

- Pewnie tak, bo…

- Po drugiej stronie Aihara, który też mnie chce nękać…

- …podobasz mu się.

- No wiem! Dlatego nie da mi spokoju! Żałuję, że go tutaj spotkałam! Ciężko mi było wyleczyć

serce po nim, ale teraz kiedy już o nim nie myślałam to się zjawił i znów zrujnuje mi życie…

- Nie o tym biznesmenie mówię, koteczku.

- S-słucham?

- Podobasz się Bountemu – westchnęła z uśmiechem MilkyWay. Shine zamrugała.

- Leci na każdą laskę, która jest ciekawa, takich jest mało, a ty jesteś bardzo ciekawą

dziewczyną. No kurdę, zajebałaś mu po paru chwilach. Spędziłaś z nami tak mało czasu, a już się
czujemy jakbyś tu była od zawsze. Interesuje mnie skąd masz te blizny i jakie życie miałaś. Pasujesz do
nas… Poza tym, serio chcę mieć taką słodziutką dziewczynkę jak ty w grupie. Wiesz jakie to okropne
uczucie żyć tylko ze spoconymi facetami? A Snickers dzisiaj nałożył świeżą bluzkę i bliźniaki umyły
włosy! Zmieniasz nas na lepsze w tak krótkim czasie! Kazałaś nam posprzątać syf! Szacun!

- Wow…

- Shine?

- Skoro tak mówisz – zaczęła drapać się po brodzie i zastanawiać – chyba faktycznie z wami

było gorzej niż myślałam. Muszę…

- Zostać?!

- Tak – powiedziała i otworzyła drzwi i kosz przeleciał jej przed oczami. W środku trwała

wojna i wszyscy walczyli ze sobą. KinderBueno trzymał jednego z bliźniaków za nogę i unosił go w
powietrzu, drugi próbował wskoczyć mu na plecy, ale nie dosięgał i spadł, potrącając Snickersa, który
potknął się i uderzył Bountego w nos i trysnęła krew, natomiast białowłosy uderzył jego w wargę i
również pojawiła się czerwień.

- Ojoj…

- DOSYYYYYYĆ - ryknęła Shine i trzasnęła drzwiami. Szybkim krokiem podeszła do

KinderBueno i uderzył go między nogami z pięści. Wielki facet opadł na ziemię. Nadepnęła na palce
jednemu z bliźniaków i na koniec chwyciła Bountego i Snickersa za uszy i rzuciła nimi na kanapę.

background image

- Szefowa, He h e h e – zaśmiał się Snickers, gdy ona stanęła przed nimi z taką poważną miną,

a do tego tupała nogą. Po chwili chłopak w kucyku pokazał palcem na Bountego, który wytarł ręką
krew z nosa – on zaczął.

- On zaczął, zawsze zaczyna i nie da rady skończyć…

- To prawda – mruknął jeden z bliźniaków.

- Ksaaa… - jęknął Snickers, a ona westchnęła - …a ty niby skąd, wiesz?

- Mówiłeś po pijaku – burknął bliźniak o obolałych palcach. MilkyWay się śmiała cicho pod

nosem. Shine uniosła górną wargę i pokazała zęby.

- Morda, seksuologiem nikt tutaj nie jest, wypraszam sobie walki podczas pracy – wycedziła

przez zęby, a chłopacy popatrzyli na nią przerażonym wzrokiem.

- Ale to naprawdę on zaczął – powiedział Bounty i Snickers otworzył już usta, by coś

powiedziec, ale Shine w sekundę chwyciła jego wargi w palce i ścisnęła.

- Dosyć, ogarnijcie się – zabrała rękę i wytarła krew Snickersa z dłoni, ruszyła w stronę

bliźniaków i spojrzała na nich groźnie. Siedzieli na ziemi, koło zwijającego się z bólu łysego kolegi.

- Taaa?

- Jak mam was odróżniać? Propozycje?

- Nie musisz.

- Jakoś muszę, zastanówcie się, muszę wyjść się uspokoić i jak wrócę mam nadzieję, że

wszystko będzie w idealnym porządku, jasne? Milky, miej na nich oko – pogłaskała koleżankę po
ramieniu i ruszyła do drzwi, gdy nagle ujrzała wielki cień nad sobą. Odwróciła się i ujrzała
KinderBueno, który trzymał szafkę w dłoniach i nagle cisnął ją w dziewczynę.

- SHINE! – krzyknął Bounty i przeskoczył kanapę. Wszyscy zerwali się z miejsc, by odciągnąć

faceta od drzwi, które były otwarte. Okazało się, że były wyjęte z zawiasów i pęknięte. Dziewczyna
stała na korytarzu.

- O matko – jęknął przerażony Snickers, a Bounty zamknął oczy i odetchnął z ulgą, ruszając w

jej stronę, lecz MilkyWay jak proca strzeliła do dziewczyny. Rzuciła jej się na szyję, ale Shine nie
drgnęła.

- Ale się przestraszyłam! Mógł cię zabić… Shine? Shine?

- Wszystko w porządku? – powiedział Snickers, a Bounty chwycił jej buzię w dłoń.

- Hej, laska? Kontakt!

- Zróbcie coś z nim. Przepraszam – miała napięte mięśnie i wzrok wbity w Kinder oraz

ściśnięte pięści. Nagle uspokoiła się i odepchnęła koleżankę, po czym odeszła. MilkyWay i Snickers
popatrzeli po sobie. Bliźniaki uspokajały KinderBueno.

background image

- Te spojrzenie… Spędziłem tyle lat w więzieniu, że potrafię je rozróżnić.

- Co?

- Zabójcze intencje.

- He? Znaczy, że Shine? Że ona co?

- Była gotowa go zabić w samoobronie. Przestawiła się. Widzieliście to? Zachowanie… To

tylko może zrobić osoba, która nie raz była na krawędzi życia lub śmierci.

- Wow… musi nieciekawe życie miała, skoro potrafi coś takiego. Udało jej się uniknąć ciosu,

szybka jest. Respect.

- Zaciekawiła mnie jeszcze bardziej, idę za nią…

- NIE! – zatrzymała go Milky, skacząc mu na plecy i się wczepiając palcami w jego szyję.

- CZEMU?! Złaś gruba psychopatycznalesbo!

- Shine musi pobyć sama!

- Troszkę przesrany początek ma, nie uważacie? Ten tu ją zabić chce, ten ją wyruchać, a

tamten rozkochać na nowo. Ja bym się załamał.

- Shine – wymamrotała MilkyWay smutnie, a wtedy Bounty westchnął i mimo, że siedziała

mu na plecach dziewczyna to poruszał się swobodnie.

- Zabierzmy ją do baru i wypijmy za naszą współpracę! Niech ma na pocieszenie.

- Proponowałem wcześniej – wymamrotał łysy facet.

- Ty próbowałeś ją zabić… poza tym mówiłeś o tym siedząc na klopie.

- Najlepsze rzeczy powstają na klopie.

- Żałosny typ jest... skąd go w zieliśmy w ogóle?

- Z Bełchatowa.

Kiedy oni wrócili do środka to tymczasem na jednym z górnych pięter w pewnym gabinecie

siedział Aihara, wzdychając ciężko nad serią papierów. Podeszła do niego sekretarka z kawą, którą
postawiła mu przed nosem, odsuwając dokumenty. Była to młoda kobieta w okularach, pochodzenia
azjatyckiego. Włosy spięła w ciasny kok.

- Proszę pana, powinien pan się skupić nad tym!

- Nie dam rady…

- Słyszałam o tej kobiecie. Pańska pierwsza miłość, tak? Rozstaliście się w kłótni i to spotkanie

ponownie nie było udane?

- Poniekąd. Moja jedyna miłość.

background image

- Słucham? Myślałam, że pan…

- Nie… Kocham tylko ją… Po tylu latach, wciąż jest w mojej głowie. Jak ją zobaczyłem to całe

moje wnętrze zwariowało. Serce mi kołacze w klatce piersiowej. Cholera! Marzę, by się… Yh!

- Oglądał pan może film "Zakochana Jane"?

- Mówi pani o Jane Austen?

- Tak. Jej ukochany nazwał swoją córkę jej imieniem. Wciąż ją kochał, mimo, że żył z inną i

miał dzieci. Jeśli panu nadal na niej zależy to proszę naprawić błąd z przeszłości. Może panu odpowie,
że już za późno, ale przynajmniej będzie pan próbował. Kobieta to doceni.

- Ona jest wyjątkowa, a ja nie mogę naprawić błędu…

- Co pan zrobił? Może to zbyt wścibskie, ale chciałabym pomóc. W końcu jestem kobietą i

pańską asystentką. Więc?

- Hym… Nie powiedziałem jej, że wyjeżdżam i zostawiłem ją bez słowa pożegnania.

- Hymm, też bym była wściekła. W takim razie niech pan jej nie zostawia tym razem.

- Nienawidzi mnie i nie chce…

- Wystarczy, że nie będzie pan tracił z nią kontaktu. Żyjemy w dobie Internetu. Emaile,

wiadomości, sms, telefony. Krótkie, ale by były. Po pewnym czasie jej przejdzie złość, zobaczy, że pan
jej już nie zostawi i inaczej będzie chciała rozmawiać. Zaakceptuje pańską egzystencję. Miałam
podobną sytuację w domu z moją siostrą.

- Mówisz? Zaakceptuje mnie...

- Tak, kto wie? Może i sama zrobi krok, by się zbliżyć do pana.

- Skoro tak mówisz…

- Czy ja kiedyś zawiodłam pana?

- No nie… Dobrze! Muszę zdobyć jej numer! Co więcej… Masz może drobne?

- Drobne?

- Mam pomysł… Co mi powiesz jeszcze na temat tekstu typu „podoba mi się inny?”

Shine natomiast jechała przez miasto swoim pomarańczowym motocyklem. Papieros miała w

ustach, a na nosie czarne okulary. Jeździła tak bez celu, by się uspokoić. Gdy stała raz na światłach
przed nią stanęło kilku chłopaków.

- Jaka ostra laseczka. Mmm, czemu nie wpadniesz do… - nie skończył bo splunęła na niego

peta, który przykleił mu się do czoła.

- SUKA!

background image

Shine odpaliła silnik i przejechała na czerwonym świetle. Na szczęście nigdzie nie było policji,

tylko tego jej na koniec dnia brakowało, ale postanowiła w końcu wrócić do pracy. Była na siebie
wściekła, że tak rozpoczęła się jej praca. Powinna odpuścić jak tylko zobaczyła Aiharę i odejść.
Postanowiła wszystkich przeprosić za to zamieszanie związane z jej osobą.

Wróciła na parking pod ziemią i znów usiadła pod ścianę. Zamierzała przemyśleć co ma do

dokładnie im powiedzieć, by nie wyjść na zdesperowaną kobietę. Miała problem teraz z Bountym, by
wybić mu z głowy to co usłyszał. Przypomniała sobie słowa MilkyWay, że też mu się podoba.

- Shine?

- Yh?

- No jesteś wreszcie, dał mi cynk strażnik, że wróciłaś - wbiegł na parking Bounty

- Słucham? Uh? Późno już, cholera! Przepraszam – zerwała i chciała go ominąć z biegu, ale

chwycił ją za ramię.

- Szefowo, słuchaj…

- Wszystko doprowadzone do porządku? - unikała jego spojrzenia

- Coffe!

- Yh?

- Chcemy iść do knajpy, wypić za…

- Yh – spojrzała na komórkę – spoko. Możecie iść. Zostanę sama i poczekam na…

- Szefuniu. Chcemy wypić za twoje przybycie.

- Słucham? - spojrzała w końcu na niego, a on zdjął jej czarne okulary i się uśmiechnął.

- Opić twoje przeniesienie do nas.

- A, spoko możecie za to wypić… Pozwalam.

- Robisz to specjalnie? – burknął, a ona zabrała mu swoje okulary i ruszyła na górę. On

popędził za nią, ale uciekała przed nim, aż do pokoju ochrony.

- SZEFOWA! Ładnie posprzątane! Możemy iść?

- Tak, możecie.

- Super! – bliźniaki wzięły Shine pod ręce i wyprowadziły ją zdziwioną, a Bounty podrapał się

po głowie i spojrzał na Snickersa znacząco. MilkyWay zamknęła drzwi na klucz.

- O co chodzi?! Hej? Dokąd wy mnie…

- No do knajpy! Uczcić twoją pracę u nas.

- Ze mną chcecie pić?!

background image

- No chyba logiczne? – zaśmiała się MilkyWay

- Niee! Kto zostanie na straży w pracy?!

- Nikt, ale zaraz przyjdzie TrzyBit, więc spoko.

- Nie można tak!

- Oj, można można, aha i Shine?

- Yh? – Snickers podał jej kilka drobniaków.

- Przyszedł ten biznesmen i powiedział, że to dla ciebie.

- Aihara? – dziewczyna spojrzała zdziwiona na te pieniądze i nagle się uśmiechnęła sama do

siebie, co zirytowało Bountego.

- Ta i powiedział, że nadal będzie cię nachodzić. Ciesz ryja, cieszy. Typowa baba. Narzeka, ale

w głębi duszy to cieszy ryja i...

- Morda - syknęła Shine, a Bounty pokazał jej język.

- Nie słuchaj go. To kretyn.

- Hyh, jak zwykle… nachalny Aihara. Przepraszam za to, za te z nim akcje… Mogę jeszcze

przysporzyć wam kłopotu…

- Z tobą jest w końcu ciekawiej – powiedział Snickers – dziękujemy za to i za to dziś pijemy.

- Ale ja… nie wzięłam pieniędzy, nie mogę wam postawić.

- Yh, możesz, oj możesz... oh postaw mi – wyszeptał Bounty i oberwał z łokcia w bok od

MilkyWay.

- Głuptasie, ty dzisiaj nic i nikomu nie stawiasz…

- Yh, naprawdę? Ale jak to... Chyba powinnam.

- Oj, powinnaś - chłopaki się zaśmiały, ale po chwili oberwały po łepetynach od Shine.

- Ale cię dzisiaj upijemy, huhuhu – zaklaskał w dłonie Snickers

- Eeee? – Shine zrobiła przerażoną minę i wtedy objął ją Bounty.

- Hahaha! Myślałem, że się niczego nie boisz! Kocham tą minę…

- Pff, bo się nie boję tylko… on i jego zadowolenie…

- Hyhy, upijemy tutaj kogo?

- SHINE SZEFOWĄ – odkrzyknęli chłopcy, a dziewczyna chwyciła się za twarz.

- Uśmiechnij się – powiedział Bounty, a ona go odtrąciła i chwyciła MilkyWay

background image

- Uprzedzam, że jak mak kaca, robię się jeszcze wredniejsza i surowsza w pracy. Idziemy!

- Ojoj… - powiedzieli wszyscy, a Shine się zaśmiała widząc tą reakcję.

Kiedy oni wchodzili do knajpy dość blisko umiejscowionej od ich pracy to Aihara z radością

otrzymał w pracy pewną wiadomość. Sekretarka się uśmiechnęła, widząc jak się jej pracodawca
cieszy .

- Email Shine, numer komórki Shine, adres Shine… Aaaaaa!

- Tylko musisz ją uprzedzić przed napisaniem wiadomości.

- Ona nie chce mnie widzieć, oddałem pieniądze, ale jej nie było.

- W takim razie napisz wiadomość za jakiś czas, że będziesz pisał, skoro nie chce go widzieć na

oczy. Tylko uprzedzam, że może się pan zasmucać, że panu nie odpisuje, ale to tylko tymczasowe
będzie. Obiecuję.

- Rozumiem. Dziękuję za pomoc.

- Pomoc panu to moja praca. Pańską pracą są… te kolumny w tej chwili.

- Eh… no dobrze. Zrobię trochę i napiszę do niej.

- Dobrze. Kawy?

- Poproszę.

Siedział nad dokumentami z dwie godziny i cały czas zerkał na dane Shine, aż w końcu nie

wytrzymał i napisał do niej wiadomość. Sekretarka weszła i spojrzała na niego zdziwiona.

- Podyktuję pani co napis…

- Słucham?

- Wysłałem.

- Ojoj…

- Właśnie. CO JA ZROBIŁEM?! Sprawdź to… - podał jej swój telefon, a ona się zawachała zanim

go wzięła do ręki.

- Może być…

Wiadomość dotarła do Shine, jej telefon zawibrował w kieszeni. Odsunęła się, by wyjąć go z

kieszeni. Na Sali było głośno i cały czas pili i coś jedli. Shine była już trochę pijana. Chwiejnym krokiem
ruszyła do wyjścia.

- Shine? Dokąd?

- Przewietrzyć się.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Przeciwutleniacze czyli E
ME auctions ppt
CZYTANIE GLOBALNE, CZYLI „SOJUSZ METOD
jak przyrzadzac i spozywac potrawy czyli o energetyce pozywienia eioba
Męskie pośladki czyli
`C) Karta tytulowa czyli jak powinno wygladac spra
cud mniemany, czyli krakowiaki i górale w bogusławski ZSSQNTR22DFIX2LPTY4OJ5XS2ZQSNGP7PBNOQZA
ME 2 6 funkcje
ME zadania (1)
24 [dzień 15] Cukierek, albo do kąta, czyli modlitwa Perfekcjonisty
III filar czyli o czym warto wiedziec oszczedzajac tcm75 28875

więcej podobnych podstron