0463 Browning Dixie Narzeczona mimo woli

background image

0

DIXIE BROWNING

Narzeczona mimo

woli

Tytuł oryginału The Bride–in–Law

background image

1

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kartka była oparta o cukiernicę. Tucker nie mógł jej nie zauważyć.

Przeczytał, zaklął, w milczeniu pokręcił głową i znowu zaklął pod nosem.

Miarka się przebrała. W dodatku nieszczęścia sypały się na niego od samego

początku tygodnia.

– Do licha, tato! Lepiej, żeby to był kawał – wymamrotał.

Po raz pierwszy kłopoty dały o sobie znać w poniedziałek, kiedy jeden z

podwykonawców trafił do szpitala. Za to we wtorek, w godzinach szczytu, na

samym środku bulwaru Hanes Mall w jednej z jego ciężarówek wysiadła

skrzynia biegów.

Jakby tego wszystkiego było mało, po ostatnich ulewach plac budowy

zamienił się w jedną wielką, błotnistą kałużę. Opóźniały się prace przy

kładzeniu nawierzchni, a ekipa cieśli, która w takich warunkach nie mogła

montować więźby dachowej, umilała sobie czas piciem, wszczynaniem bójek i

wygrzewaniem stołków przy barze. W efekcie dwóch cieśli wylądowało w

więzieniu, a trzeci poruszał się o lasce.

Tucker sam by się chętnie zalał w pestkę, choć nie zdarzyło mu się to od

pierwszego roku studiów. Gdyby w ten sposób udało się rozwiązać

przynajmniej jeden problem, kupiłby sobie karton papierosów oraz sporą

butelkę whisky i rozpoczął libację.

Rzecz w tym, że nie palił i prawie nie pił – poza okazjonalnym piwem.

Jeszcze raz przeczytał notatkę nagryzmoloną na kopercie stolarskim

ołówkiem – jak sądził po rozmazanych literach. Była bardzo zwięzła: „Bernice

i ja jedziemy na miesiąc miodowy do motelu Blue Flamingo, niedaleko góry

Pilot. Pamiętaj o odebraniu mojego czeku. Harold".

RS

background image

2

Wydawałoby się, że w wieku siedemdziesięciu dwóch lat człowiek

powinien być już na tyle rozsądny, żeby nie tracić głowy dla pierwszej

napotkanej kobiety.

Tucker wierzył, że gdyby sam znalazł się na miejscu ojca, umiałby

zachować większą godność. Chociaż co wspólnego z zachowaniem godności

miała praca na dwa etaty, w efekcie czego po powrocie do domu walił się do

łóżka jak kłoda?

– A niech cię, tato. Czy musiałeś wywrócić wszystko do góry nogami? I

to właśnie teraz, kiedy powoli zaczynało się nam układać.

Kiedy jego staruszek oznajmił, że wraca do domu, Tuck miał na głowie

rozwód z Shelly, zdobycie pieniędzy na wysokie czesne za szkołę Jaya i

chwilowy przestój w interesach. Dobrze, że w takich okolicznościach udało mu

się znaleźć chociaż tę marną norę, w której mogli zamieszkać.

Dom i praktycznie cała reszta przypadły Shelly. Był zbyt wytrącony z

równowagi, żeby protestować. Złość pojawiła się później, kiedy było już po

wszystkim. Nim zadzwonił Harold z wiadomością, że wraca do Północnej

Karoliny, Tucker zdążył sobie uświadomić, jak puste stało się jego życie

pozbawione rodzinnego ciepła.

Miał nadzieję, że obecność ojca pomoże mu uporać się z dojmującym

uczuciem samotności; ogarniało go ono zwłaszcza Wtedy, gdy był zbyt

zmęczony, żeby pracować, a za bardzo spięty, by zasnąć.

Więc zapłacił za jego bilet i wyjechał na lotnisko po swego owdowiałego

ojca. Spodziewał się zobaczyć tego samego mężczyznę, którego tak dobrze

znał: siwowłosego, z krzaczastymi brwiami, ubranego w spodnie khaki i

gładką koszulę rozpiętą pod szyją.

Czekała go jednak niespodzianka. W ostateczności mógłby za-

akceptować luźne szorty i koszulę w kwiaty. Skoro rodzice spędzili swoje

RS

background image

3

ostatnie wspólne lata na Florydzie, a ojciec mieszkał tam jeszcze kilka lat po

śmierci matki, miał prawo przywyknąć do tego typu stroju. Zwłaszcza że

zawsze lubił przebywać na słońcu. Odkąd Tucker sięgał pamięcią, ojciec grał

w baseball.

Harold Dennis, który wysiadł z samolotu, miał na sobie wyblakłe dżinsy i

powyciąganą koszulkę. Wyhodował sobie długie włosy, które teraz związał w

kucyk, i zaniedbaną, gęstą brodę. Do tego wszystkiego w jego uchu tkwił złoty

kolczyk. Tucker ledwie zdołał zdusić w sobie wybuch śmiechu pełnego niedo-

wierzania. Przywitał się z ojcem i powiedział mu, że świetnie wygląda.

Właściwie cóż w tym złego, że staruszek chce troszeczkę zaszaleć. Ostatni raz

w życiu.

Kiedy Harold już się u niego rozgościł, zaczął szukać kontaktów z

ludźmi. Odnowił kilka starych przyjaźni, zawarł nowe. Kiedy Tuckerowi

zdarzyło się wrócić wcześniej do domu, jedli razem kolację i oglądali

telewizję. Harold uparcie kibicował drużynom z Florydy.

Od pewnego czasu ojciec wychodził wieczorami. Początkowo Tucker nie

zwracał na to uwagi. Kiedy skończył się sezon baseballowy, ojciec zapisał się

do klubu tanecznego i zaczął grać w bingo. Trudno było doszukiwać się w

takich zajęciach czegoś zdrożnego. Tuck właściwie się cieszył, że po

czterdziestu sześciu latach bycia przykładnym małżonkiem ojciec ułożył sobie

życie na nowo. A wynajęty dom nareszcie nie wydawał mu się pusty, kiedy

wracał po dwunastu godzinach pracy.

Rzecz w tym, że od kawalerskich dni Harolda czasy zmieniły się

diametralnie I Tucker powinien o tym pomyśleć. Na mężczyznę czyhały dziś

niebezpieczeństwa i pokusy, z których Harold najprawdopodobniej nie zdawał

sobie sprawy. To Tucker powinien ostrzec staruszka. Powinien wziąć go na

stronę i przeprowadzić poważną „synowską" rozmowę, wytłumaczyć mu, że

RS

background image

4

nie wolno być zbyt ufnym, opowiedzieć o różnych kobiecych sztuczkach. Miał

obowiązek go przestrzec. I przypomnieć o tym, że samo regularne branie

leków na obniżenie ciśnienia może nie wystarczyć.

Zamiast tego zostawił ojca samemu sobie. Po uszy zakopał się w planach,

projektach i stertach książek. Do tego dochodziła troska o rosnące stopy

kredytów, coraz większe koszty stolarki, zmieniające się przepisy budowlane i

gwałtownie kurczący rynek nieruchomości. Jakby mało miał zmartwień, nie

przestawał myśleć, co słychać u jego syna. Martwił się, że Shelly nie pozwoli

chłopcu spędzić części wakacji z ojcem i dziadkiem.

Tucker jeszcze raz przeczytał liścik od Harolda. Zaklął pod nosem i zmiął

kartkę w dłoni.

Bernice. To imię nie budziło w nim żadnych skojarzeń. Miał ochotę

machnąć na to wszystko ręką. Niech diabli porwą całą tę sytuację: starych

kretynów, którzy nie mają dość rozsądku, by nie pakować się już w romanse i

nie wydawać oszczędności na kochanki; byłe żony, które zachowują się jak psy

ogrodników; dzieci w okresie dojrzewania. I niech licho weźmie urzędników i

nadętych biurokratów, którzy ze wszystkich sił starają się tępić małe firmy.

Tak się rozpędził, że dodał do tej listy jeszcze coś na temat paskudnej

pogody, która nie pozwalała mu zapomnieć o tym, że podczas gdy on urabia

sobie ręce po łokcie, inni wylegują się na plaży. Na przykład jego rodzina.

Czternastoletni syna Tucka, Jay, pojechał właśnie na szkolny obóz

wędkarski do Kolorado. Zaś jego była żona, Shelly, zajęta była wydawaniem

jego pieniędzy na nowy dom i jednocześnie rozglądaniem się za następną

męską ofiarą. Z kolei Harold, nie dość że nosił kolczyk u uchu i koraliki na

szyi, to jeszcze dał się poderwać jakiemuś kociakowi o imieniu Bernice.

RS

background image

5

Tuck nie cierpiał się nad sobą użalać. Przez chwilę zastanawiał się, czy

nie wyciągnąć z garażu starego harleya. Nałykałby się kurzu i wystawił na żer

komarom, ale to zwykle pomagało mu pozbyć się frustracji.

Problem polegał na tym, że on lubił się martwić. Zawsze taki był.

Niepokoił się o syna, który wkroczył w wiek dojrzewania, troskał o wspólnika,

który był doskonały w swoim fachu. I wreszcie, musiał to przyznać, bał się o

ojca. Spodziewał się, że do tego czasu jakoś się ze sobą zżyją. Wymarzył to

sobie. Harold miał przygotowywać śniadania, a w te dni, kiedy nie będą

wychodzić wieczorem, Tucker miał kupować pizzę łub przyrządzać potrawy z

grilla.

Tak miało być właśnie dzisiaj. Czuł się tak zmęczony, że zamierzał

jedynie kupić piwo, pizzę, wypożyczyć kasetę wideo z jakimś filmem i spędzić

wieczór w wygodnym fotelu przed telewizorem. Tylko on i ojciec.

Kłopoty zaczęły się od tego, że samochód nie chciał zapalić. Co

oznaczało, że Tuck musiał złapać okazję, żeby się dostać do domu. Nie kupił

więc ani piwa, ani pizzy, nie pożyczył filmu.

A kiedy już dotarł na miejsce, czekała go taka nowina. Niech to licho

porwie!

Przeczytał jeszcze raz list od ojca. Miesiąc miodowy? Pojechać z kimś na

wycieczkę to zrozumiałe, ale od razu miesiąc miodowy?

Tucker zaklął soczyście. Sięgnął po skórzaną kurtkę, włożył buty i

jeszcze raz zaklął.

Niełatwo było zburzyć opanowanie Annie. Szczyciła się swoim

zorganizowaniem i konsekwencją, chociaż musiała przyznać, że ostatnio było

jej coraz trudniej nie dać się ponieść emocjom.

Rodzice wpoili jej sumienność i odpowiedzialność. W dzieciństwie żyła

pod presją. Wiedziała, że jeśli będzie się zachowywała inaczej, rodzice będą z

RS

background image

6

niej niezadowoleni. Tak działo się do samego końca. Była prymuską w szkole

średniej, studia ukończyła z wyróżnieniem. Rodzina mogła być z niej dumna.

Osobiście bardziej szczyciła się tym, że nigdy nie pokazywała się nie uczesana

czy pryszczem na czole. Chociaż starała się nie myśleć o tym za wiele, gdyż

uważała, że brak skromności jest groźny w skutkach.

Próżność to cecha diabelska. Powtarzano jej tę opinię przez całe życie.

Taki już jest los dziecka kaznodziei. Czasem się zastanawiała, jaka by była,

gdyby jej ojciec był piekarzem, bankierem czy barmanem.

Pewnie tak samo nudna. James Madison Summers był szanowanym

pastorem metodystów. Jego żona, nie mniej szanowana, weszła w rolę

połowicy pastora bardzo gładko i traktowała ją poważnie. Oboje chlubili się

tym, że stanowią idealny wzorzec rodziców dla swojej córki, która przyszła na

świat, kiedy już porzucili nadzieję na to, że będą mieli dziecko.

Byli wspaniałymi rodzicami. Surowymi, ale kochającymi. Chcieli dla niej

jak najlepiej. A Annie bardzo się starała zapracować na pochwałę rodziców i

społeczności, w której żyli. Chciała zrewanżować się za to, co od nich dostała.

Wiele razy słyszała również inne słowa. „Ta Annie Summers to skarb dla

rodziców. Może nie jest zbyt ładna, ale dobrze mieć taką córkę na starość".

Minęło wiele lat, oboje rodzice umarli, a Annie – nadal samotna i bez

perspektyw na zmianę tego stanu – zamieszkała w zniszczonym, starym domu,

który jej ojciec kupił po przejściu na emeryturę. Zaczęła się wtedy zastanawiać

nad tym, czy nie popełniła jakiegoś błędu i czy bycie chlubą swoich rodziców

to rzeczywiście był jedyny cel i sens jej życia. Niestety, była już w tym wieku,

że nie umiała próbować żyć inaczej.

Kuzynka Bernice była jej absolutnym przeciwieństwem. Jeśli istniały na

świecie dwie kobiety, które musiały ze sobą walczyć, to były to bez wątpienia

Annie i Bernice Summers. Nie chodziło tylko o różnicę wieku. Annie miała

RS

background image

7

trzydzieści sześć lat i była dojrzałą, rozsądnie myślącą, odpowiedzialną

kobietą. Ubierała się na beżowo, piła chude mleko, jadła gruboziarnisty chleb,

świeże owoce i warzywa oraz regularnie czyściła zęby nicią dentystyczną.

Natomiast Bernice, która miała lat siedemdziesiąt jeden, była narwaną

ekscentryczką. Farbowała sobie włosy na rudo, nosiła specjalne watowane

staniki i odżywiała się głównie potrawami naszpikowanymi niezdrowym

cholesterolem. Nosiła okulary z turkusowymi szkłami w fioletowych

oprawkach oraz pachniała dziwną mieszaniną wody toaletowej o zapachu

gardenii i maści przeciwreumatycznej.

Kiedy zniszczona kamienica, w której mieszkała Bernice, została

zrównana z ziemią, Annie zaproponowała, by kuzynka zamieszkała u niej.

Czuła, że to jej obowiązek. Bernice była już naprawdę stara. Poza tym obie nie

miały nikogo bliskiego. Tylko siebie nawzajem. A przecież w dwupiętrowym

domu przy ulicy Mulberry miejsca było pod dostatkiem.

Od kiedy zamieszkały razem, Bernice wychodziła ze skóry, żeby

sprowokować Annie do wyrzucenia jej z domu i znalezienia nieznośnej

kuzynce samodzielnego mieszkania. To jednak absolutnie nie wchodziło w grę.

Po pierwsze, ze względu na pieniądze, a po drugie dlatego, że Annie wcale nie

była pewna, czy Bernice dałaby sobie radę sama. W końcu na ulicach aż roiło

się od bandziorów czyhających na samotne staruszki. Wciąż się o tym słyszy w

wiadomościach.

To właśnie była kolejna sprawa, która wyprowadzała ją z równowagi.

Telewizja. Annie nie była nałogowym telewidzem. Nic z tych rzeczy. Od czasu

do czasu oglądała jakiś film przyrodniczy lub historyczny.

Natomiast Bernice siedziała przed telewizorem od rana do wieczora.

Praktycznie nie odrywała oczu od ekranu. Kupiła sobie też tani

radiomagnetofon, który dudnił zawsze, kiedy z jakichś powodów nie oglądała

RS

background image

8

ukochanej stacji MTV. Nastawiała głośność na cały regulator i poziom basów

na maksimum. Twierdziła, że to z powodu coraz gorszego słuchu.

Trudno się dziwić, że nie był już taki jak kiedyś.

Ostatnio zaczęła robić przy muzyce coś dziwnego z własnym ciałem.

Nazywała to macaroni. Według Annie wyglądało to tak, jakby liczyła po kolei

wszystkie części ciała, żeby sprawdzić, czy są na swoim miejscu.

W dodatku razem z Bernie do domu Annie wprowadził się kot.

Prawdziwy kot. Pastor Summers i jego żona nigdy nie ulegli błaganiom córki o

kupno zwierzaka. Twierdzili, że nie wypada ich trzymać w domu parafialnym.

Annie obiecywała sobie od jakiegoś czasu, że weźmie ze schroniska jakiegoś

miłego, spokojnego kociaka. To było, zanim pojawiła się Bernice. I Zen. Zen

był tłustym, cuchnącym kocurem o paskudnym charakterze. Pół–pers, pół–

dachowiec uwielbiał załatwiać się w doniczkach stojących na parapecie w

salonie i ostrzyć pazury o tapicerkę mebli.

Teraz, kiedy było już na to za późno, Annie zdała sobie sprawę z błędu,

jaki popełniła. Powinna zaraz na początku ustalić pewne reguły, których

Bernice musiałaby przestrzegać. Słodkiej, dobrze wychowanej, sumiennej

Annie głęboko wpojono szacunek dla starszych, a przecież Bernice, może i

ekscentryczna, nadal pozostawała osobą w podeszłym wieku.

Dlatego Annie nic nie mówiła. Tłumiła w sobie złość na Zena, który

odwzajemniał jej antypatię. A to wpędzało Annie w jeszcze większe poczucie

winy. Powtarzała sobie, że jest nieczuła dla biednego zwierzaka.

Teraz jednak miarka się przebrała. Annie nie miała pojęcia, czy w ogóle

należy wierzyć Bernice. Wiedziała, że coś się święci, ale nie przyszło jej do

głowy, że może chodzić o małżeństwo.

To absurd! Prawdopodobnie kolejna próba podjęta przez Bernice, by

zmusić Annie do wynajęcia jej oddzielnego mieszkania i pomocy w opłacaniu

RS

background image

9

czynszu. Aż się jej zimno zrobiło na tę myśl. I tak ledwie wiązała koniec z

końcem. Już dawno temu powinna sprzedać dom, ale nie mogła się pozbyć

uczucia, że to byłaby zdrada w stosunku do ojca. Przecież tak bardzo się cie-

szył z własnego domu.

– Och, Zen, czemu Bernie musi wiecznie robić takie głupstwa? – zapytała

kota. Jedyną odpowiedzią było uparte spojrzenie pary diabelskich, żółtych

oczu.

Nie ma innego wyjścia i będzie musiała za nią pojechać. Miała za sobą

męczący dzień w szkole, gdzie jak zwykle musiała uporać się z kilkoma

biurokratycznymi absurdami. Liczyła na to, że zostawi Bernie przed

telewizorem – niechby nawet oglądała to swoje MTV – a sama zaszyje się w

swoim pokoju z kubkiem gorącej herbaty, muzyką Mozarta i talerzem kraker-

sów z ciemnej mąki posmarowanych odrobiną masła sezamowego.

Rola głowy rodziny nie jest łatwa, nawet kiedy rodzina składa się

zaledwie z dwóch osób – kuzynek, które łączy tylko jedno: wspólny przodek.

Jak dotąd, Annie nie zdobyła się nawet na odwagę, by przedstawić Bernie

swojemu narzeczonemu i jego matce.

Annie zaręczyła się cztery i pół roku temu. Od tego momentu czekała, aż

Eddie przestanie wędrować po świecie i wróci do domu. Marzyła, że znajdzie

sobie pracę jako nauczyciel i będą mogli założyć prawdziwą rodzinę.

Jeszcze raz przeczytała liścik od Bernice. Starała się nie zwracać uwagi

na to, że zamiast kropek nad literami umieszczono małe serduszka.

Postanowiła nie przejmować się prośbami o opiekę nad Zenem, który lubi

wędzonego łososia, a nie suche kocie jedzenie, i przedkłada tłuste mleko nad

chude.

Na dole trzasnęła nie domknięta okiennica. Przestraszony Zen owinął

swój żółty ogon wokół kostek Annie.

RS

background image

10

– Nic dziwnego, że jesteś taki upasiony – powiedziała do kota z

nienawiścią. Nadal nie wybaczyła mu zniszczenia dwunastoletniego geranium.

Blue Flamingo leżało na północ od miasta przy autostradzie numer 52.

Całe mile na północ od miasta. W dodatku padało, a Annie nienawidziła

prowadzić w czasie deszczu. Bernice potrafiła utrudnić ludziom życie.

„Jeśli mnie kochasz, to mi to udowodnij".

Chyba tak się kiedyś wyraziła. Jak dziecko, które za wszelką cenę

próbuje zwrócić na siebie uwagę. I sprawdzić, czy znajdzie się ktoś, komu

zależy na nim na tyle, żeby je obsztorcować.

Annie przeczytała tony książek, które o tym traktowały, w praktyce

jednak nigdy nie spotkała się z podobnymi problemami. Do jej obowiązków

jako zastępcy dyrektora należała przede wszystkim praca biurowa, konieczna

do prowadzenia prywatnej szkoły.

Prawie wszystko, co robiła Bernie, nie licowało z jej wiekiem. Umiała

zdobyć to, na czym jej zależało. Prawdopodobnie tym razem też o to chodziło.

Już pierwszego dnia po przeprowadzce Bernice nauczyła się wykorzystywać

ogromne poczucie obowiązku swojej kuzynki.

– Cudowny dzień – mruknęła do siebie Annie, ruszając na północ, prosto

w objęcia zimnego deszczu i przejmującego wiatru. – Boję się, że zrobię coś

wielce nieodpowiedzialnego.

Motel był jeszcze gorszy, niż się spodziewała. Opustoszały budynek robił

bardzo przygnębiające wrażenie. Bo czy istnieje coś bardziej ponurego niż

mokre, betonowe baraki otoczone przez martwe azalie? Zwłaszcza oglądane w

siąpiącym deszczu i mrugającym świetle zepsutego neonu.

Domków było tylko sześć. Stary czerwony kabriolet zaparkowany był

przed numerem piątym. Annie wzięła głęboki oddech i jeszcze raz powtórzyła

sobie w myślach, że kiedy dzieci się zachowują w ten sposób, robią to przede

RS

background image

11

wszystkim po to, by zwrócić na siebie uwagę. Nie zamierzała zaprzeczać – rze-

czywiście ostatnio nie poświęcała Bernice specjalnie dużo czasu. W tym sensie

była winna całej sytuacji.

Te myśli wpłynęły na nią uspokajająco. Zdecydowała, że może stanąć

oko w oko ze zbiegłą. Otworzyła drzwi samochodu i wysiadła. Dokładnie w

tym momencie na parking wjechał z hałasem motocykl, który minął ją ledwie o

włos.

– Czy mógłby pan łaskawie uważać, jak pan jeździ?

Popatrzyła z wyrzutem na mężczyznę na siodełku, a potem wymownie na

swój opryskany błotem płaszcz i rajstopy.

– Proszę pani, to nie ja otworzyłem drzwi samochodu bez sprawdzania,

czy nikt nie jedzie.

– Wybaczy pan, ale zdaje mi się, że miejsca do parkowania są wyraźnie

oznaczone.

Annie wyciągnęła z torebki pogniecioną chusteczkę i spróbowała

oczyścić nią płaszcz. Znała ten typ mężczyzn jeżdżących na motorach.

Nie, to nie było tak. W rzeczywistości znała niewielu motocyklistów. A

właścicielem harleya był także jej dentysta, szanowany człowiek, ojciec trójki

dzieci. Na ścianach jego gabinetu wisiało więcej zdjęć ukochanej maszyny niż

fotografii rodzinnych.

Jednak w tym mężczyźnie nie było nic, co budziłoby jej szacunek.

Mógłby pozować do jednego z plakatów, jakie Bernie rozwieszała sobie na

ścianach. Jej ulubiony przedstawiał czwórkę umorusanych, naburmuszonych

młodych mężczyzn w wysoce nieprzystojnych, prowokacyjnych pozach.

Odruchowo oceniła też pozę motocyklisty, ale zmieszana szybko

podniosła wzrok. Zauważyła od razu, że i on nie spuszcza z niej oczu. Mierzył

ją od stóp do głów. Nagle dotkliwie zdała sobie sprawę z tego, jak musi

RS

background image

12

wyglądać: przemoczone buty, zawilgocona jedwabna apaszka na szyi,

zaparowane okulary. Ze starego, zmiętego płaszcza i włosów kapała woda.

No i co z tego? pomyślała. Może i była przemoczona do suchej nitki i

nieco niedbale ubrana, ale przynajmniej wyglądała przyzwoicie. A on? Jego

dżinsy były mokre i zabłocone, i w dodatku tak obcisłe, że uwidaczniały każdy

mięsień i nie tylko. Na jej oko, nieznajomy nie golił się co najmniej ze trzy dni.

Wyglądał na typ faceta, przed którym rodzice ostrzegają swoje nastoletnie

córki.

Smukła osoba odziana w subtelne odcienie beżów. Tak Tucker krótko

podsumowałby kobietę, która przemaszerowała obok niego i zastukała głośno

do domku numer pięć. O ile zaspana recepcjonistka się nie pomyliła, właśnie w

tym domku mieszkali państwo Dennisowie.

Jeśli kobieta, z którą stanął przed chwilą twarzą w twarz, była właśnie tą,

która zastawiła pułapkę na jego ojca, staruszek musiał chyba kompletnie

postradać zmysły.

Kiedy Annie zorientowała się, że motocyklista stoi za nią, nie próbowała

nawet ukryć swojego niezadowolenia.

– Mój sąsiad wie, dokąd pojechałam. Jest szeryfem.

– Co pani powie? A mój jest emerytowanym mleczarzem.

– Bernice nie ma ani grosza. Nie wiem, co panu naopowiadała, ale...

– Bernice? To nie pani?

– Oczywiście, że nie!

– Tu nie ma nic oczywistego! Mój ojciec jest tam w środku z jakąś

kobietą o imieniu Bernice. Jeśli to nie pani.

– Pana ojciec?

W odpowiedzi nieznajomy załomotał w drzwi.

– Harold! Otwieraj natychmiast!

RS

background image

13

Okna domu były szczelnie zasłonięte, ale widać było, że w środku pali

się światło. Wyraźnie też było słychać dźwięki dochodzące z grającego

telewizora. Tucker i kobieta w beżach czekali w milczeniu pod drzwiami. Byli

niemal równego wzrostu. Tucker jednak od razu zauważył, że nieznajoma ma

na nogach nieładne buty na grubych podeszwach, które dodają jej przynajmniej

ze trzy lub cztery centymetry wzrostu. Dzięki temu niegroźna jej była kałuża,

w której stali.

Jego własne buty były zupełnie mokre i szczelnie pokryte błotem.

Podobnie zresztą jak dżinsy. Jechał jak wariat. Niewiele myśląc, wybierał

boczne drogi, dzięki czemu zaliczył chyba trzy czwarte kałuż całego kraju.

Drzwi skrzypnęły. W szparze ukazało się jedno błękitne oko pod siwą,

krzaczastą brwią.

– Tuck?

– Tato, co ty, u licha!

– Spokojnie, synu! Tylko się nie denerwuj. Wszystko jest pod kontrolą.

– Do diabła.

– Bernice, jesteś tam? – odezwała się zza jego ramienia smukła kobieta.

Tuck czuł jej napierające ciało. Wszystko dlatego, że próbowała zajrzeć

do środka przez ledwie uchylone drzwi. Pachniała wilgotną wełną i

truskawkami. Truskawkami?

– Pani musi być kuzynką Bernice – powiedział głos należący do

właściciela oka widocznego w szparze. Drzwi zamknęły się na chwilę i zaraz

otworzyły szeroko. – Kochanie, ogarnęłaś się? – zawołał Harold. – Zdaje się,

że mamy gości.

Motelowe meble przedstawiały sobą obraz nędzy i rozpaczy. Były stare i

bardzo zniszczone. W telewizji właśnie rozpoczynał się jeden z ulubionych

programów Bernice. Według Annie powinien się nazywać „Najgłupsze zdjęcia

RS

background image

14

świata". Na chybotliwym, plastikowym stoliku stał koszyk, w którym tkwiła

porcja pieczonego kurczaka i butelka miejscowego, bardzo kiepskiego

szampana.

Przez jakieś pół minuty w pokoju panowała grobowa cisza. A potem z

łazienki wyszła Bernice. W rękach trzymała plastikowe kubki. Wszyscy

zaczęli mówić jednocześnie, jakby się umówili.

Harold stanął u boku swojej wybranki i opiekuńczym gestem położył jej

dłoń na ramieniu. Annie i Tucker popatrzyli na siebie.

Annie wykazała się lepszym refleksem.

– Ostrzegam pana! Jeśli pański ojciec uwiódł moją kuzynkę, licząc...

– Jak to: uwiódł?! Mój ojciec nigdy w życiu nie uwiódł żadnej kobiety.

– Synu, spokojnie! Nie wiesz...

– A pani niech powie swojej... swojej kuzynce, że nie zamierzam patrzeć

spokojnie, jak jakaś ruda klępa wije sobie gniazdko na koszt mojego ojca!

Annie ledwie łapała oddech.

– Ty... Ty...

– Ależ słucham? Bardzo jestem ciekaw. Wlepił w nią świdrujące

spojrzenie.

– Nie kuś mnie – syknęła. W jednej sekundzie zapomniała o zdrowym

rozsądku oraz wychowaniu, jakie wyniosła z domu. – Jeśli choć przez sekundę

myślisz, że pozwolę jakiemuś neandertalczykowi naszpikowanemu sterydami

obrażać moją kuzynkę...

– Jak mnie nazwałaś?

– Uspokójcie się – włączył się Harold. – Tucker, miałem nadzieję, że

lepiej cię wychowałem. Obraziłeś moją żonę. – Odwrócił się do kobiety

stojącej u jego boku i dodał: – Kochanie, trochę się wstydzę, ale właśnie

pojawił się mój syn. Nie jest taki zły, tylko trzeba go trochę lepiej poznać.

RS

background image

15

Pewnie gniewa się dlatego, że go zaskoczyliśmy. Tucker, przywitaj się ze

swoją nową mamą.

Annie niemal współczuła motocykliście o imieniu Tucker. Wyglądał tak,

jakby właśnie połknął żabę. Kuzynki to w końcu nie to samo co ojciec i syn. I

ona, i Tucker zjawili się tu w tym samym celu: by stanąć w obronie swojego

krewnego. Okazało się, że to wojna pozycyjna.

Starszy pan miał na sobie granatowe spodnie od garnituru i białą koszulę.

Prezentował się na tyle dystyngowanie, na ile mógł tak wyglądać człowiek z

długimi siwymi włosami związanymi w kucyk i z gęstą brodą. Na jego palcu

połyskiwała obrączka.

Bernice włożyła swoją najlepszą, dwuczęściową sukienkę w

intensywnym odcieniu fioletu, a do tego różowe, obszyte futerkiem klapki. Na

łóżku, obok męskiego płaszcza i kapelusza Bernice ozdobionego sztucznymi

brylancikami, leżał bukiet nieco przywiędłych róż.

W oczach kuzynki Annie dostrzegła łzy. Pomyślała, że jeśli popłyną,

razem z nimi popłynie turkusowy cień i granatowy tusz do rzęs. Żadna panna

młoda, bez względu na okoliczności, nie powinna być widziana z rozmazanym

makijażem. Annie rozluźniła się. Zniknęła cała jej wola walki.

– Więc naprawdę wyszłaś za mąż? – zapytała kuzynkę z westchnieniem.

Bernie kiwnęła głową. Harold wyprostował się z dumą. Spojrzał znowu

na syna.

– Wszystko odbyło się jak Pan Bóg przykazał. Pobraliśmy się dzisiaj

rano. Jesteście pierwszymi osobami, które mogą nam pogratulować i złożyć

życzenia.

Annie spojrzała na Tuckera, który odwzajemnił jej spojrzenie. Pozwolił

jej mówić.

RS

background image

16

– Bernie, jeszcze nie jest za późno – powiedziała. – Koło Clemmons

budują nowe mieszkania. Mogłybyśmy tam pojechać w najbliższą sobotę.

Broda Bernice wyraźnie zadrżała. Z jej ust wydobył się pojedynczy

szloch. Annie dobrze znała tę sztuczkę; jej kuzynka zachowała się dokładnie

tak samo, kiedy ona przytaszczyła do domu pięciokilowe opakowanie suchego

pożywienia dla kotów zamiast filetów z łososia.

Zanim sprawy zdążyły zajść za daleko, do akcji wkroczył Tucker.

– Może byśmy poszli wszyscy razem na kolację i przedyskutowali

możliwe rozwiązania?

Młoda para spojrzała na kurczaka i butelkę szampana. Bernie spuściła

wzrok na plastikowe kubki, które właśnie przyniosła z łazienki. Tucker

podążył za nią wzrokiem. Zwrócił uwagę na ręce panny młodej:

jaskrawopomarańczowy lakier na paznokciach, plamy wątrobiane na dłoniach i

błyszcząca, złota obrączka na serdecznym palcu lewej ręki.

– No, dobrze. Chodźmy więc przynajmniej gdzieś, gdzie będzie można

na czym usiąść i spokojnie porozmawiać.

Harold odchrząknął.

– Synu, zdaje się, że nic nie rozumiesz. To moja noc poślubna. Mam inne

plany na ten wieczór.

Tucker już chciał oponować, ale zdecydował, że lepiej będzie nic nie

mówić. Cóż to da, że zrani uczucia własnego ojca i obrzuci obelgami jego

wybrankę. Chociaż nie zamierzał pozwolić tej starej jędzy położyć łapy na

emeryturze i ubezpieczeniu ojca.

– Masz rację. Trzeba się z tym przespać – powiedział i jęknął, słysząc

własne słowa.

– Zadzwonię do ciebie z samego rana, Bernice – powiedziała Annie.

RS

background image

17

– Byle nie za wcześnie – odpowiedziała rudowłosa dama, spoglądając

filuternie na pana młodego. – Aha, skarbie, i pamiętaj o świeżym łososiu.

Bardzo cię proszę, W ostateczności może być z puszki, ale to naprawdę

ostateczność. I nie zapomnij o mleku. On lubi pełnotłuste, a nie to wodniste

świństwo.

Tucker nawet nie próbował zastanawiać się nad tym, o czym te kobiety

mówią. Wyszedł na zewnątrz razem z beżową damą. Miał uczucie, że nagle i

niespodziewanie znalazł się na dwunastym piętrze dziesięciopiętrowego

budynku.

Bez windy.

RS

background image

18

ROZDZIAŁ DRUGI

– Neandertalczyk? – Tucker spojrzał groźnie na Annie, kiedy tylko

zamknęły się za nimi drzwi.

– Nie bierz tego do siebie. Byłam zdenerwowana.

– Naszpikowany sterydami? Co to ma znaczyć? – Zgadza się, na studia

dostał się dzięki sporemu poparciu trenera drużyny futbolowej, ale sterydów

nigdy nie brał. – Paniusiu, nic o mnie nie wiesz. A co byś powiedziała, gdybym

ja nazwał cię wścibską starą panną o wdzięku buldożera?

Posłała mu intensywne spojrzenie zza grubych szkieł. Dostrzegł w nim

coś ciemnego i niebezpiecznego. Po chwili jednak opuściła ramiona. Była

przemoczona do suchej nitki. Wyglądała tak żałośnie, że prawie zapomniał o

złości, ale w końcu człowiek ma swoją dumę.

– Musisz lepiej nad sobą panować, Annie Summers – mruknął. – Ten

tydzień zaczął się paskudnie, a każdy następny dzień jest jeszcze gorszy od

poprzedniego.

– Aha! – Głośno przełknęła ślinę. – Ale to nie moja wina.

– Wydaje ci się, że nie mam nic innego do roboty, tylko się zastanawiać,

czyja to wina? Przypominam ci, że to mój ojciec; mój ojciec jest tam w środku

z tą rudą, obitą fioletem pułapką na mężczyzn. Może jej się wydaje, że

wygrała, ale ja nie zamierzam tego tak zostawić.

– Chodzi ci o dbanie o wygody i hołubienie tego trzęsącego się starego

idioty przez całe jego drugie dzieciństwo? – Annie zdjęła okulary i posłała

piorunujące spojrzenie swojemu rozmówcy. Tucker poczuł się niemal tak,

jakby zobaczył ją nagą. I nagle dotarły do niego jej słowa.

– Drugie co? – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

RS

background image

19

– Nie przesłyszałeś się. Możesz mu przekazać, że się zawiedzie. –Bernice

o nic i o nikogo nie lubi się troszczyć. Nawet o jej kocie ja muszę pamiętać. A

jeśli chodzi o pieniądze, to ma tylko państwową emeryturę, i to niewielką.

– Myślisz, że dlatego się z nią ożenił? Dla pieniędzy? – Tucker

przyglądał się Annie, która otworzyła usta i po chwili zamknęła je, nic nie

mówiąc. Tucker atakował dalej: – A może ona jest z tych inteligentnych? Jak

ty? O to chodzi? Nie, nie, już wiem, dlaczego tata się z nią ożenił. Olśniła go

urodą.

To było uderzenie poniżej pasa. Tucker wiedział o tym, ale musiał bronić

swojego ojca przed zarzutami. Kto by stanął po stronie tego szaleńca, jeśli nie

jego własny syn?

– Bernice jest... Ona ma wiele zainteresowań. Na przykład bardzo lubi

muzykę. I na swój sposób jest bardzo atrakcyjna.

– Na swój sposób?

– Jest... barwna. A to bywa zabawne. Miło mieć taką osobę koło siebie.

Tucker przyjrzał się uważnie przemoczonemu płaszczowi Annie w

kolorze piasku, ciężkim butom z brązowej skóry i kilku kosmykom

ciemnokasztanowych włosów, które wysunęły się spod chustki zawiązanej pod

brodą. Nie powiedział ani słowa, ale pod ciężarem jej spojrzenia poczuł się tak,

jakby właśnie wyrzucił za drzwi na ulewę jej ulubionego szczeniaka.

– Najwyraźniej twój ojciec znalazł w niej coś, czego ty nie potrafisz

dostrzec.

– Na przykład co? Wymień chociaż jedną cechę. Tylko mi nie mów o tej

koszmarnej fioletowej sukience.

Annie wsunęła z powrotem okulary na nos.

– Dziecinny jesteś, wiesz? – odparła. Miała ikrę, musiał to przyznać.

RS

background image

20

– Zgadza się. Podkreślam w ten sposób mój chłopięcy wdzięk –

powiedział, uśmiechając się niedwuznacznie.

Stali tak naprzeciw siebie, przemoknięci do suchej nitki, i żadne z nich

nie zamierzało ustąpić choćby o krok.

A kiedy Tucker przyglądał się Annie wyraźnie szukającej ciętej riposty,

uzmysłowił sobie, że ona i Bernice sprowokowały go do zachowania, jakiego

się po sobie nie spodziewał. Szczycił się tym, że jest powściągliwy i trudno go

wyprowadzić z równowagi. To dotyczyło zarówno sfery zawodowej, jak i

osobistej. Poza kilkoma krótkimi przepychankami słownymi nawet rozstanie z

Shelly odbyło się spokojnie. Zależało mu na tym przede wszystkim ze względu

na Jaya, ale nie tylko o to chodziło. Od pewnego czasu Shelly zupełnie

przestało zależeć na ich małżeństwie, więc nie było jak i o co się kłócić. Jedyną

rzeczą, która się liczyła dla jego byłej żony, była ona sama.

– Słuchaj – przerwała jego rozmyślania Annie. Jej głos brzmiał cicho, ale

bardzo stanowczo. – Przekaż swojemu ojcu wiadomość ode mnie. Mój

prawnik... to znaczy prawnik mojej kuzynki skontaktuje się z nim jutro.

Powiedz mu, że nie powinien... nie powinien opuszczać miasta.

– Czyżby to była groźba?

Ale ta wysoka kobieta z dumnie podniesioną głową już zatrzasnęła za

sobą drzwi samochodu. Po kilku próbach silnik zapalił. Tucker, wściekły i

zachwycony jednocześnie, stał jak wmurowany i patrzył za Annie

wyjeżdżającą z piskiem opon z parkingu i ruszającą na południe.

– A niech mnie! Prawnik!

Wciąż powtarzał sobie te słowa, kiedy kilka chwil później zapalił motor,

ruszył za nią i wyprzedził ją z rykiem silnika. Niedawno kilku prawników

wynajętych przez Shelly wzięło go w obroty i oskubało do suchej nitki. Nie

zamierzał stać spokojnie i patrzeć, jak to samo dzieje się z jego ojcem.

RS

background image

21

Następnego ranka Annie po raz nie wiadomo który przetarła piekące

oczy. Rozważała możliwość przejścia na emeryturę w wieku trzydziestu

sześciu, łat Ta perspektywa miała dla niej same zalety i tylko jedną wadę:

poważny niedobór pieniędzy. Poprzedniego wieczora ślęczała kilka godzin,

próbując na zmianę rozwiązać kadrowe problemy szkoły i zamartwiając się o

Bernice. Położyła się dopiero o świcie. Wstała z łóżka z takim bólem głowy, że

nie pomagała żadna aspiryna ani inny środek przeciwbólowy.

Wczorajszy dzień trwał zdecydowanie za długo. Trzy nauczycielki

zgłosiły, że odchodzą na urlop macierzyński, a na dodatek z Waszyngtonu

przyszły najświeższe instrukcje, które trzeba było przetłumaczyć z języka

biurokratycznego na coś, co nawet jej szef, z jego ograniczonym zasobem

słów, będzie w stanie zrozumieć. Kroplą przepełniającą czarę była oczywiście

eskapada Bernice.

Annie obiecała sobie, że spróbuje się skontaktować z Eddiem. Może

mogliby się spotkać. Gdzieś w Azji czy Afryce. Gdziekolwiek. W czasie

długich lat narzeczeństwa w Annie rosło poczucie zawodu. Czasem się

zastanawiała, po co to wszystko ciągnie dalej. Przecież to jedna wielka gra i

udawanie.

Na początku nie protestowała, bo w jej życiu nie było nikogo innego i

wydawało się, że nie będzie. Ale to było przed pojawieniem się Bernice.

Przedtem pewnie spędziłaby kolejną bezsenną noc na rozkładaniu Annie

Summers na czynniki pierwsze i zastanawianiu się, dlaczego słuszne

postępowanie zawiodło ją w ślepy życiowy zaułek.

Zawsze zbierała celujące oceny, nigdy nie opuściła żadnych zajęć w

szkole i szkółce niedzielnej. Odstępstwa od tej reguły zdarzyły się tylko dwa

razy: raz, kiedy złamała nogę w dwóch miejscach, i potem, kiedy się poważnie

RS

background image

22

zatruła. Nigdy się nie zastanawiała nad tym, dlaczego tak postępuje. Po prostu

tego od niej oczekiwano.

A dobre stopnie? Ciężko na nie pracowała. Z tego samego powodu.

Zawsze była prymuską, co nie budziło żadnych wątpliwości. Udzielała się w

harcerstwie, była drużynową, bo tego też się po niej spodziewano.

– Tylko od ciebie zależy, czy odwdzięczysz się społeczeństwu za to, kim

jesteś – powtarzał jej ojciec od najwcześniejszego dzieciństwa.

A ona była posłuszna. Nie myśląc wiele, robiła to, czego od niej

oczekiwano. Nie zastanawiała się nad tym, kim tak naprawdę jest Annie

Summers. Aż zrobiło się za późno na zmiany. Wypaliła się. Oddała to, co

miała najlepszego, poświęcając się,

Być może to poświęcenie nie było wcale takie ogromne. Nie wolno jej

było wychodzić wieczorami i umawiać się na randki. Szczególnie zapamiętała

jednego chłopaka ze szkoły średniej. Wszystko by wtedy oddała, żeby iść z

nim na umówione spotkanie. Nigdy jej nie zaprosił, ale być może zrobiłby to,

gdyby wysłała w jego kierunku jakiś wyraźny sygnał.

Najpierw jednak musiałaby wiedzieć, jak wysłać taki sygnał. Miała

trzydzieści sześć lat i była zaręczona ze społecznikiem, który poświęcił się

ocalaniu świata od widma głodu i gangreny kapitalizmu. Nie zamierzał jeszcze

osiąść gdzieś i zacząć normalnie żyć. Nie odzywał się od pół roku. Annie nie

miała pojęcia, co się z nim dzieje. Chociaż musiała przyznać, że to nie było nic

nowego. Eddie nigdy nie przepadał za pisaniem listów.

Takie były jej doświadczenia miłosne. Więc kto jej dał prawo wtrącać się

w życie Bernice? I twierdzić, że nie powinna uciekać i poślubiać jakiegoś

mężczyzny, bo mógłby ją wykorzystać?

Może oni oboje w jakimś sensie siebie wykorzystują? A przede

wszystkim korzystają z czasu, jaki im jeszcze pozostał. Jeśli ona, Annie, w

RS

background image

23

wieku Bernice będzie nadal czekała na Eddiego, być może sama rozejrzy się za

jakimś samotnym wdowcem.

– Zejdź z mojej nogi, ty stary kocurze.

Odrzuciła kołdrę i zepchnęła kota, który często zjawiał się nocą w jej

sypialni i rozkładał w nogach łóżka. Mruczał wtedy jak traktor i z zacięciem

oddawał się lizaniu wszystkich swoich skaleczeń.

Nadal szumiało jej w głowie, ale ruszyła do kuchni, żeby nastawić wodę

na herbatę. Wyjrzała przez okno. Zauważyła, że przestało padać, ale na niebie

wciąż, wisiały niskie, ciemne, nabrzmiałe chmury.

– Oto w skrócie historia mojego życia – mruknęła do kota, który usiadł

koło niej i owinął ogonem jej kostki. Pewnie zastanawiał się, czy uda mu się

podciąć jej nogi tak, by wpadła głową do lodówki. Annie schyliła się

odruchowo i podrapała go za uszami.

Zjadła swoje zwykłe śniadanie – owoce, herbatę i płatki z mlekiem.

Zmusiła się do przejrzenia porannej gazety i prawie udało się jej nie myśleć o

swoich aktualnych problemach, W końcu, jeśli spojrzeć na to obiektywnie, są

ważniejsze rzeczy na świecie.

Telefon zadzwonił w chwili, gdy była w łazience i myła zęby. Jakby

specjalnie czekał na ten moment. Dobiegła do aparatu dopiero po czwartych

dzwonku.

– Tak, szłuucham... – zabełkotała do słuchawki.

– Annie, to ty? Mówi Bernice. Coś ci się stało?

– Nie, nic. Tylko musiałam połknąć trochę pasty do zębów. Gdzie jesteś?

Co się dzieje? Mam po ciebie przyjechać?

Stary samochód Bernice lubił się psuć.

– A niby czemu miałabyś po mnie przyjeżdżać?

RS

background image

24

– Nie wiem. Pomyślałam tylko... Bernice, jeszcze nie ma ósmej. Coś się

musiało stać.

– Skoro sama o tym wspomniałaś, rzeczywiście chciałam cię prosić o

małą przysługę. Ale to zależy od tego, czy masz trochę wolnego czasu.

Mówiłaś, że zadzwonisz, prawda?

Annie przestąpiła z nogi na nogę i cierpliwie czekała na jakieś

wyjaśnienia. Bernice zawsze długo kluczyła, zanim doszła do sedna sprawy.

– Jest sobota. Mam mnóstwo czasu. Jeśli chcesz wszystko odwołać,

przyjadę, gdzie będziesz chciała, i obiecuję, że nie będę zadawała zbędnych

pytań.

– Niczego nie chcę odwoływać. Zresztą już na to za późno. Powiem ci w

sekrecie, że Harold nie potrzebuje żadnej viagry ani niczego w tym rodzaju.

– Czego?

– No, wiesz. W kółko o tym ostatnio gadają w telewizji.

– Bernie, o czym ty, u licha... Zresztą nie, nic nie mów. Nie chcę

wiedzieć.

– Och, do czorta, wiedziałam, że się będziesz tak zachowywać. Zawsze

taka jesteś.

– Czyli jaka? – wrzasnęła Annie, wymachując szczoteczką do zębów. –

Nie jestem taka ani żadna. Przestań opowiadać bzdury i powiedz wreszcie, o co

ci chodzi.

– Tylko czekasz, żeby mi oznajmić z triumfem: „a nie mówiłam". Jesteś

dokładnie taka sama jak twój ojciec, wiesz?

Annie miała na końcu języka słowa protestu, ale się powstrzymała. To

nie był odpowiedni moment na kłótnię.

– Bernie, po co dzwonisz? – zapytała tak spokojnie, jak tylko w tym

momencie potrafiła. Zaraz jednak dodała wbrew sobie: – Jak tato, mówisz?

RS

background image

25

Wcale nie jestem do niego podobna. Tato był najmilszym, najłagodniejszym

człowiekiem na ziemi.

– Może i był. Ale czasami miało się go po dziurki w nosie.

– O co chodzi, Bernie?

– O syna Harolda. Spotkałaś go wczoraj. Zjawił się tu równocześnie z

tobą, nie pamiętasz?

– Pamiętam, pamiętam – warknęła Annie.

Pamiętała go aż za dobrze. Właśnie to wspomnienie nie pozwoliło jej

zasnąć przez pół nocy.

– Więc słuchaj! Harold próbuje się do niego dodzwonić od samego rana,

ale bezskutecznie i...

– Mam do niego pojechać i sprawdzić, czy nic mu się nie stało, tak?

Bernie, ty chyba kompletnie postradałaś zmysły.

– Prawdopodobnie wszystko jest u niego w porządku. Czemu miałoby nie

być? Chodzi tylko o to, że Harold zapomniał wziąć lekarstwo regulujące

ciśnienie i nie może sobie przypomnieć numeru telefonu komórkowego

Tuckera. Nie zapisał go w swoim notesie, a w książce telefonicznej także go

nie ma. Więc skoro nie idziesz dzisiaj do szkoły, to może byś podjechała do

Tuckera do pracy i poprosiła, żeby przywiózł ojcu lek do motelu? Harold

mówi, że powinien leżeć w kuchni na parapecie.

Annie westchnęła ciężko, ale postanowiła jeszcze się nie poddawać.

– A czemu Harold sam nie pojedzie po lekarstwo? – powiedziała, czując,

jak coraz mocniej zaciska zęby.

– Bo nie może i już. Annie, zrób to dla mnie, błagam! Nigdy więcej cię o

nic nie poproszę. Obiecuję.

– Nie opowiadaj bzdur. A twój kot?

– Zabiorę go, jak tylko Harold i ja znajdziemy sobie jakiś dom.

RS

background image

26

Annie wcale nie była pewna, czy chce się pozbyć swojej kuzynki ani

nawet kota kuzynki. Ktoś w rodzinie Summersów powinien ponosić

odpowiedzialność za resztę członków rodziny, zwłaszcza tych, którzy sami

dysponowali niewielką ilością zdrowego rozsądku. Wypadało na nią. Eddie

będzie musiał to zaakceptować.

I dlatego właśnie kilkadziesiąt minut później grzęzła w błocie

rozjeżdżonym przez ciężarówki. Dotarła do drzwi blaszanego brązowego

baraku, na których, ku własnemu zaskoczeniu, znalazła tabliczkę z napisem:

„Dennisbud". Ciekawe, o którego Dennisa chodziło. Ojca czy syna? A może

obu?

Z drugiej strony to nie miało najmniejszego znaczenia.

Nim zdążyła zapukać, drzwi otworzył ktoś od środka. Annie zachwiała

się i o mało nie upadła, bo stopień był śliski od błota.

– Co znowu? – wrzasnął na jej widok Tucker Dennis.

– Nie wyżywaj się na mnie, z łaski swojej. Przyszłam tu tylko na prośbę

twojego ojca.

– Pewnie. A może na moją prośbę zabrałabyś do siebie tę swoją

kuzyneczkę.

– Jak chcesz. Powiem żonie twojego ojca, że nie zamierzasz przywieźć

mu lekarstwa na nadciśnienie. A tak na wszelki wypadek, może byś mi podał

nazwisko jego lekarza?

– Jakie znowu lekarstwo na nadciśnienie? – Tucker szerzej otworzył

drzwi i mruknął: – Równie dobrze możesz wejść do środka.

Weszła, ale tylko dlatego, że nie była pewna reakcji Tuckera na jej

odmowę. Może by ją złapał za ramię i wciągnął do środka siłą? Wyglądał na

człowieka zdolnego do takiego zachowania.

RS

background image

27

Wnętrze baraku prezentowało się nie lepiej niż całe otoczenie. Jeden kąt

zastawiony był pudłami. Oprócz nich było tu jeszcze szare, metalowe biurko,

ciemnozielona komoda z szufladami, odrapana deska kreślarska i dwa

krzesełka pomalowane na brązowo. Kolorystykę urozmaicały kupki

rudoczerwonego błota oraz rząd roboczych kasków zawieszonych na małej,

zardzewiałej lodówce. Dwa z nich były białe i po jednym: niebieski,

pomarańczowy i żółty.

– Siadaj – mruknął Tucker, wskazując jedno ze zniszczonych dębowych

krzesełek. – Mam ci kilka rzeczy do powiedzenia.

– Lekarstwo.

– Zaraz.

Wzięła głęboki wdech i powtarzała sobie w myślach wszystkie zasady,

które dotąd rządziły jej życiem. Problem polegał na tym, że swoje

dotychczasowe życie spędziła wśród spokojnych, cywilizowanych ludzi. Nie

była przygotowana na spotkanie z takim nieokrzesanym, jeżdżącym na

motorze budowlańcem. Zwłaszcza na spotkanie w takim otoczeniu: w

wątpliwej urody blaszanym baraku ustawionym gdzieś na błotnistym

pustkowiu.

Usiadła prosto, skrzyżowała nogi w kostkach, dłonie położyła na udach.

Niestety, nic nie mogła poradzić na rumieniec, który, czuła to, zabarwił jej

policzki.

Tucker rozciągał palce zesztywniałe od godzin pracy przy desce

kreślarskiej. Osądził, że to prawdopodobnie początki reumatyzmu. Wilgoć,

niestety, jeszcze pogarszała sytuację. Przyjrzał się uważnie kobiecie siedzącej

naprzeciwko. Wcale tego nie chciał, ale musiał przyznać, że pomylił się w

swojej wcześniejszej ocenie. Była młodsza, niż mu się wczoraj wydawało. I

RS

background image

28

ładniejsza. Niestety, płaszcz i buty miała tak samo brzydkie jak poprzedniego

wieczora. Nie zmieniło się też jej usposobienie.

– Czego ode mnie chcesz?

– Jedź do domu, weź lekarstwo ojca i zawieź mu je do motelu. Chyba...

– Jak to: chyba?

– Tyle powiedziała mi Bernice. Nie odbierałeś telefonu, ojciec nie

pamiętał numeru twojej komórki, więc Bernice zadzwoniła do mnie i

poprosiła, żebym ci wszystko przekazała.

– Harold zna numer telefonu na budowie.

Annie wzruszyła ramionami.

– Wiem tylko to, co ci powiedziałam. Jeśli jesteś zbyt zajęty, zadzwonię

do Bernice i przekażę jej to.

– Przestań tyle gadać!

Annie zamilkła. Było jej zimno, bolała ją głowa, a w dodatku w tym

mężczyźnie było coś, co ją niezwykle irytowało. Zasadniczo jej kontakty z

ludźmi można było analizować na płaszczyźnie intelektualnej. Natomiast

reakcja na Tuckera Dennisa takiej analizie się nie poddawała. Miała ochotę

chwycić go za ręce i potrząsnąć nim ze wszystkich sił!

– Mogę podkręcić ogrzewanie, jeśli jest ci zimno.

– Dziękuję, ale zaraz idę. Wzruszył ramionami.

– Jak chcesz. Zdawało mi się, że zmarzłaś.

Na zewnątrz znowu lało. Słychać było bębnienie deszczu o metalowy

dach i ściany baraku. Hałas uniemożliwiał normalną rozmowę. W dodatku

Annie czuła, że ból głowy się nasila. Skrzywiła się odruchowo.

Tucker próbował przekrzyczeć deszcz:

– Słuchaj, pojadę, jak tylko deszcz się trochę uspokoi.

– Słucham?

RS

background image

29

Zdjęła okulary i przetarła oczy rękoma. Tucker po raz drugi pomyślał, że

bez okularów Annie wygląda wyjątkowo delikatnie.

– Mówiłem.

Zamiast powtórzyć swoje słowa, wstał, minął ją i zwiększył moc

ogrzewania. Zauważył, że tego dnia Annie nie ma chustki. Stał przez chwilę i

patrzył na opuszczoną głowę, nagą szyję widoczną w rozchylonym kołnierzu i

wilgotny kosmyk włosów, który wysunął się z koka. Pomyślał, że ma tak białą

skórę, jakby nigdy nie była na słońcu.

– Boli cię głowa? – zapytał. Własny głos zabrzmiał jego zdaniem dość

szorstko.

Wrażenie kruchości zniknęło w mgnieniu oka. Annie wyprostowała się i

hardo spojrzała mu w oczy. Tucker przypomniał sobie, że kiedy jego matka

miała silne bóle głowy, ojciec zwykle masował jej kark i ramiona. Zastanawiał

się, kto robi masaż tej kobiecie. Czy w ogóle ktokolwiek ją masował?

Po czym zaczął się zastanawiać, dlaczego się nad tym zastanawia.

Kilka minut później deszcz się trochę uspokoił. Annie odjechała.

Powtarzała sobie, że zrobiła wszystko, co do niej należało. Jeśli Haroldowi

gwałtownie skoczy ciśnienie, to nie będzie jej wina, tylko Tuckera. Przecież

nie może włamać się do jego domu i sama zawieźć choremu lekarstwo. Nawet

nie wiedziała, gdzie Tucker mieszka.

Ulżyło jej, kiedy wjeżdżając na autostradę, zauważyła, że spod budowy

rusza jedna z ciężarówek z logo Dennisbudu na drzwiach. Najwyraźniej w

Tuckerze tkwiły przynajmniej okruchy przyzwoitości.

Charakterniak z niego. Tego terminu używał jej ojciec w odniesieniu do

zatwardziałych kryminalistów i piratów drogowych. Od lat już go nie słyszała.

– Rany, Annie, zaczynasz operować, anachronizmami –mruknęła pod

nosem.

RS

background image

30

Dwudziestodwuletnia sekretarka z jej szkoły nieraz już jej powtarzała:

„Annie, zacznij żyć".

Dobra rada! Annie starała się ze wszystkich sił, ale to najwyraźniej było

jeszcze za mało.

RS

background image

31

ROZDZIAŁ TRZECI

Małżeństwo zostało zawarte zgodnie z wszelkim wymogami prawa.

Państwo młodzi byli co prawda wiekowi, ale zdrowi na umyśle. Chociaż co do

tego ostatniego Annie miała w głębi ducha pewne wątpliwości.

Tucker zresztą również. Dał to jasno do zrozumienia, kiedy dzień czy

dwa później pojawił się u Annie po zapasowe okulary Bernice do czytania.

Kiedy Annie wjechała na podjazd, siedział na schodach pod drzwiami.

Była zmęczona, głodna, obarczona stertą książek, toreb z zakupami i

wieszaków z ubraniami odebranymi z pralni. Posłała więc Tuckerowi

wymowne, pełne wyrzutu spojrzenie. Tym razem nie miała bólu głowy, ale

ostatni dzień przed wiosennymi feriami okazał się koszmarem, zresztą zgodnie

z przewidywaniami. W dodatku całe to zamieszanie wokół Bernie oznaczało,

że niestety będzie musiała zrezygnować z kilkudniowego wyjazdu. A tak na to

czekała!

– Jeśli twojemu ojcu się wydaje, że u boku Bernice uwije sobie przytulne

gniazdko, to się zawiedzie. Moja kuzynka ma trudny charakter.

– Nie wątpię.

Miała wrażenie, że chciał powiedzieć więcej, ale w ostatniej chwili się

powstrzymał. Bez słowa wziął od niej ubrania i wszedł za nią do domu.

Rozejrzał się uważnie dookoła, szukając miejsca, gdzie mógłby zrzucić ciężar.

Annie wskazała mu wieszak stojący pomiędzy lustrzanymi drzwiami a

wejściem do frontowego salonu. W domu Annie były dwa salony: frontowy i

słoneczny. Pierwszy miał nieszczelne okna, natomiast wątpliwą ozdobę

drugiego stanowił popękany sufit.

Przechodząc przez przedpokój, potrąciła parę małych kulek z brązu

połączonych łańcuszkiem, jedną z zabawek Zena. Kopnęła je na bok, zbyt

RS

background image

32

zmęczona, by się po nie schylić i odłożyć do koszyka Zena. Lubiła zwierzęta,

ale ten kocur znajdował iście diabelską satysfakcję w wytrącaniu jej z

równowagi.

– Dobrze, o co chodzi tym razem? Twój ojciec zapomniał zabrać ciepłe

skarpetki? – zapytała.

Marzyła o tym, by zdjąć z siebie służbowy strój, włożyć szlafrok i

wygodne kapcie, zaparzyć sobie filiżankę truskawkowej herbaty i „wyluzować

się", jak nazywały to dzieciaki w szkole. Cokolwiek to znaczyło, brzmiało

odpowiednio. Kojarzyło się jej z nirwaną. A tego właśnie potrzebowała.

– Twojej kuzynce potrzebne są okulary.

– O ile mnie pamięć nie myli, miała je na nosie, kiedy się ostatnio

widziałyśmy – odpowiedziała Annie, zdejmując własne okulary i zamykając na

chwilę oczy. To nie pomogło. Kiedy je otworzyła, Tucker nadal tu był.

– Wiem tylko to, co ci powiedziałem.

– Czy myślisz, że może chodzić o okulary do czytania? Krępuje się je

nosić przy obcych.

Były dużo silniejsze niż te codzienne w fioletowych oprawkach. Bernie

nakładała je tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zabierała się do studiowania

programu telewizyjnego. Brała wtedy żółty marker Annie i zaznaczała nim

interesujące ją programy.

– Nie wiem. Zadzwoń do niej i zapytaj. Cały dzień nie mogła się z tobą

skontaktować.

– Dobrze wie, jak i gdzie mnie złapać. To był ostatni dzień przed feriami.

Siedziałam w szkole do wieczora. Mogła zadzwonić i zostawić wiadomość.

Tucker wzruszył ramionami. Dopiero teraz zauważyła, jaki jest szeroki w

barach.

– Jesteś nauczycielką?

RS

background image

33

– Nie do końca. Wicedyrektorką szkoły.

Tucker dobrze o tym wiedział. Po prostu drażnił się z nią, ale ona nie dała

się wyprowadzić z równowagi. Stała obojętnie, w jednej ręce trzymała książki,

a w drugiej torby z zakupami i pozwalała się lustrować od stóp do głów.

Cokolwiek Tucker myślał, szczęśliwie zachował to dla siebie. Z bólem zdała

sobie jednak sprawę, że jego opinia o niej zapewne nie była specjalnie

pochlebna.

– Dobrze. Poczekaj tu, a ja pójdę poszukać tych okularów.

Położyła książki na stoliku i pomaszerowała do kuchni, gdzie pozbyła się

zakupów. Głównie były to jabłka. Nagle zorientowała się, że Tucker stoi tuż za

nią.

– Czy mogłabyś się pospieszyć? Dziś wieczorem ma zadzwonić mój syn.

Stracę co najmniej godzinę na dostarczenie okularów do motelu.

Annie nic na to nie powiedziała, tylko zaczęła szukać okularów.

Sprawdziła wszystkie miejsca, gdzie mogły się znajdować. Niestety, Bernie

słynęła z bałaganiarstwa i niezorganizowania.

– Mógłbyś zajrzeć do szuflady w stoliku pod telefonem? To było ostatnie

miejsce, gdzie mogły się znajdować, ale

Annie czuła, że musi odetchnąć swobodniej. Chciała się pozbyć Tuckera

choćby na chwilę.

Wspomniał o synu. Czyżby był żonaty?

To nie miało znaczenia. Mimo to była nieco zaskoczona. Nie zrobił na

niej wrażenia domatora. Zwłaszcza wtedy, kiedy zajechał motorem pod motel i

zaprezentował ten swój tygodniowy zarost.

Od tamtej pory zdążył się już ogolić. Annie przypominała sobie teraz, że

kiedy pojechała następnego dnia na budowę, jego policzki były świeżo

RS

background image

34

ogolone. Może i nie był z niego taki prawdziwy charakterniak. Chociaż wiele

mu do tego nie brakowało.

– To chyba nie...

Annie drgnęła i okręciła się gwałtownie na pięcie.

– Nie usłyszałam cię.

– Przepraszam. W mokrych butach człowiek się bardzo cicho skrada.

Trzymał w ręce parę okularów w złotej oprawce. Znalazł je tam, gdzie

były, gdy wprowadziła się do tego domu. Nie wiedziała wtedy, co z nimi

zrobić, więc je po prostu zostawiła w szufladzie. Nie potrafiła się zdobyć na to,

żeby je wyrzucić. Należały do jej ojca.

– Nie, to nie te. Okulary Bernie są okrągłe, w ciemnobrązowej

plastikowej oprawce. I mają pasteloworóżowy sznureczek.

– Jaki znowu sznureczek? – zapytał, odruchowo podtrzymując torbę z

jabłkami, która o mało się nie przewróciła.

– Wiesz, takie coś, co zakłada się na szyję, żeby nie zgubić okularów.

– Dlaczego w takim razie się zgubiły i musimy ich szukać?

Niesamowite! Tucker się uśmiechał! Trwało to tylko ułamek sekundy,

niemniej było całkiem miłe.

– Jeśli poczekasz jeszcze chwilę, to pobiegnę na górę i sprawdzę w jej

pokoju.

– Dobrze. A ja tymczasem rozpakuję te jabłka. Te plastikowe torby nie są

zbyt pewne.

– Znalazłam je! – krzyknęła kilka minut później, będąc w połowie

schodów. – Czy mógłbyś też wziąć pocztę Bernice, skoro i tak do nich

jedziesz?

Tucker ułożył jabłka w misce, którą postawił na kuchennym stole.

Poczęstował się jednym. Kiedy weszła, uważnie studiował zdjęcie Eddiego

RS

background image

35

trzymającego na rękach nagie, ciemnoskóre dziecko i mrużącego oczy w

ostrym słońcu. Annie umieściła zdjęcie w ramce z magnesem, dzięki czemu

całość doskonale trzymała się na drzwiach lodówki. Chciała mieć pod ręką coś,

co będzie jej nieustannie przypominało o mężczyźnie, o którym tak łatwo

zapominała.

Tucker wziął od niej listy i rzucił na nie okiem.

– Związek Emerytów i Rencistów, Olimpiada Specjalna i katalog

„Mężczyźni Świata". Nie ma co, niezła z niej zawodniczka.

Oczy Annie zalśniły chłodnym blaskiem. Tucker pomyślał, że zasłużył

sobie na to. Jego maniery ostatnio szwankowały.

– Przepraszam. Czy coś ci jeszcze przekazać?

Włożył listy do kieszeni spodni i czekał. Wiedział, że Annie będzie

chciała mieć ostatnie słowo. Znał ten typ kobiet.

– Tylko jedno. Zapytaj swojego ojca, jak długo zamierza trzymać moją

kuzynkę w tym nieszczególnym miejscu.

– A czemu pytasz? Kuzynka się skarżyła? Zabawne, ale kiedy ją ostatni

raz widziałem, wyglądała na całkiem zadowoloną.

– Bernie nigdy się nie skarży. – Tucker uniósł brew na te słowa. – Co

bynajmniej nie oznacza, że twój ojciec nie zamydlił jej oczu.

– Pewnie ją zaczarował, co?

– Słucham?

– No, wiesz, czarodziejska różdżka, abrakadabra.

– Wiem, o czym mówisz!

– Aha. Wiesz, czytałem o tym w jednym z komiksów mojego syna.

– Jakoś nie jestem tym zdziwiona.

– Ejże, a co ty wiesz o komiksach? Byłabyś zaskoczona, jak dużo można

się z nich nauczyć.

RS

background image

36

Annie wzniosła oczy do góry. Tucker nie mógł nie zachwycić się ich

wielkością i kolorem. Zastanawiał się przez chwilę, czy nosi czasem szkła

kontaktowe zamiast okularów. Szybko jednak doszedł do wniosku, że to nie

byłoby w jej stylu. Mogła mieć wiele wad, ale próżność na pewno do nich nie

należała. A szkoda, bo miała na przykład wspaniałe pęciny i szczupłe kostki.

Psuła cały efekt, nosząc niezgrabne buty– na grubych podeszwach.

Podała mu okulary. Zaczął je upychać do tej samej kieszeni, do której

włożył listy. Po chwili jednak zrezygnował z tego pomysłu.

– Pewnie nie masz żadnego etui.

– Nie, nie mam.

– To nic. Wrzucę je do skrzynki na narzędzia. Tam powinny być

bezpieczne – powiedział z niewzruszoną miną.

– Poczekaj! – zawołała. – Znajdę coś.

– Daj sobie spokój. Zawieszę je na lusterku wstecznym. Dobrze?

Potrafiła się gniewać, co do tego nie było wątpliwości. Nic dziwnego, że

od takiej zgorzkniałej starej panny uciekła nawet jej własna kuzynka. Musiało

się z nią piekielnie niełatwo żyć. A Harold, cokolwiek by o nim powiedzieć,

nie był przynajmniej kłótliwy.

Annie zawinęła okulary w mały ręczniczek, po czym praktycznie

wypchnęła Tuckera za drzwi. On również był całkiem zadowolony z tego, że

nie musi jej już oglądać.

Niestety, Annie zdążyła wszystko popsuć. Stojąc w drzwiach, rzuciła za

nim:

– Dziękuję, że fatygowałeś się po okulary Bernice. Jestem ci wdzięczna

za odwiezienie ich do motelu. Gdybyś się czegoś nowego dowiedział, bardzo

cię proszę, daj mi znać.

– Na przykład czego?

RS

background image

37

– Na przykład, gdzie zamierzają mieszkać. I inne tego rodzaju rzeczy.

Nie przypuszczam, żeby nawet ktoś taki jak twój ojciec planował na zawsze

zostać w motelu.

– Raczej nie. Tato zwykle miał niezły gust, chociaż teraz zaczynam w to

trochę powątpiewać. – Annie wyraźnie się zjeżyła i gotowa była znowu

przystąpić do kłótni. Na szczęście Tucker załagodził nieco sytuację, dodając: –

Dobrze. Jak tylko się czegoś dowiem, zadzwonię do ciebie. Obawiam się

jednak, że to nie nastąpi szybko. Harold potrafi być bardzo uparty. Próba

storpedowania jego nocy poślubnej nie była specjalnie taktownym

posunięciem.

– Nie zrzucaj winy na mnie. Ja tylko próbowałam uratować swoją

kuzynkę.

– A ja ojca. Może zachowałbym się inaczej, gdyby Harold powiedział

wcześniej, że coś takiego się szykuje. Kilka razy wspominał kogoś o imieniu

Bernie, ale myślałem, że to jakiś kolega, z którym ucina sobie partyjki pokera.

Annie nie zamierzała przyznać się Tuckerowi, że ona już dawno w ogóle

przestała słuchać, co mówi Bernie. W milczeniu patrzyła, jak jej

niespodziewany gość idzie chodnikiem, omija dziurę wybitą w betonie przez

korzenie wielkiego dębu, i wychodzi przez furtkę, która stanowiła jej dumę. To

jedyna na tej ulicy bramka z kutego żelaza będąca w idealnym stanie.

Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że nadal stoi w progu, nie

odrywając wzroku od Tuckera. Podziwiała jego szerokie ramiona ponad

szczupłymi, muskularnymi pośladkami oraz sposób, w jaki się poruszał.

Weszła do środka i zatrzasnęła za sobą ciężkie drzwi tak energicznie, że

zadygotały wszystkie wprawione w nie szybki.

– Kobieto, ty się lepiej weź w garść – mruknęła do siebie.

RS

background image

38

Tucker nie wiedział, co robić. Czuł się częściowo odpowiedzialny za

kłopoty, w jakie wpakował się jego ojciec. Poświęcał mu ostatnio

zdecydowanie za mało uwagi. Znał statystyki na tyle dobrze, by wiedzieć, że

samotne kobiety przewyższają liczbą mężczyzn. A jego ojciec ostatnio znowu

był wolny i do wzięcia.

Przy okazji zdał sobie sprawę z tego, że sam musi stanowić łakomy

kąsek. Na szczęście unikał miejsc, gdzie mógłby zostać namierzony i

upolowany. Harold chciał go kilkakrotnie wziąć na tańce, ale za każdym razem

był albo zbyt zajęty, albo zbyt zmęczony.

Chociaż kiedy teraz o tym myślał, to dochodził do wniosku, że ojciec z

ulgą przyjmował jego odmowy. Może nie chciał ciągnąć ze sobą syna, bo to

niekorzystnie wpływało na jego kontakty z kobietami. Pewnie zapraszał go

tylko dlatego, że chciał być uprzejmy. Albo było mu żal syna.

Tucker kilka razy wracał do tego myślą. Dlaczego człowiek, który sam, z

własnej i nieprzymuszonej woli wybrał los samotnika, miałby wzbudzać litość?

Z drugiej strony to nie on wybierał. To Shelly chciała rozwodu. Zgodził

się głównie ze względu na Jaya. Nie chciał, by chłopiec musiał znosić te ciche

bitwy, jakie się między nimi od pewnego czasu regularnie toczyły. Pozwolił

żonie wziąć wszystko: samochód, dom wraz ze świeżo wykończonym biurem

nad podwójnym garażem; wszystko, z wyjątkiem jednego.

Walczył zacięcie o prawo do opieki nad Jayem, ale decyzją sądu to

Shelly została główną opiekunką chłopca. Tucker nie miał nawet domu

odpowiedniego dla dziecka. Shelly znalazła szkołę w Connecticut, która

przyjmowała dzieci z rozbitych rodzin. Przekonała Tuckera do tego pomysłu i

zobowiązała do płacenia czesnego. Teraz jeszcze musiał uporać się z własnym

poczuciem winy, że nie był w stanie zapewnić synowi szczęśliwego i

spokojnego dzieciństwa.

RS

background image

39

Doszedł do wniosku, że na dłuższą metę mężczyzna jest szczęśliwszy,

żyjąc bez kobiety. Pozostawał oczywiście problem seksu, ale Shelly i tak

potrafiła mu zatruć życie w tym zakresie. Kiedy skończył się ich miesiąc

miodowy, nigdy nie miała ochoty na seks. Nie będąc z nikim na stałe, zubożał

swoje życie towarzyskie, ale dla Shelly życie towarzyskie oznaczało jedynie

przebieranki w eleganckie stroje i wyprawy na nudne przyjęcia. Któregoś razu

poprosił, by poszła z nim i Jayem na mecz koszykówki. W odpowiedzi

spojrzała na niego jak na kompletnego szaleńca.

Zrobiło się późno. Czuł rosnące znużenie. Pogoda również nie podnosiła

go na duchu. Przyszło mu do głowy, że mógłby rozpalić ogień. Uznał jednak,

że szkoda zawracać sobie tym głowę. Poza tym musiałby najpierw usunąć

popiół z kominka i przynieść drewno. Siedział więc naprzeciw małego,

zimnego paleniska w smutnym, pomalowanym na biało pokoju i czytał gazetę,

która go nie interesowała. W końcu upuścił ją na podłogę obok fotela, oparł

wygodniej głowę i zamknął oczy. Nie pracował dzisiaj fizycznie, więc nie

rozumiał, dlaczego jest taki zmęczony. Być może potrzeba mu witamin czy

czegoś w tym rodzaju. Zjadł jedno z jabłek Annie. Na dobry początek.

Musiał przysnąć, bo kiedy zadzwonił telefon, zebranie się w sobie zajęło

mu jakąś minutę. W słuchawce usłyszał głos syna, który przypomniał mu jego

rozmyślania o samotności. W jednej chwili zdał sobie sprawę z tego, jak

bardzo jest nieszczęśliwy.

– Jak leci, synu? Co w szkole? A jak było na obozie wędkarskim?

Słuchał, komentował relację chłopca w odpowiednich momentach i

próbował sobie wyobrażać każdą złapaną rybę, każde ognisko, każdy dowcip.

Żałował, że nie jest już częścią tego wszystkiego.

– Tato, potrzebne mi nowe kalosze. Nogi mi urosły o cały numer.

– Jak trzeba, to trzeba. A co z butami?

RS

background image

40

– Mam. Dostałem je od kolegi za trzy kompakty. Całkiem nowe i bardzo

mocne.

– Powiedz matce, żeby kupiła ci wszystko, co potrzebne. Rozliczę się z

nią.

– Mama jedzie właśnie do Neapolu. Mówiła, że zadzwoni, ale jeszcze się

nie odezwała.

– Do Neapolu we Włoszech czy na Florydzie?

– A jest też Neapol we Włoszech?

– Przynajmniej był jeszcze jakiś czas temu.

– Aha, ale mama pojechała z przyjaciółmi na Florydę. Jej znajomy ma

tam dom. Mama mówi, że ta chata jest rewelacyjna, z basenem i całą resztą.

Hej, a mówiłem ci, że dostałem piątkę z klasówki z matmy?

Jay nigdy nie miał problemów z matematyką. O inne przedmioty Tucker

nie pytał. Gdyby było coś nie w porządku, i tak szybko by się o tym

dowiedział.

Porozmawiali jeszcze trochę o rybach, łowieniu na przynętę i wędce,

która wymagała reperacji. Tucker wiedział z doświadczenia, że naprawa starej

będzie kosztowała niemal tyle, co kupno nowej. Dlatego postanowił sprawić

synowi nową wędkę, a starą zostawić, by Jay nauczył się sam naprawiać

sprzęt.

Na koniec Jay zapytał o dziadka. Tucker przez chwilę zastanawiał się,

czy opowiedzieć mu o ostatnich wypadkach, ale w końcu zrezygnował. Po co

chłopca przedwcześnie martwić. To małżeństwo prawdopodobnie się

rozpadnie, zanim Jay przyjedzie tu na wiosenne wakacje.

Lepiej, żeby się rozpadło jak najszybciej. Jeśli Harold liczył na to, że

wróci do swojego dawnego pokoju i zamieszka tam razem z tą kobietą, to się

przeliczy. Pięć skromnych pokojów wystarczało od biedy dwójce mężczyzn,

RS

background image

41

których od czasu do czasu odwiedzało dziecko. Tucker nie zamierzał pozwolić,

by jakaś kobieta zburzyła ten spokój.

Na budowie błoto wyschło na tyle, że można było myśleć o podjęciu

przerwanych prac. Tucker modlił się tylko, żeby znowu nie zaczęło padać.

Wsiadł na motor i ruszył zadowolony przez teren, który jego wspólnik

ochrzcił mianem „Jezioro Półksiężyca", a to z powodu małej glinianki o

dziwnym kształcie. Partner Tuckera, Dean Barger, kupił te tereny na licytacji i

zaraz potem zaczął szukać firmy budowlanej.

Tucker był wtedy świeżo po rozwodzie i potrzebował jakiegoś zajęcia.

Musiał oderwać myśli od rodziny, która mu się właśnie rozpadła. Przyjął ofertę

z ochotą. Dean chciał budować tanie domy dla młodych małżonków na

możliwie jak najmniejszych działkach.

To Tucker upierał się przy podziale terenu na sześcio–, siedmioakrowe

parcele. Namówił wspólnika na wybudowanie jednego domu wzorcowego.

Reszta miała powstawać stopniowo, zgodnie z indywidualnymi zamówieniami.

Jak dotąd wszystko szło bardzo dobrze. Nawet lepiej, niż się spodziewali.

Budynek pokazowy kupiono już w pierwszym tygodniu. Sprzedano też kilka

kolejnych działek, a wiele domów już rosło. Teraz przymierzali się do

rozpoczęcia sprzedaży następnych parcel.

Sprzedadzą się pewnie równie łatwo jak poprzednie, myślał z niechęcią

Tucker. Spędził mnóstwo czasu, spacerując po tych lasach, sprawdzając

położenie oczek wodnych, planując umiejscowienie domów tak, by oszczędzić

największe i najpiękniejsze drzewa.

Nagle usłyszał dźwięk silnika. Jakiś samochód skręcił w boczną drogę i

zmierzał wyraźnie w stronę jego biura.

A niech to! Znowu ta Annie Summers! Poczekał, aż zaparkuje koło

furgonetki hydraulika i wysiądzie z samochodu. Pierwszy raz widział ją bez

RS

background image

42

płaszcza. Mile go zaskoczyła. Naprawdę nieźle wyglądała w brązowych

tweedowych spodniach i sweterku z golfem.

Włosy miała związane w luźny koński ogon. Żadnego ciasnego koka.

Różnica była naprawdę uderzająca.

To tylko dowodziło, że człowiek nie powinien poprzestawać na

pierwszym wrażeniu. Ani na drugim czy trzecim.

Musiała biec całą drogę, bo kiedy do niego dotarła, brakowało jej tchu.

Policzki miała ładnie zaróżowione. Wyglądała całkiem nieźle, jeśli ktoś lubi

ten typ kobiet. Owalna twarz, długi, prosty nos, duże szare oczy i pełne usta.

Sprawiała wrażenie delikatniejszej i słabszej, niż była w rzeczywistości. Przy

odrobinie nieuwagi ze strony mężczyzny mogłaby go łatwo na to złapać.

– Masz jakiś problem? – zapytał.

– Obawiam się, że tak. Chodzi o prawo jazdy twojego ojca, ale nie tylko

o to. Myślę, że musimy poważnie porozmawiać.

Słońce zaszło. Zerwał się przenikliwy zachodni wiatr. Zrobiło się

chłodniej. Tucker westchnął. Ostatnio bardzo często wzdychał.

– Dobrze. Zapraszam do środka.

RS

background image

43

ROZDZIAŁ CZWARTY

Annie usiadła, nie czekając na zaproszenie. Zaczynało jej to wchodzić w

krew.

– Wiesz oczywiście, że wzięli kabriolet Bernie, a nie auto twojego ojca.

– Harold nie ma samochodu. Czasem jeździ jedną ze służbowych

ciężarówek, ale zwykle zabiera się z którymś z kolegów.

– Aha. Rzecz w tym, że Bernie ma artretyzm w podbiciu stopy.

– Gdzie? Nigdy nie słyszałem, że tam można mieć artretyzm.

Annie wzruszyła ramionami.

– Od czasu do czasu się odzywa i wtedy bardzo jej dokucza. A odzywa

się zwłaszcza wtedy, kiedy jest wilgotno albo kiedy Bernie przestaje nosić buty

na płaskich obcasach i nakłada szpilki. Z prawą nogą jest gorzej. W każdym

razie Bernie mówi, że teraz wolałaby nie prowadzić samochodu. W związku z

czym potrzebne im prawo jazdy twojego ojca. Czy mógłbyś zajrzeć do górnej

szuflady w komodzie jego pokoju? Powinno leżeć po lewej strome. Prosili,

żebyś podrzucił im je do motelu.

Tucker wymamrotał pod nosem siedmioliterowe słowo i zaraz przeprosił

gościa za swoje zachowanie.

– Oczywiście. Czy twoja kuzynka wspominała coś o tym, kiedy wracają

do domu?

– Do czyjego domu? Twojego czy mojego?

– A kto to może wiedzieć?

Annie pokiwała z rezygnacją głową.

– Słuchaj, obiecałam im, że przyjedziesz dzisiaj po południu. Przykro mi,

ale przyrzekłam też Bernice, że kupisz im po drodze kurczaka. To ma być

rodzaj... daru pojednania.

RS

background image

44

– Od kogo?

W jego głosie wyraźnie słychać było irytację. Wyglądał, jakby

poddawano go torturom. Annie prawie mu współczuła. Bernice była dla niej

tylko daleką kuzynką, a dla Tuckera stała się macochą. Na jego miejscu też by

się pewnie zamartwiała.

– Ja płacę – zaproponowała. – A ty zawozisz, dobrze?

Dyskutowali o tym dość długo. Annie próbowała dowiedzieć się

taktownie, czy starszy pan jest wypłacamy. Jeśli młodzi małżonkowie

zamierzają we dwójkę żyć ze skromnej emerytury Bernice, to łatwo im nie

będzie.

Harold położył sobie stopę żony na udzie i zaczął z wyczuciem masować

obolałe miejsce. On od czasu do czasu miewał problemy z kolanami, ale ze

stopami nigdy. Kilka miesięcy temu odnowili znajomość właśnie dlatego, że

któregoś wieczora oboje postanowili przeczekać kilka tańców.

– A pamiętasz, jak kiedyś ty i Hoss Stoggins wdrapaliście się do połowy

góry Pilot i trzeba było organizować akcję ratunkową; żeby was ściągnąć na

dół?

– Nawet mi o tym nie przypominaj – jęknął Harold. –A w ogóle skąd ty o

tym wiesz? Przecież wtedy ledwie cię znałem.

– Byłeś sławny. Szalały za tobą wszystkie dziewczyny. Gdybyś nie był

zaręczony z Martą, sama zastawiłabym na ciebie sidła. – Bernie odczekała

chwilę, rozparta wygodnie na poduszkach, z zamkniętymi oczami. Wreszcie

zapytała: – Tęsknisz za nią, prawda?

– Za Martą? Tak, chyba za nią tęsknię. Skoro spędziliśmy razem pół

życia, trudno jej nie wspominać. Co nie znaczy, że nie myślę wcale o tobie,

ale...

RS

background image

45

– Wiem, wiem. Ale to co innego. W naszym wieku. Sporo mnie ominęło.

Wprawdzie jestem brzydka, ale nigdy nie pozwolę, żeby mi to zniszczyło

życie.

– Bernie, przestań. Jesteś całkiem przystojną kobietą – powiedział

Harold, muskając jej nogę o delikatnej, cienkiej skórze, przez którą

prześwitywały błękitne żyły. W pokoju pachniało maścią na reumatyzm i

tanimi perfumami.

– Oboje wiemy, że nie dorastałam Marcie do pięt, ale jej już nie ma, a ja

wciąż żyję. Gdybym była na jej miejscu, zależałoby mi na tym, żebyś miał

kogoś, kto się będzie o ciebie troszczył.

– Wiem. To mnie właśnie martwi, gdy myślę o moim chłopcu.

– A ja o Annie. Próbowałam dać jej dobry przykład, ale to był daremny

wysiłek. Ona twierdzi, że jest zaręczona, ale nie nosi pierścionka. Powiesiła

zdjęcie narzeczonego na lodówce. Mnie się jednak zdaje, że wycięła je z

„National Geographic". Nigdy o nim nie mówi. Uważam, że to skandal, żeby

dziewczyna starzała się sama, nie poznawszy żadnych uroków życia.

Pamiętasz, o czym wczoraj rozmawialiśmy? O niej i o nim. Myślisz, że

mogłoby się udać?

Harold pokręcił głową.

– Trudno powiedzieć. Tuck ostatnio unika kobiet. Zapomniał już, co to

znaczy dobrze się bawić.

– A Annie nigdy się tego nie nauczyła.

Bernice przesunęła paznokciem wzdłuż szwu nogawki spodni Harolda.

Nie miał już długich włosów. Pozwolił je Bernice obciąć poprzedniego

wieczora, kiedy oglądali razem film w telewizji. Harold uznał, że nie ma już

potrzeby udowadniać, iż jest jeszcze młody i pełen fantazji. Natomiast jego

kolczyk bardzo się Bernie podobał. Nie zgodziłaby się, żeby go zdjął.

RS

background image

46

– Chciałbym znaleźć jakiś sposób, żeby ściągnąć tutaj tę dwójkę – myślał

głośno Harold. – W telewizji mówią, że widok pary nowożeńców działa

pobudzająco. Chociaż mogłoby też być dokładnie odwrotnie. Tuck miał

nieudane małżeństwo. Z niektórymi mężczyznami tak już jest.

– A niektóre kobiety nawet nie próbują. Ja, na przykład, nigdy się nie

poddaję. Zawsze sobie powtarzam, że życie ma swoje dobre strony. – Bernie

uśmiechnęła się szeroko. – Mówiłam Annie, żeby zostawiła prawo jazdy w

recepcji, gdyby nas nie było. Biedaczka, ona nie znosi wychodzić sama

wieczorem, gdy jest ciemno. Jest dokładnie taka, jak jej matka. Strachliwa jak

zając.

– Pewnie poprosiła Tucka, żeby ją tu przywiózł.

– Nie zdziwiłabym się. W końcu to kawał drogi – powiedziała Bernice,

poprawiając szpilkę wpiętą w klapę żakietu. –Masz ochotę pojechać do miasta?

Moglibyśmy zrobić kilka rundek. Noga przestała mi dokuczać.

– Kupimy sobie hot dogi i zjemy je, siedząc przed telewizorem. Co ty na

to? Dzisiaj jest całkiem niezły program.

– Szkoda, że nie mamy tu lodówki. Oglądając telewizję, lubię jeść lody.

Och, to właśnie to bolące miejsce. Tutaj. – Bernie zamknęła oczy i z błogą

miną poddała się masażowi Harolda. – Panie Dennis, ma pan ręce cudotwórcy.

– Pani ręce też nie są najgorsze, pani Dennis – odpowiedział i oboje

wybuchnęli śmiechem.

Tucker kupił kurczaka. Całe wiaderko porcji. Nie zgodził się, żeby Annie

zapłaciła za jedzenie, a tym bardziej za benzynę, więc ona wtedy wymyśliła, że

też z nim pojedzie.

– Czuję się winna, że zmusiłam cię do tej wyprawy. Wiem, że jesteś

zajęty. Poza tym to musi być dziwne uczucie: odwiedzać własnego ojca w

czasie jego miesiąca miodowego.

RS

background image

47

Tucker nie chciał o tym rozmawiać. Nie mógł sobie poradzić z własnym

ciałem, które dziwnie się ożywiło, kiedy pomagał Annie wsiąść do samochodu.

Z powodu koszmarnych butów, jakie nosiła, powinno mu przejść od razu, ale

jakoś nie chciało. Nie mógł przestać o niej myśleć.

Myślał o tym, jak jest zbudowana. Szczupła, ale silna i cudownie

elastyczna. Oparłaby się burzy. Myślał też o tym, jak zażarcie broniła swojej

upiornej kuzynki, choć widać było jak na dłoni, że Bernice nieźle zalazła jej za

skórę.

Była w niej siła. I nie tylko to. Ujął ją w pasie, żeby wsadzić do szoferki

ciężarówki. Zareagował na to jak stuprocentowy mężczyzna.

To tylko dowodziło, że jest w gorszym stanie, niż przypuszczał – skoro

szalał z powodu dotknięcia kobiety, i to przez kilka warstw wełny, w dodatku

kobiety, która miała tyle seksapilu, co talerz zimnej jajecznicy.

Seks i jedzenie. Rzeczy, bez których nie da się żyć. Można się bez nich

obejść tylko przez pewien czas. W przeciwnym razie ucierpi albo zdrowie,

albo rozsądek.

– Jak długo ma trwać ten miesiąc miodowy? – zapytała Annie po kilku

kilometrach przejechanych w milczeniu.

Tucker wciągnął powietrze do płuc. Pachniało kurczakiem, mokrą wełną

i mydłem Nie jakimś delikatnym, perfumowanym, tylko najzwyklejszym

mydłem.

– Pewnie póki im się nie skończą pieniądze. Masz może pomysł, kiedy to

będzie?

– Niestety, nie. Bernie nie rozmawia o pieniądzach. Ma emeryturę, ale na

pewno bardzo skromną. Przepracowała trzydzieści sześć lat jako urzędniczka

w domu towarowym, który kilka lat temu zbankrutował.

RS

background image

48

– Kiedy odkupiłem udziały Harolda w firmie, zainwestował pieniądze w

fundusze powiernicze. Nie wydaje mi się, żeby miał z tego zyski, chociaż,

szczerze

mówiąc, nigdy o to nie pytałem.

Annie westchnęła. Wciąż powracał temat nieszczęsnych nowożeńców,

ale przynajmniej przestali skakać sobie do oczu.

– Kilka tygodni temu w Klubie Seniora było jakieś przyjęcie. Bernie

wypatrzyła sobie sukienkę i miała nadzieję, że ją przecenią. Niestety, ceny nie

obniżono, więc nie mogła sobie na nią pozwolić. Zaproponowałam, że coś jej

uszyję, ale nie jestem mistrzynią krawiecką, a Bernie uparła się przy gniecionej

tafcie.

– Przy czym?

– To taka cienka...

– Nieważne.

– Nie cierpię, gdy ktoś mówi „nieważne". To brzmi, jakby chciał

powiedzieć, że go w ogóle nie interesuje to, co mówię.

Tucker zjechał z autostrady i zaparkował przed motelem. Okolica była

kompletnie wyludniona. Jedyny samochód stał przed recepcją. Bernie i Harold

musieli gdzieś pojechać.

– Masz rację. Przepraszam. Popatrz, nie ma ich. Jeśli chcesz, możemy

poczekać kilka minut. A skoro mamy trochę czasu, to opowiedz mi o tej tafcie,

czy jak to się nazywało. Czy to nazwisko sprzedawcy sukienki, na którą Bernie

nie mogła sobie pozwolić? Co oznacza, że moja macocha nie opływa w

gotówkę.

Annie popatrzyła na niego takim wzrokiem, jakby mówił językiem,

którego nie rozumiała. W czasie ich krótkiej znajomości Tucker nauczył się

jednego. Panna Summers nosiła brzydkie buty i okulary, ubierała się

nieciekawie oraz używała nieperfumowanego mydła, ale wysłowić się umiała

RS

background image

49

jak mało kto. Na pewno lepiej niż on. Na swoją obronę miał tylko jedno: był

inżynierem, a nie filologiem.

Shelly zresztą wiecznie mu o tym przypominała. W czasie każdej kłótni

nazywała go niewychowanym samcem, który na studiach zajmował się

głównie grą w piłkę.

A przecież on przestał już nawet oglądać mecze w telewizji. Brakowało

mu na to czasu.

Annie obserwowała Tuckera kątem oka. Czuł się tak, jakby była w stanie

czytać w jego myślach. I co z tego? Nie myślał o niczym, co nie byłoby

najświętszą prawdą. Czyżby ta kobieta ubierała się brzydko, bo nie chciała

ściągać na siebie męskich spojrzeń?

Jemu to było obojętne. Nie miałby ochoty na żaden romans, nawet gdyby

miał na to czas. I bez tego jego życie było dość skomplikowane. Może jednak

powinien jej zasugerować, by ukryła te seksowne kostki? Powinna też

przykryć włosy chustką. Kto by pomyślał, że najzwyczajniejsze w świecie,

proste, ciemne włosy mogą być tak atrakcyjne. Jej włosy niewątpliwie takie

były. Chociaż w subtelny sposób.

– Martwię się o nich – szepnęła Annie.

Już wcześniej zwrócił uwagę na jej głos. Cichy, ale melodyjny. Shelly

była piskliwa, ale to pewnie dlatego, że głównie wrzeszczała. A Annie, gdyby

nawet zrobiła awanturę, to na pewno uczyniłaby to z klasą.

– A ja niby nie?

– Pewnie, że tak. Nadciśnienie twojego ojca i artretyzm Bernie. Niezły

duet. Bernie nawet nie chce się przyznać do tego, że jest chora.

– Wiem, o czym mówisz. W zimne i wilgotne dni moja mama bardzo

cierpiała. Między innymi dlatego rodzice przenieśli się na Florydę.

RS

background image

50

Takie przechodzenie od tematu do tematu sprawiało, że Tucker czuł się

tak, jakby byli starymi znajomymi, a może nawet przyjaciółmi. To było

przyjemne uczucie, jakiego od bardzo dawna nie doświadczał w kontaktach z

kobietą. Kiedy się nad tym głębiej zastanowił, doszedł do wniosku, że może

nawet nigdy.

– Trzeba coś wymyślić. Wilgotne betonowe ściany motelu to nie

najszczęśliwsze miejsce dla dwójki starszych ludzi, z których jedno ma

artretyzm, a drugie jest półinwalidą.

– Harold nie jest inwalidą. Nie daj się zwieść jego brzuchowi i siwym

włosom. Mój ojciec jest w doskonałej formie. Chodzi na tańce. Regularnie

bierze witaminy.

– Bernie też. Chociaż tego jej „macaroni" nie nazwałabym tańcem.

Polega bardziej na poruszaniu całego ciała niż stóp.. Doskonała metoda dla

kogoś, kto ma problemy właśnie z dolnymi kończynami.

Tucker spojrzał na nią wymownie ponad kubełkiem z kawałkami

kurczaka. Annie spuściła głowę i zajęła się odrywaniem od ubrania jakiejś

wystającej nitki.

– Wiesz co, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie, oni mają

prawo być razem. To ich życie. Powoli zaczynam czuć się paskudnie. Nie

umiałam zachować się odpowiednio w takiej sytuacji.

Tucker westchnął. Przednia szyba zaparowała od środka, dzięki czemu

mieli pewne wrażenie intymności.

– Ja też. Powinienem się martwić o Jaya, a nie o Harolda. Mam

przeczucie, że wpakował się w niezłe tarapaty.

– Rozumiem, co czujesz.

– A co, masz nastoletniego syna z dysleksją, hiper–czymś–tam i jeszcze

kilkoma innymi paskudnymi etykietkami? Za moich czasów to się nazywało po

RS

background image

51

prostu „dojrzewanie". Dzieciaki miały więcej energii niż stado małp i nikt nie

oczekiwał od nich, że będą się zachowywać jak mali dorośli. A dzisiaj? Sam

nie wiem – pokręcił głową. – Mam wrażenie, że w ogóle nie ma już

zwyczajnych, rozbrykanych, nienawidzących szkoły dzieci.

– Mam kilka książek, które mogłyby cię zainteresować.

– Przeczytałem wiele książek. We wszystkich jest to samo. Autor próbuje

zaszufladkować zachowanie dziecka jako coś, na co jest w stanie przepisać

lekarstwo. Myślisz, że to jakiś spisek?

Tucker pochylił się i przetarł szybę. Widok napinających się mięśni

męskiego ramienia i uda kompletnie wytrącił Annie z równowagi.

– Raczej mieszanina winy i technologii. Dzieci urodzone w dzisiejszym

stechnicyzowanym społeczeństwie to niemal zupełnie nowy gatunek. Sama

często czuję się jak dinozaur.

– No, tak. Chociaż Jay lubi wędkować. To dość niezwykłe zajęcie dla

fanów Internetu – powiedział Tucker, przesuwając dłonią po podbródku.

Annie nie mogła oderwać od niej wzroku. Miał ładne dłonie.

Kwadratowe, z długimi, szczupłymi palcami i zadziwiająco zadbanymi

paznokciami.

– Wiesz, co mi chodzi po głowie? – ciągnął dalej.

– Boję się zapytać.

Uśmiechnął się na to bardzo szeroko. Wyglądał zdecydowanie zbyt

pociągająco, stwierdziła Annie. To ją rozpraszało.

– Jesteśmy uratowani. Przyjechali.

Najwyższy czas, pomyślała Annie, próbując wziąć się w garść.

Atmosfera wewnątrz zaparowanego samochodu zrobiła się niebezpiecznie

intymna.

RS

background image

52

Tucker pomógł jej wysiąść z szoferki. Sięgnął po kubełek z kawałkami

kurczaka, podczas gdy ona bezskutecznie próbowała się uspokoić i

rozprostować pognieciony stary płaszcz z wielbłądziej wełny. Zachowywała

się tak, jakby nigdy w życiu nie dotykał jej mężczyzna. A ten przecież nie był

nawet przystojny! Nie dostrzegła w nim ani krztyny delikatności i czułości. A

w każdym razie trudno się było tego domyślać. Chociaż musiała przyznać, że

jest całkiem atrakcyjny. Trzeba tylko przejść do porządku nad surowością

rysów i głęboko osadzonymi orzechowymi oczami.

Annie Summers, zaczęła w duchu przemowę skierowaną do siebie, twój

problem polega na tym, że nikt na ciebie nie zwraca uwagi, a ty przez to

cierpisz. Być może za często byłaś też wystawiona na działanie niewybrednych

plakatów Bernice, MTV i oper mydlanych. Albo odwrotnie – zbyt rzadko.

Nie zostali w motelu długo. Nie zjedli kurczaka. Harold kupił podwójną

porcję hot dogów, frytek i szarlotki. On i Bernie mieli już plany na wieczór.

Zamierzali oglądać jakiś film o kowbojach i aniołach.

– To okropne – powiedziała Annie, kiedy wyszli. – Mam ochotę ich

błagać, by zaczęli się zachowywać jak rozsądni ludzie.

– Nie ma sensu. To i tak nic by nie dało.

Tucker postawił kołnierz wojskowej kurtki i poprowadził Annie w stronę

ciężarówki, omijając dużą kałużę. Pod pachą trzymał kubełek z kawałkami

kurczaka, teraz już zupełnie zimnymi.

– Ten motel nie przypadł mi do gustu.

– Jest okropny.

– Masz rację. Rzecz w tym, co możemy na to poradzić? Bernie nie

przywykła mieszkać w takich warunkach.

– A Harold ostatnie siedem lat spędził na Florydzie. Miał pod dostatkiem

słońca, gry w ringo, owoców morza i świeżego powietrza.

RS

background image

53

– Ja bym z radością przystała na jedną z tych wspaniałych rzeczy. Może z

wyjątkiem ringo. Nigdy nie przepadałam za sportem.

– Skarbie, powinnaś spróbować.

Powiedział do niej: „skarbie". Kiedy ostatni raz jakiś mężczyzna tak ją

nazwał? To nie miało najmniejszego znaczenia. Mimo to w dzień taki jak ten,

ponury i smutny, robiło się od tego przyjemniej.

– Jadłaś kolację?

– Nie.

– Ja też nie. Co powiesz na zimnego kurczaka? Miała ochotę. Ogromną.

– Czeka na mnie sterta papierów do przejrzenia.

– Na mnie też. W takim razie chyba będzie najlepiej, jak cię odwiozę,

zostawię ci kurczaka, a sam pojadę do domu i wezmę się do roboty.

Miała ochotę zapytać go, czy da się zaprosić na tego kurczaka i sałatkę,

ale uznała, że to zły pomysł. Bardzo, bardzo zły. Potrzebowała skupienia, a

Tucker Dennis rozpraszał ją coraz bardziej.

Później tego samego wieczora Annie siedziała w salonie w bujanym

fotelu i wsłuchiwała się w odgłosy wydawane przez stary dom. Marzyła o tym,

żeby wrócił Eddie. Albo chociaż Bernice. Niechby sobie nawet oglądała w

kółko telewizję, jadła lody oraz prażoną kukurydzę i zostawiała wszędzie

puszki po coca–coli. Annie potrzebowała kogoś, z kim mogłaby dzielić życie.

Czuła się osamotniona. Dookoła panowała pustka.

Jej myśli biegły jednak nie w stronę Eddiego, lecz Tuckera Dennisa.

W innej części miasta Tucker próbował właśnie obejrzeć wiadomości

wieczorne. Pomyślał, że skoro siedzi przed telewizorem, mógłby zjeść lody.

Nie miał jednak na to dość energii.

Było już za późno, żeby zadzwonić do Jaya. Albo do Harolda.

Do Annie?

RS

background image

54

Do licha, nie! Co by to dało?

Trzy dni później niebo było zupełnie bezchmurne. Temperatura wzrosła,

a w ogrodzie zakwitła forsycja. I zniknął kot Bernie.

Być może wymknął się z domu już wcześniej, ale Annie była zbyt zajęta

sprawami młodego małżeństwa i zwykłym o tej porze zamieszaniem w szkole.

Nie zauważyła, że łosoś pozostał nietknięty, a mleko w miseczce pokryło się

warstewką kurzu.

W szkole problemy mnożyły się jak króliki. Jeden z pracowników

tymczasowych odszedł bez uprzedzenia. Annie rozpaczliwie szukała więc jego

zastępcy. Wyglądało na to, że brakuje nauczycieli. Przyszło jej do głowy, że w

umowie o pracę powinna być klauzula zakazująca zachodzenia w ciążę

podczas roku szkolnego.

A Zen zniknął na dobre. Dopiero teraz zauważyła jego nieobecność.

Stając w drzwiach, usłyszała brzęczenie telefonu. Rzuciła teczkę na

krzesło i podniosła słuchawkę, myśląc w tym momencie jedynie o filiżance

herbaty.

– Cześć, Annie, to ja. Tucker. Czy nowożeńcy odzywali się do ciebie

ostatnio?

– Nie. A do ciebie? Byłam taka zajęta, że nie miałam czasu o tym

pomyśleć. W dodatku zginaj mi kot.

– Słucham?

– Kot Bemie. Bardzo go nie lubię, ale nie chciałabym, żeby mu się coś

stało.

Chyba że zrobię mu krzywdę ja sama, dodała w myślach. Czuła się

winna.

– Aha. Byłem po prostu ciekaw, czy do ciebie dzwonili.

– Nie, a do ciebie?

RS

background image

55

– Nie. Przez ostanie dwa czy trzy dni się nie odzywali. Chcesz pojechać i

sprawdzić, co się u nich dzieje?

– Muszę poszukać Zena. Miałam nadzieję, że będzie siedział na schodach

do ogrodu. Powinnam go znaleźć, zanim spotkam się z Bernie.

– Aha. Chciałem tylko dowiedzieć się, co u nich słychać.

Nie odłożył słuchawki. Ona też nie. Przez chwilę panowało milczenie,

które, o dziwo, wcale nie było krępujące. W końcu jednak Tucker je przerwał.

– Annie, wydajesz się zmęczona.

– To się czasem zdarza ludziom, którzy spędzili dzień w domu wariatów.

– Chyba masz rację. Trudno się dziwić.

Tucker był chyba nie mniej zmęczony od niej. Miała ochotę zapytać o

jego syna, ale uznała, że nie wypada. Poza tym nie chciała dowiedzieć się

czegokolwiek szczególnego o Tuckerze. Bała się zaangażować jeszcze

bardziej.

– Jesteś tam?

Mruknęła w odpowiedzi coś niezrozumiałego. Wyglądało na to, że żadne

z nich nie ma nic do powiedzenia, a jednocześnie żadne nie chce przerwać

połączenia. W końcu zrobiła to Annie. Potem, kiedy sączyła herbatę, i jeszcze

później, kiedy włożyła stare buty i wyszła szukać kota, zastanawiała się, czy

Tucker miał jeszcze jakiś inny powód, by do niej zadzwonić.

Może coś wiedział, ale nie umiał jej tego powiedzieć. O planach

starszych państwa.

Boże, jakby mało miała na głowie!

– Zen! Ty stara paskudo, chodź tu! Kici, kici, kici! No, chodź, proszę.

Czeka na ciebie kolacja, a na mnie wanna z gorącą wodą. –

Następnego ranka Tucker zadzwonił, zanim jeszcze zdążyła się ubrać.

– Znalazłaś kota?

RS

background image

56

– Nie. Dowiedziałeś się czegoś?

– O kocie? Nie, ale coś mi przyszło do głowy. Czy on jest

wykastrowany?

– Skąd mam wiedzieć? Przecież to nie mój kot. Pytałam o Harolda i

Bernie.

– Co do Harolda, to nie ma wątpliwości, że nie jest wykastrowany.

Dobrze, dobrze, przepraszam! Miałem telefon z samego rana.

– Tucker, teraz jest „z samego rana".

– Owszem. Ja jednak bardzo wcześnie wstaję.

Annie przestąpiła z nogi na nogę, otuliła się szczelniej szlafrokiem i

spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Było dwanaście po siódmej.

– Czego się dowiedziałeś?

– Słuchaj, spotkajmy się po pracy. To może poczekać do popołudnia.

– Któreś z nich zachorowało?

– Nie.

– Weszli w konflikt z prawem?

– Jak dotąd nie.

– Więc masz rację. To może poczekać.

– Świetnie. O której wracasz ze szkoły?

Powiedziała mu, o której. Chciałaby wcześniej kończyć pracę, ale zawsze

okazywało się, że osiem godzin nie wystarczało na załatwienie wszystkich nie

cierpiących zwłoki spraw. Po drodze do domu miała jeszcze zwykle coś do

załatwienia. Bank, supermarket, księgarnia.

– Wpadnę z pizzą koło siódmej. Jaką lubisz?

– A skąd wiesz, że w ogóle lubię pizzę?

– Każdy lubi pizzę.

RS

background image

57

– Ciasto z ciemnej mąki, dodatkowy ser, brokuły, papryka, cebula. Bez

mięsa.

– Mam iść do pizzerii i poprosić o coś takiego?

– Chili mam w domu.

– Czy to zaproszenie?

Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, po czym odpowiedziała:

– Na to wygląda.

Odłożyła słuchawkę. Co ona, u licha, wyprawia?!

To nie miała być randka z kolacją przy świecach, a raczej konferencja. A

jednak Tucker przychodził na kolację. Będą rozmawiali o Bernie i Haroldzie,

ale może poruszą i inne tematy: jego syn, jej...

Jej co? Ekscytująca posada wicedyrektorki szkoły? Ekscytująca praca jej

narzeczonego, cokolwiek on robi i co prawdopodobnie jest daleko bardziej

ekscytujące niż jej praca. Szkoda tylko, że Annie nie wiedziała, co to jest.

Jeśli w ogóle ma jeszcze narzeczonego.

– Annie, powiedz to sobie głośno. Masz do zaoferowania przystojnemu,

samotnemu mężczyźnie mniej więcej tyle, co ten wieszak na kapelusze stojący

w przedpokoju.

A tak, Tucker jest przystojny. Teraz to dostrzegła. A ona, może i

niechciana, nie była bynajmniej martwa. Tucker Dennis był nieprzyzwoicie

seksowny w tym swoim roboczym ubraniu i ciężkich buciorach. Nazywał je

butami inżynierskimi. Należał do mężczyzn, którzy nigdy nie noszą kowbojek,

bo są zbyt wyszukane. To typ, który hołduje zasadzie: „nie kupuje się kota w

worku".

– Nawet o tym nie myśl, Annie Summers. Masz teraz inny problem na

głowie. Nie dokładaj sobie kolejnego.

RS

background image

58

ROZDZIAŁ PIĄTY

Tucker odsunął talerz dopiero po drugiej dokładce.

– To było niezłe – powiedział wyraźnie zaskoczony.

Kiedy dowiedział się, że to, co uznał za mięso, to tak naprawdę nie jest

mięsem, ale siekanymi warzywami i soją, już chciał się wycofać. Został, bo

potrawa całkiem apetycznie pachniała. Do tego chleb z mąki kukurydzianej, a

on zawsze za nim przepadał. Wypiek Annie był o niebo lepszy niż to coś, co

próbował wyprodukować z proszku, kiedy ostatnio był u niego Jay. Annie

podała swój chleb z melasą i czymś, co nazywała tahini. Nie miał pojęcia, co to

jest.

– To co? Jesteś gotowa? Możemy wrócić do naszego żelaznego tematu

mieszkania dla nowożeńców?

– Zaparzyłam kawę. Rzadko ją piję, ale pomyślałam, że będziesz ją wolał

niż herbatę truskawkową.

Kawa była słaba, mało aromatyczna i bezkofeinowa. Tucker z

grzeczności nie wspomniał o tym ani słowem. Mama zdołała wpoić mu

odrobinę dobrych manier. Samotny mężczyzna spotykający się tylko z innymi

mężczyznami miał tendencję do zapominania o dobrym wychowaniu.

– Więc... masz jakieś pomysły?

– To ty chciałeś porozmawiać – przypomniała mu.

– Zgadza się. Patrzę na to tak: motel jest tani, ale na pewno nie jest za

darmo. Harold ma puste konto. Jeśli nie spieniężył swoich udziałów w

funduszach powierniczych albo któreś z nich nie wygrało na loterii, nie będą

mogli mieszkać tam dłużej. Co zrobimy? Ty ich weźmiesz pod swój dach, czy

ja?

– Nie tak szybko.

RS

background image

59

– Jedno ci powiem od razu. Prowadzę kawalerskie gospodarstwo. Ja i

mój ojciec, a od czasu do czasu Jay. Mój syn bywa u mnie między zajęciami w

szkole, obozem i co tam jeszcze wymyśli moja żona, żeby nie pozwolić nam

się często spotykać.

Annie odczekała kilka chwil, zastanawiając się nad jego słowami. Tucker

obserwował ją spod oka. Ściągnęła odrobinę brwi i zdjęła okulary.

– Słuchaj, w końcu to twoja macocha. – Tucker miał zamiar

zaprotestować, ale nie dopuściła go do słowa. – A dla mnie twój ojciec jest

tylko mężem dalekiej kuzynki. To zupełnie co innego. Poza tym nie mogę

przyjąć pod dach nie wiadomo ilu obcych właściwie osób, bo mi ktoś zarzuci,

że prowadzę pensjonat. Jest jeszcze coś. Matka mojego narzeczonego siedzi od

jakiegoś czasu na walizkach i czeka, żeby się tu wprowadzić, jak tylko ja i

Eddie się pobierzemy. Mieszka w paskudnym miejscu.

– Masz narzeczonego?

– Ona ma psa. A Bernie kota. Tego się nie da pogodzić. W dodatku twój

ojciec pali fajkę. Rosa, matka Eddiego, jest alergiczką.

– To nie daj Boże, żeby się znalazła w jednym pomieszczeniu z Bernie.

Ze względu na jej perfumy.

– Zgadzam się – powiedziała z westchnieniem. – Tucker, co powinniśmy

zrobić? Coś trzeba wymyślić.

Spuściła głowę, usiadła głębiej w fotelu. Długie nogi skrzyżowała w

kostkach.

Tucker zaniemówił. Po raz pierwszy zwróciła się do niego po imieniu.

– Coś wymyślimy, jeśli razem nad tym popracujemy. Co dwie głowy, to

nie jedna.

Głowa Annie opadła do tyłu. Miała zamknięte oczy. Tucker skorzystał z

okazji, żeby się jej uważnie przyjrzeć. Oto kobieta, która zupełnie

RS

background image

60

nieoczekiwanie wkroczyła w jego życie. Przyglądał się tętnicy pulsującej na jej

szyi. Jej skóra z czymś mu się kojarzyła. Z mozzarellą? Miękka, ale sprężysta.

Gładka i jasna.

Nigdy nikt nie twierdził, że Tucker jest romantyczny.

– Annie?

– Słucham?

– Wszystko w porządku?

– Aha. Tylko zginął mi kot, którego muszę znaleźć albo wyjaśnić jego

nieobecność. I nie widziałam swojego narzeczonego od Wielkanocy, a nie

rozmawiałam z nim od Bożego Narodzenia. I przyszła teściowa co trzy

miesiące dzwoni z pytaniem, czy ma przedłużyć wynajem. I uciekła mi

kuzynka. I mam dwie łyse opony, które należałoby wymienić, ale nie stać mnie

na to. Na zrealizowanie recepty na okulary też. – Zasłoniła oczy dłonią. –

Boże, użalam się nad sobą! Nie cierpię tego.

Tucker walczył z chęcią wzięcia jej w ramiona. Chciałby zmierzwić jej

włosy, jak to zwykł robić Jayowi, kiedy wszystko szło naprawdę źle. Na

szczęście opanował się w porę i dzięki temu nie wpakował się w jeszcze

większe kłopoty.

– Twoim problemem jest niewłaściwy punkt widzenia. Powinnaś wziąć

urlop i spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy. Najpierw rzeczy

najważniejsze. Recepta. Zdrowie przede wszystkim. Nie chcę znać szczegółów

twojego budżetu, ale jeśli potrzeba ci pożyczki, to możesz na mnie liczyć.

– Daj spokój. Po prostu zmniejsza mi się astygmatyzm. Czasem się

zastanawiam, czy plusy i minusy się spotkają i będę mogła wyrzucić okulary.

Zanim to jednak nastąpi...

Co miał na to powiedzieć? Miał rewelacyjny wzrok. To było u nich

rodzinne. Ciekawe, co w rodzinie Summersów przechodziło z pokolenia na

RS

background image

61

pokolenie? Co to za rodzina, która wydała dwie kobiety tak różne jak Annie i

Bernice? Musieli mieć niezły bałagan w genach.

– Skoro tak mówisz, zajmijmy się następną rzeczą. Powtarzam jednak, że

gdybyś potrzebowała pomocy...

Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Miała duże, szare oczy pod

delikatnymi łukami brwi, okolone gęstymi, długimi, jedwabistymi rzęsami.

Jeśli się w ogóle malowała, wcale nie było tego widać. Takie klasyczne rysy

nie potrzebowały makijażu.

– Jeśli mamy ustalić tutaj jakąś hierarchię ważności zadań, to

najważniejsze powinno być odnalezienie kota.

– A nie narzeczony i teściowa?

– Jeśli nie będę miała męża, to nie będę też miała teściowej. A w sprawie

Eddiego niewiele mogę teraz zrobić. Znowu pojechał ratować świat, tam gdzie

telefonów jest bardzo mało i zawsze są daleko. Najwyraźniej poczty też tam

jeszcze nie wynaleziono.

Tucker dobrze wiedział, że w dobie komunikacji satelitarnej i Internetu

nie ma takiego miejsca na ziemi.

– Dobrze. Porozmawiajmy o kocie. Kiedy go ostatni raz widziałaś?

– Hm... Wczoraj. A może przedwczoraj. Nie jestem pewna. Ostatnio

miałam dużo spraw na głowie.

– Co ty powiesz?

Zagryzła wargi, ale i tak nie zdołała wszystkiego ukryć. Zdradziły ją

oczy.

– No, dobrze. Jestem okropna. Przyznaję. Ale jeśli coś się stanie Zenowi,

Bernie będzie zrozpaczona. Ma go chyba od trzynastu lat.

– Pytałaś sąsiadów?

– Jeszcze nie.

RS

background image

62

– To byłby dobry początek.

– Wiem.

– I?

– Nie cierpię tego kota. Naprawdę szczerze go nienawidzę. Z

wzajemnością. Pewnie się chowa, bo Bernie go zostawiła. Chce nam obu

dokuczyć.

– Koty nie rozumują tak jak ludzie.

– Kot Bernie tak. Złość jest cechą ludzką.

– Poczucie winy też. Nie musisz czuć się winna z tego powodu, że nie

lubisz Zena. Ja, na przykład, nie znoszę papużek.

Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.

– Niemożliwe. To ptaki, w dodatku piękne.

– A zdarzyło ci się kiedyś przeżyć niemal amputację nosa, kiedy dawałaś

papudze orzeszka? Uwierz mi, to zostawia niezatarte ślady.

Uśmiech błysnął w jej oczach, a potem zadrżał na wargach. Tucker

odchrząknął.

– Poszukajmy tego kota. Rzeczywiście lepiej by było, gdyby się zjawił z

powrotem, zanim podejmiemy jakieś działania w stosunku do tamtej dwójki.

– Naprawdę nie przepadasz za ptakami? – zapytała z uśmiechem.

Tucker próbował nie zwracać uwagi na to, jak błyszczały jej wspaniałe

oczy. Była wyraźnie rozbawiona.

– Próbowałaś przekupstwa?

– Przekupstwa, szantażu, podpalenia, porwania, telefonu do szeryfa.

– W stosunku do kogo? Kota czy Bernie?

– Próbowałam przekupić kota, ale nie podziałało. Może powinnam

spróbować z Bernie. – Annie zamknęła oczy i znowu się uśmiechnęła.

RS

background image

63

Tucker był oszołomiony tym, jak ten uśmiech diametralnie ją zmieniał.

Tak się na nią zapatrzył, że ledwie dotarły do niego następne słowa.

– Bernie czyta „Penthouse'a".

– Żartujesz. Ta stara... Ta Bernice?

– Twierdzi, że drukują niezłe artykuły.

– Kiepskie wytłumaczenie.

– Pewnie tak. W każdym razie nie wydaje mi się, żeby szantaż mógł

przynieść jakieś efekty. Skreślam też od razu porwanie i podpalenie. Zresztą

nie wiem nawet, czy beton się pali. Jak myślisz, może zapytać naszych

młodych małżonków wprost, co zamierzają robić?

Annie odruchowo otworzyła oczy. Bolały. Głowa też. Chciałaby zrzucić

winę na Bernie i jej paskudnego kota, ale był to prawdopodobnie skutek

przepracowania.

– Nie zaszkodzi spróbować. A jak już sobie poradzimy z kotem i młodą

parą, zajmiemy się twoim narzeczonym i teściową. Co tam jeszcze było na

liście?

– Daj spokój. To mój problem. To znaczy reszta, poza twoim ojcem:

Podciągnęła nogi na fotel, pochyliła się i oparła łokcie na kolanach, a

głowę na dłoniach.

Tucker siedział w wielkim fotelu, który kupił ojciec Annie. Duży, obity

skórą. Fotel dla mężczyzny. Eddie zajął go tylko raz. Nie było mu na nim

wygodnie, bo był szczupły i tylko o dwa centymetry wyższy od niej.

Przypominał jej młodego Sinatrę, tyle że był blondynem. W każdym razie

kiedyś jej się z nim kojarzył. Teraz musiała studiować zdjęcie na lodówce,

żeby sobie przypomnieć jego wygląd. Pamiętała go coraz słabiej.

Tucker pasował do tego fotela. Był postawnym mężczyzną. Tego

wieczora miał na sobie wyblakłe, trochę pogniecione spodnie, najwyraźniej

RS

background image

64

prosto z pralni. Włożył do nich ciemną koszulę flanelową i nieco powypychaną

na łokciach tweedową marynarkę. Był świeżo ogolony. W którymś momencie

poczuła też słaby zapach wody kolońskiej. Zupełnie nie przypominał tego

barbarzyńskiego motocyklisty w dżinsach, który prawie ją rozjechał pod

motelem. A przecież było to zaledwie tydzień temu.

Jedno się nie zmieniło: czysto męska apodyktyczność. Chociaż dzisiaj

Tucker był w dobrym nastroju.

– Wracając do Zena – powiedziała Annie – chcę cię zapytać, czy masz

jakiś pomysł?

– Może go zawołać?

– Od wołania już zachrypłam. On mnie zawsze ignorował.

– A może trzeba obdzwonić sąsiadów z pytaniem, czy go ktoś nie

widział. A ja wyjdę na zewnątrz i zagwiżdżę. Na ogół nieźle mi idzie ze

zwierzętami. Z wyjątkiem papug.

Annie dała mu latarkę, której nie potrzebował. Przypomniała, że kocie

oczy są fosforyzujące, co w tych warunkach mogło się okazać pomocne.

– Fosfo... Jakie?

Popatrzył na nią wymownie i pokręcił głową. Jednak posłusznie wziął

latarkę i wsunął ją do kieszeni.

Wyjrzała przez okno i obserwowała go, jak schodzi do ogrodu. W

różowawej poświacie ulicznych latarni wyglądał niemal jak ratownik z jednego

z ulubionych seriali Bernie.

Annie wróciła do kuchni i zadzwoniła do wszystkich sąsiadów.

Mieszkała przy długiej ulicy, ale domy stały na sporych działkach, więc tych

rozmów nie było aż tak wiele. Rappaportowie wyjechali na wakacje. Nikt z

pozostałych nie widział kocura.

RS

background image

65

Wyszła z kuchni i podeszła do tylnych drzwi. Podsłuchiwała. Tucker na

przemian gwizdał i miauczał.

– Kici, kici! Chodź, zawszona paskudo. Nie wiesz, że jesteś za stary na

marcowanie? No, chodź, kotku. Chodź, Zen.

Annie zaparzyła świeżej kawy. Żałowała, że nie ma niczego na deser. Jej

wystarczały owoce, ale wyobrażała sobie, że Tucker chętnie zjadłby jakieś

ciasto.

– Może powinnam po prostu wyznać Bernie, że jej kot przepadł –

powiedziała do Tuckera, kiedy wrócił zrezygnowany z ogrodu. – To by ją

nawet mogło sprowokować do powrotu do domu, żeby samej poszukać Zena.

Masz ochotę na krakersy?

– Dobry pomysł.

– Krakersy czy poinformowanie Bernie o kocie?

– Bernie. Będzie jej lepiej w twoim domu niż w moim. Annie podniosła

rękę w geście samoobrony.

– Ale ja nie planuję zaprosić ich tu obojga.

– A co, chcesz, żeby Bernie wybierała między mężem a kotem?

Wziął garść krakersów. Annie ukryła w kieszeniach zaciśnięte pięści.

Miała nadzieję, że szwy wytrzymają.

– Słuchaj, rozważmy wszystkie problemy po kolei, dobrze? Odczekam

jeszcze jeden dzień. Może kot wróci. Jeśli nie, to powiem o wszystkim Bernie.

Wtedy zobaczymy, co postanowi zrobić.

– Dobrze. To możemy się już zająć następnym problemem? Stał oparty o

blat kuchenny. Sięgnął po kolejnego krakersa.

Już miał go umoczyć w kawie, kiedy coś go powstrzymało.

– Nie krępuj się.

Popatrzył na nią, na krakersa i pokręcił głową.

RS

background image

66

– Mokre krakersy się rozpadają. Wychodzi na to – powiedział z

namysłem – że musimy ustalić jakiś plan i przygotować kilka wariantów na

wypadek, gdyby nowożeńcy się opierali.

Uśmiechnęła się słodko.

– Opierali? Zdawało mi się, że co do tego nie ma najmniejszych

wątpliwości. Czy ty też masz wrażenie, że oni coś knują?

Uniósł brew. Zauważyła, że ma ładne, gęste, ale nie krzaczaste brwi.

– Poza całą tą zabawą w miesiąc miodowy?

– Bernie ma siedemdziesiąt jeden lat. Twój ojciec pewnie jest jeszcze

starszy.

– I co z tego?

– Pomyślałam... Chodzi o to, że...

– To ich życie. Nie powinniśmy się do niego wtrącać częściej, niż

musimy.

Annie postawiła na stole słoik z masłem orzechowym.

– Myślałam, że jesteś tak samo przeciwny temu związkowi jak ja.

Czyżbym się pomyliła? Czy tylko mi się wydawało, że nazwałeś moją kuzynkę

ryżą klępą?

– Rudą. – Tucker podniósł uspokajająco dłoń. – Nie kłóćmy się już o to,

dobrze? Pobrali się. Są dorośli, mogą o sobie decydować. Nam została

logistyka Muszą gdzieś mieszkać. Nie chcesz gościć u siebie mojego ojca, bo

od czasu do czasu zdarza mu się zapalić fajkę. Ale ja mieszkam w

pięciopokojowej ruderze na przedmieściach. Kobieta taka jak Bernie w

szybkim czasie by tam zwariowała. Panie lubią mieszkać w mieście, w dużych

domach, skąd mają blisko do klubów i domów towarowych.

background image

67

Annie nie spuszczała z niego wzroku. Szyję i policzki oblał mu

intensywny rumieniec. Oboje wiedzieli, że przed chwilą powiedział o swoim

małżeństwie więcej, niż chciał powiedzieć. I więcej, niż ona chciała usłyszeć.

Postanowiła jak najszybciej wrócić do tematu.

– Wiem, że to moja rodzina. W każdym razie należy do niej Bernie. Ale

jeden z moich sąsiadów ostatnio miał spore kłopoty, dlatego że pozwolił kilku

tak zwanym krewnym wprowadzić się do swojego domu. Urzędnicy patrolują

tę okolicę bardzo uważnie. Pewnie ze względu na ceny wynajmu mieszkań.

– Rozumiem. Jednak, tak jak już mówiłem, u mnie jest za ciasno.

Osobiście nie mam nic przeciwko Bernice, ale... – Annie fuknęła jak kotka. –

Do licha, przecież ja jej nawet nie znam.

Pewnie jest miłą starszą panią. Tylko te jej perfumy. A zresztą niedługo

przyjeżdża Jay i...

– I co z tego?

Annie zaatakowała go jego własną bronią. Mierzyli się wzrokiem przez

dłuższą chwilę, po czym oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. Dla Annie był

to rodzaj histerycznego, oczyszczającego wybuchu. Nie miała pojęcia, co czuł

Tucker, ale jej było z tym dobrze. Nagle wszystkie problemy zmalały.

Tucker wyszedł kilka minut później. Obiecał, że zastanowi się nad

wszystkim i zadzwoni do niej następnego dnia.

– A wtedy – powiedział, prawie ocierając się o nią w drzwiach –

zajmiemy się kolejnymi punktami na twojej liście. To znaczy brakiem

narzeczonego, zagrożeniem ze strony teściowej i... Co tam jeszcze było?

Opony?

Okulary?

Cokolwiek

wymienisz,

znajdziemy

rozwiązanie.

Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić, skoro jesteśmy teraz rodziną.

– Jesteśmy czym?

– No... kuzynami?

RS

background image

68

– Hm, to bardzo luźne więzi – powiedziała, zmuszając się do zachowania

spokoju. – W dodatku tymczasowe.

Był już na ganku. Odwrócił się w jej stronę i zasalutował na dobranoc.

Annie patrzyła, jak znika za furtką, i zastanawiała się, co w nim jest takiego, że

nie można go zignorować.

Są rodziną?

W żadnym razie! Tu się coś działo, ale nie miała pojęcia, co. Nie byli tak

naprawdę rodziną. Nie byli też przyjaciółmi. A więc zostawało...

– Nawet o tym nie myśl – mruknęła do siebie pod nosem i zatrzasnęła

ciężkie drzwi.

RS

background image

69

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Następnego dnia Tucker starał się nie myśleć o Haroldzie i Bernice. Z

samego rana zadzwonił dyrektor szkoły Jaya. Sprawy syna nie wyglądały tak

różowo, jak się Tuckerowi wydawało. Z wyjątkiem matematyki oceny Jaya

były bardzo kiepskie.

Poważnie zmartwiony Tucker zabrał się właśnie do przygotowywania

najprostszego na świecie lunchu, na który składały się kanapki z dżemem i

masłem orzechowym, kiedy zadzwonił Dean Barger. Jego przyjaciel, i

wspólnik miał kłopoty małżeńskie.

– Tuck, tym razem naprawdę przebrała miarkę. Wczoraj wieczorem

wywinęła taki numer, że to przechodzi ludzkie pojęcie.

Tucker miał na to prostą odpowiedź.

– Na następną delegację zabierz ją ze sobą.

– Człowieku, nie mogę. Jak ja bym wyglądał z żoną u boku?

– Może powinieneś zmienić styl. O ile pamiętam, przed ołtarzem

złożyliście sobie pewne obietnice. – Tucker był ich drużbą. – Czy ona cię

zdradza?

– Znasz Jeannine. Nie jest taka.

– A ty jesteś, tak? Ty możesz oszukiwać żonę, a ona ciebie nie?

Zastanów się nad tym.

Szedł właśnie do samochodu, kiedy telefon znowu zadzwonił. Wrócił,

otworzył drzwi i zdążył jeszcze go odebrać. To był wykonawca, który tydzień

temu miał skończyć zamówienie. Dzwonił z informacją, że prace przeciągną

się do początku następnego miesiąca, bo jego teściowa miała operację

pęcherzyka żółciowego.

RS

background image

70

Tucker zaklął soczyście. Zanim zdążył wyjść, telefon znowu się odezwał.

Tym razem to był Harold. Sprawdzał, czy przysłano jego czek.

– Tato, jest dopiero dwudziesty siódmy.

– Rzecz w tym, synu, że mnie tu męczą. Nalegają, żebym płacił za domek

tygodniowo. Jestem w kiepskiej sytuacji.

– Zdaje się, że to miejsce miało być bardzo tanie. Miałeś płacić za dwie

osoby tyle, co za jedną. Czy tak tylko napisano w ulotce reklamowej?

– Na to wygląda. Zdaje się, że ty wiesz o pieniądzach i żonach więcej ode

mnie – stwierdził zgryźliwie Harold.

To nie poprawiło Tuckerowi humoru.

– Wpadnę po południu. Przywiozę ci czek, dobrze?

– Jeśli możesz. Tylko, synu, gotówka byłaby lepsza.

– Niech będzie – warknął.

Za chwilę pożałował swojej szorstkości.

– Jestem ci bardzo wdzięczny, synu – powiedział cicho Harold. – Wiem,

że to dla ciebie kłopot. Postaram się więcej cię nie fatygować.

Tucker poczuł się idiotycznie. Przypomniał sobie liczne sytuacje, kiedy

ojciec wyciągał go z kłopotów. Bez mrugnięcia okiem.

Miał wrażenie, że znalazł się w potrzasku, zastawionym przez dwie

generacje. Każda napierała na niego ze wszystkich sił. Dlatego podniósł znowu

słuchawkę i wykręcił numer Annie. Potrzebował sporej dawki jej zdrowego

rozsądku. Nawet przemoczona, zmęczona czy wściekła, sprawiała wrażenie

osoby, która panuje nad wszystkim.

Zabawne, że dotąd Tucker nie znosił kobiet, które nigdy się nie unosiły.

Shelly taka była. Nigdy nie dawała się sprowokować. On się gorączkował, a

ona piłowała sobie paznokcie. Groził, że zablokuje jej karty kredytowe, a ona

w odpowiedzi tylko ziewała.

RS

background image

71

Ale w wypadku Shelly taka reakcja miała podwójne źródło: niedojrzałość

i obojętność. Annie była inna.

Nie umiał jeszcze powiedzieć, na czym to polegało, ale na pewno nie

była ani niedojrzała, ani obojętna. Po prostu panowała nad sobą. Nigdy nie

pozwalała sobie na przekroczenie pewnej granicy.

– Cześć, Annie. To ja, Tucker Dennis. Postanówmy coś wreszcie w

sprawie Harolda i Bernice – powiedział szybko.

– Masz dla mnie jakieś nowiny?

– Aha. Jeśli nie przywiozę pieniędzy, to wyrzucą ich na bruk.

– Boże! Mówisz poważnie?

– Mniej więcej. Musiałem trochę odreagować.

– Polecam Mozarta i herbatę truskawkową. Mnie pomaga.

– Mówimy o tym samym?

– O stresie. Wygląda na to, że jesteś bardzo zestresowany.

Tucker wziął głęboki wdech. Walczył z ochotą opowiedzenia jej o

wszystkim.

– Musimy porozmawiać – powiedział zamiast tego. – Spotkajmy się w

barze niedaleko motelu. Co ty na to? Zjedlibyśmy kolację i zdecydowali, co

robimy dalej.

– Czy to konieczne? Mam plany na wieczór.

– Absolutnie konieczne. Chyba że masz randkę. W takim razie sam się

wszystkim zajmę. Chociaż na wszelki wypadek przygotuj pokój gościnny.

– Czekaj!

– Nie ma sprawy. Nie chciałbym wkraczać w twoje życie towarzyskie.

– Niech cię diabli! Zrezygnuję ze swoich planów. Musimy porozmawiać,

zanim zrobisz coś nieodwracalnego.

– To samo mówiłem. U ciebie, u mnie, czy na terenie neutralnym?

RS

background image

72

– Zdecydowanie to ostatnie.

– Dobrze. Niech będzie ten bar. I tak muszę jechać do motelu. Załatwię

wszystko za jednym zamachem.

– Niech będzie.

Nie była ani trochę zachwycona perspektywą takiego wieczoru. On

zresztą też nie.

– Słuchaj, oboje tkwimy w tym po uszy. Póki się z tego nie wypłaczemy,

odwieśmy broń na kołek. Przyjadę po ciebie koło szóstej. Pasuje ci?

– Wolę spotkać się z tobą w barze.

– Po co mamy jechać dwoma samochodami?

Zapadła cisza. Tucker niemal słyszał, jak pracują szare komórki Annie,

szukając sposobu wymigania się od tego spotkania.

Herbata truskawkowa i Mozart? Co to za kobieta? Miał ochotę

powiedzieć, że lepsze byłoby piwo i Kenny Loggins, ale się powstrzymał. W

końcu w jego przypadku ten zestaw wcale nie działał lepiej.

– Niech będzie. Spotkamy się w barze, skoro nalegasz – powiedziała

Annie i zanim zdążył zareagować, odłożyła słuchawkę.

On nalegał? O ile pamiętał, to proponował, że po nią przyjedzie. To jej

zależało na tym, by samej jechać do baru.

Z drugiej strony to on upierał się przy barze. Ona twierdziła, że ma

randkę. Miała?

Gdyby go nawet ktoś trzymał na muszce, nie byłby w stanie powiedzieć,

które z nich zwyciężyło w tej rundzie.

Tucker zjawił się na miejscu wcześniej. Cały dzień walczył z normalnym

bałaganem. Radził sobie całkiem nieźle prawdopodobnie dlatego, że myślami

krążył gdzieś indziej. Za dziesięć piąta zamknął biuro i pobiegł do domu.

RS

background image

73

Wziął prysznic, ogolił się i przebrał w czyste dżinsy oraz białą koszulę. Włożył

też krawat, który dostał od Jaya na Dzień Ojca, i swoją tweedową marynarkę.

Spryskał się nawet wodą kolońską, a kiedy to zrobił, poczuł się jak idiota.

Niestety, zapachu wody nie dało się łatwo usunąć, a nie miał już czasu na

jeszcze jeden prysznic.

Zamiast usiąść i poczekać, kiedy zobaczył, że samochodu Annie nie ma

pod barem, pojechał jeszcze kilka kilometrów w dół autostrady i skręcił na

jakieś pastwisko okolone żywopłotem. Zatrzymał się i opuścił niżej oparcie

fotela. Wyobrażał sobie to miejsce zapełnione jednorodzinnymi domkami, ale

szybko stwierdził, że lepiej jest tak, jak jest.

Po jakichś dziesięciu minutach przeciągnął się, wziął głęboki oddech i

postanowił wracać. Włączył się do ruchu, łamiąc przepisy.

Beżowy sedan Annie stał pod barem. Tucker zaparkował obok. Siedziała

za kierownicą z odchyloną głową, zamkniętymi oczami. Znał dobrze taki stan.

Nie chciał wyrwać jej z niego zbyt gwałtownie, więc zapukał delikatnie

w szybę, po czym otworzył drzwi z jej strony i wyciągnął rękę, żeby pomóc jej

wysiąść. Zrobił to odruchowo, po prostu dlatego, że należała do tego typu

kobiet. Tak samo zachowywał się w stosunku do matki, której zresztą Annie

wcale nie przypominała.

Stanowią rodzinę? Bzdura. Miał dwie kuzynki. Jedna była stenotypistką

w sądzie. Miała twarz anioła i ciało zawodnika sumo. Druga natomiast

pracowała dla departamentu sprawiedliwości w Raleigh. Nic, absolutnie nic ich

nie łączyło z Annie Summers.

– Przepraszam za spóźnienie – skłamał.

– Nic nie szkodzi. Zauważyłeś, jak późno ostatnio zapada zmrok?

Przyjemnie było siedzieć w samochodzie i oglądać zachód słońca.

– Wydaje mi się, że spałaś.

RS

background image

74

– W takim razie miałam piękny sen.

Znowu to samo. Ta jej umiejętność radzenia sobie ze wszystkim,

cokolwiek by siedziało. To było niesamowite. Raz czy dwa razy dała się

ponieść emocjom, gdy chodziło o sprawy Bernie, Harolda i Zena, ale Tucker

nie wątpił, że trzeba by dużo więcej, żeby ją naprawdę wyprowadzić z

równowagi.

Zaczynało go to trochę denerwować. Zawsze wiedział, jak ona się

zachowa. Nigdy nie spotkał nikogo podobnego do niej, a jednak miał uczucie,

że znają się z Annie Summers jak łyse konie. Nie rozmawiali o sprawach

podstawowych, takich jak religia, polityka, koszykówka, muzyka –

niekoniecznie w tym porządku – a i tak wiedział o niej bardzo dużo.

Traktowała swoje obowiązki poważnie. Tak samo jak on.

Wiedział też, czy raczej podejrzewał, że jest samotna. Mimo że miała

narzeczonego i pracowała od rana do wieczora z ludźmi, a dom dzieliła z

krewną.

Z nim było podobnie.

Przeraził się na myśl, że jeśli kiedykolwiek któreś z nich powie to na

głos, zrobią coś, czego będą potem żałowali. Bo poza wszystkim innym, poza

sprawą Harolda i Bernie, zaginionego kota, nieobecnego narzeczonego czy

problemów z synem było coś jeszcze. Coś fizycznego. W dodatku Tucker nie

miał wątpliwości, że czują to obie strony. Mężczyzna to po prostu wie.

Raz czy dwa przyłapał ją nawet na spojrzeniu, w którym nie było

bynajmniej obojętności. Ciekaw był, czy ona zdaje sobie sprawę, jak dużo

widać w jej wielkich, szarych oczach.

Może powinien dać jej do zrozumienia, że nie interesuje go poważny

związek. Nie miał na to czasu. A nawet gdyby miał, to nie brałby pod uwagę

RS

background image

75

Annie Summers. W końcu istniał gdzieś ten facet, z którym podobno była

zaręczona.

Niby nie musiało go to obchodzić, ale taki już był. Rozsądny i

odpowiedzialny. Annie zaś miała zobowiązania wobec kuzynki i przyszłej

teściowej. Tucker nie zamierzał mieszać jej szyków. Miał dość własnych

kłopotów.

Chociaż nie potrafił powstrzymać się od spekulacji.

– Co będziesz jadła? – zapytał Annie.

Miał nadzieję, że nie poczuła zapachu jego wody kolońskiej. I nie

zauważyła długiego zamyślenia.

– Może pieczonego ziemniaka i sałatkę.

Wziął od niej płaszcz i oddał go do szatni. Zapatrzył się na jej zgrabną

pupę. Naprawdę pięknie się poruszała.

– Ziemniak i sałatka. Też mi jedzenie! A słyszałaś kiedyś o anemii? To

jest związane z niskim poziomem żelaza w organizmie.

– Kobiety biorą tabletki z mikroelementami – odpowiedziała z tym

wspaniałym błyskiem we wspaniałych, szarych oczach.

– Aha. A mężczyźni żują gwoździe – odparował.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Dla samego tego uśmiechu zgodziłby się

wzbudzić w sobie poczucie winy, kiedy będzie siedział naprzeciwko niej nad

krwistym stekiem, podczas gdy ona będzie skubała swoje warzywa.

Sprawą, która ich tu sprowadziła, zajęli się dopiero podczas deseru.

– Żartowałem z tym pokojem gościnnym. Poważnie podchodząc do

sprawy, to, na moje oko, jak nasi młodzi małżonkowie zsumują swoje

emerytury, starczy im na wynajęcie mieszkanka. Tylko co z resztą?

– Czyli z jedzeniem, środkami transportu, opieką medyczną i

dentystyczną. Niestety, to pochłania niemałe pieniądze.

RS

background image

76

– Wiem. Tato ma ubezpieczenie zdrowotne opłacone przez firmę.

Oboje się nachmurzyli. Annie zapatrzyła się na solniczkę, a Tucker na

Annie. Po chwili przerwał milczenie.

– Może gdyby znaleźli jakiś mały, zaniedbany domek, to za

przeprowadzenie remontu uzyskaliby zwolnienie z czynszu na jakiś czas. Nie

ma rzeczy, której ojciec nie umiałby w domu zrobić. Moi chłopcy pomogliby

mu przy hydraulice, elektryce i innych takich rzeczach.

– Ciekawa jestem, czy Bernie powiedziała mu, że nie cierpi gotowania i

sprzątania.

– Jakoś to przeżyją. Zawsze można kupić coś na wynos. Są mrożone

obiady, które trzeba tylko podgrzać. Głodować nie będą.

– Mogłabym im podrzucać coś do jedzenia dwa albo trzy razy w

tygodniu. Na przykład zupę fasolową czy kukurydziany chleb.

Tucker przestał słuchać jej słów, zapatrzony w jasną, owalną twarz.

Klasyczna uroda. Jak na starych obrazach przedstawiających bose kobiety

owinięte w udrapowane tkaniny, z rozpuszczonymi włosami odrzuconymi na

plecy. Tylko Annie była szczuplejsza.

– Ludzie są tacy różni – powiedziała z westchnieniem. –Politycy zawsze

mówią o tym, czego chcą Amerykanie, jakby Amerykanie byli jedną zwartą

masą identycznych jednostek. A tak naprawdę każdy z nich chce czegoś

innego. Nie mam pojęcia, czego Bernie spodziewa się po tym małżeństwie,

jeszcze mniej wiem o twoim ojcu. I w jakim stopniu zamierzają nad swoim

związkiem pracować.

Nie myśląc nad tym, co robi, wzięła jedną frytkę z jego talerza i powoli ją

zjadła. Musiała być mocno wytrącona z równowagi.

A Tuckerowi przyszło do głowy dziwne pytanie. Ciekaw był, ile wysiłku

ona włożyłaby w swoje małżeństwo. Niektóre kobiety, na przykład – jego była

RS

background image

77

żona, umiały tylko brać. Coś mu podpowiadało, że Annie jest inna. Ale

przecież zauważył egoizm i niedojrzałość Shelly dopiero wtedy, kiedy już nie

mógł się wycofać.

Niektórych rzeczy człowiek dowiaduje się w bolesny sposób.

Z drugiej strony, gdyby nie spotkał Shelly, nie byłoby Jaya. A Jay był

wart całego bólu i rozczarowania, jakiego doświadczył Tucker. Nie

zrezygnowałby z syna za żadne skarby świata.

Tucker zapłacił za kolację. Annie nie robiła z tego problemu.

Zaproponował, że mógłby zawieźć ją do motelu swoim samochodem, ale

Annie upierała się, że jedzie swoim.

– Zosia–samosia?

– Jeśli pytasz w ten sposób, czy wolę być niezależna, to moja odpowiedź

brzmi: „tak". Podwieźć cię? – zapytała z błyskiem w oczach. – Możesz

zostawić tutaj swoją ciężarówkę. Wrócimy po nią w drodze powrotnej.

Annie nie wierzyła własnym oczom. Tucker okrążył jej samochód i

posłusznie wskoczył na siedzenie pasażera.

– Czemu nie? Mówiłem, że nie ma sensu jechać dwoma samochodami.

Zapaliła silnik, wrzuciła bieg. Silnik zgasł. Tucker spojrzał w kierunku

dźwigni hamulca ręcznego. Szybko ją zwolniła. Czuła zażenowanie i irytację

naraz.

– Dzięki – mruknęła, chociaż tak naprawdę miała ochotę zakląć

soczyście.

Wyjątkowo trudno jej było zachowywać się normalnie. Niby nie czuła

zagrożenia, a w każdym razie tak się jej wydawało.

Nie? To dlaczego w jej głowie świeciła czerwona lampka i wyły alarmy?

Jakby ktoś krzyczał: „Niebezpieczeństwo! Wysokie napięcie. Trzymać się z

daleka!".

RS

background image

78

– Nadal nie ustaliliśmy planu działania – przerwała milczenie kilka minut

później, wjeżdżając na motelowy parking.

– Wydawało mi się, że zdecydowaliśmy poszukać czegoś odpowiednio

taniego, może w twojej okolicy.

– Mojej?

– Przypominam ci, że ja mieszkam na obrzeżu miasta. A właściwie na

Wsi. Tam są tylko kurze fermy. Wspominałaś coś o domu, który, za

odpłatnością, przyjmuje rezydentów.

– Już nie przyjmuje. To dzielnica domów jednorodzinnych, mimo że

rzadko która dzisiejsza rodzina potrzebuje dwunastopokojowego domu.

Wcześniej czy później to się będzie musiało zmienić. Podatki są wysokie,

utrzymanie domów też kosztuje niemało. Ale na razie jest jak jest. Znaleźliśmy

się w sytuacji patowej.

– Już ci mówiłem, że Harold potrafi wszystko zrobić. Wygodnie jest mieć

kogoś takiego pod ręką. Poza tym to członek rodziny. Jest mężem Bernie, więc

nie złamiesz przepisu dotyczącego lokatorów domów jednorodzinnych. Jest

jeszcze coś. Znam Harolda. Będzie chciał dołożyć się do wydatków na dom.

Łatwiej będzie opłacić podatki.

Patrzył na nią tak niewinnie, że prawie dała się na to nabrać. Ale

wiedziała, do czego ten cwaniak zmierza.

– Sprytne – powiedziała oschle.

Mogłaby spróbować zastosować tę samą taktykę. Tylko że Harold

rzeczywiście mógłby się okazać pomocny w jej domu, podczas gdy zachwalać

Bernie było znacznie trudniej. Annie miała wyrzuty sumienia, że w ogóle

myśli w ten sposób. Prawda była jednak okrutna. Bernie miała dwie lewe ręce i

nie nadawała się do żadnych domowych prac. W dodatku potrafiła być pie-

kielnie irytująca.

RS

background image

79

Zresztą z tych powodów małżeństwo mogło nie przetrwać miesiąca

miodowego. W takim wypadku każde z nich wzięłoby swojego krewniaka z

powrotem do siebie i byłoby po kłopocie.

O dziwo, Annie wcale taka perspektywa nie ucieszyła.

Ociągali się z wysiadaniem z samochodu. Od kilku minut stali na

parkingu pod błękitnym neonem motelu. Ani jedno, ani drugie nie miało

ochoty przerywać nie ciążącego im milczenia. Annie oparła głowę na

zagłówku i westchnęła.

– Marzyłeś kiedyś o tym, żeby po prostu spakować szczoteczkę do zębów

i odejść w siną dal? Dokądkolwiek, nieważne gdzie, byle daleko?

– Wiele razy. Problem w tym, że ucieczka niczego nie rozwiązuje.

Kłopoty czekają cierpliwie na twój powrót do domu.

– To brzmi tak, jakbyś rzeczywiście kiedyś uciekł. Tucker odpowiedział

po chwili wahania.

– Można to tak określić. Uwierz mi, że to nic nie daje.

– Ja bym nie miała na to dość odwagi, nawet gdybym mogła pozbyć się

w ten sposób wszystkich problemów – powiedziała i uśmiechnęła się do niego

tak, że poczuł, jak mu miękną kolana.

Niedobrze. Oj, niedobrze!

Co pomyślawszy, otworzył drzwi i wysiadł z samochodu.

– Chodźmy sprawdzić, czy uda nam się rozwikłać ten problem. Annie

wysiadła, zanim zdążył obejść samochód i pomóc jej.

Stali tak obok siebie w chłodny, marcowy wieczór. Annie odezwała się

bardzo niepewnym tonem.

– Wiesz, nie mam ochoty tam iść.

Tucker położył jej rękę na ramieniu. I już jej nie zdjął, kiedy ruszyli w

stronę gniazdka nowożeńców.

RS

background image

80

– Zobaczysz, że nie będzie aż tak źle.

RS

background image

81

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Nie było ani aż tak źle, ani specjalnie dobrze.

– Powiedziałbym, że pół na pół. – Tucker podsumował spotkanie z

nowożeńcami zaraz po wyjściu.

– Nie posunęliśmy się ani o krok naprzód. Twój ojciec nie chciał nawet

wysłuchać naszych sugestii.

– O co mu chodzi z twoją kuzynką i telewizją?

– Włącza telewizor zawsze, kiedy nie chce czegoś słuchać.

– Nie da się z nią dyskutować? Nie docierają do niej żadne argumenty?

Annie z przygnębieniem pokręciła głową.

– Zawsze mi się wydawało, że nieźle sobie radzę z ludźmi, ale coś ci

powiem. To nieprawda. Najgorsze jest to, że czasami, ostatnio całkiem często,

nawet mi się nie chce próbować.

Dotarli do samochodu. Tucker oparł się o drzwi, a Annie stała

naprzeciwko. Włożyła ręce do kieszeni. Oglądała czubek własnego buta. Tego

wieczora, chyba na cześć nadchodzącej wiosny, włożyła brązowe mokasyny na

cienkich zelówkach. Wychodząc z domu, wbrew zdrowemu rozsądkowi czuła

nieuzasadnioną nadzieję.

Gdyby była wobec siebie uczciwa, musiałaby przyznać, że cieszyła ją

przede wszystkim perspektywa spotkania z Tuckerem. Wspólna kolacja,

swobodna rozmowa – tak zwykle zachowywali się mężczyźni i kobiety u

progu nawiązania jakiegoś rodzaju związku. Ona nazywała to badaniem

gruntu.

Był jeden problem. Powoli zapominała o tym, że jedyny możliwy

związek jej i Tuckera Dennisa obejmuje także dwoje innych ludzi. Zazdrościła

RS

background image

82

Bernie. Ona przynajmniej miała odwagę, żeby otwarcie walczyć ze swoim

osamotnieniem.

Annie kiedyś spróbowała zrobić to samo. Od tego czasu minęły cztery

lata i co zdobyła? Mimo ponaglających telefonów od potencjalnej teściowej i

rzadkich listów od Eddiego czuła się jeszcze bardziej osamotniona.

Tucker uniósł kciukiem jej podbródek.

– Halo, proszę pani, nie jest aż tak źle. Daliśmy im przynajmniej do

myślenia.

– Nie mogę uwierzyć, że nie zastanowili się nad tym, gdzie będą

mieszkać. Nawet Bernie nie jest tak beztroska, by zakładać, że do końca życia

będą mieszkać w motelu.

– Może Harold oczekiwał ode mnie jakiejś podpowiedzi.

– Podpowiedzi?

Tucker wzruszył ramionami.

– Sam nie wiem. W każdym razie mam nadzieję, że kiedy znajdziemy dla

nich coś odpowiedniego, dadzą się przekonać.

– Każde miejsce odpowiednie, według mnie, będzie nie do

zaakceptowania dla Bernie.

– Harold jest całkiem rozsądny.

– I tylko on jeden.

Tucker spojrzał na nią. W niebieskim, neonowym świetle wydawała się

nienaturalnie blada. Tak bardzo chciałby ją teraz pocałować. Wziąć w ramiona

i zapewnić, że wszystko się jakoś ułoży.

Przede wszystkim jednak marzył o pocałunku.

Dawno nie miał na to ochoty. Nie było kobiety, z którą chciałby się

przespać. A teraz w kółko o tym myślał. Wielokrotnie zastanawiał się nad tym,

jaka Annie jest, kiedy straci to swoje opanowanie i kontrolę nad sobą.

RS

background image

83

Czy byłaby namiętna?

Czy tak jak on myślała o tym, żeby zapomnieć o tej parze w motelu, o

jego synu i swoim narzeczonym? Żeby skupić się na tym uczuciu, które urosło

w nich jakoś niezauważenie?

– Chyba powinniśmy jechać do baru, zanim odholują twoją ciężarówkę –

powiedziała, odwracając wzrok. – Niemniej dziękuję za dobre chęci.

– Nie ma sprawy. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. W końcu nie

mamy do czynienia z dwójką dzieci.

– Wiem, ale czuję się odpowiedzialna za Bernice. Ma tylko mnie.

– A jej mąż się nie liczy?

Zagryzła wargę. Widział wyraźnie, że jest bardzo przygnębiona. On czuł

się podobnie. W życiu nie przyszło mu do głowy, że ojciec może sobie znaleźć

nową żonę. W dodatku bez ostrzeżenia.

Co się stało, to się nie odstanie. Jak powiedziałby kapłan, są połączeni na

dobre i na złe. Jedyne, co on mógł w tej sprawie zrobić, to postarać się, żeby

więcej było tego dobrego niż złego.

Tucker usadowił się na siedzeniu pasażera. Próbował rozluźnić atmosferę

dowcipem.

– Wiesz co? Pozwoliłem wieźć się kobiecie po raz pierwszy od czasu,

gdy miałem piętnaście lat. Chodziłem wtedy z siedemnastolatką. Ona miała

prawo jazdy, a ja nie.

– Na Boga, to ci dopiero doświadczenie w tak młodym wieku! I co, jak to

podziałało na twoje samopoczucie? Dać się wozić samochodem starszej

kobiecie...

Stłumił chichot.

RS

background image

84

– O ile pamiętam, prosiłem ją, żeby jechała wolno. Chciałem, żeby

wszyscy koledzy zobaczyli, z kim chodzę. Z czego należy chyba

wywnioskować, że moje samopoczucie specjalnie nie ucierpiało.

– Ojciec mnie zawsze przestrzegał przed takimi chłopcami.

– I miał rację. Stosowałaś się do ostrzeżenia?

– Zawsze – szepnęła. Stali właśnie na skrzyżowaniu, czekając, aż będzie

można skręcić pod bar. – Ale przyznam ci się, że czasem tego żałuję. Szkoda,

że się nie zbuntowałam. Zżera mnie ciekawość.

Zaparkowała samochód koło srebrnej ciężarówki z logo Dennisbudu na

drzwiczkach. Nie wyłączyła silnika. Tucker miał się przecież tylko pożegnać i

wysiąść.

Zamiast tego przekręcił kluczyk w stacyjce, zmusił ją, by obróciła się w

jego stronę, oparł się o deskę rozdzielczą i pocałował ją, zanim zdążyła

zaprotestować.

Kiedy oderwał od niej wargi, w głowie mu huczało, dżinsy wydawały się

o dwa numery za małe i nie mógł złapać tchu. Annie wyglądała na kompletnie

wytrąconą z równowagi. Nie podejrzewał, żeby była to kwestia jego techniki.

Dawno zapomniał, jak się należy całować.

Powinien ją przeprosić, ale zamiast tego wyrwało mu się co innego.

– Rany, Annie, co ty ze mną robisz?!

Widział już ludzi w szoku. Annie wyglądała podobnie.

– Annie? Słyszysz mnie?

– Ja nie...

– Przepraszam cię. Kiepski pomysł! To miał być żart.

Patrzyła na niego z jeszcze większym oszołomieniem, więc pospieszył z

wyjaśnieniami.

RS

background image

85

– Sądzę, że to nie ma sensu. Po co komplikować i tak skomplikowaną

sytuację. Czy nie mam racji?

– Oczywiście. Zresztą, wiem... Wiem, że to był żart. Sytuacja i tak jest

skomplikowana. To znaczy... Do diabła! Nie mogę nawet składnie sklecić

zdania! Tucker, to był bardzo męczący dzień – zakończyła z wysiłkiem.

Tucker usiadł na swoim miejscu. Dziękował Bogu za cień, który okrywał

go od pasa w dół. Powinien być mądrzejszy. A pod całą tą przykrywką spokoju

Annie chowała w środku gwałtowną namiętność.

– Dla mnie też. – Odchrząknął i otworzył drzwi. – Przemyślę wszystko w

spokoju. Porozmawiamy jutro.

Zanim zdążyła zapytać, nad czym zamierza myśleć, wysiadł i zatrzasnął

za sobą drzwi.

On sam wiedział doskonale, o czym będzie myślał. Na pewno nie o

Haroldzie i jego żonie.

Zamierzał odczekać kilka dni, rozejrzeć się po okolicy i dopiero wtedy

zadzwonić do Annie.

Wytrzymał do późnego przedpołudnia. Zadzwonił do niej z biura.

– To ja, Tucker. Czemu jesteś taka zdyszana?

– Byłam na zewnątrz. Szukałam kota. Na pierwszy rzut oka jest całkiem

ładny i puszysty. Myślisz, że ktoś mógł go porwać?

– Czy ja wiem? Zadzwoń może do schroniska.

– Już to zrobiłam. Obiecali, że mnie zawiadomią, gdyby ktoś przyniósł

im rudego, puszystego kocura z białą skarpetką.

Żadne z nich nie wspomniało ani słowem o tym, co się zdarzyło

poprzedniego wieczora. Podobno istnieją na świecie ludzie, którzy wierzą, że

na wszystko musi być odpowiednie miejsce i czas. To dość dobrze opisywało

charakter Annie Summers. O ile się Tucker zdążył zorientować, całe jej życie

RS

background image

86

przypominało segregator z dużą ilością przekładek i czytelną etykietką na

każdej.

– Annie, co do wczorajszego wieczoru...

– Zapomnij o tym. Ja już ten fakt wyrzuciłam z pamięci. To był incydent.

– A moim zdaniem to był długi, gorący, namiętny pocałunek.

– Daj spokój. Oboje byliśmy na ostatnich nogach. Czasami ludzie reagują

na stres impulsywnym działaniem.

– Rzeczywiście zimny prysznic nie jest moim ulubionym sposobem

rozładowywania napięcia. Następnym razem wypróbuję twoją metodę. Czy

dobrze pamiętam? Herbata truskawkowa i Mozart? – Miał wrażenie, że ona

chce rzucić słuchawką, więc szybko dodał: – Daj mi jeszcze minutę, dobrze?

Słuchaj, dzisiaj przyjeżdża Jay na wiosenne wakacje. Za parę godzin odbieram

go z lotniska. W związku z tym przez następne kilka dni będę zajęty. Myślałem

o Haroldzie i Bernice i chyba znalazłem sensowne rozwiązanie.

– To cudownie. Przeglądałam ogłoszenia i nie widziałam nic

odpowiedniego.

– Wspominałaś kiedyś o nie wykorzystanym strychu w twoim domu. Co

byś powiedziała...

– Nie ma mowy! Po pierwsze, tam nie ma łazienki.

– To żaden problem. Daj mi tylko trzy dni. Zapewniam robotników i

materiały.

– Poza tym musiałabym dostać pewnie jakieś pozwolenie, którego i tak

nie uzyskam. Opowiadałam ci o moich sąsiadach i ich problemach z

lokatorami?

– Ja to załatwię.

– Latem tam na górze jest gorąco jak w piekarniku.

– Wstawimy kilka dodatkowych okien.

RS

background image

87

Tucker wymyślił to wszystko, zmęczony zimnymi prysznicami i snami,

jakich nie miał od jakichś dwudziestu lat. Im szybciej urządzą nowożeńców,

tym szybciej przestaną się widywać i wrócą do normalnego życia. Każde do

swojego. Bał się. Przeczytał gdzieś, że w pewnym wieku mężczyźni potrafią

przewrócić całe swoje życie do góry nogami. Jego własny ojciec był tego

doskonałym przykładem.

– Tucker, mówiłam ci już o ograniczeniach obowiązujących w mojej

dzielnicy. Jestem ci wdzięczna za to, że próbujesz coś wymyślić, ale to nie jest

dobry pomysł. Może mnie przyjdzie coś lepszego do głowy.

Oto niewzruszona panna Summers! Tucker spodziewał się, że znowu

wspomni o fajce jego ojca.

– Już ci mówiłem, że to nie jest problem. Jesteśmy w końcu rodziną.

– Harold i Bernice są rodziną. My nie.

– Toteż nie zamierzam się do ciebie wprowadzać.

– Wiem o tym. Oczywiście. Tylko...

Udało się! Tucker pogratulował sobie zręcznego odparcia wszystkich jej

argumentów.

– Martwi mnie tylko artretyzm Bernie. Wiesz, te schody. Wspominałeś,

że twój dom jest parterowy.

– Zaraz, zaraz!

– Skoro możesz urządzić łazienkę u mnie na strychu, to z łatwością

możesz też dobudować pięterko w swoim domu.

– Do licha!

– Słuchaj, Tucker, muszę kończyć. Dzwonił Eddie i zostawił mi

wiadomość na sekretarce. Jest w Nowym Jorku. Przyjedzie tu, kiedy tylko

odświeży sobie garderobę i wypożyczy samochód. Muszę przygotować pokój,

zrobić jakieś zakupy i trochę się pokręcić dookoła domu w poszukiwaniu Zena.

RS

background image

88

Dzisiaj rano znalazłam pod drzwiami martwą mysz. Wiesz przecież, co to

znaczy.

Pożegnała się z nim i skończyła rozmowę. Siedział przez chwilę, gapiąc

się na słuchawkę, która trzymał w ręku. Martwa mysz? O co jej chodziło? A

jemu się wydawało, że to on ma problemy. I że przestał nad sobą panować,

czego dowodem były te szalone sny.

– Tak łatwo się mnie pani nie pozbędzie, proszę pani.

Nie mieszkała aż tak daleko. Miał jeszcze jakieś dwie godziny do

przylotu Jaya. Wykręcił jeszcze raz numer Annie. Odebrała błyskawicznie.

– Eddie?

– Nie, to znowu ja. Nie odkładaj słuchawki, proszę! Posłuchaj przez

chwilę. Będę u ciebie w ciągu dwudziestu minut.

– Och, ale...

– Annie, to ważne! Twój narzeczony nie przyjedzie dzisiaj, prawda?

– Nie, ale...

– Zaraz u ciebie będę.

Odłożył szybko słuchawkę, żeby nie miała czasu zaprotestować.

Annie zastanawiała się, czy trzydzieści sześć lat to nie za wcześnie na

menopauzę. I czy menopauza wyjaśniałaby palpitacje, pobudzenie i erotyczne

marzenia na jawie? Nie odczuwała takich sensacji od czasu, kiedy była bardzo

młoda i skoncentrowana głównie na swojej karierze zawodowej.

Bez względu na przyczynę – czy była to reakcja na młodą parę w czasie

miesiąca miodowego, czy na pociągającego mężczyznę – fakty były oczywiste:

jej hormony szalały. Doszła do wniosku, że pewnie w ten sposób matka natura

próbuje jej przypomnieć o tym, że jeśli w ogóle ma mieć rodzinę, to najwyższy

czas ją założyć. Eddie obiecał jej tyle dzieci, ile tylko będzie chciała. Niestety,

RS

background image

89

nigdy nie zabawił na miejscu wystarczająco długo, by zająć się realizacją

obietnicy.

– Realizacją? Cóż za romantyczne podejście do sprawy, droga Annie

Summers – mruknęła do siebie, zdejmując robocze ubranie. Wyjęła z szafy

brązową spódnicę i beżowy sweter.

Rozczesała włosy. Związała je ciasno z tyłu głowy. Spojrzała w lustro,

wolno uniosła dłoń i dotknęła warg.

Boże! Ten pocałunek! Jeśli wystarczył jeden pocałunek, by tak ją

pobudzić, to jak byłoby w łóżku z tym mężczyzną? Czy jest różnie z różnymi

mężczyznami? Wiedziała, jak było jej z narzeczonym. Za pierwszym razem

trochę niewygodnie. Przyjemnie za drugim, za trzecim nieco bardziej przyjem-

nie.

Czwartego razu nie było, bo Eddie zdobył fundusze na swoją – jak

obiecywał – ostatnią podróż przed rozpoczęciem spokojnej egzystencji

nauczyciela.

Nim przyjechał Tucker, Annie zdołała nad wszystkim zapanować.

Zaparzyła kawę, wyjęła z szafki biszkopty. Tym razem była lepiej

przygotowana i nie musiała częstować go krakersami, których nie mógł

moczyć w kawie, bo się rozpadały. Jak na kobietę, która przeżyła praktycznie

całe swoje życie bez mężczyzny, szybko się uczyła.

– Co z tą martwą myszą? – zapytał ją w progu. Wyglądał bardzo bojowo.

– Och, mysz! Myślałam, że zrozumiałeś. To był prezent.

Z tymi ściągniętymi brwiami, cały zwarty i gotowy, przypominał jej

jednego z tych uzbrojonych po zęby, surowych wojowników, jakich nieraz

oglądała w filmach historycznych.

– Jeśli ktoś robi ci takie paskudne dowcipy, to chcę o tym wiedzieć i

zrobić z tym porządek.

RS

background image

90

– Tucker, zdaje się, że nie masz chyba bladego pojęcia o kotach, co?

– O kotach? A co mają koty do... myszy?

– Właśnie. Koty i myszy. Myślałam, że każdy słyszał o kotach i

prezentach, jakie robią swoim... ludziom.

– Swoim ludziom?

– Tak, bo trudno nas nazwać ich właścicielami czy panami. Koty są

niezależne. Nie ma takiego człowieka na ziemi, którego z czystym sumieniem

można by nazwać posiadaczem kota. Zen musi być gdzieś w pobliżu. Chowa

się, bo wie, że jestem na niego wściekła.

Tucker opuścił podniesione ramiona. Wyglądał jak balon, który ktoś

właśnie przekłuł szpilką i uszło z niego całe powietrze.

– A jesteś wściekła, Annie? Nie widać tego po tobie. Jesteś spokojna i

opanowana. Zimna jak stal.

– Może, ale muszę ci powiedzieć, że znalezienie na schodach zdechłej

myszy nie jest moim ulubionym sposobem na rozpoczęcie dnia. Nawet jeśli to

oznacza, że Zen krąży gdzieś w pobliżu.

Znowu się zaczyna! To reakcja na Tuckera. Brakowało jej tchu. Czuła, że

cała płonie.

– Tucker, doceniam twoją troskliwość, ale zapewniam cię, że wszystko

jest w najlepszym porządku. Ty chyba naprawdę zupełnie się nie znasz na

kotach, prawda?

– Prawda. Psy nie zostawiają swoich kości, tylko je zakopują.

Najwyraźniej spieszył na ratunek tej, której ratunek wcale nie był

potrzebny. Czuł zakłopotanie.

Annie postanowiła nie znęcać się nad nim dłużej.

– Napijesz się kawy przed wyjściem? Pewnie pojedziesz stąd na

lotnisko?

RS

background image

91

Spojrzał na zegarek.

– Mam mnóstwo czasu. Chętnie się jej napiję. Wczoraj skończyła mi się

kawa z zeszłego tygodnia, a w tym zapomniałem kupić.

– W tym tygodniu? Pijesz tak dużo kawy?

– Aha. Czuję, że to przesada.

Poszli razem do kuchni. Annie miała wrażenie, że nagle zabrakło tam

powietrza. Tucker był za blisko. Wyjęła z szafki filiżanki i spodeczki. Sięgnęła

po rzadko używane talerzyki deserowe, które były pod stertą głębokich talerzy.

Kiedy je wysunęła, sterta niebezpiecznie się zachwiała. Oboje równocześnie

rzucili się na ratunek. Z powodzeniem.

– Muszę zrobić porządek w tych szafkach – wykrztusiła Annie. –

Umieściłam to nawet na liście zadań na wakacje.

– Zdaje się, że szykuje ci się fascynujący urlop.

Nie odsunął się od niej, lecz przysunął jeszcze bliżej i przyparł ją do

blatu. W jego tęczówkach dostrzegła złociste, błękitne, zielone i brązowe

plamki. Kolor orzechowy to za mało, by opisać barwę jego oczu.

Talerz wysunął się jej spomiędzy palców i uderzył o brzeg wielkiego,

porcelanowego zlewu. Annie zamrugała powiekami i spojrzała na trzy kawałki,

na jakie się rozpadł. Wzięła do ręki największy.

– Pozwól mnie to zrobić. Skaleczysz się.

– Nie bądź śmieszny. Nie pierwszy raz stłukłam talerz.

– Annie!

Zamknął jej dłoń w swojej. Były tak różne. Jego stwardniała i

pokancerowana, a jej gładka i delikatna.

– Annie!

Miał wrażenie, że w pomieszczeniu nagle zabrakło powietrza. W piersi

czuł mocny ucisk. Oddychał ciężko. Czy tak właśnie wygląda atak serca?

RS

background image

92

– Tucker, dobrze się czujesz?

– Nie. Zamierzam cię teraz znowu pocałować, Annie, więc nic nie mów i

nie przeszkadzaj! Muszę sprawdzić, czy...

Było jeszcze gorzej, niż pamiętał. Jej wargi miały smak truskawek i pasty

do zębów. Była ciepła, delikatna, a zarazem silna. Nie potrafił się od niej

oderwać.

Miał nowy kłopot na głowie. Był pobudzony aż do bólu, a wszystko z

powodu zdechłej myszy i stłuczonego talerza. Nie mógł sobie nawet

wyobrazić, co by zrobił, gdyby Annie kiedyś przyszła do niego.

Pocałował ją znowu. Nie broniła się, więcej, zachowywała się tak, jakby

od początku to był jej pomysł. Tuckera przeszył dreszcz, kiedy poczuł jej

dłonie na swoich ramionach, kiedy musnęła delikatnie skórę na jego karku.

Wsunął ręce pod jej sweter. Rozkoszował się dotykiem jej ciepłego,

silnego ciała. To uczucie przeszywało go do szpiku kości. Miała małe,

sprężyste piersi, których sutki stwardniały w jednej chwili. Czuł coraz

silniejszy ucisk w podbrzuszu.

Nie było siły, która by go powstrzymała przed przyciśnięciem do niej

swoich bioder. Annie jęknęła i to przeważyło szalę. Tucker ledwie trzymał się

na nogach. Oderwał się od niej. Gdyby tego nie zrobił, musiałby po prostu

położyć się z nią na podłodze. Stół nie wchodził w grę, bo był za krótki.

Tucker zastanawiał się właśnie, czy nie wziąć Annie na ręce i nie zanieść do

najbliższego łóżka, kiedy zadzwonił telefon.

– Nie odbieraj – szepnął, nie otwierając oczu.

– To może być Eddie.

Wydawałoby się, że to powinno uspokoić jego rozszalałe libido, ale tak

się nie stało. Tymczasem Annie podniosła słuchawkę.

RS

background image

93

– Halo – powiedziała jednym tchem. – To Bernie – szepnęła po chwili w

stronę Tuckera. Otworzył oczy. Zapadł się w siebie. Miał już dość. Tylko

czemu Annie musiała wyglądać tak seksownie w tym podciągniętym sweterku

i staromodnym koku, który się rozluźnił i zsunął niżej...

Annie przycisnęła słuchawkę do piersi.

– Pyta o Zena.

– Powiedz jej, że oddzwonisz później.

– Bernie, oddzwonię. Słucham? Nie, nie czuję do niego nienawiści. To

nieprawda! Bernie, posłuchaj...

Spojrzała bezradnie na Tuckera.

– Rzuciła słuchawkę. Oskarżyła mnie o to, że nienawidzę jej kota, po

czym rzuciła słuchawkę.

– Nie przejmuj się – powiedział uspokajająco.

Annie opadła na masywne, dębowe krzesło i oparła łokcie o stół, a

podbródek na dłoniach.

Tucker czuł się tak, jakby właśnie skończył bieg maratoński. Klęknął

koło gospodyni. Nie chciała na niego spojrzeć. Uparcie patrzyła na lodówkę.

W końcu odezwała się głosem, który było nieco zbyt cichy i spokojny jak na

okoliczności, w jakich zadzwonił telefon.

– Ja naprawdę nie miałam złych zamiarów wobec kota Bernie. Mogłam

kilka razy powiedzieć, że go nienawidzę, ale nigdy tak nie myślałam. To tylko

gadanie. Wentyl bezpieczeństwa.

– Aha, wentyl.

– Zen i ja darzymy się obopólną antypatią.

– Obopólna antypatia. Czy w ten sposób chcesz grzecznie powiedzieć, że

nienawidzicie się na śmierć i życie?

RS

background image

94

Zagryzała wargi, a Tucker parsknął śmiechem. Po chwili ona również

zachichotała. Oboje spojrzeli na jego dłoń na jej kolanie.

– Bernie nie rozumie jednego. Kiedy kot kogoś nie lubi, potrafi się

zachowywać jak diabeł wcielony. Zen przynosi mi myszy, jaszczurki, węże, a

raz nawet przyniósł małego króliczka. Nie zawsze zresztą jego ofiary są całe i

nie zawsze zupełnie martwe.

Tuckerowi ścierpła noga.

– To musiało być nieco...

– Nieprzyjemne.

– Właśnie. Szukałem tego słowa. Annie, masz coś przeciwko temu,

żebym się teraz podniósł?

Spojrzała na niego w taki sposób, jakby myślała, że postradał zmysły.

– Noga mi ścierpła. Boli jak diabli. Muszę ją rozmasować.

– Mogę jakoś pomóc? Czemu, na Boga, nic nie powiedziałeś?

– Właśnie powiedziałem.

Wstał, przeniósł ciężar ciała na lewą nogę. Przez chwilę się kołysał,

rozluźnił mięśnie. Próbował nie myśleć o tym, jak idiotycznie musi wyglądać.

Cała ta sytuacja wprawiała go w zakłopotanie. Miał ledwie czterdzieści dwa

lata, a już zdrowie mu szwankowało.

– Przepraszam – przerwał milczenie.

– Ja... Słuchaj, kawa czeka. Ale pewnie musisz już jechać na lotnisko.

Masz jakieś pomysły?

– Pomysły?

– Dotyczące problemu mieszkaniowego.

– A, to! – Jak miał o tym myśleć, skoro mu wewnątrz wrzało? W takim

stanie w ogóle nie dało się myśleć. – Coś z tym trzeba zrobić, bo pokonywanie

RS

background image

95

codziennie siedemdziesięcio kilometrowego dystansu szybko może się

znudzić.

– De czasu potrwa budowa piętra nad twoim domem?

– Zapomnij o tym! Na pewno dłużej niż urządzenie łazienki na twoim

strychu.

– Zapomniałeś o artretyzmie Bernie.

– Annie, muszę już jechać. Ty pewnie też masz sporo do zrobienia przed

przyjazdem tego... jak mu tam. Później się będziemy sprzeczać.

– Eddie. Nazywa się Edward Henry Robertson.

– Tego... Edwarda.

Tucker ruszył w stronę drzwi, a Annie za nim. Była wyraźnie zmartwiona

i bardzo ponętna. Chciałby widzieć ją nagą, owładniętą namiętnością. Niestety,

to musiało poczekać.

Na pierwszym miejscu stał teraz Jay. Następnie Harold i Bernie.

A później ten Edward. Co to w ogóle za facet? Pojechał sobie na koniec

świata, zostawiając taką rewelacyjną kobietę samą, wolną i swobodną.

Zasłużył na to, by sprzątnąć mu ją sprzed nosa.

RS

background image

96

ROZDZIAŁ ÓSMY

Tucker rozważył kilka rozwiązań, czekając na bagaż Jaya. Albo jego syn

został porwany przez kosmitów, a na jego miejsce podstawiono przybysza z

obcej planety, albo Shelly zrobiła z nim coś dziwnego, tylko Tucker nie

wiedział dokładnie co, w jaki sposób i po co.

Jay – jeśli to rzeczywiście był Jay – odkąd wysiadł z samolotu,

powiedział może z pięć słów. Czubek jego głowy zdobił pomarańczowy

irokez. Z chudych pośladków zwisały szerokie, powypychane na kolanach

spodnie, a na bosych stopach miał buciory, które, na oko, ważyły po pięć

kilogramów każdy.

– Taa – powiedział chłopiec, chwytając swój zniszczony plecak.

– Ile masz jeszcze bagażu?

Jedyną odpowiedzią było wymowne spojrzenie. Jakby Tuckerowi

pomieszało się w głowie. Może i mu się pomieszało. Z jego obserwacji

wynikało, że w samolotach zachodzi jakiś bardzo dziwny proces. Już po raz

drugi w ostatnim czasie przyjeżdżał na lotnisko po członka swej najbliższej

rodziny, a zamiast krewnego z samolotu wysiadał obcy osobnik. Gdyby nie

jasnozielone oczy odziedziczone po Shelly i silna szczęka Dennisów, Tucker

odwróciłby się na pięcie i wymaszerował z lotniska przekonany, że Jay spóźnił

się na samolot.

Niewiele rozmawiali w drodze na parking, ale nie dlatego, że Tucker nie

próbował.

– Jak w szkole?

– Eee tam! Wiesz, jak jest.

Tucker wcale nie wiedział. I zamierzał się dopytywać.

RS

background image

97

Nic dziwnego, że chłopak potrzebował nowych butów. Na oko stopa

urosła mu o co najmniej o dwa numery. Rysy twarzy wzmocniły się i

zaostrzyły, dzięki czemu czternastolatek wyglądał nieco agresywnie, a

jednocześnie nadal nieco dziecinnie.

– Jesteś głodny?

Ten manewr nigdy wcześniej nie zawiódł. Jay był w stanie zjeść więcej

niż pluton marynarzy świeżo po manewrach.

Chłopiec wzruszył ramionami. Ostatnio najbardziej urosły mu stopy i

ramiona. Pewnie dlatego, jak stwierdził Tucker, przypominał druciany wieszak

na ubrania.

– Zatrzymamy się gdzieś po drodze.

Znowu wzruszenie ramionami. Tucker poczuł rosnącą falę gniewu, ale

udało mu się ją powstrzymać. Coś się zdarzyło w życiu tego chłopca.

Zamierzał się dowiedzieć, co. Musiał, bo w środku tego dziwnego, młodego

człowieka kryło się dziecko, które kochał do bólu.

– Rozmawiałeś ostatnio z matką?

– Nie. – Tucker miał ochotę potrząsnąć chłopakiem. – Prawie nigdy jej

nie ma. Wychodzi z tym nowym facetem. Chyba zamierza za niego wyjść czy

coś takiego.

Tucker słyszał o tym po raz pierwszy, ale jakoś nie był zaskoczony.

Adwokat powiedział mu, że prawdopodobnie Shelly nalegała na ogromne, ale

jednorazowe odszkodowanie zamiast stałych alimentów dlatego, że alimenty

ustawały z chwilą ponownego zamążpójścia. Nie chciała mieć związanych rąk.

– Martwisz się tym? Małżeństwem matki?

– Skądże! Słuchaj, moglibyśmy zatrzymać się po drodze w mieście?

Muszę coś kupić.

– Co?

RS

background image

98

– Kilka rzeczy. Sam wiesz, jakich. Tucker nie wiedział.

Zadzwonił do Annie dopiero przed północą. Miał nadzieję, że nie poszła

jeszcze spać. Jay siedział do późna, opychając się zimną pizzą, ze słuchawkami

na uszach. Słuchał Jimmy'ego Hendriksa.

– Annie? Obudziłem cię?

– Tucker? Coś się stało? Nic ci nie jest?

– O ile mi wiadomo, to nie. Masz wolną chwilę? Potrzebuję twojej rady.

Usłyszał coś, co brzmiało jak ziewnięcie. Zbeształ się za bezmyślność.

Powinien przewidzieć, że Annie należy do typu rannych ptaszków, które

chodzą wcześnie spać.

Nagle przypomniał sobie o tajemniczym narzeczonym.

– Czy ten twój Edward już przyjechał?

– Dokąd?

Chyba była naprawdę zaspana. Jej głos brzmiał bardziej miękko niż

zwykle. Podobał mu się. Nawet trochę za bardzo mu się podobał.

Odchrząknął.

– Pytałem o twojego narzeczonego. Mówiłaś, że miał przyjechać.

– Pewnie jedzie. Jeszcze nie dotarł – odpowiedziała i znowu ziewnęła.

– Świetnie. To znaczy... Jednak skoro oczekujesz gościa, to na pewno

masz mnóstwo roboty.

– Tucker!

– Musisz przygotować pokój gościnny i... A może on nie potrzebuje

oddzielnego pokoju?

– Tucker, mów do rzeczy. Masz rację, to nie twoja sprawa, gdzie śpi

Eddie. Po co dzwonisz? Znalazłeś już dom dla nowożeńców?

RS

background image

99

– Chodzi o Jaya. Za dwa miesiące skończy czternaście lat i

zastanawiałem się... Mówiłaś, że masz doświadczenie w kontaktach z

nastolatkami, więc pomyślałem...

– Mam ci doradzić, co mu kupić na prezent urodzinowy? Tucker, czyś ty

upadł na głowę? Nie znam tego chłopca.

– W tym rzecz. Ja też go nie znam – mruknął.

Wyobraził ją sobie w tym momencie. Leżała pewnie w łóżku, jego

telefon musiał oderwać ją od książki. Na pewno czytała przed snem. To do niej

pasowało. Był również pewien, że nie należy do kobiet, które wieczorem

nakładają sobie jakieś dziwne mazidło na twarz i odwracają się od człowieka,

który chce je pocałować.

– Tucker, czy ty się upiłeś? Jeśli nie zauważyłeś, to ci przypomnę, że jest

środek nocy. Zostało mi pół strony do końca rozdziału.

– Byłem pewien, że czytasz w łóżku – powiedział triumfalnie. Miał

ochotę zapytać, co ma na sobie, ale się powstrzymał. – Wracając do Jaya... Co

to znaczy, kiedy dziecko odpowiada na pytania monosylabami, nie chce

rozmawiać, nie chce, by ojciec wiedział, co ma w plecaku? Nie chciałem

grzebać w jego rzeczach, tylko, tak jak zawsze, wyciągałem to, co trzeba wy-

prać.

Annie westchnęła. Tucker usiadł wygodnie na fotelu, który był jedynym

wygodnym meblem, jaki posiadał. Poza łóżkiem.

– To po prostu jakiś trudny okres jego rozwoju, tak? Farbowane włosy,

dziwne ubrania? Tatuaże? Zresztą jestem pewien, że nie są prawdziwe. Nie

chodzi o to, że mój syn coś ukrywa, prawda? Powiedz mi, proszę, że to tylko

moja paranoja? Możesz to dla mnie zrobić?

– Jesteś najnormalniejszym rodzicem pod słońcem, a Jay jest

prawdopodobnie najnormalniejszym chłopcem, który wkracza w trudny okres

RS

background image

100

dojrzewania. Tucker, ja nie jestem pedagogiem z prawdziwego zdarzenia.

Kiedyś, dawno temu, pracowałam z dziećmi, ale to było na długo przedtem,

nim utonęłam w papierkowej robocie. Mimo to zauważyłam, że dojrzewanie to

proces przebiegający etapami. Są one dość charakterystyczne. Przewidywalne,

w mniejszym lub większym stopniu. Bunt przeciwko poprzedniej generacji.

– A ty się buntowałaś?

Nie umiał sobie wyobrazić Annie inaczej, tylko jako małą, grzeczną

dziewczynkę.

Chociaż właściwie... Przecież znalazł pod powierzchnią jej osobowości

coś dzikiego, co było bardzo intrygujące, bo nieoczekiwane.

Nie całowała jak grzeczna dziewczynka.

– Kiedy byłam w wieku Jaya, obcięłam sobie włosy krótko. Prawie przy

skórze.

– Przefarbowałaś je też?

– Jak Bernie? Tato by mnie chyba zabił.

– Skoro wspomniałaś o Bernie i Haroldzie, to mam pytanie. Co zrobić,

gdy bunt pojawia się również w poprzednim pokoleniu i człowiek jest złapany

w potrzask z obu stron?

Annie milczała bardzo długo. Wiedział, że poważnie zastanawia się nad

jego słowami.

– Ciekawa jestem, czy Bernie i twojego Jaya coś łączy. To całkiem

prawdopodobne.

– Poza Haroldem?

Tucker stłumił śmiech, ale, zdaniem Annie, zabrzmiało to bardzo smutno.

Ten człowiek potrzebował pomocy.

– Czy na stoliku przy twoim łóżku stoi filiżanka z herbatą truskawkową?

– Już wystygła. Skąd wiedziałeś?

RS

background image

101

– Strzelałem. A co czytasz? Wiersze? Jakiś romans?

–Jak zarobić na niedźwiedziach".

– Nie żartuj!

– Tucker, powiedz, co ci chodzi po głowie? Jeśli masz powody, by

wierzyć, że coś niedobrego dzieje się z Jayem, to może powinieneś

porozmawiać z jego matką. Albo z kimś ze szkoły. Albo nawet z Haroldem.

Czasami dziadkowie... – Westchnęła. – To zły pomysł. Jemu teraz co innego w

głowie. A skoro o tym mowa, mam na oku pewne miejsce, które może okazać

się odpowiednie: bezpieczne, relatywnie niedrogie, niedaleko i, co

najważniejsze, nie ma listy oczekujących. Umówiłam się tam na rano.

– Może pojedziemy razem?

– Jesteś zajęty. Rozejrzę się sama i wtedy dam ci znać, czy jest co

oglądać.

Podziękował niewyraźnie i przez dłuższą chwilę panowała cisza. Annie

pomyślała, że będzie za nim tęsknić. Będzie jej brakowało ich kłótni, wypraw

do motelu. I innych rzeczy.

Właśnie „inne rzeczy" nie pozwalały jej zasnąć. Czytała jakąś nudną

książkę, próbując nie myśleć o Tuckerze.

– O której jutro wrócisz? – zapytał.

– Koło szóstej. Być może wcześniej.

– Przyjedziemy z Jayem po ciebie. Pójdziemy na pizzę i opowiesz mi o

tym mieszkaniu. I bardzo chciałbym, żebyś poznała Jaya. Może rzeczywiście

pewne sprawy wyolbrzymiam, ale jeśli coś się dzieje z moim synem, muszę to

wiedzieć. W dzisiejszych czasach świat przestał być bezpiecznym miejscem

dla dzieci.

– Już ci mówiłam, że nie jestem ekspertem, zwłaszcza zaś znawczynią

problemów dojrzewających chłopców.

RS

background image

102

– Wiem, ale jesteś spokojną, opanowaną, rozsądną kobietą, która może

ocenić sytuację z daleko większym obiektywizmem niż zwariowany i

umęczony samotny ojciec.

– Rzeczywiście taka jestem? Muszę być nudną jędzą.

Na pewno nie była spokojna. A co do reszty – czy rozsądna kobieta

zaręcza się z człowiekiem, który znika bez śladu na długie miesiące i zostawia

narzeczonej własną matkę na głowie?

– Hej, słyszysz, co do ciebie mówię?

– Zastanawiam się, czy mi pochlebiłeś, czy ubliżyłeś.

– Potraktuj to jak komplement. Uwierz mi! Opanowanie i rozsądek to

bardzo rzadkie przypadłości. – Zaśmiał się cicho, co podziałało na Annie w

sposób piorunujący. Spokój i rozsądek zniknęły bez śladu. – A więc do

zobaczenia jutro o wpół do siódmej – rzekł, po czym dodał: – Do licha,

zapomniałem o tym całym Edwardzie. Słuchaj, nie chciałbym czegoś zepsuć.

Annie miała wrażenie, że sama wykonała to zadanie. Zanim to jednak

powie, chciała najpierw spotkać się z Eddiem. O ile go znała, mógł się zjawić

dziś, jutro albo za rok. Na nim nie można było polegać.

– Pozwól mi się nad tym zastanowić. Zadzwonię do ciebie po obejrzeniu

mieszkania.

Odłożyła słuchawkę, nim zdążyła zabrnąć jeszcze dalej.

Annie właśnie wróciła z lunchu, kiedy zadzwonił telefon. To był Eddie.

Dzwonił z Woodbridge. Zatrzymał się tam, żeby odwiedzić starego znajomego.

– Dam ci znać, jeśli zdecyduję się zostać na noc. Czy mogłabyś

zadzwonić do mojej mamy i powiedzieć jej, że wpadnę po nią po drodze do

ciebie? Nić chcę nabijać znajomemu rachunku.

Annie wydała z siebie dziwny dźwięk, na co Eddie cmoknął w słuchawkę

i przerwał połączenie.

RS

background image

103

– A co z moim rachunkiem telefonicznym? – powiedziała melancholijnie

do małej, ceramicznej myszki, która stała na biurku.

Matka Eddiego mieszkała w innym mieście. Nie mógł zadzwonić do niej

na koszt abonenta? Do Annie często tak dzwonił.

Westchnęła i zabrała się do wypełniania formularzy. Wiedziała, że

dopiero wtedy, kiedy się z nimi upora, będzie mogła iść do domu. Dobrze, że

taka praca nie wymagała specjalnej koncentracji, bo jej mózg zachowywał się

dziś dość samowolnie. Miała na głowie narzeczonego i jego matkę, a myślała

wciąż o Tuckerze Dennisie. Przynajmniej połowa jej myśli nie nadawała się do

opowiedzenia dzieciom.

Zanim skończyła pracę, zdążyła wbić sobie do głowy, że musi trzymać

się jak najdalej od Tuckera i jego życia. To było jedyne rozsądne posunięcie.

Wcześniej czy później Harold i Bernie znajdą sobie jakieś mieszkanie.

Niestety, nie będzie to lokal, który oglądała rano, bo ten był w ruinie. W końcu

jednak coś dla nich znajdą. A wtedy jej życie wróci na zwykłe tory.

Wcześniej czy później Jay będzie musiał wrócić do szkoły, a kiedy

przyjedzie znowu do ojca, ten będzie miał prawdopodobnie nowe powody do

zamartwiania się. Najwyraźniej dojrzewa się stopniowo.

A ona, wcześniej czy później, wyjdzie za Eddiego, będą mieli dzieci i

będą żyli długo i szczęśliwie. Bez romantycznych uniesień i marzeń. Po co to

komu?

Zresztą to pewnie niebezpieczne dla zdrowia, jak dieta oparta na

ciastkach czekoladowych. W jej życiu nie było miejsca dla mężczyzny, który

prowokował ją do erotycznych marzeń, który pobudzał jej wyobraźnię samym

swoim głębokim głosem i spojrzeniem orzechowych oczu.

RS

background image

104

Nie wspominając o pocałunku. I dotyku. I żądzy, jaką widziała w jego

oczach. W niej samej odzywało się coś podobnego, o co nigdy siebie nie

podejrzewała.

Przed wyjściem zadzwoniła do biura Tuckera, żeby mu powiedzieć, że

będzie wieczorem zajęta. Telefon dzwonił i dzwonił, ale nikt nie podnosił

słuchawki. Wykręciła numer domowy. Linia była zajęta. Próbowała

wielokrotnie, aż w końcu straciła cierpliwość i wykręciła numer motelu.

Znowu nie było odpowiedzi. Uznała, że zrobiła, co do niej należało.

Pierwszą rzeczą, na jakiej zatrzymał się jej wzrok, kiedy wyszła z

budynku szkoły, była srebrna ciężarówka Tuckera. Jej właściciel stał oparty o

nią plecami, z jedną nogą na stopniu szoferki. Bardziej niż kiedykolwiek

przypominał faceta z plakatów Bernice. Byłoby jej łatwiej trzymać się swoich

postanowień, gdyby wyglądał na odpowiedzialnego, troskliwego syna i ojca,

jakim w rzeczywistości był, a mniej na seksownego, niebezpiecznego

mężczyznę, przed jakimi ostrzegał ją ojciec.

– Dzwoniłem, ale nie było cię w pracy – powiedział Tucker na powitanie.

– Tkwiłam po uszy w stercie papierów. Wyszłam, żeby chwilę odetchnąć

tylko koło jedenastej.

– W takim razie musiałem źle wykręcić numer. Jest wcześnie, ale zanim

zajedziemy na miejsce i zamówimy pizzę, akurat zrobi się odpowiednia pora.

Robił wrażenie poważnego człowieka. Jakby nie miał pojęcia, co się z nią

dzieje pod wpływem brzmienia jego głosu.

– Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Muszę iść do apteki.

Próbowała nie poddawać się tak łatwo.

– To żaden problem. Koło pizzerii jest mała apteka.

Tak naprawdę to nie będzie randka, tłumaczyła sobie w duchu. Raczej

narada. Musiała mu opowiedzieć o mieszkaniu.

RS

background image

105

Kiedy poznała Jaya, łatwo sobie wyobraziła, jak musiał wyglądać Tucker

w jego wieku. Mieli takie same wyraziste męskie rysy, gęste brwi i pełne usta.

Tylko że usta Jaya były po dziewczęcemu delikatne, podczas gdy Tucker miał

daleko bardziej zmysłowe wargi.

Annie miała przeczucie, że niedługo nadejdzie dzień, kiedy ojcowie będą

ostrzegali swoje córki przed młodym Dennisem.

Próbowała nie przyglądać się zbyt natrętnie włosom Jaya. Tucker miał

gęstą, ciemną, gdzieniegdzie przetykaną srebrem czuprynę, która powinna

zostać skrócona co najmniej tydzień temu. Natomiast Jay miał na głowie

irokeza ufarbowanego na kolor zbliżony do ognistopomarańczowych włosów

Bernice. Ciekawa była, czy już poznał swoją nową babcię i czy porównywali

odcienie swoich czupryn.

Tucker powiedział, że nie ma sensu jechać dwoma samochodami w

piątkowe popołudnie. Tym razem była jego kolej. Jay przesiadł się na

zapasowy fotel. Do tej pory nie odezwał się ani słowem. Natomiast jego

jasnozielone oczy były bardzo wymowne.

Kiedy została mu przedstawiona, Annie wyciągnęła do niego rękę, ale

chłopiec ją zignorował. Tucker wyglądał tak, jakby był gotów przełożyć syna

przez kolano, ale na szczęście ugryzł się w język i nie zareagował.

– Kot się pokazał? – zapytał, kiedy stali na światłach na najbliższym

skrzyżowaniu.

– Nie, ale się tym nie martwię. Wnioskując z podrzucanych myszy, musi

krążyć gdzieś po okolicy.

Rozmawiali o tym przez kilka minut, nie zwracając uwagi na uparte

milczenie z tyłu.

– Koty są głupie – mruknął w końcu Jay. – Znam gościa, który siedzi w

wężach.

RS

background image

106

Annie spojrzała we wsteczne lusterko. Z miny chłopca wywnioskowała,

że oczekuje jakiejś reakcji.

– Mam nadzieję, że nie literalnie.

– Jak? A co to znaczy?

– Słowo „literalnie"? Oznacza podstawowe, dosłowne znaczenie słowa

czy zdania. Zastosuj do tego to, co powiedziałeś.

– Gość, który siedzi w wężach? – Na twarzy Jaya wykwitł uśmiech. –

Niezłe! Jakby był w środku węża, tak? Co to było za słowo? Literalnie?

Tucker, z niepewną miną, zaparkował przed centrum handlowym.

– Mówiłaś, że musisz iść do apteki. Ta może być, czy jedziemy do jakiejś

konkretnej?

– Apteka? Och, ja...

Miała zamiar kupić prezerwatywy, na wypadek gdyby Eddie zapomniał.

Nie widzieli się bardzo długo, więc mogło mu to wypaść z głowy. Miał

trzydzieści cztery lata, ale nadał był dzieciakiem żyjącym z głową w chmurach.

Na studiach mówili na niego „Piotruś Pan z Wirginii".

– Może być – wymamrotała i wysiadła, zanim Tucker zdążył obejść

ciężarówkę dookoła.

– Poradzisz sobie?

– Słucham? Oczywiście. To mi zajmie tylko chwilę. Annie Summers,

pamiętaj, co robisz. Kupujesz prezerwatywy dla swojego narzeczonego –

powtarzała sobie w myślach.

– Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego używasz sierści jelenia do zrobienia

czegoś, co nazywasz muchą, a na co łapiesz ryby? – zapytała Annie, oblizując

palce z sosu do pizzy. – Ja zawsze używałam patyczaków.

Ugryzła kawałek swojej wegetariańskiej pizzy. Tucker siedział w kącie.

Przenosił wzrok z Annie na Jaya i odwrotnie, jakby był na meczu tenisa. Annie

RS

background image

107

oddałaby miesięczne zarobki, by dowiedzieć się, o czym myśli syn Tuckera.

Pracowała w szkole, ale nie znała żadnych dzieci prywatnie. Wiedziała, że są

nie mniej zróżnicowane niż dorośli i że próbują zamanifestować swoją

indywidualność, ubierając się, mówiąc i zachowując w ustalony przez siebie

sposób.

Wiedziała też, że są bardzo wrażliwe, bez względu na to, jak skrzętnie

próbowały to ukryć. Skorupa Jaya wcale nie była gruba. Jej diagnoza była

zwięzła: brak poczucia bezpieczeństwa. Skąd się ono brało, musiała się dopiero

dowiedzieć.

Nie wiadomo, jak i kiedy Annie i czternastolatek znaleźli wspólny język.

Najpierw zbiła go z nóg pytaniem, czy do farbowania włosów też używa

środka o nazwie „Skarb Tropików". Potem opowiedziała mu o Zenie, o tym,

jaki był piękny i jaki paskudny z niego zwierzak oraz o łączącej ich więzi

nienawistno–miłosnej.

W zamian za to Jay opowiedział jej więcej, niż chciała usłyszeć. Mówił o

rybach, obozach, muzyce i gogusiu nazwiskiem Miller, z którym spotykała się

jego matka.

Tucker odzywał się tylko wtedy, gdy musiał potwierdzić słowa Jaya albo

Annie.

W końcu Annie przerwała Jayowi, który właśnie przeszedł do tematu

swoich ulubionych filmów akcji, omówiwszy wcześniej gry wideo.

– Przepraszam. Niezmiernie miło mi się tu z wami siedzi, ale teraz

naprawdę muszę już wracać do domu. Czekam dzisiaj na gości – wyjaśniła

Jayowi. – Mój narzeczony wraca z długiej podróży po kilku kontynentach.

Zadzwonił rano z Wirginii. Ma przyjechać dzisiaj wieczorem albo jutro rano.

– Odwieziemy cię do domu – powiedział Tucker.

RS

background image

108

Ale ja nie chcę jechać do domu, pomyślała Annie. Wolałabym zostać

tutaj, przyglądać się twojemu synowi, patrzeć, jak opada z niego ta ochronna

skorupa, słuchać opowieści o tym, jakim jest świetnym wędkarzem i jaki z

niego równy gość, że się nie przejmuje ślubem matki z człowiekiem, którego

nawet nie poznał.

Jay usadowił się z tyłu. Tucker chciał pomóc Annie wsiąść. A ona,

próbując uniknąć jego dotyku, upuściła i torebkę, i torbę z zakupami z apteki.

Oboje schylili się równocześnie. Tucker wymamrotał przeprosiny. Annie

zbierała z ziemi klucze, portmonetkę, szminkę i inne drobiazgi, a Tucker

sięgnął po małą paczuszkę, która wpadła pod samochód.

Annie miała ochotę umrzeć! Pomyślała, że nigdy nie będzie w stanie

spojrzeć Tuckerowi w oczy.

A on włożył po prostu pakiecik prezerwatyw do jej torby, zachowując się

tak, jakby w ogóle nie zauważył, co to było. Z kamienną twarzą podał jej torbę.

Annie nie była nawet pewna, czy mu podziękowała za pomoc w

zbieraniu rzeczy. Skronie jej pulsowały, serce łomotało.

Jak to dobrze, że nic nie powiedział. Pewnie powstrzymał się od

komentarza ze względu na obecność Jaya.

Przecież nie zrobiła nic zdrożnego! Była dorosłą, zaręczoną kobietą,

której narzeczony wracał po długiej nieobecności. Przecież są kobiety, które

noszą prezerwatywy czy tabletki w torebkach, ot tak, na wszelki wypadek.

Kiedy zatrzymał się przed jej domem, wyskoczyła z samochodu tak

szybko, że nie zdążył nawet zgasić silnika.

– Było przemiło. Dziękuję wam bardzo za ten wieczór – powiedziała ze

sztucznym uśmiechem przyklejonym do warg. –Nie fatyguj się, Tucker,

światło w ogrodzie zapała się na fotokomórkę. Cześć, Jay! Gdybyśmy się już

nie spotkali przed twoim powrotem do szkoły, jeszcze raz polecam patyczaki.

RS

background image

109

Mówiąc te bzdury i próbując wycofać się w stronę domu, zdała sobie

nagle sprawę z tego, że chce zostać z nimi. A raczej chce, żeby oni weszli do

jej domu, żeby mogła ich karmić, dbać o nich. A nade wszystko chciała zostać

zaniesiona na górę, do sypialni, w ramionach Tuckera.

Eddiego Robertsona nawet dobrze nie znała. A już na pewno nie chciała

za niego wyjść i urodzić jego dzieci. Był niesłowny, robił, co chciał, bujał w

obłokach. Pewnie by ją któregoś dnia zostawił samą z tymi dziećmi i znowu

ruszył w świat.

Po jedenastej zadzwoniła matka Eddiego. Annie właśnie szła na górę.

– Martwię się o mojego chłopca. Już dawno powinien tu być.

– Och, przepraszam, miałam do pani zadzwonić, ale coś mi wypadło i

zapomniałam.

Annie opowiedziała o telefonie z Woodbridge, a potem wysłuchała litanii

Rosy na temat bezmyślności urzędników i biurokracji w służbie zdrowia. Znała

tę listę na pamięć, bo już nieraz zmuszona była jej wysłuchać.

Dopiero kiedy starsza pani powiedziała:

– Za moich czasów...

Annie stwierdziła, że ma już dość.

– Pani Robertson, proszę do mnie zadzwonić, jak Eddie przyjedzie.

Chciałabym wiedzieć, kiedy zamierzacie wyjechać z Roanoke. Przygotuję

pokój. Porozmawiamy o wszystkim, kiedy będzie już tutaj.

Odłożyła słuchawkę.

– A potem – powiedziała do siebie – potłukę wszystkie talerze, wyrwę z

korzeniami filodendrony i zacznę wrzeszczeć tylko po to, żeby sprawdzić,

jakie to uczucie.

Wypadki nabrały niesłychanego tempa. Tylko co zrobić, gdy człowiek

zdał sobie sprawę z tego, że pędzi w zupełnie niewłaściwym kierunku?

RS

background image

110

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Następnego dnia przez całą drogę z pracy do domu Annie układała w

głowie nową listę. Zawsze tak robiła, kiedy sprawy wymykały się jej spod

kontroli. Kłopoty należało nazwać, usystematyzować, a potem zmierzyć się z

każdym z nich po kolei.

Ale w jaki sposób ustalić, co jest gorsze? Dojmujący wstyd czy tęsknota

nie do opanowania? A może poczucie całkowitej klęski?

Na całe szczęście miała w domu tyle roboty, że listę kłopotów trzeba było

odłożyć na później. Musiała wywietrzyć pokój dla pani Robertson i odkurzyć

wszystkie bez wyjątku meble, gdyż jej przyszła teściowa była alergiczką. Nie

mówiąc o schłodzeniu całego zapasu importowanego piwa, które kupiła dla

Eddiego.

Poza tym musiała odnaleźć pamiątki, które Eddie przysyłał jej z różnych

miejsc świata, i porozmieszczać je w pokojach tak, żeby już na pierwszy rzut

oka było widać, że doceniła jego starania.

Zajmując się tym, co musiało być zrobione, nie traciła czasu na myślenie

o tym, co naprawdę chciałaby robić.

Bo tak naprawdę chciałaby powiedzieć swoim gościom, żeby czuli się jak

u siebie, i wyjść, znaleźć Tuckera, a potem odesłać Jaya do matki i kochać się z

ojcem chłopca szaleńczo i dziko przez całe dnie albo godziny. Albo minuty.

Rzecz w tym, że nie miała pojęcia, ile trwa szaleńcza i dzika miłość. To, co się

jej do tej pory przydarzało, trwało kilkanaście minut i ani trochę nie było

dzikie.

I chciałaby kochać się z nim bez słów.

RS

background image

111

Musiała jednak myśleć o Eddiem, który pojechał po matkę po nocy i

całym dniu spędzonym w Woodbridge. Wyruszyli późno, żeby uniknąć tłoku

na drogach, i mieli zjawić się u Annie dopiero około ósmej.

Eddie traktował szosę jak swoją własność. Jeździł z szybkością stu

czterdziestu kilometrów na godzinę, zawsze opuszczał szyby, żeby czuć na

twarzy powiew wiatru, i hamował bez ostrzeżenia, kiedy chciał podziwiać

polne kwiaty albo pasące się jelenie. To, co Annie kiedyś uznawała za przejaw

fantazji, dzisiaj bezgranicznie ją irytowało.

Okazało się, że przyjechali dopiero po dziesiątej, ponieważ Eddie musiał

odwiedzić po drodze dwoje znajomych i zjeść kolację w chińskiej restauracji w

Danville.

– Byłem pewien, że zrozumiesz, kochasiu. Zrobiło się późno, a mama

była głodna.

Tak właśnie do niej mówił: „kochasiu" zamiast „kochanie".

– Nie przełknęłam nawet kęsa tego świństwa, które podali. Czy masz

krople żołądkowe, Annie?

– Są w szafce w łazience. Druga półka po prawej stronie. Kiedy pani

Robertson wyszła, Annie spojrzała na Eddiego.

– Oczywiście, że zrozumiałabym, gdybyś tylko zadał sobie odrobinę

trudu i zatelefonował do mnie.

– No, wiem, wiem! To moja wina. Ale przestaniesz się złościć, kochasiu,

kiedy zobaczysz, co ci przywiozłem.

Od tej chwili sytuacja pogarszała się z minuty na minutę. Pani Robertson

nie mogła spać na poduszce z pierza. Przecież Annie powinna o tym pamiętać!

W pokoju było za zimno. Kołdra była zbyt ciężka – w takiej sytuacji lepiej jest

przykryć się pierzynką. A przy łóżku należy postawić termos napełniony

RS

background image

112

chłodną – ale w żadnym wypadku nie zimną – wodą do popicia lekarstwa

przeciwdziałającego zatykaniu się zatok.

– Zawsze zatykają mi się zatoki, kiedy śpię w nie wietrzonym pokoju.

– Ależ pokój był wietrzony, proszę pani. Dlatego jest tam teraz chłodno.

Otworzyłam okno zaraz po przyjściu z pracy.

– Annie! Gdzie masz program telewizyjny? Umrę, jeśli nie zobaczę

„Klubu Podróżników", bo ich dziennikarze sfilmowali mnie, Donnę i Steffi,

jak przechodzimy z całą resztą przez rwącą rzekę. Fantastyczna scena. To

powinno pójść w dzisiejszym wydaniu.

Dochodziła północ. Annie była u kresu sił. Przestała nawet dręczyć się

myślą o prezerwatywach. Już kiedy je kupowała, wiedziała, że nie chce ich

używać. Na pewno nie z Eddiem, który oświadczył się jej z całkowicie

niejasnych powodów.

Ale ona przyjęła jego propozycję. Z równie niejasnych powodów.

Czy można nie dotrzymać obietnicy danej bezmyślnie? A może uczciwiej

jest przyznać się do własnej niestałości i prosić o wybaczenie? Bo przecież nie

pokocha Eddiego. Owszem, będzie odpowiedzialną żoną, ale nigdy, przenigdy

z jego powodu nie zadrży jej serce ani nie zatrzyma się oddech, jak na myśl o

Tuckerze Dennisie.

Weekend minął bez poważniejszych scysji, chociaż kilka razy zdarzyło

się, że Annie wkładała gruby sweter, wychodziła na dwór i okrążała dom, żeby

się uspokoić. Na szczęście Eddie wyjechał do Reynolds w poszukiwaniu

dawnych kolegów z liceum i nie widywała go zbyt często.

– Czuję tu zapach kota – oznajmiła raz pani Robertson. –Czy ty aby nie

trzymasz w domu jakiegoś zwierzaka, Annie?

Annie musiała opowiedzieć o Bernie i Zenie, o małżeństwie kuzynki i

ucieczce kota. Wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że wbrew logice tęskni za

RS

background image

113

Bernice i jej ryczącym magnetofonem, kanałem MTV, za chowanymi przed nią

numerami „Penthouse'a" i „Playgirl".

Przypomniała sobie, jak pewnego razu, wracając niespodziewanie po

zapomnianą książkę, zastała Bernie w szlafroku i lokówkach, z kubkiem kawy

i kolorowym magazynem przed sobą. Na widok Annie kuzynka odruchowo

wsunęła pismo pod poduszkę, ale zaraz potem je wyciągnęła. Tym razem

bowiem czytała „Panią Domu". Obie uśmiały się z tego do łez.

Teraz życie było nudne. Pani Robertson była nudna. Annie była nudna.

Bernie bywała uciążliwa, ale nigdy nudna. Kiedy więc w niedzielę podczas

wieczornych wiadomości zadzwonił Tucker z informacją, że znalazł

mieszkanie dla nowożeńców, które chciałby jej pokazać, aż podskoczyła z

radości.

– Muszę teraz na chwilę wyjść – oznajmiła.

Czuła się tak, jakby ktoś otworzył szeroko drzwi i wpuścił do domu

świeże powietrze.

– Dobrze, moja droga. Ale podkręć trochę ogrzewanie, zanim wyjdziesz,

dobrze? W mieszkaniu jest bardzo chłodno –usłyszała od pani Robertson.

– Jedź ostrożnie, kochasiu – powiedział Eddie ze szczerym chłopięcym

uśmiechem, którym jeszcze niedawno potrafił ją rozbroić. – Chyba nigdy nie

przyzwyczaję się do szalonych kierowców, których pełno macie tu, w Stanach.

Których macie tu, w Stanach? I pomyśleć, że Eddie już podczas swojej

pierwszej podróży robił wszystko, żeby ludzie wiedzieli, skąd pochodzi. Nie

mówiąc o tym, że sam był najbardziej nieodpowiedzialnym kierowcą.

– Wyglądasz na wykończoną – powitał ją Tucker, zatrzymując samochód

przed wejściem.

– Śliczne dzięki – odpowiedziała.

– Masz dość swojego narzeczonego?

RS

background image

114

– Mam dość przyszłej teściowej. Za długie wykłady na tematy

podróżnicze. Za ciepło w mieszkaniu. Za dużo... – Nagle uświadomiła sobie,

co robi, i parsknęła śmiechem. – Zaczynam mówić jak pani Robertson.

Wszystko jest albo za ciepłe, albo za zimne, albo za duże, albo za małe, albo za

słone. Czy przyszłoby ci do głowy, że w tym wieku nie umiem gotować

jarzyn?!

Annie zaśmiała się, przygryzła wargi i nagle zdała sobie sprawę, że, nie

wiedzieć czemu, znalazła się w objęciach Tuckera i płacze rzewnymi łzami.

– Nie... Ja nie płaczę – chlipała. – Naprawdę! To alergia. Musiałam

zarazić się od pani Robertson. O Boże, Tucker! Nie mogę spędzić reszty życia

w ten sposób.

– W ten sposób? – Przycisnął ją mocniej do siebie. Poczuła znajomy

zapach skórzanej kurtki i płynu po goleniu.

Zachłysnęła się świeżym wilgotnym powietrzem. Muskularne, męskie

ciało, które było tak blisko niej, drgnęło.

– Lepiej już jedźmy – mruknął Tucker stłumionym głosem.

Pomógł jej wsiąść do samochodu. Prowadził w milczeniu, jakby chciał

dać jej czas na dojście do siebie.

Annie uznała, że najlepszym sposobem na to, żeby wziąć się w garść, jest

skupienie się na zadaniu, które ich czeka. Musieli znaleźć mieszkanie dla

Bernie i Harolda, i to było teraz najważniejsze.

Tucker zawiózł ją do zachodniej części miasta, na ulicę zabudowaną

niedużymi wiktoriańskimi domami, bardzo podobnymi do tego, w jakim sama

mieszkała. Kiedy tylko wyłączył silnik, wyskoczyła z samochodu. Nie chciała,

żeby jej pomagał. Wolała, żeby jej nie dotykał. Jej ciało za bardzo tego

pragnęło.

RS

background image

115

– Jest tu pięć mieszkań: dwa na parterze, dwa na pierwszym piętrze i

jedno, do wynajęcia, na poddaszu – wyjaśnił.

Poddasze nie wchodziło w grę.

– Przypominam ci, że Bernie ma artretyzm. Poradzi sobie z kilkoma

stopniami, ale nie wejdzie na drugie piętro. – Annie stanęła u podnóża

szerokich, drewnianych schodów i odwróciła się do Tuckera.

W tej samej chwili uderzyła stopą o stopień i zachwiała się gwałtownie.

Rozłożyła ręce, żeby utrzymać równowagę.

– Uważaj! – mruknął Tucker i zanim Annie zdała sobie sprawę, co się

dzieje, znów trzymał ją w objęciach.

To było to! Stała z twarzą wtuloną w chłodną skórę jego kurtki i czuła się

jak w niebie. Dopiero kiedy przechodzący ulicą chłopak zagwizdał głośno na

ich widok, podskoczyła zawstydzona. Tucker, nie przejmując się niczym, objął

ją mocniej.

– Lepiej wejdźmy do środka – powiedział. – Nie chcę psuć twojej

reputacji. Przecież jesteś wicedyrektorką szkoły!

I poprowadził ją na górę, udając, że zapomniał zdjąć rękę z jej biodra.

– Piękne drewno. – Dotknął ręką stopnia schodów. – Aż szkoda

przykrywać dywanem taki szlachetny dąb. Właściciele chcą wynająć

mieszkanie na cały sierpień za stosunkowo niską kwotę.

– Tucker! Nie zmieniaj tematu. Przecież nieraz mówiłam ci o artretyzmie

Bernie.

Annie wiedziała, że nie mówi tego zbyt przekonującym tonem. Ale jak

można zdobyć się na przekonujący ton, kiedy oplata cię silne męskie ramię?

– A nie podejrzewam, żeby chcieli zainstalować tu windę – dodała

szybko.

RS

background image

116

– Najprawdopodobniej nie. Nie sprawdzałem. Byłem taki zadowolony,

znajdując tę ofertę, że nie zwracałem uwagi na szczegóły. Ale skoro już tu

jesteśmy, możemy chyba obejrzeć mieszkanie, prawda?

Na klatce schodowej pachniało smażonym tłuszczem. Z drugiego piętra

dochodziły ciche dźwięki muzyki – ktoś słuchał Schuberta. Annie natychmiast

wyobraziła sobie, jakie zamieszanie wprowadziłaby Bernice w ustabilizowane

życie mieszkańców tego domu.

– Uważaj na głowę! – rzucił Tucker ostrzegawczo.

O sekundę za późno. Schody niespodziewanie zakręciły w lewo i Annie

uderzyła głową w jeden z rozlicznych uskoków i występów, które

zaprojektowano w celu podtrzymania kapryśnie łamanego dachu starej

kamienicy.

– Wypchaj się z takim domem – syknęła ze złością. Tucker spojrzał na

nią tak, jakby właśnie wypluła żabę.

Chwyciła się ręką za czoło i z oczu pociekły jej strumienie łez. Płakała

bardziej ze wstydu niż z bólu. Uczucie pustki w głębi jej duszy rosło w takim

tempie, że Annie nie mogła sobie z nim poradzić.

– Dobrze się czujesz? – zapytał Tucker łagodnie, po czym dokładnie

obejrzał jej czoło. – Jeszcze nigdy nie słyszałem u ciebie takiego tonu –

dorzucił.

– Każdemu się zdarza – poinformowała go, pokonując ostatnie stopnie.

Z udanym zainteresowaniem rozejrzała się po umeblowanym wnętrzu.

Tucker kręcił się obok, ciekawy jej reakcji, mimo że oboje dobrze wiedzieli, że

właśnie to mieszkanie nie wchodzi w grę.

– Na pewno nie da się wynająć czegoś na parterze?

– Nie.

RS

background image

117

Annie skrzyżowała ręce na piersiach. Nie była jednak pewna, czy w ten

sposób broni się przed magnetycznym wpływem Tuckera, czy przed własną

słabością.

– W takim razie przyjazd tutaj był czystą stratą czasu.

– Tak myślisz? A jeśli ci powiem, że od początku wiedziałem, że oni nie

mogą tu zamieszkać i że to był tylko pretekst, żeby wyciągnąć cię z domu?

– Wyciągnąć z domu? Ale dlaczego?

– A jak ci się wydaje?

Annie poczuła, że ma kłopoty z oddychaniem. Chyba dlatego, że jakimś

dziwnym trafem serce jej podskoczyło i uwięzło w krtani.

– Masz mi coś ważnego do powiedzenia? Coś się dzieje z Bernie albo z

Haroldem?

– Pudło! Spróbuj jeszcze raz.

– Masz problemy z Jayem?

Stał tak blisko, że czuła na szyi ciepło jego oddechu.

– Nie większe niż zwykle. Coś go gryzie, ale mam nadzieję, że to

przejdzie.

– No to o co ci chodzi?

W świetle gołej żarówki, którą zapalił, kiedy dotarli na najwyższy podest,

jego podbródek rysował się ostrzej niż zwykle a oczy wydawały się zupełnie

czarne.

– Obawiam się, że tego nie da się wyrazić oględnie, więc postaraj się nie

wściekać.

– Tucker! Nie wiem, czy zauważyłeś, że nie mam zwyczaju się wściekać,

ale nie ręczę za siebie, jeśli zaraz nie powiesz, o co ci chodzi.

– No, właśnie. W tym rzecz. Ja z kolei nie jestem osobą, która tak łatwo

odkrywa swoje karty.

RS

background image

118

Czyżby był zazdrosny o to, że tak łatwo dogadała się z jego synem?

– Jay i ja – zaczęła – uznaliśmy, że mamy o czym rozmawiać. I tyle.

Dziecko czasami woli zwierzyć się komuś zupełnie obcemu niż własnym

rodzicom.

– Nie chodzi o Jaya. No, może trochę. Rzecz w tym, że ciągle łapię się na

tym, że chcę się z tobą czymś podzielić. Kiedy czytam albo coś usłyszę, albo

oglądam telewizję. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się nic podobnego. A już na

pewno nie z moją byłą żoną. To bardzo dziwne.

– Wcale nie. Jesteś rozwiedziony. Jay przebywa głównie z matką. Twój

ojciec właśnie się ożenił. To naturalne, że czujesz się samotny.

Westchnął lekceważąco, słysząc jej wyjaśnienie, wzruszył ramionami i

odwrócił się na pięcie. Przez chwilę stał nieruchomo, wpatrując się w swoje

stopy. Annie podążyła za jego wzrokiem. Dopiero teraz zauważyła, że Tucker

nie włożył dzisiaj swoich ciężkich butów. Ani dżinsów. Ani wojskowych

spodni. Tak się ucieszyła ze spotkania, że nie przyjrzała się mu dokładnie.

Dopiero teraz dostrzegła eleganckie sportowe półbuty, na pewno kosztowne,

ciemne spodnie i jasnoniebieską koszulę, która świetnie pasowała do skórzanej

kurtki.

Był przystojny, bardzo męski i niebezpiecznie pociągający. Pachniał

wspaniale – dymem, skórą i cedrem.

– Wszystko to głupstwa! – powiedział niskim, chrapliwym głosem.

– Co jest głupstwem?

– To, że jestem samotny. Nie jestem. Nie mam na to czasu.

– Na to, żeby czuć się samotnym, nie trzeba czasu.

Spojrzał na nią takim wzrokiem, że poczuła, jak prąd przebiega jej po

plecach. Do tej pory czytała o podobnych rzeczach, ale nigdy – do tej właśnie

RS

background image

119

chwili – nie doświadczyła niczego podobnego. Potem rozłożył ręce, trochę

zniechęcony, trochę bezradny.

– Wiem, że to nie ma sensu, ale wciąż mam cię przed oczami, Annie. Od

kiedy cię pocałowałem, od kiedy widziałem, jak kupujesz te cholerne

prezerwatywy, myślę tylko o tym, żeby się z tobą kochać. Wyobrażam sobie,

jak by było. Chcę powiedzieć, że...

– Wiem, co chcesz powiedzieć. Nie musisz przedstawiać dokładnego

wykresu własnych pragnień.

Przerwała, żeby wypuścić powietrze z płuc. Drżała na całym ciele.

Płonęła jej skóra.

– To się nazywa pożądanie – ciągnęła. – Reakcja, która często zachodzi

między kobietą a mężczyzną. Niestety, w naszym przypadku wiele spraw

komplikuje.

– Jakbym sam tego nie wiedział – mruknął gorzkim tonem. – Powiedz

mi, jak to jest? Jeszcze tydzień temu z trudem udawało się nam rozmawiać jak

cywilizowanym ludziom, a dzisiaj...

– Raczej powiedz, że jednemu z nas z trudem udawało się rozmawiać jak

cywilizowanemu człowiekowi. Nie przypominam sobie, żebym to ja obrażała

ciebie.

– Czy w kręgu twoich znajomych powiedzenie komuś, że jest

neandertalczykiem naszpikowanym sterydami, uważane jest za przejaw

dobrego wychowania?

– No, dobrze! Raz mi się wyrwało. Żyłam wtedy w silnym stresie.

– Chcesz powiedzieć, że ja nie żyłem w stresie?

– Tucker! Przestań. Teraz to nie ma najmniejszego znaczenia. Rzecz w

tym... Rzecz w tym, że...

RS

background image

120

– Rzecz w tym, że w domu czeka na ciebie narzeczony i całe pudełko

prezerwatyw. O ile oczywiście ich jeszcze nie wykorzystaliście. A ja mam

długi i byłą żonę, która bardzo skutecznie zraziła mnie do kobiet.

Annie z godnością zignorowała uwagę o prezerwatywach i dorzuciła do

listy następny punkt.

– Nie mówiąc o tym, że nie jestem typem kobiety, za którą obejrzałbyś

się na ulicy.

Ach! Jak bardzo chciała, żeby teraz zaprzeczył! Ale on tego nie zrobił.

– To prawda – zgodził się. – Jeżeli kiedykolwiek jakaś kobieta była w

moim typie, na pewno w niczym nie przypominała ciebie. Zresztą jestem

pewien, że takich jak ja przeganiałaś gdzie pieprz rośnie.

– Nigdy czegoś takiego nie powiedziałam.

– Nie powiedziałaś. Nie dosłownie. Jesteś na to zbyt grzeczna. To

następna różnica między nami. Ja mówię wszystko prosto z mostu, a ty

chowasz się za okrągłymi zdankami.

– Wcale się nie chowam.

– Chowasz, chowasz. Na przykład teraz. Jest pani tchórzem, panno

Summers!

Niczego nie rozumiał. Kiedy tak stali naprzeciwko siebie w mieszkaniu

jakichś anonimowych ludzi, Annie myślała tylko o tym, że gdzieś obok musi

być sypialnia. I o tym, że gdyby jutro miał runąć cały świat, nie darowałaby

sobie tego, że odrzuciła propozycję Tuckera.

– Czy dobrze zrozumiałam? Chcesz się ze mną kochać? Nie poznała

swojego głosu. Wydawało jej się, że ktoś włączył właśnie stary patefon ze

zdezelowaną tubą.

– Tak bardzo, że prawie tracę przytomność, kiedy teraz o tym myślę. To

niezbyt romantyczne, wiem.

RS

background image

121

– Nigdy nie oczekiwałam od ciebie romantycznych nastrojów.

– Skoro tak, to czy pójdziesz ze mną do łóżka, Annie?

– Tak – szepnęła.

Dom mógłby się teraz rozsypać pod wpływem nagłego i gwałtownego

trzęsienia ziemi, a i tak żadne z nich by tego nie zauważyło. Nawet gdyby

wybuchła wojna, ich by to nie obeszło. Tucker oniemiał, zmrużył oczy i wbił w

Annie spojrzenie dwóch wąskich, błyszczących szparek w kolorze orzecha.

– Wiesz, że nie mogę ci niczego obiecać – powiedział cicho.

– Nie oczekuję od ciebie żadnych obietnic.

– A ten, jak mu tam, Edward?

Annie pokazała dłoń. Nie miała pierścionka.

– Nie doszliśmy jeszcze do tego, żeby formalnie zerwać zaręczyny, ale

oboje nie mamy wątpliwości, że nasz związek nie ma sensu.

– Może powinniśmy chwilę poczekać? – Tucker zaczerwienił się, zadając

jej to pytanie.

Annie widziała, jak pod skórą drgają mu mięśnie napięte do

ostateczności.

– Jeśli będziemy czekać, nigdy do tego nie dojdzie. Znam siebie. Chcę się

kochać z tobą teraz. Muszę się z tobą kochać, tak jak muszę oddychać! Ale

jeśli to odłożymy i będę mieć czas na zastanowienie...

– Stchórzysz.

Kiwnęła głową.

– Mam duże doświadczenie w spełnianiu cudzych oczekiwań. Poczucie

obowiązku, odpowiedzialność. Grzeczne dziewczynki nie robią takich rzeczy.

Mam to we krwi.

– Jesteś pewna, że tego chcesz?

RS

background image

122

Wydawało się, że stoją na dwóch różnych kawałkach kry, które

odpływają w przeciwnych kierunkach. Ktoś musiał skoczyć, i to szybko.

Wypadło na Annie. Bez słów pokiwała głową. To wystarczyło. Tucker

zamknął ją w uścisku tak silnym, że ledwo mogła złapać oddech. Poczuła jego

usta na swoich wargach.

Potem była sypialnia. Łóżko. Jakaś narzuta zamiast pościeli. W długo nie

używanym pokoju pachniało kurzem. Tucker rzucił w kąt kurtkę, podszedł do

okna i otworzył je na całą szerokość. Chłodne, wiosenne powietrze wpadło do

środka.

– Nie rozumiem, dlaczego podczas naszego pierwszego spotkania nie

zauważyłem, jaka jesteś piękna! Podejrzewam, że całą energię straciłem na

rozbijanie uprzedzeń, które do mnie czułaś.

Mówiąc to, rozpinał koszulę. Annie nawet nie próbowała ukrywać, że mu

się przygląda. Nie nosił podkoszulka. Włosy porastały mu pierś oraz płaski

brzuch i znikały za paskiem spodni.

Tucker jednym ruchem odpiął klamrę i nie patrząc, rozpiął zamek

błyskawiczny w spodniach. Annie przełknęła ślinę na widok jego erekcji.

Całkiem nagi stał przed nią i spokojnie czekał, aż Annie napatrzy się do

syta. A ona nie odrywała od niego wzroku. Przemknęło jej tylko przez myśl –

ostatnią, nad którą umiała jeszcze zapanować – że musi być bardzo pewien

swojej męskiej siły, skoro pozwala, żeby całkiem ubrana kobieta tak

bezwstydnie mu się przyglądała.

Nie miała wątpliwości, że bardzo jej pragnie. A jednak dał jej szansę

wycofania się. Była pewna, że nie próbowałby jej zatrzymać, gdyby jednak

stchórzyła.

– Chyba dosyć – uśmiechnął się do niej. – Twoja kolej.

RS

background image

123

Poczuła

się

jak

kompletna

idiotka.

Żeby

doświadczona,

trzydziestosześcioletnia kobieta zachowywała się jak nastoletnia panienka? Ale

nie mogła nic na to poradzić. Tucker delikatnie zdjął z niej sweter i rzucił go na

krzesło. Potem usiadł na brzegu łóżka i przyciągnął ją do siebie. Z głową

wtuloną w jego ramię pozwoliła, by rozpiął guziki z tyłu jedwabnej bluzki,

która po chwili zsunęła się na ziemię.

Została w samej halce. Zawsze nosiła halkę. Tucker był chyba

zaskoczony. A może tak się jej wydawało.

– Kobiety noszą stanowczo za dużo chol... za dużo ciuchów – powiedział,

a ona zaśmiała się, doceniając jego próby powstrzymania się od przekleństw.

Zachowywał się jak dżentelmen. Tacie by się to spodobało!

O Boże! Dziewczyno! pomyślała z wyrzutem. Przestań! Żeby myśleć o

ojcu w chwili, w której zdecydowałaś się popełnić cudzołóstwo.

Tucker nie spieszył się. Przesunął gorącymi dłońmi po jej nagich

ramionach. Powoli zsunął ramiączka stanika i przez chwilę pieścił jej piersi.

Dopiero potem delikatnie zdjął jej figi. Annie nigdy jeszcze nie doznała czegoś

podobnego. Leżała na twardym materacu, zagryzając wargi z pożądania.

Każdy centymetr ciała, aż po palce stóp, miała w ogniu. Była pewna, że wie,

na czym polega seks. Czytała o tym w książkach i oglądała wykresy, wiszące

w gabinecie jej ginekologa. Kilka razy eksperymentowała sama.

Jednak nic nie przygotowało jej na dzisiejsze doświadczenie. Na Tuckera.

Każde dotknięcie jego palców wzbudzało w niej dreszcz. Nie dreszcz.

Raczej coś na kształt prądu elektrycznego. Bała się, że za chwilę jej ciało

rozpadnie się na tysiące kawałków. Tucker drżał z pragnienia, ale nie

przestawał jej pieścić. Czuła na sobie jego dłonie, potem usta.

Ale nie pozwolił jej dotknąć siebie, mimo że próbowała.

RS

background image

124

– Annie, nie – szepnął. – Nie teraz. Czekałem za długo. Jeśli mnie

dotkniesz, to koniec. Będzie nam obojgu wstyd.

Z trudem rozróżniała słowa przerywane namiętnymi westchnieniami. Z

trudem rozumiała, co Tucker ma na myśli, bo to, czego doświadczała, było jej

zupełnie nie znane. W krótkich momentach, w których wracała jej

świadomość, zastanawiała się, czy ktoś nie przeniósł jej przypadkiem na inną

planetę. Może Tucker jest przybyszem z innej galaktyki?

Doprowadzał ją do granic poczytalności, a kiedy była pewną, że za

chwilę zwariuje, jednym pocałunkiem sprowadzał ją na ziemię, wyłącznie po

to, żeby zacząć wszystko od nowa. Wpatrywała się z uwagą w jego napiętą

twarz – twarz obcego mężczyzny z obcej planety. Tylko że Tucker nie był już

obcy. Annie była pewna, że zna go od wieków, tak dobrze jak nikogo innego.

To był jej mężczyzna. Wybuchowy i wrażliwy, twardy i cudownie czuły

Tucker. Spotkali się gdzieś we wszechświecie i podczas dwóch tygodni Annie,

nie wiadomo jakim cudem, zakochała się po uszy.

To był Tucker, który wszedł w nią łagodnie i delikatnie, ale zaraz

zamknął ją w uścisku tak silnym, że drgała z każdym ruchem jego ciała. Potem

głęboko w trzewiach poczuła nagłe szarpnięcie. Szeroko otwartymi oczyma

śledziła każdy grymas jego twarzy, kiedy poruszał się w niej coraz szybciej i

szybciej. Nie chciała uronić niczego z najcudowniejszej chwili swojego życia.

Świat zawirował i zniknął. Zostały tylko świetliste tęcze i kolorowe fajerwerki

przelatujące z szumem przez niebo.

– Annie! – jęknął Tucker z wysiłkiem. – Annie! Już!

Podniósł się ostatni raz, a potem oboje, wyczerpani, opadli na łóżko.

Nawet w takiej chwili Tucker pamiętał, żeby uwolnić ją od swego ciężaru.

Leżeli bez ruchu, a zimny powiew chłodził ich mokre ciała. Dochodząc powoli

do siebie, Annie myślała tylko o tym, że chce doświadczyć wszystkiego

RS

background image

125

jeszcze raz. Umiała naukowo nazwać to, co się zdarzyło, ale dziwnym trafem

medyczny termin wydawał się nieodpowiedni i niewystarczający.

Tylko słowo „rozkosz" mogło opisać jej odczucia. Marzyła, żeby owa

rozkosz wróciła w całej swej intensywności.

– Tucker, śpisz? – mruknęła.

Jak uda się jej przejść przez życie ze świadomością, że nie ma szansy

doświadczenia stanu ekstazy, o której istnieniu dowiedziała się zaledwie przed

chwilą?

– Nie. Nie śpię. Nie żyję.

– O!

To znaczy, że wspaniały seks wymagał wysiłku również od mężczyzny.

Znaczy to, że są tacy, którzy starają się bardziej niż inni. Zmuszała się do tego,

żeby nie robić porównań. Od dzieciństwa uczono ją, że porównywanie ludzi

źle świadczy o porównującym.

– Tucker? – Wtuliła się mocniej w jego ramiona, żałując, że nie może

zostać tam na zawsze.

Usłyszała ciche chrapnięcie. Nie próbowała go budzić. Miała czas na

uporządkowanie świata. Głęboko w duszy czaiła się niepokojąca myśl, że już

nigdy nie uda się jej wrócić do grzecznego życia, które sobie zbudowała.

I co teraz? pytała siebie w duchu. Co z zasadą „żadnych obietnic,

żadnych zobowiązań"?

Kiedy Tucker odwiózł ją do domu, wszystkie światła wewnątrz były

zgaszone. Paliła się tylko lampa na podjeździe. Nie zaskoczyło jej, że Eddie

zapomniał o tym, żeby ułatwić jej poruszanie się po mieszkaniu. Właściwie

przyzwyczaiła się do tego, że jest bezmyślny jak małe dziecko.

– Odprowadzę cię do drzwi, dobrze?

RS

background image

126

– Dziękuję, nie trzeba. Wszyscy już śpią. Ale – zawołała i podskoczyła

nagle – co z Jayem? Przecież on na pewno boi się być sam w domu!

– Harold i Bernie wpadli do nas dzisiaj. Obiecali, że zostaną, dopóki nie

wrócę.

– Nie powiedziałeś mi, że są w mieście.

Rozmawiali przyciszonymi głosami, tak jakby bàli się, że zostaną

podsłuchani przez jej narzeczonego albo przyszłą teściową. Tymczasem

wewnątrz starego, wiktoriańskiego domu wszyscy spali głębokim snem.

– Ciii. Powiem ci o tym jutro. Nie martw się. Wszystko jest pod kontrolą.

– Nieprawda. I dobrze o tym wiesz. Powinieneś. Przerwał jej

najskuteczniej, jak umiał. Dopiero kiedy oderwali się od siebie, żeby

zaczerpnąć tchu, wyszeptał:

– Pogadamy jutro, dobrze? W nocy wszystko ciemnieje i wydaje się

straszniejsze.

Odprowadził ją do drzwi i odszedł, nie oglądając się za siebie.

W salonie panował bałagan nie do opisania. Annie wyłączyła telewizor,

zebrała brudne talerze, kieliszek z nie dopitym winem, filiżankę i pogniecione

serwetki pełne okruchów.

Rzeczywiście! Tucker miał rację. W nocy wszystko wydaje się

straszniejsze. Przede wszystkim życie. Własne, cudownie uporządkowane

życie.

RS

background image

127

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Następnego ranka, kiedy Annie przygotowywała kawę dla Eddiego,

kakao dla Rosy i herbatę dla siebie, poprzedni wieczór wydał się jej szalonym

snem. Tylko dlaczego szalony sen powodował delikatne mrowienie w różnych

częściach jej ciała? Dlaczego okazało się, że ma na sobie halkę włożoną na

lewą stronę?

Na widok Eddiego, który przeciągając się, wszedł do kuchni, poczuła coś

w rodzaju niechęci.

– Annie? – Pocałował ją głośno w policzek. – Nie pogniewasz się, jeśli

jeszcze raz zadzwonię za granicę z twojego telefonu, prawda?

Jeszcze raz? Ciekawe.

– Nie masz telefonu komórkowego?

– Sama wiesz, kochasiu, że wystarczy odrobina techniki i od razu się

gubię.

– Nie przesadzaj. To wcale nie jest skomplikowane. Ani bardzo

kosztowne. Dzisiaj wszyscy mają komórki.

Ona wprawdzie nie miała, ale nie dlatego, że bała się techniki. Po prostu

zbyt sobie ceniła własną prywatność, żeby rozmawiać z ludźmi bez względu na

miejsce, w którym się znajduje.

– Pomyślę o tym – obiecał niedbale.

Potem oblizał palec i wsadził go do cukiernicy. Podstarzały Piotruś Pan,

pomyślała, patrząc, jak ssie cukier. Lubił być małym chłopczykiem. A przecież

miał uniwersyteckie wykształcenie, o czym Annie dobrze wiedziała. I to

całkiem niezłe. Napisał pracę zatytułowaną „Twórcza rola tradycji w kulturze

ludowej". Mógłby robić ciekawe rzeczy, gdyby tylko chciał dorosnąć.

– Jeden szybki telefon. Zwrócę ci forsę, nie martw się.

RS

background image

128

Tego Annie nie lubiła najbardziej. Eddie po mistrzowsku umiał zrobić z

niej zasadniczą mieszczkę. Sprawiał, że czuła się jak kapral, który wyłącznie

pilnuje dyscypliny. Albo jak jej własny ojciec.

– Eddie, nie musisz zwracać mi żadnych pieniędzy! – mruknęła, z trudem

kryjąc irytację. – Dzwoń, gdzie chcesz. Drugi aparat jest na górze. Będziesz

mieć tam spokój.

– Dzięki, kochasiu. – Kilkoma zręcznymi susami pokonał schody i

zniknął na piętrze. – Będę się streszczać. Obiecuję.

Zrezygnowana Annie odwróciła się do stołu, przy którym już zasiadła

Rosa w oczekiwaniu na swoją filiżankę kakao. Wypiła łyk i niezadowolona

zmarszczyła nos.

– Gorzkie. Jajka też nie smakują tak jak kiedyś. Czy używasz

prawdziwego bekonu, czy tego ersatzu, który robią z indyka?

Annie bez słów podsunęła jej cukiernicę.

– Eddie zawiezie mnie dzisiaj do domu. Nie mogę dłużej trzymać Bootsie

u obcych ludzi. Przestaje jeść, jeśli zbyt długo mnie nie widzi.

Co za ulga! Kiedy Eddie przywiózł Rosę, Annie z czystej grzeczności nie

zapytała, jak długo jej przyszła teściowa ma zamiar zostać w jej domu.

Wiadomość o wyjeździe ucieszyła ją tak, że bez wahania wyjęła z szafki

słoiczek konfitur imbirowo – pomarańczowych, które dostała na Gwiazdkę.

– Proszę spróbować – powiedziała. – Domowe konfitury ze Szkocji.

– Imbir? Nie, dziękuję. Mój żołądek jest bardzo delikatny i nie znosi

przypraw. Nie będę trzymać Eddiego zbyt długo, bo już najwyższy czas,

żebyście zaplanowali swoją przyszłość. Nie zapominaj, że niedługo muszę się

zdeklarować, czy przedłużam wynajem mieszkania. A nie ma sensu

utrzymywać dwóch mieszkań, skoro twoja kuzynka wyprowadziła się stąd na

dobre.

RS

background image

129

Annie przymknęła oczy i zacisnęła palce na patelni. Cierpliwości!

powtarzała sobie w duchu raz po raz. Wszystko na nic. Jedyne, co

przychodziło jej do głowy, to brzydkie wyrazy, których dzieci pastora nie

powinny znać, ale które oczywiście bardzo dobrze znają. Dopiero kiedy

poparzyła sobie palce, zaczęła myśleć logicznie. Najpierw rzuciła na patelnię

boczek z indyka, potem zrobiła grzanki z pełnoziarnistego chleba, a jeszcze

potem przyszło jej do głowy, że Eddie także niezbyt chętnie robi plany na

przyszłość. O ile oczywiście życzeniowe myślenie nie przesłania jej

rzeczywistości.

– Zapomniałaś, że nie jadam pełnoziarnistego chleba – odezwała się pani

Robertson tonem pełnym wymówki. – Wchodzi między zęby.

– Obawiam się, że tym razem nic na to nie poradzę. Nie mam w domu

innego.

Rosa zjadła trzy grzanki grubo posmarowane masłem i konfiturą z

imbirem. Po to, żeby – jak się wyraziła – zabić smak tłuszczu, na którym były

smażone jajka. Tymczasem śniadanie Eddiego zdążyło zupełnie wystygnąć, a

on jeszcze nie skończył rozmawiać przez telefon. Annie już chciała wrzucić

wszystko do kociej miski, kiedy przypomniała sobie, że Zen się nie odnalazł.

Było jej coraz ciężej na duszy.

– Nigdy się nie przyzwyczaję do wody, którą tutaj macie – narzekała

Rosa. – Dlatego piję kakao, a nie kawę czy herbatę. U nas w Roanoke...

– Przepraszam, ale muszę już wyjść – przerwała jej Annie. –I tak będę

dzisiaj w pracy godzinę później niż zwykle.

Nie mówiła, że zadzwoniła już do sekretariatu szkoły i dowiedziała się,

że może przyjść później, bo szef na pewno jej teraz nie potrzebuje.

– Bardzo niedobrze się złożyło, że musiałaś wyjść wczoraj wieczorem.

Gdybyś została, zdążylibyście z Eddiem wszystko ustalić.

RS

background image

130

– Mnie też przykro z tego powodu.

O Boże! pomyślała natychmiast. Wybacz mi to niewinne kłamstwo, bo

gdybym teraz nie skłamała, zrobiłabym coś znacznie gorszego.

– Trudno. Co się stało, to się nie odstanie – obwieściła pani Robertson. –

Zrobicie to dzisiaj. Eddie na pewno zdąży wrócić, zanim skończysz pracę.

Donna pojechała do Newport odwiedzić siostrę.

Donna? Kto to jest Donną? Gdzieś już słyszała to imię. Nieważne. Wcale

nie chciała wiedzieć, kim jest Donna. Miała nadzieję, że Eddie odwiedzi po

drodze innego znajomego, co pozwoli jej odwlec niemiły moment zakończenia

tej farsy, którą oboje nazywali zaręczynami.

Z drugiej strony zerwanie nie powinno być dla niego zaskoczeniem.

Annie od miesięcy nie nosiła zaręczynowego pierścionka. Zdjęła go, kiedy na

palcu pojawiła się swędząca pokrzywka, i nigdy potem już go nie nałożyła.

Eddie nie wygłosił żadnej uwagi na ten temat. Prawdopodobnie nawet tego nie

zauważył. Nie był szczególnie romantyczny. Uroczy, lekkomyślny, kapryśny

jak dziecko – to tak. Ale nie romantyczny. Nigdy.

Podczas tej wizyty pocałował ją trzy razy: dzisiaj rano w policzek,

kiedyś, przepraszająco, w czubek nosa oraz w dniu przyjazdu. W usta. Annie

musiała się powstrzymać, żeby natychmiast nie wytrzeć warg. Nawet gdyby

nie była pewna stanu swoich uczuć, ta reakcja powinna dać jej do myślenia.

Tucker spędził cały ranek na dyskusjach z lokalnym inspektorem

sanitarnym, który nie chciał podpisać decyzji o zabudowie ostatnich wolnych

placów. Zgadzał się jedynie na postawienie małych domków, co było

idiotyczne, zważywszy, że każda parcela miała tak dużą powierzchnię.

Tucker nie miał wątpliwości, o co naprawdę chodziło. Nie tak dawno

temu facet wydał zezwolenie na budowę osiedla domów jednorodzinnych, nie

sprawdzając przepustowości kanalizacji. Potem okazało się, że siedem na

RS

background image

131

dziesięć z tych budynków ma kłopoty z odprowadzaniem ścieków. Prasa

szukała winnych, a urzędnik z pewnością czuł, że jego kariera wisi na włosku.

W końcu Tuckerowi udało się jedynie odroczyć ostateczną decyzję.

Pozostawało liczyć na cud. Może władze miasta pociągną nową kanalizację,

zanim droga będzie skończona, a place wystawione na sprzedaż? Albo

inspektor odejdzie na zasłużoną emeryturę?

Tego dnia udało się jedno. Wcześnie rano Harold zabrał Jaya na ryby.

Siedzieli nad stawem kilka godzin, a potem we trójkę z Bernie pojechali do

centrum handlowego.

Dwadzieścia minut temu pojawili się u Tuckera z jedzeniem. Starsi

państwo wzięli swoje hot dogi nad staw, a Jay postanowił zjeść lunch z ojcem

w biurze.

– Rany! Wiesz, że babcia gra w gry komputerowe?

– Babcia?! – zdziwił się Tucker.

Jay wzruszył kościstymi ramionami.

– Pozwoliła mi mówić do siebie po imieniu, ale Harold powiedział, że

powinienem nazywać ją babcią. Uznał, że to najlepszy sposób, żeby Bernie

poczuła, że jest członkiem naszej rodziny.

– Harold należy do rodziny, a nigdy nie nazywałeś go dziadkiem.

– To co innego. Harold wie, że jesteśmy rodziną. Nie ma potrzeby mu o

tym przypominać.

Ta argumentacja trafiła Tuckerowi do przekonania. Ale kiedy jakiś czas

temu Jay zaczął mówić do niego po imieniu, nie bardzo mu się to spodobało.

– Wszyscy chłopcy w klasie mówią po imieniu do swoich ojców. I to jest

super, człowieku. Jakbyśmy byli kumplami.

– Jesteśmy kumplami, nawet kiedy mówisz do mnie „tato" – próbował

oponować.

RS

background image

132

W końcu uległ. Nie miał pojęcia, czy „bycie kumplem" pomagało, czy

przeszkadzało podczas zasadniczych rozmów na tematy szkolne. Świadectwo

Jaya i opinia wychowawcy klasy nie były najlepsze. Jay obiecał, że nad tym

popracuje. Tucker nie naciskał zbyt mocno. Pamiętał, jak ciężkie jest życie,

kiedy ma się czternaście lat.

Jayowi było jeszcze trudniej. Rozpadła mu się rodzina. Miejsce, w

którym spędził dzieciństwo, przestało nagle być domem, a ludzie, którzy

powinni być z nim, odeszli.

Nie koniec na tym. Tucker nie miał wątpliwości, że chłopca coś gryzie,

ale nie udało mu się dojść, o co chodzi. Jeśli posiadanie babci może w czymś

pomóc, niech sobie Jay ma nową babcię. Tylko że w tym celu należy znaleźć

młodej parze mieszkanie.

W ten oto sposób Tucker dotarł do sprawy, o której od rana starał się nie

myśleć.

Co go wczoraj podkusiło?! Annie nie jest kobietą, którą bierze się do

łóżka na jedną noc. Kogoś takiego nie wolno wykorzystywać. A ich związek

nie ma przyszłości. Co gorsza, ze względu na sytuację rodzinną nie unikną

dalszych spotkań, chyba że któreś z nich wyprowadzi się z miasta.

A gdyby tak spróbować? Mógłby zaproponować Annie, że naprawi jej

dach. Nie chciałby wiele w zamian. Wystarczyłoby,że jest ktoś, kto śmieje się

z jego dowcipów i przegląda z nim poranne gazety, ktoś, przed kim mógłby się

wyżalić albo wykrzyczeć, kiedy zajdzie taka potrzeba. Ktoś, kto dzieliłby z

nim łóżko – od czasu do czasu – i trzymałby się z daleka od jego prywatnego

życia.

Pięknie, Dennis! Jesteś idiotą! Oczywiście wyobrażasz sobie, że każda

kobieta przyjmie z zachwytem taką propozycję!

RS

background image

133

Nic dziwnego, że uciekła od ciebie żona. Nic dziwnego, że nie umiesz

porozumieć się z własnym synem. Nic dziwnego.

Nie zdążył skompletować listy zarzutów, bo – na szczęście – pojawili się

Harold i Bernie. Przyszli, żeby zabrać Jaya.

– Wiesz co? – zaczął Harold z pokerową miną. – Wymyśliliśmy z Bernie,

że dobrze byłoby zorganizować mały rodzinny piknik z okazji wiosennych ferii

Jaya. W drodze do domu moglibyśmy wpaść na bazar i kupić, co trzeba. Jay! –

zwrócił się do chłopca. – Ty zrobiłbyś zakupy z nami, a ojca wysłalibyśmy po

Annie. Zanim przyjadą, ja zdążę rozpalić grilla.

Tucker otworzył usta, żeby zaprotestować. To gorsze niż najgorszy sen.

Potem spojrzał na syna, który stukał w klawisze komputera, pozornie nie

zainteresowany rozmową.

– Co o tym myślisz, Jay?

– Może być! – Chłopiec wzruszył jak zwykle ramionami.

– Nie robisz nam łaski – napadła na niego Bernie. – Dzisiaj w telewizji

jest „Powtórka z Woodstock", którą mam zamiar obejrzeć od początku do

końca i na pewno nie będę cię zabawiać.

Jay odwrócił się natychmiast.

– Będzie Jimmy Hendrix?

– Wysil trochę swój pusty łeb. W Woodstock miałoby nie być

Hendriksa? Wszyscy wielcy będą!

– Super!

– Wygląda na to, że się zgadzamy. My lecimy po hamburgery i bułki. Ja

grilluję. Ty, Tuck, zabierz Annie i po drodze kupcie lody.

– Czy Annie wie?

RS

background image

134

– Skądże – uśmiechnęła się Bernie, nie zważając na rozmazaną szminkę.

– Ale myślę, że pójdzie na to. Musi odpocząć po weekendzie spędzonym z

tymi pijawkami.

Kiedy wyszli, Tucker zatrzasnął szufladę z taką siłą, że o mało nie

rozwalił biurka. Cholera! Ale go wrobili! Teraz musi dotrzymywać

towarzystwa kobiecie, której zamierzał unikać. Na oczach całej rodziny musi

udawać, że wczorajszej nocy nic się nie stało. A jest bardzo marnym aktorem.

I już teraz, na samą myśl o niej, czuł napięcie w lędźwiach. Może uda mu

się odciągnąć ją gdzieś na bok? Przecież muszą omówić zasady postępowania

podczas – okazjonalnych oczywiście – rodzinnych spotkań.

Zamknął biuro i powoli wszedł na wzgórze, skąd rozciągał się widok na

najpiękniejsze miejsca w całej okolicy.

I cóż z tego, że budowa drogi ślimaczy się w nieskończoność? Nawet

jeśli z tego powodu nie uda się zagospodarować nawet kawałka ponad

dwudziestoakrowego terenu, wiatr nie przestanie szumieć w liściach topól i

czerwonych dębów. Dzikie wiśnie będą kwitnąć jak co roku, a ptaki uwiją

sobie gniazda jak zwykle.

Dopóki istnieją miejsca, w których można być sam na sam ze sobą,

Tucker wiedział, że ma szansę zachować równowagę ducha. Annie wie, co

robi, ustawiając kłopoty według ustalonej hierarchii. Trzeba, tak jak ona,

zaczynać od najłatwiejszych i skreślać je z listy, żeby nie przytłaczały ilością

spraw nie załatwionych.

Tucker też miał taką listę, ale nigdy nie zadał sobie trudu, żeby ją

uporządkować. Musiał poszukać nowego domu i wyprowadzić się z tej

wilgotnej nory, którą wynajmował. Musiał iść do okulisty. I znaleźć

mieszkanie dla Harolda.

RS

background image

135

Był jeszcze Jay. Tucker podejrzewał, że problemy syna mogą być

związane z Shelly i jej nowym facetem. Wprawdzie po ich rozstaniu Shelly

nieraz wiązała się z różnymi panami, ale Jay był za mały, żeby coś o tym

wiedzieć.

A na samym początku jego listy była Annie Summers. Co miał z nią

zrobić, do diabła?

Rzecz w tym, że wiedział, co chce zrobić, ale na samą myśl o tym

kurczył się ze strachu.

RS

background image

136

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Po raz pierwszy, od kiedy sięgała pamięcią, Annie oświadczyła, że boli ją

głowa, i wyszła z pracy wcześniej. Na biurku został cały stos dokumentów,

które powinna natychmiast przejrzeć, oraz długa lista telefonów, które powinna

natychmiast załatwić.

Głowa bolała ją naprawdę, ale zazwyczaj w takiej sytuacji poprzestawała

na krótkim masażu i pracowała dalej.

– To te cholerne okulary – mruknęła pod nosem.

Annie Summers zaklęła! Na początku skrzywiła się z dezaprobatą, ale

zaraz zaklęła jeszcze raz. Dlaczego nie? Czasy grzecznego dzieciństwa dawno

minęły. Ma trzydzieści sześć lat, a życie nie jest bajką. Przez całe lata starała

się zachowywać zgodnie z zasadami, które wtłoczyli jej do głowy rodzice, ale

teraz miała tego dość.

Za bardzo bolała ją głowa.

– Cholera! – powiedziała raz jeszcze.

Ale na tym koniec. Nic gorszego nie przeszło jej przez usta, nawet kiedy

była naprawdę zła.

Podchodząc do samochodu, odruchowo sprawdziła wszystkie cztery

opony i zerknęła na tylne siedzenie, żeby się upewnić, czy nikt się tam nie

zaczaił. W tym samym czasie jej umysł pracował na wysokich obrotach,

zestawiając i porządkując sprawy, który miała do załatwienia w domu.

Eddie! Od niego należy zacząć. Cztery lata temu, w chwili słabości,

zaręczyła się z mężczyzną, który oświadczył, że fascynuje go jej rozważny

stosunek do życia. Pochlebił jej. Przeciwieństwa zawsze się przyciągają,

twierdził, a ona postanowiła w to uwierzyć.

RS

background image

137

Teraz nadszedł czas, żeby zakończyć ten związek. Będzie to żenujące, ale

trudno, jakoś owo rozstanie przeżyje.

Wyjeżdżając ze szkolnego parkingu, zastanawiała się, kiedy opuścił ją

legendarny, summersowski zdrowy rozsądek. Czy stało się to dopiero

wczorajszej nocy, którą spędziła z prawie obcym mężczyzną, czy już

wcześniej? Po co wdawała się w jednodniowy romans, skoro nie ma zamiaru

go kontynuować? Chyba całkiem zwariowała!

Stojąc na światłach, próbowała przypomnieć sobie scenę z oglądanego

kiedyś filmu. Główny bohater, wychylony przez okno samochodu, oświadczał

całemu światu, że oszalał i że nie ma zamiaru dłużej żyć jak wariat. Annie

korciło, żeby postąpić tak samo, ale w przeciwieństwie do bohatera filmu nie

miała pojęcia, co robić, żeby skończyć z szaleństwem. Może pójdzie spać. I

obudzi się dopiero, kiedy jej życie na nowo nabierze sensu?

Czekając na zielone światło, zmieniła zdanie. Przed pójściem spać

wysprząta i wywietrzy oba gościnne pokoje i włoży porcelanę do pudeł. Potem

zaparzy mocną herbatę i wypije ją w salonie, rozkoszując się samotnością.

– A za kilka lat – powiedziała na głos, ostrożnie włączając się w sznur

pojazdów – za kilka lat nic się nie zmieni. Będę siedziała w tym samym fotelu,

stara i samotna, mając za towarzystwo geranium w doniczkach i tabun

złośliwych kotów. A kiedy zacznie przeciekać dach, po prostu zamknę strych.

A potem pierwsze piętro. A kiedy zacznie kapać na parterze, będę miała zbyt

wielką demencję starczą, żeby się tym martwić.

– Mogę jeszcze – mruknęła, podjeżdżając pod swój dom – ufarbować

włosy na pomarańczowo i poszukać sobie uroczego starszego wdowca, który

umie naprawić cieknący dach i wie, co zrobić z zatkanym gaźnikiem.

Musiała przyznać, że Bernie miała dobry gust – jeśli chodzi o mężczyzn,

oczywiście.

RS

background image

138

Wzdychając ciężko, wyszła z samochodu i wpadła prosto na Tuckera.

Stał oparty o wielki, stary rower, z niepewną miną, ale z wyrazem determinacji

w oczach.

– Annie? Telefonowałem do szkoły. Powiedzieli, że już wyszłaś.

– Boże! Tucker! Ale mnie przestraszyłeś.

– Musimy porozmawiać. Oni zaraz u mnie będą. Ja mam przywieźć

ciebie i lody. Pomyślałem sobie, że dobrze będzie się spotkać i ustalić, co im

powiemy.

– Jeśli mam zrozumieć, o co chodzi, wytłumacz wszystko od początku.

Co i komu mamy powiedzieć?

– Jak to komu?! Naszym bliskim. Haroldowi, Bernie i Jayowi. O tym!

Cholera! Przecież wiesz, o czym!

– Naprawdę myślałeś, że chcę ich poinformować, że się ze sobą

przespaliśmy?

– Tak to nazywasz?!

– Oczywiście. A jak chciałbyś to nazwać? Jeszcze lepiej byłoby wcale

tego nie nazywać. Mam zamiar zapomnieć o całej tej krępującej sprawie. Po

prostu – nic się nie zdarzyło.

– Jak to: nic, do cholery?!

– Tucker! Za pozwoleniem. Miałam naprawdę męczący dzień. W moich

planach na popołudnie nie mieści się spotkanie rodzinne. Co oni właściwie

chcą razem robić?

– W tej chwili jadą do mnie, żeby przygotować wszystko do grilla. W

planie jest rodzinny piknik.

– O, nie! Mnie możecie skreślić z listy gości.

– Czyżbyś, droga kuzynko, nie lubiła mojej rodziny? Annie miała ochotę

powiedzieć mu, żeby poszedł do diabła.

RS

background image

139

Czuła ból w oczach, z tyłu głowy i męczące pulsowanie w skroniach.

– Boże! – jęknęła. – Wcale dużo nie chcę. Wystarczy mi godzina

spokoju. Sześćdziesiąt minut, podczas których nie będę musiała się uśmiechać,

być grzeczna i spełniać cudzych oczekiwań.

– W porządku. Spadam.

Jeszcze przed chwilą Annie chciała posłać go do diabła. Teraz walczyła z

równie silną pokusą zaproszenia go do domu. Do łóżka. Do swojego życia.

Co więcej – taki pomysł wcale jej nie przerażał.

– Annie, nie mam pojęcia, o co ci chodzi, ale skoro chcesz godziny

spokoju, to ją masz. Bez uśmiechów i tych grzecznych bzdur. Oni nie

spodziewają się nas wcześniej niż o szóstej. Mamy mnóstwo czasu. Czy mogę

wejść do środka, czy wolisz rozmawiać tutaj?

– Przecież miałeś zamiar już iść.

– Annie! Ty wcale nie słuchasz, co do ciebie mówię.

– Próbuję, ale nie wyrażasz się zbyt jasno.

– Co cię ugryzło, do cholery?

– Nic.

To nie była prawda, ale dlaczego miała się zwierzać Tuckerowi?

– Zawsze taka jestem. Wejdź, zaparzę herbatę.

Poszedł za nią ze zrezygnowaną miną. Mimo wiosennego chłodu nie

zamknął drzwi. Nie chce odcinać sobie drogi ucieczki, pomyślała Annie.

Postawiła na podłodze ciężką teczkę i dwoma ruchami zrzuciła buty. Nie

zwracając uwagi na Tuckera, stanęła przed lustrem i wyjęła szpilki z koka.

Przez krótką chwilę przeczesywała palcami rozpuszczone włosy.

Tucker obserwował ją coraz uważniej.

– Annie? Co się stało? Dobrze się czujesz? Skrzyżował ręce na piersiach

i nie spuszczał z niej wzroku.

RS

background image

140

Chyba uważa ją za wariatkę.

– Nie. Mylisz się. Nie jestem wariatką. Słuchaj. Idź, proszę, do kuchni i

zagotuj wodę. Zaraz do ciebie przyjdę. Przebiorę się tylko i zrobię sobie zimny

okład na głowę.

Coś było nie tak. Tucker nie miał już wątpliwości. Annie, którą znał, nie

zdjęłaby butów ani nie rozpuściłaby włosów przy obcych. Dobrze wychowany

człowiek nie rozbiera się w publicznych miejscach.

Ale właśnie wczoraj rozebrała się w publicznym miejscu. Może nie

całkiem publicznym, ale w obcym. W obcym domu, w obcej dzielnicy, na

oczach faceta, który, prawdę mówiąc, też był obcy.

Przypomniał sobie, że ma zagotować wodę. Widok kuchni utwierdził go

w przekonaniu, że coś jest nie tak. Annie nie była maniakalną pedantką, ale

nigdy nie zostawiłaby takiego bałaganu. Na blacie leżał przewrócony toster z

przewodem wyrwanym z kontaktu, resztki kakao na dnie rondelka zmieniły się

w zaschniętą skorupę, tu i tam walały się nie dojedzone grzanki, a w

zachlapanym ekspresie z resztkami kawy pływała mrówka.

Tucker zakasał rękawy i stanął przy zlewie. Bez względu na to, co gryzie

Annie, bałagan w domu na pewno nie wpływa dobrze na jej stan ducha.

Doświadczył tego na własnej skórze, lądując nie tak dawno w wilgotnej norze,

po tym jak Shel–ly postanowiła, że piękny ośmiopokojowy dom z drewna i ka-

mienia wraz z dobrze zaopatrzoną piwniczką będzie należał tylko do niej.

Annie pojawiła się na dole dopiero po dwudziestu minutach, blada i z

podkrążonymi oczami. Miała na sobie brzydką, szarozieloną bluzkę i obszerny

biały sweter. Tucker uśmiechnął się w duchu. Nie zwiedzie go! On wie, że pod

warstwami bezkształtnych ubrań kryje się ciało tak delikatne, że aż strach go

dotknąć, i tak diabelnie pociągające, że aż grzech go nie dotknąć.

RS

background image

141

Wie także, że pod maską spokoju drzemie żywiołowa kobieta, która

zaczyna dopiero odkrywać, czym jest prawdziwa namiętność.

Tucker był pewien, że Annie potrzebuje dojrzałego i cierpliwego

mężczyzny, który pomoże jej rozplatać więzy i pokonać ograniczenia, jakie

narzuciła sobie od dzieciństwa. Żaden infantylny szczeniak – w rodzaju tego

Edwarda – nie jest dla niej partnerem!

– Gdzie twoi goście? – zapytał, odwracając się od zlewu.

– Earl grey czy owocowa? – Annie udała, że nie słyszy pytania.

– Wszystko jedno – odparł i machnął ręką. Każda herbata będzie lepsza

od jej kawy. – Byłem pewien, że ten, jak mu tam, i jego mamuśka wciąż u

ciebie mieszkają.

Skłamał z premedytacją. Dzisiaj rano Bernie powiedziała mu o ich

wyjeździe.

– Eddie odwiózł matkę do domu. Prawdopodobnie wróci wieczorem.

– Nie powiedziałaś mu?

– Co miałam mu powiedzieć? Że przespałam się z obcym facetem?

– Cholera! Nie nazywaj tego w ten sposób! Dobrze wiesz, że to było coś

zupełnie innego! – Tucker z wściekłością schwycił ją za ramię.

– Nie klnij! Za często bywasz wulgarny. To niczego nie załatwi.

– Nie? Skoro nie, to chciałbym usłyszeć, jaki pomysł ma nieskazitelna i

superpoprawna pani wicedyrektor na wyjście z chaosu, w którym się

znaleźliśmy.

– Czy możesz zdefiniować słowo „chaos"?

Dawna Annie wróciła. Zimna, opanowana, arogancka. A wszystko po to,

żeby ukryć brak pewności siebie.

– Nie uda ci się mnie zawstydzić, skarbie. Przejrzałem cię. – Popatrzył na

nią z góry i uśmiechnął się słodko.

RS

background image

142

Niech zobaczy, że i on umie grać w tę grę.

– Woda się zagotowała. Przepraszam, ale idę zrobić herbatę.

– Nigdzie nie pójdziesz. Przez całe swoje życie nie wziąłem do ust

herbaty, więc teraz też nie muszę jej pić. Natomiast muszę dowiedzieć się, co

się z tobą dzieje. I, Annie, nie zapominaj, że mam swoje sposoby, żeby zmusić

cię do mówienia.

– Nie udawaj Humphreya Bogarta, bo nic ci z tego nie przyjdzie.

– Powiedziałbym, że to raczej Clint Eastwood. Annie! Przestańmy bawić

się w kotka i myszkę. Powiedz, co zamierzasz zrobić z tym, co jest między

nami?

– A między nami coś jest?

– Bardzo jesteś dowcipna.

– Robię, co mogę.

– Uważaj, żebyś się nie przeliczyła. Nie zapominaj, że mam na ciebie

swoje sposoby,

Musiał to udowodnić. Nie wypadało rzucać słów na wiatr. Jedną ręką

wyłączył czajnik, a drugą przyciągnął Annie do siebie. Zdążył tylko jęknąć:

– Jesteś niemożliwa, Annie.

I przywarł ustami do jej warg.

Całowali się, aż zabrakło im tchu. Annie, oparta o stół dla utrzymania

równowagi, łapała powietrze szeroko otwartymi ustami. Ból głowy zniknął.

Tucker obejmował ją tak mocno, że nie miała najmniejszych wątpliwości co do

stanu, w jakim są jego zmysły.

Ona też była niebezpiecznie podniecona. Sutki miała napięte do granic

wytrzymałości. Czuła mrowienie w całym ciele.

– Gdybyśmy zrobili to jeszcze raz – mruknęła – to, logicznie rzecz

biorąc, nie mogłabym już mówić, że przespałam się z obcym facetem, prawda?

RS

background image

143

– Logicznie rzecz biorąc, nie mogłabyś.

– Nawet jeśli jest popołudnie i o spaniu nie ma mowy?

– Annie! To nie czas na semantyczne zabawy. Gdzie jest sypialnia?

– Na górze.

– Czy nie ma tu łóżka gdzieś na parterze?

– Chyba będzie lepiej, jeśli chwilę zaczekamy. – Annie wzięła głęboki

oddech, żeby się uspokoić. – Musimy poważnie porozmawiać.

– Później porozmawiamy poważnie. Masz na to moje słowo. A teraz

chodźmy. Jeszcze moment, a nie zrobię nawet kroku.

Na schodach Tucker wypuścił Annie z objęć, ale nie zdjął ręki z jej

biodra. Wężowym ruchem dłoni przedzierał się przez kolejne warstwy

garderoby, aż dotarł do jej gładkiej skóry. Udało im się wejść na półpiętro.

Tam odwrócił ją do siebie. Przylgnęli do siebie ustami. Potem Tucker całował

jej oczy, nos, całą twarz. I ciągle było mu mało.

Annie drżącymi rękami rozpięła mu koszulę i przesunęła rękami po

nagim brzuchu. Jęknął i przymknął oczy, kiedy czubkami palców dotknęła jego

sutek.

– Reagują tak jak moje – zdziwiła się i powtórzyła ten ruch. Jeszcze

nigdy w życiu nie robiła podobnych eksperymentów.

Okazało się, że ciało Tuckera oczekuje pieszczot z taką samą

intensywnością jak jej własne.

Tymczasem wciąż stali na podeście, a ona jeszcze ciągle miała na sobie

kilka warstw ubrań. Wsłuchiwała się w każde uderzenie serca, które odbijało

się echem w najintymniejszym, najczulszym zakątku jej ciała. Chciała poczuć

rękę Tuckera właśnie tam.

Pragnęła Tuckera.

RS

background image

144

– Pospiesz się! – z trudem wyszeptała schrypniętym głosem, kiedy

wreszcie oderwali się od siebie. – To nie w porządku.

– Nie myślałem, że...

– I nie myśl. Przestańmy o tym mówić. Zróbmy to wreszcie!

Zaśmiał się niskim, urywanym śmiechem.

– Wystarczy objąć cię na schodach, a zmieniasz się w kogoś zupełnie

innego – powiedział.

Jednym susem przebyli ostatnie cztery stopnie i wpadli do sypialni,

staroświecko urządzonego pokoju, którego Annie nie przemeblowała – nie

dlatego, że lubiła ten styl, ale dlatego, że nie widziała powodu, żeby zmieniać

tam cokolwiek.

Rzucili się na podwójne łóżko. Tucker, nie rozbierając się nawet, położył

Annie na sobie i wtulił twarz w zagłębienie jej szyi.

– Kocham twój zapach. Uwielbiam smak twojej skóry – szepnął.

I co by na to powiedzieli specjaliści od reklamy, przemknęło jej przez

myśl. Na nic podniecające zdjęcia perfum i innych wyszukanych kosmetyków.

Kiedy przychodzi co do czego, zwykłe mydło i bezzapachowy szampon

działają równie skutecznie, jeśli nie bardziej.

– Ty też pięknie pachniesz. – Wciągnęła z rozkoszą zapach piżma i

gorącej skóry.

A potem całkowicie poddała się pieszczotom jego dłoni i ust. Poruszyła

się niespokojnie, kiedy zacisnął dłonie na jej piersiach. Pod sobą poczuła jego

twardy członek. Chciała być jeszcze bliżej. Pragnęła, żeby wszedł w nią i

uwolnił ją od napięcia pulsującego w jej brzuchu.

– Tucker! Nie rozbiorę się, dopóki mnie nie puścisz.

– Nie ma mowy!

RS

background image

145

Podniósł do góry jej spódnicę i zaczął zsuwać rajstopy. Potem oboje

szarpali się chwilę z jego obcisłymi dżinsami i slipkami. Jeszcze nie tak dawno

temu Annie czuła obrzydzenie na samą myśl, że można się kochać w ubraniu, a

teraz... A teraz to nie miało znaczenia. Kochała Tuckera tak bardzo, że ubranie,

bądź jego brak, nie miało żadnego znaczenia.

Kochała Tuckera.

Kiedy Annie otworzyła oczy, słońce chowało się za wierzchołkami

drzew. Wciąż był dzień. Ziewnęła i delikatnie wydostała się z objęć Tuckera,

który nawet tego nie poczuł. Spał. Jak to możliwe, zastanawiała się, że

mężczyzna śpi na plecach i nie chrapie. Tucker nie chrapał.

– Obudź się! – Chwyciła go za ramię, żeby nim potrząsnąć, ale zamiast

tego pogłaskała go delikatnie.

Miał gładką skórę, ale mięśnie twarde jak stal. Stal pokryta jedwabiem,

pomyślała i zaraz skrzywiła się zabawnie. Oto jak rodzą się kiczowate

powieści!

Zrobili to trzy razy, a do nocy było jeszcze daleko! Podczas drugiego

razu Annie uparła się, że najpierw zwiedzi każdy kawałek jego ciała. Teraz

czerwieniła się aż po uszy na samą myśl o tym, co robiła.

– Tucker? Śpisz?

– Jeszcze pięć minut, dobrze? Miałem taki piękny sen. Byłem w łóżku z

Annie, a ona... – Otworzył oczy i rzucił jej szelmowskie spojrzenie. – A może

to nie był sen?

– A co zrobisz, jeśli powiem, że to był sen?

– Nie. Znam swoją Annie. Opieprza mnie od czasu do czasu, ale nigdy

nie kłamie.

– Jesteś wulgarny, Tuckerze Dennis.

RS

background image

146

– Wiem. – Uśmiechnął się od ucha do ucha. – Ale ty to lubisz. Przyznaj

się, skarbie, że to cię bawi. Przynajmniej wtedy, kiedy trzymam cię w

ramionach. A propos, ile razy to zrobiliśmy? Dwa? Nie! Trzy razy!

– Nie chcę o tym rozmawiać.

– A ja chcę. Lubię o tym rozmawiać, kiedy jestem zbyt wyczerpany, żeby

zrobić to jeszcze raz. Ale teraz nie ma co zaczynać. Musimy się zmywać, bo za

chwilę cała rodzina zacznie się o nas martwić i zwali się nam na kark.

Prawie na kilometr przed wzgórzami hrabstwa Forsyth, na których stał

tymczasowy domek Tuckera, po całej okolicy rozchodził się zapach

pieczonego mięsa. Harold grillował.

Bernie z Jayem oglądali kasetę wideo o łowieniu ryb na muchę. Bernie

zawsze była otwarta na nowe propozycje i zastanawiała się, czy nie spróbować

wędkowania.

– Gdzie są lody? – zawołał Harold na ich widok.

– Przepraszam. Wyleciało mi z głowy, że mam je kupić.

– Oj, synu! Chyba się starzejesz.

Tucker rzucił Annie porozumiewawcze spojrzenie. Jego pamięć była

selektywna. Na tym polegał cały kłopot. Gdy miał wybierać pomiędzy lodami

a seksem, wybierał to drugie.

Harold z maestrią wytrawnego kucharza przewrócił mięso na drugą

stronę i przesunął je dalej od żaru.

– Dzwoniła Shelly – oznajmił i wzruszył ramionami.

– Czego chciała? – Tucker, cały napięty, odwrócił się do ojca. – Przecież

mam na to jeszcze kilka dni.

W tym momencie w drzwiach pojawiła się Bernie; w obcisłych dżinsach,

porozciąganej koszulce Harolda i długich kolczykach, które nałożyła z okazji

rodzinnego spotkania.

RS

background image

147

– Ja odebrałam telefon. Myślałam, że Annie nie chce przyjść i dzwoni ze

swoimi zwykłymi wymówkami, ale to była twoja była żona. Harold był zajęty

przy doprawianiu mięsa i nie widziałam sensu, żeby go wołać. Kiedy się

dowiedziała, że Tuckera nie ma w domu, poprosiła Jaya. No to postanowiłam

wcześniej sama z nią porozmawiać.

Tucker wydał z siebie głośny jęk.

– Jestem za stara, żeby bawić się w konwenanse – ciągnęła Bernie, nie

zwracając na niego uwagi. – To przecież jej wina. Aha! Nie mówiłam wam

jeszcze, że rozmawiałam też z tym człowiekiem, za którego ona wychodzi za

mąż.

Bernie podparła dłońmi podbródek i popatrzyła na zebranych z lekkim

politowaniem.

– Ktoś w tej rodzinie musi się zająć interesami Jaya, prawda? A tylko ja

umiem mówić wprost, bez owijania w bawełnę. Wypytałam faceta o wszystko.

Ma dwóch dorosłych synów, ale powiedział, że może mieć jeszcze jednego.

Zapytałam, czy jest tego pewien, bo jeśli nie, to ja biorę chłopca. Jestem jego

babcią i mam do tego prawo. Kazałam mu powtórzyć wszystko tej kobiecie.

– Bernie! Kochanie! – Harold machnął łopatką w kierunku żony. –

Pozwól Tuckerowi usiąść, zanim zarzucisz go resztą informacji. Masz serce na

dłoni. – Uśmiechnął się. – Taka ona już jest, ta moja Bernie. Chce za

wszystkich załatwiać najtrudniejsze sprawy.

– Wiecie – Bernie rozkręcała się coraz bardziej – pomyślałam sobie, że

skoro ta kobieta złapała na haczyk grubą rybę i właśnie wychodzi za mąż, to

może się bać konfrontacji i wolałaby trzymać swoich mężczyzn z dala od

siebie. To znaczy Jaya i tego nowego. To trzeba wiedzieć. Zmusiłam ją, żeby

poprosiła swojego lubego do telefonu, i wszystko mu wyłożyłam. Sam

RS

background image

148

słyszałeś, Jay. – Odwróciła się do młodego Dennisa, który stanął w drzwiach z

nieco głupią miną.

– Uhm.

– No i doprowadziłam do tego, że ci dwaj też porozmawiali ze sobą. Ten

facet to jakiś fachman od sportu. Konkretnie od baseballu. Ma własną drużynę

czy coś w tym rodzaju. Dobrze mówię, Jay?

– O sporcie to się będziesz musiała jeszcze trochę poduczyć, babciu –

odpowiedział Jay z czymś w rodzaju uśmiechu na twarzy.

– Jay? – Tucker, który wciąż trzymał Annie za rękę, podszedł do syna z

pytającym wyrazem twarzy.

– Chyba nie będzie to takie straszne, tato. On jest lepszy niż ci inni

faceci, z którymi mama się umawiała. Ludzie! Umieram z głodu. Czy te

hamburgery nigdy się nie upieką?

Po kolacji, którą wszyscy uznali za całkiem znośną, Jay został u

dziadków, a Tucker odwiózł Annie do domu. Ponieważ Eddie się nie pojawił,

Tucker został na kawie, a Annie poszła dzwonić do pani Robertson.

– Czy Eddie jest u pani? Naprawdę muszę pomówić z nim jak

najszybciej.

– Kiedy przywiózł mnie do domu, okazało się, że Donna nagrała

wiadomość na automatycznej sekretarce. Nie pojechała do siostry, więc Eddie

wsiadł w samochód i ruszył do niej.

– Rozumiem – mruknęła Annie, chociaż nic nie rozumiała.

Chyba w życiu Eddiego działo się więcej ciekawych rzeczy, niż mogła

przypuszczać.

– Gdyby się do pani odezwał, niech go pani poprosi, żeby dał mi znać,

kiedy wróci.

RS

background image

149

– Przekażę mu, jeśli do mnie zadzwoni. Ale na twoim miejscu nie

spodziewałabym się go zbyt prędko.

Annie odłożyła słuchawkę i zapatrzyła się w telefon. Dawna panna

Summers zleciłaby jakiejś kancelarii prawniczej napisanie oficjalnego listu, w

którym zrywałaby zaręczyny. Dopiero potem związałby się z innym

mężczyzną.

Nowa Annie nie chciała tracić czasu. Zanim zdążyła pomyśleć, co się z

nią dzieje, już wpadła na całego.

– W takim razie – powiedziała pewnym głosem – nie mogę teraz niczego

zrobić. A skoro tak, niech się dzieje, co chce.

– Bardzo dobry plan – powiedział Tucker z zadowoleniem i zajął się

kontemplacją wszystkich po kolei zakamarków jej ciała.

Eddie pojawił się około jedenastej wieczorem następnego dnia, dokładnie

w momencie, kiedy Tucker wychodził. Annie nie pozwoliła mu zostać.

Postanowiła załatwić sprawy z dawnym narzeczonym bez świadków.

Tucker umówił się z nią na następny dzień. Obiecał coś jej pokazać.

Wziął ją na swoją ulubioną parcelę. Wspięli się na wzgórze, z którego

widać było staw.

– Popatrz, już prawie lato, chociaż do czerwca zostało jeszcze kilka

tygodni – powiedziała Annie niskim, lekko zachrypniętym głosem, przy

którym głosy innych kobiet wydawały się nieznośnie piskliwe.

Tucker odchrząknął.

– Jeśli już o czerwcu mowa... – zaczął. – Czy nie uważasz, że to dobry

miesiąc na ślub?

– Masz na myśli Shelly i jej sportowego magnata?

– Mam na myśli pewnego inżyniera i pewną wicedyrektorkę.

Annie zakrztusiła się tak, że Tucker musiał mocno uderzyć ją w plecy.

RS

background image

150

– Może potrzebne ci sztuczne oddychanie metodą usta–usta? – zapytał.

– Nie, proszę! – Annie wytarła załzawione oczy i przez chwilę łapała

ustami powietrze. – Przepraszam – wysapała w końcu. – Czy powiedziałeś...

– Być może nie wyraziłem się zbyt jasno, ale jak pamiętasz, moje

słownictwo nigdy nie dorównywało twojemu.

– Tucker, uspokój się! Czy to były oświadczyny, czy nie?

– Sama widzisz! Przywożę cię w swoje ulubione miejsca. Robię, co

mogę, żeby zachowywać się romantycznie. Wyjmuję ci rzepy z włosów,

usuwam spod nóg trujący bluszcz, a ty co? Chcesz wszystko zepsuć wielkimi

słowami.

Annie rzuciła się na ziemię i krztusząc się ze śmiechu, posypała sobie

głowę suchymi liśćmi.

– Wcale nie. Odwrotnie. To ty, kiedy chciałeś mi zaimponować swoją

techniczną wiedzą, wyrzucałeś z siebie całe litanie sinusów, jardów

kwadratowych, logarytmów i sama nie wiem czego jeszcze.

– Nie chcę rozmawiać o sprawach zawodowych. Pragnę rozmawiać o

naszym ślubie.

– Tucker! – Annie odsłoniła oczy i popatrzyła na niego z uwagą. – To, że

Shelly wychodzi za mąż, a Harold i Bernie zachowują się jak dwa gołąbki,

wcale nie zmusza cię...

– Wiem, wiem! Ale co ty na to, że cię kocham? Zapadła cisza. Nigdy

dotąd nie zdarzyło się, żeby Annie

Summers przez tak długi czas nie umiała znaleźć żadnej odpowiedzi.

Wpatrywała się w Tuckera. W szczerą i uczciwą twarz szczerego i uczciwego

człowieka.

– Myślę, że ci wierzę – odpowiedziała po dłuższej chwili.

RS

background image

151

– Naprawdę? Dlaczego? Ale zawsze możesz potraktować to jako pytanie

retoryczne i nie odpowiadać – dodał pospiesznie.

– Po pierwsze dlatego, że miłość nie powinna być jednostronna. To nie w

porządku. Zresztą sam powiedziałeś, że między nami coś jest. Myślę, że to coś

to miłość, chociaż nie mam specjalnego doświadczenia w tej materii.

Tucker pokiwał głową z powagą, ale w oczach zabłysły mu iskierki.

– Nie jesteśmy już dziećmi.

– Właśnie – odpowiedziała równie poważnie.

– Czy serce bije ci szybciej niż zwykle?

– Dużo szybciej.

– Czy często nie możesz złapać tchu?

– Owszem. A ty?

– Pewnie, że tak. A więc, podsumowując: co to wszystko znaczy?

– Już się ze sobą przespaliśmy. I to więcej niż jeden raz. A zatem nie jest

to banalna żądza.

– Prawdopodobnie masz rację. Żądza szybko przemija. Tak przynajmniej

się mówi. Z tego wynika, że...

– Z tego wynika, że to coś bardzo poważnego. – Tucker wyciągnął się

obok niej na grubym materacu z wyschniętych liści.

Annie odwróciła się do niego i przeczesała palcami jego zmierzwioną

czuprynę.

– O wiele poważniejszego.

– Pozostaje jeszcze Jay. Jest w trudnym wieku.

– Między mną a Jayem wszystko gra. Po prostu się dogadujemy. Obiecał

mi nawet, że wpadnie do mnie, żeby poszukać ze mną Zena.

– Sama widziałaś, jaki mam dom. Trudno powiedzieć, że go mam. Ja ten

dom wynajmuję.

RS

background image

152

– Jest jeszcze mój, ale z nim jest więcej problemów, niż mam z niego

pożytku.

– Harold umie naprawić dosłownie wszystko.

– Myślisz, że Harold i Bernie byliby zainteresowani... – Annie nie

dokończyła.

– W takim razie my moglibyśmy... Co powiesz o domu zbudowanym

tutaj? O naszym własnym lesie i stawie? Mógłbym sprzedać udziały w

funduszu powierniczym.

– Ja też mam trochę oszczędności. Na naprawę dachu.

Leżeli tak blisko siebie, że Annie widziała złote ogniki w źrenicach

Tuckera. Nie mówiąc już o tym, że czuła, co dzieje się tuż poniżej paska jego

spodni.

– Tucker – zachichotała. – Czy słyszysz, o czym my rozmawiamy?

Dopiero co mi się oświadczyłeś, a teraz rozmawiamy o udziałach i naprawie

dachu. To nie może być żądza.

– Nie byłbym tego taki pewien – odpowiedział z charakterystycznym

błyskiem w oku.

RS


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Narzeczona mimo woli CAŁOŚĆ
42 Wybrancy losu7 Browning Dixie Kobieca intuicja
Browning Dixie Ten wspaniały Skorpion
Palmer Diana Ojciec mimo woli
Browning Dixie Wypatrywanie burzy
Ewans Lawrence Watt Legendy Ethshar 03 Wódz mimo woli
Browning Dixie Czerwcowe tornado
Browning Dixie Twardy jak kamień
James Sophia Księżna mimo woli
Transfer mimo woli Polskie i niemieckie nauki o człowieku w pierwszej połowie XX wieku
131 Browning Dixie Ten wspaniały Skorpion
Browning Dixie Kobieca intuicja 06
Roberts Alison Bohater mimo woli 2
Browning Dixie Czerwcowe tornado

więcej podobnych podstron