Czy mama mnie zrozumie?
Po przeczytaniu listu powiedziała:
‐ Mamo, muszę tam pojechać.
‐ Nie. Nie pozwalam. Jesteś moją jedyną córeczką, i nie chcę, aby i tobie coś się stało.
‐ Nic mi się nie stanie. Proszę. Muszę go zobaczyć, muszę być przy nim.
‐ Ginny, czy Harry prosi cię o to w liście? Żebyś do niego przyjechała?
‐ Nie, sama popatrz, co mi napisał. – Podała matce list. Pani Weasley wzięła od niej pergamin i zaczęła
czytać.
‐ Na Merlina! To brzmi jak pożegnanie!
‐ No właśnie. Dlatego muszę tam pojechać.
‐ Nie. Mówię jeszcze raz. Nie pojedziesz. Poczekamy na ojca. Może on będzie miał inne wiadomości,
niż te, co podają w Proroku.
‐ Dobrze. Zaczekam do wieczora. Jeśli tata nie będzie nic wiedział nowego, jutro jadę do Londynu.
‐ Nie pojedziesz!
‐ Mamo, zrozum. Pamiętasz jak Harry kilka lat temu uratował mnie z paszczy bazyliszka? Ja wtedy
umierałam, a on był przy mnie. Teraz ja chcę być przy nim, jeśli będzie umierał.
‐ Pamiętam tylko, jak przyprowadził ciebie do gabinetu McGonagall. Cały był we krwi, własnej i tego
potwora. Wiesz, co wtedy przeżyliśmy? Ja z ojcem? Że już więcej cię nie zobaczymy. Dumbledore
powiedział tylko, że Harry z Ronem i profesorem Lockhartem poszli po ciebie do Komnaty, i nie
wiadomo czy wrócą.
‐ Ale wróciliśmy. Mimo, że Harry z Ronem o mały włos nie wylecieli ze szkoły. Wiesz, co ja wtedy
przeżyłam? Pamiętasz tamte wakacje, przed moim pierwszym pójściem do szkoły? Jak jego nie było,
to paplałam przez cały czas, o tym, jaki jest wspaniały, a potem, gdy Ron, Fred i George przywieźli go,
i ja go zobaczyłam przy naszym stole, zaniemówiłam i uciekłam? Jak zawsze robiłam się czerwona,
gdy był blisko mnie, i gdy całował mnie jak siostrę na powitanie?
‐ Pamiętam. – Pani Weasley z uśmiechem przypominała sobie tamte dni. A Ginny dalej mówiła:
‐ Tak, ja cały czas o tym myślę. Co przeżyłam przez te wszystkie lata. Kiedy tam w Komnacie
obudziłam się, zobaczyłam nad sobą Harry’ego. To nie ważne, że miałam wtedy 11 lat. Chciałam, żeby
mnie wtedy pocałował. Tak naprawdę, a nie jak siostrę przyjaciela. Do tej pory mi to zostało. To
pragnienie. Ale on patrzył wtedy na mnie z bólem i strachem. W jego oczach czaiła się już śmierć, bo
w jego ciele płynęła trucizna z kła bazyliszka. Ja słyszałam tylko pusty śmiech Toma – Voldemorta,
który mnie tak omotał w tym dzienniku. Pamiętam też słowa Harry’ego, który prosił mnie, żebym go
tam zostawiła i poszła do końca komnaty i znalazła Rona. Zaczęłam płakać i się tłumaczyć, że to
wszystko moja wina, ale wtedy przyleciał Fawkes i go uratował. Z jednej strony bałam się o niego, a z
drugiej, czy nie wywalą mnie ze szkoły. Ale obawa o niego była dużo większa.
Pani Weasley westchnęła. Nie chciała jej przerywać. Czuła, że ta paplanina jej pomoże.
‐ A jak było w czasie Turnieju? Jak zobaczyłam Harry’ego przy tym Rogogonie, o mało sama nie
zemdlałam. Tak się przestraszyłam. Na Bal najchętniej poszłabym z nim, ale Harry wtedy myślami był
z Cho, mimo, że przed balem dała mu kosza.
A na koniec to zadanie w czerwcu. Trzymałam ciebie tak mocno, gdy patrzyłam na ten straszny
labirynt. Kiedy pojawił się z martwym Cedrikiem na ramionach byłam przerażona. Po jego twarzy
widziałam, że mówi prawdę. Bałam się o niego jak walczył z dementorami i o mały włos ministerstwo
nie wywaliło go ze szkoły. Chodziłam, co prawda wtedy z Michaelem, ale ten nie dorastał mu do pięt.
Tak naprawdę żaden chłopak nie był taki jak on. To Hermiona poradziła mi, żebym o nim przestała
myśleć i zaczęła chodzić z innymi, ale każdego porównywałam do niego.
A potem poszliśmy do Ministerstwa. W Departamencie Tajemnic poznałam, co to znaczy walczyć ze
Śmierciożercami. Harry przez cały rok uczył nas wtedy różnych uroków, czarów i tego jak
powstrzymać złowrogie zaklęcia, ale niewiele nam to pomagało, bo niestety w tamtych kipiała żądza
zemsty na Harrym, a on bał się o nas. Nie mówił nam tego, ale widziałam to w jego oczach. Mamo,
wiesz ile rzeczy widziałam w jego oczach? Wszystko. Po prostu wszystko można było w nich wyczytać.
A potem zginął Syriusz. Widziałam jak się załamał, ale potem podniósł. Nie wiem, czy to po rozmowie
z Dumbledorem, czy sam do tego doszedł, ale zaczęła rosnąć w nim chęć zemsty. I nadszedł ten
ostatni rok w Hogwarcie. Harry miał prywatne lekcje z Dumbledorem. Czułam też, że Harry coraz
bardziej mi się przygląda. Nie byłam pewna, dlaczego. Udawałam, że tego nie widzę, bo chodziłam
wtedy z Dean’em. Któregoś dnia, po meczu wpadł na nas z Ronem. Byłam zła na Rona, że nie pozwala
mi na intymność. Dean odszedł, a ja kłócąc się z Ronem zerknęłam ukradkiem na Harry’ego. W jego
oczach była zazdrość. Tak, widziałam ją wyraźnie. I pomyślałam, że wreszcie się udało. On zwrócił na
mnie uwagę, nie jak na siostrę kumpla, ale jak na swoją dziewczynę. Ale na to, żeby mnie pocałował
musiałam czekać jeszcze długo. Najpierw musiałam zerwać z Deanem. A to nie było takie trudne.
Miałam go już dość. Zawsze mnie popychał, gdy przechodziłam przez dziurę pod portretem Grubej
Damy. I pewnego dnia, gdy poczułam, że mnie znowu popycha, pokłóciłam się z nim i zerwałam.
Teraz czekałam na ostatni mecz. Nie wiem dlaczego, ale to jak się skończy łączyłam z pocałowaniem
Harry’ego. Ale w tygodniu poprzedzającym mecz usłyszałam straszną rzecz: Harry nie zagra, bo ma
szlaban u Snape’a w każdą sobotę do końca roku. Przeraziłam się. Jak mamy zagrać bez kapitana, i jak
ma wyjść cokolwiek z moich planów? Podszedł do mnie z miną zbitego psa i powiedział, że ja mam
zagrać na jego miejscu, a Dean na moim. Wszyscy Gryfoni byli na niego wściekli, ale nie ja. Byłam
tylko przerażona. Wygraliśmy jednak i zdobyliśmy upragniony puchar. Po meczu zawsze bawiliśmy się
w pokoju wspólnym. Tak było i tym razem. Świętowaliśmy wszyscy, oprócz Harry’ego, który nie
uwolnił się jeszcze od Snape’a. Kiedy zobaczyłam, że otwiera się dziura pod portretem i on wchodzi,
wiedziałam, że to jest właśnie ten moment. Nie myślałam o tym, że patrzą na nas wszyscy Gryfoni.
Podbiegłam do niego i wreszcie się pocałowaliśmy. Nareszcie go zdobyłam. Był mój. A ja czułam, że
jestem jego. Tyle lat marzeń, które wreszcie się urzeczywistniły. Tydzień temu była tego rocznica.‐
Ginny westchnęła.
‐ To, dlatego byłaś taka markotna w zeszłym tygodniu? – Spytała pani Weasley.
‐ Tak. Potem byliśmy już razem. Prawie cały czas. Prawie, bo ja musiałam się uczyć do nadchodzących
sumów. A potem wdarli się Śmierciożercy do szkoły, Snape zabił Dumbledore’a i uciekł z Malfoyem.
Widziałam Harry’ego jak jest rozdarty między tym, co się stało, a tym, co powinien zrobić. Bałam się,
że kiedyś jednak to zrobi i odejdzie. Wiedziałam, że nie spocznie, dopóki nie pomści Dumbledore’a,
swoich rodziców i Syriusza. I stało się. Po pogrzebie Dumbledore’a. Powiedział mi te słowa, których
się obawiałam. Ale pozwoliłam mu. Wycofałam się, bo wiedziałam, że on musi to wszystko zrobić.
Przybył jeszcze na ślub Billa. Widziałam ból w jego oczach, a moje serce krwawiło. Potem odszedł.
Nawet się nie pożegnał ze mną. Później były święta, na które nie przyjechał. A ja cierpiałam. Teraz
przysłał ten list. On tęskni za mną. Może nie będę walczyć u jego boku, ale chcę być blisko niego.
Dlatego proszę cię mamo, pozwól mi pojechać do Londynu.
‐ Mimo wszystko, nie pozwalam – powiedziała pani Weasley. – Domyślałam się tego, że go kochasz,
od twojego powrotu po pogrzebie Dumbledore’a w zeszłym roku. Jestem twoją matką, dlatego
wiedziałam. Jak będziesz sama mieć dzieci, to też będziesz wiedziała, że twoje dziecko kogoś kocha. –
Dodała, gdy zobaczyła zdziwioną minę Ginny. – Tak kochanie, wiedziałam. Martwiłam się jednak, że
nie mogę ci pomóc. Nie ma ratunku na złamane, krwawiące serce. Trzeba to po prostu przetrwać.
‐ Ale ja nie potrafię. Mamo, błagam, pozwól mi! – Ginny błagalnym tonem zwróciła się do matki.
‐ Nie! To moje ostatnie słowo. – Pani Weasley była niewzruszona – Gdzie idziesz? – Zapytała, gdy
Ginny wstała.
‐ Muszę się przejść. – I wybiegła płacząc.