- Bibula – pismo niezalezne - http://www.bibula.com -
Medialna tresura – Jan Pospieszalski
Data publikacji: 10-26-2010 @ 8:35 pm
Zamiast kontroli władzy przez opinię publiczną mamy dziś kontrolę społeczeństwa
przez sprzęgnięte z władzą media
Rządząca Platforma Obywatelska i media komercyjne są jak syjamscy bracia: złączeni
interesami, poglądami i biografiami. Czy Polska stawać się będzie znów krajem “jednej
partii i jednej gazety”, a wkrótce także jednej telewizji, choć rozpisanej na kilku
nadawców?
Siedzę przed telewizorem i przerzucam kanały. Właśnie trwają nakładające się na siebie
wieczorne serwisy informacyjne w komercyjnych stacjach. W obu to samo. Od napadu na siedzibę
Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi mija dopiero drugi dzień, a już się okazało, że napastnik
zaatakował działaczy PiS niejako przez przypadek, bo chciał zabić jakiegokolwiek ważnego
polityka. Słyszymy dziś, że szaleniec nienawidził całej klasy politycznej. – Frustratowi obojętne
było, kto – może ktoś z SLD albo mieszkaniec Pałacu Prezydenckiego, tłumaczą dziennikarze,
komentatorzy, politolodzy. Przekaz z ekranu eleganckiego eksperta uwiarygodniony jest
powolnym, monumentalnym oświadczeniem z sejmowej mównicy samego ministra Jerzego
Millera. Zaraz, zaraz – nie dowierzam oczom i uszom. Przecież jeszcze wczoraj wszyscy
słyszeliśmy, jak sprawca wyraźnie powiedział: “Nienawidzę PiS”, “Chciałem zabić Jarosława
Kaczyńskiego, ale miałem za małą broń”. Dziś tych słów już stacje komercyjne nie przypomniały.
Za to mamy spekulacje: czy ważnym politykiem SLD miał być Leszek Miller? A może Grzegorz
Napieralski? Twarze potencjalnych ofiar politycznego mordu przewijają się przez ekran,
utrwalając silny przekaz: “To oni mieli zginąć. Cudem ocaleli…”. Ruszyła machina interpretacji. Na
antenie TVN Justyna Pochanke zamiast o politycznym morderstwie mówi: “Po ataku na biuro
poselskie [Jarosław Kaczyński] zwołuje konferencję prasową i… sam atakuje”.
Biorę do ręki popularny tabloid – na okładce twarze winnych wzniecenia politycznej wojny. W roli
głównego sprawcy obsadzono Jarosława Kaczyńskiego. Tabloid robi to samo, co znana z “finezji”
“Gazeta Wyborcza”, tylko sprytniej, bo powołuje się na sondę telefoniczną przeprowadzoną przez
ośrodek badań opinii. Przypisanie winy prezesowi PiS nie musi być opatrzone tak jak w “GW”
nazwiskiem autorki, wystarczy przytoczyć sondaż. Większość Polaków, jak należy wnioskować,
obarcza moralną odpowiedzialnością za śmierć niewinnego działacza PiS – prezesa PiS. Dlaczego
tak bezczelnie i bezkarnie wprowadza się ludzi w błąd?
Medialny biznes
Świat mediów w Polsce jest specyficzny. Opisując go, należy pamiętać o kilku rzeczach: media są
biznesem; media tworzą ludzie, a ludzie mają swoje interesy, poglądy, biografie, niektórzy
jeszcze – misję; w naszym systemie politycznym media uczestniczą w wyłanianiu władzy, a potem
w jej utrzymaniu. To, co oglądamy na ekranie lub czytamy “na łamach”, jest wypadkową tych
zależności.
Po pierwsze, media są biznesem, więc muszą zarabiać pieniądze. To oczywiste, ale to także
znaczy, że mają swoich właścicieli. Jeden z nich w sposób rozbrajająco szczery odpowiedział, czym
jest program telewizyjny: “To sposób utrzymania widza przed ekranem pomiędzy jednym a
drugim blokiem reklamowym”.
Bo przecież emisja reklam daje zysk, więc sprawa jest prosta. W logice biznesu to te
kilkuminutowe przerwy w filmach i programie są najważniejsze, cały pozostały program ma
pracować tylko na to, by widz wytrwał przy nadawcy. Jeśli ktoś nam mówi, że nadawcy
telewizyjni i radiowi sprzedają czas antenowy, a gazety powierzchnię reklamową, nie należy im
wierzyć. Oni sprzedają nasze zainteresowanie, naszą uwagę – to znaczy nasze głowy. Specjalny
system badania oglądalności mediów elektronicznych i czytelnictwa gazet monitoruje na bieżąco
audytorium poszczególnych nadawców, a to rządzi cennikiem reklam. Im większe wykazujemy
audytorium, tym droższa u nas reklama.
Wyścig kosztem emocji
Jeśli zachodzimy w głowę, skąd w mediach coraz więcej scen erotycznych, wulgarnych czy wręcz
pornografii, dlaczego na ekranie coraz więcej krwi, gwałtu i agresji, odpowiedź jest prosta. To
patent na zaangażowanie naszej uwagi – podprogowy sposób wymuszenia pozostania przed
ekranem. Wszystkie obrazy związane z seksualnością stanowią niezwykle silny impuls, pobudzają
i bardzo mocno angażują uwagę.
Psychologowie zauważyli, że komunikaty występujące w bezpośrednim sąsiedztwie tych obrazów
są znacznie silniej zapamiętywane. Nie wiem, czy autorzy zwiastunów telewizyjnych o tym
wiedzą, ale pakują wszystkie “smaczne” scenki w trzydziestosekundowy spot, czując, że właśnie
te obrazki przyciągną widownię. Kosztem naszych emocji trwa wyścig nadawców o zdobycie lub
Bibula – pismo niezalezne » Medialna tresura – Jan Pospieszalski » Print
http://www.bibula.com/?p=27867&print=1
1 z 3
2010-10-27 14:36
przechwycenie widza, o zwiększenie audytorium, a co za tym idzie – zysków. Klucze do naszej
wrażliwości są w rękach “macherów” od ramówki, reklamy i promocji.
“Młodzi, lepiej wykształceni, z większych miast”
To określenie usłyszałem kilka lat temu po raz pierwszy, gdy dwie stacje komercyjne toczyły spór
o oglądalność i cenę reklamy. – Wprawdzie nasz konkurent ma większe ilościowo audytorium,
mówiono, ale to my mamy lepszego widza. Nasze audytorium to ludzie lepiej wykształceni,
młodzi, na dorobku, zarabiający i wydający więcej pieniędzy. Oni są lepszą grupą konsumentów.
Emisja reklam w naszej stacji powinna więc być droższa.
Dla reklamodawców i decydentów telewizyjnych najważniejsza jest tzw. grupa komercyjna.
Sprzedający reklamy i dyrektorzy programowi stacji telewizyjnych przyjęli, że ludzie w wieku
16-49 lat zarabiają, a więc i wydają więcej pieniędzy niż pozostali. Z całego przekroju społecznego
oni są upragnionym adresatem perswazji, jaką jest komunikat reklamowy. Reklama trafiająca w
ich oczekiwania, ich wrażliwość, przynosi lepszy rezultat. Skoro tak, należy więc programować i
redagować zawartość anteny w ten sposób, by właśnie tę grupę utrzymać pomiędzy jednym a
drugim blokiem reklamowym.
“Jesteś tyle wart, ile twój portfel”, zdają się nam mówić nadawcy telewizyjni. Idąc tym torem
myślenia, podzielono telewidzów na kategorie wiekowe: 16-49 lat, czyli lepszych, i pozostali –
gorszych. Ponadto w obrębie tego podziału na więcej konsumujących (lepszych) i mniej (a więc
gorszych). W demokracji, w dobie obowiązywania nowej świeckiej religii, jaką są prawa
człowieka, w czasach walki z dyskryminacją i z wykluczeniem, w jednym z najważniejszych
obszarów życia społecznego zastosowano jawnie praktyki dyskryminacyjne. A ponieważ ta grupa
konsumencka lub wyobrażenie o upodobaniach tej grupy rządzi programem, wrażliwość i
potrzeby pozostałych widzów określono jako mniej ważne. Króluje rozrywka: seriale, widowiska
taneczne, sensacja, seks i przemoc… Żeby utrzymać widza przed ekranem, trzeba rozhuśtać
emocje. Tylko że ten mechanizm raz puszczony w ruch wymaga zwiększania dawki. Obserwujemy
ciągłą eskalację bodźców. Coraz więcej czasu spędzamy przed ekranami, często dwoma naraz, bo
oglądanie telewizji z laptopem na kolanach nikogo już nie dziwi.
Przekaz wymagający namysłu, refleksji, skupienia uwagi jest eliminowany albo spychany jako ten
mniej atrakcyjny, mniej komercyjny, na porę głęboko w nocy…
No tak, ale mamy jeszcze telewizję publiczną, ze swoją misją i zobowiązaniami wobec
społeczeństwa. Dyrektorzy TVP odpowiadają na to, że grają na tym samym boisku, więc
obowiązują te same reguły rynku i nie da się stosować innych rozwiązań.
Politycy w mediach, czyli Kolenda-Zaleska zamiast orędzia
Nadawcy komercyjni w Polsce tworzą korporacje – duże grupy kapitałowe. Właściciele ich mają
swoje interesy i ambicje wykraczające daleko poza robienie tylko telewizji. W kręgu ich
zainteresowań, oczywiście w pierwszej kolejności, są firmy związane z mediami, ale nie tylko.
Mogą to być ubezpieczenia, grupy energetyczne, banki, deweloperzy. Duży biznes nie działa w
próżni – nie jest niezależny, musi się liczyć z otoczeniem. Tym finansowym, często globalnym, ale
również, a może przede wszystkim – politycznym. To politycy tworzą reguły gry, dają koncesje,
licencje, rozstrzygają zamówienia rządowe, ogłaszają przetargi, podejmują decyzje o
prywatyzacji. Dlatego jedne ugrupowania i środowiska mają w mediach komercyjnych parasol
ochronny i mogą z ich udziałem zarządzać nastrojami, a inne ugrupowania są ukazywane jako
wróg publiczny, zagrożenie demokracji – opozycja antysystemowa. W tym celu uruchomiono, jak
pokazuje praktyka ostatnich lat, cały “przemysł nienawiści”. Już nikt nie ukrywa zaangażowania
nie tylko w publicystyce czy w “informacji”, ale też w rozrywce. Ponieważ jawne zaangażowanie
traktowane może być przez widza trochę podejrzanie, więc tłumaczy się to względami ochrony
państwa przed zagrożeniem. Dla dobra “demokracji” wszystkie chwyty są dozwolone. Usłużne
media gwarantują taką osłonę i interpretację. Oponent polityczny nie jest już opozycją, ale
reprezentantem groźnej sekty burzącej porządek publiczny w kraju.
Ale system zależności działa w obie strony. Widzieliśmy to właśnie zaraz po dramatycznych
wydarzeniach w Łodzi. Symboliczną wymowę miała wizyta premiera Tuska w TOK FM. Nazajutrz
po wydarzeniu bez precedensu w ostatnim dwudziestoleciu, po politycznym morderstwie
dokonanym z nienawiści do PiS, szef rządu nawiedza niszowe radio słynące ze swojego
zaangażowania w walkę z Prawem i Sprawiedliwością. Dwie godziny poświęca na rozmowę z
Janiną Paradowską, która stała się przykładem braku obiektywizmu, dyspozycyjnego politycznie
dziennikarstwa, uosobieniem niechęci do Jarosława Kaczyńskiego i jego formacji. Na drugi dzień
prezydent Komorowski, któremu prawo gwarantuje natychmiastowy dostęp do telewizji
publicznej, by w chwilach ważnych dla państwa wygłosić orędzie, nie korzysta z tego. Przyjmuje
natomiast zaproszenie TVN i rozmawia z Katarzyną Kolendą-Zaleską, dziennikarką, która kilka dni
wcześniej dopuściła się ordynarnego kłamstwa w relacji z wystąpienia prezesa Kaczyńskiego,
manipulując jego wypowiedź tak, by zawierała rzekome rasistowskie i szowinistyczne akcenty. W
tych ważnych dla państwa chwilach wywiad premiera w radiu spółki Agora i wystąpienie
prezydenta w telewizji grupy ITI można traktować jako swoisty przykład zależności wzajemnej –
polityków od komercyjnych mediów. A decyzje rozmów właśnie z tymi dziennikarkami, mimo
werbalnych deklaracji pojednania, wyglądają na demonstrację złej woli.
Wzajemne zależności polityków i komercyjnych mediów ilustrują działania premiera Tuska i
prominentnych działaczy PO zapowiadające likwidację abonamentu finansującego media
publiczne. Krytyka tej “złej daniny” odbiła się gwałtownym spadkiem wpływów i spowodowała
Bibula – pismo niezalezne » Medialna tresura – Jan Pospieszalski » Print
http://www.bibula.com/?p=27867&print=1
2 z 3
2010-10-27 14:36
dramatyczne kłopoty finansowe TVP i Polskiego Radia. Pogorszenie ich kondycji daje możliwość
ekspansji mediów komercyjnych. Raport Fundacji “Wolność i Demokracja”, przygotowany dla
amerykańskiej instytucji Freedom House, działania rządu powodujące osłabienie mediów
publicznych uznaje za antydemokratyczne, ograniczające wolność słowa i wymierzone w
niezależność mediów w Polsce. Wskaźnik dla Polski w skali 1-7 punktów dla niezależności mediów
za rok 2009 wyniósł tylko 2 punkty!
Kontrola władzy czy tresura społeczeństwa
Media komercyjne mają swoich właścicieli, a ci mają swoje biografie, swoje interesy i poglądy.
Zainteresowanych odsyłam do obszernej lektury raportu o likwidacji WSI, gdzie w cytowanych
zeznaniach z procesu Grzegorza Żemka opisane jest powstanie firmy ITI z pieniędzy
peerelowskich wojskowych służb. Środowisko funkcjonariuszy służb, które potem utworzą Polsat,
opisuje dokładnie książka “Transformacja podszyta przemocą” wydana przez Wydawnictwo
Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Środki społecznej komunikacji, któr e miały uczestniczyć w kontroli władzy i być ważnym
elementem systemu demokratycznego, są dziś środkami masowego przekazu. Rządzący nie tylko
nie są pod społeczną kontrolą, ale za pomocą mediów tresują społeczeństwo. A jeśli zdarzy się, że
obywatele wybiorą władze nie tak, jak trzeba (wybory 2005), należy ich przywołać do porządku.
Gdy ludzie na chwilę odzyskają głos, gdy zostaje uchylona szczelna zasłona propagandy, tak jak
to zarejestrowaliśmy z Ewą Stankiewicz w filmie “Solidarni 2010″, pojawia się przerażenie i
wściekła reakcja obozu władzy. Dlatego należy ten przekaz “odkręcić” wszelkimi możliwymi
metodami. Kłamstwem, manipulacją, fałszywymi oskarżeniami i szyderstwem. Wszystkich,
którzy mogą popsuć proces tresury, trzeba odsunąć od kamer i mikrofonów.
Jan Pospieszalski
Autor jest publicystą, w TVP prowadzi program “Warto rozmawiać”.
Article printed from Bibula – pismo niezalezne: http://www.bibula.com
URL to article: http://www.bibula.com/?p=27867
Copyright © 2006-2009 Bibula.com All rights reserved.
Bibula – pismo niezalezne » Medialna tresura – Jan Pospieszalski » Print
http://www.bibula.com/?p=27867&print=1
3 z 3
2010-10-27 14:36