Czarodziejka podróż

background image

Powaga sytuacji wymagała, by list dostarczony był w trybie pilnym, każda zwłoka działałaby na naszą

niekorzyść. Jednakże Astela wiele razy przypominała mi o powiedzeniu: Śpiesz się powoli. Mając to na
uwadze, biegłam szybko, ale rozważnie, oczy i uszy szeroko otwarte. Nawet za niewielkim głazem,
niepozornymi krzakami może czaić się zło.

Wkrótce dotarłam do rzeki. Morderczy upał i jej dał się we znaki. Niski poziom wody ułatwił

przeprawę. Brodząc, złowiłam przy okazji kilka ryb na kolację. Dotarłam do granicy gęstego, niemalże
równikowego lasu. Zewsząd zwisały grube liany, korzenie i liście różnobarwnych storczyków. Ziemie
porastały, oprócz rzecz jasna wielkich, wiekowych drzew, olbrzymie paprocie o rozłożystych liściach. Wśród
nich znaleźć można było rozmaite krzewy owocowe. Trzeba jednak uważać – tuż obok jadalnych jagód, czy
jeżyn, rosły często dzikie, silnie trujące borówki. Powoli przemierzając ów las, niejeden zastanawiałby się
gdzie są wszystkie zwierzęta? Przecież w dżungli żyje ich tak wiele. Odpowiedź jest prosta – owszem, żyją, ale
w wyższych partiach lasu, gdzie my nie docieramy. Możemy jedynie zaobserwować to, co żyje przy ziemi,
w ściółce. Gdy wychodziło się na polanę, zwłaszcza nad ranem, widziało się dopiero zwierzęta. Przelatujące
papugi, skaczące z gałęzi na gałąź małpy i leniwie posilające się trawą jelenie. Na widok intruza szybko
uciekały. Często ten fakt wykorzystywałam. Nieraz spotykałam w takich miejscach obozowiska demonów.
Były to niewielkie stwory posługujące się ogniem. Jeśli na takim terenie nie było zwierząt, to był niezbity
dowód na ich obecność. Tak też było w tej chwili. Na pierwszy rzut oka ani żywego ducha, na drugi – po
prawej nienaturalnie kołyszące się drzewo i nagle – trach! Runęło jak rażone piorunem.
– Są tutaj – pomyślałam.
Niespiesznie sięgnęłam po bojową laskę. Zaczęłam się skradać. Po około dziesięciu minutach ujrzałam
pierwszego z nich. Siedział, oparty o pień drzewa. Reszta, a było ich czterech, kręciło się wokół ogniska.
– Piątka, standardowa grupa – pomyślałam – wszyscy w jednym miejscu, genialnie.
Podeszłam jeszcze kilka metrów. Tego pierwszego, miałam teraz jak na dłoni. Wykorzystując moment
zaskoczenia, zebrałam w sobie energię żywiołu wody i lodu, i cisnęłam w niego potężnym, lodowym grotem.
Padł, roztrzaskując się. Reszta zerwała się na równe nogi. Uprzedzając ich ciosy, natychmiast przywołałam
lodowy deszcz, spowalniając ich i neutralizując ataki. Chwilę później rozpływali się już w formie kałuży,
wsiąkając w ziemię. Zaklęcia mrozowe miały tę zaletę, że po ich użyciu, nie pozostawał jakikolwiek ślad.
Schowałam broń, otarłam czoło. Robiło się coraz goręcej, a w dżungli wiecznie wysoka wilgotność
potęgowała uczucie zmęczenia. Mimo to, aż do samej nocy biegłam dalej przez las. Chciałam jeszcze przed
zapadnięciem zmroku wyjść na otwartą przestrzeń i tam poszukać schronienia na noc.
– Jeszcze kilkanaście metrów i wyjdę stąd – myślałam.
Zza gęstwiny roślin zaczęło przebijać światło zachodzącego słońca.
– Udało się, teraz ku starej kopalni tam przenocuję.
Było to miejsce, gdzie moi poprzednicy wydobywali cenne kruszce do produkcji zbroi, broni. Gdy pokłady się
skończyły, cała dawna osada Czarodziejek przemieściła się na południe. Część korytarzy zawaliła się, nadal
jednak jej idealny, naturalny kamuflaż pośród krzewów i drzew, czynił z niej niewielką, bezpieczną kryjówkę.

Po kilku godzinach ruszyłam w dalszą drogę, tym razem już prosto przez łąki ku celowi. Przede mną

wyłoniły się mury wspomnianej wcześniej osady. Widać po nich, że zostały dawno opuszczone. Do połowy
zniszczone, bądź też rozebrane. Gdzieniegdzie zachowały się również fundamenty domów. Minąwszy to
miejsce, dotarłam do kolejnej rzeki. Tej nie dało się już ot tak przejść. Odpięłam sakwę od pasa i trzymając ją
jedną ręką tuż nad wodą, przepłynęłam wpław. Na domiar złego pogoda zaczęła się gwałtownie załamywać.
Zerwał się porywisty wiatr i z chmur spadły pierwsze krople. Przyspieszyłam tempa. Nie mogłam pozwolić
sobie na zwłokę z powodu pogody. Rozpadało się na dobre.
– Przynajmniej to nie burza – pomyślałam.
Późnym popołudniem, zaczęły wyłaniać się zza horyzontu fortyfikacje Wojowników.

background image

– Nareszcie – jęknęłam – ileż można iść w tym deszczu.
Po pół godzinie dotarłam do osady. Przywitałam się ze strażnikami, po czym jeden z nich zaprowadził mnie
do zwierzchnika. Może i dziwnie to brzmi, ale była to standardowa procedura, iż każdy przybysz był
odprowadzany w asyście.
– Witaj panie, przyniosłam odpowiedź od zwierzchniczki.
– Witaj Scarty – odpowiedział, po czym zwrócił się do Wojownika:
– Arian, zadbaj by Czarodziejka miała gdzie przenocować.
– Tak jest.
Gdy ten nas opuścił, podałam list Wojownikowi. Po chwili dało się zauważyć lekkie zmarszczenie czoła na
twarzy Świętego Pana.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czarodziejska podróż, Scenariusze zajęć
Czarodziejska podróż, tom 7
Romantyczne podróże 19 Wood Sara Czarodziej ze zlotego miasta
w 3 monitorowanie podróży
Delegacje podróże krajowe i zagraniczne
Podroze do wnetrza siebie
Podroze Do Wnetrza Siebie Fragment Pd
Illustrowany przewodnik w podróży do Krynicy
Zestaw 8 - Podróżowanie i turystyka, Matura ustna podstawowa
Tarot - Podróż Wędrowca, @ - Chirologia, Numerologia, I Ching itp, Tarot
wirtualne podróże luty
Podróż w Kosmos
63 S Goszcyński, Dziennik podróży do Tatrów
A Porady przed podróżą
SHORT TEST I PODRÓŻOWANIE I TURYSTYKA (part I), ZAIMKI I PRZYMIOTNIKI DZIERŻAWCZE
Czarodziejski przełącznik
podroze sluzbowe
02 Aladyn i czarodziejska lampa
Ibn Arabi Ksiega o Podrozy Nocnej

więcej podobnych podstron