Lepiej nie chorować w nocy
Nasz Dziennik, 2011-03-17
Na początku marca zmieniły się zasady udzielania
nocnej i świątecznej opieki lekarskiej. Zmniejszyła
się liczba placówek, które mogą przyjmować
pacjentów. Stracą też szpitale, które nie mają
podpisanych z NFZ umów na świadczenie takich
usług, a chorzy i tak do nich przyjeżdżają w nocy
lub w niedziele i święta, tak jak robili to do tej
pory. Tylko że za udzielenie im pomocy NFZ nie
zapłaci szpitalowi ani złotówki.
Obowiązujące od 1 marca nowe zasady dotyczące udzielania nocnej i świątecznej opieki
medycznej likwidują obowiązek rejonizacji, a pacjenci według założeń NFZ, mogą wybierać
lecznicę, w której chcą skorzystać ze świadczeń. Według NFZ, ma to sprzyjać zmniejszeniu
odległości od miejsca zamieszkania pacjenta do miejsca, w którym otrzyma on poradę
lekarską, a ponadto ma się poprawić jakość usług. Tylko w Warszawie i Wrocławiu liczba
placówek nocnej pomocy medycznej nieznacznie wzrosła, a w kilku się nie zmieniła. W
pozostałych ograniczenia są duże: np. w województwie zachodniopomorskim liczba punktów
nocnej pomocy medycznej zmniejszyła o 75 proc., radykalnie spadła też liczba punktów
świadczących tego typu pomoc w województwach śląskim i pomorskim.
Dotychczas pomoc w przypadku nagłej choroby była udzielana wyłącznie przez te poradnie,
które wskazał lekarz POZ, u którego dany pacjent leczył się na co dzień. Od 1 marca opiekę
nad pacjentami, codziennie w godz. 18.00-8.00, a w soboty, niedziele i święta przez całą dobę
- przejęły placówki wyłonione przez NFZ w ramach konkursu świadczeń.
W ocenie NFZ, zmiana przepisów regulujących zasady udzielania nocnej i świątecznej
pomocy lekarskiej ma na celu poprawę systemu, który wcześniej niekoniecznie spełniał swoją
rolę, ponadto nowa formuła ma być bardziej korzystna dla pacjentów. - Zmiany, które weszły
w życie, sprzyjają racjonalizacji w sposobie udzielania świadczeń oraz wyeliminowaniu
nieprawidłowości, które miały miejsce w minionym okresie. Ponadto poprzez przyjęcie
odmiennego sposobu finansowania (ryczałt miesięczny) umożliwiają świadczeniobiorcom
korzystanie ze świadczeń w dowolnym miejscu - powiedział nam Andrzej Troszyński,
rzecznik NFZ. Jego zdaniem, obecnie w wyniku konkursów ofert zorganizowanych przez
wojewódzkie oddziały NFZ pacjenci mają gwarancję funkcjonowania danego punktu, co
wcześniej nie zawsze było takie pewne, a także gwarancję jakości świadczonych tam usług.
Ponadto obecny system nocnej opieki lekarskiej (pielęgniarskiej) wyjazdowej gwarantuje:
bezpieczeństwo, jakość i dostępność dla pacjentów, co dotychczas nie zawsze było takie
oczywiste. - Na osoby potrzebujące pomocy w godz. 18.00-8.00 na pewno będzie czekał
lekarz, pielęgniarka, którzy w razie potrzeby przyjadą na miejsce pobytu pacjenta - dodaje
rzecznik NFZ.
Optymizmu NFZ nie podzielają dyrektorzy szpitali, a także lekarze, którzy świadczą usługi
medyczne. W zmianach upatrują więcej chaosu niż korzyści. W ocenie Mirosława
Leśkowicza, dyrektora Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Siedlcach,
podpisanie nowych umów z NFZ w konsekwencji zwiększyło liczbę pacjentów
przyjmowanych w ramach nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Przykładem są dane
chociażby z ostatniej soboty, kiedy z pomocy lekarskiej i pielęgniarskiej w SP ZOZ w 80-
tysięcznych Siedlcach skorzystało około 200 osób, czyli jak na tę placówkę dużo. - Mamy
doświadczonych lekarzy i pielęgniarki i jak na razie jakoś rozwiązujemy tego typu problemy,
ale trzeba powiedzieć, że personel jest przemęczony, a pacjenci muszą czekać w kolejce, co
powoduje pomruk niezadowolenia - uważa dyrektor Leśkowicz. W jego ocenie, ułomnością
nowego systemu jest także to, że NFZ zakontraktował drugi punkt świadczenia usług poza
miastem, w ośrodku zdrowia w Zbuczynie, oddalonym od Siedlec o około 18 kilometrów. To
sprawia, że pacjenci z dużej części powiatu zamiast korzystać z punktu w terenie,
przemieszczają się do bliżej położonych Siedlec. Tymczasem przed reorganizacją w
Siedlcach były trzy punkty udzielania świadczeń nocnej i świątecznej pomocy medycznej dla
miasta i dla powiatu. Po 1 marca liczbę tę ograniczono do jednego w Siedlcach, natomiast
drugi jest we wspomnianym Zbuczynie na terenie powiatu. To powoduje, że pacjenci z
powiatu, którzy mają dalej do Zbuczyna, udają się po pomoc do Siedlec. - Gdyby te dwie
placówki zostały zlokalizowane w Siedlcach, byłoby to bardziej logiczne i pomogłoby w
rozładowaniu kolejek. Wadą zmian jest to, że punkt utworzono poza miastem - ubolewa
dyrektor Leśkowicz. W jego ocenie, z korzyścią dla wszystkich byłoby sprowadzenie
drugiego punktu udzielania świadczeń nocnej i świątecznej pomocy medycznej ze Zbuczyna
do Siedlec, ale to w obecnej sytuacji jest mało realne.
Zmniejszenie liczby placówek nocnej i świątecznej opieki medycznej powoduje, że pacjenci
korzystają z najbliżej położonych placówek medycznych, co jest jak najbardziej logiczne. To
sprawia, że pomysł NFZ budzi krytykę dyrektorów placówek medycznych. Jak powiedział
nam dr Bernard Waśko, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie,
mimo iż szpital nie ma podpisanej żadnej umowy z NFZ na tego typu świadczenia, to i tak na
placówkę spadają skutki złej organizacji i braku rozwiązania tego palącego problemu. -
Szpital jest traktowany jako całodobowa przychodnia w centrum miasta, za której
świadczenia w dodatku nie płaci ani pacjent, ani NFZ - ocenia Waśko. W ciągu doby do
rzeszowskiego szpitala zgłasza się kilkudziesięciu pacjentów, co miesięcznie może dać około
tysiąca pacjentów, za których nikt placówce nie płaci. - NFZ za opiekę nocną i świąteczną
płaci tym placówkom, z którymi ma umowy, natomiast pacjenci i tak przychodzą tam, gdzie
jest im wygodnie. Zatem kto inny bierze pieniądze, a kto inny świadczy pomoc - dodaje
dyrektor Waśko. Według niego, problem powstał przed kilku laty, kiedy w wyniku strajku i
nacisków lekarzy rodzinnych zaczęto ich zwalniać z obowiązku zapewnienia w różnej formie
całodobowej opieki pacjentów. Ponadto przepisy są tak skonstruowane, że pacjenta nawet z
błahą - jak mogłoby się wydawać - sprawą nie można odesłać, uprzednio go nie zbadawszy.
Pytanie tylko, kto ma za to zapłacić. To z kolei powoduje schizofrenię w obrębie ochrony
zdrowia, za co odpowiadają politycy, którzy z jednej strony wmawiają pacjentom, że mają
szeroką gamę usług medycznych, a z drugiej nie zapewniają odpowiednich środków na ich
realizację.
W ocenie dr. Zdzisława Szramika, wiceprzewodniczącego Ogólnopolskiego Związku
Zawodowego Lekarzy, z tego zamieszania korzysta NFZ, który unika płacenia za wszystko,
za co nie musi płacić, stąd mamy do czynienia z ograniczeniem chociażby terapii
przeciwnowotworowych do tzw. terapii standardowych czy też leczenia pacjentów tylko do
65. roku życia. - Na razie trwa zbiorowe oszustwo. Rząd udaje, że organizuje system ochrony
zdrowia, a pacjenci sprawiają wrażenie, że są z tego zadowoleni. Dopóki społeczeństwo
będzie tolerować takie traktowanie, zwłaszcza w tak ważnych sprawach jak życie i zdrowie,
dopóty ta choroba niemożności i oszustwa będzie trwać bez końca - uważa dr Szramik. Jego
zdaniem, taka sytuacja w państwie członkowskim Unii Europejskiej nie powinna mieć
miejsca.
Zbulwersowany kolejnymi doświadczeniami na pacjentach jest także Bolesław Piecha,
wiceminister zdrowia w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W ocenie polityka PiS, mamy do
czynienia z kolejnym działaniem, które zamiast porządkowania, przeciwnie - dezorganizuje
dostęp pacjentów do świadczeń medycznych. To, co się stało z nocną i świąteczną opieką
zdrowotną, nazywa skandalem. - Nie może być tak, żeby w nocy czy w święta pacjent szukał
placówki, do której może się zgłosić po pierwszą pomoc. Dotychczas do tego typu usług były
predysponowane duże przychodnie w miastach i szpitale. Tymczasem z dnia na dzień, bez
jakichkolwiek merytorycznych przesłanek przemeblowano geografię możliwości uzyskania
pomocy przez przeciętnego pacjenta. Jeszcze długo będziemy lizać rany po tych pomysłach
Platformy Obywatelskiej. Wydaje mi się, że u podstaw tych dziwnych zmian stały sprawy
pozamerytoryczne i powinna się tym zająć Najwyższa Izba Kontroli - uważa przewodniczący
sejmowej Komisji Zdrowia. - Skoro pacjent jest najważniejszy, co ciągle słyszymy od
rządzącej koalicji, to dlaczego robi mu się takie numery? - pyta poseł Bolesław Piecha.
Mariusz Kamieniecki
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Z gloryfikatorami UPA nie chcą współpracować Nasz Dziennik, 2011 03 14Michnik nie chce zeznawać Nasz Dziennik, 2011 03 18Komorowski nie słucha rodzin Nasz Dziennik, 2011 03 07Impreza na gruzach państwa polskiego Nasz Dziennik, 2011 03 17Globalny teatr w globalnej wiosce Nasz Dziennik, 2011 03 17Działania służb rodem z PRL Nasz Dziennik, 2011 03 17Jaka była rola Turowskiego Nasz Dziennik, 2011 03 17Miliardy na islamizację Zachodu Nasz Dziennik, 2011 03 17Trybunał obciążył Jaruzelskiego Nasz Dziennik, 2011 03 17Japończycy uciekają z kraju Nasz Dziennik, 2011 03 17Kadr z awanturą nie istnieje Nasz Dziennik, 2011 03 11Kto nie chce poznać tajemnicy Smoleńska Nasz Dziennik, 2011 03 02To nie projekt, ale doraźne łatanie budżetu Nasz Dziennik, 2011 03 10Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16Źółta kartka dla Litwy Nasz Dziennik, 2011 03 11W czyje sumienia wpisano te groby Nasz Dziennik, 2011 03 07Ludobójstwo bez kary Nasz Dziennik, 2011 03 07Jezus źródłem życia Nasz Dziennik, 2011 03 11Kerski spóźnił się z ofertą Nasz Dziennik, 2011 03 07więcej podobnych podstron