background image

PROGRAMY I DYSKUSJE LITERACKIE OKRESU MŁODEJ POLSKI 

 

Oprac. M. Podraza-Kwiatkowska BN I/212 

 
WSTĘP 
 
Koniec XIX w. przynosi zmiany w sposobie myślenia za sprawą:  

 

Ruchów lewicowych 

 

Rozwoju przemysłu, miast, proletariatu 

 

Ruchów emancypacyjnych 

 

Kwestionowania zasad etyki (wpływ książki F. Nietzschego Poza dobrem i złem) 

 

Podważania zasad religii 

 
Literatura Młodej  Polski odbija te zmiany. Wypowiedzi  młodego pokolenia, mają charakter 
programowy  lub  dyskusji  literackich,  stanowią  zarazem  opozycję  wobec  dotychczasowej 
postawy  światopoglądowej  i  zastanego  modelu  społeczno-obyczajowego,  a  także  opozycję 
wobec dotychczasowych poglądów na rolę sztuki.  
 

I. STARCIE MŁODYCH ZE ŚWIATEM ZASTANYM 

 
1. Artykuł Ignacego Matuszewskiego Wstecznictwo czy reakcja („Kurier Codzienny” 1894
–  „protest  uczucia  i  fantazji  przeciwko  wyłączności  panowania  rozumu”,  przeciwko 
materializmowi  i  empiryzmowi  pozytywizmu.  Jest  to  też  manifest  głoszący  potrzebę 
metafizyki, która według Matuszewskiego jest syntezą, uwieńczeniem pracy mózgu. Krytyk 
zauważa również że coraz wyraźniej zarysowuje się konflikt starych i młodych.  
 
2.  Forpoczty  Wacława  Nałkowskiego,  Marii  Komornickiej  i  Cezarego  Jellenty  (Lwów 
1895)  –  teoria  o  wyższości  „nerwowców”  (mózgowca)  nad  ludźmi  przeciętnymi.  Typy 
subtelne i przewrażliwione dostarczają największej ilości nowych idei, ale i największej ilości 
obłąkanych  i  samobójców.  Owe  jednostki  opisywane  przez  Nałkowskiego  są  wysunięte 
naprzód  w  procesie  ewolucyjnym.  Potępia  całą  resztę  –  zwierzęcy  tłum,  oporny  na  ideę. 
Nałkowski tenże tłum dzieli na 3 podgrupy: 

-  Ludzie-byki – magazyny energii brutalnej, w życiu – hulaki, ludzie czynu 
-  Ludzie-świnie – filistrzy najgorszego gatunku, ich właściwym żywiołem jest błoto; nie 

przynoszą żadnego pożytku, mimo iż często zajmują wysokie stanowiska  

-  Ludzie-drewna (automaty) – dotknięci atrofią uczuć, idioci uczucia; mogą być bardzo 

pożyteczni dla pracy społecznej, gdyż są ludźmi zwykle uczciwymi 

 
Podobne teorie głosił Przybyszewski Z psychologii jednostki twórczej. Chopin i Nietzsche.  
 
3.  Stanisław  Szczepanowski  i  Marian  Zdziechowski  –  reprezentanci  starego  pokolenia. 
Literatura  jako  siła  pobudzająca  do  czynów  patriotycznych  lub  jako  siła  moralna.  Negacja 
kategorii piękna jako wartości samoistnej. Zdziechowski uznawał piękno tylko w połączeniu 
z  etyką.  Dążenia  epoki  –  przeciwnie,  szły  w  kierunku  oderwania  estetyki  od  zagadnień 
moralnych. 
 
4.  Ludwik  Szczepański  odpierając  atak  Szczepanowskiego  stwierdził,  że  sztuka  jest  w 
szlachetnym  tego  słowa  znaczeniu  kosmopolityczna,  narodowość  w  sztuce  nie  polega  na 
wyborze tematu patriotycznego. 
 

background image

5.  Artur  Górski  w  cyklu  artykułów  Młoda  Polska  (ogłoszone  w  krakowskim  „Życiu”), 
również  podjął  problem  patriotyzmu.  Była  to  odp.  na  zarzuty  stawiane  przez 
Szczepanowskiego, który posądzał młodych o brak patriotyzmu.   
 
6. Grupa pisarzy związana z krakowskim „Życiem”, autorzy Forpoczt i Przybyszewski (znany 
na  razie  z  niemieckich  tekstów),  występują  przeciw  krępowaniu  swobody  indywidualnej. 
Sztuka  –  jedyna  twierdza  indywidualizmu,  przeciwstawiająca  się  stylowi  mieszczańsko-
filisterskiemu.  Młodzi  bronili  się  też  przed  mianem  dekadentów.  Górski  w  artykule  Młoda 
Polska
  definiuje  dekadenta  jako  oportunistę  politycznego.  Przeciwko  żadnej  nazwie  nie 
protestowano  tak  gwałtownie,  jak  przeciw  nazwie  „dekadent”  (Przybyszewski,  Miriam, 
Brzozowski).  
 
7.  Poprzednia  generacja:  Orzeszkowa,  Prus,  Świętochowski,  Sienkiewicz,  Chmielowski, 
negatywnie  oceniła  młodą  literaturę  (drażnił  ich  kult  artysty,  szybki  rozwój  liryki,  egotyzm 
młodych, uczuciowość, drobiazgowa analiza własnych stanów, apoteoza chorób nerwowych, 
erotyzm).   
 
   II. SPÓR O CELE SZTUKI I O JEJ STOSUNEK DO SPOŁECZEŃSTWA    
 
Spory o sprawy ściśle artystyczne: cele sztuki, o jej stosunek do społeczeństwa, o rolę artysty 
w tym społeczeństwie, to polemiki prowadzone niemal wyłącznie wewnątrz obozu młodych. 
Zgadzano się, iż sztuka jest jedyna twierdzą indywidualizmu, jednak różnie pojmowano rolę 
owej sztuki. 
 
1.  Miriam.  Trudności  ze  stworzeniem  pisma  poświęconego  literaturze  i  sztuce.  W  artykule 
Nasze  zamiary  (zamieszczony  w  I  nr  warszawskiego  „Życia”  1887),  przekonywał,  że 
społeczeństwo  ma  równie  silne  potrzeby  estetyczne,  co  materialne  czy  moralne;  głosił  też 
ideał  Piękna.  W  1888  Przesmycki  został  usunięty  z  pisma.  W  1891  zaczął  pisać  do 
krakowskiego „Świata” Zygmunta Sarneckiego. Ogłosił tu pod pseudonimem Jan Żagiel cykl 
polemiczno-programowych artykułów Harmonie i dysonanse. Głosił w nich, że literatura ma 
cel sam w sobie i nie jest narzędziem do przeprowadzania idei lub tendencji.  
 
2.  Edward  Abramowski  
w  „Przeglądzie  Filozoficznym”  z  1898  ogłosił  artykuł  Co  to  jest 
sztuka?
  Rozprawa  przeszła  bez  głośniejszego  echa,  ale  Abramowski  włączył  się  nią  w 
ogólnoeuropejską dyskusję nad książką Lwa Tołstoja  Czto takoje iskusstwo? Tołstoj potępił 
w  niej  niemal  całą  dotychczasową  sztukę,  z  Faustem  i  IX  Symfonią  Beethovena  włącznie, 
postulując  jednocześnie  moralność,  przeciwstawił  się  poglądom  głoszonym  przez 
Nietzschego.  
Abramowski,  polemizując  z  Tołstojem,  głosi  program  estetyczny,  którego  głównymi 
wyznacznikami  są;  autonomia  sztuki,  antyutylitaryzm,  indywidualizm,  antyintelektualizm, 
podniesienie wartości intuicji – czyli program nie uznający naśladowczej roli sztuki.  
 
3.  Stanisław  Przybyszewski.    Confiteor  (zamieszczony  w  1899  r.  w  krakowskim  „Życiu”) 
był  typowym  programem-manifestem.  Uzupełnił  tu  Przybyszewski  tezy  znane  już  z  jego 
niemieckich  pism.  Głosił  skrajny  indywidualizm,  odrzucający  wszelkie  reguły,  narzucane 
jednostce  przez  „umowę  społeczną”.  Sztuka  –  wolna  od  jakichkolwiek  ograniczeń, 
antytendencyjna,  będąca  celem  samym  w  sobie,  zidentyfikowana  z  absolutem  (bo  jest 
odbiciem  absolutu-duszy).  Artysta  jako  kapłan,  mag,  „kosmiczna,  metafizyczna  siłą,  przez 
która absolut i wieczność się przejawia”.  

background image

W artykule następnym – O „nową” sztukę – wartości intuicyjno-podświadomościowe (dusza) 
wyniesione ponad wartości intelektualne (”błędny mózg). 
 
4. Ignacy Matuszewski. Autoteliczny sposób rozumienia sztuki (sztuka jest celem samym w 
sobie)  powtarza  się  w  wielu  wypowiedziach,  m.  in.  u  Matuszewskiego  (artykuł  Sztuka  i 
społeczeństwo
),  który  całkowicie  popiera  poglądy  Przybyszewskiego.  podaje  je  jednak  w 
bardziej przystępny sposób.  
 
5. Piotr Chmielowski. Z Matuszewskim polemizował Chmielowski, nie zgadzał się z hasłem, 
iż  sztuka  jest  celem  samym  w  sobie.  Polemizował  też  z  Przybyszewskim,  atakując  go  za 
deprecjonowanie roli mózgu, amoralność i aspołeczność. 
 
Aspołeczna  i  amoralna  koncepcja  sztuki  głoszona  przez  Przybyszewskiego  wywołała 
opozycję  także  wśród  jego  współpracowników.  Nie  wprost  zaatakował  Przybyszewskiego 
Artur Górski w artykule Spowiedź poety i Tadeusz Miciński w artyk. O spuściźnie duchowej.      
 
6.  „Chimera”.  Wychodziła  w  Warszawie  w  latach  1901-1907,  była  pismem  poświęconym 
wyłącznie literaturze i  sztuce. Pierwsze ataki na „Chimerę” dotyczyły dziedziny moralności 
(pornograficzne treści  i  fałszywy obraz religii).  Ataki były niesłuszne,  gdyż „Chimera” była 
pismem o wiele mniej szokującym niż np. warszawskie „Życie”. 
Artykuł Przesmyckiego Walka ze sztuką przyczynił się do ataku na całą „Chimerę”. Miriam 
napisał  go  po  uwagach  Prusa  i  Ochorowicza  na  temat  nadmiernego  zainteresowania 
społeczeństwa  sprawami  sztuki.  Miriam  pisał  o  nowym  odbiorcy  –  masowym, 
niedokształconym (wielu młodych twórców zwróciło uwagę na ten problem  – Abramowski, 
Brzozowski, Feldman, Popławski). Miriam wysunął też na pierwszy plan zagadnienie artysty 
– wyprzedzającego swoją epokę, geniusza, narzucającego nowy sposób widzenia świata.  
 
 
III. 

 

PROGRAMY  I  SPORY  O  KSZTAŁT  ARTYSTYCZNY  DZIEŁA 

LITERACKIEGO   
 
Indywidualistyczne  tendencje  epoki  to  także  odrzucenie  dotychczasowych  kanonów 
artystycznych,  m.  in.  realizmu,  tj.  odtwórczo-iluzjonistycznego,  naśladowczego  w  stosunku 
do  otaczającej  rzeczywistości  sposób  przedstawiania  świata.  Zakwestionowano  też 
przydatność  naukowego  obiektywizmu,  wysuwając  na  jego  miejsce  subiektywizm. 
Zainteresowanie  fenomenami  świata  zew.  zastąpiono  fascynacją  pojęciami  związanymi  z 
filozofią  idealistyczną  (wieczność,  nieskończoność)  oraz  problematyką  ludzkiej  psychiki. 
Fascynacja stanami spoza sfery świadomości – uwolnienie sztuki spod panowania intelektu i 
norm  logicznych.  Jako  pierwsi  realizm  poddali  krytyce  Witkiewicz  i  Jellenta  (1888). 
Właściwy  atak  nastąpił  w  latach  90:  Maria  Komorniacka  –  wstęp  do  Szkiców  (1894); 
Przybyszewski – przedmowa do De profundis (1895). 
Nowa powieść – nowatorska w dziedzinie narracji, odejście od obiektywnej narracji 3 os.  
Brzozowski  –  krytyka  pisarstwa  Sienkiewicza.  Zarzut  –  brak  przedstawienia  prawdziwej 
duszy,  pogłębienia  psychologicznego,  nadmierne  przywiązywanie  wagi  do  fabuły  (nowa 
powieść – odrzucenie  lub chociaż ograniczenie roli akcji, fabuły, intrygi).    
Tradycyjnej powieści realistycznej przeciwstawiali się także: Ignacy Matuszewski – popierał 
luźną  kompozycję    Popiołów,  gdyż,  czytelnik  musi  luki  fabularne  wypełnić  dzięki  własnej 
wyobraźni; Karol Irzykowski w komentarzu do Pałuby zatytułowanym Szaniec Pałuby mówi, 
że  najważniejszy  jest  dla  niego  warsztat  poetycki,  jego  celem  jest  skupienie  uwagi  na 
psychologicznej stronie przedstawianych wydarzeń. Irzykowski, jeśli chodzi o cel powieści, 

background image

pozostaje  w  opozycji  nawet  do  twórców  młodopolskich,  gdyż  negował  emocjonalną 
koncepcję ówczesnej literatury, budzenie u czytelników wzruszeń.  
 
Ówczesna sztuka dążyła też do syntezy poszczególnych rodzajów, nazywano ją „nową” lub 
„symboliczną”.  Teoria  symbolizmu  sformułowana  przez  Mallarmé,  Moricea  i  Moréas, 
szybko  objęła  swoim  wpływem  Polskę.  Znajdowała  zastosowanie  przy  konstrukcji 
programowego  wzorca  poezji  i  dramatu.  Miejsce  toku  informacyjnego,  narracyjno-
dyskursywnego, miał zająć symbol – obraz nie obciążony intelektualnie, mający wywołać w 
„mózgu”  czytelnika  określone  pojęcie,  ideę,  wyobrażenie,  a  przede  wszystkim  określony 
nastrój, identyczny z tym, w jakim znajdował się poeta w chwili tworzenia. Ów symbol ma 
oddziaływać na wszystkie zmysły. Nie może posiadać konkretnego odpowiednika w języku 
czy  rzeczywistości,  bo  wtedy  byłby  alegorią.  Chodzi  tu  zwłaszcza  o  związek  z  mistyką, 
filozofią idealistyczną, podświadomością i o trudne do zdefiniowania stany nastrojowe.  
W  teorii  symbolizmu  ważne  były  odważne,  dalekie  skojarzenia.  Faworyzowaną  formą  tych 
skojarzeń była synestezja – transpozycja wrażeń.  
 
Najwięcej sprzeciwów wśród starszego pokolenia wzbudziła zasada domyślania się znaczenia 
utworu  literackiego.  „Niezrozumiałość”  literatury  stała  się  przedmiotem  osobnego  ataku 
Świętochowskiego  na  łamach  „Prawdy”  (1903).  Krytyk  zanegował  nową  koncepcję  języka 
poetyckiego.  Odp.  mu  Brzozowski  w  artykule  O  nowej  sztuce,  w  której  nie  tylko  bronił 
młodych,  ale  i  sformułował  zasady  nowej  sztuki.  Jednocześnie  Brzozowski  skrytykował 
symbolizm  (przede  wszystkim  w  dramacie),  negatywnie  odniósł  się  do  twórczości 
Maeterlincka.  Podważył  symboliczną  zasadę  myślenia  obrazem,  głosił,  że  symbolizm  jest 
nonsensem  estetycznym,  prowadzącym  do  konwencjonalizmu  i  manieryzmu.  Do  krytyki 
symbolizmu powrócił jeszcze w książce Legenda Młodej Polski.  
Także  Irzykowski  zwalczał  symbolizm,  występując  przeciw  jego  podstawie  filozoficznej 
(idealizm platoński) i przeciw poetyce z nim związanej.  
Przesmycki,  początkowo  propagator  symbolizmu,  szybko  opowiedział  się  przeciw  niemu; 
uznał symbolizm za konwencję.  
 
Krytyka  belgijskiego  symbolisty  Maeterlincka  wśród  pol.  krytyków:  Matuszewski, 
Weyssenhoff, Jeske-Choiński. Z czasem jednak przyznali, iż posiada wielki talent.        
 
Zarzuty  o  niezrozumiałość  stawiane  Wyspiańskiemu:  Prus  w  Poezji  i  poetach,  a  także 
Weyssenhoff  wspierany  przez  Świętochowskiego.  Dramaty  Wyspiańskiego  stanowiły 
najbardziej  dojrzałą  realizację  zasad  nowej  sztuki.  Atakując  je,  atakowano  tym  samym 
podstawy  całej  nowej  sztuki.  Krytykowano  autora  za  niejasne  precyzowanie  myśli  oraz 
przewagę  pierwiastków  emocjonalnych  nad  intelektualnymi,  synkretyzm  kulturowy, 
nowatorstwo weryfikacyjne.  
 

IV. 

PROGRAMY ODRODZEŃCZE. OFENSYWA IDEOLOGII CZYNU 

 
Pesymizm
 – charakterystyczny dla literatury Młodej Polski. Młodopolska krytyka raczej nie 
starała się ograniczać nastrojów pesymistycznych, mówiąc, że są zgodne z tendencją epoki. 
Jednak na pocz. XX wieku następuje zmiana – młodzi zaczynają głosić optymistyczne i pełne 
wiary  programy  (  Staff  w  artykule  Rekonwalescencja  końca  wieku;  My  młodzi 
Brzozowskiego). 
 

background image

Rewolucja  1905  roku  sprawiła,  że  zaczęły  pojawiać  się  postulaty  sztuki  zaangażowanej. 
Nałkowski  zastanawiał  się  nad  stworzeniem  prawdziwej  sztuki  proletariatu.  Żeromski 
wskazuje nowy temat – bohaterstwo uczestników rewolucji.  
 
Monsalwat  Górskiego  z  1908  r.  ponowna  krytyka  współczesnej  mu  sztuki  (potępienie 
izolacji  artystów).  Książka  była  nie  tylko  dyskusją  z  nową  sztuką,  był  programem.  Górski 
głosił w niej ideologię czynu, wzywał do pracy nad sobą. 
 
Legenda Młodej Polski Brzozowskiego z 1910 – rozprawa z koncepcją ówczesnej literatury. 
Brzozowski  zaakceptował,  z  różnymi  zastrzeżeniami  twórczość  tylko  kilku  pisarzy: 
Wyspiańskiego, Żeromskiego, Przybyszewskiego, Staffa. Krytyk w Legendzie głosi filozofię 
pracy.    
 
     V. SPÓR O ROMANTYZM 
 
Wzorzec  literacki  ukształtowany  w  Młodej  Polsce  zaatakowano  w  jeszcze  jeden  sposób  – 
krytyce  poddano  pojęcie  „romantyzmu”,  rozumiane  jako  termin  literacki  i  postawa 
polityczno-światopoglądowa.  Tym  samym  zwalczano  te  cechy  lit.  okresu  Młodej  Polski, 
dzięki którym nazywano ją niekiedy neoromantyzmem. Oskarżali romantyzm: Pierre Lasserre 
Romantyzm  francuski;  Ernest  Seilliere  Choroba  romantyczna;  Louis  Maigron  Romantyzm  i 
obyczaje
.  
W  Polsce  zwolennicy  nowej  sztuki  opowiedzieli  się  za  romantyzmem:  Lange,  Feldman.  W 
obozie  wrogim  znaleźli  się  przeciwnicy  zarówno  romantyzmu,  jak  i  neoromantyzmu 
(zaatakowano m. in. metafizykę). 

 
 
V. 

NOWE PROPOZYCJE PROGRAMOWE 

  
Powrót  do  symbolizmu,  w  nowej  Bergsonowskiej  wersji:  rozprawy  Zygmunta  Lubicza 
Zaleskiego,  Edwarda  Leszczyńskiego,  Anny  Zahorskiej,  Ewa  Łuskina.  Jednocześnie 
pojawiają  się  zupełnie  inne  hasła  artystyczne  –  powrotu  do  tradycji  kulturowych,  przede 
wszystkim klasycyzmu. Program klasycyzmu realizowało czasopismo „Museion” red. przez 
Władysława  Kościelskiego  i  Ludwika  Hieronima  Morstina.  Był  to  klasycyzm  bardzo 
specyficzny, bo łączył doskonałość i spokój Greków z elementami filozofii Bergsona.  
„Lamus” – lwowskie czasopismo red. przez Michała Pawlikowskiego. Również odwoływało 
się do tradycji kulturowych, ale przede wszystkim polskich.   
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

STANISŁAW PRZYBYSZEWSKI 
 
Z psychologii jednostki twórczej, Chopin i Nietzsche - fragment książki Zur Psychologie des 
Individuums. I. Chopin und Nietzsche
 w tłumaczeniu Stanisława Helsztyńskiego 
 
 

W okresie, kiedy instynkty stadne wyraziły się w potężnym uczuciu wspólnoty, kiedy 

prawa każdego człowieka są dokładnie wytyczone, kiedy każdy przejaw mocy odczuwa się i 
zwalcza jako przekroczenie tych praw, kiedy wszystko co wybiega ponad poziom tego, co 
dawne, powszechne, codzienne, musi być usuwane, jako szkodliwe i niebezpieczne dla 
gromady, nie można myśleć o przejawianiu instynktów pańskich i władczych, o rozwoju sił 
dążących do czynu, o wykazywaniu zdolności wykraczających poza normę. 
 

Dla indywiduum wyposażonego w podobny ustrój nie ma wcale miejsca w 

„społeczeństwie”. 
 

A ponieważ takiemu człowiekowi wszystko, co by najchętniej chciał robić, jest 

wzbronione i ponieważ dla jego myśli i uczynków brak zgody ze strony ogółu, staje się on w 
pewnej mierze czandalą i pariasem: zaczyna uważać się za jednostkę twórczą. 
 

Co jednostkę twórczą dnia dzisiejszego wyróżnia, to poczucie wyższości nad ludźmi, 

poczucie, że stoi poza interesami doczesnymi gromady, i przede wszystkim poczucie, że jego 
instynkty idą na marne, że źródło jego sił stopniowo wysycha - dzieje jednostki twórczej stają 
się smutną historią zahamowanej woli i źle skierowanych popędów. Stają się dziejami 
powolnego obsuwania się góry, gdzie woda, nie znajdując innego ujścia, wsiąka w zwały 
skalne, rozkłada je i rozsadza, rozprzęgając ich wewnętrzną spoistość. 
 

Stąd tęsknota za wyzwoleniem i wybawieniem, tęsknota niebezpieczna, trzepocząca 

skrzydłami, aby wzlecieć wzwyż i w dal. 
 

Lecz tęsknota owa nosi wyraźną cechę: świadomość beznadziejności, pełną 

świadomość, że upragniony cel jest urojeniem. 
 

Przychodzi w niej do głosu duch, który żrącym kwasem swego rozumowania niszczy 

wszystko, duch, który dawno przestał wierzyć w samego siebie i wobec własnych zadań 
nastawiony jest nieufnie i negatywnie; duch, który bada samego siebie i nie może brać 
samego siebie poważnie, umie się śmiać z samego siebie i tańczyć na własnej głowie; duch 
niezadowolony z najwyższej finezji swej ludzkiej przenikliwości; duch, który po długim 
szukaniu doszedł do przekonania, że wszystko było daremne i że ponad samego siebie 
wznieść się nie może. 
 

Stąd w następstwie gonitwa za rozkoszą. 

 

Lecz tej chorobliwej gonitwie za rozkoszą brak beztroskiej radości z rozkoszy, co jest 

celem sama w sobie i płynie ze spontanicznie odczuwanej nadwyżki sił. 
 

Jednostka twórcza dnia dzisiejszego nie posiada tych spontanicznych bodźców: 

zastąpiła naiwną radość, płynącą z użycia nadwyżki sił, pragnieniem odurzenia się. Całe życie 
staje się zwykłym szukaniem środków odurzenia. 
 

Chorobliwość takiej rozkoszy, która znajduje najwyższy swój wyraz w chęci, by się 

odurzyć, tłumaczy też sposób przeżywania upojeń. 
 

W bolesnym napięciu swoich niezdolnych do działania nerwów wznosi się chorobliwa 

jednostka twórcza wzwyż, aż do tej tajemnej granicy, na której w ludzkim życiu radość i 
boleść przechodzą jedna w drugą, na której stają się w swych krańcowych spotęgowaniach 
czymś w rodzaju zabijającej rozkoszy, ekstatycznym wyjściem za siebie i poza siebie, i ponad 
siebie. Wszystkie myśli i uczynki przyjmują wtedy formę niszczącej manii; nad wszystkim 
krąży przygnębiająco oparna atmosfera zbliżającej się burzy, coś z rozkosznych drgań 
szaleńczej impotencji, coś z niezdrowych rumieńców rozhisteryzowanych zmysłów. [...] 
 

background image

 

Głęboką tragedią jednostki twórczej jest negatywny stosunek, który ją łączy z 

bliźnimi. Z tego negatywnego stosunku wypływa jej wstręt i nienawiść do ludzi, jej złe 
samopoczucie i jej tęsknota, jej ucieczka przed samym sobą i jej choroba, i ten negatywny 
stosunek doprowadza jednostkę twórczą do zguby. 
 

Muszę jednak podkreślić to, że konieczność zatraty takiej osobowości nie leży w 

warunkach życia, nie jest spowodowana czynnikami zewnętrznymi, lecz tkwi w jednostce 
samej, u jej najgłębszych podstaw, w jej wysokim rozwoju. 
 

Co znamionuje ten rodzaj rozwoju, to niezmierne napięcie wszystkich sił w każdej 

chwili, to wielki mózg ze zdolnością, która słyszy, jak trawa rośnie, słyszy to, co niesłyszalne, 
w każdej chwili, w każdym odczuciu działa pełnią swojej zawartości: to duch syntetyzujący, 
który każdą rzecz umie ująć w jej najodleglejszych związkach, w jej najsubtelniejszych 
promieniowaniach i w ten sposób podnieść ją do najwyższej potęgi: to stałe duchowe 
podniecenie z jego stanami kataleptycznymi, jego samozłudzeniami i wyobrażeniami 
przymusowymi. 
 

Jest rzeczą zrozumiałą, że podobny duchowy ustrój możliwy jest jedynie przy 

istnieniu niezwykle silnej intensywności odczuwań; fatalną stroną każdej rosnącej i wysokiej 
kultury jest powiększająca się przewaga uczuć bólu, które w następstwie, jako wtórne 
działanie organiczne, powodują rozkład: kultura ginie sama przez się; stroną fatalną jednostki 
twórczej jest właśnie to, że wszystkie jej uczucia są wewnętrznie zrośnięte i złączone z 
odczuwaniem bólu, że jest ustawicznie narażona na te fizjologiczne reakcje, które ktoś inny 
odczuć może jedynie przy najsilniejszym ze swych doznań, doznaniu rozkoszy, a które 
jeszcze tylko poeta po każdym akcie twórczym przeżywa - w ogóle jedynie poeta w chwili 
tworzenia zbliża się do tych granic wysiłku twórczego, o którym tutaj mówię. 
 

Tak więc pojęcie jednostki twórczej jako czynnika podtrzymującego i doskonalącego 

gatunek ma w dziejach rozwoju człowieka swoją odwrotną stronę: tragiczne pojęcie jego 
osobowości jako narzędzia. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Confiteor - opracowanie 
 

Sztuka w naszym pojęciu jest metafizyczną, tworzy nowe syntezy, dociera jądra 
wszechrzeczy, wnika we wszystkie tajnie i głębie. 

(Stanisław Przybyszewski, Confiteor). 
 
Confiteor jest manifestem polskiego modernizmu. Stanisław Przybyszewski, wzorując się 
na dziele Fryderyka Nietschego (Tako rzecze Zaratustra), opublikował go na łamach 
krakowskiego czasopisma "Życie" 1 stycznia 1899 roku, jako głos w polemice z tradycją 
sztuki zaangażowanej, wpisaną w literaturę romantyczną i pozytywistyczną (Słownik 
encyklopedyczny
 - Język polski E. Olinkiewicz, K. Radzymińska, H. Styś, 1999). 
 
ytuł autor zaczerpnął z łaciny, w której Confiteor znaczy wyznaję. W pierwszych słowach 
artykułu Przybyszewski odciął się od takiego samego postrzegania sztuki, jak na przykład 
Artur Schopenhauer, Platon czy Tołstoj (jego poglądy nazywa starczymi 
niedorzecznościami).  
 
Zasadniczy punkt pojmowania przez niego estetyki stanowi teza, iż sztuka odtwarza to, co 
jest wiecznym, niezależnym od wszelkich zmian lub przypadkowości, niezawisłym ani od 
czasu, ani od przestrzeni, a więc odwzorowuje duszę
. Rekonstruuje wszystkie jej przejawy, 
niezależnie od tego, czy są dobre lub złe, brzydkie lub piękne. 
 
Następnie autor wygłasza swe poglądy na temat sztuki wczorajszej (była na usługach tak 
zwanej moralności), która nie dopuszczała do głosu tego, iż wszelkie przejawy duszy 
równomierne. XIX-wieczny artysta powinien przedstawiać aktywność duszy z 
uwzględnieniem siły, z jaką w danym czasie oddziałuje.  
 
Przybyszewski twierdził, że artysta powinien być ślepy i głuchy na takie aspekty, jak: 
- prawa społeczne,  
- prawa etyczne,  
- nazwy i formułki.  
 
Powinien się kupić tylko na potędze, z jaką dusza na zewnątrz wybucha. Nazwał 
sztukęobjawieniem duszy we wszystkich jej stanach. Najważniejszym zdaniem manifestu 
jest pogląd, iż Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie, jest absolutem, bo jest 
odbiciem absolutu - duszy. Jego konsekwencją jest niemożność najprostszego 
zaklasyfikowania tej aktywności, ponieważ to ona jest panią, praźródłem, z którego całe życie 
się wyłoniło. 
Confiteor traktuje o potrzebie wyzwolenia sztuki i literatury od zadań pozaestetycznych, 
właściwych pozytywizmowi, ponieważ jest to jedyne panaceum na ukazanie jej prawdziwej. 
 
Podsumowując, głównymi tezami tego manifestu są: 
 
• sztuka jako szczere odtworzenie duszy we wszystkich jej przejawach; 
• sztuka jako cel sam w sobie, jako absolut wyzwolony od służby jakiejkolwiek idei. Tylko 
prawdziwa wolność umożliwi jej przekroczenie narodowych granic:  
 

background image

Artysta odtwarza […] życie duszy we wszystkich przejawach; nic go nie obchodzą ani 
prawa społeczne, ani etyczne […]. Sztuka tendencyjna, sztuka pouczająca, sztuka-
rozrywka, sztuka-patriotyzm, sztuka mająca jakiś cel moralny lub społeczny przestaje być 
sztuką, a staje się biblią pauperum dal ludzi, którzy nie umieją myśleć […]. Sztuka 
demokratyczna, sztuka dla ludu jeszcze niżej stoi. 

 
 
• sztuka jako religia, której kapłanem jest artysta, stojący ponad społeczeństwem i światem: 
 

Jest on osobisty tylko wewnętrzną potęgą, z jaką stany duszy odtwarza, poza tym jest 
kosmiczną, metafizyczną siłą, przez jaką się absolut i wieczność przejawia (…)Artysta stoi 
ponad życiem, ponad światem, jest Panem Panów, nie kiełznany żadnym prawem, nie 
ograniczany żadną siłą ludzką. 

 
 
Poddając manifest analizie, trzeba przyznać, że przypomina on bardzo poemat
Przybyszewski wypowiada swe tezy w formie nie dopuszczającej sprzeciwu. Stosuje liczne, 
obrazowe porównania, powtórzenia i wyliczenia, np. Sztuka tendencyjna, sztuka pouczająca, 
sztuka-rozrywka, sztuka-patriotyzm, sztuka mająca jakiś cel moralny lub społeczny. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ZENON PRZESMYCKI pod pseudonimem Jan Żagiel 
 
Harmonie i dysonanse – fragm. cyklu z nrów 1 i 9 Świata, 1891 r. 
 
 

Moim drzewem pomarańczowym jest 

LITERATURA JAKO SZTUKA

 {drzewo 

pomarańczowe – tu: zjawisko, które nie każdy, np. człowiek z północy, zrozumie}. Aż 
smutno dziś na nie popatrzeć! Szkielet nagi, chylący się do upadku! Robactwo tendencyj 
wszelkiego rodzaju pożarło mu liście ze szczętem, nawet po świeżych, pięknie 
wystrzelających odroślach mrowie różnobarwnie prążkowanych liszek i gąsienic łazi; krety 
bezmyślnej krytyki podryły korzenie, a potężne sploty pasożyta dziennikarskiego ssą resztki 
soków żywotnych i ciężarem swym nieszczęsne widmo drzewa coraz bardziej przyginają ku 
ziemi. Przechodnie patrzą na to obojętnie, nie pamiętają, że drzewo to ongi w kwitnienia 
porach czarodziejską poiło ich wonią, a w dobach zbiorów przedziwnego smaku darzyło 
owocami; cóż dziś ich obchodzi waląca się ruina? Wolą podziwiać pstre liszki owe i sploty 
pasożyta. Bywają takie doby dziwacznych, barokowych gustów; zresztą nawyka się do 
wszystkiego... 
 

Podwójna salwa krańcowo sprzecznych wykrzykników przerywa mi te refleksje: 

„Czyż literatura 

JEST

 sztuką?” wykrzykują jedni ze zdumieniem naiwnym; „czyż literatura 

NAS NIE JEST SZTUKĄ

?” - interpelują mnie ze zgorszeniem drudzy. „Tak” - odpowiadam 

pierwszym; „na ogół biorąc, nie” - drugim. „Udowodnij!” - wołają wszyscy. - Ależ z 
przyjemnością, moi łaskawcy! Udowadniać poszczególnie jedno i drugie i szukać ratunku dla 
walącego się drzewa – będzie właśnie zadaniem niniejszego szeregu fejletonów. Zanim 
wszakże przejdę do szczegółów, postaram się otworzyć wam ogólną na stan rzeczy 
perspektywę. 
 

Jeżeli mówię, iż literatura jest sztuką, chcę przez to zaznaczyć, z jednej strony, iż ma 

ona cel swój własny i nie jest bynajmniej narzędziem jedynie do przeprowadzenia tych lub 
owych idei czy tendencyj, bądź narodowych, bądź moralnych, bądź społecznych, bądź 
naukowych; z drugiej zaś – iż ma ona właściwe sobie, do urzeczywistnienia celu tego 
prowadzące środki, zarówno wewnętrzne, jak i czysto techniczne, których świadomość jest 
istotnemu artyście literackiemu nieodzownie potrzebną, czyli że – podobnie jak w innych 
sztukach (malarstwie, rzeźbie, muzyce itd.) - natchnienie samo, popęd, intuicja, talent, łaska 
boża, bez systematycznej, do zakresu, celów i środków literatury odpowiedniej szkoły, nie 
wystarczają. Co do punktu pierwszego – wypływa tu na wierzch raz jeszcze odwieczna, do 
dziś przeciwników zaciętych mająca, ale za to, zwłaszcza w teorii rzeczywiste 

POWAGI

 do 

rzędu stronników swych licząca teoria sztuki dla sztuki. P. Maurycy Spronck (nie 

POWAGA

ale krytyk wyborny) w swej doskonałej książce o Artystach literackich w literaturze 
francuskiej XIX wieku
 {Les artistes littéraires. Études sur le XIX

siècle} nazywa 

ARTYSTĄ 

LITERACKIM

 człowieka, który, pisząc prozą czy wierszem, powieść czy poemat, dramat czy 

komedię, odę czy elegię, widzi w utworze swoim, zarówno dla siebie, jak dla czytelnika, nie 
środek, lecz cel, nie sposobność mniej lub więcej estetyczną do osiągnięcia jednego z 
niezliczonych ideałów, jakie sobie duch wytwarza, lecz bezpośrednio i jedynie realizację tej 
idei piękna, której ślad każdy z nas w sobie nosi. Ponieważ powaga powag do dziś u nas 
krzepko się trzyma, niezbyteczną jest wcale uwaga dodatkowa, iż określenie to w zgodzie jest 
zupełnej ze znaczeniem, jakie nadają słowu 

SZTUKA

: Schiller w swych Listach o wychowaniu 

estetycznym oraz Spencer w rozdziale Zasad psychologii, poświęconym 

UCZUCIOM 

ESTETYCZNYM

, a bardziej jeszcze w Szkicach o postępie (Pożytek a piękno). Według pojęcia 

tego sztuka ma cel sama w sobie, nie dąży wcale do spełnienia jakiejś funkcji potrzebnej lub 
pożytecznej, do zaspokojenia jakiej potrzeby, lecz sama w sobie znajduje zadowolenie, jest 
zarazem przyczyną i skutkiem. Spencer rozwija tę zasadę (w Szkicach) aż do wniosku, iż 
rzecz pożyteczna, aby się stać piękną, musi przestać być pożyteczną. 

background image

 

Czy ma to wszakże znaczyć, że artysta, aby utrzymać się istotnie w swoim zakresie, 

winien nie być ani psychologiem, ani filozofem, ani moralistą, ani historykiem, ani erudytą, 
ani obserwatorem, że stojąc na stanowisku swym, winien bezwarunkowo ignorować pewną 
liczbę idei, uczuć i wrażeń? Bynajmniej. 

SIŁA ESTETYCZNA

, działająca w duszach naszych, nie 

ma – podobnie jak, dajmy na to, siła etyczna lub analityczna – specjalnej, odrębnej dziedziny, 
wyłącznie dla niej przeznaczonego substratu; ogarnia ona całą istotę ludzką. Różne nauki 
mogą zatem sztuce często wielką i cenną być pomocą, pod dwoma wszakże warunkami: że 
trzymać się będą na drugim planie, podporządkowywać się sztuce, nie zaś jej narzucać, i że 
zadowolenie czysto artystyczne będzie najwyższym i ostatecznym celem autora. Zdaje się, iż 
brak zastanowienia nad tą właśnie stroną kwestii jest podstawą najważniejszą napaści na 
teorię sztuki dla sztuki, a zarazem najsłabszym jej przeciwników punktem. Wszystkim innym 
bowiem zarzutom zwolenników sztuki pożytecznej, wołającym wniebogłosy przez usta 
Dumasa (syna), iż „literatura, nie mająca na celu udoskonalenia, moralizowania, ideału, 
pożytku jednym słowem – jest literaturą rachityczną, niezdrową, poronioną” - przeciwstawił 
Flaubert, w przedmowie do Ostatnich pieśni Ludwika Bouilhet, argument, który do dzisiaj – 
zda się – nie został jeszcze zbity:  
 

„Pomimo najgenialniejszego rozwinięcia danej opowieści, wziętej za przykład, inna 

opowieść będzie mogła służyć za dowód przeciwny; bo rozwiązanie nie jest bynajmniej 
równoznacznym z konkluzją; z pojedynczego wypadku nie trzeba robić żadnych uogólnień.” 
 

Zdanie to streszcza tylko wybornie – w zastosowaniu do literatury –  coraz 

pewniejszą, wywalczającą sobie stanowisko teorię względności wszystkich z góry 
zamierzanych udoskonaleń, wszystkich moralności, wszystkich dla całego świata równych 
pożytków, wszystkich nazbyt absolutnych ideałów. 
 

Drugim zajadłym przeciwnikiem teorii sztuki dla sztuki był – obok zwolenników 

„sztuki pożytecznej” - naturalizm, ze swym pojęciem „literatury dokumentów”, oraz pierwsza 
połowa systemu estetyki Taine'a (jedyna u nas, niestety, ogółowi znana i dlatego za 
ostateczną uważana), streszczająca się w następującym ze wstępu do Historii literatury 
angielskiej
 wyjętym zdaniu: „podobnie jak naturalista bada muszelkę, aby dowiedzieć się 
czegoś o zwierzęciu, tak my studiujemy dzieła sztuki, aby poznać ludzi”. Co do haseł 
naturalistycznych, te w całej ścisłości i bezwzględności swej wcieliły się w dziełach 
pozbawionych talentu maruderów literackich, i dzieła te nie są też dziełami sztuki. Szkoły i 
recepty krańcowe powodują zawsze zjawienie się całej falangi pseudouczniów i 
pseudonastępców, którzy – jeśli mają jakiekolwiek w dziejach sztuki znaczenie, to chyba 
negacyjne: rozwijając do absurdu najczęściej wadliwe właśnie, zewnętrzne krańcowości 
doktryny, wywołują u wodzów i twórców jej potrzebę chłodniejszej rozwagi i wejrzenia w 
siebie i – co za tym idzie – częstokroć zwrot pożądany. Jeśli wszakże, zostawiwszy na boku 
tych rzemieślników, przyjrzymy się ewolucji twórczości jakiego istotnego talentu, choćby 
Zoli samego, dostrzeżemy z łatwością, iż owo pojęcie dokumentarnego dzieła sztuki 
znakomitym uległo przeobrażeniom. Między pierwszymi powieściami i manifestami 
arcykapłana naturalizmu a ostatnimi pracami – przepaść cała. W La Bête humaine cel czysto 
artystyczny nie przewyższa, naturalnie, i nie usuwa tendencyj dokumentysty – bo byłby to 
przewrót za radykalny – ale stanowczo je równoważy. Zoli nie mniej tu już chodziło o czysto 
artystyczną doskonałość dzieła, jak o prawdę i dokumenta. Teoretycznie, dla konsekwencji, 
może on temu zaprzeczać; w praktyce – fakt pozostaje niezbity. 
 

Co się tyczy pierwotnej – również za dokumenta jedynie uznającej dzieła sztuki – 

teorii Taine'a – i ona uległa przeobrażeniom. Zaproszony do wykładu estetyki w Szkole Sztuk 
Pięknych w Paryżu, spostrzegł się znakomity uczony, iż rzeźba grecka, malarstwo 
holenderskie i malarstwo włoskie mają dla nas inny jeszcze interes, głębszy i rzeczywistszy 
niż odzwierciedlanie nam stanu susz w epokach Barneveldta, Leona X lub Peryklesa. Uczuł, 
że musi dać swoją definicję piękna, swoje kryterium, swoją zasadę do rozróżniania, gradacji i 

background image

klasyfikacji dzieł sztuki. I dał ją w prelekcjach O ideale w sztuce – może niezupełnie 
wystarczającą, może nie bezbłędną, ale w każdym razie świadczącą, iż sumienny badacz 
uznać musiał, że sztuka ma swój cel zupełnie odrębny i niezależny – i że traktowanie sztuki w 
ogóle, a literatury w szczególności, w sensie dokumentów jedynie, nie może się ostać. [...] 
 
 

Publiczność, dzięki długoletnim zabiegom prasy, doszła już do tego stopnia czy 

obojętności, czy bezmyślności, że nie może sama odróżnić rzeczy pięknych od miernych, 
artystów prawdziwych od rzemieślników pióra. Dlatego dzieła owych twórców, którzy 
odsunęli się od targowiska dziennikarskiego, zresztą albo zamilczane przez prasę, albo też 

ODPOWIEDNIO

” popularyzowane – w recenzjach i artykułach „krytycznych”, nie mogą 

wywrzeć należytego skutku. Podobnież przemijają bez echa prace i słowa tych, którzy marzą 
o przeprowadzeniu reformy stosunków artystycznych za pomocą współpracownictwa w tejże 
prasie, która stosunki te wywołała. Artykuły ich – z uwagi na wydawców i „kolegów” z 
konieczności przysłonięte, zawoalowane, niedomówień i domyślników pełne – są również 
mową dla głuchych. Tu trzeba kładzenia łopatą w głowę, tu trzeba otwartego postawienia na 
piedestale tego, co na piedestał zasługuje, a wywieszenia pod pręgierzem faktów 
napiętnowania godnych. Tu trzeba kampanii całej, długiej i wytrwałej, tu trzeba zerwania 
wszystkich zasłon obłudnych, tu trzeba stawiania drogowskazów wyraźnych na wszystkich 
skrętach i ścieżkach, tu trzeba olśniewajacej jaskrawością swą antytezy między tym, co by 
być mogło i powinno, a co jest, niestety! 
 

Kampania taka mogłaby być – i jest wszędzie, prócz u nas dzisiaj – zadaniem sił 

nowych, młodych, z całą pełnią sił, zapału i zaparcia siebie na arenę literacką wstępujących. 
W ich rękach przyszłość, w ich rękach kluczeod wrót czarodziejskich, za którymi nowe, 
nieznane otwierają się horyzonty i w promienistych zorzach wybłyska biały posąg Piękna ze 
śniącą [!] mu w źrenicach Nieskończonością. Tylko młodzieńcze duchy twórcze, o 
wyobraźniach, gdzie tęczowych jeszcze śpiewają złudzeń wodospady, o nadziejach, dla 
których niczym jest „na nowe tory pchnąć stare świata kolisko”, o pomysłach zuchwałych i 
niebosiężnych, o szałach namiętnych i porywach wulkanicznych, o ofiarności, wreszcie, 
idealnej – zdolne są szaleńczo rzucić się na barykady banalności, nikczemnego rzemiosła i 
obłudy dzinnikarskiej i – choć nie zaraz, choć może po latach i lat dziesiątkach dopiero, po 
porażkach i upadkach wielu – zatknąć zwycięsko tam, gdzie niegdyś samozwańczo 
wyszychowany łachman reklamy powiewał, sztandar słoneczniejący wielbionego bóstwa!