Pierwszy Pocałunek
(z punktu widzenia Asha)
Scena ma miejsce w Żelaznym Królestwie, gdy Meghan i Ash przeszukują
fabrykę, by móc wkroczyć do Żelaznej krainy. Kiedy Meghan zapuszcza się
bardziej w głąb, nadeptuje na strażnika, ogromnego żelaznego smoka, który
rodzi się do życia i atakuje ją.
Nie! Żelazny smok – mogę jedynie przypuszczać, że tym właśnie był ów
stwór– rzucił się na Meghan z rozwartymi szczękami, a moje serce ścisnęło się
w przerażeniu. Zareagowałem instynktownie. Wyciągając rękę, cisnąłem
w kreaturę gradem lodowych odłamków, mając nadzieję, że dotrą na czas.
Pociski uderzyły w głowę smoka i minimalnie roztrzaskały metalową czaszkę,
ale udało mi się zwrócić na siebie jego uwagę. Ryknął i odwrócił się w moją
stronę, chłostając kolczastym ogonem, a ja wyciągnąłem swój miecz.
Charcząc, smok zaatakował. Oddychając głęboko, zasięgnąłem uroku
z powietrza, ignorując ból i nagłe mdłości, które nadciągnęły z całego
żelaznego pomieszczenia. Nie zawiodę. Przez krótką chwilę, gdy smok rzucił
się na Meghan, ponownie znalazłem się w zapadlisku, oglądając jak wiwerna
atakowała w dole Ariellę. Widziałem, jak umiera w moich ramionach, bo nie
mogłem jej ocalić.
Nie tym razem.
Kiedy smok się zbliżył, ukląkłem i wbiłem ostrze mojego miecza
w ziemię, uwalniając mój urok, skoncentrowany w jednym wybuchu. Nastąpił
rozbłysk, a lód rozprzestrzeniał się wokół mnie, powlekając podłoże
i sprawiając, że powietrze stało się oziębłe. Odskoczyłem w bok, jak smok
natarł w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowałem i nie będąc
w stanie się zatrzymać, uderzył w ścianę.
Jeszcze raz przywołałem mój Zimowy urok, wiedząc, że używałem zbyt
wiele energii i że to zaklęcie mogło pozostawić mnie opróżnionym z mocy
i osłabionym. Nie dbałem o to. Podczas gdy smok rzucał się i wbijał pazury
w ziemię, próbując się podnieść, wziąłem głęboki wdech, wypełniając moje
płuca lodem i wydychając strugę okrutnego zimna. Usłyszałem, jak metalowe
ciało smoka marszczyło się i pękało, kiedy zamieć wirowała wokół niego,
a ja kontynuowałem mój atak, nie zważając na moją zanikającą siłę oraz to,
że moje dłonie zaczęły drżeć. W końcu, smok spowolnił swoje ruchy i przestał
się ruszać, zamarzając i przywierając do podłoża pod warstwą lodu.
Zatrzymałem się, osuwając na ziemię, gdy moja siła wyczerpała się.
Dysząc ciężko, pochyliłem głowę, drżąc z adrenaliny, od wspomnień, wciąż
nawiedzających mój umysł, czarnych blizn na mojej pamięci. Zawiodłem
Ariellę. Kochałem ją, a ona umarła. Nie pozwolę, aby to przydarzyło się
Meghan.
„Nigdy więcej”, wyszeptałem, zamykając oczy. „Nie będę znów na to
patrzył.” Jej twarz przemknęła przez moje wspomnienia, piękna, idealna
i smutna, a moja determinacja wzrosła. „Nie stracę kolejnej w ten sposób”,
wymamrotałem, nie wiedząc tak naprawdę, do kogo mówiłem. Do Arielli,
Meghan czy siebie samego? „Nie mogę…”
„Ash?”
Coś złapało mnie za ramię i podniosłem wzrok.
Meghan zamrugała na mnie, jej twarz była zaledwie centymetry
od mojej, a niebieskie oczy rozszerzone i zaniepokojone. Widząc ją, poczułem
się nagle przepełniony irracjonalnym pragnieniem, żeby przyciągnąć ją do
siebie, poczuć jej drobne ciało przy moim i pocałować ją. Nie była Ariellą,
ale wywoływała we mnie te same uczucia, wyłaniające się z miejsca,
o którym myślałem, że mógłbym nim zamrozić wszystko na zewnątrz. Ta sama
opiekuńczość i czułość, i…
Moje serce stało się zimne, a ja zadrżałem z powodu tego, co sobie
właśnie uświadomiłem. Ja…byłem zakochany. W Meghan Chase. Człowieku.
I księżniczce Arkadii. To był okrutny żart, oczywiście. Letni Dwór był moim
wrogiem, zabraniało nam się wzajemnie w sobie zakochiwać. Mógłbym
zostać wygnany, jeśli przyznałbym się do swoich uczuć; Mab nie okazałaby
łaski, nawet dla własnego rodu i nie mam pojęcia, co zrobiłaby z Meghan.
Bycie przy niej było dla mnie niebezpieczne. Nie mogłem kochać tej
dziewczyny.
Ale kochałem.
Potrząsnąłem głową, usiłując się skupić. Chciałbym namyślić się
nad tym później, po tym, jak osiągniemy to, co zaplanowaliśmy. Odbicie jej
brata i zabicie Machiny były na pierwszym miejscu; nie mogłem być
rozproszony przez myśli o miłości.
„Meghan”, zacząłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Byłem
zaskoczony, że zawróciła, szczególnie ze względu na olbrzymiego
zamrożonego smoka, wciąż będącego zagrożeniem. „Dlaczego nie
uciekłaś?”, zapytałem w końcu. „Starałem się wykupić ci trochę czasu.
Powinnaś była zniknąć.”
Zmarszczyła brwi. „Zwariowałeś? Nie mogłam cię zostawić z tym czymś.
A teraz, chodź.” Biorąc mnie za rękę, pociągnęła mnie, żebym ruszył się
miejsca, wpatrując się nerwowo w zamarzniętego smoka. Ciepło rozlało się
po moim ramieniu, z miejsca, w którym jej skóra ocierała się o moją, i mój puls
podskoczył. „Wynośmy się stąd. Zdaje mi się, że to coś właśnie mrugnęło.”
Do diabła z tym.
Moje palce zacisnęły się wokół jej i przyciągnąłem ją do siebie, prosto
w moje ramiona. Wydała z siebie zaskoczone westchnienie, podczas gdy ja
trzymałem ją blisko, więżąc przy sobie, i pocałowałem ją.
Nie wiedziałem, jak zareaguje, ale po chwili oszołomienia, ramiona
Meghan owinęły się wokół mojej szyi i przyciągnęła mnie bliżej, zawzięcie
całując. Moje serce i żołądek podskoczyły, mocno przycisnąłem ją do siebie,
czując jej ręce, przeczesujące moje włosy i sprawiające, że wydałem z siebie
jęk. To nie powinno się wydarzyć. Ona była wszystkim, o czym marzyłem,
wszystkim, czego pragnąłem. Pierwszy raz od śmierci Arielli, mogłem poczuć
to ponownie. Kochałem Meghan Chase…i nie mogłem jej mieć.
Odsunąłem się, dysząc ciężko. Meghan nie poruszyła się, oplatając
mnie ramionami w pasie i opierając głowę na mojej piersi. Wzdrygnąłem się,
kiedy świadomość tego, co właśnie uczyniłem osiadła na mnie niczym
kamień. Pocałowałem córkę Letniego Króla. Jeśli Oberon się dowie…Jeśli
Mab się dowie…
„To nie jest właściwe”, wyszeptałem, zastanawiając się, czy znała skutki
dzisiejszych decyzji, czy wiedziała, co to może oznaczać dla nas obojga.
„Wiem”, odszepnęła, choć wiedziałem, że wcale tak nie było. Nie
bardzo. Nie tak, jak ja.
„Dwory zabiłyby nas, gdyby się dowiedziały”, kontynuowałem.
„Tak.”
„Mab zarzuciłaby mi zdradę. Oberon uznałby, że zwracam cię
przeciwko niemu.” Zastanawiałem się, czy próbowałem przekonać ją, czy
samego siebie. Co było szalone; Wiedziałem, co mogło się wydarzyć.
Dlaczego wciąż się ze sobą spierałem? „Oboje uznaliby to za powody
do wygnania lub egzekucji”, skończyłem i poczułem jej ramiona,
zacieśniające się wokół mnie.
„Przepraszam.”
Zabrzmiała smutno, a ja zamknąłem oczy. Nie zrobiłaś nic złego,
pomyślałem. To ja jestem tym, który wie lepiej. To ja jestem tym, który okazał
się słaby. A teraz naraziłem nas oboje na niebezpieczeństwo. Wzdychając,
schowałem twarz w jej włosach, a ona zadrżała pode mną. Żadne z nas nie
odezwało się przez dłuższy czas.
„Wymyślimy coś”, mruknęła na koniec.
Skinąłem. Nie mogłem myśleć teraz o konsekwencjach, nie kiedy wciąż
mieliśmy misję do wypełnienia. Brat Meghan i nieodgadniony Żelazny Król
czekali na nas na końcu tej drogi. Jeśli powrócę, jeśli przeżyję to spotkanie
z Machiną, wówczas pozwolę sobie na rozmyślanie o przyszłości i skutkach
zakochania się w Letniej księżniczce.
Odsunąłem się, próbowałem odpowiedzieć, ale ziemia nagle się
przechyliła i zawirowała pod moimi stopami. Potknąłem się, a Meghan
złapała mnie za ramię.
„Wszystko w porządku?”
„Będzie dobrze.” Prostując się, uwolniłem jej łokieć, chociaż część mnie
chciała ponownie przyciągnąć ją do siebie. Oparłem się pokusie
ze zdwojoną siłą. „Zbyt wiele żelaza”, wyjaśniłem, aby złagodzić zmartwienie
na jej twarzy. „Czar bardzo mnie wyczerpał.”
„Ash…”
Głośne pęknięcie przerwało nam, gdy smok uwolnił swoją przednią
łapę i uderzyła ona o podłoże. Pojawiło się więcej szczelin, jak usiłował
wstać, zrzucając lód. Wciąż żywy, a ja byłem zbyt osłabiony, by ponownie
z nim walczyć.
Chwytając Meghan za rękę, uciekliśmy, by ratować nasze życia.