www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108541
2010-11-14
"Nie pozwolili sobie oczu zawiązywać"
Dostarczony w końcu października br. szwedzkiemu wymiarowi sprawiedliwości europejski nakaz
aresztowania stalinowskiego sędziego Stefana Michnika ponownie wywoła dyskusję nad celowością i
skutecznością ścigania przedstawicieli komunistycznego aparatu represji. Tradycyjnie już zostaną przywołane
prawa człowieka gwarantujące mu bezstronny proces. Pojawią się też zatroskane głosy o stan zdrowia byłych
sędziów i prokuratorów. Skazani na karę śmierci zapewne i tym razem pozostaną w dalekim tle toczonego
sporu. Ci, których uśmiercono na mocy wyroku sądu i pogrzebano skrycie w nieznanym do dziś miejscu.
W znienawidzonej przez komunistów II Rzeczypospolitej, określanej często jako państwo faszystowskie,
zastosowanie kary śmierci określono w pięciu przypadkach. Najwyższą z kar można było wymierzyć w
przypadku dokonania zabójstwa, zamachu na niepodległy byt państwa, zamachu na życie lub zdrowie
prezydenta RP, zdrady wojennej (art. 101 kk) i akcji dywersyjnej w okresie wojny.
W powojennych realiach politycznych Polski po 1944 r. kara śmierci stała się powszechnym środkiem
represji, a jej użycie przewidziano w kilkudziesięciu przypadkach: w dekrecie PKWN z 31 sierpnia 1944
roku. O wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad
ludnością cywilną, jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego (kara śmierci z 3 artykułów), kodeksie
karnym Wojska Polskiego (kara śmierci z 10 artykułów), dekrecie o ochronie państwa z 30 października 1944
r. (kara śmierci z 11 artykułów), dekrecie o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie
odbudowy państwa z 16 listopada 1945 r. (kara śmierci z 3 artykułów), dekrecie z 22 stycznia 1946 r. o
odpowiedzialności za klęskę wrześniową i faszyzację życia państwowego (kara śmierci z 1 artykułu),
dekrecie z 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa
(kara śmierci z 11 artykułów). W oparciu o nie w latach 1944-1956 wydano ponad 8 tys. - w większości
wykonanych - wyroków śmierci.
Sądy do spraw śmierci
Pierwsze wyroki śmierci zapadły już w październiku 1944 r. przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w
Lublinie i Sądem Polowym II Armii Wojska Polskiego. Pierwszy z nich obradował na zamku w Lublinie w
asyście żołnierzy sowieckich uzbrojonych w karabiny z bagnetami, bez prokuratorów i adwokatów. W takiej
asyście do końca roku sąd skazał na śmierć 67 osób (39 stracono).
www.radiomaryja.pl
Strona 1/5
W tym samym czasie urzędujący w Kąkolewnicy, a kierowany przez oficera sowieckiego ppłk. Stefana
Piekarskiego Sąd Polowy II Armii WP rozpatrzył sprawy 144 osób, wydał 61 kar śmierci (43 wykonano). I w
tym przypadku procesy toczyły się pod nadzorem ubranych w polskie mundury Sowietów.
Ponurą sławę zyskały utworzone w styczniu 1946 r. z inicjatywy Krajowej Rady Narodowej Wydziały ds.
Doraźnych przy sądach okręgowych. Zgodnie z zamysłem ustawodawcy miały być organem wymiaru
sprawiedliwości przewidzianym do osądzenia osób zatrzymanych podczas realizowanych wówczas na
szeroką skalę operacji wojskowych przeciwko podziemiu. W krótkim czasie wydziały takie utworzono w
województwach uznanych przez władze komunistyczne za obszary szczególnej aktywności podziemia
zbrojnego: białostockim, kieleckim, krakowskim, lubelskim, łódzkim, poznańskim, rzeszowskim i
warszawskim.
Wyroki sądów na kółkach nie podlegały zaskarżeniu, a informacje o ogłoszonych przez nich wyrokach
śmierci podawano do wiadomości opinii publicznej w formie drukowanych w wielotysięcznych nakładach
plakatów w kolorze malinowym.
W sporządzonym w lipcu 1946 r. bilansie półrocznej działalności wydziałów do spraw doraźnych
odnotowano: 342 przeprowadzone publicznie rozprawy, 802 skazane osoby, 364 skazane na karę śmierci
osoby, 359 wykonanych egzekucji.
Szczególną rolę w stosowaniu zbrodniczego prawa spełniał niezwykle rozbudowany i posiadający
kompetencje sądzenia osób cywilnych wojskowy wymiar sprawiedliwości. Skutkiem jego działalności było
m.in. 5650 wydanych wyroków śmierci (wykonano 49,7 proc.). Największą liczbę wyroków śmierci orzekły
powołane do życia na początku 1946 r. Wojskowe Sądy Rejonowe (WSR). Wśród nich prawie jedna piąta
wszystkich kar przypadła na WSR w Warszawie. Kilkaset wyroków śmierci orzekły także WSR-y w
Krakowie, Wrocławiu, Rzeszowie, Lublinie i Białymstoku (po ok. 250-400 kar śmierci).
Ostatnie wyroki śmierci przeciwko członkom polskiego podziemia niepodległościowego orzekano jeszcze
dziesięć lat po wojnie. 22 marca 1955 r., na kilka tygodni przed likwidacją Wojskowych Sądów Rejonowych,
skład sądzący WSR w Łodzi skazał na karę śmierci dwóch członków Konspiracyjnego Wojska Polskiego
WP: Józefa Ślązaka, ps. Mucha i Stefana Wydrzyńskiego, ps. Zygmunt . Obu rozstrzelano 26 sierpnia 1955
r. w więzieniu w Łodzi. 5 marca 1955 r. w tym samym więzieniu wykonano wyrok śmierci na innym członku
tej organizacji - Ludwiku Danielaku Bojarze , skazanym na śmierć przez WSR w Łodzi 5 stycznia 1955
roku.
Szubienica na rynku
Zgodnie z przepisami, kary śmierci orzeczone przez sądy powszechne wykonywane były przez powieszenie.
Stąd rok po zakończeniu wojny we wsiach i miasteczkach Białostocczyzny, Rzeszowszczyzny i innych
www.radiomaryja.pl
Strona 2/5
regionów objętych działalnością podziemia antykomunistycznego ponownie ustawiano szubienice.
22 maja 1946 r. odbyła się przed sądem doraźnym na sesji wyjazdowej w Sanoku rozprawa sądowa, podczas
której skazano na karę śmierci dwóch partyzantów oddziału Żubryda . Dwa dni później, o godz. 8.00 rano,
obu powieszono w publicznej egzekucji na... stadionie miejskim w Sanoku.
W lipcu tego roku władze komunistyczne uznały, że wyroki śmierci na członkach oddziału Mściciela
skazanych przez obradujący w Dębicy sąd doraźny należy wykonać publicznie w dzień targowy, kiedy do
miasta przybywali tłumnie mieszkańcy okolicznych miejscowości. Na egzekucję zgromadzono również pod
przymusem młodzież szkolną. W takich warunkach 10 lipca 1946 r. na wybudowanej na dębickim rynku
szubienicy publicznie uśmiercono trzech partyzantów: Józefa Grębosza, Józefa Kozłowskiego i Franciszka
Nostera.
O innej egzekucji raportował przewodniczący Wydziału ds. Doraźnych Sądu Okręgowego w Rzeszowie mjr
Norbert Ołyński: Obaj [Koszela i Wręga] zostali skazani na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok
wykonano publicznie. Podczas egzekucji gawiedź najwięcej podkreślała, że obaj są rabusiami i bandytami.
[...] Koszela przy wieszaniu zerwał się ze sznura tak, że wieszano go drugi raz. Miał być również
powieszony razem z nimi publicznie Kossakowski. Wyrok wykonano jednak w dwa dni później na
dziedzińcu więzienia w Rzeszowie. Kossakowski w chwili aresztowania ubrany był elegancko - buty
oficerskie. Podczas egzekucji miał łachmany i był bosy. Przed powieszeniem powiedział: 'Umieram, bo
walczyłem za Polskę' oraz 'Boże, przyjmij mnie do siebie'. Wyroku publicznie nie wykonano, gdyż obawiano
się, że Kossakowski na pewno przed powieszeniem powie coś nieciekawego pod adresem rządu, co mogłoby
wywołać oburzenie społeczeństwa .
Strzał w potylicę
Inną śmierć zaplanowano dla skazanych przez sądy wojskowe. W takich przypadkach przewidziano użycie
plutonu egzekucyjnego. W wydanym w 1946 r. okólniku ministra bezpieczeństwa publicznego nakazywano:
Na podwórzu gospodarczym więzienia, najmniej uczęszczanym przez więźniów, dostatecznie dużym, należy
wkopać drewniany słupek, wysokości 1,5, m nad powierzchnię ziemi, w odległości 1,2 od ślepej ściany.
Ścianę należy zabezpieczyć warstwą piasku. Z chwilą przybycia do więzienia Prokuratora i osób biorących
udział w egzekucji - należy sprowadzić z celi więziennej skazańca na miejsce stracenia i związane w tyle ręce
sznurem przymocować do słupka. Czynność tę wykonują funkcjonariusze więzienni. W tym czasie pluton
egzekucyjny, przepisowo umundurowany i uzbrojony w ręczne karabiny w składzie, co najmniej czterech (4)
ludzi i dowódcy, ustawia się w szereg w odległości najmniej 10 metrów frontem do skazańca. Po oddaniu
przez Prokuratora Wojskowego komendy 'baczność' Prokurator Wojskowy odczytuje wyrok. Po odczytaniu
wyroku jeden z funkcjonariuszy więziennych zawiązuje skazańcowi oczy białą przepaską (na prośbę
www.radiomaryja.pl
Strona 3/5
skazańca opaski można nie zakładać). Następnie na komendę dowódcy 'gotuj broń', 'cel', 'pal' - pluton
egzekucyjny oddaje salwę, celując w serce skazańca. Lekarz asystujący przy wykonywaniu wyroku stwierdza
zgon, a funkcjonariusze więzienni składają ciało do uprzednio przygotowanej trumny i odnoszą do trupiarni
więziennej w celu pochowania zwłok w dniu następnym na cmentarzu miejscowym.
W wypadku, gdy po oddaniu salwy lekarz stwierdzi, że skazaniec żyje, dowódca plutonu egzekucyjnego
obowiązany jest strzelić z krótkiej broni palnej w skroń skazańca. W razie wykonywania jednocześnie kilku
wyroków śmierci, skazańców należy sprowadzać kolejno, po zabraniu trumny ze zwłokami poprzednio
straconego .
Jedną z ostatnich egzekucji wykonanych z zachowaniem starej procedury było zamordowanie 27 listopada
1948 r. w Więzieniu nr I przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu czterech członków kierownictwa Okręgu
Wrocławskiego WiN: mjr. Ludwika Marszałka, ps. Zbroja , Władysława Ciska, ps. Rom , Stanisława Dydę,
ps. Steinert i por. Jana Klamuta, ps. Górski . Kilka miesięcy później siostra Stanisława Dydy pisała do
wdowy po Władysławie Cisku: Widziałam się ze spowiednikiem naszych Biedaków. Pocieszał mnie, że oni
na pewno już w niebie, bo umierali jak święci, że śmierć mieli zaszczytną. Mój Staś nigdy nie płakał, ale po
spowiedzi płakał i wołał: Mamo, mamusiu, zostaniecie same! A potem już spokojnie stanęli pod murem, nie
pozwolili sobie oczu zawiązywać ani się nie odwrócili. Tak zginęli nasi Biedacy Najdrożsi .
Plutony egzekucyjne pracowały intensywnie do 1948 roku. Potem zaprzestano ich formowania, a egzekucje
powierzano odpowiednio wyselekcjonowanym funkcjonariuszom UB lub straży więziennej. Ci, bez wyjątku,
przejęli katyńską metodę uśmiercania , strzelając skazańcowi znienacka w potylicę, gdzieś w piwnicach
więzień.
Medalik w ustach
Wieczorem 1 marca 1951 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie czyniono ostatnie przygotowania do
mającej się odbyć tego dnia egzekucji siedmiu członków kierownictwa IV Zarządu Głównego WiN: ppłk.
Łukasza Cieplińskiego, mjr. Adama Lazarowicza, mjr. Mieczysława Kawalca, kpt. Jana Rzepki, kpt.
Franciszka Błażeja, kpt. Józefa Batorego i por. Karola Chmiela. Wyprowadzany z celi Ciepliński zdołał
jeszcze szepnąć jednemu ze współwięźniów kilka ostatnich słów, z prośbą o przekazanie ich synowi. Więzień
miał odnaleźć rodzinę Cieplińskiego i powiedzieć synowi Andrzejowi, że jego ojciec w chwili egzekucji skrył
w ustach srebrny medalik z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej i ścisnął go mocno, aby przy strzale
nie wypadł mu z ust. Gdy powstanie wolna Polska - w co głęboko wierzył Ciepliński - medalik miał wskazać
synowi miejsce pochówku ojca.
Czy wyrok został wykonany?
www.radiomaryja.pl
Strona 4/5
Po egzekucji ciała straconych wywożono potajemnie z więzienia i pod osłoną nocy transportowano na
miejscowy cmentarz. W rzadkich przypadkach dane więźniów umieszczano w księgach cmentarnych. W
kolejnych latach kwatery więźniów przeznaczano do ponownych pochówków. W ten sposób trwale zacierano
ślady miejsc spoczynku ofiar komunizmu. Pozbawione informacji rodziny straconych przez lata usiłowały
uzyskać wiadomości o losach ich bliskich, wierząc w ich cudowne ocalenie.
Jeszcze w 1958 r. żona jednego ze straconych pisała w liście do sądu: [Mąż] został skazany w 1950 r. przez
Sąd Wojskowy na karę śmierci i dotychczas nic nie wiadomo o jego losie, co się z nim stało. Po upływie tylu
lat powinnam o tym od Władzy Ludowej [dostać] wiadomość, uważam, że jest to obowiązkowe powiadomić
żonę i dziecko. Za okupacji byłam jeszcze młoda, ale pamiętam, że wróg nasz powiadamiał rodziny o
zaginionych. Zwracam się o powiadomienie, czy wyrok został wykonany, czy [mąż został] ułaskawiony .
Honory po latach
Poszukiwania miejsc pochówku ofiar systemu komunistycznego prowadzone są od lat we wszystkich
oddziałach Instytutu Pamięci Narodowej w ramach projektu badawczego Śladami zbrodni . Ich efektem jest
odnalezienie we Wrocławiu, Opolu i Szczecinie szczątków straconych żołnierzy antykomunistycznego
podziemia: Włodzimierza Pawłowskiego, Mieczysława Bujaka, Hieronima Bednarskiego, Edwarda Cieśli,
Stefana Półrula, Antoniego Tomiałojcia, Zenona Łozickiego, Wacława Borodziuka, Edwarda Kokotki,
Edwarda Kosieradzkiego i Waldemara Klimczewskiego. Po ponad pół wieku na cmentarzach w Warszawie,
Krakowie, Rzeszowie i Szczecinie pochowano z honorami wojskowymi ofiary komunizmu, po których
wszelki ślad miał zaginąć.
W nieznanych do dziś miejscach tysiące innych nadal czekają na odnalezienie.
Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk
Autor jest historykiem, naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN we Wrocławiu.
www.radiomaryja.pl
Strona 5/5