Początek budownictwa wielkopłytowego w Polsce
Budownictwo wielkopłytowe, jakie dominowało w latach 70-tych i 80-tych XX w. w Polsce
nie cieszy się na ogół zbyt dobrą renomą. O blokach i osiedlach mieszkalnych z wielkiej płyty
mówiono i pisano najgorsze rzeczy – od banalnych zarzutów dotyczących ich estetyki,
poprzez wypominanie wysokich kosztów budowy, po zwracanie uwagi, że mieszkanie w nich
jest szkodliwe dla zdrowia.
Wielkiej płycie wróżono często upadek – całkiem zresztą dosłowny. Jeszcze kilkanaście lat
temu wśród mieszkańców takich osiedli, jak np. wzniesiony głównie w drugiej połowie lat
70-tych i 80-tych warszawski Ursynów, całkiem rozpowszechnione było przekonanie, że
tworzące je budynki po kilkudziesięciu latach eksploatacji wskutek stopniowego zniszczenia
elementów konstrukcyjnych, a zwłaszcza zardzewienia stali, po prostu się zawalą.
Wbrew jednak różnym katastroficznym przepowiedniom, bloki i osiedla z wielkiej płyty stoją
i mają się całkiem dobrze. O ich rychłym zawaleniu się nikt poważny obecnie nie mówi –
przeciwnie, twierdzi się, że wielkopłytowe budynki są nader wytrzymałe. Jako dowód tej –
trudnej z pewnością dla wielu ludzi do przyjęcia - tezy podaje się m.in. fakt, że wśród 35 tys.
budynków (z czego 33 stanowiły duże, historyczne gmachy w Bukareszcie), jakie runęły
wskutek trzęsienia ziemi w Rumunii w 1977 r., nie było (lub było bardzo niewiele) budynków
z prefabrykatów. Głośny swego czasu wypadek, jakim było urwanie się płyty elewacyjnej w
wieżowcu na osiedlu Nowe Miasto w Rzeszowie był pojedynczym incydentem, ewidentnie
spowodowanym wadą materiałową stali, na której zaczepione były jej elementy zewnętrzne.
A to, czego jeszcze kilkanaście lat temu obawiali się (a może nawet dalej obawiają się)
mieszkańcy Ursynowa i innych wielkopłytowych osiedli, czyli samoistne złożenie się
budynku z wielkiej płyty niczym domku z kart, podobno nigdzie na świecie nie miało
miejsca.
Zaczęli Holendrzy
Pierwsze budynki w technologii wielkopłytowej wzniesione zostały po I wojnie światowej w
Holandii. Nieco później wielką płytę zastosowano w dwukondygnacyjnych budynkach na
osiedlu Splanemanna w Berlinie-Lichtenbergu w 1923. Wielokondygnacyjne bloki z wielkiej
płyty po raz pierwszy powstały pod koniec lat 30-tych we Francji, w Szwecji i w Finlandii.
Budownictwo wielkopłytowe było też dość rozpowszechnione w zachodnich Niemczech.
Jednak w żadnym kraju zachodnim budownictwo wielkopłytowe nie stało się czymś
dominującym, a co więcej, już w połowie lat 70-tych w krajach tych zrezygnowano z
budowania dalszych obiektów w technologii wielkopłytowej, głównie ze względu na rosnące
koszty transportu ciężkiego.
Spóźniony import
W Polsce wielka płyta – jak większość rzeczy pochodzących z Zachodu – pojawiła się ze
sporym opóźnieniem. Pierwszy blok w technologii wielkopłytowej zbudowany został w 1957
r. na warszawskich Jelonkach. Przykładem wczesnego budownictwa wielkopłytowego może
być też warszawskie osiedle Służew – Prototypy, wzniesione w latach 1961-1963 w rejonie
ulicy Rzymowskiego (która przeprowadzona została przez to osiedle znacznie później).
Tylko jedna z technologii
W latach 60 opracowano w Polsce kilka systemów budownictwa wielkopłytowego („PBU”
„Domino” „Dąbrowa” „Fadom” „WUF-T” - czyli Warszawska Uniwersalna Forma –
Typowa, „OWT” – Oszczędnościowy Wielkopłytowy – Typowy, „WWP” – Wrocławska
Wielka Płyta, „Rataje” „Winogrady” i „Szczecin”) jednak w okresie tym wielka płyta nie
zdominowała jeszcze polskich placów budowy. Dla przykładu, spośród wszystkich mieszkań,
jakie zbudowano w roku 1966 w Warszawie, tylko 24,6% stanowiły mieszkania w budynkach
wielkopłytowych. W okresie tym bardziej popularna była tzw. technologia wielkoblokowa,
którą zaczęto stosować w Polsce w połowie lat 50-tych, a która od „prawdziwej” technologii
wielkopłytowej różniła się tym, że stosowane w niej prefabrykaty były znacznie węższe. W
1966 r. w technologii takiej zbudowano w Warszawie 31,5 % mieszkań. Często stosowane
były też konstrukcje monolityczne (w takiej właśnie technologii zbudowano nie cieszące się
dobrą opinią warszawskie osiedle „Za żelazną bramą”) i szkieletowe. W 1966 r. w obu tych
technologiach zbudowano w Warszawie 35% mieszkań (pozostałe 8,9% wzniesiono w
tradycyjnych konstrukcjach z cegły).
Nowe horyzonty: system otwarty
Sytuacja zmieniła się ok. 1970 r. po tym, jak specjaliści z Zakładu Projektowania
Zjednoczenia Budownictwa i Instytutu Techniki Budowlanej w Warszawie w oparciu o
rozwiązania stosowane w NRD opracowali system konstrukcyjny W-70 (na podstawie
którego z kolei powstały później jego warianty Wk-70 i OWT-75). Od wspomnianych
wcześniej system ten różnił się tym, że był on tzw. systemem otwartym, w którym
stosunkowo tylko nieliczne ściany wewnątrz budynków pełniły funkcję ścian nośnych.
Wynikającą z tego korzyścią była możliwość bardziej swobodnego, niż w przypadku
systemów „zamkniętych”, kształtowania wnętrza budynku – a zwłaszcza budowania
pomieszczeń o większej powierzchni.
Wielka płyta to jest to!
Przed wielką płytą otworzyły się nowe, nieznane wcześniej możliwości. Ekipa Edwarda
Gierka, która doszła do władzy po tzw. wydarzeniach grudniowych w 1970 r. w ulepszonej
technologii wielkopłytowej dostrzegła szansę radykalnego poprawienia sytuacji
mieszkaniowej w Polsce. We wczesnych latach 70-tych na szczeblu centralnym zapadły
decyzje o jak najszerszym stosowaniu technologii wielkopłytowej w budownictwie
mieszkaniowym. Realizacji programu budownictwa wielkopłytowego służyć miały wielkie
wytwórnie prefabrykatów – tzw. fabryki domów – których w roku 1980 było w całej Polsce
150.
Skutki decyzji politycznych
Rezultaty tych decyzji będą widoczne w krajobrazie polskich miast co najmniej przez
dziesięciolecia. Choć wielka płyta nie była w latach 70-tych i 80-tych jedynym materiałem, z
jakiego wznoszono wówczas duże budynki mieszkalne (innym popularnym systemem
konstrukcyjnym była tzw. Rama H – w technologii tej wzniesiono m.in. naprawdę
niebrzydkie osiedle Służew nad Doliną w Warszawie), to konstrukcje wielkopłytowe są
czymś tak charakterystycznym dla tego okresu, że całkiem wielu ludzi, jak się zdaje, sądzi, że
nie budowano wówczas inaczej.
Osiedle osiedlu nierówne
Wśród wielkopłytowych bloków i osiedli są oczywiście gorsze i lepsze. Do tych pierwszych
zaliczyć można np. zabudowane ciągnącymi się przez setki metrów dziesięciopiętrowymi i
dziesięcioklatkowymi bloczyskami osiedle Służew – Fort w obszarze zamkniętym ulicami
Puławską, Domaniewską, Modzelewskiego i Aleją Lotników w Warszawie, do drugich
warszawskie Stegny i pewne fragmenty znajdującego się całkiem niedaleko Ursynowa, gdzie
występują budynki o zróżnicowanej wysokości lub budynki niskie – czasem zaledwie
trzykondygnacyjne.
Nie można więc powiedzieć, że całe budownictwo wielkopłytowe – podobnie zresztą, jak całe
budownictwo z lat 60., 70. i 80. to jakiś jeden wielki koszmar. Jednak mankamenty wielkiej
płyty są oczywiste. Wielkopłytowe osiedla są na ogół szare i brzydkie, bloki zbudowane są
nieraz z użyciem materiałów szkodliwych dla zdrowia – np. azbestu, mieszkania są małe i
nieustawne, a nadto drogie w eksploatacji – co wiąże się z tym, że nieocieplona wielka płyta
ma – w porównaniu z innymi materiałami budowlanymi – bardzo dużą przenikalność cieplną,
tak że koszty ogrzewania takich budynków są bardzo duże.
Sytuację pogarszał fakt, że w niektórych „fabrykach domów” nie przestrzegano technologii
produkcji, przyspieszając „dojrzewanie” betonu poprzez nadmierne ogrzewanie. Co prawda,
nie pogarszało to wytrzymałości produkowanych elementów, ale uszkadzało (topiło)
wewnętrzną warstwę izolacji cieplnej, w którą były wyposażone płyty montowane jako ściany
zewnętrzne. Już w czasie pierwszej zimy po oddaniu takich domów do użytku okazywało się,
ż
e niektóre z ich ścian przemarzają [w takim domu mieszkał jako dziecko na warszawskim
Ursynowie autor tej notatki; pamięta on dobrze, że zimą wszystkie wyższe meble musiały być
odsuwane na 15 cm od ściany zewnętrznej, bowiem w przeciwnym przypadku na ścianie tej
intensywnie skraplała się para wodna i na podłodze tworzyła się kałuża, zaś sama ściana
porastała „grzybem”].
Tak czy owak – zbudowane za komuny
Co zatem należy zrobić z wielką płytą? Jeszcze kilkanaście lat temu całkiem powszechne
mówiło się, że wielkopłytowe osiedla trzeba wyburzyć i na ich miejsce postawić coś całkiem
nowego. Obecnie tak radykalne głosy słyszy się znacznie rzadziej. Zbudowane w okresie PRL
bloki z wielkiej płyty są po prostu modernizowane – wymienia się w nich stolarkę okienną z
drewnianej na plastikową, zmniejsza powierzchnie okien na klatkach schodowych (swoją
drogą, przeszklone klatki schodowe – z których obecnie się rezygnuje – wyglądają czasem
bardzo ładnie) modernizuje się instalacje centralnego ogrzewania i ociepla się budynki z
zewnątrz. Warto przy okazji zauważyć, że masowa akcja ocieplania budynków z wielkiej
płyty doprowadziła do „zniknięcia” – w pewnym sensie - wielu tych budynków z krajobrazu
polskich miast – zewnętrzny wygląd ocieplonego budynku wielkopłytowego nie różni się
przecież od wyglądu budynku wzniesionego np. w systemie ramy H. Chociaż, tego, że mamy
w danym przypadku do czynienia z budynkiem wzniesionym w epoce Gierka czy
Jaruzelskiego i tak przecież nie da się w ten sposób ukryć.
Bartłomiej Kozłowski
http://kalendarium.polska.pl/wydarzenia/article.htm?id=36563