1000
years apart
By cinda-xx
Tłumaczenie: aniadiadora
Beta: mazajka
http://chomikuj.pl/aniadiadora
2
Rozdział 1 Nowy początek.
BPOV
Nie mogę uwierzyć, że byłam taka głupia. Uwierzyłam w jego kłamstwa i w
to, co wyglądało na prawdziwą miłość. Cóż, byłam w błędzie. Oczywiście on mnie
nie kochał w sposób, jaki ja kochałam jego. W sposób, jaki myślałam, że go kocham.
Teraz patrząc wstecz zakochałam się w moim wyobrażeniu o nim. Nie w
prawdziwym mężczyźnie. Sposób, w jakim mnie zostawił; leżącą na ziemi w
zimnym ciemnym lesie, sprawił, że moja decyzja stała się jeszcze prostsza.
Zajęło mi 3 tygodnie po tej potwornej nocy by wyjść z łóżka. Następne 2 tygodnie by
zacząć odpowiadać ludziom. Kolejny miesiąc, żeby nareszcie zacząć sobie
uświadamiać prawdę, iż byłam w błędzie kochając go a najgorsze jest to, że to nawet
nie była prawdziwa miłość tylko kłamstwa. Oraz następny tydzień by wreszcie
znaleźć wolę żeby przestać powtarzać sceny z życia, które dzieliliśmy razem.
Ale była spawa, która nigdy nie opuściła mojego umysłu.
Volturi.
Mówił, że to jedyny sposób by uśmiercić kogoś z jego gatunku. A plan, jaki
wymyśliłam był doskonałym pomysłem. Czułam się niedorzecznie poza tym i tak
nie mam nic, co utrzymało mnie przy życiu. I nie ważne, że Ed... On powiedział, że
to "jego" rodzaj. Wydawało się, że to jest jedyny sposób by dostać to, co chciałam,
bilet w jedną stronę z tego życia. Wiedziałam, że nie mam dość silnej woli by zrobić
to sama, i nie znałam nikogo w Forks, kto by był w stanie się zgodzić mnie zabić;
Volturi byli moją jedyną nadzieją.
Godzinę od podjęcia decyzji byłam już w banku. Oczyszczając moje konto. Miałam
wystarczająco pieniędzy by wyjechać z małego samotnego miasteczka Forks do
Włoch. Po pobraniu pieniędzy skasowałam moje konto zanim po raz ostatni
wróciłam do domu by napisać pożegnalny list do mojego ojca. Był krótki i odrobinę
za ostry, ale powiedziałam wszystko, co było potrzebne i nic nie wspominając o
miejscu docelowym. Potem spakowałam małą walizkę na ciuchy i odeszłam. Nawet
nie zawracając sobie głowy by zamknąć drzwi na klucz.
I tak oto siedzę w samolocie czekając na lądowanie. To był mój trzeci samolot
w ciągu ostatnich trzech dni, którym miałam się dostać do Włoch, i krótkie 25 minut,
wydawało się ciągnąć w nieskończoność. W końcu, stewardessa ogłosiła iż samolot
szykuję się do lądowania. Gdy maszyna leciała w dół, wyjrzałam przez okno, widok
był niesamowity. Zajęło mi dech w piersiach, musiałam przyznać, że było pięknie.
Wzgórza i drzewa, które pokrywały ziemię tworzyły doskonały nastrój, który
dopełniał zachód słońca. Pomyślałam, że to idealny krajobraz na ostatnie godziny
mojego życia. I ta myśl spowodowała mały uśmiech na mojej twarzy, pierwszy raz
od miesięcy. Pierwszym razem i za razem ostatnim też, było to, że wyjechałam poza
Amerykę.
3
Wychodząc z samolotu, stewardessa uśmiechnęła się do mnie i życzyła miłego dnia,
odpowiedziałam jej uśmiechem i udałam się po mój bagaż. Miałam szczęście. Moja
torba wyjechała zaraz po tym jak wyszłam z terminala.
Nie odwracając się za siebie wyszłam z lotniska i zamówiłam taksówkę. Byłam
zaskoczona, w jakim tempie podjechała, szybko wskoczyłam na tylnie siedzenie i
podałam kierowcy adres to wszystko, co pamiętam. Nie spałam od 3 dni, więc
siedząc na tyłach pojazdu nie zauważyłam nawet, kiedy zmorzył mnie sen.
Obudziłam się, gdy kierowca taksówki zaczął mną potrząsać mówiąc coś.
- Tak? - odpowiedziałam zdając sobie sprawę gdzie byłam.
- Przepraszam panienkę za pobudkę, ale już jesteśmy na miejscu - byłam zaskoczona
tym ze mężczyzna znał angielski, ale kiedy wyjrzałam przez okno mogłam
definitywnie stwierdzić ze jesteśmy w mieście. Podałam kierowcy resztę moich
pieniędzy nie kłopocząc się liczeniem wysiadłam z taksówki ciągnąc za sobą torbę.
Volterra była taka jak się spodziewałem, stare miasto pełne budynków,
budowle, które mnie otaczały były piękne. Zbudowano je, ponad 1000 lat temu i
nadal wyglądały tak dobrze, jak wtedy. Choć było ciemno mogłabym jeszcze
zobaczyć szczegóły w budynkach. Nie spędziłam dużo czasu podziwiając je, miałam
jeszcze kilka wampirów do przekonania. Szlam by odnaleźć Volturi. Ale prawdą jest,
ż
e nie miałam pojęcia, czego szukałam, więc szłam w stronę, która wydawała się być
dobrym kierunkiem. Maszerowałam małą wąską uliczką, która stopniowo stawała
się większa. Niebawem znalazłam się na dużym placu wokół fontanny wody, która
nadal działała. Rozejrzałam się i znalazłam coś, co wyglądało jak wieżę z zegarem.
Nie wiem, czy to było to, czy nie, więc postanowiłam poczekać, aż znalazłam kogoś,
kogo mogłabym zapytać. Usiadłam na brzegu wokół fontanny i umieściłam głowę w
rękach na kolanach. Byłam ciągle zmęczona, ale nie chciało mi się spać. Nie trwało
długo, dopóki nie dostrzegłam poruszający się cień. Pozostawiłam moje torby przy
fontannie podążyłam za biegnącą osobą. Pobiegłam w dół ulicy za właścicielem
cienia. Dogoniłam tą osobę. Upadłam na ziemię i spojrzałam w górę i zobaczyłam
dziewczynę. Jej skóra była blada dało się to zauważyć nawet w ciemnościach i
oczywiście była piękna. Była wzrostu mojej byłej najlepszej przyjaciółki Alice. Tak,
więc wiedziałam, że znalazłam, kogo szukałam.
- Mogę w czymś pomóc? - Zapytała głosem jak dzwonki, zajęło mi chwile zanim
odnalazłam własny głos.
- Tak! Potrzebuję waszej pomocy! Wiem, czym jesteś! - Zdałam sobie sprawę, że
krzyczałam na nią, więc zniżyłam głos do szeptu - Proszę, Volturi są moją jedyną
szansą. Oczy dziewczyny rozszerzyły się.
- Co powiedziałaś? - Była w szoku przez to, co powiedziałam. Wiedziałam, że
prawdopodobnie nie ma ludzi, którzy wiedzieli o Volturi i to zszokowało ją, kiedy
użyłam tego nazwiska.
- Proszę, nie znam twojego imienia, ale wiem o Volturi, wiem o twoim rodzaju, a ja
potrzebuję twojej pomocy, potrzebuję was, aby mnie zabić – dziewczyna
zachichotała, przed powtórnym spoważnieniem, spojrzała na mnie przez około trzy
sekundy, po czym jej twarz zmieniła się w maskę grozy, nie zrozumiałam jej, ale
potem szybko sprostowałam
4
- Proszę, proszę mi pomóc. Nie martw się nie powiedziałam o Tobie innym ludziom,
więc nie ma potrzeby bać się o to. I tak naprawdę potrzebuję kogoś do wykończenia
mojego bezużytecznego życia.
Dziewczyna nadal patrzyła na mnie.
- Czekaj. Naprawdę nic nie czujesz?
- Czuć, co? - Byłam zmieszana, co miałam czuć. Miałam 100 różnych emocji w ciągu
ostatnich kilku miesięcy. Ale teraz nie czułam nic prócz nadziei na śmierć.
- O mój Boże! - Dziewczyna zachichotała i wyciągnęła rękę - Cześć, jestem Jane! -
Chwyciłam ją za rękę, a ona pomogła mi się podnieść.
-Wow, Aro cię pokocha! Nie pamiętam, który to Aro, po prostu pamiętam imię, od
kiedy Ed... On opowiedział mi o przeszłości Carlisle’a i jak ten, kiedyś mieszkał z
Volturi, jednym z nich był właśnie Aro.
- Miło cię poznać Jane, jestem Bella. Ale mogę zapytać, dlaczego on mnie pokocha?
Patrzyła na mnie przez chwilę, zanim odpowiedziała
- Czekaj, nie wiesz? Myślałam, że wiesz o nas?
- Bo wiem. Wiem o wampirach i wiem, że możesz mi pomóc, ale nie wiem o was
wszystkiego, oczywiście. Wiem tylko podstawowe rzeczy Jak na przykład to, że
Volturi to królewska rodzina wampirów. Wiem, że egzekwujecie prawo. Jednym z
przepisów jest to, że żaden z ludzi nie może o was wiedzieć. Ja wiem. Więc najlepiej
zabij mnie teraz - spojrzała na mnie z przerażeniem na twarzy, ale szybko ten wyraz
zniknął i został zastąpiony uśmiechem.
- Bardzo mi przykro ale nie mogę cię zabić - czułam się zawiedziona. Jeżeli Volturi
nie są w stanie mnie zabić, kto jest? Nie mogę żyć życiem jakie miałam przez ostatnie
kilka tygodni. Musiałam umrzeć to jedyny sposób.
- Bella - Jane powiedziała przerywając moje myśli - Bella nie mogę cię zabić, są
rzeczy w murach Volterry których nawet mi nie wolno. Mimo że pachniesz
cudownie, ale Aro mnie zabije jeżeli cię tam nie zaprowadzę. Widzisz, ja wiem że ty
wiesz o wampirach, a wiem, że wiesz o darach niektórych wampirów, ja także mam
dar jestem w stanie tworzyć iluzje bólu. Wszyscy ludzie i wampiry zazwyczaj
wypadają w agonię. Ale ty moja droga - spojrzałam na nią, patrząc w jej krwisto
czerwone oczy - Ty na niego nie reagujesz. Aro musi cię poznać. Wiem, że byłby
bardzo zadowolony. Więc proszę... - powiedziała, wyciągając rękę do mnie - proszę
za mną, a ja zobaczę, co mogę zrobić.
Wyciągnęła rękę i poszłyśmy na przód. Nie czekając ani chwili dłużej zgarnęła mnie
na swoje ramiona i pobiegła. Zatrzymałyśmy się dopiero przed drewnianymi
drzwiami. Jane zapukała 2 razy i drzwi się otworzyły. Wnętrze było piękne. Tak jak
na pałac przystało. Jane zaprowadziła mnie do windy, nawet nie mogłam poczuć czy
jedziemy w dół czy w górę, w każdym bądź razie chwile później drzwi windy się
otworzyły. Jane podeszła do dużych rzeźbionych drzwi i weszła do środka ciągnąc
mnie za sobą. Tym razem Jane nawet nie pukała następne drzwi zaczęły się otwierać.
Po drugiej stronie, wydawało się ze była sala tronowa. - W ten sposób - Jane
powiedziała prowadząc mnie. W jednym z krzeseł, które wyglądały na nadające się
dla króla, siedział mężczyzna ze skórą bardzo bladą, wyglądała prawie
przezroczyście. Miał bardzo długie i czarne jak smoła włosy, a kiedy wstał i podszedł
do Jane, wydawało się, że płynął. Widziałam jak Jane wychodzi mu na spotkanie.
Aro objął ją i ucałował w dwa policzki.
5
- Droga Jane, wróciłaś! Mam nadzieję, iż miałaś przyjemną wycieczkę, OH! i
przyprowadziłaś gościa! - powiedział zwracając się do mnie.
- Tak Aro! Byłam prawie w domu gdy natknąłem się na nią. Cóż ona zaczęła mnie
gonić. Widzisz? - a z tym Jane sięgnęła ręką Aro i dotknęła go. Jego oczy zdawały się
być zamknięte, kiedy w końcu wrócił do rzeczywistości i zaczął się śmiać.
- To wspaniałe! Bella? Jestem Aro; miło mi cię poznać. Jane właśnie pokazywała mi
waszą małą konwersacje na dole mojej ulicy, muszę cię zapytać, kto powiedział ci o
nas? I dlaczego chcesz umrzeć?
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na kamienną podłogę. Opowiedziałam
im moją całą historię. Jak spotkałam Edwarda, jak opowiedział mi o Volturi oraz w
jaki sposób mnie zostawił i jak podjęłam decyzję o przyjeździe do Volterry. Po raz
pierwszy odkąd Edward mnie zostawił byłam w stanie wymówić jego imię i to
ułatwiało mi opowiedzenie o tym Aro i Jane.
-Hmmm… - powiedział Aro zaraz po tym jak skończyłam opowiadać.
- I to moja droga, nazywa się interesująca opowieść - podniosłam wzrok na Aro.
Uśmiechał się do mnie i zaczął się do mnie zbliżać.
- Moja droga Bello, masz coś przeciwko wypróbowaniu moich mocy na tobie?
Widzisz, kiedy dotykam kogoś, widzę całe jego życie, wszystkie wspomnienia w
przeciągu sekund! I właśnie się zastanawiałem, bo skoro jesteś odporna na dar Jane
to może i na mój. Czy masz coś przeciwko?
Wiedziałam, że gdybym zgodziła się, Aro zobaczy całe moje życie z Edwardem,
sposób, jaki byliśmy razem, jak mnie całował, jak dotykał. Ale zaraz przypomniało
mi się, że i tak niedługo zginę, więc, po co mam to ukrywać, jakie to miało znaczenie.
-Pewnie – powiedziałam - Czemu nie? - Wampir się rozpromienił szybko podszedł
do mnie złapał za dłoń. Najpierw jego twarz przecinał uśmiech później miejsce
uśmiechu zajmowało rozczarowanie.
-Hmmm… - powiedział i wziął kilka kroków w tył - Cóż to jest interesujące - spojrzał
na Jane i znów się uśmiechnął.
- Droga Jane miałaś racje przyprowadzając ją do mnie - gestem wskazując na mnie –
Jest wyjątkowa i oby tylko - Aro spojrzał na mnie i chwycił mnie za ramiona.
- Bella, mógłbym prosić o ponowne rozpatrzenie twojej woli śmierci, czy mogę prosić
o rozważenie innej umowy?
- Jakiej umowy? - zapytałam Ara
- Zastanawiałem się czy nie zgodziłabyś się dołączyć do nas. Będziesz miała takie
same prawa jak Jane i będzie to leprze od śmierci. Obiecuje ci również, że już nigdy
nie zobaczysz rodziny Cullen. Plusem jest także to iż ludzkie wspomnienia wyblakną
po 100 latach i zapomnisz. Proszę cię, Bello rozważ moją propozycję.
To wszystko jest dla mnie szokiem, czy mówił prawdę? Od lat chciałam się stać
jedną z nich ale czy nadal tego pragnęłam? Wiem, że to o wspomnieniach jest
prawdą. Wystarczało nie myśleć o moim ludzkim życiu przez parę lat i moje
wspomnienia znikną. Aro miał racje lepiej byłoby zostać wampirem niż umrzeć. I
kiedy Cullen tu przybędą… niby, czemu mieliby tu przyjeżdżać? Nie przyjadą tutaj!
- Aro! - Zaczęłam i spojrzałam w jego oczy uśmiechając się - Aro z niczego nie będę
się tak cieszyć jak, dołączenie do ciebie! - Aro zaśmiał się i zwrócił do Jane.
- Jane wiesz, co masz robić, do zobaczenia wkrótce moja najdroższa Bello.
6
Aro wyszedł przez drzwi, którymi my weszłyśmy, i zawołał kogoś zwanego Kajusz i
Marek.
Następne rzeczy potoczyły się szybko. Jane podbiegła do mnie i ugryzła w
szyje. Ból był nie do wytrzymania. Czułam jakby od mojej rany na szyi rozprowadzał
się ogień po całym ciele. Z każdą sekundą ból stawał się gorszy. Teraz było sto razy
gorzej, niż kiedy James ugryzł mnie w rękę. Chwilę później nie widziałam nic
słyszałam jedynie głos Jane żebym, była cicho i że niedługo to wszystko się skończy.
Wydawało się, że zajęło lata, kiedy ból zaczął słabnąć. Moje serce gnało galopem. Ale
nareszcie ból zniknął a serce przestało bić. Ktoś szeptał mi do ucha, zorientowałam
się, że to Jane. Kiedy byłam pewna, że już nic mnie nie boli otworzyłam oczy, by
przyjąć moje nowe życie - Nowy początek.
7
Rozdział 2 Wszystko to gra
BPOV
Kiedy otworzyłam oczy wszystko było takie ostre i wyraźne. Pamiętam
wygląd budynku, kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam. Pamiętam moje myśli o tym
jaki piękny się wydawał. Patrząc wstecz, nie miałam pojęcia jak bardzo. Ściany
dookoła mnie były wiekowe i dramatyczne. Sposób, w jaki światło słoneczne
odbijało się od okna stworzyło idealną tęczę barw. Widziałam wszystkie odgniecenia
i draśnięcia, które tworzyły swego rodzaju idealny kontrast z gładką powierzchnią.
Tak jak mówiłam ściany były stare, ale poza tym piękne. Teraz wiem, dlaczego
Volturi tu mieszkają. Dlaczego chcieliby odejść? Wiedziałam, że to koniec, koniec
przemiany, nie było sposobu by moje ludzkie oczy zobaczyły to wszystko z takimi
szczegółami. Mogłam usłyszeć ludzi na ulicy, samochody jeżdżące po jezdni.
Słyszałam 1000 bić serc, 1000 rozmów. Usłyszałam jak ktoś obok mnie wypuszcza
powietrze, zdałam sobie sprawę, że Jane czekała i wstrzymywała oddech.
- Jane możesz oddychać.
- Oh! Bella wszystko w porządku?
- Tak Jane, czuję się wspaniale, cieszę się, że ból się skończył! - to był kolejny dobry
punkt, nigdy nie będę musiała poczuć bólu - jest tak wiele do podjęcia się!
Jane zachichotała.
-Oh Bella! Nauczysz się kochać to, kim teraz jesteś. Szybkość, słuch, talent,
jakikolwiek twój może być. Ale jestem pewna, że wkrótce się dowiesz - nie licząc
Jane ja również byłam ciekawa, jaki on będzie. Musi to być coś związanego z tym, że
blokuje talenty Jane, Aro i Edwarda. Zdałam sobie sprawę, że zaczął się zachód
słońca. Robiło się coraz ciemniej. Ostatni strumień światła, przemknął przez okno
wprost na moją skórę, tworząc na niej miliony małych błyszczących diamencików.
Przez mój umysł przelały się wspomnienia z Edwardem… na łące… jego skóra…
Och! musze przestać myśleć o Nim, o Cullenach.
- Bella, muszę przyznać, że radzisz sobie zaskakująco dobrze - spojrzałam na Jane,
która się do mnie uśmiechała.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem czy wiesz, ale często nowonarodzeni wariują a ty siedzisz sobie taka
cicha jak byś miała kilka lat.
Czy to prawda? Czy "nowonarodzeni" zazwyczaj wariują? Wstałam, ale byłam w
szoku, jak szybko udało mi się to zrobić. Pomyślałam o tym i chwilę po tym już
stałam
- Wow to było szybkie - uśmiechnęłam się do Jane.
- Tak, mówiłam ci, ale można się przyzwyczaić do prędkości wystarczająco szybko! -
dała rękę i wzięłam ja, uważając, na wszystkie moje ruchy.
- Jane musisz mi coś powiedzieć - spojrzała na mnie zmartwiona, ale w końcu
odpowiedziała
- Wszystko co chcesz.
- Jane, dlaczego tu jesteś?- to pytanie ją zaskoczyło
8
- Co?
- Dlaczego mi pomagasz? Dlaczego ty a nie ktoś, kto jest niżej w hierarchii niż ty? -
Jane puściła moją rękę i spojrzała w dół.
- Cóż wiesz teraz jak wygląda wieczność, do tej pory był tylko Marek, Aro, Kajusz i
ja. Mam na myśli to, że są ich żony i inna straż, ale przez długi okres byłam tylko ja i
chłopcy - zaśmiała się - Bello dzięki tobie nie będę już jedyną dziewczyną, nie będę
musiała grać.
- Grać? - Wszystko nabierało sensu. Ja też nienawidziłabym być jedyną dziewczyną
pośród tylu mężczyzn.
- Bella, czy naprawdę myślisz, że to naturalne, iż zachowuje się jakbym nie widziała
Aro od wieków? Pojadę na polowanie i po powrocie mam się zachowywać jak
byłabym tam od lat. I ten idiotyczny sposób, jakim mówimy!
- Czekaj! Jesteś zmuszona żeby tak mówić? - Czyli to wszystko prawda, co
słyszałam? To, że Volturi to jedno wielkie przedstawienie.
- Obawiam się, że tak. Aro myśli, że w ten sposób wyglądamy bardziej królewsko. I
możliwe, że mają racje. Wielka trójca, wychowywała się w taki sposób. W ich czasach
tak właśnie mówiono i się zachowywano - dziewczyna zapatrzała się w okno.
To wszystko nareszcie nabrało sensu. Jane zmieniała swój sposób mówienia poprzez
osoby, z którymi przebywała. No tak, kto by mówił w taki stary sposób do ludzi,
którzy ewoluowali i żyją w XXI wieku. Wiedziałam, że nikt. Ale nie mam wyboru.
Zdałam sobie sprawę, że Jane jest jedyną kobietą, która mogła być łatwo wyżej w
rankingu. I wiem, że ona nie chce. Zamiast więc wprowadzać zmiany i narażać się,
nadal gra wokół Aro i innych.
- Czy ja Jane, muszą grać w taki sposób? - Nawet, jeśli naprawdę nie chce,
wiedziałam, że nie miałam wyboru.
- Obawiam się że tak. Ale na szczęście masz mnie. Kiedy jesteśmy we dwie możemy
mówić jak tylko chcemy. Ale kiedy w pobliżu jest Aro i inni, lepiej po prostu graj -
nie podobało mi się to. Ale to jest cena jaką musze zapłacić. Oni mnie ocalili. To
najmniej, co mogę zrobić. Ale zdecydowałam, że porobię sobie z tego jaja.
- Dobrze, więc, moja najdroższa Jane czy miałabyś może ochotę na filiżankę herbaty i
ciastko?
-Widzisz to u ciebie naturalne. Ale nie dziękuję. UHHH ludzkie jedzenie… ohyda -
zaczęłyśmy się śmiać. Wiedziałam, że z Jane staniemy się bliskimi przyjaciółkami.
Wszystko było okej, do czasu, gdy nie poczułam piekącego bólu w gardle, więc
przestałam się śmiać, Jane to zauważyła.
- Oh! Tak mi przykro Bella, zapomniałem zupełnie! Musisz być w agonii. Jesteś
spragniona, to wszystko! Możemy zapolować teraz, jeśli chcesz! Wiem na pewno, że
istnieje kilka turystów z Irlandii na obrzeżach Volterry, możemy paru zjeść. To jest
to, co Volturi może ci dać.
- Czekaj! - musiałam ją zatrzymać- ludzie! Chcesz żebym zabiła ludzi!
- Bella, czego się spodziewałaś. Volturi piją ludzką krew. Wiem, że przywykłaś do
wegetariańskiego stylu życia, ale jeśli chcesz możesz porozmawiać z Aro.
- Okej gdzie on jest?
- Kto?
- Aro!
9
- Bella, nie możesz! Nikt jeszcze nie poszedł do Aro i nie rozmawiał z nim na temat
jakiejś zmiany.
- Ale ja nie mogę pić ludzkiej krwi i nie będę. Co jest najgorsze, co może mi zrobić?
- Zabije cię, jeśli się wścieknie. Ale zgaduje, że nie pójdzie aż tak źle?
- Zrobię to. Gdzie on jest?
- Ok. Bella, chodź za mną. Ale to będzie nasz pogrzeb. Chcę abyś wiedziała, że
przyjemnością było poznanie ciebie.
W końcu dotarłyśmy do sali tronowej do Ara. Wiedziałam, że dziewczyna się go boi.
To było wypisane na jej twarzy. Wiedziałam, że jeżeli chcę z nim porozmawiać
muszę grać. Ciągle powtarzałam sobie w duchu: niech się nie zezłości, niech się nie
zezłości, niech się nie zezłości.
Jane zawołała Aro a ten podszedł i uścisnął mnie.
- Najdroższy Bella! Zapraszamy! Mam nadzieję, że ta przemiana nie była zbyt
wielkim problemem dla ciebie? - To było to! Musiałam grać. Nadal powtarzałam
moją mantrę.
- Tak Aro, nie było zbyt wiele kłopotów. Cieszę się, że to jednak koniec. Teraz mogę
ż
yć przez resztę mojego istnienia z Jane i tobą - wyglądał na zadowolonego i
uśmiechnął się.
- Bella, cieszę się, że zdecydowałaś do nas dołączyć! Nie tylko twoje talenty mogą
być pomocne, ale również twoja uroda. Poważnie Bello jesteś najpiękniejszą kobietą
jaką widziałem od lat - prawie zapomniałam o tym. Oczywiście, że wyglądałam
pięknie. Wszystkie wampiry były piękne. Założę się, że gdybym spojrzała w lustro
nie poznałabym siebie. Mam nadzieję, że będę połączeniem Alice i Esme.
Nie chciałam myśleć o nich. Chciałam zapomnieć!
- Dziękuję Aro, jestem zaszczycona.
- Nie ma problemu, słodziutka, teraz mogę się założyć iż ból gardła cię zabija! Jane! –
W końcu spojrzał na Jane - dlaczego nie wzięłaś ją na polowanie?- Jane popatrzyła na
mnie zanim odpowiedziała,
- Aro, Bella chciała tu przyjść i zapytać o jej polowania. Mam nadzieję, że nie masz
nic przeciwko.
- Wcale nie Jane, Bella? W czym mogę pomóc? Nazwij swój problem i już -
spojrzałam na Aro potem na Jane i z powrotem na Aro. Wszystko, co musiałam teraz
zrobić to właściwie się wysławiać.
- Mój drogi Aro - oczy mężczyzny się rozszerzyły z rozkoszy - widzisz Jane
powiedziała mi, co muszę pić by przeżyć i to dla mnie jest problemem. Wolałabym
pić krew zwierząt – Aro spojrzał na mnie z szokiem i gniewem w oczach.
Zauważyłam, że Jane zesztywniała, czekając na jego odpowiedz.
- HA! - Aro powiedział łamiąc długie milczenie i powodując że ja i Jane
podskoczyłyśmy - Bella, jeśli to wszystko, możesz sama wybrać. To do Ciebie należy
twój własny styl życia. Jeśli chcesz pić krew zwierząt, śmiało. Mam tylko nadzieję, że
zdecydujesz się na pozostanie ze mną i moją rodziną w tym czasie. Sprawiłoby mi
ogromny ból gdybyś nas opuściła – oczy Jane rozszerzyły się w szoku, ale miała
ogromny uśmiech na twarzy. Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo przekonać Aro.
10
- Dziękuję Aro, oczywiście, że zostanę. Kogo jeszcze mam oprócz ciebie i Jane? Nie
mam zamiaru was opuszczać, poza tym planuje tu pozostać przez dość długi czas,
jeżeli to jest to, czego chcesz? - Aro się zaśmiał i znowu przytulił. Potem powiedział
Jane, że ma mnie nauczyć polować.
- Życzę ci dużo szczęścia na polowaniu Bello, mam nadzieje, że twój styl życia ci nie
zbrzydnie, kiedy po raz pierwszy poczujesz ludzką krew.
- Jeszcze raz dziękuję Aro. Jane, jeśli nie masz nic przeciwko, jestem bardzo
spragniona – powiedziałam spoglądając do tyłu na Jane. Ona zachichotała, zanim
położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
- Oczywiście Bello, chodźmy - momentalnie pobiegła do drzwi, a ja z nią.
11
Rozdział 3 Mój nowy dom
BPOV
-
Pośpiesz się Bella! - Jane zawołała do mnie, gdy biegałyśmy po ciemnym już
mieście. To był pierwszy raz, gdy byłam w stanie biegnąć pełną parą. I było SUPER!
Chociaż że biegłam tak szybko, widziałam wszystkie szczegóły. To było nieziemskie.
-Przygotuj się Bella! Musimy przeskoczyć mur, miej oczy otwarte, a kiedy zbliżymy
się do niego, po prostu skocz. Proste! - słyszałam uśmiech w głosie Jane. Wiedziała,
ż
e to mnie przeraża. Jak do cholery miałam przeskoczyć wielki mur? Zrobiłam to, co
mi powiedziała. Gdy tylko zobaczyłam mur skoczyłam jak najdalej. Udało się!
Przypomniało mi się, kiedy Edward skakał….
Stop Bella musisz zapomnieć. Nie myśl o tym!
Postanowiłam coś zrobić by skupić się na czymś innym. Spojrzałam na Jane a ta się
uśmiechała - Jane to było niesamowite! Zróbmy to jeszcze raz - z jakiegoś dziwnego
powodu wszystko, co chciałam robić, to biegać! To było najlepsze uczucie.
-Wow! Zwolnij Bella, nie chcesz polować?
-Umm ... - teraz, kiedy wspomniała, moje gardło zaczęło boleć. Pieczenie zdawało się
być coraz gorsze, gdy o tym pomyślałam - Tak proszę!
- Tak sądziłam - Jane zaśmiała się - Chodź, tędy! Zaczęła biec na wschód, aż
dotarłyśmy do niewielkiej polany.
- OK Bella - powiedziała zwracając się do mnie - teraz ty musisz wykonać tą część,
zamknij oczy - spojrzałam na Jane, po co miałabym zamykać oczy?
Zrozumiała - Po prostu mi zaufaj. To pomaga - spojrzałam jeszcze raz na nią zanim
zamknęłam oczy. I już wiedziałam, o co jej chodzi. Słyszałam o wiele więcej.
Usłyszałam, że coś jest na wschód od nas, wiatr tam był o wiele ruchliwszy.
Usłyszałam jakieś mokre bicia. A moje gardło zapłonęło. Zorientowałam się, że już
biegnę w tym kierunku oraz że ten dźwięk to bijące serce. Krew. Jeleń?
- Jane powiedz, że to jest jeleń.
- Taaa. To właśnie, dlatego pijam krew ludzi. Nadal chcesz być na diecie
wegetariańskiej?
- No, zgaduje, że będę musiała się tylko przyzwyczaić. Czy to przejdzie przez moje
gardło?
- Nie myśl o tym, po prostu oddaj się instynktowi - powiedziała wskazując w stronę
jelenia.
Powoli szłam w kierunku jelenia, a on zaczął uciekać. Jego zapach coraz bardziej
dało się wyczuć. Następną rzeczą jaką zauważyłam, był piekący ból w gardle,
później moje zęby zatapiające się w karku zwierzęcia. Smak był okropny, ale krew
była gorąca i wilgotna i łagodziła moje piekące pragnienie, piłam w pośpiechu.
Nie trwało długo, póki nie został wysuszony z krwi. Mogłam jeszcze usłyszeć inne
dwie sarny w oddali. Nie myślałam o tym, dopóki nie zauważyłam, że biegnę w ich
kierunku. Kiedy dotarłam do nich, doskoczyłam do obu i powaliłam je na ziemie,
ugryzłam w szyję jedną, póki nie została pusta, zanim przeszłam do drugiej. Kiedy
skończyłam musiałam mieć pewność, że w pobliżu nie ma innych jeleni.
12
Gdy skończyłam zaspokajać pragnienie, chciałam sprawdzić ubytki w moim stroju a
było ich dużo. Mój top był podarty pośrodku mojej klatki piersiowej i zaplamiony
krwią, na moich jeansach było tylko troszkę krwi. Chciałam już znaleźć Jane.
Dziewczyna potrząsałam głową a jej twarz była jakaś bez wyrazu.
- Co? - Zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Przykro mi, Bella, ale ja naprawdę nie wiem jak to zrobić. One pachną tak...
Obrzydliwie! Jak się czujesz?- rozważałam to przez chwilę. Ale po zniknięciu bólu w
gardle, moja odpowiedź powinna być optymistyczna i szczęśliwa.
-Czuję się świetnie, mam tylko lekkie swędzenie w gardle, ale nie mam potrzeby
więcej polować. Chciałabym tylko żeby moje ubrania przeżyły. Spójrz na mnie!-
Spojrzałam w dół po moim ubraniu razem z Jane, wampirzyca zaczęła chichotać.
-Nie martw się Bella, zaufaj mi, każdy z nas, gdy pierwszy raz przyszedł do domu
po pierwszym polowaniu wyglądał jeszcze gorzej, oczywiście były to polowania na
człowieka a ty polowałaś na to! - Wskazała na dwie sarny leżące na ziemi, potem
objęła mnie za ramiona i poprowadziła w stronę drzew.
Nie trwało to długo zanim Jane zesztywniała obok mnie. Na początku nie
wiedziałam, o co chodzi a Jane znikła za drzewami. Stałam tam z dezorientowana
dopóki nie zaczęłam uważniej słuchać i oddychać. Usłyszałam krew, która płynie w
ż
yłam kilka razy szybciej niż u jelenia. Miałam wrażenie, że w moje gardło powbijały
się żyletki. To nie było zwierze. To był człowiek. Pachniał nieziemsko. Czułam, że
moje oczy rozszerzają się w szoku i wydawało się naśladować zachowanie Jane
czekającą na mój ruch. Wiedziałam, że mój instynkt podpowiada mi, by polować,
zabijać tych ludzi. Ale nie mogłam tego zrobić. Pewna część mnie była w stanie
wysłać mnie prosto do Volterry, w kierunku przeciwnym do ludzi. Nie wiem jak to
zrobiłam, ale nie mogłam zaatakować, część mnie wyłączyła moje instynkty w tym
ułamku sekundy, gdy zorientowałam się, że moja przyjaciółka zabija właśnie
człowieka. Wiedziałam, że to złe. Zatrzymałam się, gdy dotarłam do ogrodzenia
Volterry. Jane wreszcie dogoniła mnie, jej oczy były nadal w szoku.
- Niestety Jane, musiałam uciekać !- mam nadzieję, że nie była na mnie wściekła.
Dziewczyna nadal się na mnie patrzyła poczym zaczęła się śmieć.
-Bella - powiedziała wciąż się śmiejąc - jak to zrobiłaś? Jak uciekłaś? Powinnaś być
nie do powstrzymania przy zabijaniu ludzi, ale jesteś, ale to, że nie jesteś normalnym
nowonarodzonym to już wiemy!
- Umm... Nie wiem czy to dobre czy złe, ale zrobiłam to, ale wszystko, co mogłam
zrobić to wyłączyć instynkt i uciekać - nie wiem, co takiego powiedziałam, ale ona po
prostu zaczęła się śmiać tak bardzo, że dziwnym było, że nie obudziła wszystkich, w
Volterze.
- Bella, oh Bella, myślę, że wiem, czym jesteś! Oh Aro się to spodoba!
- Czekaj, co masz na myśli, czym jestem? - Jestem wampirem, jestem Bella.
- Nie jestem pewna. Samokontrola, tak silna jak twoja to wyjątek. To może być twój
dar Bella. Ale nadal muszę to skonsultować z Aro. Sądzę, że to jest rodzaj tarczy.
- Że, przepraszam co?
Patrzyła na mnie przez chwilę, wzdychając i chichocząc.
- Przepraszam Bella zapomniałam, że to wszystko jest dla ciebie nowe, tarczą jest
ktoś, kto jest w stanie chronić innych przed atakami zdolności umysłów, takie jak
13
Aro lub mój. Uważam również, że możesz ją rozciągnąć, jeżeli byś chciała i możesz
ochraniać innych.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że jeżeli samokontrola to mój dar to już niedługo będę
mogła chodzić ulicami Volterry nie krzywdząc ludzi?
- Głupiutka Bella. Z twoją samokontrolą mogę powiedzieć, że już za miesiąc będziesz
niegroźna dla ludzi - Wow to byłoby świetnie – Chodź Bella, wracajmy do Aro.
Mogę się założyć, że umiera ze zniecierpliwienia. Myślę, że ma coś dla ciebie Marek,
Kajusz i reszta straży chcą cię poznać.
-Marek i Kajusz? Słyszałam o nich wcześniej, wydaje się to lata temu, ale kiedy
Edward mówił o Volturi, opowiadał mi o nich - MUSISZ zapomnieć!
- W każdym razie, kto jest w straży? Czy mają umiejętności jak ty?
- Tak, Marek umie wyczuwać uczucia, jakie ktoś darzy do danej osoby. Kajusz nie
ma żadnej szczególnej mocy, poza dużym temperamentem i dużej buzi. Chyba
wiesz, co mam na myśli? Mój brat bliźniak Alec jest po prostu głupi, umie się zakraść
do czyjegoś umysłu i wyłączyć zmysły danej osoby. Jego moc jest podobna do mojej
tylko, że on może za jednym zamachem załatwić wszystkich a ja tylko jedną osobę.
Ale jego dar działa wolnie niż mój. Ja potrafię zadać komuś nieziemski ból. Ciesz się,
ż
e to na ciebie nie działa - dziewczyna zachichotała i spojrzała na ścianę.
– Zobaczmy, jest jeszcze Demietri - najlepszy przyjaciel mojego brata, jest
tropicielem i tak jak mój brat jest głupi. Jest Afton, Corin, Felix, Heidi, Chelsea,
Santiago, których kompetencje nie mają znaczenia i dowiesz się o nich później.
Ummm.. Jest jeszcze Renata, która jest też tarczą, ale odpiera ataki jedynie fizyczne,
uważam, że twój jest bardziej mentalny. I to chyba wszyscy ze straży, których musisz
znać. Wiem, że to dużo, ale z czasem się przyzwyczaisz, zaufaj mi - uśmiechnęła się
lekko do mnie.
- Jane? Czy ktokolwiek kiedyś opuścił Volturi?
- Oh! - moje pytanie zaskoczyło ją - Tak. Jak to oni określają, odchodzą do lepszego
ż
ycia. Był kiedyś Eleazar, który wyjechał po spotkaniu z żoną. Oboje odeszli i
rozpoczęli nowe życie. Była także Didyme - żona Marka i siostra Aro, ale ona
umarła, jaka szkoda. Ona i Marek też chcieli odejść przed jej śmiercią. Ale cóż, co
było to się nie powtórzy. Czemu pytasz? - wiedziałam, że było coś jeszcze w tej
historii, ale ona by mi teraz nie powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej.
- Jane nie martw się nie odejdę, podoba mi się tutaj, a ja nie opuszczę cię nigdy,
obiecuję! - Przytuliłam ją, a ona westchnęła.
- Dziękuję Bella, ja też ciebie nigdy nie opuszczę. Jesteś gotowa wracać do domu?
- Tak, jestem, chodźmy spotkać moją nową rodzinę - Jane się uśmiechnęła i
pobiegłyśmy do Volterry.
Nim się z orientowałam już wchodziłyśmy do zamku i szłyśmy w stronę
drzwi, przed którymi nigdy nie byłam.
- Gdzie jesteśmy?- zapytałam Jane
- Gdy przechodziłaś przemianę zapytałam Aro czy mogę zmienić poddasze w duży
pokój dla ciebie i dla mnie. To pomieszczenie może być postrzegane, jako sypialnia,
nie licząc oczywiście faktu, że nie ma tam nawet łóżek - zaśmiała się - Czy jesteś
gotowa Bella? Mam nadzieję, że Ci się spodoba?- Pchnęła dwoje drzwi, nie czekając
nawet na moją odpowiedź.
14
Pokój był ogromny. Stworzony jakby salon. Cała ściana została pokryta w coś, co
wyglądało jak półka na książki, to było wielkie. Był kominek z dwoma dużymi
kanapami umieszczonymi wokół niego. Weszłam do pokoju i zdziwiło mnie to, że
miał wrażenie ciepła, nie wiem czy to był czekoladowy brąz ściany lub ciemny
kremowy dywan, ale czułam się bardzo rodzinnie. Jane weszła za mną i od razu
podeszła do następnych drzwi.
- To jest twój teren Bella, Aro powiedział, że mogłybyśmy dzielić środkową część, a
mój jest po drugiej stronie. W ten sposób będziemy razem, i będziemy miały trochę
prywatności. Sądziłam, że to dobry pomysł - wszystko, co mogłam zrobić to pokiwać
głową.
Moja część była jeszcze piękniejsza niż salon. Miała ogromne okna, wraz z balkonem
i parę dużych szklanych drzwi. Pokój oczywiście miał biały i brązowy schemat
kolorów, który komponował się idealnie. Była tam duża czarna plazma i inne
gadżety. Na jednej ze ścian była wielka kolekcja płyt. Mój umysł zalały wspomnienia
związane z Edwardem i jego płytami.
Musisz zapomnieć!!!
Podeszłam do kolejnych drzwi i weszłam do środka pomieszczenie było tak duże jak
salon. Spojrzałam na Jane.
- Co to?
- To jest twoja nowa szafa. Pozwoliłam sobie pokupować ci trochę ubrań. Nie martw
się jest jeszcze z 20 półek, które możesz zapełnić, jeżeli to ci nie wystarczy, mam
nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście, że nie - wyszłam na balkon, aby podziwiać widoki. Chciałam
podziękować Jane, ale ona już zdążyła wyjść, poszłam więc do naszego salonu i
zobaczyłam ją tam stojącą z jakimś mężczyzną
- Jane czy jesteś pewna, że ona jest tarczą.
- Tak Kajuszu, żałuj, że jej nie widziałeś. Ona ma potencjał.
- A co z jej pamięcią, nadal pamięta Cullenów?
- Jeszcze tak. A my musimy jej pomóc, aby mogła zapomnieć.
- Masz rację Jane nie będę ich zapraszał dopóki nie zapomni. Tak będzie lepiej –
Usłyszałam jak jeszcze Aro wypytywał Jane o to czy chcę tu zostać, ona go uspokoiła
mówiąc, że podoba mi się tutaj i cóż miała racje. Następny do rozmowy dołączył się
Alec
- Mam nadzieję, że zostanie. Będę miał kolejną siostrę do drażnienia - Jego głos
brzmiał wesoło i wydawał się być podniecony, że zostaję. To było miłe, wiedzieć, że
on już mnie zaakceptował. Postanowiłam już wyjść z pokoju.
- Umm. Cześć - Stanęłam koło Jane. Alec był jedynym, który podszedł i przytulił
mnie, Aro odchrząknął i zrobił krok wstecz.
- Przepraszam Aro, Bella Witam, jestem Alec. Dobrze, że jesteś w pobliżu. Jak ci
poszło na… polowaniu? - Zapytał z uśmiechem i zmierzył mnie od góry do dołu.
Pamiętałam, że moja koszulka była rozdarta i gdybym mogła to był się zarumieniła.
Próbowałam się zasłonić ręką, ale nie za bardzo mi się to udało. Jane zachichotała a
Alec nadal miał ten głupkowaty uśmieszek na ustach. Alec oczywiście był
najprzystojniejszy z tych czterech Wampirów, które stały obok mnie.
15
- Miło Cię poznać Alec i mam nadzieję, że będzie układać się nam bardzo dobrze, bo
zamierzam tu zostać. Jest to idealne rozwiązanie. No i dziękuję Aro za ten wspaniały
pokój. Uwielbiam go!
- Nie ma, za co Bello. Cieszę się, że ci się podoba - nie czekając na moja odpowiedz
zwrócił się do mojej przyjaciółki - Jane mam nadzieje, że popracujesz z Bellą nad jej
zdolnościami i proszę, zaopatrz ją w nowe ubrania - dziewczyna się zaśmiała
- Oczywiście Aro dzięki za wszystko.
- Ależ naprawdę nie ma za co, to była moja przyjemność i teraz wybaczcie, ale już
sobie pójdziemy- wszyscy prócz Jane i mnie opuścili pokój.
- Cóż poszło dobrze.
- Tak wszyscy cię uwielbiają szczególnie Alec. Nie widziałam go tak szczęśliwego,
od kiedy Aro nas przygarnął - śmiała się siedząc naprzeciwko mnie
- Jane powiedziałaś dzisiaj po południu to samo o Aro, teraz o Alecu. Myślę, że
zmyślasz, westchnęła i zaczęła znowu chichotać objęła usta dłonią.
- Nieważne. Ważne jest to moja droga, że cię akceptują i to się liczy - rzuciła
poduszką we mnie.
- Jane muszę zapytać, myślałam, że trzeba było grać w towarzystwie Aro i innych,
ale ty zachowywałaś się normalnie. I nie rozumiem tego.
- Oh tak. A więc Alec powiedział mi, że Aro zgodził się byśmy mówili jak chcemy,
ale tylko przy Volturi, jeżeli mamy gości mamy grać.
- Więc nie muszę grać?
- Nie Bello, tylko, gdy mamy gości.
- Dzięki Bogu - jestem złym kłamcą.
- Dobra Bello czas na to byś nauczyła się swoich zdolności.
- Umm, zobaczymy... Tak myślę, że mogę to zrobić
- HAHA Bardzo śmieszne Bello. Chodź idziemy.
Wiedziałam, że najbliższe lata będą ciężkie. Trudno będzie zapomnieć, ale wiem, że
moi przyjaciele mi pomogą.
16
Rozdział 4 Obrót wydarzeń.
EPOV
Dwa lata minęło od mojej ostatniej wizyty w Forks. To wtedy powiedziałem
kobiecie, którą kocham, że nie chce jej i odszedłem. Czułem się okropnie. Ale to
właśnie należało zrobić. Teraz jestem na lotnisku i czekam na samolot do Seattle a
potem do Forks, by odwiedzić moja rodzinę. Od razu ich uprzedziłem, że moja
wizyta będzie krótka, nie chciałem Jej spotkać. Po prostu stęskniłem się za moją
rodziną. Kiedy opuściliśmy Forks, nie trwało długo bym i ja zostawił moją rodzinę.
Nie mogłem znieść całej Miłości, którą dzielili się ze SOBĄ. Podróżowałem by
zapomnieć o Belli. Ale nie mogłem jej zapomnieć każda moja myśl była na temat
Belli. Więc kiedy Alice zadzwoniła i powiedziała mi by wrócić do domu, powoli tak
też zrobiłem. Moja rodzina znowu się przeprowadziła do Forks. Esme i reszta
tęsknili za domem. Zdecydowali, że nie pójdą do szkoły przez następny rok lub 2
ż
eby nie natrafić na Belle, za bardzo za nią tęsknili. Osobiście uważam, że to ich
sposób na utrzymanie na nią oko, po tym jak ją zostawiłem. I nie podoba mi się to.
Jakie ona by miała życie ze mną, z wampirami w cieniach, które ją obserwują.
Mówiłem im by tego nie robili. Ale oni nadal tam mieszkają.
W końcu, kiedy dojeżdżałem do Forks mogłem usłyszeć myśli mojej rodziny.
Naprawdę się za nimi stęskniłem. W tej samej sekundzie, w której zatrzymałem
samochód małe rączki Alice już mnie przytulały.
- Edward! Jak się masz? Ja tak za tobą tęskniłam! Wiesz jak dużo się działo jak cię nie
było?! Mam więcej ubrań i skończyłam kurs mody, wyremontowałam mój pokój i
twój przerobiłam na garderobę, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Kupiłam
ci całą szafę nowych ubrań i...
-Wow Alice, pozwól mu oddychać - Jasper położył rękę na ramieniu Alice, a ona
cofnęła się o krok.
-Dzięki Jasper - powiedziałem obejmując go szybkim uściskiem - cześć Alice, tak, jest
dobrze. Tęskniłem za tobą również i nie mam nic przeciwko garderobie w moim
pokoju, nie mam zamiaru pozostać długo i tak. Gdzie reszta?- szybko zdałem sobie
sprawę, że nasz trójka stała na dworze, więc zaczęłam kierować się do drzwi.
- Mówiłam ci, że nie będzie miał nic przeciwko Jasper - powiedziała Alice
- Nigdy nie powiedziałem, że nie, ja po prostu powiedziałem, że nie należy…
- W każdym razie, każdy jest w środku. Esme powiedziała, że powinniśmy zaczekać
w środku, ale ja się tak bardzo stęskniłam.
- Dobrze Alice i jak powiedziałem też za tobą Tęskniłem byłem bardzo samotny bez
Ciebie wokół! CZEŚĆ! - zawołałem do reszty mojej rodziny, kiedy wszedłem do
ś
rodka. Alice miała rację. Carlisle i Esme czekali na mnie tuż naprzeciwko wejścia, a
Emmett i Rose tuż za nimi. I nie tracąc czasu uściskałem Esme i Carlisle.
- Cześć mamo, tato, tęskniłem za wami, przepraszam, za to, że byłem tak daleko
przez tak długo - puściłem Carlisle, za to Esme cały czas mnie trzymała.
- Oh Edward, ja za tobą tęskniłam tak bardzo, wszystko w porządku?
- Tak Esme ze mną wszystko dobrze, a co z Tobą?
17
- To dobrze synku, tak ze mną też wporządku, cieszę się, że znowu mam cię z
powrotem, dobrze, że jesteś gdzie twoje miejsce - Carlisle okręcił rękę wokół ramion
Esme i została zepchnięta z drogi, dość szybko przez Emmetta.
-Ed! Co jest brat, to już nie zabawa bez Ciebie. Słyszałem, że byłeś w Afryce, złapałeś
coś dobrego? A może to o panienki tutaj chodzi?
- Emmett! Zamknij jadaczkę, przepraszam Edward on nie myśli, cześć, jak się
trzymasz?
Trzeba przyznać, Rose może być ogromnym wrzodem na tyłku, ale czasami mówi
właściwe rzeczy we właściwym czasie.
- Tak, jest ok. A ty?
- Jest dobrze, ale muszę przyznać, to miejsce nie jest takie samo bez Ciebie - Wszyscy
zaśmiali się i zgodzili z nią. Brakowało mi ich wszystkich, ale teraz za to wiem, że im
brakowało i mnie, może zostanę na troszkę dłużej, może to nie byłby taki zły pomysł.
Cała noc trwała tak samo, rozmawialiśmy i śmialiśmy się a w środku nocy poszliśmy
na rodzinne polowanie. Gdy wróciliśmy wszyscy udali się do swoich pokoi. To miał
być najtrudniejszy czas. Siedziałem na kanapie w moim pokoju patrząc przez okno
na gwiazdy, podczas gdy moja rodzina przebywała sam na sam z tym, którego
każde kochało. Wszystko, czego chciałem to położyć się obok Belli w jej małym
pomieszczeniu zwanym pokojem i wdychać jej zapach. Ale nie mogę sobie na to
pozwolić. Kiedy oglądałem gwiazdy zastanawiałem się czy ona również gdzieś leży i
ogląda to samo niebo. Zastanawiałem się czy się za mną stęskniła czy już
zapomniała. Zastanawiałem się czy nadal o mnie śniła i co się działo w jej snach.
Wiedziałem, że już nigdy się o tym nie przekonam. Nawet, jeśli to tak boli to jest
słuszne. Siedziałem tak na mojej kanapie i się nie ruszałem dopóki Jasper nie
wyciągnął mnie znowu na polowanie z nim, Alice i Emmettem. I tak nie miałem
wyboru, ponieważ gdybym się nie zgodził misiek wyciągnąłby mnie siłą.
Przyzwyczaiłem się polować sam, i to nie była zabawa. Ja zaczęłam polować na
pumę a Emm z Rose na gryzzli. Zapomniałem już jak Alice i Jasper potrafili szybko i
łatwo polować. Dziewczyna używała swojego daru by znaleźć ofiarę a Jasper
wykorzystywał swoje umiejętności, które zdobył dzięki znajomości z Marią.
Nie trwało długo dopóki Emmett i Rosalie zaspokoili pragnienie. Chłopak jak
zwykle doklejał mi łatki o mojej cnocie i nieobeszło się bez kilku popchnięć. W końcu
Rose wyciągnęła Emma do miasta na zakupy. Jasper musiał jechać do Seattle na
zajęcia historyczne. Tak, więc ja i Al. zostaliśmy sami.
-Żal mi Emmetta Rose nie pozwoli mu wyjść z stamtąd żywemu - Alice się zaśmiała
a ja do niej dołączyłem.
- Biedny, Emmett, nie chciałbym być w jego skórze.
- Nie sądzę, że to może być aż takie złe - uderzyła mnie w ramie,
- Tak Alice, ale ty lubisz zakupy, my faceci mamy lepsze rzeczy do roboty.
- Ciekawe, co Edwardzie? Cały czas grasz na tym swoim głupim pianinie albo
uczysz się rzeczy, które już wiesz.
- Tak, ale mamy męskości do prowadzenia.
- I, co to ma niby znaczyć? - Alice się roześmiała
- Musimy zaplanować jak utrzymać nasze panie szczęśliwe.
- OH naprawdę? A kim ona ma być?- Zapytała z uśmiechem przecinającym jej twarz.
18
-TY, moja mała kochana siostrzyczko oczywiście - Kłamstwo! Kłamstwo! Kłamstwo!
Bella była moim najbardziej kochanym, najwyżej cenionym, skarbem, jaki mogłem
kiedykolwiek poznać, Alice nawet nie dosięga jej do stup.
- Jesteś słodki Edwardzie, ale znam cię lepiej niż sądzisz. No, ale oczywiście nie
będziemy o niej rozmawiać.
- Dzięki Alice.
- Za co?
- Za bycie i nie mówienia nawet słówka. Kocham cię siostra!
Spojrzała na mnie z wielką miłością w oczach. "Ja też cię kocham Edward!"
Pomyślała. Uśmiechnąłem się do niej, ale potem spojrzałem w dół. Musiałem
poprosić ją, i to teraz albo nigdy.
- Co u niej Alice?- Wiedziała o co mi chodzi
- Nie wiem
- Czekaj, co? Myślałem, że zamieszkaliście tutaj by się nią zaopiekować.
- Zrobiliśmy to Edward, ale Carlisle potem zaproponował abyśmy posłuchali ciebie,
więc nikt z nas nie został nigdzie w pobliżu jej domu lub Forks High - Al zwiesiła
głowę, widziałem w jej myślach, że naprawdę wstydziła się, że zrobiła inaczej niż
chciała.
- A co z wizjami, pewnie widujesz ją od czasu do czasu.
- Tak, ale było to tylko przez parę pierwszych miesięcy, a potem nic. Ostatnia wizja
polegała na tym, że się gdzieś śpieszyła by dokądś jechać ale potem już nic to tak
jakby się odcięła.
- Dokąd jechała?
- No właśnie nigdy nie dotarłam do tej części.
- A co u niej przed tym?- Tak samo jak ja nie chciałem wiedzieć, musiałem
dowiedzieć się, co się dzieje.
- Nie za dobrze Edwardzie - nie spojrzała na mnie w jej głowie zobaczyłem cień jej
wspomnień z wizji z nią. Bella była w opłakanym stanie. Widziałem ją w szkole, nie
słuchając nikogo, potem znowu w swoim pokoju płakała do poduszki, a potem
krzyczała we śnie. W każdym bądź razie nie sądziłem że będzie się tak zachowywać.
Nie chciałem by tak było. Moje zachowanie przyniosło odwrotny skutek niż się
spodziewałem. To nie było życie jakiego dla niej chciałem.
- Czy na pewno jest z nią ok? Mam na myśli teraz masz jakieś wizje o niej? Czy
wiesz, dlaczego tak jest? - musiałem się upewnić, że z nią było lepiej. Upewnić się, że
jest bezpieczna.
-Nie wiem, ale rozmawiałam z Carlisle i on myśli, że zniknęła z moich wizji, bo
pozwala nam odejść. Pamiętasz, kiedy pierwszy raz miałem wizję na temat Belli?
Oh oczywiście, że pamiętam, był to dzień po tym, jak uratowałem ją przed
przygnieceniem przez ciężarówkę Tylera - wiedziała, że przypomniałem sobie, więc
mówiła dalej.
- Cóż to był dzień, w którym Bella pierwszy raz weszła w nasze życie. I myślę, że
moja ostatnia wizja była tego dnia, kiedy ona pozwoliła ci odejść. Jestem pewna, że
jest w porządku, Edward - chodziło jej o to, że było jej naprawdę przykro. Co jeżeli
ona miała racje? Co jeśli Bella pozwoliła mi odejść i już mnie nie kocha? Czy tylko,
dlatego Alice miała wizje z Bellą, dlatego, że była połączona z nami?
19
- Mam nadzieję, że masz racje - mam nadzieję, że nie byli w błędzie, a jej nic się nie
stało.
- Ja też, ale w tym czasie wszystko w porządku? Naprawdę? I nie próbuj kłamać, bo
mogę to zobaczyć!
- Prawdę mówiąc... Nie - miała rację, gdybym skłamał ona by to zobaczyła.
- Porozmawiaj ze mną Edward, wpuść mnie, jestem tu dla ciebie - i była. Ona zawsze
była. Była moją najlepszą przyjaciółką i siostrą.
- Nie wiem, od czego zacząć Alice
- Zacznij od początku, jeżeli się zatniesz ja tobie pomogę - Położyła swoją rękę na
mojej. Teraz naprawdę poczułem się jak w domu. Naprawdę kocham moją
siostrzyczkę. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem. Opowiedziałem jej wszystko
począwszy od dnia, w którym spotkałem Bellę do tego, kiedy się wyprowadziłem. I
przyznałem się do wszystkich moich uczuć głośno dla Alice, a ona siedziała obok
mnie i chłonęła wszystko. Słuchała i zadawała pytania w razie potrzeby. Poczułem
ulgę, gdy wszystko jej opowiedziałem, ale to i tak nie rozwiązało moich
problemów. Nadal nie mogłem być z Bellą.
- Oh Edward, tak mi przykro! - Alice powiedziała, gdy wreszcie skończyłem i
przytuliła mnie swoimi małymi rączkami.
- Przykro mi, że przerywam, ale Esme chce spędzić trochę czasu z rodziną. Myślę, że
będziemy oglądać film, czy coś takiego, idziecie? - Jazz nie musiał krzyczeć,
słyszałem go, jakby był obok mnie.
- Idziemy Jasper - Alice złapała mnie za rękę i zeskoczyliśmy z drzewa. Gdy
doskoczyliśmy na ziemie Ally pocałowała mnie w policzek i złapała Jazza za rękę.
Razem pobiegliśmy do domu. Jasper miał rację, resztę nocy spędziliśmy na
oglądaniu telewizji. Co chwilę każdy mówił coś o filmie, o tym, jaki jest świetny i jak
czasy się zmieniły, od kiedy powstał? Co chwile łapałem się na tym, że myślałem o
Belli. Alice powiedziała mi, że z nią wszystko okej i nikt inny się o nią nie martwił,
ale ja musiałem wiedzieć, co się z nią dzieje. TO doprowadzało mnie do szaleństwa.
Jak Bella mogła zniknąć z wizji Alice od tak po prostu? Musiałem ją zobaczyć.
Wiedziałem, że będę cierpiał bardziej, jeżeli znów ją ujrzę, ale musiałem to zrobić.
Widziałem Alice pogrążyła się w wizji i gdy czytałem w jej myślach widziałem mnie
idąc do domu Belli. Wizja nie pokazywała dużo, ale wystarczająco i kiedy wizja się
skończyła Allly spojrzała na mnie. Spojrzałem na nią wymownie a ona pokiwała
głową na drzwi.
- Idź Edward, powiem im, że będziesz polował i potrzebujesz czasu dla siebie, po
prostu nie siedź tam zbyt długo! Powodzenia - Alice pomyślała patrząc powrotem na
Telewizor. Wymamrotałem ciche dzięki i wybiegłem przez drzwi usłyszałem jeszcze
jak Alice mówi reszcie, że poszedłem na polowanie. Ruszyłem w stronę domu Belli.
Biegnąc nie daleko sklepu Newtonów zauważyłem a raczej nie poczułem zapachu
Belli a to oznaczało, że najprawdopodobniej już tam nie pracuje. Gdy byłem
niedaleko Forks High postanowiłem obiec dokoła szkołę i zobaczyć „stare śmieci”,
ale nadal nie wyczuwałem jej zapachu. Może przeniosła się do innej szkoły albo
zachorowała, ale gdzieś w środku już zacząłem się martwić.
W końcu dotarłem do ulicy Belli, czekałem na jej zapach, który uderzyłby mnie im
bliżej mam do jej domu, ale nigdy nie przyszedł. Szybko znalazłem się na drzewie
20
tuż obok okna Belli. Spośród wszystkich miejsc, myślałem, że tu byłoby to miejsce
gdzie jej zapach będzie najsilniejszy, ale nie mogłem nic poczuć.
Zastanawiałem się, czy czasem nie zapomniałem jej zapachu lub czy nie stałem się
odporny. Ale wiedziałem, że to nie było w porządku. Zdecydowałem się, wejść
przez okno. Wskoczyłem do środka i podziękowałem Bogu za to, że wylądowałem
tak cicho nie robiąc żadnego hałasu w wypadku gdyby spała. Ale jej tam nie było.
Nie słyszałem jej serca ani nie czułem jej zapachu. Na dole w holu coś biło, ale to
zdecydowanie nie było serce Belli. Jej ojciec był jedyną osobą w domu. Jak to
możliwe? Zacząłem chodzić po pokoju, gdzie ona może być? Jej zapach nie był
ś
wieży. Mogła pójść do LaPush, jej ojciec przyjaźnił się z Billy’m a ten miał chłopca w
jej wieku, co jeśli oni byli razem? Może Bella pozostała tam na noc? Byłem tak
zaobserwowany moim myślami, że niechcący przewróciłem kosz z brudnymi
ubraniami. Zapach z tych ubrań uderzył mnie jakby został uwolniony. To był silny
zapach Belli teraz wiedziałem, że jednak nie byłem odporny na jej zapach.
Rozważałem zapytanie się Charliego, ale szybko zmieniłem zdanie. On nie byłby
szczęśliwy widząc mnie tutaj, ale jak inaczej mógłbym się dowiedzieć?
Zdecydowałem, że zapytam Carlisle. Wyskoczyłem z okna Belli i udałem się z
powrotem do naszego domu. Co będzie, jeśli coś poszło nie tak? Gdy tak biegłem
zauważyłem, że coś jest przyklejone do skrzynki w małej uliczce. Przebiegałem obok
tej ulicy wcześniej, ale nie zwróciłem na to uwagi. Było to coś w rodzaju listu
gończego. Poszukiwanie jakiejś osoby. Było tam też zdjęcie tej osoby… zaraz to
fotografia mojej Belli. W jednej chwili adrenalina zaczęła buzować we mnie. Puzzle
zaczęły się układać w całość.
Moja Bella zaginęła…
Co? Gdzie?
Kiedy? Jak?
Spojrzałem na ulotkę i szybko przeczytałem ją:
ZAGINIONA
Bella Swan
Zaginęła w dniu 22 listopada
Ostatnio widziana w czerwonej furgonetce rocznik 1953 Chevrolet pick up
Jechała w kierunku Seattle
Jeśli ją widzieliście lub słyszeliście coś o niej proszę o kontakt z Policja ASAP
Moja Bella zaginęła w listopadzie. Nie wiedziałem, w którym roku, ale ulotka była
stara, musiała tu wisieć od dawna. Nie marnowałem ani chwili, zerwałem ulotkę i
pobiegłem do domu. Nie wiedziałem, co mam zrobić, gdzie zacząć. Kochałem ją za
bardzo by siedzieć i czekać, mając nadzieje, że wszystko nią dobrze. Co jeśli mnie
potrzebuje?
Biegłem najszybciej jak mogłem. Musiałem zobaczyć się z Carlisle i nie miałem czasu
do stracenia. Wbiegłem do salonu, strasząc wszystkich, którzy jeszcze oglądali film.
Alice nie przewidziała mojego przybycia, bo spojrzała w szoku. Podałem ulotkę
mojemu ojcu a ten dyszał czytając ją. Byłem już przy komputerze. Musiałem
dowiedzieć się, jak dawno temu zaginęła. Carlisle przekazał ulotkę do Esme, która
zareagowała tak samo jak Carlisle.
21
-Co to jest? - Emmett zapytał. Był zawsze niewzruszony.
- Bella zaginęła - Esme odpowiedziała zasłaniając usta i patrząc na mnie.
- CO! - Alice wstała z kanapy, gdzie była oparta o Jaspera. Esme przeczytała ulotkę
dla nich, podczas gdy Carlisle podszedł do komputera, do mnie.
- Muszę się dowiedzieć kiedy - powiedziałem mu. Pokiwał głową potem podszedł
do swego gabinetu.
- Pomogę ci - wyszeptał, ale i tak go usłyszałem.
- Nie widziałam tego - Alice nadal wariowała.
- Nie widziałaś nic w ciągu dwóch lat, kochanie, nic dziwnego, że nie widziałaś tego
– Jasper nastawił uspokajający klimat w domu, to pomogło, ale nie odebrał mi
wytrwałości. Nic nie mogło tego zrobić. Zacząłem przeszukiwać policyjną bazę
danych. Sprawdziłem ten rok i zeszły, ale nic tam nie było na temat Belli.
- Bella gdzie do cholery jesteś! - Nie chciałem krzyczeć, ale to działało mi na nerwy.
Moja Bella gdzieś tam, prawdopodobnie ma kłopoty a my siedzieliśmy tutaj i
zaledwie godzinę temu oglądaliśmy sobie filmy w najlepsze. Popatrzałem na moją
rodzinę, każdy patrzył się na mnie. Wszyscy myśleli o tym samym - kazali mi się
uspokoić i martwili się o Bellę. Carlisle zszedł po schodach zatrzymuje się tuż przede
mną.
- Znalazłem ją! Bella zaginęła zaledwie dwa i pół miesiąca po naszym wyjeździe.
Więc to było dwa lata temu. Przykro mi Edward, ale nikt nie widział jej od tamtej
pory. Wszyscy uznali ja za zmarłą. Przykro mi - zwiesił głowę, wydawało się że
zabolało to go tak jak mnie.
- A co z pieniędzmi? Czy miała wystarczającą ilość, żeby wyjechać za granice?-
Emmett zapytał.
- Nie sądzę.
- Znajdziemy ją Edward, będziemy podróżować w całej Ameryce, gdybyśmy musieli
– Esme oświadczyła podchodząc do mnie.
- Dziękuję Esme, ale wy tu zostańcie. Wiem, że lubicie tu mieszkać. I tak miałem
niedługo wyjechać. Przepraszam, ale naprawdę muszę już iść. Nie mogę czekać
dłużej. I poszedłem w kierunku drzwi, gdy Alice przebiegła obok mnie blokując mi
drogę.
- Edwardzie Cullen nigdzie nie idziesz beze mnie! Wszyscy wiedzą to, że ją kochasz,
ale my również. Myślisz, że nie możesz siedzieć tutaj i czekać na nią, my także! Idę z
tobą! My idziemy z tobą prawda Jazz? Może inni mają plany Carlisle- szpital, Rose i
Emm – kolejną podróż poślubną, ale my nie – spojrzała na Jaspera
- Alice jeżeli sugerujesz, że ja mam jechać z wami to się zgadzam. Zawsze przydadzą
się dodatkowe zmysły.
- Dobra zgadzam się. Ale zrozumcie, że chcę ją znaleźć jak najszybciej.
- Oh Edward rozumiemy, bardzo dziękuję. Pójdę się spakować.
Po chwili Alice i Jazz stali już przy moim Volvo. Pożegnaliśmy się z naszą rodziną i
wyjechaliśmy kierując się w stronę Seattle.
22
Rozdział 5 Ochrona
BPOV
Niedawno minęło 10 lat odkąd zostałam wampirem. Nareszcie moje życie
nabrało sensu. Radze sobie z moim wampirzym życiem zadziwiająco dobrze. Mój
styl życia, to że zdecydowałam się na wegetarianizm pomagało mi z opieraniem się
instynktowi picia ludzkiej krwi. Jane i Aro poświęcali mi dużo uwagi. Uczyli mnie
jak mam zachowywać się wśród ludzi i takie tam. To dało mi więcej możliwości.
Teraz byłam w stanie wyjść w dzień na ulice Volterry a także podróżuje po świecie,
jako posiłki dla Aro. Podczas mojego pobytu tutaj zbliżyłam się do wielu osób, udało
mi się nawet zaprzyjaźnić z Aro, Kajuszem i Markiem. Jane tak jak myślałam na
początku, stała się moją najlepszą przyjaciółką. Często rozmawiałyśmy o wszystkim i
o niczym. Wielka Trójca traktowała mnie jak córkę, której nigdy nie mieli.
Zbliżyłam się także bardzo do Aleca. Cały mój wolny czas spędzałam z nim oraz
Jane. Oni sprawiali, że czas mijał szybciej. Nie byli jedynie moimi najlepszymi
przyjaciółmi, ale również rodzeństwem - bratem i siostrą. Razem zawsze śmialiśmy
się i wpadaliśmy w kłopoty. Chociaż Aro jest bardzo zły za większość naszych
wygłupów to i tak przymyka na nie oko, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.
Co trzy lata sprawdzam moje wspomnienia. Musze przyznać, że moja pamięć i
wspomnienia z ludzkiego życia bledną z każdym rokiem, niektóre całkiem znikają.
Przy tym teście ogląda mnie 10 wampirów by mieć pewność, że nie kłamie. Przy
ostatnim egzaminie nie mogłam sobie przypomnieć moich znajomych ze szkoły,
miałam problem z przypomnieniem sobie twarzy taty lub mamy.
Za każdym razem, kiedy patrzałam w moją przeszłość pojawiała się tylko i
wyłącznie jeden wizerunek. Jedyną twarzą, którą pamiętałam, która wyryła się w
moim umyśle i za nic nie mogłam jej również zapomnieć. Była to twarz mężczyzny z
wysokimi kośćmi policzkowymi, mocno zaostrzoną szczęką jak u dorosłego
mężczyzny, prostym nosem i pełnymi ustami.
Jego włosy, które zawsze były w bałaganie, posiada niezwykły odcień brązu, i oczy,
zawsze takie poważne i gdy patrzył w moim kierunku mogłam dostrzec w nich
miłość. Miały idealny odcień złota, które były efektem diety wegetariańskiej. Nie
pamiętam jego imienia, ale za każdym razem, kiedy moje wspomnienia o nim
powracają słyszę jak mówi do mnie ”Bello, nie chcę abyś szła ze mną”, za każdym
razem, kiedy słyszałam te słowa do mojej głowy wkradały się miliony pytań. Kim
był ten człowiek? Gdzie on teraz jest? Dlaczego mnie nie chce? Dlaczego tylko jego
pamiętam? Za każdym razem, kiedy mówiłam o tym Jane, ona kazała mi o nim
zapomnieć. I to robiłam, ale przy kolejnym teście nadal tylko on pojawiał się w mojej
głowie. Siedziałam na łóżku przy oknie w moim pokoju, kiedy Jane i Alec weszli.
Odłożyłam książkę, którą czytałam i spojrzałam na nich.
- Hej Bells! - Jane powiedziała - widzę, że lubisz swoje łóżko - podeszła i usiadła
obok mnie.
-Tak lubię, jest takie miękkie. Jestem tak szczęśliwa, że Aro pozwolił mi na jedno,
nawet, jeśli nigdy nie będę go używać do spania - poklepałam miejsce obok mnie i
Alec wskoczył na łóżko, położył się obok mnie złapał za szyję i pocałował w
policzek.
23
- Wszystkiego Najlepszego Bello - zaśpiewał Alec i wręczył mi małe pudełeczko.
- Czy wy zdajecie sobie sprawę, że moje prawdziwe urodziny są dopiero jutro? -
Spojrzałam na nich i odwinęłam papier z pudełka.
- Tak wiemy, ale Alec już nie mógł się doczekać, aby dać swój prezent i ja również.
Jane podała mi kolejne pudełko.
- Dzięki, ale tak naprawdę nie powinniście mi da... O mój Boże! - Kiedy otworzyłam
jedno z pudełek były tam trzy bilety lotnicze do Wenecji.
- Może być? Podoba ci się czy nie? Aro powiedział, że mamy pomyśleć o miejscu, w
którym 10-letnia wampirzyca da sobie radę - odłożyłam prezent i wskoczyłam na
Aleca.
- Dziękuję Alec. Kocham was tak bardzo! Oh Będziemy mieć dużo zabawy!
Zeszłam z Aleca i wyskoczyłam na Jane, przytuliłam ją tak jak Aleca.
- Alec myślę, że to jej się podoba! - Jane powiedziała patrząc na brata.
- Też tak myślę, ale Jane nie otworzyła jeszcze twojego prezentu.
- Oh Tak! To nie jest takie wspaniałe jak bilety lotnicze do Wenecji, ale krzyczało do
mnie w sklepie – Jane położyła na moich kolanach pudełko, które wcześniej leżało
koło moich stóp. Szybko rozerwałam papier i zajrzałam do środka. W środku leżał
srebrny łańcuszek z medalikiem serca zwisającego z niego. Na wisiorku wyryto:
Bella. Może już nie posiadasz
bijącego serca, ale twoje serce jest tak wielkie jak nasze wszystkie złączone w jednym.
Kochający na zawsze Alec, Jane i Volturi
Przebiegłam palcami po napisie i wiedziałam, że gdybym była nadal człowiekiem,
zaczęłabym płakać.
- Ummm, Bello, nadal musisz go otworzyć - zaśmiał się Alec. Spojrzałam na niego i
również się uśmiechnęłam. Ostrożnie otworzyłam zapięcie. W środku były 2 zdjęcia.
Na jednym był Alec i Jane posyłający buziaki do kamery. A na drugim Aro, Kajusz i
Marek.
- Nie wiem, co powiedzieć! - oniemiałam.
- Bello nic nie musisz mówić, po prostu nas przytul i leć znaleźć Ara i innych, oni też
chcą ci złożyć życzenia - szybko ich przytuliłam i wybiegając krzyknęłam jeszcze raz
podziękowania. Po drodze do Sali tronowej natknęłam się na resztę. Na miejscu
znalazłam siedzących Aro, Kajusza i Marka. Gdy już miałam coś powiedzieć
zauważyłam, że przed Wielka Trójca stoją jakieś wampiry. Najwyraźniej Głowy
Volturi miały spotkanie. Nowoprzybyli czekali na coś. Niestety widziałam tylko ich
plecy. Mężczyzna i kobieta, którzy stali obok siebie, mieli splecione ręce. Mężczyzna
był wysoki i miał ciemną brązową skórę, jego dredy sięgały środka pleców a kobieta
była niższa niż mężczyzna, ale miała srebrzyste blond włosy. Zajęło mi chwilę by
zorientować się, że oni proszą o zezwolenie na ślub. Pochodzili z małego miasteczka
w Ameryce. Forks. Chociaż nigdy nie słyszałam o tym miejscu nazwa wydawała się
być znajoma.
- Co to znaczy, natknął się na coś?- Aro zwrócił się do mężczyzny. Wyglądało to
jakby rozmawiał tylko z nim reszta jedynie przyglądała się i słuchała.
- No widzisz Aro, musiałem to sprawdzić, Victoria, moja przyjaciółka jestem pewien,
ż
e ją pamiętasz- czarny mężczyzna zapytał dziewczynę. Victoria kolejna nazwa a
raczej w tym przypadku imię, które brzmi znajomo.
24
- Tak, tak, ale dlaczego Victoria jest tak zainteresowana ta dziewczyną?- Aro zapytał
pochylając się w fotelu.
- No widzisz kolega Victorii zginął 10 lat temu przez innego wampira, Victoria i ja
przypuszczamy, że powodem tego była właśnie ta dziewczyna, jako że ona
umawiała się z tym wampirem Victoria postanowiła ja zabić. Wiesz oko za oko ząb
za ząb. Ale wiesz… - Nowoprzybyły nie dokończył, ponieważ Aro niespodziewanie
wstał i zadał pytanie.
- Jak się nazywa ten wampir? I czy zabiłeś w końcu ta dziewczynę?
- Nie Aro, nie możemy jej znaleźć, ale kiedy szukałem natknąłem się na nich –
Skończył pozwalając Aro ciągnąć go za język.
- Co to znaczy oni?
- Wilkołaki Aro, musiało być pięciu lub sześciu z nich, miałem szczęście, że mnie nie
widziały, ale legendy były błędne, one są prawdziwe - Aro wrócił i usiadł w tronie,
kładąc rękę na głowie, był pogrążony w myślach, gdy Kajusz zadał pytanie.
- Kto był innym wampirem? Nie odpowiedziałeś Arowi - Kajusz miał rację, ten facet
nie odpowiedział.
- Jego imię to Edward Cullen. On jest częścią Olympic Coven, lub lepiej znany, jako
rodzina Cullenów - Inne imiona w porównaniu do tego nic nie znaczyły. Edward
Cullen. To imię i nazwisko uderzyło mnie jak grom, ale nic nie mogłam sobie
przypomnieć.
- Edward Cullen?- szepnęłam do siebie, sprawdzając, czy to pomoże, nic. Słyszałam
jak Aro zaczął ciężko oddychać i spojrzałam mu prosto w oczy. I wtedy
zrozumiałam, że Aro nie zorientował się, że jestem w komnacie. I sama nie mogłam
nic poradzić na mój ciężki oddech.
I wtedy spojrzałam na obcego wampira.
- Twoje oczy są złote jak moje - szepnęłam, dobrze zdając sobie, że mogli mnie
usłyszeć.
- Bella?- Zapytał czarnoskóry wampir. Wielka Trójca pochyliła się na swoich
siedzeniach.
- Nie, to nie może być prawda - czarny facet spojrzał ze mnie, na Aro następnie z
powrotem na mnie, prosząc na wyjaśnienia. W mgnieniu oka Aro znalazł się koło
mnie i pociągnął jak najdalej od gości - Bella to jest Laurent i Irina, ich oczy są jak
twoje ze względu na ich styl odżywiania, które jest takie samo. Jeśli się nie mylę
Laurent kiedyś żywił się krwią ludzi, ale potem poznał Irinę i przeszedł na jej styl
ż
ycia, aby ją usatysfakcjonować – czarny facet, który został nazwany Laurent i jego
narzeczona Irina patrzyli szeroko otwartymi oczami na mnie - a to jest Bella Swan,
Laurencie, jeden z naszych najnowszych i najbardziej wartościowych wampirów. Jest
nowa, ale szybko się przystosowała przez ostatnie 10 lat - Aro poinformował
Laurenta, kim jestem, ale nadal mogłam wyczuć ostrzegawcze nuty w jego głosie.
Wiedziałam, że coś ukrywa przede mną, ale jednocześnie wiedziałam, że lepiej nie
zadawać pytań. Laurent zmierzył Aro a chwilę później spojrzał na mnie,
- Miło cię poznać Bello - powiedział czarnoskóry.
- Ciebie również Laurent, cała przyjemność po mojej stronie. I gratulacje z okazji…
zaangażowania - spojrzałam na Aro, aby upewnić się, że to ślub próbowali
zaplanować, On nie spuszczał z Laurenta oczu i kiwnął głową na tak.
25
- Dziękuję Bella, byłby to wielki zaszczyt, gdybyś przyszła, na pewno wiele
wampirów, chce cię poznać - Laurent szybko spojrzał na Aro, który zesztywniał
- Bardzo chętnie Laurent, kiedy ten wielki dzień?
- W przyszłym tygodniu, we wtorek powiedział uśmiechając się do Iriny.
- Och, co za zbieg okoliczności Bella, to dzień, w którym wylatujesz z Jane i Aleciem,
przykro mi, Laurent, ale Bella nie będzie w stanie przybyć, ale jestem pewien, że
Marek mógłby zorganizować niektórych ze straży by iść w naszym imieniu - Aro
powiedział patrząc na Laurenta, uśmiech na jego twarzy pokazał, że coś mu się
udało. Wybrnął z czegoś.
- Och, to prawda, przykro mi, ale Aro ma rację, nie będzie mnie wokół tego samego
dnia, ale na pewno wyślę Ci mały prezent - powiedziałam wychodząc z pod
ramienia Aro i potrząsnęłam ręką Iriny.
- Nie ma potrzeby Bello, ciesz się wakacjami z Jane i Aleciem - Aro odprowadził
mnie do drzwi i gdy zamknął je za mną od razu pobiegłam do Jane.
JanePOV
Jeden ze strażników Aro przyszedł do mnie, by powiadomić mnie o tym, że
Aro chce zobaczyć mnie w sali tronowej natychmiast, ale mam najpierw powiedzieć
Alecowi, że idzie Bella i on ma ją tam przetrzymać. Tak, więc zrobiłam. Niestety po
drodze wpadłam na Bellę.
- Jane! Tu jesteś! Dokąd idziesz? - Bella powiedziała szczęśliwym głosem.
- Do sali tronowej, Aro chce mnie widzieć. Dlaczego jesteś taka szczęśliwa?
- Cóż, właśnie spotkałam dwóch wampirów, Laurenta i Irinę - wzdrygnęłam się -
byli tacy mili, i wiesz, co? Mają złote oczy tak jak ja! - W przeciwieństwie do Belli,
mogę zapamiętać każdy szczegół z jej przeszłości, ponieważ kiedy po raz pierwszy
przybyła opowiedziała nam jej całą historię i wszyscy wiedzieliśmy, ale ona dzięki
czasie zapomniała. Laurent był kiedyś częścią grupy Jamesa. Irina z drugiej strony
była częścią rodziny Denali. Wiedziałam, że oboje wiedzieli, kim był Edward.
Cholera.
- W każdym razie Jane, nie chcę cię zatrzymywać, mam zamiar znaleźć Aleca -
uśmiechnęła się do mnie a potem uciekła, aby znaleźć mojego brata.
Nie tracąc czasu pobiegłam tak szybko jak mogłam do sali tronowej, zwolniłam parę
metrów przed drzwiami, i otworzyłam je z hukiem bez żadnego ostrzegania, by
wszyscy się, zorientowali, kto przybył.
- Ojej Jane, jak miło, że się do nas przyłączysz - Aro uśmiechnął się z prawej strony
Laurenta i Iriny. Jane pamiętasz Laurenta i Irinę prawda? - Zapytał dobrze wiedząc,
ż
e tak.
- Miło was znowu widzieć, gratulacje z okazji ślubu - powiedziałam idąc do Aro i
stanęłam u jego boku.
- Dziękuję Jane, ja i Laurent bierzemy ślub w przyszłym tygodniu - Irina powiedziała
robiąc krok za Laurenta. Spojrzałam na Aro a on na mnie.
- Jane wydaje się, że Laurent zna naszą drogą Bellę! - Powiedział patrząc na
wystraszoną parę.
- Spotkaliśmy się 10 lat temu, tylko na krótko. Ale kiedy zostałem wysłany z
powrotem ją zabić jej nie było. Wiem, że Cullenowie wciąż jej szukają.
26
Będą na naszym ślubie w przyszłym tygodniu i jeśli moje informacje są poprawne
zatrzymają się na wizytę i będą pytać, czy widzieliśmy ich Bellę! - syknęłam na ich
ostatnie słowa. Z tego, co wywnioskowałam on myśli, że Bella należy do nich nie do
nas. Widziałam kątem oka jak Aro kiwnął głową do jednego ze strażników i ciągu
kilku sekund mieli ręce na karku klęcząc przede mną i Aro. Irina wydała mały krzyk,
gdy inny strażnik trzymał ją gdzie była.
- Jane?- Aro zapytał z uśmiechem na jego twarz.
- Tak Aro? - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Pokaż Laurentowi, co zrobimy z kimś, kto powie komuś, takiemu jak Cullenowie
lub komukolwiek na ich ślubie o kimś, kogo chcemy utrzymać w tajemnicy, tak jak
Bellę – oboje spojrzeliśmy na Laurenta, jego przerażone oczy rozszerzyły się patrząc
w szoku na Aro później na mnie.
- Oczywiście - zrobiłam krok w kierunku Laurenta - to zaboli tylko trochę - sekundę
później czarnoskóry wampir leżał na posadce wijąc się w agonii. Gdy Aro skinął na
mnie głową odpuściłam.
-Laurent chcę, żebyś mnie wysłuchał. Po pierwsze Przepraszam za wszystkie
cierpienia, ale to było konieczne. Jeśli nawet pomyślisz o mówieniu komukolwiek o
Belli, wytropimy cię i zabijemy, zaraz po tobie zabijemy małą pannę młodą - Laurent
dyszał i spojrzał na Irinę, która wyglądała na cierpiącą, gdy oglądała, jak człowiek,
którego kochała cierpiał, a następnie z powrotem do Aro i skinął głową.
- Dobrze, cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Teraz, jeśli mi wybaczysz, muszę
znaleźć Bellę i życzyć jej wszystkiego najlepszego - Aro udał się w stronę drzwi, ale
spojrzał jeszcze na Laurenta i Irinę - no i przy okazji wyślemy naszych trzech
członków straży do udziału w ślubie, aby upewnić się, że dotrzymacie słowa i
kolejną grupę, aby uporać się z watahą wilkołaków, do zobaczenia - Aro opuścił
komnatę a ja stałam i wpatrywałam się w podłogę.
Co jeśli Bella nas opuści? Moje rozmyślania przerwał głos Iriny
- Dlaczego?
- To dla Belli - powiedziałam. Nie przestając wpatrywać się w podłogę pod stopami.
- Czy Bella wie, że utrzymujecie ją w tajemnicy i trzymacie ją z dala od tych, którzy
szczerze ją kochają?- szepnęła znowu. Spojrzałam na nią w szoku, ale potem zdałam
sobie sprawę, że nikt nie wiedział, dlaczego Bella była tutaj. Nikt nie wiedział,
dlaczego ona przyjechała do nas, prosząc o pomoc. Nikt nie wiedział, jak bardzo
wszyscy tu ją kochamy i jak bardzo każdy chce pomóc i chronić ją.
Patrzałam na Irinę jak na idiotkę, ale po chwili opanowałam się. Kazałam im usiąść
na schodkach i opowiedziałam im wszystko. Byli zaskoczeni. Ale po chwili
zrozumieli i obiecali, że nic nie powiedzą.
- Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale z tego, co nam opowiedziałaś, myślę, że
Volturi są lepsi dla Belli, niż Cullenowie - spojrzała mi w oczy i po raz pierwszy
zauważyłam, że były pełne współczucia i nadziei - nie zrozumcie mnie źle, wiem na
pewno, że Cullenowie kochają Bellę z całego serca, a od kiedy zaginęła, nie przestali
jej szukać. Nadal jednak, zostawili ją i mogę powiedzieć z ręką na sercu, że nikt z
was by jej nigdy nie opuścił.
Zrobicie wszystko, o co ona was prosiła, i pomogliście jej w każdy sposób, dziękuję.
Nigdy nie byliśmy z nią blisko, mam na myśli to, że Laurent próbował ją zabić, ale
chcemy dla niej jak najlepiej, jako wampirzycy.
27
Po skończonej rozmowie Laurent i Irina odeszli. Oczywiście musiałam im jeszcze
przypomnieć o tym, co powiedział Aro a oni obiecali, że nie pisną słówka.
Teraz jedno mogę powiedzieć o Volturi, każdy z nas ją kocha i zrobimy wszystko by
była szczęśliwa.
Idąc do naszego pokoju śmiało rozmyślałam o naszej wspólnej przyszłości. Niedługo
nasza wycieczka. Będzie super. Od pierwszego dnia, kiedy Bella do nas dołączyła i
stała się wampirem mój brat patrzy na nią jak na dziewczynę, która mu się podoba.
A ona zachowuje się inaczej, gdy on jest blisko. Może nie jest to tak silne jak uczucie
Aleca, ale myślę, że to się jeszcze zmieni.
Jestem pewna, że kiedyś Bella spodka swoja pierwszą rodzinę wampirów, ale do tej
pory zapomni już wszystko. Muszę się o to postarać. Obiecuję, że moja przyjaciółka
nie będzie już przez nich cierpieć.
28
Rozdział 6 Nowe moce
BPOV
-
Bella! - Alec złapał mnie, łapiąc mnie w ramiona i kręcąc w powietrzu.
Wydałam z siebie zabawny "przeraźliwy" krzyk. Alec i ja zaczęliśmy chichotać.
- Alec postaw mnie, mamy jeszcze dużo do zrobienia - westchnął i powoli postawił
mnie na nogach przed sobą, nie puszczając mojej talii. Jego uśmiech sprawiał, że za
każdym razem moje nogi uginały się w kolanach. Oczywiście, on nie musi o tym
wiedzieć -Teraz puść - powiedziałam mu, uśmiechając się do niego.
- Ale... - zrobił niewinną minkę i wydął trochę usta.
- Alec nie śmiej używać tej miny na mnie. To nie fair! - Patrzyłam jak najdalej od
niego by wyglądać na obrażoną, ale tak naprawdę ja też nie chciałam go puścić.
- Hej... - złapał mnie za brodę i odwrócił ją tak, że musiałam patrzeć na niego. -
Chłopak ma prawo do trzymania swojej dziewczyny.
- Naprawdę, to jest wszystko, co oni mogą robić - podeszłam do niego o krok bliżej i
zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Oni mogą również to - pochylił się i nasze usta spotkały się w połowie drogi.
Pocałował mnie delikatnie i jak zawsze był pełen nadziei, miłości i pożądania.
Rok temu Alec i ja zrobiliśmy z naszego związku coś oficjalnego. Po 100 latach
zakochania nadszedł czas bycia ze sobą. Wszystkie związki w Volturi są bardzo
poważne. Więc bycie w związku jest prawie takie samo jak małżeństwo. Trzeba
kochać osobę, z którą się jest. I jest Marek, który mówi, że nie wolno nam brać ślubu
dopóki on nie zdecyduje, że jest się naprawdę zakochanym.
Ale oczywiście nie potrzebujesz czytnika relacji by mi powiedzieć, to, co już wiem.
Kochałam Aleca. Co mnie zaskoczyło najbardziej to, że nikt nie był zaskoczony, gdy
powiedzieliśmy wszystkim, że jesteśmy w sobie zakochani. Byli bardziej zaskoczeni
tym, jak długo zajęło nam, aby to odkryć.
Oboje zdecydowaliśmy, że będziemy robić małe kroczki. To wszystko nadal było dla
nas nowe. Lubiliśmy robić niektóre rzeczy razem, ale nie uprawialiśmy jeszcze seksu
i postanowiliśmy się nie śpieszyć. Za to problemem było raczej to, że nie umieliśmy
utrzymać rąk przy sobie.
- Kiedy wy dwoje przestaniecie ssać sobie twarze, Aro chce was widzieć w jego
pokoju – Jane pojawiła się znikąd, stojąc u drzwi sypialni Aleca.
- Nie teraz Jane - Alec prawie warknął między pocałunkami.
Słyszałam chichot Jane i że przeszła w głąb sypialni Aleca, usiadła na kanapie.
- W porządku, ale brzmiał wściekło i wspomniał coś o waszym ślubie - Alec i ja
zatrzymaliśmy się nagle i mój chłopak spojrzał na Jane.
- Co? - Prawie szepnęłam, ale wyszło raczej jak sapnięcie.
- Hej, nie wiem, idźcie się z nim zobaczyć - Jane położyła się na kanapie.
- Chodź mała - Alec powiedział trzymając mnie za rękę i wyszliśmy z sypialni. Nie
mówił nic, aż doszliśmy do pokoju Ara. Spojrzeliśmy na siebie i oboje wzięliśmy
głęboki oddech.
- Jak myślisz, o co chodzi? - Zapytałam go, czułam się nerwowego. Aro nigdy nie
miał przeciwwskazań, co do naszego związku.
29
- Nie mam pojęcia. Chodź, panie przodem - otworzył drzwi a ja weszłam do środka.
- Aro? - Zawołałam weszłam.
- Tutaj droga Bello! - Podążaliśmy za głosem Ara do gabinetu, gdzie siedział za jego
biurkiem i przeglądał jakieś papiery.
- Jane powiedziała, że nas szukałeś - powiedział Alec.
- Tak, chcę, aby wasza dwójka reprezentowała nas na weselu. Dwa Wampiry mają
jeszcze jeden ślub i jak zawsze potrzebuję kogoś, kto reprezentuje Volturi.
Myślę, że ślub odbędzie się w Kanadzie, i nie musicie zostać tam długo, wystarczy
być miłym, później możecie wyjść z przyjęcia. Również daje zarówno wam dwa
tygodnie na urlop sam na sam myślę, że wam się spodoba -Aro uśmiechnął się do
mnie i mrugnął.
Podeszłam do niego i przytuliłam go.
- Dziękuję Aro - powiedziałam całując go w policzek i stanęłam obok Aleca.
- Tak dziękuję Aro, naprawdę to doceniamy. Więc kim są ptaki miłości, które chcą się
związać na wieczność?- Zapytał Alec siedząc na jednym z krzeseł będących
naprzeciwko biurka Aro.
-Wierzę, że to Rosalie i Emmett z rodziny Cullenów- powiedział Aro patrząc na
Aleca. Alec wzmocnił uścisk na bokach fotela.
-Cullen? Kim oni są?- zapytałam.
Patrzałam z Aleca na Aro, którzy nadal patrzyli na siebie - Halo?- Nic, obaj po prostu
siedzieli wpatrując się w siebie. Nawet nie mrugali - Aro! - Prawie krzyknęłam.
Wreszcie Aro złamał kontakt wzrokowy z Aleciem i spojrzeli na mnie.
- Tak Bello? - powiedział. On oczywiście nie słyszał moich pierwszych dwóch razy.
- Powiedziałam, którzy to Cullen? Położyłam ręce na moich biodrach i spojrzałam na
Aro, który w końcu westchnął i spojrzał na mnie.
- Cullenowie to największa rodzina wampirów nie licząc naszej, która mieszka w
południowej Ameryce. Większość członków ich rodziny posiada dary. Ich
przywódca Carlisle, mieszkał kiedyś z nami. To przyjaciel Marka, Kajusza i mój.
Odkąd nas opuścił wysyłamy kilku z naszych na ich śluby. Taki gest. Tym razem
padło na was - Aro zakończył i zaczął przeglądać jakieś papiery.
- Bella, masz coś, przeciwko jeżeli pomówię z Arem przez chwilkę? - Spojrzałam na
Aleca, który wstawał z krzesła i podszedł do mnie.
- Dlaczego? - Zapytałam kiedy Alec zaczął prowadzić mnie drzwi.
- Nieważne kochanie. Co ty na to byś poszła do Jane i spakowała trochę rzeczy na
naszą podróż? - Pokiwałam głową - To jest moja dziewczynka - Alec pocałował mnie
w policzek. Kiedy tylko Alec zamknął za mną drzwi wiedziałam że gdybym jedynie
stanęła obok nich usłyszałabym wszystko, ale tak naprawdę to się tym nie
przejmowałam. Byłam zbyt podekscytowała wyjazdem na ślub Cullenów. To był
pierwszy raz kiedy Aro pozwolił mi wyjechać w trasę i nie chciałabym tego
przegapić.
Jane znalazłam w pokoju Aleca, tam, gdzie ją zostawiliśmy. Po prostu siedziała tam i
czekała na mnie. Powiedziałam jej, o co chodziło i była prawie tak podekscytowana,
jak ja. Jak zawsze nie miałam nic do roboty. Wróciłyśmy do naszego pokoju i Jane
kazała mi się położyć na łóżku a sama zajęła się resztą. Kochała pakować moje
ubrania i kochałam ją gdy robiła to za mnie.
30
- Jane? - powiedziałam w połowie oglądania poczynań mojej przyjaciółki - dlaczego
Aro i Alec się tak dziwnie zachowywali, kiedy wspomnieli o Cullenach? - koszulka,
którą Jane miała w dłoniach osunęła się wprost do torby. Dziewczyna usiadła obok
mnie na łóżku,
- Prócz tego co ci powiedział Aro, mogę ci jedynie powiedzieć to, że z rodziną
Cullenów zawsze będzie istnieć ryzyko. Chodzi o to że większość z nich jest bardzo
utalentowana. Takie jak manipulacja uczuciami, czytanie w myślach i
przewidywanie przeszłości. Są to bardzo potężne moce. Aro starał się przekonać tę
rodzinę wampirów do przyłączenia się do Volturi ale zawsze odrzucają tą
propozycję. Wampiry, które mają takie moce są również niebezpieczne. Mogą
wyczuć każde uczucie które jest w tobie, znają każda twoja myśl, widzą
co cię spotka w przyszłości i jak się zachowasz. Alec po prostu się o ciebie martwi. To
wszystko. On cię kocha Bello. On nie chce ryzykować i cię stracić - Jane potarła moje
ramie i z powrotem zaczęła pakować rzeczy to torby.
- Ale Jane, jestem tarczą i mogłam ochronić siebie i Aleca od czytania w myślach,
mamy praktykę. Teraz mogę powiększyć swoją tarczę na niewiarygodne odległości,
bez żadnego wysiłku. Tak, jestem pewna, że nie mogę powstrzymać empatii czy
wampira, który przewiduję przyszłość, ale czy nie jest największym problemem
czytający myśli? - Spojrzałam na Jane, która tylko pokręciła głową.
- Jest jeszcze zbyt niebezpieczne, ale hej nadal tam jedziesz! Więc nie martw się o to.
Ale tak myślę, że nadal będzie to dobry pomysł, aby ukryć swoje myśli, wraz z
Aleca. Jane uśmiechnęła się do mnie i wiedziałam, że miała rację, nadal tam jadę. Ale
nie podoba mi się pomysł, że to do Cullenów. Nie brzmi to zbyt mile.
W końcu możemy pobyć na tym ślubie z godzinkę potem będziemy tylko we dwoje.
To będzie doskonały moment na stracenie naszego dziewictwa.
Alec przerwał moje myśli, gdy wszedł do pokoju. Spojrzał na Jane i widziałam jak
lekko pokiwał głową. Jane westchnęła i wróciła do pakowania.
- Jest moja piękna dziewczyna - powiedział podchodząc do mnie i dał mi szybki
pocałunek, położył się na łóżko obok mnie.
- O, czym rozmawiałeś z Aro?- zapytałam go.
- O niczym Kochanie. Czy wszystko gotowe? - Jane już prawie skończyła.
- Wiem, że coś przede mną ukrywacie i prędzej czy później się dowiem co to takiego.
- Oczywiście, że tak, ale wolę później niż wcześniej - otworzyłam usta by
podyskutować, ale Alec pocałował mnie. Uśmiechnęłam się. Dobrze wiedział jak
mnie rozproszył, po prostu wiedział w czym jest dobry.
Alec przewrócił się tak, że leżał na mnie, nie troszcząc się, czy Jane była w pokoju,
czy nie.
- Kocham Cię i wiem, że jesteś zła, ale musisz mi zaufać- powiedział w przerwie od
pocałunku. Myślałam o tym przez chwilę, kiwając głową i odpowiedziałam:
- Wiem i jestem - Alec miał mnie pocałować ponownie, gdy jego oczy rozszerzyły się,
a on zjechał na posadzkę, spadł z łóżka z hukiem.
- Alec! - Krzyczałam, kiedy spojrzałam w dół i zobaczyłam go tam zwijał się z bardzo
silnego bólu. Starał się nie krzyczeć. Widziałam tą reakcję przedtem, ale to nie miało
sensu. Szybko spojrzałam na Jane.
- Co robisz? - Jej oczy rozszerzyły się, a ona była obok mnie w mgnieniu oka i
spojrzała na Aleca.
31
- To nie ja! - powiedziała. Alec zaczął krzyczeć.
-Nie kłam, widziałam to już wcześniej, przestań Jane! - krzyknęłam, skacząc do Aleca
i starając się utrzymać go. Walił swoim ciałem o ziemię w walce z bólem.
- Bella przysięgam, że to nie ja! - spojrzałam na Jane i wiedziałam, że nie kłamie, ale
to nie ma sensu.
- Alec STOP! - krzyknęłam trzymając za jego twarz. W chwili, gdy krzyknęłam, Alec
zamilkł. Leżał z zamkniętymi oczami.
- Alec?- szepnęłam, nie będąc pewna co tu się dzieje.
Bardzo powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie. Wyprostował się i spojrzał w szoku
na mnie a potem na Jane.
- Co się stało? - Powiedział tak cicho, że tylko ja i Jane mogłyśmy go usłyszeć. Biorąc
pod uwagę jedynie wampirzy słuch. Spojrzałam na Jane, która patrzyła na mnie.
- Zapytaj Belli - czułam, że moje oczy rozszerzają się i ciężko oddycham.
- Nie zrobiłam tego! Nie mogłam tego zrobić!
- Na kilka chwil przed tym jak Alec zaczął się wić na posadce, poczułam coś - Jane
spojrzała w dół na podłogę.
- Co czułaś, Jane? - zapytałam.
- Trudno wyjaśnić, to było coś jak... jakby część mnie wysychała, ale to trwało tylko
chwilę, ponieważ potem Alec przestał krzyczeć- Spojrzała na mnie.
- Tylko część? - zapytał Alec
- Jakby część mnie zginęła, jakby moja moc zginęła - wyszeptała
- I myślisz, że to z powodu Belli? Alec spojrzał na mnie i z powrotem na Jane.
- Dobrze, pomyśl o tym, to nie byłam ja i dobrze wiesz, że to właśnie tak działa moja
moc. Skoro to nie ja, i nie ty, to jedynie pozostawia Bellę - Jane odpowiedziała
Alecowi jej wersję wydarzeń.
- Ale ja nie chciałam nic zrobić, przepraszam Alec- Spojrzałam w dół na Aleca i
pogłaskałam go po policzku.
Alec posłał mi mały uśmiech i usiadł ciągnąc mnie w swoje ramiona,
- Kochanie Wiem, że nie chciałaś mi nic zrobić, to nic złego
- A, co to wszystko znaczy?- zapytałam.
Oboje patrzyli na siebie, ale to Jane, przemówiła, jako pierwsza,
- Bella, myślę, że masz nowa moc
- Jaką moc?- Alec i ja powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Nie wiem na pewno, ale być może to dar do pożyczania innych uprawnień
wampira. Myślę, ale nie jestem na 100% pewna, że możesz pożyczać je i możesz
zostawić ich sobie. Mam na myśli to, że możesz zacząć dysponować tymi samymi
darami, zabierać ich część. Wierzę, więc, że możesz teraz używać mojej mocy, jak
również dysponować swoją tarczą- Jane uśmiechnęła się do mnie. Patrzyłam na Jane
przez dłuższą chwilę,
- Jest to w ogóle możliwe? - Mam na myśli to, jak to może być możliwe. Mam tarczę i
to było to. A teraz? Nie mam pojęcia, czym jestem.
- Bella kochanie, myślę, że Jane ma rację. To bardzo rzadkie, ale kilka wampirów w
historii znane są z tego, że mają po kilka darów. Bella jeśli to, co Jane mówi jest
prawdą. Możesz stać się najpotężniejszym wampirem w historii, możesz wchłonąć
każdą moc, jaką chcesz – Alec powiedział, śmiejąc się chcąc mnie przytulić.
32
- Ale co, jeśli nie chcę być najpotężniejszym wampirem? Co zrobić, jeśli tylko chcę
być Bellą?- szepnęłam do ucha Aleca.
- Kochanie, zawsze będziesz Bellą. Zawsze będę cię kochać, bez względu na to, co
możesz zrobić. Ja również daję wam moje słowo Aro i Volturi nie będą cię zmuszać
do zrobienia czegoś czego, nie chcesz robić. Możesz żyć dokładnie tak, jak żyłaś
przez ostatnich 100 lat - objął mnie mocniej. Wiedziałam, że gdybym była w stanie
płakać, teraz bym to robiła. Nie chciałam tego. Wiedziałam, że Aro będzie chciał
abym wchłonęła tyle mocy, ile to możliwe. Wiedziałam, że będzie chciał mnie wysłać
na misje do brudnej roboty. Ale ja tego nie chcę. Ale w głębi duszy wiedziałam, że
mogę to zrobić. I zawsze robiliśmy co Aro kazał. To był mój ojciec, jedyny jakiego
pamiętam. To on pomógł mi się stać wampirem jakim jestem dzisiaj. I jeżeli powie
skacz, ja zapytam się jedynie jak wysoko?
- Bella?- Jane przerwała moje rozmyślania,
- Bella możesz spróbować pochłonąć moc mojego brata, aby sprawdzić, czy moja
teoria jest poprawna, a następnie możemy sprawdzić, czy można mieć więcej niż
jeden dar w danym momencie?
Puściłam Aleca i jedynie trzymałam go za rękę.
- Jak?- Zapytałam Jane.
- Po prostu skoncentruj się na jego mocy, możesz być w stanie poczuć to, Alec
powiesz mi, jeżeli poczujesz, że twoja moc wysycha albo znika.
Spojrzałam na Aleca i wzięłam głęboki wdech. Po minucie usłyszałam tchnienie
Aleca, w tym samym czasie poczułam jego moc przepływającą do mnie. Czułem, że
jestem silniejsza i wydawało się, że coś przeźroczystego i gęstego wpełza na mnie.
Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam uśmiechającego się do mnie chłopaka. On to
poczuł.
- Czy to działa? - Zwróciłam się do nich. Twarz Jane była pełna radości i szoku, Alec
z drugiej strony właśnie uśmiechał się do mnie, jego uśmiech pokazał mi, że nie
myślał, że jestem dziwadłem, co było dobre.
- Oczywiście, że tak kochanie! - Alec pochylił się i pocałował mnie.
- Oh. Mój. Boże - Jane dyszała - Miałam rację! Na prawdę miałam rację. Chodźcie!
powiedziała wampirzyca, chwytając mnie za rękę i ciągnąc mnie abym stanęła na
nogi.
- Chodźmy to przetestować! - Nic nie mówiąc podążyliśmy za nią. Pobiegliśmy w
trójkę do lasu za Volterrą, aby nikogo nie skrzywdzić przy testowaniu ich mocy.
- Dobrze najpierw spróbuj mojej mocy. Skoncentruj się na mnie, mam taką samą moc,
więc to nie powinno boleć mnie... mocno - uśmiechnęła się, wzięłam głęboki oddech i
koncentrując się na jej mocy, by ją wessać. Minęło trochę czasu, ale wkrótce duchy
mocy zwiększyły się we mnie, kiedy otworzyłam oczy Jane runęła na ziemię. Zaczęła
krzyczeć a to spowodowało u mnie szok. Zatrzymałam atak i pędem pobiegłam do
niej.
- Przykro mi, tak bardzo przepraszam, nic ci nie jest Jane?- Pochyliłam się by jej
pomóc, gdy zdałam sobie sprawę, że się śmiała. Puściłam ją i zrobiłam krok w tył.
- Wiec tak to jest. Użyłam mojego daru na tylu ludziach, ale nigdy sama tego nie
doświadczyłam. Świetna robota Bello - Jane wstała i wskazała na Aleca - Teraz
spróbuj jego moc - tym razem to było trudne. Miała opory. Jak mam zaatakować
człowieka, którego kocham?
33
- W porządku Bella - Alec szepnął, czasem czuję jakby mógł czytać w moich myślach
– Spróbuj i zaatakuj mnie.
Zrobiłam tak samo jak poprzednimi razami. Wkrótce poczułam ducha mocy, który
zaczął we mnie rosnąć. Alec legł na ziemie nie dając znaku życia. Podziałało,
puściłam jego moc.
- To było super - Alec powiedział zrywając się z ziemi i biegnąc do mnie.
- Jesteś niesamowita Bello.
- Sądzę, że jestem w szoku – zwróciłam się do ukochanego.
- To zrozumiałe Bello, możesz pożyczyć czyjąś moc i zatrzymać jej trochę. Takim
sposobem staniesz się najpotężniejszym wampirem na ziemi - Jane powiedziała
zakładając ręce na biodra.
- Bella chodźmy przekazać tą wiadomość Aro, chciałabym zobaczyć jego wyraz
twarzy, kiedy wykorzystasz jego moc przeciwko niemu!- Jane zaśmiała się.
- Czekaj! Nie! - Niemal krzyknęłam.
- Co Bello? - Alec zapytał, chwytając mnie za rękę.
- Alec nie chcę mieć mocy, której nie chcę posiadać. Chcę mieć wybór, jaka moc będę
Posiadała - cofnęłam się o krok i od razu zauważyłam smutek na ich twarzach.
- Kochanie, nigdy byśmy ci tego nie zrobili to twój wybór - podziękowałam mu i
wróciłam w jego ramiona.
- Ale sądzę że powinniśmy powiedzieć innym - a my pokiwaliśmy. Jane odwróciła
się i zaczęła biec. Już szykowałam się do biegu ale Alec złapał mnie za nadgarstek.
- Kochanie, chcę odwołać nasza wyprawę.
Wiedziałam że byłam gotowa zrobić wszystko dla Volturi. Zaabsorbowałabym
każdą moc jaką Aro by mi kazał. Rzecz w tym że byłabym zdolna zrobić wszystko
dla mojego klanu. Jeżeli by mnie potrzebowali, sądzę, że nie byłabym w stanie
powiedzieć nie i tym samym zrobić im przykrość.
Głęboko w sercu wiedziałam, że przez ten dar stanę się najpotężniejszą wampirzycą i
nikt ani nic nie będzie w stanie mnie powstrzymać. Najgorsze było to, że trochę mi
się to podobało, wkroczyć w świat w którym nikt nie może stanąć ci na drodze.
Wiedziałam również, że już wkrótce Aro uzna mnie za bardzo wartościową a co za
tym idzie będzie kazał mnie pilnować bardziej niż Wielką Trójcę.
Wydawało się, że już moment później siedzieliśmy naprzeciw Marka, Aro i Kajusza
opowiadając o moich zdolnościach. Pierwszy odezwał się Aro. Mówiąc jak to jest
szczęśliwy i dumny natomiast druga część jego wypowiedzi zaskoczyła mnie jak nic
nigdy.
- Bello, jak zapewne wiesz kiedyś światem wampirów zarządzały 4 osoby nie 3. Tak
więc mam do ciebie pytanie czy zgodziłabyś się zostać pierwszą królową wampirów
w historii naszej rasy i ustanawiała reguły razem z nami? – Nie chciałam tego,
przynajmniej tak mi się wydawało. Jeżeli bym się zgodziła oznaczałoby to że „Wielka
Trójca” niebyła by moimi ojcami tylko braćmi. Alec i Jane nie byli by dłużej moim
bratem i siostrą tylko synem i córką.
Ale jednak chciałabym być królową mieć coś do powiedzenia. Tak więc nie ufając
swojemu głosowy jedynie pokiwałam głową.
- Wspaniale - wykrzykną Aro, odwrócił się w stronę straży - Ej ty tam, idź po
ludzkiego sekretarza i sprowadź ją tutaj - Aro miał zamiar przeprowadzić mnie na
34
ich piętro ale się nie zgodziłam. Postanowiłam również traktować Aleca i Jane jak
rodzeństwo.
Zakazałam im mówić o moim darze i o tym, że zostaje królową dopóki nie nauczę się
jak nią być. Wszyscy się zgodzili z moimi postanowieniami. Jedyną zmiana było to
ż
e teraz Ara, Marka i Kajusza będę traktowała jak braci. I przez następne 500 lat będę
stała przy nich ucząc się jak być dobrą królową.
- Nie uważasz że powinnaś zamówić krawcową by zaprojektowała nową odzież dla
ciebie? - powiedział Kajusz ze śmiechem
- Tak bracie. Jane spodoba się ta propozycja. – Odwróciłam się do niej a ona
wyszeptała oczywiście.
- Widzisz bracie mówi jak prawdziwa królowa. Następne 500 lat będzie bułka z
masłem.
- Zapewniam że Bella będzie najlepszą królową jaką kiedykolwiek ten świat mógł
mieć – Alec obrócił mnie i delikatnie pocałował.
-Ach i Bello? - zawołał Aro gdy zaczynaliśmy się oddalać - Twoja nowa moc nie ma
nic wspólnego z naszą propozycją. Od jakiegoś czasu chcieliśmy ci to zaproponować.
Gdy opuszczaliśmy salę nie mogłam nic poradzić na to, że ciągle myślałam o ślubie
Cullenów.
35
Rozdział 7 Dzień pełen niespodzianek
BPOV
-
Alec przyznaj zgubiliśmy się - powiedziałam spoglądając na mapę.
- Och kochanie, nie zgubiliśmy się, dobrze wiem gdzie jesteśmy.
- Oh tak? Ok., więc skoro wiesz gdzie jesteśmy to powiedz gdzie jest Logan.
- Jesteśmy dokładnie tam gdzie powinniśmy być - to mnie rozśmieszyło
- Oh serio to gdzie konkretnie?
- Dokładnie tam gdzie Logan się zatrzymał parę godzin temu - w momentach takich
jak ten miałam go dosyć.
- Ok. Cwany dupku, prowadź dalej. Jeszcze go nie znaleźliśmy! - pogoda była piękna
i słoneczna dzięki ubraniu mogliśmy przebywać na słońcu nie rzucając się w oczy.
- Więc gdzie on jest?
Gdy znaleźliśmy tego typka powiedział nam parę interesujących szczegółów np. to,
ż
e Victoria tworzy armię nowonarodzonych by napaść na klan Cullenów. I znowu
ten klan kilka lat temu miałam pojechać na ich ślub, ale niestety moja nowa moc mi
na to nie pozwoliła. Dowiedziałam się parę stuleci temu ta rodzina zabiła Jamesa -
towarzysza Victorii by ochronić jakąś ludzką dziewczynę. Lubię ludzi, ale żeby zabić
swego pobratymcę by ocalić człowieka? Dzięki temu spotkaniu zdobyłam nową moc
- mogłam wyczuwać słabości osób. Słabością Aleca byłam ja. Ale to wiedziałam już
od dawna.
Jeden dzień przed koronacją na królową, Jane szyła dla mnie sukienkę a ja robiłam
za manekina. Ok. może nie szyła tylko poprawiała, ponieważ kupiłyśmy piękną
18-wieczną suknie. Ona musiała ją jedynie troszkę poprawić. Moja najlepsza
przyjaciółka dała mi piękny naszyjnik z literą „V”. Alec chciał spędzić noc ze mną
przed koronacja, ale gdy weszłam do pokoju zobaczyłam liścik;
Bella,
Aro Potrzebował mnie w ostatniej sekundzie.
Przepraszam dziecinko! Miałem nadzieje, że możemy spędzić ten wieczór razem. Ale ty byłaś
zajęta z Jane a Aro sprawił, że to zabrzmiało bardzo ważnie.
Kocham cie droga Bello,
Alec
Ciekawe, co się stało. Opadłam na łóżko. On nie chce mnie dzisiaj widzieć. On nie
chce mnie już. On mnie już nie kocha i nie może tego mi przyznać. On spędza tę noc
z kimś innym. Te myśli pojawiły się z nikąd. Postanowiłam poczytać spis osób, które
będą obecne na jutrzejszej ceremonii. Okazało się, że będą wszyscy z wyjątkiem
Klanu Cullenów i Denali. Księga tak mnie wciągnęła, że byłam zaskoczona, gdy Jane
weszła do mojego pokoju i oznajmiła, że już czas.
36
Stojąc w moim pokoju i czekając na odpowiednią godzinę byłam strzępkiem
nerwów.
- Oddychaj Bello - powiedziała Jane - Wszystko ok. Wyluzuj - zaczęłam
hiperwentylować.
- Nie wiem, czemu ale mam przeczucie, że potknę się i wyląduje na twarzy i wszyscy
będą się ze mnie śmiać i Aro zdecyduje, że jednak popełnił błąd i skończę pełniąc
role ochroniarza w Volterze - zaczęłam panikować.
- Bello wiesz, że to się nie stanie. A teraz chodź albo się spóźnimy.
Idąc w stronę Sali Tronowej znowu zaczęłam się martwić o Aleca. Nie widziałam go
od wczoraj. Nigdy nie zostawiał mnie na tak długo.
Już miałam wchodzić do mojego docelowego pomieszczenia, gdy usłyszałam, że
ktoś mnie woła.
- Bello zaczekaj! - Tym kimś okazał się Alec. W momencie, w którym się odwróciłam
mój chłopak zderzył się ze mną a potem mocno mnie przytulił - Boże Bello,
myślałem, że nie zdążę, przepraszam za spóźnienie, musiałem coś załatwić - już
miałam powiedzieć, że jest ok., ale moje usta zostały zakupywane przez Aleca w
bardzo namiętnym pocałunku. Po chwili przerwał pocałunek i oznajmił, że już czas.
Ceremonia obeszła się bez przeszkód. Kiedy Aro włożył mi koronę na głowę nie było
odwrotu.
- Przedstawiam wam nową Królową i ustawodawcę wszystkich wampirów na
Ziemi. Oto Królowa Bella - Aplauz mnie troszkę zszokował, ale było to miłe. To, co
nastąpiło później zszokowało mnie doszczętnie.
Alec zawołał mnie na podium, więc powoli by nie zniszczyć sukienki podeszłam do
niego i stanęłam obok.
- Moja droga Bello, jesteśmy z sobą od dawna i od pierwszego dnia, kiedy cię
ujrzałem wiedziałem, że chce tylko Ciebie. Byłem szczęśliwy, kiedy zgodziłaś się ze
mną spotykać. Więc kochanie wiem, że będziemy wiecznie razem, zatem chciałbym
by to było oficjalne - Alec upadł na jedno kolano a ludzie na Sali wznosili swoje „oh”
i „ach” nawet Jane.
- Bello? - Nie wiem, kiedy ale mój wzrok spoczął na koronie, która odłożyłam na
poduszkę, popatrzałam się na pudełko, które Alec trzymał w dłoni- czy uczyniłabyś
mi ten honor i została moja żoną?- Nie byłam w stanie nic zrobić dopiero po chwili
dowiedziałam się jak znowu użyć języka.
-Tak! Tak! Tak! Po stokroć tak – Moje i Aleca usta zderzyły się w tym samym czasie.
- Powiedziała Tak - Mój narzeczony krzyknął a ja zaczęłam się śmiać. Wielka Trójca,
czyli Aro, Kajusz i Mark pojawili się z nikąd tuląc nas do siebie i składając gratulacje.
Zdecydowaliśmy, że ślub odbędzie się w moje 1000 urodziny. Coś czuje, że nigdy nie
zaponę tego dnia…
37
Rozdział 8 Wcześniejsi goście
EPOV
Jasper i Alice pomagali mi szukać Belli przez ponad
trzysta lat. Wkrótce musiałem zmierzyć się z faktem, że już nigdy jej
nie zobaczę. Jeśli żyła wtedy, to i tak nie żyje już teraz. Żaden człowiek nie
przeżyje ponad sto lat. A Carlisle rozmawiał ze wszystkimi wampirami i nikt jej nie
przemienił, więc ta możliwość była wykluczona. Wiec muszę zmierzyć się z moimi
demonami i przyznać, że nie zobaczę już mojej jedynej miłości Belli
ponownie. Spędziłem lata użalając się nad sobą. Nie mogę poradzić, ale czuję
się częściowo odpowiedzialny za jej zniknięcie. Gdybym nie zostawił jej,
mielibyśmy mnóstwo wspaniałych lat razem.
Przez ostatnie kilka lat moje życie uległo drobnej zmianie. Już nie siedzę w swoim
pokoju. Spędzałem za dużo czasu zamknięty z dala od mojej rodziny, czasami
uciekałem na miesiące byle by nie słyszeć ich myśli o tym jak bardzo mi
współczują. Ale teraz wiem, że to nie sposób na radzenie sobie z tym. Minęło trochę
czasu, ale zacząłem spędzać z nimi po kilka godzin na dobę, do słuchania muzyki w
moim pokoju i zacząłem chodzić do miejsc takich jak szkoła czy na drobne wypady
na zakupy z Alice.
Czuję się lepiej, ale nie ma dnia czy nawet godziny by przez mój umysł nie
przemknął urywek wspomnienia z Bellą. Choć bardzo się staram nie mogę
zapomnieć. Ani nie mogę przestać myśleć. Tęsknię za nią i mam wrażenie, że to zły
sen, z którego się obudzę, chociaż że nawet nie potrafię zasnąć. Moje serce jest
poranione, a za każe wspomnienie, jakie przetoczy się przez moją głowę, za każdą
nawet najmniejszą rzecz, która mi o niej przypomina, ono cierpi bardziej jakby
milion sztyletów wbijało się w moje serce by po chwili ono rozpadło się na trylion
kawałeczków.
Wiem, że nigdy nie zakocham się ponownie. Moje serce zostało
ukradzione przez Bellę i teraz leży tam gdzie ona spoczywa. Kiedy patrzyłam w
moja przyszłość widziałem Bellę przy mnie, teraz wiem, że nigdy już tak nie
będzie. Jestem teraz przeznaczony jedynie do życia towarzystwie moich przyjaciół i
rodziny, i to jest coś, czego musiałem się nauczyć i zaakceptować. Egzystuje dla nich
a nie z własnej woli.
Właśnie wjeżdżałem na podjazd. Wracałem z zakupów świątecznych. Musiałem
kupić prezenty dla mojej rodziny. Wiedziałem, że nie zrobię Alice niespodzianki,
więc kupiłem jej to, co obiecałem jej już dawno temu: żółte porsche. Kiedy już
wchodziłem do domu Alice wpadła mi w ramiona i mocno ścisnęła za szyje.
- Dziękuje! Oh dziękuje ci Edward - krzyczała szczęśliwa.
- Ok. Alice. Po prostu pamiętaj, że nie dostaniesz go przed świętami Bożego
Narodzenia.
38
- O co chodzi?- Jasper zapytał podchodząc do mnie.
- Alice po prostu zobaczyła jej prezent pod choinkę. Ale myślę, że to oszustwo, nie
powinna podglądać - Roześmiałem się razem z Jasperem.
- Dobrze, to wszystko wyjaśnia. Ale teraz reszta rodziny musiała czekać aż do czasu,
aby zobaczyć co jej dasz - Jasper zaśmiał się, otworzyłem drzwi i wszedłem do
ś
rodka. Usiadłem razem z Jasperem na kanapie.
- Hej Edward, chcesz zobaczyć, kto złapie większą przekąskę?- Emmett uśmiechnął
się.
- Emmett właśnie jadłem, spytaj się o to jutro! - odpowiedziałem.
- Ok. Stoi! - Emmett usiadł na kanapę obok mnie i zwrócił się do TV oglądać piłkę
nożną.
- Tylko nie znowu to gówno! - Rose usiadła w pobliżu Emmetta i sięgnąć po pilota,
Emmett szybko złapał go i rzucił go do mnie.
- Mnie w to nie miesza j- powiedziałem rzucając go z powrotem. Jedyną rzeczą jaką
się nauczyłem przez lata, to nigdy nie wchodzić w drogę Rose.
- Zobacz Edward ma maniery. Wybiera damy. I nie chcę oglądać tego gówna!-
Znowu próbowała zabrać pilot lecz Emmett był szybszy.
- Tak, ale ja nie. Więc się z tym pogódź kochanie, bo chce zobaczyć, kto będzie w
finale!
- Emmett nie rób tego, daj mi kurwa tego pilota…
- Zamknij się! - Alice krzyknęła- Czy ktoś z was idioci myślą, aby przeczytać e-mail?-
Emmett wyłączył TV kończąc spór i zwrócił się do Alice ze znakiem zapytania
na twarzy.
- Alice ja je tylko przyniosłem do domu. Myślałem że jak to będzie coś ważnego to
dasz nam znać - powiedziałem, ale szybko i słyszałem zmartwione myśli Alice. Nie
widziała tego - Jak tego nie widzisz?- Powiedziałem głośno a wszyscy w pokoju
zaczęli się martwić o list który Alice trzymała w ręce.
- Sądzę że maja kogoś nowego - szepnęła Alice.
- Kto? Co?- Zapytał Emmett.
- Volturi. Mają nową tarczę. Dlatego nie widziałam nic o nich od lat. Dlatego też nie
widziałem tego listu, dopóki go nie otrzymaliśmy- zakomunikowała Alice. Ale jaki
wampir dałby radę by obstawić tarcze na całej Volterze?
- Volturi wysłali to pismo?- Rose zapytała.
- Tak.
- Dobrze więc Alice nie widzi, że nadchodzi. Ale możemy przynajmniej zobaczyć, co
mówi?- Emmett zapytał.
Alice podała mi list i wszyscy patrzyli na mnie. Wyglądało to na zaproszenie.
39
Drodzy Cullenowie
Zapraszamy na ślub królowej i jej przyszłego męża.
Odbędzie się on w Volterrze 23 listopada.
Zapraszamy do skorzystania z odwiedzenia nas wcześniej i zostania na jakiś
czas.
Będziemy świętować rocznicę Królowej a następnie wesele.
Mamy nadzieje, że zostaniecie na obu uroczystościach.
Jesteśmy w stanie zaopatrzyć cały wasz klan. Posiadamy zapasy świeżej krwi
zwierząt. A jeśli chcecie, możecie mieć swój własny kwaterowiec w Volterrze.
Mamy nadzieję, że zobaczymy się wkrótce.
Kochający Volturi,
A, M, K & B.
Patrzyłem na zaproszenie przez chwilę, ale to Jasper przerwał milczenie.
- Kto to jest, A M, K i B?- Zapytał rozglądając się, wszyscy stanęli zamrożeni w
salonie.
- Aro, Marek, Kajusz, i jak zgaduję B jest pierwszą literą imienia naszej
nowej Królowej - Carlisle wyjaśnił.
Jedyne imię, które przyszło mi do głowy to Bella. Ale musiałem się upomnieć, że
to niemożliwe.
- Od, kiedy mamy nową królową? Nie pamiętam otrzymania zgłoszenia - zaśmiała
się Rose.
- Od kilku lat. Właśnie skończyłem rozmowę telefoniczną z Zafrina, która
najwyraźniej została zaproszony na koronację. Nasze zaproszenie musiało się
zgubić na poczcie lub coś - Carlisle wyjaśnił.
- Czy ona wspomniała imię nowej królowej?- Zapytałem Carlisle. Mam nadzieję, że
nie będę musiał zawsze nazywać ją "B".
- Zabawne, ale nie. Ona po prostu powiedziała, że była piękna, ale też bardzo
potężna i że nie należy się jej obawiać.
- Wspaniałe. Kolejny potężny królewski pomiot myśli, że jest lepszy niż my!-
Rose warknęła.
- Ja mam tylko nadzieję, że jest bardziej wyrozumiała niż pozostała trójka - Esme
wypowiedziała swoją opinie.
- Jestem pewien, że będzie dobrze Esme, jeśli nie będziemy
interw…" Emmett zatrzymał się w połowie zdania
- Hej Alice wszystko w porządku?- każdy spojrzał na Alice, która była w
ś
rodku wizji. I byłem w stanie zobaczyć tylko końcówkę zanim dziewczyna przestała
w nią zaglądać. Ale to, co widziałem na końcu okazało się być jedynie ciemnością.
40
- To była królowa, a myślałam, że to…- Alice szeptała powoli wychodząc z wizji.
- Co się dzieje kochanie?- Jasper zapytał trzymając jej rękę.
-
To była wojna. Tysiące nowonarodzonych wampirów biegnących w
kierunku małego tłumu składającego się z tylko Królowej i kilku strażników, w
tym Aro, Mark, Kajusz, Alec i Jane. A jednak z tysiącami nadchodzących
nowonarodzonych wampirów biegnących w ich stronę… Nie bali się. Dla nich nie
były one przerażające. Wszyscy stali kilkaset metrów od Królowej. To było jakbym
tam była widziałam to jakby z perspektywy osoby, która tam była, bo widziałam
tylko tył Królowej , ale miała obrączkę ślubną na palcu i stała na wzgórzu zwrócona
w kierunku jej celów - Alice zatrzymała się zebrać myśli i rozejrzeć się po nas
wszystkich przed kontynuowaniem. –I tutaj zaczyna być ciekawie. Gdy armia
nowonarodzonych była już jard lub twa. Królowa podniosła rękę i dwa rzędy
wampirów stanęły w płomieniach. Ot Tak po prostu. Potem wskazała na nich, a
jeszcze więcej wampirów padło na ziemię z bólu . Powoli Kolejna setka padła bez
zdolności ruchu. Była tak potężna. A jednak czułam się tak dumna z tego
całego doświadczenia, że tam byłam. Nie trwało długo, aż każdy
ostatni wampir zginął, w ten czy inny sposób. A ci, którzy jeszcze żyli jęczeli,
a ona podniosła rękę po raz ostatni i ją skręciła, przez co reszta z nich została
porozcinana jakby bardzo ostrym nożem, następnie powrzucali ich resztki do
ognia. Niszcząc dowody, po jakiej kol wiek wojnie.- Alice spojrzała na Jaspera,- to
Kiedy wizja została zablokowana?
Wszyscy stali oszołomieni.
- Nikt nie jest tak potężny- mruknąłem, a jednak widziałem to wszystko w jej
umyśle, a nowa królowa jest tak potężna, to jest straszne.
- Co będziemy robić? Co to znaczy? - Rose zadała kilka pytań na
raz. Emmett owinął ją ramieniem.
- Rozpracujemy to - Emmett powiedział. Prawda Carlisle?- zapytał.
Spojrzałem w stronę Carlisle, który miał rękę owiniętą wokół Esme.
- Nie mamy wyboru - szepnął, podniósł głowę i zaczął mówić z większą mocą i
władzą - to królowa jest zbyt potężna, by być zatrzymana, jeśli nie zrobimy nic, aby
zdenerwować Volturi, będziemy bezpieczni - westchnął - musimy pojechać na
ten ślub, musimy pojawić się wcześniej, aby pokazać nasze zaangażowanie w
Volturi, będą próbowali pozyskać część nas, ale tak długo jak będziemy działać tak
samo jak w poprzednich latach , powinno się udać. Zaoferujemy nasze usługi,
będziemy robić wszystko, co chcą. Musimy być mili i dobrzy dopóki nie dowiemy
się jak potężna jest ta Królowa.
- Kiedy wyjeżdżamy?- Zapytałem. Carlisle spojrzał na mnie.
- W przyszłym tygodniu, musimy być gotowi na nieoczekiwane - Wiedzieliśmy, co
miał na myśli resztę czasu do podróży pędziliśmy na planach. Alice kupiła nam
ubrań, w których byśmy nie prowokowali staroświeckich upodobań Volturi. To
będzie wielkie wyzwanie. Mam nadzieję, że damy rade.
41
BPOV
Jane wpadła do biblioteki w czasie, kiedy rozmawiałam z Aro na temat
nowonarodzonych.
- Oh Aro dzięki Bogu, wreszcie cię znalazłam. Linette właśnie mnie poinformowała
na temat gości weselnych, którzy postanowili przyjechać wcześniej. Są to 2 klany.-
Jane szybko podała dłoń Aro. Mogła zobaczyć szok w jego oczach.
- Kto to jest Linette? - Zapytałam, skacząc z balkoniku i lądując obok Aro i Jane.
- O mój Boże. Bella nie wiedziałam, że tam jesteś.
- Co miałaś zamiar powiedzieć mi, możesz również powiedzieć Belli -
Aro podszedł do książki, podnosząc ją i zaczął skakać po stronach.
- OK Bella, dwa klany zdecydowały się pojawić na kilka tygodni wcześnie przed
ś
lubem, mam nadzieję, że wszystko w porządku?- Jane spojrzała ze szczerym
zainteresowaniem. Ale nie wiem, dlaczego.
- Oczywiście, to jest w porządku, i zapraszamy wszystkich do świętowania. Które to
klany?
Jane zawahała się przed kontynuowaniem - klan Weir i Cullen. Linette powiedziała
mi to kilka chwil temu. Wiem, że nie spotkałaś ich jeszcze. I wiem, że nie czekasz na
to. Więc mogę powiedzieć im, aby zaczekali, aż do dnia ślubu.
- Jane nie waż się. Cullen nadal są klanem czyż nie? Powiedz im, że oczekuję
spotkania i że zostaną potraktowani tak jak zasługują. Nawet, jeśli będę się starała z
całych sił by nie oderwać im głowy - Aro zaśmiał się na moja wypowiedź, więc
wysłałam mu figlarny uśmiech. Wiedział, że nigdy tego nie zrobię.
- Przepraszam, ale kto jest Linette?
- Królowa nie wie nawet, kto jest jej własną sekretarką - Jane zaśmiała się.
-To nie moja wina, miałam ich tak dużo, że trudno nadążyć! Czekaj, co się stało
z ostatnim?
Jane, która stała przy drzwiach odwróciła się, ale miała na twarzy wyraz winy, co
mogło oznaczać tylko jedno - Stałam się trochę spragniona.
-Jane! – Zawołałam z siłą w jej stronę.
-Hej, to nie tylko ja, Alec, Felix, a nawet Aro dołączyli się! - Szybko spojrzałam na
Aro, który udawał, że nie słyszał rozmowy. Jane roześmiała się.
- OK Bella, muszę iść, ale pamiętaj, że to był głównie pomysł Feliksa -
Jane uśmiechnęła się i wybiegła przez drzwi.
- Aro…?- Ręce umieściłam na moich biodrach. Aro zaśmiał się i poszedł do mnie -
Jestem winny, Przepraszam Bella miło się rozmawiało, ale muszę iść! I już go nie
było.
Najgorsze w byciu wegetarianką było to, że jestem nią, jako jedyna w Volterze nie
mogę pozwolić by takie incydenty jak ten z moim poprzednim asystentem się
powtórzyły.
42
Jane zajęła się przygotowaniami do ślubu, zapytała mnie jedynie o rzeczy niezbędne
jak suknia i kolory. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna. Aleca widywałam dość
rzadko.
Trzy dni później siedziałam w moim małym ciemnym, nowym biurze i kończyłam
czytać książkę, kiedy do pokoju weszła Jane.
- Bello, Aro chce cię widzieć w Sali tronowej przyjechali goście. Dwa klany o ile
dobrze wiem.
Kiedy Jane i ja weszłyśmy do sali tronowej napotkałam Kajusza, który złapał mnie za
rękę i zaprowadził do mojego tronu obok Aro. Pocałował mnie w policzek i
poszedł usiąść w swoim tronie. Była to dla nas tradycja. Kajusz uważał, że jako
królowa powinnam być traktowana tak jak na to zasługiwałam.
- Ukochana Bella, jestem rad, że udało ci się dołączyć do nas w tak krótkim
czasie. Byłaś tak zajęta z Jane, a ja zapomniałem poinformować cię o twoich
gościach tego wieczoru - powiedział Marek.
- W porządku, Marek. Czytałam tylko, na moim odludziu - moja wypowiedź
spowodowała, że wampiry zachichotały i przewróciły oczami. Nikt nie
rozumiał mojego raju - w każdym bądź razie, kim są klany, które przybyły mnie
odwiedzić? - Zapytałam.
- Wierzę, że to rodzina Cullenów i klan Weir.
- Czy na pewno? Cullenowie? Teraz? – Wpadłam w histerię. Całe moje życie było mi
opowiadane o Cullen’ach. Za każdym razem opowiadano, w sposób zabili
wampira w zamian za życie człowieka, dreszcze spływały po moich plecach. Oni
mnie przerażali. Nie mogę ich zrozumieć. Wydawali się tak... Dziwne nie-wampirzy.
- Wszystko będzie w porządku Bella. Nasza trójka będzie tu cały czas. Zachowuj
się tak, jakby oni cię nie przerażali. Zachowuj się jakby oni byli nowonarodzonymi,
których mamy zniszczyć za zdradę - uśmiechnęłam się do niego.
Drzwi się otworzyły wszedł człowiek - Linette. Ona była taka spokojna, że
automatycznie spojrzałam na Aro - może ona pozostać- skinęłam głową i
uśmiechnęłam się.
-Linette wpuść pierwszy Klan - Aro powiedział. Linette skinęła głową i wyszła.
- Gotowa?- Aro zapytał mnie. Skinęłam głową.
Drzwi się otworzyły i do Sali weszły 3 wampirzyce ubrane jak tanie prostytutki.
- Dzień dobry moje dzieci, co za przyjemność mieć was w naszym domu - Aro
powiedział wesoło.
- Przyjemność po naszej stronie Aro - spojrzała na mnie -Moja królowo,
muszę powiedzieć, że nie spotkałam jeszcze ciebie, mam na imię Kinesha, a
to Georgia - powiedziała wskazując na jej lewą stronę- i to jest Jasmin -
powiedziała wskazując na dziewczynę po prawej. Kinesha różniła się od pozostałych
wampirzyc. Była najbardziej skąpo ubrana i jej zachowywanie kojarzyło mi się z
klasyczną suką.
- Miło was poznać dziewczyny - powiedziałam pochylając głowę. Spojrzałam w górę,
by zobaczyć czerwone oczy Kinesha. Szerokie ze złości.
43
- Dziewczyny? Czy ty nazwałaś nas dziewczynami?- Wysyczała robiąc lekki krok na
przód.
- Tak, przepraszam, jeśli cię obraziłam- Powiedziałam.
- Bella, mogę zapytać, jaka moc posiadasz?- Kinesha zapytała z przekąsem.
Oczywiste jest, że nie wiedziała o moich zdolnościach. Siedząc tam zaczęłam
szukać, jakie moce posiada ta trójka. Dziwne było, że każda z nich posiadała
dar. Kinesha może kontrolować energię elektryczną, Jasmin- ogień i Georgia siłą
umysłu może rozedrzeć ciało na kawałki. Nic dziwnego, że myśleli, że są najlepsze,
mogą zabić wampira z daleka. Nie mieli nic na mnie. Od razu ukradłam Georgi
i Kineshi moce, nie kłopocząc się darem Jasmin, już go miałam.
Zaczęłam się śmiać na pytanie Kineshy, słyszałam chichot Ara i Kajusza
i westchnienie niedowierzania Marka. Do tej pory większość wampirów wiedziała o
moich kompetencjach, to nie było coś, co ukrywaliśmy, teraz jestem królową. Gdzie
się te "dziewczyny" podziewały?
- Poważnie?- Zapytałam oparta o mój podłokietnik z rozbawieniem wymalowanym
na twarzy.
- Tak, jaką moc posiadasz, że jesteś tak wyjątkowa, że moi królowie zdecydowali, że
się do nich dołączysz. Niech zgadnę manipulacji? Bo tylko to by sprawiło, że taki
nowonarodzony śmieć jak ty siedzi na tronie - słyszałam jak Kajusz poprawia się w
tronie i zaczyna ciężko oddychać.
- "Bella"? Powiedział uspokajająco.
- To nic złego - powiedziałam mu, patrząc i uśmiechając się do niego, a następnie -
Dam sobie rade - Odwróciłam się do Kinesha.
- To jeden z nich. Trudno go używać na tych, którzy tego nie potrzebują.
- Powiedziałam wam, że jest manipulującą suką.- Przerwałam jej, kiedy zaczęła
mówić do Georgi i Jasmin.
- Jeszcze nie skończyłam - odwróciła się twarzą do mnie, złość nadal kwitła w jej
oczach. -Jak już mówiłam przed przerwaniem, to jeden z moich wielu talentów i nie
muszę manipulować innymi. Zaczęłam myśląc, że posiadam tylko moc tarczy, ale
byłam w błędzie. Oczywiście długo przed tym jak to odkryłam stałam się blisko z
moimi przywódcami. Więc kiedy dowiedziałam się, że mam wiele innych darów,
Aro podszedł do mnie z ofertą by do nich dołączyć. To nie wydarzyło się tylko z
powodu moich darów, ale dlatego że Aro uważał, że będę dobra w byciu królową-
Zatrzymałam się przed dodaniem jednej rzeczy- Nie wszyscy z nas są tak
zepsuci jak wy: trzy "dziewczyny", niektórzy z nas ciężko pracują i traktują innych z
szacunkiem, na jaki zasługują, nie zachowują się sukowato, bo nie odwiedzili
miejscowego burdelu.
Moi bracia zaczęli się śmiać jedynie Marek i Aro próbowali to ukryć.
- Jak śmiesz - Zaszlochała Georgia i tak jej głos brzmiał tak jak to sobie myślałam.
- Nie martw się kochanie. Nasza królowa jest tylko przewrażliwiona, bo jej chłoptaś
poszedł pieprzyć sąsiadkę - jak ona śmiała. Kinesha zapomniała, z kim rozmawiała.
- Uważaj na swój jęzor chyba, że pragniesz go stracić.
- Ooo, trafiłam w czuły punkt? Spójrzcie panie, nasza królowa ma słabość.
Kinesha była teraz zadowolona z faktu, że ona wygrywa.
44
- Dobrze, spójrzcie na to w ten sposób, nie masz ze mną szans. Więc przestań.
Uśmiechnęłam się w dół do nich.
Jasmin zaczęła się śmiać, a dwie pozostałe tylko się uśmiechnęły,
- Powodzenia - powiedziała między chichotami
- Chciałabym cię zobaczyć zabijającą Kinesha, ale wtedy potrzebowalibyście nowego
władcy- przez moment patrzałam na Jasmin, która była kompletnie nieświadoma
moich mocy.
Zwróciłam się do Aro z miną szczeniaczka z nadzieją, że pozwoli mi działać. W
końcu westchnął i zachichotał.
-W porządku Bella, baw się dobrze!- Skinął na mnie, aby przejść dalej.
Zanim wstałam Kajusz pojawił się obok szepcząc mi do ucha tak cicho, że nawet ja
miałam problem z odszyfrowaniem - Prawda jest taka, że jeżeli ty byś ich nie zabiła
my byśmy to zrobili za ciebie. Nikt nie ma prawa na tak brak szacunku względem
naszej rodziny. Bierz je Bella - Pocałowałam Kajusza w policzek i wstałam z tronu.
Powoli podeszłam do Kineshy. Kiedy stałam zaledwie kilka centymetrów od niej
powiedziałam - Dajesz suko - Wiedziałam jak jej twarz przybiera gniewny wyraz.
- Mam nadzieje ze jesteś gotowa Królowo - jak na zawołanie wszystkie trzy ustawiły
się w walecznych pozach. Zdałam sobie sprawę, że one nadal nie znają mojego
potencjału.
Po prostu tam stałam ręce złapałam sobie za plecami.
- Pospieszcie się dziewczyny, ja tutaj starzeję - zaśmiałam się.
Pamiętam jak ćwiczyłam na nowonarodzonych. Było ich około 20 rozwścieczonych,
głodnych, zbuntowanych w tym 5 z mocami. A i tak dałam im rade. Trzy
wampirzyce nie robiły na mnie wrażenia.
- Czy to wszystko, co macie? - Zapytałam ich, kiedy nie odpowiedziały wzruszyłam
ramionami i podniosłam moje ramiona -W porządku, teraz moja kolej.
Nie chcą pokazać zbyt dużo na początku, zaczęłam od czegoś prostego.
Podniosłam rękę zebrałam moc z wewnątrz mnie. Rzuciłam powiew lodu w ich
kierunku, uderzając je jeden po drugim. Zatrzymałam się, gdy lód zaczął się topić, ze
względu na ognistą ścianę. Więc suki mają spóźniony refleks. To będzie zbyt łatwe.
Georgia posłała swój dar w moją stronę. Oczywiście to nie zadziałało, ponieważ moja
tarcza nigdy mnie nie opuszczała. Ich wysiłek poszedł na marne -Ta jest nowa
uzyskałam ją zaledwie kilka chwil temu -Powiedziałam im, jak wysłałam im kule
energii elektrycznej, Oderwałam Georgi rękę następnie druga a na końcu oderwałam
nogi. Rzuciłam małą kulkę ognia w jej kierunku, a jej ciało zamieniło się w popiół.
Jedna z głowy, dwie do zabicia. Spojrzałam na Aro, który kiwał głową i uśmiechał
się z aprobatą.
- Jak to zrobiłaś?- Jasmin zapytała z niedowierzaniem.
- Jestem tarczą, ale mogę również wysuszyć i uzyskać moc innych wampirów, więc
mam ponad 100 różnych umiejętności, w tym wasze. Tak jak mówiłam, nie macie
szans - obie stanęły z otwartymi ustami.
45
Nie mogłam stać i rozmawiać przez cały dzień, więc zebrałam moje siły po raz
kolejny i bez zwłoki, wysłałam dar Jane na dwie wampirzyce. Obie zaczęły się wić
z bólu. Westchnęłam z satysfakcją i podeszłam do nich. Aro, Kajusz i Mark zsiedli z
tronu by podejść do mnie.
- Brawo Bella, dobra robota, nie zrobiłbym tego lepiej! - Aro krzyknął, obejmując
mnie ramieniem.
- No Aro, jesteś już w podeszłym wieku. Żartowałam dotykając jego klatki
piersiowej.
- Będziesz kiedyś w moim wieku Bella. Aro zachichotał.
- Cokolwiek powiesz Aro, co teraz z nimi zrobimy?- powiedziałam, wskazując na
dziewczyny.
- One nie zasługują, by żyć - Marek powiedział
- Zgadzam się z Tobą Marek, te dziewczyny zlekceważyły Bellę, mimo że wiedziały,
kim jest - Kajusz odpowiedział.
- Dobrze w takim razie, kto chce czynić honory domu?- Aro zapytał patrząc na
dziewczyny, które nadal wiły się z bólu. Postanowiłam, że już się nacierpiały z
powodu tego daru, kiedy skończyłam oddając im spokój nawet nie drgnęły.
- Pozwól mi zająć się jedną, Aro możesz wsiąść drugą - Aro kiwnął głową i razem
podeszliśmy do naszych ofiar. Wybrałam Kinesha. Ta dziewczyna potrzebuje, aby
nauczyć się ostatniej lekcji przed tym jak oderwę jej głowę.
Aro umieścił obie ręce na głowie Jasmin. Widziałam żyły w jej twarzy, kiedy
ciśnienie okazało się zbyt duże od siły nacisku Aro, ale zanim to się stało musiałam
nauczyć czegoś pewną dziewczynę - Aro zaczekaj - przycisnęłam moje usta do ucha
Kineshy - Powiedziałam wam, że nie wygracie, a ty nie posłuchałaś.
Teraz będziesz płacić za to wysoką cenę. Ale zanim to zrobisz, będziesz oglądać jak
twoja siostra umiera. I jej krew będzie na twoich rękach. To ty ją zabiłaś - szeptałam
do jej ucha, a następnie odwróciłam jej głowę w kierunku jej siostry. Potem skinęłam
głową w kierunku Aro.
Aro ponownie wzmocnił uścisk na głowie Jasmin; czułam jak Kinesha się wyrywa by
pomóc siostrze. Kinesha warczała, mówiąc coś w rodzaju: -nie, nie, proszę nie,
przepraszam, tak mi przykro, kocham cię Jas.- Widziałam jak Aro zaczyna się
uśmiechać.
Głowa Jasmin odleciała od ciała i poturlała się w naszą stronę dzięki Arowi. Kinesha
chciała odwrócić głowę, ale za mocno ją trzymałam. -Mam nadzieję, że cieszysz się,
ż
e teraz twoja kolej, czy jest coś, co chcesz powiedzieć przed śmiercią?
- Jesteś potworem - splunęła patrząc na mnie - Roześmiałam się
- Wampirem kochanie, to jest w opisie stanowiska pracy. Coś jeszcze?
- Myliłam się - zamknęła oczy.
- Słucham?- zapytałam, przybliżając się.
- Myliłam się! - krzyczała mi w twarz - Ty jesteś idealną Królową. Jesteś suką z
46
mocami. Nie dbasz o niczyje życie. Cieszę się, że mnie zabijesz, ponieważ życie pod
twoimi zasadami nie jest nic warte.
- A jednak, - powiedziałam - nie obchodzi mnie, Ty znałaś mnie przez pół godziny,
nie masz prawa mnie oceniać, poza tym nie obchodzi mnie
zdanie bezwartościowej prostytutki. A kto powiedział, że nie warto dbać
o życie ludzi? Nie gryzę ich, więc zależy mi. Do zobaczenia po życiu - z tymi
słowami oderwałam jej głowę.
-Hej, co za noc, co nie?- Powiedziałam, patrząc na Aro.
Zaśmiał się - Tylko się ich pozbyć, bo mamy drugi klan - Aro i inni powrócili na
trony, ciała w jednej chwili zamieniły się w popiół a w następnej wielki podmuch
wiatru sprzątnął go. Teraz jedyne, co musiałam zrobić to czekać na rodzinę Cullen.
47
Rozdział 9 Bella Żyje
EPOV
- Kiedy weszliśmy na posesje Volturi nie mogłem przestać myśleć o tym że
jakiś członek straży mnie obserwuje. Czułem się jak w klatce. Bez wolności. Siedząc
w holu zobaczyłem kilku ze strażników. Pomachałem do nich i kiwnąłem głową w
ich kierunku by ich podrażnić. Alice stanęła obok mnie.
- Edward, nie drażnij ich, nie powoduj kłopotów.
Byliśmy witani przez kolejnego sekretarza Volturi, nie mogłem przestać
zastanawiać się, gdzie ich znajdowali. Sekretarka przedstawiła się jako Linette, i
kazała nam udać się w stronę Sali tronowej. Tam spotkaliśmy trzy wampirzyce które
ja, Alice i Jasper spotkaliśmy podczas poszukiwań Belli. Jedyne co Alice pomyślała w
tej chwili to: Przecież to największe fanki Edwarda. (hehehe)
- Kogoż ja tutaj widzę? Edward? Edward Cullen?- zapytała Georgia.
"To jest ostatnie miejsce o jakim bym pomyślała, żeby cię znaleźć. Czy polowanie na mnie
miało trochę więcej zabawy kochanie? " Kinesha zapytała, mrugając do mnie.
Odwróciłem się, by szukać pomocy wśród mojej rodziny, ale wszyscy oprócz Alice i
Jaspera patrzyli na mnie z pytaniami wypisanymi na ich twarzach i w ich myślach.
Jasmin zauważyła zakłopotanie mojej rodziny i roześmiała się.
- Oh Edward. Nie powiedziałeś im o naszym wspaniałym czasie jaki spędziliśmy w
Wielkiej Brytanii?- kiedy nie odpowiedziałem ona kontynuowała w stronę mojej
rodziny - oczywiście, że nie. Rodzina Cullen tak? Witam mam na imię Jasmin. To jest
Kinesha i Georgia. Spotkaliśmy się z Edwardem, i tą dwójka w Wielkiej Brytanii
około sto lat temu. Poznaliśmy się naprawdę dobrze - Jasmin nadal się śmiała a jej
towarzyszki dołączyły do niej.
"Wyjaśnisz Edwardzie? " Carlisle pomyślał, nie zdążyłem nic powiedzieć ponieważ
weszła Linette.
- Klan Weir? Volturi chcą was teraz widzieć - Linette wskazała im na podwójne
drzwi.
- Cóż, myślę, że będziemy widzieć się później - Kinesha zwróciła się do mnie -
całuski Edward - puściła mi oczko i wszystkie trzy weszły do sali tronowej. Kiedy
miałem pewność że wampirzyce już nie będą słuchać spojrzałem na moją rodzinę
wszyscy próbowali się nie śmiać - w porządku nie wiem co się wtedy działo, ale chcę
wiedzieć, co mały Eddy robił z tymi trzema prostaczkami - Emmett zaśmiał się, Rose
uderzyła go w klatkę piersiową.
-To było nic. Naprawdę. I tylko jedyne co mogę zrobić to modlić się do Boga by
nigdy nie widzieć tych trzech ponownie.
Po pięciu minutach oczekiwania zaczęliśmy słyszeć odgłosy. Wybuch, wrzaski i tym
podobne.
Hałas zakończył się krzykiem pełnym bólu i trudności. To była Kinesha, która
krzyczała do swojej siostry - co się tam dzieje? - Carlisle zapytał zwracając się do
Alice i mnie…
48
- Nie mogę powiedzieć. Są zbyt daleko dla mnie aby czytać w ich myślach rzekłem
zwracając się do Alice.
- Nie mogę nic zobaczyć. Wszystko, co wiąże się z Volturi jest zachmurzone - Alice
szepnęła trzymając się za głowę i opierając się na klatce piersiowej Jaspera.
- Czy to ona? - Esme zapytała.
- Wierzę, że tak. Ale założę się, że te dziewczyny zasługują na ich karę - Carlisle
powiedział i Emmett przytaknął.
Drzwi znowu się otworzyły i Linette oznajmiła, że już czas na nas.
Spojrzałem na moją rodzinę i wiedziałem, że się bali – chodźcie, nie pozwólmy
czekać naszej Królowej - Carlisle westchnął i zaczął podążać za Linette. Poszedłem za
nim w tyle z resztą mojej rodziny.
Usłyszałem jak wszyscy którzy byli koło mnie wstrzymali oddech. A potem ją
ujrzałem.
Bella.
Siedziała w jednym z tronów obok Aro. Uśmiechała się i szeptała do Kajusza, ale
zbyt cicho bym mógł usłyszeć. Gdy w końcu odwróciła się do nas nawet nie drgnęła.
Nawet oczy jej się nie zwiększyły jak kiedyś kiedy czymś ją zaskoczono. Żadnego
gestu. Była taka jak inni. Czy ona nas nie pamięta?
-Bella?- wyszeptałem.
Ona tylko się uśmiechnęła i skinęła głową. "Witamy. Musicie być rodziną Cullen.
Uważam, że nie mieliśmy zaszczytu się spotkać. Jestem Bella".
Moja rodzina i ja po prostu staliśmy, patrząc na nią. Co się dzieje? Myślałem, że ona
nie żyje, i jeszcze tutaj jest. W Volterze. Z Volturi.
Wtedy zacząłem przyglądać się bliżej. Jej twarda skóra granitu. Jej ostre zęby między
jej pięknym uśmiechem. Nie było wątpliwości co do tego, że moja Bella była
wampirem. Wtedy spojrzałem w jej oczy. Były złote. W przeciwieństwie do tych,
obok niej, była jedyna bez czerwonych tęczówek. Bella piła krew zwierząt. Była jak
my.
- Moi najdrożsi Cullenowie. Pozwólcie mi przedstawić nową Królową oto Bella. Ona
nie miała przyjemności spotkać się z waszą rodziną, więc mam nadzieję, że wszyscy,
zostaniecie bliskimi przyjaciółmi - Aro spojrzał na mnie. To wtedy usłyszałem jego
myśli – Edward, ona nie pamięta jej ludzkiego życia. Kiedy przyszła do nas, prosiła nas, aby
pomóc jej zapomnieć i musieliśmy tak zrobić. Nie zaczynaj niczego. Nie będziemy przebierać
w środkach by jej pomóc to moja siostra i córka - wzdrygnąłem się na jego słowa. Byliśmy
obcy do niej. A najgorsze było to, że ona poprosiła o to. Przyszła do nich.
-Aro, Kajuszu, Marku dawno się nie widzieliśmy. Za długo. Miło cię wreszcie poznać
moja królowo - Carlisle wystąpił na przód.
- Dziękuje. Jak sądzę to ty musisz być Carlisle - Bella wstała z tronu i podeszła do
nas. Uścisnęła dłoń Carlisle’a i podeszła do jego żony - A ty to Esme. Naprawdę
bardzo miło mi jest ciebie poznać.
- Ciebie również miło poznać Bello - Esme mówiła cicho i miękko
49
- Bella podeszła do Jaspera i Alice - Przykro mi, ale wydaje się, że zapomniałam
waszych imion- Bella zaśmiała się lekko. Tym samym śmiechem jaki pamiętałem,
który sprawiał, że nie przestawałem oddychać.
- Miło cię poznać Bella, jestem Alice, i to jest Jasper, och, kocham twoją suknię !- Alice
ć
wierkała, wskazując na jej ubiór.
- Dziękuje. Mój wizażysta kupił mi ją w Paryżu - Na chwilę zapomniałem o
wszystkim. Lecz po chwili wszystko wróciło. Bella to nasza królowa. Jesteśmy tutaj
dla niej. Jest ona Najpotężniejszą wampirzycą na świecie. Ona zapomniała o mnie.
Zakochała się w innym i to za niego wychodzi nie za mnie. Cofnąłem się o kilka
kroków. Kiedy ona podeszła do Rose i Emma. Rosalie odezwała się pierwsza a
Emmett po prostu stał tam zamrożony - Jestem Rosalie - powiedziała miękko. Po
chwili Emmett oprzytomniał i zagarnął Bellę do misiowatego uścisku. W tej samej
chwili kilku strażników ruszyło ale Aro ich powstrzymał.
- Wybacz mojemu bratu to jest Emmett mąż Rosalie - Alice uratowała sytuacje.
Bella tylko uśmiechnęła się i przytuliła Emmetta. -Miło mi Emmett. Ale przykro mi
to powiedzieć, ale musimy przestać się przytulać bo inaczej twoja żona będzie na
mnie wściekła - Roześmiała się. Emmett powoli uwolnił ją i przeprosił. - to nic złego
Emmett. Jesteś jak Alec. Mam wrażenie, że będziemy się razem dobrze bawić. Ok a
teraz ty jesteś…? - Bella zwróciła się do mnie.
- Edward - powiedziałem nie patrząc na jej twarz.
- Miło cię poznać Edward - wyciągnęła rękę, ale jej nie dotknąłem. Jedynie patrzałem
na jej dłoń - Edward? - zapytała. Kiedy nie odpowiedziałem, usłyszałem jej
westchnienie. Odwróciła się i podeszła powrotem do jej tronu.
- Dziękuję wam wszystkim za przybycie na tyle tygodni przed moim ślubem. Mam
nadzieję, że w tym czasie nasza przyjaźń będzie rosnąć - Bella uśmiechnęła się. Być
może miała rację. Może to był czas, że mogę wygrać z powrotem moją miłość i żeby
sobie przypomniała. Ona mi wybaczy i zrozumie tą straszną noc wiele lat temu.
Miałem około trzech do czterech tygodni przed ślubem. Jeśli kochała mnie wcześniej,
może zakochać się we mnie na nowo. Prawda?
- Zgadzam się z Bellą. Wszyscy bardzo się cieszymy z waszej wizyty. Podczas
waszego pobytu będziecie używać domu na terenie Volterry będzie on całkowicie do
waszej dyspozycji. Znajduje się w lesie abyście mogli żyć normalnie, nie ukrywając
swojej natury. Aro próbował przekazać nam jak dobrze jest być jednym z Volturi. W
jego głowie już formował się plan.
- Bardzo ci dziękujemy Aro za troskę. Mówię to za całą moją rodzinę, chcielibyśmy
również zaproponować nasze usługi podczas naszego pobytu tutaj - Carlisle
realizował plan, który pomógł by nam nie zasmucić żadnego członka Volturi. Nawet
jeśli tym członkiem była teraz Bella.
- Wspaniale wieści Carlisle. Jestem pewien, ze jeden z członków straży pokaże wam
drogę do waszego domu. Przykro mi, ale musze was opuścić. Mam spotkanie, w
którym musze uczestniczyć. Mam nadzieje, ze szybko się odnajdzi..., monolog Aro
został przerwany przez otwarcie drzwi. Wszyscy odwrócili się i zobaczyliśmy Aleca
i Jane idących w naszym kierunku.
-Przepraszam za przerwanie, ale zobaczcie kto chciał odejść bez pożegnania - Jane
powiedziała wskazując na Aleca.
50
- Alec! - Bella krzyknęła biegnąc prosto w jego otwarte ramiona. Wskoczyła na niego
i oplotła go nogami, całując głęboko.
- Hej kochanie - gdy stałem tam i patrzyłem na ta scenę rozgrywająca się przede mną
czułem jakby ktoś dźgnął mnie w serce. Widok Belli owiniętej dookoła innego
mężczyzny... to ja powinienem tam stać.
- Kiedy wróciłeś? Myślałam, że pojechałeś na misję - Zapytała go, całując teraz w
szyje.
- Byłem. Miałem jednak pewne komplikacje. Wróciłem do domu, aby powiedzieć, że
musze wyjechać na kolejne kilka tygodni, żeby zając się interesami. Ale musiałem cię
zobaczyć przed wyjazdem - Bella spojrzała na niego zszokowana. Dopiero teraz
zacząłem się interesować słowami Aleca. On miał wyjechać. Pozostawić Bellę samą a
to zwiększa moje szanse.
- Co? - Bella dyszała - Aro? Czy naprawdę? - zwróciła się do Aro, błagając oczami.
- Przykro mi Bella. Alec jest jedyną odpowiednią osobą do tej pracy. Wyrobi się do
ś
lubu obiecuje. A co ty na to by poczekać kilka godzin przed wyjazdem Aleca i
pożegnać się z narzeczonym, wiem, że ona będzie tęsknic - Aro uśmiechnął się
złośliwie szybko spoglądając na mnie.
- Sądzę że to wspaniały pomysł - Bella uśmiechnęła się i pocałowała go jeszcze raz.
- Dziękuję ci Aro. Sądzę że tak uczynię. Chodź skarbie - z tymi słowami Alec wyniósł
ją przez drzwi. Słyszałem mruczenia i ich śmiech dopóki nie weszli do holu i innej
części zamku. Chciałem umrzeć. Moja Bella nareszcie miała to czego chciała.
Mężczyznę który nie musi uważać i zadowolić ją we wszystkie sposoby. Ale
jedynym problemem było to, że tym mężczyzną nie byłem ja. I to musiało się
zmienić. Później usłyszeliśmy od Aro pogadankę o tym, że Bella bardzo cierpiała i
jedyne czego pragnęła gdy do nich przyjechała to zapomnieć. Powiedział otwarcie o
tym że jeżeli którekolwiek z nas będzie chciało być zbyt blisko z Bellą to przepłacimy
to życiem.
- Mogę się dowiedzieć jaka mocą dysponuje Bella? Zawsze się tym interesowałem -
zapytał uprzejmie mój ojciec.
- Ta informacja nie jest do końca sprecyzowana. Ale mogę wam jedynie powiedzieć
ż
e jest dosyć silna by zabić wasza rodzinę i połowę straży w mniej niż 1 sekundę.
Wiec na waszym miejscu bym uważał. A teraz wybaczcie ale mam spotkanie -
powiedział Aro kierując się w stronę drzwi.
Chwile później podeszła do nas Jane i zaprowadziła nas do naszego
tymczasowego domu. Był trochę większy od domu w Forks. Miał basen i garaż z
samochodami. Gdy Jane znikła wszystkie myśli moich bliskich mówiły to samo
"Edward..."
- Proszę nie. Jest przynajmniej szczęśliwa i żywa... tak sądzę.
- Wszyscy musimy o tym porozmawiać. Spotkanie rodzinne za 3 minuty -
zakomunikował Carlisle wchodząc do domu. Wszyscy chcieli by Bella wróciła.
Nawet Rose. Jako wampirzyca stała się jej bliższa. Lubiła fakt ze Bella zabiła innych,
którzy weszli przed nami.
51
Wiem ze kolejne tygodnie będą trudne ale obiecałem sobie, że wygram jej
miłość. A ona przepędzi swojego narzeczonego. Kochałem ją jako człowieka,
kocham ją i teraz. Ona jest moja owieczką a jej lwem. Wiem co Aro mówił ale to mnie
nie powstrzyma. Nie będę zważał na konsekwencje. Żyłem 1000 lat bez mojej
ukochanej i nadrobię ten czas. Jakoś.
52
Rozdział 10 Romeo i Julia
BPOV
Gdy nadszedł świt musiałam powiedzieć "do widzenia" mojemu ukochanemu.
Nie będę go widziała od 3 do 4 tygodni. Dla wampirów to jakby kilka sekund, ale
dla mnie to wieczność. A co gorsza, zostawi mnie tuż przed naszym ślubem. Czas, w
którym zaczną zjeżdżać się goście. A najgorsze to, to że będę musiała widywać się z
Cullenami. Niby mieszkają poza Volterrą, ale jednak będą również tutaj, na pewno
będą kręcić się po zamku.
Gdy pomachałam Alecowi na pożegnanie udałam się do jedynego miejsca w którym
mogłam być sama. Miałam tylko parę godzin odpoczynku a później Jane i ja
będziemy wybierać menu na wesele. Nie rozumiałam dlaczego ona mnie do tego
potrzebowała. Byłabym szczęśliwa gdyby jedyne co znajdowało się na liście dań to
zwierzęta, ale Alec brzydzi się krwią zwierząt tak bardzo jak ja brzydzę się krwią
ludzi. Zdecydowaliśmy więc na cały zakres krwi.
Wiedziałam, że "wybieranie ludzi do zjedzenia" będzie dla mnie bardzo trudne.
Gdy weszłam do biblioteki od razu otworzyłam wszystkie drzwi i okna prowadzące
do mojego ogrodu. Uwielbiałam kiedy promienie słońca padały na moją twarz. To
zawsze pomagało mi się uspokoić. Postanowiłam, że poczytam moja ulubioną
książkę - Romeo i Julia. Zakazana miłość pomiędzy kochankami ze zwaśnionych
rodów sprawiała, że topnieję.
Wzięłam książkę i wyszłam do ogrodu, siadając w altanie. Czytając mój
ulubiony fragment, gdy Romeo przemawia do stojącej na balkonie Julii, usłyszałam
chrząknięcie od strony wejścia do altany. Stał tam z wielkim łobuzerskim
uśmiechem.
Edward Cullen. Co on tutaj robił? Po tym jak wczoraj mnie potraktował,
odmawiając podania mi ręki. Gdyby nie to, że bardzo polubiłam jego rodzinę,
zabiłabym go tak jak te trzy dziewczynki.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam wychodząc z altany.
- Myślałem, że ten ogród jest do dyspozycji wszystkich wampirów? - uniósł brew w
zadumie.
Doskonale znał odpowiedz na to pytanie. Ale jego obecność mnie zaskoczyła. Od
wieków nikt nie przychodził do tego ogrodu, dlatego też przyzwyczaiłam się, że
tylko ja się w nim znajduję.
- Och przepraszam masz racje. Po prostu tylko ja go używam i zaskoczyła mnie
twoja obecność - zaśmiałam się i podeszłam bliżej. Widziałam jego zakłopotanie i ten
dziwny wyraz twarzy. - Przepraszam ogród jest otwarty, ale to miejsce jest moje i
tylko moje - wskazałam na altanę - Edward pokiwał głową.
- Dlaczego nikt nie używa tego raju? Ten ogród jest taki piękny. Nie wierze, że
ktokolwiek nie miał by czasu by tutaj przebywać. Chciałbym częściej spotykać takie
piękne miejsca. – Edward podszedł bliżej by powąchać różę. Nie wiem czemu ale
byłam pewna, że to właśnie on uzna ten ogród za piękny.
53
- Nie wiem jak ktoś może bez tego żyć. Ja nie umiem, nie spędzić choćby godziny
dziennie w tym miejscu. Pomaga mi myśleć - weszłam do biblioteki, by uniknąć
kontaktu z Edwardem. Odłożyłam moja książkę na półkę. Zauważyłam, że młody
Cullen podąża za mną.
- Lubisz czytać książki?- zapytał.
- Tak, to jedno z wielu moich zainteresowań. A ty?
- Tak, w każdym domu w którym mieszamy musi być dobrze zaopatrzona
biblioteka. Szczególnie przez ostatnie milenium - odpowiedział biorąc do ręki jedną z
moich ulubionych książek.
- Dlaczego?
- Straciłem miłość mojego życia, to było bardzo trudne, ale ostatnio się poprawiło i
czuję się trochę lepiej.
Tak, słyszałam o tym, że dla ludzkiej dziewczyny zabił jednego z nas. To dlatego tak
go nienawidziłam. Jak można zamordować pobratymca by ocalić jedno marne
ludzkie istnienie.
- Edward dlaczego tutaj jesteś?
- Przyszedłem by cię zaprosić na polowanie z moja rodziną. Widzę po twoich oczach,
iż żywisz się zwierzętami. Mogłabyś nam pokazać gdzie występują najlepsze sztuki.
Bardzo walczyłam ze sobą by nie powiedzieć, nie ze względu na Edwarda. Jego
rodzina była taka cudowna, i to właśnie przeważyło szale.
- Naturalnie, tylko odwołam moje spotkanie z Jane i spotkamy się przy wschodniej
bramie. Muszę zmienić strój na coś bardziej odpowiedniego do polowania – nie było
mowy bym mogła polować w sukni - uśmiechnęłam się do niego i zanim zdarzyłam
wyjść z biblioteki chłopak odwzajemnił uśmiech.
Szybko odwołałam umówione spotkanie. Wychodząc z zamku minęłam moich
przyjaciół pełniących służbę straży. Chłopcy pogwizdywali piosenkę "While Alec's
away, the queen shall play"- zaśmiali się.
- Ślicznie wyglądasz Bello. Dokąd idziesz?- zapytał jeden z nich.
- Chłopcy uważajcie Bella idzie zapolować.
- Koledzy uważajcie i trzymajcie pion.
- Moi drodzy przyjaciele uważajcie co mówicie, bo powiem Kajuszowi i to nie ujdzie
wam na sucho - jak zwykle jedynie się roześmiali. Zawsze żartowaliśmy w ten
sposób ze strażą. Ale tak naprawdę to tylko kiedy Aleca, Aro, Marka i Kajusza nie
było w pobliżu. Oni nie pochwalają takiego zachowania.
Gdy dotarłam do bramy, pierwszego spotkałam właśnie Edwarda. Był naprawdę
dziwny. Nie mogłam się doczekać by spotkać resztę jego rodziny. Miałam nadzieję,
ż
e przynajmniej oni będą zachowywać się normalnie.
- Witaj Cullen, gotowy? – zapytałam kiedy przechodziliśmy przez bramę. Gdy
biegliśmy w stronę ich domu chłopak próbował mnie prześcignąć, wiec ten bieg
przeistoczył się w wyścig.
Od chwili kiedy się poznaliśmy nie obchodziło mnie że biegnę z Edwardem. To była
zabawa. Czułam się jakbym biegała dla przyjemności z Aleciem.
Czułam się komfortowo.
54
W głębi duszy wiedziałam jednak, że to nie prawda. Alec był moim chłopakiem.
Moim narzeczonym. Moim życiem. I ktoś tak błahy jak Edward nie może mi tego
odebrać. Muszę być ostrożna. Istnieją większe szanse na to, że będę spędzać czas z
jego rodziną niż z nim.
To dlaczego się tak martwię?