Rozdział 3 - Mój nowy dom.
-Pośpiesz się Bella!- Jane zawołała do mnie, gdy biegaliśmy po ciemnym już mieście.
To był pierwszy raz, gdy byłam w stanie biegnąć pełną parą. I było SUPER! Chociaż że biegłam tak szybko, widziałam wszystkie szczegóły. To było nieziemskie.
-Przygotuj się Bella! Musimy przeskoczyć mur, miej oczy otwarte, a kiedy zbliżymy się do niego, po prostu skocz. Proste!- Słyszałam uśmiech w głosie Jane. Wiedziała, że to mnie przeraża. Jak do cholery miałam przeskoczyć wielki mur? Zrobiłam to, co mi powiedziała. Gdy tylko zobaczyłam mur skoczyłam jak najdalej. Udało się! Przypomniało mi się, kiedy Edward skakał….
Stop Bella musisz zapomnieć. Nie myśl o tym
Postanowiłam coś zrobić by skupić się na czymś innym. Spojrzałam na Jane a ta się uśmiechała. -Jane To było niesamowite! Zróbmy to jeszcze raz- z jakiegoś dziwnego powodu wszystko, co chciałam robić, to biegać! To było najlepsze uczucie.
-Wow! Zwolnij Bella, nie chcesz polować?
-Umm ...- Teraz, kiedy wspomniała, moje gardło zaczęło boleć. Pieczenie zdawało się być coraz gorsze, gdy o tym pomyślała. -Tak proszę!
- Tak sądziłam- Jane zaśmiała się się-, Choc, tędy!- Zaczęła biec na wschód, aż dotarłyśmy do niewielkiej polany. -OK Bella, - powiedziała zwracając się do mnie -Teraz ty musisz wykonać tą część, zamknij oczy.- Spojrzałam na Jane, po co miałabym zamykać oczy? Zrozumiała, - Po prostu mi zaufaj. To pomaga- spojżałam jeszcze raz na nią zanim zamknęłam oczy. I już wiedziałam, o co jej chodzi. Słyszałam o wiele więcej. Usłyszałam, że coś jest na wschód od nas, wiatr tam był o wiele ruchliwszy. Usłyszałam jakieś mokre bicia. A moje gardło zapłonęło. Z oriętowałam się, że już biegnę w tym kierunku oraz że ten dźwięk to bijące serce. Krew. Jeleń?
- Jane powiedz, że to jest jeleń.
-Taaa. To właśnie, dlatego pijam krew ludzi. Nadal chcesz być na diecie wegetariańskiej?
-No, zgaduje ze bebe musiała się tylko przyzwyczaić. Czy to przejdzie przez moje gardło?
-nie myśl o tym, po prostu oddaj się instynktowi.- Powiedziała wskazując w stroje jelenia. Powoli podeszłam kierunku jelenia, a on zaczął uciekać. Jego zapach coraz bardziej dało się wyczuć. Następna rzeczą jakom zauważyłam to był piekący ból w gardle, później moje zęby zatapiające się w karku zwierzęcia. S mak było niedobry, ale krew była gorąca i wilgotna i łagodziła mój piekące pragnienie, piłem w pośpiechu. Nie trwało długo, dopóki nie został wysuszony ze krwi. Mogłabym jeszcze usłyszeć inne dwie sarny w oddali.
Nie mam o tym myśleć dopóki ze zauważyłam, że biegnę w ich kierunku. Kiedy dotarłam do nich I doskoczyłam do obu i powaliłam je na ziemie, ugryzłam w szyję jedna, dopóki nie została pusta zanim przeszłam do drugiej? Kiedy skończyłam musiałam mieć pewność, że w pobliżu nie ma innych jeleni.
Gdy skończyłam zaspokajać pragnienie, chciałam sprawdzić ubytki w moim stroju i było ich dużo. Mój top był podarty pośrodku mojej klatki piersiowej i zaplamiony krwią, na moich jeansach było tylko troszkę krwi. Chciałam już znaleźć Jane. Dziewczyna potrząsałam głową a jej twarz była jakaś bez wyrazu.
-Co?- Zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-Przykro mi, Bella, ale ja naprawdę nie wiem jak to zrobić? Oni pachną tak ... Obrzydliwie! Jak się czujesz?- Rozważałam to przez chwilę. Ale po zniknięciu bólu w gardle, moja odpowieć powinna być optymistyczna i szczęśliwa.
-Czuję się świetnie, mam tylko lekkie swędzenie w gardle, ale nie mam potrzeby więcej polować. Chciałabym tylko żeby moje ubrania przeżył. Spójrz na mnie!- Spojrzałam w dół po moim ubraniu razem z Jane, wampirzyca zaczęła chichotać.
-Nie martw się Bella, zaufaj mi, każdy z nas, gdy pierwszy raz przyszedł do domu po pierwszym polowaniu wyglądał jeszcze gorszy, oczywiście były to polowania na człowieka a ty polowałaś na te!- Wskazała na dwie sarny leżące na ziemi, Potem objęła mnie za ramiona w poprowadziła w stronę drzew.
Nie trwało to długo zanim Jane zesztywniała obok mnie. Na początku nie wiedziałam, o co chodzi a Jane znikła za drzewami. Stałam tam z dezoriętowana dopóki nie zaczęłam uważniej słuchać i oddychać. Usłyszałam krew, która płynie w żyłam kilka razy szybciej niż u jelenia. Miałam wrażenie, że w moje gardło powbijały się żyletki. To nie było zwierze. To był człowiek. Pachniał nieziemsko. Czułam, że moje oczy rozszerzają się w szoku i wydawało się naśladować zachowanie Jane czekającą na mój ruch. Wiedziałam, że mój instynkt podpowiada mi, by polować, zabijać tych ludzi. Ale nie mogłam tego zrobić. Pewna część mnie była w stanie wysłać mnie prosto do Voltery, w kierunku przeciwnym do ludzi. Nie wiem jak to zrobiłam, ale nie mogłem zaatakować, część mnie wyłączyła moje instynkty w tym ułamku sekundy, gdy z oriętowałam się, że moja przyjaciółka zabija właśnie człowieka. Wiedziałam, że to złe. Zatrzymałam się, gdy dotarłam do ogrodzenia Voltery. Jane wreszcie dogoniła mnie, jej oczy były nadal w szoku.
-Niestety Jane, musiałam uciekać!- Mam nadzieję, że nie była na mnie wściekła.
Dziewczyna nadal się na mnie patrzyła poczym zaczęła się śmieć. Ona nadal patrzą na mnie przed rozpoczęciem się śmiać.
-Bella, - powiedziała wciąż śmiejąc się, -jak to zrobiłaś? Jak uciekłaś? Powinnaś być nie do powstrzymania przy zabijaniu ludzi, ale jesteś, ale to, że nie jesteś normalnym nowonarodzonym to już wiemy!
-Umm ... Nie wiem czy to dobre czy złe, ale zrobiłam to, ale wszystko, co mogłam zrobić to wyłączyć instynkt i uciekać. - Nie wiem, co takiego powiedziałam, ale ona po prostu zaczęła się śmiać tak bardzo, że dziwnym było, że nie obudziła wszystkich, w Volterze.
-Bella, oh Bella, myślę, że wiem, czym jesteś! Oh Aro się to spodoba!
-Czekaj, co masz na myśli, czym jestem?- Jestem wampirem, jestem Bella.
- Nie jestem pewna. Samo kontrola, tak silna jak twoja to wyjątek. To może być twój dar Bella. Ale nadal muszę to skonsultować z Aro. Sądzę, że to jest rodzaj tarczy.
- Że przepraszam co?
Patrzyła na mnie przez chwilę, wzdychając i wypuszcza mały chichot.
-Przepraszam Bella Zapomniałam że to wszystko jest dla ciebie nowe, tarczą jest ktoś, kto jest w stanie chronić innych przed atakami zdolności umysłów, takie jak Aro lub mój. Uważam również, że możesz ja rozciągnąć, jeżeli byś chciała i możesz ochraniać innych.
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że jeżeli samokontrola to mój dar to już niedługo będę mogła chodzić ulicami Voltery nie krzywdząc ludzi?
-Głupiutka Bella. Z twoją samokontrola mogę sprawić, że już za miesiąc będziesz niegroźna dla ludzi.- Wow to było by świetnie - Chodź Bella, wracajmy do Aro. Mogę się założyć, że umiera z zniecierpliwienia. Myślę, że ma coś dla ciebie Mark, Kajusz i reszta straży chcą cię poznać.
-Mark i Kajusz? Słyszałam o nich wcześniej, wydaje się to lata temu, ale kiedy Edward mówił o Volturi, opowiadał mi o nich- MUSISZ zapomnieć! -W każdym razie, kto jest w straży? Czy mają umiejętności jak ty?
-Tak, Mark umie wyczuwać uczucia, jakie ktoś darzy do danej osoby. Kajusz nie ma żadnej szczególnej mocy, poza dużym tempera mętem i dużej buzi. Chyba wiesz, co mam na myśli?
Mój brat bliźniak Alec jest po prostu głupi, umie się zakraść do czyjegoś umysłu i wyłączyć zmysły danej osoby. Jego moc jest podobna do mojej tylko, że on może za jednym zamachem załatwić wszystkich a ja tylko jedną osobę. Ale jego dar działa wolnie niż mój. Ja potrafię zadać komuś nieziemski ból. Ciesz się, że to na ciebie nie działa.- Dziewczyna zachichotała i spojrzała na ścianę. - Zobaczmy, jest jeszcze Demietri- najlepszy przyjaciel mojego brata, jest on tropicielem i tak jak mój brat jest głupi. Jest Afton, Corin, Felix, Heidi, Chelsea, Santiago, których kompetencje nie mają znaczenia i dowiesz się o nich później. Ummm.. Jest jeszcze Renata, która jest tez tarczą, ale odpiera ataki jedynie fizyczne, uważam, że twój jest bardziej mętalny. I to chyba wszyscy ze straży, których musisz znać. Wiem, że to dużo, ale z czasem się przyzwyczaisz, zaufaj mi.- Uśmiechnęła się lekko do mnie.
-Jane? Czy ktokolwiek kiedyś opuścił Volturi?
-Oh!- Moje pytanie zaskoczyło ją.- Tak. Jak to oni określają, odchodzą do lepszego życia. Był kiedyś Eleazar, który wyjechał po spotkaniu z żoną. Oboje odeszli i rozpoczęli nowe życie. Była także Didyme- żona Marka i siostra Aro, ale ona umarła, jaka szkoda. Ona i Mark też chcieli odejść przed jej śmiercią. Ale cóż, co było to się nie powtórzy. Czemu pytasz?- Wiedziałam, że było coś jeszcze w tej historii, ale ona by mi teraz nie powiedziała.
I uśmiechnęłam się do niej.
-Jane nie martw się nie odejdę, podoba mi się tutaj, a ja nie opuszczę cię nigdy, obiecuję!- Przytuliłam ją a ona westchnęła.
-Dziękuję Bella, ja też ciebie nigdy nie opuszczę. Jesteś gotowa wracać do domu?
-Tak, jestem, chodźmy spotkać moją nową rodzinę.- Jane się uśmiechnęła i pobiegłyśmy do Voltery.
Nim się z oriętowałam już wchodziłyśmy do zamku i szłyśmy w stronę drzwi, przed którymi nigdy nie byłam.
- Gdzie jesteśmy?- Zapytałam Jane
-Gdy przechodziłaś przemianę zapytałam Aro czy mogę zmienić poddasze w duży pokój dla ciebie i dla mnie. To pomieszczenie może być postrzegane, jako sypialnia, nie licząc oczywiście faktu, że nie ma tam nawet łóżek.- Zaśmiała się się- Czy jesteś gotowa Bella? Mam nadzieję, że Ci się spodoba?- I pchnęła dwoje drzwi, nie czekając nawet na moją odpowiedz.
Pokój był ogromny. Stworzony jakby salon. Cała ściana została pokryta w coś, co wyglądało jak półka na książki, to było wielkie. Był kominek z dwoma dużymi kanapami umieszczonymi wokół niego. Zeszłam do pokoju i zdziwiło mnie to, że miał wrażenie ciepła, nie wiem czy to był czekoladowy brąz ściany lub ciemny kremowy dywan, ale czułam się bardzo rodzinnie. Jane weszła za mną i od razu podeszła do następnych drzwi.
-To jest twój teren Bella, Aro powiedział, że moglibyśmy dzielić środkową część, a mój jest po drugiej stronie. W ten sposób będziemy razem, i będziemy miały trochę własnej prywatności. Sądziłam, że to dobry pomysł- wszystko, co mogłam zrobić to pokiwać głową. Mój obszar był jeszcze piękniejszy niż w salonie. Miał ogromne okna, wraz z balkonem i parę dużych szklanych drzwi. Pokój oczywiście miał biały i brązowy schemat kolorów, który komponował się idealnie. Była tam duża czarna plazma i inne gadżety. Na jednej ze ścian była wielka kolekcja płyt. Mój umysł zalały wspomnienia związane z Edwardem i jego płytami. Musisz zapomnieć!!! Podeszłam do kolejnych drzwi i weszłam do środka pomieszczenie było tak duże jak salon. Spojrzałam na Jane.
-Co to?
-To jest twoją nowa szafa. Pozwoliłam sobie pokupować ci trochę ubrań. Nie martw się jest jeszcze z 20 półek, które możesz zapełnić, jeżeli to ci nie wystarczy, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście, że nie.- Wyszłam na balkon, aby podziwiać widoki. Chciałam podziękować Jane, ale ona już zdążyła wyjść Poszłam, więc do naszego salonu i zobaczyłam ją tam stojącą z jakimś mężczyzną
-Jane czy jesteś pewna, że ona jest tarczą.
-Tak Kajuszu, żałuj, że jej nie widziałeś. Ona ma potencjał.
- A co z jej pamięcią, nadal pamięta Cullenów?
-Jeszcze tak. A my musimy jej pomóc, aby mogła zapomnieć.
-Masz rację Jane nie będę ich zapraszał dopóki nie zapomni. Tak będzie lepiej.- Usłyszałam jak jeszcze Aro wypytywał Jane o to czy chcę tu zostać a ona go uspokoiła mówiąc, że podoba mi się tutaj i cóż miała racje. Następny do rozmowy dołączył się Alec
-Mam nadzieję, że zostanie. Będę miał kolejną siostrę do drażnienia.-Jego głos brzmiał wesoło i wydawał się być podniecony, że zostaję. To było miłe, wiedzieć, że on już mnie zaakceptował. Postanowiłam już wyjść z pokoju.
-Umm. Cześć- Stanęłam koło Jane. Alec był jedynym, który podszedł i przytulił mnie, Aro odchrząknął i zrobił krok wstecz.
-Przepraszam Aro, Bella Witam, jestem Alec. Dobrze, że jesteś w pobliżu. Jak ci poszło na ….. polowaniu?- Zapytał z uśmiechem i zmierzył mnie od góry do dołu. Pamiętałam, że moja koszulka była rozdarta i gdybym mogła to był się zarumieniła. Próbowałam się zasłonić rękom, ale nie za bardzo mi się to udało. Jane zachichotała a Ale nadal miał ten głupkowaty uśmieszek na ustach. Alec oczywiście był najprzystojniejszy z tych czterech Wampirów, które stały obok mnie.
-Miło Cie poznać Alec i mam nadzieję, że Bedzie układać się nam bardzo dobrze, bo zamierzam tu zostać. Jest to idealne rozwiązanie. No i dziękuję Aro za ten wspaniały pokój. Uwielbiam go!"
- Nie ma, za co Bello. Cieszę się, że ci się podoba- nie czekając na moja odpowiedz zwrócił się do mojej przyjaciółki- Jane mam nadzieje, że popracujesz z Bellom nad jej zdolnościami i proszę, zaopatrz ją w nowe ubrania.- Dziewczyna się zaśmiała
-Oczywiście Aro dzięki za wszystko.
-Ależ naprawdę nie ma, za co to była moja przyjemność i teraz wybaczcie, ale już sobie pójdziemy- wszyscy prócz Jane i Mnie opuścili pokój.
-Cóż poszło dobrze.
-Tak wszyscy cię uwielbiają szczególnie Alec. Nie widziałam go tak szczęśliwego, od kiedy Aro nas przygarnął.- śmiała się siedząc naprzeciwko mnie
- Jane powiedziałaś dzisiaj po południu to samo o Aro teraz o Alecu. Myślę, że to zmyślasz, westchnęła i zaczęła znowu chichotać objęła usta dłonią.
-Nieważne. Ważne jest to moja droga, że cie akceptują i to się liczy.- Rzuciła poduszkom we mnie.
-Jane muszę zapytać, Myślałam, że trzeba było grać w towarzystwie Aro i innych, ale ty zachowywałaś się normalnie. Inie rozumiem tego.
- Oh tak. A więc Alec powiedział mi, że Aro zgodził się żebyśmy mówili jak chcemy, ale tylko przy Volturi, jeżeli mamy gości mamy grać.
-, Więc nie muszę grac?
- Nie Bello tylko, gdy mamy gości.
-Dzięki Bogu-jestem złym kłamcą.
- Dobra Bello czas na to byś nauczyła się swoich zdolności.
-Umm, zobaczymy... Tak myślę, że mogę to zrobić
-HAHA Bardzo śmieszne Bello. Chodź idziemy.
Wiedziałam, że najbliższe lata będą ciężki. Trudno będzie zapomnieć, ale wiem, że moi przyjaciele mi pomogą.