5 kroków do apokalipsy podatkowej w USA
Aktualizacja: 2012-11-9 1:06 pm
Reelekcja Baracka Obamy to nie tylko kontynuacja dotychczasowej jego polityki, ale także
konieczność pilnego podjęcia szeregu decyzji, będących konsekwencją zasiadania przez niego
w fotelu prezydenckim, bez których amerykańska gospodarka może po raz kolejny wpaść w
recesję, którą na jakiś czas oddalono przez gigantyczny dodruk pieniądza.
Po pierwsze, z początkiem przyszłego roku wygasają ulgi podatkowe, których autorem był jeszcze
George W. Bush, a przedłużone przez Baracka Obamę w 2010 r. To oznacza, że do kasy państwowej
powinno z tytułu podatków wpłynąć o 423 mld dolarów więcej. Jednocześnie automatycznie mają spaść
wydatki państwa o 109 mld dolarów. Upadek z takiego tzw. klifu fiskalnego Republikanie określają
mianem taxageddonu, czyli podatkowej apokalipsy. Uniknięcie takiej sytuacji będzie możliwe tylko
wtedy, jeżeli prezydent porozumie się z Kongresem w sprawie nowego sposobu redukcji deficytu i
ewentualnego unieważnienia automatycznego podniesienia podatków i cięć w wydatkach. Republikanie
nie chcą się jednak zgodzić na żadne podwyżki podatków. Z kolei prezydent-elekt dopuszcza
możliwość zachowania ulg jedynie w przypadku gospodarstw domowych o zarobkach do 250 tys.
dolarów rocznie. Zdaniem prezydenta nadmierne cięcia w podatkach wymusiłyby bezprecedensowe
cięcia w wydatkach państwa i pogłębienie różnic w dochodach między bogatymi a biednymi.
Po wtóre, Obama zapowiedział uruchomienie kolejnego, choć mniejszego od poprzedniego (470 mld
dol.) pakietu stymulacyjnego w celu tworzenia nowych miejsc pracy. Zadanie jest jednak trudne, bo
Obama musi jednocześnie utrzymać finanse publiczne w ryzach, jeśli chce zdobyć zaufanie inwestorów
giełdowych.
Kolejną sprawą jest to, że wygrana Obamy nie byłaby możliwa, gdyby nie zagłosowali na niego
przedstawiciele mniejszości etnicznych, spośród których aż 72 proc. uprawnionych do głosowania
oddało na niego swój głos. Aby utrzymać poparcie tej grupy elektorów, Obama zapowiedział pilne
podjęcie drażliwej kwestii legalizacji ok. 11 mln żyjących dziś na czarno imigrantów. Obiecywał to już
jednak 4 lata temu, przy obejmowaniu urzędu prezydenckiego po raz pierwszy. Legalizacja pobytu
imigrantów wywołuje wśród społeczeństwa amerykańskiego spory sprzeciw, ponieważ ludzie obawiają
się wzrostu konkurencji na rynku pracy oraz znacznie większych wydatków na opiekę socjalną.
Obama zapowiedział, że w pierwszych miesiącach po reelekcji przedstawi w Kongresie projekty nowych
przepisów o warunkach wydobycia gazu łupkowego, pozyskiwania ropy z piasków bitumicznych oraz
warunkach spalania węgla. Na wprowadzenie takich regulacji naciska w szczególności Partia
Demokratyczna i niektórzy jej członkowie o usytuowanych bardziej na lewo poglądach. Nowe przepisy
nakładane na gospodarkę to zawsze dodatkowy koszt dla przedsiębiorstw.
Sprawą, która wywołuje bodaj najwięcej dyskusji, jest reforma systemu ubezpieczeń zdrowotnych.
Obama będzie ją kontynuował, by jednak było to możliwe, musi uzyskać od Kongresu zgodę na
dodatkowe 930 mld dolarów na następne 10 lat dla poszczególnych stanów, by poszerzyć program
Medicaid (pomoc dla biednych) i Medicare (ubezpieczenia zdrowotne) dla prawie 35 mln
najbiedniejszych Amerykanów. Republikanie argumentują, że doprowadzi to do kolejnego wzrostu
podatków i środków potrzebnych na finansowanie państwa.
Tomasz Tokarski
Źródło:forsal.pl
Za:
Polonia Christiana - pch24.pl (2012-11-09)