Ostatnia tajemnica III Rzeszy
W ostatnich dniach wojny Hitler podjął szereg zaskakujących decyzji. Jednocześnie jego
najbliżsi współpracownicy toczyli bezlitosną grę o władzę. Dlaczego walki trwały tak długo?
Oto ostatnia tajemnica III Rzeszy u progu upadku.
Fot. Reg Speller/Stringer/Getty Images/FPM
Dlaczego III Rzesza, w obliczu ogromnych klęsk na frontach II wojny światowej, walczyła aż
do samego końca, pogrążając się w morzu ognia i krwi? Nadciągający upadek nazistowskich
Niemiec rozpoczął się od klęski w wojnie przeciwko Związkowi Radzieckiemu, w 1943 roku
Alianci zachodni zaatakowali faszystowskie Włochy, a rok później wylądowali na plażach
Normandii. Kierownictwo III Rzeszy aż do maja 1945 roku podejmowało jednak desperackie
kroki, mające na celu niedopuszczenie do bezwarunkowej kapitulacji. Adolf Hitler, otoczony
przez krąg najwierniejszych dygnitarzy, takich jak Martin Bormann, Heinrich Himmler i
Albert Speer, popchnął Niemcy do wojny totalnej. Przedłużyła ona wojenne zmagania, które
doprowadziły ostatecznie do upadku nazistowskich Niemiec. Jaki był sens przeciągania i
intensyfikowania działań w tak dramatycznej sytuacji wojskowej i politycznej? Na to pytanie,
będące ostatnią tajemnicą III Rzeszy, odpowiada Ian Kershaw w książce zatytułowanej
"Fuehrer", która w Polsce ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.
Dlaczego III Rzesza walczyła do samego końca II wojny światowej? Sytuacja od lipca
1944 roku nie przedstawiała się dla nazistowskich Niemiec zbyt optymistycznie. Alianci
wylądowali wtedy w Normandii, rok wcześniej rozpoczęli operacje zbrojne we
Włoszech, a Armia Czerwona podjęła zmasowaną ofensywę na Wschodzie. Pomimo
ataku z trzech stron na wszystkich frontach Hitler rzucił do
walki
miliony żołnierzy.
Wyczerpująca wojna doprowadziła do upadku Niemiec w 1945 roku. W czym tkwi
ostatnia tajemnica III Rzeszy?
Maciej Gablankowski*: Największą tajemnicą drugiej wojny światowej jest bez wątpienia
pytanie o siłę niemieckiego oporu w sytuacji, z naszego współczesnego punktu widzenia,
beznadziejnej. Niestety jak w przypadku wielu historycznych tajemnic skazani jesteśmy
raczej na długie, choć ciekawe dyskusje, którą z możliwych odpowiedzi można uznać za
najciekawszą, niż na ich jednozdaniowe podsumowanie w rodzaju: "bo Hitler trzymał
wszystkich za mordę". Najciekawszym głosem w tej sprawie jest książka pt. Führer.
Walka
do ostatniej kropli krwi. To najnowsza pozycja Iana Kershawa, wybitnego biografa Hitlera i
jednego z najbardziej znanych brytyjskich historyków. Wskazuje on na wiele czynników, ale
chyba właśnie – wyłożone oczywiście w znacznie bardziej zrównoważony sposób -
"trzymanie wszystkich za mordę" jest odpowiedzią, pod którą Kershaw by się podpisał.
Niemcy ponieśli najcięższe straty ludzkie w ostatnim roku wojny, a nie na jej początku.
Władze III Rzeszy cały czas grały na nastrojach ludności i armii, przy jednoczesnym
wzmacnianiu terroru, twierdząc, że narodowy socjalizm to ideologia, za którą należy
oddać życie. Jak dużą rolę w oporze Niemców ogrywał nazistowski fanatyzm? I z
drugiej strony – jak dużą rolę w utrzymywaniu się ekipy Hitlera u władzy do samego
końca odgrywała, paradoksalnie, bierność niemieckiego społeczeństwa zmęczonego
wieloletnią wojną?
Musimy pamiętać, że w sytuacji Niemiec w roku 1945 nie było już możliwości do powrotu
status quo ante. Nazistowski fanatyzm odegrał rolę zasadniczą i decydującą, ale proszę
pamiętać, był także jedyną możliwą postawą alternatywną wobec apatii. Można zaryzykować
stwierdzenie, że w roku 1945 ujawnił się niezwykły potencjał
systemu
totalitarnego. Niemcy
mogli wykorzystać absolutnie wszystkie swoje rezerwy, także takie, których istnienie nie było
oczywiste. Jednocześnie ujawniła się także największa słabość takiego systemu – absolutny
brak zdolności do zmiany kursu. Wielu historyków zauważa, badając społeczeństwa
przegrywające wojny, podobne zjawiska.
Na przykład podczas ostatnich miesięcy wojny secesyjnej w całym społeczeństwie południa
nie było już niemal nikogo, kto sprzeciwiałby się dalszej walce, aż do śmierci. Tam jednak
znalazł się człowiek obdarzony autorytetem i wolą zakończenia konfliktu – generał Lee.
Dzięki temu południe uniknęło wieloletnich rządów wojskowych. Hitler pewnie mógłby
wojnę zakończyć. Ale nie miał takiej woli.
Niemieccy dowódcy po wojnie twierdzili, że nie mogli się poddać (i musieli walczyć do
końca) jako że alianci wymagali od nich bezwarunkowej kapitulacji. Wehrmacht nie
chciał się na to zgodzić, bo oznaczałoby to automatyczne poddanie się także Armii
Czerwonej, która rozprawiłaby się z jeńcami bez żadnej litości. Czy mogła to być
przyczyna zaciętego niemieckiego oporu do samego końca wojny? Czy jest to może
jednak tylko wymówka maskująca chęć trwania przy ideologii narodowego socjalizmu
tak długo, jak to tylko możliwe?
Zapewne dużą rolę odegrał zarówno jeden i, jak i drugi czynnik. Wielu dowódców
Wehrmachtu musiało zdawać sobie sprawę, jak dużo w narodowy-socjalizm "zainwestowali".
Wśród najwyższych dowódców był znaczny odsetek zdeklarowanych nazistów, którzy z
jednej strony, jak okazało się potem niesłusznie, obawiali się surowych kar, a z drugiej strony
chcieli walczyć do końca w ten sposób rozumiejąc swój obowiązek. Sama doktryna o
bezwarunkowej kapitulacji wykluczała jedynie porozumienie polityczne wyłącznie z
aliantami, ale nie zmuszała przecież nikogo do poświęcania życia cywilów i żołnierzy. A w
ciągu ostatnich 10 miesięcy wojny Niemcy stracili ponad 2,6 miliona żołnierzy – to 300, 400
tysięcy poległych miesięcznie!
Tak zdaje się uważać Ian Kershaw. Niewątpliwe fala represji po zamachu z Wilczego Szańca
doprowadziła do konsolidacji władzy w III Rzeszy. Ale scenariusz włoski przed i po
zamachem wydawał się w Niemczech mało prawdopodobny. Pamiętajmy, jakie polityczne
cele von Staufenbergowi przyświecały – planem minimum było zachowanie przedwojennego
stanu posiadania Niemiec. Nie było to możliwe nawet zanim dokonano zamachu. Alianci już
wcześniej zdecydowali o polityce dążenia do bezwarunkowej kapitulacji. Trochę wróżąc z
fusów można by zastanawiać się jak zachowałyby się nowe władze Rzeszy: Czy
skapitulowałyby przed zachodnimi aliantami? A może w obliczu klęski byłyby w stanie
utrzymać Państwo w ryzach podobnie jak zrobił to po zamachu Hitler?
Czy Niemcy byli w stanie wygrać II wojnę światową w ostatnich jej dniach dzięki
nowym
technologiom
? Chodzi przede wszystkim o rakiety V2, a także okręty podwodne,
które miały powstać w Estonii pod nadzorem adm. Doenitza. Hitler i część jego
dowódców wielokrotnie twierdzili, że to właśnie taka nowoczesna broń może odwrócić
losy wojny. Jakie były realne szanse na jej wyprodukowanie i użycie? A może to była
jedynie propagandowa zagrywka dla podtrzymania morale niemieckiego
społeczeństwa?
Bez wątpienia osiągnięcie zdolności do używania broni jądrowej mogłoby zasadniczo na te
losy wpłynąć. Co do pozostałych rodzajów Wunderwaffen nie ma takiej pewności. Ale do
wyobrażenia jest istotny wpływ na przykład seryjnie produkowanych samolotów o napędzie
odrzutowym czy na przykład zastosowanie broni biologicznej. Okręty podwodne bez
panowania w powietrzu nad Atlantykiem (a trudno sobie wyobrazić, żeby udało się je
Niemcom osiągnąć) raczej nie mogły zmienić losów wojny. Alianci zresztą dysponowali
innym bardzo skutecznym środkiem zwalczania floty podwodnej – Enigmą. Podobnie jest z
V2 – więcej zależy od tego, co owe rakiety miałyby przenosić, niż od ich dostępności.
Do ostatnich dni wojny czołowi dygnitarze III Rzeszy prowadzili między sobą brutalną
grę o władzę. Joseph Goebbels, Heinrich Himmler, Martin Bormann czy Albert Speer
rywalizowali o zdobycie jak największych wpływów na szczytach władzy w
nazistowskich Niemczech. Co skłaniało ich do takich zachowań w sytuacji zbliżającego
się upadku III Rzeszy? Chęć prowadzenia wojny totalnej, która mogła doprowadzić do
zawarcia rozejmu z aliantami zachodnimi, czy dążenie do uczynienia z Niemiec
masowego grobu w imię wytrwania w duchu nazistowskiej ideologii?
Każdy z aktorów niemieckiej "sceny politycznej" kierował się swoimi motywacjami. Każdy z
nich po części chciał objąć schedę po Hitlerze, który musiał przecież kiedyś umrzeć. Przede
wszystkim należy się jednak zastanowić, czy któryś mógłby nie brać udziału w tej walce i jaki
byłby jego los? Polityka w systemie totalitarnym to bardzo okrutna i niebezpieczna gra. Sam
Hitler był w niej mistrzem i umiał uzależnić od siebie wszystkich i wszystko. Gdyby
którykolwiek z graczy zdobył na Hitlera większy, niż inny wpływ pozostali byliby zgubieni.
Hitlerowski system polityczny był jak skrzyżowanie klasycznej zasady dziel i rządź z
rosyjską ruletką.
Kto w ostatnich dniach miał największy wpływ na Adolfa Hitlera? Z książki Kershawa
wynika, że numerem dwa, przeznaczonym do objęcia schedy po Hitlerze, był Martin
Bormann, który sprawował funkcję szefa kancelarii NSDAP. Jego najpoważniejszym
konkurentem miał być Himmler. W czym tkwiło źródło potęgi Bormanna? W jaki
sposób zdołał on zdobyć tak przemożne wpływy i utrzymać je aż do zakończenia II
wojny światowej?
Rzeczywiście po długich wahaniach Ian Kershaw wskazuje raczej na Bormanna, ale jest w
tych sądach ostrożny, bo wie, że to trochę jak wróżenie z fusów. Po Stalinie numerem dwa
był przecież Beria. Jednak to nie on objął w końcu władzę w ZSRR. W każdym razie portret
Bormanna to jeden z najbardziej fascynujących fragmentów Führera.
Walki
do ostatniej
kropli krwi. Jest to wizja człowieka, który potrafi wyczuć nastroje tyrana i mieć na niego
wpływ. Niemal archetyp takiego człowieka. Ale wspomina się także o innych ludziach na
przykład Magdzie Goebels czy Hermannie Goeringu.
Jak po latach ocenić Alberta Speera? Był ministrem ds. uzbrojenia i jednym z
najważniejszych urzędników III Rzeszy, dzięki któremu Niemcy mogli prowadzić wojnę
totalną. Z jednej strony był nazistowskim technokratą i sprawnym organizatorem, ale z
drugiej strony, jak sam mówił, nie wierzył w możliwość zwycięstwa Niemiec i próbował
ratować je tylko przed zniszczeniem przemysłu. Choć Speer był niewątpliwie jednym z
architektów III Rzeszy, to jednak, w przeciwieństwie do partyjnych towarzyszy, nie
został skazany na karę śmierci w procesie norymberskim.
Speer był niewątpliwie geniuszem organizacji i zarządzania, choć swój geniusz wykorzystał
do celów diabelskich. Pytanie o jego moralne postawy, o ich autentyczność i ocenę jest
jednak takim, na które odpowiedź może udzielić sobie jedynie czytelnik. Bez wątpienia jest to
jednak jedna
z najciekawszych biografii w historii. Jeśli pyta Pan o moje zdanie to sądzę, że "otrząśniecie"
się Speera jest powodem, by widzieć w nim człowieka moralnego. Tym bardziej jednak ostra
musi być ocena jego zaangażowania w ruch nazistowski.
Władze III Rzeszy za największe zagrożenie w ostatniej fazie wojny uważały
radzieckikomunizm i triumfalny pochód Armii Czerwonej przez Europę Wschodnią.
Naziści wykluczali a priori jakiekolwiek negocjacje z ZSRR, choć byli gotowi podjąć je z
aliantami zachodnimi. Do ostatnich godzin wojny niemieccy żołnierze byli w panice
ewakuowani z frontu wschodniego do zachodnich stref okupacyjnych. Jak w czasie
wojny zmieniały się nastroje niemieckiej ludności, która zaczęła akceptować możliwość
okupacji przez zachodnich aliantów, jednocześnie za głównego wroga uznając z czasem
właśnie Związek Radziecki?
To poniekąd jeden z efektów ubocznych nazistowskiej propagandy. Jeśli jednego z wrogów
przedstawia się, jako dzikiego, barbarzyńskiego i pozbawionego zasad, a drugiego, jako
raczej nieudolnego i miękkiego, to ludzie będą bardziej obawiać się tego pierwszego. Postawy
samych Niemców nie zmieniały się chyba gwałtownie. Rzeczywistość wojny nieubłaganie
zbliżającej się do niemieckich granic musiała rodzić pytania o to, co będzie dalej. Alianci
zachodni wydawali się przyjemniejszą altrernatywą.
Po śmierci Hitlera najwyższą władzę w III Rzeszy objął adm. Karl Doenitz, który
stworzył we Flensburgu nowy niemiecki rząd w składzie, którego znaleźli się m.in. Speer
i Himmler. Istniał on do 23 maja funkcjonując w dosyć kuriozalny sposób, jako że nie
miał on żadnej realnej władzy (później jego członkowie zostali aresztowali przez
aliantów). Jak wyglądały ostatnie chwile III Rzeszy? Na czym koncertowały się wysiłki
jej ostatniego rządu, jakie cele przyświecały "gangowi Doenitza"?
Paradoks tego rządu polega także na tym, że Doenitz, choć dziś często postrzegany, jako
nieprzychylny Hitlerowi, a nawet czasami, jako antyfaszysta (co jest bezsprzecznie
nieprawdą) był równie bezwzględnie przekonany o konieczności walki aż do końca, jak sam
Hitler. Jeszcze w kwietniu nie wahał się wydawać rozkazów walki do końca o każdy okręt i
każdą bazę morską. Politykę jego gabinetu można jednak określić mianem "ratowania, czego
się da". Próbował wycofać jak najwięcej żołnierzy z frontu wschodniego, tak by trafili do
niewoli amerykańskiej czy brytyjskiej a nie sowieckiej. Do końca jednak nie chciał pogodzić
się z myślą, że wojna, która właśnie się skończyła była zła i nie można dla niej znaleźć
usprawiedliwienia. Do niewoli pojechał w galowym mundurze i z admiralską buławą, a
dokładniej laską. Historia III Rzeszy zakończyła się na byłym niemieckim statku pasażerskim.