Anderson Caroline Idealna zona i matka

background image

Caroline Anderson

Idealna żona i matka?

background image

Rozdział 1

To był ładny ślub.

Ryan czuł się zaskoczony, bo trochę obawiał się

tej chwili. Od śmierci Ann niezbyt lubił takie

uroczystości. Kiedy padły słowa przysięgi

małżeńskiej: „dopóki śmierć nas nie rozłączy", był

bliski załamania.

Ale ku swemu zdziwieniu tym razem zdołał się

opanować. Czyżby czas zagoił rany? Może stało się

tak dlatego, że Jill i Zach tworzyli bardzo dobraną

parę, a może sprawiła to obecność jego niesfornych

dzieci, którymi musiał się zajmować? Może też

złożyły się na to jakieś inne okoliczności, których

nie potrafił sobie wytłumaczyć?

Niezależnie od przyczyny musiał przyznać, że

ślub był wspaniały. Wzruszył ramionami, a potem

zerknął na swoje odbicie w małym, wiszącym za
drzwiami lusterku

, i przesunął palcami po włosach.

Stwierdził, że są zbyt krótkie, ale był okres

upałów, więc ostrzygł się na ten ślub. Lekko

spłowiałe od słońca, trochę sterczały na tyle głowy.

Nie mógł sobie z nimi poradzić, więc dał w końcu za

wygraną. I tak nie wyglądam na swoje trzydzieści

pięć lat, pomyślał, przyglądając się sobie uważnie.

background image

Zastanawiał się, czy to złudzenie, czy też zmarszczki

smutku naprawdę zniknęły.

Najwyższa pora, bo minęły już dwa lata. Dwa

długie, bolesne lata samotności. Dzieci jakoś

pogodziły się ze śmiercią Ann, ale on ciągle miał żal

do Boga. To nie pomagało. Nadal budził się rano
sam.

Może nadszedł czas, by to zmienić, wdać się w

jakiś mały romans? Nie w jakąś burzliwą przygodę

miłosną, tylko w rozsądny układ z kobietą

rozumiejącą zasady takiego związku?

Uśmiechnął się do siebie i w jego zielonych

oczach znów zabłysły jasne ogniki.

Kobieta. Poczuł wewnętrzne napięcie i cicho się

zaśmiał. Czy jeszcze pamięta, jak postępować z

kobietą?

Ginny znalazła izbę przyjęć i rozejrzała się wokół.

O wpół do dziewiątej rano panował tu już duży ruch.

To dobrze, pomyślała. Nie lubiła bezczynności,

dlatego właśnie wybrała pogotowie. Teraz musi

znaleźć swego szefa.

Nie było to trudne. Idąc korytarzem i rozmyślając,

gdzie ma go szukać, po prostu na niego wpadła.

Nagle otworzyły się drzwi jakiegoś gabinetu i drogę

background image

zastąpił jej wysoki, jasnowłosy mężczyzna.

Podniósł ręce i chwycił ją mocno za ramiona. W

tym momencie poczuła w piersiach ogień emocji,

jakiś nagły przypływ energii, po prostu dreszcz

spowodowany uściskiem jego rąk i dotykiem ciała.

Czuła się oszołomiona, zażenowana i jakby

zahipnotyzowana. Cofnęła się o krok, spojrzała na

niego i dostrzegła najbardziej niezwykłe zielone

oczy, jakie kiedykolwiek widziała.

Dziwne, że nie zauważyła ich zadziwiającej barwy

podczas rozmowy kwalifikacyjnej. A teraz zdała

sobie sprawę, że jego oczy są nie tylko zielone, lecz

również niezwykle fascynujące.

– Doktor O’Connor? –

wyszeptała. – Nazywam

się Virginia Jeffres. Jestem pańską nową asystentką.

Ryan poczuł się, jakby ktoś go uderzył. Jeszcze

przed chwilą marzył o kobiecie, która rozjaśniłaby

mu życie, a teraz już trzyma ją w ramionach.

W dodatku jaka to wspaniała kobieta! Jej łagodne,

zamglone, szare oczy okalały długie, czarne rzęsy, a

ciemne, lśniące włosy opadały lekko na czoło. Na

delikatnych, pełnych ustach gościł uśmiech
powitania.

Nie

pamiętał,

czy

podczas

rozmowy

kwalifikacyjnej była równie piękna. Dziwne, że nie

background image

dostrzegł w niej wówczas kobiety. Chyba musiał

być wtedy nieprzytomny!

Opamiętał się, wypuścił ją z uścisku, cofnął się na

bezpieczną odległość i wciągnął głęboko powietrze.

Tak... dzień dobry – wyjąkał bezmyślnie.

Do diabła, czy rzeczywiście od tak dawna nie

rozmawiał z kobietą, że nie potrafi się zachować? A

ta kobieta w dodatku ma zostać jego asystentką i nie

wolno mu o tym zapominać.

Och, proszę mówić do mnie Ryan. Czy mogę

zwracać się do pani Virginia? – Boże, co za

uśmiech!

– Dobrze... Albo po prostu Ginny.

Kiwnął głową. W jego umyśle panował kompletny

chaos.

No cóż, jeśli pójdziesz ze mną, zobaczymy, co

da się zrobić. Musisz mieć fartuch...

Dostałam już w rejestracji.

A słuchawki?

– Mam przy sobie.

Wyciągnęła w jego stronę stetoskop, a on

ponownie kiwnął głową. Boże, jakże ona się

cudownie uśmiecha!

W porządku – powiedział. – Chodźmy do

pacjentów.

background image

Był czarujący. Okropnie zakłopotany swą reakcją,

wyraźnie zafascynowany jej urodą i speszony. A ona

musiała przyznać, że też jest nim zaintrygowana.

Nie był konwencjonalnie przystojny, ale miał

nieodparty wdzięk i wspaniałe, zielone oczy. Mówił

łagodnym, głębokim głosem, lekko przeciągając

słowa, co świadczyło, że pochodził zza oceanu, być

może z Kanady.

Nie pamiętała brzmienia jego głosu z rozmowy

kwalifikacyjnej, ale być może nie mówił wiele.

Miała wrażenie, że to Jack Lawrence nikomu nie

dawał dojść do słowa. Była pewna, że gdyby Ryan

odzywał się wówczas nieco częściej, nie

zapomniałaby jego głosu...

Szkoda, że jest kolegą z pracy... Nie lubiła

komplikować spraw zawodowych problemami
natury osobistej.

Może jednak dla niego mogłaby zrobić wyjątek?

Wpatrzona w jego plecy, szła za nim korytarzem

w kierunku odkażalni. W izbie przyjęć zobaczyła

pacjentów, którzy siedzieli na wózkach lub leżeli

częściowo rozebrani na kozetkach, oraz krzątające

się wśród nich pielęgniarki.

Jedna z pielęgniarek wskazała jej pokój dla

background image

personelu. Ginny zostawiła w nim torebkę, włożyła

fartuch, a potem zawiesiła na szyi słuchawki

lekarskie i ponownie wyszła na korytarz.

Proszę. – Ryan wręczył jej plakietkę z napisem:

„Dr Virginia Jeffries", którą przypięła do klapy
f

artucha. Obdarzyła go uśmiechem i rozejrzała się

wokół.

– Od czego zaczniemy?

Chodź ze mną – powiedział.

Jego głos brzmiał teraz pewniej; chyba odzyskał

już panowanie nad sobą. Wziął z leżącej na stole
sterty papierów plik kart choroby pacjentów.

Na początku trzymaj się blisko mnie i patrz, co

robię.

Pogodny nastrój wkrótce ją opuścił, a jego miejsce

zajęła frustracja. Przez całe przedpołudnie czuła się
jak studentka, która stoi biernie obok mistrza i
obserwuje jego poczynania.

Nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby mogła

skoncentrować się na praktycznych szczegółach.

Powinna przecież wiedzieć, gdzie przechowuje się

wyniki badań rentgenowskich, kto wykonuje

unieruchomienia, a kto zakłada gips!

Ona tymczasem nie mogła oderwać wzroku od

jego dłoni i palców, którymi ostrożnie i delikatnie

background image

badał obrażenia pacjentów. Wpatrywała się w jego

głowę i krótko przystrzyżone włosy, rozjaśnione

przez słońce. Słuchała też jego głosu, którego ciepłe,

melodyjne brzmienie działało oszałamiająco na jej

zmysły.

Zmarnowa

ła jednak poranek, ponieważ nie

wykonała żadnej pracy, nie zbadała żadnego
pacjenta.

Ginny nie lubiła trwonić czasu, nawet jeśli

poświęcała go na podziwianie Ryana O’Connora.

Była więc zadowolona, kiedy polecono jej, by

opatrzyła pacjentowi ranę, w której pozostały

odłamki szkła, oraz zbadała jakąś starszą panią z

typowym złamaniem nadgarstka.

Zamierzała właśnie przeciąć lancetem ropień na

palcu młodej kobiety, kiedy do gabinetu

zabiegowego zajrzała pielęgniarka i poinformowała

ją, że karetka wiezie na sygnale dwie osoby, więc

musi asystować Ryanowi, ponieważ drugi

konsultant, Jack Lawrence, zajmuje się właśnie
pacjentem z niewydolnym sercem, a Patrick

Haddon, młodszy asystent, opatruje dziecko z

poważnymi oparzeniami.

Podejrzewam, że ich stan jest krytyczny –

ciągnęła pielęgniarka. – Ryan przez telefon udziela

background image

sanitariuszowi z karetki wskazówek dotyczących

jednego z poszkodowanych. Czy może pani

przeprowadzić wywiad w sprawie tego drugiego?

Ginny ledwo zdążyła przeprosić swoją pacjentkę,

kiedy rozległa się syrena zajeżdżającej pod szpital
karetki.

Rozpętało się istne piekło. Otworzono drzwi i

pospiesznie wepchnięto przez nie dwa wózki z

rannymi. Ryan natychmiast zajął się dziewczyną.

Ginny zdążyła tylko dostrzec mnóstwo spienionej

krwi wokół jej twarzy, kiedy sanitariusz postawił

obok niej wózek z drugim pacjentem i streścił jej

przebieg wydarzeń.

– Wypadek na motocyklu. –

Powiedział to

niepotrzebnie, ponieważ chłopak miał na sobie
skórzany kombinezon. –

Stracił przytomność na

miejscu wypadku i do tej pory j

ej nie odzyskał.

Lewa noga została unieruchomiona. Jest

odkształcona w dolnej partii uda, ale wygląda to na

złamanie zamknięte. Nie umiem nic powiedzieć o

uszkodzeniu rdzenia kręgowego, ale nie można tego

wykluczyć. Dla pewności położyliśmy go na
twardych

noszach. Kask musieliśmy zdjąć, żeby

zapewnić drożność dróg oddechowych.

Ginny kiwnęła głową.

background image

W porządku. Dziękuję.

Przyjrzała się pacjentowi i zmarszczyła brwi.

Oddychał z trudem, więc zaniepokoiła się o jego

klatkę piersiową.

Czy możemy go rozebrać?

Połóżcie go na ten wózek, którym można

podjechać pod aparat rentgenowski – polecił Ryan z

drugiego końca sali.

Sanitariusze przenieśli chłopca bardzo ostrożnie, a

potem zdjęli szynę z jego nogi i rozcięli ubranie, by

odsłonić obrażenia.

Jeśli przeżyje, wniesie skargę, że zniszczyliśmy

mu kombinezon –

rzekła z uśmiechem pielęgniarka.

Miejmy nadzieję, że przeżyje – mruknęła Ginny,

przyglądając się uważnie każdej części odsłoniętego

ciała chłopca.

Tak jak powiedział sanitariusz, udo było

odkształcone tuż nad kolanem, niepokojąco

wyglądał też prawy nadgarstek. Ginny martwiła
jednak klatka piersiowa rannego. Lewa jej strona nie

unosiła się w prawidłowym rytmie oddechowym.

Kiedy delikatnie ją nacisnęła, wyczuła pod palcami

lekkie trzeszczenie ocierających się o siebie

zakończeń kości.

Łuk żebrowy przesunął się w lewą stronę.

background image

Przypuszczalnie ma uszkodzone płuco –

poinformowała Ryana.

Obserwuj go pod kątem wstrząsu pourazowego.

Śledziona również mogła zostać uszkodzona –

odparł Ryan, a potem cicho zaklął, ponieważ jego

pacjentka dostała konwulsyjnych drgawek. –

Cholera! Muszę znowu sprawdzić drożność dróg
oddechowych.

Ginny wprowadziła do klatki piersiowej dwa

dreny, z których jeden miał odprowadzać powietrze,
a drugi –

odciągać krwiak. Zastosowała miejscowe

znieczulenie. Była zadowolona, że robi taki zabieg
nie po raz pierwszy.

Tętno sto dwadzieścia, słabo wyczuwalne,

ciśnienie krwi siedemdziesiąt na trzydzieści i nadal
spada –

informowała ją pielęgniarka.

Cholera. Trzeba podać mu płyny dożylnie. Czy

można już zrobić prześwietlenia?

Otworzyły się drzwi i wszedł technik radiolog.

Przystąpił do wykonywania zdjęć, ale Ginny nie

cofnęła się i nadal podłączała kroplówkę do ręki
pacjenta.

Nie powinna pani stać tak blisko. Jest pani

młodą kobietą – skarcił ją technik.

Proszę się o mnie nie martwić – odparła,

background image

pobierając krew do próby krzyżowej. – Czy możemy

dostać zdjęcia jak najszybciej?

Oczywiście.

Czekając na wyniki próby krzyżowej potrzebnej

do transfuzji krwi, szybko podała rannemu plazmę.

Ciśnienie nieco wzrosło. Wprowadziła kolejną

kroplówkę do uszkodzonej prawej ręki.

Nie mogę wykorzystać jego nóg z powodu

obrażeń uda i podejrzeń obrażeń wewnętrznych –

powiedziała do Ryana. – Nie chcę też wkłuć się w

szyję, dopóki nie jesteśmy pewni, że nie ma urazów

głowy. Czy mogę więc wykorzystać jego złamaną

rękę?

Nie masz wyboru. W porządku, wyciągnij krew

z tchawicy. Dasz sobie radę, Mrginio?

– Chyba tak.
– Przetocz mu cztery jednostki krwi, zanim

otrzymasz wyniki próby krzyżowej. Zaraz

powinniśmy je mieć.

Ki

edy wyniki nadeszły, odczuła ulgę. Choć

pacjent nadal miał słabo wyczuwalne i nierówne

tętno, udało im się zwiększyć objętość krwi.

Mamy zrobić badanie otrzewnej, żeby

sprawdzić, czy nie ma krwotoku wewnętrznego? –

spytała Ryana.

background image

Potrząsnął głową.
– Nie.

Postępuj z nim tak, jakby to było

oczywiste. Chirurg jest już w drodze. Jeśli nie zjawi

się w ciągu pięciu minut lub stan chłopca się

pogorszy, to zrobię próbne nakłucie otrzewnej.

Lepiej zajmij się jego wzmocnieniem, zanim

odeślemy go na salę operacyjną. Czy mamy ich
dane?

Tak, policja próbuje skontaktować się z rodziną.

Wszedł wysoki, szczupły mężczyzna, którego

siwe włosy kontrastowały z gęstymi, czarnymi
brwiami.

Jakiś problem z brzuchem? – spytał z lekkim

szkockim akcentem.

Cześć, Ross. To pacjent Virginii. Ona wszystko

ci wyjaśni.

Ginny spojrzała na Rossa i uśmiechnęła się

przelotnie.

Cześć. Myślę, że ma uszkodzoną śledzionę.

Zebra przebiły dolną część lewego płuca. Możliwy

jest również uraz głowy. Ma też złamane lewe udo i

coś z prawym nadgarstkiem.

Ross pokiwał głową, potem szybko umył ręce,

wbił igłę punkcyjną i delikatnie nacisnął brzuch

pacjenta. Z małego otworu gwałtownie wytrysnęła

background image

krew.

Cholera. Czy mamy prześwietlenia głowy i

kręgosłupa?

Tak.
Obejrzeli pod sztucznym

światłem zdjęcia

rentgenowskie.

Uraz głowy jest sprawą drugorzędną w stosunku

do krwotoku wewnętrznego – stwierdził Ross. –

Śledziona wygląda na powiększoną, a jelita są nieco

przesunięte. Kiedy uporam się ze śledzioną i klatką

piersiową, wezwę personel ortopedyczny, żeby

unieruchomili mu nogę i rękę. Na ile jest stabilny?

Nie jest źle – odparła Ginny. – Myślę, że jego

stan się poprawia, ale ciśnienie nadal jest niskie.

Ross kiwnął głową.

W porządku. Czy możecie go przysłać do mnie,

kiedy będzie stabilny? Pójdę się umyć. Co z tą drugą

pacjentką?

Ryan odchrząknął.

Zmiażdżona żuchwa, rozerwany język...

Właśnie go zeszyłem, żeby powstrzymać
krwawienie. Poza tym jest nieprzytomna i ma urazy
podudzia.

Ross mruknął coś niewyraźnie i wyszedł.

W tym momencie zjawili się rodzice pacjenta

background image

Ginny. Uprzedziła ich, że ma on podłączoną do

tchawicy rurkę oddechową i dreny w klatce
piersiowej.

Rodzice chłopca byli wstrząśnięci widokiem syna,

ale przynajmniej wiedzieli, że żyje i mogli go

rozpoznać. Dziewczyna, która siedziała z tyłu

motocykla, wyglądała znacznie gorzej. Miała

rozległe urazy twarzy, które wymagały interwencji

chirurga plastycznego. Ryan uważał, że miała zbyt

duży kask, który spadł jej z głowy w chwili

wypadku, miażdżąc żuchwę.

Rodzice chłopca byli zrozpaczeni stanem

dziewczyny i syna.

Czy mogliby państwo wypełnić formularze, a

potem porozmawiać z policjantami i powiedzieć im,

gdzie można znaleźć rodziców dziewczyny? – spytał
Ryan.

Oczywiście.

Drżącymi rękami podpisali zgodę na leczenie

chirurgiczne syna. Wkrótce potem ciśnienie chłopca

wzrosło na tyle, że można go było przewieźć do sali
operacyjnej.

Pacjentka Ryana nadal budziła jego niepokój.

Odłamki kostne złamanej żuchwy przebiły się do

jamy ustnej i poważnie uszkodziły język. Ryan nie

background image

był w stanie udrożnić dróg oddechowych, więc

musiał zrobić tracheotomię, ponieważ ranna

krwawiła do gardła, a uszkodzony język zatykał

tchawicę.

Rodzice chorej jeszcze się nie zjawili, ale jej stan

nie ulegał dalszemu pogorszeniu. Ginny podeszła do
Ryana

i spytała go, czy nie mogłaby pomóc.

W jego uśmiechu dostrzegła zmęczenie.

Nie, dziękuję. Możesz wrócić do pacjentki,

którą porzuciłaś, a ja zostanę tutaj, dopóki nie

przewiozą tej dziewczyny na oddział intensywnej
terapii.

Ginny zupełnie zapomniała o kobiecie, której

miała przeciąć ropień.

Wydaje się, że to było dawno temu – mruknęła.

Minęło zaledwie pół godziny.

Ryan nadal zajmował się swoją pacjentką. Ginny

patrzyła, jak ponownie sprawdza źrenice jej oczu.

Co z urazem głowy?

– Niedobrze. Wprawdz

ie źrenice reagują na

światło, ale ona jest nadal nieprzytomna. Ma wiele

złamań w obu nogach i jednej ręce, ale wyjdzie z

tego bez trudu, jeśli uraz głowy nie okaże się zbyt

poważny. O ile mogę wnioskować, pod wpływem

siły uderzenia dziewczyna owinęła się wokół gałęzi

background image

drzewa. Może mieć po prostu wstrząs mózgu, ale nie

możemy wykluczyć czegoś groźniejszego. Ma

również paskudne rany na nodze. Trzeba zrobić jej

zastrzyk przeciwtężcowy.

Ginny dostrzegła długą, postrzępioną ranę na

udzie pacjentki.

Czy ją zszyjesz? – spytała.

Nie. Przecież jest brudna. Opatrzymy ją i przez

kilka dni będziemy podawać antybiotyki. Wtedy

dopiero będzie można ją zszyć. Gdybyś zrobiła to

teraz, w ranie zostałby cały brud uliczny i mogłaby

się wywiązać paskudna infekcja.

Ginny pocz

uła nagle otwierającą się pod jej

stopami otchłań własnej ignorancji.

– Przepraszam –

wybąkała.

Ryan podniósł głowę i spojrzał na nią z

uśmiechem.

Nie przepraszaj. Po to pracujesz ze mną, żeby

uczyć się takich rzeczy. A propos, świetnie dałaś

sobie radę z tym chłopcem.

Ginny, widząc w jego oczach wyraz uznania,

poczuła się tak, jakby nagle słońce wyszło zza

chmur. Odzyskała pewność siebie, odwzajemniła

jego uśmiech i wyprostowała się.

Dziękuję. Więc co teraz?

background image

– A twoja pacjentka? –

przypomniał jej łagodnym

tonem.

– Och, prawda! –

odparła z uśmiechem.

Ruszyła w kierunku drzwi, ale zatrzymało ją jego

chrząknięcie.

Zanim stąd wyjdziesz, postaraj się usunąć tę

krew –

poprosił cicho.

Ginny ze zdziwieniem spojrzała na swój fartuch.
– Rozumiem...

Kiedy czyściła plamy, ranną zabrano do sali

operacyjnej. Ryan podszedł do stojącej przy

umywalce Ginny. Ich spojrzenia spotkały się w
lustrze.

Czy moglibyśmy zająć się teraz tą biedną

kobietą? – spytała.

Pewnie do tej pory poczuła się już lepiej, ale

chyba powinn

iśmy to sprawdzić.

Wyszli, zostawiając cały bałagan za sobą, a

pielęgniarki energicznie zabrały się do sprzątania, by

przygotować salę na przyjęcie następnych chorych.

Stwierdzili, że pacjentkę Ginny opatrzył już inny

lekarz, więc skierowali się do pokoju dla personelu.

Kiedy parzyli kawę, usłyszeli podjeżdżającą na

sygnale karetkę.

Ryan spojrzał na Ginny i wymownie zmarszczył

background image

brwi.

Znów mamy zajęcie – mruknął. – Jeśli chcesz,

zostań tu i wypij kawę. Ja to załatwię.

Czy przemawia przez ciebie uprzejmość, czy też

zwalniasz mnie z pracy?

Uśmiechnął się szeroko.

Zwolnić cię z pracy? Chyba żartujesz. Coś ci

powiem: ty tam idź, a ja zostanę tutaj i wypiję kawę.

Ginny zerwała się na równe nogi.

Coś ci powiem: pójdziemy tam oboje, a potem

razem napijemy się kawy!

Ginny doszła do wniosku, że jej pierwszy dzień w

pracy należy zaliczyć do pomyślnych. Była bardzo

wyczerpana, więc zrzuciwszy pantofle, opadła na

swe wygodne łóżko, zamknęła oczy i dziękowała

Bogu, że nie ma nocnego dyżuru.

Próbowała odtworzyć wydarzenia minionego dnia,

ale mogła myśleć jedynie o Ryanie. O jego głosie,

uśmiechu i dotyku jego dłoni. O jego uścisku.

Spojrzała na swój wydatny biust i zaczęła Przeszył

ją tępy ból. Była zmęczona. Musiało tak być, skoro

zaczęła wyobrażać sobie swego nowego szefa w

takiej sytuacji. Bądź co-bądź, po ich początkowym

zderzeniu Ryan zachowywał się już rozważnie i z

background image

rezerwą.

Żadnych aluzji, żadnych sugestii... Nie zrobił nic,

co mogłoby ją utwierdzić w przekonaniu, że jego

zainteresowanie nie było tylko wytworem jej

wyobraźni.

No i dobrze, pomyślała. Tak czy owak pewnie jest

żonaty.


Czy miło spędziliście dzień?

Evie kiwnęła głową. W jej szeroko otwartych

oczach skrzyły się iskierki.

Babcia znów zabrała nas na plażę. Kupiła nam

lody, jechaliśmy małym pociągiem, a Gus zjadł za

dużo prażonej kukurydzy i wymiotował.

Matka Ann uśmiechnęła się przepraszająco.

Uważam, że nie ma się czym martwić. Dzieci

często miewają mdłości, jeśli za bardzo im się

dogadza. Nie powinnam była pozwolić mu tak dużo

jeść, prawda, Angus? Gus potrząsnął głową.

W tym, co wyrzygałem, pełno było prażonej

kukurydzy i jasnozielonego koloru od lizaka...

W porządku, Gus, oszczędź nam szczegółów –

poprosił Ryan znużonym głosem.

Ileż to razy powtarzał teściowej, żeby nadmiernie

nie rozpi

eszczała dzieci. Zawsze za długo

background image

przebywają na słońcu, zbyt dużo jedzą i w ogóle

wszystkiego mają w nadmiarze. Wsadził pospiesznie

syna i córkę do samochodu, przypiął ich pasami i

zawiózł do domu.

Dzieci były zmęczone, ale szczęśliwe. Ryan

doszedł do wniosku, że jest zbyt surowy. No i co z

tego, że babcia je trochę rozpieszcza? Przecież są

jeszcze dziećmi. Niewiele miały w życiu radości.

Kiedy poszły wreszcie spać, wziął prysznic, a

potem przebrał się w stare dżinsy i bawełnianą

koszulkę, zamierzając popracować trochę w

ogrodzie. Wieczór był jednak taki piękny, że po

samotnej kolacji usiadł z piwem w jednej ręce i

miejscową gazetą w drugiej, by nacieszyć się

ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. I...

pomyśleć o Virginii. Zapomniał już, jakie uczucia
bud

zi dotyk ładnej kobiety.

Na to wspomnienie serce zaczęło mu bić mocniej.

Zamknął oczy, usiadł wygodniej na leżaku i

westchnął. Przecież mam prawo pragnąć kobiety,

pomyślał. Przecież to zupełnie normalne. Przecież

Ann już nie żyje.

Czuł wyraźne podniecenie. Tego dnia obudził się

z letargu, w jakim tkwił przez ostatnie dwa lata. Był

pełen życia i gotów na romans.

background image

Przyrzekł sobie, że będzie to tylko seks bez

zobowiązań. Żadnych trwałych związków. Jest
potrzebny dzieciom, a opieka nad nimi nie

pozostawia mu wiele czasu, który mógłby poświęcić

komu innemu. Ale romans z Virginią... Na to

mógłby się zdecydować. Ona zrozumie reguły gry.

Stłumił głos sumienia, który przypomniał mu, że

Virginia jest ko

leżanką z pracy. Doszedł do

wniosku, że mogliby razem pracować i razem się

bawić.

To byłoby wspaniałe.

Poczuł przyspieszone bicie serca.

Pożądanie.

Nie pamiętał już tego uczucia.

Upłynęło przecież tyle czasu.

Trochę z nią poflirtuję, zaproszę ją na kolację,

do kina lub do teatru, i przekonam się, czy ma

ochotę na przygodę.

Zaczął się zastanawiać, jak zareaguje matka Ann,

kiedy poprosi ją, żeby została w domu z dziećmi, bo

on chce spędzić czas z kobietą.

Doszedł do wniosku, że może powinien raczej

poprosić o to sąsiadkę!

background image

Rozdział 2

Może się myli? Może Ryan jest nią

zainteresowany, a może po prostu źle zrozumiała
jego zachowanie?

Nie, to niemożliwe. Przy każdej okazji próbował

ściągnąć na siebie jej spojrzenie, a z jego oczu biła

jakaś niezwykła ekspresja. Nie miała pewności, czy

celowo nadawał im taki wyraz, czy też było to

niezamierzone, lecz bez wątpienia okazywał jej
zainteresowanie.

Nadal nic o nim nie wiedziała, ale na podstawie

tego, co zaobserwowała w pracy, mogłaby się

założyć, że nie należy do mężczyzn, którzy oszukują

żony. Oczywiście, najprościej było go o to zapytać,

ale tego z oczywistych powodów nie chciała robić.

W końcu dowiedziała się prawdy od Patricka

Haddona. Któregoś dnia, kiedy wywieziono wózek z

pacjentem na oddział, Patrick ściągnął rękawice,

wrzucił je do kosza i uśmiechnął się do niej.

– Brawo. Rozumiem, dlaczego Ryan ma o tobie

tak pochlebne zdanie, oczywiście poza wyraźną do

ciebie sympatią.

Mrugnął do niej, a Ginny lekko się zaczerwieniła.

Zignorowała komplement dotyczący jej pracy, ale

background image

zainteresowała ją druga część jego wypowiedzi.

Co masz na myśli? – spytała.

Patrick roześmiał się.

Nie mów, że nie zauważyłaś, w jaki sposób

Ryan na ciebie patrzy.

Wzruszyła ramionami, udając obojętność.

Czy to aż tak bardzo rzuca się w oczy?

Owszem. Dostrzegam w nim zmianę. Zaczął

zwracać uwagę na płeć współpracowników. Nikt
tego bynajmniej nie krytykuje, Ginny; wszyscy

mamy słabość do ładnych kobiet. Tak czy owak,

przyjemnie jest widzieć, że Ryan się kimś

zainteresował. Dwa lata to długo.

– Dwa lata? –

spytała, usiłując nie okazywać

ciekawości.

Od śmierci żony. Nie sądzę, żeby od tej pory

kogoś miał.

Jego słowa nią wstrząsnęły. Poczuła przypływ

współczucia.

Jak umarła żona Ryana? Czy była to śmierć

powolna, czy nagła? Czy wiedział, że to nastąpi?

Czy bardzo cierpiał?

Tyle pytań bez odpowiedzi... Postanowiła zadać

Patrickowi tylko jedno, na które z pewnością mógł

jej odpowiedzieć, ale nawet ono z trudem przeszło

background image

jej przez gardło:

– Czy mieli dzieci?

Tak, dwoje. Dziewczynkę i chłopca.

Przeszył ją przelotny ból. Nie była pewna, co jest

gorsze: mieć dzieci i umrzeć, czy też żyć i ich nie

posiadać.

Jej życie mimo wszystko jest pełne. Ma

odpowiedzialną, interesującą i pobudzającą pracę.

Jej życie prywatne ma właśnie rozkwitnąć, o ile
mo

że wierzyć oczom Ryana... Wszystko wygląda

jak różany ogród.

No cóż, prawie wszystko. W jej duszy istniał mały

zakamarek, w którym nic nie kiełkowało. I nigdy nie

zakiełkuje...

Tak, przyjemnie jest żyć.

Znacznie przyjemniej niż umrzeć.

Albo owdowieć. Biedny Ryan. Ciekawa była, co i

kiedy jej o tym powie. Zapewne niewiele, skoro nie

zrobił tego do tej pory. Instynktownie czuła, że jego

życie osobiste i zawodowe toczą się zupełnie

oddzielnymi torami. Zastanawiała się, gdzie

umieściłby ją, gdyby została jego kochanką.

A może istnieje trzeci tor, zarezerwowany na

specjalne okazje? Ani pierwszy, ani drugi?
Kategoria trzecia – seks.

background image

– Nie mów hop, póki nie przeskoczysz, Patrick.

Jestem pewna, że gdyby rzeczywiście się mną

interesował, zrobiłby już w tej sprawie jakiś ruch.

Ryan tymczasem nie robił żadnego ruchu,

jednakże pod pretekstem szkolenia swej asystentki

przez cały czas był obok niej. W piątek skończyła

pracę o piątej. Kiedy wychodziła z pokoju dla

personelu, zderzyła się z nim w drzwiach.

Tym razem n

ie wypuścił jej z objęć. Kiedy

spojrzał na nią rozjaśnionym wzrokiem, poczuła

gwałtowne bicie serca.

Nie spuściła oczu, widząc jego ciepłe spojrzenie.

Kiedy popatrzył na jej usta, odniosła wrażenie, że

chce ją pocałować. Większość mężczyzn tak by

postąpiła, ale on najwyraźniej potrafił panować nad

odruchami. Dużo by dała, by tak nie było, ale

najprawdopodobniej jego powściągliwość wynikała

również z faktu, że po korytarzu kręciło się wiele

osób, które z ciekawością na nich spoglądały.

Czy czegoś ode mnie chcesz? – spytała cicho,

czując, że drgnął pod wpływem dotyku jej dłoni.

Ponownie na nią spojrzał, a dziwny wyraz jego

oczu sprawił, że zabrakło jej powietrza.

Cóż, owszem – wyjąkał. – Zastanawiam się, czy

jutro wieczorem jesteś zajęta.

background image

– A co chcesz mi

zaproponować? – spytała z

uśmiechem.

Mogłaby przysiąc, że lekko się zaczerwienił.

Hm... Kolację? Może kino? Grają nowy film,

który chciałbym zobaczyć, ale się nie upieram.

– Wspaniale. O której?

Przez chwilę wydawał się speszony.
– O której? No tak, o si

ódmej? Przyjadę po ciebie.

Gdzie mieszkasz?

– Tutaj, w szpitalu. Przydzielono mi jeden z tych

ciasnych, obskurnych pokoi, ale nie ma to

większego znaczenia, bo i tak wpadam tam tylko od

czasu do czasu. Spotkajmy się przy głównym

wejściu.

– Wspaniale. Zatem jutro o siódmej.

Zdając sobie w końcu sprawę, że stoi zbyt blisko

niej, postąpił krok do tyłu, a potem uśmiechnął się i

pożegnał. Idąc korytarzem, cicho pogwizdywał,

jakby był z siebie bardzo zadowolony.

Wróciła do swego małego pokoju i otworzyła

okno, by wpuścić do środka trochę świeżego

powietrza. Potem zaczęła przeglądać ubogą

zawartość szafy. Nie znalazła w niej niczego

odpowiedniego, musiała więc wybrać się po zakupy.

background image

Pomyślał, że postradał zmysły. Najpierw rzucił się

na Ginny jak spragniony seksu wyrostek, a potem

nie wypuścił jej z objęć. Zapach kobiety uruchomił

w jego pamięci okruchy wspomnień. Jakby tego

było jeszcze za mało, zrobił coś, od czego starał się

przez cały tydzień powstrzymać: zaproponował jej

spędzenie wspólnego wieczoru.

W

przypływie rozdrażnienia gwałtownym ruchem

zdjął krawat. Jest zbyt gorąco, by go wkładać. Jest

zbyt gorąco, by cokolwiek na siebie wkładać. A już

na pewno jest zbyt gorąco na to, czego tak bardzo

pragnął.

Zrzucił z siebie resztę odzieży, wziął głęboki

odd

ech i wszedł pod prysznic. Pomyślał ze złością,

że zimna woda ostudzi jego podniecenie. Przecież

nie rzuci się na Ginny już przy pierwszym
spotkaniu. Wykluczone! Ani przy drugim.

Być może nawet nie przy trzecim.

No cóż, niech będzie przy trzecim. Cholera. Mimo

zimnej wody ponownie poczuł ogarniające go
podniecenie.

Odciągnął gwałtownym szarpnięciem zasłonę

prysznica, zaklął i sięgnął po ręcznik. W tym

momencie do łazienki weszła Evie.

Myślałem, że leżysz już w łóżku, kochanie.

background image

Leżałam, ale zrobiło mi się za gorąco. Tatusiu,

powiedziałeś brzydkie słowo.

Ryan przymknął oczy.

Wiem. Przepraszam, skarbie. Mnie też jest za

gorąco. – No cóż, przynajmniej to nie jest

kłamstwem. Przykucnął i ujął jej ręce w dłonie. –

Chcesz, żebym poczytał ci bajkę?

Kiwnęła potakująco głową.

Gus już zasnął.

Tak myślałem. Zmęczył się na spacerze. Co

będziemy czytać?

„Czarną Piękność" – odparła bez chwili

wahania.

Zgoda, niech będzie „Czarna Piękność".

Usadowili się na łóżku Evie i Ryan sięgnął po

książkę. W dziesięć minut później, kiedy Evie

zaczęły opadać powieki, rozległ się dzwonek do
drzwi.

– To wasza opiekunka. Obejrzyj sobie teraz

obrazki, a ja poproszę ją, żeby ci jeszcze trochę

poczytała.

Dlaczego nie mogła przyjść babcia? – spytała

Evie, kiedy Ryan, nadal owinięty ręcznikiem, ruszył
w kierunku drzwi.

Pomyślałem, że damy jej wolny wieczór.

background image

Czy wychodzisz z jakaś panią?

Co, u diabła, ma jej odpowiedzieć?
– No, w pewnym sensie. Pracujemy razem, i

chcemy właśnie porozmawiać o naszej pracy.

Zbiegł na dół, spodziewając się, że grom z jasnego

nieba powali go za okłamanie sześcioletniego
dziecka.

Siedemnastoletnia córka sąsiadów spojrzała z

ciekawością na jego nagi tors.

Czy przyszłam za wcześnie, czy też pan jest już

spóźniony? – spytała.

Ryan lekko się zaczerwienił.

To ja jestem spóźniony. Czytałem Evie. Wejdź,

Suzannah. Czy mogłabyś dokończyć rozdział, a ja

tymczasem coś na siebie włożę? Dziękuję.

Zaprowadził ją do sypialni córki, a potem wpadł

do swego pokoju i zaczął się pospiesznie ubierać.

Nie miał już czasu na dokonywanie wyboru odzieży.
Ciemnoszare spodnie, jasna koszula, do kieszeni na

wszelki wypadek schował krawat. Aha, portfel.

Uczesał się, ale niewiele to dało. Zamszowe buty.

Jest zbyt gorąco, by wkładać cokolwiek innego.

Pocałował Evie, zajrzał do Gusa, a potem

powiedział Suzannah, że wróci około jedenastej,

podał jej numer telefonu komórkowego i wybiegł z

background image

domu.

Ryan się spóźniał. Ginny zerknęła na zegarek, raz

jeszcze spojrzała na podjazd, a potem usiadła na

niskim murku przy głównym wejściu.

Na szczęście miała na sobie kolorową spódnicę,

na której trudno byłoby dostrzec ślady zabrudzenia.

Po całym dniu spędzonym na robieniu zakupów w

okropnym upale nie miała najmniejszej ochoty

czekać stojąc.

Dobrze się czuła w tym kobiecym stroju. Pod

cien

iutką bluzką, której poły przewiązała wokół talii,

miała dobraną do spódnicy koszulkę. Podkreślała
ona nieco przesadnie jej biust, ale co z tego? W

końcu właśnie piersi są jej największym atutem,

więc mogła go wykorzystać. Chyba jej strój okaże

się odpowiedni na ten wieczór. Miała nadzieję, że w

planie Ryana mieści się jakiś posiłek, ponieważ od

przygotowanego naprędce śniadania nic nie jadła.

Dostrzegła wreszcie ciemnoniebieskie kombi,

które po chwili zatrzymało się przy niej z piskiem

opon. Ryan wyskoczył na podjazd.

Przepraszam za spóźnienie, domowe kłopoty.

Wszystko w porządku?

Kiwnęła głową i wstała. Reakcja Ryana była

background image

warta pieniędzy, które wydała na swój strój. Wbił
szeroko otwarte oczy w jej biust, a potem z

wyraźnym trudem przeniósł wzrok na jej twarz.

Wyglądasz... bardzo... hm... – wyjąkał. Zamknął

oczy i zaśmiał się. – Przepraszam. Ten biały fartuch

sporo zasłania. Wyglądasz zachwycająco. Jestem

naprawdę oszołomiony.

Ty też nieźle wyglądasz.

Uśmiechnął się szeroko, odzyskując równowagę.

Otworzył przed nią drzwiczki samochodu, wsunął

do środka zwisający kawałek jej spódnicy, a potem

usiadł za kierownicą.

No dobrze, co chciałabyś robić? Kino czy może

najpierw kolacja?

Ginny przybrała niewinny wyraz twarzy.

Może kolacja? Umieram z głodu.

Ja też. Uroczysta czy kameralna?

– Kameralna.

Wewnątrz czy na powietrzu?

Roześmiała się.

Wolałabym na powietrzu.

Załatwione. Niedaleko jest pub, w którym

podają doskonałe jedzenie i mają położony nad

rzeką ogród pełen wierzb. Jest tam naprawdę ładnie,

a w dodatku chłodno.

background image

Więc prowadź – powiedziała z uśmiechem,

opierając się wygodnie.

Spodobał mu się jej strój. W porządku. A teraz

zabierają na kolację. Życie jest wspaniałe.

W ogródku wszystkie stoliki były zajęte, ale kiedy

wyszli na zewnątrz z drinkami, jakaś para zwalniała

właśnie ustronne miejsce pod drzewem.

Ginny, zadowolona, że na spódnicy nie będzie

widać śladów trawy, usiadła na ziemi, objęła rękami

podkurczone nogi i oparła podbródek na kolanach.

Zwisające wokół gałęzie wierzby szumiały cicho w

lekkich podmuchach wiatru. Choć otaczali ich inni

goście, czuli się, jakby byli zupełnie sami.

Siedzieli nad brzegiem rzeki, po której leniwie

płynęły kaczki, czekając wytrwale na kawałek

chleba lub frytkę. Ginny obserwowała je przez

chwilę, a potem ze śmiechem odwróciła się do

Ryana i zauważyła, że patrzy na nią z jakimś

dziwnym napięciem.

Myślała, że Ryan zaczerwieni się lub odwróci

głowę, on tymczasem szepnął:

Jesteś piękna, Virginio. – Poczuła, że się

czerwieni. –

Piękna, kobieca i bardzo, bardzo

pociągająca. Dziś wieczorem dałem sobie słowo... –

Urwał, po czym dodał nienaturalnym głosem: –

background image

Przyrzekłem sobie, że nie rzucę się na ciebie.
Przynajmniej nie przy pierwszym spotkaniu. Ani
przy drugim.

Kiedy będzie trzecie? – spytała bezwstydnie.

Była zgorszona własnym zachowaniem, ale nie

mogła powstrzymać tych słów.

No wiesz?! Nie powinnaś mówić takich rzeczy!

wykrztusił, dusząc się ze śmiechu.

Ginny również się roześmiała. Ryan przysunął się

do niej bliżej i musnął delikatnie dłonią jej policzek.

Potem powiódł ręką po jej szyi i w końcu zatrzymał

ją na biuście. Po chwili jego wargi zaczęły zbliżać

się powoli do jej ust.

Ten pierwszy dotyk jego warg był lekki i

delikatny; potem pocałował ją gorąco i świat wokół

nich zniknął we mgle ogarniającego ich uczucia.

Marzyła, żeby trwało to w nieskończoność, ale miłe

rzeczy zawsze zbyt szybko mają swój kres.

Numer trzydzieści siedem? – zawołała kelnerka.

– Cholera –

mruknął – nasza kolacja. Virginio,

czy będziesz tak dobra? Nie mogę wyjść w tym
stanie.

Wydawał się zażenowany, ale było to zupełnie

niepotrzebne, ponieważ Ginny odczuwała nie

mniejsze podniecenie. Wstała, schylona przeszła pod

background image

gałęziami wierzby i odebrała od kelnerki ich dania.

Gdy wróciła, Ryan siedział z podkurczoną nogą,

opierając rękę na kolanie. Wydawał się zakłopotany

pocałunkiem, który Ginny uznała za najpiękniejsze

doświadczenie swego życia. Usiadła, podała mu

kolację i spojrzała w jego smutne oczy.

– Nie trzeba, Ryan –

powiedziała łagodnie. – To

był wspaniały pocałunek. Nie wolno ci go żałować.

Trochę przesadziłem.

Nie. Po prostu mnie uprzedziłeś.

Spojrzał na nią z zaskoczeniem.

Wierzę, że mówisz prawdę.

Och, oczywiście – przyznała z ustami pełnymi

krewetek w majonezie. –

Zaczęłam już myśleć, że

nigdy się na to nie odważysz bez drobnej pomocy z
mojej strony.

Zakrztusił się sałatką, więc Ginny uderzyła go w

plecy.

Dobrze się czujesz?

– Wspaniale –

odparł – tylko nie mów takich

rzeczy.

Jakich? Że również cię pragnę?

Ryan wypuścił z ręki widelec i odsunął talerz.
– Virginio, igrasz z ogniem.

Taką właśnie mam nadzieję.

background image

Przyjrzał jej się uważnie.
– Jestem wdowcem. Mam dwoje dzieci, które

pochłaniają cały mój czas i energię. To byłby tylko
romans.

W porządku. Ja przecież również tylko tego

chcę. Dokąd pojedziemy?

– Teraz? –

spytał zduszonym głosem.

– Dlaczego nie?

Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, a potem wstał

i podniósł ją z ziemi.

– Moi przyjaciele wyjechali i zostawili mi klucze

od swojego domku, tak na wszelki wypadek. Sądzę,

że mamy właśnie wszelki wypadek.

Ginny ro

ześmiała się i wyszła za nim z osłoniętej

gałęziami kryjówki. Wydawało się, że dzieli ich od

samochodu wiele kilometrów, a jeszcze więcej od

położonego wysoko na zboczu kotliny wiejskiego
domku.

Bez słowa weszli do środka i udali się na górę do

jedynego umeblowanego pokoju. Tam Ryan

odwrócił się i spojrzał na nią z powagą.

Jesteś pewna?

– Tak. Jestem pewna.

Dotykał jej ciała delikatnie, niemal z szacunkiem.

Rozwiązał jej bluzkę i spojrzał na biust rysujący się

background image

pod ciasną koszulką.

Jesteś bardzo kobieca – wyszeptał.

Wsunął dłonie pod koszulkę i dotknął jej nagich

piersi, a potem zbliżył do nich usta. Krzyknęła cicho

i przylgnęła do niego całym ciałem. Przyciągnął ją

jeszcze bliżej i ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi.

Za pierwszym razem to z pewnością będzie

katastrofa, Virginio. Od dawna nie miałem do

czynienia z kobietą, ale obiecuję, że wynagrodzę ci

to przy następnej okazji.

Położył ją na łóżku, uniósł jej spódnicę i zsunął z

niej mikroskopijny skrawek koronki. Z napiętą pod

wpływem pożądania twarzą ukląkł między jej udami

i drżącymi rękami rozpiął spodnie.

Pomóż mi – szepnął. – Virginio...

Objęła go za szyję i wygięła się w łuk, a potem

połączyli się w jedno. Ginny nie zdążyła osiągnąć

rozkoszy, ale to nie miało znaczenia. Ryan jej

potrzebował, a ona chciała czuć się potrzebna. W

porządku, przecież to jest tylko przelotny akt

fizyczny, a ona wzięła tyle, ile mogła dostać.

Po jej twarzy spływały łzy, ale nie przejmowała

się nimi. Rozkoszowała się zapachem jego ciała,

które z taką przyjemnością trzymała w ramionach.

Po chwili Ryan poderwał się, ubrał szybko, a potem

background image

zbiegł na dół i wypadł na świeże powietrze.

Nie zatrzymywała go. Wiedziała, że będzie

jeszcze dość czasu, by z nim porozmawiać.

Machinalnie otarła łzy i ubrała się. Uprzytomniła

sobie, że Ryan nie użył prezerwatywy. Pewnie

nawet nie przyszło mu to do głowy. Ale to nie miało

znaczenia. Przecież i tak nie mogła zajść w ciążę...

Doprowadziwszy do porządku łóżko, zeszła na

dół. Ryan stał na małym tarasie, wpatrując się nie

widzącymi oczami w dolinę. Nie chcąc mu w tym

przeszkadzać, poszła do kuchni zaparzyć kawę.

Potem wyszła na taras i bez słowa wsunęła mu

kubek w rękę. Odwrócił się gwałtownie i spojrzał na

nią.

Virginio, przepraszam. Zachowałem się jak

zwierzę.

– Nie. Zachowa

łeś się jak mężczyzna. Czy chcesz

o tym porozmawiać?

Ponownie spojrzał na dolinę, a potem zaczął

mówić:

Ann umarła prawie dwa i pół roku temu. Od tej

pory nie miałem nikogo. Teraz po raz pierwszy...

I czujesz się winny?

Czuję się winny, bo nie czułem się winny,

przynajmniej nie wobec Ann. Ani przez chwilę o

background image

niej nie pomyślałem. Ona zasługiwała na więcej,
Virginio... Podobnie jak ty. –

Westchnął i spojrzał

na niebo. –

Zachowałem się haniebnie.

Ależ nie...

Wykorzystałem cię.

Poczuła skurcz serca i szybko zamknęła oczy, by

powstrzymać napływające do nich łzy.

Miałeś powód, ale nie rób tego więcej. Dobrze?

Delikatnie odwrócił ją i objął. Widząc jej łzy,

cicho westchnął.

Wybacz mi. Nie chciałem cię zranić.

– Wybaczam ci. Ryan?
– Tak?
– Pokochaj mnie.

Nastąpiła długa chwila ciszy. Ginny była pewna,

że Ryan odwróci się i odejdzie... ale nie zrobił tego.

Powoli i delikatnie pocałował ją w usta.

Tym razem kochali się pod gołym niebem. Ich

głosy zlewały się z odgłosami zwierząt i szumem
lasu, a potem zani

kały w szeptach wieczornego

wiatru. W końcu Ryan uniósł głowę i odgarnął

wilgotne włosy z jej czoła.

– Teraz lepiej? –

spytał szeptem.

Uśmiechnęła się, ale łzy znów napłynęły jej do

oczu.

background image

– Wspaniale –

skłamała.

Pod względem fizycznym istotnie było jej

wspaniale, ale dobrze wiedziała, że pod względem

emocjonalnym stoi na straconej pozycji. Popełniła

niewybaczalny błąd, zakochując się w nim, i czuła,

że nic już nigdy nie będzie wyglądać tak samo jak
przedtem.

background image

Rozdział 3

Targały nim sprzeczne uczucia. Żal, wyrzuty

sumienia, podniecenie i radość na myśl o następnym

spotkaniu... Lecz przede wszystkim było mu
przykro.

Spowodowały to łzy Ginny. Przypomniał sobie jej

łagodne, szare oczy, w których dostrzegł

rozczarowanie... i stwierdzenie, że nie zachował się

jak zwierzę, lecz jak mężczyzna.

Czy tego właśnie oczekiwała od kochanka?

Rozczarowania? Pośpiechu? Braku delikatności,

namysłu, rozwagi?

Przecież powinna mieć męża i dzieci, pomyślał.

Dlaczego jest tak spragniona uczucia, że oddała mu

się bez wahania, nie zważając na własne doznania?

Och, Virginio! Pozornie jesteś twarda i opanowana,

a w głębi duszy chyba wrażliwa i bezbronna...

Dlaczego musiałem wybrać właśnie ciebie?

Tak czy owak, za drugim razem było lepiej.

Bardzo się o to starał. Tak łatwo było sprawić jej

przyjemność. Mógłby to osiągnąć za pierwszym

razem, gdyby zachował trochę więcej opanowania.

Leżał samotnie w łóżku, patrząc w sufit i

zastanawiając się, co pomyślałaby o jego

background image

zachowaniu Ann. Ich noce nigdy nie były tak

gwałtowne. Czy Ann zrozumiałaby nienasycone

pożądanie, jakie odczuwał w stosunku do Virginii?

Chyba nie. Ona była delikatna, łagodna i otwarta.

Zgorszyłoby ją zachowanie jego i Virginii.
Szczególnie Virginii.

On też był nieco zgorszony. Nie rozumiał do

końca postępowania Virginii. Podejrzewał, że pod

jej pozorną odwagą i zuchwałością kryje się jakaś

głęboka rana... zbyt bolesna, żeby o niej rozmawiać,

rozdrapywać ją i wyciągać na światło dzienne jej
przyczyny.

Być może któregoś dnia odważy się mu o tym

opowiedzieć? Na razie niech to będzie romans bez

żadnych zobowiązań. Przewrócił się na bok,

poprawił poduszkę i zamknął oczy. Postanowił, że

pomyśli o tym wszystkim w poniedziałek.

Nie wiedziała, jak ma się zachować wobec Ryana.

Była pewna, że uczucia, jakie do niego żywi, są

wyraźnie wypisane na jej twarzy, a nie miała

zamiaru ujawniać przed nim własnej głupoty.

Ostatecznie nie jest to jego wina, że się w nim

zakochała.

Oczywiście ma wybór. Może zakończyć romans,

background image

zanim zostanie zraniona, albo pozwolić mu toczyć

się własnym torem. Ma spędzić tu rok, a Ryan

wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie chce wiązać

się z nią uczuciowo. Zatem wybór należy do niej.

Jak więc powinna postąpić? Czy z bólem serca

zerwać z nim teraz, czy cieszyć się nim i przeżyć

przykre rozstanie później?

Włożyła praktyczną, lecz kobiecą suknię z małym

dekoltem, zapinaną z przodu na guziki. Ma spędzić

dzień, udając, że nie zauważa spojrzeń pacjentów w

wieku od piętnastu do osiemdziesięciu pięciu lat.

I Ryana.

Znalazł ją podczas przerwy i zaprosił do swego

gabinetu.

Bez żadnych wstępów wziął ją w ramiona

i obsypał pocałunkami. Potem zapiął guziki jej
fartucha.

Jest za gorąco – zaprotestowała.

Dlatego właśnie je zapiąłem.

Roześmiała się, a on ujął delikatnie jej podbródek

i ponownie ją pocałował.

Pragnę cię – wyszeptał.

– Hm... W porze lunchu?

Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
– Gdzie?
– W moim pokoju?

background image

Jej propozycja wyraźnie go kusiła.

Nie będzie czasu – powiedział z żalem.

– Wieczorem?

Potrząsnął głową, a ona odczuła przykre

rozczarowanie.

Muszę odebrać dzieci od opiekunki i zająć się

nimi. Nie martw się, jakoś znajdziemy czas.
Niebawem.

Zadzwonił telefon, więc podniósł słuchawkę, ale

nie oderwał oczu od Ginny.

– O’Connor. Tak.

Jestem na oddziale. Już idę. –

Odłożył słuchawkę. – Obowiązki wzywają. Nie
rozpinaj fartucha.

Uśmiechnęła się i wyszła za nim na korytarz.

Przez jakiś czas była posłuszna jego poleceniu, ale

potem zrobiło się zbyt gorąco, więc zdjęła fartuch.

Później Ryan zajrzał do pokoju, w którym badała

pacjentkę, i spojrzał wymownie na jej dekolt. Nie

przerywając swych zajęć, uśmiechnęła się do niego

wyzywająco, a potem ponownie skupiła uwagę na
pacjentce.

Pani Robson, więc w jaki sposób pani się

skaleczyła?

Miał rację. W porze lunchu byli tak zajęci, że nie

background image

mogli nawet marzyć o wyrwaniu się do jej pokoju.

Panowała naprawdę gorączkowa atmosfera.

Przywieziono kobietę, która, upadając, oparła się na

wyciągniętej ręce i złamała ją. Bardzo cierpiała i

była w szoku.

Zbadawszy ją, Ginny stwierdziła, że tętno w

nadgarstku jest ledwo wyczuwalne, a okolice kciuka

zdrętwiałe. Ponieważ objawy te wskazywały na

uszkodzenie nerwu i krążenia w ręku, potrzebna była

interwencja chirurga. Ginny kazała zrobić

prześwietlenie, a kiedy miała przed sobą zdjęcia,

dostrzegła wewnętrzne uszkodzenia. Pod wpływem
u

padku kość ramienna złamała się spiralnie. Ostre

zakończenie dolnej części uszkodziło nerw i

naczynia krwionośne. Kobietę należało jak

najszybciej operować, by przywrócić odpowiednie

krążenie i zapobiec powikłaniom wynikającym z
ostrego niedokrwienia.

Ginny wezwała dyżurnego ortopedę i w kilka

minut później na korytarzu pojawił się przystojny,

młody mężczyzna.

– Kto mnie potrzebuje? –

spytał z uśmiechem.

Jesteś żonaty, Zach, więc zachowuj się

przyzwoicie –

skarciły go pielęgniarki.

Siostra przełożona skierowała go do Ginny, która

background image

pokazała mu zdjęcia rentgenowskie.

Ojej! Paskudne złamanie. Czy to pani ramię? –

spytał pacjentkę, pochylając się w jej stronę.

– Tak. Strasznie boli.

Wiem, ale proszę się nie martwić. Szybko się z

tym uporamy. Kiedy jadła pani po raz ostatni?

Rano, śniadanie. Jestem na diecie, więc nie

jadam lunchu.

A kiedy ostatnio pani coś piła?

Około jedenastej. Kiedy wracałam do domu z

zakupów, wypadłam z autobusu.

Więc tak to się stało? – Delikatnie badał jej rękę,

na której w

idoczne były ślady skaleczeń i stłuczeń. –

To był paskudny upadek. Zabierzemy parną na salę

operacyjną i doprowadzimy do porządku. Czy jest

pani na coś uczulona albo źle znosi znieczulenie?

Kobieta potrząsnęła głową.

Dobrze. Zajmiemy się nią, kiedy sala operacyjna

będzie wolna. Za jakieś dziesięć minut.

Ginny kiwnęła głową.

Czy mamy zawieźć ją teraz do anestezjologa?

Tak. Najpierw ją znieczulimy. Czy mogę

zadzwonić na salę operacyjną?

Oczywiście.

Kiedy zniknął w biurze, Ginny wypełniła

background image

formularz, a

potem powiesiła historię choroby na

wózku z pacjentką. Później poszła poszukać Zacha,

chcąc dowiedzieć się, jaka jest sytuacja. Dostrzegła
go w drzwiach gabinetu Ryana.

Więc w czasie weekendu nic się nie zdarzyło? –

pytał Zach z szerokim uśmiechem. – Nie było

żadnego pożaru, powodzi ani włamania?

Ryan wydawał się nieco speszony.

Nie. Pojechaliśmy tam w sobotę wieczorem i

wszystko sprawdziliśmy.

Ginny otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. A

więc to Zach jest właścicielem tego wiejskiego

domku... Poczuła, że się czerwieni, więc szybko

odeszła. Obawiała się, że Zach spyta o znaczenie

słowa „my", ale nie zrobił tego. Musiał więc

uważać, że Ryan miał na myśli swoje dzieci.

Odetchnęła z ulgą i ponownie skierowała się w

stronę gabinetu Ryana.

– Pacjentka jest

już gotowa, Zach – oznajmiła

półgłosem i pospiesznie wyszła.

Nie chciała zostać wmieszana w dalszą rozmowę

na temat domku. W kilka minut później Ryan

znalazł ją w pokoju dla personelu. Miała wolną

chwilę, więc odpoczywała z kubkiem kawy w ręku.
Przynajmni

ej przez chwilę mogli być sami. Ryan

background image

nalał sobie kawy i usiadł obok niej.

Mogłeś mi powiedzieć, że to jego domek –

mruknęła z wyrzutem. – Omal nie umarłam.

Nie pomyślałem o tym. Zapomniałem, że go tu

możesz spotkać. Tak, to wypadło dość niezręcznie.

Czy myślisz, że miałby coś przeciwko temu?

Nie, ale wolałbym zachować dyskrecję.

Znów kategoria trzecia, pomyślała w duchu. No

cóż, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.

Więc – zaczął – co robisz dziś wieczorem?

Przecież musisz odebrać dzieci.

To prawda. Ale mogłabyś wpaść do mnie

później.

– Do twojego domu?

Nie, to kiepski pomysł. Mogłyby się obudzić.

Postaraj się o opiekunkę.

Odchrząknął i kiwnął głową.

Problem w tym, dokąd pójdziemy. Twój pokój

w szpitalu jest za bardzo na widoku, Zach i Jilly

wrócili, mój dom nie wchodzi w rachubę, a ja jestem

za stary, żeby zabawiać się w samochodzie.

Będę musiała postarać się o jakieś mieszkanie.

– Ale dzisiaj nas to nie uratuje, prawda?

Rzeczywiście nie.

Uśmiechnął się i wstał.

background image

Mam pewien pomysł. Nie ruszaj się stąd.

Po trzech minutach wrócił z wyrazem

zadowolenia na twarzy.

– Mieszkanie po Jilly jest nadal wolne. Znajduje

się tuż obok szpitala, więc miałabyś blisko do pracy.

Jest w każdej chwili do dyspozycji.

– Teraz?

W każdej chwili. Szpital wynajął je na długi

okres. Administrator da ci klucze.

– Tak po prostu?
– Tak po prostu.

A jeśli mi się nie spodoba?

Spodoba ci się. Jest bardzo przytulne i ma mały

ogródek.

Więc jak to się stało, że jest wolne?

Ryan uśmiechnął się szeroko.

Jilly oddała klucze dziś rano. Była trochę

nieprzytomna, bo mieli wiele spraw na głowie.

Pobrali się zaledwie przed dwoma tygodniami. Czy

chcesz, żebym wieczorem pomógł ci w
przeprowadzce?

– Nie mam tego wiele –

odparła. – Dwie walizki,

pudło z książkami i trochę drobiazgów. Żadnych
mebli.

– Ono jest umeblowane.

background image

– Tak?

No dobrze, więc idź do administratora i weź

klucze. Jeśli mieszkanie ci się nie spodoba, możesz

go o tym zawiadomić jutro.

A co z pracą? Przecież nie mogę tak po prostu

wyjść.

Któż mógłby chcieć donieść na ciebie twojemu

szefowi, Virginio?

Dobrze, idę. Jesteś pewien, że dasz sobie radę?

Och, znajdę na to jakiś sposób.


Oczywiście, nie wzięliśmy pod uwagę paru

rzeczy –

powiedziała później, kiedy rozglądali się po

mieszkaniu.

Na przykład?

Pościel, ręczniki, jedzenie. Nic ważnego!

Ryan zerknął na zegarek. Jest za kwadrans ósma.

Mogą jeszcze zdążyć do supermarketu.

Pożyczę ci pościel i ręczniki, a jedzenie możemy

zaraz kupić – powiedział.

Zrobili pospieszne zakupy, a potem podjechali

pod jego dom po bieliznę. Ginny została w

samochodzie i przyglądała się oddalonym od ulicy

schludnym, małym domkom, otoczonym ładnymi,

zadrzewionymi ogródkami. Na podjazdach stały

background image

eleganckie samochody. Ciekawa była, jak taki
sfrustrowany de

mon seksu, którego odkryła w

Ryanie, przystosował się do podmiejskiego życia.

Wrócili do jej mieszkania, ale nie zabrali się

bynajmniej do porządków. Schowali pospiesznie

zakupy i z grubsza pościelili łóżko, a resztę bielizny

Ginny położyła na rogu materaca. Potem Ryan wziął

ją w ramiona i spojrzał jej w oczy. Poczuła

przeszywające ją pożądanie.

Musnął wargami jej usta i pod wpływem

ogarniającego go podniecenia przymknął powieki.

Ginny zamknęła oczy i poddała się pocałunkom.

Położył ją na łóżku i zatrzymał rękę na górnym
guziku sukienki.

Marzyłem o tym przez cały dzień – wyszeptał.

Rozpinał guziki i całował każdy skrawek jej

odsłaniającego się ciała. Kiedy dotarł do brzucha,

wstrzymała oddech. Co powie? Czy odczuje wstręt?

Przedtem kochali się po ciemku, a on był zbyt

podniecony, by zwracać uwagę na błahostki.

Co ci się stało? – spytał nagle, dotykając

plątaniny blizn między jej kośćmi biodrowymi.

W wieku siedemnastu lat miałam wypadek

samochodowy. Uderzyliśmy w obudowę mostu i

balustrada przebiła karoserię.

background image

– Och! Biedne dziecko.

Kiedy pochylił głowę i zaczął całować blizny,

zamknęła oczy. Potem uniósł się na łokciu i spojrzał

na nią.

Jesteś taka kobieca – wyszeptał.

W pokoju słychać było jedynie jego

przyspieszony oddech. W panującej ciszy zgrzyt

zamka błyskawicznego wydał się niemal

ogłuszający. Kiedy Ryan był już całkiem nagi,

ogarnęły ją dziwne uczucia: miłości, rozpaczy,

pustki i pożądania. Wyciągnął do niej ręce, a ona

przytuliła się do niego i z cichym westchnieniem

ukryła twarz w jego ramieniu.

– Virginio?

Proszę, Ryan – wyszeptała błagalnie. – Proszę...

Czy mam się jakoś zabezpieczyć? Wtedy

zapomniałem cię o to spytać.

Nie, wszystko w porządku – odparła. – Ryan,

proszę...

Jesteś pewna? Nie chciałbym, żebyś zaszła w

c

iążę.

– Jestem pewna –

wyszeptała z bólem w sercu.

Zacisnęła powieki, by ukryć napływające do oczu

łzy. Pragnęła czuć go na sobie i w sobie. Ryan nie

wiedział, czy okrzyk, który później się wyrwał z jej

background image

piersi, był wynikiem spełnienia czy bólu. O tym
wiedz

iała tylko Ginny.

Po wyjściu Ryana miała wreszcie czas, by

dokładnie rozejrzeć się po mieszkaniu i doszła do

wniosku, że jest bardzo przytulne. Z przedpokoju

można było wejść do salonu i do kuchni. Z

położonej od frontu sypialni jedne drzwi prowadziły
do

salonu, w którym stał zniszczony, ale wygodny

komplet mebli. Drugie natomiast wiodły do

otoczonego murem ogródka, w którym znajdowało

się kilka zaniedbanych rabatek, doniczek i skrzynek

oraz wydzielona, żwirowana część. Mimo to

ogródek wyglądał jak niewielka oaza, a przy

odrobinie wysiłku można było z niego zrobić

przyjemne miejsce. Ginny stwierdziła, że czuje się

tu o wiele lepiej niż w szpitalnym pokoiku.

Jedne z drzwi kuchennych również wiodły do

ogrodu, w którym pod porośniętą kapryfolium

ścianą stała ławka. W wieczornym powietrzu unosił

się słodki zapach kwiatów. Ginny zrobiła sobie kawę

i z kubkiem w ręku wyszła na dwór. Usiadła na

ławce i zaczęła rozmyślać o Ryanie.

Wrócił do dzieci, do swych obowiązków i do

świata, do którego ona nigdy nie będzie miała

background image

dostępu.

Kocham cię – wyszeptała.

Nagle wskoczył jej na kolana jakiś kot, który

pojawił się nie wiadomo skąd. Ginny, wdzięczna mu

za towarzystwo, pogłaskała go czule i podrapała za

uszami. Być może powinna postarać się o kota, a

może już go ma...

– Gdzie mieszkasz, kotku? –

spytała, ale on nie

odpowiedział, tylko umościł się wygodniej na jej
kolanach.

Och, no cóż, albo zostanie, albo sobie pójdzie,

pomyślała. Może Jilly Samuels coś o nim wie. Przy
okazji spytam o niego Zacha.

Następnego ranka doszła do wniosku, że

mieszkanie jest wspaniałe. Przez całą noc dobrze

spała, mimo odejścia Ryana. Panował tu większy

spokój niż w jej szpitalnym pokoiku. Poza dużą

sypialnią miała jeszcze salon, kuchnię i ogród, a

wszystko to za naprawdę niezbyt wygórowaną cenę.

Droga do pracy zajmowała jej tylko o trzy minuty

więcej, co uważała za dużą zaletę. To był jeden z

powodów, dla którego nie szukała mieszkania

wcześniej. Kiedy miała nocny dyżur, mogła spać na

oddziale, ale mogła też wpaść do domu, żeby się

background image

przebrać czy coś zjeść, i przez cały czas była w

zasięgu pagera. Siedząc na ławce obok kota i jedząc

śniadanie, doszła do wniosku, że to wspaniałe

rozwiązanie.

Kot wydawał się również zadowolony. Właśnie

wskoczył jej na kolana i zanim zorientowała się, do
czego zmierza,

polizał jej grzankę.

Jesteś zuchwałym zwierzątkiem – skarciła go

czule. –

Idź stąd.

Niechętnie usłuchał, ale śledził uważnie każdy kęs

jedzenia. W końcu Ginny uległa i dała mu ostatni

kawałek grzanki. On jednak zlizał z niej tylko masło.

Jesteś rozkapryszony – powiedziała z wyrzutem.

Kiedy dotarła do szpitala, zadzwoniła na

ortopedię, gdzie żona Zacha pracowała jako

pielęgniarka.

– Och, tak, kot –

powiedziała pogodnie. – Jest

cudowny! Trochę apodyktyczny, ale niezwykle

przyjazny. Uważaj na masło. Nie zostawiaj go na

stole, boje wyliże. Uwielbia też biszkopty. Jest

również postrachem dla kur i krwistych befsztyków.

Mieszka za murem, na dole, ze starszą panią, która

okropnie go rozpieszcza. Co sądzisz o mieszkaniu?

Jest wspaniałe. Cóż za zbieg okoliczności!

Miałaś szczęście. No cóż, myślę, że wszystko ci

background image

się dobrze ułoży. Jeśli będziesz chciała jeszcze się

czegoś ode mnie dowiedzieć, po prostu pytaj.

Kiedy Ginny odkładała słuchawkę, zadzwonił

bezpośredni telefon z dyspozytorni karetek
pogotowia.

– Mamy wypadek poparzenia, kochanie –

oznajmił dyspozytor. – Pożar w domu. Mężczyzna w

średnim wieku spał na piętrze, wrócił z nocnej

zmiany. Przyczyna pożaru nie jest znana, ale

zgłoszono ciężkie zaczadzenie, więc przygotujcie się

na przyjęcie pacjenta z oparzeniami dróg

oddechowych, twarzy i głowy. Mogą też zjawić się

dwaj strażacy zatruci dymem.

Dziękuję. Postawię wszystkich na nogi –

odparła Ginny, a potem poszła szukać Ryana.

– Pacjent z poparzeniami –

poinformowała go, a

następnie powtórzyła to, czego dowiedziała się od
dyspozytora.

W porządku. Trzeba zawiadomić Cambridge,

żeby czekali na niego, kiedy tylko będzie można go

przewieźć. Skoro nastąpiło zatrucie dymem oraz
oparzenia twarzy, potrzebny jest anestezjolog do

udrożnienia dróg oddechowych i podłączenia go do

monitora. Musimy sprawdzić zawartość tlenku

węgla i cyjanku we krwi. Trzeba też podłączyć

background image

kroplówkę z nawilżaniem salbutamolem i podać

stuprocentowy tlen do oddychania, gdyby zaczął się

dusić.

Ginny kiwnęła głową.

Czy po wezwaniu anestezjologa mam

zawiadomić pielęgniarki?

Tak, proszę. Ja pójdę sprawdzić, czy na erce jest

wszystko, czego potrzebuję. Przyślij tam

pielęgniarkę, może mi się przydać.

Kiedy przyjechał ambulans, wszystko było

gotowe i zespół lekarzy przystąpił do działania.

Pierwsze czynności polegały na ochłodzeniu

oparzeń i sprawdzeniu drożności dróg oddechowych.

Zajął się tym anestezjolog. Lekarze mieli ciężkie

zadanie, ponieważ głęboko poparzona skóra na

twarzy pacjenta była sztywna, twarda i pozbawiona

czucia. Jego ręce również były w złym stanie, a

palce zaczęły puchnąć. Jack Lawrence, chirurg,

ponacinał skórę na palcach poszkodowanego, na

grzbiecie dłoni i na szyi, by zabezpieczyć tkankę

podskórną przed niedokrwieniem. Nie potrzebował

do tego anestezjologa, ponieważ skóra w tych

miejscach była zupełnie martwa, a nerwy
zniszczone.

Mężczyzna oddychał ciężko i nierówno. Z

background image

pewnością miał uszkodzone płuca. Ginny

zauważyła, że Jack i Ryan wymienili

porozumiewawcze spojrzenia. Jack potrząsnął

głową, a Ryan kiwnął do niego potakująco.

Wynikało z tego, że nie dają mu wielkiej szansy.

Ginny skupiła swe wysiłki na wprowadzeniu

dożylnego cewnika o dużym przekroju. Ręce

pacjenta były w beznadziejnym stanie, a krążenie tak

słabe, że miała wątpliwości, czy uda jej się

podłączyć to urządzenie nawet do jego nogi.

Chyba muszę zrobić wenesekcję – powiedziała

do Ryana.

W porządku. Do dzieła. Dasz sobie radę?

W istocie nie było to trudne zadanie. Znieczuliła

rannego miejscowo, ale nie miała pewności, czy jest

przytomny. Oczywiście po wprowadzeniu cewnika

mogła zaaplikować mu morfinę, by zmniejszyć ból

w obwodowych częściach ciała, gdzie oparzenia nie

były tak poważne.

Czy pan mnie słyszy, Dennis? – spytał Ryan,

kiedy mężczyzna zaczął jęczeć. – Jest pan w
szpitalu, wszystko w p

orządku. Proszę spróbować

się odprężyć i nie wyrywać rurki. Czy cewnik został

już wprowadzony?

Prawie... Tak, już jest.

background image

W porządku, daj mu trochę morfiny, a potem

kroplówkę.

Pielęgniarka wręczyła jej strzykawkę. Ginny

sprawdziła zawartość, a potem powoli wstrzyknęła

morfinę do cewnika. Pacjent przestał jęczeć, ale

nadal był niespokojny. Wiedziała, że może to

wynikać z braku tlenu spowodowanego oparzeniami

w płucach lub z odwodnienia.

Ile podać płynu?

Oparzenie obejmuje około dwudziestu pięciu

procen

t ciała. Pomnóż to przez jego wagę w

kilogramach, a potem podziel przez dwa.

Ginny spojrzała na pacjenta.

Ile on może ważyć? Osiemdziesiąt kilogramów?

Coś koło tego.

Ginny szybko policzyła w myślach.

Więc potrzebuje... tysiąc. Litr na godzinę?

– Nie, na cztery. Cztery godziny od chwili

wypadku... więc tysiąc mililitrów przez następne

trzy godziny, potem tysiąc przez kolejne cztery, i tak
dalej.

W porządku. Zwykła sól fizjologiczna?

Najpierw płyn koloidalny, a potem sól

fizjologiczna. Podaj mu też lek przeciwwymiotny,

bo po morfinie może dostać torsji.

background image

Ginny zrobiła domięśniowy zastrzyk w udo

pacjenta.

– Co teraz?

Trzeba założyć opatrunki na twarz, szyję i ręce,

a potem przewieźć go do Cambridge na oddział

oparzeń.

– Karetka stoi przed szpitalem –

oznajmiła

pielęgniarka. – Zawiadomiliśmy Cambridge.

Czekają na twoje polecenia.

Dobrze. Chyba lepiej będzie, jeśli ktoś z nim

pojedzie. –

Spojrzał na wszystkich po kolei, a potem

się uśmiechnął. – Widzę, że mnie spotka to

szczęście, prawda? W porządku. Czy dacie sobie

radę ze strażakami?

Jedź już – rzekł Jack rzeczowym tonem. –

Nawet ty nie jesteś niezastąpiony.

Ryan wrócił po trzech godzinach z wiadomością,

że kiedy dotarli do Cambridge, pacjent dostał

zapaści i nie ma pewności, czy z tego wyjdzie.

Ginny nie była zaskoczona. Ranny wydawał się

poważnie chory, a niewidoczne uszkodzenia płuc

były najprawdopodobniej poważniejsze niż rany

zewnętrzne. Strażakom zbadano krew na zawartość

cyjanku oraz tlenku węgla i po opatrzeniu drobnych

oparzeń na rękach wypuszczono ze szpitala.

background image

O godzinie czwartej piętnaście zatelefonowano z

Cambridge, że Dennis umarł. Jego płuca nie

wytrzymały dymu i wysokiej temperatury, a serce

nie zniosło wstrząsu oparzeniowego. Mimo

wysiłków nie byli w stanie go zreanimować.

Ta wiadom

ość sprawiła Ginny dziwną ulgę.

Wiadomo było, że gdyby przeżył, miałby paskudne

blizny. W dodatku musiałby przejść długi i przykry
okres rehabilitacji z licznymi przeszczepami skóry

oraz innymi operacjami, na przykład przykurczów

ścięgien raje. Mimo to wszyscy byli przygnębieni,

więc Ginny nie zdziwiła się, że Ryan tego wieczora

do niej nie przyszedł.

Miała teraz okazję rozpakować się, uporządkować

rzeczy i przenieść kilka ostatnich drobiazgów z

pokoju w szpitalu. Postanowiła kupić parę niezbyt
drogich graf

ik, które widziała w antykwariacie.

Kot siedział na łóżku i patrzył, jak Ginny układa

ubrania, a potem doszedł do wniosku, że jest bardzo

nudno, więc zwinął się w kłębek i zasnął.

Mam nadzieję, że nie masz pcheł – powiedziała

z wyrzutem.

Kot zastrzygł tylko uchem, traktując uwagę Ginny

z

należnym

jej

lekceważeniem.

Kiedy

przygotowywała sobie grzankę i wyjęła masło z

background image

lodówki, pojawił się w kuchni.

– To znowu ty –

powiedziała.

Kot, mrucząc, zaczął ocierać się o jej nogi, a

potem wygiął grzbiet w łuk, żądając, by go

pogłaskała.

– Zakochany kocur. Wracaj do domu. Twoja pani

na pewno się o ciebie martwi.

Wypchnęła go za drzwi i zamknęła je, starając się

nie zważać na żałosne miauczenie. Ten kot nie

zasługuje na współczucie, powiedziała do siebie.
Jest po prostu

nieznośny. W końcu jednak wpuściła

go z powrotem. Wskoczył jej na kolana i wpatrywał

się w ekran małego telewizora. O dziesiątej

wieczorem Ginny usłyszała słaby, kobiecy głos:

– Geronimo! Wracaj!

Kot podniósł się, wygiął grzbiet, a następnie wbił

lekko pa

zurki w kolano Ginny. Zeskoczył na

podłogę i miaucząc, pobiegł w stronę drzwi.

To ciebie wołają? Ty jesteś Geronimo?

Kot ponownie miauknął, więc wypuściła go na

dwór, a potem patrzyła, jak biegnie przez ogród,
wskakuje na mur i znika.

Tu jesteś, niedobry – powiedziała drżącym

głosem jego właścicielka. – Naprzykrzałeś się

komuś? Chodź, czas na kolację.

background image

Ginny usłyszała trzask zamykanych drzwi i

uśmiechając się, weszła do domu. Geronimo? No

cóż, najwyraźniej jest bardzo kochany... Może

szanuje swoją panią i nie ostrzy sobie pazurków na
jej kolanie!

background image

Rozdział 4

Ginny usłyszała krzyki dziecka, jeszcze zanim

otworzyły się drzwi na oddział. Wyszła z gabinetu i

zobaczyła pielęgniarkę, która wprowadzała do

pokoju przyjęć matkę z wrzeszczącym dzieckiem na

ręku.

W porządku, Frań, zajmę się nim – powiedziała

a ty wypełnij kartę.

Matka spojrzała na nią z wdzięcznością, ale w jej

oczach malował się paniczny strach.

Ona cały czas krzyczy. Przez chwilę czuła się

lepiej, ale potem znów zaczęła, a ja naprawdę nie

mogę w żaden sposób jej uspokoić...

Kobieta była bliska łez, więc Ginny położyła dłoń

na jej ramieniu i próbowała ją pocieszyć.

Proszę pójść ze mną. Zobaczymy, jak temu

zaradzić – powiedziała uspokajającym tonem.

Kiedy szły korytarzem, Ginny poczęła analizować

w myślach objawy. Bladość, nieregularne krzyki...

Czy wymiotowała?

– Tak, dwukrotnie. W trakcie tych napadów

krzyku.

W tym momencie dziecko znów zwymiotowało, a

potem zaczęło krzyczeć jeszcze głośniej.

background image

Biedne maleństwo. Proszę położyć dziecko

tutaj. Zaraz je zbadam, dobrze? W jakim jest wieku?

Piętnaście miesięcy. Prawie szesnaście.

Czy miała przedtem jakieś dolegliwości?

Nie. Od czasu do czasu dostawała kolki, ale

poza tym nie chorowała na nic poważnego.

Dobrze. Kiedy to się zaczęło?

Dziś rano, około ósmej. Musiałam odprowadzić

do szkoły starsze dzieci i miałam wrażenie, że

poczuła się lepiej, ale przed dziewiątą znów dostała

ataku, więc przywiozłam ją prosto tutaj.

Pomyślałam, że może to wyrostek.

Ginny zerknęła na zegarek. Za kwadrans dziesiąta.

Delikatnie pomacała brzuszek dziecka i stwierdziła,

że po prawej stronie jest miękki.

Nie, nie sądzę. Muszę przeprowadzić badanie

przez odbytnicę. Nie jest to przyjemne, więc proszę

ją potrzymać.

Włożyła rękawice, natłuściła mały palec i

de

likatnie zbadała odbytnicę dziecka, które

krzyczało i kręciło się niespokojnie. Na gumowej

rękawiczce pozostał ślad przypominający galaretkę z
czerwonej porzeczki.

Wobec tego trzeba zrobić prześwietlenia jamy

brzusznej, na stojąco i w pozycji leżącej. Trzeba też

background image

wezwać chirurga dziecięcego. Podejrzewam

niedrożność jelit spowodowaną lekkim skrętem

kiszek, a w takim przypadku należy jak najszybciej

przeprowadzić operację, bo biedactwo bardzo cierpi.

Pogłaskała dziecko czule po główce. –

Przepraszam, kocha

nie. Nie chciałam zrobić ci

krzywdy. Uspokój się.

Pielęgniarka wzięła małą na prześwietlenie, a

Ginny

przeprowadziła

wywiad

chorobowy,

zapewniając zdenerwowaną matkę, że wszystko

dobrze się skończy.

Kiedy przyniesiono dziecko z powrotem, Ginny

podłączyła kroplówkę, pobrała krew do analizy i

zaczęła powoli podawać dziecku sól fizjologiczną.

Potem zjawił się Ross Hamilton, który zbadał małą

pacjentkę, obejrzał prześwietlenia i potwierdził

diagnozę.

– Co teraz? –

spytała matka, próbując zachować

spokój.

– No

cóż, będziemy musieli natychmiast

przewieźć ją na oddział dziecięcy – wyjaśnił Ross. –

Być może uda nam się odkręcić to jelito, robiąc

lewatywę z zawiesiny baru. To oszczędziłoby jej

operacji, ale nie możemy zagwarantować, że ten

zabieg się powiedzie. – Odwrócił się do Ginny. –

background image

Załatw formalności związane z przyjęciem dziecka,

a ja przygotuję wszystko do zabiegu.

Gdy Ross wyszedł, Ginny wręczyła sanitariuszowi

historię choroby oraz nerkę na wymioty i poprosiła

go, by odprowadził matkę z dzieckiem na pediatrię.

Kiedy odwróciła głowę, dostrzegła Ryana, który

bacznie jej się przyglądał.

Jakieś kłopoty? – spytał łagodnie.

Niedrożność jelit. Ross chce zrobić lewatywę z

baru.

Biedne maleństwo.

– Biedne. –

Wróciła do swego pokoju, wzięła z

biurka pióro i zacz

ęła się nim bezmyślnie bawić.

Zastanawiała się, co mogłaby odczuwać, trzymając

w objęciach własne dziecko.

– Virginia?

Stłumiła łzy i podniosła głowę.

Słucham?

Dobrze się czujesz?

Tak. Po prostu jestem trochę zajęta.

Było to oczywiste kłamstwo. Wsunęła pióro do

kieszonki fartucha, zostawiając na nim niebieski

ślad, a potem odwróciła się i obdarzyła Ryana

uśmiechem.

Czy wpadniesz do mnie później?

background image

Przyjrzał się uważnie jej twarzy, a ona poczuła

wyraźny niepokój. Co dostrzegł? Tęsknotę? Żal?

Miłość?

– Tak –

odparł w końcu. – Około wpół do

dziewiątej?

Kiwnęła głową.
– Kolacja?

Niezły pomysł.

Przechodząc obok niego, uśmiechnęła się

sztucznie i poklepała go po policzku.

Nie mów hop... Nie jestem najlepszą kucharką

na świecie.

Kochanie, musiałabyś zadać sobie wiele trudu,

żeby gotować gorzej niż ja – oznajmił półgłosem,

ujmując jej rękę.

Puść mnie – poprosiła cicho. – Nie wiesz, gdzie

byłam.

Istotnie nie wiedział. Nie miał najmniejszego

pojęcia, przez jakie piekło przeszła, ale bardzo

chciał wiedzieć, co wypaliło w jej duszy dziurę.

Widział, z jaką troskliwością trzymała w

ramionach dziecko. Ponownie pomyślał, że powinna

być mężatką. Może już kiedyś miała męża? Nigdy

jej o to nie spytał, bo oboje unikali rozmów na

tematy osobiste. Oczywiście, jeśli chodzi o ich

background image

romans, nie miało to żadnego znaczenia.

Do diabła – westchnął cicho. – Przecież nie

powinno mnie to obchodzić...

Ginny skłamała. Umiała dobrze gotować. Szkoda,

że Ryan nie był w nastroju, by to docenić.

Postanowił, że nie rzuci się na Ginny natychmiast

po przekroczeniu progu jej mieszkania. Dlatego też

prowadził uprzejmą rozmowę i chwalił jej potrawy,

podczas gdy myślał jedynie o tym, by wziąć ją w

ramiona i zatracić się w miłości.

Najpierw dotkliwie oparzył sobie język i przełyk

go

rącym ziemniakiem. Później, sięgając po szklankę

z wodą, wylał jej zawartość na Ginny. Gdy z

krzykiem zerwała się na równe nogi, przewróciła

krzesło i omal nie trafiła nim w kota, który na

wszelki wypadek umknął przez otwarte drzwi. Ryan

próbował wytrzeć papierową serwetką jej

przemoczoną do suchej nitki spódnicę.

Jestem cała mokra – powiedziała bez sensu.

To lepiej zdejmij to z siebie, zanim śmiertelnie

się zaziębisz.

Był duszny, upalny wieczór sierpniowy, ale żadne

z nich nie zwróciło uwagi na niedorzeczność jego

słów.

background image

Dobry pomysł – mruknęła.

I na tym skończył się ich posiłek.

Leżąc w łóżku, Ginny obserwowała śpiącego

Ryana, którego skóra lśniła złociście w łagodnym

świetle nocnej lampki. Na jego twarzy malował się

wyraz odprężenia, lecz dostrzegła też cień zarostu.

Pomyślała, że pewnie nazajutrz będzie miała ślady

zadrapań na ciele, bo Ryan nie szczędził jej
pieszczot.

Był wspaniałym kochankiem: delikatnym,

troskliwym i cierpliwym. Było im z sobą tak dobrze,

że Ginny osiągnęła rozkosz, gdy tylko jej dotknął, a

potem razem z nim. Odgarnęła włosy z jego czoła i

patrzyła na niego pełnym tęsknoty wzrokiem.

Wielka szkoda, że tak się to ułożyło, pomyślała.

Szkoda, że nie będziemy razem...

Ze ściśniętym gardłem pochyliła się nad Ryanem i

pocałowała go lekko w usta. Otworzył oczy i

uśmiechnął się do niej leniwie.

Cześć – powiedział zaspanym głosem.

Cześć. Musisz już iść, zrobiło się późno.

Zerknął na zegarek i mruknął coś z

niezadowoleniem. Potem odrzucił kołdrę, wstał i

zaczął przetrząsać stertę leżących obok łóżka ubrań

background image

w poszukiwaniu swej garderoby. Podnosząc z

podłogi zmięte spodnie, zrobił posępną minę.

Wyglądam, jakbym wracał z jakiegoś zebrania.

Powiedz, że ktoś przewrócił szklankę wody. To

prawda.

To tylko jeszcze jedna półprawda – rzekł z

niesmakiem, a Ginny poczuła przypływ lęku.

Czyżby to wszystko było ponad jego siły...

kłamstwa, potajemne schadzki?

Przecież nie musimy się ukrywać, pomyślała.

Przecież Ryan może otwarcie przyznać się do

romansu... Ale matka Ann opiekuje się dziećmi, a on

najwyraźniej nie chce, by wiedziała, że w jego życiu
istnieje inna kobieta.

Dlaczego? Czyżby myślała, że jej zięć żyje jak

mnich? A może to on sam stwarza problemy? Może

naprawdę czuje się winny?

Czy dlatego właśnie nie dopuszcza jej do swego

życia? Czy jego dom jest świętym miejscem

poświęconym wyłącznie Ann?

Miała wrażenie, że nigdy się tego nie dowie,

ponieważ Ryan zawsze uporczywie obstawał przy

tym, by spotykali się w jej mieszkaniu. Ciekawa

była, czy kiedykolwiek pozna jego dzieci. Po chwili

doszła do wniosku, że skoro tak silnie zareagowała

background image

na cierpienia obcego niemowlęcia, to spotkanie z

dziećmi Ryana mogłoby okazać się ponad jej siły.

Ryan pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta.

Dobranoc, Virginio. Śpij dobrze.

Ty również. Jedź ostrożnie.

Obiecuję. Zawsze staram się uważać.

Odsłoniła okno i patrzyła, jak Ryan przechodzi

przez ulicę, zdążając w kierunku samochodu.

Odwrócił głowę i pomachał do niej ręką, a potem

usiadł za kierownicą, uruchomił silnik i powoli

odjechał. Ginny opuściła zasłonę i rozejrzała się po

pokoju. Cóż za bałagan.

Taki sam jak w moim życiu, pomyślała.

Romans Ginny i Ryana musiał nieuchronnie wyjść

na jaw. Któregoś dnia Patrick Haddon przyłapał ich

na ukradkowym pocałunku. Przepraszał, ale jego

oczy zabłysły i nie było w nich widać wielkiej

skruchy. Na domiar złego, w kilka dni później, kiedy

byli w kuchni Ginny, rozległ się dzwonek do drzwi.

Ginny miała rozpiętą bluzkę, a Ryan wyciągniętą

ze spodni koszulę...

Kto to, do diabła, może być? – wymamrotał

Ryan, przygładzając włosy i wpychając koszulę do
spodni.

background image

Nie mam pojęcia – odparła Ginny, zapinając

bluzkę. – Pewnie jakaś sekta religijna. Zostań tu.

Powiem im, żeby sobie poszli.

Poprawiła włosy, odetchnęła głęboko i wyszła do

holu. W uchylonych drzwiach frontowych

stał Zach

z jakąś kobietą, której Ginny nigdy przedtem nie

spotkała. Goście spojrzeli na Ryana, potem na

Ginny, a później na siebie.

– Och, przepraszam –

powiedział Zach i

odchrząknął,

najwyraźniej

zakłopotany,

że

przyłapali ich niemal in flagrante delicto. – Nie

zamierzaliśmy... eee, .. przerywać... Po prostu

wpadliśmy, żeby zobaczyć, czy u Ginny wszystko w

porządku.

Ginny pomyślała, że nie ma nic do ukrycia.

Obdarzyła gości wymuszonym uśmiechem i

wskazała im drzwi do salonu.

Wejdźcie. Ty pewnie jesteś My, prawda?

Kobieta kiwnęła głową i wyciągnęła rękę na

powitanie.

Cześć. Miło mi cię w końcu poznać. – Podeszła

do Ryana i uścisnęła go. – Cześć, stary nicponiu.
Ostatnio nas zaniedbujesz.

Ryan poczerwieniał, ale odwzajemnił jej uścisk.

Cześć, Jilly. Przepraszam, ale nie miałem

background image

zamiaru was zaniedbywać. Ostatnio miałem dość

gorączkowy okres.

Rozumiem. Jesteś niezwykle tajemniczy.

Och, do diabła, wy również powinniście poznać

prawdę. Zdaje się, że wszyscy już o nas wiedzą.

Tak czy owak, po co ta cała mistyfikacja? –

spytał Zach. – Najwyższy już czas, żeby w twoim

życiu pojawiła się jakaś kobieta.

W moim życiu istnieje kobieta – wymamrotał. –

Moja teściowa. Ona nie pochwaliłaby tego związku.

– A co ona ma z tym wspólnego?

Ryan przesunął dłońmi po włosach i westchnął.

Chyba nic, z wyjątkiem tego, że jestem zależny

od jej dobrej woli. A poza tym nie chcę, żeby do

dzieci dotarły jakieś plotki.

– Jakie plotki? –

spytała Jilly. – Że w końcu Ryan

O’Connor przestał żyć jak mnich? Przecież masz do
tego prawo!

– Wiem o tym –

westchnął. – Tylko trudno jest

wszystko tak ułożyć, żeby nie zranić osób, które

najmniej na to zasługują.

– Rozumiem –

powiedziała cicho Ginny. –

Pogadamy o tym później. Tak czy owak, istnieją

jeszcze inne powody, żeby trzymać to w tajemnicy.

Musimy razem pracować...

background image

Sądzisz, że ludzie tego nie zauważą? – spytał

Zach. –

Mrzonki, moja miła. To jest szpital. Nie

możesz nawet kichnąć, żeby tego od razu nie
skomentowano.

Ginny roześmiała się.

Zauważyłam to. Pracuję tu zaledwie od trzech i

pół tygodnia, a znam najdrobniejsze szczegóły

dotyczące prywatnego życia całego personelu. A

wierzcie mi, że o nic nie pytałam! – Sięgnęła po
czajnik. – Kawy?

Z przyjemnością. Zatem dość już o waszym

życiu prywatnym. Jak podoba ci się mieszkanie?

– Jest

wspaniałe. Mam blisko do pracy i cudownie

tu odpoczywam.

Jak się miewa kot? – spytała Jilly.

To złodziej. Wczoraj zostawiłam na wierzchu

kawałek bekonu.

– Wszystko jasne!

Wymieniły uśmiechy, a Ginny doszła do wniosku,

że polubiła Jilly... pomimo jej smukłej sylwetki i

bajecznie jasnych włosów.

Nastawiła czajnik i odwróciła się w stronę gości.

Zach zerknął badawczo na jej biust.

Wybacz mi moją poufałość, ale czy twoja

bluzka jest zapięta właściwie?

background image

Ginny spojrzała na guziki i zaczerwieniła się.

Och, do diabła. To jego wina.

Zach roześmiał się.

Nic wątpię. Powinniście byli po prostu

powiedzieć nam, żebyśmy sobie poszli.

Tak jak zrobiliście to wy, kiedy przyłapałem

was pod prysznicem?

Teraz z kolei Jilly poczerwieniała, a Zach,

zupełnie nie tracąc kontenansu, uśmiechnął się
szeroko.

Skoro byłeś świadkiem tamtego wydarzenia,

mogę równic dobrze przekazać ci najświeższą

wiadomość. Spodziewamy się dziecka, które zostało

poczęte właśnie wtedy pod prysznicem.

Ryan roześmiał się, najwyraźniej ucieszony

nowiną i rozbawiony zbiegiem okoliczności.

Jednakże dla Ginny była to jeszcze jedna strzała,

która trafiła w jej serce. Korzystając z okazji, że

Ryan ściska ich i składa im gratulacje, wymknęła się

do kuchni, by przygotować kawę i odzyskać
panowanie na

d sobą.

I co z tego, że będą mieli dziecko? – pomyślała.

Przecież to normalna rzecz.

Dla innych ludzi. Ale nie dla mnie.

background image

Ten wieczór wydawał się punktem zwrotnym ich

związku. Może stało się tak na skutek tego, co

powiedział Zach, a może Ryan sam podjął takie

postanowienie, niemniej w piątek spytał Ginny, czy

następnego dnia jest wolna.

– Jilly i Zach wyjechali na weekend i zostawili mi

pod opieką psa, który jest właściwie psem siostry

Zacha, ale ona źle się czuje i ma małe dziecko, więc
na razie ten pies jest u nich. Dzieciaki i ja

zamierzamy wziąć go na spacer. Chcemy zabrać

jedzenie na piknik i spędzić dzień w lesie. Czy

miałabyś ochotę jechać z nami?

Na myśl o spotkaniu z jego dziećmi zdobyła się na

odważny uśmiech.

To cudowny pomysł. Dziękuję.

W istoc

ie bała się tego spotkania. Jasny i pogodny

poranek zapowiadał kolejny bezchmurny, upalny

dzień. Włożyła dżinsy, krótką, bawełnianą koszulkę

i zawiązywaną pod biustem przezroczystą bluzkę,

która miała chronić jej ramiona przed słońcem.

Ryan przyjechał po nią o dziesiątej. Kiedy wsiadła

do samochodu, odwróciła głowę i po raz pierwszy

zobaczyła jego dzieci.

Wszędzie by je rozpoznała. Były żywym odbiciem

swego ojca. Miały błyszczące oczy i gęste włosy.

background image

Były wyraźnie podniecone, podobnie jak olbrzymi,
czarny, k

udłaty pies, który z tylnego siedzenia

szczerzył na nią zęby, łypał oczami i donośnie

szczekał.

Dziękuję, Scud, to wystarczy – powiedział

Ryan.

Kiedy ruszyli, pies usiadł, ale z tyłu nadal

dobiegały chichoty dzieci. Jechali przez jakieś

dwadzieścia minut, a potem Ryan skręcił z głównej

drogi w kierunku wrzosowiska i zaparkował w

cieniu kępy sosen.

No, załoga, wysiadać! – rozkazał wesoło, a

dzieci wygramoliły się z samochodu i podbiegły do

bagażnika. Ryan wręczył każdemu z nich mały,
barwny plecak, a pot

em zarzucił sobie na ramię

znacznie większą torbę.

Mają tam swoje kanapki – wyjaśnił – a ja całą

resztę: napoje, wodę dla psa, koc... – Wzruszył

ramionami i uśmiechnął się. – Po to właśnie są

ojcowie, prawda? Hej, Scud, chodź tu!

Ruszyli ścieżką wiodącą przez wrzosowisko.

Słońce mocno przypiekało. Ginny była zadowolona,

że pomyślała o włożeniu bluzki, ponieważ w

przeciwnym razie spaliłaby się na węgiel. Zanim

wyruszyli w dalszą drogę, Ryan posmarował dzieci

background image

grubą warstwą kremu z filtrem ochronnym.

O godz

inie jedenastej Ginny nałożyła trochę

kremu na nos Ryana. Stali blisko siebie, a on

spoglądał na nią wzrokiem bardziej palącym niż

słońce.

Znów masz na sobie tę bluzkę – mruknął.

– Mhm.

Ona niesamowicie wpływa na bicie mojego

serca.

Nie ruszaj się. Ćwiczenia wydolności układu

krążenia są dla ciebie dobre...

– Czy znów mnie prowokujesz?

Ginny wsunęła palce pod jego rozchyloną na

piersi koszulę.

Chciałbyś tego, prawda?

Kiedy Ryan pochylił lekko głowę, usłyszeli

dziecięcy głosik:

Czy chcesz ją pocałować?

Gwałtownie wyprostował się i spojrzał w dół.

Nie, Evie. Ona po prostu smarowała kremem

mój nos.

To było dawno.

Upewniałam się tylko, czy zrobiłam to

właściwie – oznajmiła poważnie Ginny. – Możemy

iść dalej. Odwróć się, to schowam krem do twojego

background image

plecaka.

Teraz widzisz, dlaczego nie mogę sobie przy

nich na wiele pozwolić – szepnął Ryan, kiedy

podążali ścieżką za dziećmi. – Są moimi aniołami

stróżami.

– To urocze dzieci –

powiedziała Ginny pełnym

tęsknoty głosem. – Po prostu są ciekawe, kim
jeste

m, a ciebie bardzo kochają. Powinieneś być z

nich dumny.

Ryan nagle przystanął. Ginny również się

zatrzymała i odwróciła głowę w jego stronę.

Co się stało?

Dziękuję – szepnął.

To prawda, są wspaniałe. Z pewnością niełatwo

ci samemu je wychowywać.

– Nie –

przyznał z westchnieniem. – To bardzo

trudne zadanie. Niekiedy uważam je za zbyt trudne.

Przyjeżdżam po nie spóźniony albo w ostatniej

chwili zmieniają mi terminy dyżurów, więc sama

rozumiesz, dlaczego muszę liczyć na teściową.

Przeprowadziliśmy się tu po śmierci Ann, żeby być

bliżej dziadków. Są jedynymi krewnymi dzieci ze

strony ich matki i nie chciałem, żeby straciły z nimi
kontakt.

Więc nie mieszkaliście tu za życia Ann?

background image

Nie. Kupiłem ten dom mniej więcej półtora roku

temu. Przedtem mieszkaliśmy w Sussex, a ja

pracowałem w Brighton.

Ginny zastanawiała się przez chwilę, a potem

spojrzała na niego i spytała cicho:

Jak ona umarła?

Zginęła w wypadku samochodowym. W

bezsensownym, głupim wypadku, do którego w

ogóle nie powinno było dojść. Po moim nocnym

dyżurze jechaliśmy do teściów na weekend. Ann

postanowiła prowadzić. Zjechaliśmy z autostrady i

przejeżdżaliśmy

przez

skrzyżowanie.

Jakiś

samochód niespodziewanie wyjechał na nas z prawej

strony. Musiał nie zauważyć, że ma czerwone

światło. Walnął prosto w drzwi od strony Ann.

Zginęła na miejscu. Wiem o tym, bo uderzenie

rzuciło ją na moje kolana. Miała wgniecioną czaszkę

i zmiażdżoną klatkę piersiową.

Ginny zamknęła oczy i potknęła się. Poczuła, że

Ryan mocno ją podtrzymuje.

Jak to przeżyłeś?

Pog

łaskał ją po głowie.

To było lepsze, niż patrzeć, jak cierpi. Dzieci

były w szoku, więc się nie zorientowały.

Wyciągnąłem je z samochodu, zanim zdały sobie

background image

sprawę z tego, co się wydarzyło. My troje wyszliśmy

z wypadku prawie bez szwanku. Byliśmy tylko
po

siniaczeni, a dzieci doznały lekkiego wstrząsu.

Ann wzięła całe uderzenie na siebie.

Odetchnął głęboko, więc uniosła głowę i spojrzała

na niego. Wydawał się nieobecny, blask jego oczu

zmąciły wspomnienia. Dotknęła dłonią jego
policzka.

– Przepraszam, Ryan.

Nic chciałam ci tego

przypominać.

Delikatnie uścisnął jej dłoń.

Wszystko w porządku, kochanie, to nie twoja

wina. Tak czy owak, nadszedł czas, żebym ci o tym

opowiedział. To po prostu wciąż jest dość żywy

obraz. Chodźmy. Dzieciaki zniknęły.

Ruszył za dziećmi, a Ginny podążyła za nim nieco

wolniej. Kiedy ich dogoniła, siedzieli już na

zwalonym drzewie, śmiejąc się głośno i rzucając psu

patyki. Pomachali do niej, a ona stwierdziła, że pod

wpływem ich radości wewnętrzną pustkę, którą

ciągle czuła, wypełniło szczęście.

Przerwa na herbatę? – spytała pogodnie.

Ryan uśmiechnął się i rzucił jej butelkę coca-coli.

Kiedy Ginny ją odkręcała, płyn gwałtownie

wytrysnął, oblewając dokładnie przód jej bluzki.

background image

Ryan zerwał się na równe nogi i zaczął wycierać
mokre

miejsca chusteczką do nosa. W jego oczach

tańczyły figlarne ogniki.

Zrobiłaś to celowo – szepnął jej do ucha.

Oczywiście – odparła z zalotnym uśmiechem. –

Zniszczysz mi bluzkę – wyszeptała, chwytając go za

rękę.

Spojrzał jej w oczy.

Wszystko w porządku, Virginio – mruknął,

jakby wiedząc, co miała na myśli. – Naprawdę. No

dobrze, czy chcesz pić, czy też potrząśniesz butelką i
oblejesz nas wszystkich?

Ginny wahała się przez chwilę z błyskiem w

oczach, a potem szybkim ruchem odkręciła butelkę i
przechyl

iwszy ją, wypiła kilka łyków.

Czy chcecie się napić? – zapytał dzieci.

– Tak –

odparła Evic.

Nic chcę coca-coli – oznajmił Gus.

Wiem. Wziąłem twój sok pomarańczowy.

Pogrzebał w plecaku i wyciągnął z niego małą

butelkę.

Skończyłaś, Evic?

Dziewczynka

kiwnęła głową, zakręciła swoją

butelkę i podała ją Ryanowi, który odruchowo

sprawdził zamknięcie, zanim włożył ją do plecaka.

background image

Potem zarzucił plecak na ramiona i wyciągnął ręce

w stronę dzieci.

Ruszajmy, trzeba poszukać miejsca na piknik.

Czy sądzicie, że uda nam się znaleźć jakąś rzekę?

Po dłuższym marszu dotarli do niewielkiego

strumienia. Otaczały go drzewa, wśród których

dostrzegli upstrzoną plamkami słońca małą polankę,

idealnie nadającą się na piknik.

– Co wy na to? –

spytał Ryan, mrugając

porozumiewawczo do Ginny. –

Doskonałe miejsce

na lunch, prawda?

Bardzo dobre. Czy byłeś już tu? – spytała

Ginny, podczas gdy dzieci wyjmowały z plecaków
kanapki.

Nic, ale Patrick bywa tu dość często. Przychodzi

z Anną, Flissy i dzieckiem. Powiedział mi o tym
wczoraj.

Więc nie jest to niespodzianka?

Nic, ale chcę, żeby dzieci myślały, że wspólnie

odkryliśmy to miejsce.

Po zjedzeniu kanapek Ryan i dzieci podwinęli

nogawki spodni i zaczęli brodzić w strumieniu.

Chodź do nas – zawołał Ryan do Ginny.

Miała ochotę pójść w ich ślady, ale jej dżinsy nie

dały podwinąć się zbyt wysoko. Mimo to zdjęła buty

background image

oraz skarpetki i weszła do strumienia tylko po

kostki. Woda była przyjemnie chłodna i wszystko

skończyłoby się dobrze, gdyby Ryan nie rozpoczął
„bitwy morskiej"...


Przepraszam, ze tak cię opryskałem – wyszeptał,

kiedy odprowadził ją pod drzwi mieszkania.

Czuję się świetnie. Jestem tylko trochę mokra i

pomięta.

Pozwól, że pomogę ci zdjąć te wilgotne rzeczy –

zaproponował, a ona dostrzegła w jego oczach
dz

iwne błyski.

W samochodzie są twoje dzieci – przypomniała

mu.

Więc poczekaj na mnie. Wrócę o ósmej.

Zamienię się w suszoną śliwkę.

Wobec tego szybko się przebierz i jedź z nami

na barbecue.

Czyżbyś zapraszał mnie do siebie? Przecież

uważasz to za niestosowne.

Potrząsnął głową.

Już nie. Zach miał rację. Mam prawo do

własnego życia. Proszę cię, przebierz się i jedź z
nami.

Wracajcie sami, a ja przyjadę za jakaś godzinę.

background image

Dobrze?

Kiwnął głową i ruszył biegiem w kierunku

samochodu. Kiedy odjeżdżali, dzieci pomachały do

niej przyjaźnie. Ginny weszła do mieszkania, a

potem spędziła pół godziny w wannie, próbując

uporządkować własne myśli.

Jej wysiłki na nic się jednak nie zdały. Włożyła

więc

długą,

obcisłą

spódnicę

i

luźny

podkoszulek/Wokół ramion przewiązała trykotową

bluzę na wypadek, gdyby zrobiło się chłodniej.

Kiedy podjechała pod dom Ryana, zauważyła, że

zatrzymał się tam inny samochód, z którego

wysiadali właśnie jacyś starsi państwo. Ryan

otworzył drzwi, popatrzył na nich, a potem spojrzał
znac

ząco na Ginny. Wzięła głęboki oddech, z lękiem

oczekując spotkania z rodzicami Ann.

Evie i Gus wybiegli z domu i ruszyli pędem w

kierunku starszej pary.

Babciu! Dziadku! Byliśmy na pikniku z Ginny i

ze Scudem! Było wspaniale!

– Ginny?

Kobiety spojrzały na siebie. Ginny doszła do

wniosku, że nie zrobiła niczego, czego mogłaby się

wstydzić i że nie powinna czuć się jak intruz.

Dzień dobry – powiedziała z uśmiechem.

background image

Ryan odchrząknął.

Virginio, chciałbym, żebyś poznała Betty i

Douga Powersów, rodziców Ann. Betty, Doug, to
jest Virginia.

background image

Rozdział 5

Kiedy Ryan zaprosił wszystkich do domu, Ginny

podejrzewała, że starsi państwo zastanawiają się nad

tym, kim ona jest. Co robi tutaj z mężem ich córki?
Z ich wnukami?

Miło nam panią poznać – powiedziała uprzejmie

Betty Powers i obrzuciła Ginny taksującym

spojrzeniem, jakby szukając jakichś wskazówek,

jakiegoś powodu jej obecności w domu zięcia. – Czy
od dawna zna pani Ryana? –

spytała z pozorną

obojętnością.

– Od czterech tygodni –

odparła Ginny. – Odkąd

za

częłam pracować w szpitalu. Jestem nową

asystentką Ryana.

Aha, jest pani koleżanką z pracy – powiedziała

Betty, wrzucając Ginny do bezpiecznej szufladki.

Ryan mógł pominąć to stwierdzenie milczeniem,

ale nie zrobił tego.

Więcej niż koleżanką z pracy, Betty. Virginia i

ja jesteśmy.. . – nastała chwila wymownej ciszy –

przyjaciółmi. Bliskimi przyjaciółmi.

Betty i Doug wymienili szybkie spojrzenia;

atmosfera stała się wyraźnie napięta. Dzieci nie

rozładowały sytuacji, ponieważ bez przerwy

background image

opowiadały jedynie o tym, jak Ryan ochlapał ją

wodą w strumieniu, a ona przewróciła go, a potem

usiadła na nim i zaczęła go topić, a w drodze

powrotnej on gonił ją przez las.

Powiedział, że wygrała konkurs mokrych

koszulek –

obwieścił Gus. – Babciu, na czym polega

ten konkurs?

To jasne, trzeba sprawdzić, kto ma najbardziej

mokrą koszulkę – wyjaśniła Evie z wyższością.

Ryan omal nie zakrztusił się drinkiem. Betty

zaparło dech z przerażenia, Doug odkaszlnął z

zażenowania, a Ginny nie wiedziała, gdzie się

schować.

Państwo Powers dość szybko się pożegnali.
– Ojej –

mruknął Ryan, wracając do ogrodu.

– Przepraszam –

zaczęła Ginny, ale on skwitował

jej próbę usprawiedliwienia się machnięciem ręki.

Nie ma za co. To nie twoja wina. Prędzej czy

później musiało do tego dojść.

Jestem tu po raz pierwszy, a oni gotowi są

pomyśleć, że flirtujemy na oczach dzieci.

Nie. Wyjaśniłem im, że tak nie jest. Że nic się

nie wydarzy w obecności dzieci. Powiedziałem im

również, że nie jestem mnichem i muszą to

uszanować. Powinni zdać sobie sprawę, że nadal

background image

żyję. To nie znaczy, że nie kochałem ich córki i nie

boleję nad jej śmiercią, ale nie zostałem z nią

pogrzebany i nie widzę powodów, żeby

zachowywać się w taki sposób. W każdym, razie to

nie ma nic wspólnego z Ann. To zupełnie odrębna
sprawa.

Cokolwiek by powiedział, jestem kategorią

trzecią, pomyślała. Ryan przysiadł na poręczy ławki

ogrodowej obok Ginny i spojrzał na nią.

Czy mogę przynieść ci drinka?

Tak. Dżin bez toniku – odparła poważnym

tonem.

Przecież będziesz prowadzić. Może jednak z

tonikiem?

– Cudownie.

Wrócił, niosąc dwie wysokie szklanki, w których

pobrzękiwały kostki lodu. Usiadł obok Ginny i

wyciągnął przed siebie nogi.

Jak to się stało, że twoje nogi nie są niebieskie?

spytała z oburzeniem.

Słucham?

Podciągnęła spódnicę do połowy ud, a Ryan

zachichotał.

Nowe dżinsy?

Niestety. Chciałam, żeby były jak

background image

najciemniejsze, bo wtedy nie brudzą się tak szybko.

Może powinnam była uprać je przed włożeniem.

Przecież uprałaś je w strumieniu.

Oboje wybuchnęli śmiechem. Kiedy w końcu się

opanowali, dostrzegli dzieci, które stały przed nimi i

patrzyły na nich ze zdziwieniem.

Z czego się śmiejecie? – spytała Evie i

przekrzywiła głowę, podświadomie naśladując ojca.

– Z niczego, kochanie –

wysapał Ryan, ocierając

oczy. – T

o był po prostu taki mokry żart.

To wywołało kolejny wybuch niepohamowanego

śmiechu, ale dzieci nie ruszyły się z miejsca, a Gus

wyglądał na znudzonego.

– Nie zwracajcie uwagi na waszego ojca –

powiedziała Ginny pogodnie. – On po prostu ma
takie poczucie humoru.

Gus pociągnął Ryana za rękaw.
– Tato?

Ryan opamiętał się.
– O co chodzi?

Czy coś ugotujesz? Jestem głodny – oznajmił

chłopiec płaczliwym głosem.

Oczywiście. Przepraszam, synku. Zaraz

przygotuję grill.

W ciągu kilku minut wszystko było gotowe:

background image

ke

baby z kurcząt, skwierczący bekon, ananasowe

bułeczki i inne smakołyki. Ryan przydzielił Ginny

przygotowanie sałaty.

Tatuś robi to inaczej – powiedział Gus,

przyglądając się podejrzliwie sałacie. – Tnie ją na

małe kawałki.

Tak jak robiła to mamusia.

Za

padło pełne napięcia milczenie. Po chwili Ryan

odchrząknął i wziął miskę z rąk Ginny.

Przyjemna jest jakaś odmiana. Zaczynałem mieć

już powyżej uszu sałaty przyrządzanej stale w ten

sam sposób. Kroiliśmy ją na drobne kawałki, bo

byliście mali, ale dorośli zazwyczaj jedzą sałatę

przygotowaną właśnie w taki sposób. Spróbujcie.

Postawił miskę na stole, a dzieci podejrzliwie

patrzyły to na sałatę, to na niego.

Uważam, że taka wygląda ładniej – rzekła w

końcu Evie, sięgając po sztućce. – Myślę, że Gusowi

nadal trzeba kroić ją na małe kawałki.

Nieprawda! Z tymi też dam sobie radę –

zaprotestował brat, a Ginny z trudem stłumiła

uśmiech.

Jakże sprytnie Ryan zażegnał tę niezręczną

sytuację, pomyślała. Chyba niewiele osób by to

potrafiło. A może nikt. Ale pewnie po fiasku z

background image

rodzicami Ann Ryan nie pozwoli jej się więcej

zbliżyć do swych dzieci.

Poniedziałek w szpitalu był jak zwykle

gorączkowym dniem. Pacjenci, zbyt zajęci w czasie

weekendu, teraz napływali masowo z różnymi

dolegliwościami, które w większości mogli z

łatwością sami wyleczyć domowymi sposobami.

Mogli też zasięgnąć porady rejonowego lekarza

rodzinnego. Tylko nieliczni naprawdę wymagali

opieki szpitalnej. Większość z nich powinna była

zjawić się wcześniej.

Pewna kobieta zgłosiła się ze spuchniętą prawą

stopą i klasyczną ostrogą końską powyżej pięty.

Wyjaśniła, że kiedy w piątek rano prowadziła

samochód w drodze na konferencję, poczuła

okropny ból na grzbiecie stopy. Nie mogła się

zatrzymać, ponieważ jechała autostradą.

Co pani robiła? – spytała Ginny, przyglądając

się stopie pacjentki. Objawy wskazywały na

złamanie.

Naciskałam na pedały, to wszystko.

Co miała pani na nogach?

– Buty na wysokich obcasach.
– Ciasne?

background image

Nic bardzo. Choć, owszem, uciskały mnie, kiedy

wyginałam nogę w stopie.

Czy pani dużo chodzi?

Kobieta roześmiała się.

Nic dla przyjemności. Nic mam na to czasu. Ale

sądzę, że tak. W każdym razie przez cały dzień
jestem na nogach.

Czy odczuwała pani ból poprzedniego dnia?

Pacjentka ponownie się roześmiała.

Nic większy niż zwykle, chociaż, skoro już pani

o tym wspomniała, przypominam sobie, że mniej

więcej przez ostatni tydzień bolała mnie właśnie ta

część stopy, ale byłam zbyt zajęta, żeby zwracać na

to uwagę.

Ginny kiwnęła głową.

Sądzę, że trzeba stopę prześwietlić. Choć

wydaje się to nieprawdopodobne, może to być

złamanie jednej z długich, cienkich kości śródstopia.

Złamanie? W jaki sposób?

Często powtarzane czynności. W pani

przypadku jest to najprawdopodobniej chodzenie.

Mogła też pani zerwać sobie wiązadło podczas

prowadzenia samochodu. Zrobimy kilka zdjęć i
sprawdzimy.

Okazało się, że jest to złamanie. Ginny pokazała

background image

pacjentce pękniętą kość na prześwietleniu.

– Och, tak! –

zawołała kobieta. – Dokładnie w

tym miejscu mnie boli! To dziwne.

Takie złamanie nazywa się „marszowym". To

typowe złamanie, którego doznawali żołnierze

piechoty w wyniku długich marszów. Niestety, pani

się też to przytrafiło, choć nie służy pani w wojsku.

– Co mi pani radzi?

Odpoczynek, zimne okłady, bandaż elastyczny i

uniesienie n

ogi do góry. Mniej więcej po dwóch

tygodniach wszystko powinno być w porządku, ale

pod warunkiem, że zastosuje się pani do moich

zaleceń.

Ależ nie mogę! Mam mnóstwo pracy! Dzisiaj

muszę wziąć udział w trzech konferencjach, jutro
mam kolejne zebranie w Ma

nchesterze, a w piątek

spotkanie z projektantem na miejscu budowy...

W takim razie lepiej będzie, jeśli włożymy nogę

w gips i damy pani kule łokciowe. Musi jednak pani

możliwie jak najwięcej odpoczywać, żeby nie

dopuścić do obrzęku stopy. Myślę, że założymy pani

szynę gipsową na wypadek, gdyby noga miała przy

tym upale tendencję do puchnięcia, ale musi pani na

nią naprawdę bardzo uważać. Jeśli zacznie boleć,

będzie to oznaczało, że ją pani sforsowała. Czym się

background image

pani właściwie zajmuje?

– Jestem architektem.

To bardzo interesujący zawód – powiedziała

Ginny, wypełniając kartę choroby. – Co pani
projektuje?

Domy, głównie mieszkalne. Pracuję dla jednej z

większych firm budowlanych. Mam szczęście, że

dostałam tę pracę. Naprawdę nic mogę sobie

pozwolić na chorowanie.

No cóż, proszę nie forsować nogi i przyjść za

tydzień na kontrolę. Proszę mi przyrzec, że będzie

pani postępować rozważnie.

Nic mogę – przyznała pacjentka.

Ginny roześmiała się i potrząsnęła głową.
– Przynajmniej jest pani szczera! No c

óż, proszę

zrobić, co w pani mocy.

Wręczyła jej zlecenie założenia gipsu oraz

wydania kul i już miała wezwać następnego

pacjenta, kiedy karetka przywiozła mężczyznę z
ostrym bólem brzucha.

Przynieście go wprost do mnie – poleciła

pielęgniarce z sali przyjęć.

Mężczyzna miał około czterdziestu pięciu lat.

Najwyraźniej cierpiał i z trudem wymawiał słowa.

– Gdzie pana boli? –

spytała Ginny. – Czy może

background image

mi pan pokazać to miejsce?

Chory wskazał środek brzucha.

Ból promieniuje aż do pleców – wystękał, a

potem

zwymiotował.

W porządku, przyjrzyjmy się temu –

powiedziała Ginny.

Brzuch pacjenta nie był napięty, co wykluczało

perforację.

Bardziej prawdopodobny wydawał się tętniak

aorty lub zawał serca. Ginny osłuchała serce; poza

przyspieszonym rytmem, pracowało normalnie.

Badając delikatnie brzuch, wyczuła w linii

pośrodkowej ciała miękką, stawiającą lekki opór

masę.

Jakie ma ciśnienie? – spytała pielęgniarkę.

Niskie. Dziewięćdziesiąt na czterdzieści.

– Wezwij szybko chirurga, dobrze? Podejrzewam

pękający tętniak. Panie Bright, teraz podłączę

kroplówkę, żeby podać panu płyny i środki

przeciwbólowe. Podam również tlen, żeby ułatwić
panu oddychanie.

Założyła mu maskę tlenową, a potem

błyskawicznie podłączyła kroplówkę. Po pobraniu
krwi do analizy oraz do próby

krzyżowej zaczęła

przetaczać osocze, by zwiększyć objętość krążącej

background image

krwi.

Technik radiolog przyniósł przenośny aparat

rentgenowski, a potem przyszedł Ross Hamilton i

potwierdził diagnozę Ginny.

– Tom Russell jest teraz na sali operacyjnej.

Zawiadomię go, żeby natychmiast zajął się panem

Brightem. Czy wymiotował?

Tak. Jego żołądek jest zupełnie pusty.

Dobrze. Zawieźcie go na górę. Ja zadzwonię na

salę operacyjną.

Do pokoju zajrzała pielęgniarka.

Nadjeżdża karetka na sygnale. Ryan potrzebuje

cię szybko na erce.

Dobrze. Powiedz mu, że zaraz będę – odparła

Ginny.

Wypełniła kartę choroby pana Brighta, a potem

odesłała go z pielęgniarką i sanitariuszem na salę

operacyjną. Zeszła na reanimację w chwili, gdy

przyjechała karetka. Sanitariusz zarzucił lekarzy
informacjami:

Straciła przytomność na miejscu wypadku,

podejrzenie urazu głowy, obrażenia brzucha i klatki

piersiowej od pasa bezpieczeństwa w chwili

zderzenia, uszkodzenia nogi. Dwójka małych dzieci

wyszła bez obrażeń. Teraz są na policji w celu

background image

ustalen

ia tożsamości. Pacjentka ma niskie ciśnienie

krwi, więc podłączyliśmy ją do kroplówki,

pobraliśmy krew do próby krzyżowej i...

Ginny wzięła od niego cewniki i podążyła za

wózkiem. Sanitariusz nadal mówił, ale do niej

docierały tylko pojedyncze słowa. Ranna potrzebuje
natychmiastowej i wszechstronnej pomocy, to

oczywiste, a Ryan musi skompletować zespół
lekarzy.

Ginny bezzwłocznie wysłała krew do próby

krzyżowej i szybko wróciła do Ryana. Kobieta miała

unieruchomione plecy oraz szyję. Ponieważ istniało
podej

rzenie uszkodzenia rdzenia kręgowego, Ryan

ostrożnie włożył rurkę intubacyjną.

ABCD, pomyślała Ginny. A – zapewnienie

drożności dróg oddechowych – załatwione. Teraz B

oddychanie. Założyła na twarz pacjentki maskę

tlenową i zaczęła podawać stuprocentowy tlen.

Następnie C – krążenie. Ciśnienie krwi rannej

było niskie.

– Wezwij chirurga, bo istnieje podejrzenie

krwotoku –

polecił Ryan, pochylając się nad

pacjentką.

Ross może jeszcze być tutaj – odparła.

W tym momencie uchyliły się drzwi i zajrzał

background image

przez nie Ross.

– Czy przypadkiem mnie nie potrzebujecie, skoro

już tu jestem?

Och, w samą porę! Mamy kobietę z

podejrzeniem krwotoku do jamy brzusznej. Jest

nieprzytomna, a ciśnienie krwi gwałtownie spada.

Obrażenia klatki piersiowej, uszkodzenia nogi. Rzuć

na nią okiem, dobrze?

Cofnęli się, by Ross mógł obejrzeć pacjentkę.

Ginny z przerażeniem dostrzegła, że z jego twarzy

odpływa krew.

Mój Boże, nie! – jęknął. – Lizzi?

Ryan zaklął cicho i odwrócił się do niego, ale nie

był wystarczająco szybki. Ross wziął głęboki

oddech, podszedł do pacjentki i położył dłonie na jej

brzuchu. Choć drżały mu ręce, badał chorą

delikatnie i ostrożnie.

Ma pęknięte żebra, ale ściana klatki piersiowej

porusza się prawidłowo – powiedziała Ginny do
Ryana.

– Wezwijcie anestezjologa –

odezwał się Ross. –

Może będzie trzeba ją operować, żeby sprawdzić,

skąd pochodzi ten krwotok. Czy są jakieś objawy

krwiaka opłucnej?

Ginny potrząsnęła głową.

background image

– Na razie nie. –

Spojrzała na Rossa, a potem

odwróciła się do Ryana. – Kim ona jest? – spytała
szeptem.

Jego żoną.

Ginny popatrzyła na rozebraną kobietę. Jej klatka

piersiowa była stłuczona i pokryta siniakami, twarz i

skroń – opuchnięte, a nogi – zniekształcone poniżej
kolan.

Wyczuwam coś w podbrzuszu – oznajmił Ross.

Nie sądzę, żeby była to śledziona. Będę musiał

operować...

– Nie ma mowy –

zaprotestował Ryan stanowczo.

Czy Olivier znajduje się na terenie szpitala?

Jest już w drodze. – ""

Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i

mężczyzna w stroju chirurga chwycił Rossa mocno
za ram

iona i odsunął go od pacjentki.

– Dolny lewy kwadrat –

wyjaśnił Ross ochrypłym

głosem.

– Tak –

przyznał Olivier. – Myślę, że to w gruncie

rzeczy sprawa ginekologiczna. Wystąpiło obfite

krwawienie z pochwy; może ronić lub mieć pękniętą

ciążę pozamaciczną. Czy to możliwe? Nie sądzę,

żeby miała uraz brzucha, bo nie widzę oznak

uderzenia. Co się stało?

background image

– Nie wiadomo –

odparł Ryan. – W wypadku nie

brały udziału inne samochody.

Ona jest w ciąży – mruknął Ross, a potem

chwycił Ryana kurczowo za ramię. – Co z dziećmi?

Gdzie są moje dzieci?

Ginny wzięła go za rękę i zaprowadziła do

gabinetu lekarskiego.

Wszystko w porządku. Zajęła się nimi policja.

Nic im się nie stało. Chodź, dowiemy się, gdzie są
teraz.

– Ale Lizzi...

Jest w dobrych rękach. Nie martw się, wyjdzie z

tego.

– Jest nieprzytomna –

powiedział, jakby dopiero

teraz to do niego dotarło.

Zza wahadłowych drzwi dobiegł do nich głos

Ryana:

– Cholera! Brak akcji serca.

Ross zdrętwiał, a potem nagle się załamał.

Dobry Boże, nie, nie Lizzi...

Wstrząsnęło nim ciche łkanie, ale Ginny nie

dostrzegła w jego oczach łez. Nagle otworzyły się

drzwi i weszła pielęgniarka.

Ryan prosi, żebyś tam wróciła – powiedziała do

Ginny.

background image

Ross zerwał się na równe nogi.

Co z nią? Miała zapaść czy umarła? – spytał,

chwytając ją za ramię.

Nie, żyje. Serce znów zaczęło pracować. Czy

zrobić ci herbatę?

Potrząsnął głową.

Nie, chcę być tam.

Nie sądzę...

Ginny wróciła do sali reanimacyjnej. Ryan

podniósł głowę i spojrzał na nią.

– Co z nim?
– Jest w szoku. A ona?

Bardzo źle. Miała zapaść.

Wiemy. Słyszeliśmy cię.

Cholera. Nie chciałem, żeby martwił się bardziej

niż to konieczne. Gdzie on jest?

W gabinecie z pielęgniarką.

To dobrze. Mam nadzieję, że uda jej się go tam

zatrzymać. Zamierzamy otworzyć ją i zatamować
krwawienie.

– Tutaj? Nie na sali operacyjnej?

Nie ma czasu. Lada chwila zjawi się zespół

ginekologiczny, ale ja potrzebuję pomocy z innego

powodu. Krwiak opłucnej powiększył się. Pomożesz

mi założyć dren?

background image

Ginny pracowała niemal machinalnie, przez cały

czas

myśląc o czekającym w gabinecie Rossie.

On jednak, mimo protestów lekarzy, wszedł na

salę, oparł się o ścianę i w posępnym milczeniu

obserwował ich walkę o życie żony.

Lizzi ponownie dostała zapaści, ale udało się ją

zreanimować. Kiedy anestezjolog ją uśpił,

ginekolodzy

stwierdzili

pękniętą

ciążę

pozamaciczną. Zatamowano krwotok, odessano

krew, a potem pielęgniarki przetoczyły krew do żył.

Po chwili Lizzi przestała być tak przerażająco blada,

ciśnienie krwi wzrosło.

Lekarze usunęli ciążę, potem przepłukali jamę

brzuszną i zaszyli cięcie. Potem anestezjolog

przestał podawać środek znieczulający.

Sprawdźmy, czy nadal jest nieprzytomna –

mruknął Ryan.

Lizzi? Lizzi, obudź się, czy mnie słyszysz?

Ja coś powiem – rzekł Ross, odpychając Ryana.

Lizzi, kochanie! Obudź się. Pora wstawać. Lizzi?

Uścisnął jej dłoń.

Lizzi? Obudź się, kochanie.

– Nie –

jęknęła, z trudem otwierając poranione

usta. – Boli.

Ross zamknął oczy, a potem pochylił się nad nią i

background image

pocałował ją w czoło. Na jego spiętej twarzy

malowało się wzruszenie.

Wiem, kochanie. Już wszystko dobrze. Jestem

przy tobie.

– Dzieci...

Nic im się nie stało. Nie martw się.

– Gdzie jestem?
– W szpitalu. Otwórz oczy, kochanie.

Źrenice reagują na światło – stwierdził Ryan. –

Przywróciliśmy ją do życia.

Mówił spokojnym, ale nieco bezbarwnym głosem.

Ginny spojrzała na niego po raz pierwszy od

dłuższego czasu i była wstrząśnięta zmianą, jaka w

nim zaszła. Miał poszarzałą twarz i zapadnięte,

matowe oczy. Bez słowa odwrócił się i wyszedł z
sali.

Nie

mogła pójść za nim, ponieważ była zbyt zajęta

pacjentką. Kiedy wrócił, jego twarz odzyskała już

normalną barwę, tylko oczy pozostały bez wyrazu.

Pracował niemal mechanicznie.

W porządku. Skoro najgorsze minęło, czy

możemy dostać prześwietlenia nóg, klatki

piersiowej, kręgosłupa, głowy, miednicy i

wszystkiego,

co

pacjentkę

boli?

Potem

przewieziemy ją na ortopedię.

background image

– Ona okropnie cierpi –

powiedział Ross, nadal

stojąc przy żonie.

Panujemy nad tym. Ginny, bardzo dziękuję za

pomoc. Możesz już iść.

Ginny ki

wnęła głową i uścisnęła Rossa za ramię.

Cieszę się, że z nią wszystko w porządku.

Ross uśmiechnął się blado.

Dziękuję.

Raz jeszcze spojrzała na spiętą twarz Ryana i

wyszła.

Ryan bał się, że zemdleje. Miał mdłości, kręciło

mu się w głowie, a dokuczliwy szum w uszach

utrudniał zebranie myśli.

Ściągnął rękawice i wrzucił je do kosza, a potem

zdjął zakrwawiony fartuch i ruszył w kierunku

drzwi, nie zważając na zdziwione spojrzenia

personelu. Musiał po prostu stąd wyjść, zanim

ściany runą na niego i zwymiotuje.

Było chłodniej niż w czasie weekendu, więc kiedy

znalazł się na powietrzu, wziął kilka głębokich

oddechów. Jego samochód stał w pobliżu głównego

wejścia na miejscu zarezerwowanym dla

konsultantów. Otworzył drzwi, usiadł bokiem na
fot

elu kierowcy i ukrył twarz w dłoniach.

background image

Przeraził go widok twarzy Rossa. Mogło to być

jego własne odbicie w lustrze. Wstrząs, przerażenie,

świadomość krytycznego stanu chorej... Z tą różnicą,

że żona Rossa żyła, a jego zginęła na miejscu.

Nie miał wtedy żadnych wątpliwości. Głowa Ann

pękła jak jajko, a jedna strona czaszki była

wgnieciona. Nikt nie przeżyłby takich obrażeń.

Mimo wszystko badał jej tętno albo przynajmniej

próbował je sprawdzić. Miała zmiażdżony

nadgarstek. Kiedy wypuścił z dłoni jej rękę, na jego

palcach pozostały odłamki kości.

Poczuł palenie w przełyku. Od dłuższego czasu

nie dopuszczał do siebie tych wspomnień, ale

sobotnia rozmowa z Virginią oraz walka o życie

Lizzi spowodowały, że wszystko powróciło ze

zdwojoną siłą. Nagle padł na niego cień.

– Ryan?

Otworzył oczy i na tle nieba dostrzegł zarys

sylwetki Virginii.

Jej włosy tworzyły w promieniach

słońca coś w rodzaju aureoli. Czy była świętą?

Powinna, jeśli chce zrozumieć to wszystko.

Dobrze się czujesz?

Kiwnął głową.

Mam lekkie mdłości, ale to przejdzie.

– Wspomnienia?

background image

Ponownie kiwnął głową.
– Dlaczego nie pojedziesz do domu? Jack jest na

miejscu. Damy sobie bez ciebie radę.

Może to dobry pomysł. Jesteś pewna, że sobie

poradzicie?

Och, będziemy się starać. Czy możesz

prowadzić?

Rozważył w myślach jej pytanie.

Jeszcze nie. Po prostu posiedzę tu przez chwilę.

Jeśli chcesz, możesz położyć się w moim

mieszkaniu.

Spojrzał w jej oczy.

Naprawdę?

Delikatnie pogłaskała go po policzku.

Oczywiście. Masz to.

Kiedy wręczała mu pęk kluczy, gwałtownie

chwycił jej dłoń i pocałował ją.

Dziękuję – wyszeptał. Nie był w stanie mówić

głośniej.

Po kilku minutach pojechał do jej mieszkania,

zrzucił z siebie ubranie i wśliznął się do łóżka.

Natychmiast zapadł w sen, który przyniósł mu

błogosławione zapomnienie i tak bardzo potrzebny

jego udręczonemu umysłowi odpoczynek. Obudził

go odgłos kroków w salonie. Odrzucił pościel, wstał

background image

z łóżka i podszedł do drzwi.

Ginny go nie usłyszała. Zajęta była

porządkowaniem gazet i układaniem poduszek. Po
powroc

ie z pracy przebrała się w wygodną, luźną,

bawełnianą sukienkę, pod którą widać było zarys

piersi i bioder. Ryan natychmiast otrząsnął się ze
snu.

– Virginio –

powiedział zmienionym przez sen

głosem.

Odwróciła głowę, spojrzała na niego, a potem bez

słowa rzuciła mu się w ramiona. Z łatwością

poradził sobie z jej sukienką i skąpą, koronkową

bielizną. Potem zatopił się w jej cudownych

ramionach, próbując zapomnieć o okropnościach
sprzed kilku godzin.

Ginny dała się porwać jego nienasyconej żądzy.

Jego pocałunki stały się brutalne, pieścił ją z

zapamiętałą pasją, która obudziła w niej jakieś

dzikie uczucia, z których istnienia nie zdawała sobie

dotąd sprawy. Był nienasycony, ale mimo wysiłków

żadne z nich nie mogło osiągnąć rozkoszy. Stało się

to dopiero później. Potem Ryan długo milczał, a gdy

wreszcie uniósł głowę, w jego oczach dostrzegła
niepokój.

Przepraszam. Znowu zachowałem się jak

background image

zwierzę. Dobrze się czujesz?

Kiwnęła głową.
– A ty?

Chyba tak. Domyślam się, że oboje żyjemy.

Na to wygląda.

Ponownie oparł głowę na jej ramieniu.

Czasami ta praca jest zbyt stresująca – mruknął.

Przepraszam, jeśli sprawiłem ci ból.

Ależ skąd.

Pogłaskała go po wilgotnych plecach.

Jesteś bardzo wyrozumiała. Większość kobiet

powiedziałaby, żebym nie pokazywał im się na

oczy, dopóki nie wezmę się w garść.

Zatem większość kobiet nie ma wyobraźni.

Uśmiechnął się blado.
– Co z Lizzi?

W porządku. Nastawili złamania w miejscowym

znieczuleniu. Termin ostatecznej operacji

wyznaczono na jutro. Chcą, żeby się ustabilizowała i

trochę wzmocniła.

Uraz głowy?

To tylko lekkie stłuczenie. Przyczyną wypadku

była ciąża pozamaciczna. Lizzi poczuła nagle ostry

ból i straciła panowanie nad kierownicą.

Czy Ross odebrał dzieci?

background image

Tak. Zawiózł je do domu.

Ryan pogłaskał ją delikatnie po policzku.
– Virginio?
– Tak?
– To nie ma nic wspólnego z Ann. Dzisiejszego

popołudnia przeżyłem wstrząs, ale teraz... cieszę się,

że żyjemy. Wciąż stykamy się oko w oko ze

śmiercią i musimy mieć pewność, że nadal jesteśmy

gdzieś tutaj, że ta dzika bestia jeszcze nas nie

dopadła. – Odgarnął włosy z jej twarzy i pocałował

ją czule w czoło. – Dziękuję, że tu jesteś.

Nic mogła wydobyć z siebie słowa. Przytuliła się

do niego, a on przez chwilę trzymał ją mocno w

objęciach.

Muszę odebrać dzieci. Zaczęły dzisiaj szkołę,

więc po lekcjach Betty zabrała je do siebie, a ja

miałem przyjechać po nie po pracy. Zazwyczaj

dzwonię do niej, jeśli coś mi wypadnie.

Więc zadzwoń.

Słusznie. – Spuścił nogi z łóżka i zaczął szukać

części swojej garderoby, a potem ubrał się i poszedł

do salonu. Po chwili tłumaczył matce Ann, że coś go

zatrzymało w pracy.

Żona kolegi miała poważny wypadek. Zajęło

nam sporo czasu, zanim uporaliśmy się ze

background image

wszystkim. Niedługo przyjadę.

Odłożył słuchawkę i wrócił do sypialni.

Powiedziała, że nakarmi dzieci, więc nie muszę

się spieszyć. – Łóżko ugięło się pod jego ciężarem. –

Co powiesz na rybę z frytkami?

Można je kupić tuż za rogiem.

– Wiem.

W porządku. Ty pójdziesz po jedzenie, a ja

wstanę i nastawię wodę na herbatę.

Kie

dy wyszedł, Ginny przygotowała dzbanek

herbaty i dokończyła sprzątanie.

Z poduszką w ręku zaczęła zastanawiać się nad

tym, co Ryan powiedział na temat dzikiej bestii.

Tak, pomyślała, niespodziewana i gwałtowna śmierć

jest bestią, która zagraża wszystkim, zwłaszcza tym,

którzy stykają się z nią na co dzień. Nic dziwnego,

że reagują często w sposób nieopanowany.

Trzeba mieć wiele siły, żeby stawić czoło tej bestii

i zwyciężyć...

background image

Rozdział 6

Następnego dnia jedynym tematem na oddziale

był wypadek Lizzi Hamilton. Ginny od samego rana

została wciągnięta w nieustający wir dyskusji.

Ross wydawał się wyczerpany, ale wyglądał o

dziesięć lat młodziej niż poprzedniego dnia. Powitał

Ginny zmęczonym uśmiechem.

Cześć – zawołała Ginny pogodnie, widząc

Rossa w znacznie lepszym nastroju. – Co nowego?

Och, wszystko w porządku. Miała ciężką noc.

Boli ją klatka piersiowa z powodu pękniętych żeber i

uderzenia Ryana, który chciał przywrócić ją do

życia. Cięcie i nogi dają jej piekielną szkołę, ale uraz

głowy nie okazał się groźny. Oczywiście jest

wytrącona z równowagi w związku z utratą dziecka,

ale ta ciąża była przyczyną wypadku. Lizzi

przypomina sobie, że przeszył ją okropny ból i

straciła panowanie nad kierownicą. Może i lepiej, że

więcej już nic nie pamięta.

Jak wygląda? – spytała Ginny, przypominając

sobie jej posiniaczoną twarz i skroń.

– Kolorowo. Jedno oko ma okropnie podbite.

Pasuje barwą do reszty ciała.

– A jak dzieci?

background image

Ross westchnął.

Och, chyba dobrze. Są teraz u babci.

Przywiozłem je wczesnym rankiem, żeby

odwiedziły Lizzie, bo były bardzo niespokojne.

Młodsze jest za małe, żeby to wszytko zrozumieć, a

starsze było przestraszone, widząc cewniki i siniaki.

Myślę, że z ich punktu widzenia nie była to

przesadnie udana wizyta. Lizzi ucieszyła się,

widząc, że są zdrowe i całe, więc chyba w sumie

odwiedziny spełniły swoją rolę. Tak czy owak,

dziękuję wam wszystkim za to, czego wczoraj

dokonaliście. Byliście wspaniali.

Staraliśmy się pomóc – oznajmił Jack z

szerokim uśmiechem. – Ale tak naprawdę
p

owinieneś podziękować Ryanowi, który dziś jest

nieobecny, bo rozchorowały mu się dzieci.

Ginny poczuła, że dzień traci dla niej cały urok.

Zastanawiała się wcześniej, gdzie też może być
Ryan.

Kiedy zadzwoniła do niego później, usłyszała w

słuchawce pełen niepokoju głos.

Oboje wymiotują, podobnie jak Betty i Doug.

Musiało im coś zaszkodzić. Próbuję załatwić jakąś

opiekunkę, żeby wpaść do szpitala, ale dzieci nie

chcą mnie puścić.

background image

Więc zostań. Jack tu jest, Patrick Haddon

również. I ja, więc personelu jest pod dostatkiem.

Zostań w domu, opiekuj się dziećmi i bądź dobrej

myśli.

Przez cały ranek zmieniałem prześcieradła i

wycierałem podłogi.

Czy przydałabym ci się później? –

zaproponowała.

O której mogłabyś wpaść?

Około wpół do szóstej? Nie będę jednak mogła

zostać zbyt długo, bo jutro mam nocny dyżur, więc

muszę położyć się wcześnie spać.

W porządku. Czy mogłabyś przywieźć coś do

jedzenia? Lodówka świeci pustkami, a ja nie mogę

ich zostawić, żeby wyskoczyć do sklepu. Mam pół

bochenka chleba, trochę starego sera i zwiędłą

sałatę.

Później pożałowała swego optymizmu. Choć

personelu medycznego było pod dostatkiem, przez
pewien czas nie mieli ani chwili wytchnienia.

Czy sądzisz, że istnieje szansa, żeby zjawił się tu

Ryan? –

spytał Jack, przechodząc obok Ginny.

– Raczej nie –

odparła. – Chyba że ja go zmienię

przy dzieciach, ale widziałam je zaledwie jeden raz.

Trudno. Ciebie również nie chcielibyśmy

background image

stracić. Damy sobie jakoś radę.

Istotnie poradzili sobie, ale nie było to łatwe.

Kiedy zamierzali

już wyjść do domu, zaczął się

wieczorny ruch.

Chcesz, żebym jeszcze chwilę została? – spytała

Ginny.

A możesz?

Ginny zadzwoniła do Ryana i zawiadomiła go, że

przyjedzie trochę później, a potem zaczęła się

zastanawiać, dlaczego nie wyszła ze szpitala, kiedy

panował niewielki ruch. Teraz musieli zająć się
rannymi z dwóch wypadków drogowych. Jeden z

nich okazał się niestety śmiertelny, a wyniku

drugiego pacjent odniósł liczne obrażenia. Kiedy

uporali się już ze wszystkim, przywieziono chłopca,
który postan

owił zabawić się w Supermana

wyskoczył z okna swojej sypialni. Pech chciał, że

okno znajdowało się dokładnie nad szklarnią.

Przywieziono go na sygnale. Z karetki przekazano

wiadomość, że chłopiec ma grupę krwi „0" Rh

minus i że bezzwłocznie trzeba zrobić transfuzję.

Pobrano niewielką dawkę krwi do próby krzyżowej i

można było zacząć przetaczanie natychmiast po

podłączeniu kroplówki.

A to okazało się niełatwym zadaniem. Chłopiec

background image

rzucał się niespokojnie i miał liczne rany cięte na

rękach oraz nogach. Do podłączenia kroplówki

nadawała się jedynie żyła na szyi.

Będę potrzebowała pomocy – oznajmiła Ginny

bladej jak ściana matce chłopca i wezwała Jacka,

który wreszcie zdołał podłączyć kroplówkę.

Chłopiec powoli się uspokajał. Stracił dużo krwi,

więc Ginny zaczęła transfuzję, a potem zajęła się

najbardziej rozległymi ranami. Niewiele brakowało,

by szkło przecięło tętnicę w lewym nadgarstku.

Gdyby tak się stało, chłopiec mógłby umrzeć w

ciągu kilku minut.

Trzeba go przewieźć na salę operacyjną i

pozszywać – powiedział Jack. – Zajmę się teraz

tylko najgorszymi ranami, żeby zatrzymać upływ

krwi, a potem przekażemy go w ręce chirurga.

Trzeba zrobić prześwietlenia, żeby wykryć

wszystkie odłamki szkła, które w nim jeszcze

pozostały.

Kiedy chłopca przewieziono na chirurgię, Ginny

mogła w końcu pójść do domu. Wykąpała się i

przebrała, a potem wyruszyła do Ryana, wstępując

po drodze do supermarketu. Ryan powitał ją z
entuzjazmem.

Jestem taki głodny, że mógłbym jeść korzonki –

background image

oznajmił, chwytając torbę z zakupami i ruszając z

nią w kierunku kuchni.

Dobrze więc, że kupiłam ziemniaki i

marchewkę, prawda? – spytała żartobliwie, całując
go w policzek. – Jak dzieci?

Ryan westchnął i przesunął dłonią po włosach.

Marnie. Evie odzyskała już formę i żąda, żeby

się nią zajmować, ale stan Angusa jest nadal

zmienny. Jest żarłokiem, więc zjadł wszystkiego

więcej niż Evie, a przecież jest niniejszy.

Najwyraźniej babcia zafundowała im jedzenie na
wynos.

– Tatusiu?

Ryan podszedł do stóp schodów. Na jego twarzy

malował się wyraz rezygnacji.

– Tak, Evie, o co chodzi, kochanie?

Kto przyszedł?

– Virginia.

Chcę bajkę – zawołała Evie po chwili milczenia.

Ryan westchnął i oparł głowę o poręcz.
– Znowu?

Mogę jej poczytać?

Spojrzał na nią tak, jakby nagle wyrosły jej

skrzydła.

Naprawdę? „Czarna Piękność" leży na jej

background image

nocnym stoliku. Przyniosę ci filiżankę herbaty.

Kiedy Ryan przyszedł na górę, były tak bardzo

zaabsorbowane bajką, że w ogóle nie zwróciły na

niego uwagi. Ginny doszła właśnie do momentu, w

którym Ginger umiera. W końcu Evie ogarnęła

senność, więc przytuliła się do Ginny, która odłożyła

książkę i zaczęła nucić zapamiętaną z dzieciństwa

kołysankę. Gdy Evie zasnęła, nadal siedziała obok

niej, zastanawiając się, co by było, gdyby życie nie

spłatało jej tak przykrego figla.

Spojrza

ła na jasną główkę dziewczynki i

odgarnęła delikatnie włosy z jej ślicznej buzi. Cóż za

szkoda, że ta mała straciła matkę, pomyślała. Kto

przekaże jej to wszystko, co przekazują matki swym

dorastającym córkom?

Betty? Ginny wzdrygnęła się na samą myśl o tym.

Berty wydawała się tak bardzo zamknięta w sobie,

taka poprawna. Jakże uporałaby się z szalejącymi

hormonami nastolatki, będącej w trudnym okresie

życia?

Usłyszała, że Ryan krząta się po sąsiednim

pokoju, walcząc z kolejnym atakiem choroby Gusa.
Powinien

mieć żonę, pomyślała, choć jeszcze nie

jest na to przygotowany.

Po chwili Ryan stanął w drzwiach. Wydawał się

background image

wyczerpany.

Myślę, że teraz się uspokoi. Zmieniłem

prześcieradła, umyłem go i podałem płyn
elektrolitowy.

– To straszne paskudztwo –

powiedziała cicho. –

Jeśli tego nie zwymiotuje, jego stan się poprawi.

Mimo zmęczenia uśmiechnęli się do siebie, a

Ryan wyciągnął do niej rękę.

Chodź, zrobię ci drinka. Czy jadłaś kolację?

Nie miałam czasu. Przepraszam, że

przyjechałam tak późno, ale po telefonie do ciebie

zaczęło się prawdziwe piekło.

– Zawsze tak jest. –

Kiedy schodzili na dół,

otoczył ją ramieniem. – Tęskniłem za tobą – szepnął,

muskając ustami jej włosy.

Tu też było prawdziwe piekło. Dzieci

wymiotowały jak gejzery. Zaczęło się około
czwartej nad ranem.

Jak się czują twoi teściowie?

Chodzi ci o moich byłych teściów? – spytał z

uśmiechem, wypuszczając ją z objęć i wchodząc do
kuchni. – Och, coraz lepiej. Zamierzam jutro

zawieźć do nich dzieci. Cała czwórka słabeuszy

będzie mogła wspólnie spędzić czas. Tak czy owak,

Betty i Doug przenocują tu jutro, ponieważ ja mam

background image

nocny dyżur razem z tobą.

Zasada wyznaczania dyżurów polegała na tym, że

każdego młodszego członka personelu medycznego

zawsze asekurował jakiś bardziej doświadczony
leka

rz, który spał w czasie dyżuru na terenie

szpitala. Zazwyczaj nie zakłócano mu snu, ale Ginny

niejednokrotnie cieszyła się, że w razie potrzeby

może liczyć na pomoc.

Jesteś moją ostoją moralną – powiedziała z

uśmiechem.

Masz prawo mnie obudzić – przypomniał jej z

szelmowskim uśmiechem. – Mój sen nie jest święty.

Ach, gdybym przyszła do twojego pokoju,

mogłabym nie wydostać się stamtąd przez całe

wieki. Lepiej będzie dla pacjentów, jeśli sama się

nimi zajmę!

Przyciągnął ją do siebie i wtulił twarz w jej szyję.

Mógłbym od razu wziąć cię do łóżka. Cudownie

pachniesz.

Czego nie można powiedzieć o tobie – odparła

szczerze.

Wokół ciebie unosi się wyraźny zapach pokoju

szpitalnego, ale chyba go zniosę.

Natychmiast wypuścił ją z objęć.

Daj mi pięć minut – powiedział i zniknął.

background image

Wprawdzie nie było go przez dziesięć minut, ale

w tym czasie wziął prysznic, umył głowę i włożył
czyste ubranie.

– Teraz lepiej? –

spytał z chłopięcym uśmiechem.

– Znacznie lepiej –

przyznała. – Teraz mogę cię

przytulić.

– A co z

kolacją?

Pewnie lepiej by mi zrobiła, ale pieszczoty są

okropnie kuszące.

Najpierw posiłek, pieszczoty później.

Później będę musiała wracać do domu.

Może tak będzie lepiej. Przyrzekłem Betty i

Dougowi, że nie będziemy się bawić, kiedy w domu

są dzieci. Wiesz co? Usiądziemy na kanapie i zjemy

kolację przy telewizji, dobrze? Przy tej okazji będę

mógł cię przytulić.

Tak też zrobili. Po kolacji Ryan poszedł do

kuchni, by zaparzyć kawę, a Ginny po raz pierwszy

dokładniej rozejrzała się po pokoju.

Na

stojącym w kącie fortepianie dostrzegła

fotografię, na której Ryan otaczał ramieniem kobietę

o jasnych, lśniących włosach i roześmianych oczach.

Ginny poczuła, że cały jej świat wali się w gruzy.

Nie pasowała do tego miejsca i wiedziała, że

nigdy nie będzie do niego pasować. Ryan nie chciał

background image

widzieć jej w swoim życiu w takiej roli, a ona, choć

nie liczyła na trwały związek, nadal odczuwała ból.

Przypomniała sobie, że jest tylko kategorią

trzecią. Nie żoną, a już z całą pewnością nie matką.

I nigdy nią nie będzie.

Ze łzami w oczach zerwała się gwałtownie z

kanapy, wpadając w drzwiach na Ryana, który

właśnie wchodził do pokoju z dwoma kubkami
kawy.

Muszę iść. Jestem zmęczona. Wybaczysz mi?

Przecież kawa jest już gotowa, więc napij się.

To nie zajmie ci nawe

t pięciu minut.

Ceduję ją na ciebie – oznajmiła z wymuszonym

uśmiechem. – Muszę iść. Dobranoc, Ryan. Śpij
dobrze.

Nic zaczekała nawet na pożegnalny pocałunek.

Ryan, zaskoczony jej zachowaniem, postawił kubki

na stoliku i rozejrzał się po pokoju. Co, u diabła, ją

opętało? Dostrzegł fotografię, przedstawiającą jego,

dzieci oraz Ann, i nagle zrozumiał.

– Cholera –

mruknął cicho. Wziął zdjęcie do rąk,

przetarł szkło rękawem i spojrzał na uśmiechniętą

twarz swojej żony. – Och, Ann – westchnął. – Co ja
mam z n

ią począć?

background image

Ginny wracała do domu z rozdartym sercem.

Zdała sobie sprawę, że nie należy do rodziny Ryana

i postępuje nierozsądnie, angażując się w tę

niebezpieczną grę. Może pozwolić sobie na romans,

ale nie ma prawa wystawiać na próbę uczuć jego
dzieci. R

yanowi nie przyszło zapewne nawet do

głowy, że Evic i Gus mogą stać się od niej zależne,

ale ona była tego świadoma. Czuła też, że ona

również może stać się zależna od nich.

Kiedy znalazła się u siebie, zapaliła światło i

weszła do kuchni. Na parapecie czekał na nią
Geronimo.

Wpuściła go do środka.

Chodź i przytul się do mnie – rzekła półgłosem,

biorąc go na ręce.

Może sobie pozwolić na miłość do kota. To

uczucie jest bezpieczne. Jednakże Geronimo miał

inne zamiary. Zaczął się nerwowo kręcić, więc
Ginny p

ostawiła go na podłodze. Podszedł prosto do

lodówki i usiadł przed nią, obserwując Ginny takim

wzrokiem, jakby nie mógł uwierzyć, że ktoś może

być aż tak powolny jak ona.

Jesteś głodny? Przecież masz swój dom.

Kot zamiauczał.

Och, dobrze. Zostało mi trochę tuńczyka.

background image

Chcesz?

Geronimo z ochotą zjadł rybę, a potem mały

kawałek sera i wypił spodek mleka.

Ginny wypuściła go na dwór i patrzyła, jak

biegnie przez ogród, a później przeskakuje przez

mur. Wrócił po pięciu minutach i zaczął
niespokojnie oci

erać się o jej nogi.

To dziwne, pomyślała. Zawsze wraca na noc do

domu i zawsze zostaje do niego wpuszczony.

Ruszyła w głąb ogrodu i próbowała wyjrzeć przez

mur, ale była zbyt niska. Jej wzrok padł na ławkę.

Choć była ciężka, udało jej się przyciągnąć ją do

muru i wdrapać na górę.

Dom właścicielki kota tonął w ciemności. Ginny

dostrzegła jedynie migoczącą poświatę bijącą od

telewizora, który znajdował się w pokoju na dole.

Wydało jej się dziwne, że sąsiadka nie włączyła

żadnego oświetlenia. Zazwyczaj o tej porze na

piętrze paliła się co najmniej jedna lampa.

Kot ponownie zeskoczył do swojego ogrodu i

zamiauczał pod drzwiami, ale gospodyni nie dawała

znaku życia. Być może wyszła albo zabrano ją do

szpitala, pomyślała Ginny. Ale dlaczego zostawiła

włączony telewizor?

Nie można tego zlekceważyć. Wzięła latarkę i,

background image

oświetlając sobie drogę, zeskoczyła z muru do

ogrodu sąsiadki. Czuła się głupio, chodząc po

cudzym ogrodzie w środku nocy. Starsza pani

najprawdopodobniej po prostu zasnęła przed

telewizorem, zapominając zapalić światła. Ginny

zastanawiała się, jak wytłumaczy swoją obecność w

jej ogrodzie, jeśli ktoś ją tu zobaczy.

Zapukała nieśmiało do drzwi i zaczęła wołać, ale

nie było żadnej odpowiedzi. Zapukała więc mocniej

i nagle wydało jej się, że słyszy słaby okrzyk.

Podeszła do okna tylnego pokoju i oświetliła jego

wnętrze latarką, niczego jednak nie dostrzegła.

– Halo? –

zawołała. – Czy dobrze się pani czuje?

Jestem lekarzem.

Każdy mógłby to powiedzieć, pomyślała, i

poczuła się trochę nieswojo. Usłyszała jakieś

odgłosy w sąsiednim domu, a po chwili otworzyło

się okno na piętrze.

Hej! Co tam się dzieje?

Ginny skierowała światło latarki na siebie, chcąc,

żeby sąsiadka mogła ją zobaczyć.

Mieszkam po drugiej stronie muru. Chciałam

sprawdzić, czy nic jej się nie stało. Czy pani coś

słyszała?

Nic, proszę poczekać. Zejdę na dół i wpuszczę

background image

panią. Mam klucz.

Po chwili Ginny zobaczyła, jak zapalają się

światła w mieszkaniu i usłyszała zgrzyt zamka.

Kobieta otworzyła drzwi i wpuściła ją do środka.

Czy znalazła ją pani?

Nic. Zajrzyjmy tutaj. Och, Mabel, co ci się

stało?

Na klozecie siedziała wątła i śmiertelnie blada

staruszka. Opierała plecy o ścianę, ściskając

kurczowo zniekształconą dłonią umocowany obok

niej uchwyt. Druga ręka spoczywała bezwładnie na
jej kolana

ch, jedna strona twarzy była sparaliżowana

najwyraźniej w wyniku udaru mózgu. Staruszka,

widząc nadchodzącą pomoc, zaczęła bezgłośnie

płakać.

Nie mogła mówić, więc Ginny stwierdziła, że udar

zaatakował ośrodek mowy. Mebel musiała wszystko

słyszeć, ale była w stanie wydawać tylko ciche
okrzyki.

Niech pani z nią zostanie, a ja wezwę karetkę.

Czy dobrze słyszałam, że jest pani lekarzem? –

spytała kobieta. – Mam na imię Dora.

– Owszem –

odparła Ginny z roztargnieniem. –

Mabel, niech pani się nie martwi, dobrze? Dora

poszła wezwać karetkę. Położymy panią w

background image

wygodnym łóżku i sprawdzimy, czy wszystko w

porządku. Dobrze?

Mabel kiwnęła smętnie głową. Ginny uklękła na

wyłożonej kafelkami podłodze łazienki, ujęła w

dłonie ręce kobiety i powiedziała jej, że nakarmiła

Geronimo i że weźmie go na razie do siebie.

Każdego wieczoru słyszałam, jak pani go woła,

ale dzisiaj ciągle kręcił się w pobliżu mnie. Dlatego

przyszłam sprawdzić, czy nic się pani nie stało.

Zrobiłam to dzięki niemu, więc powinna pani być

mu naprawdę wdzięczna. Mimo że jest

złodziejaszkiem i kradnie mi bekon.

Na twarzy staruszki pojawił się słaby uśmiech.

Niebawem przyjechała karetka i zabrała Mabel do

szpitala. Ginny wzięła na ręce zaniepokojonego kota

i wróciła do swego mieszkania. Geronimo spędził

noc na jej łóżku, a rano wypuściła go na dwór.

Potem nakarmiła go i wyszła do pracy. Postanowiła,

że jeśli znajdzie wolną chwilę, dowie się o stan

zdrowia swojej sąsiadki.

Dzień w szpitalu był piekielnie gorączkowy.

Wczesnym wieczorem Ginny

wpadła na chwilę do

domu, wykąpała się, przebrała, naprędce coś zjadła i

nakarmiła kota. Miała właśnie wyruszyć z powrotem

do szpitala, kiedy zapiszczał pager. Zadzwoniła więc

background image

do centrali, która połączyła ją z Ryanem.

Gdzie jesteś? – spytał.

– W domu. Mu

siałam nakarmić kota. Moja

sąsiadka miała wczoraj udar mózgu i zabrano ją do

szpitala. Jakiś problem?

Nic. Po prostu chciałem z tobą porozmawiać.

Czy mógłbyś zastąpić mnie przez kilka minut?

Chciałabym odwiedzić po drodze Mabel. Powinnam

powiedzieć jej, że z kotem wszystko w porządku.

Oczywiście. Jeśli nie wydarzy się nic

szczególnego, zastaniesz mnie w gabinecie.

– Dobrze.

Weszła na oddział geriatryczny i znalazła

pielęgniarkę.

Szukam mojej sąsiadki, Mabel. Została

przywieziona wczoraj z rozpoznaniem udaru mózgu.

– Ach, tak, Mabel Walsh. Jest u niej jeszcze

jedna sąsiadka. Dora?

Tak, poznałam ją wczoraj wieczorem. No cóż,

nie zostanę długo.

Z pewnością ucieszy się z pani wizyty, ale nie

może mówić. Jest okropnie czymś podniecona, ale

nie możemy się z nią porozumieć. Leży tutaj. Mabel,

ma pani gościa!

Mabel wyciągnęła lewą rękę i zacisnęła ją

background image

kurczowo na dłoni Ginny. Bezskutecznie próbowała

coś powiedzieć, a potem jej twarz skurczyła się i po

pomarszczonych policzkach zaczęły spływać łzy.

Dzień dobry, Mabel – powitała ją Ginny,

siadając na brzegu łóżka. – O co chodzi?

Powiedziano mi, że czymś się pani martwi. Czy
chodzi o kota?

Mabel niemal niedostrzegalnie kiwnęła głową, a

na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi. Ginny

uśmiechnęła się.

– Podejrzew

ałam, że będzie się pani o niego

martwić, bo wiem, jak bardzo go pani kocha. Czuje

się świetnie. Zjadł wszystko, co miałam w domu.

Noc spędził na moim łóżku i wydawał się okropnie

zadowolony. Wie pani, spytam siostrę oddziałową,

czy mogłabym go tu przynieść, dobrze? Może jutro?

– Uhm –

wymamrotała Mabel.

Ginny była pewna, że chciała powiedzieć coś

więcej, ale tylko tyle udało jej się wykrztusić.

Pocałowała ją w policzek.

O nic się proszę nie martwić. Dora zaopiekuje

się domem, ja zadbam o kota, a pani niech po prostu
wraca do zdrowia.

Zeszła na oddział urazowy. Była zadowolona, że

odwiedziła właścicielkę kota, że ją uspokoiła i

background image

ucieszyła perspektywą odwiedzin. Teraz myślała z

niepokojem o czekającej ją rozmowie z Ryanem.

On tymczasem wciągnął ją do gabinetu, zamknął

drzwi i stał, patrząc na nią uważnie swymi cudownie
zielonymi oczami.

Virginio, chciałbym porozmawiać z tobą o

wczorajszym wieczorze –

zaczął. – Wyszłaś tak

niespodziewanie. Czy to z powodu Ann?

Nic pasuję do waszego domu – powiedziała

cicho. –

Nic jestem twoją żoną ani ich matką. Nie

jestem niczyją matką i nigdy nią nie będę.

To nie znaczy, że nie ma tam dla ciebie miejsca.

Przy mnie, Virginio.

Przecież ustaliliśmy to. Żadnych zobowiązań,

żadnego zaangażowania, po prostu zwykły romans.
C

zyż nie tak to określiłeś?

Spojrzał na nią badawczo.

Czy nie wolno mi zmienić zdania?

Odwróciła wzrok, nie mogąc uwierzyć w to, co

słyszy. Przecież się w niej nie zakochał. Mogło mu

się tak wydawać, ale kiedy zda sobie sprawę... kiedy

nastąpi kryzys... sytuacja diametralnie się zmieni.

Nic miała odwagi wyznać mu prawdy. Nie chciała

zniszczyć tego, co mieli, pozbawić się radości, jaką

jej dawał.

background image

Więc zamiast powiedzieć Ryanowi o wszystkim,

pozwoliła mu wziąć się w ramiona i pocałować.

Potem odwzajemniła jego pocałunek. Nic zdążyła

jednak odpowiedzieć na jego pytanie, ponieważ w

tym momencie ktoś zapukał do drzwi i znów

rozpętało się istne piekło. W ciągu tego wieczora nie

spędzili już sam na sam ani jednej chwili.

Gorączkowy ruch trwał aż do północy. Potem

zjawił się na oddziale jakiś zdenerwowany młody

mężczyzna.

Mamy w samochodzie Buzz, ona zachowuje się

bardzo dziwnie. Nic wiemy, co jej jest. Chyba

straciła świadomość.

Ginny wezwała pomoc i zeszła do samochodu, w

którym dostrzegła kilka osób. Na tylnym siedzeniu

leżała mniej więcej osiemnastoletnia dziewczyna.

Ginny wystarczył szybki rzut oka, by stwierdzić, że
jest nieprzytomna.

Trzeba wynieść ją z samochodu i zobaczyć przy

świetle, co jej dolega. Czy któreś z was wie, co

mogło się stać?

Rozejrzała się po wnętrzu pojazdu i cicho

westchnęła. Wszyscy pasażerowie byli najwyraźniej

pod silnym wpływem narkotyków. Zastanawiała się,

czy Buzz zażyła ten sam środek.

background image

Lub kilka środków. Sanitariusze wyciągnęli

dziewczynę z samochodu i ułożyli na wózku. Kiedy
znal

azła się w pokoju przyjęć, stwierdzono, że jest

głęboko nieprzytomna.

Czy mogłabyś sprowadzić Ryana? – poprosiła

Ginny pielęgniarkę. – Wrócił do swojego gabinetu.

Zbadała ciśnienie krwi chorej i stwierdziła, że jest

wysokie. Dziewczyna miała normalny oddech, choć

nieco płytki.

Muszę wiedzieć o niej wszystko – oznajmiła

znajomym Buzz. –

Co brała, kiedy zauważyliście, że

jest z nią niedobrze, czy zachowywała się dziwnie,

wszystko, co uważacie za istotne.

Chłopak, który wszedł jako pierwszy, wzruszył

ramio

nami i bezradnie machnął ręką.

Ona bierze, co tylko jej się trafi, jasne? To

wariatka. Łyka ecstasy, kwas i... do diabła, tyle było

tego dziś wieczorem. Ludzie rzucali się na wszystko.

Może komuś przyjdzie jeszcze coś na myśl?

Wszyscy potrząsnęli głowami, lecz jedna

dziewczyna zacisnęła usta i spuściła głowę. Ginny

spojrzała na nią uważnie.

Czy coś wiesz? Bez waszej pomocy ona może

umrzeć. Musimy dokładnie wiedzieć, co zażyła.

Jeśli coś podejrzewasz, powiedz nam o tym.

background image

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

Mogła wziąć ecstasy... Widziałam, jak kupowała

coś od tego typa. Wiem, że on tym handluje.

Jakieś problemy? – spytał Ryan, podchodząc do

nich.

Podejrzewamy narkotyki. Nie mamy pewności,

co to było. Może ecstasy albo jakaś mieszanka.

W porządku. Pójdziecie teraz z pielęgniarką i

powiecie jej, co wiecie. Jen, informuj nas
natychmiast o wszystkim, dobrze? –

Zrzucił fartuch i

włożył rękawice. – Zrób test na HIV – polecił
Ginny. –

Jak głęboko jest nieprzytomna?

Dość głęboko.

Czy ma odruch szczękowy?

Chyba nie. Musimy jej zrobić płukanie żołądka.

Tak. Trzeba ją przewieźć na erkę i sprawdzić, co

ma w żołądku. Należy podać jej pięcioprocentową

glukozę, a badania posłać do pracowni

toksykologicznej. Wydaje mi się, że ma

podwyższone ciśnienie wewnątrzczaszkowe. To

typowe po zażyciu ecstasy. Za dużo piją, więc

wysiadają im nerki i są przesadnie nawodnieni. Jakie

ma tętno?

– Wolne i nieregularne.
– Cholera. No dobrze, do roboty.

background image

Podłączyli szybko kroplówkę, a po przepłukaniu

żołądka znaleźli resztki białych tabletek. Żadnych

śladów jedzenia, xxi jest typowe dla narkomanów i

co tłumaczyło chorobliwą chudość dziewczyny.

Jej przyjaciele również byli wychudzeni i mieli

rozbiegane, błyszczące oczy. Mówili jednocześnie i

bez przerwy. Nawet Ginny i Ryan słyszeli ich

podniecone głosy.

Są pod silnym wpływem narkotyków –

stwierdził Ryan z goryczą. – Popatrz na nią. Trzeba

skierować ją na toksykologię. Muszą ją tam

natychmiast dokładnie zbadać. Nie podoba mi się to

wzmożone ciśnienie śródczaszkowe... Jestem
pewien,

że jej mózg wygląda jak rozmiękła gąbka.

Trzeba monitorować ciśnienie, podłączyć ją do

sztucznej nerki i odwodnić mózg, ale potrzebny jest
do tego nefrolog lub toksykolog. Czy wiemy, kim
ona jest?

Sądzę, że powinniśmy wezwać policjantów,

żeby porozmawiali z nimi i dowiedzieli się, kto

sprzedał temu dziecku to świństwo. Ja się nią teraz

zajmę, a ty zadzwoń na toksykologię, żeby byli

przygotowani na jej przyjęcie.

Buzz natychmiast zabrano na odtruwanie. Jeden z

jej kolegów nagle upadł, ale do czasu przyjazdu

background image

policjantów wszyscy byli już na tyle przytomni, że

mogli z nimi rozmawiać.

Dopiero o trzeciej nad ranem opuścili szpital i

udali się na komisariat, ale Ginny i Ryan nadal nie

wiedzieli, kim naprawdę jest Buzz ani kogo należy

zawiadomić.

– Jak rodzice mog

ą pozwolić swoim dzieciom

zadawać się z kolegami, którzy mają na nie tak

okropnie zły wpływ? – powiedział Ryan z gniewem.

Przecież to jeszcze dziecko.

Istnieją dzieci zarówno złe, jak i dobre, Ryan.

Być może to właśnie ona ma zły wpływ na innych.
Nic w

ydaje się, żeby zdobycie narkotyków było

szczególnie trudne. Tak czy owak, powinieneś mieć

pretensję do handlarzy, a nie do samych dzieci.

Masz rację. Gdyby to ode mnie zależało, kara

śmierci byłaby dla nich zbyt łagodna. To zwykłe
szumowiny.

Ginny drżącymi rękami nalała kawę i podała

kubek Ryanowi.

Czy myślisz, że z tego wyjdzie?

Nic wiem. Być może. Jeśli jej stan szybko się

poprawi, to pewnie wyzdrowieje. Może na tyle się

przestraszy, że rzuci narkotyki, zanim zrujnuje sobie

życic. Jeśli już nie jest za późno.

background image

Jeśli... – Ginny wzięła swój kubek z kawą,

próbując opanować drżenie rąk.

Miała poważne powody, by żałować swego

jedynego doświadczenia z narkotykami. Kiedy w

wieku siedemnastu lat była na przyjęciu, dała się

namówić na haszysz. Wracając samochodem z

kolegą, który był pod silnym wpływem narkotyków

dosiarczonych przez jakiegoś pozbawionego

skrupułów handlarza, wypadli z szosy i uderzyli w

balustradę mostu.

To dziwne, pomyślała, że poza bliznami wydaję

się w pełni zdrowa, a jednak nie jestem. I wszystko

to z powodu kilku minut bezsensownej ciekawości...

background image

Rozdział 7

Rano Ginny umyła się i zjadła śniadanie, a potem

zatelefonowała do siostry przełożonej na oddziale

geriatrycznym, by spytać ją, czy może przynieść do
Mabel kota.

Och, to wspaniały pomysł. Z pewnością będzie

wzruszona. Jest strasznie przygnębiona, biedactwo.

To okropne, nie móc się porozumieć.

Mimo napiętego planu zajęć, Ginny wróciła do

domu w porze lunchu, by zabrać Geronimo do

szpitala. Przywiązała kawałek sznurka do jego

obróżki na wypadek, gdyby próbował uciec. Kot

jednak wdrapał się na piersi Mabel i wtulił pyszczek

w jej szyję. Potem usadowił się wygodnie, podwinął

łapki i zaczął lizać ją po twarzy.

Jak można było przewidzieć, Mabel rozpłakała

się, czule głaszcząc go sprawną ręką. Ginny usiadła

obok nich, trzymając koniec sznurka. Była bardzo

zadowolona, że wpadła na ten pomysł. Niebawem

musi zabrać go z powrotem do domu, ale obiecała

Mabel, że jeszcze z nim do niej przyjdzie.

Kiedy wróciła na oddział urazowy, dowiedziała

się, że czekają tam dwaj dziennikarze, którzy chcą z

nią porozmawiać.

background image

Dlaczego właśnie ze mną i na jaki temat? –

spytała rejestratorkę.

Chodzi o jakąś młodą narkomankę, którą

przyjęto wczoraj na toksykologię.

O Boże – jęknęła Ginny i natychmiast pobiegła

do Ryana.

Łowcy sensacji depczą nam po piętach.

Dowiedzieli się o Buzz.

Do diabła, nie mam czasu. Powiedz im, że nie

wolno nam wypowiadać się na ten temat.

Ginny przekazała dziennikarzom tę informację,

ale oni nie poddali się tak łatwo, bo był to bardzo

gorący temat. Sprawie narkotyków nadano dużo

rozgłosu, ponieważ w ostatnich miesiącach zmarło z

przedawkowania kilka młodych osób.

Mogę powiedzieć tylko tyle, że po udzieleniu

pierwszej pomocy przewieźliśmy ją na inny oddział

oznajmiła Ginny dziennikarzom.

Ale przywieziono ją tutaj? Czy była przytomna?

Co z pozostałymi?

Kto sprzedał jej narkotyki?

Przykro mi, ale nie mogę na to odpowiedzieć.

Proszę mi wybaczyć, mam mnóstwo pracy – odparła
Ginny.

Czy ma pani coś do powiedzenia na temat ludzi,

background image

którzy sprzedają tym dzieciakom narkotyki?

Owszem, mam. To najgorsze szumowiny. Są

przyczyną wielu nieszczęść i zmartwień. Żadna kara

nie byłaby dla nich wystarczająco surowa –

powiedziała Ginny i odeszła.

Jej słowa zacytowały wieczorne wydania gazet.

Ginny zamierzała właśnie położyć się spać, gdy

przyszedł Ryan.

Widziałaś to? – spytał, wymachując gazetą.

Nie. Pokaż.

„Handlarze narkotyków to najgorsze

szumowiny" –

przeczytał na głos i podał jej gazetę.

Ginny przebiegła wzrokiem artykuł.

Cholera. No cóż, przynajmniej nie przekręcili

moich słów.

Chyba mówiłem ci, żebyś nie wypowiadała się

na ten temat?

Przecież nie skomentowałam sprawy Buzz,

tylko wyraziłam swoje zdanie o handlarzach
narkotyków.

No, już dobrze. – Odłożył gazetę i uśmiechnął

się. – Czy przypadkiem nie wybierałaś się do łóżka?

Owszem. Czy chciałbyś mi towarzyszyć?

Myślałem, że nigdy mnie o to nie poprosisz –

mruknął i przyciągnął ją do siebie.

background image

Nie jesteś zmęczony? – spytała, kładąc dłonie na

jego ramionach.

– Pada

m z nóg, ale i tak cię pragnę. Chyba nigdy

nie zabraknie mi sił, żeby cię objąć.

Ginny wyciągnęła rękę i przesunęła palcami po

jego włosach. Natychmiast zapomniała o tym, że

postanowiła zachować rezerwę, i bez wahania

poddała się jego pieszczotom.

Kocha go

, a on jej potrzebuje, i tylko to się liczy.


Jutro wybieramy się na pokazy hippiczne –

oznajmił jej Ryan w piątek. – Dzieciaki bardzo chcą

iść. Odbędzie się również wystawa psów. Może być

bardzo zabawnie, jeśli lubisz zwierzęta.

– Uwielbiam. Z przyjemno

ścią z wami pójdę –

odparła, zapominając o tym, że postanowiła trzymać

się z dala od jego dzieci. Kiedy patrzył na nią tymi

swoimi zielonymi oczami, zapominała nawet, jak się
nazywa.

Przyjechał po nią w sobotę o wpół do jedenastej

rano. Siedząca w tyle samochodu Evie była

najwyraźniej w złym humorze.

Usłyszała, że impreza zaczyna się o ósmej i

chciała tam być od samego początku – wyjaśnił

background image

Ryan, mrugając do Ginny porozumiewawczo. – A ja

się nie zgodziłem. Czy ta mała dziewczynka musi

się złościć, kiedy nie postawi na swoim?

Po prostu poddaje cię próbie – oznajmiła Ginny.

Ale przekonała się, że ja też jestem

nieustępliwy.

Kiedy dotarli na miejsce i Evie dostrzegła

samochód z lodami, natychmiast przestała się dąsać.

Och, tatusiu, proszę – błagała.

Gus przyłączył się do jej nalegań, więc Ryan kupił

każdemu po porcji lodów. Potem, obawiając się, że

przechodzące w pobliżu konie mogą stratować

dzieci, posadził Gusa na swoich ramionach. Ginny

wzięła Evie za rękę i wszyscy powędrowali w
kierunku terenu pokazów.

Jaki wielki koń! – zawołała Evie, patrząc z

podziwem na wspaniałego kasztana, który przebiegł

kłusem obok nich.

Rzeczywiście – przyznał Ryan. – Chyba trochę

zbyt narowisty dla tej pani. Obawiam się, że nie

potrafi nad nim panować.

– Czy znasz si

ę na koniach? – spytała Ginny.

Owszem. Moi rodzice mieli ranczo, więc z

konieczności dorastałem w siodle. Ona wyraźnie nie
radzi sobie z tym koniem.

background image

Jest bardzo blada. Może źle się czuje?

Pewnie jest po prostu śmiertelnie przerażona.

Potem ich uwagę przyciągnęły inne konie.

Zauważyli, że przeszkody skonstruowane z belek

oraz słupków w naturalnym kolorze drewna i

pokryte gałązkami drzew różnią się od barwnych

słupków na innym padoku. Dowiedzieli się, że jest

to tor treningowy dla koni używanych do polowań.

Evie i Gus patrzyli z zachwytem na konie, które

pokonywały ogromne przeszkody. Po chwili na

torze pojawił się kasztan. Ryan spojrzał na

dosiadającą go kobietę i zmarszczył brwi.

Chyba masz rację. Ona nie wygląda dobrze.

Może jest chora.

Pierwsze dwa

skoki były udane, ale kiedy koń

pokonał trzecią przeszkodę, zaczął nagle

przyspieszać i tuż przed czwartą kobieta opadła na

jego szyję. Kasztan, przeskoczywszy przeszkodę,

zaczął galopować, a potem gwałtownie skręcił w
lewo. Kobieta niczym szmaciana lalka

spadła z jego

grzbietu i potoczyła się w kierunku widzów.

Ryan, mrucząc coś niewyraźnie, zdjął Gusa z

ramion i postawił go obok Ginny, a sam podbiegł do

leżącej na murawie kobiety. W tym samym

momencie podszedł do nich przedstawiciel

background image

Czerwonego Krzyża.

– Jestem lekarzem –

oznajmił Ryan.

Sprawdził

drożność

dróg

oddechowych

poszkodowanej, zbadał, czy nie doznała urazu

kręgosłupa, a potem podtrzymywał ją, czekając, aż

unieruchomią jej szyję.

Może powinniśmy coś zrobić? – spytała stojąca

obok Ginny kobieta.

Jestem również lekarzem. Gdyby zajęła się pani

dziećmi, mogłabym pomóc.

Oddała dzieci pod opiekę nieznajomej i podbiegła

do Ryana.

Co mam robić?

Sprawdź rdzeń. Ona oddycha, ale jest piekielnie

rozpalona i nieprzytomna.

Może ma wstrząs mózgu – powiedział

mężczyzna z Czerwonego Krzyża.

Ryan potrząsnął głową.

Nie. Obserwowałem ją i zauważyłem, że

zemdlała w czasie jazdy. Nie sądzę, żeby miała jakiś

uraz głowy, ale podczas upadku mogła doznać

obrażeń.

Ginny obmacała dokładnie kręgi pacjentki,

sz

ukając przemieszczeń, ale niczego nie wyczuła.

Jeśli nastąpiło złamanie, to bez przemieszczeń.

background image

Zbadam jej nogi.

Źrenice reagują na światło – stwierdził Ryan

półgłosem. – Chyba odzyskuje przytomność.

Ujął dłoń dziewczyny.

Czy pani mnie słyszy? Jestem lekarzem. Proszę

powiedzieć, co się stało.

Pacjentka otworzyła oczy.
– Moje plecy –

wykrztusiła urywanym szeptem. –

Bolą...

Ryan odgarnął włosy z jej twarzy i spytał:

Jak się pani nazywa?

– Debbie –

wyjąkała. – Debbie McNab. Gdzie

jestem?

Spadła pani z konia. Co się stało?

Nogi chyba w porządku – rzekła cicho Ginny.

Dziękuję. Czy wie pani, jak do tego doszło?

Debbie potrząsnęła głową, a Ryan spojrzał na

Ginny.

Dość swobodnie porusza szyją, ale na wszelki

wypadek założymy jej kołnierz usztywniający.

Debbie, czy może była pani ostatnio przeziębiona?

Tak... Boli mnie głowa – wyszeptała i

natychmiast zwymiotowała.

Niech mi pani powie coś więcej o tym

przeziębieniu – poprosił Ryan.

background image

Grypa. Czuję się okropnie. Gdzie jestem?

Spadła pani z konia.

Och! Co się z nim stało?

Ginny rozejrzała się po padoku.

Chyba ktoś go złapał. Wszystko w porządku.

– Och... –

Debbie zamknęła oczy, ale Ryan nie dał

jej zasnąć.

Niech się pani obudzi. Unieruchomimy pani

szyję, a potem zaniesiemy panią do karetki.

Gdy

ułożono ją na noszach, Ryan ostrożnie zdjął

jej z głowy toczek. Poza niewielkim zasinieniem, nie

dostrzegł żadnych śladów urazu głowy.

Czy ktoś z państwa ją zna? – spytał, rozglądając

się wokół.

– Ja –

zawołała z tłumu jakaś kobieta.

Czy możemy skontaktować się z jej rodziną? Z

mężem lub narzeczonym?

Z mężem. Zawiadomimy go. Czy nic jej nie

jest?

Chyba nie, ale dla pewności zabierzemy ją do

szpitala. To był paskudny upadek. Może pani wie,

jak się czuła dziś rano?

Nie najlepiej. Mówiłam jej, że nie powinna brać

udziału w tym pokazie, ale się uparła. Aha, nie

wiem, czy to ważne, ale ona nie ma śledziony.

background image

Straciła ją jakiś czas temu w wyniku innego upadku
z konia.

Ryan, chcąc dokładniej zbadać Debbie, wsiadł

wraz z nią do karetki, a Ginny wróciła do dzieci.

Znajoma Debbie odwróciła się do Ginny.

To chyba nic poważnego, prawda? Nie

widziałam tego upadku, ale podobno poniósł ją koń.

Zemdlała, zanim z niego spadła. To chyba z

powodu tej grypy. Myślę, że wszystko będzie

dobrze, ale trzeba jej zrobić kilka prześwietleń. Czy

skontaktuje się pani z jej mężem?

Tak, a mój narzeczony zajmie się koniem i

odwiezie go ciężarówką pod jej dom. Dziękuję, że

udzieliliście jej pomocy.

Ginny podeszła do dzieci.

Czy tatuś pojedzie karetką? – spytała Evie

podnieconym głosem.

Nie mam pojęcia, ale zaraz się dowiemy.

Po chwili Ryan wysiadł z karetki i podszedł do

nich.

Wybieram się z nią do szpitala. Czy mogłabyś

pojechać za nami moim samochodem?

Och, tatusiu, chcemy tu jeszcze zostać! –

zawołała Evie płaczliwie.

Możesz wrócić tu moim samochodem –

background image

zaproponowała Ginny.

Naprawdę? A co z ubezpieczeniem?

Chyba masz więcej niż dwadzieścia pięć lat,

prawda?

Ryan roześmiał się.

Tylko o dziesięć więcej.

Ginny wyjęła z kieszeni kluczyki i podała je

Ryanowi.

Nie martw się o nas. Gdzieś tu kręci się

sprzedawca frytek i hot dogów. Na pewno miło

spędzimy czas. Do zobaczenia.

Ryan pocałował ją w policzek i odszedł, a dzieci

patrzyły na nią z nadzieją w oczach.

Czy możemy zjeść frytki? – spytał Gus.

Jeśli dasz słowo, że nie będziesz po nich

chorował. Ale nie dostaniecie zielonych lizaków ani

prażonej kukurydzy. I nie bierzcie za dużo ketchupu.

On zawsze bierze za dużo ketchupu – oznajmiła

Evie autorytatywnie. –

A czy potem moglibyśmy

zobaczyć kucyki? Nie lubię dużych koni. Są
straszne.

Stanęli w kolejce po frytki i hot dogi, a potem

poszli na niewielki padok, po którym prowadzono

wkoło kilka ślicznych kucyków. Miały jedwabiste

grzywy i ogony, a ich sierść lśniła w słońcu.

background image

Zwycięzcą został wspaniały kucyk szetlandzki z

falującą czarną grzywą i zadem przypominającym

wypolerowany kasztan. Kiedy przebiegał kłusem

obok nich, chlubiąc się swą czerwoną rozetką z

wstążek, Evie westchnęła.

Chciałabym mieć takiego – powiedziała – ale

tatuś się nie zgadza.

Ginny doszła do wniosku, że po dzisiejszym

wypadku Ryan z pewnością jeszcze bardziej uprze

się przy swoim zdaniu.

Macie ochotę na lody? – spytała, chcąc zmienić

ten niebezpieczny temat.

– Co, zamiast kucyka?

Głuptasek. No, chodźmy poszukać czegoś do

zjedzenia.

Po drodze do samochodu z lodami natknęli się na

człowieka, który za drobną opłatą na cele

dobroczynne oferował przejażdżki na kucyku.

Och, czy mogłabym spróbować? – poprosiła

Evie.

Ginny miała ochotę się zgodzić, ale doszła do

wniosku, że nie może tego zrobić bez pozwolenia
Ryana.

Zaczekajmy na tatę – zaproponowała.

W tym momencie pojawił się Ryan, jakby Evie

background image

wyczarowała go spod ziemi. Dziewczynka podbiegła

do ojca, chwyciła go za rękę i zarzuciła błagalnymi

prośbami.

– No dobrze, skoro nalegasz –

powiedział z

pobłażliwym uśmiechem i kupił dla dzieci dwa
bilety.

Kiedy dopasowano im toczki i wyprowadzono na

padok, Ginny spytała:

Co z pacjentką?

Czuje się dość kiepsko, ale myślę, że to z

powodu tej grypy. Przyszedł jej mąż, a Jack był na
miejs

cu, więc ich zostawiłem. – Wsunął w dłoń

Ginny kluczyki od samochodu. –

Dzieciaki były

grzeczne?

– Owszem. –

Spojrzała na niego. – Evie marzy o

kucyku.

Wiem, ale nie możemy brać na siebie tego

rodzaju obowiązków. A poza tym Evie jest jeszcze

za mała. Kiedy trochę dorośnie, może brać lekcje

jazdy, a jeśli rzeczywiście to polubi, dostanie

kucyka. Ale na razie nie chciałbym narażać jej na

niebezpieczeństwo.

Wiedziałam, że to powiesz – zaśmiała się

Ginny.

Zobaczymy, co będziesz czuła, kiedy będziesz

background image

matką.

Ginny zrobiło się niedobrze. Gdybym tylko

mogła, pomyślała ze łzami w oczach i ściśniętym z
bólu sercem.

Dzieci

wróciły

radośnie

szczebiocząc.

Powiedziały, jak miały na imię ich cudowne kucyki i

błagały ojca o jeszcze jedną przejażdżkę. Ryan

pokręcił głową.

Mam dla was niespodziankę. W szpitalu

spotkałem Jilly i Zacha, którzy zaprosili nas na
barbecue.

I Scud też będzie? – zapiszczał radośnie Gus. –

Och, tato!

– No to jedziemy? –

spytała Evie, zapominając o

kucykach.

– Co ty na to, Virginio?
– A jestem zaproszona?

Oczywiście. Powiedziałem im, że dzisiejszy

dzień spędzasz z nami.

Wobec tego pojadę z przyjemnością. Zapowiada

się miłe popołudnie.

I byłoby miło, gdyby nie dociekliwe pytania

gospodarzy, których najwyraźniej interesowały
perspektywy zw

iązku Ginny z Ryanem.

background image

Nie wyobrażajcie sobie o nas zbyt wiele –

powiedziała Ginny do Jilly, kiedy reszta

towarzystwa poszła bawić się ze Scudem. – Nasz

związek nie ma przyszłości. Od początku oboje

zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Nie chcę, żebyście
porus

zali ten temat w obecności dzieci, bo nie mogę

zająć miejsca ich matki. Ryan dał mi to wyraźnie do

zrozumienia. Wydaje mi się, że on wciąż kocha
Ann.

Jilly spojrzała na nią ze zdziwieniem.

Ależ, Ginny, przecież każdy widzi, że on kocha

ciebie!

Ginny potr

ząsnęła głową.

Nie. On mnie pożąda, a to co innego. Od śmierci

Ann upłynęło sporo czasu i w końcu pozwolił sobie

na romans. Któregoś dnia obudzi się, spojrzy na

mnie i dojdzie do wniosku, że nie jestem osobą, za

jaką mnie uważał, ale do tego czasu... będę cieszyć

się tym, co mam.

Wiesz, sprawiasz wrażenie osoby bardzo pewnej

siebie, ale chyba to tylko pozory, prawda? Nie

zdajesz sobie sprawy z własnej wartości.

Och, wiem. Jestem tylko kochanką, Jill. Nie

żoną.

W tym momencie wrócili panowie i padli na

background image

ziemię, z trudem łapiąc oddech. Tuż za nimi

przybiegły dzieci i z radosnym śmiechem usiadły im
na piersiach.

Jesteś spocony – oznajmił Gus, klepiąc Ryana

po policzku.

Ty też – mruknął Ryan i zrzucił chłopca na

trawę.

Evic podskakiwała na piersiach Zacha, głośno

chichocząc.

To dla ciebie doskonały trening – powiedziała

Jilly. –

Masz czas tylko do lutego, a musisz się

jeszcze sporo nauczyć.

Zach przewrócił się na bok i łaskotał Evic, dopóki

nie zaczęła go błagać o litość.

Kto chciałby zobaczyć szczenięta Scuda? –

spytał obojętnym tonem.

Dzieci podskoczyły, piszcząc z radości.

Tato, tato, musisz pójść z nami – prosiły.

Potem Evic odwróciła się do Ginny i chwyciła ją

za rękę.

Ty też chodź, Ginny!

No dobrze. Zobaczmy te szczenięta. – Spojrzała

na Jilly. – Idziesz?

Jilly potrząsnęła głową, uważnie jej się

przyglądając. Ginny dostrzegła w jej oczach

background image

współczucie i odwróciła się. Nic potrzebuje litości.

Jest wystarczająco silna, by dać sobie ze wszystkim

radę.

Zostanę i przygotuję jedzenie – oznajmiła Jilly.

Tylko nie bądźcie tam zbyt długo.

Szczenięta były wspaniałe. Wyglądały jak puchate

kłębki czarnej sierści. Miały krótkie, grube łapki,

różowe języki i ostre jak igły zęby. Kiedy Ginny

usiadła na kuchennej posadzce domu na pobliskiej
farmie

, pieski natychmiast ją otoczyły. Jedne żuły

sznurowadła od jej tenisówek, inne wdrapywały się
chwiejnym krokiem na jej nogi, a potem z nich

spadały. Ich matka spoglądała na nie z boku

pobłażliwym wzrokiem.

– Ten zostanie u nas –

oznajmił Zach, unosząc

jed

nego z większych samców. – Jeszcze nie mamy

dla niego imienia. Nazywamy go po prostu Junior.

Jest bardzo podobny do Scuda, kiedy był
szczeniakiem.

Dwa takie duże psy? – mruknął Ryan. –

Przecież to straszny kłopot.

To już problem Jilly. Ona będzie zostawać z

nimi w domu.

A pan nie chciałby jednego? – spytała siostra

Zacha.

background image

Evie i Gus natychmiast podnieśli larum, ale Ryan

pozostał nieugięty.

Od czasu do czasu będziemy pożyczać Scuda i

Juniora –

obiecał – ale to niesprawiedliwe, żeby pies

był w domu, a ja cały dzień w pracy.

Evic zmarkotniała.

Gdyby mama żyła, moglibyśmy mieć psa –

oznajmiła ze smutkiem.

Ryan przymknął oczy.

Chodź, kochanie. Uściśnij Juniora i wracajmy

do Jilly. Niebawem będzie kolacja.

Ginny wstała, ostrożnie zsuwając na ziemię

szczególnie ambitnego alpinistę. Evie ucałowała

Juniora w nos, a potem położyła go obok rodzeństwa

i wsunęła rękę w dłoń Ginny.

Czy mogę iść z tobą? – spytała.

Serce Ginny gwałtownie zabiło.

Oczywiście, kochanie – odparła, ściskając małą

rączkę. – Przekonamy się, ile jest kroków do domu
Jilly?

Było ich niemal sześćset... wystarczająco dużo,

żeby Ginny zdołała odzyskać panowanie nad sobą.

Miała ochotę odejść, uciec, ale jej samochód został

pod domem Ryana. Przybrała więc pogodny wyraz
twarzy, który zwió

dł wszystkich z wyjątkiem Jilly, i

background image

zachowywała się tak, jakby nic nie zaszło. Miała

wrażenie, że kolacja nigdy się nie skończy. Wszyscy

jedli bardzo powoli, gawędząc i śmiejąc się wesoło.

W końcu pożegnali się z gospodarzami i odjechali.

Wstąp na drinka – zaproponował Ryan, ale

Ginny stwierdziła, że to ponad jej siły.

Nie była w stanie znów wejść do jego domu,

siedzieć w pokoju, w którym stała fotografia Ann, i

uśmiechać się beztrosko.

Nie mogę – odparła. – Muszę zająć się kotem, a

poza tym dziś wieczorem powinnam jeszcze

odwiedzić Mabel.

– Do widzenia, Ginny! –

zawołała Evic,

podbiegając do jej samochodu. – Dziękuję, że

spędziłaś z nami dzień. – Pochyliła się i pocałowała

ją w policzek.

Ginny uruchomiła silnik i odjechała, zostawiając

za sobą cząstkę swego serca.


Ona dziś wieczorem była smutna, tato –

powiedziała Evie, kiedy Ryan otulał ją kołdrą.

Wiem. Ciekawe dlaczego. Może była po prostu

zmęczona?

Była smutna – upierała się Evie.

Zauważył to. Często jest smutna, pomyślał i znów

background image

zaczął się zastanawiać, czy Ginny kiedykolwiek

zaufa mu na tyle, by wyznać mu przyczynę swego
smutku.

Chciałabym, żeby została naszą nową mamą –

oznajmiła Evic po namyśle.

Ryan poczuł ucisk w gardle. Nową mamą?

Próbował wyobrazić sobie Virginię w tej roli. Ku
jego zdumi

eniu nie wydało mu się to bynajmniej

godne potępienia, nierozważne czy nieprzyzwoite.

Ale czy to w ogóle wchodzi w rachubę? Czy ona

zechciałaby wziąć na siebie opiekę nad cudzymi

dziećmi?

Bez wątpienia ma z nimi dobry kontakt... Byłyby

przy niej bezpieczne

. Może potem przyszłyby na

świat inne dzieci? Podobne do matki – istotki z

ciemnobrązowymi włosami, szarymi oczami i

ustami stworzonymi do uśmiechu...

Doszedł do wniosku, że jest jeszcze za wcześnie,

żeby o tym myśleć.

background image

Rozdział 8

Ginny wróciła do domu z kilkoma puszkami

jedzenia dla kota i znalazła pod drzwiami liścik

napisany drżącą ręką. Zanim go przeczytała,

domyśliła się, co zawiera. Wiadomość, która

pochodziła od Dory, była krótka i rzeczowa.

„Z przykrością zawiadamiam, że Mabel zmarła

dz

iś po południu".

Ta kropla przepełniła czarę goryczy. Ginny

usiadła na kanapie, wzięła Geronimo na kolana i

zaczęła rozpaczliwie płakać. Kot najwyraźniej uznał

to za oburzające, więc poszedł do kuchni, usiadł

obok lodówki i miauczał, dopóki go nie nakarmiła.

Chyba teraz należysz już do mnie, staruszku –

powiedziała. – No cóż, przynajmniej nie jestem
sama.

Zadzwonił telefon.

Cześć – powitał ją Ryan. – Co robisz?

Z trudem powstrzymała łzy.

Tęsknię za tobą – odparła.

Virginio, czy dobrze się czujesz? – spytał z

niepokojem.

Ginny ciężko westchnęła.

Dziś po południu umarła moja sąsiadka. Była

background image

właścicielką Geronimo, więc pewnie go po niej

odziedziczyłam.

– Och, Virginio, bardzo mi przykro. Chcesz,

żebym przyjechał? Wydajesz się zdenerwowana.

Naprawdę? Nie martw się. To po prostu reakcja

na tę wiadomość.

Kochanie, czy jesteś pewna, że wszystko w

porządku? – spytał po chwili milczenia.

Miała ochotę krzyczeć, że nic nie jest w porządku

i nigdy nie będzie. Że chce, aby ją objął i wyznał jej

miłość...

– Oc

zywiście – odparła pogodnym tonem i

zmieniła temat. – To był miły dzień, prawda? Dzieci

chyba nieźle się bawiły.

Owszem. Dziękuję, że się nimi zaopiekowałaś,

kiedy pojechałem z tą dziewczyną do szpitala.

To była prawdziwa przyjemność. Nic sprawiły

mi k

łopotu. Jak ona się czuje?

Dobrze. Na prośbę męża wypisali ją do domu.

Więc nie miała urazu głowy?

Chyba nie, bo Jack nie wypuściłby jej ze

szpitala. –

Zawiesił głos i dodał z rezerwą: – Evic

żałowała, że nie mogłaś jej dzisiaj poczytać „Czarnej

Piękności". Uważa, że spodobałoby ci się

zakończenie. Chce, żebyś jej to ponownie

background image

przeczytała, a Gus powiedział, że następnym razem

masz zająć się nim.

Ginny zaniemówiła. Wciągają ją w swoje życie,

nie dbając o jej zgodę. Czy ma im na to pozwolić? A

co będzie, jeśli wszystko się rozpadnie? Nie, nie

może się na to zgodzić. Tym razem ma znacznie

więcej do stracenia...

Posłuchaj, muszę kończyć. Kot domaga się

spaceru, a ja powinnam zrobić mu jakieś stałe

legowisko. Na razie zdecydował, że będzie spał ze

mną na łóżku.

Mądry kot. Czy myślisz, że wpuściłby mnie tam

na dwie godziny? Mógłbym poprosić Suzannah,

żeby tu wpadła. Na pewno chętnie by to zrobiła.

To była kusząca propozycja, ale Ginny miała zbyt

rozstrojone nerwy, by nie zepsuć Ryanowi jego
romantycznego n

astroju. Każda pieszczota z jego

strony jeszcze bardziej wyprowadziłaby ją z
równowagi.

Myślisz wyłącznie o swoich hormonach –

powiedziała.

To przez ciebie. Tak na mnie działasz, że nie

potrafię zapanować nad sobą. Przedtem byłem

porządnym chłopcem.

I nadal jesteś – stwierdziła ze śmiechem.

background image

Miło, że to mówisz. – Zniżył głos. – Pragnę cię,

Virginio. Dlaczego, do diabła, nie jesteś teraz ze

mną?

Bo obiecałeś teściowej, że nie będziesz się bawił

u siebie w domu –

przypomniała mu.

I dlatego wyszłaś tak wcześnie?

Przecież wiesz dlaczego – skłamała. –

Wybierałam się do Mabel. Teraz muszę zaraz

wypuścić kota. Zobaczymy się w poniedziałek.

– A jutro?

Mam dyżur.

Cholera. No to trzymaj się. Będziemy za tobą

tęsknić.

Kot wcale nie musiał wychodzić, bo już był dziś

na dworze.

Kiedy Ginny kładła się spać, leżał zwinięty w

kłębek pośrodku jej łóżka.

Posuń się – zażądała, delikatnie popychając go

stopą.

Mruknął z niezadowoleniem i ułożył się wygodnie

nieco dalej. Ginny leżała, rozmyślając o Ryanie i

jego dzieciach. Po chwili kot wdrapał się na

poduszkę i dotknął pyszczkiem jej twarzy. Przytuliła

się do niego i zasnęła przy akompaniamencie jego
cichych pomruków.

background image

Następnego dnia z chęcią poszła do pracy. Miała

nadzieję, że natłok zajęć pozwoli jej oderwać myśli

od Ryana. Kiedy znalazła wolną chwilę, usiadła i

wypiła kawę w towarzystwie Patricka Haddona,

który poinformował ją o stanie Buzz.

Dzięki dobrej opiece wraca do zdrowia. Nic

rozumiem, dlaczego te dzieciaki pakują się w takie

kłopoty. W czasach naszej młodości było zupełnie
inaczej.

Tak sądzisz? – spytała Ginny sceptycznie. – Ja

pamiętam z tego okresu sporo niesamowitych
wyskoków.

Pewnie wychowywano cię mniej rygorystycznie

niż mnie. Mój ojciec obdarłby mnie żywcem ze
skóry, gdy

by poczuł ode mnie zapach alkoholu!

Och, mnie spotkałoby to samo. Z wyjątkiem

jednego przypadku, kiedy wszystko wymknęło mi

się spod kontroli. Wtedy cieszyli się, że w ogóle

żyję.

To wydaje się bardziej ekscytujące niż moje

przeżycia z młodości. Opowiedz mi o tym.

To nie było wcale ekscytujące, lecz głupie i

przerażające. Poszłam na przyjęcie z chłopcem,

którego prawie nie znałam. Przedawkował. Ktoś

background image

wsypał coś do jego drinka, a ja nie zwróciłam na to

uwagi, bo przeprowadzałam właśnie jedyne w

swoim życiu doświadczenie z haszyszem.

Patrick spojrzał na nią z zainteresowaniem.
– No i?

Roztrzaskał samochód, a ja wylądowałam na

balustradzie mostu. Miałam szczęście, że przeżyłam.

Och! Pewnie miałaś straszne obrażenia

wewnętrzne?

– Tylko lekkie.

Śledziona?

Potrząsnęła głową.
– Nie. Raczej jelito.

Miałaś szczęście.

Szczęście? Być może.

Lizzi Hamilton też miała szczęście – dodał.

Owszem. Jak się czuje?

Powoli wraca do zdrowia. Jej nogi okazały się

największym zmartwieniem, ale po operacji dobrze

się goją. Przez jakiś czas nie będzie mogła chodzić,

ale uważam, że to niezbyt wygórowana cena za to,

że w ogóle żyje. Dziwna jest śmierć. Moja pierwsza

żona zginęła podczas trzęsienia ziemi.

– Och, Patrick – west

chnęła Ginny. – Przykro mi.

Nie wiedziałam, że byłeś wcześniej żonaty.

background image

Minęło wiele lat. Byliśmy wówczas w małym,

meksykańskim miasteczku. Isobel weszła do szkoły,

nagle nastąpił wstrząs i budynek po prostu złożył się

jak domek z kart. Nie było nadziei na wyciągnięcie

stamtąd kogokolwiek żywego, ale próbowaliśmy.

Okropne było to, że nie mogłem się z nią pożegnać.

Wbił wzrok w swój kubek. – Przez wiele lat nie

dawało mi to spokoju. Dopiero dzięki ogromnej

wyrozumiałości Anny jakoś udało mi się pogodzić
z

e stratą Isobel.

To musiał być trudny okres.

Owszem. To Anna postawiła mnie na nogi i

sprawiła, że odzyskałem chęć do życia. Nie

rozumiem, jak Ryan daje sobie z tym radę, nie mając

obok siebie kogoś, kto w trudnych chwilach

podtrzymywałby go na duchu. Jest oddalony od

swojej rodziny o tysiące kilometrów.

– Nie –

zaprotestowała. – Jego rodzina jest przy

nim. ' Są nią jego dzieci.

Patrick potrząsnął głową.

Nie o to mi chodzi. Przecież nie możesz

zwierzać się dzieciom, zwłaszcza kiedy są takie

małe. Sam nie wiem, czy mając dzieci łatwiej jest

przeżyć taki wstrząs.

Myślę, że tak... Wtedy musisz wziąć się w garść

background image

i działać. Ale masz też do czynienia z całym

wachlarzem ich uczuć. Sądzę, że łączenie pracy

zawodowej z prowadzeniem domu musi być dla

mężczyzny okropnie trudne.

– Moim zdaniem to pomaga. Bez wsparcia

kolegów i nawału pracy ugrzązłbym w ponurym

bagnie rozpaczy i nigdy się z niego nie wydostał.

– Od jak dawna Ryan tu mieszka?

Mniej więcej od dwóch lat. W jakieś sześć

miesięcy po śmierci Ann zaczął pracować w
szpitalu.

Jaki wtedy był?

Dość gburowaty. Prawie się nie uśmiechał. Po

pracy szedł prosto do domu. Nigdy się na nic nie

skarżył, zupełnie jakby nic nie miało już dla niego

znaczenia. Początkowo współpraca z nim była dość
trudna, ale potem

zaczął się stopniowo uśmiechać, a

od twojego przyjazdu po prostu promienieje

radością.

Ginny lekko się zaczerwieniła, a Patrick

wybuchnął śmiechem.

Przepraszam. Nie chciałem wprawiać cię w

zakłopotanie, ale musielibyście mieć sieczkę w

głowie, gdybyście się do tej pory nie związali.

Związali? O co ci chodzi?

background image

Dobrze wiesz, i wszyscy są ci za to wdzięczni.

Ryan potrzebował kogoś takiego jak ty.

Słowa Patricka podniosły ją na duchu. Być może,

dając Ryanowi odrobinę szczęścia, przyczyniła się

do tego, że odzyskał równowagę uczuciową i chęć

do życia.

Wkrótce po tej rozmowie zalała ich fala pacjentów

z weekendowymi kontuzjami. Rozpoczął się sezon

piłkarski, obfitujący w łatwe do przewidzenia urazy

nie wytrenowanych mięśni, które nagle zostały
nadmiernie pr

zeciążone i napięte. Zjawił się jakiś

młody chłopak z naciągniętym ścięgnem, drugi z

naderwanym mięśniem uda, a jeszcze inny ze

złamaną nogą w kostce.

Ginny pokazała Patrickowi prześwietlenia.

Jeszcze jeden sportowiec padł na boisku –

powiedziała. – Sądziłam, że sport ma służyć
zdrowiu.

Patrick roześmiał się głośno.

Co podsunęło ci taką myśl? Przed chwilą był u

mnie amator squasha, który dostał piłką w twarz i
najprawdopodobniej straci wzrok w jednym oku.

Podejrzewam złamanie dolnej ściany oczodołu, więc

skierowałem go na obserwację i badania do okulisty.

Zdaje się, że Ryan i Zach też niekiedy grają w

background image

squasha.

I zapewne nie używają okularów ochronnych.

Chyba nie. Wszyscy wierzymy we własną

nieśmiertelność.

Nie wszyscy, ale utrata tej wiary może naprawdę

zagrozić zdrowiu.

To

była

prawda.

Mabel

odeszła,

najprawdopodobniej

wcale

się

tego

nie

spodziewając. Pierwszy mąż Lizzi Hamilton umarł,

pierwsza żona Patricka również, Jack Lawrence

stracił syna, a Ann O’Connor zginęła w kwiecie
wieku. Bestia zbier

a swe żniwo, gdzie i kiedy tylko

zechce, pomyślała Ginny.

W poniedziałek rano Ryan wciągnął Ginny do

swego gabinetu, a potem objął ją i dokonywał

cudów, żeby rozproszyć jej ponury nastrój.

Tęskniliśmy wczoraj za tobą – powiedział,

przytulając się do niej. – Boże, Virginio, jak ty

pięknie pachniesz. Może w porze lunchu

poszlibyśmy nakarmić kota?

On nie jest głodny.

– Ale poza nami nikt o tym nie wie.

Nie chciałabym pozbawiać cię złudzeń, ale nikt

nie da się nabrać na bajeczkę o karmieniu kota.

background image

Więc niech sobie myślą, co chcą – oznajmił

beztrosko. –

W końcu jesteśmy już dorośli.

Oni uważają, że oddałam im przysługę,

ponieważ podobno odkąd zacząłeś pracować nad

hormonami, łatwiej jest z tobą wytrzymać.

Co? Kto to powiedział?

– Patrick.

Naprawdę? No cóż, w takim razie może nas

zastąpić, kiedy będziemy poddawać je dalszej
gimnastyce!

Klepnęła go w ramię.

Zabierz ręce! Jak mogę pracować, skoro przy

każdej okazji zachowujesz się tak jak teraz?

Inaczej byś się tutaj zanudziła, ale chyba masz

rację. Wiesz co, może wpadniesz wieczorem i trochę

poczytasz dzieciakom przed snem? Potem poproszę

Suzannah, żeby się nimi zaopiekowała, a ja zabiorę

cię gdzieś na kolację, co? Czy to bardziej odpowiada
twojej romantycznej duszyczce?

– A potem?

Potem odwiozę cię do domu, kochanie. No

więc?

Pod warunkiem, że nie będę musiała czytać

„Czarnej Piękności" od samego początku.

Uśmiechnął się.

background image

– Zgoda.

Czytając ostatni rozdział, Ginny tak się wzruszyła,

że miała łzy w oczach. Potem Evie objęła ją i

pocałowała na dobranoc. Angus nieśmiało poszedł

za jej przykładem.

Kiedy zjawiła się Suzannah, natychmiast wyszli z

domu. Ryan zabrał Ginny do nowej włoskiej

restauracji. Panujący w niej półmrok był wprost
wymarzony dla zakochanych par.

Po powrocie do domu Ryan od razu wzi

ął Ginny

w ramiona i zaczął ją całować. Nic tracili czasu na

wstępną grę miłosną. Podziałała na nich panująca w
restauracji atmosfera oraz kilkudniowa przymusowa

wstrzemięźliwość. Nic zdołali nawet dotrzeć do
sypialni... przynajmniej nie za pierwszym razem.

Kiedy w końcu tam weszli, dostrzegli pośrodku

łóżka zwiniętego w kłębek kota. Był oburzony, że

został wyeksmitowany ze swego legowiska. Ryan

wytłumaczył mu łagodnie, lecz stanowczo, że teraz

jest jego kolej, więc musi ustąpić mu miejsca.

Chyba jesteś zazdrosny – powiedziała Ginny z

przekąsem, przesuwając palcem po jego nagim
torsie.

Chwycił jej dłoń.

Jasne, że jestem zazdrosny. Ten kot sypia w

background image

twoim łóżku, a ja dotąd nie spędziłem z tobą ani
jednej nocy!

Miał rację, ale żeby mogli mieć noc dla siebie,

musieliby znaleźć jakąś opiekunkę do dzieci. Na

przykład ich babcię? Ginny wyobraziła sobie Ryana,

przekonującego Betty i Douga, żeby zgodzili się

wziąć dzieci na weekend, bo on zamierza spędzić

czas z kochanką!

Chciałbym spać z tobą – powiedział, tuląc ją

czule. –

Nigdy nie mamy czasu wyłącznie dla siebie.

Albo pracujemy, albo zabawiamy dzieci, albo się

kochamy. Nic ma czasu, żeby porozmawiać. Nic nie

wiem o twojej przeszłości, o tym, jak wyglądało

twoje życie, zanim mnie spotkałaś.

Uważam, że znamy się całkiem dobrze – odparła

wymijająco.

Nie wiem nawet, czy masz jakąś rodzinę, braci,

siostry, rodziców?

Jestem jedynaczką, mam tylko rodziców.

Mieszkają niedaleko stąd.

Chciałbym ich poznać.

Może pojechalibyśmy tam wszyscy w czasie

weekendu?

– za

proponowała pochopnie i od razu miała

ochotę ugryźć się w język. Przecież postanowili, że

background image

ma ich łączyć jedynie romans.

Ryan odwrócił się i spojrzał jej w oczy.

Naprawdę?

Cóż mogła odpowiedzieć? Że zaproponowała to

bezwiednie?

Naprawdę – potwierdziła. – Oczywiście –

dodała pospiesznie, chwytając się ostatniej deski
ratunku –

rodzice mogą być zajęci.

Inny termin też będzie dobry – mruknął, całując

ją w szyję.

Virginio, jak ty to robisz, że tak ładnie

pachniesz? Mógłbym cię zjeść.

Lekko ugryzł ją w ucho, a ona zaczęła się śmiać i

tulić do niego. W ten sposób kwestia wizyty u jej

rodziców została na jakiś czas odsunięta na dalszy
plan.

Jak, u diabła, udało ci się jeszcze raz tego

dokonać? – spytała później, kiedy w końcu

otworzyła oczy.

Spojrzał na nią niewinnym wzrokiem.

Sam nie wiem. Mam wrażenie, że dzieje się tak

za każdym razem, kiedy jestem blisko ciebie. Co

zamierzasz teraz ze mną zrobić?

Ginny zerknęła na zegar.

Nic. Dochodzi północ. Suzannah ma jutro

background image

zajęcia w szkole. Wstawaj. Przecież nie mogę

przedstawić mojej matce kogoś tak zepsutego jak ty,
prawda?

Minęło całe osiem godzin, zanim znów go

zobaczyła. Wyglądał równie wspaniale jak

poprzedniego wieczoru. Mieli mnóstwo pracy, więc

udało im się znaleźć tylko krótką chwilę, by razem

wypić kawę.

Nie mamy żadnych planów na ten weekend –

oznajmił – więc dostosujemy się do twojej matki,

jeśli jesteś pewna, że można sprawić jej taki kłopot.

To dla niej żaden kłopot – odparła.

Matka już od kilku tygodni ciągle mówiła, że chce

go poznać. Ginny wiedziała, że matka ma takt

dyplomaty. Niepokoił ją tylko ojciec, który w

sposób niezwykle bezceremonialny traktował

rozmówców. Postanowiła, że nie dopuści go do zbyt

bezpośredniego kontaktu z Ryanem.

W szpitalu znów zaczął się gorączkowy ruch.

Przywieziono

mężczyznę po trzydziestce, który

spacerował z psem, kiedy nagle wypadł na niego zza

rogu ulicy samochód terenowy. Ręka mężczyzny

ugrzęzła w umocowanej z przodu pojazdu

kratownicy. Na domiar złego ranny upadł i jedno

background image

koto przejechało po jego nodze.

Doznał poważnych obrażeń obu kończyn i niezbyt

groźnych urazów głowy. Stracił też dużo krwi. W

pierwszej kolejności należało ustabilizować krążenie

i zawiadomić zespół chirurgów o pilnej operacji

ręki.

Ginny i Ryan zajęli się przygotowaniami do

transfuzji. Tętnica w ramieniu pacjenta była

uszkodzona, a ręka zwisała bezwładnie. Miał

wyrwany zarówno staw barkowy, jak i łokciowy,

oraz zmiażdżoną kość ramienną. W złamanej

poniżej kolana nodze stwierdzono rozległe

uszkodzenie tkanek miękkich. Kiedy pielęgniarka

rozcięła jego ubranie, zauważono przechodzące

przez uszkodzoną kończynę ślady opony.

Na szczęście wypadek wydarzył się w pobliżu

szpitala, więc lekarze mogli natychmiast przystąpić

do działania, co w znacznym stopniu zwiększyło

szansę uratowania jego kończyn.

Przenośny aparat rentgenowski – powiedział

Ryan do czekającej na jego polecenia pielęgniarki. –
Natychmiast. I cztery jednostki krwi Rh minus.
Najpierw krew.

Ginny założyła pacjentowi maskę tlenową i

zaczęła podawać mu stuprocentowy tlen. Ryan

background image

wkłuł do zdrowej ręki mężczyzny wenflon do

kroplówki i podłączył pojemnik z krwią.

– Wpompuj mu to szybko –

polecił Ginny,

podając jej pojemnik.

Jedna pielęgniarka ostrożnie rozcinała ubranie na

uszkodzonej ręce pacjenta, a druga podłączała go do
monitora serca. Pokój

wypełniły nieregularne,

szybkie

dźwięki.

Wszyscy

podświadomie

nasłuchiwali, czy nie następują jakieś zmiany w

rytmie serca, świadczące o pogorszeniu stanu

rannego. Ryan podłączył do nie uszkodzonej kostki

pacjenta kolejną kroplówkę. Przywieziono aparat
re

ntgenowski i zrobiono zdjęcia.

Jeśli przeżyje, na pewno pozwie ich do sądu –

powiedział Ryan. – Założę się, że kierowca, który go

uderzył, jechał z prędkością większą niż dwadzieścia

kilometrów na godzinę. Te kratownice są zabójcze.

Ma szczęście, że nie zginął na miejscu.

Jeśli przeżyje – mruknęła Ginny, obserwując

silny upływ krwi ze zranionej ręki. Pomyślała, że im

szybciej ranny znajdzie się na sali operacyjnej, tym
lepiej.

Dopóki się z tym nie uporamy, jego stan nie

ulegnie poprawie –

oznajmił Ryan, podążając za jej

wzrokiem. –

Gdzie, do cholery... Och, jesteś. Zach,

background image

mam dla ciebie złe wiadomości. Potrzeba co

najmniej dwóch lekarzy twojej specjalności.

Skontaktuję się z Robertem. Powinien jeszcze

być w swojej klinice. Miał właśnie wychodzić.

Zate

lefonował do szefa kliniki, a potem odwiesił

słuchawkę.

Jest w drodze. Czy mogę obejrzeć zdjęcia?

Są tam. – Ryan wskazał ruchem głowy

negatoskop.

– Niech to diabli –

zaklął cicho Zach. – Zabiorę je.

Przywieźcie go na górę za jakieś pięć minut. Pójdę
si

ę umyć.

Wybiegł z pokoju, a Ryan i Ginny zajęli się

przetaczaniem krwi. Wykres pracy serca pacjenta

był nierówny, ale stabilny, a ciśnienie krwi

nieznacznie wzrosło.

Nic możemy nic więcej zrobić – powiedział

Ryan do Ginny, kiedy myli ręce. – Doprowadziliśmy

go do takiego stanu, że mogą przystąpić do operacji.

Teraz wszystko zależy od nich.

Tak. Życzę im powodzenia.

Nazajutrz dowiedzieli się, że zespół chirurgów

zdołał uratować obie kończyny pacjenta.

A więc warto było się starać – rzekł Ryan z

uśmiechem. – Skoro przeżył, będzie mógł zaskarżyć

background image

tego idiotę, który na niego wjechał. To miła myśl.

Podobno psu nic się nie stało. Och, skoro mowa

o zwierzętach... Jutro jest pogrzeb Mabel Walsh.

Czy mogę zwolnić się na godzinę?

Oczywiście. Mogę cię zastąpić.

Dziękuję.

Przed wieczorną wizytą Ryana Ginny zdążyła

zadzwonić do rodziców.

Dzień dobry, kochanie – powitała ją matka. –

Jak twoje sprawy?

Dobrze. Słuchaj, czy mogę przywieźć Ryana i

dzieci w czasie weekendu?

Oczywiście – odparła matka po chwili wahania.

Kiedy chcecie się zjawić?

Który dzień bardziej ci odpowiada? Sobota czy

niedziela?

Może przyjedziecie na niedzielny lunch?

– Doskonale. Ale nie rób sobie z tego powodu

nadmiernych kłopotów. On jest tylko moim

kochankiem. Nic mamy żadnych romantycznych

planów na przyszłość, nie będzie weselnych

dzwonów. To zwykły romans, więc powiedz tacie,

żeby nie wyskakiwał z tym swoim: „Jakie masz
zamiary wobec mojej córki, synu?" Dobrze?

Kochanie, przecież wiesz, że tego nie zrobi –

background image

odparła matka nieco urażonym tonem.

Po prostu nie chcę, żeby ojciec wywierał na

niego jakąkolwiek presję. O której mamy

przyjechać?

O dwunastej? Co przygotować dla dzieci?

Chyba najlepszy będzie kurczak – poradziła

Ginny.

Kiedy Ryan przyszedł, przekazała mu propozycję

matki.

– Doskonale –

powiedział i gorąco ją pocałował.

Pogrzeb Mabel był skromny i cichy.

Uczestniczyło w nim niewiele osób, więc Ginny

naprawdę była zadowolona, że przyszła. Dora

wymieniła z nią kilka miłych uwag, a potem spytała
o kota.

Och, miewa się świetnie. Czuje się jak we

własnym domu.

– To dobrze –

rzekła Dora. – Wzięłabym go do

siebie, ale moja wnuczka cierpi na astmę, więc nie

mogę mieć w domu żadnego zwierzęcia. – Położyła

dłoń na ramieniu Ginny. – Cieszę się, że pani

przyszła. W ostatnich czasach odwiedzało ją

niewiele osób, z każdym rokiem coraz mniej. Myślę,

że tak już jest, kiedy dożywa się późnej starości w

background image

stanie panieńskim. Wszyscy przyjaciele i krewni

umierają przed tobą. Ale przynajmniej do samego

końca była samowystarczalna. Wiedziała, że ktoś

zaopiekuje się jej kotem. Ogromnie się ucieszyła,

kiedy pani przyszła z nim do szpitala.

On też był zadowolony. Oddałby wszystko za

odrobinę miłości.

To cały Geronimo. Jest okropnie interesowny.

Mój mąż był podobny! – Wybuchnęły śmiechem, a

potem Dora pochyliła się i powiedziała
konfidencjonalnie: –

Któregoś wieczora widziałam

panią z narzeczonym. To bardzo przystojny

mężczyzna! Gdzie pani go znalazła?

– Pracujemy razem w szpitalu.

To musi okropnie rozpraszać.

– Owszem, naw

et bardzo. Proszę mi wybaczyć,

ale muszę wracać do szpitala.

Kiedy powtórzyła Ryanowi słowa Dory, lekko się

zaczerwienił i spytał:

Czy naprawdę moja obecność cię rozprasza?

Ależ skądże. W pracy skupiam się na tym, co

robię.

To dobrze. Nie chciałbym ponosić

odpowiedzialności za to, że coś zawaliłaś z mojego
powodu.

background image

Jesteś arogancki. Postaraj się zmienić przed

wizytą u mojej matki.

Nic bój się, zachowam się bez zarzutu – obiecał.

Ryan był oczarowany rodzicami Ginny. Evic i

Gus natychmiast ich polub

ili. Choć starsi państwo

nie przywykli – tak jak rodzice Ann – do

towarzystwa małych dzieci, nie rozpieszczali ich, nie

bałamucili ani nie traktowali protekcjonalnie.

Ojciec Virginii, Ron, zabrał je do ogrodu, żeby

pokazać im pływającą w stawie rybę. W tym czasie

Adele obrała marchewkę, a jej córka przygotowała

ziemniaki do pieczenia. Ryanowi pozwolono zasiąść

przy kuchennym stole i sączyć wino.

Mężczyźni nie są stworzeni do pracy w kuchni,

lecz do prowadzenia towarzyskich rozmów –

oznajmiła Adele, nie zgadzając się na jego

propozycję pomocy. – Proszę opowiedzieć nam o
Kanadzie.

Mówił więc o bezkresnych przestrzeniach,

ogromnych górach i oszałamiających barwach

jesieni, o mroźnych zimach i upalnych latach oraz o

swoim bracie, który służył w Królewskiej Policji

Konnej. Kiedy skończył, lunch był już gotowy, więc

przywołali Rona i dzieci z ogrodu.

background image

Tatusiu, oni mają wielką rybę w stawie –

oznajmił Angus z błyszczącymi oczami. – Czy

możemy też mieć staw?

– Tylko taki malutki –

dodała Evic.

Virginia i Ryan z trudem powstrzymali uśmiech.

Evic poznała już sztukę negocjacji, więc ograniczyła

do minimum swe żądania, żeby łatwiej postawić na
swoim.

Ryan nie dał się zwieść.
– Zobaczymy –

odparł.

– To znaczy „nie" –

stwierdziła Evic. – On zawsze

mów

i „zobaczymy", kiedy myśli „nie", ale nie może

tego powiedzieć, bo nie chce wywołać awantury.

Dorośli zakrztusili się, słysząc tak dorosły

komentarz z ust dziecka. Ryan zamierzał

zaprzeczyć, ale Evic powiedziała z rozbrajającym

uśmiechem:

– To prawda, tato, i dobrze o tym wiesz.
– Tylko czasami –

przyznał Ryan, zastanawiając

się, z czym Evic jeszcze wyskoczy, zanim lunch

dobiegnie końca.

Od tego jednak momentu zarówno Evic, jak i Gus

stali się wzorem dobrych manier. Ryan był z nich
dumny.

Po posiłku poszukał okazji, by porozmawiać z

background image

Ronem.

Czy mógłby mi pan pokazać ten staw i wszystko

mi o nim opowiedzieć? – spytał. – Skoro dzieci tak

bardzo pragną mieć coś takiego, może moglibyśmy

to rozważyć. Czy pan sam go wykopał?

Ron roześmiał się i poklepał Ryana po ramieniu.

Na miły Bóg, nie. Był już, kiedy się tu

wprowadziliśmy. Może wzięlibyśmy herbatę i

usiedli w ogrodzie, a ja wyjaśniłbym panu wszystkie

szczegóły?

Ryan zauważył, że Virginia patrzy na matkę

przerażonym wzrokiem, więc uśmiechnął się do niej
uspok

ajająco. Odniósł jednak wrażenie, że to nie

poskutkowało.

Tylko nie siedźcie tam zbyt długo – poprosiła

Ginny. –

Może wkrótce wszyscy wybierzemy się na

spacer.

Ryan miał wrażenie, że Virginia nie chce dopuścić

do jego rozmowy z ojcem. Czyżby obawiała się, że

Ron zdradzi tajemnicę, której tak strzegła? Miał

nadzieję, że do tego nie dojdzie. Pragnął, aby sama

mu wszystko wyznała.

Pijąc herbatę, przyglądali się rybie. Po chwili

Ryan odwrócił się do swego gospodarza.

Ściągnąłem tu pana z innego powodu – zaczął z

background image

uśmiechem. – Chciałem porozmawiać o Virginii i

naszym związku. Może mam do tego trochę

staroświeckie podejście...

Nic nazwałbym tego w ten sposób – odparł Ron.

Widzę, jak pan na nią patrzy. Podobnie jak pan

zdaję sobie sprawę, że jest atrakcyjną dziewczyną,

więc proszę nie udawać, że wasze stosunki

ograniczają się do staroświeckich zalotów.

Ryan lekko poczerwieniał, ale zdobył się na

uśmiech.

Tego nie powiedziałem. Kocham Virginię, moje

dzieci również za nią przepadają, więc doszedłem do
wniosku

, że stanowilibyśmy bardzo szczęśliwą

rodzinę. Virginia byłaby idealną żoną i matką. Chcę

się z nią ożenić. W Bogu pokładam nadzieję, że się

zgodzi, i chciałbym wiedzieć, czy mogę liczyć na

pańską aprobatę.

Och, to wspaniale, mój chłopcze! – zawołał

Ron,

klepiąc go po ramieniu. – Nawet nie masz

pojęcia, jak się cieszę. Adele i ja straciliśmy już

nadzieję na wnuki. Ginny zachowywała się trochę

nieodpowiedzialnie, a jej kolejni partnerzy zupełnie

do niej nie pasowali. Martwiliśmy się, że nigdy nie
wyjdzie z

tego kryzysu, ale po tym, co się

wydarzyło... To było naprawdę straszne, ale teraz

background image

sytuacja się zmieni, bo będzie miała twoje dzieci.

Zapewniam cię, że będziemy je kochać jak własne.

Och, Adele okropnie się ucieszy.

Pochylił się w stronę Ryana.
– Wiesz, p

o tym wypadku powiedziano nam, że

Virginia nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Bałem

się, że Adele tego nie przeżyje. Pomyśl,

siedemnastoletnia dziewczyna, której przyszłość

przekreślił tragiczny, idiotyczny wypadek...

Ryan poczuł, że robi mu się zimno. Wypadek?

Nigdy nie będzie mogła mieć dzieci? Czy to właśnie

jest owa tak głęboko skrywana tajemnica?

background image

Rozdział 9

Ginny nie była w stanie znieść tego dłużej.

Widziała, że jej ojcu nie zamykają się usta, a Ryan

poważnieje. O czym on, u diabła, mówi?

Mamo, przecież obiecałaś, że z nim

porozmawiasz –

rzekła półgłosem, wyglądając przez

okno salonu. –

On za chwilę wyciągnie

dubeltówkę... Popatrz na twarz Ryana!

Adele spojrzała na siedzących w ogrodzie

mężczyzn, a potem przeniosła wzrok na dzieci, które

bawiły się nowymi zabawkami na dywanie obok
kominka.

Rozmawiałam z nim. Przyrzekł, że o niczym nie

powie. Nic martw się, oni pewnie gawędzą sobie o

czymś innym.

Ginny poderwała się z miejsca.

Idę po nich. Nic mogę tego dłużej wytrzymać.

Wybierzemy si

ę wszyscy na spacer.

Otworzyła drzwi i ruszyła w ich kierunku. Na

Boga, co on mu powiedział? Twarz Ryana była

ściągnięta napięciem, a jej ojciec wydawał się

bardzo z siebie zadowolony. To zły znak. Pomogła

ojcu wstać, obrzucając Ryana badawczym
spojrzeniem.

background image

Chodź – powiedziała, zdobywając się na

promienny uśmiech. – Pójdziemy na spacer, zanim

doszczętnie wystraszysz Ryana.

Ryan podniósł się sztywno z ławki.

Virginio, bardzo mi przykro, że przerywam tę

wizytę, ale musimy już jechać – oznajmił przez

zaciśnięte zęby, nie patrząc jej w oczy. – Pęka mi

głowa... Źle się czuję.

Nic chciał na nią patrzeć. Był tak bardzo zły, że

nie mógł spojrzeć jej w oczy. Nie miała wątpliwości,

że później wszystkiego się dowie, ale teraz nie

chciała załatwiać tej sprawy w obecności innych
osób.

Dobrze się czujesz? – spytał Ron, patrząc na

Ryana z niepokojem. –

Może Virginia powinna cię

odwieźć.

Wszystko w porządku. Dziękuję za wspaniały

lunch. Bardzo nam smakował, prawda, dzieci?

– Tak, bardzo –

zawołała piskliwie Evic. –

Dziękuję za lalkę.

I za wóz strażacki – dodał Angus. – I za pyszny

lunch. Okropnie się najadłem!

Wszyscy z wyjątkiem Ryana wybuchnęli głośnym

śmiechem. Ginny źle się poczuła. Huczało jej w

głowic i drżała ze strachu.

background image

Ryan odwiózł ją do domu, nie odzywając się po

drodze ani słowem. Przez resztę dnia czekała na

telefon albo na jego wizytę. Kiedy zjawił się w

końcu o wpół do dziewiątej, była bliska histerii.

Otworzyła drzwi, nerwowo wygładzając rękami

koszulkę.

Spodziewałam się ciebie wcześniej –

powiedzi

ała.

Nic potrafiła zdobyć się na uśmiech, ale i tak

niewiele by to pomogło. Przedtem Ryan był zły, ale

teraz wydawał się naprawdę wściekły. Minął ją,

wszedł do kuchni, a potem odwrócił się i zaczął

mówić, zanim Ginny zdążyła zamknąć drzwi.

Odbyłem niezwykle interesującą rozmowę z

twoim ojcem –

oznajmił i od razu przeszedł do

sedna sprawy. –

Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Dlaczego musiał to zrobić za ciebie twój ojciec?

Wydaje się miłym człowiekiem, ale jest okropnie

gadatliwym starym głupcem. Nic dziwnego, że tak

bardzo zaniepokoiła cię nasza rozmowa w ogrodzie.

– Ryan, nie wiem, o czym mówisz –

zaczęła, ale

on obrzucił ją chłodnym spojrzeniem i natychmiast

jej przerwał.

Naprawdę? Więc pozwól mi wyjaśnić.

Oznajmiłem twojemu ojcu, że cię kocham i chcę się

background image

z tobą ożenić. Powiedziałem mu nawet, że moim

zdaniem będziesz idealną żoną i matką. On odparł,

że bardzo go to cieszy, bo stracili już nadzieję na
wnuki... od czasu twojego wypadku. Ginny

gwałtownie zbladła.

Dlaczego mi nie powiedziałaś, Virginio? –

wyb

uchnął. – Dlaczego przez cały czas trzymałaś to

w tajemnicy?

Bo uważałam, że to nie ma dla nas żadnego

znaczenia!

Nic ma znaczenia? Jak możesz tak mówić?

Kochałem cię i chciałem się z tobą ożenić, a ty cały

czas ukrywałaś tę wielką tajemnicę. Nic dziwnego,

że od samego początku widziałem na twojej twarzy

poczucie winy. Brzemię oszustwa musi być bardzo

ciężkie.

– Oszustwa? –

wyszeptała. – Nigdy cię nie

okłamałam...

Nie zaufałaś mi. Do diabła, Virginio, ukrywałaś

ten sekret przez wszystkie te tygodnie,

a ja byłem na

tyle głupi, żeby się w tobie zakochać. Sądziłem, że

ty też mnie kochasz. Myślałem, że pragniesz stać się

częścią mojej rodziny, ale teraz zdaję sobie sprawę,

że ty chciałaś po prostu nią zawładnąć. W gruncie

rzeczy żadne z nas cię nie obchodzi. Bardzo

background image

starannie opracowałaś swój plan. Postanowiłaś

wzbudzić moje uczucia, zdobyć miłość i zaufanie

moich dzieci, a potem zacisnąć wokół nas pętlę...

Pozwól, że coś ci powiem, moja droga. Nic masz

prawa robić tego z moją rodziną!

Ginny zdrętwiała z przerażenia.

Ryan, to nie było tak...

Powiedz mi, czy bawiło cię, kiedy udawałaś, że

tak bardzo się mną interesujesz? Tylko po to, by

zdobyć moje dzieci? Czy istnieją jakieś granice,

których nie byłabyś gotowa przekroczyć?

Ale to nie było tak...

– Nic o

kłamuj mnie! – zawołał. – Mam już dosyć

kłamstw, Virginio! Wykorzystałaś mnie, mnie i

moje dzieci! Zachowałaś się jak bezwzględna,

wyrachowana kobieta! Zdobyłaś naszą miłość,

wszyscy kolejno uwierzyliśmy w twoje kłamstwa.

Sądziłem, że mnie kochasz, ale tobie chodziło

wyłącznie o dzieci.

Nie, Ryan, mylisz się...

Nic sądzę. Czy nie dlatego wybrałaś mnie

spośród dziesiątek źle dobranych kochanków,

którymi przez lata zadręczałaś swoich biednych

rodziców? Już samo to, że tak chętnie poszłaś ze

mną do łóżka pierwszego wieczoru, powinno było

background image

dać mi do myślenia. Żadna uczciwa dziewczyna nie

postępuje w taki sposób, ale byłem gotów ci

wybaczyć, sobie również, bo uważałem, że coś

między nami jest. Ale była to tylko twoja ambicja.

Nic wyznałaś mi prawdy, bo pokrzyżowałoby to
twoje plany, prawda? –

Parsknął drwiąco. – Cóż ze

mnie za głupiec! Samotny, spragniony miłości

wdowiec z dwójką smutnych, tęskniących za matką

dzieci! I pomyśleć, że tak niewiele brakowało,

żebyśmy dali się nabrać. No cóż, Virginio, nie udało

się. Dzięki Bogu, że nigdy nie będziesz matką, bo

się do tego zupełnie nie nadajesz!

Wyminął ją, szarpnięciem otworzył drzwi i

wybiegł na ulicę. Ginny nie mogła się poruszyć.

Była odrętwiała i zaszokowana, ale wiedziała, że ból

nadejdzie. Już nieraz rozdzierał ją swymi

nienawistnymi pazurami, ale instynktownie czuła, że

tym razem będzie znacznie bardziej dotkliwy.

Oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy, czekając,

aż nadejdzie. Nic trwało to długo. Poczuła, że

podstępne macki zaciskają się wokół jej serca i

powoli osunęła się na podłogę.

Chciała krzyczeć, że to nie było tak, ale nie mogła

wydobyć głosu. Z jej ust wyrwał się tylko jakiś

dziwny, gardłowy dźwięk. Podkurczyła nogi,

background image

otoczyła je rękami i oparła głowę na kolanach. W jej

uszach wciąż rozbrzmiewały okrutne słowa prawdy.

Miał rację. Pragnęła go od pierwszego wejrzenia i

sięgnęła po niego. Bez chwili wahania wzięła to, co

jej ofiarował. Nic ma żadnego usprawiedliwienia.

Zachowała się bezwstydnie, ale co on miał na myśli,

mówiąc o dziesiątkach mężczyzn? Co takiego mógł

mu powiedzieć jej ojciec? Przecież nie zadręczała

swoich rodziców kolejnymi opowieściami o nie

udanych związkach.

Teraz żałowała, że nie wyznała mu swej

tajemnicy, ale nie mogła cofnąć wskazówek zegara.

Przecież nie porzuciłby jej tylko dlatego, że nie

może dać mu dzieci.

Jego oskarżenia sprawiły jej wielki ból. Pragnęła

wszystko mu wytłumaczyć, naprawić zło, które

wyrządziło jej milczenie. Wiedziała jednak, że jej

się to nie uda. Ryan nie zrozumie, nie wysłucha jej

wyjaśnień. Utraciła go na zawsze... Od początku

wiedziała, że to musi kiedyś nastąpić, bo przepaść

między nimi była zbyt . szeroka, aby przerzucić

przez nią most.

Poczuła, że o jej nogi ociera się Geronimo.

Miaucząc i mrucząc, domagał się kolacji. Ginny z

trudem wstała z podłogi, poszła do kuchni i

background image

nakarmiła go.

Rozległ się dźwięk telefonu. Dzwonił jej ojciec,

żeby spytać o zdrowie Ryana.

Nic czuje się jeszcze dobrze – odparła Ginny

bezbarwnym głosem. – Co ty, u licha, mu

powiedziałeś?

– O co ci chodzi?

O mnie. Co mu powiedziałeś o mnie? A

zwłaszcza o wypadku?

O wypadku? Tylko tyle, że oboje z Adele

bardzo to przeżyliśmy i wydawało się, że twoja

matka nigdy się z tym faktem nie pogodzi. Nic

więcej.

A co z dziesiątkami moich rzekomych

kochanków, którymi was zadręczałam?

– O czym ty mówisz? –

spytał szczerze

zdziwiony. –

Powiedziałem tylko, że zachowywałaś

się nieodpowiedzialnie...

A on opacznie to zrozumiał. Ciekawe dlaczego?

spytała z goryczą. – Jak mogłeś, tato? Przecież

było ich tylko dwóch, i obu poznaliście. Więc
dlac

zego on doszedł do wniosku, że miałam ich tak

wielu?

Nie mam pojęcia!

– A ja mam –

powiedziała ze złością, nie zważając

background image

na to, że może sprawić mu ból. – Uwielbiasz

ubarwiać swoje opowieści, żeby wywrzeć większe

wrażenie na rozmówcach, i nie zdajesz sobie

sprawy, jaką krzywdę mogą wyrządzić twoje słowa!

Krzywdę?

On uważa mnie za dziwkę! Sądzi, że starałam

się o niego z powodu dzieci. Nic wiedział, że na

skutek tego wypadku nigdy nie będę mogła mieć

własnych. Nic wiedział, że go kocham. Nic wyznał

mi, że też mnie kocha i chce się ze mną ożenić.

Gdyby to zrobił, powiedziałabym mu o wszystkim.

Ale myślałam, że on chce tylko romansu. A teraz,

przez ciebie, porzucił mnie i nigdy nie będę miała

okazji, żeby mu to wytłumaczyć...

Odłożyła z trzaskiem słuchawkę i wyciągnęła

wtyczkę z gniazdka. Nic chciała z nikim rozmawiać.

Potem rozebrała się i położyła do łóżka, na którym

czekał już na nią Geronimo.

Kocham cię, Ryan – wyszeptała w ciemności. –

To nie było tak. Powinieneś pozwolić mi wszystko

wyjaśnić.

Geronimo cicho zamiauczał i ułożył się obok niej.

Ginny mocno go przytuliła i głośno załkała. Kot z

oburzeniem wyrwał się z jej objęć i czmychnął.

Znów została sama...

background image

Nazajutrz rano zjawiła się w szpitalu z silnym

postanowieniem, że zachowa panowanie nad sobą.

Patrick spojrzał na nią i uniósł wysoko brwi.

Co ci się stało? – spytał, patrząc badawczo na jej

strój. Miała na sobie krótką, wąską spódnicę, obcisły

sweter, który uwydatniał jej biust, i buty na

wysokich obcasach. Twarz zdobił mocny makijaż. –
N

a kim chcesz wywrzeć wrażenie?

Przecież wiesz.

– Istotnie. Od ósmej siedzi w gabinecie i obgryza

ołówki.

Zastanawiam się, o co chodzi. – Zniżył głos. –

Ginny, dobrze się czujesz?

Owszem. Na miłość boską, nie staraj się być dla

mnie miły.

– W takim razi

e idź do jedynki. Czeka tam pacjent

z paskudną opryszczką na genitaliach.

To był okropnie ponury poranek. Funkcjonowała

tylko dzięki Patrickowi, który mrugał do niej ciepło i

uśmiechał się ze zrozumieniem. W porze lunchu

wziął ją pod swe opiekuńcze skrzydła i zabrał do
pobliskiego pubu.

Niestety, w jednej sprawie nie mógł jej pomóc.

Musiała spotkać się z Ryanem i osobiście wręczyć

background image

mu swoje wymówienie. Kiedy weszła do jego

gabinetu, dostrzegła na biurku stos połamanych

ołówków i pokruszonych grafitów. Ryan spojrzał na

nią z wściekłością.

Co ty, do diabła, masz na sobie? Nie możesz

pracować w takim stroju. To niestosowne.

Więc mnie zwolnij, O’Connor.

Ryan zacisnął usta.
– Nic prowokuj mnie. Czego chcesz?

Chcę wręczyć ci to – odparła, upuszczając

wymówien

ie na stos połamanych ołówków.

Ryan rozerwał kopertę i zerknął na pismo.

W porządku. Załatwione. Coś jeszcze?

Jej serce rozpadło się na kawałki.

Nic... Nic takiego, czego chciałbyś wysłuchać –

odparła cicho. – Do chwili odejścia muszę

pracować. Myślę, że dobrze byłoby, gdybyś

zorganizował to tak, żebyśmy nie musieli spędzać

razem zbyt dużo czasu.

Nic martw się. Już zmieniłem plan dyżurów.

Odtąd pracujesz z Patrickiem. Ale pamiętaj o

jednym... On jest szczęśliwy w małżeństwie, więc
zostaw go w spokoju.

Ginny zaniemówiła.

Jesteś podły – powiedziała po chwili, a potem

background image

odwróciła sic. i wyszła.

Zanim zamknęła za sobą drzwi, usłyszała trzask

łamanego ołówka. Bodaj go diabli, pomyślała. A

niech się wścieka.

– Ginny?

Zatrzymała się.
– Och, Patrick – powiedzi

ała z westchnieniem,

czując, że jej oczy wypełniają się łzami. Po chwili

zaczęły spływać po policzkach, zostawiając na nich
pasemka tuszu.

Patrick otoczył ją ramieniem, a ona przytuliła się

do niego i zaczęła płakać. Zaprowadził ją do ich

pokoju i zamknął drzwi na klucz. Posadził Ginny w

fotelu, a sam usiadł na krześle obok niej i ponownie

ją objął.

No, już dobrze – mruknął. – Wypłacz się.

Poszła za jego radą. Kiedy skończyła i uniosła

głowę, dostrzegła na jego koszuli ślady tuszu.

Zniszczyłam ci koszulę – powiedziała,

pociągając nosem.

Nic nie szkodzi. Mam bardzo wyrozumiałą

żonę.

Ryan powiedział mi, że jesteś szczęśliwy w

małżeństwie, więc mam zostawić cię w spokoju.

Co, do cholery, między wami zaszło?

background image

Ginny westchnęła i zamknęła oczy.

To długa historia.

Opowiedz mi ją.

Potrząsnęła głową.
– Nic tutaj i nie teraz.

Idź do domu. Dochodzi piąta. Dopilnuję tu

wszystkiego, a potem zadzwonię do Anny i wpadnę
do ciebie.

– Nie trzeba...

Owszem, trzeba. Umyj się trochę, a potem idź

do domu i nastaw czajnik. Kiedy przyjdzie wujek
Patrick, wszystko mu opowiesz.

Geronimo czekał na nią w ogródku, wygrzewając

się w plamic jesiennego słońca, które padało na

stojącą pod oknem kuchennym ławkę. Ginny

włączyła czajnik, przebrała się w dżinsy i czystą

koszulkę, a potem zmyła makijaż.

Słysząc dźwięk dzwonka, poszła otworzyć drzwi.

Patrick podążył za nią do kuchni i patrzył, jak

zalewa wrzątkiem torebki herbaciane.

Okropnie mi głupio – zaczęła i znów się

rozpłakała. Odstawiła czajnik i oparła się o blat
kuchenny.

Patrick wyprowadził ją do ogródka, posadził na

ławce obok kota i wrócił do kuchni. Po chwili

background image

pojawił się, niosąc dwie filiżanki herbaty.

Proszę. Tylko się nie poparz.

Ginny ostrożnie wzięła od niego filiżankę i

westchnęła.

– Przeprasz

am. Rozkleiłam się.

Patrick zostawił ją na chwilę samą, żeby mogła się

uspokoić, a potem usiadł przy niej.

No więc opowiedz wszystko wujkowi

Patrickowi.

Ginny wzięła głęboki oddech.
– Przypominasz sobie ten wypadek, o którym ci

mówiłam?

Kiedy byłaś nastolatką?

Kiwnęła głową.

Pamiętasz, że odniosłam wtedy obrażenia

wewnętrzne? No więc, kiedy mnie otworzyli, doszli

do wniosku, że muszą się mną również zająć
ginekolodzy.

Do diabła!

Wycięli mi macicę. Jeden z jajników był

zmiażdżony, a drugi poważnie uszkodzony. Usunęli

wszystko, a potem zrobili porządek i ładnie mnie

zaszyli. Więc teraz wyglądam jak prawdziwa
kobieta, ale to tylko pozory.

Mówiła bezbarwnym, matowym głosem. Tej

background image

części swej historii mogła jakoś sprostać. Natomiast

ilekroć myślała o sprawach związanych z Ryanem,

nie była w stanie stłumić rozdzierającego ją bólu.

Patrick milczał przez dłuższą chwilę, a potem

odstawił na bok filiżankę i wbił wzrok w ziemię.

Co właściwie zaszło między tobą a Ryanem?

Och, dowiedział się o tym wczoraj. Mój ojciec

się wygadał. Tak czy owak, wszystko skończone.

– Ale dlaczego?

Ginny potrząsnęła głową.
– Przepraszam, ale nie jestem w stanie o tym

mówić.

Zerwał z tobą z tego powodu?

To nie było bynajmniej zaskakujące. Kiedy

dowiedział się, że nie mogę dać mu dzieci... Przecież

mężczyźni tego właśnie pragną, nie?

Tak sądzisz?

Oczywiście. Tak było od początku świata.

Posłuchaj, nie dlatego pragnąłem być z Anną...

czy z Isobel. Isobel miała rozszczep kręgosłupa i nie

było mowy o dzieciach, a mimo to ożeniłem się z

nią, bo ją kochałem.

Miała wielkie szczęście.

Położył dłoń na jej ręce.

Ginny, Ryan ma już dzieci, więc na czym polega

background image

problem?

Na tym, że mu o tym nie powiedziałam.

Sądziłam, że na razie nie jest to konieczne. Lubiłam,

kiedy mówił, że jestem bardzo kobieca, a ja

chciałam za taką uchodzić. Potem mój ojciec

wygadał się i Ryan wpadł w szał. Uważa, że

polowałam na niego tylko z powodu dzieci.

To bezsensowne. Przecież każdy widzi, że go

kochasz.

– Ale nie Ryan.

Więc jest głupi.

Nic. On czuje się zraniony. W każdym razie ja

wyjeżdżam.

– Co?!

Ginny wzruszyła ramionami.

Nie mogę tu zostać... Chyba to rozumiesz.

Ależ, Ginny, musisz zostać i załatwić tę sprawę

do końca.

Potrząsnęła głową.

Nic. Nie ma już nie do załatwienia. Wszystko

skończone, Patrick.

Ty chyba oszalałaś! A co z twoją przyszłością?

Co z karierą?

Z karierą? W tej chwili nie jestem w stanie o

tym myśleć. Chcę wyjechać. Wiesz, że Ryan zmienił

background image

grafik, więc nie będzie musiał ze mną pracować.

Mam nadzieję, że Annie nie będzie to

przeszkadzało.

Dlaczego miałoby przeszkadzać? Ona ma do

mnie pełne zaufanie.

Jesteś szczęściarzem, prawda?

– Owszem –

przyznał. – Ginny, czy mógłbym coś

dla ciebie zrobić?

Tak. Trzymaj go z dala ode mnie i ściskaj moją

rękę, dopóki stąd nie ucieknę. – Uśmiechnęła się
niepewnie. –

Jesteś bardzo kochany. Dziękuję ci za

wszystko.

Patrick wstał i pocałował ją w policzek, a potem

odniósł filiżanki do kuchni.

Odpocznij trochę – poradził jej, stojąc w

drzwiach. –

Aha, w tym stroju wyglądasz znacznie

lepiej.

– Wiem, ale ten strój nie irytuje go tak bardzo.

Patrick zachichotał.

Idę. Do zobaczenia jutro rano, a jeśli będziesz

czegoś potrzebowała, po prostu krzyknij.

Dziękuję.

Następne dni były istnym piekłem. Ryan wyglądał

okropnie, a Ginny podejrzewała, że ona również.

background image

Przestała ubierać się wyzywająco i usiłowała nie

wchodzić mu w drogę. Wymieniali tylko zdawkowe

uwagi, a chwile, które musieli spędzać razem,

stanowiły koszmar.

Każdą próbę nawiązania z nim rozmowy ucinał z

wyrachowanym okrucieństwem. W końcu nie była

już pewna, czy kiedykolwiek naprawdę go znała.

Spotkała go w pokoju dla personelu, kiedy weszła

tam na kawę. Ryan, milcząc, uważnie śledził każdy

jej ruch. Chcąc przerwać tę żenującą ciszę, spytała:

– Jak dzieci?

Są zmartwione – odparł po chwili. – A czego się

spodziewałaś? Powiedziałem im, że nie chcesz nas

więcej widzieć.

Przecież to kłamstwo! – zawołała.

Była wstrząśnięta i zasmucona faktem, że mógł

tak postąpić wobec własnych dzieci.

Wiem, ale uważam, że to lepsze niż prawda.

Przecież nie mogłem im powiedzieć, że były tylko

towarem przetargowym, że ja też byłem jedynie

środkiem na drodze do celu. A ten seks... ile z tego

było zwykłym udawaniem? Świetnie grałaś swoją

rolę. Może powinnaś dostać Oscara?

Wyp

uściła kubek z drżącej ręki i ruszyła biegiem

w kierunku drzwi, zderzając się po drodze z

background image

Patrickiem, który chwycił ją w ramiona i pomógł

odzyskać równowagę. W kilka minut później

odnalazł ją w ich pokoju.

Rzuć okiem na moją wargę, dobrze? – poprosił.

Gi

nny otarła łzy, odwróciła się do niego i

wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.

Och, Patrick, co ci się stało?

Wpadłem na drzwi – wyjaśnił.

To bardziej przypomina ślad po pięści. Dlaczego

bijesz się o mnie? To może zdenerwować Annę.

Bzdura. Powiem jej, że uderzył mnie jakiś

pacjent.

– Nic! –

krzyknęła Ginny. – Jeśli nie powiesz jej

prawdy, ja to zrobię.

– Ale ty nie znasz prawdy... Tak czy owak, on nie

ma prawa odzywać się do ciebie w ten sposób.
Przynajmniej nie w miejscu publicznym.

Ale żeby aż się bić! Jak on z tego wyszedł?

To cię naprawdę obchodzi?

Coś mu zrobiłeś?

Mam taką nadzieję. Okropnie boli mnie ręka.

Ginny obejrzała jego dłoń i z dezaprobatą

pokręciła głową.

Miałeś szczęście. Mogłeś złamać sobie

nadgarstek.

background image

To by się opłaciło.

Po o

patrzeniu Patricka poszła odszukać Jacka.

Co tu się dzieje? – spytał. – Ty wyglądasz jak

żywy trup, Patrick krąży z rozciętą wargą, a Ryan

ma podbite oko. Podobno wręczyłaś mu

wymówienie. Chciałbym wiedzieć, o co chodzi.

Właśnie próbujemy sobie udowodnić, że

łączenie pracy z przyjemnością nie jest najlepszym

pomysłem – odparła spokojnie. Potem z całą

obojętnością, na jaką mogła się zdobyć, spytała: –

Czy Ryan dobrze się czuje?

Będzie żył. Poszedł do swojego gabinetu, biorąc

z sobą okład z lodu. Na miłość boską, trzymaj się od

niego z daleka, zanim ktoś zostanie zamordowany.

Posłuchała jego rady i starała się unikać

kontaktów z Ryanem. Niestety, już na początku

następnego tygodnia okoliczności zmusiły ich do

wspólnej pracy. Doszło do wybuchu gazu w jednym

z szeregu przylegających do siebie, dużych, starych

domów mieszkalnych. Z budynków została kupa

gruzu, a wicie osób doznało mniej lub bardziej

poważnych obrażeń.

Władze szpitala natychmiast wprowadziły w życic

specjalny plan ratunkowy. Jack Lawrence zwo

łał

zebranie całego personelu oddziału urazowego, od

background image

pracowników rejestracji aż po anestezjologów i
chirurgów.

Przede wszystkim trzeba ustalić, kto zostaje w

szpitalu, a kto jedzie na miejsce wypadku –

powiedział.

Potrzebny jest jeden

wykwalifikowany,

doświadczony zespół, który

będzie zajmował się przywożonymi tu rannymi, i

drugi w terenie, decydujący, które przypadki należy

skierować do szpitala w pierwszej kolejności oraz

udzielający niezbędnej pomocy na miejscu.

Ryan, ty odpowiadasz za akcję ratunkową. Musisz

mieć w zespole trzy pielęgniarki i lekarza. Nic mogę

przydzielić ci Patricka, bo jest potrzebny tutaj. Weź
Ginny. –

Spojrzał na Ryana znacząco. – I niech Bóg

ma was w swojej opiece, jeśli na czas tej akcji nie

zdołacie zapomnieć o swoich nieporozumieniach.

background image

Rozdział 10


Kiedy Ginny i Ryan przybyli na miejsce wybuchu,

panował tam zorganizowany chaos. Ryan, po
spotkaniu ze starszym komisarzem policji, który

dowodził akcją ratunkową, został natychmiast

skierowany do rannych. Poinformowano go, że na

miejscu jest kilku lekarzy, którzy czekają na jego
polecenia.

Właśnie dostarczono wszelkiego rodzaju

wyposażenie: fartuchy, dokumentację i tak dalej –

powiedział do grupy lekarzy. – Kiedy otrzymacie

sprzęt, przystąpimy do działania. Ofiary wypadku,
nieza

leżnie od stopnia odniesionych obrażeń, należy

po udzieleniu pierwszej pomocy kierować do
szpitala.

Każdemu pacjentowi należy założyć kartę

wypadkową i opisać jego stan oraz zastosowane

środki. Musicie ustalić stopień obrażeń: lekkie,

poważne, krytyczne czy śmiertelne. Potem trzeba

wypełnić kartę, włożyć ją do plastikowego

pokrowca i przypiąć do rannego. Pacjenci w stanie

krytycznym

wymagają,

oczywiście,

natychmiastowej pomocy. Ja będę was nadzorował i

decydował o kolejności ewakuacji. Mamy cały

background image

niezbędny sprzęt. Wszelkie pytania proszę kierować
do mnie.

Odwrócił się do Ginny.

Wiesz, co do ciebie należy.

Kiwnęła głową, wzięła swoje instrumenty

medyczne i ruszyła w kierunku dużej grupy rannych.

Ryan włożył fartuch, który wyróżniał go spośród

innych lekarzy, i zajął się najcięższymi
przypadkami.

Virginio, szybko podłącz temu człowiekowi

kroplówkę – polecił Ryan. – Potem odeślij go do

szpitala. Ma krwotok wewnętrzny.

Po odesłaniu pacjenta na oddział urazowy Ginny

zajęła się kolejnymi poszkodowanymi. Niektórzy

byli pokaleczeni przez odłamki szkła, inni

potłuczeni przez spadające cegły, a jeszcze inni

doznali szoku lub zostali ogłuszeni hukiem
wybuchu.

Ginny uspokajała i pocieszała zszokowanych ludzi

oraz opatrywała rany, zastanawiając się, jak w

szpitalu poradzą sobie z taką liczbą pacjentów. Od

jakiegoś czasu nie widziała Ryana. Pomyślała, że

zapewne wszedł do budynku, by zająć się ofiarami

uwięzionymi w gruzach.

Nagle nastąpił kolejny potężny wybuch.

background image

Ginny uniosła głowę i z przerażeniem patrzyła na

tumany opadającego pyłu. Wśród panującej na ulicy

ciszy słychać było jedynie brzęk tłuczonego szkła.

Dopiero płacz jakiegoś dziecka wyrwał ją z

odrętwienia.

– Ryan? –

wyszeptała, ruszając biegiem w

kierunku walącego się budynku. – Ryan? Ryan,
gdzie j

esteś? – wołała.

Wyobraziła go sobie zasypanego i pokaleczonego.

Muszę go odnaleźć, muszę go stamtąd

wyciągnąć...

– Ryan! –

zawołała ponownie i zaczęła grzebać

rozpaczliwie w kupie gruzu, szukając jego
charakterystycznego fartucha.

Nagle usłyszała za plecami jego głos, więc

gwałtownie się odwróciła.

– Virginia! –

krzyknął. – Co ty, do cholery,

robisz? Uciekaj stamtąd!

Z wyrazem przerażenia na twarzy ruszył biegiem

w jej stronę. W tym momencie rozległ się głuchy

huk i świat powoli zwalił im się na głowę.


– Virginio?

Myślała, że śni. Wymówił jej imię, jakby była dla

niego najważniejszą istotą na świecie. Odwróciła

background image

głowę, krztusząc się w kłębach duszącego pyłu i

dymu. Poczuła, że oddycha przez kawałek jakiejś

tkaniny. Stopniowo odzyskiwała przytomność.

– Ryan? –

wyszeptała.

Och, Bogu dzięki! – powiedział łamiącym się

głosem.

Miała wrażenie, że jest naprawdę zaniepokojony...

Pomyślała, że chyba śni. Nagle przeszył ją dotkliwy

ból. Zamknęła oczy i jęknęła.

Co cię boli?

– Nogi –

odparła, czując, że nie jest w stanie nimi

poruszać.

Chyba będę zmuszona tu przez chwilę zostać.

Zaklął cicho i zaczął obmacywać jej nogi,

szukając uszkodzeń. Kiedy dotarł do kolan,

ponownie zaklął.

Czy możesz poruszać palcami? – spytał.

Nie. Byłabym w stanie to zrobić, ale stopy są

przywalone czymś ciężkim. Mogę jednak napiąć

mięśnie.

Czy bardzo cię boli?

Trochę – odparła. – Czułam się już w życiu

gorzej.

– Po tym wypadku –

powiedział i bąknął coś

niewyraźnie.

background image

Posłuchaj, spróbuję znaleźć jakieś wyjście,

dobrze?

– Dobrze –

odparła, usiłując zachować spokój.

Miała ochotę krzyczeć: „Nie, nie zostawiaj mnie",

ale się powstrzymała.

– Zaraz wracam –

obiecał.

Wspaniale. Przynieś mi aspirynę.

W sączącym się z zewnątrz bladym świetle

dostrzegła jego twarz.

Czy to miał być żart? – spytał z

niedowierzaniem.

Bynajmniej. Leżę tu pod tonami gruzu, czekając

na kolejny wybuch, więc dlaczego miałabym

żartować? No, idź już, i wracaj szybko.

Po chwili wahania zaczął się czołgać, ale nie

dotarł daleko.

Widzę światło dzienne i słyszę głosy wołających

nas ludzi.

Odwrócił się w kierunku szczeliny, przez którą

wpadała jasna smuga. – Hej! Tu jesteśmy! –

krzyknął.

– Czy to pan, doktorze O’Connor?

Głos był odległy i zniekształcony, ale

przynajmniej nawiązali kontakt ze światem. Ginny

zaczęła oddychać regularnie, starając się nie wpadać

background image

w panikę. Słyszała odgłosy przesuwanych kamieni.

Wiedziała, że ich wybawcy usuwają gruz wokół

szczeliny, przez którą sączy się światło.

Nagle zrobiło się jaśniej.

Co się dzieje? – spytała.

Odgruzowują wyjście. Trzymaj się.

Ratownicy napotkali jednak na przeszkodę.

Zagrodziła im drogę ogromna belka, więc nie mogli

zrobić wystarczająco szerokiego wykopu.

No cóż, jeśli nie wyniosą nas stąd w kawałkach,

to będziemy tu tkwić niezależnie od tego, czy nam

się to podoba, czy nie – powiedziała Ginny.

Nie martw się, zaraz coś wykombinują. Wtedy

będę mógł swobodnie wchodzić i wychodzić.

Zwłaszcza wychodzić, pomyślała. Spróbowała

poruszyć nogami i omal nie krzyknęła z bólu.

Odwróciła głowę i dostrzegła leżący tuż obok jej

twarzy olbrzymi, kamienny blok. Zdała sobie

sprawę, że cudem uniknęła śmierci, i zaczęła drżeć

ze strachu. Łzy skleiły jej rzęsy, serce zabiło

mocniej. Nagle zwymiotowała.

Do diabła! – mruknął Ryan.

Otoczył ją ramieniem, a drugą ręką odgarnął

włosy z jej twarzy, szepcząc słowa pociechy. Ginny

stłumiła szloch.

background image

– Przepraszam –

wybąkała. – Nic wiem, dlaczego

to zrobiłam.

Szok, ból... Nic przejmuj się tym. Spróbuję

zdobyć latarkę i koce. Ułożę cię wygodniej i będę

mógł obejrzeć twoje nogi.

Znów zaczął się czołgać i krzyczeć przez

szczelinę do pracujących na zewnątrz ratowników.

Ginny straciła na chwilę przytomność. Odzyskała ją,

kiedy Ryan skierował na jej twarz oślepiający snop

światła.

– Razi mnie –

powiedziała, odpychając jego rękę.

Chcę zobaczyć twoje źrenice – wyjaśnił.

Są w porządku. Lepiej zbadaj moje nogi.

Pozwól, że ja o tym zadecyduję. Patrz przed

siebie... wspaniale. A druga... świetnie.

A nie mówiłam?

Ale lepiej się upewnić, prawda? Teraz nogi.

Ginny uniosła lekko głowę i spojrzała na miejsce,

które Ryan oświetlił latarką. Dostrzegła wiszący tuż
nad jej stopami ogromny, kamienny blok.

– Tylko niczego nie ruszaj! –

zawołała.

Nic bój się. Widzę nad twoimi nogami jakieś

drzwi czy coś w tym rodzaju. Leży na nich sporo

gruzu, więc zapewne wyświadczyły ci przysługę. A

stopy przygniotła ci chyba jakaś belka. Tak czy

background image

owak, wydaje mi się, że krążenie masz dobre. Lewa

noga najwyraźniej jest złamana, a prawa... chyba też.

Zauważyłam to. Posłuchaj, żartowałam w

spraw

ie aspiryny, ale czy mógłbyś zdobyć jakiś

środek przeciwbólowy?

Podczołgał się do jej głowy.

Najpierw muszę ci zbadać ciśnienie.

Na miłość boską, mam złamane kości, a nie

obrażenia wewnętrzne!

– Tak –

mruknął i poczołgał się w stronę

szczeliny.

Ginny s

łyszała, jak głośno wydaje polecenia, ale

wpadła w stan odrętwienia i nie zwracała uwagi na

słowa Ryana. Zamknęła oczy i odwróciła lekko

głowę. Po raz pierwszy zauważyła, ze ziemia, na

której leży, jest bardzo nierówna.

Przypomniała sobie, że przecież zostali

przysypani gruzem. Nic więc dziwnego, że jest cała

pokryta pyłem. Kiedy poruszyła się lekko, poczuła

ostry, kłujący ból w boku. Wsunęła ostrożnie rękę

pod fartuch i wyczuła tuż powyżej talii coś ciepłego

i lepkiego. Wspaniale, pomyślała. Rana drążąca.
Cudownie.

– Ryan?
– Tak?

background image

Coś się we mnie wbiło.

Wytrzymaj chwilę. Podłożę ci pod plecy koc,

żeby nie uwierał cię gruz.

Chodzi mi o to, że coś wbiło mi się w ciało.

Ryan znieruchomiał.
– Gdzie? –

spytał łagodnie.

Z lewej strony. Tuż powyżej talii.

Obmacał ostrożnie okolice jej żeber i cicho zaklął.

To gwóźdź. Najprawdopodobniej tkwi płytko

pod skórą. Czy czujesz ból, kiedy się poruszasz lub
oddychasz?

– Niezbyt astry –

odparła.

Spojrzał jej w oczy.

Na wszelki wypadek podłączę ci do ręki

kroplówk

ę. Straciłaś sporo krwi.

Znam się na tym – oznajmiła.

W tym właśnie tkwi cały problem – mruknął

pod nosem.

Ginny chwyciła go za rękę.

Ryan, rób, co uważasz za stosowne, a ja będę

zachowywać się jak wzorowa pacjentka, Tylko

powiedz im, żeby się pospieszyli i jakoś nas stąd
wydostali, dobrze?

Po raz pierwszy od wielu dni nie dostrzegła w

jego oczach wyrazu oburzenia ani drwiny. Patrzył na

background image

nią z troską, a nawet z pewnym uznaniem.

Pospiesz się – poprosiła, zamykając oczy.

Uścisnął jej dłoń i zniknął. Wydawało jej się, że

upłynęły wieki, zanim wrócił. Poczuła w ręce ostre

ukłucie wenflonu, a po chwili dotkliwy ból minął.

Wprawdzie nadal go jeszcze odczuwała, ale nie

zwracała na to uwagi. Była zbyt pochłonięta

widokiem pochylonego nad nią Ryana. Wyciągnęła

powoli rękę i pogładziła jego sztywne od kurzu

włosy.

Dziękuję – szepnęła.

Potem nie była już w stanic myśleć.

Ryan poczuł mdłości na widok osuwającego się

budynku. Nic pomyślał o własnym bezpieczeństwie

ani o dzieciach, które mógł osierocić. Myślał
wy

łącznie o Virginii, która najwyraźniej szukała go

w gruzach, choć nad jej głową zwisały tony
kamiennych bloków.

Czyżby sądziła, że został zasypany? Istotnie

mogło tak się zdarzyć... Przecież był w budynku tuż

przed wybuchem. Wyszli stamtąd, kiedy poczuli
z

apach gazu. A ona wołała go po imieniu.

Nic krzyczała „O’Connor", lecz „Ryan", a jej głos

był pełen przerażenia i rozpaczy.

background image

Dlaczego?

Przecież go nie kocha, więc skąd ten ból w jej

głosie?

Sprawdził podłączenie kroplówki, a potem zaczął

powoli podawać roztwór soli fizjologicznej.

Ciśnienie krwi było trochę za niskie, ale

utrzymywało się w granicach normy. Morfina

zaczęła działać. Ponownie zbadał okolice rany i

wyczuł pod skórą jeszcze jeden gwóźdź. Nic mógł

przewrócić jej na bok, bo stopy miała
unieruchomi

one pod stertą gruzu.

Ponownie obejrzał nogi. Krążenie krwi wydawało

siew normie, obie stopy były umiarkowanie ciepłe,

ale lewa noga niebezpiecznie spuchła i wymagała

pilnej interwencji chirurga. Ginny odwróciła głowę

w jego stronę i otworzyła oczy.

– Ryan? –

wyszeptała. – To naprawdę ty?

Ujął jej rękę w dłonie.
– Tak, Virginio.

Jesteś pewien? Od wieków ze mną nie

rozmawiałeś. Skąd tu się wziąłeś?

Jesteśmy uwięzieni pod stertą gruzu.

Gruzu? Och, prawda, ten budynek. Ja również?

– Owszem. Jak twoje nogi?

background image

– Jakie nogi? –

spytała i zaczęła się śmiać. – Nic

mam żadnych nóg. One mnie bolą. Już ich nie chcę.

Czy mogę dostać twoje? Są bardzo seksowne.

Boże, ona majaczy, pomyślał. Dość tych bredni.

Zamknij oczy i śpij – powiedział.

Przez chwilę leżała spokojnie, a potem znów

otworzyła oczy i spojrzała na niego.

– Ryan?
– Tak?

Dziwnie się czuję. Jakbym miała omamy.

Zaaplikowałem ci trochę morfiny.

Naprawdę? Dlaczego ludzie biorą to z własnej

woli?

Nic mam pojęcia.

Raz spróbowałam haszyszu. Potem chorowałam.

To było wtedy, kiedy miałam ten wypadek. Niewiele

z tego wszystkiego pamiętam.

– Opowiedz mi o tym –

poprosił, czując się

winny, że wyciąga z niej zwierzenia, kiedy jest

półprzytomna. – Co ci się stało?

Kawałek mostu wbił mi się do brzucha i

wszystko przewrócił do góry nogami. Uszkodził to i

owo, więc usunęli różne narządy.

Jakie narządy? – W istocie wcale nie chciał o

tym słuchać, ale nie mógł powstrzymać się od

background image

pytania.

Duży kawałek jelita – powiedziała śpiewnym

głosem, wymachując ręką. – Lewą nerkę... i macicę.

Pocięli mnie na kawałki... Miałam zmiażdżony

jajnik, więc usunęli wszystko.

Ryan chwycił ją za rękę, zanim wyrwała dren, a

ona zacisnęła palce wokół jego dłoni i westchnęła.

Jak miło – wymamrotała. – Myślałam, że nie

b

ędziesz mnie już chciał.

Do diabła, nigdy nie przestał jej pożądać.
– Ryan?

Uniósł powieki i zobaczył jej łagodne, szare oczy,

w których dostrzegł wyraz bólu.

Słucham?

– Zimno mi.

Podłożył jej pod plecy jeden koc, a drugim ją

przykrył. Potem objął ją czule. Gdyby nie ten

gwóźdź, pomyślał. Bał się jednak ją poruszyć.

Ginny westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu.

Ryan uniósł rękę i odgarnął włosy z jej twarzy. Nie

były jak zawsze miękkie i lśniące, lecz sztywne i

szorstkie od tynku. Dlaczego nadal ją kocha? Po

tym, co zrobiła jemu i jego dzieciom?

– Och, Virginio, dlaczego? –

spytał głośno.

Ginny poruszyła się i pogłaskała go po policzku.

background image

Kocham cię – wyszeptała.

Zamknął oczy. Ginny sprawiała wrażenie

zamroczonej, a przecież nie wolno przywiązywać

wagi do słów półprzytomnego człowieka.

Przykro mi, że nie jestem prawdziwą kobietą –

wyjąkała.

Przy tobie czułam się kobietą, jakby nie miało

znaczenia, że to tylko pozory... – Zdusiła płacz. –

Myślałam, że nie żyjesz – odezwała się po chwili
nieco pr

zytomniejszym głosem. – Sądziłam, że

zginąłeś w ruinach tego budynku. Nie chciałam

dłużej żyć. Proszę, nie umieraj. Kocham cię.

Nie mam zamiaru umierać – zapewnił ją.

– Przyrzekasz?
– Przyrzekam.

Wiesz, to nie było tak – zaczęła po chwili

milczenia. –

Nie przyszło mi nawet do głowy, że

mnie pragniesz. Myślałam, że interesuje cię tylko

moje ciało. Nie chciałam zakochać się w tobie. To

było takie nierozsądne, prawda? Zwłaszcza że ty
mnie nienawidzisz.

To nieprawda, Virginio. Chciałbym cię

nienawidzić, ale nie mogę. Kocham cię niezależnie

od tego, co i dlaczego zrobiłaś.

– Ryan?

background image

– Tak, kochanie?
– Powtórz to jeszcze raz.

Westchnął i poddał się.

Kocham cię.

Przecież mieliśmy tego nie robić, prawda? To

znaczy, zakochiwać się w sobie. To miał być tylko
r

omans. Żadnych zobowiązań. Żadnych planów na

przyszłość. Po prostu zwykła przygoda miłosna. –

Uwolniła rękę z dłoni Ryana i znów dotknęła jego
policzka. –

Dlatego ci nie powiedziałam. Nie

musiałeś wiedzieć, że nie jestem prawdziwą kobietą,

a mnie sprawiały przyjemność twoje względy,

których nie okazywałbyś mi, gdybyś znał prawdę.

Westchnęła.

A potem zepsuliśmy wszystko, zakochując się w

sobie. Musiałeś więc dowiedzieć się o tym, a teraz

mnie nienawidzisz. Zawsze tak było. Simon

znienawidził mnie, kiedy poznał prawdę, Rick

twierdził, że go oszukałam, a ty myślisz, że robiłam
wszystko z powodu twoich dzieci. To zabawne. Nie

chciałam zbyt bliskiego związku, żeby nie zranić

dzieci, a ty twierdzisz, że chciałam je zdobyć. Po co

miałabym je zdobywać, skoro chodziło tylko o

romans? Wiedziałam, że nigdy się ze mną nie

ożenisz.

background image

Skąd mogłaś to wiedzieć?

Bo nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra.

Każdy mężczyzna chce mieć za żonę stuprocentową

kobietę. Zabawnie było bawić się przez chwilę w

dom, tylko że w grę wchodzili żywi ludzie i

wszystko się pogmatwało, prawda? – Pogłaskała go
po policzku. –

Przepraszam. Powinnam była grać z

tobą w otwarte karty, ale teraz nic już na to nie

poradzę. Bardzo cię pragnęłam, a ty byłeś taki
samotny...

Przez chwilę leżała spokojnie, a potem

powiedziała:

Ryan, bolą mnie nogi. Morfina chyba przestała

działać.

Ponownie sprawdził jej ciśnienie krwi i stwierdził

z niepokojem, że się obniża. Nagle przeszył go

paraliżujący strach, że Ginny może umrzeć, zanim

zdąży z nią porozmawiać i wszystko jej

wytłumaczyć.

Nic chciał robić tego teraz, kiedy była pod

wpływem środków halucynogennych. Musiał

poczekać, aż oprzytomnieje i zacznie myśleć

logicznie. Czuł, że popełnił okropny błąd, fałszywie

ją oceniając, a teraz ona może umrzeć, zanim zdąży

ją przeprosić...

background image

Minęły dwa dni, zanim Ginny w pełni odzyskała

świadomość. W tym czasie Ryan przeprowadził z

Ronem kilka pouczających rozmów, które wszystko

wyjaśniły. Ojciec Ginny może i był gadatliwym

starym głupcem, ale kochał swą córkę do szaleństwa

i nie mógł wybaczyć Ryanowi tego, że tak boleśnie

ją zranił.

Zdawał sobie również sprawę, że to on stał się

przyczyną całego nieporozumienia i starał się

wszystko naprawić.

Ryan dowiedział się, że Ron, mówiąc o

nieodpowiedzialności Ginny, miał na myśli jej

depresję, a nie szaleńczą pogoń za seksem. Przecież

miała tylko dwie przygody miłosne, które

zakończyły się katastrofą.

Obaj ci dranie twierdzili, że kochają moją córkę,

a potem porzucili ją, ponieważ nie mogła dać im
dzieci –

powiedział Ron do Ryana, kiedy siedzieli

przy łóżku szpitalnym śpiącej Ginny. – Myślę, że po

takich przeżyciach straciła wszelką nadzieję.

Wyznała Adele, że nigdy już nie spojrzy na żadnego

mężczyznę, ale potem poznała ciebie. Jestem

zaskoczony, że przystała na romans, bo zawsze

wystrzegała się takich związków. Może jednak

background image

doszła do wniosku, że czas zacząć żyć.

Zawsze znajdowała wspólny język z dziećmi, ale

nigdy nie widziałem, żeby traktowała je tak jak

twoje. Wydaje mi się, że naprawdę je kocha. Musi

bardzo was lubić, skoro tak chętnie spędzała z wami
czas.

Ryan zamknął oczy. Żałował, że nie może cofnąć

czasu. Powiedział jej tyle okropnych, okrutnie

bolesnych rzeczy. Teraz był pewny, że się mylił,

więc jedynie cofnięcie wskazówek zegara i

własnych słów mogłoby uśmierzyć ból, którego

musiała doznać.

Jednakże nie był w stanic tego zrobić. Mógł tylko

ponownie próbować, ale musiał zacząć od
przeprosin.

Ginny strasznie cierpiała. Bolały ją nogi, bolał

bok, ale najbardziej bolało ją serce. Zdawała sobie

sprawę, że Ryan jest w pobliżu. Wiedziała, że siedzi

od wielu godzin przy jej łóżku i rozmawia z Ronem.

W gruzach zawalonego budynku przez chwilę

wierzyła, że ją kocha. Teraz uświadamiała sobie, że

to był tylko sen, zwykła halucynacja. Zastanawiała

się, dlaczego nadal tu jest. Przecież od wypadku

musiało upłynąć wicie godzin.

background image

– Ryan? –

powiedziała zachrypniętym głosem.

Natychmiast się nad nią pochylił. Spojrzała na

niego i dostrzegła na jego twarzy liczne stłuczenia,
zadrapania i skaleczenia.

Wyglądasz okropnie – stwierdziła. – 'tylko, na

miłość boską, nie podawaj mi lusterka.

Ryan lekko się uśmiechnął.

Za to ty wyglądasz wspaniale – skłamał.

– Nic oszukuj mnie –

powiedziała z wyrzutem.

Usiadł na brzegu łóżka i ujął jej dłoń.

Jak się czujesz?

– Cudownie. Która godzina?
– Wpó

ł do szóstej.

Myślałam, że jest znacznie później. Przecież

wezwano nas tam dopiero w porze lunchu.

Wydawało mi się, że tkwiliśmy w gruzach przez
wiele godzin.

To było w poniedziałek, a dzisiaj jest środa.

Środa? – zawołała. – Co się stało z rannymi?

Wezwano dwóch lekarzy z najbliższego .

szpitala.

– A moje nogi? –

spytała po chwili.

W porządku. Lewa została zespolona, a prawa

jest po prostu złamana. Obie są w gipsie.

Nic musisz mi tego mówić. – Czuła na nogach

background image

ciężki jak ołów gips. – Dlaczego tu jesteś? – spytała,

bojąc się odpowiedzi.

Bo cię kocham – wyznał. Jego oczy lśniły jak

szmaragdy. –

Bo musimy porozmawiać. Bo jestem

ci winien przeprosiny, ale myślę, że to, co mógłbym

powiedzieć, z pewnością nie wynagrodzi krzywdy,

jaką ci wyrządziłem.

Ginny nie mogła uwierzyć własnym uszom.

Za co chcesz mnie przeprosić? Za to, że mnie

śmiertelnie przestraszyłeś? Że nie zginąłeś w czasie

wybuchu? Że podałeś mi za dużą dawkę morfiny?

Za to wszystko, co ci powiedziałem – wyjaśnił

posępnym tonem, wpatrzony w swe ręce. – Po

śmierci Ann myślałem, że zawsze już będę sam. Nic

wierzyłem, że jakaś kobieta zechce wziąć na swoje

barki odpowiedzialność za cudze dzieci. Potem,

kiedy wydało mi się, że kogoś takiego znalazłem,

wmówiłem sobie, iż tobie chodzi wyłącznie o moje
dzieci, a nie o mnie.

Spojrzał na nią.

Podejrzewałem, że chciałaś zachować swoją

tajemnicę aż do dnia ślubu, żebym nie przejrzał

twojego planu, polegającego na zdobyciu gotowej

rodziny. Później powiedziałaś, że nie wyznałaś mi

prawdy, ponieważ chciałaś uchodzić za prawdziwą

background image

kobietę. Byłaś pod silnym działaniem morfiny i

powiedziałaś najgłupszą rzecz, jaką kiedykolwiek

słyszałem. Musiała więc to być prawda.

– Bo to prawda –

odparła. – Dlatego nic ci nie

powiedziałam. Dwóch mężczyzn mnie porzuciło, bo

postąpiłam uczciwie. Mężczyźni pragną mieć przy

sobie stuprocentową kobietę, więc starałam się

zachować pozory. Nic przypuszczałam, że to może

cię zranić. Przecież dałeś mi wyraźnie do

zrozumienia, że chodzi ci tylko o romans.

Ależ to szaleństwo. W życiu nie spotkałem

kobiety bardziej kobiecej niż ty.

Oczy Ginny wypełniły się łzami.

Ryan, nie okłamuj mnie z litości. Po prostu

przyznaj, że się pomyliłeś. Skoro znasz prawdę i już

mnie nie chcesz, rozstańmy się w przyjaźni, dobrze?

Nic chciałabym, żebyś mnie nienawidził. Mogę żyć

bez ciebie, ale nie mogę żyć ze świadomością, że
mnie nienawidzisz...

Zamknęła oczy, a po jej policzkach popłynęły

strumienie łez. Ryan położył dłonie na jej ramionach

i przyciągnął ją do siebie.

Przestań – wyjąkał. – Nic płacz, kochanie. To

nieprawda, że cię nienawidzę. Nic potrafiłem cię

znienawidzić nawet wtedy, kiedy myślałem, że

background image

wykorzystujesz moje dzieci, więc jak mógłbym

nienawidzić cię za to, że próbowałaś wykraść życiu

odrobinę szczęścia?

Powinnam była ci powiedzieć – szepnęła.

A ja powinienem był z tobą porozmawiać,

zamiast wyciągać pochopne wnioski i mówić ci te
okropne rzeczy. –

Wypuścił ją z objęć i spojrzał na

nią. Ginny dostrzegła w jego oczach poczucie winy,

ból i miłość. – Virginio, czy moglibyśmy zacząć
wszystko od nowa? –

spytał cicho. – Kocham cię.

To nieważne, że nie możesz mieć dzieci. Dla mnie

liczysz się tylko ty... Bez ciebie jestem nikim. Moje

dzieci też cię kochają i tęsknią za tobą. Wróć do nas,

proszę. Znów zabawimy się w szczęśliwą rodzinę,
kt

órą nie jesteśmy bez ciebie. Błagam cię, Virginio.

Spojrzała w jego przepełnione miłością oczy.

Myślałam, że cię straciłam – powiedziała

łamiącym się głosem. – Sądziłam, że nie żyjesz i

nigdy więcej cię już nie zobaczę, ze umarłeś, czując
do mnie nienawi

ść, i też zapragnęłam śmierci. Nic

musisz mnie błagać, Ryan. Właściwie musiałbyś

mnie zabić, żeby się mnie pozbyć, bo nie pozwolę ci

już nigdy odejść.

Przytulił ją mocniej.
– Odpocznij –

szepnął. – Nic mam zamiaru cię

background image

zabijać, ani teraz, ani w przyszłości. Należysz do

mnie, Virginio, do mnie i do moich dzieci. Miałem

rację: będziesz idealną żoną i matką. Po prostu

zostań ze mną... z nami. To wszystko, o co cię

proszę.

Do oczu napłynęły jej łzy wzruszenia.
– To nic trudnego –

wyjąkała. – Uważaj tę sprawę

za

załatwioną, Ryan.

I odwracając głowę, czule go pocałowała.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
084 Anderson Caroline Idealna zona i matka
Anderson Caroline Idealna żona i matka Medical Romance 84
IDEALNA ŻONA, teksty piosenek
Anderson Caroline Trudny wybor
Anderson Caroline Moze, czy na pewno
Anderson Caroline Romans na planie
Anderson Caroline Milosc bez granic
Anderson Caroline Premia od losu
Anderson Caroline Nie wszystko naraz
Anderson Caroline Przygoda nad jeziorem
Balogh Mary Idealna żona
024 Anderson Caroline Nic nie mogę ci ofiarować
142 Anderson Caroline Według wskazań lekarza
143 Elliott Robin Idealna żona
Anderson Caroline Premia od losu
Anderson Caroline Przygoda nad jeziorem

więcej podobnych podstron