Przepisy traktatowe
umożliwiające wyjście lub
pozostanie Wielkiej Brytanii w
Unii
Tkacz Michael
Podstawą dla wszczęcia procedury wyjścia z UE jest artykuł 50 Traktatu o Unii Europejskiej
mówiący, że „każde Państwo Członkowskie może, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi,
podjąć decyzję o wystąpieniu z Unii”. Zgodnie z nim procedura wyjścia z Unii zacznie się w
momencie, kiedy Wlk. Brytania poinformuje o tym zamiarze Radę Europejską. Od tego momentu
strony będą miały dwa lata, aby porozumieć się co do „umowy określającej warunki wystąpienia,
uwzględniając ramy przyszłych stosunków z Unią”.
Do rozmów z Londynem Rada Europejska wyznaczyła negocjatora lub szefa zespołu negocjatorów;
rząd brytyjski będzie musiał desygnować kogoś ze swojej strony. Będą mieli przed sobą nie lada
zadanie: trzeba będzie opracować zasady opuszczenia przez Brytyjczyków każdego unijnego
przedsięwzięcia, każdej agencji, a także ułożenia wzajemnych stosunków na przyszłość. Jeśli
negocjatorom nie wystarczą dwa lata, Rada może jednogłośnie przedłużyć ich mandat. Przy czym
proces może się ciągnąć, bowiem prawo nie przewiduje, ile takie przedłużenie może trwać oraz ile
razy można go udzielać.
Haczyk tkwi w tym, że cała procedura rusza dopiero po tym, jak państwo członkowskie zgłosi zamiar
opuszczenia Unii. Bez tego elementu wszystko jest w zawieszeniu; artykuł 50 nie określa bowiem
okoliczności, w jakich państwa członkowskie mają zgłaszać zamiar wystąpienia z UE. Londyn może
chcieć wykorzystać to do ułożenia się z Brukselą, tak aby rozpocząć negocjacje dopiero w momencie,
gdy będzie obopólna zgoda co do ich efektu. Dodatkową zachętą dla takiego scenariusza jest fakt,
że do wyjścia dochodzi automatycznie w dwa lata po zgłoszeniu takiego zamiaru – bez względu na
wynik negocjacji. Choć David Cameron obiecał, że przywoła artykuł 50 natychmiast po referendalnej
wygranej obozu „Leave”, może to jednak nie być najlepsza strategia.
Ewentualna umowa o wystąpieniu musi zostać zaakceptowana po obydwu stronach kanału La
Manche. Po stronie kontynentalnej umowę musi zaakceptować Rada Europejska większością
kwalifikowaną (72 proc. krajów zamieszkanych przez 65 proc. populacji) oraz Parlament Europejski.
Po stronie brytyjskiej będzie to oczywiście Izba Gmin. Przy czym warto zwrócić uwagę, że
rozwiązanie prawnego węzła gordyjskiego, jakim jest członkostwo w UE, może wymagać więcej niż
jednej umowy. Na pewno Unię czekają zmiany traktatów – chodzi głównie o kosmetykę, jak usunięcie
nazwy „Zjednoczone Królestwo” z ich treści – trudno jednak przewidzieć, jakie to może obudzić
demony. Będą one wymagały zgody parlamentów narodowych, podobnie zresztą jak umowa z Wlk.
Brytanią o wolnym handlu, w razie gdyby miała być negocjowana osobno.
Bibliografia
forsal.pl/artykuly/953823,brexit