rozne [sob , 13 maj 2017] calibre


http://wo.blox.pl/rss2

ihbd.arhn.eu/feed/

http://wo.blox.pl/rss2

http://filmowka.blox.pl/rss2

http://futrzak.wordpress.com/feed/

http://prentki-blog.pl/feed/

http://seryjni.blog.polityka.pl/feed/

http://foxmulder2.blogspot.com/feeds/posts/default

zwierz





Sekcje Blogomotive

slomski.us doxa

Blog ekonomiczny



Sekcje Blogomotive



slomski.us doxa Sekcje http://wo.blox.pl/...

Blogomotive

Rasowy blog o motoryzacji



slomski.us doxa Sekcje http://wo.blox.pl/...





http://wo.blox.pl/rss2




O uchodźcach pragmatycznie





Artykuły Sekcje Następna

O uchodźcach pragmatycznie



Generalnie nie uważam siebie za idealistę. Opowiadam się za lewicową polityką społeczną z powodu czystego pragmatyzmu: uważam po prostu, że w opiekuńczym społeczeństwie redystrybucji lepiej się żyje.

Podobnie pragmatycznie podchodzę do kwestii uchodźców. Decydujące dla mnie nie są argumenty moralno-etyczne, choć ich nie kwestionuję.

Do 2003 roku mogliśmy mówić, że Polska nie odpowiada za skutki zachodniego imperializmu. To nie my 100 lat temu rysowaliśmy kreski na mapach, tworząc sztuczne państwa takie, jak Irak, Syria, Liban czy Kuwejt.

Straciliśmy tę linię obrony razem z udziałem w inwazji na Irak. Jak to wtedy celnie podsumował Jacques Chirac, zmarnowaliśmy świetną okazję, żeby siedzieć cicho.

Przed 2003 rokiem Irakiem i Syrią rządziły reżimy paskudne, ale przynajmniej świeckie. Nie wspierały Al-Kaidy, tępiły islamskich fundamentalistów.

Niszcząc Irak, zdestabilizowaliśmy region. To nasza wina, że na ruinach Iraku wyrosło Państwo Islamskie. I to nasza wina, że zajęło też fragment Syrii - bo przecież od początku było wiadomo, że destabilizacja Iraku rozleje się na cały region.

Jasne, wina za hańbę iracką spada przede wszystkim na Busha i Blaira. Ale Miller i Kwaśniewski podczepili się pod to, niczym odpadek przyklejony do okrętu, który woła śpłyniemy!”. Z ich winy straciliśmy moralne prawo by twierdzić, że nie mamy z tym nic wspólnego.

Ale jako rzekłem, nie kwestie moralne tu dla mnie decydują. Przejdźmy do zimnego pragmatyzmu: co możemy zrobić?

Mieliśmy dotąd dużo szczęścia. Polska nie leży na żadnym dużym szlaku migracyjnym.

Nie ma w tym żadnego sukcesu naszych polityków - choć ci lubią mówić, że pilnują naszych granic. Gdyby nagle na naszej wschodniej granicy pojawiły się tłumy uchodźców, jak na granicy węgiersko-serbskiej kilka lat temu, będziemy bezradni. A to w gruncie rzeczy kwestia złośliwego kaprysu Putina i Łukaszenki.

Na razie więc problem mają inne kraje Unii, nie my. Unia nas w związku z tym wzywa do solidarnej pomocy - albo weźmiemy do siebie część uchodźców, albo mamy płacić na utrzymanie obozów w innych krajach Unii.

Co na to pragmatyzm? Odpowiedź naszych polityków, śnie interesują nas wasze problemy z uchodźcami”, nie jest pragmatyczna, tylko krótkowzroczna.

Jasne, chwilowo większy problem mają kraje na głównych szlakach - bałkańskim i północnym. Ale my w każdej chwili sami możemy wylądować na głównym szlaku.

To nie muszą być uchodźcy z Syrii. W każdej chwili konflikt na Ukrainie może ulec eskalacji. Albo przenieść się na Białoruś. W takiej sytuacji na załączonym zdjęciu nagle pojawią się tłumy desperatów.

Co my wtedy powiemy? Powiemy śUnio, pomóż” - bo przecież miliony uciekinerów z płonących miast będą, pragmatycznie mówiąc, katastrofą humanitarną instant.

A Unia wtedy powie śa wy nam pomogliście?”. I będzie szach-mat, prawaku. Solidarność europejska to dla nas właśnie kwestia pragmatyzmu, nie idealizmu.

A co z pomysłem, żeby śpomagać im na miejscu”? To się nigdy w historii nie udawało, więc nie wierzę, że uda się teraz.

Wojna domowa powoduje, że konwoje humanitarne nie są w stanie dotrzeć do większości potrzebujących. Podobnie było całkiem niedawno w Europie podczas wojny na Bałkanach - wtedy też Europę zalały miliony uchodźców, witano ich niechętnie i próbowano śpomagać na miejscu”, co się kończyło Srebrenicą.

Nie da się zrobić takiego programu śpomocy na miejscu”, żeby znacząco zmniejszyć falę migracji. I nie da się jej też powstrzymać metodami administracyjnymi.

Historia prób powstrzymywania migracji to generalnie historia porażek. Ameryka jest pełna nieudokumentowanych przybyszów z Meksyku, a Polska z Ukrainy.

Sam mam znajomych, którzy w latach 80. wyjechali na wycieczkę niby-to-turystyczną, żeby w Wiedniu czy Kopenhadze od razu poprosić o status uchodźcy z komunistycznej Polski. Dostali go, razem z pieniędzmi na dobry początek (dlatego znów uważam, że nie mamy moralnego prawa... ale ja teraz nie o moralności).

Ludzi szukających lepszego życia nie da się zatrzymać płotem, murem, zasiekami. Dadzą w łapę, sfałszują dokumenty, przepłyną nocą wpław.

Jeśli więc ktoś proponuje, żebyśmy sobie wybierali i przebierali, że nie chcemy Syryjczyków, ale weźmiemy Ukraińców, ten proponuje rzeczy niemożliwe. Tak naprawdę nie mamy alternatywy śbrać uchodźców czy nie”. Możemy tylko ten proces cywilizować - i to dyktuje pragmatyzm.



* * *



This article was downloaded by calibre from http://wo.blox.pl/2017/05/O-uchodzcach-pragmatycznie.html





Artykuły Sekcje Następna



http://wo.blox.pl/... Sekcje ihbd.arhn.eu/feed/

http://bialychinczyk.blox.pl/rss2

Chodzimy własnymi niewydeptanymi przez nikogo ścieżkami. Wiec raz na wozie, raz pod wozem, ale jest fajnie. Nie muszę być najbogatrzy na cmentarzu, ale powinienem miec radość z życia, wiec zapraszam i pośmiej sie niekiedy



http://wo.blox.pl/... Sekcje ihbd.arhn.eu/feed/





ihbd.arhn.eu/feed/




Moje ulubione komedie, czyli Monty Python i cała reszta

Dlaczego Get Out (Uciekaj!) jest tak dobre?





Artykuły Sekcje Następna

Moje ulubione komedie, czyli Monty Python i cała reszta - IHBD

Wszystkie teksty oraz materiały wideo na tej stronie należą do mnie. Jeśli czujesz, że w jakiś sposób naruszyłem Twoje prawa w ten sposób, skontaktuj się ze mną - wspólnie dojdziemy do porozumienia.

Jeśli jesteś twórcą, który chce promować się za pomocą swojej muzyki, grafik, etc. w moich materiałach - również śmiało do mnie pisz.

Tutaj znajdziesz dane do kontaktu



* * *



This article was downloaded by calibre from http://ichabod.pl/moje-ulubione-komedie-czyli-monty-python-i-cala-reszta/





Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Dlaczego Get Out (Uciekaj!) jest tak dobre? - IHBD

Wszystkie teksty oraz materiały wideo na tej stronie należą do mnie. Jeśli czujesz, że w jakiś sposób naruszyłem Twoje prawa w ten sposób, skontaktuj się ze mną - wspólnie dojdziemy do porozumienia.

Jeśli jesteś twórcą, który chce promować się za pomocą swojej muzyki, grafik, etc. w moich materiałach - również śmiało do mnie pisz.

Tutaj znajdziesz dane do kontaktu



* * *



This article was downloaded by calibre from http://ichabod.pl/dlaczego-get-out-uciekaj-jest-tak-dobre/





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





http://wo.blox.pl/rss2




O uchodźcach pragmatycznie





Artykuły Sekcje Następna

O uchodźcach pragmatycznie



Generalnie nie uważam siebie za idealistę. Opowiadam się za lewicową polityką społeczną z powodu czystego pragmatyzmu: uważam po prostu, że w opiekuńczym społeczeństwie redystrybucji lepiej się żyje.

Podobnie pragmatycznie podchodzę do kwestii uchodźców. Decydujące dla mnie nie są argumenty moralno-etyczne, choć ich nie kwestionuję.

Do 2003 roku mogliśmy mówić, że Polska nie odpowiada za skutki zachodniego imperializmu. To nie my 100 lat temu rysowaliśmy kreski na mapach, tworząc sztuczne państwa takie, jak Irak, Syria, Liban czy Kuwejt.

Straciliśmy tę linię obrony razem z udziałem w inwazji na Irak. Jak to wtedy celnie podsumował Jacques Chirac, zmarnowaliśmy świetną okazję, żeby siedzieć cicho.

Przed 2003 rokiem Irakiem i Syrią rządziły reżimy paskudne, ale przynajmniej świeckie. Nie wspierały Al-Kaidy, tępiły islamskich fundamentalistów.

Niszcząc Irak, zdestabilizowaliśmy region. To nasza wina, że na ruinach Iraku wyrosło Państwo Islamskie. I to nasza wina, że zajęło też fragment Syrii - bo przecież od początku było wiadomo, że destabilizacja Iraku rozleje się na cały region.

Jasne, wina za hańbę iracką spada przede wszystkim na Busha i Blaira. Ale Miller i Kwaśniewski podczepili się pod to, niczym odpadek przyklejony do okrętu, który woła śpłyniemy!”. Z ich winy straciliśmy moralne prawo by twierdzić, że nie mamy z tym nic wspólnego.

Ale jako rzekłem, nie kwestie moralne tu dla mnie decydują. Przejdźmy do zimnego pragmatyzmu: co możemy zrobić?

Mieliśmy dotąd dużo szczęścia. Polska nie leży na żadnym dużym szlaku migracyjnym.

Nie ma w tym żadnego sukcesu naszych polityków - choć ci lubią mówić, że pilnują naszych granic. Gdyby nagle na naszej wschodniej granicy pojawiły się tłumy uchodźców, jak na granicy węgiersko-serbskiej kilka lat temu, będziemy bezradni. A to w gruncie rzeczy kwestia złośliwego kaprysu Putina i Łukaszenki.

Na razie więc problem mają inne kraje Unii, nie my. Unia nas w związku z tym wzywa do solidarnej pomocy - albo weźmiemy do siebie część uchodźców, albo mamy płacić na utrzymanie obozów w innych krajach Unii.

Co na to pragmatyzm? Odpowiedź naszych polityków, śnie interesują nas wasze problemy z uchodźcami”, nie jest pragmatyczna, tylko krótkowzroczna.

Jasne, chwilowo większy problem mają kraje na głównych szlakach - bałkańskim i północnym. Ale my w każdej chwili sami możemy wylądować na głównym szlaku.

To nie muszą być uchodźcy z Syrii. W każdej chwili konflikt na Ukrainie może ulec eskalacji. Albo przenieść się na Białoruś. W takiej sytuacji na załączonym zdjęciu nagle pojawią się tłumy desperatów.

Co my wtedy powiemy? Powiemy śUnio, pomóż” - bo przecież miliony uciekinerów z płonących miast będą, pragmatycznie mówiąc, katastrofą humanitarną instant.

A Unia wtedy powie śa wy nam pomogliście?”. I będzie szach-mat, prawaku. Solidarność europejska to dla nas właśnie kwestia pragmatyzmu, nie idealizmu.

A co z pomysłem, żeby śpomagać im na miejscu”? To się nigdy w historii nie udawało, więc nie wierzę, że uda się teraz.

Wojna domowa powoduje, że konwoje humanitarne nie są w stanie dotrzeć do większości potrzebujących. Podobnie było całkiem niedawno w Europie podczas wojny na Bałkanach - wtedy też Europę zalały miliony uchodźców, witano ich niechętnie i próbowano śpomagać na miejscu”, co się kończyło Srebrenicą.

Nie da się zrobić takiego programu śpomocy na miejscu”, żeby znacząco zmniejszyć falę migracji. I nie da się jej też powstrzymać metodami administracyjnymi.

Historia prób powstrzymywania migracji to generalnie historia porażek. Ameryka jest pełna nieudokumentowanych przybyszów z Meksyku, a Polska z Ukrainy.

Sam mam znajomych, którzy w latach 80. wyjechali na wycieczkę niby-to-turystyczną, żeby w Wiedniu czy Kopenhadze od razu poprosić o status uchodźcy z komunistycznej Polski. Dostali go, razem z pieniędzmi na dobry początek (dlatego znów uważam, że nie mamy moralnego prawa... ale ja teraz nie o moralności).

Ludzi szukających lepszego życia nie da się zatrzymać płotem, murem, zasiekami. Dadzą w łapę, sfałszują dokumenty, przepłyną nocą wpław.

Jeśli więc ktoś proponuje, żebyśmy sobie wybierali i przebierali, że nie chcemy Syryjczyków, ale weźmiemy Ukraińców, ten proponuje rzeczy niemożliwe. Tak naprawdę nie mamy alternatywy śbrać uchodźców czy nie”. Możemy tylko ten proces cywilizować - i to dyktuje pragmatyzm.



* * *



This article was downloaded by calibre from http://wo.blox.pl/2017/05/O-uchodzcach-pragmatycznie.html





Artykuły Sekcje Następna





http://filmowka.blox.pl/rss2




"Słoneczny Patrol" bez cenzury

Piracka dola

Gwiazdy

"La La Land" wciąż nieobejrzany...





Artykuły Sekcje Następna

"Słoneczny Patrol" bez cenzury

Świat filmu, recenzje, opisy, wydarzenia - zapraszam na stronę dla miłośników X Muzy!



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/05/Sloneczny-Patrol-bez-cenzury.html





Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Piracka dola

Świat filmu, recenzje, opisy, wydarzenia - zapraszam na stronę dla miłośników X Muzy!



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/05/Piracka-dola.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Gwiazdy

reż. Jan Kidawa-Błoński





"Gwiazdy" to film o dość długiej historii powstawania, co niestety na ekranie trochę widać. Największe problemy produkcji Jana Kidawy-Błońskiego to dwie kwestie - po pierwsze nie bardzo wiadomo o czym do końca jest ten film a po drugie mniej więcej po 40 minutach projekcji fabuła zaczyna nużyć,kompletnie nie sprzedając emocji z piłkarskiego boiska ani skomplikowanych dość relacji pomiędzy głównymi bohaterami.

"Gwiazdy" zostały zainspirowane historią słynnego piłkarza Jana Banasia, którego losy rzeczywiście świetnie nadają się nafilmowy scenariusz. U Kidawy-Błońskiego w rolę Janka wciela się Mateusz Kościukiewicz, aktor którego ostatnio na ekranach dużo. Niestetytutaj specjalnie się nie popisuje, cały czas grając na jednej minie i w żaden sposób nie prowadząc filmu. Jego bohater to postać barwna, której koleje losy starczyłyby na długi serial, nie tylko na jedną fabułę.

Reżyser starał się skoncentrowaćna dwóch wątkach - pierwsza to relacje Janka z Marleną (Karolina Szymczak), ukochaną z dziecięcych lat, jedyną kobietą, którą tak naprawdęmiłował, a jednocześnie ich miłość wciąż była z różnych przyczyn niemożliwa do spełnienia. Druga to przyjaźń z Ginterem (Sebastian Fabijański), która potemprzerodziła się w rywalizację - najpierw na boisku, potem o względy Marleny, a na koniec o to kto komu bardziej napsuł krwi w życiu.

Najgorzej jednak, że żaden z tych wątków nie jest do końca przekonująco oddany - po części wynika to niestety ze słabego aktorstwa,po części ze scenariusza, który lawiruje, przeskakuje i wprowadza sploty okoliczności, w jakie trudno nam naprawdę uwierzyć.Przez co film traci, rozjeżdża się, w wielu miejscach razi sztucznością.

Sytuację minimalnie ratują aktorzy drugiego planu -solidni Magda Cielecka, Eryk Lubos, zabawny Marian Dziędziel czy totalnie epizodycznie obecny Janusz Chabior, ale nawet tamdający show. Niezła jest scenografia, kostiumy ale na tym właściwie kończą się dobre strony "Gwiazd". No jeszcze może epizody Grażyny Torbickiej wcielającej się w postać swojej Mamy Krystyny Loski oraz Witolda Paszta jako węgierskiego trenera. O realizacji ujęć piłkarskiej rywalizacji powiem tylko, że nie wypadły najlepiej.

Ode mnie dwójka z plusem w sześciostopniowej skali ocen.

Moja ocena: 2,5



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/05/Gwiazdy.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

"La La Land" wciąż nieobejrzany...

Świat filmu, recenzje, opisy, wydarzenia - zapraszam na stronę dla miłośników X Muzy!



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/05/La-La-Land-wciaz-nieobejrzany.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna



http://filmowka.bl... Sekcje http://futrzak.wor...

http://jasonhunt.pl/feed/

The Lifeway



http://filmowka.bl... Sekcje http://futrzak.wor...





http://futrzak.wordpress.com/feed/




Tymczasem w świecie nauki

Soft skills





Artykuły Sekcje Następna

Tymczasem w świecie nauki



Choć wiara i religia wydają się obszarami mało związanymi z nauką, to neuronauka poznawcza często przyczynia się do wyjaśnienia zachowań uznawanych za domenę religii. Pokazuje to często, że przejawy wiary nie należą tylko do domeny kultury, ale też śtwardej” nauki.

Takich właśnie kwestii dotyczy badanie opublikowane w piśmie Neuropsychologia. Naukowcy przebadali 119 weteranów wojny w Wietnamie, którzy doznali urazów mózgu zlokalizowanych w obszarze zwanym brzuszno-przyśrodkową korą przedczołową. Ten region już we wcześniejszych badaniach został zidentyfikowany jako biorący udział m.in. w podejmowaniu decyzji i ocenie ich długofalowych skutków, wyczuwaniu sarkazmu i ironii oraz otwartości na nowe koncepcje. Ten obszar określano również jako ścentrum krytycyzmu” w ocenie wierzeń. Uważany jest on za jeden z najmłodszych ewolucyjnie rejonów mózgu.

Badano osoby z uszkodzeniami tego obszaru, a za grupę kontrolną przyjęto 30 weteranów bez uszkodzeń mózgu. Wszystkich uczestników poddano ocenie radykalizmu ich przekonań religijnych przy zastosowaniu standardowych w psychologii testów.

Wyniki pokazały, że w badanej grupie uszkodzenie brzuszno-przyśrodkowej kory przedczołowej związane było z nasileniem fundamentalizmu religijnego wywołanym ograniczeniem elastyczności poznawczej (czyli obniżonej zdolności do formułowania pojęć, rozwiązywania problemów związanych z jedną modalnością zmysłową – niezdolności do angażowania innych zmysłów w rozwiązywanie problemu, niezdolności do słownego przedstawienia reguł, według których porządkuje się pojęcia abstrakcyjne). Upośledzona była zdolność do zmieniania przekonań w świetle nowych dowodów oraz obniżona otwartość na nowe koncepcje.

To jedno z wielu badań łączących określone struktury mózgu z pojawianiem się danych wierzeń czy zachowań religijnych. Oczywiście, co podkreślają autorzy badania, wpływa na nie również środowisko, kwestie psychologiczne oraz fizjologiczne. Ograniczeniem jest tu też dobór grupy składającej się z mężczyzn o zbliżonym wieku, pochodzących z jednego kraju. Choć temat wymaga dalszego badania, to kolejny powód, by szukać w naszym mózgu ścisłych związków z powstawaniem i rozwojem religii.

zrodlo





* * *



This article was downloaded by calibre from https://futrzak.wordpress.com/2017/05/12/tymczasem-w-swiecie-nauki/





Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Soft skills

Ze takie niby są poszukiwane w branży IT i w ogóle.

Poszukiwane może i są, aleŚ.

Problem z soft skills polega na tym, że są ciężko weryfikowalne podczas połgodzinnej czy nawet godzinnej rozmowy kwalifikacyjnej. No bo niby jak to sprawdzić? Odpowiedzi na tzw. śkluczowe” pytania każdy się moze nauczyc i wygra ten, kto jest lepszym aktorem. Bo rekruterzy zawsze zadają pytania ze skryptu czy książki, będącej tak samo na czasie, jak pięć razy odgrzewane kotlety.

W tym samym czasie weryfikacja śhard skills” jest relatywnie prosta tj. dajemy konkretne zadanie programistyczne do rozwiązania w języku X (o który nam chodzi, framework etc.) – i albo ktoś rozwiąże, albo nie.

A soft skills? Jak sprawdzić w pół godziny, że ktoś sobie poradzi w stresowej sytuacji? Że co, obrazimy go na rozmowie, a potem rozesmiejemy się w twarz jak stwierdzi, że ma do czynienia z nieprofesjonalnymi gówniarzami? Albo sprawdzimy jego zdolności komunikacji belkotając coś do sufitu?

Tego sie nie da sprawdzić w rozmowie kwalifikacyjnej.

Ale załóżmy, że ktoś z odpowiednimi kwalifikacjami został zatrudniony i faktycznie wykonuje swoją robotę. Jakie są efekty? Wszystko działa znakomicie, ale nie widać, że ten ktoś się śnapracował”. Bo wungla nie przerzuca, nie koduje tysięcy linii, nie raportuje setek bugów, nie pisze manuali na tysiące stron.

Co robi? Dogaduje sie z dziesiątkami ludzi, w piętnaście minut wie, na czym polega nowa feature i potrafi to w następne piętnaście wytlumaczyc dowolnej osobie z firmy. Zawsze wie kiedy, gdzie, co i na jaki termin. Rozumie architekturę produktu. Potrafi się dogadać tak z autystycznym programistą jak i ekstrawertycznym klientem, który drze się do sluchawki przez godzinę, bo tak ma i już. Potafi tchnąć ducha nadziei na 3 dni przed release, jak już wszyscy mają dość, a on jeden jak nienormalny jakiś, skupia się na pozytywach ludzkich.

Czy ktoś to na codzień docenia? Na ogół nie, albo bardzo rzadko.

Czy jest wielka dziura, jak się taką osobę zwolni? Nie, na początku nikt nic nie zauważa, aż do czasu nowej release " bo każdy przecież zasuwa, pisze kod, testuje, nikt nie ma czasu na takie śpierdoły”. Taczki zasuwają puste, bo nikt nie ma czasu na nie ładowaćŚ że puste to wychodzi dopiero, jak się okazuje, że ci co kodowali, zaimplementowali coś zupełnie innego niż to, co testowali testerzy, a to co chciał zobaczyć product manager to było jeszcze coś innego. I wszyscy robią ścheck!!” (jak przy pokerze) za pięć dwunasta. Ale wtedy jest za późno, i zaczyna sie szukanie winnego. Kto zgadnie, kto pierwszy jest do odstrzału?

Koderzy dalej dziobią swój kod (niewazne ze potrafia nadziobać tysiące linii nikomu niepotrzebnych albo niezrozumialych – nikt tego i tak nie czyta). Testerzy dalej dziobią testy (niewazne ze potrafia nadziobać tysiące lini raportow nikomu niepotrzebnych albo niezrozumialych – nikt tego i tak nie czyta). Product manager zasłania się usability tests i innymi raportami od userów. A co robi taka osoba, która jest go-between, nie ma nawet pięknie brzmiącego stanowiska, ramek, certyfikatów, patosu i powagi korporacyjnej?

NIC NIE ROBI. JEST ZWALNIANA.

Co potem? A znowu jest jeden wielki chaos, dopóki nie znajdzie sie kogoś na to miejsce, nie wyssa, nie splunie i nie porzuci.

Amen. Smutne.

Jeszcze smutniejsze jest to, że w branzy High-Tech zwykłym ludziom można prawie-że dowolne bzdury wmówić i się nie zorientują, bo będą myśleć, że tak trzeba. Klasyczny przyklad: ile ludzi przyzwyczailo sie, ze ich komputer osobisty (z OS Windows) nalezy codziennie wyłączać, a jak sie zawiesi, to nalezy zrobic hard reboot – bo ten system śtak ma”?





* * *



This article was downloaded by calibre from https://futrzak.wordpress.com/2017/05/10/soft-skills/





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





http://prentki-blog.pl/feed/




Wyidealizowane śniadania kradną nam prawdziwe życie





Artykuły Sekcje Następna

Wyidealizowane śniadania kradną nam prawdziwe życie | Prentki Blog Motoryzacyjny

Zauważyłem, że dziś absolutnie wszystko co ma ujrzeć światło dzienne musi być piękne, równo ułożone i doskonale zaprojektowane. Atestowane, dokładnie obliczone, homologowane i wykonane w sposób zgodny ze sztuką, zasadami dobierania kolorów oraz normami narzuconymi przez Rzeszę Europejską.

Bo jeśli nie będzie, to pewnego dnia, taka dajmy na to obieraczka do ziemniaków eksploduje i urwie wam głowę – taki jest przekaz.

Albo też jakiś znajomy wyśmieje was, że daliście się namówić na takie badziewie.

Co więcej – ta obsesja nie dotyczy wyłącznie przedmiotów, bo dzisiaj doskonały musi być również każdy aspekt naszego życia. Zajrzyjcie tylko na fejsbuka i spójrzcie na te wszystkie wspaniałe fryzury, kolorowe, zdrowe śniadania, wyczerpujące treningi, roześmiane twarze, przeczytane książki, spontaniczne domówki i wypolerowane na wysoki połysk samochody.

Serio – zawsze zastanawiało mnie jak to możliwe, że w sobotni poranek większość moich znajomych zdążyła już pójść na trening, zjeść pożywne śniadanie, wziąć prysznic i spotkać się na mieście z równie uśmiechniętymi przyjaciółmi przy filiżance aromatycznej kawy, podczas gdy ja w tym samym czasie zdołałem jedynie poczynić pewne postępy w wydostawaniu swojej leniwej dupy spod cieplutkiej, milusiej kołderki.

Używając do tego wyłącznie palców u stóp oraz twarzy.

Co więcej, każdego ranka mój pies patrzy na mnie tak, jakbym był urwał się z jakiejś bitwy we Władcy Pierścieni. Czasem ukrywa się za fotelem i szczeka bo myśli, że przybyłem z zaświatów, żeby zeżreć mu te jego psie chrupki.

Nie rozpoznaje mnie skubany mimo, że mieszkamy razem od jakichś dwunastu lat.

Poza tym szczytem moich aspiracji śniadaniowych jest zwykle dorzucenie kilku suszonych śliwek do resztki zwietrzałych konrflejksów, które udało mi się wygrzebać z zawalonej słoikami szafki pod zlewem. Autentycznie – nie mam pojęcia jak przez godzinę od wyjścia spod milusiej kołderki Ci wszyscy ludzie są w stanie wziąć do ręki kuchenny nóż i pokroić jakiś seler czy inną marchewkę nie uszkadzając sobie przy tym żadnej niezbędnej do życia tętnicy.

Ja przez pierwsze dwie godziny każdego dnia jestem w takim stanie, że zamiast kubka z kawą potrafię zalać wrzątkiem słoik z majonezem.

Albo musztardą.

I w swojej pomyłce zorientować się dopiero w połowie trzeciej dolewki.

O, albo to – kiedyś wpadliśmy z Izą w odwiedziny do naszych znajomych, a Ci jeszcze w drzwiach przeprosili nas oni za cytuję śten straszny bałagan”. Pamiętam, że spojrzeliśmy wtedy na siebie z wyraźnym niezrozumieniem bo mieszkanie wyglądało tak, jakby dopiero co wyjechała stamtąd mocno podekscytowana Dorota Szelągowka.

Serio – nawet kuchenne pojemniczki z przyprawami były poukładane na blacie w taki cholernie ładny, satysfakcjonujący sposób.

Tymczasem śnasz” bałagan dotyczy sytuacji, w której znajomi wpadający z niezapowiedzianą wizytą są święcie przekonani o tym, że właśnie mieliśmy jakieś włamanie.

Wiecie – na lampie wiszą stare gacie i dwie koszule, kilka par spodni wala się po podłodze, wszędzie są pudełka po chińszczyźnie i burgerach, pootwierane szuflady, porozrzucane poduszki, a na stole leży skrzynia biegów, której towarzyszy kilka butelek po winie i elementy bielizny, które zaplątały się tam w trudnych do wytłumaczenia okolicznościach poprzedniego wieczora.

Zwykle wykrzykuję wtedy z przejęciem śTak! O mój boże! Mieliśmy włamanie!” – i starając się wyglądać na bardzo roztrzęsionego daję Izie sygnały, żeby ta zasłoniła mogące pogrążyć naszą wersję, telewizor i xboxa, które przeoczyli Ci bardzo roztargnieni złodzieje.

Widzicie, prawda jest taka, że nic nie jest idealne.

Nasze życie nie jest idealne.

Nasze domy nie są idealne.

Nasze twarze nie są idealne.

Nasze samochody nie są idealne.

Nic nie jest.

Ferrari też rdzewieją, najmądrzejsi naukowcy popełniają głupie błędy, a Scarlett Johansson, podobnie jak przypominająca niedźwiedzia na sterydach nauczycielka od WF-u musi od czasu do czasu wyskoczyć do łazienki żeby w spokoju postawić ogromnego klocka.

Nic nie jest idealnie i chwała bogu, bo idealny świat byłby po prostu cholernie nudnym i smutnym miejscem.

Dlatego nie przejmujcie się za bardzo, jeśli na błotniku wyskoczy jakaś korozja, przygotowywany dla gości kurczak się przypali, albo na środku czoła urośnie Wam pryszcz wielki jak Kanada.

To jest prawdziwe życie, a prawdziwego życia nikt nie powinien unikać.





* * *



This article was downloaded by calibre from http://prentki-blog.pl/pozory-kradna-nam-zycie/





Artykuły Sekcje Następna





http://seryjni.blog.polityka.pl/feed/




śLegion” – nic oryginalniejszego w telewizji nie zobaczycie





Artykuły Sekcje Następna

śLegion” – nic oryginalniejszego w telewizji nie zobaczycie

Marcin Zwierzchowski

11 maja 2017, czwartek, Marcin Zwierzchowski



Nieważne, czy ktoś lubi seriale komiksowe czy w ogóle fantastykę – jeżeli chce się przekonać, jak zaskakująco można bawić się samą formą serialu, Noah Hawley w śLegionie” zaprezentuje mu nową jakość.



Bo bezapelacyjnie mamy tu do czynienia z najciekawszym serialem ostatnich lat. Czy najlepszym? Tu jednak śFargo” tego samego twórcy, śBreaking Bad” i wiele innych udanie mogą z śLegionem” rywalizować. Są to jednak produkcje tradycyjne, nowatorskie może fabularnie, wybitne aktorsko, nieposzerzające jednak katalogu tego, co w serialach i jak jest pokazywane. Tymczasem produkcja FX o mutantach z uniwersum X-Men to prawdziwa orgia innowacyjności.

Punktem wyjścia dla niezwykłości samej formy śLegionu” jest postać tytułowego mutanta, Davida, potężnego telepaty i telekinety, potrafiącego siłą woli kształtować rzeczywistość, tworzyć całe światy, do których przenosić może innych ludzi. Sęk w tym, że nie kontroluje on swoich mocy, sam jest ich więźniem, przez co choćby często ani on, ani my nie wiemy, co jest realne, a co powstało wyłącznie w jego głowie. Pierwszy sezon śLegionu” to zapis walki Davida o kontrolę nad sobą.

Z tej charakterystyki bohatera wynika forma opowieści, dziwaczna, przerysowana, szalona, niczym majaki szalonego umysłu; są tu i sceny taneczne, jakby teledyskowe, jest fragment kina niemego, trochę animacji – najlepiej podsumować śLegion” stwierdzeniem, że jest to serial, w którym gdyby w drugim sezonie część jednego z odcinków odegrana została z użyciem pacynek zamiast bohaterów, widzów by to już nie zdziwiło.

Mieszają się więc w produkcji Noah Hawleya najróżniejsze formy, połączone dynamicznym, genialnym montażem, wszystko zaś – jakimś cudem! – jest spójne, zrozumiałe, wszystko tu pasuje, bo dla rzeczywistości Davida jest naturalne.Owszem, w efekcie historia walki głównego bohatera o swój umysł jest zagmatwana, wymaga od widza skupienia, zwracania uwagi na szczegóły, ale przede wszystkim otwartości i zaufania, ponieważ w tym szaleństwie naprawdę jest metoda.

Pierwszy sezon śLegionu” to objawienie. Aktorskie (świetny Dan Stevens jako David, wspaniała Aubrey Plaza w roli Lenny’ego, cieszy też Jemaine Clement, czyli pamiętny Vladislav z śCo robimy w ukryciu”), muzyczne (nie tylko dobór piosenek, ale ich niesamowite wykorzystanie w serialu), montażowe (błysk geniuszu), wizualne (świetne efekty specjalne), przede wszystkim zaś fabularne – w kwestii tego nie jaką historię opowiadać, ale jak to robić.Zachwycający serial. Nie wyobrażam sobie, żeby przez dłuższy czas jakaś inna produkcja tak mną wstrząsnęła, jeżeli chodzi o innowacyjność.

W Polsce serial pokazuje stacja FOX.





* * *



This article was downloaded by calibre from http://seryjni.blog.polityka.pl/2017/05/11/legion-nic-oryginalniejszego-w-telewizji-nie-zobaczycie/





Artykuły Sekcje Następna



http://seryjni.blo... Sekcje http://leniuch.blo...

skup-aut-bielsko

Z punktu widzenia handlarza...



http://seryjni.blo... Sekcje http://leniuch.blo...



skup-aut-bielsko Sekcje http://foxmulder2....

http://leniuch.blox.pl/rss2

inżyniera zmagania z życiem, pracodawcą i klientami.



skup-aut-bielsko Sekcje http://foxmulder2....





http://foxmulder2.blogspot.com/feeds/posts/default




Największe sekrety: Prometeusz - Ostatni bój





Artykuły Sekcje Następna

Największe sekrety: Prometeusz - Ostatni bój

Ilustracja muzyczna: TK from Ling Tosite Sigure - White Silence - Tokyo Ghoul OST





Beria nie mógł być pewny lojalności swoich ludzi. Jego resort spraw wewnętrznych został stworzony z połączenia dwóch ministerstw: MWD i MGB, które wcześniej ostro ze sobą rywalizowały. Lokalni szefowie MWD byli mocno związani z sitwami partyjnymi na poziomie republik. Reformy Berii były dla nich dużym zagrożeniem. Do Chruszczowa, Malenkowa i Bułganina dochodziło coraz częściej sygnały o podejrzanych działaniach Berii. Chruszczow był szczególnie zaniepokojony poczynaniami ludzi Berii, Mieszyka i Milsztajna na Ukrainie, o czym informował go Strokacz, były szef MGB we Lwowie. MWD otrzymała od swojego agenta działającego na Zachodzie informację, że jeden z przywódców ZSRR jest w kontakcie z zachodnimi służbami wywiadowczymi i przygotowuje kontrrewolucję. Nadzór nad sprawą objął bezpośrednio Beria. Kazał założyć podsłuchy członkom KC. W ten sposób udało się nagrać pijanych Chruszczowa i Bułganina zastanawiających się jak pozbyć się Berii. Tymczasem Beria sam był nagrywany przez swojego zastępcę, byłego ministra spraw wewnętrznych

Siergieja Krugłowa

- tak przynajmniej twierdził Piotr Dieriabin, funkcjonariusz sowieckich służb, który zbiegł na Zachód w 1954 r. Według niego Beria przygotowywał zamach stanu. Żona Dieriabina słyszała nawet od zastępcy sekretarza partii w Abchazji, że dojdzie w ZSRR do "Nocy Św. Bartłomieja". Beria żartował sobie zaś, że zbuduje w Abchazji dacze dla kierownictwa partyjnego, które będą otoczone drutem kolczastym. Kwestię budowy tych więziennych dacz obsesyjne później wspominał Chruszczow. Coś mogło być więc na rzeczy.





Informacje o planach Berii mogły dotrzeć również do Krugłowa i Chruszczowa... z Zachodu.

Josef Mueller

, prominentny polityk bawarskiej chadecji i zarazem watykański agent odgrywający kluczową rolę w spiskach na życie Hitlera (którego działalność opisałem w artykule

"Pius XII - największy wróg Hitlera"

w "Rzeczy o Historii") powiedział Ernstowi Lemmerowi, deputowanemu CDU z Berlina, że powodem upadku Berii były informacje, które przekazał Sowietom

Joseph Wirth

, były kanclerz Republiki Weimarskiej, przywódca partii Sojusz Niemców, który brał udział w sondażach dotyczących zjednoczenia Niemiec. Wcześniej Wirth spotkał się z Berią w Berlinie. Według emigracyjnego, gruzińskiego generała Szałwy Magłakelidzego, Beria "został zdradzony z zagranicy". Można się domyśleć, że gdyby Berii udało się zniszczyć ZSRR już w latach 50-tych, USA straciłyby uzasadnienie dla utrzymywania swoich wpływów w Europie i innych częściach świata. Wypracowane z takim mozołem Globalne Plany i Minotaury, całe charmonogramy transformacji cywilizacji Zachodu trafiłyby na śmietnik....



Nina i Sergo Beria mówili później, że Ławrentij zbytnio wierzył w swoje szczęście. Wyszedł cało z tylu niebezpieczeństw, z tylu fal czystek i dziejowych zakrętów, że tym razem musiało się też udać. Od lat dwudziestych przeżył sześć prób zamachów na swoje życie. Nie bał się więc śmierci.

Sergo Beria widział się ostatni raz z ojcem 26 czerwca 1953 r. wczesnym rankiem. Razem zrobili sobie krótki spacer po okolicach daczy. O 8:00 syn Berii pojechał do pracy. Godzinę później Ławrentij Beria wyruszył do Moskwy. Około 13:00 do Sergo Berii zadzwonił znajomy tatarski lotnik (mający zadanie wywieźć rodzinę Berii za granicę, gdyby coś się stało). Krzyczał do słuchawki: - Twój ojciec nie żyje, wasz dom jest otoczony. Przygotowałem samolot, zjawię się po ciecie i przetransportujemy cię w bezpieczne miejsce.

Sergo nie chciał jednak uciekać. Obawiał się o los swojej ciężarnej żony. Po południu zawieziono go do domu w Moskwie przy ulicy Kaczałowa, Zauważył, że drzwi są rozbite a okna w sypialni ojca podziurawione kulami. Gosposia oraz reszta służby mówili mu, że ojciec został wyniesiony z domu na noszach. Relację tę po wielu latach potwierdził generał A.J. Wiedienin. Jako młody funkcjonariusz bezpieki został on w czerwcu 1953 r. wezwany do gabinetu Krugłowa i powiadomiony, że Beria szykuje zamach stanu. 26 czerwca rozważano likwidację Berii za pomocą zorganizowanego wypadku samochodowego, ale ostatecznie zdecydowano się na szturm jego rezydencji. Wiedienin pozostawał na zewnątrz budynku, ale ze środka słyszał strzelaninę. Widział później jak z domu wynoszono trzy trupy i był przekonany, że Beria został wówczas zabity.



Oficjalna wersja mówi, że Beria został aresztowany na Kremlu. Jednakże podano 6 wersji tego aresztowania. Najpopularniejsza z nich mówi, że Berię osobiście aresztował marszałek Żukow. On sam jednak temu zaprzeczył. Sam zgłosił się do Sergo Berii i stwierdził, że gdyby jego ojciec żył w czasie gdy 2-7 lipca odbywało się potępiające go partyjne plenum, to sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. To samo powiedział Mikojan: gdyby Beria wówczas żył, to z pewnością wygrałby z Chruszczowem. Oznacza to, że Beria był już martwy przed 2 lipca.

Co więc z procesem Berii? Biorący w nim udział prokurator Cariegradski powiedział Sergo Berii, że nigdy nie miał okazji przesłuchać głównego oskarżonego a protokoły z jego przesłuchań musiał skompilować z zeznań setek świadków. Były przewodniczący Rady Najwyższej Szwernik zasiadał w składzie sędziowskim podczas procesu i stwierdził, że ani razu nie widział wówczas Berii. Inny członek składu sędziowskiego, Michajłow też powiedział Sergo Berii: "Nie widzieliśmy twojego ojca żywego". Inne relacje mówią, że Beria siedział na ławie oskarżonych, ale miał cały czas na głowie kapelusz i twarz owiniętą szalikiem.

Berii zarzucono zdradę, terroryzm i nadużycia władzy. Szczegółowo badano okoliczności jego przeniknięcia do ruchu bolszewickiego, epizody wojenne i kontakty z gruzińską "prometejską" emigracją. W trakcie dochodzenia ustalono, że Beria utrzymywał kontakty z 14 obcymi służbami wywiadowczymi. Nie ujawniono jakie to były służby, ale z dużym prawdopodobieństwem można uznać, że znalazł się wśród nich również sanacyjny Oddział II Sztabu Generalnego. W trakcie dochodzenia wyszło też na jaw, że wciąż nie usunięto ładunków wybuchów umieszczonych w daczach partyjnych przywódców na jesieni 1941 r. na wypadek wkroczenia Niemców do Moskwy. Im bardziej się jednak wgłębiano w działalność szpiegowsko-prowokatorską Berii tym śledczy i ich partyjni nadzorcy przeżywali większy szok. Dotykano spraw totalnie kompromitujących dla Partii. W pewnym momencie przestano więc drążyć te kwestie i położono nacisk na sprawy obyczajowe.





W notatkach osobistych ochroniarzy Berii znaleziono 9 list jego kochanek, na których znajdowały się 62 kobiety. Gdy wzywano je na przesłuchania, wszystkie mówiły, że zostały przez Berię zgwałcone. To była jednak tylko ich linia obrony. Wiele z nich było osobistymi agentkami, które Beria wysyłał w tajne misje. Wiele z nich sama zresztą pchała się Berii do łóżka. Wszak był mężczyzną znajdującym się na szczycie, dysponującym władzą i pieniędzmi a przy tym był człowiekiem bardzo inteligentnym i posiadającym niezaprzeczalny osobisty urok. To prawda, że Beria ściągał część swoich panienek bezpośrednio z moskiewskiej ulicy, ale gdy już mu je dostarczano to traktował je dobrze. Gościł je na kolacji ze świecami, zabierał do teatru, dawał im wybór czy chcą się z nim przespać czy nie. Znany jest przypadek, gdy zainteresował się maszynistką, która trafiła do więzienia za popełnienie literówki - napisała "Stalingad" zamiast "Stalingrad". Zaprosił ją do siebie, kazał się jej rozebrać, ale ocenił że jest zbyt wychudzona (albo za mało inteligentna) i zrezygnował z niej puszczając ją wolno. Z niektórymi z tych kochanek, zeznających, że "zostały zgwałcone", łączyły go wieloletnie romanse i wspólne, nieślubne dzieci.



Co do perwersji Berii, to można powiedzieć, że był stosunkowo normalnym samcem alfa. Trudno się nie uśmiechnąć gdy czyta się w zeznaniach jego kochanek stwierdzenia typu: "Beria zaproponował mi pozycję wbrew naturze i odmówiłam. Zaproponował mi inną, również nienaturalną, i zgodziłam się". Opowieści o pedofilii Berii były w 99 proc. chruszczowowską propagandą. Zdarzało mu się sięgać po panienki w wieku 16 lat i tyle. W zeznaniach znalazł się tylko jeden dokument dotyczący tych spraw. Walentina Drozdowa napisała do prokuratora Rudenki, że została "zgwałcona" przez Berię, w 1949 r. gdy miała 16 lat. W oświadczeniu tym znalazł się taki kuriozalny fragment: "Wróg ludu Beria został zdemaskowany. Pozbawił mnie radości dzieciństwa i młodości, wszystkiego, co dobre w życiu radzieckiej młodzieży. Proszę was o włączenie do listy jego zbrodni moralnego zepsucia tego uwodziciela dzieci". Okazuje się jednak, że oboje prowadzili przez kilka lat romans. Beria zapłacił jej w 1952 r. za aborcję, ale później mieli nieślubną córkę, do której Beria był bardzo przywiązany.





Śledztwo przeciwko Berii zakończyło się 14 września 1953 r. Akta liczyły 39 tomów. Akt oskarżenia redagowała komisja kierowana przez Michaiła Susłowa. Dbała ona o to, by w akcie nie powiedziano zbyt dużo. Proces trwał od 18 do 23 października i był transmitowany na Kreml. W składzie sędziowskim było osiem osób, w tym tylko dwóch prawników, ale za to obok nich

marszałek Koniew

(mający opinię ekstremalnego chama i debila) oraz

generał Moskalenko.

Wyrok mógł być tylko jeden: śmierć.



Według oficjalnej wersji, Beria został zastrzelony 23 grudnia 1953 r. o godz. 19.50 przez

generała Pawła Batickiego (na zdjęciu powyżej wygląda na typowego yetisyna).

Baticki przechwalał się później, że Beria błagał go na kolanach o darowanie życia i zsikał się w spodnie ze strachu. To niemal na pewno propagandowa opowiastka w typowym sowieckim stylu ("pijany generał rozbijający samolot"). M. G. Chiżniak, jeden ze strażników będący świadkiem egzekucji rzekomego Berii stwierdził po latach, ze Beria przyjął śmierć ze spokojem, choć był bardzo blady. Po egzekucji odwiedził jej uczestników kapitan Zacharow, szef ochrony Malenkowa, później numer 2 w KGB. Przyszedł z dwiema butelkami koniaki i podczas popijawy wypytywał o szczegóły egzekucji. Jak zauważył Sergo Beria: "W rzeczywistości przyszedł, żeby upewnić się, że Chiżniak nie odgadł, że skazanym nie był mój ojciec. Gdyby Chiżniak wyraził jakieś wątpliwości, nie wyszedłby z bunkra żywy".





Na akcie zgonu Berii nie ma podpisu lekarza, choć podpis ten figuruje na aktach zgonu rozstrzelanych tego samego dnia współpracowników Berii (

Mierkułowa

,

Kobułowa

,

Diekanozowa

...). Nie ma też aktu spalenia zwłok, choć jest on w przypadku innych rozstrzelanych. Ławrentij Beria nie ma grobu i nie wiadomo co się stało z jego zwłokami albo prochami. Zapewne rozsypano je na Cmentarzu Dońskim, tam gdzie prochy Wallenberga i gen. Okulickiego...

Nina i Sergo Beria trafili na kilka lat do więzienia a później na zesłanie. Pod koniec swoich rządów Chruszczow pozwolił im wrócić do Moskwy. Wielu współpracowników Berii zostało rozstrzelanych, zmarło w więzieniach lub odsiedziało długie wyroki. W 1956 r. został rozstrzelany

Mir Cafar Bagirow

, przywódca Partii w Azerbejdżanie, który w latach 20-tych był protektorem Berii.

Prenumeratorom "Encyklopedii Sowieckiej" kazano w lipcu 1953 r. wydrzeć strony, na których znajdowało się hasło "Beria". W następnych wydaniach zastąpiono je hasłem "Cieśnina Beringa". Taką nienawiść czuli wobec człowieka, który zadał im tak duże straty...

***





Chruszczow, choć zwyciężył nad Berią i Żukowem, nie porządził długo. Jego pozycję podkopała intryga

gen. Sierowa

z płk Pieńkowskim i kubańskim kryzysem rakietowym. Sierow był świadomy tego, że ZSRR wojnę z USA przegrałby, więc pokrzyżował plany Chruszowa na Kubie, co w barwny sposób opisał Wiktor Suworow w "Matce Diabła".



Flashback:

Kuzkina Mat i tajemnica Pieńkowskiego

Chruszczow stracił władzę jednak dopiero w 1964 r., gdy postanowił ujawnić teczkę Stalina. Zmarł śmiercią naturalną jako "zasłużony emeryt" w 1971 r.

Krugłow, jeden ze sprawców śmierci Berii, w 1956 r. stracił stanowisko ministra spraw wewnętrznych. Został skierowany na boczny tor a potem wyrzucony z partii. Zmarł w 1977 r. w niejasnych okolicznościach. Część wersji mówi, że wpadł pod pociąg, inne wskazują na zawał serca.





Plany Berii dotyczące rozmontowania komunizmu zostały przeanalizowane przez bezpiekę. Według

pułkownika Anatolija Golicyna

już pod koniec lat 50-tych szef KGB

Aleksander Szelepin

częściowo oparł na nich plan sterowanej transformacji ustrojowej, który został wdrożony w bloku sowieckim w latach '80-tych. W odróżnieniu od planu Berii nie przewidywał on jednak zniszczenia komunizmu, tylko jego "upadek na cztery łapy". Podczas realizacji tego projektu w 1980-1991 doszło jednak do nieprzewidzianych komplikacji i ZSRR się rozpadł. Trauma z powodu "prowokatorskiej roboty" Berii była odczuwalna przez czekistów jeszcze długo później. W 2008 r. Putin-Hujło mówiąc o prezydencie Gruzji Saakaszwilim odnosił się do sprawy Berii.





***



Ławrentij Beria płynął łódką po Morzu Czarnym wraz ze swoim przyjacielem. W pewnym momencie zażartował: - A może popłyniemy do Turcji?

- Zgłupiałeś?! Powieszą tam nas.

- Ciebie powieszą, bo jesteś komunistą a ja nie. Ja się z nimi dogadam, bo tak jak oni jestem zwolennikiem haremów - odparł Beria.

Ending:

Burak Yeter - Tuesday

***

To już ostatni odcinek serii "Prometeusz". Mam nadzieję, że się Wam podobała. Ja w poniedziałek lecę na dwa tygodnie na Tajwan i myślę o kolejnej serii. Ciekawe jaki komuszy sukinsyn wykituje, gdy będę na urlopie? Wcześniej moje urlopy zbiegły się ze śmiercią m.in. gejn. Kiszczaka i "Motoroli"...A ja zachęcam do oglądania fajnego historycznego fantasy - Drifters i Youjo Senki. Ten drugi przygotuje Was na kolejną serię...

Ps. Seria "Prometeusz była oparta w dużym stopniu na biografii Berii autorstwa prof. Francoise Thom. Wywiad z nią przeprowadził kilka miesięcy temu dla "Historii. Do Rzeczy" Piotr Zychowicz. Spytał TYLKO O CZĘŚĆ BIOGRAFII DOTYCZĄCĄ 1953 ROKU!!! Najciekawsze rzeczy więc pominął. Być może nie przeczytał książki przed wywiadem, co go usprawiedliwia. Książkę przeczytał jednak na pewno Sławomir Cenckiewicz - chwalił się tym na Fejsie i pisał, że mu się podobała. Pochwalił się jednak w specyficzny sposób - nie napisał o najciekawszych faktach w niej przedstawionych tylko o... nudnej instrukcji operacyjnej z lat 20-tych. Zwrócił uwagę na tematykę żydowską tej instrukcji. Czytelnicy odnieśli wrażenie, że ta książka to typowa nudna, akademicka cegła, której nie warto ruszać. 1100 stron, cena blisko 100 zł, nie warto. Czyżby Cenckiewicz pilnował by zbyt dużo różnych spraw nie wyszło na jaw? Niedawno promował książki Jędrzeja Giertycha, które miały za zadanie zaciemnić i ukryć sprawę prometejskiej konspiracji... Czy to przypadek?



* * *



This article was downloaded by calibre from http://foxmulder2.blogspot.com/2017/05/najwieksze-sekrety-prometeusz-ostatni.html





Artykuły Sekcje Następna



http://foxmulder2.... Sekcje zwierz

wikingmovie



http://foxmulder2.... Sekcje zwierz





zwierz




Świat jak z pocztówki czyli jak zwierz obejrzał trzy sezony serialu Hallmarku i nie żałuje.





Artykuły Sekcje Następna

Kiedy mówimy o amerykańskich produkcjach telewizyjnych zachowujemy się czasem tak jakbyśmy naprawdę sądzili, że poza przerażającą wizją Opowieści Podręcznej, kolejnym sezonem Skandalu i jakimś nagim biustem w Grze o Tron nic nie było. Tymczasem gdzieś obok naszej mniej lub bardziej jakościowej telewizji mieści się całe mnóstwo programów telewizyjnych, które nie zmieniły się tak drastycznie od lat 90 jak mogłoby się nam wydawać. Zwierz coś o tym wiem bo właśnie zaczął oglądać trzeci sezon takiego serialu.



Zacznijmy od tego, że wszyscy – nawet sobie nie zdając często z tego sprawy – znamy trochę filmy produkowane przez Hallmark czy stacji Lifetime. Zwykle to te filmy, na które trafiało się przypadkowo w TVP – zanim jeszcze oglądanie wszystkiego jak leci w telewizji przestało być modne. Nie grał w nim zwykle nikt bardzo sławny, wszystko było trochę gorzej zrealizowane a scenariusze – zdecydowanie prostsze. Połowa filmów opowiadała oparte na faktach historie prawdziwe (wszystkie z podnoszącą na duchu puentą), drugie przypominały jeszcze bardziej ugrzecznione wersje Hollywoodzkich produkcji gdzie wszystko dobrze się kończyło głównie dlatego, ze nie było żadnego większego problemu. Wszystko zaś nosiło znamiona typowej produkcji telewizyjnej, która jednak nie ma budżetu produkcji kinowej a do tego nawet się za bardzo nie stara z nią konkurować. Takie filmy, mniej lub bardziej przypadkowo widział każdy. Zwłaszcza spora część złych przedświątecznych filmów wywodzi się z tej estetyki amerykańskiej produkcji telewizyjnej.



Zapraszamy do świata w którym wszystko jest ładne, spokojne i nic naprawdę złego nie może się stać

Zwierza zawsze fascynowała ta telewizja obok telewizji. Większość bohaterów jest w niej biała (a właściwie wszyscy są biali), pochodzi zwykle z małych albo średniej wielkości miasteczek. Jeśli żyją w dużym mieście – niekoniecznie za nim przepadają. Postacie pisane są w sposób prosty – mają jedną – podkreślają często – cechę główną i rzadko zachowują się wbrew przyjętemu dla nich schematowi. Ludzie w tych filmach są ładni ale nie za ładni, ubrani modnie ale nigdy przesadnie ekstrawagancko czy też – na pierwszy rzut oka drogo. To taka dobra Ameryka, kręcona w ciepłym świetle przez miękką soczewkę, gdzie duże miasta są gdzieś daleko a życie opowiada się przez pryzmat ludzkich historii, rodzinnych problemów i niezbyt wyrafinowanych intryg. Wszystko w poczuciu, że ważne wartości – takie jak rodzina, wspólnota, wiara w siebie (a także trochę w amerykański sen) zostaną zachowane. To oblicze kultury telewizyjnej z jednej strony nieco nam znane, z drugie – prowadzące nas do tego segmentu popularnej kultury amerykańskiej, który nie jest produkowany koniecznie z myślą o międzynarodowej widowni, ale bardzo nakierowane na rynek krajowy.



W trzecim sezonie pojawia się pytanie ‚czy popularny w mieście kwiat zakwitnie?” Poziom zaangażowania zwierza – milion

Filmy produkcji Hallmarku stały się tak dobrze znanym hasłem, że trafiły do kultury jako osobne powiedzenie – stwierdzenie, że coś jest śHallmark movie” od razu kieruje nas w stronę jasnych kolorów, dobrych zakończeń i nie takich trudnych wzruszeń. Trochę jak kartki urodzinowe (oraz na inne okazje) z których Hallmark jest najbardziej znany – wszystko tu jest odpowiednio wzruszające, urocze i z odpowiednią puentą. To nie jest świat gdzie zachodzą szybkie przemiany demograficzne i obyczajowe. Tu nie rozmawia się o problemie jak postąpić wobec małżeństw homoseksualnych bo homoseksualistów nie ma. Reprezentacja nie jest problemem bo jest oczywiste że wszyscy są biali. Kobiety pracują i realizują się w wybranych zawodach, ale są też zawsze skłonne poświęcić czas dzieciom i rodzinie. Mężczyźni je wspierają ale jednocześnie potrzebują niezależności. Jest tradycyjnie ale nie opresyjne, komfortowo zwyczajnie. Bez tych wielkich dalekich problemów których nie da się łatwo rozwiązać.



Romanse w serialach takich jak te są nieco staromodne, z kwiatami na pierwszej radce i długim spacerami po ogrodzie botaniczym

Tyle tytułem wstępu bo teraz o serialu który zwierz zaczął oglądać. Tytuł ma Good Witch i jest – tu uwaga, uwaga – serialem który powstał po kilku filmach telewizyjnych. To znaczy w 2008 roku Hallmark zrobił film telewizyjny o tajemniczej bohaterce która przybywa do małego miasteczka i wygląda na to że jest czarownicą ale taką dobrą. Film się strasznie spodobał, powstało kilka kontynuacji po czym zdecydowano się na serial. Tym co jest w serialu najciekawsze to pomysł jak odciąć się od dotychczasowej historii, która została opowiedziana ze wszystkimi uroczymi szczegółami. Po kilku filmach bohaterka z outsiderki stała się bowiem panią burmistrz miasta, z kochającym mężem policjantem, dwójką przyrodnich dzieci i własną córką. Innymi słowy – nie za dużo dało się opowiedzieć w tym znanym schemacie. Twórcy postanowili więc być dość okrutni. Mąż bohaterki umiera, dorosłe dzieci się wyprowadzają, a do miasteczka wprowadza się nowy lekarz, który idealnie nadaje się jako potencjalny ślove intrest” naszej bohaterki. Zwierz serialu sam nie szukał – znalazł go przypadkiem w ofercie Netflixa jakiegoś letniego dnia kiedy nic nie było z nowości. Co ciekawe zwierz był przekonany, że obejrzy film telewizyjny i był zaskoczony kiedy okazało się, że to serial. Co ciekawe – wszystkich wcześniejszych filmów zwierz nie obejrzał. Co w ogóle w niczym nie przeszkadza. Taki to świat w którym można nie znać połowy historii bohaterów i nic z tego nie wynika.



Głowna bohaterka serialu wystarczy że spojrzy swoim przenikliwym okiem a już wie kogo należy popchnąć do działania i jakiej rady udzielić.

Taki mniej więcej jest początek serialu w który zwierz całkowicie wsiąkł. Nie ma sensu oglądać go szczególnie uważnie, choć w sumie bywa on ciekawszy od wielu produkcji jakościowych. Dlaczego? Większość odcinków skonstrułowanych jest wedle tego samego schematu. Do pensjonatu naszej bohaterki przybywa jakiś gość, który nie zdaje sobie sprawy, że ma problem albo specjalne zadanie do wykonania. Korzystając ze swoich mocy nasza bohaterka – Cassie – nakierowuje go na słuszną drogę. W tle rozgrywają się pomniejsze wątki obyczajowe. Nasza dobra wiedźma spiera się z lekarzem odnośnie wykorzystania medycyny naturalnej w leczeniu, jej córka – korzystając ze swojego specjalnego daru (dziedziczonego!) rozwiązuje szkolne problemy, a pozostali bohaterowie przeżywają swoje mniejsze i większe problemy związane z pracą, promocją miasta czy lokalnymi wydarzeniami. Co w tym ciekawego?



Dzieci sprawiają ograniczone problemy, chcą być dobre i mądre i sprawiają problemy które da się rozwiązać na drodze poważnej i szczerej rozmowy

Przede wszystkim pewien sposób pokazywania problemów. Ciekawe jest np. podejście do spor pomiędzy medycyną naturalną a tą konwencjonalną. Ponieważ bohaterowie się lubią, a nawet ze sobą flirtują nie ma tu sporu rozumianego jako ostra wymiana zdań. Jest natomiast sporo sugestii, że za medycyną naturalną stoją badania naukowe i to co z daleka wydaje się zabobonem często ma podłoże jak najbardziej medyczne. Co ciekawe jednak serial nie jest wielkim zwolennikiem leczenia ludzi wyłącznie drogą naturalną. Wręcz przeciwnie lekarz jest postacią dobrą, kompetentną i pomagającą chorym. Jednak pojawia się w tym pewna wizja medycyny która straciła serce i koniecznie trzeba jej je przywrócić powrotem do natury albo przynajmniej uznaniem niektórych tradycyjnych metod. To ciekawa dyskusja zwłaszcza w kontekście zmniejszającego się zaufania do medycyny konwencjonalnej. Przy czym – od razu kierując to do osób których denerwują takie wątki – to wcale nie jest tak źle podane jak może się wydawać.



Wszystko się dobrze skończy, nie może być inaczej w miasteczku w którym wszyscy noszą idealnie skoordynowane ale niezbyt ekscentryczne stroje wyglądające jak z sesji zdjęciowych dla supermarketów



Druga sprawa to sprawy które śrozwiązuje” nasza bohaterka. To śmieszne że w sumie seriale koncentrują się na problemach życia i śmierci w sytuacjach ekstremalnych i umyka gdzieś po drodze sporo zwykłych problemów od których nikt nie umrze ale trzeba się z nimi skonfrontować. Jednym z najlepszych odcinków jaki zwierz widział był ten o parze szykującej się do ślubu (oczywiście w pensjonacie bohaterki) która we wszystkim się zgadza. Wiedziona intuicją wiedźma każe im dokładnie przemyśleć różne sprawy i wychodzi że pan młody zawsze zgadzał się z panną młodą w obawie, że zachowując się inaczej ją straci. Sprawa oczywiście dobrze się kończy (choć nie ślubem) ale sam problem – że próba zawsze dostosowania się do drugiej osoby nie jest zdrowa został ładnie i mało opresyjnie pokazany. I taki jest ten serial, problemy nie są wielkie, ale można je niekiedy spokojnie przełożyć na własne życie. Sporo problemów dotyczy prowadzenia małego biznesu – w ogóle to jest serial gdzie bohaterowie są małymi przedsiębiorcami a nie – jak to zwykle bywa w produkcjach większych stacji – przedstawicielami wolnych zawodów.



To taki świat w którym na Hallowen jest jeszcze ciepło, na Boże Narodzenie Pada śnieg a w lecie nigdy nie przychodzi burza

Serial oczywiście nie jest jakiś wybitnie mądry. Wiadomo, że pani burmistrz niemal zawsze zachowa się tak samo (napisana jako taka irytująca komediowa postać), wiadomo, że bohaterka i jej lekarz będą razem się spotykać flirtować a decyzja o związku będzie przeszkadzała jej córce. Wiadomo, że kuzynka która przyjechała z dużego miasta będzie bardziej egoistyczna niż mieszkańcy małego miasta. Czasem serial przypomina sobie, że jednak opowiada o świecie gdzie istnieje jakaś magia. W trzecim sezonie największym problemem jest pytanie czy rzadki kwiat stanowiący lokalną atrakcję zakwitnie czy nie. I wiecie co? Gdzieś koło trzeciego odcinka sezonu zwierz był już autentycznie zainteresowany tym czy zakwitnie i jaki będzie to miało wpływ na moce głównych bohaterek. Co pokazuje, że w każdy seriale można się wciągnąć, jeśli tylko polubi się jego atmosferę.



Ameryka którą pokazuje serial to przede wszystkim świat drobnych przedsiębiorców którzy spełniają zapotrzebowania lokalnych mieszkańców. Jedna kawiarnia, jedna księgarnia, jedna kwiaciarnia i żadnych centrów handlowych

Część z was mogłoby dojść do wniosku, że zwierz ogląda Good Witch w ramach słynnego śguilty pleasure” ale to nie prawda. To znaczy o ile zwierz miewa wyrzuty sumienia kiedy ogląda jakiś serial gdzie jest za duże nagromadzenie dramatycznych zwrotów akcji. W przypadku Good Witch zwierz czuje się jak na antropologicznej wyciecze – ogląda kulturę która mimo podobieństwa do tego co zna jest mu w pewnym stopniu obca. Oglądając produkt rozmyśla nad profilem psychologicznym widza, nad jego tęsknotami i pożądaną wizją świata. W sumie rozmyśla więcej niż w czasie oglądania wielu poważnych seriali przy których nie ma aż tak silnej potrzeby szukania relacji pomiędzy produkcją a odbiorem społecznym. Tak więc w sumie zwierz nie czuje by marnował czas a co więcej – całkiem nieźle się bawi bo to serial przy którym można robić mnóstwo rzeczy. Ludzie mówią cudownie wyraźnie, każda scena ma wyraźny początek i koniec i ogólnie widać, że zrobiono to dla widzów którzy wychodzą z pokoju w połowie odcinka przynieść sobie kolejną porcję ubrań do prasowania czy odnieść coś do kuchni.



To świat gdzie pokoje nastolatek są idealnie nijakie i nie ma mowy o rozrzuconych na podłodze ciuchach i skarpetkach

Jednocześnie gdyby ktoś z was miał gorszy dzień, tydzień czy miesiąc to zwierz poleca właśnie takie seriale. Zwierz głęboko wierzy, że takie dobre spokojne historie o tym że każdy problem da się rozwiązać jakoś człowieka uspokajają. Nie ważne że nie zawsze mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Ważne że budują choć na chwilę miłą wizję świata do którego można uciekać. I jasne eskapizm nie jest najlepszą ze wszystkich rzeczy, ale czasem nie zaszkodzi. Zwłaszcza jak na wycieczkę zabierzemy nasze kulturoznawcze narzędzia i nie wyłączymy do końca mózgu. Bo wtedy z tej ucieczki możemy przyjechać z jakimiś wnioskami. I nie będziemy mieli najmniejszej trudności by wyjaśnić sobie dlaczego tak właściwie oglądamy trzeci sezon serialu producenta znanego głównie z tworzenia kiczowatych pocztówek na rodzinne okazje.

Ps: Zapewne zastanawia was brak podcastu. Na naszej drodze w tym tygodniu stanęła Eurowizja i pewne problemy rodzinne które roztroiły dobrze nastrojony umysł zwierza. Ale obiecujemy, że Zombie i Zwierz powrócą za tydzień.



Artykuł Świat jak z pocztówki czyli jak zwierz obejrzał trzy sezony serialu Hallmarku i nie żałuje. pochodzi z serwisu zwierz popkulturalny.



* * *



This article was downloaded by calibre from http://zpopk.pl/swiat-pocztowki-czyli-zwierz-obejrzal-sezony-serialu-hallmarku-zaluje.html





Artykuły Sekcje Następna



zwierz Sekcje

zlomnik.pl

Auta, o których zapewne nie słyszałeś



zwierz Sekcje



Table of Contents

rozne [sob., 13 maj 2017]

http://wo.blox.pl/rss2



O uchodźcach pragmatycznie





ihbd.arhn.eu/feed/



Moje ulubione komedie, czyli Monty Python i cała reszta





Dlaczego Get Out (Uciekaj!) jest tak dobre?





http://wo.blox.pl/rss2



O uchodźcach pragmatycznie





http://filmowka.blox.pl/rss2



"Słoneczny Patrol" bez cenzury





Piracka dola





Gwiazdy





"La La Land" wciąż nieobejrzany...





http://futrzak.wordpress.com/feed/



Tymczasem w świecie nauki





Soft skills





http://prentki-blog.pl/feed/



Wyidealizowane śniadania kradną nam prawdziwe życie





http://seryjni.blog.polityka.pl/feed/



śLegion” – nic oryginalniejszego w telewizji nie zobaczycie





http://foxmulder2.blogspot.com/feeds/posts/default



Największe sekrety: Prometeusz - Ostatni bój





zwierz



Świat jak z pocztówki czyli jak zwierz obejrzał trzy sezony serialu Hallmarku i nie żałuje.







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
rozne [pt , 12 maj 2017] calibre
rozne [sr , 26 kwi 2017] calibre
rozne [niedz , 23 kwi 2017] calibre
13 Maj
14 13 Maj 1997 Pokój za spokój
1 PLAYERKI SWF flash rózne wzory playerków 2016 maj
cke maj 13
fina 13 2017 0
UAS 13 zao
er4p2 5 13

więcej podobnych podstron