rozne [sr , 26 kwi 2017] calibre


ihbd.arhn.eu/feed/

http://filmowka.blox.pl/rss2

http://futrzak.wordpress.com/feed/

http://prentki-blog.pl/feed/

zwierz

zlomnik.pl





Sekcje Blogomotive

slomski.us doxa

Blog ekonomiczny



Sekcje Blogomotive



slomski.us doxa Sekcje http://wo.blox.pl/...

Blogomotive

Rasowy blog o motoryzacji



slomski.us doxa Sekcje http://wo.blox.pl/...



Blogomotive Sekcje http://bialychincz...

http://wo.blox.pl/rss2

Ekskursje w dyskursie



Blogomotive Sekcje http://bialychincz...



http://wo.blox.pl/... Sekcje ihbd.arhn.eu/feed/

http://bialychinczyk.blox.pl/rss2

Chodzimy własnymi niewydeptanymi przez nikogo ścieżkami. Wiec raz na wozie, raz pod wozem, ale jest fajnie. Nie muszę być najbogatrzy na cmentarzu, ale powinienem miec radość z życia, wiec zapraszam i pośmiej sie niekiedy



http://wo.blox.pl/... Sekcje ihbd.arhn.eu/feed/





ihbd.arhn.eu/feed/




Comics Weekly 2017 #15 – Jak Kapitan Hydra wykiwał wszystkich





Artykuły Sekcje Następna

Comics Weekly 2017 #15 – Jak Kapitan Hydra wykiwał wszystkich

W tym tygodniu najważniejszym wydarzeniami są niewątpliwie bezpośredni prolog do Secret Empire i ten komiks, gdzie Batman podnosi przypinkę, a potem dostaje po mordzie cały komiks.

Poza tym też mamy dla Was omówienie kapitalnego komiksu z Nickiem Furym oraz garść komiksowych newsów, w tym o nowej inicjatywie wydawniczej DC.

Odsłuchaj na: YouTube · Soundcloud

Ściągnij: wersja 128kbps (117MB) · wersja 320kbps (293MB)

Pełny zbiór odcinków (Dropbox)

RSS: http://feeds.soundcloud.com/users/soundcloud:users:189555109/sounds.rss

Co w odcinku?



00:00:27 – Przegląd newsów filmowych

00:01:57 – No nowego w MCU – reżyserowie Captain Marvel, reżyser Doctora Strange’a 2Ś

00:14:16 – Newsy o Guardians of the Galaxy vol .2 (uwaga, spoilery)

00:19:39 – Teasery Cloak & Dagger, Krypton i skład serialowych New Warriors

00:36:20 – Przegląd newsów komiksowych

00:38:10 – Dark Matter – nowe komiksy i nowi superbohaterowie od DC

00:47:22 – Nova i Star-Lord anulowane ;(((((

00:56:03 – Wraca Fighting American

00:56:38 – Zapowiedzi Marvela na lipiec 2017

01:08:45 – Batman #21 – The Button: Part One (tak, to ta historia z Watchmen)

01:15:58 – Secret Empire nastało! Update: USAvengers, Thunderbolts, Captain America oraz Secret Empire #0!

01:40:04 – Nick Fury #1 – rewelacja!

01:43:08 – Monsters Unleashed #1

01:46:48 – Co tam w małżeństwie Deadpoola?

01:49:23 – Rant o Venomie



Tutaj macie listę zapowiedzi Marvela razem z okładkami

Losowe screeny, komentarze czy inne fajne rzeczy znajdziesz na fanpage Comics Weekly

Profile Facebookowe: Ichabod · UncleMroowa · Komiksomaniak

Oczywiście, jak zawsze, czekamy na Wasze opinie odnośnie tematyki podcastu (miejcie na uwadze, ze trzymamy się tego, by punktem wyjścia były zawsze aktualne wydarzenia w komiksach), a także Wasz głos w dyskusji.

Muzyka: Lee Rosevere · Evgeny Teilor



* * *



This article was downloaded by calibre from http://ichabod.pl/comics-weekly-2017-15/





Artykuły Sekcje Następna



ihbd.arhn.eu/feed/ Sekcje http://filmowka.bl...

http://wo.blox.pl/rss2

Ekskursje w dyskursie



ihbd.arhn.eu/feed/ Sekcje http://filmowka.bl...





http://filmowka.blox.pl/rss2




Jestem Mordercą

Witajcie we wtorek

Piosenka na nowy tydzień

Dzień Dziecka 2018





Artykuły Sekcje Następna

Jestem Mordercą

reż. Maciej Pieprzyca



Bez dwóch zdań jeden z najlepszych polskich filmów zeszłego roku. Maciej Pieprzyca udowadnia, że jest bardzo dobrym reżyserem, w pełni wykorzystującym potencjał aktorów i potrafiącym w kinie interesująco opowiadać.

"Jestem Mordercą" to film osaczający w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Widz zostaje wciągnięty do tamtych realiów, klimatu, narracji i za nic nie chce się z tego świata wydostawać. A przynajmniej ja tak miałem. Mocna, niezwykle przejmująca produkcja.

Pieprzyca przybliża nam historię opartą na faktach. Słynny "Wampir z Zagłębia" był w latach 70-tych bodaj najbardziej poszukiwanym przestępcą w naszym kraju, a jego sprawa odbiła się szerokim echem w całej Polsce i wywoływała gorące dyskusje. Młody policjant Janusz Jasiński (znakomity Mirosław Haniszewski) zostaje przez swojego przełożonego (Piotrek Adamczyk, błyskotliwy, jakże inny od swojego ekranowego wizerunku) mianowany szefem grupy dochodzeniowej, która po latach niepowodzeń ma znaleźć seryjnego mordercę kobiet. Z czasem sprawa staje się jeszcze bardziej priorytetowa, bo "Wampir" odbiera życie jednej z krewnych Pierwszego Sekretarza. Problem tkwi jednak w tym, że tropów i dowodów jest bardzo mało, a presja staje się coraz większa. Jak wiele Jasiński będzie w stanie poświęcić by odnieść w tej rozgrywce zwycięstwo?

Film świetnie oddaje klimat tamtych lat, wykorzystując udaną operatorską robotę Pawła Dyllusa. Wszystko tu jest ponure, zimne, nawet nieco klaustrofobiczne.

Niesamowicie spisują się aktorzy, zarówno wspomniani już Haniszewski i Adamczyk, ale i Arkadiusz Jakubik grający podejrzanego Wiesława Kalickiego oraz Michał Żurawski, Magda Popławska, Tomek Włosok,Agata Kulesza.

Fascynująca jest zwłaszcza przemiana bohatera odtwarzanego przez Haniszewskiego. Razem z nim przeżywamy wszystkie decyzje, błędy i kolejne kroki. Nie jest to postać pozytywna, ale nie sposób w jakimś sensie mu nie kibicować...

Naprawdę warte uwagi i zdecydowanie godne obejrzenia kino. "Jestem Mordercą" zwyczajnie nie możecie przegapić.

Moja ocena: 5,5



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/04/Jestem-Morderca.html





Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Witajcie we wtorek

Świat filmu, recenzje, opisy, wydarzenia - zapraszam na stronę dla miłośników X Muzy!



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/04/Witajcie-we-wtorek.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Piosenka na nowy tydzień

Świat filmu, recenzje, opisy, wydarzenia - zapraszam na stronę dla miłośników X Muzy!



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/04/Piosenka-na-nowy-tydzien-3.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Dzień Dziecka 2018

Świat filmu, recenzje, opisy, wydarzenia - zapraszam na stronę dla miłośników X Muzy!



* * *



This article was downloaded by calibre from http://filmowka.blox.pl/2017/04/Dzien-Dziecka-2018.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna



http://filmowka.bl... Sekcje http://futrzak.wor...

http://jasonhunt.pl/feed/

The Lifeway



http://filmowka.bl... Sekcje http://futrzak.wor...





http://futrzak.wordpress.com/feed/




Jak Pence spowodował wybuch epidemii HIV





Artykuły Sekcje Następna

Jak Pence spowodował wybuch epidemii HIV

Wiceprezydenta Mike Pence nie trzeba nikomu przedstawiać.

Warto jednak przypomnieć, dokąd zaprowadziła go nienawiść do Planned Parenthood oraz programu śczysta igła”.

Otóż.

W 2011 roku Pence przeforsował ustawę, której efektem było pozbawienie Planned Parenthood prawie połowy funduszy (2005 3.3 mln dolarów – 2014 1.9 mln dolarów) w stanie Indiana.

W 2013 roku, pierwszym roku Pence’a jako gubernatora Indiany, klinika PP w hrabstwie Scott musiała zostać zamknięta. Scott County to wiejskie hrabstwo z około 24 tysiącami mieszkańców, którzy w ten sposób zostali pozbawieni jedynego miejsca, gdzie mogli zrobić testy na HIV i inne choroby weneryczne. W tym samym czasie w hrabstwie panowała epidemia uzależnień od przeciwbólowego środka Opana (uzależnieni zamieniali go w postać płynną i wstrzykiwali dożylnie), jednak Pence był przeciwnikiem programu śczysta igła” który zapewnia narkomanom czyste jednorazowe igły w zamian za dostarczenie zużytych. Pence uważał, że ten program przyczynia się do rozprzestrzeniania narkomanii i obciął fundusze stanowe na ten cel.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Normalnie w Scott County rejestrowano jeden nowy przypadek HIV rocznie. W ostatnich tygodniach roku 2014 zarejestrowano 5 nowych nosicieli, a w jednym tygodniu stycznia 2015 już 8 nowych przypadków. W marcu 2015 roku ogłoszono stan epidemii HIV – każdego tygodnia przybywało 20 nowych zarażonych.

Inni politycy i członkowie legislatury Indiany zaczeli wywierać presję na Pence’a. Ten początkowo nie zamierzał ustąpić i stwierdzil, że zamierza udać się do domu i pomodlić na intencję zniknięcia epidemiiŚ.

Naciski jednak trwały i dwa dni później Pence w końcu podpisał executive order pozwalający na dysktrybucję czystych igieł w hrabstwie Scott. Epidemia została opanowana, a liczba nowo zarażonych zaczęła spadać.

Damages: ludzie zarażeni HIV (których prawdopodobnie nie będzie stać na kosztowne leczenie) oraz kobiety pozbawione podstawowej opieki ob-gyn. Dodajmy, ze żadna z zamkniętych klinik Planned Parenthood nie dokonywała zabiegów aborcjiŚ

PS:

Teraz republikanie chcą zafundować podobny scenariusz całemu krajowi – o ile uda im się przeforsować w kongresie pozbawienie Planned Parenthood jakiegokolwiek finansowania. Oraz, mało osób wie, że w USA panuje epidemia uzaleznienia od heroiny i opiatów – rocznie z przedawkowania umiera ponad 50 tysięcy ludzi – więcej niż z powodu wypadków samochodowychŚ

zrodlo





* * *



This article was downloaded by calibre from https://futrzak.wordpress.com/2017/04/24/jak-pence-spowodowal-wybuch-epidemii-hiv/





Artykuły Sekcje Następna





http://prentki-blog.pl/feed/




AZEV A do prentkiego BMW 328i – operacja renowacja





Artykuły Sekcje Następna

AZEV A do prentkiego BMW 328i - operacja renowacja | Prentki Blog Motoryzacyjny

No dobra – ponieważ za niedługo majówka i (mimo chwilowych perturbacji) wiosna ewidentnie czai się już tuż za rogiem, postanowiłem w końcu zająć się na poważnie tematem letnich kół do mojego BMW. Jeśli w miarę regularnie śledzicie prentkiego, to wiecie już, że zdecydowałem się na komplet AZEV / ATEV model A. Kojarzą mi się one nieco z modelem MO5 od Compomotive, do którego mam słabość równie wielką jak do chrupek bekonowych, komiksów Dragon Ball i Izy w kusych szortach.

Niedawno widziałem ten model na żywo na białym Lancerze EVO VI i niewiele brakowało, a udowodniłbym, że wielokrotny orgazm jest nie zarezerwowany wyłącznie dla kobiet.

Wróćmy jednak na ziemię – w sumie żeby uzyskać zestaw w odpowiadającej mi konfiguracji (z szerszym tyłem), musiałem kupić dwa różne komplety. Zdecydowałem się na siedemnastocalowe koła o szerokości 8 cali (przód) i 8,5 cala (tył). Początkowo myślałem jeszcze wrzucić na tył felgi o szerokości 9,5 cala, ale żeby jakoś upchnąć to w nadkolach musiałbym naciągnąć na nie opony z roweru – odpuściłem więc bo niespecjalnie uśmiechała mi się wizja posiadania sportowego samochodu o właściwościach jezdnych motorynki.

I teraz co fajne – w te moje radosne poszukiwania idealnej konfiguracji postanowiło włączyć się również OPONEO.PL, które pomoże w organizacji opon do już nie bordowej.

W tej kwestii na pewno będę potrzebował jeszcze Waszej pomocy, bo nie mam zielonego pojęcia jaki model powinienem wybrać, ale o tym będzie trochę później (ustalam jeszcze jaki rozmiar będzie najbardziej odpowiedni). Tak czy inaczej dzięki pomocy Oponeo.pl na koncie zostanie mi trochę oszczędności, co bardzo mnie cieszy (planuję zainwestować je w chrupki bekonowe, większe hamulce i nowy zegarek na rękę).

Taki z Batmanem.

Zawsze chciałem mieć zegarek z Batmanem.

Najpierw jednak trochę o samych felgach – po odpakowaniu paczek dostarczonych przez podejrzanie zadowolonego pana kuriera, moim oczom ukazał mi się taki oto widok:





Felgi miały różny kolor, były brudne, poszczerbione i porysowane. Tym jednak zupełnie się nie przejmowałem bo i tak przed założeniem miałem zamiar je odnowić.

Co prawda początkowo planowałem polakierować tylko fronty, ale w końcu doszedłem do wniosku, że oddam je jednak Lucjanowi z FelgenGarage – temu samemu, który parę lat temu zajmował się też prentkimi Motorsportami:



W końcu i tak musiałbym podrzucić je do Lucjana w celu sprawdzenia (i na ewentualne prostowanie). Poza tym kiedy pojawiła się możliwość współpracy z Oponeo.pl, stwierdziłem, że warto chyba jednak zrobić to wszystko jak należy.

Zapadła więc decyzja – robimy pełną renowację.

Korzystając z okazji wybrałem się do Lucjana z aparatem oraz długą listą niezwykle irytujących (i niekoniecznie mądrych) pytań – dzięki temu nie dość, że mogłem rozejrzeć się na spokojnie po całym warsztacie, to na dokładkę miałem okazję osobiście nadzorować proces renowacji moich AZEV-ów. Krok po kroku.



W sumie to trochę dołujące ale na miejscu okazało się, że przy felgach, które miał na warsztacie Lucjan, moje AZEV-y wyglądały jak ja wśród kandydatów na Mr Olympia. Chodzi o to, że oprócz takich śrutynowych” renowacji, chłopaki zajmują się też wieloma znacznie ciekawszymi rzeczami – polerują i wymieniają ranty, zmieniają konfiguracje felg, przetaczają i wymieniają gniazda, polerują wibracyjne całe koła – generalnie szaleństwo. To sprawia, że większość felg, które do nich trafiają jest droższa niż całe moje 328i razem wzięte.

Zobaczcie tylko na te BBS-y z ostatnich fotek – same ranty są warte więcej niż moje E30Ś

Wracając jednak do Prentkich AZEV-ów – nad kolorem myślałem długo, ale ostatecznie zdecydowałem się na czarną satynę. Raz, bo jest to kolor na tyle uniwersalny, że obcierki i uszkodzenia (a z moim podejściem zapewne będzie ich sporo) da się zamaskować zwykłą farbą do malowania kominków. Po drugie, czary mat powinien dobrze zagrać z matowym nadwoziem. No i nie będzie się tak łatwo brudził (a to dość istotny problem przy nacinanych tarczach i sporej ilości krętych dróg).

Żeby jednak nie przynudzać – wyszło tak:



Na dniach przymierzę koła na aucie tak, żeby zobaczyć ile mam miejsca i w jaki rozmiar opon powinienem celować. Później poszperam trochę po wyszukiwarce na Oponeo i spróbuję wybrać kilka ciekawszych modeli – nie ukrywam, że liczę tu na Wasze opinie i doświadczenia bo nie chciałbym nadziać się na oponę, która będzie wyła jak podekscytowany labrador, albo pogubi się totalnie na deszczu.

A teraz wracam do garażu – muszę przygotować nowe dekielki ;)

Tags: aev

,

alufelgi

,

atev

,

bmw

,

felgi

,

felgi aluminiowe

,

lato

,

oponeo

,

opony

,

opony letnie

,

prentki



* * *



This article was downloaded by calibre from http://prentki-blog.pl/nowe-felgi-i-opony-do-prentkiego-bmw-328i/





Artykuły Sekcje Następna



http://prentki-blo... Sekcje skup-aut-bielsko

http://seryjni.blog.polityka.pl/feed/

Blog o serialach



http://prentki-blo... Sekcje skup-aut-bielsko



http://seryjni.blo... Sekcje http://leniuch.blo...

skup-aut-bielsko

Z punktu widzenia handlarza...



http://seryjni.blo... Sekcje http://leniuch.blo...



skup-aut-bielsko Sekcje http://foxmulder2....

http://leniuch.blox.pl/rss2

inżyniera zmagania z życiem, pracodawcą i klientami.



skup-aut-bielsko Sekcje http://foxmulder2....



http://leniuch.blo... Sekcje wikingmovie

http://foxmulder2.blogspot.com/feeds/posts/default

Głos Radykalnego Centrum/ Pacyficznych Atlantystów



http://leniuch.blo... Sekcje wikingmovie



http://foxmulder2.... Sekcje zwierz

wikingmovie



http://foxmulder2.... Sekcje zwierz





zwierz




Mundury, szpiedzy i dramatyczny brak czołgu czyli zwierz o Sprzymierzonych

Jeśli morderca to z południa jeśli obrońca to z północy czyli o Trial and Error

śSmile through your fear and sorrow” czyli zwierz o śSmile” (Doktor Who 1002)

Cisza, spokój, książki czyli osiem cech idealnej księgarni





Artykuły Sekcje Następna

Zwierz od czasu do czasu decyduje się zrecenzować wam film który już dawno zszedł z ekranów kin – ale w odpowiednim momencie zupełnie zwierza ominął. Tym razem chodzi o film śSprzymierzeni”, produkcję z gatunku śŁadni ludzie w ładnych ubraniach walczą z nazistami”. Zwierz w końcu obejrzał go na DVD i ma kilka uwag.



Jakiś czas temu w rozmowie ze znajomymi doszłyśmy do wniosku, że powinna istnieć osobna kategoria filmów określanych szerokim hasłem śBrad Pitt w mundurze”. Przepis na taki film jest dość prosty. Bierzemy Brada Pitta ubieramy go w mundur dowolnej formacji wojskowej dowolnej armii i już film jest lepszy bo jest w nim Brad Pitt w mundurze. Niestety – choć produkcja nabiera walorów estetycznych (zwierz jest przedstawicielem szkoły mówiącej, że mundury niemal każdego czynią zdecydowanie bardziej estetycznym), niekoniecznie staje się filmem dobrym. Można wręcz powiedzieć, że jest to jedynie miły dodatek, który często służy otarciu łez. Jak na przykład w śSprzymierzonych”.





śPorobiłbym coś. Czołgiem pojeździł, z kumplami popił”



Sam pomysł na historię jest całkiem niezły – wszystko zaczyna się w Casablance gdzie spotyka się dwoje ludzi – oboje pracują dla wywiadu i mają za zadanie – przez kilka dni powinni udawać małżeństwo a potem na eleganckim przyjęciu zabić ambasadora. Teoretycznie ta wstępna część filmu ma nam pokazać jak pomiędzy dwójką bohaterów rodzi się namiętne uczucie, które skłoni ich do tego, by po zakończeniu akcji zdecydować się na małżeństwo i wspólne życie. Tu pojawia się pierwszy problem – bo choć zarówno Brad Pitt jak i Marion Cotillard prezentują się wyśmienicie w swoich strojach z epoki (w sumie zwierz nie dziwi się że film był nominowany do Oscara za kostiumy) to chemii między nimi jest mniej więcej tyle co między gazami szlachetnymi. Zwłaszcza Brad Pitt wygląda na lekko znudzonego i ma minę śA mogłem z kumplami jeździć czołgiem” (Zresztą w sumie na upartego można Sprzymierzonych oglądać jak prequel Furii). Ten brak wielkiego uczucia pomiędzy bohaterami nieco komplikuje sprawę – bo właściwie bez wielkiej miłości pomiędzy bohaterami cała reszta filmu jest nudna.





śHej a może rzucimy to wszystko pojedziemy na przejażdżkę czołgiem?”



Zwierz musi też powiedzieć, że bardzo rozbawiła go scena w której nasza para – tuż przed spodziewanym zamachem – pchnięta ku sobie uczuciem i pożądaniem decyduje się skonsumować związek w samochodzie. Na pustyni. W czasie burzy piaskowej. Zwierza rozbawiło to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że to taki typowy amerykański zabieg – amerykanie są tak przywiązani do trochę sentymentalnej wizji uprawiania seksu w samochodzie, że nawet w filmach w których bohaterowie mają mieszkania i wygodne łóżko, każą im uprawiać specyficzny rodzaj akrobacji na tylnym siedzeniu. Po drugie – ta scena dość dobrze pokazuje dlaczego film nie miał raczej szans na powodzenie. Jeśli pamiętacie cudownie melodramatycznego Angielskiego Pacjenta to tam dwójka bohaterów też znajduje się w czasie burzy piaskowej w samochodzie – gdzie bohater grany przez Ralpha Fiennesa streszcza Herodota. W tej scenie – gdzie bohaterowie w sumie tylko rozmawiają jest więcej napięcia i wyczuwalnego pożądania niż w całych Sprzymierzonych.





śZwiewajmy, zanim ktoś się zorientuje że przyjechaliśmy czołgiem”



No dobrze ale czas porzucić Casablankę i przenieść się do Londynu. Tam życie toczy się spokojnie – nasi bohaterowie porzuciwszy mordowanie ambasadorów wychowują córeczkę i czekają na koniec wojny. Aż przychodzi dramatyczny cios. Brad Pitt dowiaduje się, że jego urocza francuska żona o idealnym życiorysie może być tak naprawdę podstawioną niemiecką agentką, która nigdy nie walczyła w ruchu oporu i która wciąż przekazuje informacje Niemcom. Co więcej, jeśli tak rzeczywiście jest to biedny Brad Pitt będzie musiał żonę osobiście zastrzelić. Tu jak możecie się spodziewać każdy rozsądniejszy widz będzie się drapał po głowie – bo kazać komuś zastrzelić osób z najbliższej rodziny, to narazić całą misję na niepowodzenie. Chyba że Brad Pitt byłby psychopatą na co się raczej nie zanosi. W sumie trudno powiedzieć jaki jest jego bohater – bo jedyne czego naprawdę się o nim dowiadujemy, to że chciały mieć rancho w Kanadzie i hodować konie. Czyli dobry amerykański (czy chyba w tym filmie to nawet kanadyjski) chłopak z niego.





śTo ja teraz będę pozował z tym karabinem a ty ładną fotę do albumu rodzinnego strzelaj”



Mniej więcej w tym momencie sens filmu pakuje walizkę, grzecznie żegna się z widownią i jedzie na Bahamy. My zaś pozostajemy z Bradem Pittem usilnie starającym się dowiedzieć czy jego żona jest tym za kogo się podaje. Przy czym dowiadywanie się o to zakłada np. krótki wypada do Francji, napad na posterunek policji, wydostanie więźnia i przesłuchanie go celem poznania odpowiednich informacji. Wszystko zaś trochę pod nosem szefów wywiadu którzy są całą sprawą nieco zirytowani ale w sumie sami są sobie winni. Nie powinni pozwalać Bradowi Pittowi robić co chce i narażać całego zwycięstwa aliantów w II wojnie światowej. Jednocześnie gdzieś w trakcie tych poszukiwań dochodzi do nas że cała historia została wymyślona tak, żeby była jeszcze bardziej idiotyczna. W dramatycznym zwrocie akcji okazuje się, że tym co zadecyduje o losie żony Brada Pitta jest to czy potrafi grać na fortepianie czy nie. To jest ten moment w którym widz powinien siedzieć jak na szpilkach ale przewraca oczyma, bo poziom melodramatyzmu podniósł się tak bardzo, że nie pomaga nawet fakt że Brad Pitt przebrał się w skórzaną kurtkę i ma nieco rozwiany włos. A to już jest poważna sprawa.





śWiem kochanie, że mamy napięty budżet, ale jakbyśmy tak wzięli czołg w leasing?”



Zwierz nie jest też do końca w stanie zrozumieć pewnych pomysłów filmowców. Główni bohaterowie właściwie funkcjonują niemal bez pomocy postaci drugoplanowych. To znaczy jest ich kilka ale nie mają większego wpływu na fabułę. Wśród nich pojawia się siostra bohatera granego przez Brada Pitta. Siostrę gra znana z Masters of Sex Lizzy Caplan. Jej bohaterka jest lesbijką. Wiemy o tym ponieważ reżyser ilekroć ma możliwość bardzo wyraźnie nam to sugeruje. Tak wyraźnie że powinien dostać medal za najmniej subtelne sugerowanie czyjejś seksualności. Orientacja seksualna bohaterki nikogo nie dziwi, nie jest przedmiotem żadnego komentarza (przypomnijmy jesteśmy w Anglii w latach czterdziestych), ogólnie jest OK. Bohaterka nie ma żadnego wpływu na fabułę, nie ma też za wiele do powiedzenia i zrobienia. Ogólnie trudno powiedzieć po co właściwie w tym filmie. Zwierz cały czas czekał aż cokolwiek zrobi, powie czy w jakikolwiek sposób przyczyni się do rozwoju akcji aleŚ nie. Przedziwna postać.





śWznieśmy toast za fakt, że bycie lesbijką z kręconymi włosami skutecznie zastępuje wszelkie cechy charakteru”



Zwierz nie chce wam zdradzać zakończenia ale jest ono na zasadzie śEj spoko nic się nie stało, nikt nie ma pretensji” co biorąc pod uwagę o co właściwie rozgrywa się stawka, jest dość absurdalne. Być może sami twórcy zdali sobie sprawę, że zagnali się w kozi róg i ich przyjemny melodramat o wojnie mógłby się zrobić jakoś nieprzyjemnie prawdziwy. Bo trzeba zaznaczyć, że wojna w Sprzymierzonych to takie ładne dekoracje. Nawet naloty na Londyn wyglądają malowniczo. Przede wszystkim jednak wojna w retro mundurach i sukienkach z epoki wygląda naprawdę jak pokaz mody. Niby wszyscy są tacy ubodzy i ledwo wiążą koniec z końcem ale w istocie d każdej sceny znajdzie się nowa śliczna sukienka dla Marion Cotillard czy nowy mundur albo garnitur dla Brada Pitta. I chyba ta estetyczna przyjemność jest jedynym powodem dla którego warto się w ogóle za ten bezduszny i sztywny film brać. Zresztą film dobrze pokazuje, że dramatyczne okoliczności i równie dramatyczne dekoracje na niewiele się zdadzą jeśli produkcji brakuje ducha.





śSzkoda że cały budżet filmu poszedł na stroje i zabrakło kasy na czołg i scenariusz”



Zwierz ma teorię wedle której Hollywood ma poważny problem z aktorami których ściąga do siebie z Europy. Nie wie co z nimi zrobić – są zbyt egzotyczni by grać zwykłych ludzi, więc proponuje się im role oparte głównie o to, że nie są zwykłymi amerykanami. Tak jest w przypadku Marion Cotillard. Aktorka która we Francji czy w produkcjach niezależnych znajduje dla siebie doskonałe współczesne role, w których po prostu jest swoją bohaterką, w Hollywood nie ma szczęścia do postaci. Zwykle ich główną cechą jest fakt, że mówią z egzotycznym akcentem. I tak aktorka która słusznie jest nagradzana i chwalona za wiele swoich Europejskich występów w Stanach gra zazwyczaj zaskakująco sztywno i nudno (z chlubnym wyjątkiem Lady Makbeth w międzynarodowej ale anglojęzycznej produkcji). W Sprzymierzonych jest podobnie – jej postać nie ma zasadniczo wielu cech poza tym, że jest stereotypową francuską – wyzwoloną, robiącą to co chce ale jednocześnie – piekielnie sentymentalną.





śUśmiechaj się to może podarują nam czołg w prezencie ślubnym”



Nie mniej to i tak więcej materiału do pracy niż to co dostał Brad Pitt. Gra on tu dzielnego amerykańskiego wojaka. I w sumie to koniec jego charakterystyki. Zgodnie z zasadami gatunku musi on być nieco bardziej konserwatywny obyczajowo od swojej żony, czule opiekować się dziecięciem, dogadywać się z przełożonymi (choć z odrobiną przekory i skłonności do niesubordynacji), być prawym, wiernym, odważnym i piekielnie nudnym. I taki to jest ten bohater, kaleczący język francuski tak bardzo że właściwie można byłoby go jeszcze w tej Casablance ukatrupić za bycie szpiegiem po pierwszym śOui”, które pada z jego ust. Tego bohatera nie da się lubić albo nie lubić, można co najwyżej obserwować jego poczynania o których już wiemy, że stają się ze sceny na scenę coraz bardziej absurdalne. Ostatecznie zanim film się skończy zupełnie nie obchodzi nas czy będzie on szczęśliwy czy nie bo właściwie nigdy nie zostaliśmy sobie dobrze przedstawieni.





śHallo! Centrala? W tym filmie nie ma czołgu!”



Wojenne melodramaty mają długą i szlachetną tradycję. W sumie trudno się dziwić – miłość i wojna to już brzmi jak tytuł filmu. Jednocześnie jednak są o tyle kłopotliwe, że sprawdzają się wyłącznie wtedy kiedy widz jest w stanie uwierzyć, że bohaterów bardziej niż losy świata czy własne przetrwanie interesuje gorące uczucie. Na ekranie powinno iskrzyć za każdym razem gdy bohaterowie na siebie spojrzą, tak by widz miał gdzieś zwycięstwo aliantów czy upadek Rzeszy – by liczyło się tylko że oni na siebie patrzą. No i kiedy tego niema to jest nagle jakiś zupełny klops – bo czemu właściwie mamy się przejmować jakimiś problemami sercowymi kanadyjskiego oficera kiedy za oknem wali się świat. I na ten podstawowy brak chemii niewiele pomoże. Nawet Brad Pitt w mundurze. Choć jak wiemy w niektórych przypadkach leczy on z chandry, zaburzeń widzenia a nawet skrofuły.



Ps: Zwierz już wam pisał że nie wie jak będzie z tekstami w tym tygodniu i podtrzymuje to ostrzeżenie. Może się okazać że np. jutro nie będzie tekstu. Bo zwierz ma najbardziej zapracowany tydzień w histoii.

Artykuł Mundury, szpiedzy i dramatyczny brak czołgu czyli zwierz o Sprzymierzonych pochodzi z serwisu zwierz popkulturalny.



* * *



This article was downloaded by calibre from http://zpopk.pl/mundury-szpiedzy-dramatyczny-brak-czolgu-czyli-zwierz-o-sprzymierzonych.html





Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Zwierz zauważył, że od pewnego czasu najlepsze seriale to te które ogląda zupełnie przypadkiem. To znaczy – oczywiście zwierz śledzi te tytuły które się mu poleca ale to co naprawdę go bawi – to rzeczy które znajduje przypadkiem. Jak Trial and Error. Cudowne mockumentary które zwierz pewnie by zupełnie przeoczył.



Zwierz musi przyznać – zwrócił uwagę na ten tytuł, bo ktoś napisał o tym w sieci. Zwierz nie pamięta co i nawet nie pamięta czy to była pozytywna opinia ale w każdym razie gdzieś w głowie zwierza pojawiła się myśl, że to jest jeden z tych seriali na który powinien wrócić uwagę. Słusznie – bo okazało się, że znalazł jeden z najzabawniejszych seriali jak zwierz widział od dawna. Tak więc zwierz dziękuje – kimkolwiek była ta osoba. Choć może po prostu zwierz zobaczył informacje o serialu na jakiejś stronie. W każdym razie pamiętał że ktoś coś pozytywnego o produkcji napisał. Choć nie stał się to przebój popkulturowych blogów (chyba że ponownie zwierz coś przegapił).



Historia jest dość prosta – młody prawnik z Nowego Jorku zostaje zatrudniony do poprowadzenia swojej pierwszej dużej sprawy – dotyczącej morderstwa – w małym miasteczku na południu Stanów. Panuje tam bowiem zasada, że jeśli sprawa jest poważna należy zatrudnić prawnika z północy. Przy czym jak się szybko orientujemy jest to eufemistyczne określenia na żydowskiego prawnika. Oskarżonym o morderstwo jest poeta i wykładowca który jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi zamordował swoją żonę. Przy czym kiedy mowa o wszystkich wskazówkach o prawda jest taka, że nie sposób znaleźć niczego co świadczyłoby o braku winy. Na dodatek oskarżony –mimo, że jest człowiekiem niesłychanie sympatycznym i uroczym nie pomaga swoim obrońcom. Ilekroć spuszczą go na chwilę z oka robi coś co jeszcze bardziej świadczy o jego winie. Sprawa z trudnej robi się z odcinka na odcinek coraz bardziej beznadziejna.



Nasz młody prawnik ma do dyspozycji doskonałych pomocników – sekretarkę która cierpi na wszystkie możliwe zaburzenia – do dysleksji po całkowite nierozpoznawanie twarzy i detektywa który nie nadawał się nawet do pracy w małomiasteczkowej policji. Nie jest to dream team. Zwłaszcza że przeciwko niemu występuje bardzo zdeterminowana pani prokurator której do kariery potrzebna jest jakaś kara śmierci i wybrała absolutnie winnego (Zdaniem wszystkich) profesora. Sytuacja jest wiec trudna, jeśli nie beznadziejna. Zwłaszcza jeśli doda się do tego fakt, że naszego młodego prawnika w małym dziwnym miasteczku nie za bardzo lubią, zaś on sam nie ma pojęcia jak właściwie wybronić swojego klienta.



Trail and Error to mockumentary – teoretycznie oglądamy więc sceny nakręcone na potrzeby dokumentu poświęconego sprawie. Początkowo wydaje się, że tylko zabieg formalny ale z czasem to że bohaterowie są nagrywani ma znaczenie. Cała reszta opiera się tonach absurdalnego humoru i naśmiewania się ze schematu seriali które rozgrywają się wokół procesów sądowych. Jednocześnie jednak – twórcy nie zapomnieli, o zagadce kryminalnej – która jest całkiem ciekawa – i sprawia, że nie tylko humor serialu zachęca by obejrzeć więcej. Trzeba zresztą przyznać że rozwiązanie całej sprawy – z jednej strony jest równie uroczo absurdalne co cały serial, z drugiej – sprawia wrażenie naprawdę przemyślanego a nie dopisanego do serialu na odczepnego. To dobrze bo w sumie nawet w komediowym serialu z elementami kryminalnymi zagadka powinna być dobrze napisana.



Twórcy dobrze trafili bo ich serial (nie sitcom bo nie ma w nim charakterystycznych dla sitcomów elementów) trafił do telewizji kiedy wszyscy mają jeszcze w pamięci chociażby doskonałe i śmiertelnie poważne People Vs O.J Simpson – co przypomniało nam jak wygląda taki klasycznie zrealizowany dramat sądowy. Tu mamy podobnie – podział na kolejne etapy procesu, zaangażowanie lokalnych a potem krajowych mediów, zaangażowanie prawników wynikające nie z ich dobrego serca ale ambicji zawodowych. Jednak kiedy wszystkie te elementy włoży się do małego miasteczka na południu Stanów – wszystko nagle staje się przecudnie absurdalne. Doskonale też sparodiowano lokalne media (które bardzo przypominają media krajowe) i to jak reagują na morderstwo. Satyra na medialną fascynację przestępstwem i procesem jest jednym z najmocniejszych elementów serialu.



Zwierz nie chce was przekonywać, że to serial który przypadnie do gustu wszystkim widzom. Zwierz jest osobiście uwielbia surrealistyczny i absurdalny humor. I naśmiewanie się z własnych głupich pomysłów. Ale jednocześnie zwierz jest w stanie wyobrazić sobie wielu widzów dla których jest to serial nie tylko nie śmieszny ale – nieśmieszny w ten koszmarny sposób kiedy nie śmieszny nas żaden żart. No ale jeśli macie poczucie humoru podobne do zwierzowego powinniście się dobrze bawić. W każdym razie jeśli nie przeszkadzają wam żarty zupełnie od czapy, wykorzystywanie schematu trochę kopniętych mieszkańców małego miasteczka i dziwnych lokalnych tradycji to powinniście się dobrze bawić. Zwłaszcza że nawet jeśli ten serial ma głupie żarty to widać że twórcy są świadomi że to są głupie żarty. Co sprawia, że można się z nich dość bezpiecznie śmiać.



Serial ma naprawdę dobrą obsadę. Doskonały jest zwłaszcza John Litgow jako oskarżony o zabicie żony profesor i Sherri Shepard jako cierpiąca na wszystkie możliwe syndromy sekretarka. Główną rokę ra Nicholas D’Agosto, którego zwierz kojarzy z Masters of Sex,a panią prokurator Jayma Mays którą z kolei zwierz kojarzy z Glee. Ogólnie obsada jest doskonała – co sprawia, że nawet nieco mniej dowcipne elementy dobrze wypadają. Zachwyt zwierza budzi zwłaszcza John Litgow, którego nie tak dawno mogliśmy oglądać jako Churchilla w The Crown. Aktor z taką lekkością przeszedł od poważnej roli dramatycznej do absurdalnego humoru, że zwierz jest po prostu p pod wrażeniem skali jego talentu. Zresztą co ciekawe – serial mimo absurdalnego humoru ma sporo serca. Zwłaszcza wtedy kiedy pokazuje jak ładnie bohaterowie się do siebie przywiązują. A co najważniejsze – jest miejscami naprawdę doskonale napisany.



Jedną z największych zalet pierwszego sezonu serialu (może ostatniego – bo niestety jak się zwierzowi coś podoba to nikt nie chce zamówić kolejnego sezonu) jest to, że nie jest szczególnie długi – ma zaledwie 15 odcinków. Dzięki temu serial ma dobre tempo i nie przeciąga dowcipów. Zwierz musi wam się przyznać – obejrzał wszystkie dostępne odcinki jednego dnia – bo nie był w stanie się oderwać. Co nie zdarzyło mu się od czasu kiedy pierwszy raz zobaczył Mozart in The Jungle. Ogólnie w przypadku seriali komediowych mniejsza ilość odcinków naprawdę działa na korzyść. Głównie dlatego, że jest mniejsze prawdopodobieństwo że scenarzyści będą chcieli nas ciągle bawić dokładnie tymi samymi żartami.



Jak wiecie zwierz naprawdę szuka dobrego serialu komediowego. Ostatnimi czasy na prowadzenie w stacjach telewizyjnych które dostarczają zwierzowi dobrych tytułów wysuwa się telewizja NBC. Być może dlatego, że kilka razy zdarzyło się tak że sukces przyniósł im serial oparty o absurdalny humor i o (bardzo lubiany przez zwierza) format mockumentary. W każdym razie końcówka pierwszego sezonu zapowiada że będzie więcej – co więcej zapowiada się coś w stylu serialu antologii czyli – jeden sezon, jedna sprawa ale też zmieniający się bohaterowie (serial dość wyraźnie sugeruje że poznamy nowe postacie). Co więcej – biorąc pod uwagę aktorów którzy wystąpili w pierwszym sezonie (nawet w bardzo drugoplanowych rolach) można się spodziewać że w kolejnych będzie też niezła obsada.



Zwierz uwielbia oglądać seriale które znalazł trochę przypadkiem. Czuje się wtedy dużo bardziej wolny. Nie musi co chwilę konfrontować swoich opinii z opiniami dziesiątek innych osób które piszą jednocześnie o tej samej produkcji. Może sobie spokojnie wyrobić własne zadnie – nie w opozycji do kogoś, nie w zgodzie z kimś ale dla samego siebie. Jednocześnie – ponieważ często nie wie jeszcze co myślą inni nie musi się wstydzić swoich opinii czy zastanawiać w jakim stawiają go świetle. Innymi słowy jest tylko widzem. Szkoda tylko, że zdarza się to naprawdę rzadko. I trochę szkoda, że opowiadając wam o kolejnym serialu z takim entuzjazmem trochę was pozbawia tej możliwości samodzielnego kliknięcia na link z ciekawą produkcją.

Ps: Zwierz nie da głowy że jutro będzie wpis. Może będzie a może nie ale zwierz jest w środku śmusze dziś napisać milion rzeczy” i niestety może się okazać że wpis będzie tą milion pierwszą.



Ps2: Jeśli znajdzicie chwilkę czasu a muzyka wam się spodoba to może zaglosujecie na piosenkę Grawitacja w konkursie o występ na Debiutach w Opolu? Nad piosenką pracował młody zdolny znajomy zwierza, którego karierze zwierz bardzo kibicuje. Głosować można tutaj

Artykuł Jeśli morderca to z południa jeśli obrońca to z północy czyli o Trial and Error pochodzi z serwisu zwierz popkulturalny.



* * *



This article was downloaded by calibre from http://zpopk.pl/jesli-morderca-poludnia-jesli-obronca-polnocy-czyli-o-trial-and-error.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Zgodnie z obietnicą zwierz ma dla was przemyślenia odnośnie najnowszego odcinka Doktora Who. Ponieważ wpis pojawia się już jakiś czas po tym jak odcinek jest dostępny to może zawierać jednak małe spoilery ale zwierz postara się żeby był ciekawy też dla widzów którzy nie oglądali jeszcze odcinka.



Zacznijmy od tego, że jest dobrze a może nawet bardzo dobrze. Oglądając odcinek zwierz nie mógł się oprzeć wrażeniu, że widzi historię bardzo podobną w charakterze do tej którą oglądał w New New York kiedy Doktor po regeneracji w 10 zabrał Rose na wycieczkę w daleką przyszłość. Tutaj podobnie jak tam mimo, że przygoda nie jest jakoś szczególnie radosna czy optymistyczna to widz dostaje odrobinę tego uczucia jakie czuje Doktor i Towarzyszka wybierający się na wyprawę po prostu dla przyjemności a nie dlatego, że ciągnie ich tam konieczność czy wielka drama. Zresztą jeśli chodzi o wielką dramę to chwilowo drzwi których musi pilnować Doktor pojawiają się bardzo na drugim planie i są mniej więcej tak wyraźne jak swego czasu spinające sezony elementy wprowadzane przez RTD.





Sam odcinek nie jest szczególnie skomplikowany – w zakresie fabuły i w sumie jest bardzo klasyczną opowieścią. Doktor się gdzieś pojawia, na pierwszy rzut oka wszystko ma być fajne i idealne ale okazuje się że to co miało być utopią jest koszmarem. W tym przypadku – koszmarem pozytywnych uczuć. Bo w świecie do którego przybywa Doktor i Bill rządzą uczucia – ale tylko te proste i głównie te pozytywne. Póki się uśmiechasz wszystko jest dobrze, ale kiedy się zasmucisz – wtedy czeka cię straszny los. Sam pomysł by wskazać wagę uczuć uważanych za negatywne – w tym smutku czy żałoby wydaje się zwierzowi dobrym pomysłem – zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że serial kierowany jest do młodszych widzów. Ostatecznie odcinek straszy prostą wizją – jak koszmarny byłby świat gdyby nie można się było smucić. Ale nie tylko to zwierzowi się spodobało – za dużo ważniejsze przesłanie zwierz uważa zmieniające się podejście do robotów w tym nowym świecie. Początkowo widz ma je postrzegać wyłącznie jako pracowników czy niewolników ludzi – którzy pragnąc służyć jak najlepiej zwrócili się przeciwko nim. Dostrzeżenie w tych robotach osobnych bytów – które mają prawa, uczucia i których nie można wykorzystywać a z którymi trzeba pertraktować – to bardzo ładna nauka odnośnie tego jak powinniśmy patrzeć na to co stworzyliśmy – albo co ważniejsze stworzymy. I ponownie w serialu pada kluczowe zdanie – poprzednio słyszeliśmy że mało rzeczy jest groźnych a sporo głodnych, tu z kolei Doktor wskazuje, że roboty niekoniecznie są złe – tylko są inne. Inny sposób myślenia prowadzi do innych wniosków. Zwierz chętnie pokazałby taki odcinek jakiemuś młodocianemu gdyby go posiadał pod ręką. Bo to odcinek społecznie bardzo pożyteczny.





Jednocześnie nie ukrywajmy – mamy tu też trochę powrotu do odcinków nieco prostszych. Jest zagadka, rozwiązanie, maleńki plot twist po środku i trochę pod sam koniec Deus Ex Machina. Jej jak zwierzowi tego schematu brakowało. W poprzednich sezonach zdarzały się odcinki przekombinowane przez co nie można się było w pełni cieszyć tym uroczym schematem serialu. Zwierz wie, że nie wszyscy muszą być fanami takiego sposobu prowadzenia narracji ale zwierza właśnie takie odcinki najbardziej przyciągnęły do Doktora. Trzeba jednak przyznać, że taki schemat sprawdza się wyłącznie wtedy kiedy mamy dobrze napisanego Doktora i jego towarzyszkę. Inaczej robi się nudno a nawet denerwująco. Na całe szczęście – Dwunasty i Bill to duet niemal idealny. To już drugi odcinek który potwierdza nadzieje zwierza na to, że ten duet sprawi, że Dwunasty Doktor nareszcie osiągnie swój potencjał.





Coraz więcej też wiemy o Bill i zwierz nie będzie ukrywał – coraz bardziej ją lubi. Podoba mu się że jest trochę podobna do Donny – w swoich ironicznych uwagach ale jednocześnie ma mnóstwo czystego entuzjazmu. Do tego w tym odcinku fajnie pokazano jak Bill na własną rękę stara się wyjaśnić samej sobie – kim jest Doktor. Jej interpretacja, która widzi w Doktorze takiego kosmicznego policjanta który lubi mieszkać w budce na której napis oferuje pomóc i asystę bardzo się zwierzowi podoba. Podoba się zwierzowi też fakt, że to bohaterka nad którą nie wisi żaden cień, żadna przepowiednia, żaden ciężar. Jak na razie zapowiada się na to, że Bill część swoich przygód przeżyje pomiędzy wstawieniem wody na herbatę a pierwszym gwizdkiem czajnika. Byłaby to bardzo miła odmiana – na którą, co zwierz już pisał – trzeba było bardzo długo czekać. Zwierzowi podoba się też nowy/stary Dwunasty. Ma więcej poczucia humoru, jest miej marudny a jednocześnie ujawnia cechy które są bardziej spójne. Na przykład dużo bardziej widać jak bardzo jego stanowczość i pewność siebie są grą i służą temu by zyskać nieco więcej czasu. Jednocześnie on i Bill stanowią w pewien sposób równy duet. Choć Bill nazywa go najlepszym nauczycielem to scena w której oboje przechodzą z uśmiechem na ustach przez korytarz pełen morderczych robotów przypomniała zwierzowi bardziej równorzędną relację 10 i Donny. Chemia jest tym wyraźniejsza, że bohaterowie większość czasu spędzają tylko we dwoje – i nie ma tutaj momentu na chwilę nudy. Nie tylko dlatego, ze mają dobrze napisane kwestie (pytanie Bill o ciśnienie krwi przy dwóch sercach – bezcenne) ale dlatego że brzmią jakby naprawdę dobrze się razem bawili.





Zwierz musi dodać, że odcinek bardzo podobał mu się pod względem wizualnym. Zwłaszcza ta nowa planeta – obsiana zbożem na środku której wyrósł idealnie biały, nowoczesny kompleks mieszkaniowy. Taka wizja przyszłości jest wizualnie bardzo ładna. Podobnie jak roboty – które wyglądają jak reklama tego co mógłby dla ludzi w przyszłości stworzyć Apple. Zwierzowi wydało się też ciekawe porównanie tego co stworzyły roboty z tym co stworzyli ludzie – jak ładnie mówi Doktor – oto przewaga myśli technicznej suchego mózgu nad mózgiem mokrym. A skoro przy kwestiach estetycznych jesteśmy to zwierz nadal jest pod wrażeniem jak cudownie dobrana jest garderoba Bill. Dosłownie każda rzecz jaką nosi ta bohaterka się zwierzowi podoba. Serio dawno nie było tak fajnie ubranej bohaterki serialowej.





Zwierzowi podoba się że nowy sezon jak na razie przypomina sezony starsze. Ta beztroska podróży bohaterów jest cudowna i relaksująca. Wracają też motywy które ostatnio były nieco mniej eksploatowane a które zwierz zawsze uważał za najważniejsze dla Doktora. Jak chociażby przypominanie widzom, że przemoc i chwycenie za broń niekoniecznie jest jedynym i dobrym rozwiązaniem każdego konfliktu. Zwierz zawsze cenił w Doktorze fakt, że zastrzelenie kogoś nigdy nie rozwiązywało problemu. To doskonała nauka dla młodszych i starszych widzów. W każdym razie zwierz jest tym nowym-starym Doktorem zachwycony. I naprawdę się cieszy że znów może wam o nim pisać swoje cotygodniowe notki. To jest prawdziwa magia że serial może w jednym sezonie koszmarnie denerwować czy nudzić by w następnym wprawiać w dobre samopoczucie i zachwyt.



Ps: Ogłoszenie na ten tydzień – ponieważ zwierz ma miliony rzeczy do roboty to w tym tygodniu wpisy będą o dziwnych godzinach a może się tak zdarzyć że jakiegoś nie będzie. Zwierz musi pisać i nie może przez to pisać (logic!).

Artykuł śSmile through your fear and sorrow” czyli zwierz o śSmile” (Doktor Who 1002) pochodzi z serwisu zwierz popkulturalny.



* * *



This article was downloaded by calibre from http://zpopk.pl/smile-through-your-fear-and-sorrow-czyli-zwierz-o-smile-doktor-who-10x02.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna

Dziś Światowy dzień książki. Zwierz obchodził go w dość wyjątkowy sposób wraz z grupą ochotników wybrał się na spacer po Warszawskich Księgarniach Kameralnych. Ten spacer skłonił go do rozważań jaka jest idealna księgarnia zwierza. I tak mamy dziś wpis książkowo – księgarniany.



Pierwszy najważniejszy element to książki jakie można w księgarni znaleźć. W Polsce wydaje się całe mnóstwo tytułów o których większość z nas nie słyszała. Jeśli książka jest naukowa (albo po prostu niszowa) jeśli nie ma wydawcy który potrafi się przebić, jeśli nie recenzowały jej czasopisma i blogerzy to po prostu może przepaść. I nie znajdziemy jej wtedy łatwo. Dlatego zwierza zawsze cieszą księgarnie w których można znaleźć te cuda które w Polsce co prawda wyszły ale zwierz nigdy o nich nie słyszał. Prawie połowa jego księgozbioru to właśnie takie książki – wyłowione wzrokiem na półce która uginała się wręcz pod ciężarem publikacji o których zwierz po prostu nigdy nie słyszał mimo, że stara się trzymać rękę na wydawniczym pulsie.





Tarabuk w nowej lokalizacji na Nowym Świecie



Drugi element księgarni idealnej to czytelny podział na działy. Zwierz lubi wejść do księgarni i od razu wiedzieć czego szukać. Film i Telewizja, Reportaż, Poezja to trzy półki które zwierz zawsze uważnie ogląda – tyko musi je najpierw znaleźć. Niestety w wielu księgarniach półki nie są czytelnie oznaczone i zwierz musi się kierować na wyczucie – tam gdzie widzi więcej cienkich tomów pewnie stoi poezja, film rozpoznaje się zwykle dużymi biografiami które mają na grzbiecie nazwisko aktora i reżysera. Nie mniej zwierz lubi móc podejść do półki od razu po wejściu go księgarni – bez błąkania się po dziale – ezoteryka i biznes (bo te działy go chyba nigdy nie zainteresowały). Oczywiście działy nie muszą być standardowe. Zwierz bardzo lubi księgarnie które wydzielają czy wystawiają na półkach książki dostosowane do nastroju, premiujące konkretnych autorów czy nagrodzone jakąś nagrodą. To cudowny sposób by zwabić czytelnika który nieświadomy pułapki wyjdzie z czterema książkami autorów którzy pisali o wiośnie.





We Wrzeniu Świata są książki do których zwierz nie dosięga.



Trzeci element to księgarz. Dobry księgarz wyczuwa czytelnika. Wie kiedy podejść i zaproponować pomoc a kiedy nie wdawać się w dyskusje. Doradza i poleca ale nie wciska książki za wszelką cenę. Wie co ma na składzie. Dla zwierza najbardziej nieocenionymi księgarzami są ci w księgarniach dla dzieci. W przypadku książek dla dzieci nie ma mowy o jakimkolwiek marginesie błędu. Książka nie może być zła, bo młody człowiek naprawdę powinien czytać dobrą literaturę (nie znaczy że nie może być przygodowa czy lekka to inna kategoria). Tylko że nie sposób zliczyć wszystkich tych wydawanych książek – stąd zawsze dobra jest pomoc księgarza który doradzi i podpowie.





Zwierz kocha antykwariaty – ale tylko takie w których rzeczy są ładnie ułożone.



Czwarty to ekspozycja – idealna księgarnia zwierza bierze pod uwagę dwie kwestie – wysokość czytelników i ich potencjalne natężenie. Zwierz nie lubi kiedy okazuje się, że książka którą chciałby przejrzeć stoi daleko poza zasięgiem jego ręki. Ogólnie księgarnie z bardzo wysokimi półkami zniechęcają zwierza – bo jeśli już zaangażuje się księgarza w zdejmowanie książki z półki to głupio po tym całym zamieszaniu nic nie kupić. Druga sprawa to szerokość przejść. Cudownie jest poruszać się po księgarni swobodnie bez lęku że rzucimy pięćdziesiąt tomów nowej książki o kobietach mafii czy poradnika jak ugotować jarmuż. Miło jest też żeby było tyle miejsca że osoba która zdecyduje się przeczytać książkę stojąc przy regale nie zastawiała miejsca innym. Ogólnie zwierz nie przepada za miejscami w których najciekawsze regały są tak ustawione że nie sposób się do nich dostać.





Dobre księgarnie dla dzieci to skarb. Bo dzieci nie mogą czytać złych książek (Tarabuk dla dzieci w Teatrze Lalka)



Piąty punkt to marzenie o takiej księgarni i kawiarni która łączyłaby książki i kawę bez dźwięku mielenia ziaren. To znaczy zwierz uwielbia księgarnio kawiarnie w każdym wydaniu ale o ile książki i kawa łączą się fenomenalnie to już odgłosy kawiarni z potencjalnymi odgłosami przygotowywania jedzenia niekoniecznie. Dlatego zwierz lubi te miejsca gdzie ten podział na to co jest książkowe a co jest kawiarniane jest dość wyraźny i można się cieszyć czytaniem i piciem kawy bez poczucia że jedno wchodzi w jakiś konflikt z drugim. Zresztą warto tu nadmienić, że nawet jeśli w księgarni nie uświadczy się koniecznie kawy to zawsze miło jeśli jest tam jakieś miejsce gdzie można przysiąść.





Dzielni uczestnicy spaceru po księgarniach w Wytwórni – księgarni wydawnictwa Wytwórnia



Punkt szósty to już nieco fanaberia zwierza ale musi powiedzieć że uwielbia księgarnie, które oferują nie tylko książki. W jego ulubionej księgarni w Londynie obok książki można kupić torbę z cytatami literackimi, przybory do pisania (też inspirowane literaturą), zakładki czy okładki na czytniki. To wszystko oczywiście dodatek ale sprawia, że można nie tylko kupić książkę ale jakby utwierdzić się i innych w całej tej kulturze czytelniczej. Zwłaszcza sprzedawanie płóciennych toreb na kolejne zakupione tomiszacza to coś co powinno być niemal obowiązkowe w dobrej księgarni. Prawda jest taka, że torba z napisem śWe all read dead people” przyciągnęła kiedyś zwierza z Warszawy do Krakowskiej księgarni naukowej. Te wszystkie dodatkowe drobiazgi super wzbogacają wyjście do księgarni – i zwykle sprawiają że zostawiamy tam dużo więcej niż chcieliśmy zostawić wcześniej.





Bullerbyn to cudowna księgarnia dla dzieci w której prawie mieści się 10 osób na raz :)



Punkt siódmy to rzecz o której nie wszyscy myślą ale zwierz zwraca na nią uwagę. Chodzi o dostęp dla niepełnosprawnych. Wysokie schody, brak podjazdów, dostępu. Wiele księgarni nie ma możliwości uczynienia swoich pomieszczeń bardzo dostępnymi. Ale ponieważ mówimy o księgarni idealnej to zwierz chętnie widziałby księgarnie jako przestrzeń dostępną, przyjazną – w tym pierwszym rzędzie, miejsc które są dla wszystkich. Być może dlatego, że zwierz bardzo wierzy że kultura powinna zawsze być dla wszystkich. A przynajmniej powinniśmy się bardzo, bardzo starać żeby tak było.





Dobrze wyłożone książki sprawiają że człowiek kupuje nawet te rzeczy na której nie miał wcześniej ochoty



Punkt ósmy jest trochę związany z tą kawiarnianą głośnością. Otóż zwierz lubi jak w księgarni jest cicho. To znaczy dla zwierza to są takie ciche przystanie w mieście. Dlatego nie przepada za księgarniami w których ciągle się coś dzieje (wydarzenia są fajne – kiedy są popołudniu albo kiedy jest na nie osobne dobrze wyznaczone miejsce) i takie w których jest bardzo głośno. Jasne księgarnia to nie czytelnia ale miło znaleźć tam odrobinę spokoju. Dlatego zwierz nie lubi np. księgarni w których gra muzyka – nawet jeśli to jest ładna muzyka. Spokój i cisza to elementy idealne.





Jana księgarnia to dobra księgarnia



No dobrze zwierz nie będzie przesadzał i nie będzie pisał jeszcze o tym jak bardzo lubi księgarnie jasne – gdzie nie trzeba się męczyć starając się w ciemności przeczytać tytuł książki. Ale poza tym – zwierz tęskni za branżową księgarnią około filmową czy szerzej mediową. W Warszawie mamy księgarnie kulinarne, regionalne, artystyczne, dziecięce, antykwariaty. Ale zwierz marzy o fajnej księgarni filmowej. Takiej idealnej. A wy? Jaki macie idealny obraz księgarni? Co byście chcieli w niej dostać? Z kim pogadać? Jak się poczuć? Napiszcie zwierzowi – jest bardzo ciekawy jak wyobrażacie sobie księgarnie waszych marzeń. Zwierz jest bardzo ciekawy. I kolejne pytanie – czy taką idealna księgarnie kiedyś na swojej drodze spotkaliście.



Ps: Zwierz zachęca was do polubienia Warszawskie Księgarnie Kameralne bo znajdziecie tam sporo fajnych wydarzeń i informacji związanych z małymi książkami w Polsce.

Artykuł Cisza, spokój, książki czyli osiem cech idealnej księgarni pochodzi z serwisu zwierz popkulturalny.



* * *



This article was downloaded by calibre from http://zpopk.pl/cisza-spokoj-ksiazki-czyli-osiem-cech-idealnej-ksiegarni.html





Poprzednia Artykuły Sekcje Następna





zlomnik.pl




ME 1982: Hiszpania-Włochy 1:0





Artykuły Sekcje Następna

ME 1982: Hiszpania-Włochy 1:0 | Poznajemysamochody.pl

Maj 1981 r.

Drogi Seacie,

My, koncern Fiat, zgadzamy się użyczyć swojej sieci sprzedaży w celu eksportu samochodów Seat na rynki europejskie poza Hiszpanią, jednak w myśl artykułu 5.1. zawartego porozumienia przypominamy, że aby samochody SEAT mogły być sprzedawane w sieci dilerskiej FIAT, muszą one zostać uprzednio poddane liftingowi wizualnemu, który spowoduje, że będą natychmiastowo odróżnialne od samochodów FIAT. Zmienione musi zostać nie tylko wnętrze i wyposażenie, ale także poszycie nadwozia, w sposób nie pozostawiający wątpliwości, że samochód SEAT jest innym produktem niż samochód FIAT. Silniki, zawieszenie i płyta podłogowa mogą nadal pochodzić z koncernu FIAT.

Z poważaniem

Vittorio Ghidella, dyrektor operacyjny FIAT Auto

"

Drogi Fiacie,

My, Juan Miguel Antoąanzas, prezes SEAT-a, informujemy że przyjęliśmy do wiadomości postanowienia punktu 5.1. i w związku z tym od roku 1982 mamy zamiar rozpocząć eksport modelu Ronda, bazującego na Fiacie Ritmo, poddanego modyfikacjom wizualnym sprawiającym, że jest on wyraźnie inny z zewnątrz od Ritmo. Rozumiemy, że eksport modelu Ronda może odbywać się zgodnie z postanowieniami punktu 5.1. zawartego porozumienia i model Ronda będzie sprzedawany przez sieć dilerską Fiata na rynkach europejskich. Przy okazji też podkreślamy, że jesteśmy gotowi do rozmówi o dalszym zacieśnianiu współpracy między naszymi firmami.

"-

Drogi Seacie,

My, Vittorio Ghidella, dyrektor operacyjny grupy Fiat, widzieliśmy zdjęcia modelu Ronda i uważamy że możecie go sprzedawać przez naszą sieć. Pozdrówki elo hiszpańskie ziomki!

"-

Drogi Fiacie,

No to zaczynamy. Co z tym zacieśnianiem, coś ogarniacie ten tego? Hasta pronto, Juan Miguel.

"-

Sierpień 1982

Szanowny Juanie Miguelu,

My, FIAT, przyjrzeliśmy się uważnie rysunkom i zdjęciom modelu Ronda i uważamy, że robicie sobie z nas jaja jak berety w biały dzień. Ten Ronda wygląda kropka w kropkę jak Ritmo z przodem od innego auta. No chyba żart. Pogwałciliście punkt 5.1. naszego porozumienia i nie tylko nie będziemy sprzedawać tego samochodu przez sieć dilerską Fiata, ale domagamy się jego natychmiastowego przestylizowania, bo inaczej pozwiemy was o plagiat i w ogóle zerwiemy w diabły nasze porozumienie, bando małych, zatłuszczonych leniwych siestoholików. Żryjcie nieświeżą paellę i żeby wam krewetki w gardle stanęli. Wcale ten list nie ma nic wspólnego z tym że knujecie porozumienie z Volkswagenem. WCALE WCALE WCALE. Po prostu zmieniliśmy zdanie i tyle. Macie przestać zaraz sprzedawać Rondę. Nie pozdrawiam. Vittorio Ghidella.

"-

Drogi Vittorio,

Cmoknij nas w trąbkę. Rok temu się zgodziłeś, pierwsze słowo do dziennika, drugie do śmietnika. Udław się makaronem włoski socjalisto. Albo wprowadzasz wóz do oferty SEAT w punktach dilerskich FIAT, albo idziemy do sądu. Palant. Moja 5-letnia córka nie zmienia zdania tak często jak ty. A mówili, nic wspólnego z Włochami, dobrze na tym nie wyjdziesz, i mieli rację. Poza tym wcale się nie kontaktowaliśmy z Volkswagenem, a jeśli nawet, to co z tego. Bez pozdrowień. Juan Miguel Antoąanzas.

"-

Słuchaj no Juanie Miguelu. Zaczynasz mnie wkurwiać i to ostro. Wysłaliśmy naszym dilerom informację że jak sprzedadzą chociaż jedną Rondę, to cofamy im z miejsca autoryzację i będą musieli przerzucić się na sprzedaż kosiarek do trawy. Restylizacja albo śmierć ROZUMIESZ??? Vittorio Ghidella.

"-

Szanowny Vittorio,

żryj gruz, piękny Cyganie.

Buziaki

Juan Miguel Antoąanzas

"-

Bezczelna hiszpańska parówo,

przegięliście pałę. Idziemy do sądu teraz! Do Trybunału! Odpowiecie za swoje bezecne czyny, zawszone hiszpańskie psy! Lepiej zapaść jest na trąda niż sprzedawać Seat Ronda. Taki wierszyk wymyśliłem. A teraz słuchaj. Przyjedzie do Was niedługo adwokat reprezentujący Trybunał Arbitrażowy w Hadze, oddział w Paryżu, Franzo Grande Stevens, który zna się na rzeczy i widział kiedyś samochód, i on Wam wytłumaczy dlaczego nie możecie sprzedawać swojego auta przez naszą sieć. Poza tym nie wiem czy wiesz, hiszpańska łachudro ze śmiesznym akcentem, że nasz znany na całym świecie dizajner Giorgietto Giugiaro wypowiedział się autorytatywnie, że aby samochód można było nazwać przestylizowanym, musi on się różnić boczną linią nadwozia, a inaczej to wogle niema o czym gadać, iberyjska mendo włosowa.

Pies ci mordę lizał

Vittorio Ghidella.

"-

Drogi Vittorio,

Jesteśmy gotowi na arbitraż, ale jest jeden problem. Znamy tego waszego przygłupa Stevensa i on nie odróżniłby samochodu od własnej babki, a jego mózg jest tak mały, że trzeba było obłożyć go gąbką żeby nie wpadł do brzucha. Dlaczego przysyłacie takiego cymbała? Równie dobrze moglibyście przysłać własnego prezesa, żeby śwydał obiektywny wyrok”. Stevens wypada, mamy na jego miejsce naszego reprezentanta trybunału, Bernarda Cremadesa. Capisci italiańska fajo z północy? A Giugiaro się skończył na kill’em all i może nas przez bibułkę tam gdzie pana majstra można w dupę pocałować.

Juan Miguel Antoąanzas

"-

Juanie,

No dobra, masz trochę racji z tym Stevensem. To kretyn, ale myślałem że się nie połapiesz. Mam lepszy pomysł. Wywalimy Stevensa, na jego miejsce damy Goldmana. Kojarzysz go? Uczciwy stary Żyd. Nie oszukasz go. Może być ten wasz Cremades jak sobie tam chcesz bo i tak wygramy. A na przewodniczącego składu sędziowskiego weźniemy tego Szwajcara co nie pamiętam jak się nazywa. Szykuj się na totalną przegraną, barcelońska kiełbasko. Vittorio Ghidella, dyrektor operacyjny FIAT Auto.

"-

Vittorio mój ptysiu z bitą śmietaną,

uważam że należy skończyć bić pianę. Ten wyskok z Giugiaro twierdzącym że wszystkie auta są takie same z przodu i z tyłu i różnią się bokiem to otwarcie mówiąc żenua. Nawet macie we Włoszech takie miasto Żenua. Załączam ci listę ekspertów od dizajnu samochodowego twierdzących że Giugiaro to debil i ignorant który powinien zaprojektować już sobie trumnę a jeśli nie, to przynajmniej się przymknąć. Dlatego sprawa jest prosta. Przygotowaliśmy dla was egzemplarze pokazowe, demonstrujące iloma częściami Ronda różni się od Ritmo. Za dwa miesiące czekamy na Was i Waszych rozjemców z Trybunału w fabryce Zona Franca w Barcelonie. Do tego czasu możecie sobie ćwiczyć co powiecie, jak już przegracie ten arbitraż i będziecie musieli nas przeprosić. Ale będzie beka. Beka z Fiata. Heheheheheee! Narka frajerzy.

Juan Miguel Antoąanzas, presidente de SEAT

"-

Juanie,

zjemy was na śniadanie.

Będziemy odwlekać moment arbitrażu ile się da, żeby jak najbardziej wam zaszkodzić.

Vittorio.

"-

27 stycznia 1983 r., sala obrad Trybunału Arbitrażowego w Paryżu:

My, Trybunał Arbitrażowy w Paryżu, po zapoznaniu się z argumentami powoda FIAT przeciwko pozwanemu SEAT, jesteśmy bliscy wydania postanowienia w przedmiotowej sprawie. Zanim jednak do tego dojdzie, wzywamy na świadka Vittorio Ghidellę, dyrektora operacyjnego Fiata. Panie Vittorio, czy w 1982 r. widział pan przedprodukcyjne zdjęcia prototypu modelu Ronda?

– nie pamiętam dokładnieŚ

– z listów, które przedłożyła strona pozwana, wynika że nie tylko pan je widział, ale także wyraził pan pisemną zgodę na sprzedaż Rondy. Czy tak było?

– możliwe. Zapomniałem. Chyba. W ogóle to źle się czuję i wnoszę o przesunięcie wydania postanowienia na czas nieokreślony.

– możesz se wnosić własną dupę po schodach, włoski karakanie. Odpowiadaj na pytania.

– nic nie wiem. Odmawiam odpowiedzi.

– Nie mam więcej pytań. Czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia? Pan Juan Miguel Antoąanzas?

– Wysoki Trybunale. Im dłużej zwleka się z podjęciem decyzji, tym bardziej firma SEAT, która podjęła się kosztownego restylingu, jest pokrzywdzona.

– Dziękuję. W związku z tym, że prezes Fiata nie stawił się na rozprawie, a dyrektor operacyjny wygląda jakby rozminął się z mózgiem o kilometry, my, Trybunał Arbitrażowy w Hadze oddział w Paryżu, postanawiamy co następuje: SEAT Ronda jest wyraźnie inny niż Fiat Ritmo. Tylko ślepy mógłby powiedzieć inaczej, albo ktoś nieskończenie złośliwy, kto chce za wszelką cenę zaszkodzić komuś innemu. Dlatego SEAT Ronda może być eksportowany poza Hiszpanię w zgodzie z artykułem 5.1. umowy o współpracy Fiata z Seatem. Fiat zachował się skandalicznie i spowodował wymierne straty finansowe w firmie Seat, ale trudno, takie jest życie. No i tyle, siema elo po temacie, zamykam rozprawę, szerokości, bajo.

"-

A tak prezentował się pojazd, który przedstawiono Trybunałowi Arbitrażowemu w 1982 r. Na czarno zaznaczono elementy z Ritmo, na żółto te, które poddano zmianie stylizacji przez SEATa. Auto stoi do dziś w muzeum Seata (dlaczego jeszcze w nim nie byłem?) jako śSeat Ronda Tribunal de la Haya”. Piękna historia o tym, jak Dawid pokonał Goliata. Napisałem ją własnymi słowami, ale tak było, nie ściemniam –> LINK





* * *



This article was downloaded by calibre from http://www.poznajemysamochody.pl/index.php/2017/04/25/me-1982-hiszpania-wlochy-10/





Artykuły Sekcje Następna



Table of Contents

rozne [śr., 26 kwi 2017]

ihbd.arhn.eu/feed/



Comics Weekly 2017 #15 – Jak Kapitan Hydra wykiwał wszystkich





http://filmowka.blox.pl/rss2



Jestem Mordercą





Witajcie we wtorek





Piosenka na nowy tydzień





Dzień Dziecka 2018





http://futrzak.wordpress.com/feed/



Jak Pence spowodował wybuch epidemii HIV





http://prentki-blog.pl/feed/



AZEV A do prentkiego BMW 328i – operacja renowacja





zwierz



Mundury, szpiedzy i dramatyczny brak czołgu czyli zwierz o Sprzymierzonych





Jeśli morderca to z południa jeśli obrońca to z północy czyli o Trial and Error





śSmile through your fear and sorrow” czyli zwierz o śSmile” (Doktor Who 1002)





Cisza, spokój, książki czyli osiem cech idealnej księgarni





zlomnik.pl



ME 1982: Hiszpania-Włochy 1:0







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
rozne [niedz , 23 kwi 2017] calibre
rozne [sob , 13 maj 2017] calibre
rozne [pt , 12 maj 2017] calibre
różne (26)
ZARZĄDZANIE WARTOŚCIĄ PRZEDSIĘBIORSTWA Z DNIA 26 MARZEC 2011 WYKŁAD NR 3
różne (29)
Różne interpretacje tytułu powieści Granica
cmd=pytanie jedno,26&serwis=7
Zmarł lider największej irackiej partii (26 08 2009)
Zeszyt 26 10 kroków do szkolenia Przewodnik
49 26 Czerwiec 1995 Kogo boją się Rosjanie

więcej podobnych podstron