49 26 Czerwiec 1995 Kogo boją się Rosjanie




Archiwum Gazety Wyborczej; Kogo boją się Rosjanie












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 146, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1995/06/26, dział
ŚWIAT, str. 11 Fot.
Reuter
korespondencja Jacek Hugo-Bader, Moskwa
Kogo boją się Rosjanie
Kiedy czeczeńscy terroryści Basajewa zawładnęli szpitalem w Budionnowsku,
gazeta "Moskiewski Konsomolec" wrzuciła nagłówek z Jelcyna: "Wojna w Czeczenii skończona" i od siebie dodali: "Zaczęła się
wojna w Rosji" Moskwa w dniach budionnowskiego zamachu Szamila Basajewa
Patrząc w telewizor to nawet można uwierzyć w wojnę w Rosji . Pojechałem na
tę wojnę.
Groza
We wszystkich dziennikach telewizyjnych pokazują, jak milicjanci patrolują
stacje metra, kadeci szkół oficerskich szukają w wagonach pojemników z gazem
trującym, a tajniacy aresztują przybyszów z Kaukazu, którzy nie zachowali, jak
tu się mówi, reżimu meldunkowego.
Dziennikarze prowadzą wśród przechodniów sondy: ludzie drżą ze strachu, że
Budionnowsk powtórzy się w stolicy.
Jeżdżę metrem, wszędzie spokój. Żadnych patroli. Jadę dalej. Tak dotarłem na
Kropotkinowski plac.
Cholerne, przeklęte miejsce
Najpierw była tutaj ogromna cerkiew Chrystusa Zbawiciela. Bolszewicy
wysadzili ją w powietrze. Chcieli postawić na tym miejscu Pałac Sowietów, ale
przeszkodziła wielka wojna ojczyźniana. Potem zbudowali tam już tylko basen
kąpielowy, za to wielki jak jezioro. Basen został zlikwidowany w zeszłym roku.
Rozpoczęto budowę cerkwi Chrystusa Zbawiciela - ma być ogromna. W Moskwie nawet
reklama Marlboro ma 11 pięter.
Temu wszystkiemu przygląda się spiżowy mężczyzna na cokole. Patrzy na
postępujące po sobie wyburzania i budowy, na babuszki spieszące na liturgię, to
znów na pionierów biegnących popływać po zbiórce i znowu po latach widzi
procesje ze świętymi chorągwiami. Widzi też studentów ciągnących do biblioteki
Lenina, której piwnice zalewały wody z basenu i zagranicznych turystów, którzy
chcieli obejrzeć muzeum Puszkina, nim opary z kąpieliska zniszczą płótna starych
mistrzów.
"Cóż za cholerne, przeklęte miejsce" - zdaje się mówić człowiek na cokole. A
to Rosja właśnie, plac Kropotkina w Moskwie. Dziwny pomnik. Nie ma podpisu.
Trzeba stanąć i w oczy zapytać - Ty kto? Przodownik pracy? Nie, nie, to nie jest
czerstwa, robotnicza twarz pełna mocy. To może wybitny konstruktor, budowniczy
metra albo akademik. Albo literat?
Otóż nic z tych rzeczy. To jest Fryderyk Engels. Dlaczego nie podpisany? Bo
łatwiej zdjąć napis niż cały postument. Cóż, na placu Kropotkina wszystko może
się zdarzyć. Patron placu ostatecznie sam był nietuzinkowy: kniaź, a do tego
rewolucjonista-anarchista.
Autor "Antydueringa" i tak ma się z czego cieszyć. Lenin w Moskwie miał mniej
szczęścia - wiadomo, charakterystyczny - więc zleciał z cokołu i został tylko
napis.
Ostatni z trzech króli, Karol Marks, ciągle stoi w honorowym miejscu stolicy,
na wprost Teatru Wielkiego, a jedyny despekt, jaki go spotkał, to ten, że
miejsce upatrzyli sobie homoseksualiści.
Batiuszka
W przestronnym, eleganckim pawilonie dzielą miejsce dyrekcja budowy, muzeum z
nielicznymi pamiątkami po zburzonej cerkwi i biuro Przedstawiciela Patriarchy
Moskwy i Wszechrosji przy Odbudowie Cerkwi Chrystusa Zbawiciela.
Ojciec Riazancew ma zaledwie około czterdziestu lat, ale to on będzie
gospodarzem nowej cerkwi. Patriarcha Aleksiej II będzie władał tą świątynią
tylko tytularnie.
- Już sto razy pisaliśmy do władz miasta i na Kreml, żeby zabrali Engelsa, bo
my go tu nie chcemy, ale ciągle nic się nie dzieje, ciągle zwlekają i zwlekają.
- Bo taki pomysł Boży - tłumaczy duchowny. - Jak już rozwalili cerkiew, to
nic im nie miało się tutaj udawać, ani budowa Pałacu Sowietów, ani nawet basen.
- A dlaczego nie udała się budowa pałacu?
- Bóg miał taki plan, żeby oni sami zbudowali fundament pod pałac, na którym
potem stanie nowa świątynia, a tak mówiąc historycznie, prace przerwał wybuch
wielkiej wojny ojczyźnianej.
- A kogo się ojcze Rosjanie najbardziej boją?
- Jeśli są wierzący, to nikogo oprócz Boga Ojca, a tak poza tym, to nie
widzę, żeby się czegoś bali.
- A terrorystów? Patrząc na telewizję, można się przestraszyć.
- To nie jest straszenie. Ot, ostrzeganie, przeciwdziałanie. Jak na ulicach
jest więcej milicji, stoją wozy pancerne, broń, technika wojenna, to i
przestępczość jest mniejsza. Ale najgorsze jest, że terroryści z Budionnowska
nie ponieśli kary. Są przecież jakieś normy prawne, międzynarodowe.
- To jednak nie oni wywołali wojnę w Czeczenii
- oponuję.
- Dobrze, że zakładnicy są wolni, ale źle, że przestępcy nie ponieśli
konsekwencji swojego czynu, bo to są terroryści, muzułmańscy fanatycy.
- Mówicie o prawach człowieka - krzyczy kudłaty sekretarz w pokoju obok - a
kto w Bośni bombarduje? NATO! A kogo oni bombardują? Murzynów? Nie! Wierzących
ludzi, prawosławnych, Serbów. I wy chcecie do takiego NATO? Myślicie, że Europa
jest tylko tam i w Polsce, ale i tutaj gramotni ludzie się znajdą. A czy to wam
źle było, kiedy w Warszawie rosyjski gubernator siedział? A? Wy prezydenta
wybrali sobie, a teraz go rugacie... A zresztą - kto wie, kto wy jesteście?
- Polacy?
- Nie, nie. Wy sam. Krzyża na piersi nie nosicie, może protestant.
Chcę się żegnać.
- Ręki wam nie podam, bo mam brudne łapy.
Budowa
To ogromna budowa. Bez ustanku pracuje tu kilka tysięcy ludzi. Na trzy
zmiany. Pomaga wojsko. Miasto dało pieniądze.
Nikt nie stoi oparty na łopacie. Nawet wysoko nad budową panuje ścisk. Siedem
ogromnych dźwigów dźwiga bez wytchnienia. Gąszcz rusztowań, ale nie ma drewna,
tylko stal, i to nierdzewna, błyszcząca. Nawet deski są plastikowe. Najnowsze,
wspaniałe, zachodnie maszyny: Krupp, Stalowa Wola... Płynie rzeka betonu, rosną
ściany z cegieł. Ma ich być 45 milionów. Jak przedtem.
Kronikarz
W muzeum przy oknie stoi 60-letni mężczyzna. Patrzy na budowę. Stoi bez
ruchu. Mija kwadrans. Drugi. Trzeci...
- Dlaczego pan tak stoi?
- Pilnuję - odpowiada. - To jest najwspanialsza budowa XX w. To była cerkiew
ruskiej sławy, cerkiew zwycięstwa Rusi nad Napoleonem, świątynia rosyjskiej
kultury i architektury. Pilnuję, czy robota dobrze idzie. Prowadzę kronikę
odbudowy. Mam zdjęcia, wycinki ze wszystkich gazet.
- To może wie pan, dlaczego nie stanął tu Pałac Sowietów?
- Pałac miał mieć 470 m wysokości wraz ze statuą Lenina na szczycie. Tam
Lenin miał mieć 80 m wzrostu, ale w Moskwie na tej właśnie wysokości układają
się chmury. Jak by to wyglądało, gdyby nad stolicą stał Lenin bez głowy albo
same tylko buty Lenina, bo resztę zakrywałyby obłoki.
- A mnie mówili, że budowę przerwała wojna.
- Racja. Budowniczowie pojechali na front, i to było ich szczęście, bo gdyby
postawili Włodzimierza Ilicza w chmurach, toby pojechali na Sybir. Pozostał
tylko fundament. Płyta betonu, 47 metrów grubości.
Ilia Pietrowicz Sizow jest emerytem, a wcześniej pracował jako elektryk w
fabryce maszyn. Dostaje 200 tys. emerytury, do tego renta żony, owoce i warzywa
z własnego ogródka, więc nie narzeka, radzi sobie.
W muzeum cerkwi Chrystusa Zbawiciela wyłożonych jest 15 tomów, w których
spisane są nazwiska wszystkich mieszkańców Moskwy poległych w czasie ostatniej
wojny światowej. W jedenastym tomie na 347 stronie Ilia Pietrowicz pokazuje mi
czterech Sizowów. To jego ojciec, dwaj bracia i bratowa, która była
sanitariuszką.
- A terrorystów się pan boi? Czeczenów?
- E, nie. Tutaj spokojnie, nie ma terrorystów, chociaż dużo ludzi z Kaukazu.
My ich widzimy głównie na bazarach. Oni wszyscy nie przestrzegają meldunkowego
reżimu, to ich władza goni, ale to nie są nasze sprawy.
Nawrócony
Muzeum cerkwi Chrystusa Zbawiciela to zarazem jakby kaplica. Płoną lampki
oliwne przed świętymi ikonami, ludzie rozmawiają szeptem, inni modlą się, palą
świeczki. Giennadij Nikołajewicz Moskaliow nawrócił się dwa lata temu.
Jest fizykiem. Wcześniej pracował w Instytucie Problemów
Medyko-Biologicznych. Zajmował się sprawami bezpieczeństwa promieniotwórczego.
Był w partii. Teraz jest zastępcą redaktora naczelnego religijnego pisma "Życie
Wieczne".
Gdy stracił pracę w swoim zawodzie - najpierw zajął się handlem. Prowadził na
ulicy budę z butami.
- I wierzysz w istnienie bandyckich struktur Czeczenów? - pytam.
- A jak nie wierzyć? Zobacz, ile straganów stoi.
- To są handlarze. Tak jak ty kiedyś.
- Tak. To spróbuj postawić obok swoją budę, a zobaczysz jak ci mordę obiją.
- To jednak nie tylko Czeczeni.
- Tak. Poza tym Azerowie, Ormianie, Ingusze, Osetowie, Gruzini i kilku
Rosjan. Spróbuj założyć uczciwie własną firmę, a szybko przekonasz się, że
możesz być tylko wyrobnikiem u kogoś. Ja nie mogę nawet spokojnie stać w metrze
i sprzedawać gazet, chociaż w konstytucji mam zagwarantowaną wolność słowa,
tylko muszę opłacać się jakiemuś zbójowi. My, ruski naród, dużo grzeszyliśmy i
dlatego spada na nas taka kara. Albo popatrz w telewizji po tych gębach... No,
jak myślisz, kto oni? Komu służą?
- Żydom?
- No jasne.
- Znaczy, nie lubisz obcych?
- Nie to, ale jeśli ktoś przyjdzie do mojego domu grabić, to będę z nim
walczył. Te mafijne struktury wyspekulowały 24 mld rubli w różnych lewych
firmach, a to były nasze, rosyjskie pieniądze, pieniądze zwykłych ludzi. To jest
wielka rewolucja kryminalna. Bandyci grabią majątek narodowy, biorą na własność
wielkie kombinaty, wszystkich trzymają za gardło. Oni nazywają to prywatyzacją.
- Boicie się?
- Ja swoim dzieciom mówię, że prawosławny człowiek tylko gniewu Bożego musi
się bać.
- Nie boisz się o swoje dzieci?
- Nie, bo wierzą w życie wieczne. Terroryści to są dzieci szatana, który
odebrał im rozum. Przy pieniądzach, jakie ma czeczeńska mafia, powtórzenie w
Moskwie czegoś takiego jak w metrze w Tokio nie jest trudne. Gdyby w Czeczenii było prawosławie, toby nie było tej cholernej
wojny.
- Graczow jest prawosławny, a prowadzi tę wojnę.
- No ale on wypełnia funkcje państwowe. Musi pokazywać twarde serce. Nam nie
potrzebna demokracja, bo ona dzieli ludzi na biednych i bogatych, nam potrzebna
władza narodowa.
Ateistka
W muzeum sztuki im. Puszkina pytam o te opary chloru, które miały zżerać
obrazy.
- Larisa - pani Galina w okienku informacji zatrzymuje przechodzącą
koleżankę. - Była oficjalna informacja, że basen szkodzi zbiorom?
- Nie było.
- A szkodził?
Pani Larisa rozkłada ręce, chociaż w muzeum jest konserwatorem. Wie tyle, że
teraz nie może wietrzyć, bo samochody z budowy straszliwie zanieczyszczają
powietrze.
- Ta budowa to była wielka pomyłka naszego mera Łużkowa - mówi pani Galina. -
Tylu ludzi cierpi nędzę, a oni pałac stawiają. Trzeba było postawić tablicę
pamiątkową, że tutaj była wspaniała cerkiew, napisać na niej, że bardzo żałujemy
tej pomyłki, że ją zburzyliśmy i koniec.
- Wierzy pani w Boga?
- Nie wierzę, ale nie jestem aktywną ateistką.
A co o Czeczenach?
- Pewno, że boimy się bardziej niż pięć czy siedem lat temu, kiedy wieczorami
chodziliśmy po ulicach, spacerowaliśmy po parku, ale to nie jest związane z
wojną w Czeczenii czy z terrorystami, ale z
miejscowym elementem chuligańskim.
Miejscowy
W Moskwie niemal wokół każdej stacji metra rozkłada się bazar. Tak samo jest
pod stacją Kropotkinskaja na placu Kropotkina. Wracając do domu kupuję jedzenie.
Drogo jak diabli.
Pomidory sprzedaje młody mężczyzna, który orżnął mnie na wadze, ale szybko
zawarliśmy kompromis. Mówię mu, że piszę artykuł o Moskwie i dlatego chcę
wiedzieć, skąd jest, a on w oczy mi patrzy i twardo, że z Ukrainy, chociaż gębę
ma czarną jak smok.
- A pomidory też z Ukrainy? - pytam go.
- Nie, one są moskiewskie.
Pogadaliśmy przyjaźnie, a na odchodne dołożył mi wielkiego pomidora. - Za
drużbę narodów - powiedział.
Po tym go poznałem. Gest Czeczena. Oni mają
jakiś wewnętrzy mus albo święty zwyczaj, żeby obdarować gościa. W Czeczenii spotykałem się z tym na każdym kroku. Wszystko
tam kupuje się na targach, rynkach, bazarach, ale sprzedawczynie bardzo często
nie chciały brać ode mnie pieniędzy.
Mówiły, że ja jestem u nich gościem i żebym tę potrzebną mi do przeżycia
bułkę czy parę owoców brał jak dar. Ich stragany były często niezwykle ubogie,
ale nie sposób było odmówić.
Młodzieniec od pomidorów uznał, że w Moskwie on jest gospodarzem, a ja
gościem.
Tutejszy
Tuż obok robotnik w pomarańczowym kasku pije piwo "Żyguli". Na kombinezonie
ma napis "Montażstroindustria", to znaczy, że pracuje na budowie cerkwi
Chrystusa Zbawiciela. Tak się zaniósł śmiechem, że aż mu piwo nosem poleciało.
- Ze mnie się śmiejecie? - pytam go.
Kręci głową i palcem pokazuje wielką reklamę: "Drażetki Mynthon zmiękczają
gardło".
- Od kiedy to ruskie gardła zmiękczają drażetki? - mówi przez łzy, a kiedy
już nieco się uspokoił, spytał: - Orżnął was ten czarny?
- Przeciwnie, obdarował mnie.
- Trzeba uważać. Plac Kropotkina to parszywe miejsce.
- Już mi to dzisiaj ktoś mówił.
- Kto taki? - pyta robociarz w brudnej bluzie.
- Engels.
- On z naszej budowy?
[Hasła: Rosja; Czeczenia; Rosja - Czeczenia; Basajew Szamil; Budionnowsk; Moskwa; pomniki;
cerkwie]

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
50 30 Czerwiec 1995 A Szamil się czai
Czy niektórzy księża boją się Rycerzy Chrystusa Króla
(Dlaczego niektórzy boja sie cynku alkalicznego Galwanizernie chromowanie niklowanie anodowanie
16 26 Czerwiec 1996 Wychodzą, ale powoli
26 2 Luty 1995 Łapać Dudajewa!
44 19 Czerwiec 1995 Szczyt w powodzi słów
65 17 Czerwiec 2000 Nie damy się mordować
Nie boją się o emeryturę bo liczą na siebie
47 23 Czerwiec 1995 Czy złożą broń
Niemcy Polacy boją się Putina, Polska zneutralizowana
46 21 Czerwiec 1995 Pokój w Czeczeni
Demony boją się prawdziwych uczniów Chrystusa
42 16 Czerwiec 1995 Ani na siłę, ani siłą
48 23 Czerwiec 1995 Przerażeni, brudni, wściekli

więcej podobnych podstron