Archiwum Gazety Wyborczej; A Szamil się czai
WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?
informacja o czasie
dostępu
Gazeta Wyborcza
nr 150, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1995/06/30, dział
ŚWIAT, str. 8 Fot.
Reuter
Korespondencja Andrzej Łomanowski, Grozny-Moskwa
Czeczeński komendant bohaterem wszystkich wyznających islam górali
kaukaskich
A Szamil się czai
- Nie pytaj, gdzie on jest - powiedział mi partyzancki komendant z okolic
Urus Martanu. - Nikt ci nie powie prawdy, jeśli w ogóle odpowie.
Od chwili, gdy zakładnicy z Budionnowska dotarli do czeczeńskiej wioski
Wiedieno - gdzie zostali wypuszczeni - dowódcy czeczeńskich terrorystów Szamila
Basajewa nikt nie widział. Gdy wysiadł z jednego z autokarów wiozących
zakładników, powiedział jedynie: - Nie chciałem tych ofiar. Jest mi bardzo
przykro. I jakby rozpłynął się w powietrzu.
Ślad pakistański
W ciągu ostatnich kilku dni mnożą się informacje, że Basajew opuścił Czeczenię. Jako pierwsza poinformowała o tym jedna z
gruzińskich agencji twierdząc, że skrył się w Abchazji. Tego samego dnia
sekretarz prasowy rosyjskiego prezydenta Siergiej Miedwiediew potwierdził, że
Basajew wyjechał z Czeczenii. Dodał jednak, że nie
do Abchazji, lecz "do jednego z krajów trzecich".
W środę wybuchła bomba. Delegacja czeczeńska prowadząca pokojowe negocjacje w
Groznym potwierdziła, że bohater narodowy Czeczenów - Szamil Drugi, jak mówią o nim partyzanci -
wyjechał z kraju i jest w Pakistanie. Islamabad rzecz jasna zaprzeczył.
Na święty nigdy
Moskwie bardzo zależy na tym, by Basajewa nie było w Czeczenii, negocjatorom Dudajewa - by wszyscy tak
właśnie myśleli. Obie strony zdają sobie sprawę, że spór o osobę dowódcy
terrorystów, który doprowadził do rozmów w Groznym, może zerwać pokojowe
negocjacje.
Strona czeczeńska zgodziła się co prawda "pomóc w znalezieniu i zatrzymaniu
Basajewa", ale dopiero, gdy dyplomaci misji OBWE w Groznym zaproponowali ugodową
formułę: "oskarżanego przez rosyjską stronę o terroryzm".
- To sprawa dalszej przyszłości - powiedział główny czeczeński negocjator
Osman Imajew, gdy kilka dni temu zapytałem go, jak ma zamiar pomagać Rosjanom w
złapaniu i zatrzymaniu Basajewa. Z jego miny widać było wyraźnie, że dla niego
ta przyszłość nigdy nie nadejdzie.
Rambo spod Mineralnych Wód
Szamil Basajew jest prawdziwym uosobieniem "czeczeńskiego wilka" - narodowego
herbu. Trzydziestoletni dowódca w 1991 roku bronił moskiewskiego Białego Domu
przed puczystami. Miesiąc później wszedł w zbrojny konflikt z nową rosyjską
władzą. Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego na terenie ówczesnej republiki Czeczeno-Inguskiej Szamil po raz pierwszy wziął
zakładników: porwał samolot z lotniska w Mineralnych Wodach (Kraj Stawropolski,
140 kilometrów na południowy zachód od Budionnowska).
Wtedy Szamil chciał przerwać blokadę informacyjną wokół Czeczenii - zaraz po wylądowaniu w Turcji zwołał
konferencję prasową, podczas której mówił wyłącznie o swoim kraju. Nikt z
zakładników nie zginął.
Wiceminister... Abchazji
Rok po sierpniowym puczu Basajew wyruszył na czele czeczeńskich ochotników do
Abchazji, gdzie prorosyjscy separatyści walczyli z gruzińskim rządem. Dowodził
atakiem na port Suchumi, który omal nie stał się grobem dla jego gruzińskiego
obrońcy - prezydenta Eduarda Szewardnadze.
Klęska gruzińskich oddziałów i ich odwrót z Abchazji sprawiły, że Basajew
jest tam zawsze gościem mile widzianym (przez pewien czas zresztą pełnił funkcję
abchaskiego wiceministra obrony). Czeczeni, którzy
byli z Basajewem w Abchazji, utworzyli w Groznym tzw. abchaski batalion, który w
sylwestrową noc zasłynął męstwem w obronie dworca kolejowego w Groznym.
Na Kaukazie nie znalazłem żadnego potwierdzenia pogłosek, jakoby Basajew
dowodził jakimś oddziałem w Bagdadzie podczas wojny iracko-amerykańskiej w 1991
r. Nic też nie wiadomo, by jeździł wcześniej do Pakistanu.
Natomiast z niezbyt pewnych źródeł pochodzą informacje, że część czeczeńskich
partyzantów szkolona była w pakistańskim Peszawarze, który dawno wymknął się
spod kontroli Islamabadu. Własną politykę prowadzą tam wolne plemiona
pusztuńskie.
Wbrew prawu gazawatu
Dzięki atakowi na Budionnowsk Basajew stał się bohaterem narodowym Czeczenów - i nie tylko. W Dagestanie, Inguszetii,
Kabardyno-Bałkarii, wszędzie tam, gdzie na północnym Kaukazie mieszkają kaukascy
muzułmanie, słyszałem słowa zachwytu nad odwagą i determinacją Szamila. Jego
popularność w czeczeńskich oddziałach partyzanckich jest ogromna. Również wśród
partyzanckich dowódców i przywódców.
- Nie pytaj, gdzie jest Szamil - powiedział mi kilka dni temu partyzancki
komendant z okolic Urus Martanu Chanpasza. - Nikt ci nie powie prawdy, jeśli w
ogóle odpowie.
Andrzej, ja naprawdę nie wiem, gdzie jest mój brat - śmiał się brat Szamila
Szirwani Basajew. Szirwani jest jednym z partyzanckich dowódców w zgrupowaniu
generała Asłana Maschadowa i jednocześnie wojskowym ekspertem czeczeńskiej
delegacji w Groznym.
Siedzieliśmy w jednym z partyzanckich obozów w górach zachodniej Czeczenii. Od czegokolwiek zaczęłaby się rozmowa z
partyzantami w dusznej zakopconej ziemiance, zawsze wracała do jednego tematu:
"Czy ty uważasz Szamila za terrorystę ?"
Nikt nie wyobraża sobie, by czyn Basajewa mógł być potępiony, mimo że w
czasie ataku na Budionnowsk jego ludzie złamali najważniejszą dla Czeczenów zasadę gazawatu (kaukaskiej wojny świętej):
strzelali do bezbronnych.
Wszyscy chcą rozmawiać
Dla każdego innego skończyłoby się to powszechnym potępieniem, jeśli nie
gorzej. Ale nie dla Szamila i nie w siódmym miesiącu czeczeńskiej wojny, podczas
której tylko w Groznym rosyjska armia zabiła ponad 20 tysięcy cywilnych
mieszkańców.
Dlatego też przedstawicielom Dudajewa zależy na tym, by wszyscy sądzili, że
Szamil opuścił Kaukaz. Przede wszystkim, po to, by Rosjanie nie naciskali na
"pomoc w znalezieniu i zatrzymaniu". Takie przekonanie jest też na rękę
rosyjskim politykom.
Moskwa (a przynajmniej prowadzący negocjacje Arkadij Wolski) doskonale zdaje
sobie sprawę, że prędzej, niż wydadzą Basajewa, Czeczeni wrócą do nierównej walki z rosyjską armią. Choć
oczywiste jest, że bardzo chcą rozmawiać.
Wszystko dzięki niemu
- To wszystko dzięki Szamilowi - powiedział Chanpasza do Osmana Imajewa, gdy
odjeżdżaliśmy partyzancką toyotą sprzed siedziby misji OBWE. Przed chwilą
skończyła się kolejna runda rozmów. Rosyjscy żołnierze z ochrony generała
Kulikowa (głównodowodzącego armią inwazyjną) wskakiwali do dwóch wozów
pancernych przyjacielsko machając do czeczeńskich partyzantów.
Przed chwilą jeszcze wspólnie pilnowali wejścia do misji OBWE. Zafrasowany
Arkadij Wolski usiłuje porozmawiać z wiceministrem Jegorowem, jednocześnie
oganiając się od dziennikarzy. W górach milczą rosyjskie działa. Może nie do
końca i nie wszędzie, ale przynajmniej jest nadzieja.(P)
[Hasła: Rosja; Czeczenia; Rosja - Czeczenia; Basajew Szamil]
(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
49 26 Czerwiec 1995 Kogo boją się Rosjanie67 24 Pażdziernik 1995 Chadżijew się nie sprawdził74 30 Listopad 1999 Czeczeni się biją44 19 Czerwiec 1995 Szczyt w powodzi słów25 30 Styczeń 1995 Dudajew straszy zamachami50 dziel klasyki dostatku i bogacenia sie Zdobadz fortune i zarzadzaj majatkiemPdost47 23 Czerwiec 1995 Czy złożą broń46 21 Czerwiec 1995 Pokój w Czeczeni42 16 Czerwiec 1995 Ani na siłę, ani siłą48 23 Czerwiec 1995 Przerażeni, brudni, wściekliZaczyna się ważny przetarg (ropa w Iraku) (30 06 2009)Wybory parlamentarne odbędą się 30 stycznia 2010 roku (18 05 2009)więcej podobnych podstron