Archiwum Gazety Wyborczej; Szczyt w powodzi słów
WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?
informacja o czasie
dostępu
Gazeta Wyborcza
nr 140, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1995/06/19, dział
ŚWIAT, str. 10 Fot.
Reuter
Korespondencja Jacek Kalabiński, Waszyngton
Siódemka najbogatszych nie lubi, ale nie chce odpychać
Jelcyna
Szczyt w powodzi słów
Spotkanie G7 w kanadyjskim Halifaksie dobitnie pokazało bezsilność możnych
świata zachodniego wobec krwawych konfliktów w Bośni i Czeczenii.
Poszukujący konkretów w ogłoszonym w sobotę końcowym komunikacie politycznym
korespondenci agencyjni zdołali z niego wydobyć w pierwszym momencie tylko
wezwanie do wszystkich państw, aby nie udostępniały technologii nuklearnych
Iranowi i nakłoniły Teheran do anulowania nałożonego przed sześciu laty wyroku
śmierci na Salmana Rushdiego, autora Szatańskich wersetów.
Charakteryzując deklarację o problemach gospodarczych prezydent Jacques
Chirac użył sformułowania książka telefoniczna całego świata. Siódemka
zdecydowała wprawdzie, że dla zapobieżenia takim zapaściom finansowym jak
styczniowa ucieczka kapitałów z Meksyku zostanie wzmocniony Międzynarodowy
Fundusz Walutowy, ale nie jest jasne, skąd ma pochodzić dodatkowe 56 miliardów
dolarów dla koniecznego w tym celu specjalnego funduszu rezerwowego.
G7 nie określiła też, w jaki sposób zamierza zwalczać destabilizujące
światowy system monetarny lawinowe spekulacje walutowe. Według MFW spekulacyjne
obroty walutami na rynkach międzynarodowych przekraczają trylion dolarów
dziennie. Prezydent Chirac określił te spekulacje walutowe jako AIDS gospodarki
światowej.
Szczególnie ambarasujący był szczyt w Halifaksie dla prezydenta Clintona.
Według dziennika Washington Post spotkanie unaoczniło impotencję polityki
USA.
Choć Jacques Chirac zdecydowanie wysunął się na czoło całej Siódemki, jest
oczywiste, że bez przywództwa amerykańskiego potęgi Zachodu nie są w stanie
podjąć skutecznych działań ani nawet wywrzeć presji na Rosję, aby przystała na
polityczne rozwiązanie w Czeczenii.
Cień Czeczenii
Prezydent Jelcyn przyleciał do Halifaksu w piątek po południu i niemal
natychmiast rozmawiał z nim Chirac, który następnie powiedział podczas
konferencji prasowej, że w sprawie Bośni nie należy oczekiwać od Jelcyna więcej
niż może zrobić, ponieważ rosyjska opinia publiczna bez żadnych zastrzeżeń
popiera Serbów. Stało się oczywiste, że Jelcyn nie zamierza podjąć nowej
inicjatywy w sprawie Bośni, na co liczyły kraje zachodnie, jak na ostatnią deskę
ratunku.
Podczas piątkowej kolacji Siódemki z Jelcynem prezydent Rosji - ku
zaskoczeniu pozostałych uczestników - zabrał głos jako pierwszy i wygłosił
ponadpółgodzinne, dość chaotyczne przemówienie, poruszając w nim niemal
wszystko: od postępów w gospodarce rosyjskiej przez postulat pełnego
uczestnictwa Rosji w G7 do potępienia czeczeńskiego terroryzmu. Premierzy
Japonii i Kanady przestrzegli jednak Jelcyna wprost, że - aby użyć słów premiera
Murayamy - cień Czeczenii kładzie się gestą
chmurą na stosunkach Rosji z resztą świata. Rzecznicy Białego Domu nie
powiedzieli, czy prezydent Clinton wziął udział w tej części rozmowy. Podczas
ostatniej wizyty w Moskwie prezydent Clinton tylko bardzo delikatnie krytykował
postępowanie Rosji wobec Czeczeńców.
Po kolacji mężowie stanu poszli razem na specjalne przedstawienie do cyrku.
Według dopuszczonych tam fotoreporterów Jelcyn na przemian gorąco oklaskiwał
artystów i zapadał się w swoim fotelu, trzymając głowę w dłoniach. Po
przedstawieniu nie poszedł już na pokaz sztucznych ogni, tylko wrócił do
rezydencji. Dokładnie o godzinie, kiedy w Halifaksie wybuchały sztuczne ognie, w
Budionnowsku rosyjscy komandosi przystąpili do szturmu na szpital, w którym
czeczeński oddział przetrzymywał zakładników.
W sobotę rano Jelcyn oznajmił reporterom, że akcja w Budionnowsku skończyła
się uwolnieniem zakładników i dodał, że terrorystyczny incydent w Budionnowsku
radykalnie zmienił nastawienie [pozostałych uczestników szczytu] wobec wydarzeń
w Czeczenii.
Clinton przedwyborczy
W odniesieniu do USA jest to w znacznej części prawdziwe. Dziennik New York
Times, który przez cały okres brutalnej pacyfikacji Czeczenii przez Rosję informował o tym tylko marginalnie
na dalszych stronach, w sobotę dał na czołówce pierwszej strony wielką
fotografię z pogrzebu rosyjskich ofiar zamachu w Budionnowsku. Komunikat końcowy
z Halifaksu ani słowem nie wspomina o Czeczenii,
ale w oświadczeniu odczytanym w obecności Jelcyna przez premiera Kanady Jeana
Chretiena Siódemka potępiła akty przemocy dokonywane w Czeczenii przez obie strony.
Otoczenie prezydenta Clintona utrzymuje, że odbyta po zakończeniu szczytu
prawie godzinna rozmowa Clinton-Jelcyn przebiegła gładko, ale przed nią Jelcyn
wygłosił wobec zebranych dziennikarzy kolejną filipikę. Kiedy Clinton powiedział
reporterom dziękuję, aby zakończyć spotkanie z prasą, Jelcyn oznajmił, że
przywódca czeczeński Dudajew poprosił o azyl w Turcji, wobec czego problem Czeczenii będzie prosty do rozwiązania. Zapytany o
sprawę przez amerykańskiego ambasadora w Ankarze rząd turecki stanowczo
zdementował informacje Jelcyna. Dudajew ukrywa się gdzieś w głębi Czeczenii, ale jego przedstawiciele zdecydowanie
przeczą, aby miał opuścić kraj.
Clinton wobec Bośni
Najbardziej kłopotliwa dla Billa Clintona okazała się jednak sprawa Bośni. W
zeszłą środę, tuż przed wylotem prezydenta do Halifaksu, przywódcy Kongresu
zawiadomili Clintona listownie, że nie zgodzą się na pokrycie przez USA
przypadającej na Amerykę części kosztów wysłania do Bośni dodatkowych sił
szybkiego reagowania. Ale właśnie na krótko przedtem prezydent Chirac naciskał w
czasie swego pobytu w Waszyngtonie, aby Rada Bezpieczeństwa NZ jak najszybciej
uchwaliła rezolucję kierującą do Bośni ponad 12 tysięcy żołnierzy mających
chronić siły pokojowe ONZ upokarzane przez Serbów.
W Halifaksie Chirac natychmiast wystąpił z tą sprawą raz jeszcze. Wobec tego
Clinton polecił stałej delegatce amerykańskiej w ONZ pani Madeleine Albright,
aby usunąć z szykowanej od kilkunastu dni rezolucji fragment mówiący o
finansowaniu operacji. Delegacja brytyjska w ONZ była tak zaskoczona, że jej
szef zatelefonował do premiera Johna Majora w Halifaksie z pytaniem, czy
rzeczywiście ma głosować za rezolucją w takim kształcie. Major potwierdził.
Koszty wysłania sił szybkiego reagowania oblicza się na ponad 400 milionów
dolarów przez najbliższe sześć miesięcy. Według tradycyjnych w ONZ uzgodnień
Ameryka pokrywa 31 procent kosztów operacji pokojowych. Ale Republikanie w
Kongresie USA woleliby inne rozwiązanie. Chcą, aby zamiast wzmacniania sił ONZ,
sparaliżowanych przez bermudzki trójkąt decyzyjny między Sarajewem, Zagrzebiem i
Nowym Jorkiem, uchylić embargo na dostawy broni dla Bośni. Clinton jest temu
zdecydowanie przeciwny. Podczas piątkowej konferencji prasowej w Halifaksie
dopuścił możliwość uchylenia embarga, ale dopiero po wycofaniu francuskich i
brytyjskich błękitnych hełmów.
Liberalny komentator międzynarodowy New York Timesa Anthony Lewis pisał o
stanowisku Clintona tak: Powody słabości nie są militarne. Energiczna kampania
wojskowa Zachodu z silnym wsparciem lotniczym poskromiłaby Serbów w bardzo
krótkim czasie. W swojej polityce Clinton nie kieruje się chęcią powstrzymania
pierwszej w Europie od czasów Hitlera ludobójczej agresji. Ani chęcią
przeciwdziałania publicznym upokorzeniom sojuszu zachodniego. Pragnie on, ze
względów polityki wewnętrznej, uniknąć wysłania amerykańskich wojsk do Bośni.
Obiecał wysłanie do 25 tysięcy żołnierzy, aby pomogli w wycofywaniu się sił
ONZ. Wobec tego czyni wszystko, co może, aby przedłużać misję ONZ, nawet jeśli
jest ona całkowicie jałowa, nawet jeżeli musi błagać serbskich morderców, by nie
odcinali jej zaopatrzenia.
Bluff Jelcyna
Clintona czekają w przyszłym roku wybory prezydenckie. Analizy badań opinii
publicznej mówią, że wyborcy w bardzo małej mierze kierują się kwestiami
polityki zagranicznej. Clinton pamięta, że opinia bardzo źle zareagowała, kiedy
w starciu ogniowym w Mogadiszu zginęło 18 amerykańskich żołnierzy, i nie chce
się narazić wyborcom.
Tak więc komentator agencji Reutera napisał w swojej relacji z Halifaksu, że
tym razem prezydent USA był tylko jednym z chłopców, a nie pierwszym z
równych. Nawet amerykańska prasa, zazwyczaj skupiona wyłącznie na swoim
prezydencie, cytuje głównie wypowiedzi Jacquesa Chiraca. Nie sposób jednak nie
odnieść wrażenia, że Siódemka jest bez przywódcy i wydaje się zagubiona w morzu
nieoczekiwanych problemów, jakie wychynęły na powierzchnię po zakończeniu zimnej
wojny.
Zebrani w Halifaksie przywódcy najwyżej uprzemysłowionych potęg gospodarczych
świata liczyli na pomoc Jelcyna w wywarciu nacisku na Belgrad, aby przekonał
bośniackich Serbów do nowej rundy rokowań pokojowych. Zamiast tego Jelcyn w
sobotę zasugerował, żeby przystać na federację między Serbią i bośniackimi
Serbami. Nie wywołało to entuzjazmu pozostałych uczestników szczytu, choć
sugestia nie została z miejsca odrzucona.
Amerykańscy komentatorzy telewizyjni utrzymują, że szczyt G7 miał jeszcze
więcej słów i jeszcze mniej konkretnej zawartości niż dotychczasowe. Dodają też,
że mimo wszystkich gładkich uprzejmości wobec Jelcyna, przywódcy świata
zachodniego będą po tym spotkaniu postrzegać go jeszcze bardziej krytycznie.(P)
[Hasła: Kanada; Halifax; Grupa Siedmiu; gospodarka;
Rosja - Grupa Siedmiu; Jelcyn Borys; Czeczenia;
Rosja - Czeczenia; wojska rosyjskie, pobyt; Bośnia
i Hercegowina]
(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
49 26 Czerwiec 1995 Kogo bojÄ
siÄ Rosjanie441947 23 Czerwiec 1995 Czy zĹoĹźÄ
broĹ46 21 Czerwiec 1995 PokĂłj w Czeczeni42 16 Czerwiec 1995 Ani na siĹÄ, ani siĹÄ
65 19 WrzesieĹ 1995 Jedno ustÄpstwo Dudajewa50 30 Czerwiec 1995 A Szamil siÄ czai48 23 Czerwiec 1995 PrzeraĹźeni, brudni, wĹciekliRAPORT Z AKCJI POWODZIOWEJ MAJ CZERWIEC 201019 Slow Cooker Thanksgiving Dinner Ideas eCookbook19 17 StyczeĹ 1995 Oddajmy CzeczeniÄ, ocalmy RosjÄwiÄcej podobnych podstron