Kilka uwag o stabilności libertariańskiej
anarchii i możliwościach obronnych
dobrowolnego społeczeństwa
Autor: Jakub Bożydar Wiśniewski
Krytyka libertarianizmu odbywa się na rożnych poziomach intelektualnych.
Ci, których wiedza na jego temat jest bardzo niewielka, krytykują go na ogół
przy użyciu nieprzemyślanych sloganów ( nieregulowany rynek prowadzi do
wyzysku pracowników , potrzebna jest kontrola cen, aby zwalczać spekulację ,
kto jak nie państwo wybuduje drogi? itp.), które po tysiąckroć były już obalane
w najbardziej podstawowej literaturze przedmiotu, więc nie wymagają dalszego
komentarza.
Innych krytycznych argumentów używają natomiast ci, którzy posiadają
pewną wiedzę na temat libertarianizmu, a nawet z nim sympatyzują, wydaje im
się jednak, że są w stanie zrównoważyć nadmierne w ich ocenie ambicje tejże
filozofii społecznej odpowiednią dozą realizmu , praktyczności ,
kompromisowości itp. Tego rodzaju krytyce poświęcono w stosownej literaturze
nieco mniej miejsca.
Jednym z najbardziej popularnych argumentów tego drugiego typu jest ten
głoszący, iż istnienie państw, czyli monopolistycznych aparatów przemocy, jest
złem, ale jest niestety złem koniecznym, gdyż stan libertariańskiej anarchii musi
doprowadzić do konfliktu o władzę pomiędzy lokalnymi zbrojnymi gangami lub
też do przejęcia władzy przez zewnętrznego agresora najczęściej w postaci
innego państwa.
Zajmijmy się po kolei obydwoma członami powyższej konkluzji.
Skupiając się na początku na pierwszym z nich, należy zauważyć, iż
uważający, że stan libertariańskiej anarchii musi doprowadzić do konfliktu o
władzę pomiędzy lokalnymi zbrojnymi gangami, popełniają błąd traktowania
libertariańskiej anarchii jako bezpaństwowego etatyzmu , tzn. sytuacji, w której
terytorialny monopol przemocy znika, ale wszystko inne, włącznie z
mentalnością, która legitymizuje jego istnienie, pozostaje bez zmian.
Praktycznie każdy teoretyk libertariańskiego anarchizmu twierdzi
natomiast, że skuteczne i trwałe zniknięcie terytorialnych monopoli przemocy i
wszystkich powiązanych z nimi szkodliwych zjawisk może nastąpić wyłącznie
wtedy, gdy etatyzm światopogląd legitymizujący, a często wręcz gloryfikujący
istnienie tychże monopoli stanie się wystarczająco niepopularny.
Warto wyobrazić sobie abolicję bez abolicjonizmu" jako analogiczny
scenariusz, w ramach którego obalenie dotychczasowych posiadaczy niewolników
natychmiast skutkuje pojawieniem się kandydatów na ich następców,
konkurujących między sobą o kontrolę nad świeżo uwolnionymi byłymi
niewolnikami. Następnie warto zastanowić się, czym ten scenariusz różni się od
tego, który miał miejsce w historii tzn. od tego, w ramach którego szeroko
rozpowszechniona akceptacja dla abolicjonizmu została słusznie uznana za
warunek konieczny skutecznego i trwałego zniesienia niewolnictwa.
Podsumowując, teoretycy libertariańskiego anarchizmu zdają sobie w pełni
sprawę z przyrodzonej niestabilności bezpaństwowego etatyzmu (zwanego
również upadłą państwowością"), ale jednocześnie są oni jedynymi osobami
świadomymi faktu, iż bezpaństwowy libertarianizm (antyetatyzm) jest stanem
rzeczy jakościowo całkowicie odmiennym, zwłaszcza pod względem stabilności.
Przechodząc do drugiego członu zarysowanej we wstępie konkluzji,
skupmy się teraz na sugestii, iż tym, co świadczy o niemożliwości
funkcjonowania w dłuższej perspektywie społeczeństwa dobrowolnego czy też
libertariańskiego (tzn. wolnego od kontroli ze strony jakiegokolwiek
monopolistycznego aparatu przemocy) jest rzekomy fakt, że społeczeństwo takie
szybko ulegnie armiom sąsiadujących monopolistycznych aparatów przemocy.
Istnieje jednak cały szereg powodów, dla których wcale nie musiałoby się tak
stać:
1. Pojawienie się społeczeństwa dobrowolnego, wraz ze wszystkimi jego
dobrodziejstwami, ma szansę na podłamanie ideologicznego poparcia dla
pozostałych istniejących monopolistycznych aparatów przemocy. A jako że w
ostatecznym rozrachunku trwają one przede wszystkim dzięki ideologicznemu
poparciu większości społeczeństwa, osłabienie tegoż poparcia znacznie zmniejsza
ich możliwości manewru, zwłaszcza w zakresie dokonywania operacji zbrojnych.
2. Standardowe argumenty ekonomiczne sugerują, że każde
społeczeństwo dobrowolne byłoby (lub też szybko stałoby się) społeczeństwem
bardzo zamożnym i gospodarczo zaawansowanym. W związku z tym byłoby ono
bardzo atrakcyjnym partnerem handlowym. Zbrojny najazd na nie, a tym samym
zniszczenie jego unikatowej kultury i instytucjonalnej infrastruktury, całkowicie
zlikwidowałoby tę atrakcyjność. Ponadto nawet jeśli tego rodzaju społeczeństwo
znajdowałoby się w sąsiedztwie państwa ogarniętego na tyle prymitywną,
wojenną ideologią, że jego rządowi nie zależałoby na korzyściach handlowych,
nietrudno sobie wyobrazić, iż członkom rzeczonego społeczeństwa łatwo byłoby
wejść w sojusze militarne z rządami państw, którym na owych korzyściach by
zależało.
3. Społeczeństwo dobrowolne z definicji pozbawione byłoby struktur
władzy, które mógłby przejąć ewentualny agresor. Tym samym kontrola takiego
społeczeństwa przez ewentualnego zwycięskiego agresora byłaby bardzo trudna,
jeśli nie niemożliwa, a w każdym razie wysoce nieopłacalna.
4. Jako że standardowe argumenty ekonomiczne sugerują, że każde
społeczeństwo dobrowolne byłoby (lub też szybko stałoby się) społeczeństwem
bardzo zamożnym i gospodarczo zaawansowanym, łatwo sobie wyobrazić, że
chroniące jego członków prywatne agencje ochrony dysponowałyby
skuteczniejszym arsenałem obronnym niż armia wrogiego monopolistycznego
aparatu przemocy. Ponadto prawdopodobnym jest, iż dobrze uzbrojona byłaby
znaczna część indywidualnych członków takiego społeczeństwa, co w połączeniu
z ich lepszą od najezdzcy znajomością zamieszkiwanego przez siebie terytorium
mogłoby z nich uczynić trudne i kosztowne do pokonania oddziały partyzanckie.
5. I wreszcie, opisywany tu argument można odnieść nie tylko do
społeczeństwa dobrowolnego sąsiadującego z terytorium opanowanym przez
potężny monopolistyczny aparat przemocy, ale też do dowolnego państwa
sąsiadującego z państwem militarnie znacznie silniejszym. Innymi słowy, zgodnie
z tym argumentem w dłuższej perspektywie nie mogłoby przetrwać nie tylko
jakiekolwiek społeczeństwo dobrowolne, ale też jakiekolwiek stosunkowo małe i
militarnie nieznaczące państwo sąsiadujące z państwem znacznie większym i
militarnie znaczniejszym, że nie wspomnieć o mikropaństwach takich jak
Liechtenstein, Monako, Andora, Hong Kong, czy San Marino. Jeśli argument ten
miałby być prawdziwy, to cały świat znajdowałby się pod kontrolą
monopolistycznych aparatów przemocy o mniej więcej równej sile militarnej, co
oczywiście nie ma dziś miejsca.
Podsumowując, społeczeństwo dobrowolne jest oczywiście z definicji
społeczeństwem pokoju i współpracy, ale w żaden sposób nie wynika z tego, że
nie jest ono w stanie zorganizować skutecznej obrony przed zarówno
wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi agresorami. Przeciwnie, jego nieodrodne
cechy ekonomiczne i kulturowe sugerują, że ma ono szansę stać się na tym polu
skuteczniejsze niż dowolny monopolistyczny aparat przemocy.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Mężyński Piotr Do młodej matki kilka uwag z higjeny kobiety 1933rE book Kilka Uwag Józef SzujskiKilka uwag w dyskusji nad modelem organu wykonawczego w gminieKilka uwag o zwyczajach judaistycznychRadek Palonka Kilka uwag na temat tabu wśród starożytnych i współczesnych Indian północnoamerykańsImelda Chłodna Kilka uwag na temat roli retoryki w kształceniu humanistycznymKilka Uwag Nad Powieścią Eliza OrzeszkowaKilka uwag na tle egzaminu z2016Kilka uwag o zapisach w dzienniku zajęćUWAG KILKA O DZWONACH FRIEDRICHA GOTTHOLDA KÖRNERA Z DAWNEGO KOŚCIOŁA MARIACKIEGO W KOSTRZYNIEWiśniewski Libertarianizm prawaKilka praktycznych uwagkilka ciekawostek o 206więcej podobnych podstron