SPOAECZNOŚĆ WIZIENNA JAKO ZBIOROWOŚĆ PODLEGAJCA PRAWOM
PSYCHOLOGII TAUMU I PRZEJAWIAJCA JEGO CECHY. PSYCHOLOGICZNE
I SOCJOLOGICZNE ASPEKTY ODDZIAAYWAC NA ZBIOROWOŚĆ (TAUM)
OSADZONYCH PRZEZ ADMINISTRACJ, PRZY POMOCY
NIEUŚWIADOMIONYCH TECHNIK PROPAGANDY.
CZŚĆ I
Społeczność więzienna jako zbiorowość podlegająca prawom psychologii tłumu i
przejawiająca cechy tego tłumu.
"Psychologia tłumu" - fundamentalna praca francuskiego lekarza, socjologa i psychologa
Gustawa Le Bona w żadnym fragmencie nie próbuje odnieść do zbiorowości więziennej jako
"tłumu" będącego tematem rozważań. Z perspektywy 100 lat od ukazania się pierwszego
wydania francuskiego tej klasycznej już dziś pracy psychologicznej - można być niemalże
pewnym, że Le Bon nie zajął się tym ujęciem problemu tylko dlatego, że więzienia
funkcjonowały wtedy na marginesie społeczeństwa. Częściej były rozbijane przez tłum
przychodzący z zewnątrz by uwolnić "ciemiężonych" przez królów lub rewolucje, niż
opisywane przez ówczesnych naukowców.
Dopiero XX wiek przyniósł dorobek w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych, który
miał wpływ na kształt nowoczesnego więziennictwa gdzieniegdzie być może nawet
nadmierny i przeintelektualizowany, stawiający skazanego na piedestale podmiotowości.
Nadmiernego z kolei zainteresowania naukowców zmierzających wszelkimi sposobami. do
usprawiedliwienia jego przestępczego, uprzedniego przed skazaniem zachowania. Nie ma
potrzeby dłuższego uzasadniania tego, że socjologia poszukiwała przyczyn wykolejania
społecznego i drogi przestępczej w uwarunkowaniach społecznych, psychologia w
odchyleniach od normy psychicznej, psychiatria w chorobie psychicznej, a np. wiktymologia
poszukiwała genezy przestępstwa ofierze tegoż, a nie w przestępcy.
Wracając do myśli głównej zauważamy, że Le Bon nie mógł zauważyć jak bardzo jego
przemyślenia dotyczą społeczności więziennej bo ta społeczność w ogóle go nie interesowała.
Przypominam jednak, że współcześnie Le Bon przynajmniej w części swego dzieła poszedłby
w tym kierunku.
Niniejsze opracowanie będzie próbą odpowiedzi na dwa ogólnie sformułowane pytania:
- Czy społeczność więzienna jest tłumem (a jeśli tak to jakim?)?
- Czy społeczność więzienna prezentuje cechy typowe dla tłumu w ujęciu Le Bona?
Dla potrzeb stratyfikacji wyjaśniam jeszcze co rozumiemy przez społeczność więzienną.
Zwykle praktycy penitencjarni uznają za społeczność więzienną osadzonych przebywających
w jednostce jak i funkcjonariuszy w niej zatrudnionych, badając wzajemne relacje tych grup.
W niniejszym opracowaniu odejdziemy od takiego spojrzenia na społeczność więzienną
ograniczając się do osadzonych choćby z tego powodu, że to te jednostki znajdują się w
zakładzie karnym lub areszcie z powodu przymusu państwa, a nie z wyboru zawodu
funkcjonariusza państwowego. Zdefiniujemy więc społeczność więzienną ograniczając się do
osadzonych.
Jest to zbiorowisko ludzkie o charakterze przypadkowym, w którym jedynym namacalnym i
sprawdzalnym mianownikiem jest fakt znalezienia się w izolacji więziennej na skutek
działania szeroko rozumianego prawa. Definicja ta nie wyklucza wzajemnych powiązań
jednostek pochodzących sprzed aresztowania (rodzinne, koleżeńskie, środowiskowe,
przestępcze) jak i powiązań powstałych po przybyciu do jednostki penitencjarnej
(przynależność podkulturowa, koleżeństwo, wejście w konflikt, zderzenie, postawa lub
wreszcie zwykłe osadzenie w tej samej celi mocą decyzji administracji zakładu). Sięgając do
najprostszego podziału tłumów na heterogeniczne i homogeniczne (według Le Bona)
społeczność więzienna bliższa jest tej pierwszej definicji - tłumu heterogenicznego -
bezimiennego, składającego się z bardzo różnych jednostek pod względem zawodowym,
rozwoju umysłowego, wieku, zaangażowania i znaczenia przestępczego. W jednym jednak
elemencie jako praktyk muszę zauważyć, że "tłum więzienny" ma cechę tłumu
homogenicznego. Chodzi mi tu o zjawisko podkultury więziennej, które z definicji ma
charakter sekciarski jest podstawą kastowości (rozwarstwienia) całości populacji. Innym
słowy twierdzę, że na "zewnątrz" tłum więzienny ma charakter heterogeniczny, natomiast
wewnątrz dzieli się na tłumy homogeniczne o skrajnie sprzecznych poglądach i interesach.
Celowo używam sformułowania "na zewnątrz" zdając sobie sprawę z jednolitości tego tłumu
w jednej podstawowej dążności - do ucieczki, wyjścia z zamknięcia, umiłowania i pragnienia
wolności, zwalczania wszystkiego co stoi do tego na drodze. Natomiast "wewnątrz" w
sytuacji spokoju w jednostce penitencjarnej obowiązuje dychotomiczny podział na grupę tzw.
"grypsujących" i "niegrypsujących", które to grupy w tym momencie są tłumami
homogenicznymi, gdyż w tym momencie mają charakter kastowy. Do obecnego grona
słuchaczy nie muszę wyjaśniać czym jest podkultura więzienna i jakie zasady, podziały w niej
obowiązują.
Kiedy więc społeczność więzienna staje się tłumem heterogenicznym, albo też czy jest nim
stale, sądzę, że użycie określenia "tłumu w uśpieniu" najlepiej oddaje istotę sprawy. Jako
kierownik działu penitencjarnego dużej ,jednostki penitencjarnej odpowiedzialny między
innymi za utrzymanie pożądanego status quo tzn. względnego spokoju i bezpieczeństwa w
takiej jednostce zdaję sobie sprawę, że w istocie rzeczy chodzi o utrzymanie tłumu
więziennego w tym uśpieniu. Nikt bowiem z funkcjonariuszy jednostek penitencjarnych
obecnych na sali (i nie tylko) nie życzy sobie doświadczyć tłumu więziennego obudzonego,
co może w skrajnym przypadku sytuację buntu totalnego, a w sytuacji mniej skrajnej bierny
protest głodowy, który może wtórnie przerodzić się w bunt agresywny. Pojęcia tłumu w
"uśpieniu" i "obudzeniu" skonstruowano li tylko na potrzeby zobrazowania specyfiki tłumu
więziennego gdyż trudno pozbyć się odczucia, że jednak różni się on od tłumu ulicznego,
wiecowego, rewolucyjnego czy też wyborczego. W moim przekonaniu różni się właśnie tym,
że zwykle nie przejawia wszystkich cech czy też własności "tłumu" Le Bona, a raczej nie
przejawia ich wszystkich na co dzień. Pełny zestaw cech tłumu można zaobserwować i
wygenerować z tłumu więziennego dopiero gdy jesteśmy uczestnikami "zwykłego dnia" w
jednostce penitencjarnej, a także gdy mamy nieszczęście uczestniczyć w burzliwych i
skomplikowanych wydarzeniach więziennych jakimi są czynne lub bierne wystąpienia
zbiorowe osadzonych. Piszący te słowa doświadczył bezpośrednio atmosfery zbiorowego
wystąpienia o dość szczególnym charakterze. W roku 1989 osadzeni przebywający w II
pawilonie Aresztu Śledczego w Aodzi po mszy świętej nie powrócili do cel mieszkalnych,
wysunęli postulaty nie posuwając się jednak do poczynań agresywnych wobec
funkcjonariuszy w nim zatrudnionych. Niewątpliwie w mojej ocenie z więziennego tłumu w
"uśpieniu" przeszli w stan tłumu '"obudzonego" choć wystąpienie w tej formie nie miało
charakteru buntu agresywnego. Co spowodowało '"przebudzenie tłumu więziennego""? Poza
wieloma czynnikami wewnętrznymi (tzn. o etiologii więziennej) w głównej mierze
decydującym był tu początek transformacji ustrojowej w naszym kraju. Czyli czynnik
polityczny. Ale także, co nie mniej ważne - nadmierne zainteresowanie w jednostkach
penitencjarnych ze strony nowych elit politycznych. Elity te na skutek działań uprzedniego
reżimu były w pewnych fragmentach swej walki politycznej izolowane w jednostkach
penitencjarnych wspólnie bądz co bądz z elementem kryminalnym. Znalezć można
psychologiczne uzasadnienie wytworzenia się pewnej więzi między intelektualną elitą
ówczesnej opozycji, a środowiskami więziennymi. Nie ma nie co bardziej łączy emocjonalnie
jak wspólna "niedola" więziennej izolacji. Jako funkcjonariusz mogę więc zrozumieć
czynione szczególnie pod adresem recydywistów "umizgi" i roztaczanie mglistych wizji
amnestii, rewizji wyroków z lat 80-tych i innych możliwych łagodzących kroków. Trudno
natomiast zrozumieć dlaczego te obietnice (bo tak były odbierane przez skazanych) nie
zostały zrealizowane. Osoby, których pobyt w izolacji więziennej byłby nawet najkrótszy -
wiedzą przecież, że słowność i dotrzymywanie obietnic ma w tych warunkach wartość
najwyższą. W takiej sytuacji trudno dziwić się, że skazani chcieli swoiście pomóc w
urealnieniu słów i gestów co w dramatycznej wersji poskutkowało ofiarami śmiertelnymi np.
w Zakładzie Karnym w Czarnem.
Wracając do głównego wątku wystąpienia przedstawię katalog cech tłumu więziennego, które
przejawiała zbiorowość osadzonych po przejęciu "władzy" w pawilonie II Aresztu Śledczego
w Aodzi - jesienią 1989 r. Pierwszą najbardziej zauważalną cechą tego tłumu była przesada i
prostota wyrażanych poglądów. Poglądy te emanowały przede wszystkim z członków tzw.
komitetu strajkowego, który negocjował z władzami więziennymi realizację postulatów, a był
jednocześnie jak gdyby wyrazicielem poglądów całej populacji. "Przesada" to oczywiście
kwestia niemożności spełnienia części postulatów przez administrację Aresztu (np.
nowelizacja całego szeregu zarządzeń Ministra Sprawiedliwości) i brak zrozumienia tej
niemożności przez negocjujących. Także samo przesada i prostota - to bezwarunkowe
twierdzenia i całkowita nieustępliwość w negocjacjach oraz nieuzasadnienie logiki
argumentacji, która w normalnych warunkach byłaby nie do podważenia. Negocjujący
komitet protestacyjny posunął się w swej przesadzie tak daleko, że przekonywanie o tym , że
"przesada" może w swej konsekwencji uniemożliwić realizację nawet zasadnych i możliwych
propozycji - nie dawało rezultatów. Oczywiście można by zapytać się czy przesadny i
prostacki był bardziej tłum, czy też przesada i prostackość wynikała bardziej z postawy
członków komitetu protestacyjnego, którym stali się oczywiście samodzielni przywódcy
tłumu. Wydaje się, że zjawisko to miało charakter swego rodzaju sprzężenia.
Tłum w swej masie był przesadny i prostacki, a przywódcy inteligentni, pomysłowi i
entuzjastyczni. Tłum zaszczepiał przywódcom przesadę i prostackość, a przywódcy
wypełniali to konkretną treścią intelektualną lub pseudointelektualną. W tym miejscu można
przejść do następnych cech, a mianowicie sugestywność i łatwowierność. To co
powiedziałem, o intelektualnej lub pseudointelektualnej treści jest niczym innym jak
sugerowaniem tłumowi przez przywódców możliwych do osiągnięcia celów i ich łatwowierne
przyjmowanie za własne i możliwe do przez prostacki tłum. Można chyba powiedzieć nie
myląc się wiele, że już chwilę po pojawieniu się w tłumie jakiejś tezy lub "myśli" nikt nie wie
kto był jej autorem albo też wszyscy uważają się za jej autorów. Czynienie takich wniosków
przekonywującymi i zweryfikowanymi utrudnia prosty fakt "niezapraszania" nikogo z
funkcjonariuszy na wewnętrzne narady komitetu protestacyjnego, ani tym bardziej na
utajnione "narady" liderów z tłumem więziennym. Przypuszczam jednak kładąc na szalę tego
przypuszczenia wszystkie swe doświadczenia więziennika, że przebiegu treści, motywów
ustaleń podejmowanych wtedy w tłumie więziennym - nie byliby w stanie odtworzyć sami
liderzy komitetu protestacyjnego. Tylko obiektywne oko kamery i mikrofon (gdyby ich
zainstalowanie wówczas było możliwe) mogłoby wspomóc i potwierdzić cechę
sugestywności tłumu wobec gwałtownych, przesadnych wypowiedzi przywódców lub nawet
innych pojedynczych więzniów. Zresztą należy jeszcze dodać, że te ustalenia odbywały się w
różnych miejscach zakładu tzn. przedstawiciele z pawilonu I i III byli doprowadzani do
opanowanego pawilonu II, a ponadto osadzeni kontaktowali się głosowo pomiędzy
pawilonami w sposób masowy. Wszystkie osoby, które ze strony administracji zakładu
uczestniczyły w prowadzonych negocjacjach do dziś potwierdzają, że odbywały się one w
atmosferze skrajnej przesady drugiej strony. Bezwarunkowe twierdzenia, powtarzanie w
kółko tego samego, brak logiki to obraz negocjatorów ze strony tłumu więziennego.
Jednocześnie brak stałości żądań i poglądów prowadzący do kompletnego chaosu,
uniemożliwiającego realne porozumienie (co zresztą stało się faktem finalnym). Przykładem
zmienności i przesadności było postulowanie zwolnienia jednego lekarza Aresztu w
początkowej fazie konfliktu kiedy to żądanie stało się faktem poprzez odsunięcie lekarza od
czynności służbowych, a następnie ustalenie przejścia na emeryturę - w rozmowach pojawiły
się kolejne nazwiska funkcjonariuszy innych działów. Można przypuszczać, że gdyby
zgodzono się na kolejne takie odsunięcie to po jakimś czasie być może pojawiłoby się żądanie
wymiany całej załogi aresztu. Mechanizm tego zjawiska miał w gruncie rzeczy za pragenezę
indywidualne konflikty osadzonych z konkretnymi funkcjonariuszami.
Więzienie jako takie jest miejscem konfliktogennym a funkcjonariusz nie może z mocy prawa
i zdrowego rozsądku spełnić wszystkich żądań i próśb osadzonych - niezależnie od kierunku
lub charakteru tych próśb. Poszczególni osadzeni doskonale pamiętają funkcjonariuszy,
którzy odmówili spełnienia potrzeby lub żądania. Z reguły to wspomnienie nie podlega.
obiektywnej ocenie osadzonego a jest wstępem do negatywnej oceny funkcjonariusza. Taka
negatywna ocena wyartykułowana przed tłumem więziennym w sytuacji zbiorowego
wystąpienia była natychmiast przechwytywana i akceptowana przez tłum jako własna. W
tłumie tym na pewno znajdowało się wielu osadzonych, których indywidualne oceny o danym
funkcjonariuszu były przeciwne ale więz z tłumem brała prymat nad obiektywizmem. Oceny
pozytywne nie mogły być uzewnętrznione bo byłyby niezgodne z oczekiwaniami potrzebami
tłumu w tej sytuacji. Innymi słowy były to obawy przed nietolerancyjnością tłumu i
możliwością zachowania o charakterze pierwotnym np. w postaci pobicia jednostki, która
odważyłaby się skierować swój głos pod prąd wspólnego strumienia poglądów większości.
Nie należy też wykluczać, że poczucie anonimowości i bezkarności powodowało wygłaszanie
oskarżeń wobec funkcjonariuszy, które były z gruntu fałszywe. Oskarżenia takie nie były
przecież przez "tłum" weryfikowane. Więcej! Nikt nawet nie myślał o możliwości ich
weryfikowania. Anonimowe poglądy i oskarżenia były wygodne dla komitetu
protestacyjnego, bo pozwalały formułować kolejne coraz to bardziej absurdalne postulaty
przy jednoczesnym wyjaśnianiu, że anonimowość zródła informacji ma gwarantować
bezpieczeństwo osadzonych przed ewentualną "zemstą" administracji w bliżej nieokreślonej
przyszłości.
Powyższy opis wskazuje, że tłum więzienny nie kierował się obiektywną moralnością,
aczkolwiek sam w swoim mniemaniu był moralnym, ale swoiście moralnym. Moralnością
sztuczną i wyimaginowaną dla siebie, a nie zobiektywizowaną. Nie można natomiast
zaprzeczyć, że tłum więzienny w roku 1989 w Areszcie Śledczym w Aodzi był pełen
entuzjazmu. Dla osób uczestniczących w tych wydarzeniach wystarczy wspomnieć
rozgorączkowane twarze osadzonych, gremialnie wznoszone okrzyki przez okna, prężność
działania zwykle leniwych więzniów. Entuzjazm nie jest tym zachowaniem tłumu, które
można zmierzyć jest to rodzaj paliwa, które ma człowiek stykający się z entuzjazmem tłumu.
Jestem przekonany o sile tego entuzjazmu. W tym czasie radiowęzeł udostępniono
przywódcom komitetu strajkowego, którzy przy użyciu mikrofonu i sieci radiowęzłowej
przemawiali do wszystkich więzniów w areszcie. W tych momentach można było słyszeć i
poczuć entuzjazm osadzonych głośno reagujących na wypowiadane przez lidera słowa.
Odnosiło się wrażenie, że ten tłum jest jednością i reprezentuje realną siłę grozną dla
bezpieczeństwa jednostki. W innych sytuacjach, gdy przez radiowęzeł poglądy swe lub
zmiany obwieszczała administracja można było usłyszeć reakcje "tłumu", które potwierdzały
jego drażliwość i impulsywność. Każda przekazywana informacja, która nie była zgodna z
oczekiwaniami osadzonych budziła co najmniej grozny pomruk niezadowolenia, a w drugiej
postaci wulgarne, głośne okrzyki protestu. Pozostałe cechy tłumu takie jak niszczycielskość,
bohaterstwo i panika w warunkach buntu łódzkiego na szczęście nie zostały zaobserwowane
stąd też nie odważam się poddawać ich analizie. Jako więziennicy wiemy jednak, że cechy te
były obserwowane w zachowaniach tłumów więziennych w czasie buntów w takich
zakładach karnych jak Zakład Karny w Czarnem i Zakład Karny w Nowogardzie. Cena tych
wydarzeń jaką musiała zapłacić społeczność więzienna była wysoka - ofiary śmiertelne, ranni
i zniszczone zakłady. I ciężar odpowiedzialności, którego skala i rozkład na osadzonych i
funkcjonariuszy nie jest chyba do końca wyjaśniony. Powyższe zagadnienie jako
niewątpliwie interesujące zasługuje na osobne potraktowanie i nie jest głównym wątkiem
niniejszego referatu.
Naturalną konsekwencją przyjęcia tezy o analogiczności społeczności więzniów z pojęciem
tłumu jest konieczność zastanowienia się nad tym kto może być przywódcą tłumu
więziennego. Cechy osobowościowe i uzdolnienia takowego przywódcy są oczywiste: wysoki
poziom inteligencji, dobry mówca, aktywny człowiek czynu, silna wola, dar przekonywania
słuchaczy, fanatyczność przekonania o swoim posłannictwie, charyzma i wreszcie to co jest
właściwe dla przywódców więziennych - bogate doświadczenie kryminalne, skazanie
najlepiej wielokrotne za poważne przestępstwa, znajomość realiów życia więziennego i
przynależność do podkultury więziennej. Podkreślam przynależność do podkultury
więziennej, pomimo tego, że znane są więziennikom przypadki przejmowania przywództwa
w sytuacjach kryzysowych przez osadzonych nie będących związanymi ze strukturami
nieformalnymi. Takie sytuacje zdarzają się tam gdy cechy osobowościowe takiego
osadzonego ją większą moc oddziaływania na grupę nizli przywódcy podkultury więziennej,
której zródło leży tylko w utrwalonych zasadach i kryteriach wyłaniania takiego przywódcy.
Przykład - przywódcą podkultury więziennej może zostać jej uczestnik tylko i wyłącznie z
uwagi na niezwykłą siłę fizyczną i bezwzględność przestępczą. Taki przywódca będzie się
sprawdzał w życiu codziennym więzienia. Jednak w sytuacji buntowej lub strajkowej może
się okazać, że inteligencja, znajomość prawa i jego luk, nieumiejętność formułowania
postulatów itp. będą bardziej przydatne dla zasadniczych celów tłumu. Wtedy osadzony
niegrypsujący może stać się przywódcą lub co najmniej znalezć się w grupie przywódczej
jako potrzebny i akceptowany. Powyższe spostrzeżenia czynię tylko i wyłącznie dla celów
poznawczych. Generalnie bowiem przywódcy wywodzą się z uczestników tzw. II życia, gdyż
łączą w sobie większość przytoczonych cech osobowych, uzdolnień i umiejętności. Ponadto
należy podkreślić, te osoby kierujące się w swym życiu swego rodzaju ideologią, religią,
filozofią (jaka by ona nie była) są aktywniejsi od osób "niezaangażowanych". To takie osoby
są ekspansywne wychodząc do innych z własną koncepcją życia, a w sytuacji jej
nieakceptowania są skłonni do zachowań wrogich wobec świata zewnętrznego lub wręcz
agresji. Osobiście uznaję, że przynależność do podkultury więziennej jest swego rodzaju
filozofią życiową więzniów a w skrajnych przypadkach nawet quasi religią o niespotykanej
sile wewnętrznej akceptacji. Za zupełnie błędne uznaję twierdzenia o konieczności miesienia
populacji osadzonych, która nie akceptuje zasad podkulturowych. Zwłaszcza mam tu na myśli
wspólny pobyt w celach mieszkalnych. Taką konieczność, zwykle uzasadniano pozytywnym
oddziaływaniem niegrypsujących na uczestników podkultury. Stanowczo twierdzę, że
oddziaływanie może być tylko odwrotne, a to oznacza negatywizm skutków. Sadzę, że dla
psychologów jest oczywiste, że człowiek ideowy jest ekspansywnym głosicielem swoich
poglądów. Trudno więc oczekiwać by prymat psychologiczny głosił człowiek bez głęboko
utrwalonego przekonania, które ma niejednokrotnie charakter wręcz magiczny. Jest więc tak
w codziennym życiu więznia, a tym bardziej w sytuacjach konfrontacji z administracją
więzienną. Na codzień dominują w sferze aktywności, osadzeni uczestniczący w podkulturze
więziennej, to spośród nich wyłaniają się przywódcy grup lub całej populacji. I wreszcie to że
przywódcy przyjmują samorzutnie rolę liderów w sytuacji buntowej. Inaczej mówiąc to
przywódcy kierują zachowaniami bieżącymi tłumu więziennego uśpionego w czasie zwykłej
więziennej normalności. To oni także biorą na siebie ciężar odpowiedzialności za tłum
więzienny pobudzony w fazie konfrontacji z administracją. A ich znaczenie w takim czasie
istotnie wzrasta, zgodnie z zasadą zastępowania władzy państwowej gdy ona traci na
znaczeniu. Czymże innym jest bunt w więzieniu i odebranie jednego pawilonu strażnikom
więziennym? Fakt ten jest oczywistym przejęciem władzy od państwa na skrawku jego
terytorium. Przejęcie pawilonu II przez więzniów Aresztu Śledczego w Aodzi w 1989 roku
było takim faktem. Władza państwowa, którą reprezentuje Służby Więzienna straciła w tym
miejscu wiele ze swego znaczenia i została zastąpiona przez przywódców, których ranga
urosła w jednej chwili.
Czym więc różni się metoda działania i kierowania tłumem uśpionym i pobudzonym przez
przywódcę podkultury więziennej. Per analo do sytuacji w łódzkim areszcie w 1989 r.
odpowiedz jest wbrew pozorom bardzo prosta. Więziennym tłumem w uśpieniu przywódca
podkultury kieruje w sposób niejawny, ukryty przed więzienną administracją. To po
pierwsze! A po drugie, w celach swego działania w stopniu ograniczonym dotyka sfer
władztwa zarezerwowanych dla tejże administracji np. nie naruszane są sprawy kadrowe
Służby Więziennej, sposób zatrudniania więzniów, ilość i rodzaj posterunków ochronnych
itp., itd. Sytuacja diametralnie zmienia się gdy tłum więzienny ulega rozbudzeniu. Przywódca
(lub przywódcy) staje się jawnym liderem, który wręcz manifestuje swoje wyjście z "cienia".
Święta zasada podkulturowa polegająca na tajności ulega zawieszeniu i ograniczeniu tylko do
wewnętrznych "narad" zbiorowości więziennej. Celami strategicznymi zaś działania takiego
przywódcy, jest wkroczenie w możliwie maksymalnym stopniu w domenę władzy Służby
Więziennej w celu jej przejęcia w części lub w całości, przy użyciu stojącej za nim siły tłumu
więziennego przebudzonego, a więc niebezpiecznego.
Przedstawione tezy są całkowicie zgodne z obrazem zdarzeń w czasie zbiorowego
wystąpienia więzniów w Areszcie Śledczym w Aodzi w 1989 roku. Aby zdarzenia takie w
ogóle mogły mieć miejsce przywódca podkultury więziennej już w fazie działań ukrytych
musi cieszyć się wśród więzniów odpowiednim prestiżem, który po fazie buntowej ulega
tylko potwierdzeniu i ugruntowieniu. Przywódca wystąpienia osadzonych, do którego stale
powracam cieszył się prestiżem już w fazie ukrytej. Prestiż ten pomógł mu w ogóle w
zorganizowaniu tego wystąpienia. A o istnieniu tego prestiżu świadczy właśnie fakt
przekonania tłumu więziennego o konieczności i możliwości takiego wystąpienia oraz
skuteczne wprowadzenie w czyn przemyślanego planu. Przypomnijmy, że przebieg zdarzeń
początkowych był następujący : w niedzielę duża ( większa niż zwykle) grupa osadzonych
zgłasza się i uczestniczy w mszy świętej. Po jej zakończeniu skazani ci opanowują
czterokondygnacyjny pawilon i otwierają wszystkie cele mieszkalne. Wygląda to oczywiście
na realizację zaplanowanej precyzyjnie akcji, która została ustalona przez ukrytych jeszcze
wtedy liderów. W fazie otwartej konfrontacji liderzy ci ujawniają się, a prym wśród nich
wiedzie jeden osadzony, którego nazwiska nie trzeba tutaj używać. Prestiż tego człowieka
budował on sam osobiście przez wiele lat swego pobytu w więzieniu. Był skazanym na 25 lat
pozbawienia wolności za zabójstwo konkubiny. Od początku skazany budował swą legendę
więznia politycznego, twierdząc, że on jako działacz "Solidarności" gdańskiej był
inwigilowany przez konkubinę, agentkę Służby Bezpieczeństwa. Zamordowanie jej miało być
motywowane politycznie, jako przejaw walki z komunistycznym reżimem . Faktycznie
jednak związki tego skazanego z "Solidarnością" polegały na zwykłym członkostwie i
ewentualnym otarciu się o jej przywódców, co było możliwe zwłaszcza w Gdańsku, gdzie
przed aresztowaniem mieszkał skazany. Morderstwo natomiast miało charakter nadzwyczaj
okrutny, ewidentnie na podłożu rodzinno - kryminalnym. Przypominam czasokres tworzenia
tej legendy - druga połowa lat 80-tych, która charakteryzowała się niezwykłą podatnością
społeczności więziennej na tego typu wersje zdarzeń i częste stawianie się więzniów w
jednym szeregu z opozycją jako na równi krzywdzonych przez przedstawicieli
komunistycznej władzy. Podobnie czynił przedstawiony przeze mnie skazany, ale robił
szczególnie skutecznie, nieświadomie zapewne posługując się metodami typowych
przywódców tłumów tzn. twierdząc, powtarzając i zarażając swą legendą wszystkich z nimi
się stykających. Zarówno skazanych jak i funkcjonariuszy. Prestiż tego skazanego był także
utwierdzany przez jego kalectwo, którego jakoby nabawił się już podczas odbywania kary
pozbawienia wolności, na skutek złego traktowania i leczenia przez więzienną służbę
zdrowia. Jeśli do tego wszystkiego dodać wybitną inteligencję, dogłębną znajomość realiów
życia więziennego (w tym podkulturowego) prestiż zbudowany w fazie utajnienia, upór i
determinację w działaniu, własne cele więznia (pamiętajmy o odległym końcu kary) oraz
atmosferę walki politycznej w kraju i nadzieje więzniów na rychłą odmianę ich "'losu'" - to
otrzymujemy katalog przyczyn, które rozbudziły fascynację tłumu więziennego skazanym
"G'".
Jego prestiż i charyzma pozwoliły na wypowiedzenie posłuszeństwa administracji zakładu i
przejęcie prerogatyw władzy w jednostce. W tym miejscu zbliżamy się do drugiego
podstawowego wątku niniejszego wystąpienia - technik sterowania więzienną grupą
społeczną i nieuświadomionym oddziaływaniu propagandowym praktykowanym przez
administrację jednostek penitencjarnych. Być może już na wstępie pojawią się głosy
oburzenia przeciwko używaniu określenia "propaganda" na to co estetyczniej można nazwać
oddziaływaniem wychowawczym przy użyciu środków medialnych. Głosy te będą wynikać z
obawy o to, czy w określeniu tym nadal tkwi element polityczny tak głęboko zakorzeniony w
świadomości Polaków, gdy tylko użyć pojęcia propaganda. Dla celów definicyjnych
polityczną genezę pojęcia, uważając propagandę tylko i wyłącznie za metodę przekonywania
grup społecznych, a wtórnie - kierowania tymi grupami. W tym miejscu wskażę, że
więzniowie, którzy byli przywódcami. buntu w Areszcie Śledczym w Aodzi w l989 r.
doskonale rozumieli znaczenie i rolę mediów w kierowaniu zbiorowościami, choć nie
koniecznie byliby w stanie dokonać uzasadnienia i wytłumaczenia takiej potrzeby. Z całą
pewnością natomiast wiedział o tym skazany "G", który już na samym początku wydarzeń
żądał środków piśmiennych, maszyny do pisania, magnetofonu wraz z kasetami i dostępu do
więziennego radiowęzła. Zapewne widząc w tym wszystkim niezbędną konieczność dotarcia
ze swymi "ideami." do wszystkich bez wyjątku osadzonych - za pośrednictwem przekazu
pisanego i werbalnego.
Przez cały czas trwania buntu łódzkiego, komitet protestacyjny uprawiał niczym nie
skrępowane oddziaływanie propagandowe na więzniów wewnątrz jednostki i na
społeczeństwo poza zakładem. Co do tego drugiego, korzystając z "quasi pomocy"
dziennikarzy przybywających do jednostki w celach zawodowych. W oparciu o powyższe
twierdzę, że użycie określenia propaganda w odniesieniu do niektórych metod działania
administracji więziennych wobec osadzonych, nie może być używane za przesadne.
CZŚĆ II
Psychologiczne i socjologiczne aspekty oddziaływań na zbiorowość (tłum) osadzonych przez
administrację przy pomocy nieuświadomionych technik sterowania społecznego i
propagandy.
Podejmując próbę ukazania problematyki sterowania społecznego w kontekście metod
działania administracji jednostek penitencjarnych, w stosunku do penitencjonariuszy,
napotykamy na duże kłopoty definicyjne. Wielość dyscyplin naukowych zajmujących się
społeczeństwem oraz procesami i zachowaniami ludzi w sytuacjach społecznych powoduje, iż
w wyniku różnych koncepcji poznawczych, teorii filozoficznych, czy też celów i metod
badawczych, otrzymujemy pokazną literaturę przedmiotu z tak wieloma definicjami
sterowania postępowaniem ludzi, iż praktycznie wybór dla potrzeb niniejszego wywodu
jednej z niech może zawsze wywołać zarzuty naginania prawdy do faktów, czy też wprost
manipulowania słuchaczami.
Socjologia, psychologia społeczna, pedagogika i teorie wychowania, cybernetyka społeczna
czy też szeroko rozumiane nauki polityczne - każda z nich eksponuje w swoich koncepcjach
inne czynniki regulujące zachowania społeczne oraz podkreśla inne cele i metody
oddziaływań na drugiego człowieka. W takim przypadku wyważenie odpowiedniego stopnia
ogólności jest niezwykle trudne zwłaszcza, że konkretność wskazań i uniwersalność
zastosowania wzajemnie się wykluczają.
Na potrzeby niniejszego wywodu przyjmę, chyba najbardziej adekwatne rozumienie
sterowania jako procesu wywierania pożądanego wpływu na określone zjawiska. Już same
dążenia ludzkie można interpretować jako sterowanie przez ludzi zarówno samym sobą, jak i
swoim otoczeniem społecznym czy fizycznym. Kierowanie, sterowanie, czy manipulacja
drugim człowiekiem lub całymi grupami społecznymi znane były i analizowane już w
czasach starożytnych, a jeżeli uznamy je za nieodłączny atrybut człowieka od zarania
dziejów, od momentu kiedy człowiek nauczył się myśleć abstrakcyjnie, gdy odkrył znaczenie
symbolu, wówczas otrzymamy pokazną porcję definicji i różnic interpretacyjnych, które nie
wynikają li tylko z faktu szczególnej złożoności i skomplikowania wszelkich procesów
społecznych lecz również z faktu związków autorów definicji ze strukturami społecznymi, z
którymi są związani, a zwłaszcza interesami jednostkowymi lub grupowymi.
Nie możemy się bowiem łudzić, iż w przypadku tak ważnego czynnika jakim jest możliwość
wpływania na drugiego człowieka będziemy mieli do czynienia wyłącznie z prawdą
obiektywną, czysto naukową i wolną od naleciałości ideologicznych. Szczególnie
dostrzegalne jest to w przypadku naszego drugiego zagadnienia, a mianowicie propagandy. W
pojmowaniu sensu tego procesu wpływania na drugiego człowieka i definiowaniu go, w całej
jaskrawości możemy dostrzec zarówno przejawy wpływu celów badawczych tego zjawiska,
jak również przejawy stronniczości autorów definicji, wynikającej z zaangażowania
emocjonalnego czy też podyktowanej interesem reprezentowanej grupy społecznej .
W rozumieniu propagandy obowiązuje swoista "moralność Kalego", która przybiera
następujący wyraz: "kiedy ja próbuję nakłonić czy przekonać kogoś do zmiany stanowiska
lub przejawiania odpowiedniego zachowania i stosuję w związku z tym wszystkie
wypracowane przez socjotechnikę i psychotechnikę chwyty propagandowe, to walczą o
słuszną sprawę, kiedy zaś ten drugi próbuje skłonić kogoś do innego niż moje s
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
4Praca lic Podkultura więzienna jako czynnik zakłócający proces resocjalizacjiCheang Pierwotna Katolicka nauka społeczna państwo jako rabuśSocjolekt więzienny jako element podkultury więziennejWYKSZTAŁCENIE JAKO CZYNNIK WŁĄCZANIA I WYŁĄCZANIA SPOŁECZNEGOnotatki z socjologii Religia jako obszar doświadczeń społecznychInternet jako przedmiot i obszar badań psychologii społecznejWróbleski M Gra jako model społeczny O potrzebie grania w społeczeństwie współczesnymKucia M Auschwitz jako fakt społecznyw 08 Szkoła jako instytucja społeczna i środowisko wychowawczePrzestępstwo jako zjawisko społeczno prawne docxpoziPoziom umiejętności czytania i pisania jako wskaźnik zdrowia społecznegoomNowela pozytywistyczna jako narzędzie polityki społecznejWacewicz S „Gra” w uwodzenie Seduction community jako nowe zjawisko społeczneCiąża i poród u młodocianych jako problem społeczny i zdrowotnywięcej podobnych podstron