P zyt
y yw
y
iz
i m a
prawo
w n
atu
a
raln
l e
Spór między przedstawicielami prawa pozytywnego a zwolennikami koncepcji
prawnonaturalnych jest tak stary jak i zajmująca się nim dziedzina nauki, jaką jest teoria
prawa. Powiedziane w nim zostało już pewnie wszystko, więc artykuł ten nie będzie
kolejną próbą przedstawiania argumentów obydwu stron, ale spojrzeniem na ten temat z
punktu widzenia idei narodowej. Nie będę jednak cytował, co o prawie naturalnym i
pozytywnym pisali Dmowski, Koneczny czy Doboszyński, ale spróbuje wyłowić kilka
praktycznych problemów, szczególnie w odniesieniu do obecnego modelu ustrojowego i
politycznego w Polsce.
Z pozoru sytuacja problem wydaje się nie istnieć. Ruch narodowy, czyli formacja
wywodząca się ideowo z międzywojennej endecji, postulująca zawsze bardzo mocno
funkcjonowanie etyki katolickiej jako powszechnie obowiązującej w społeczeństwie,
może bronić tylko i wyłącznie prawa natury. Skoro tradycyjne i chrześcijańskie wartości
są tym co narodowcy zawsze brali w pierwszej kolejności na sztandary, to prawo
pozytywne musi dla nich stanowić obrazoburczą koncepcję, zapewne o rodowodzie
wolnomularskim, która ruguje Boga i moralność z życia zbiorowego. Tym bardziej, że
prawo pozytywne stało u podstaw hitleryzmu i komunizmu, dwóch totalitarnych ustrojów,
które z taką zawziętością niszczyły endecję. Jednak takie myślenie to tylko mędrkowanie,
które nijak ma się do codzienności, a w końcu, jak uczył Roman Dmowski, obóz
narodowy ma być w pierwszej kolejności pragmatyczny i trzeźwo patrzący na
rzeczywistość.
Przyjrzyjmy się więc trzem fundamentalnym tezom pozytywizmu, które brzmią:
1. Porządek prawny jest jedynie porządkiem prawa stanowionego.
2. Nie ma koniecznego związku miedzy prawem a moralnością.
3. Prawnik jest podległy ustawie bez żadnych ograniczeń.
Przepisy są po to, by…
Według pierwszej z wymienionych tez, prawo stanowione jest to jedyny porządek
prawny, a wszelkie inne źródła prawa jak tradycja, zwyczaj, doktryna czy orzecznictwo
sądów muszą być odrzucone. Postulat ten właściwy dla XIX-wiecznych pozytywistów
obecnie nie stanowi już dogmatu pozytywistycznego.
Konstytucja, ustawy i rozporządzenia rzeczywiście stanowią podstawę systemu
prawnego, ale tam, gdzie prawo pisane milczy, praktycy bez chwili wahania posiłkują się
zwyczajem czy orzecznictwem, choć polska Konstytucja w art. 87 mówiącym o źródłach
prawa ich nie wymienia. Trzeba więc przyjąć, że obowiązująca koncepcja prawnicza to
umiarkowany pozytywizm prawniczy. Możliwe jest bowiem posługiwanie się w razie
milczenia ustawy względami słuszności czy utrwalonymi zwyczajami, niemożliwe jest
natomiast, by kierując się prawnonaturalnymi przekonaniami, sędzia uniewinnił
oskarżonego, wbrew literze Kodeksu Karnego i faktycznym dowodom. Może to i surowe i
czasami odbiegające od społecznego poczucia sprawiedliwości, ale tak na prawdę
konieczne. Pokazuje to znany przykład, gdzie w jednej z małych miejscowości, wobec
braku reakcji policji na terror jednego z mieszkańców w stosunku do sąsiadów, kilku z
tych ostatnich dokonało samosądu, po czym przez media przetoczyła się fala ataków na
bezduszność prawa, jaką miało być aresztowanie zabójców. A przecież niewyobrażalnym
jest, aby pobłażać takich zachowaniom.
Zachowanie porządku i respektowanie prawa to podstawowe zadanie państwa i nie
może ono dla żadnych obywateli robić wyjątków, w myśl zasady równości wobec prawa.
Myślę, że również dla narodowca prawdziwą powinna być teza, że prawo
stanowione choćby nie zawsze doskonałe, powinno być bezwzględnie stosowane, a
obywatele nie mogą sobie wedle własnego uznania wybierać, których przepisów będą
przestrzegać, a których nie. Tym samym jedna z głównych tez prawa naturalnego, że
obywatele mogą nie stosować prawa niesprawiedliwego jest w XXI wieku absolutnie do
odrzucenia.
Moralność a prawo
Nie ma koniecznego związku między prawem a moralnością – jak głosi drugi z
postulatów. Rzeczywiście dla człowieka wierzącego, a więc i dla narodowca, taki postulat
jest na pierwszy rzut oka nie do przyjęcia. Jednak, gdy przyjrzymy się bliżej, problem nie
jest taki jednoznaczny. Koncepcje prawnonaturalne widzą bowiem ten związek w ten
sposób, że prawo pozytywne ma być przejawem idealnego prawa naturalnego, a więc
musi między nimi zachodzić związek konieczny. Może w państwach średniowiecznych,
gdzie prawo stanowił będący pomazańcem Bożym król, osiągnięcie takiego związku było
czymś naturalnym. Ale w świecie obecnym związek ten rzeczywiście jest i musi być
bardzo rozluźniony. W dzisiejszej Polsce prawo stanowi sejm i senat, i robi to według
własnego uznania, a jedynym co go ogranicza to Konstytucja i umowy międzynarodowe.
Trudno postulować więc na serio konieczny związek moralności z prawem, skoro związku
tego będzie tyle, ile akurat kierujących się moralnością katolicką wybrańców w
parlamencie. I ani krzty więcej. W dzisiejszym, laickim świecie, gdzie prawo większości
krajów dopuszcza zabijanie ludzi nienarodzonych, nieuleczalnie chorych oraz oddaje
dzieci do adopcji homoseksualistom, moralność to kategoria coraz bardziej oddalająca się
od prawa. Oczywiście nie jest to sytuacja dla narodowca pozytywna, ale na pewno
prawdziwa. A koncepcja prawa naturalnego nie mówi przecież wyłącznie jak prawo
powinno wyglądać, ale ma aspiracje opisywać, jakie prawo jest. Nie są więc to postulaty,
ale twierdzenia, które mają rzekomo oddawać rzeczywistość..
Absurdem byłaby sytuacja, w której naturaliści żądaliby karania kobiet
dokonujących aborcji, powołując się na prawo naturalne, a wbrew prawu stanowionemu.
Jedyną drogą realizacji poglądów zwolenników prawa naturalnego jest odpowiadająca
założeniom pozytywizmu prawniczego formalna ścieżka legislacyjna. Aby coś
obowiązywało obywateli, musi być ustanowione w nakazanej przez Konstytucję formie i
odpowiednio ogłoszone. Prawo naturalne oczywiście istnieje, ale obowiązuje tylko na
Sądzie Ostatecznym, a nie w demokratycznym państwie prawnym, jakim, miejmy
nadzieję, będzie już zawsze Polska. Jedyną sferą pośrednio zbliżoną do ustawodawstwa, w
jakiej powinno ono się odbijać, jest sumienie każdego z wybrańców narodu.
Wyrok praworządny i niesprawiedliwy zarazem?
Ostatni z dogmatów pozytywizmu stanowi, że prawnik, a zwłaszcza sędzia, jest jedynie
ustami ustawy i nie ma on żadnego luzu decyzyjnego w trakcie wyrokowania, a jedyną
jego rolą jest orzeczenie skutków prawnych, jakie dla danego stanu faktycznego
przewiduje prawo pisane. Obecnie postulat ten, w ramach umiarkowanego pozytywizmu
prawniczego również stracił wiele ze swej ostrości. W prawie cywilnym sędziowie bardzo
często nie tylko mogą, ale nawet muszą odwoływać się do względów słuszności, zaś
przepisy karne zostawiają zawsze sędziom swobodę decyzji co do wymiaru kary. Sędzia
więc w sprawowaniu swego urzędu korzysta nie tylko ze swej wiedzy prawniczej, ale
doświadczenia życiowego i poczucia sprawiedliwości.
W prawie naturalnym zaś nacisk kładziony jest nie na zachowanie zgodne z suchymi
prawniczymi formułkami, ile po prostu na sprawiedliwe i uczciwe postępowanie. I
rzeczywiście obecny, zmodyfikowany nieco w kierunku naturalistycznym, model bądź co
bądź jednak pozytywistyczny czyni zadość tym postulatom. A w obecnej rzeczywistości
społecznej, w której państwo reguluje praktycznie każdą sferę aktywności ludzkiej, nie do
pomyślenia jest zostawianie sędziom i urzędnikom swobody decyzyjnej w ramach ich
poczucia sprawiedliwości. Podstawą funkcjonowania państwa i społeczeństwa musi być
prawo stanowione, które jedynie posiłkowo wspomaga się elementami prawa naturalnego.
Totalitaryzmy a pozytywizm
Warto wspomnieć także krótko o jeszcze jednej kwestii. Jak wiadomo prawo pozytywne
było podstawą funkcjonowania dwóch zbrodniczych systemów totalitarnych, które
pochłonęły tak wiele istnień ludzkich. Czy więc nie skompromitowało się więc na tyle, że
w opinii osoby wierzącej trzeba je bezwzględnie odrzucić? Po pierwsze trudno sobie
wyobrazić w jaki sposób w III Rzeszy prawo naturalne miałoby zapobiec straszliwym
zbrodniom i jaki miałby być mechanizm, który pozwalałby udaremniać zapisy np. ustaw
norymberskich. Nazistom na pewno nie przeszkodziłoby to prowadzić eksterminacji
ludności własnej i podbitych krajów. Wina za tę tragedię spoczywa bardzo mocno na
politykach demokracji zachodnich, takich jak Chamberlain, którzy nie skorzystali z
możliwości międzynarodowej reakcji wobec łamania przez Hitlera Traktatu Wersalskiego,
jaką dawały przepisy o Lidze Narodów. Tak więc samo prawo pozytywne, jakim był w
końcu Traktat, dawało możliwość walki ze złem, zawiedli jednak ludzie. Jeśli zaś chodzi o
ustrój komunistyczny, to zarówno konstytucje ZSRR jak i innych krajów
komunistycznych, zawierały wspaniałe postanowienia o wolnościach i prawach tak
osobistych, jak i politycznych. Problemem były więc nie złe przepisy, ale brak ich
respektowania. Człowiek ma bowiem wolną wolę i to od tych przywódców ówczesnej
Europy, którzy uznawali wartość prawa naturalnego i moralności, należało oczekiwać ich
obrony.
Ustępstwo z przekonania
Z lektury tego artykułu może się wyłonić bardzo dziwna teza, jakoby tradycyjnie katolicki
i konserwantywny, obóz narodowej demokracji powinien zrezygnować z postulowania
koncepcji prawa naturalnego i pogodzić się bezwzględnie z obowiązującym powszechnie
pozytywizmem. Nie jest to teza do końca prawdziwa. Jednak artykuł ten miał pokazać, że,
ślepa na dzisiejszą rzeczywistość, obrona naturalizmu jest drogą prowadzącą donikąd.
Umiarkowany pozytywizm prawniczy chyba już na dobre zagościł w życiu społecznym i
funkcjonowaniu współczesnych państw. Ruch narodowy, nie chcąc pozostać politycznym
zaściankiem, powinien się z tym faktem solidnie zmierzyć.
PK