Siewcy kąkolu
DODATEK 1
SIEDMIOSTOPNIOWY PROGRAM
[Za prezydenta J. F. Rutherforda] opracowano i wprowadzono w życie tzw. siedmiostopniowy program wtajemniczenia, który był programem prania mózgów, nieodzownego procesu przekształcania normalnego człowieka w tzw. "głosiciela Królestwa".
Pierwszy stopień polegał na włożeniu człowiekowi do ręki książki. Każdy sposób osiągnięcia tego celu był dobry. Nie był on trudny od osiągnięcia. Mieliśmy przeważnie do czynienia z ludźmi, którzy wyznawali chrześcijaństwo, ale bardzo niedokładnie znali podstawowe prawdy chrześcijańskie, zawarte w Piśmie Świętym. Tym chętniej zaspokajali swe sumienie kupowaniem książek religijnych, traktując ten fakt jako pewnego rodzaju wsparcie dla religii, gdyż w wielu kościołach dochód ze sprzedaży Biblii i literatury był na wynagrodzenie kaznodziejów duchownych. Fakt prześladowania nas zwiększył jeszcze sympatię ludności.
Drugim stopniem było uzyskanie zgody na powtórzenie odwiedzin. Ich celem było zachęcenie nabywcy książki do jej przeczytania. W czasie powtórnej wizyty kładziono już większy nacisk na kupowanie książek. Używano nadzwyczajnych środków dla zaostrzenia apetytów na literaturę. Zgoda na powtórne odwiedziny była rejestrowana przez miejscową grupę (zbór), w celu jak najlepszego wykorzystania okazji. Specjalne sprawozdanie pozwalało budować systematycznie na tym, co już osiągnięto, z ostatecznym celem, którym był stopień trzeci.
Stopień trzeci. Polegał on na uzyskaniu zgody odwiedzanego na regularne, cotygodniowe studiowanie książek razem z wyznaczonym do tego celu głosicielem. Nazywało się to "domowym studium biblijnym", ale nazwa ta była zwyczajnym oszustwem, gdyż kurs ten miał do czynienia z Pismem Świętym w minimalnym stopniu. Podstawę stanowiła książka, wydana przez "Strażnicę". Zgodnie z ustaloną praktyką, książka taka zawierała niewielką ilość tekstów biblijnych, w dodatku poprzekręcanych, zgodnie z celami "Strażnicy", przez tłumaczenia zwane "Nowym Światłem ze świątyni".
To był dopiero właściwy początek nauczania, wtajemniczania. Jego celem było usunięcie rozluźnionych poprzednio dotychczasowych pojęć i praktyk religijnych. Następna książka będzie już służyła zaszczepieniu nowych idei. Człowiek, który nabył ten "bilet", stawał się w nomenklaturze "Strażnicy" "człowiekiem dobrej woli". Był on stopniowo zaopatrywany we wszystkie książki wydawane przez "Strażnicę", w miarę ich ukazywania się, a także nakłaniano go do zaprenumerowania czasopism "Strażnica" i "Przebudźcie się!" To właśnie było owe "studium biblijne". Jeżeli taki "zwiastun Królestwa" miał do przeprowadzenia dwie lekcje w tygodniu (lub więcej), wówczas przez dwu- trzykrotne powtarzanie tych samych sloganów, uczył się ich na pamięć jak automat. W ten sposób wytwarzał się klasyczny typ Świadka Jehowy z umysłem przepełnionym "prawdami Strażnicy". Tym skuteczniejsza była praca nad nowym zwolennikiem, czyli uczniem. W ten sposób wytwarzało się to, co "Strażnica" nazywała pierwotnie "myśleniem teokratycznym".
Po kilku wizytach, z programu trzeciego stopnia obiekt był nakłaniany do uczynienia czwartego kroku.
Tym czwartym stopniem był udział w grupowym studiowaniu książek. Takie zebrania miały zazwyczaj miejsce w piątek. Były urządzane bezpośrednio przez miejscową jednostkę organizacji.
Do stosowanego dotychczas nauczania książkowego, dochodził teraz nowy czynnik: nauczanie przez pytania i odpowiedzi, czyli dyskusje. To źródło "nowego światła" było dostosowane do poziomu nowych uczestników, którym udzielano szczególnie dużo uwagi na zebraniach. Przewodnik zebrań był mianowany bezpośrednio przez Towarzystwo [Strażnica] i współpracował z miejscową jednostką. W czasie tych studiów osiągano stopniowo teokratyczne myślenie i przedstawiano teokratyczne postępowanie. Przede wszystkim posługiwano się znanymi powszechnie wydarzeniami, w celu zastąpienia normalnego obrazu człowieka [i świata] fatalistycznymi ideami końca świata. Wszystko było przedstawiane w czarnych barwach pod kątem widzenia rychłej zagłady świata. Ten rys uczyni Świadków Jehowy największymi w świecie ponurakami. Specjalizują się oni w ogłaszaniu przepowiedni, w dopatrywaniu się we wszystkim znaków czy zapowiedzi [końca świata], i w innych przesądach. Stali się podobni faryzeuszom, wyglądającym znaku z nieba. Ale znak nie będzie im dany, chyba "znak Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach" (por. Mt 24, 30), w który oni zresztą nie wierzą.
Na każdą okazję mieliśmy specjalne zarzuty, oczerniające normalnych ludzi. W okresie Bożego Narodzenia ogłaszaliśmy i demonstrowaliśmy ostentacyjnie, że Jezus urodził się w październiku. W okresie Wielkiej Nocy dowodziliśmy, że było to pogańskie święto wiosny, a jajko, zajączek itp. - to pogańskie symbole. I tak cały okrągły rok obrzydzaliśmy ludziom życie.
Każdego tygodnia w czasie studium obwodowego zatrzymywaliśmy się, aby zwrócić uwagę na zachowanie się nowych kandydatów. Ich wzdychania tłumaczyliśmy jako tęsknotę za Królestwem.
Kiedy pranie mózgu osiągnie już wystarczający stopień, dana osoba czuje, że nie należy już do dawnej społeczności, że z ludźmi, z którymi poprzednio współżyła, może obecnie tylko walczyć i sprzeczać się. To właśnie jest moment, w którym kandydat nadaje się do nowej społeczności, do przyjęcia linii organizacyjnej i do zmiany starych pojęć na nowe działanie.
Przy końcu każdego zebrania studium obwodowego, przewodnik studium rezerwował pięć minut na ogłoszenia o terminach studiowania "Strażnicy", o zebraniach w tzw. "Salach Królestwa" oraz wyznaczał grupy świadczących.
W czasie studium obwodowego, prowadzonego metodą pytań i odpowiedzi, zadawano pytania dotyczące poszczególnych rozdziałów przerabianej książki, uczono sprawnego wynajdywania odpowiednich cytatów w Piśmie Świętym, polecano odczytywać na głos ważniejsze urywki z książek. Wszystko to było nowością dla świeżego przybysza i stanowiło silny kontrast z dotychczasową bierną postawą członka Kościoła chrześcijańskiego. Ambicja nakazywała im przygotować się do najbliższej lekcji i czytać ją w domu.
Dopiero bliższe zapoznanie się ze Świadkami pozwoli uważnemu obserwatorowi odkryć, jakim złudzeniem jest ich znajomość Pisma Świętego, polegająca w praktyce na umiejętności sprawnego wyszukiwania niektórych tekstów! To wertowanie kartek [Biblii] w czasie studium skutecznie przesłania fakt, że tylko sześć i pół procent Pisma Świętego zawierały książki "Strażnicy", i to w formie zupełnie oderwanej od całości. Nawet te sześć i pół procent były skutecznie zniekształcone i unicestwione przez resztę - dziewięćdziesiąt trzy i pół procent żargonu "Strażnicy". W ten sposób zniszczone zostało dane od Boga przeznaczenie Pisma Świętego dla indywidualnego zbudowania duchowego [por. 2 Tm 3, 16-17] i zastąpione systemem organizacyjnym.
Piątym stopniem było wprowadzenie człowieka dobrej woli w szerszy zakres nauk "Strażnicy". Polegało to na udziale w niedzielnych zgromadzeniach poświęconych studiowaniu czasopisma "Strażnica", zazwyczaj w tzw. Salach Królestwa. Jako podstawę służyły pytania drukowane na okładce "Strażnicy". Nowicjuszom - ludziom dobrej woli, poświęcano na tych zebraniach najwyższy stopień uwagi. Czyniono wszystko, aby mogli czuć się jak u siebie w domu. Wskazywano na prawa przechodniów w starożytnym Izraelu, którzy według zakonu byli traktowani na równi z domownikami. Obiecywano, że już wkrótce mogą stać się pełnowartościowymi Świadkami Jehowy, głoszącymi innym to, czego się nauczyli.
Oczywiście, nie uczono niczego o Jezusie ani o zbawieniu. Raczej przekonywano ich, że Armagedon stoi już u drzwi i tylko ci, wewnątrz miasta ucieczki, którym jest Organizacja Boża [Jehowy], mieli szansę uratowania się. Warto zauważyć, że zanim ludzie ci zaczęli kupować książki "Strażnicy", zanim przeszli domowe studium [biblijne] i zaczęli uczestniczyć w studium obwodu, mieli - wprawdzie bardzo słabe, ale mieli - wyobrażenie o zbawieniu od grzechu przez Jezusa Chrystusa. Obecnie wszelka myśl o Jezusie, jako Odkupicielu, została wymazana z ich pamięci, a duszą, umysłem i ciałem przeszczepieni zostali do Sal Królestwa Świadków Jehowy. Kościoły i inne ugrupowania, z których ich oderwano, stały się obecnie - w ich przekonaniu - "organizacjami Szatana", które wkrótce zostaną zniszczone. Armagedon zgotuje jednakowy los zarówno dla "religionistów", jak i dla świeckich.
Ludzie ci, stanowili więc dzięki temu zwartą grupę. Spoiwem, które ich łączyło w poczuciu bezpieczeństwa, był sposób myślenia i instrukcje dostarczane przez "Strażnice".
Ostatecznym wynikiem piątego stopnia wtajemniczenia były więc: 1) myślenie i postępowanie według masowych wzorców, 2) atmosfera zamkniętego klanu i nietolerancja wobec wszystkich ludzi, 3) poczucie bezpieczeństwa, zbawienia nie przez Jezusa Chrystusa, a przez Organizację, przez pozostawanie wewnątrz niej.
Tak przygotowany człowiek gotowy był do szóstego stopnia, do głoszenia. Jeżeli bowiem był zbawiony przez pozostawanie wewnątrz Organizacji, to wszyscy inni - w jego przekonaniu - byli potępieni i trzeba było ich ratować. "Idź, i ty czyń podobnie!" (Łk 10, 37), mówiono im, nadużywając jak zwykle Pisma Świętego.
Szóstym stopniem było więc specjalne szkolenie do głoszenia innym "prawd Strażnicy". Służyły temu celowi specjalne zebrania, na których uczono używania odpowiednich książek i literatury, metod świadczenia, grupowego zdobywania słuchaczy w domach, skłaniania ich do powtórnych zaproszeń, a nade wszystko zbieranie pieniędzy dla Towarzystwa Strażnica. Natomiast niczego nie uczono o życiu duchowym, o modlitwie. Wystarczyła umiejętność sporządzania sprawozdań z czasu użytego dla "Strażnicy" i uzbieranych pieniędzy.
Siódmy stopień był przypieczętowaniem całej "pracy" wtajemniczenia przez przyjęcie chrztu. Następowało to po stwierdzeniu, że kandydat, czyli "człowiek dobrej woli", uczęszcza regularnie na odpowiednie zebrania i jest sprawnym "głosicielem Królestwa".
Aktu tego dokonują zazwyczaj w czasie zebrania okręgu. Jest to rodzaj publicznego świadectwa - ostatni stopień wtajemniczenia. Chrzest ten nie ma nic wspólnego z analogicznym obrządkiem chrześcijańskim, jako że Świadkowie Jehowy nie wierzą w odrodzenie duchowe [43]. Takim, jakim praktykują go Świadkowie, był już stosowany przed chrześcijaństwem w misteriach babilońskich. Chrzest ten, będąc pożegnaniem z własną osobowością, z niezależnością myśli, z religią Jezusa, był równocześnie przyrzeczeniem zostania dobrym głosicielem Królestwa. Według instrukcji Towarzystwa [Strażnica] miana tego nie wolno nadawać nikomu, kto nie przyjął chrztu. Śmiało można powiedzieć, że człowiek ten stracił swoją duszę, aby pozyskać cały świat przez miano członka Towarzystwa Nowego Świata, jak nazwało się Towarzystwo Strażnica w tym okresie.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
r12r12 02 poprR12 Zjednoczenie Niemiecr12 02 (5)R12 Rok 1846r12 01 (3)r12 01r12 05R12 (2)R12 05więcej podobnych podstron