Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce - 2 -
Rozdział pierwszy
Rozdział pierwszy
Rozdział pierwszy
Rozdział pierwszy
Podejrzewam, \e zwykłym przypadkiem było to, i\ moja sprawa rozwodowa
zakończyła się trzydziestego pierwszego pazdziernika, choć na to nie wyglądało. Usiadłam
przy moim lśniącym, mahoniowym biurku i spojrzałam na le\ące przede mną papiery, to
wszystko wyglądało na złośliwe fatum. Wigilia wszystkich świętych. Noc, gdy wszystkie siły
nieczyste wychodzą z ukrycia, noc zabaw wiedzm, demonów i goblinów. Cała przeznaczona,
jak to zawsze wyglądało, na psikusy i poczęstunki a ja jedna byłam zmartwiona.
Oczywiście, to nie stało się niespodziewanie kurwa, chyba potrzebowałam
widocznego znaku, aby wszystko zrozumieć. W chwili, gdy ponad rok temu, weszłam do
biura mojego byłego mę\a i złapałam go z obciągającą mu praktykantką, wiedziałam, \e to
koniec. Zuchwale sobie poczynała zupełne przeciwieństwo mnie. Po pierwsze była chuda
jak szyna kolejowa, po drugie miała około połowę moich lat. Có\, mo\e nie była a\ tak
młoda, ale w tamtej chwili na taką wyglądała.
Nie to \ebym miała jakieś braki. Nie mogę nic zarzucić własnemu wiekowi czy
kształtom. Mam trzydzieści sześć lat i wcią\ jestem piękną kobietą z werwą, mam naturalnie
loki, które trzymają się na mojej głowie bez u\ycia zbędnych środków chemicznych, oraz
miodowe oczy, które doskonale się komponują z moją skórą w kolorze mokki. W słońcu moje
włosy posiadają czerwony odcień, mam siedem zmarszczek u podstawy nosa, do których
przywykłam, gdy odkryłam, \e nie istnieje na ziemi taki krem, który mógłby je zretuszować.
Co do moich rozmiarów... Mam kształt klepsydry dość wysokiej z du\ymi piersiami,
biodrami i zaokrąglonym tyłeczkiem. Egzotyczne - tak nazywał mój mą\ moje miodowe
oczy. Moim kościom policzkowym nadał miano królewskich , a lokom bujnych . Ale jeśli
naprawdę tak uwa\ał, dlaczego mnie z nią zdradzał? Nie to, \ebym potrzebowała męskiej
opinii, aby się upewnić, co do własnej wartości.
Lubiłam siebie i to nie tylko za wygląd. Jestem jednym z najlepszych adwokatów w
firmie i specjalizuje się w pomocy kobietom, pracując bardzo cię\ko. Uwielbiam patrzeć na
wygraną sprawiedliwości mając świadomość, \e dzieje się tak dzięki mnie. Kocham wsadzać
złych typów za kratki i patrzeć w oczy moim klientkom, kiedy ju\ wiedzą, \e ci zniewa\ający
ich mę\czyzni nigdy więcej nie zrobią mi krzywdy. To są rzeczy, za które warto walczyć.
Dopóki nie przyłapałam mojego mę\a z praktykantką, własne mał\eństwo tak\e
uwa\ałam za taką rzecz.
- Cholera - wymamrotałam na wydechu tak, \e słowa wprawiły w ruch papiery
rozwodowe. Miałam nie płakać. W ka\dej minucie mógł wpaść tu Ryan, młody
adwokat, którego byłam mentorką, wracając z lunchu. Z drugiej strony minął ju\
rok powinnam być ponad tym wszystkim, prawda?
Tłumaczenie: sshakes
Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce - 3 -
Nie jest tego wart, powtarzałam sobie surowo. Jeśli Gregory wolał malutki, lekko
zaokrąglony tyłeczek od dojrzałej, inteligentnej kobiety, jaką byłam, dostał to, na co zasłu\ył.
Upewniłam się, \e poniósł odpowiednią karę. Miałam dom, dwa samochody i złotego Rolexa,
którego podarowałam mu na naszą dziesiątą rocznicę. Niech się cieszy, \e pozostawiłam mu
koszule na plecach.
Z tego, co słyszałam, wynajął mały, nędzny pokoik poza kampusem wraz ze swoją
studentką, która uzyskała status jego dziewczyny. I choć przykro mi to mówić, nie \yczyłam
im zbyt dobrze. W istocie, miałam nadzieję, \e dzielił mieszkanie z karaluchami, bywał
atakowany przez pluskwy lub pchły czy Bóg wie, co jeszcze, które dręczyły go w ten sam
sposób, co mnie jego niewierność mnie.
- Nie jest tego wart - powiedziałam na głos, próbując samą siebie do tego przekonać.
- Kto nie jest wart czego?
Cholera! Zerknęłam spod papierów rozwodowych i zobaczyłam Ryana, adwokata pod
moimi opiekuńczymi skrzydłami, stojącego na progu z bardzo zaskoczonym wyrazem twarzy.
- Nikt. - Pospiesznie starłam łzy, które spłynęły po moich policzkach i próbowałam
spojrzeć na niego spokojnie i powściągliwie. Oczywiście Ryan nie uwierzył temu
ani na minutę.
- Co się dzieje? No dalej, Jax, mi mo\esz powiedzieć. - Wszyscy w biurze wołali na
mnie Jackie, ale on nazywał mnie Jax, praktycznie od naszego pierwszego
spotkania. Nie wiedziałam dlaczego to była jakby jego własna ksywka dla mnie,
a był zbyt czarujący, abym była w stanie przeciwko niej zaprotestować.
Nie byłam pewna czy oka\e się dobrą mentorką Ryana, poniewa\ mę\czyzna wydawał
się moim dokładnym przeciwieństwem. Zawsze był duszą towarzystwa, niefrasobliwy i
wesoły, sypiący dowcipami jak z rękawa. A ja jestem osobą powa\ną, pochłoniętą pracą i
niezainteresowaną niańczeniem błazna ekipy. Jednak moja szefowa, Melinda Howard,
strasznie nalegała, abym się zgodziła i teraz byłam jej za to wdzięczna.
Pracowałam z Ryanem ponad trzy miesiące i udowodnił mi, \e potrafi oddzielić pracę
od zabawy. Był naprawdę ostry i zabierał się do roboty w mgnieniu oka. Ale gdy ju\
wychodziliśmy z sali sądowej, ponownie stawał się lekkoduchem. Zauwa\yłam, \e lubię jego
poczucie humoru tak bardzo, \e czasem \ałowałam, \e jestem tylko jego mentorką. Zawsze
rozpraszał moje smutki, a śmiech nie pozwalał mi się zamartwiać sprawą rozwodową, której
byłam częścią.
To, \e był przystojny niczemu nie przeszkadzało. Miał 1,88 m wzrostu, ciemną
karnację, był umięśniony we wszystkich właściwych miejscach, jego ciało było atletyczne.
Dodajmy do tego złotobrązowe włosy i czekoladowe oczy, otrzymamy atrakcyjnego
mę\czyznę, tylko kompletny ślepiec mógłby nie uznać go za kawałek smacznego ciasteczka.
Tłumaczenie: sshakes
Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce - 4 -
Oczywiście pomimo całej tej słodyczy, Ryan nie znajdował się na mojej liście
mę\czyzn, z którymi mogłabym się umówić. Nie chodziło o to, \e był biały nie miałam nic
przeciwko białym mę\czyznom, choć nawet przed zawarciem mał\eństwa zazwyczaj
trzymałam z osobami własnej rasy. Ale on był o dziesięć lat ode mnie młodszy młody na
tyle, aby być moim małym braciszkiem, co zawsze sobie przypominałam. I właśnie w ten
sposób chciałam go traktować pracując z nim jako młodszego brata, któremu trzeba podać
rękę, dać kilka wskazówek i podzielić się własnym doświadczeniem, aby mógł bezpiecznie
podró\ować po tym świecie.
Ryan nie ułatwiał mi tego. Zawsze miał do mnie szacunek i podą\ał działał z moimi
wskazówkami, ale jednocześnie próbował zatrzeć dzielące nas, niewidoczne linie. Na
przykład posługiwał się wymyśloną dla mnie ksywką. Czy choćby teraz, pytał mnie co jest
nie tak zamiast zignorować moje łzy i pozwolić mi zatrzymać mój własny smutek dla mnie
samej.
- Wszystko jest dobrze - powiedziałam, składając papiery rozwodowe i próbując
wyglądać profesjonalnie.
- Hm. - Wszedł do środka i usiadł na krańcu biurka, patrząc na mnie tymi oczyma tak
intensywnie jak zazwyczaj, gdy chciał ode mnie coś wyciągnąć. Jakby cała reszta
świata, poza mną, się nie liczyła. - Wszystko dobrze wyklucza łzy - powiedział
miękko. - No dalej, Jax. Dawaj.
Westchnęłam. Zawsze potrafił mnie tak podejść, \e nie potrafiłam mu odmówić.
Powtarzał to samo pytanie w nieskończoność na wiele ró\nych sposobów, dopóki nie
otrzymał ode mnie prawdy. Właśnie to było to coś, co czyniło z niego dobrego adwokata.
- No dobrze to moje papiery rozwodowe. Dziś wszystko się skończyło i chyba&
chyba przez to mam kiepski nastrój. Gregory i ja byliśmy ze sobą około dziesięciu
lat to spory kawałek \ycia, który po prostu& okazał się stratą czasu. - Mój głos
trząsł się, więc przerwałam. Nie będę płakać przed nikim szczególnie nie przed
Ryanem. To nieprofesjonalne.
- Nie sądzę, \e powinnaś myśleć o tym jak o stracie. - Ryan zabrzmiał rozwa\nie.
- Mam na myśli to, \e ostatecznie dzięki niemu stałaś się silniejsza.
- Tak, co cię nie zabije, to cie wzmocni - przytaknęłam. - Czasem, klnę się na Boga,
właśnie do takich rzeczy zaliczam ten rozwód.
- Ale ju\ koniec, prawda? - Wskazał na papiery le\ące na biurku. - Ju\ nie będziesz
musiałam mieć z nim więcej do czynienia.
- Masz rację. - Pokiwałam potakująco głową, ale mój głos wcią\ dr\ał. - Nigdy
więcej. - Aza spłynęła po moim policzku, zanim zdą\yłam ją powstrzymać, za nią
poleciała kolejna, potem jeszcze jedna&
- Hej. - Ryan szybko zsunął się z biurka i uklękną przede mną. Wziął moją dłoń w
swoje i spojrzał mi w oczy. - Wcią\ go kochasz? O to chodzi, Jax?
- Nie, ja& - Potrząsnęłam głową, zwalczając chęć płaczu. Chciałam wyjaśnić, \e nie
opłakuję straty Gregory ego, ale czas, jaki z nim straciłam. Tę chwile, kiedy
ujrzałam go z nią była taka inna. Jeśli byłam idealna i piękna, to dlaczego
odszedł i związał się z moim dokładnym przeciwieństwem? To sprawiało, \e
zwątpiłam w siebie, nienawidziłam tego zawsze bywałam silna, ale ta
wątpliwość mnie zagryzała. Rozbijała od środka na maleńkie kawałki.
Tłumaczenie: sshakes
Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce - 5 -
Nic z tych rzeczy nie powiedziałam, poniewa\ byłam zbyt zajęta łkaniem. Czułam się
jak głupia, słaba dziewczynka, ale nie mogłam powstrzymać łez. Gromadziły się we mnie ju\
od dłu\szego czasu, poniewa\ nie pozwalałam sobie na płacz podczas trwania spraw
rozwodowych.
Ka\da osoba, z którą pracuję, poklepałaby mnie po ramieniu i pozostawiła samą sobie.
Ale nie Ryan. Mę\czyzna pociągnął mnie ku sobie i zło\ył moją głowę na własnym ramieniu.
- W porządku, wszystko będzie dobrze - usłyszałam jego głos i nowa porcja łez zalała moje
oczy, byłam zbyt nieszczęśliwa, aby sobie cokolwiek uświadomić.
Nie wiem jak długo tkwiłam w takiej pozycji z głową na jego ramieniu. Skoro on wcią\
klęczał na dywaniku przede mną musiało być to dla niego trochę niewygodne, ale nie
narzekał. Jedynie głaskał mnie po plecach długimi, powolnymi ruchami i szeptał coś miało
istotnego do ucha.
W końcu doszłam do siebie i zauwa\yłam, \e płacząc zmoczyłam mu nową, niebieską
koszulę. Dobrze, \e u\ywałam wodoodpornej masakry, więc nie pozostawiłam śladów, ale
wcią\ dość kłopotliwe dla mnie było patrzenie na dowody mojej utraty kontroli.
- Przepraszam. Nie chciałam przy tobie płakać. - Próbowałam się od niego odsunąć,
ale przysunął mnie bli\ej do siebie, po czym delikatnie puścił.
- Nie masz za co przepraszać. - Jego głos był niski i miękki, a czekoladowe oczy
mę\czyzny były zmartwione i wpatrzone we mnie. - Mo\esz się wypłakiwać na
moim ramieniu, kiedy tylko zapragniesz, Jax.
Jego oczy były tak bardzo skupione na mnie, \e poczułam, i\ się rumienię. Mam
wystarczająco jasną karnację, \e zawsze wiadomo, kiedy jestem zakłopotana to rzadko
działa na moją korzyść.
- Dziękuje - wymamrotałam, odwracając wzrok. Nie mogłam przestać myśleć o tym,
jak ciepłe i twarde jest jego ciało, jak silne są trzymające nie ramiona. Nie
wspominając o tym, jak dobrze pachniał jak świe\e pranie i męskie pi\mo. Nagle
uświadomiłam sobie, do czego zmierzam i przestałam. Jest wystarczająco młody,
aby być twoim malutkim braciszkiem, przypomniałam sobie. Nie wspominając o
tym, \e jesteś jego mentorką i łączą was tylko sprawy biznesowe. Jak bardzo mogę
się stać nieprofesjonalna? Poza tym on po prostu chce być miły.
Ryan wydawał się wyczuć zmianę mojego nastroju, poniewa\ ponownie usiadł na
krawędzi biurka i uśmiechnął się. - Potrzebujesz jakiegoś przyjęcia na pocieszenie. Na
szczęście wiem, gdzie takowe dobre przyjęcie mo\na znalezć.
- Co jakieś firmowe przyjęcie Halloweenowe? - Potrząsnęłam głową. - Nie ma
mowy. Pracuję tu dłu\ej ni\ ty i pozwól mi powiedzieć, \e jest ono okropnie nudne.
- Nie mówię o nim w centrum miasta jest klub, gdzie organizują świetne
przyjątko. Powinnaś ze mną pójść.
- Ryan& - zaczęłam.
- To nie jest randka - wyjaśnił szybko. - Znam ten twój sztywny kodeks etyczny,
który zakazuje ci umawiać się z kimś, kogo jesteś mentorem. Po prostu wyjdzmy z
biura. Dalej, Jax potrzebujesz wolnego. Oboje potrzebujemy.
Tłumaczenie: sshakes
Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce - 6 -
- Nawet nie mam kostiumu. I muszę sprawdzić te wszystkie listy& - Wskazałam na
pełną skrzynkę.
- Proszę. - Zrobił proszącą minę. - Mo\esz się tym zająć w weekend, a Halloween jest
raz w roku.
- Myślałam, \e to dotyczy Bo\ego Narodzenia - powiedziałam, ale czułam, \e mój
upór słabnie.
Ryan wzruszył ramionami. - Ta sama koncepcja. Ale Halloween jest zabawniejsze
mo\esz na jedną noc stać się kimś zupełnie innym. Mo\esz być cyganką albo piratem lub
niegrzeczną pielęgniarką & - Posłał mi chytre spojrzenie. - Ilość mo\liwości jest
nieskończona.
Uniosłam brew. - Hm? Có\, nie sądzę, \e polubiłby pan moje łó\kowe zwyczaje.
Skrzywił się, próbując udawać zmieszanego. - Aó\kowe zwyczaje? Oh, rozumiem
pomyślałaś, \e chciałbym cię widzieć jako niegrzeczną pielęgniarkę. Właściwe myślałam, \e
byłabyś idealnym piratem. Jak seksownie wyglądałabyś z opaską na oku i drewnianą nogą.
Oczywiście będziesz się musiała wczuć w rolę.
- Wczuć w rolę? Jak mam tego dokonać? - Zaczęłam się uśmiechać przeciwko samej
sobie nie mogłam na to nic poradzić. Ryan był nieobliczalny.
Zmarszczył czoło pocierając podbródek. - Có\, mów często ahoj i nazywaj ludzi
kamratami. - Uśmiechnął się. - Aał, im więcej o tym myślę tym jest to bardziej podniecające.
- Bardzo śmieszne - powiedziałam. - A kim ty byś był, kiedy ja doło\yłabym sobie
drewnianą nogę, zasłoniła jedno oko opaską i nazywała ka\dego kamratem?
- Oczywiście byłbym niegrzeczną pielęgniarką. Ju\ mam kostium sukieneczka
zacznie się o tutaj - poło\ył dłoń na środku piersi - a skończy tu - poło\ył dłoń na
udach, przybierając powa\ny wyraz twarzy. - To sprawi, \e moje nogi będą
wyglądać świetnie, ale jeśli przestanę uwa\ać poka\e wszystkim moje bokserki.
- Ryan! - Uderzyła go w ramię.
- Więc jaka jest twoja decyzja? Pójdziesz ze mną?
- Całą ta rozmowa o piratach i pielęgniarkach przypomniała mi, ze nie mam
kostiumu. - Uśmiechnęłam się do niego. - Więc zabawa mnie ominie.
- Nie musi. Ja tak\e się nie przebieram. - Obdarzył mnie tym czarującym, zadziornym
uśmiechem, który wykorzystywał, aby mnie rozproszyć i sprawić, aby wszystko
było takie, jakim je chciał. Niestety uśmiech zawsze działał.
- Jak to?
- Po prostu włó\ to, co na zwykłą kolację. śadnych przebrań na wejściu dostaniesz
maskę.
Ostatnia próba sprzeciwu. - Nie wiem, Ryan. Spędzenie nocy w przyciemnionym,
zadymionym klubie z muzyką rozbrzmiewającą z ka\dego kąta nie przemawia do mnie w ten
sam sposób jak wtedy, gdy byłam w twoim wieku.
- To nie tak. Zresztą co miałaś na myśli mówiąc w twoim wieku, zabrzmiałaś jakby
była po między nami olbrzymia ró\nica. - Roześmiał się jakby to było szalone.
Zmarszczyłam brwi. - Przecie\ jest. Dziesięć lat to szmat czasu.
Tłumaczenie: sshakes
Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce - 7 -
- A jak było z tobą i Gregory em? - kontynuował, zanim zaczęłam mu mówić na ile
sposobów jestem od niego starsza.
- Dwanaście lat - powiedziałam ponuro. - Ale to było co innego
- Poniewa\ to on był tym starszym? - Ryan uniósł szyderczo brew. - Daj spokój, pani
adwokat, nie jest to najlepsze poprowadzenie sprawy. Czy\byś mówiła mi, \e mamy
określone standardy co do wieku? To nie do przyjęcia w tej firmie, prawda?
- Przestań. - Ponownie klepnęłam go w ramię, uśmiechając się. - No dobrze, pójdę
tam.
- Świetnie, będę u ciebie o siódmej. Choć mo\e wtedy uznasz to za randkę. Lepiej
spotkajmy się na miejscu, co?
- Dobrze - powiedziałam - podaj mi adres.
- Tutaj. - Napisał adres na \ółtej, przylepnej karteczce. - Lepiej przyjdz, Jax. Lub
przyjdę po ciebie w stroju niegrzecznej pielęgniarki.
* * * * *
Odczuwałam strach sprawdzając adres, który Ryan napisał mi tego popołudnia. Klub
mieścił się w centrum, a ulica była dobrze oświetlona. Wcią\ nie zamierzałam samotnie
wracać do auta. Powinnam poprosić Ryan, aby mnie podwiózł, pomyślałam, kiedy
podchodziłam do zielonych drzwi, na których widniał złoty napis Club S.
Zało\yłam czerwoną suknię i buty pod kolor, choć w tej chwili marzyłam o
standartowych czarnych bucikach. Materiał przylegał do moich krągłości, o du\y dekolt
pokazywał więcej ciała ni\ powinien.
Oczywiście nie byłam w pracy, ale wcią\ nie chciałam, aby Ryan mnie zle zrozumiał&
Odrzuciłam tę myśl. Przestań jakbyś interesowała go w ten sposób. Flirtował cały czas, ale
to dlatego, \e po prostu taki był. Tej nocy chciał mnie rozweselić nic ponad to.
Doceniałam, \e tyle dla mnie robił. Z jego wyglądem z pewnością wiele chudych
dziewczątek nie chciało wydostać się z jego ramion. To miło z jego strony, \e zamiast nich
wybrał mnie, kole\ankę z pracy.
- Przyszła tu pani z kimś? - Przy drzwiach stał portier, a nie \aden wykidajło. Był
nieruchomy, to te\ go wcześniej nie zauwa\yłam.
- Uh, tak. Zaprosił mnie przyjaciel. Ryan Cutler?
Zajrzał do teczki, którą trzymał pod pachą i pokiwał głową. - Oczywiście. Pan Cutler
juz zapłacił za wejście i czeka na panią w środku.
- Dziękuję. - Potaknęłam, zastanawiając się ile Ryan musiał zapłacić w jaki sposób
uiścić zapłatę? Portier podszedł, aby otworzyć mi drzwi. Zanim to zrobił, same się
rozsunęły; krzyknęłam.
Na progu stał wysoki mę\czyzna w czarnej, skórzanej masce zakrywającą część jego
twarzy. Przyglądałam mu się bezmyślnie, po czym uświadomiłam sobie, \e jest to Ryan. Jego
uśmiech powitalny nie pozostawiał wątpliwości, ale moje oczy wcią\ wracały do maski.
- Cześć, wyszedłem, aby sprawdzić czy ju\ jesteś.
Tłumaczenie: sshakes
Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce - 8 -
- I jestem& na czas. - Próbowałam czuć się swobodnie i nie patrzeć na maskę.
- Z pewnością jesteś na czas. - Zlustrował mnie od dołu do góry i zagwizdał. - Aał,
Jax, wyglądasz widowiskowo. Będę obiektem zazdrości ka\dego obecnego w klubie
faceta.
- Przestań. - Nie mogłam się nie zarumienić, moje policzki dopasowały się do koloru
sukni, wiedziałam, \e to nie jego ekstrawagancki komplement sprawił, \e zrobiło mi
się gorąco. Nie myśl o tym, powiedziałam do siebie. To nie czas i miejsce, a Ryan
nie jest tą osobą.
- Przestanę jeśli obiecasz wejść tam ze mną. - Nadstawił ramię, a ja automatycznie
poło\yłam na nim rękę. - Chodz, znajdzmy dla ciebie kostium.
- Kostium? Myślałam, \e dostanę jedynie maskę - rzuciłam lekko. - Czy naprawdę
ukryłeś gdzieś tam dla mnie piracki kostium?
- Nie. Stwierdziłem, \e lepiej będzie jeśli tym razem to ja będę piratem. - Poruszając
się szybciej ni\ mogłoby być to mo\liwe, stanął za mną i owinął mnie ramionami w
tali. - Czy\by nadszedł czas na wyjście na deskę, Jax? - wymruczał do mojego ucha.
Wiedziałam, \e \artuje, ale w tej pozycji nagle zesztywniałam, słyszenie jego
głębokiego głosu tu\ przy uchu było czymś ponad moje siły. Wmawiałam sobie, \e moje
serce bije tak szybko, poniewa\ od ponad roku nie byłam tak blisko mę\czyzny. Wmawiałam
sobie, \e reaguje na ciepło jego skóry i muśnięcie policzka, ale nie była to prawda.
Jego dominująca postawa i siła, ciało przyciśnięte do moich pleców, głęboki, zmysłowy
głos przy uchu takie miewałam fantazje. Jedne, które próbowałam stłumić, poniewa\
Gregory uwa\ał, \e są one złe i chore. Miałam je praktyczne przez całe moje dorosłe \ycie.
Jedyne fantazje, których nigdy nie zrealizowałam, choćby kiedykolwiek. Nawet w college u z
moimi kolegami o wielorakich poglądach. Były zbyt ekstremalne, zbyt przera\ające, aby
mówić o nich głośno. Przynajmniej dla mnie.
Ryan musiał poczuć, \e zesztywniałam, poniewa\ puścił mnie i obrócił ku sobie.
- Bo\e, przepraszam, Jax. Wszystko ok? Przestraszyłem cię czy coś? - Za czarną maskę jago
oczy były zmartwione.
Wzięłam głęboki wdech i potrząsnęłam głową. - Jest dobrze. Tylko& zaskoczyłeś
mnie, to wszystko. - Nie patrz na maskę, powtarzałam sobie. Nie myśl o tym. Jedynie ciesz się
wieczorem.
- Dobrze więc. - Ryan wziął mnie za rękę, złączając nasze palce. - Wybierzmy ci
maskę, abyśmy mogli zło\yć zamówienie.
- Zamówienie na co? - zapytałam, ale ju\ wciągnął mnie do środka.
Tłumaczenie: sshakes
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce (rozdział 4)Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce (rozdział 2)Evangeline Anderson Mężczyzna w czarnej skórzanej masce (Prolog)Evangeline Anderson Slave Boy ROZDZIAŁ 3Evangeline Anderson Taming the Beast prologAnderson Evangeline Eyes Like a Wolf 14 15H Ch Andersen Basnie rozdzialyAnderson Evangeline Eyes Like a Wolf 1Anderson Evangeline Gypsy Moon PrologAlchemia II Rozdział 8Drzwi do przeznaczenia, rozdział 2czesc rozdzialRozdział 51rozdzialrozdzial (140)więcej podobnych podstron