v 02 046







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.46)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –






46. ISKARIOTA
SPRZEDAJE
DIOMEDESOWI KLEJNOTY AGLAE
Napisane 19
stycznia 1945.
A, 4237-4247
Oto plac targowy w
Jerychu. Jednak to
nie jest poranek, lecz wieczór: długi, bardzo ciepły zmierzch, w pełni
lata. Z
porannego targu pozostały jedynie śmieci: resztki jarzyn, stosy
odpadów, słoma, która
wypadła z koszy lub z oślich juków, kawałki tkaniny... Ponad wszystkim
tryumfują
muchy... Słońce wywołało fermentację i wydzielanie się przykrych i
cuchnących
wyziewów. Obszerny plac jest pusty. Tylko nieliczni przechodnie, jacyś
swarliwi chłopcy
ciskają kamieniami w ptaki siedzące na drzewach przy placu. Kilka
kobiet idzie do
źródła. To wszystko.
Jezus przybywa
drogą. Rozgląda się
wokół Siebie, lecz nie widzi nikogo. Opiera się o pień drzewa i
cierpliwie czeka.
Znajduje sposób, by przemówić do chłopców o miłości, mającej źródło w
Bogu i
zstępującej od Stworzyciela na wszystkie stworzenia.
«Nie bądźcie
okrutni. Dlaczego
niepokoicie te ptaki? Mają tam gniazda. Mają swoje młode. Nikomu nie
czynią krzywdy.
Dają nam świergoty i zapewniają czystość, zjadając resztki [porzucone
przez]
człowieka i owady, szkodzące zbiorom [zbóż] i owocom. Po co je ranić i
zabijać,
pozbawiając młode ich ojców i matek lub rodziców – ich dzieci? Czy
bylibyście
zadowoleni, widząc kogoś złego wchodzącego do waszego domu, niszczącego
go,
zabijającego rodziców lub zabierającego was daleko od nich? Nie, nie
podobałoby się
wam to. Dlaczego więc czynić tym niewinnym stworzeniom coś, czego nie
chcielibyście,
by wam ktoś uczynił? Jakże będziecie mogli kiedyś nie wyrządzać krzywdy
[drugiemu]
człowiekowi, jeśli dziś, jako dzieci, czynicie nieczułymi serca,
[szkodząc] małym
bezbronnym i miłym stworzeniom, jakimi są ptaki?
Czy nie wiecie, że
Prawo mówi:
“Miłuj bliźniego swego jak siebie samego?” Kto nie kocha swego
bliźniego, nie może
też kochać Boga. A kto nie kocha Boga, jakże może iść do Jego Domu, aby
się modlić
do Niego? Bóg mógłby mu powiedzieć i mówi mu z wysokości Niebios:
“Odejdź. Nie
znam ciebie. Ty? Synem? Nie, ty nie kochasz swych braci, nie szanujesz
w nich Ojca, który
ich stworzył. Nie jesteś więc ani bratem, ani synem, lecz bękartem,
złym synem dla
Boga, fałszywym bratem dla twych braci.”
Widzicie, jak
kocha On, Pan
Przedwieczny? W najchłodniejszych miesiącach pozwala ptakom znaleźć
strychy i szopy,
by mogły się w nich schronić. W upalne dni daje im cień liści dla
ochrony przed
słońcem. W zimie, na polach, ziarno jest ledwie przykryte ziemią i
łatwo jest je
znaleźć i nim się pożywić. W lecie pożywne owoce zaspokajają ich
pragnienie, mogą
budować solidne i ciepłe gniazda z kawałeczków siana i wełny
pozostawionej przez
stada na kolcach [roślin]. On jest Panem. Wy, mali ludzie – stworzeni
jak ptaki przez
Niego, a w konsekwencji bracia tych małych stworzeń – dlaczego chcecie
być inni,
uważając, że wolno wam być okrutnymi wobec wszystkich małych
zwierzątek? Bądźcie
dla wszystkich miłosierni: i dla ludzi, waszych braci, i dla zwierząt,
waszych sług i
przyjaciół. Nikogo nie pozbawiajcie tego, co mu się należy. A Bóg...»
«Nauczycielu! –
woła Szymon. –
Idzie Judasz.»
«...a Bóg będzie
wobec was
miłosierny, dając wam wszystko, czego wam potrzeba, jak czyni to dla
tych niewinnych
stworzeń. Idźcie i zabierzcie ze sobą Boży pokój.»
Jezus przeciska
się przez stojących
kołem chłopców, do których przyłączyli się dorośli, i idzie w kierunku
Judasza i
Jana, nadchodzących szybko inną drogą. Judasz jest uradowany. Jan
uśmiecha się do
Jezusa... lecz nie wygląda na szczęśliwego.
«Chodź, chodź,
Nauczycielu.
Myślę, że dobrze zrobiłem. Ale chodź ze mną, bo na drodze nie możemy
rozmawiać.»
«Dokąd, Judaszu?»
«Do gospody.
Zająłem już cztery
pomieszczenia... O, to coś skromnego, nie obawiaj się. W sam raz, by
odpocząć na
posłaniu po tylu wyrzeczeniach i po tym upale, zjeść [posiłek] jak
ludzie, a nie jak
ptaki na gałęzi. Będzie też można spokojnie porozmawiać. Sprzedałem za
dobrą
cenę, prawda, Janie?»
Jan potwierdza bez
większego
entuzjazmu. Judasz jednak – tak zadowolony z [wykonanego] zadania – nie
zauważa, że
Jezus nie jest zbytnio rozradowany wygodną gospodą i że postawa Jana
jest jeszcze mniej
entuzjastyczna. Judasz ciągnie dalej:
«Sprzedawszy za
wyższą cenę, niż
szacowałem, powiedziałem sobie: “Słuszne będzie wziąć małą sumę, sto
denarów,
na nasze posłania i posiłek. Skoro my jesteśmy wyczerpani – my, którzy
cały czas
jedliśmy – to Jezus musi być u kresu sił.” Mam obowiązek czuwać, by mój
Nauczyciel się nie rozchorował! To obowiązek miłości, bo Ty mnie
kochasz, a ja kocham
Ciebie... Przewidziałem to i dla was, i dla stad – mówi [Judasz] do
pasterzy. – O
wszystkim pomyślałem.»
Jezus nie
wypowiada ani jednego
słowa. Idzie z innymi za Judaszem. Dochodzą do małego podrzędnego
placu. Judasz mówi:
«Widzisz ten dom
bez okien na ulicę
i te drzwi tak małe, że wydają się szczeliną? To dom złotnika
Diomedesa. Można by
sądzić, że to biedne domostwo, prawda? A jest tam dość złota, by
zakupić całe
Jerycho i... cha!... cha!... cha!.. – Judasz śmieje się złośliwie... –
W tym
złocie można znaleźć wiele naszyjników i naczyń, i... i innych rzeczy
[należących
do] wszystkich najbardziej wpływowych osób w Izraelu. Diomedes... O!
Każdy udaje, że
go nie zna, lecz znają go wszyscy: od herodian aż do... do... no,
wszystkich. Na tym
biednym murze bez zdobień można by napisać: “Sekret i Tajemnica”.
Gdybyż te mury
umiały mówić! Mogłyby się zgorszyć jedynie sposobem, w jaki załatwiłem

sprawę. Janie! Ty... umarłbyś z osłupienia, przygnieciony skrupułami.
Ale posłuchaj,
Nauczycielu. Nie wysyłaj mnie już więcej z Janem w pewnych sprawach.
Mało brakowało,
a wszystko by popsuł. On nie potrafi w lot chwytać, nie potrafi
zmyślać, a z takim
szelmą jak Diomedes trzeba być bystrym i szybkim.»
Jan szepce: «Ty
mówiłeś takie
rzeczy! Nieoczekiwane i takie... takie... Tak, Nauczycielu, nie wysyłaj
mnie już.
Potrafię tylko kochać, ja...»
«Rzadko będziemy
potrzebować
takich transakcji» – odpowiada Jezus. Jest poważny.
«Oto gospoda.
Wejdź, Nauczycielu.
Ja będę mówił, bo... wszystko ustaliłem.»
Wchodzą i Judasz
rozmawia z
właścicielem, który każe zaprowadzić owce do stodoły, a potem sam
prowadzi gości do
małego pomieszczenia, w którym znajdują się dwie maty służące za
posłania, stołki
i stół już nakryty. Potem oddala się.
«Pomówmy od razu,
Nauczycielu,
podczas gdy pasterze zajmują się stadami» [– mówi Judasz.]
«Słucham cię» [–
odpowiada
Jezus.]
«Jan może
powiedzieć, czy jestem
szczery...»
«Nie wątpię w to.
Pomiędzy
ludźmi uczciwymi nie potrzeba przysiąg i świadectw. Mów» [– odpowiada
Jezus.]
«Przybyliśmy do
Jerycha o godzinie
szóstej. Byliśmy zlani potem jak zwierzęta pociągowe. Nie chciałem, by
Diomedes miał
wrażenie, że to sprawa nagląca. Najpierw przybyłem tutaj. Odświeżyłem
się.
Włożyłem czyste ubranie i chciałem, by [Jan] zrobił to samo. O! Nie
chciał słyszeć
ani o wonnościach, ani o ułożeniu włosów... A ja w drodze przygotowałem
sobie
plan!... Gdy zapadł zmierzch, powiedziałem: “Chodźmy!” Byliśmy
wypoczęci i
odświeżeni jak dwaj bogacze w podróży dla przyjemności. Kiedy byliśmy
już blisko
domu Diomedesa, powiedziałem do Jana: “Pomóż mi. Nie zaprzeczaj i
dokładaj starań,
by zrozumieć.” Ale lepiej by było pozostawić go na zewnątrz. Wcale mi
nie pomógł.
A nawet... Na szczęście jestem bystry za dwóch i wszystkiemu stawiłem
czoła.
Urzędnik podatkowy wychodził właśnie z jego domu. “Dobrze –
powiedziałem sobie
– że wychodzi! Znajdziemy pieniądze, a tego chcę, aby pohandlować.” Bo
urzędnik
podatkowy – lichwiarz i złodziej jak wszyscy jemu podobni – zawsze
posiada naszyjniki
wyrwane groźbą i lichwą jakiemuś biedakowi, na którego nakłada podatek
w sposób
niedozwolony, aby mieć wiele do wydania na hulanki i kobiety. I jest
bardzo
zaprzyjaźniony z Diomedesem, który kupuje i sprzedaje złoto i... ciało.
Weszliśmy,
gdy dałem mu się poznać. Powiedziałem: “weszliśmy”, bo inną rzeczą jest
wejść
tam, gdzie on udaje, że uczciwie wyrabia złoto, a inną – zejść do
piwnic, gdzie
dokonuje prawdziwych transakcji. Trzeba być mu bardzo
dobrze znanym, by
[otrzymać] takie zaproszenie. Gdy mnie zobaczył, powiedział: “Znowu
chcesz sprzedać
złoto? To nieodpowiednia chwila. Mało mam pieniędzy.” To jego oklepany
frazes.
Odpowiedziałem mu: “Nie przychodzę sprzedać, lecz kupić. Czy masz
klejnoty dla
niewiasty? Ale piękne, bogate, wielkiej wartości, ciężkie, z czystego
złota?”
Diomedes był zaskoczony. Zapytał: “Potrzebujesz kobiety?” “Tym się nie
zajmuj”
– odpowiedziałem. “To nie dla mnie. Dla przyjaciela. Ma oblubienicę i
chce kupić
ukochanej złote kosztowności.”
W tym momencie Jan
zaczął się
zachowywać jak dzieciak. Diomedes patrząc na niego zauważył, że jest
zupełnie
purpurowy. Ten odrażający starzec powiedział mu: “O! Chłopak już na
samo
wspomnienie oblubienicy jest cały rozgorączkowany. Czy ta twoja
niewiasta jest
piękna?” – zapytał. Kopnąłem Jana w kostkę, by go obudzić i dać mu do
zrozumienia, że nie ma z siebie robić głupca. On odpowiedział: “Tak” –
jednak
głosem tak zduszonym, że Diomedes stał się podejrzliwy. Wtedy mu
powiedziałem: “Czy
jest piękna czy nie, to nie powinno obchodzić ciebie, starego. Ona
nigdy nie będzie
należeć do kobiet, z powodu których pójdziesz do piekła. To uczciwa
młoda
dziewczyna, a wkrótce – szlachetna małżonka. Potrzebujemy twego złota.
Ja zajmuję
się bliskim ślubem i mam dopomóc temu młodemu człowiekowi... ja,
Judejczyk, z
miasta.” “To Galilejczyk, prawda?” [– padło pytanie]. Zawsze zdradzają
was te
włosy! “Jest bogaty?” [– zapytał jeszcze Diomedes]. “Bardzo” –
odrzekłem.
Wtedy zeszliśmy na
dół i Diomedes
otwarł skrzynie i kufry. Powiedzże prawdę, Janie, nie wydawało ci się,
że jesteś w
niebie, [gdy ujrzałeś] wszystkie te drogie kamienie i to złoto?
Naszyjniki, wisiory,
bransolety, kolczyki, złote siatki na włosy i szlachetne kamienie,
zapinki do włosów,
obrączki, pierścienie... Ach! Co za wspaniałości! Bardzo wyniośle
wybrałem naszyjnik
podobny do naszyjnika Aglae, a potem zapinki do włosów, obrączki,
bransolety...
Wszystko podobne do tego, co miałem w zanadrzu, i w tej samej liczbie.
Diomedes
osłupiał i pytał: “Jeszcze? Ależ... kim on jest? Kim jest jego
oblubienica?
Księżniczką?” Kiedy miałem już wszystko, co chciałam, zadałem pytanie:
“Cena?”
O! Jaką
[usłyszałem] litanię
uskarżań na ciężkie czasy, na podatki, na ryzyko, na złodziei. Och!
Jakaż druga
litania, aby mnie przekonać o jego uczciwości! Wreszcie padła
odpowiedź: “Naprawdę,
ponieważ to dla ciebie, powiem prawdę. Bez przesady, ale nie mogę już
spuścić ani
jednej drachmy. Żądam dwunastu talentów w srebrze.” “Złodziej!” –
powiedziałem [na to], a do Jana: “Chodźmy, Janie. W Jerozolimie
znajdziemy kogoś, kto
mniej kradnie niż on.” I udawałem, że wychodzę. Jednak on biegł za mną.
“Mój
wielki przyjacielu, mój drogi przyjacielu, wróć, zrozum twego biednego
sługę. Za
mniej nie mogę. Naprawdę nie mogę. Patrz. Naprawdę robię wysiłek i
rujnuję się.
Robię to, bo zawsze darzyłeś mnie przyjaźnią i dzięki tobie tyle miałem
interesów.
No, jedenaście talentów. Tyle dałbym, gdybym kupował to złoto od
głodnego. Ani
denara mniej, bo to oznaczałoby zupełne wykrwawienie moich starych żył.”
Tak mówił, prawda?
To budziło
śmiech i wywoływało nudności. Kiedy widziałem, że już zupełnie ustalił
cenę,
wtedy zadałem cios. “Odrażający starcze, dowiedz się, że ja nie chcę
kupić, lecz
sprzedać. Oto co chcę sprzedać. Patrz, piękne jak twoje klejnoty.
Rzymskie złoto i
nowe kształty. Nie braknie ci nabywców. To dla ciebie za jedenaście
talentów. To ty
wyznaczyłeś cenę. Ty je oszacowałeś i ty płacisz.” A wtedy!...
[Diomedes]
krzyczał: “To zdrada! Zawiodłeś szacunek, którym cię darzyłem!
Rujnujesz mnie! Nie
mogę tyle dać!” “Ty oszacowałeś. Płać.” “Nie mogę.” “Uważaj, bo powiem
o tym innym.” “Nie, przyjacielu” [– mówił mi,] a wyciągał ręce do
klejnotów
Aglae. “Płać więc. Powinienem wymagać dwunastu talentów, lecz trzymam
się twego
ostatniego szacunku.” [Diomedes na to:] “Nie mogę.” “Lichwiarz! [–
powiedziałem mu.] Uważaj, bo mam tu świadka i mogę donieść na ciebie
jako na
złodzieja...” Przypisałem mu też inne cechy, których nie powtórzę przed
tym
chłopcem...
Na koniec –
ponieważ spieszno mi
było sprzedać i to szybko – obiecałem mu pewien drobiazg. Między
nami... nie
dotrzymam tej obietnicy. Jaką ma wartość, skoro została dana
złodziejowi?
Zamknęliśmy sprawę za dziesięć i pół talenta. Odeszliśmy pośród
utyskiwań,
ofert przyjaźni i... kobiet. A Jan... jeszcze trochę, a rozpłakałby
się. Ale co cię
to obchodzi, że biorą cię za występnego? Wystarczy, że nim nie jesteś.
Czy nie
wiesz, że taki jest świat i bierze ciebie za płód poroniony? Młody
mężczyzna,
który nie zna smaku kobiety? Któż ci uwierzy? Albo jeśli ci uwierzą...
O! Co do mnie
to nie chciałbym, by o mnie myślano to, co mogą myśleć o tobie ci,
którzy
wyobrażają sobie, że nie masz skłonności w tym kierunku.
Masz, Nauczycielu,
sam policz.
Miałem stos monet, ale poszedłem do urzędnika podatkowego i
powiedziałem mu: “Weź
ode mnie wszystkie te drobniaki i daj mi talenty, które otrzymałeś od
Izaaka.”
Dowiedziałem się bowiem o tym przy okazji mojej sprawy. A na samym
końcu powiedziałem
Izaakowi - Diomedesowi: “Pamiętaj, że Judasz ze Świątyni już nie
istnieje. Jestem
teraz uczniem Świętego. Udawaj więc, że mnie nigdy nie znałeś, jeśli
zależy ci na
własnej skórze.” I omal nie skręciłem mu karku, bo mi brzydko
odpowiedział.»
«Co ci
odpowiedział?» – pyta
obojętnie Szymon.
«Powiedział mi:
“Ty, uczniem
Świętego? Nigdy w to nie uwierzę albo wcześniej zobaczę tu twego
Świętego
proszącego mnie o kobietę.” Powiedział mi: “Diomedes jest starym
nikczemnikiem,
nieszczęściem świata, lecz ty jesteś jego młodszym odbiciem. Ja mógłbym
się
jeszcze zmienić, bo stałem się taki na starość. Ty się nie zmienisz, bo
takim się
urodziłeś.” Obrzydliwy starzec! Przeczy Twej mocy, rozumiesz?»
«Jako dobry Grek
wypowiedział wiele
prawd» [– mówi Szymon.]
«Co chcesz
powiedzieć, Szymonie?
Mówisz to o mnie?» [– pyta Judasz.]
«Nie. O
wszystkich. Jest kimś, kto
zna złoto i serca – tak samo dobrze jedno, jak i drugie. To złodziej,
[człowiek]
odrażający w najbardziej obrzydliwym handlu. Jednak można w nim
odnaleźć filozofię
wielkich Greków. Zna człowieka – zwierzę o siedmiu głównych wadach,
polipa
niszczącego wszystko co dobre, co szlachetne, całą miłość i tyle innych
rzeczy w
sobie i w innych.»
«Ale on nie zna
Boga» [–
odpowiada Szymonowi Judasz.]
«I ty chciałbyś go
o Nim
pouczyć?» [– pyta Szymon]
«Tak, ja» [–
odpowiada Judasz.]
– A wiesz, dlaczego? Bo to grzesznicy potrzebują poznania Boga.»
«To prawda.
Jednak... nauczyciel
powinien posiadać wiedzę, chcąc nauczać» [– stwierdza Szymon.]
«A ja jej nie
mam?» [– pyta
Judasz.]
«Pokój,
przyjaciele [– odzywa
się Jezus. –] Idą pasterze. Nie mąćmy ich dusz wysłuchiwaniem naszych
kłótni.
Przeliczyłeś pieniądze? To wystarczy. Zakończ sprawę, jak ją
rozpocząłeś, i
powtarzam ci: w przyszłości nie kłam, nawet dla ułatwienia dobrej
sprawy...»
Wchodzą
pasterze. [Jezus mówi:]
«Przyjaciele, oto
dziesięć i pół
talenta. Brakuje tylko stu denarów, które Judasz wziął na wydatki
związane z
gospodą. Weźcie.»
«Wszystko [im]
dajesz?» – pyta
Judasz.
«Wszystko. Nie
chcę zatrzymać
najmniejszej monety z tych pieniędzy. Mamy jałmużnę od Boga i od tych,
którzy
szczerze Boga szukają... i nigdy nie zabraknie nam tego, co niezbędne.
Wierz w to.
Bierzcie i radujcie się, jak i Ja cieszę się ze względu na Chrzciciela.
Jutro
pójdziecie do jego więzienia. Dwóch z was: Jan i Maciej. Symeon pójdzie
wraz z
Józefem znaleźć Eliasza, aby mu o wszystkim donieść i dowiedzieć się
coś o
przyszłości. Eliasz wie. Potem Józef powróci z Lewim. Spotkamy się za
dziesięć dni
przy Bramie Rybnej w Jerozolimie, o pierwszej godzinie. A teraz jedzmy
i wypocznijmy.
Jutro wcześnie rano wyruszam z Moimi [uczniami]. Nie mam wam na razie
nic więcej do
powiedzenia. Później otrzymacie ode Mnie wieści.»
Wizja
się kończy w chwili, gdy Jezus
łamie chleb.


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
t informatyk12[01] 02 101
introligators4[02] z2 01 n
02 martenzytyczne1
OBRECZE MS OK 02
02 Gametogeneza
02 07
Wyk ad 02
r01 02 popr (2)
tekst 046
1) 25 02 2012
TRiBO Transport 02

więcej podobnych podstron