Żywot Św Genowefy




ŻYCIE
ŚWIĘTEJ GENOWEFY
NAPISANE


"Gdyby wszyscy ludzie
mogli ujrzeć to, do czego
są przeznaczeni
dzięki swojej nieśmiertelności,
z całą pewnością,
zniknąłby wtedy grzech
z oblicza ziemi".

DLA MATEK, DZIECI I
UCZCIWYCH LUDZI
któRZY W SWYCH CIERPIENIACH SZUKAJĄ
POCIECHY W BOGU I W SWEJ NIEWINNOŚCI
Wydanie rozszerzone



Wrocław 1995


Tekst Świętej Genowefy według edycji
Wydziału Prasowego Przy Kurii Metropolitarnej, Wilno 1934 r. z
IMPRIMATUR Nr 2254
ISBN 83-85647-01-5
Copyright by P.P.H. "ARKA" ul.
Okrężna 24 53-008 Wrocław


OD WYDAWNICTWA
Rzadko trafiają się dzisiaj książki, które dzięki swojej
niezwykłej autentyczności i ujmującej prostocie języka,
tak bardzo pociągałyby ku prawdziwemu dobru, do
którego wiedzie należy to przyznać, droga wąska i
górzysta.
Należy do. nich niewątpliwie "Życie Św. Genowefy",
która dostarcza niezbitych argumentów jak wielkim
błogosławieństwem, szczęściem i prawdziwym Bożym
pokojem cieszą się jednostki, rodziny, społeczeństwa i całe
narody pełniące wolę Bożą. Dobitnie jest tu przypomniana
i potwierdzona świadectwem życia prawda, że stokroć
lepiej jest znosić największe katusze i cierpienia dla
sprawiedliwości niż grzeszyć. Jest także ostrzeżeniem i
przestrogą dla ludzi świadomie popełniających grzech,
który nie tylko poniża i upadla godność osoby ludzkiej
szczególnie gdy w nim trwamy, ale powoduje stopniowy
rozkład i rozstrój całej osobowości ludzkiej.
lektura ta będzie wielką pomocą dla matek
zatroskanych wychowaniem swoich dzieci, szczególnie
tych trudnych. Przypomina ona o ogromnej i
nieuniknionej odpowiedzialności rodziców przed Bogiem
za właściwe wychowanie powierzonych im przez Boga
dzieci.
Dzieło to składa się z dwóch części tematycznie ściśle
ze sobą związanych. Część druga powstała z inicjatywy
naszego wydawnictwa w celu udzielenia pewnych
praktycznych wskazówek w walce ze złem i w dążeniu do
doskonałości chrześcijańskiej.


Zaślubiny Genowefy z hrabią Zygfrydem


Święta Rodzino, doskonały wzorze wszystkich ro-
dzin chrześcijańskich, Tobie ofiarujemy tę książkę i
prosimy zarazem, abyś wszystkim matkom, które będą
ją czytać, pomogła zrozumieć zawarte w niej nauki; aby
się uświęciły, a tym samym dokonały uświęcenia całych
swych rodzin,nauczając dzieci kochać Ciebie i Ciebie
naśladować.



W pierwszej połowie XI wieku, w czasie gdy już światło
wiary rozproszyło ciemności bałwochwalstwa w Niemczech,
kiedy pierwsi jej wyznawcy uczyli ludzi uprawy pól, ogrodów,
karczowania lasów, osuszania bagien i zamieniania ich na pola
uprawne, żył w Niderlandach wraz ze swą rodziną, złożoną z
żony i pięcioletniej córki Genowefy, pewien książę brabancki,
znany w całej okolicy i powszechnie lubiany dla swych
niezwykłych zalet. Książę ten odznaczał się przede wszystkim
głęboką pobożnością, nieustraszoną odwagą i prawdziwie
chrześcijańskim sercem, które krwawiło na widok nędzy i
cierpień bliźnich.
Księżna, jego małżonka była całkiem do niego podobna,
tak, że w obojgu zdawało się być jedno serce i jedna dusza.
Ci poczciwi małżonkowie mieli córkę jedynaczkę,
imieniem Genowefa, którą kochali nad życie i najtroskliwiej
wychowywali.
Już we wczesnym dzieciństwie okazywała niezwykle
bystry umysł, szlachetne serduszko szczególnie w niesieniu
pomocy chorym i ubogim.
Pobożność i mądrość Genowefy przejawiały się także w
jej rozmowach prowadzonych z matką, której pomagała
prząść na wrzecionie przędzę na ubranie dla biednych dzieci.


A kiedy zaczęła z rodzicami chodzić do kościoła, już sama jej niewinna i
skromna postać wyrażała najczystszą pobożność. Zwłaszcza, gdy w białej
sukience klęczała między ojcem i matką na stopniach ołtarza i po wzniesieniu
swych ocząt w niebo, i spuszczając je skromnie ze złożonymi rączkami wśród
uroczystego nabożeństwa, zanosiła gorące modły do Boga, każdy patrząc na
nią, myślał, że widzi anioła z niebios. Jakoż była ona prawdziwym aniołem,
niosącym ratunek i pociechę ubogim i chorym. Biedne dzieci odziewała
sukienkami, zrobionymi ze swej własnej przędzy;
starszych wspierała pieniędzmi, które jej rodzice dawali na ubiór. Rano i
wieczór, o zmroku, aby jej nie spostrzeżono, pospieszała mała dziewczynka z
koszykiem w ręku do chorych, niosąc dla nich posilający pokarm lub
orzeźwiający a drogi, bo rzadki jeszcze wtenczas w Niemczech owoc, który
własnym ustom odjęła. Dorósłszy, była prawdziwym wzorem niewinności i
piękności, pracowitości i anielskiej łagodności, tak, że ją wszystkie matki za
przykład swym córkom stawiały.
Zdarzyło się, że pewnego razu w bitwie, gdy książę znajdował się w
wielkim niebezpieczeństwie, waleczny i dzielny rycerz, hrabia Zygfryd, ocalił
mu życie. Wdzięczny książę wziął swego wybawcę po ukończonej wojnie do
swego domu, a poznawszy go z bliska, pokochał, jak własnego syna, i dał mu
Genowefę za żonę. Gdy nadszedł dzień, w którym przez wszystkich
uwielbiana Genowefa musiała opuścić dom rodzicielski, nie tylko rodzice, ale i
wszyscy domownicy i poddani od łez wstrzymać się nie mogli, tak dalece, że
sama Genowefa, choć szczerze do małżonka przywiązana, widząc taki dowód
przywiązania, rozpływała się we łzach.
Czcigodny ojciec, błogosławiąc przy pożegnaniu swą kochaną córkę i
przyciskając ją do serca, rzekł ze łzami w oczach: Jedźże, moje dziecię w
imię Boga; opuszczasz nas oboje już w podeszłym wieku; kto wie, czy się
kiedy zobaczymy. Ale Bóg będzie zawsze przy tobie. Miejże Go więc ciągle
w pamięci i w sercu, jakoś się od nas nauczyła, i nie zbaczaj ani na włos z
Jego świętej drogi, a wtenczas będziemy spokojni o ciebie, i gdy nas Bóg do
Siebie powoła, umrzemy spokojnie.
Rozczulona matka długo przyciskała ją do swego łona, a z płaczem ledwie
te słowa wśród łkania zdołała wyrzec: Bądź


zdrowa, najdroższa córko! Niech cię Bóg szczęśliwie prowadzi! Nie wiem,
jaki los cię czeka, ale smutne jakieś przeczucie ściska moje serce. Ty byłaś
zawsze dobrą córką, największą naszą pociechą, i nie zasmuciłaś nas nigdy.
Pozostań zawsze taką i nie waż się nigdy w życiu popełnić coś takiego, czego
byś się przed Bogiem i przed twymi rodzicami musiała wstydzić. Pozostań
dobrą i cnotliwą, a nic ci się złego nie stanie. Gdybyśmy już się nie mieli
widzieć na tej ziemi, z pewnością zobaczymy się w niebie.
Wreszcie obrócili się rodzice do hrabiego z tymi słowami: 0, synu! Bierz
w Imię Boskie to nasze najdroższe dziecię; jest to nasz najdroższy skarb,
któryśmy otrzymali od Boga; kochaj ją stale, niezmiennie i zastąp jej miejsce
rodziców. Młody małżonek przyrzekł być jej najczulszym opiekunem, a
uklęknąwszy z małżonką, prosili oboje rodziców o rodzicielskie
błogosławieństwo.
Wtem wszedł do komnaty sędziwy i poważny starzec, którego
czerstwość zdrowia, wykwitała na rumianych licach, choć głowa okryta była
bieluchnym włosem. Był to bogobojny biskup Hidolf, który, niedawno, dawszy
ślub młodej parze, przybył dać pasterskie błogosławieństwo. Ten święty
starzec, zwróciwszy się do Genowefy, wyrzekł: Nie płacz, ukochana córko!
Bóg przeznaczył dla ciebie wielkie szczęście, choć nie wszyscy ludzie
pojmują takie szczęście. Przyjdzie jednak czas, że wszyscy, którzy tu
jesteśmy, wśród łez radości dziękować będziemy Bogu. Wspomnij, o córko,
moje słowa, gdy cię co w życiu spotka, a Pan niech zawsze będzie z tobą".
Te wieszcze słowa czcigodnego i świętego pasterza przejęły wszystkich
obecnych smutnym przeczuciem jakiegoś zagrażającego nieszczęścia, ale
także pełnym ufności uszanowaniem niezmiennych wyroków Boskich.
Wreszcie hrabia, podniósłszy pobladłą i prawie bezsilną małżonkę,
zaprowadził ją do okazałego powozu, sam zaś dosiadłszy dzielnego rumaka,
ruszył w podróż w towarzystwie licznych rycerzy.
Hrabia Zygfryd idzie na wojnę
Zamek Zygfryda stał na wysokiej skale między rzekami Renem i Mozelą,
w przepięknej okolicy. Gdy hrabia się zbliżał do bramy zamkowej, wszyscy
poddani, starzy i, młodzi, kobiety i mężczyźni, przystrojeni w świąteczne szaty,
wyszli na przywitanie


młodych państwa. Brama zamkowa przyozdobiona była w zielone wieńce i
kwiaty, a nawet drogę usłano świeżymi liśćmi i kwiatami. Wszyscy mieli
oczy zwrócone na Genowefę, a gdy ją ujrzeli, ogarnął ich powszechny
zachwyt, albowiem oblicze Genowefy obok cudnej urody, jaśniało anielskim
wyrazem. Wysiadłszy z powozu, Genowefa przywitała swych nowych
poddanych słowami pełnymi słodyczy, po czym, zbliżywszy się do nich,
rozmawiała osobliwie z matkami, trzymającymi dzieci na ręku, z tą ujmującą
uprzejmością, że uradowane niewiasty myślały, że im Bóg zesłał anioła-
pocieszyciela. A gdy jeszcze ogłoszono, co ich nowa pani uprosiła w drodze u
męża, że wojskowi i pozostający w obowiązku służby dostaną podwójną
całoroczną płacę, że wszystkim poddanym zostaną darowane całoroczne
podatki, że ubodzy dostaną hojne wsparcie w żywności i drewnie wtedy
cały lud, ku tak dobrej pani, przejęty uczuciem wdzięczności, wśród
radosnych okrzyków i błogosławieństw, życzył jej jak największego szczęścia
i wracał uszczęśliwiony do domu.
Hrabia Zygfryd i Genowefa byli bardzo szczęśliwi, lecz ich szczęście, po
kilku błogo spędzonych tygodniach, zostało przerwane, jakby dla okazania, że
na tej ziemi nie ma trwałego i zupełnego szczęścia. Jednego dnia już późno w
nocy siedzieli małżonkowie w komnacie; Genowefa przy kądzieli, nucąc
ulubioną piosenkę, podczas gdy jej małżonek wtórował na lutni. Wtem nagle
odgłos wojennej trąby zagrzmiał chrapliwie, Co to jest? zawołał hrabia do
koniuszego, który właśnie z pośpiechem wchodził do pokoju. Wojna
odpowie tenże; Maurowie z Hiszpanii wkroczyli do Francji, pustosząc
wszystko ogniem i mieczem. Dwaj przybyli rycerze z rozkazami od króla, tej
nocy powołują nas do królewskiego obozu. Hrabia wyszedł z pośpiechem
powitać rycerzy i wprowadził ich do wielkiej sali, którą zwano rycerską;
strwożona zaś hrabina wydawała szafarzowi rozkazy do przyjęcia i posilenia
gości. Hrabia Zygfryd całą noc spędził na przygotowaniach i uzbrojeniach
wojennych, rozsyłaniu posłańców do okolicznych rycerzy, na wydawaniu
rozporządzeń na czas jego nieobecności w zamku. Tej jeszcze nocy cały
zamek napełnił się rycerstwem, brzękiem i szczękiem wojennym. Hrabina
całą noc także była zajęta, to przyjmowaniem rycerskich gości, to
przygotowywaniem bielizny


i innych potrzebnych rzeczy dla swego kochanego małżonka. Skoro świt, już
wszyscy rycerze, uzbrojeni od stóp do głowy w żelazo, stali w gotowości w
rycerskiej sali, a w środku nich powiewała u hełmu biała kita Zygfryda, jako
ich wodza; przed bramą zaś czekała piechota w sprawnym szyku na hasło, a
pachołcy dosiedli koni.
Wtem weszła na salę Genowefa i rycerskim obyczajem owych wojennych
czasów podała małżonkowi miecz i kopię z tymi słowy:
Noś tę broń za wiarę, kraj i na obronę bezsilnej niewinności, na postrach
nieprzyjaciół^ To rzekłszy, padła omdlała na jego szyję i blada jak chusta.
Nagły odjazd ukochanego małżonka i smutne przeczucia, które ściskały jej
serce, złamały jej wrodzoną stałość duszy, rzekła więc płaczącym głosem:
Ach, drogi Zygfrydzie! już cię pewnie nie zobaczę i zakryła twarz
chustką. Miej nadzieję w Bogu odrzekł poważnie hrabia; wbrew
woli Jego nic mi się złego stać nie może; wszakże życie każdego człowieka
jest w ręku Boga; On jeden jest w mocy zachować mnie od złego. A kto się
Jego boi, nie potrzebuje się obawiać niczego, gdyż, osłoniony puklerzem Jego
wszechmocnej prawicy, bezpieczniejszy jest na polu bitwy, niż my dotąd
byliśmy w naszym zaciszu. Uspokój się przeto, kochana żono, i nie troszcz się
zbytnio o moje życie. Pieczę nad tobą, zamkiem i wszystkimi włościami
powierzam najpierw Bogu, a potem wiernemu mojemu słudze, który od tej
chwili jest zarządcą zamku i wszystkich moich włości. Teraz polecam cię
opiece Boskiej! Bądź zdrowa, pamiętaj o mnie i módl się za nasze
powodzeniem
Genowefa wyprowadziła męża aż na dziedziniec zamkowy, gdzie
natychmiast zabrzmiało chrapliwe wojenne hasło, a blask hełmów
uzbrojonych rycerzy, odbijających się w płomieniach wschodzącego słońca,
zdawał się witać i żegnać hrabiego Zygfryda, który, tłumiąc mimowolnie
wydzierające się z jego piersi bolesne uczucie rozstania, dosiadłszy czym
prędzej rumaka, ruszył, a za nim całe rycerstwo wśród brzęku, szczęku,
tententu koni, cwałowało przez spuszczony most zamkowy w pole.
Genowefa ścigała wzrokiem ten zbrojny hufiec, póki jej nie znikł z oczu, po
czym zamknęła się ze ściśniętym sercem w swej komnacie, aby płaczem
ulżyć ciążącemu jej smutkowi, i przez cały dzień nic w usta nie wzięła.


Genowefa niewinnie oskarżona
Po odjeździe Zygfryda, Genowefa żyła na zamku w największej
samotności. Promienie rannego słońca wpadające przez gałęzie ponurych
jodeł i świerków, otaczających zamek, zastawały ją siedzącą już przy
krosienkach i haftującą ornat do zamkowej kaplicy, na którego kwiateczki nie
jedna łza tęsknoty spadła, a skoro tylko usłyszała dzwonek kaplicy, śpieszyła
co prędzej na Mszę św., gdzie, zatopiona w modlitwie, słała najgorętsze
modły za ocalenie drogiego małżonka. Przychodziła najpierwsza, wychodziła
ostatnia; nawet po obiedzie najchętniej spędzała długie samotne godziny w
kaplicy na rozmowach z Bogiem i ze swym stęsknionym sercem. Aby się zaś
pożytecznie rozerwać, wzywała do siebie dziewczęta z całej wioski, leżącej
na przedzamczu, i sama ćwiczyła je w przędzeniu i haftowaniu, opowiadając
im, przy tej ręcznej pracy, zabawne, pełne religijnej moralności nauki. Jak zaś
od dzieciństwa była opiekunką ubogich i chorych, tak teraz stała się
prawdziwą i najczulszą matką. Nie było w całych włościach biednego,
którego by nie wspomagała lub nie pomogła mu w uzyskaniu stosownego
zarobku. Każdego chorego odwiedzała sama w ubogiej chatce, niosąc mu
obok lekarstwa i posiłku słowa pełne pociechy i nadziei, łagodząc jak balsam
najdotkliwsze cierpienia. Wieczory spędzała w kręgu wiejskich niewiast, lub
też późno w nocy przy świetle księżyca, wtórując na lutni, śpiewała pobożne
pieśni.
Rządca zamku, którego hrabia ustanowił swoim zastępcą, i powierzył mu
zarządzanie całą posiadłością, zwał się Goiło. Był to człowiek przebiegły,
umiejący ująć sobie każdego miłymi słowami, lub strachem wymusić
posłuszeństwo, a przy tym chytry, nie mający wcale sumienia, ani Boga w
sercu. Własny zysk tylko i dogadzanie żądzom było jego najwyższym celem.
Gdy co przedsiębrał, nigdy nie zastanawiał się, czy to się godzi, lecz patrzył
tylko czy to mu przyniesie jaką korzyść, lub dogodzi jego rozwiązłym żądzom.
Zaraz po oddaleniu się hrabiego przybrał postać samowładnego pana.
Ubrany w kosztowne szaty, wyprawiał codziennie huczne bankiety, wymyślał
najrozmaitsze zabawy i uciechy. Z najwierniejszymi sługami hrabiego
obchodził się samowładnie, krzywdząc tego, kto sobie nie skarbił jego
względów; nawet najbiedniejszemu wy-
10


robnikowi uszczuplał częstokroć zarobioną płacę; a ubogiego wypędzał z
zamku bez kawałka chleba. Tylko względem samej pani okazywał
dotychczas najgłębsze uszanowanie, uprzedzając wszystkie jej skinienia,
pragnąc zaskarbić sobie jej łaskę poświęceniem bez granic. Ale roztropna
Genowefa postępowała z powagą i godnością, trzymając w oddaleniu jego
zbyt gorliwe zabiegi, nie wdając się nigdy z nim w zbędne rozmowy, tylko
tyle, ile potrzeba wymagała. Z początku we wszystkim jak najchętniej zdawał
się spełniać jej rozkazy, aby tym lepiej móc ukrywać swe zbrodnicze
zamiary; lecz z czasem ośmielił tak się w swej bezczelnej zuchwałości, że
pewnego razu odkrył jej swą zbrodniczą miłość, którą ona, niezachwiana w
uczciwości i wierności zaprzysiężonej małżonkowi, ze zgrozą i oburzeniem
odrzuciła. Odtąd zawiedziony w swych nadziejach zamienił swą gwałtowną
namiętność w jeszcze gwałtowniejszą zemstę, i poprzysiągł jej zgubę.
Genowefa, przewidując grożące jej niebezpieczeństwo, napisała do męża
list, w którym tego człowieka ukazała w należytym świetle, dołączając naj
usilniej szą prośbę, aby natychmiast ten niebezpieczny sługa został oddalony z
zamku. Wręczenie tego listu panu przyjął na siebie szafarz Drako, który ze
wszystkich był najpoczciwszy i najbardziej przywiązany do pani. Nie mógł go
Goiło przeciągnąć na swoją stronę i dlatego już od dawna pałał ku niemu
nienawiścią, a gdy teraz dowiedział się, że tenże miał pójść do pana z listem
od hrabiny, przebiegły złoczyńca domyślił się wszystkiego. Gdy więc
Genowefa rano wezwała szafarza do siebie i wręczyła mu list do męża,
rozjuszony Goiło wpadł z wściekłością, z dobytym mieczem do pokoju hrabiny
i na oczach Genowefy zatopił go w piersiach niewinnego szafarza. Gdy to się
stało, zrobił się wielki ruch na zamku; wszyscy zbiegli się do pokoju hrabiny,
którą omdlałą, nie mogącą z przelęknienia wyrzec ani słowa, znaleźli prawie
nieżywą w krześle, a u jej nóg martwego, zbroczonego krwią poczciwego
szafarza Drako. Niegodziwy Goiło dopiero w obecności zgromadzonego ludu,
począł miotać na niewinną panią najzłośliwsze potwarze, że wszyscy
przerażeni okropnym widokiem, struchleli i zostali przejęci zgrozą. Po czym,
ten kłamliwy potwarca, wziął list hrabiny, napisał inny i natychmiast odesłał
go przez umyślnego posłańca, w którym to liście najpobożniejszą i
najniewinniejszą
11


panią opisał jako wiarołomną i nie czekając odpowiedzi, wtrącił ją zaraz do
najciemniejszego lochu w wieży zamkowej.
Goiło bardzo dobrze znał porywczość swego pana i wiedział, że
jakkolwiek hrabia był szlachetnego sposobu myślenia, sprawiedliwy i
miłosierny, ale obok tych pięknych zalet duszy i serca, zbyt był gwałtowny w
swoich zapędach, dający się zwykle powodować pierwszemu wrażeniu. Ta
jedna niepowściągniona namiętność, jak rozumował ten przebiegły złoczyńca,
jest podobna do kagańca, zarzuconego na paszczę niedźwiedzia, za pomocą
której męża skądinąd czcigodnego można do wszystkiego doprowadzić. Mógł
więc prawie z pewnością przewidywać Goiło, że hrabia w pierwszym
uniesieniu gniewu wyda rozkaz stracenia Genowefy.
Genowefa wtrącona do więzienia
Wieża, przeznaczona na więzienie złoczyńców, zawsze w jej sercu
wzbudzała dawniej bolesne uczucia, i nie mogła Genowefa koło niej przejść
bez tajemnego wzdragania się nad smutnym losem nieszczęsnych ofiar, w niej
jęczących. A teraz sama wtrącona została do najgłębszego lochu. Ściany
kamienne od wilgoci zieloną pleśnią pokryte, posadzka z kamienia także
wilgotna. Nigdy promień słońca nie dochodził do podziemnej pieczary;
maleńki tylko u góry otwór obwarowany żelazną kratą, wpuszczał nieco
dziennego światła, które, odbite od jej białej szaty, malowało tym okropniej
całą zgrozę tego przybytku zniszczenia i śmierci. Tutaj więc na garstce
rzuconej słomy siedziała Genowefa dzień i noc, a obok niej stał z wodą
gliniany dzbanek i kęs czarnego chleba.
Przyszedłszy nieco do siebie z przelęknienia i z żalu, w najgorętszej
modlitwie do Boga upadła na kolana, a wzniósłszy ręce do nieba, rzekła: 0
najłaskawszy Ojcze niebieski! Tu, z głębokości podziemnego więzienia, gdzie
żadne ludzkie oko nędzy mojej nie widzi i żadne ucho głosu mojego nie słyszy,
uciekam się do Ciebie! Przez wszystkich opuszczona, nie mam nikogo więcej,
oprócz Ciebie! Ale Ty, litościwy Boże, widzisz łzy moje, słyszysz moje
jęczenie, albowiem Tyś wszędzie obecny, i w tym więc ciemnym lochu
12


obecny jesteś. Moi kochani rodzice nic ó mnie nie wiedzą, mój mąż oddalony
nie może na mój ratunek pośpieszyć, ale dłoń Twoja zdolna jest wyrwać mnie
z tego miejsca, skruszyć warowne zamki mego więzienia! Najdobrotliwszy
Ojcze, zmiłuj się nade mną!
Żal i wielkie wzruszenie, z którym wymawiała ostatnie słowa, osłabiły do
reszty nieszczęśliwą Genowefę, usiadła więc na swym nędznym posłaniu, nie
mogąc nawet płakać. Po chwili dopiero rzekła znowu: 0 ileż szczęśliwsi są
ode mnie najubożsi ludzie; oni spoglądają na piękne i błękitne niebo, oddychają
czystym, ożywiającym powietrzem. O gdybym, zamiast księżniczką, urodziła
się była wieśniaczką, albo nawet żebraczką, jakże byłabym daleko szczęśliw-
sza! Nawet słońce, które Bóg dla wszystkich stworzył, nie dla mnie świeci. A
przecież (znowu podniosła myśl do Boga, i z oczu puściły się łzy rzewne), a
przecież Ty jesteś miłościwym Bogiem, bądźże więc w tej czarnej otchłani i
słońcem moim! Tak jest, gdy wznoszę myśl do Ciebie, wszystko się rozjaśnia
w mej duszy, a moje biedne serce, mrozem rozpaczy ściśnięte, ogniem miłości
Twojej ogrzane, znów się ożywiać zaczyna.
Teraz przypomniała sobie słowa czcigodnego biskupa Hidolfa i pomyślała
oglądając się po swoim więzieniu: otóż to jest owo szczęście, któreś mi
zwiastował, święty mężu! Za bramą, ustrojoną w kwiaty, czakało na mnie
ciemne więzienie. A przecież to musi być dla mnie dobrem, skoro Ty,
wszechmogący Boże, dopuściłeś, abym uwięzioną była. Tak jest,
najmiłościwszy Ojcze! Ty z miłości ku nam zsyłasz na nas cierpienia, które są
zawsze zwiastunami niewyczerpanych Twoich dobrodziejstw. W każdym
nieszczęściu mieści się zaród szczęścia i błogosławieństwa Twego, tak, jak w
twardej i gorzkiej łupinie ukryłeś słodkie ziarnko owocu. Przyjmuję więc
chętnie z Twej ojcowskiej ręki ten kielich goryczy, bo Ty tak chcesz.
Wspieraj mnie tylko łaską Twoją świętą. Nie mogę nawet gniewać się na
mych prześladowców i wznoszę tylko oczy do Ciebie, jako do jedynej mej
pociechy: wszakże z woli Twojej włos z głowy mojej nie spadnie.
Po tej modlitwie uczuła wielką ulgę i pociechę w sercu. Zdawało jej się,
że słyszy głos wewnętrzny: Genowefo, nie poddawaj się rozpaczy! Ufaj
Miłosierdziu Bożemu, a Bóg cię nie opuści! Skończą się twe cierpienia. Jesteś
wprawdzie teraz w oczach ludzi obwiniona
13


o zbrodnię, ale przyjdzie czas, gdy twoja niewinność jaśniejszą okaże się niż
słońce! Te słowa wlały w nią orzeźwiający balsam i pokrzepiający sen
skleił jej powieki.
Genowefa zostaje matką w więzieniu
Cenowefa przez kilka miesięcy zostawała w tym więzieniu. Przez ten
długi czas nie wolno było nikomu jej odwiedzać, tylko Goiło odmykał niekiedy
warowne zamki jej więzienia i chciał ją uwolnić, aby tylko, złamawszy wiarę
małżeńską, jemu się całkiem oddała. Ale Genowefa zawsze mu odpowiadała:
Wolę, że mnie ludzie mają za występną, niżbym przez zbrodnię miała ocalić
życie.
Tymczasem jej cierpienia powiększyły się jeszcze. Niedługo po odjeździe
męża przekonała się, że zostanie matką. Jakoż ta chwila nadeszła, a strapiona
Genowefa na domiar swego nieszczęścia powiła w więzieniu syna. 0,
drogie dziecię, rzekła, przyciskając je drżącymi rękami do serca, w jakże
okropnym miejscu przychodzisz na świat. Chodź tu, do mego serca, abym cię
ogniem macierzyńskiej miłości ogrzała. Ach, ta nieszczęśliwa matka twoja
nie ma nawet pieluszki, aby cię w nią owinąć mogła i jakże zbolałą piersią
zdołam cię wykarmić, umierając prawie sama z nędzy i głodu. W tym
okropnym lochu nie masz prawie miejsca, gdziebyś wygodnie spocząć mogło,
moje kochane dziecię; twoją kolebeczką będą zimne i wilgotne głazy, a twoją
pościółką ciemne sklepienia, sączące na nas krople wilgoci i pleśni. O zimne i
nieczułe głazy! czemuż z wysokości sklepienia rosicie krople na moje kwilące
dziecię? Czy i wy nieczułe jesteście, jak ludzie, i chcecie w nim wyziębić
natychmiast tę słabą iskierkę nędznego życia. Ale nie, wy, głuche mury,
macie więcej czucia od ludzi; wy, nie mogące znieść mojej i mego dziecięcia
nędzy, nad naszą nieszczęsną dolą płaczecie.
Wtem wzniosła myśl do nieba, a wziąwszy na ręce swoje dziecię, tak
wśród łez mówiła: 0 wszechmocny Boże! Tyś mi dał to dziecię, Ty
wszechmocnością Swą wlałeś we mnie to życie, niechże więc Tobie będzie
poświęcone i do Ciebie całkiem należy; nie mogę go posłać do Twego
świętego kościoła dla przyjęcia chrztu św., ale Ty tu jesteś obecny, a gdzie
Ty jesteś, tam i Twój Kościół. Ja więc
14


nieszczęsna muszę zastąpić miejsce kapłana i chrzestnego ojca. Otóż Ci to
dziecię moje najdroższe ślubuję, o litościwy Boże, jeżeli je przy życiu i mnie
zachowasz, wychować w świętej wierze Twojej, Ojcze, Synu i Duchu
Święty, zaszczepić w jego sercu miłość ku Tobie i bliźnim, i powierzonego mi
przez Ciebie tego najdroższego skarbu strzec będę od wszelkiego złego,
abym Ci go w dniu śmierci mogła oddać czysty i niepokalany żadnym
grzechem, iżbym mogła ostać się przed sprawiedliwością Twoją, gdy mnie
wezwiesz do zdania rachunku z mego życia.
Po czym modliła się jeszcze długo, aż wziąwszy wreszcie kubek z wodą,
polała dziecię, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego i dając mu
imię Bolesław. Wśród łez i bólu przyszedłeś na świat, mówiła, niechże więc
twoje imię ze chrztu świętego będzie Bolesław, a łzy twojej matki niech ci
służą za wiązankę i upominek macierzyńskiej miłości.
Potem, owinąwszy dziecię w chustkę, położyła je na swym łonie, a
spojrzawszy z żalem na kawałek czarnego chleba, leżącego obok niej, ciężko
westchnęła i rzekła: 0 biedne dziecię! to będzie na przyszłość twoja strawa;
łzy twej matki zwilżą ci ten twardy kawałek chleba, który za pomocą Boską
dla ciebie i dla mnie wystarczy. Gdy dziecię słodkim snem na jej łonie
zasnęło, podniosła Genowefa oczy w niebo i ciężko westchnęła: 0 Boże,
zmiłuj się nad tą biedną dzieciną! W tym ciemnym i zimnym lochu bez
życiodajnego słonecznego światła, bez pokrzepiającego powietrza wnet by
kwiatek zwiędnąć i zmarnieć musiał, a jakże zdoła się wypielęgnować tak
słaba i delikatna istota! O Boże wszechmogący! Nie dajże jej marnie
zwiędnąć, zachowaj przy życiu ten mój najdroższy skarb na świecie, który
stokroć wyżej cenię, niż własne życie. Ale Ty, najmiłościwszy Ojcze, jeszcze
je bardziej miłujesz, niż ja, bo Ty najgorętszą miłością ogarniasz wszystkich
ludzi. Tak jest, dodała z rozczuleniem, wszakże Sam wyrzekłeś: A
choćby matka zapomniała o swym dziecięciu, ja przecie o nim nie zapomnę.
Gdy Genowefa głośno wymawiała te słowa, dziecię ocknęło się i pierwszy
raz uśmiechnęło do matki. Genowefa uśmiechnęła się także pierwszy raz w
swym więzieniu, mówiąc: Śmiejesz się, kochana dziecino, nie znając
okropności twego losu! Ach, uśmiechasz się, drogie dziecię! Twój uśmiech
wymowniej do mnie przemawia, niż tysiąc słów.
15


Z twych uśmiechających się oczu wyczytuję te słowa: Nie płacz, mamo,
rozwesel zapłakane lice: jesteś wprawdzie nędzną, ale Bóg jest
Wszechmocny; jesteś słabą, ale Bóg jest potężny. Ty mnie szczerze kochasz,
ale Bóg kocha mnie jeszcze goręcej. Ach, uśmiechnij się tylko, luba
dziecino! Dopóki ty się śmiejesz, twoja matka płakać nie
może.
Po kilku dniach znowu wszedł do więzienia Goiło, ale tym razem
daleko jeszcze straszniejszy, niż dawniej, i rzekł piorunującym głosem Już
dosyć tych korowodów! raz przecie musi być koniec. Jeżeli jesteś tak
nierozsądna, że za nic cenisz sobie życie, to się przynajmniej ulituj nad tym
dziecięciem, gdyż ci przysięgam, że jeżeli nie ulegniesz mej woli
zginiesz ty i twoje dziedę.
Na tak straszliwą pogróżkę Genowefa odpowiedziała spokojnie:
Wolę tysiąc razy śmierć ponieść, niż zezwolić na grzech i stać się winną w
obliczu Boga, moich rodziców, małżonka i wszystkich ludzi! Goiło w
zapalczywym gniewie rzucił na nią wzrokiem pełnym wściekłości i z takim
hukiem zatrzasnął drzwi więzienia, że przeraźliwy łoskot długo rozlegał się po
sklepieniach więzienia i w sercu strapionej Genowefy.
Genowefa dowiaduje się o wyroku śittierci
Około północy zastukał ktoś w małe okienko więzienia i zawołał
stłumionym głosem: Śpisz kochana hrabino? Uzbrój się męstwem, gdyż
okropną niosę ci nowinę! O Boże, me mogę mówić od płaczu! Ach,
niegodziwy Goiło, żeby przepadł na dno piekła!
Któż jesteś? zawołała Genowefa, i wstawszy zbliżyła się do
żelaznej kraty w okienku. Jestem Berta, córka dozorcy więzienia,
odpowiedziała; przypomnij sobie, droga hrabino, ową dziewczynkę, coś ją
w tak długiej i ciężkiej chorobie czule pielęgnowała. Ach, jakże cię nie
kochać, najdroższa pani! O gdybym cię tylko mogła ratować! Ach ale ja ci
przynoszę straszną nowinę! Tej jeszcze nocy chcą cię zamordować!
Hrabia wydał taki wyrok, bo istotnie uważa cię za taką, jaką Goiło przed
nim opisał. Kat już jest na dzisiejszą noc zamówiony i ma ci wydrzeć twe
drogie życie. Słyszałam na własne uszy, jak niecny Goiło wydawał rozkazy.
O litościwy Boże! I niewinne dziecię pani ma także być stracone, bo go
hrabia za
16


swoje uznać nie chce. Trwogą i żalem przejęta, nie mogąc oka zmrużyć, gdy
się już wszystko uciszyło w zamku, wstałam z łoża, na którym chorobą tak
długo byłam złożona, i zawlokłam się tutaj, aby cię przestrzec. Może mi masz
co do zlecenia, może masz co na sercu, powierz mi, najdroższa pani, a może
znajdę sposobność okazania twej niewinnością Genowefa tak się przelękła, że
długo ze strachu słowa wymówić nie mogła. Dopiero po niejakiej chwili,
zebrawszy ostatnie siły rzekła: Kochane dziecię wyświadcz mi tę łaskę,
przynieś mi światło, atrament, papier i pióro. Co gdy jej dziewczynka
przyniosła, Genowefa zaczęła pisać schylona na posadzce bo nie miała stolika,
list następującej treści:
Najdroższy mężu!
Tu, w moim więzieniu, na kamiennej posadzce, piszę ostatni raz do
Ciebie! Gdy to pismo czytać będziesz, już mnie nie będzie na świecie! Za
kilka godzin stanę przed tronem sprawiedliwego Sędziego. Jestem jako
występna na śmierć skazana, ale Bóg wszystko wiedzący widzi, że umieram
niewinnie! Wierz, drogi Mężu, jak Bóg żywy na niebie, że twoja żona nie
skalała się nigdy kłamstwem;
i teraz w chwili tak stanowczej, powtarzam Ci najuroczyściej, że niewinną
umieram!
Ach, najdroższy Mężu! Tylko mi Ciebie żal; wiem, żeś został haniebnie
oszukany, bo inaczej nigdy byś nie zezwolił na stracenie twej Genowefy i
twego dziecięcia. A gdy się w czasie przekonasz, żeś podejściem został
oszukany, nie rozpaczaj zbytecznie. Wiem, żeś mnie szczerze kochał, przeto
nie jesteś winien mej śmierci. Jest to oczywiste dopuszczenie Boskie.
Proś przeto Boga, żeby Ci Twoją porywczość odpuścić raczył, a odtąd nie
potępiaj nikogo, póki sam najpierw nie wysłuchasz. Ta pierwsza w życiu
twoim niesprawiedliwość niechaj będzie ostatnią;
winieneś ją nagrodzić tysiącem szlachetnych i miłosiernych uczynków.
Rozpaczać i martwić się na nic się nie przyda; wspomnij na to, że w niebie
znów twoją wierną Genowefę zobaczysz, tam ją poznasz i przekonasz się o jej
niewinności i stałym do Ciebie przywiązaniu. Tam zobaczysz także drogie
nasze dziecię! Tam już nikt nas nie rozłączy!
17


Chwile mego życia już są bardzo krótkie; dopełniam mego ostatniego
obowiązku, aby Cię wyprowadzić z błędu. Dziękuję Ci także za twą miłość,
którąś mi przedtem okazywał. Ja niezachwianą miłość ku Tobie zabieram z
sobą do grobu.
Zajmij się mymi nieszczęśliwymi rodzicami, pocieszaj ich w tym
strapieniu; ja już do nich pisać nie mogę, bo się zbliża moja ostatnia godzina.
Zapewnij ich więc ode mnie, że ich córka nie była występną, że niewinnie
stracona, że w godzinę śmierci jeszcze o nich pamiętała, że im dziękuję za
wszystko dobre, co dla mnie w życiu uczynili.
Co się zaś tyczy Goiła, tego zaślepionego szaleńca, nie zabijaj go w swym
gniewie. Przebacz mu tak, jak ja mu przebaczam. Słuchaj kochany mężu! Ja,
twoja Genowefa błagam Cię o to, nie chcę bowiem brać zemsty z sobą do
grobu, ani dopuścić, aby choć jedna kropla krwi z mojej przyczyny była
przelana.
I na tych, którzy mi mają życie odebrać, nie chciej wywierać zemsty
twojej, że mnie niewinnie zabili; owszem, winieneś im dobrze czynić. Oni temu
nie winni i z pewnością niechętnie wykonają wyrok.
Poczciwy i niewinnie zamordowany Drako był najwierniejszym twym
sługą. Miej więc pieczę o pozostawionej wdowie i osieroconych dzieciach,
abyś im miejsce ojca zastąpił. Winieneś to uczynić, gdyż przywiązanie jego do
Ciebie było przyczyną jego śmierci! Jest więc twoim obowiązkiem, abyś go
jawnie ogłosił niewinnym.
To dobre dziecko, które Ci ten list odda, nagródź. Ona jedna pozostała
wierną mi do końca, gdy mnie wszyscy opuścili, albo raczej, gdy z obawy
ściągnięcia na siebie zemsty zarządcy zamku nikt się za mną ująć nie
odważył.
Dla poddanych okaż się zawsze łaskawym panem; nie uciskaj ich
zbytecznymi ciężarami; staraj się, aby mieli sprawiedliwych i wyrozumiałych
przełożonych, przykładnych kapłanów i troskliwych lekarzy, i sam każdego,
gdy który przyjdzie *z jakim zażaleniem cierpliwie wysłuchaj. Nade wszystko
zaś bądź litościwym i miłosiernym dla ubogich i nieszczęśliwych. Ach, ja prag-
nęłam tak gorąco być ich troskliwą matką! Czyń teraz dobrze i za mnie. Masz
podwójny obowiązek, abyś był ich ojcem.
Już kończę to pismo i ostatni raz na tej ziemi żegnam się z Tobą,
najdroższy Mężu! błagam Cię najusilniej o to, abyś się zbytecznie
18


z mojej przyczyny nie trapił. Wszakże ja chętnie umieram, bo to życie jest
znikome, pełne goryczy i nędzy. A choć byłam ułomną i grzesznicą, przecież
w tym, o co mnie obwinił Goiło, byłam zupełnie niewinną, jak nasz Zbawiciel
na krzyżu. On także raczy być miłościw dla duszy mojej.
Jeszcze raz bądź zdrów, o najukochańszy Mężu, módl się za duszę moją!
Schodzę z tego świata z sercem pojednanym!
Twoja wierna żona, Genowefa
List ten pisała Genowefa wśród strumieni łez. Cały był skropiony jej
łzami, tak, że go z trudnością można było czytać. Oddała go dziewczynie,
mówiąc: Schowaj to pismo i nie pokazuj nikomu. Gdy zaś mąż mój powróci z
wojny, oddasz mu go sama. Tu Genowefa zdjęła z szyi sznurek pereł i,
oddając je Bercie, rzekła:
Przyjmij, kochane dziecię, tę jedyną po mnie pamiątkę za twoje
przywiązanie i za łzy, któreś za mnie wylała; one były moim ślubnym wianem,
i od tej chwili, jak otrzymałam je z rąk męża, nie schodziły nigdy z mej szyi.
Niechże teraz będą twym ślubnym ubiorem. Choć te perły są warte kilku
tysięcy, jednakże nie chciałabym, abyś z posiadania ich wzbiła się- w pychę.
O, pomnij, kochane dziecię, że twoja pani nosiła te perły na szyi, którą
niezadługo miecz katowski przetnie. Ucz się z mego losu, że na świecie
wszystko znikome; w Bogu więc tylko samym pokładaj nadzieję! A teraz
wracaj z Bogiem do domu, bądź dobrą i pobożną. Dla mnie najwyższy czas
zwrócić myśli do Boga i przygotować się na drogę do wieczności. Bądź
zdrowa, poczciwa Berto; zobaczymy się na tamtym świecie.
Genowefa wyprowadzona na stracenie
Zaledwie Berta odeszła od okienka, gdy otworzyły się z łoskotem drzwi
więzienia i dwaj uzbrojeni pachołkowie weszli do niego. Jeden z nich trzymał
w ręku zapaloną pochodnię, a drugi niósł szeroki goły miecz. Genowefa
klęczała na ziemi, trzymając dziecię na ręku, i modliła się gorąco do Boga.
19


Wstań, hrabino, rzekł grubym głosem ten co trzymał miecz w ręku i miał być
jej katem; wstań natychmiast, weź twoje dziecko i chodź z nami. Genowefa
zawołała: Boże, bądź mi miłościw, jestem w Twoich rękach. Wstała i szła
za nimi chwiejącym się krokiem. Prowadzili ją długim podziemnym gankiem,
który prawie nie miał końca. Pachołek, niosący pochodnię, szedł przodem,
hrabina za nim w środku, a za nią ów z mieczem postępował; obok nich biegł
pies, brytan. Gdy przybyli do drzwi żelazem okutych, ten, co niósł pochodnię,
dobył klucza, otworzył je i zagasił pochodnię. Wyszli z ganku i ujrzeli się pod
gołym niebem niedaleko lasu. Było to późno w nocy; niebo iskrzyło się
gwiazdami, a księżyc chylił się ku zachodowi. Żaden z tych dwóch oprawców
ani słowa do hrabiny nie przemówił, prowadząc ją wśród lasu w ponurym
milczeniu. Zaprowadzili Genowefę w głąb lasu, aż wyszli na goły plac w kniei,
którą otaczały ciemne świerki i ponure jodły. Tu odezwał się groźnie ten, co
niósł miecz w ręku: Teraz stój, Genowefo, i klęknij. Genowefa uklękła.
0ddaj tu twoje dziecko, dodał, a ty, Hincu, zawiąż jej tymczasem oczy. To
mówiąc, ujął dziecię za rączkę i podniósł w górę goły miecz. Tu zadrgały
wszystkie macierzyńskie wnętrzności Genowefy; wyrwała dziecko z rąk
oprawcy, a tuląc je z całej siły do łona, spojrzała w niebo i zawołała głosem,
zdolnym zmiękczyć najtwardsze głazy: 0 wszechmocny Boże! Niech ja
umrę, tylko ratuj biedną dziecinę.
Nie spieraj się, rzekł strażnik surowo; co być musi, to się stanie;
oddaj twoje dziecko. Lecz Genowefa, zbierając wszystkie siły, zawołała
głosem rozdzierającym najtwardsze serca: Zaklinam was na ukrzyżowanego
Zbawiciela, który wam w dzień śmierci ma być miłościw! Nie zabijajcie tej
niewinnej dzieciny! zabijcie mnie raczej, wszak chętnie umieram, ale mojego
kochanego dziecięcia nie zabijajcie! Zanieście do moich rodziców, albo, jeżeli
tego uczynić nie chcecie, i mnie dla tego niewinnego dziecięcia darujcie życie,
a ja tu pozostanę w tym odludnym lesie i więcej pomiędzy ludzi nie wrócę.
Ach, wysłuchajcie błagania matki i dawniejszej pani, która u nóg waszych
żebrze miłosierdzia. Gdybym była występna, moglibyście mnie zabić z lekkim
sumieniem, ale wy drodzy ludzie, wiecie dobrze, że jestem niewinna. Ach!
przyjdzie czas, gdy żałować będziecie, żeście się nie dali zmiękczyć moimi
łzami. Okażcie miłosierdzie nade
20


mną, a Bóg okaże je wam w godzinę sądu. Nie dajcie się doczesną nagrodą
nakłonić do bezbożnego czynu, za który wieczna czeka was kara. Bójcie się
więcej Boga, niż ludzi; nie przelewajcie krwi niewinnej i nie stawajcie się
mordercami, bo krew niewinna woła o pomstę do Boga, a zabójca nie ma
pokoju ani na tym, ani na
tamtym świecie.
Ja robię, co mi kazano, odparł ten, co trzymał miecz. Czy to słuszne, czy
to niesłuszne, ja w to nie wchodzę; za to odpowiedzą Goiło i hrabia.
Ale Genowefa nie przestała ich błagać i zaklinać: Ach! spójrzcie tylko w
niebo; nie widzicie, jak ten księżyc kryje się pomiędzy jodły, aby nie być
świadkiem waszego bezbożnego czynu; patrzcie, jak krwawo zachodzi:
ilekroć w życiu ujrzycie czerwoność zachodzącego księżyca, zawsze wam
stanie przed oczami krew niewinnie przelana. Tak jest, odtąd to koło
miesięczne, dla innych ludzi łagodnym i miłym przyświecające blaskiem, na
was krwawym spoglądać będzie obliczem. Czy nie słyszycie, jak smutnie
wiatr zajęczał po wierzchołkach drzew, jak z drżeniem i ponuro szeleści
listek? Ach, zlitujcie się, ludzie kochani! Jest to głos, przemawiający do
waszego serca, abyście nie obciążali sumienia waszego morderstwem, na
które wzdryga się cała natura, albowiem każdy szum wiatru, każdy szelest
liści napełni trwogą wasze serca. Wznieście tylko oczy do nieba, ilu to
tysiącami oczu niebo na was spogląda! Moglibyścież więc w jego obliczu
dokonać tak okropnego czynu? Przypomnijcie sobie, że nad tymi gwiazdami
jest Bóg, sprawiedliwy Sędzia, przed którego trybunałem z tego czynu ścisły
rachunek zdać musicie. A Ty, Ojcze Niebieski, zmiękcz serca tych ludzi,
którzy także zapewne mają żony i dziatki, wstrzymaj ich ręce od kaźni,
którąby na całe swe potomstwo ściągnęli.
Na te słowa owemu, który szedł przodem, zaczęły spadać łzy z oczu.
Wzruszony odezwał się do swego towarzysza:
Kunc, mnie się serce kraje z żalu! Darujmy życie naszej dobrej pani. A
jeżeli chcesz przelać krew, to miecz twój utop raczej w piersiach
niegodziwego Goiła, który jest zbrodniarzem. Ta zaś nasza kochana pani w
życiu tylko dobrze czyniła. Czyż nie widziałeś na własne oczy jej miłosiernych
uczynków? Przypomnij sobie ostatnią chorobę, jak cię troskliwie
pielęgnowała, pocieszała troskliwiej, niż własna twa żona.
21


A przecie, odrzekł Kunc, hrabina musi umierać, choć widzi Bóg, że
mnie to wiele kosztuje. Albowiem, gdybyśmy się mieli zlitować,
przypłacilibyśmy to własnym życiem, a jej jednak nie ocalimy; .nieubłagany
Goiło odnajdzie ją, choćby się pod ziemią chowała. Zresztą wszakże wiesz, że
mamy przynieść jej język na znak, żeśmy ją zabili.
I na to jest sposób, odezwał się znowu Hinc już pewniejszym głosem.
Niech nam przysięże, że nie opuści tej pustyni, że w tej kniei pozostanie na
zawsze! Niepoczciwemu zaś Gollowi przyniesiemy język twojego psa, a
pewny jestem, że, miotany zgryzotami sumienia, nie dostrzeże tego
niewinnego podstępu. Ale widzę, żal ci twego pięknego kundla i wolisz
zmoczyć okrutne ręce w krwi dwóch niewinnych istot.
Nie znasz mnie, Hincu, jeżeli myślisz, że tak okrutny jestem. Bóg wie,
że mi jeszcze nigdy z taką trudnością nie przychodziło odbierać skazanemu na
śmierć życia, jak dzisiaj. Ale znasz naszego rządcę; jeżeli się dowie, wywrze
całą srogość na nas.
Ej, co tam Goiło, albo to on wieczny! Gdy hrabia powróci i przekona się
o wszystkim, natenczas nie wiem, co nas czeka. A prócz tego, człowiek nie
powinien się bać czynić dobrze, choćby miał z tego powodu najbardziej
cierpieć.
Tymi racjami nareszcie przekonany, Kunc uległ i rzekł: Niechże i tak
będzie, ale ty hrabino, musisz nam przysiąc, że póki żyć będziesz, nie oddalisz
się z tej kniei. Na co, gdy Genowefa z radością przystała, ostrożny Kunc
wymówił surowym głosem straszną przysięgę, którą Genowefa słowo w
słowo za nim powtórzyła. Nawet i Hinc musiał mu także przysiąc na jego
ostry miecz, że o tym nikomu nigdy nie wspomni i hrabiny w puszczy
odwiedzać nie będzie. Po takim zabezpieczeniu się, zaprowadzili Genowefę
jeszcze dalej w głąb kniei, w góry i bagna, gdzie jeszcze ludzka noga nigdy nie
postała. Tam biedna hrabina, z utrudzenia i wzruszenia opadłszy zupełnie na
siłach, padła prawie bez życia pod rozłożystą jodłą. Skorzystali z jej omdlenia
te dwa draby i spiesznie oddalili się od niej. Litościwy jednak Hinc obejrzał
się jeszcze i rzekł: Niech się tu Bóg nad tobą zlituje i nad twym dziecięciem,
bo gdyby On nie był miłosierniejszy od ludzi, tobyśmy ci niewielką
wyświadczyli przysługę, żeśmy cię zostawili przy życiu.
22


Gdy powrócili do zamku, Goiło siedział w pokoju, zafrasowany srodze.
0to jest język! rzekł pewnym głosem Kunc, stanąwszy w drzwiach i
pokazał z dala na dłoni skrwawiony psi język. Idź precz! krzyknął Goiło
przeraźliwym głosem i uchwycił za miecz. Żebyście mi się więcej nie
pokazywali na oczy! Osobliwa rzecz, mruczał sam do siebie; dawniej ta
zemsta na Genowefie zdawała mi się słodką, a teraz czuję w mym sercu całą
okropność piekła. Niestety, kto nie zdoła powściągnąć swej namiętności,
pogrąża się w bezdenną przepaść.
Genowefa z dziecięciem przez łanię ocalona od glodu
Gdy się Genowefa ocknęła, ujrzała się ze swym dziecięciem samotną i
opuszczoną wśród dzikiej puszczy. Co gorsza, niebo zaczęło się chmurzyć,
gruba ciemność ogarnęła las i gwałtowny wicher zaszumiał po wierzchołkach
drzew. Na rozłożystej jodle nad głową Genowefy hukała ponuro złowieszcza
sowa, której odpowiadało w oddaleniu głuche wycie wilka.
W tym położeniu drżała biedna Genowefa, trwogą i zimnem przejęta, i
rzekła: O Boże, jakże okropne jest moje położenie! A przecież i tu,
wszechmocny Ojcze, jesteś przy mnie i widzisz moje utrapienie; przed Tobą
te ciemności nocy są jasnością, boś Ty wszechmocny. Dopiero co
uratowałeś mnie prawie cudem (za co niech Ci będą nieskończone dzięki) z
rąk ludzkich, nie podasz mnie więc na pastwę drapieżnego zwierza. Twej
dobrotliwej opiece polecam siebie i moje dziecię!
Wśród takich myśli usiadła pod drzewem, a tuląc biedną dziecinę do
swego łona i polecając się Niebu, czekała cierpliwie dnia. Ale była to już pora
jesienna, cała okolica przedstawiała dziki i ponury widok wśród najeżonych
skał i okiem nieprzejrzanej gęstwiny drzew. Mroźny wiatr wschodni przejął
na wskroś zimnem jej ciało, niosąc brzydką szarugę na przemian z deszczu i
śniegu. Genowefa drżała z zimna, przemoknięcia i głodu, a biedne dziecię
zaczęło płakać bez utulenia. Wstała więc i zaczęła szukać wokoło
wypróchniałego drzewa lub innego jakiego schronienia, upatrując
23


nadto pilnie jakiego owocu na posiłek; ale nigdzie ani jednej jagody nie
znalazła na łodygach już na wpół z liści opadłych i zżółkłych;
zaczęła tedy swymi delikatnymi palcami odgrzebywać z ziemi już po części w
grudę ścięte korzonki i z wielką trudnością, jako nienawyk-ła do takiej pracy,
wydobyła kilka, krwią własną z pokaleczonych palców zafarbowanych. Taki
korzonek włożywszy w usta zgłodniałego dziecięcia, zaspokoiła jego płacz
nieutulony.
Aby obmyślić dla siebie jakiekolwiek schronienie, chociaż osłabiona
wielce, wziąwszy na ręce dziecię, puściła się dalej w głąb puszczy wśród
śniegu i deszczu, sama nie wiedząc dokąd. Po długim błąkaniu udało jej się
znaleźć pomiędzy stokami małą, przyjemną dolinę, w którą gdy się spuściła,
znalazła nadspodziewanie w skale obrosłej drzewami mały otwór,
prowadzący do niewielkiej jaskini, gdzie dwoje lub troje ludzi pomieszczenie
wygodne znaleźć mogło. Tuż pod skałą wytryskiwało z szelestem czyste jak
kryształ źródło. Łodygi jakieś z gatunku bani pięły się po skale; liście ich już
uschły, a owoc dojrzały leżał wokoło na ziemi, ale go surowego jeść nie
można było.
Weszła Genowefa do jaskini i ujrzała się zabezpieczona od deszczu i
wiatru. Jednakże na wskroś przemoknięta drżała jak liść osinowy od zimna; a
do tego, gdy już było koło południa, głód ją ogarniać zaczął, a biedna dziecina
żałośnie zapłakała. Uklękła Genowefa w jaskini, złożyła ręce i w te słowa
modlić się zaczęła:
0jcze niebieski! Spojrzyj łaskawie na płaczącą matkę i na dogorywające
dziecię. Wszak Ty, o Boże, i w najprzykrzejszej porze roku żywisz ptactwo
latające nad tymi kniejami i nie zapominasz o najlichszym robaczku,
czołgającym się w prochu. Ty im nawet w czasie najostrzejszej zimy zsyłasz
pokarm, jesteś więc mocen i mnie posilić wśród tej dzikiej puszczy. Nie daj
umrzeć z głodu, a kiedyś już opatrzył nas mieszkaniem, to i opatrzysz nas w
swej świętej szczodrobliwości i pokarmem.
Niedługo potem rozproszyły się czarne chmury, a jasne i ciepłe słońce
zajrzało do jaskini. Wtem zatętniało coś z dala, szeleszcząc po opadłych
liściach. Nagle stanęła przed jaskinią łania, która, nie będąc płoszona wśród
odludnej pustyni, była bardzo łaskawa i nie bała się wcale Genowefy.
Owszem, weszła do jaskini, gdzie było jej zwyczajne łożysko, i stanęła przed
Genowefą. Genowefa w pierw-
24


szej chwili strasznie się przelękła, ale, widząc to wesołe zwierzątko, spokojnie
przed nią stojące i przypatrujące się swoim gościom, zbliżyła się doń i
pogłaskała je. Zwierzę zdawało się rozumieć jej dobre chęci i zaczęło się łasić
i przymilać. Tu Genowefie przyszło na myśl, czyby i siebie i swego dziecięcia
jej mlekiem wyżywić nie mogła, i przysądziła dziecię do wymienia łani, aby
ssało. Łania, której zapewne wilk porwał był młode, miała jeszcze pod dostat-
kiem mleka i stała spokojnie. Po takim nakarmieniu owinęła Genowefa
dziecię w swoją chustkę i położyła spać w kąciku jaskini.
Nakarmiwszy i uśpiwszy dziecię, dopiero pomyślała o sobie. Wyszła z
jaskini, podniosła dwie leżące banie, rozpołowiła je na dwie części, wybrała z
nich za pomocą muszelki, znalezionej przy źródle, miękkie cząstki, porobiła z
nich miski, wymyła czysto w wodzie i przyniosła do jaskini. Zanim wróciła
zwierzątko położyło się już na swym zwykłym legowisku. Genowefa narwała
prócz tego traw i różnych liści, podając je łani, która się podniosła i zaczęła
jeść z jej ręki, a zjadłszy, lizała jej ręce, jakby chcąc okazać swą wdzięczność.
Po czym Genowefa zaczęła doić łanię, a gdy ta stała spokojnie, napełniła
mlekiem jedną miskę, zrobioną z bani. Po takim przygotowaniu żywności,
upadła Genowefa na kolana i modliła się gorąco do Boga: 0,
najmiłosierniejszy Boże! Przyjmij łaskawie łzy moje w hołdzie dziękczynień za
ten dar Twój dobrotliwy. Ty sprawiłeś, o Boże, że wśród twardych skał
wytryskuje nieprzebrane źródło życia. Ty zrządziłeś, że może ptak jaki upuścił
na pustyni ziarnko bani, abym miała naczynie do zebrania i przechowania
Twego daru. Ty kierowałeś cudownie moimi krokami do tej jaskini, która jest
legowiskiem tego dobrego zwierzątka. Już teraz nie potrzebuję lękać się głodu
i spokojnie oczekiwać będę zimy, która mnie napawała taką obawą.
Po tej modlitwie zaczęła pić mleko. 0! co to za smaczny orzeźwiający
napój, dodała, roniąc łzy wdzięczności. Jeszcze mi w życiu żadna potrawa tak
nie smakowała. O Boże! Jakże mało umiałam cenić Twe dary, używając
wytwornych potraw przy pańskim stole mych rodziców. Przebacz mi, o
Panie, żem Ci za nie nie dziękowała, jak się należało; przebacz, o Boże, że,
mając tyle dostatków, nie nakarmiłam więcej zgłodniałych. Ale nigdy nie
doświadczyłam, jak to głód nieznośny doskwiera okropnie.
25


Posiliwszy sę dobrze mlekiem, wyszła z jaskini, uzbierała na skałach i
starych drzewach miękkiego mchu kilka fartuchów, przyniosła do jaskini i
zrobiła dla siebie i dziecięcia wygodne posłanie. Potem zgięła grubsze gałęzie
jodły nad wejściem do jaskini, przywiązała je łodygą i zasłoniła od wiatru.
Zbierając mech, znalazła uschnięty, prosty patyk, obrosły delikatnym
żółtym i zielonym mchem. Genowefa złamała ten patyk na dwie nierówne
części i, przytwierdziwszy giętkim pędem krótką część do dłuższej, uczyniła
krzyż, który w stosownym miejscu w jaskini postawiła. Tak urządziwszy
jaskinię, jak mieszkalny domek, znużona usiadła na posłaniu, aby wypocząć.
Gałąź jodłowa zakrywała prawie całe wejście, a łania swoim oddechem
ogrzewała jaskinię, Genowefa uczuła prawdziwą ulgę w sercu; dziękowała
serdecznie Bogu, że ją z ciemnego wybawił więzienia i tak bezpieczne dał jej
schronienie przed natarczywą żądzą srogiego Goiła.
Przyszło jej wprawdzie na myśl, że i tu znieść będzie musiała niejedną
dolegliwość , lecz spojrzała zaraz na krzyż i modliła się: 0 najsłodszy
Zbawicielu, który z miłości ku ludziom umarłeś na krzyżu! Ten znak święty
będę zawsze miała przed oczyma, aby mi ciągle przypominał miłość Twoją.
Zaczynam w tej odludnej puszczy pustelnicze życie, które pragnę poświęcić
Tobie. Twoim przykładem osładzać będę cierpienia moje i znosić krzyż mój,
modląc się: Ojcze! Twoja, nie moja wola, niech się stanie.
Po tej modlitwie, pierwszy raz od jej uwięzienia, miły sen skleił jej
powieki. Dziecię także spało obok jej serca, a wierna łania, która jej odtąd nie
opuściła nigdy, leżała u jej nóg.
Smutne życie Genowefy na puszczy
Odtąd żyła Genowefa na puszczy, jak pustelnica. Minęła zima, znów lato,
i zima przyszła, tak kolejno jedna pora roku mijała za drugą, a w sposobie
życia Genowefy nie zaszła żadna zmiana. Gdy w czasie upałów lata siedziała
w cieniu głuchych skał, nic nie słysząc prócz stukania dzięcioła, gdy w czasie
długich wieczorów jesiennych w ponurym milczeniu siedziała w ciemnościach,
gdy w czasie zimy
26


spoglądała na zaspy śniegu, a mroźny wicher miotał zawieją aż do jej
spokojnego zakątka, wtenczas odzywało się w jej sercu pragnienie, żeby
mogła zobaczyć raz jeszcze kochanych rodziców i drogiego małżonka lub
przynajmniej jakiego człowieka. Wtedy mimowolnie wyrywało się z jej
stęsknionego serca głębokie westchnienie: 0, jakże są ludzie szczęśliwi, że
żyją w społeczeństwie, mogą się nawzajem wspierać, lub też dzielić się
wzajemnie szczęściem^ Wszelako za każdym razem myśl jej zwracała się do
Boga. Przecież, o Boże, mówiła, daleko większe jeszcze jest szczęście, gdy
kto może z Tobą przestawać. O jakże mnie ta myśl uszczęśliwia, że w każdej
chwili mogę rozmawiać z Tobą, Tobie, najwierniejszemu przyjacielowi,
otwierać serce moje, ofiarować cierpienia i znajdować najpewniejszą w nich
ulgę. Rozmowa ta duszy z Bogiem stała się dla niej potrzebą; poświęcała jej
codziennie kilka godzin, tak dalece, że w swej samotności nie była nigdy
samotną.
Choć jej szukanie i kopanie korzonków, zbieranie owoców leśnych
przychodziło z trudnością i wiele zabierało czasu, przecież zwłaszcza w czasie
długich wieczorów, wiele godzin musiała siedzieć bez zajęcia. Wtedy nieraz
mówiła do siebie: Gdybym tylko miała druty i przędzę, jakżeby mi przyjemnie
schodziły te długie wieczory; moje drogie dziecię opatrzyłabym we wszystkie
potrzeby. Jakże niebaczni są ludzie, którzy narzekają na pracę, albowiem
najtrudniejsza praca słodką się być wydaje temu, kto jest skazany na
bezczynność^
Często pragnęła także mieć jaką użyteczną i pobożną książkę, lecz
ponieważ było to niemożliwe, perswadowała sobie: Wszakże te wszystkie
dzieła, które mnie tu wokoło otaczają, są wielką księgą natury, którą mi
napisałeś, o wszechmogący Boże. Najdrobniejszy robaczek,
najniepozorniejszy kwiatek wzniecał w niej niewymowną radość, gdyż w
każdej rzeczy spostrzegała ślady mądrości, wszech-potęgi i dobroci Boga.
Gdy spojrzała na różnobarwne kwiatki, które jej dolinę tak ślicznie zdobiły,
zwykła była mawiać: I wy jesteście dla mnie rękojmią, że Bóg o mnie nie
zapomina. On, łaskawy Ojciec, zsyła nam te lube niezapominajki, jako znak
swej ciągłej o nas pamięci. Na takie kwiateczki wskazywał Jezus, gdy mówił:
Patrzcie, oto kwiaty polne nic nie pracują i nie przędą, a zaprawdę mówię
wam, że Salomon w całej swej okazałości nie był piękniej przybrany, jak
jeden z tych kwiatków. Kiedy więc
27


Ojciec niebieski trawę polną tak pięknie przybrał, miałżeby o was zapomnieć,
małowierni! O, nie chcę ja być małowierną. Choć teraz ani prząść, ani tkać
nie mogę, nie będę się kłopotała o odzienie na przyszło,ść.
W lesie, gdy w czasie skwarów, chcąc ugasić pragnienie, czerpała w bliskim
źródle chłodną wodę, mawiała w uniesieniu wdzięczności:
Czym jest to źródło dla mych spiekłych warg, tym jest dla duszy mojej Twa
nauka, o Boże, jakoś sam to powiedział: Kto pragnie, niech przyjdzie do mnie
i pije; woda, którą wam dam, stanie się źródłem na życie wieczne. Tak jest
zaiste, to jest niewyczerpane źródło, napawające mnie strapioną, gdy upadam
pod brzemieniem nieszczęść.
Często przypatrując się ogromnym skałom, które otaczały jej dolinę, a
które, mimo naj gwałtowniej szych burz i nawałnic, przetrwały niewzruszone
już tysiąc lat, przypominały się jej owe Chrystusowe słowa: Kto słucha słów
moich, ten jest podobny do rozumnego człowieka, stawiającego swój dom na
skale. Pragnę o Boże, budować moje zbawienie na Twym słowie świętym,
a będzie niewzruszone, jako skała.
Nawet ciernie i osty budziły w niej zbawienne uwagi: Nie można z
ciernia zbierać gron winnych, ani z ostu fig; dobre drzewo dobre owoce rodzi,
a drzewo złe wydaje złe owoce. Pragnę, o Boże, być zawsze owym dobrym
drzewem i czynić dobrze, ile tylko zdołam. Nie chcę być podobną do ciernia i
ostu, które, koląc swymi kolcami, odstraszają od siebie przechodnia^ Tak
więc słońce, ptaki, źródło, kwiatki, opoki, a nawet ciernie i osty przypominały
jej słowa Jezusa Chrystusa, nasuwając zbawienne myśli, z których w swym
nieszczęściu umiała dla siebie czerpać pociechę.
Ale stokroć milsze, niż zieloność wiosny, powabniej uśmiechające się, niż
najkraśniejsze kwiateczki, obfitsze w najzabawniejsze nauki, niż wszystkie
wymienione dotąd przedmioty na puszczy, było jej jedyne dziecię. Drogi jej
syneczek, którego odtąd Bolesiem zwać będziemy, był owym wiosennym
uśmiechającym się słońcem, ożywiającym jej samotny pobyt na puszczy, do
którego się wszystkie myśli zwracały. Każdego pięknego poranka wychodziła
z nim z ciemnej jaskini na świeże powietrze, a obnosząc go po rozkosznej
28


dolinie, gdzie w pobliżu pasła się jej łania, w pełnym macierzyńskim uczuciu
najmilsze prowadziła z nim rozmowy, już wtenczas, gdy niemowlę nie mogło
jeszcze jej zrozumieć i tylko miłym uśmiechem na jej pieszczoty odpowiadało.
A gdy uśmiechnięta dziecina zaczęła do niej wyciągać rączęta, wtedy
zdawało się Genowefie, że się cała natura do niej uśmiechała; wtedy
wszystko czarującym przyoblekało się wdziękiem. W tym rozrzewnieniu
upadła na kolana, a przyciskając dziecię do serca i spoglądając na nie okiem,
w którym jaśniała najwyższa radość i uczucie macierzyńskiej miłości,
zawołała: 0 Boże! jakże Ci się wywdzięczyć zdołam za to dobrodziejstwo,
żeś mi tak kochane dziecię ocalił. Ono jest dla mnie źródłem
niewyczerpanych pociech; jego czarujący uśmiech zamienia w raj tę głuchą
puszczę. O!-spojrzyj łaskawym okiem, litościwy Boże, na to biedne dziecię;
spuść nań rosę Twego błogosławieństwa, aby się wychowało na pociechę
mego macierzyńskiego serca i na chwałę Twoją świętą. Jakże miluchno
wygląda - mówiła dalej, co za wdzięczne jagódki i jaką tchną
niewinnością; jakiż to błogi spokój maluje się na jego anielskim obliczu! O,
zaiste, wyrzekł nasz Zbawiciel wielką prawdę, gdy mówił: Jeżeli się nie
staniecie, jako te małe dziatki, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego^
Czasami powstawało w jej sercu pragnienie, żeby jeszcze raz w życiu
mogła odwiedzić kościół. Jakaż to szczęśliwość - mówiła sama do siebie,
gdy tysiące prawowiernych razem swe modły przed tron Przedwiecznego
zanoszą lub nucą na cześć Stwórcy wspaniałe pieśni, które duszę do niebios
unoszą. O, jakże byłabym szczęśliwą, gdybym jeszcze raz w żydu usłyszeć
mogła dźwięczny głos dzwonków, które wiernych do modlitwy wzywają. Ale
niech się stanie wola Twoja święta! Wszakże ten cały świat, to niebo nade
mną, ta ziemia pod mymi nogami są Twoim Kościołem; to zaś serce, które
nawet w tej puszczy do Ciebie tylko tęskni, o Boże, jest Twoim ołtarzem.
Jakoż nie było wokoło jaskini skały i drzewa, pod którym by nie klęczała i nie
modliła się gorąco; a zimą wyjść nie mogła, zwykła była kilka godzin modlić
się w jaskini, klęcząc pod krzyżem na kamieniu, który jej służył za podnóżek
do modlitwy.
29


Macierzyńskie pociechy Genowefy w puszczy
Jak niekiedy między dzikim zielskiem kwiat ozdobny wyrasta, tak na tej
posępnej puszczy zakwitła dla Genowefy najpiękniejsza nadzieja
macierzyńskich pociech. Syn jej ukochany, Boleś, już znacznie podrósł, zaczął
chodzić samodzielnie i był właśnie w tym wieku, w którym dzieci swą
rozbrajającą niewinnością najwięcej rodzicom sprawiają rozkoszy. Genowefa
ubierała go w piękną skórkę młodej sarenki, którą raz w lesie odbiła lisowi.
Chociaż chłopczyna żył tylko ziołami, korzonkami, mlekiem i wodą,
przecież rumiano i zdrowo wyglądał. Już władze, umysłu zaczęły się budzić w
dziecięciu: rozróżniał rzeczy, które go otaczały;
rozumiał i wymawiał początkowe wyrazy.
Genowefa, która tak długo nie słyszała w puszczy ani słowa z ust
ludzkich, uczuła niewymowną radość, gdy z ust drogiego dziecięcia usłyszała
pierwszy raz słodkie słówko Mamo!. Było to właśnie na początku zimy.
Długie wieczory tej posępnej pory roku poświęcała Genowefa na miłe z
dziecięciem swoim rozmowy, ucząc je wszystko nazywać po imieniu, co tylko
widzieć można było w jaskini i w małej dolinie od słońca aż do
najmniejszego kamyczka, od wysmukłej jodły do poziomego mchu, i wkrótce
usłyszała z usteczek jego drogie dla serca macierzyńskiego słówka. Pierwsze
iskierki budzących się w nim władz umysłowych i dziecięcej miłości,
sprawiały jej niepojętą radość, tak, iż miłe jej dziecię stawało się dla niej coraz
droższe.
Przy końcu zimy zachorował chłopczyna i kilka niedziel nie mógł
wychodzić z jaskini. Lecz na szczęście wyzdrowiał w pierwszych dniach
wiosny i znowu rozkwitł jak róża. Pewnego razu, w piękny wiosenny poranek,
wzięła go Genowefa za rączkę i wyprowadziła pierwszy raz z ciemnej jaskini
na wolne powietrze, na dolinę okrytą kwiatami. Uradowany tylu wdziękami
kwitnącej wiosny chłopczyna stanął jak wryty, spoglądając na wszystko
dużymi oczyma. Po chwili zawołał: Droga mamo! co się stało? wszak to
teraz wszystko inaczej, jak dawniej, wszystko daleko piękniejsze. Ta dolina
była dawniej cała białym śniegiem pokryta, a teraz tak śliczna, tak zielona. A
drzewa i krzaki dawniej stały tak ponure, jakby obumarłe, obdarte z liści,
dziś, pokryte miłą
30


zielonością zdają się uśmiechać. O, jak to teraz słońce mile przyświeca, jak
ciepłem swoim wszystko ogrzewa! a całe niebo jakże pogodne, jak ślicznie
błękitne! Ale, ale, patrz no, droga mamo, na łączkę; czy widzisz te śliczne
kruszyny, to białe, to żółte, to niebieskie! co to jest?
To są kwiatki, moje dziecię odpowiedziała Genowefa, i urwała mu
kilka. Te oto bieluchne to stokrotki, te żółte nazywają się astry, ten zaś
niebieski, co się tak w trawie ukrywa, to fiołek. Powąchaj tylko! Chłopiec
nie posiadał się z radości, gdy mu matka pozwoliła narwać tych ślicznych
kwiatków, ile mu się tylko podobało; narwał uradowany chłopiec tyle, że ich
swą maleńką rączką objąć nie zdołał. Teraz zaprowadziła go Genowefa na
koniec doliny do zielonego krzaku i rzekła: Przysłuchaj się tylko! czy nie
słyszy sz? Chłopiec słuchał z uwagą rozlegającego się śpiewu ptaków,
które w tej dolinie, przez ludzi nie płoszone, w niezliczonej gnieździły się
liczbie. Ach! zawołał uradowany, cóż to tak pięknie brzęczy? A
wszakże to prawie z każdego krzaczka tak miłe wychodzą głosy. Zobaczymy,
co to jest; pójdź, droga mamo!
Genowefa usiadła pod bukiem na omszałej skale, wzięła na kolana
chłopca, rzucała przed siebie ziarnka, powybierane z rozmaitych ziół leśnych, i
zaczęła zwoływać i wabić ptaszki, jak to czynić była zwykła w zimie i w
pierwsze dni wiosny. Na jej głos znany gromadnie zlatywało się ptactwo:
wesoła makolągwa, zielony czyżyk, dzwoniec z czerwonym łebkiem i
piersiami, pstrokaty szczygieł itd. zaczęły skwapliwie zbierać porozsiewane
ziarnka. Rzekła tedy Genowefa: Patrz, mój synu, oto te ptaki tak pięknie
śpiewają.
Chłopiec, patrząc na te wesołe i rozkoszne ptaki, nie posiadał się z
radości. 0 wy, śliczne, maleńkie zwierzątka! To wy tak pięknie śpiewać
umiecie! Ale powiedz mi, mamo odezwał się do matki, skądże się to
wszystko wzięło? Gdyż zapewne ty sama nie potrafiłabyś tak pięknie
przyozdobić naszej doliny. Wszakże ty prawie ciągle byłaś przy mnie.
Kochane dziecię odpowiedziała Genowefa już ci kilkakrotnie
mówiłam, że mamy w niebie tak łaskawego Ojca, który to wszystko zsyła dla
naszej wygody i pociechy.
Nazajutrz wstał chłopiec raniutko i obudził matkę, mówiąc:
"Mamo, wstań tylko i pójdź ze mną zobaczyć co dziś nasz Ojciec
31


niebieski zesłał dla nas nowego!. Uśmiechała się Genowefa z prostoty
dziecięcia i zaprowadziła go w miejsce lepiej ograzne od słońca, między
skałami, gdzie wszystko wcześniej dojrzewało, a gdzie przed kilku dniami
spostrzegła jagody. W rzeczy samej już niektóre z nich czerwieniły się i były
dojrzałe. Spostrzegłszy je, chłopczyna zapytał:
Czy to także kwiatki?. Nie odpowiedziała Genowefa, to są jagody.
A urwawszy kilka najczerwieńszych , rzekła: 0twórz usta i skosztuj.
Chłopiec zjadł, podskoczył z radości i rzekł: 0! jakże wybornie smakują. Czy
mogę jeszcze więcej urwać?. Możesz odpowiedziała matka, ale tylko
same czerwone! Zaczął więc sobie rwać i jeść, a potem rzekł: Jakże ten
nasz Ojciec niebieski jest dobry, że nam daje takie dobre rzeczy. Ale Mu
też za to dobrodziejstwo podziękować trzeba dodała Genowefa. Chłopiec
wzniósł oczka w niebo i zawołał głośno: Kochany Ojcze! dziękuję Ci za
jagody. Potem zapytał matki: Ale czy też tylko słyszał?. Genowefa,
przyciskając go do serca, uśmiechnęła się i rzekła: Nie inaczej, moje dziecię,
choćbyś tylko pomyślał i wcale nie mówił, to by Ojciec Niebieski o tym
wiedział, bo Bóg widzi, słyszy i wie wszystko.
Odtąd chłopiec co dzień chodził odwiedzać nowe rzeczy, które Pan Bóg
dla nich stworzył. Ale Genowefa, chcąc rozbudzić jego zainteresowanie i
spostrzegawczość, rzekła do niego: Kochany synu! odtąd ty sam powinieneś
bacznie uważać, gdy co nowego spostrzeżesz, abyś mi to umiał opowiedzieć.
Patrz, na przykład, oto w cieniu tej wysokiej skały, gdzie stopniała reszta
śniegu, stoją dwa krzaki kolącego ciernia: są to tarki; patrz tylko, ile to na nich
zielonych i białych kulek: są to pączki. Tam zaś dalej są znowu inne krzaki z
małymi kolcami, a na nich podłużne pączki: jest to głóg. Na tej oto górze stoją
dwa wielkie drzewa: jabłoń i gruszka. Przypatrz się tam tylko dobrze, jak całe
są okryte dużymi zielonymi pączkami. Uważaj teraz, mój synu, pilnie każdego
dnia i powiesz mi, co dziać się będzie dalej.
Po tej rozmowie nastąpiła bardzo łagodna noc, w której spadł ciepły
deszczyk i pootwierał zupełnie listki i kwiaty na drzewach. Przybiega
zadyszany chłopiec do matki z radością: Ach, mamo! zielone kulki na
tarkach zmieniły się w białe jak śnieg kwiateczki, a ów drugi krzak głogu okrył
się całkiem zielonymi listkami.
32


Drzewa zaś na górze okryte są białym i czerownym kwiatem. O, jakaż to
rozkosz! Jakże Bóg jest dobrym i łaskawym dla nas Ojcem! Pójdź tylko,
mamo, a zobaczysz.
Genowefa wyszła. Widzisz rzekł do niej roztropny chłopczyna,
wskazując rączką, i ten oto głóg pewnie będzie miał czerwone kwiatki, ale
się jeszcze nie rozwinęły. Patrz no, oto już czerwone wygląda z pączka! Czy
Pan Bóg nie zdążył zrobić tej nocy?. Kochane dziecię, stworzenie tylu
ślicznych rzeczy nie kosztuje Pana Boga wiele pracy, bo On jest
wszechmocny, i mógłby to wszystko w jednym momencie stworzyć; lecz to
powolnie następujące rozwijanie się całej natury jest dla naszego dobra
potrzebne odpowiedziała matka.
Ale powiedzże mi, mamo, mówił dalej chłopiec, jak to Pan Bóg może w
ciemną noc to wszystko i tak pięknie zrobić?. Na co Genowefa
odpowiedziała: Pan Bóg, moje dziecię, tak dobrze widzi w nocy, jak we dnie,
bo On jest sprawcą dnia i nocy. Chłopiec się nad tym zadumał, kręcąc
poważnie główką.
Innego poranku przybiegł nadzwyczajnie uradowany, skacząc z radości i
wołając z dala: Ach, mamo! znalazłem znowu coś bardzo ślicznego. O chodź
tylko ze mną, a zobaczysz, co to jest. I zaprowadził matkę do cierniowego
krzaka, mówiąc: Spojrzyj tylko w ten krzaczek, tam w środku, tu pod
gałązką! Czy jeszcze nic nie widzisz?. Widzę, moje dziecię, odrzekła
Genowefa; to jest gniazdo ptasie, gniazdo dzwońca. Jak my mamy jaskinię, w
której mieszkamy, tak i ptaszki mają swoje gniazda. Tylko się przypatrz lepiej;
tam siedzi w gniazdku ptaszek. Ach! jak on na nas mile i miłosiernie
spogląda.
Wtem ptaszek wyleciał z gniazdka. Teraz, moje dziecię, przypatrz się
jeszcze lepiej temu gniazdku, ale się nie ukłuj o kolce ciernia. Patrz, zewnątrz
jest złożone z gałązek, a wewnątrz usłane pięknie i mięciuch-no delikatnym
włosem. A podniósłszy .chłopca w górę, rzekła: Teraz spojrzyj w samo
gniazdko. Ach, cóż to są za ładne te kulki, których pięć w gniazdku leży?.
To są jajka, odpowiedziała Genowefa; tylko im się przypatrz, jakie śliczne,
zielónawe, nakrapiane. Ach, cóż ten ptaszek robi z tymi jajkami?
zapytał się ciekawy chłopczyk. Ty sam zobaczysz, odpowiedziała Genowefa,
tylko tu codzień przychodź i uważaj. Ale żebyś mi się nie ważył ruszyć tych
jajeczek.
33


Po kilku dniach przyprowadziła Genowefa synka do gniazdka, w którym
już w miejsce jajek były młode pisklęta, i rzekła: Widzisz, mój synu, jak te
ptaszki są jeszcze słabiuchne: nie mają piórek, nie mogą ż gniazdka wylecieć.
Ach, rzekł chłopczyna, biedne ptaszki;
jeszcze prawie całe gołe; ale czy też tu nie zmarzną lub z głodu nie umrą?.
Nie, kochany synu! odpowiedziała matka; już temu Pan Bóg zaradził, aby nie
cierpiały głodu albo zimna. Gniazdo wewnątrz jest mięciuchne, jak puch, i
delikatnym włosem wysłane, spoczywają więc wygodnie i ciepło; jest zaś tak
okrągluchne, że się niczym zakłuć i skaleczyć nie mogą. To wygodne
gniazdeczko usłał dorosły ptaszek. Nie jestże ono przez niego bardzo pięknie
budowane? Nie potrafilibyśmy go tak pięknie zrobić. Tej sztuki nauczył Pan
Bóg starego ptaszka, iż z czułości i troskliwości rodzicielskiej o swoje młode
chętnie podjął tę mozolną pracę. Patrz tylko: te naokoło zielone listki zasłaniają
je od deszczu, a w czasie słonecznych upałów dają cień przyjemny.
Wieczorem zaś, skoro chłód, przylatuje dorosły ptaszek, siada na nich i
troskliwie tuli je pod swoje skrzydełka, aby nie zziębły. Uważaj, i te kolce na
cierniu nie są na próżno; żarłoczne kruki i inne większe drapieżne ptaki
pożarłyby natychmiast te małe pisklęta, ale gdy się zbliżają do tych ciernistych
krzaków, ponieważ są duże, więc pokłują się i są zmuszone pójść sobie precz;
gdy przeciwnie, mały ptaszek łatwo się między kolcami dostanie do swego
gniazdka bez uszkodzenia. Tak to, mój synu, wszystkie rzeczy, nawet kolące
ciernie, głoszą, jak Bóg jest łaskawy i troskliwy o wszystkie stworzenia.
Gdy Genowefa kończyła te słowa, przyleciał stary ptaszek i usiadł na
krawędzi gniazdka. Wszystkie młode ptaszki podniosły główki do góry i
pootwierały dziobki, a stary ptaszek każde z nich osobno karmił. Chłopiec,
widząc to, mocno się zadziwił i rozradował, klaszcząc małymi rączkami:
Ach, jak to pięknie, jak to wybornie?. Widzisz, moje. dziecię, rzekła
Genowefa, że małe pisklęta jeszcze sobie nie umieją szukać żywności, przeto
je żywi ten stary ptaszek. Ponieważ ziarnka byłyby jeszcze dla nich za
twarde, dlatego przegryza je najpierw i rozmiękcza w swym dziobku i dopiero
je rozdziela dorosły ptaszek. A co! niedobrzeż to Pan Bóg urządził? Tak to
Pan Bóg ma pieczę o wszystkie swe stworzenia. O wiele bardziej jeszcze
troszczy się o nas Bóg. Zaiste, drogie
34


dziecię, mówiła dalej ze łzami, dotąd miał pieczę nad tobą i mieć ją dalej
będzie. Tak jest, dodał chłopiec, łaskawy Bóg dał mi ciebie, kochaną mamę;
ty mnie daleko bardziej kochasz, niż ten mały ptak swoje pisklęta. Bez ciebie
jużbym dawno musiał z głodu umrzeć!. To mówiąc, zaczął czule ściskać i
całować swą matkę.
Od tego czasu codzień coś nowego powiedział, pokazał lub przyniósł. Bo,
nie mając złych rówieśników, którzyby go do złego wiedli, i słuchając pilnie
swej matki, ciągle w dobrym postępował i coraz bardziej swe wrodzone
zdolności ćwiczył i rozwijał. Swoją matkę kochał nade wszystko, a każda
piękność natury zostawiała mocne wrażenie w jego niewinnym sercu. Rano
przynosił matce najpiękniejsze kwiatki i codzień uzbierał dla niej świętojanek,
czarnych jagód, a później malin i jeżyn pełen koszyk, który mu matka uplotła.
Chropowatą jaskinię przystroił wewnątrz muszelkami i kamyczkami
świecącymi i wysłał zielonym mchem, tak, że teraz wcale nieźle wyglądała;
codziennie prawił matce, jak ptaszki podrastały i jak dostawały piórek, a
nareszcie z gniazda wyleciały, jak na drzewach widocznie rosły owoce.
Baczna i troskliwa matka nie zapomniała i o tym, aby przestrzec dziecko
o szkodliwych, jadowitych owocach, których pełno było w puszczy. Pokazała
mu czarne świecące się wilcze wiśnie, śliczne czerwone jagody wilczego
łyka, białe korzenie szaleju, czerwony, jakby białymi perłami wysadzany
muchomor, i rzekła: Pamiętaj, kochane dziecię, żebyś mi nie tknął tych roślin,
bo byś ciężko zachorowała A łącząc zaraz zbawienną naukę, dodała: Daleko
szkodliwszy od jadowitych ziół i roślin jest grzech, najczęściej do tych
zwodniczych czerwonych jagód podobny, które wydają się z pozoru tak
powabne, a przecież ich użycie o śmierć nas przyprawia, Nieraz zło piękniej
się oczom naszym przedstawia, niż dobro, właśnie, jak ten jadowity muchomor
obok tego szarego użytecznego grzyba. O mój synu, nigdy z pozoru sądzić nie
trzeba.
Genowefa dostaje ciepłą odzież od wilka
Wśród takich niewinnych rozmów i zabaw szybko minęła wiosna, a nawet
i lato. Nadeszła jesień. Słońce już tak bardzo nie
35


grzało, codzień wschodziło później, a zachodziło wcześniej. Pogodne błękitne
niebo teraz prawie ciągle zasępione było czarnymi chmurami; ziemia coraz
bardziej stawała się pusta; ustał wesoły śpiew ptaków, i wiele z nich uleciało z
tej okolicy; kwiatki powiędły, liście pożółkły i pospadały na ziemię.
Genowefa, myśląc o przykrościach zbliżającej się zimy, ciężką boleść w
sercu tłumiła, widząc, jak jej wszystkiego brakowało. Przeto ciężko
zasmucona, siedząc przed jaskinią, spoglądała ze łzami w oczach na coraz to
większe spustoszenie w naturze. Widząc jej ciężki smutek, chłopczyna
rzekł: Czy nas już Pan Bóg nie kocha, że nam wszystko jedno po drugim
zabiera? Albo może już całkiem świat zaginie?. Bynajmniej, odpowiedziała
Genowefa; dopóki dobrzy i pobożni jesteśmy, nie przestanie nas Pan Bóg
kochać. Lecz na tej ziemi wszystko podlega pewnej zmianie; tylko jedna
miłość Pana Boga względem ludzi jest wieczna i nigdy niezmienna. Teraz
nastąpi zima, ale po zimie znowu zawita miła wiosna; to jest zwyczajna
zmiana pór roku. A uśmiechając się, dodała: Tobie, kochane dziecię, nie
można tego za złe wziąć, że tego pojąć nie możesz, iż po zimie znowu będzie
wiosna, bo to pierwsza zima dla ciebie, jak przyszedłeś do rozpoznania, nie
masz więc jeszcze doświadczenia. Ale matkę twoją można by nazwać nie
rozumniejszą od ciebie, że chociaż wie z długiego doświadczenia, iż po
cierpieniach następuje pociecha, zawsze jej temu wierzyć przychodzi z
trudnością. Jednakże ufam miłosierdziu Boskiemu, iż nas Bóg i teraz nie
opuści, moje dziecię.
Zaczęła się więc krzątać Genowefa około zaopatrzenia się w żywność na
zimę: nazbierała gruszek, jabłek, głogu i wszelkich owoców, nakopała
korzonków, a chłopczyk dopomagał jej we wszystkim. Siano zaś dla łani już
dawno przygotowała. Ale największego nabawił ją kłopotu ubiór na zimę.
Jedna jej suknia, którą dzień i noc miała na sobie, przez ciągłe noszenie
zupełnie się podarła. Usiadła więc przed jaskinią, zalała się łzami, zaczęła
zszywać i spinać podarte kawałki swej sukni suchymi słomkami i cierniowymi
kolcami; ale że się już jedno drugiego trzymać nie chciało, westchnęła ciężko
biedaczka i rzekła: Ach, czegożbym dzisiaj nie dała za igłę i kilka nitek. O!
jakże wiele doznają dobrodziejstw ludzie, żyjąc w społeczeństwie, choć
niejednemu ani
36


to nigdy na myśl nie przyjdzie, żeby za to podziękował Bogu.
Boleś, spostrzegłszy smutek matki, rzekł: Czy pamiętasz, mamo, coś mi
raz powiedziała, gdym się pytał, dlaczego łani sierść wychodzi? Tyś mi
powiedziała, że Pan Bóg daje jej każdy rok nową brunatną suknię, cieńszą i
lżejszą, a na zimę szarą, cieplejszą. To się też nie smuć; czy myślisz, że cię
Bóg mniej kocha, niż łanię?. Genowefa uściskała synka i rzekła: Prawda
moje dziecię; już będę spokojna. Pan Bóg nas nie opuści: On przyodziewa
zwierzęta i kwiaty, to i nas przyodzieje.
Po kilku dniach zaleciła chłopczykowi, aby się nigdzie z jaskini nie oddalał,
sama zaś wziąwszy mleka w banię, jak we flaszkę, i grubszą gałąź w rękę,
udała się w głąb puszczy dla zrobienia większego zapasu żywności.
Po kilkugodzinnym utrudzeniu usiadła pod jedną górą, chcąc się trochę
posilić mlekiem, i dopiero potem wejść na ową górę. Wtem ogromny wilk
wypada na górę, niosąc owcę w paszczy. Gdy spostrzegł Genowefę, stanął,
ta zaś w pierwszym impecie przelękła się srodze i drżała, jak osinowy listek.
Po krótkim jednak namyśle nabrała odwagi, porwała swoją gałąź i poskoczyła
za wilkiem, krzycząc z całej mocy,, aby biedne zwierzątko uratować z jego
paszczy. Jakoż wilk, przestraszony, porzucił owcę i uciekł w góry. Genowefa
przybiegła do owcy, chcąc ją do życia przyprowadzić, ale ta już nie żyła.
Widok biednego zwierzątka, rozszarpanego przez wilka, wzniecił w jej
sercu smutne uczucie. Ach, kochane zwierzątko! ty przypominasz mi
znowu dom. Jakżem dawno nic stamtąd nie widziała. O, gdybyś jeszcze żyło,
jakżebym cię żywiła, pielęgnowała, a jakżeby się tobą cieszył mój Boleś!
Może nawet jesteś ze stada mojego męża. Ach, Boże łaskawy! zawołała
głośno; tak jest zaiste, widzę oto nasz znak. O jakże serce moje gwałtownie
bije; jakżebym pragnęła dowiedzieć się, czy mój kochany mąż powrócił
zdrowo i szczęśliwie z wojny, czy też jeszcze kiedy myśli o swej Genowefie,
czy jeszcze ciągle zagniewany, lub czy też już poznał moją niewinność. Ach!
żeby on wiedział, w jakiej ja tu nędzy umieram nieraz z głodu.
Nagle przyszło jej na myśl: Muszę być blisko domu, inaczej to biedne
zwierzę nie byłoby się tu dostało. Ach! gdybym ja też z moim
37


ukochanym dziecięciem mogła wrócić do domu. W jej sercu powstało
najgorętsze pragnienie powrotu, i łzy stanęły jej w oczach. Lecz po chwili
namysłu rzekła: Nie, nie! pozostać tu muszę, wiąże mnie bowiem straszna
przysięga. Mogłabym wprawdzie powiedzieć, że jest nieważna, gdyż
strachem na mnie wymuszona została; ale wolę przecie dotrzymać danego
słowa. A kto wie, czy mój powrót nie stałby się przyczyną śmierci dwóch
litościwych ludzi, którzy mi życie darowali! Nie, nie, ja tu pozostanę! Gdy Bóg
zechce mnie uwolnić z tej puszczy, wtedy skieruje kroki miłosiernego
człowieka do tej jaskini. A lepiej ponosić największą nędzę, niż choć w naj-
mniejszej rzeczy nadwyrężyć sumienie.
Poszukała przeto w strumyku, płynącym pod górą, ostrej muszli, za
pomocą jej zdjęła z owcy skórę, a obmywszy ją z ziemi i z krwi, wysuszyła na
słońcu i zaraz się nią przyodziała. To ją zatrzymało tak długo, że dopiero
późno pod wieczór wróciła do jaskini. Boleś, spostrzegłszy matkę z daleka,
wybiegł naprzeciwko niej, wołając: 0 mamo, przecie idziesz! Ach, jam się
tak bał o ciebie. Gdzieżeś tak długo była?. Lecz nagle stanąwszy, zatrwożył
się; zmrok i nowy ubiór matki sprawiły, że matki nie poznał i zaczął uciekać
do jaskini. Dopiero gdy usłyszał miły głos matki: Nie bój się, kochane
dziecię! To ja jestem, powrócił znowu i rzekł: Chwała Bogu, że przecie
jesteś! O jakże się cieszę! Ale powiedzże mi, co to masz na sobie. Teraz
właśnie podobnie ubrana jesteś, jak ja. Skądżeś wzięła tę odzież?.
Bóg miłosierny przysłał mi ją, odpowiedziała Genowefa. Widzisz,
kochana mamo, rzekł uradowany chłopczyna, wszakżem powiedział, że ci
Pan Bóg ześle cieplejszą suknię na zimę. I zaczął ją głaskać, mówiąc: Ach,
jaka mięciuchna, jakie ma ładne kędzior-ki, a jaka bieluteńka, jak te śliczne
białe obłoczki na niebie. Tak, tak, jest to widoczne, iż to jest dar nieba. Po
czym udali się oboje do jaskini, gdzie chłopczyna przyniósł jej misę mleka i
pełen koszyk owoców, a matka musiała mu ze wszystkimi szczegółami
opowiedzieć, jak zdobyła tę wełnianą odzież.
Przykra zimowa pora znowu ich na długi czas zatrzymała w jaskini.
Tylko w dni pogodne wyprowadzała matka syna na przechadzkę. Patrz,
kochane dziecię, mówiła do niego, i w zimie widoczna jest opatrzność i
dobroć Stwórcy. Patrz, jak teraz
38


wszystko białe i jasne! Drzewa i krzaki są całe okryte połyskującym
szronem. Patrz, jak ten śnieg zdaje się iskrzyć, jak gdyby był brylantami
posypany. Choć drzewa ogołocone są z liści, przecież Bóg zostawił zielonym
jodłom, świerkom i sosnom iglice, aby leśne zwierzęta i ptaki mogły pod nimi
znaleźć schronienie. Kolące jałowcowe krzaki zatrzymują w zimie swe
jagody, aby ptaszki leśne miały z nich żywność. Nasze źródło nigdy nie
zamarza, aby się mogły napić, a przy nim rosną rozmaite ziółka,
służące^liejednemu zwierzątku na pokarm. Tak to Bóg łaskawy nawet \y
zimie, w najprzykrzejszej porze roku, ciągle ma o nas i wszystkich
stworzeniach staranie.
W dni mroźne, podczas strasznych zamieci, gdy śnieg wszystko
pozawiewał, litościwy chłopiec rzucał przed jaskinią nasiona i ziarna z ziół
powytrząsane, do których zaraz zlatywały makolągwy, zięby, raźne czyżyki,
ładne sikorki aż przed sam próg jaskini i zbierały te ziarnka. I z ususzonego
siana rzucał naręcze przed jaskinię, a do tej paszy przybiegały zgłodniałe
sarny i zajączki, które sobie chłopczyna tak oswoił, że mu z ręki siano zjadały.
Tak Genowefa miała niejedną pociechę w zimie, ale też i niejedną
przykrość. Boleś zawsze rychło usnął i przez całą noc spał smacznie. Wtedy
Genowefa, siedząc w.swej ciemnicy, myślała sobie nieraz: 0, gdybym też
miała choć maleńką lampkę, abym sobie mogła oświecić tę ciemną jaskinię;
jakieżby to było dla mnie dobrodziejstwo! A gdybym nadto miała dobrą jaką
książkę, lub len i wrzeciono, jakżebym się wtenczas poczytała za szczęśliwą!
Ostatnia z moich służących, najuboższa wiejska dziewczyna, o ileż one ode
mnie szczęśliwsze! One siedzą sobie w ciepłych izbach, oświeconych
smolnym łuczywem, i wśród wesołych gadek i piosnek przędąc, spędzają mile
i wesoło długie zimowe wieczory. Po czym znów zwróciła swe serce do
Boga: 0 jakże to dobrze, że z Tobą, łaskawy Boże, zawsze rozmawiać
mogę. Bez Ciebie byłyby dla mnie nieznośne te długie godziny, spędzone we
łzach! Ale Ty, jedyna moja pociecho, w każdym położeniu życia osładzasz
moje cierpienia i uzbrajasz mnie cierpliwością i męstwem.
39


Genowefa choruje w puszczy
Już ^siódmy rok tym sposobem przepędziła Genowefa w puszczy ze
swym synkiem. Szczęściem dla niej, że zeszłe wszystkie zimy były dość
lekkie; lecz siódmego roku spadły wcześnie wielkie śniegi, tak, iż
najmocniejsze gałęzie dębowe i bukowe łamały się pod ich ciężarem. Choć
wejście do jaskini dobrze opatrzyła, przecież okropne zawieje niosły śnieg aż
do niej, i zimne wichry północne przejmowały dreszczem jej członki, choć się
jak najgłębiej w mech chowała. Wejście do jaskini prawie co noc zasypane
było zaspą śniegu; gałęzie jodłowe, zasłaniające od wichru, okładały się coraz
grubszym szronem, powstającym z pary wyziewów; ściany zaś jaskini
obłożone były połyskującym szronem i lodem, jak to bywa na oknach w czasie
tęgiego mrozu. Lisy szczekały od mrozu, a w nocy rozlegały się po całej
puszczy straszliwe wycia wilków. Genowefa przez całą noc nie zamykała
oczu częściowo ze strachu, aby wraz z synkiem nie była pożartą od
wilków, częściowo także drżąc cała od mrozu, przed którym się dostatecznie
zabezpieczyć nie mogła. Boleś, jej syn, od dzieciństwa do prostych potraw i
niewygodnego życia nawykły, mimo dokuczającego mrozu, ciągle był
czerwony i zdrów. Ale matka jego, w pokojach książęcych wśród
największych wygód i pieszczot wychowana, już dłużej tego zimna znieść nie
mogła. Nieraz więc, zalana łzami, które na jej licach marzły, mówiła: 0, jak
wielkim darem byłaby dla mnie iskierka ognia, bez której wśród obfitości
drzewa zdrętwieć mi przyjdzie od mrozu. Jej twarz, dawniej tak powabna,
zmieniła się zupełnie: kraśny rumieniec znikł z lica i zmienił się w śmiertelną
bladość. Jej piękne oczy straciły blask i głęboko zapadły, a cała jej postać,
wychudła jak szkielet, przedstawiała prawdziwy obraz ostatniej nędzy.
0 najukochańsza mamo, rzekł łzami zalany Boleś, jakże ty teraz nędznie
wyglądasz! O Boże! Boże! cóż się to dzieje z tobą? co ci jest? - Kochane
dziecię, odpowiedziała Genowefa, bardzo jestem chora, pewnie umrę.
Umrę? powtórzył chłopczyna: cóż to znaczy? jam jeszcze o tym nigdy nie
słyszał.
- 0to zasnę, moje dziecię, rzekła słabym głosem matka, i już się więcej
nie ocknę! Już wtenczas moje oko nigdy nie zobaczy słońca, moje ucho nie
usłyszy głosu twojego; moje ciało stanie się
40


martwym, zimnym, wyciągnie się na ziemi bez władzy, wreszcie zgnije i w
proch się obróci.
Chłopczyna, usłyszawszy to, zaczął lamentować, objął matkę za szyję i
powtarzał ciągle, całując ją: 0 mamo, moja kochana mamo! Nie umierajże,
proszę cię! Nie opuszczaj mnie, nie zostawiaj mnie sierotą!.
Nie płacz, kochane dziecię, odpowiedziała Genowefa; to nie jest w mojej
mocy umrzeć lub żyć. Jak będzie wola Boska, muszę umierać!.
Wola Boża? powtórzył chłopiec z zadziwieniem; wszakżeś ty mnie
zawsze mówiła, że Pan Bóg jest dobry. Jakżeby Więc Pan Bóg miał
pozbawić cię życia?.
Prawdę mówisz, kochane dziecię, odpowiedziała Genowefa, że niebieski
nasz Ojciec nie może nikomu odebrać życia, albowiem On sam żyje wiecznie,
dał więc i nam życie wieczne. Ale ci to wprzód wyjaśnić muszę: pamiętasz,
kochany synu, jak zdjęłam i wyrzuciłam starą suknię, bo mi się na nic nie
zdała, a Pan Bóg dał mi lepszą? Podobnie teraz zwlekę i odrzucę z siebie to
ciało, które spróchnieje, jak każde stare odzienie, ja zaś pójdę do Boga,
naszego kochanego Ojca w Niebie, gdzie Bóg zamiast tego ciała ubierze mnie
w daleko piękniejsze i świetniejsze ciało. Ach, w niebie mi tam dobrze będzie;
tam już nie będę drżała od mrozu! Tam-nigdy nie zapłaczę! Tam nie ma
nędzy, lecz szczęśliwość wieczna! Jak wiosna piękniejsza jest od zimy, tak
niebo od ziemi; a kto żyje cnotliwie, ten z pewnością dostanie się do nieba.
Na to rzekł chłopiec: Mamo, to i ja razem z tobą umrę, abym tu sam
między tymi dzikimi zwierzętami nie pozostał.
Nie, drogie dziecię, odpowiedziała matka, ty jeszcze musisz żyć dłużej na
ziemi; ale później, jeżeli tylko cnotliwie żyć będziesz na ziemi, to i ty z
pewnością przyjdziesz do mnie do Nieba; bo przyjdzie czas, kiedy i ty
umrzesz. A teraz uważaj, co ci jeszcze powiem: kiedy już stracę mowę, kiedy
ustanie mój oddech, kiedy moje oczy zagasną na wieki, usta zbledną i całe
ciało zmartwieje i będzie zimne, pozostań jeszcze przy mnie przez trzy dni.
Dopiero, kiedy się przekonasz, że nie żyję, i niemiły zaduch w tej jaskini
uczujesz, wtenczas wyjdź stąd i idź ciągle prosto oto w tę stronę, gdzie słońce
wschodzi, a po dwóch lub trzech dniach podróży
41


wyjdziesz na koniec na obszerną równinę, na której mieszka wiele ludzi.
Wiele ludzi? zawołał chłopczyk zdziwiony. A ja myślałem, że na całym
świecie my tylko dwoje jesteśmy. Ach! czemużeś mi dawno o tym nie
powiedziała? O gdybyś tylko mogła, to byśmy zaraz do nich poszli!.
Ach, moje dziecię! odpowiedziała Genowefa, właśnie ci ludzie wyrzucili
nas na tę puszczę dla dzikich zwierząt; oni chcieli zabić mnie i ciebie!.
To ja też do nich nie pójdę, odpowiedział chłopiec. Ja myślałem, że oni
tacy dobrzy, jak ty, mamo. Ale czy ci ludzie także umierają?.
Tak jest, moje dziecię, wszyscy ludzie muszą umrzeć. To oni zapewne
o tym nie wiedzą, podobnie, jak ja nie wiedziałem rzekł chłopiec. Pójdę
więc do nich i rzeknę im: Ludzie, wy wszyscy pomrzecie; poprawcie się, bo
inaczej nie dostaniecie się do Nieba! Żeby oni mi tylko chcieli uwierzyć!.
0 dziecko! rzekła matka, o tym oni dawno wiedzą, a przecież się nie
poprawiają. Opływają w dostatki, ziemia ich wydaje najpiękniejsze owoce,
jakich wcale na tej puszczy nie ma. Mają najsmaczniejsze potrawy i napoje,
noszą wygodne i strojne ubiory rozmaitych kolorów; bogaci noszą nawet
srebro i złoto, mieszkają w okazałych pałacach i mają najpiękniejsze sprzęty
do najwyszuka-ńszych wygód, w pokojach mają nawet w zimie tak ciepło, jak
w lecie, i umieją je w nocy tak oświecać, jak gdyby słońce świeciło. A wiele
jest między nimi takich, którzy za te wszystkie dobrodziejstwa nie dziękują
Bogu i nawet o Nim nie pomyślą; owszem, jedni drugich nienawidzą,
prześladują, uciemiężają i zazdroszczą sobie. Prawie codziennie umiera ktoś
spośród nich, ale inni wcale nie zważają i tak żyją, jak gdyby tu na ziemi
wiecznie żyć mieli.
To ja też do nich nie pójdę, dodał Boleś, bo ci ludzie nie tylko są gorsi od
drapieżnych wilków, ale nawet głupsi niż ta nasza łania, która tego nie
rozumie, co my mówimy. Nie chcę ja używać z takimi ludźmi owych
wybornych potraw; wolę tu jeść korzonki i żyć z dzikimi zwierzętami, które,
wyjąwszy wilki, żyją z sobą zgodnie.
Ale, kochany synu, odpowiedziała Genowefa, ty musisz koniecznie do
tych ludzi iść. Oni nic ci złego nie uczynią! Słuchaj -mnie
42


tylko. Do tego czasu mówiłam ci tylko o niebieskim Ojcu; teraz muszę ci
powiedzieć, że ty masz także na ziemi ojca, podobnie, jak masz mnie, matkę.
0jca na ziemi? powtórzył uradowany chłopiec, i mogę go tak widzieć, jak
ciebie i tak wziąć za rękę?.
Tak jest, kochane dziecię, rzekła matka; zobaczysz go i mówić z nim
będziesz!.
Widzieć go będę i mówić z nim? powtórzył chłopiec z wielką radością;
lecz po krótkim namyśle rzekł: Ale czemuż on tu do nas nie przyjdzie i
dlaczego on nas tu samych zostawiTna tej puszczy? To przecież on
przynajmniej nie należy dobowych złych ludzi.
Nie, kochane dziecię, odpowiedziała/Genowefa; on jest dobrym
człowiekiem; on o tym wcale nie wie, że my tu jesteśmy na puszczy; ma nas
za zabitych; myśli, że ja jestem najwystępniej-szą matką; tak mnie niegodziwi
ludzie przed nim okłamali i oczernili^ /
Co to jest kłamać? zapytał się chłopczyna, bo ja tego nie rozumiem.
Kłarnać, mój synu, rzekła matka, jest to zmyślać, co innego mówić, a co
innego myśleć. Ludzie mówią jedni do drugich, że ich kochają, chociaż
nienawidzą: to jest kłamstwo.
Albo to tak można? zapytał się chłopczyk. O ludzie, co ja to słyszę! i
kręcił główką.
0tóż, kochane dziecię, mówiła dalej Genowefa, ci to ludzie przed twoim
ojcem tak mnie okłamali.
Tu opowiedziała mu całą swoją historię, na ile ją dziecko zrozumieć
mogło, a potem mówiła dalej:
Patrz, moje dziecko, oto ten złoty pierścień, który mam na palcu, jest od
twego ojca.
0d mego ojca? rzekł z wielką radością. O pokaż mi go, proszę, niech go
dobrze obejrzę. Od mego niebieskiego Ojca już wiele pięknych rzeczy
widziałem, jak: słońce, księżyc, gwiazdy, kwiatki itd. od mego zaś ojca na
ziemi dotąd nic jeszcze nie widziałem.
Genowefa zdjęła pierścień z palca i oddała synowi, ten zaś, oglądając go,
rzekł: 0, jakże piękny! Ma też mój ojciec jeszcze więcej takich ślicznych
rzeczy i czy mnie też czego nie da?
Da, moje dziecię, odpowiedziała, włożywszy znowu pierścień
43


na palec, i rzekła: Gdy umrę, mój synu, zdejmiesz ten pierścień, który do
śmierci nosić będę, i nie zdejmę go z palca, tak jak twemu ojcu aż do śmierci
dochowałam wiary i miłości.
Ach, tak jest zaiste! Miłość moja ku niemu tak była czysta, jak złoto w
tym pierścieniu; a moja wierność jest także wieczna, jak ta obrączka
pierścienia, na której nie ma końca. , Jest to godło wieczności! Gdy
przyjdziesz do ludzi, pytaj się o hrabiego Zygfryda, twego ojca. Proś ich, aby
ci do niego wskazali drogę, ale nie powiadaj nikomu, kto jesteś i skąd
przychodzisz, albo jaki masz interes do hrabiego. Gdy staniesz przed nim,
oddaj mu ten pierścień i powiedz:
0jcze! ten pierścień przysyła ci matka moja na znak, że twoim synem
jestem. Umierając przed kilku dniami, kazała cię pozdrowić i powiedzieć ci, że
była niewinną i że ci przebacza; w niebie ma nadzieję zobaczyć cię, gdy się to
na tym świecie stać nie mogło.
Ty zaś, mój synu, pamiętaj, abyś zawsze żył pobożnie i cnotliwie. Nie
smuć się i nie płacz, gdy umrę. Pomnij tylko na to, o co cię twoja matka prosi
i na wszystkie świętości zaklina: żyj poczciwie, a nie zapomnij przekonać
twego ojca o mej niewinności i że w ostatniej godzinie mego konania głosiłam
że jestem niewinną. Tylko mu wszystko co do słowa powiedz. I to także
niech wie, że w godzinie śmierci tak go kochałam, jak ciebie kocham.
Opowiedz mu, jak tu długo w tej jaskini żyłam i że proszę, aby moje martwe
ciało z tej jaskini kazał wziąć i pochować w grobie mych rodziców, gdyż nie
stałam się ich niegodną, choć mnie ludzie mieli za występną.
A teraz ci jeszcze jedną rzecz oznajmię. Jak ty masz ojca i matkę na
ziemi, tak i ja mam rodziców, ale o Boże! nie wiem, czy oni potrafili
przeżyć te zgryzoty, których niewinnie byłam przyczyną. Jeżeli więc żyją,
proszę twojego ojca, aby cię zaraz do nich zawiózł. Ach! jakże oni się na
widok kochanego wnuka cieszyć będą! Dla tej radości zapomną może o
smutku, którym już siódmy rok się trapią. Ach, zapomną!. Chciała mówić
dalej, ale jej rzewne łzy i tłumione łkanie przerwały mowę. Dopiero po długim
płaczu i gdy jej nieco na sercu ulżyło, mówiła dalej: Ach, moi drodzy rodzice,
ileż łez niechybnie wylejecie dla mnie! Ach, najukochańsi rodzice, gdyby was
wasza córka jeszcze ujrzeć mogła, nim umrze!
44


Ach, i wy byście zapewne pragnęli widzieć waszą Genowefę, gdybyście
wiedzieli, że ja jeszcze żyję. Ach, wy zapewne myślicie, że wasze dziecko już
się dawno w proch rozsypało! Lecz przyjdzie niezadługo czas, że się
zobaczymy. Ach! jakże ta błoga nadzieja pokrzepia mą duszę; bez niej
uległabym była już dawno okropnej nędzy lub okropniejszej jeszcze rozpaczy.
Płaczesz, moje kochane dziecię! Przebacz mi, żem cię tak rozczuliła.
'Choć mnie, matkę, utracisz. Pan Bóg da ci w moje miejsce również dobrego
ojca, on cię ucałuje, weźmie na ręce, przyciśnie do serca i swoim
kochanym synem nazwie. Będzie cię dopytywał o mnie, będzie płakał z
radości
i żalu!
Nie mogła więcej mówić Genowefa od łkania; upadła bezsilna na posłanie
ze mchu i długi czas ani słowa wymówić nie mogła.
Genowefa gotuje się na śmierć
Zelżała nareszcie sroga zima, nastało łagodniejsze powietrze, słońce
znowu zajaśniało w jaskini i swymi promieniami zaczęło ją ogrzewać tak, że
szron i lody topniały. Lecz choroba Genowefy wzmagała się z każdym dniem
i bliską groziła jej śmiercią.
Ach, i tej pociechy jestem pozbawiona w mojej śmiertelnej chorobie,
żebym mogła mieć kapłana, któryby mnie pocieszył i umocnił Ciałem
Zbawiciela na drogę wieczności! Ale Ty sam, o Panie, jesteś zawsze przy
mnie, wieczny i najwyższy Kapłanie! Ty widzisz moje skruszone i
upokorzone serce! Wszak chętnie nawiedzasz każdego człowieka, który
cierpi i tęskni do Ciebie, gdyż sam
mówisz:
0to ja stoję przed drzwiami i kołaczę: kto usłyszy mój głos i otworzy mi
drzwi, do tego wejdę i będę z nim .wieczerzał, a on ze
mną.
To wyrzekłszy, złożyła ręce i modliła się gorąco, Boleś zaś ciągle siedział
przy matce, nie tylko we dnie, ale prawie i całe noce, a z żalu i ze
zmartwienia już sam stracił apetyt. Co tylko mógł zgadnąć po oczach swej
matki, z największą gotowością uprzedzał jej chęci i pielęgnował chorą matkę
z prawdziwą czułością synowską. Wziąwszy
45


mchu w swe rączki, ocierał ściany jaskini z wilgoci, aby krople nie spadały na
chorą matkę. Zbierał po skałach i drzewach lepszy mech;
aby jej przygotować miększe i bardziej suchsze posłanie. To znowu przyniósł
jej banię zdrojowej wody i mówił:
Napij się, kochana mamo, wszak ci gorąco, i twoje wargi są zupełnie
spieczone!
To znowu podał jej prosto od łani letniego jeszcze mleka, zachęcając do
picia.
To ją ujął za szyję i z płaczem powtarzał: 0 najukochańsza mamo!
gdybym ja mógł za ciebie chorować, albo nawet umrzeć!
Jednego poranku kilka godzin przyjemnie zasnęła i ocknęła się nieco
pokrzepiona i weselsza. W czasie snu wypadł jej z ręki krzyż drewniany,
który ciągle w swej chorobie w ręku trzymała. Gdy go więc szukała około
siebie, Boleś zaraz się domyślił i podał jej go, ale się zaraz zapytał:
Dlaczego ten krzyż zawsze trzymasz w ręku?
Kochane dziecię! myślałam, że dłużej pożyję, bo bym ci to już dawniej
powiedziała; ale teraz widzę, że się zbliża ostatnia godzina i że dobrego
odkładać nie trzeba. Otóż powiedziałam ci już dawniej, że Ojciec niebieski ma
także Syna, który Mu we wszystkim jest równy. Ale ci jeszcze wszystkiego
powiedzieć nie mogłam, co ten Syn Boży dla nas uczynił, bo byś wiele rzeczy
nie zrozumiał. Lecz, gdy teraz już wiesz, że jest więcej ludzi na świecie i jacy
to są ludzie, gdy już na mnie po części widzisz, co to jest umrzeć, spróbuję
więc objaśnić ci, co jest najważniejsze w Historii Świętej Syna Bożego;
wtedy poznasz, jakie ma znaczenie to drzewo w moich rękach. Uważaj tylko
pilnie na moje słowa i bierz je do serca.
Żal było Ojcu niebieskiemu, że ludzie stali się tak złymi, że po śmierci nie
mógł ich przyjąć do Nieba, bo tam nikt bezbożny nie wejdzie. Zlitował się
więc nad nimi i zesłał im z Nieba swego Syna, aby ich zbawił.
Syn Boży narodził się w stajence w największej nędzy. Gdy dorósł, żył
przez niejaki czas na puszczy, jak my żyjemy, modląc się ustawicznie do Ojca
przedwiecznego, aby wielkie dzieło odkupienia nie było bez pożytku, aby je
ludzie do serc swoich przyjęli. Po czym udał się do ludzi, oznajmiając im, że
Go Ojciec niebieski do nich przysłał, z tymi słowy:
46


K.to mnie słucha i poprawi się, ten będzie miał życie w Niebie;
Kto mnie zaś nie słucha i nie pójdzie za mną, będzie potępiony i nie dostanie
się do Nieba.
Powtarzał im ustawicznie, że wszyscy ludzie są dziećmi Ojca, że się
więc jako rodzeni bracia kochać powinni, i na tej miłości bliźnego oparł
głównie całą swoją naukę.
Ale Mu ludzie wierzyć nie chcieli, że on jest Synem Bożym i że Go
Ojciec niebieski do nich posłał z Nieba. Na przekonanie więc ich
niedowiarstwa, że jest równie wszechmocnym Bogiem, wielokrotnie czynił
wobec nich cuda.
Jednego razu pewna matka ciężko zachorowała, tak właśnie, jak oto ja
teraz. Nikt jej pomóc nie mógł. On zaś wziął ją za rękę i w momencie ją
uzdrowił.
Innym razem umarł matce syn jedynak, tak właśnie, jako ty jesteś, moje
dziecię. Wyobraź więc sobie żal biednej matki. Ale Syn Boży, pocieszając ją,
rzekł: Nie płacz! A do umarłego obróciwszy się, rzekł: Wstań, mówię ci.
I natychmiast wstał ów umarły. O jakaż to musiała być radość zbolałej matki!
Pomimo tego jednak, ludzie słowom Jego wiary dać nie chcieli, a
najbardziej nie podobało im się to, że im ciągle powtarzał, iż są źli i poprawić
się koniecznie muszą. W wielkiej swej złości spoili dwa drewna w ten
sposób, jak ja oto trzymam w ręku, a co się krzyżem nazywa, i na tym krzyżu
przybiwszy Jego ręce i nogi gwoździami, okrutnie umęczyli: I byli tak
zatwardziałego serca, że się jeszcze z Niego naigrywali, choć On nigdy
nikomu żadnej przykrości nie uczynił, owszem, wiele dobrego świadczył, kto
tylko Jego pomocy wzywał.
0 niegodziwi ludzie! zawołał oburzony chłopczyk. A czy to Ojciec
niebieski ścierpiał i nie pozabijał ich na miejscu swym strasznym piorunem?
Kochane dziecię rzekła matka, Syn Boży modlił się za nich do
Ojca przedwiecznego: 0jcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią! Tak
więc umarł Syn Boży z miłości ku nam wszystkim, nawet ku złym; albowiem
tego było potrzeba, gdyż żaden człowiek nie mógłby się dostać do Nieba.
Uważnie słuchał dobry chłopczyna słów matki, a obfite łzy, spływające
mu po licach, świadczyły, jak go okrutnie męka Zbawiciela do żywego
przejęła. A matka tak dalej mówiła:
47


Martwe ciało Jego zdjęli litościwi ludzie z krzyża i złożyli w jaskini ze
skały, podobnej do naszej.
Wejście zaś przywalono ogromnym kamieniem. Ale jeszcze nie upłynęły
trzy dni, a On zmartwychwstał i wyszedł z jaskini.
Trzeba ci wiedzieć, iż nie wszyscy ludzie byli tak źli; niektórzy z nich
usłuchali słów Syna Bożego, poprawili się i mocno się śmiercią Jego smucili.
Do tych tedy ludzi udał się Syn Boży. Ach, jakże się oni cieszyli, gdy Go
znowu żywego ujrzeli. Teraz im oznajmił, że wróci do swego Ojca do Nieba,
a gdy się z tej przyczyny smucili, rzekł im:
Nie smućcie się i nie płaczcie. Podnieście oczy w Niebo; tam, gdzie mój
Ojciec mieszka, jest wiele miejsca i dla was. Ja wam miejsce przygotowałem:
żyjcie tylko uczciwie, jak was nauczyłem, a ujrzycie Mnie w niebie, i radość
wasza nie będzie miała końca! Ale i na tej ziemi, chociaż Mnie widzieć nie
będziecie. Ja przecież zawsze będę między wami.
Zabawił jeszcze na ziemi 40 dni i dawał im rozmaite nauki.
Czterdziestego zaś dnia, gdy się wszyscy zgromadzili, dał im ostatnie
błogosławieństwo i wzniósł się w ich oczach coraz wyżej do Nieba, póki Go
nie zasłoniły jasne obłoki przed ich oczami.
Ach, to musiało być prześliczne! przerwał chłopczyk. Ale czy On też i
teraz jeszcze wie o nas, że my w tej puszczy jesteśmy? Czy my Go też kiedy
widzieć będziemy?
Tak jest odpowiedziała matka, bo On wszystko widzi;
gdzie się tylko obrócimy, wszędzie jest przy nas w naszych czynach,
przedsięwzięciach i dolegliwościach; daje nam myśli i napomnienia
zbawienne, abyśmy byli tylko dobrymi. Bo uważ tylko, kochane dziecię: jesteś
dobrym i cnotliwym chłopcem i już mnie nieraz pocieszyłeś. Przecież zupełnie
i doskonale dobrym długo jeszcze nie będziesz. O tym sam przekonać się
możesz, jeżeli będziesz pilnie na siebie uważał. Przecież ty byś się nie modlił
za ludzi, gdyby cię oni zabijali; owszem, chciałbyś ich wszystkich pozabijać,
gdyby to było w twojej mocy. Otóż widzisz, mój synu, że jeszcze długo nie
będziesz tak dobrym, jak był Syn Boży! A przecież wszyscy mamy się stać
Jemu podobnymi, jeżeli chcemy sobie zasłużyć na Niebo. Bo dlatego właśnie
poniósł On srogą mękę na krzyżu, aby nam utorować drogę do Nieba.
48


Czy teraz, kochany synu pojmujesz, dlaczego trzymam w ręku ten
krzyż? On mi przypomina mękę Zbawiciela, który z miłości ku nam poniósł
okrutną śmierć krzyżową. Jest on godłem zbawienia i znakiem, że i my przez
krzyż, to jest przez cierpienia i śmierć, dostać się mamy do Nieba. I dlatego
ten prosty krzyż jest tyle znaczący, jest tak każdemu z nas drogi.
Ach, najdroższy synu, nic nie mam, co bym ci na pamiątkę po mej
śmierci zostawić mogła, jak oto ten krzyż. Gdy umrę, wyjmiesz go z mych
skostniałych rąk i weźmiesz na pamiątkę z sobą.
Mój synu, jeżeli zostaniesz bogatym i znakomitym człowiekiem, nie
wstydźże się postawić go na najokazalszym miejscu w twoim mieszkaniu;
będzie to jedyna pamiątka po twojej ubogiej matce. Ilekroć nań spojrzysz,
zawsze przypomnij sobie Tego, który z miłości ku nam umarł; przypomnij
sobie nieszczęśliwą matkę, która z tym krzyżem w ręku umiera. Niech cię
widok tego krzyża świętego umacnia zawsze w dobrym, żebyś żył niewinnie i
cnotliwie, żebyś także wszystkich ludzi kochał, dobrze im czynił i nie wahał
się dla ich dobra nawet życie poświęcić, choćbyś i przewidywał, że ci nawet
nie podziękują za to. Wtenczas, mój kochany synu, ten spadek po twej matce
więcej wart będzie, niż całe wielkie dziedzictwo, które cię czeka po ojcu.
Od długiego mówienia tak osłabła Genowefa, że prawie przytomność
straciła. Przyszedłszy jednak po niejakim czasie do siebie, tak dalej mówiła:
0 gdybyś się tylko szczęśliwie dostał do twego ojca! Bo droga przez
okropną puszczę, przez tę gęstą knieję, przez skały i bagna jest dla ciebie,
biedna dziecino, zbyt trudna, daleka i niebezpieczna; ale ci Bóg dopomoże,
tak, jak każdemu dopomaga przebywać daleko straszniejsze
niebezpieczeństwa świata tego i doprowadza nas na koniec do szczęśliwej
ostoi zbawienia, to jest do Nieba, gdzie odbierzemy nagrodę za nasze
wszystkie cierpienia. Pamiętaj także wziąść z sobą kilka bań i ten kij, abyś się
miał czym obronić od dzikiego zwierza. Jesteś wprawdzie słabą dzieciną, ale
Pan Bóg, za którego pomocą ja, słaba kobieta, przestraszyłam żarłocznego
wilka, stanie się twoim obrońcą i zasłoni cię puklerzem swej świętej opieki;
albowiem kto Jemu ufa, ten śmiało depcze po żmijach i padalcach, zwycięża
lwy i smoki.
49


Gdy się zbliżył wieczór, choroba jeszcze bardziej się pogorszyła. Oddech
Genowefy stawał się coraz cięższy, tak, że aż zimny pot kroplami na czoło
występował. Zebrała jeszcze wszystkie siły i usiadłszy na posłaniu, patrząc
litośnie na drogie dziecię przy niej siedzące, zawołała żałosnym głosem:
Bolesiu! uklęknij, abym cię jeszcze raz pobłogosławiła, tak, jak mnie moja
kochana matka błogosławiła, gdym się z nią żegnała;
widzę bowiem, że się zbliża moja ostatnia godzina.
Biedny chłopczyna uklęknął łkając, schylił twarz zapłakaną ku ziemi,
złożywszy rączki nabożnie. Genowefa zaś, wyciągnąwszy ręce nad jego
główką, mówiła czułym głosem:
Synu mój kochany! niech cię Bóg błogosławi, a Jezus Chrystus niech
będzie z tobą, a Duch Święty niech kieruje i rządzi krokami twymi, abyś się
stał uczciwym człowiekiem i nigdy nic złego nie uczynił.
Po czym przeżegnała go krzyżem św., uścisnęła czule i rzekła:
0 Bolesiu, synu mój! Gdy teraz pójdziesz pomiędzy ludzi i widzieć będziesz
złe przykłady, pamiętaj, moje dziecię, żebyś mi się nie zepsuł! A gdy żyć
będziesz w wygodach i dostatkach, wspomnij zawsze na słowa swej
umierającej matki. Bo gdybyś kiedy miał zapomnieć o mojej ku tobie miłości,
o moich łzach macierzyńskich i tych moich ostatnich do ciebie wyrzeczonych
słowach i stać się złym, wtenczas na wieki byłbyś ode mnie odłączony. O
Bolesiu, synu mój! Ty pozostaniesz na zawsze dobrym!
Już dalej nie mogąc mówić, upadła na posłanie i bez przytomności długo
leżała, a biedny chłopczyna nie wiedział, czy matka śpi, czy też istotnie
umarła. Klęczał koło niej, płacząc i łkając, i powtarzał ustawicznie te słowa:
0 Boże! zachowaj mi matkę. O Jezusie Chrystusie! przywróć jej życie.
Smutek hrabiego Zygfryda po wydaniu wyroku na
Genowefę
Hrabia Zygfryd, ciężko ranny, chorował wtedy w obozie, gdy na
fałszywe oskarżenia swego ulubionego dworzanina Goiła
50


w pierwszym zapędzie swej niepohamowanej porywczości podpisał i odesłał
ów fatalny wyrok, skazujący na śmierć Genowefę. Nie było w tym
momencie przy nim jego starego i poczciwego towarzysza broni, kuniuszego
Wolfa, który oddalony o kilka mil, z jednym oddziałem jazdy pilnował
ciasnego wąwozu między górami. Gdy został zluzowany i wszedł do namiotu
hrabiego, aby się o jego zdrowiu dowiedzieć, zaraz mu Zygfryd wszystko
opowiedział, co się podczas jego nieobeności wydarzyło. Poczciwy sługa
zdrętwiał
i zbladł, jak ściana.
0 drogi Panie, cóżeś uczynił! Twoja małżonka jest niewinna!
Za to gotów jestem położyć mą siwą głowę. Ta cnotliwa pani, tak pobożnie
wychowana dziewica, nie mogła tak prędko stać się występną. Ale twój
Goiło to jest niegodziwy człowiek. Pomnij na słowa swego wiernego sługi.
Wiem ja dobrze o tym, że swymi pochlebnymi słowami potrafił sobie ująć
serce pana; lecz wierz mi, drogi panie, on jest twoim największym
nieprzyjacielem, bo cię w oczy ustawicznie chwali, a w sercu nienawidzi i nie
waha się krzywdzić cię na majątku i honorze. Przeciwnie, ten jest twoim
przyjacielem, kto się nie wzdrygnie powiedzieć ci prawdę, choć ci jest
niemiłą, bo z przywiązania ku tobie naraża się nawet na twój gniew. Usłuchaj
mnie, drogi panie, i cofnij natychmiast swój nierozważnie wydany wyrok. O
mój Boże! jakąż to gwałtowną porywczością uniósł się mój pan! Poczytałbyś
to za wielką zbrodnię, gdybyś najbiedniejszego z twoich poddanych skazał na
śmierć, nie wysłuchawszy go wcale. O powściągnij twoją niepohamowaną
popędliwość! Zawsześ jej żałował, ale teraz lękam się o Ciebie, żebyś
jej twym życiem nie przypłaciła
Spostrzegł hrabia, że się z wyrokiem pośpieszył, ale jeszcze był miał
wątpliwości, która strona jest winna: czy jego żona Genowefa, czy też
ulubiony Goiło. Bo ów list oskarżający był bardzo chytrze i podstępnie
ułożony; posłaniec zaś, którego umyślnie wybrał Goiło, był podobnym jemu
łotrem, doskonale w sztuce kłamstwa i obłudy wyćwiczonym; potrafił więc
swym zaklinaniem się na poczciwość i co jest najświętszego, zaślepić
podejrzliwego hrabiego. Jednak jeszcze tej nocy wysłał był drugiego gońca
do Goiła z rozkazem, aby tylko kazał strzec jego małżonki w pokoju i nie
dozwolił jej nigdzie wychodzić, ale żadnej jej nie robił krzywdy. Dał temu
posłańcowi
51


najdzielniejszego konia i zalecił, aby pędził, co tylko może, obiecując wielką
nagrodę, jeżeli zdąży jeszcze na czas do zamku i przywiezie mu zaspokajającą
odpowiedź.
W czasie oddalenia posłańca, Zygfryd codzień stawał się bardziej
zamyślonym; raz zdawało mu się, że Genowefa jest niewinna, po chwili
znowu, że to niemożliwe, aby ów dobrodziejstwami obsypywany Goiło mógł
tak haniebnie przed nim kłamać. A tak jego serce było ciągle miotane naj
gwałtowniejszą namiętnością między nadzieją i wątpliwościami. Dziesięć razy
na dzień wysyłał swego wiernego Wolta, aby zobaczył, czy nie widać
powracającego-posłańca; całe noce trawił bezsennie, nie mogąc oczu
zamknąć. Przybył nareszcie posłaniec i przyniósł okropną wiadomość, że
Genowefa, tak, jak pan rozkazał, z dziecięciem tej samej nocy do lasu
wyprowadzona i tamże stracona została. Usłyszawszy to, hrabia zbladł, jak
gdyby na siebie wyrok śmierci wydany usłyszał;
straszny żal go ogarnął. Poczciwy Wolf płakał, jak dziecko, gdy się o tym
dowiedział, i wszyscy prawie rycerze w obozie przeklinali hrabiego i
przysięgali, że skoro tylko do domu powrócą, w kawałki rozsiekają
niegodziwego Goiła.
Przeszło rok chorował hrabia na swoje rany, bo ciągły niepokój i zgryzoty
sumienia opóźniały wyleczenie. Skoro wyzdrowiał, prosił o uwolnienie go ze
służby. Że Maurowie już wtenczas zniesieni zostali, i nie było wcale żadnej
obawy, przeto król chętnie go uwolnił.
Natychmiast więc hrabia Zygfryd z poczciwym Wolfem i swymi
towarzyszami broni pośpieszyli do domu.
Gdy późno wieczorem wjechał do pierwszej wioski swego hrabstwa, nic
innego od zgromadzonego ludu nie słyszał, tylko narzekania i lamenty na
bezbożnego Goiła, który im wydarł tak miłosierną panią.
Hrabia zsiadł z konia, przywitał starszych i dopytywał, co się podczas jego
nieobecności stało; ale nic innego nie słyszał, tylko przekleństwa niegodziwego
Goiła, a błogosławienie Genowefy.
Z niespokojem i zakrwawionym sercem jechał dalej, chcąc jeszcze tej
nocy przybyć do zamku Zygfrydsburga. Lecz cóż to ujrzał z daleka? Gdy
podjeżdżał pod bramę, obiły się o uszy jego odgłosy hucznej kapeli, albowiem
Goiło właśnie wyprawiał ucztę dla swych
52


pomocników. Uroił sobie bowiem, że hrabia z pewnością umrze z ciężkiej
rany, miał się więc za pana całego hrabstwa, a przez ustawiczne rozrywki i
huczne bankiety chciał, przygłuszyć głos wewnętrzny sumienia, który go coraz
mocniej o popełnioną zbrodnię oskarżał. Ale i w owym czasie, gdy siedział
przy sutej biesiadzie, słudzy roznoszący szeptali sobie do ucha:
Zobaczysz, jeżeli nasz dobry pan umrze, że ten chytry i przebiegły Goiło
w czasie tych wojennych zaburzeń stanie się panem zamku. Ale patrz tylko,
jaki on pomieszany i niespokojnym Tak! odpowiedział inny; jak on dziko
wygląda, jak wesołość jego jest udana i wymuszona; a nawet i trochę strawy
do ust nie bierze. Siedzi on tutaj na bankiecie, tak właśnie, jak winowajca
przed ścięciem. Ja bym sobie nie życzył być w jego skórze, ani dzielić się z
nim nagrodą, która go czeka na tamtym świecie!.
Hrabia kazał nareszcie dać trębaczowi hasło, że przyjechał do zamku.
Straż zamkowa na ganku odpowiedziała trąbką. Na ten głos Goiło i wszyscy
biesiadnicy, jakby piorunem rażeni, zerwali się od stołu, a wieść Hrabia
przybył! rozległa się po zamku.
Goiło, który by się prędzej śmierci spodziewał, niż powrotu pana, czym
prędzej zszedł na dół na dziedziniec zamkowy i z pokorną miną trzymał
hrabiemu drżącą ręką konia, póki tenże nie zsiadł. Zygfryd długo wpatrywał
się w twarz jego, nie mówiąc ani słowa, a Goiło, blady jak trup, drżał cały ze
strachu, jak złoczyńca przed
surowym sędzią.
Jego złe sumienie malowało się widocznie w jego ponurym i
niespokojnym wzroku, a całą okropność jego zbrodni można było czytać na
jego bladym i zdziczałym obliczu. Chwiejącym krokiem prowadził pana na
schody, a jego drżąca ręka zaledwie zdołała trzymać palącą się pochodnię.
Hrabia spostrzegł w całym zamku znaki największej rozrzutności i nieładu.
Wszędzie napotykał na nieznane sobie strwożone jego powrotem twarze;
ledwo kilku jeszcze starych sług powitało pana ze łzami radości.
Wszedłszy na rycerską salę, zdjął z głowy szyszak i zażądał wobec
wszystkich kluczy od zamku. Wiernemu Wolfowi kazał pozamykać zamkowe
bramy, aby nikt nie uszedł, a szafarzowi zająć się przyjęciem strudzonych
wojowników, po czym ręką dał znak, aby się wszyscy oddalili.
53


Pierwszy krok hrabiego był do pokoju małżonki. Zamknął go był Goiło
zaraz po uwięzieniu hrabiny, i od tej chwili nie postawił w nim nogi, aby
uniknąć wyrzutów sumienia. Wszystko w nim stało jeszcze na tym samym
miejscu, jak owego poranka, gdy go opuściła Genowefa. Jeszcze stały
krosienka, a w nich na pół zrobiony kobierzec, perłami haftowany, z napisem:
Wracającemu z wojny rycerzowi Zygfrydowi wierna małżonka Genowefa.
Jeszcze stała harfa oparta o książkę, zawierającą same budujące pieśni, które
po większej części sama ułożyła, kojąc tęsknotę w nieobecności swego
małżonka. Znalazł kilkanaście listów, do niego pisanych, z których każdy
tchnął najczulszym przywiązaniem, najczystszą miłością i wiernością
niezłomną, a z których on żadnego nie odebrał; z nich wyczytał, jak poczciwa
żona codziennie się za niego modliła, aby szczęśliwie powrócił z wojny, jak się
z tego naprzód cieszyła, że z synkiem lub córeczką na ręku będzie mogła
powitać wracającego małżonka, jak się o niego troszczyła, ile ciągłe jego
milczenie sprawiło jej łez i nocy bezsennych. Gdyż, jak od Genowefy nie
odesłał Goiło żadnego listu, tak równie poprzejmował i zatrzymał wszystkie
listy hrabiego do niej.
Hrabia, wsparty na ręku, siedział pogrążony w swym żalu aż do północy.
Wtem weszła do pokoju wierna Berta i przyniosła mu ów list Genowefy,
napisany w więzieniu, pokazała mu dobrze znany sznurek pereł i wśród
rzewnych łez opowiadała wszystko, co jej hrabina mówiła ostatniej nocy, nim
na stracenie wyprowadzona została.
Tu już hrabia nie mógł się dłużej powstrzymać; płakał, jak małe dziecko,
powtarzając ustawicznie:
0 nieszczęśliwa Genowefo! I ciebie, najwierniejszą żonę, potrafiłem
zamordować, jeszcze wraz z upragnionym dziecięciem, którym mnie Niebo
obdarzyło przez ciebie. O, ja najnieszczęśliwszy z ludzi.
Poczciwy Wolf na próżno usiłował go pocieszyć.
Po niejakim czasie porwał się nagle i zażądał miecza, chcąc własną ręką
zabić niegodziwego Goiła, ale go wstrzymał sędziwy Wolf, aby go nie karał,
ale wysłuchał go najpierw. Rozkazał więc natychmiast schwytać tego
złoczyńcę, okuć w kajdany i wtrącić do tegoż samego więzienia. Ten rozkaz
ochoczo przez żołnierzy wykonany został.
54


Nazajutrz rano kazał przed sobą stawić winowajcę. Nim go
przyprowadzono, przeczytał raz jeszcze list Genowefy i owe słowa:
Daruj mu, tak, jak ja mu przebaczam; niech z mojej przyczyny i jedna
kropla krwi nie będzie przelaną.
Te słowa głęboko utkwiły w jego sercu!
Gdy więźnia przed nim stawiono, rzekł do niego łagodnym
głosem:
0 Gollu, cóżem ci to złego uczynił, żeś mi tak wielką wyrządził krzywdę?
Co ci uczyniła moja ukochana żona, mój syn jedyny, żeś ich zamordował?
Przybyłeś do mnie sierotą, wychowałem cię i obsypałem dobrodziejstwami.
Czemuż tak okropnie odpłaciłeś?.
Goiło spodziewał się, że porywczy hrabia wściekać się będzie od złości;
ta więc niespodziewana łagodność tak poruszyła jego serce, że wszystko
wyznał.
Ach, hrabina jest niewinną, czystą jak anioł; ale ja, zaślepiony zbrodniczą
namiętnością, byłem szatanem, i skusić ją chciałem. Ponieważ zaś ze wzgardą
odrzuciła moje szalone zapały, moja namiętność przemieniła się we
wściekłość; chciałem się zemścić na najniewinniejszej z niewiast, a także
zabezpieczyć się od grożącego mi niebezpieczeństwa. Bałem się bowiem,
abym nie przypłacił życiem, gdy ci prawdę powie, i dlatego ją uprzedzić chcia-
łem^
Z jednej strony uczuł hrabia ulgę w sercu, gdy sam Goiło wyznał
niewinność Genowefy; skinął więc ręką, aby go napowrót do więzienia
odprowadzono; lecz z drugiej strony żal jego wzmógł się tym bardziej, gdy
widział, że niewinną sam zamordować kazał, przeklinał więc swą
popędliwość.
Odtąd smutek hrabiego codzień się powiększał, a melancholia jego
dochodziła niekiedy stopnia obłąkania. Sąsiedni rycerze, którzy go bardzo
szanowali, odwiedzali go dość często, aby go rozerwać i pocieszyć. Ale żal
hrabiego był nieutulony. Ciągle, siedział w pokoju Genowefy i nie wychodził
stamtąd, chyba do kaplicy.
Jedynym pragnieniem jego teraz było wynaleźć grób Genowefy, iżby
mógł jej ciało z godnie pochować. Ale nikt nie wiedział, gdzie straconą została,
bo owi dwaj ludzie, którzy ją na stracenie wyprowadzili, wkrótce potem
zniknęli, i nikt nie wiedział, gdzie się znajdują.
55


Wyprawił tedy hrabia w zamkowej kaplicy żałobne nabożeństwo, na które
wszyscy rycerze okoliczni z żonami przybyli, i tyle zgromadziło się ludu, że go
nie zmieściła kaplica, a dziedziniec zamkowy ledwo objąć zdołał. Po czym
hrabia rozdał hojną jałmużnę i kazał w kościele swej drogiej małżonce
wystawić pomnik, na którym w skrócie cała jej historia była wyryta.
Zygfryd znajduje Genowefę
Upłynęło lat kilka, nim się Zygfryd dał namówić, aby wyjść z zamku. Ale
i wtedy musieli go przyjaciele jego prawie gwałtem do tego zmuszać,
używając wszelkich sposobów, aby go tylko cokolwiek rozerwać. Jeden
wydał ucztę, na której grał wyborny lutnista; inny wyprawiał turnieje i
gonitwy; trzeci zapraszał go na polowanie. Ostatnia ta zabawa była
najskuteczniejsza do rozpędzenia jego ciągłego smutku, jako że hrabia zawsze
polowanie namiętnie lubił.
Gdy to jego przyjaciele spostrzegli, bardzo często urządzali rozmaite
polowania; to na wilki, to na niedźwiedzie, to na dziki, którego to grubego
zwierza było wtenczas pod dostatkiem w Niemczech. A hrabia musiał się na
każdym takim polowaniu znajdować. Z namowy Wolfa zapowiedział też raz
w swych kniejach wielkie polowanie, na które wszystkich rycerzy z całej
okolicy zaprosił.
Było to właśnie przy końcu zimy, dlatego czekali na dzień, w którym
spadnie choć trochę śniegu. Niedługo czekali; spadł śnieg, a hrabia z
orszakiem myśliwych, w towarzystwie wielu rycerzy, ruszył ze świtem do
kniei. Wszyscy jechali konno, oprócz mnóstwa służebnej drużyny z żywnością
i wiejskich naganiaczy. Trąbki myśliwskie zaczęły grać po kniei. Ubito wielką
liczbę jeleni i dzików. I hrabia także trafił na jedną sztukę i rzucił się w pogoń
za nią na koniu. Zwierzę uciekało hyżo przez skały, aż nareszcie schroniło się
w jaskini Genowefy. Była to bowiem jej wierna łania, której mlekiem już przez
siedem lat żyła Genowefa z synkiem.
56


Hrabia zeskoczył z konia i pobiegł śladami zwierza prosto do jaskini.
Zajrzawszy, z wielkim podziwem ujrzał w głębi jaskini postać ludzką.
Była to Genowefa, właśnie ze swej ciężkiej choroby ledwie się
podnosząca, lecz tak jeszcze osłabiona i mizerna, że bardziej zdawała się
należeć do tamtego niż do tego świata.
Hrabia, zdziwiony tym, jak mniemał, nadnaturalnym zjawiskiem, zawołał:
Ktokqlwiek jesteś, jeżeliś człowiekiem, wyjdź tutaj na światło!
Genowefa wyszła, otulona w owczą skórę i bosa, stanęła przed jaskinią,
mając ręce i ramiona gołe i tylko długimi włosami okryte, blada jak trup i
drżąca od zimna.
Hrabia przelękniony cofnął się kilka kroków i zawołał z przerażeniem:
Kto jesteś i jakim sposobem dostałaś się tutaj?. Bo jej wcale nie poznał.
Lecz hrabina .poznała go natychmiast z pierwszego wejrzenia. Rzekła więc
słabym głosem:
Zygfrydzie, to już mnie wcale nie poznajesz? Jestem twoją żoną,
Genowefą, którą na śmierć skazałeś. Ale to Bogu wiadomo, że jestem
niewinna!
Osłupiały hrabia nie wiedział, czy to sen, czy rzeczywistość. Zdawało mu
się, pogrążonemu w melancholii i oddalonemu od swoich ludzi, że to duch
Genowefy objawia mu się w tej jaskini. Rzekł więc żałosnym głosem:
0 ty błogosławiony cieniu mej ukochanej małżonki! Wracasz zapewne,
aby mi wyrzucać krew niwinnie przelaną! Czy to straszliwe zabójstwo tutaj
spełnione zostało? ... może w tej jaskini pochowane twe zwłoki? Tak jest
zapewne, i dlatego pokazuje się twój duch, że się odważyłem deptać tę
ziemię, twą niewinną krwią zbroczoną, że twój zabójca zbliża się do twego
grobu! Ach, wracaj, wracaj duchu błogosławiony! już moje sumienie dosyć
mnie dręczy! Wracaj do przybytku pokoju i módl się za twego mordercę, za
mnie, najnieszczęśliwszego z ludzi, dla którego już żadnej pociechy nie ma na
tej ziemi, albo mi się okaż w światłości anielskiej i oświadcz, że
mi przebaczasz!.
Zygfrydzie! rzekła z płaczem Genowefa, Zygfrydzie, najuko-
57


chańszy mężu, jestem prawdziwie, rzeczywiście Genowefa, twoja żona!
Jeszcze żyję! Dobrzy ludzie, którzy mnie mieli stracić, zmiłowali się nade
mną i darowali mi życie pod warunkiem, abym nigdy nie wracała do ludzi,
lecz pozostała w tej kniei, gdzie, jak widzisz, żyję w ostatniej nędzy!
Ale hrabia w swym przerażeniu prawie odchodził od siebie, nie słyszał
więc słów Genowefy, lecz mając oczy w słup postawione, cały zdrętwiały
patrzył na Genowefę, jak na ducha.
Widząc jego pomieszanie, Genowefa zbliżyła się do niego i wzięła go z
miłą uprzejmością za rękę. Lecz on drżał cały ze strachu i zawołał
przeraźliwym głosem:
Ach, puść mnie, puść! Twoja ręka zimniejsza od lodu! Ach, życie stało
się dla mnie ciężarem i śmierć będzie dla mnie najlepszym dobrodziejstwem^
Jeszcze raz odezwała się Genowefa:
Ach, Zygfrydzie, najukochańszy mężu, a spoglądając nań tak mile, tak
błogo, jak anioł niebieski, dodała:
Czyż to już wcale nie chcesz poznać twej nieszczęśliwej żony?
Przypatrz się tylko, wszakże jestem! Oto masz rękę moją! przyjrzyj się temu
pierścieniowi, który mam na palcu, a który dostałam od ciebie. Ach, nie
trwóż się i ocknij z twego letargu!
Nareszcie ocknął się, jak z ciężkiego snu, odurzony Zygfryd i zawołał:
Takjest, poznaję twój głos, ty jesteś Genowefa! i padł jej do nóg.
Powstawszy, długo się w nią z uniesieniem wpatrywał, nie mogąc ani
słowa przemówić. Nareszcie łzy puściły mu się z oczu strumieniem, a czując
w ściśnionym sercu niejaką ulgę, rzekł:
Ty więc to jesteś, moja najdroższa żono! Ty, Genowefa, w tak
okropnym stanie! Do takiej nędzy przeze mnie, twego męża, doprowadzona!
Ach, niegodzien jestem, żeby mnie ziemia nosiła! Jakże zdołam podnieść oczy
na ciebie? Czy możesz mi kiedy tę zbrodnię przebaczyć?
Na to Genowefa z płaczem rzekła: Najukochańszy Zygfrydzie, jam się
nigdy na ciebie nie gniewała. Wiedziałam bowiem dobrze, żeś został
oszukany. O powstań tylko, niech cię uściskam; widzisz łzy mojej radości!
58


Hrabia zaledwie odważył się spojrzeć na Genowefę i rzekł:
Jakżeż, nie usłyszę od ciebie żadnego wyrzutu, o ty aniele dobroci? I
ciebie, takiego anioła, mogłem tak ciężko znieważyć!
Lecz Genowefa odpowiedziała: Uspokój się wreszcie! Wszystko, co się
stało, uważaj za dopuszczenie Boskie. To wszystko stało się dla mojego
dobra. Wygody i rozkosze świata możeby mnie popsuły. Tutaj, na puszczy,
znalazłam Boga i niebo!
Gdy to mówiła, nadszedł Boleś, odziany tylko sarnią skórą; boso brnął po
śniegu, który w tej dolinie wysoko około jaskini leżał. Pod pachą niósł wiązkę
świeżych ziół, znalezionych przy źródle, a w ręku trzymał korzonek, który
zajadał.
Spostrzegłszy hrabiego w okazałym rycerskim ubiorze, z początku
przeląkł się. Gdy jednak nieco ochłonął, zbliżył się do matki i rzekł: Mamo,
kto to jest? czy to także jeden z owych ludzi, co Się chcą zabić?.
A wziąwszy matkę za rękę, rzekł:
Nie płacz, kochana mamo, ja ci nie dam zrobić krzywdy. Niech mnie
wprzódy zabije, niżby tobie wyrządzić miał najmniejszą krzywdę.
Genowefa rzekła z miłością: Kochany synu! nie bój się niczego. To jest
twój ukochany ojciec! Patrz, on płacze nad nędzą naszą. Bóg go tutaj zesłał,
aby nas z niej wybawił i wziął z sobą do domu.
Chłopczyk obrócił się i spojrzał mile na hrabiego. Jego ładne kędziorki,
wzrok bystry, czoło wysokie, twarz regularna były żywym obrazem hrabiego.
Widząc Zygfryd tego dziarskiego chłopczynę, dopiero całkiem przyszedł do
siebie, wziął go na ręce i całując powtarzał ustawicznie te słowa:
0 mój synu, mój synu, moje najdroższe dziecię! A w tym rozczuleniu,
wzniósłszy oczy w niebo, drugą ręką przycisnął do serca Genowefę i z głębi
rozczulonej duszy zawołał:
0 Boże, Boże! To zbyt wielkie szczęście na raz dla mego zbolałego
serca. Pierwszy raz oglądam moje jedyne, najdroższe dziecię i zarazem
znajduję ukochaną żonę, jak gdyby zmartwychwstałą^
Genowefa zaś, złożywszy ręce jak do modlitwy, w czułym rozrzewnieniu
zawołała:
Tak jest, najłaskawszy Boże! Ty cudownym sposobem potrafisz
59


sercu ludzkiemu kilkuletnią nędzę w jednym momencie obficie wynagrodzić!
Dziękuję ci. Boże, za wszystko! niech będzie błogosławione Twoje imię
święte.
A chłopczyk, widząc tak wzruszonych rodziców, złożył także rączęta i
zawołał:
Tobie niech będą dzięki, najłaskawszy Boże!.
Tu przez niejaki czas wszyscy troje stali w uniesieniu, albowiem serce
tylko czuje, czego język wyrazić nie zdoła. Nareszcie przerwała to milczenie
Genowefa:
Żyją jeszcze moi kochani rodzice? Jakże im się w sędziwym wieku
powodzi? Wiedzą o tym, że ja jestem niewinna? Ach, już siedem lat opłakują
moją śmierć.
Hrabia odpowiedział:
Żyją i wiedzą o twej niewinności! Natychmiast wyprawię posłańca do
nich z tą radosną nowiną, że żyjesz.
Genowefa podziękowała Bogu: 0 Boże! bądź na wieki pochwalony!
Wysłuchałeś moją modlitwę i spełniłeś moje najgorętsze życzenia: sprawiłeś,
że mój mąż szczęśliwie powrócił z wojny, okazałeś moją niewinność,
uratowałeś mnie od śmierci, pozwoliłeś mi doczekać tej błogiej chwili, kiedy
moje dziecko mogę oddać w ręce własnego ojca, i jeszcze mi użyczasz
sposobności oglądania moich najdroższych rodziców. O, Ty jesteś źródłem
niewyczerpanej dobroci i łaski.
Po czym Genowefa wprowadziła swego małżonka do jaskini, bo już nie
mogła bosymi nogami stać dłużej na śniegu. Schylony wszedł hrabia do tej
pieczary, a obejrzawszy chropowate ściany, mały krzyż, mchem obrosły, i
kamień przed nim, wydrążony klęczeniem Genowefy, posłanie ze mchu, kilka
mis i flasz z bani i koszyk z sitowia, słowem wszystkie sprzęty w jej
mieszkaniu, usiadł około Genowefy, wziął chłopczyka na kolana, a patrząc
otworem jaskini na strome skały i ponure jodły, pokryte zaspami śniegu,
westchnął głęboko i rzekł:
0 Genowefo! jakim to cudem swej wszechmocności utrzymał cię Bóg
przy życiu na tej okropnej puszczy? Czy ci przysłał anioła z Nieba, który cię
karmił? Ach, siedem lat bez kawałka chleba, bez ognia w zimie, bez pościeli,
bez obuwia, bez odzieży, w tym śniegu, córka książęca, przyzwyczajona do
wygód, która na złocie i srebrze jadała, chodziła tylko w bławatach, do tak
okropnej nędzy przeze
60


mnie przywiedziona, jeszcze mnie kocha! O! to przechodzi miarę natury
ludzkiej.
Ale mu tę mowę przerwała Genowefa, która, uśmiechnąwszy się z
prawdziwą uprzejmością, prawdziwie anielską, choć z bladością na twarzy
prawie grobową, rzekła:
Uspokój się przecie, mój kochany mężu, i już mi więcej o tym nie wspominaj.
Bóg to wie najlepiej, że i na tej pustyni doznałam niejednej pociechy. Ale
przestańmy już o tym mówić. Patrz raczej na nasze kochane dziecię, jak
ślicznie kwitną jego lica rumiane. Przy najprostszej strawie, na wolnym
powietrzu chowany, jest zdrowym i mocnym. W pałacu możeby uległ
zepsuciu, jak zwykle w wygodach i dostatku chowany; uspokój się przeto raz i
podziękuj Bogu.
Tu opowiedziała mu, jak Pan Bóg zesłał jej cudownie łanię, która jej
dziecię przez cały czas żywiła.
Cudowne są drogi Opatrzności i niewyczerpane sposoby ratowania ludzi,
rzekł Zygfryd! O nie zapominajże nigdy, mój synu, że, gdy cię twój własny
ojciec odrzucił, a twoja biedna matka razem z tobą umierała z głodu i nędzy,
niewyczerpana w swej dobroci Opatrzność, ciebie i twoją matkę uratowała
od głodu przez to dobre zwierzę. I gdy nędza twej matki doszła do
najwyższego stopnia, z którejby się zapewne wydobyć nie potrafiła, a ty,
biedne dziecię, szukając ojca twego, pewniebyś stał się pastwą drapieżnego
zwierza, i ja bym znikąd wiadomości o waszym nędznym stanie nie otrzymał,
łaskawa Opatrzność to samo właśnie nieme zwierzątko posłała, aby mnie
tu do was sprowadziło. Tak cudownym sposobem zwykł Bóg dopomagać
właśnie w najgwałtowniejszej potrzebie. Miej więc ufność w Bogu, a On cię
nigdy nie opuści.
Powrót Genowefy do Zygfrydsburga
Wyszli na koniec z jaskini wszyscy troje rozrzewnieni. Hrabia chcąc
przywołać swych ludzi, zdjął z siebie przepasaną srebrną myśliwską trąbkę i
zatrąbił głośno, a strome naokół skały stokrotnie powtórzyły to hasło.
61


Na głos trąbki rycerze i ludzie hrabiego konno i pieszo ze wszystkich
stron zbiegli się w dolinie. Wszyscy dziwili się niezmiernie bladej i
wynędzniałej niewieście, którą hrabia trzymał za rękę, i pięknemu
chłopczykowi, który hrabiemu wisiał u szyi. Ciekawością zdjęci, okrążyli
hrabiego i stali z uszanowaniem w głębokim milczeniu, bo widzieli, że
wszyscy troje byli zapłakani. Do zgromadzonych odezwał się hrabia:
Szlachetni rycerze i wy, wierni słudzy! Patrzcie, oto jest stracona
hrabina Genowefa, moja ukochana żona! A to jest mój syn jedyny, imieniem
Boleś!. Słowa te wznieciły w całym myśliwskim kole nadzwyczajne
zdziwienie i zaciekawienie. Zaczęli więc rozmawiać głośno między sobą, i
zewsząd było słychać stokrotnie powtarzane zapytania i okrzyki:
0 Boże! to nasza kochana hrabina! Czyż to jej nie stracono? Czy też z
grobu nie powstała? Nie, to niemożliwe! Tak jest, to ona! Ach, litościwy
Boże! Młody panicz! Jaki to śliczny dziarski chłopczyka Tak z radości i
wzruszenia długo nie mogli się uspokoić.
Hrabia opowiedział wszystkim w krótkich słowach o całym tym
zdarzeniu, następnie wydał rozkazy wszystkim swym ludziom. Jednych
wysłał po odzież dla hrabiny, drugich po lektykę, trzecim kazał czynić
przygotowania w zamku na jej przyjęcie, innym na koniec naznosić drzewa i
rozniecić wielki ogień na wzgórzu, by myśliwską ucztę wyprawić. Sam hrabia
w pobliżu ogniska rozpostarł na śniegu kobierzec, okrył żonę swym płaszczem
i posadził ją na kobiercu. Wszyscy rycerze, których hrabina jeszcze dobrze
znała, jeden po drugim cisnęli się do niej i witali ją z największym
rozczuleniem, nie mogąc powściągnąć łez politowania i radości. Najbardziej
cieszył się poczciwy Wolf. Najłaskawsza Pani! rzekł, skraplając jej rękę
łzami, teraz się dopiero cieszę, że Maurowie oszczędzili tej siwej głowy, gdym
tej radości doczekał; teraz chętnie wstąpię do grobu! Po czym wziąwszy
chłopczyka na ręce i całując go serdecznie, dodał: Witam cię, kochane
dziecię! Jesteś żywym obrazem twego ojca! Bądźże odważnym i walecznym
jak ojciec, łagodnym i cierpliwym jak matka, dobrym i pobożnym jak oboje.
Boleś był początkowo bardzo nieśmiały, znajdując się pierwszy raz
między tylu ludźmi; lecz zwolna ośmielał się coraz bardziej. A że tak wiele
nowych rzeczy naraz zobaczył, zadawał ustawicznie
62


pytania, wszyscy zaś, a szczególnie poczciwy Wolf, cieszyli się z pytań i
uwag żywego chłopczyny, choć te nieraz śmieszne musiały im się zdawać.
Najwięcej dziwił się jeźdźcom. Myślał z początku, że koń i człowiek na nim
siedzący stanowią jedno stworzenie, przeto zapytał się ojca:
0jcze, czy to także są ludzie o czterech nogach?
Gdy rycerze zsiedli z koni i przyprowadzili mu konia, zapytał się:
0jcze, gdzieżeś te zwierzęta złowił? gdyż tu u nas w lesie nie ma wcale
podobnych zwierząt.
A przypatrując się koniom, mającym w pysku srebrne i wy-złacane
wędzidła, zawołał:
Ej! czy te zwierzęta żrą srebro i złoto?
Gdy zaś rozpalono ogień, zdziwiony chłopczyk zawołał: Ma-mo, czy ci
ludzie z obłoków przynieśli błyskawicę, lub czy im Bóg łaskawy użyczył
swoich piorunów ognistych?
A przyglądając się blaskowi ognia i czując dobroczynne ciepło, mówił
dalej:
0! to jest wspaniały dar Nieba, nieprawdaż mamo? Gdybyśmy byli o tym
wiedzieli, bylibyśmy prosili Pana Boga o ogień; w tę ciężką zimę jak bardzo
by nam się przydał!
W czasie uczty szczególne jego zainteresowanie wzbudziły owoce. Wziął
zaraz piękne czerwone jabłko i rzekł: 0jcze, to pewnie u ciebie nie było zimy,
że masz tak piękne świeże owoce. Ach, jakże u ciebie musi być pięknie!
Potem przyglądał się długo szklance, nie śmiejąc ani razu wziąć jej w
rękę; potem, trzymając ją ostrożnie paluszkami, rzekł:
A to się nie topi! Ja myślałem, że to z lodu zrobione.
Dowiedziawszy się zaś, że to szkło i z czego się robi, zawołał:
0 jakże wiele rzeczy Pan Bóg stworzył, o których ja wcale nie
wiedziałem!
I to mu najwięcej sprawiło zadowolenia, że przez szklankę mógł widzieć
matkę, ojca i wszystkich obecnych.
Gdy sługa postawił przed nim srebrny świecący się talerz, w którym jak
w zwierciadle można się było przejrzeć, i gdy w nim ujrzał swój obraz, zrazu
mocno się zląkł, cofnął się w tył, wziął z bojaźnią talerz do ręki, chcąc się
koniecznie dotknąć owego chłopca, którego w nim ujrzał. Było to zupełnie
nad jego pojęcie.
63


Najbardziej to go dziwiło i cieszyło, że, gdy on pokazał twarz surową, to samo
uczynił chłopiec, a gdy on się uśmiechnął, i ów chłopiec uśmiechać się zaczął.
A tak goście mieli tysiąc pociech z chłopca;
śmiali się teraz do rozpuku, choć niedawno jeszcze płakali.
Gdy skończyli ucztę, nadjechał posłaniec z sukniami dla Genowefy. Udała
się Genowefa do jaskini, upadła na kolana przed krzyżem, dziękując Bogu za
cudowne ocalenie, i ubrała się.
Ów krzyż drewniany zabrała z sobą na pamiątkę tylu cierpień i wyszła z
jaskini ubrana. Tymczasem słudzy zrobili z gałęzi brzozowych nosidła, jakby
lektykę. Hrabia rozpostarł na nich swój płaszcz i posadził Genowefę i synka.
I tak wszyscy ruszyli ku domowi.
Gdy wyszli na drogę bitą, zastali tam już czekającą na Genowefę lektykę,
przyniesioną z zamku, do której, jako dużo wygodniejszej, przesiadła się z
synkiem. Za lasem czekało na nich mnóstwo ludzi, którzy wyszli na jej
spotkanie. Wiadomość bowiem, że się hrabina znalazła, rozeszła się lotem
błyskawicy po całym hrabstwie i okolicy. Lud wiejski rzucił swe prace,
parobcy pozawieszali cepy, dziewki postawiły w kąt kądziel, całe wsie
pozostały próżne, nikt bowiem w domu nie pozostał; nawet chorzy wstawali z
łoża niemocy; każdy brał najpiękniejsze odświętne suknie, wszyscy śpieszyli
ujrzeć ukochaną panią. Była to prawdziwa uroczystość dla ludzi. Im bliżej byli
zamku, tym liczniejsze gromady stały wszędzie po drogach, a każdy witał ją
ze łzami radości i dziękczynienia skierowanemu ku Niebu.
Między ludem, witającym panią, znaleźli się także dwaj pielgrzymi w
długich pielgrzymskich płaszczach i z laskami w ręku. Ci, przystąpiwszy z obu
stron lektyki, rzucili się Genowefie do nóg; byli to Hinc i Kunc, ci sami, którzy
ją stracić mieli. Obydwaj, szczególnie zaś Kunc, błagali ją o przebaczenie, że,
bojąc się gniewu rządcy, mimowolnie stali się przyczyną takiej niedoli swej
pani, zostawiwszy ją samą w tak dalekiej pustyni. Opowiadali wszystkim, jak,
z obawy o własne życie ze strony okrutnego Goiła, udali się na pielgrzymkę
do Ziemi Świętej, skąd dopiero przed kilku dniami powrócili, i jeszcze nikomu
ze swoich się nie pokazali, gdyż myśleli, że już dawno hrabina nie żyje, i
dlatego postanowili o tym milczeć, aby hrabiego na nowo nie zasmucać.
64


Nareszcie jeden z nich rzekł:
Ach, najmiłościwsza pani! jakimże to cudem się stało, żeś pani od mrozu
i głodu nie umarła, albo od drapieżnych zwierząt rozszarpaną nie została?
Myśmy byli pewni, że pani już dawno zginęła okropniej szą śmiercią, niż ta,
którąśmy wykonać mieli.
Genowefa kazała stanąć i, podając im z lektyki ręce, rzekła:
Wam, dobrzy ludzie, po Bogu zawdzięczam moje i syna ocalenie.
A obróciwszy się do synka, rzekła do niego:
I ty, moje dziecię, podziękuj im; są to ci sami, którzy otrzymali rozkaz
zabić mnie i ciebie; jednak woleli bardziej słuchać Boga i swego sumienia, niż
ludzi, i darowali nam życie.
A potem rzekła do nich z uśmiechem, ale i ze łzami w oczach:
Żałujecie teraz tego, żeście mi życie darowali?
Ach, Boże! rzekli obaj, wtedy myśleliśmy, żeśmy nie wiem co
wielkiego zrobili, gdyśmy pani darowali życie, a teraz dopiero widzimy, żeśmy
powinni byli z narażeniem własnego życia ratować panią i odprowadzić do
rodziców.
Rzucili się także hrabiemu do nóg, błagając miłosierdzia i dziękując mu za
litość, którą nad ich opuszczonymi żonami okazał.
Po powrocie dowiedzieli się z wielkim zdziwieniem, jak ich w ostatnim
liście poleciła hrabina łasce i opiece swego męża i jak hrabia dokładnie
wykonał ostatnią prośbę nieszczęśliwej małżonki.
Hrabia zaś im powiedział:
Nie wiedziałem o tym, żeście okazali miłosierdzie nad moją
nieszczęśliwą żoną i dziecięciem i darowali im życie. A że troszczyłem się o
wasze żony i dzieci, to mimo mej niewiedzy spełniło się przeze mnie na was,
że kto czyni miłosierdzie, ten dostępuje miłosierdzia^ Wstańcie i pójdźcie, bo
i nadal nie przestanę mieć o was staranie.
Wstali obaj i szli za lektyką, a Hinc rzekł do Kunca: 0tóż teraz widzisz,
że to jest prawda, com ci wtedy powiedział, że się nie trzeba bać czynić
dobrze, choćby to nawet związane było z narażeniem własnego życia. Bo
dobry uczynek prędzej czy później zawsze na dobre wyjdzie.
Gdy ten cały uroczysty orszak wychodził z lasu, skąd już zamek
65


można było ujrzeć, uderzono we wszystkie dzwony, a głosem ich
rozrzewniony lud płakał z radości. Nikt nie dał rozkazu, aby dzwonić; sam to
lud uczynił, gdy ujrzał wracającą swoją panią. W samym Zygfrydsburgu taki
był natłok zgromadzonego ludu, iż go okiem przejrzeć nie można było. Jedni
powłazili na drzewa nad drogą, inni na dachy; każdy chciał ujrzeć ukochaną
panią, którą już dawno mieli za umarłą i której zgon opłakiwali tak gorzko.
Odkryto całkiem lektykę, aby hrabinę lepiej można było widzieć.
Wszystkich oczy na nią tylko były zwrócone, a ucieszony lud wydawał
okrzyki najwyższej radości, które tłumiły rozlegające się odgłosy dzwonów.
Genowefa zaś, ten wzór dobroci i anielskiej pokory, siedziała, nie śmiejąc
oczu wznieść na te oznaki powszechnego hołdu i uszanowania, mając syna
na kolanach, który, okryty swą sarnią skórą, trzymał w rączce ów krzyżyk
drewniany. Po prawej stronie lektyki jechał konno hrabia, po lewej zaś
wierny Wolf. Za nimi postępowali dwaj pielgrzymi, a w środku nich szła
obłaskawiona łania, jako piesek domowy. Rycerze i cała służba częściowo
poprzedzali lektykę, a częściowo szli za nią.
Gdy ta uroczysta procesja szła wolnym krokiem, między ludem dawały
się słyszeć głosy:
Ach! jaka nasza pani kochana. Jaka niewinność maluje się na jej
twarzy! Jest to wierny obraz Najświętszej Maryi Panny, stojącej pod
krzyżem.
Inny znowu mówił:
Patrzcie tylko na tego ślicznego chłopczyka! jakże mu pięknie w tym
sarnim futerku i z krzyżykiem w rączce: tak właśnie malują św. Jana na
puszczy.
Inny jeszcze dodał:
Ale patrzcie tylko na łanię; jakież to miluchne zwierzątko! Ach, jakże
nasza pani musi być dobra, kiedy ją nawet nierozumne kochają zwierzątka.
Niejeden starzec przywlókł się ledwie o kiju i rozpływał się we łzach,
dziękując Bogu, że mu jeszcze pozwolił dożyć i oglądać swą drogą panią.
Gdy Genowefa przybyła do zamku, zastała przed bramą zgromadzone
wszystkie panie z całej okolicy, które, nie wiedząc jedne o drugich, bez
żadnego umówienia, jednomyślnie, z własnego nat-
66


chnienia przybyły na powitanie Genowefy. Uważały one bowiem ten dzień,
jako dzień triumfu niewieściej niewinności i cnoty i jako największą dla nich
uroczystość. Wszystkie były pięknie przybrane, a na przedzie ślicznej urody
panienka, w białe szaty ubrana, podała Genowefie wieniec, uwity z
zieleniejącego zawsze mirtu i białych kwiateczków, będących godłem jej
niewinności i wierności.
0dbierz rzekła ta dziewica, podając jej wieniec i nie mogąc od płaczu
mówić, odbierz ten wieniec, ofiarowany ci w imieniu nas wszystkich.
Piękniejszą koroną twej cnoty Bóg cię w Niebie obdarzy.
Genowefa nie znała owej panny, podającej jej wieniec, ale obecne panie
powiedziały jej, że to poczciwa Berta, która ją odwiedziła w więzieniu.
Szlachetna pani! rzekły, ona jedna w twej niedoli niosła ci pomoc;
ona też powinna być najpierwszą uczestniczką czci i radości!
Gdy Genowefa przypatrzyła się dziewczynie, poznała na jej szyi znajome
sobie perły i przypomniała sobie zaraz całą okropność więzienia.
Ach, łaskawy Boże! zawołała, podnosząc oczy w niebo, któżby się
wtedy spodziewał, gdym z tych murów z moim niemowlęciem, jako
występna, na śmierć prowadzona była, że tu znów, otoczona takim
szacunkiem i uszanowaniem, powrócę! Ty tylko, o Boże, wiedziałeś to już
wtenczas, gdy gotowałeś dla mnie tę radość. Boże! mówiła dalej,
odbierając ze skromnością wieniec z rąk dziewicy, kiedy już na tej ziemi tak
nagradzasz niewinność, jakże ją dopiero w niebie wynagrodzisz.
Tak jest, łaskawa pani dodał poczciwy Wolf, choć nie zawsze na
ziemi cnota wynagradzana bywa i choć dzień taki jak dzisiaj jest bardzo
rzadki, czyni to przecie Pan Bóg niekiedy, aby nas zachęcić do pełnienia
cnoty i pokazać cień owej szczęśliwości, która nas w Niebie czeka.
Potem, obróciwszy się do swego pana, rzekł:
Już to osiemdziesiąt lat żyję na świecie, często powracałem z wyprawy
do zamku, ale jeszcze nigdy takiego tiumfu nie widziałem, w jakim nasza pani
ukochana przybywa.
A hrabia rzekł:
67


Kochany towarzyszu broni, sam Pan Bóg zgotował ten triumf dla niej;
jest to naj świetniej szy triumf, bo triumf cnoty nad zbrodnią!
Wszyscy obecni, słysząc te słowa, zawołali:
Amen.
I od tego czasu dziewice postanowiły używać do ślubu wieńce z
zielonego mirtu i białych kwiateczków, jako godło dziewiczej niewinności i
wierności małżeńskiej; zwyczaj ten utrzymuje się do dzisiejszego dnia w
wielu prowincjach niemieckich.
Ten nadmiar radości, doznanych w tym dniu, tak osłabił Genowefę, że ją
musiano niezwłocznie zanieść do pokoju, gdzie jeszcze raz podziękowała
Bogu za swe cudowne wybawienie, a pomodliwszy się nieco z żoną Drako i
jej osieroconymi dziećmi, zapewniła ich na nowo o swej opiece i udała się na
spoczynek. Wierna zaś Berta odtąd ciągle przy jej boku pozostawała.
Genowefa ogląda swych rodziców
Gdy w Zygfrydsburgu wszystko oddychało najwyższą radością, w pałacu
księcia Brabanckiego panował żal nieutulony. Poczciwy Wolt wyjednał sobie
u hrabiego tę łaskę, aby nie kto inny, tylko on pośpieszył do rodziców hrabiny
z tą radosną nowiną, że Genowefa się odnalazła. Tłumaczył mu wprawdzie
hrabia, że to podróż daleka i za ciężka na jego podeszłe lata i że ją
młodszemu zlecić wypada, ale poczciwy Wolf odpowiedział:
Pan Bóg po tylu wojennych wyprawach jeszcze mi tę ostatnią zgotował
radość, której nikomu nie ustąpię; pozwól więc, kochany Panie, abym się
natychmiast puścił w podróż. Nie zastrasza mnie przykra pora roku, od tego
bowiem momentu czuję się o dziesięć lat młodszym i zdaje mi się, że nie
mogę piękniej zakończyć mojego rycerskiego zawodu, jak tą jazdą. Gdy jej
dokonam, chętnie udam się na spoczynek i legnę w grobie, albowiem
spełnione będą wszystkie moje życzenia.
Rozrzewniony hrabia tą jego prośbą rzekł:
Jedźże w Imię Boskie, ty, najwierniejszy mój towarzyszu broni;
68


weź najdzielniejszego konia z mej stajni, dobierz sobie do orszaku
najpoczciwszych rycerzy i powiedz najdroższym moim teściom, co ci twoje
serce do ust poda, a Bóg niech cię szczęśliwie prowadzi tam i z powrotem.
Genowefa kazała go raz jeszcze do siebie zawołać, dając mu rozmaite
zlecenia do swych kochanych rodziców, jakie jej podyktowało wdzięczne i
posłuszne serce.
Odebrawszy Wolt takowe zlecenia, przez całą noc nie mógł zasnąć.
Jeszcze jutrzenka nie pokazała się na niebie, gdy on, ubrany do podróży,
pobudził wszystkich jeźdźców, sam pomagał siodłać konie i ledwo był świt,
puścił się w drogę z wybranymi towarzyszami, a jadąc ciągle na przedzie,
ustawicznie zachęcał ich do pośpiechu. Gdy mu towarzysze przekładali, że
taki wielki pośpiech niepotrzebny, odpowiedział:
Pomnijcie tylko na zmartwienie rodziców, których mamy w smutku
pocieszyć. Komu o jeden tylko moment można skrócić zmartwienia, tam nie
można się lenić ani folgować. Nieraz śpieszyliśmy się zadawać rany i łzy
wyciskać, pośpieszmy się tym bardziej teraz, gdy mamy goić rany i łzy
ocierać. Ach! jak bym pragnął, żeby mój rumak miał skrzydła.
Kończąc te słowa, dał ostrogi swemu koniowi.
Na noclegu u pewnego rycerza dowiedział się Wolf, że pobożny Biskup,
który dawał ślub hrabiemu i Genowefie, tylko o kilka mil drogi poświęca
właśnie nowy kościół.
Usłyszawszy to, rzekł do towarzyszów:
Obróćmy się w tę stronę, aby się i ten czcigodny mąż dowiedział o tak
radosnej nowinie. Od niego, jako od roztropnego męża, zasięgniemy dobrej
rady, abym to poselstwo na dworze księcia najprzyzwoitszym sposobem
załatwił. JU.Ż długo myślę nad tym w drodze, a jeszcze nic nie postanowiłem^
Zdaje mi się, że najlepiej, skoro tylko wjadę na dziedziniec pałacu,
zawołam na głos: Genowefa znalazła się! Genowefa żyje! Ale z drugiej
strony uważam, że nie wypada tak obcesowo wchodzić do pałacu. Ja już
jestem w podeszłym wieku, przyzwyczajony słuchać o okropnych
wypadkach, a przecież, rzecz dziwna, ta wieść: hrabi-na żyje! tak mnie z
nóg ścięła, żem drżał cały z nadzwyczajnego wzruszenia i do tego momentu
czuję dreszcz po wszystkich człon-
69


kach. Nigdy bym nie myślał, aby nadmierna radość mogła nas tak porazić. A
gdy radość u obcych tak mocne czyni wrażenie, to by rodziców o śmierć
mogła przyprawić. Ale tej sztuki nie posiadam, abym im zwolna tej radosnej
udzielił wiadomości. My, wojacy, umiemy lepiej wywijać mieczem niż
językiem, dlatego ten mąż musi dać dobrą radę, gdyż on najlepiej umie
słowem pocieszyć i ująć za serce.
Czcigodny pasterz nadzwyczajnie się ucieszył z tej wiadomości, wielbił
opatrzność Boską i rzekł do Wolfa: Bądź spokojny, szlachetny mężu, Bóg
sam najlepiej wszystkimi okolicznościami rozporządza. Właśnie wyjeżdżam z
mego pasterskiego obowiązku do tych strapionych rodziców, pojedziemy
więc razem.
Ucieszył się z tego Wolf tym bardziej, że mógł towarzyszyć tak
czcigodnemu pasterzowi.
Książę i księżna, skoro tylko otrzymali okropną wiadomość o straceniu
swej córki, corocznie obchodzili tę żałosną pamiątkę wśród łez i modlitw w
kaplicy zamkowej. Właśnie w tym dniu była rocznica tej smutnej tragedii
więc oboje siedzieli w swej komnacie, pogrążeni w największym żalu. Byli
już w sędziwym wieku, a włosy ich z lat i zmartwienia były pokryte białym
szronem. Oboje mieli na sobie żałobę, albowiem księżna od owego dnia
okropnej wieści nigdy nie zdejmowała swego stroju żałobnego. Na zamku
książęcym tak ponura panowała cisza, jakby w nim wszyscy ludzie pomarli;
bo nie dla nich odtąd były towarzystwa, ani wesołe rozrywki. Był to właśnie
czas nabożeństwa; czekano tylko na przybycie Biskupa, który corocznie
zwykł był w tym dniu do nich z pociechą przybywać i odprawiać za duszę ich
córki żałobne nabożeństwo przy tym samym ołtarzu, przy którym związek
małżeński Genowefy z hrabią błogosławił.
Sędziwy książę, siedząc pogrążony w głębokim smutku, myślał sobie:
0, jakże to okropne nieszczęście, że taka hańba spotkała nasz dom
książęcy i że ród nasz tym sposobem zagasnąć musiał. Jednakże Twoja wola,
Panie, niech się stanie, nie nasza.
Księżna zaś łkając rzekła:
0 moje jedyne najukochańsze dziecię! Czyż się kiedy w życiu mogłam
spodziewać, że je przez ręce katowskie utracę! O Genowe-
70


fo, Genowefo! Myśmy się pocieszali, że ty, jak anioł pocieszający, staniesz
przy naszym śmiertelnym łożu i zamkniesz nam powieki, a ciebie spotkał los
tak okropny.
Jednakże, reflektując się w swojej rozpaczy, dodała także:
Twoja wola, o Panie! niech się stanie.
Wtem wszedł do zamku czcigodny Biskup, a twarz jego jaśniała
niebiańską radością.
Powitawszy księcia, rzekł;
Przecież raz porzućmy zbyteczny smutek, a pocieszmy się w Panu! Pan
zasmucił. Pan pocieszyć potrafi.
Po czym zaczął im w świętym poruszeniu mówić, jak dziwne są drogi
Opatrzności. Porównywał ich smutek do żalu Jakuba, gdy mu ukochany syn
Józef został wydarty. Dalej przedstawiał radość tego patriarchy, gdy znalazł
swe ukochane dziecię. Zapał, z jakim mówił Biskup o opatrzności Boga,
która wszystkim mądrze kieruje, taką otuchą i zaufaniem napełnił serca
obojga książąt, że smutek ustąpił z ich zbolałego serca, i promień nadziei
zajaśniał na ich wypogodzonym czole.
0, gdyby nam Bóg użyczył takiej radości! odezwała się księżna,
składając ręce do modlitwy. Lecz książę dodał:
Choćby przynajmniej w przyszłym życiu!
Jeszcze i w tym życiu! odezwał się. Biskup. U Boga nic nie ma
niemożliwego. Bóg i teraz czyni cuda, choć ich nie zauważamy. On zasmuci.
On pocieszy! Jeszcze w Niebie króluje Bóg Jakuba i Józefa, który wzmacniał
wasze serca, żeście nie ulegli pod ciężarem smutku, niechże was teraz
umocni, abyście znieśli radość, którą wam głoszę. Zamiast smutnych
pogrzebowych śpiewów, zanućmy hymn dziękczynny Ciebie, Boże,
chwalimy, bo Genowefa żyje, i widzieć ją będziecie!
Oboje jakby w świętym zachwyceniu spojrzeli na Biskupa. Dreszcz
przeszedł po ich ciele na te słowa świątobliwego kapłana. Obawa z nadzieją
walczyły na przemian w ich sercu tak dalece, że z początku trudno im było
pojąć i uwierzyć.
Wtem Biskup otworzył drzwi do przedpokoju i zawołał Wolta,
czakającego tamże ze swymi towarzyszami, i rzekł:
0to jest mąż, który wam to wszystko szczegółowo opowie.
Wszedłszy Wolf do komnaty i oddawszy pokłon parze książęcej, rzekł:
71


Tak jest, ukochana hrabina żyje! To tak pewne jak Bóg w niebie. Tymi
oczami widziałem jej anielskie oblicze, tymi uszami słyszałem głos ujmujący,
tymi ustami całowałem jej dobroczynną rękę!
Wieść, że Genowefa żyje, w momencie rozeszła się po całym pałacu.
Wszyscy domownicy, nadzwyczajną radością przejęci, zbiegli się, jak gdyby
na zawołanie, do pokojów książęcych, gdzie poczciwy Wolf wśród radosnych
łez, które obficie spływały po jego siwej brodzie, opowiadał cudowną historię
ocalenia Genowefy, przerywając często swą mowę z powodu
nadzwyczajnego wzruszenia i podziwu słuchającej rzeszy. Książę i księżna
siedzieli prawie nieporuszeni, przytłoczeni ciężarem niespodziewanej radości, i
nie wiedzieli, co się z nimi dzieje. Gdy już nie mogli wątpić o prawdzie,
albowiem wszyscy towarzysze Wolfa potwierdzili każde jego wyrzeczone
słowo, gdy nareszcie usłyszeli z ust samego Wolfa, co mu poleciła Genowefa,
wtedy jakby ocknęli się z letargu, na nowo jakby odzyskawszy życie, i
zawołali oboje;
Ach! dosyć żyliśmy, skorośmy tej pociechy dożyli. Pojedziemy
natychmiast do naszego ukochanego dziecięcia, abyśmy je raz jeszcze mogli
zobaczyć, a potem spokojnie wstąpili do grobu.
Złożywszy więc w kaplicy Panu Bogu gorące dzięki za ocalenie drogiej
córki, niebawem udali się w podróż, a pobożny Biskup i poczciwy Wolf z
przydanymi sobie jeźdźcami towarzyszyli książęcej parze w tej podróży.
Tymczasem Genowefa, mając myśl swobodną, wśród wszelkich wygód i
dostatków prędko zaczęła przychodzić do siebie, a mocny rumieniec już się
wybijał na jej obliczu. Jeszcze tylko jedno pragnienie napełniało jej serce, aby
jak najprędzej mogła ujrzeć i uściskać swych kochanych rodziców, którzy
przybyli do zamku Zygfrydsburga prędzej niż zwyczajnie i rzewnymi łzami
witali swe ukochane dziecię. Sędziwy ojciec, przyciskając do serca swą
córkę, w tym samym uczuciu, jak niegdyś Symeon, zawołał:
Teraz, Panie zabierz w pokoju sługę Twojego, gdy oczy moje oglądały
zbawienie.
A bogobojna matka, tuląc płaczącą córkę z radości do łona, powtarzała
słowa Jakuba Patriarchy:
Teraz chętnie umrę, gdy tylko żyjesz i jesteś niewinna.
72


Oboje rodzice nasycić się nie mogli jej widokiem i ściskali naprzemian
ukochane dziecko.
Wtem nadbiegł dziarski chłopczyk. Gdy go ujrzeli, zawołali uradowani:
Ty więc jesteś naszym wnukiem! O pójdź, pójdź, kochane dziecię, w
nasze objęcia.
A wziąwszy chłopca na ręce i całując go serdecznie, wołali oboje:
Niech cię Bóg błogosławi, nasze kochane dziecię! ?< Po czym oboje,
uniesieni świętym uczuciem wdzięczności ku Bogu, zawołali, podnosząc oczy
ku niebu:
0 jakże cudowny jesteś, o Boże! Myśmy już dawno dziecię nasze
opłakali, jako stracone, a Ty nam teraz zsyłasz dwukrotną pociechę,
pozwalając nam oglądać córkę i wnuka.
Na koniec zbliżył się do nich pobożny Biskup, którego w tym uniesieniu i
zbytku radości nie spostrzegli. Gdy go Genowefa ujrzała, zdawało jej się, że
przybywa do niej posłaniec z nieba.
Tu czcigodny pasterz, powitawszy ich mile, wzniósł ręce do góry i rzekł:
0tóż Pan spełnił, co przez moje usta przepowiedział. On ci, córko moja, i
wam wszystkim obecnym większe zgotował szczęście, niż wszelka
szczęśliwość doczesna. Zaczęło się wprawdzie od wielkich cierpień, jak to
wszelkie zbawienie na ziemi zaczynać się musi. O, jakże to Pan Bóg
wszystko zupełnie inaczej uczynił, niżeśmy myśleli! A jak wtedy byliśmy
wszyscy razem, tak i teraz nadspodziewanie zgromadził nas wszystkich
razem, aby w tym dniu powszechnej radości nie brakowało nikomu nikogo,
byśmy Mu wszyscy razem nasze łzy na ofiarę dziękczynień złożyć mogli;
owszem, liczba nasza tą lubą dzieciną pomnożona została, albowiem Pan Bóg
zawsze więcej zwykł czynić, niż obiecuje. Błogosławiony ten, który wytrwa
w dobrym, albowiem, gdy zostanie doświadczony, otrzyma koronę w Niebie,
którą Bóg przyobiecał tym, co Go kochają, a która i was czeka.
73


Cierpienia Genowef y stały się błogosławieństwem
całego kraju
Gdy już Genowefa przyszła do sił, codziennie przychodzili ludzie, aby ją
widzieć. Sędziwy Wolf musiał jej dać przyrzeczenie, że przystęp do niej
najbiedniejszemu nie będzie wzbroniony. Tak więc gromadnie wpuszczeni
byli do jej pokojów, gdzie zwykli byli zachowywać się tak skromnie, że ledwie
oddychać śmieli, stojąc z głębokim uszanowaniem, jak w kościele. Nawet
małe dzieci, które matki trzymały na ręku składały swoje rączęta, jak do
modlitwy.
Genowefa siedziała zwyczajnie w swoim krześle; ubrana w bieli, a jej
śliczna bladorumiana twarz była tak piękną, tak ujmującą, że się zdawało, jak
gdyby niebiańskim światłem otoczona była. Umiała ona do każdego z
nawiedzających wyrzec słów kilka, które oni przez całe życie powtarzali.
Kochani ludzie, mówiła przyjemnym głosem, cieszy mnie to mocno, że
mnie odwiedzacie. Dziękuję wam za wasze przywiązanie i miłość, z którą
dzielicie cierpienia i pociechy moje. Ach! ja to sobie wyobrazić mogę, że i
was dotknęła niejedna przykrość, że wy na tym świecie wiele cierpieć
musicie. Ale kochajcie tylko Boga, pokładajcie w Nim niezachwianą nadzieję
i nie rozpaczajcie nigdy, albowiem On położy koniec waszym utrapieniom!
Gdy już wszystko zdaje się być stracone, Bóg jeszcze dopomóc może,
albowiem Bóg wszelkie zło w dobro zamienić umie. Czyż nie widzicież, co się
ze mną stało? Nie pragnijcie wielkich bogactw, przestawajcie na małym, gdyż
i w stanie braku wygód i dóbr materialnych można być szczęśliwym, jak ja
tego doświadczyłam na puszczy. Choć ubogimi jesteście, macie przecież
więcej, niż ja miałam w lesie: macie mieszkanie, odzież, a w zimie ciepłą
strawę i ciepłą izbę. A czegóż więcej człowiek potrzebuje? Nie przywiązujcie
zbytecznie waszego serca do dóbr doczesnych, ufajcie bardziej Bogu
samemu, niż pieniądzom, bo Pan Bóg w jednej chwili może największego
bogacza uczynić najbiedniejszym nędzarzem, a przeciwnie, ubogiego może
uczynić bogatym, jak to na mnie widzicie. Chodźcie zawsze drogami
Pańskimi i strzeżcie się najmniejszego grzechu. Kto kocha Boga i ma Go w
swym sercu, ten ma Niebo w swym sercu.
74


Modlitwa dodaje mu siły do znoszenia wszelkich przeciwności, przebija obłoki
i nigdy bezskuteczna nie bywa. Czyste sumienie zaś jest największym
skarbem, najpewniejszą pociechą w cierpieniach, w więzieniu, chorobie i
śmierci. O tym przekonać się może każdy,
jak ja się o tym przekonałam.
Gdy wam sumienie czyni wyrzuty, bo któż jest zupełnie bez winy, starajcież
się natychmiast, abyście się pojednali z Bogiem:
uciekajcie się pod obronę Matki Bożej i Jej Boskiego Syna Jezusa Chrystusa,
którego Ojciec niebieski dla naszego zbawienia przysłał na ten świat. On jest
przebłagalną ofiarą za nasze grzechy, albowiem On krew własną przelał na
ich zgładzenie. Jeżeli zaś wyznamy grzechy nasze, litościwy Bóg zlituje się
nad nami, odpuści nam nasze nieprawości i z wszelkiej zmazy oczyści.
Słuchajcie słowa Bożego czyli Ewangelii, w której wszystkie nauki
zbawienne są zawarte. Z Ewangelią w jednym ręku, a z krzyżem w drugim,
przybyli do nas pierwsi, głosiciele nauki Chrystusa. Powtarzam więc,
słuchajcie tego słowa Bożego, bierzcie go do serca i wprowadzajcie we
wszystkich czynach waszych, a możecie być pewni, że będziecie zbawieni.
Jeszcze raz powtarzam wam, że w krzyżu jest zbawienie. Przez krzyż i
śmierć wstąpił Chrystus do chwały niebieskiej; podobnie i my przez krzyż i
cierpienia dostąpimy Królestwa niebieskiego.
Pójdźmy więc wszyscy tą najpewniejszą drogą. Rzekłszy to, podała
każdemu rękę, a wszyscy w rozczuleniu skraplali ją łzami i przysięgali
wytrwać na drodze cnoty aż do
końca.
Szczególniej zaś kierowała swą mowę do małżonków i rodziców.
Małżonków zachęcała do zgody i miłości wzajemnej, ostrzegając
ich, aby się strzegli zbytecznej podejrzliwości.
Nie słuchajcie fałszywych donosicieli, którzy pragną zerwać jedność i
miłość między wami. Sama się o tym przekonałam, jakie to nieszczęście
wyrządzić mogą złe języki w najzgodniejszym stadle
małżeńskim.!
Rodziców zaś upominała, aby swe dziatki wychowywali w pobożności i
cnocie.
0tóż zwykła mawiać do matek, stojących przed nią
z dziećmi na ręku, nikt nie wie, jaki los czeka wasze dziatki na tym


świecie. Teraz się mile uśmiechają, ale przyjdzie czas, kiedy cierpieć i płakać
będą na tym łez padole, tak, jak wszyscy, którzy na nim żyli. Wychowujcie je
więc bogobojnie, aby miały dosyć siły do odprawiania tej pielgrzymki. Gdy
mnie moja matka piastowała na ręku, zapewne nie myślała o tym, jak wielkie
czeka mnie utrapienie, lecz gdyby mnie od samego dzieciństwa nie przyuczyła
do bojaźni Bożej i pokładania w Bogu niezachwianej nadziei, nie potrafiłabym
znieść tego nieszczęścia, które mnie spotkało. Możebym rozpaczała, a nawet
może odebrała sobie to nędzne życie i uczyniła się na wieki nieszczęśliwą. Bez
wiary w Boga, w Jezusa Chrystusa i w życie wieczne pielgrzymka nasza
byłaby nieznośna! Wcześnie więc powinniście ją zaszczepiać w młodocianych
sercach waszych dziatek.
Boleś zaś prawie każdemu dziecku dawał coś na pamiątkę. Bawił się z
dziećmi, opowiadał im swoje odkrycia w puszczy. Dobroć i łaskawość, jak też
nauki i przestrogi hrabiny, trafiały każdemu do serca, tak, że nieraz
najzatwardzialsi mężczyźni, rozrzewnieni jej czułą mową, płakali, jak małe
dzieci. Pobożność Genowefy, jej cierpienia i okazana w nich cierpliwość
anielska, jej bogobojne słowa i budujący przykład były wielkim błogosławień-
stwem dla całego kraju.
Toteż ludzie w całej okolicy stawali się pobożniejsi, cnotliwsi, a w
niejednej chacie ustały swary a niezgoda ustępowała miejsca jedności, miłości
i powszechnej szczęśliwości.
Czcigodny Biskup powtarzał teraz często: Kiedy Pan Bóg chce przez
jakiegoś człowieka coś nadzwyczajnego i dobrego uczynić, wtedy spuszcza na
niego wielkie utrapienia, które są uświęceniem, rosą niebieskiego dzieła.
Widzę, że jej słowa bardziej skutkują, niż moje kazania.
Los dworzanina Goiła
Ludzie odwiedzający Genowefę, gdy wyszli od niej, pragnęli także widzieć
owego dworzanina Goiła. Sąd kryminalny skazał go na śmierć, jako
haniebnego potwarcę, zdradzieckiego sługę i trzykrotnego mordercę.
Miał on być rozszarpany czterema końmi na cztery części.


Hrabia Zygrfyd opuściwszy więzienie, w którym Goiło przebywał, doznał
uczucia zadowolenia, jakiego doznają ludzie, gdy uczuciu zemsty zadość się
stanie. Zygfryd był usposobienia gwałtownego, łatwo rozpalał go gniew.
Wobec Goiła miał on słuszny powód do gniewu, nie tylko dlatego, że Goiło
złych rzeczy się dopuścił, lecz także dlatego, ponieważ jego samego do
grzechu doprowadził. Hrabia w głębi duszy musiał przyznać, że postąpił
nieroztropnie i za gwałtownie, wydając, jedynie na podstawie doniesienia
Goiła, wyrok śmierci na Genowefę. Jak każdy człowiek chce się
usprawiedliwić z winy popełnionej, tak i Zygfryd całą winę złożył na Gollona.
Ale poczucie sprawiedliwości i głos sumienia od czasu do czasu przypominały
mu jego własną winę i wtedy hrabia albo słuchał tego głosu i czuł się
współwinnym z Gollonem, albo głuszył go gniew, w którym poczucie
współwiny ginęło.
Wieczorem nie pozwalała mu zasnąć myśl, że nie postąpił sprawiedliwie, bo
zrzuciwszy na Gollona cały ciężar winy, srogą karę mu przeznaczył, a siebie
samego całkiem od winy i kary usunął Goiło postąpił źle szeptało mu
sumienie ale tyś razem z nim stał się winnym. Genowefa nie byłaby nigdy
zginęła, gdyby nie twój wyrok. A teraz chcesz go końmi szarpać, a siebie na
jaką karę skazałeś? Ty chrześcijanin i rycerz, który przysiągł, że zawsze
będzie bronił sprawiedliwości, depczesz ją teraz nogami, bo chodzi o twoją
własną osobę. Innych chcesz sądzić, a siebie osądzić nie potrafisz. I Zygryd
przypomina sobie jeszcze wszelkie szczegóły, niezmiernie dla serca jego
smutne. A z tym wspomnieniem staje przed nim jak żywa Genowefa. Hrabia
stara się uświadomoć sobie, czy snem jest to wszystko czy też widzi ducha
swojej nieboszczki. Otwiera szeroko oczy i patrzy. Widzi wyraźnie jak przy
drzwiach stoi Genowefa, taką jaką ją zachował w pamięci w chwili
pożegnania, gdy wychodził na wojnę. Twarz jej bardzo smutna, oczy zaszły
łzami. Ale te oczy łzawe i proszące, jakże one głęboko wnikają swym
wzrokiem
do serca Zygfryda.
Zygfrydzie odzywa się cichy głos, a gdy hrabia nic nie
odpowiada, głos powtarza: Zygfrydzie...
Mów, o Genowefo odpowiada Zygfryd i słucha pilnie.
Daruj winę Gollonowi mówi dalej cichy głos Genowefy bo Pan
Jezus kazał nam winy przebaczać.
77


Nie mogę, odpowiada Zygfryd. Ja mu przebaczyłam daje się
słyszeć głos Genowefy.
Tyś święta. Tyś mogła darować odpowiada Zygfryd ale ja pożądam
zemsty. Jako człowiek pragnę widzieć, ażeby zbrodniarz, który krew dla mnie
najdroższą przelał, cierpiał za to tak okropnie, jak okropną jest jego zbrodnia.
Nie mogę przebaczyć, nie mogę.
Pamiętaj, że kiedyś Pan się ciebie zapyta, czy przebaczyłeś
winowajcy, a tylko wtedy odpuści tobie twoje winy, jeśli ty jemu odpuściłeś.
Rozważ o Zygfrydzie, czy ty jesteś bez winy.
Na to hrabia nic nie odpowiada, bo czuje, że musiałby siebie samego
potępić.
Zemstę pozostaw Bogu, mówi cień Genowefy dalej. On sprawiedliwie
nagradza, karze podług zasług.
Daruj winę Gollowi...
I w tej chwili cień znika, a światło księżyca, przeniknąwszy chmury, wpada do
komnaty i oświetla ją całą.
Zygfryd podnosi się na łożu, przeciera oczy, patrzy, gdzie przed chwilą
cień widział, a nic teraz nie widząc, zastanawia się, czy spał i we śnie widział
Genowefę, czy też duch jej był w jego komnacie, a teraz zniknął...
Nazajutrz hrabia Zygfryd wstał bardzo wcześnie i zszedł do kaplicy. Tam
w spokoju jeszcze raz rozważał, co uczynić z Gol-lonem. Po godzinie
wychodzi z kaplicy z twarzą smutną, ale bez śladu walki. Widocznie hrabia
zakończył w sobie walkę duchową, już teraz wie, jak postąpi z Gollonem. W
kilka godzin później do więzienia wchodzi hrabia. Goiło zadrżał na jego widok.
Gollonie odzywa się Zygfryd, słuchaj co ci powiem. Małżonka moja
Genowefa, napisała przed śmiercią pismo do mnie, w którym mi donosi, że ci
winę przebaczyła...
Co słyszę przerwał Goiło.
Zarazem błaga mnie mówił hrabia dalej ażebym i ja ci winę darował.
Panie hrabio...
Wczoraj gniew mnie uniósł, lecz tymczasem uspokoiłem się i
przychodzę ci powiedzieć, że jesteś wolny i w tej chwili celę tę możesz
opuścić.


Goiło podbiegł ku hrabiemu i uklęknąwszy, objął jego kolana. Nie był w
stanie przemówić ani słowa, tylko głośno się rozpłakał. Przez długą chwilę
trwali w milczeniu ci dwaj mężowie, obaj doznając błogości skutków
prawdziwie chrześcijańskiej miłości bliźniego jeden uczynek ten spełniając,
drugi go przyjmując.
Panie hrabio odezwał się na koniec czy to prawda? Czy
możecie mi przebaczyć, czegom się względem was dopuścił?
Powiedziałem, że przebaczyłem odpowiada hrabia niech przeto
już o tym więcej mowy nie będzie.
Ach dzięki, dzięki, za tę łaskę. Całe życie będę pokutował za zbrodnię
popełnioną na niewinnej pani. Skoro mi darujecie i odejść pozwolicie, opuszczę
te strony i udam się do Ziemi Świętej. Może Bóg raczy łaskawie przyjąć tę
pielgrzymkę i także mi grzechy daruje.
Uczyń jak chcesz odpowiada hrabia powiedziałem już, że jesteś
wolny.
Idź z Bogiem, Gollonie odezwał się hrabia idź z Bogiem. To
powiedziawszy opuścił więzienie pozostawiając drzwi
otwarte.
Goiło nie powstał z ziemi, lecz przez pewien czas trwał na
klęczkach.
Zdawało mu się, że łzami swymi powinien zmyć całą posadzkę tej celi,
gdzie ofiara jego złości cierpiała.
Boże miłosierny, tak wzdychał jeżeli potrzeba śmierci mojej na
odpokutowanie mej winy, spuść na mnie śmierć, jeżeli zaś długi żywot na
pokucie spędzony może zmyć winę, racz mi dać życie. Bo chcę pokutować
najsrożej, gdyż dopiero teraz widzę ogrom mojej zbrodni. Zaiste nie ma na
świecie drugiego takiego zbrodniarza jak ja. Daj mi Boże poznać Twoją wolę,
co mam czynić dla przebłagania Twojego gniewu. Tak Goiło biadał nad sobą,
stając się z wielkiego grzesznika pokutnikiem. Wcześnie rano, po odejściu
Zygfryda, zapukał on nieśmiało do drzwi księdza kapelana, o którym wiedział,
że wstawał zwykle pierwszy.
Ksiądz kapelan ujrzawszy go przed sobą skruszonego i pokornego,
zapytał łagodnie Czego sobie ode mnie żądacie?
Pomocy dla duszy odrzekł Goiło. Pomoc dla waszej duszy jest w
pokucie, odrzekł ksiądz.
Chcę pokutować odpowiedział Goiło i proszę o wskaza-


nie mi pokuty. Wszystko uczynię na przebłaganie Boga za swoje grzechy.
Serce księdza ucieszyło się z tego grzesznika, który w wielkiej pokorze stał u
drzwi jego i błagał o pokutę.
Polecił mu pójść do kaplicy zamkowej i tam w konfesjonale obmyć się z
grzechów swoich. Dwie godziny trwała spowiedź, a skończyła się tym, że
ksiądz rozgrzeszenia grzechów nie udzielił, lecz polecił mu pokutować.
Pielgrzymka do Ziemi Świętej miała być pokutą. Goiło ucałował pokornie rękę
sędziwego kapelana i przeprosił go serdecznie za wszystkie krzywdy i
przykrości, jakich mu podczas swoich rządów nie skąpił. Do drogi miał
przygotowany płaszcz i laskę podróżną, bo nic innego z sobą nie zabierał,
pragnął na większą pogardę własną o żebraczym chlebie odbyć całą drogę.
Po odbytej pielgrzymce, która trwała długie lata wrócił Goiło w strony
Zygfrydsburga i tu dowiedział się, że Genowefa żyje i wróciła do zamku
hrabiego. Cały ciężar spadł mu z serca. Jedno miał pragnienie jeszcze, stawić
się przed jej obliczem i przeprosić ją za wszystkie wyrządzone jej krzywdy.
Była to ostatnia łaska przed jego śmiercią. Pokutą i łzami zmył swoje winy i
przeniósł się do szczęśliwości wiecznej.
Jedno słowo o lani na zakończenie
Dzieci, jak zwyczajnie dzieci, po zobaczeniu hrabiny, Bolesia i Goiła
pragnęły jeszcze widzieć łanię. Hrabia kazał jej wystawić przy pałacu piękną
obórkę. Zwierzę to chodziło kilka razy na dzień, udając się po schodach aż do
pokoju Genowefy, nie można go było odpędzić, póki choć na chwilkę do
pokoju wpuszczone nie było. Było bardzo łaskawe, jadło z rąk każdego, nawet
psy gończe dawały mu spokój. Przybywające dzieci miały z nim wielką
zabawę, dawały chleb i głaskały je, a matki mawiały:
Mój Boże! gdyby tego dobrego zwierzątka nie było, nasza kochana pani i
nasz młody panicz musieliby umrzeć na puszczy.
Na to odpowiedziała służąca, której powierzona była opieka nad łanią:
Dlatego też nie godzi się czynić krzywdy żadnemu zwierzęciu. Tak jest,
bez zwierząt świat byłby prawdziwą pustynią, nie mielibyśmy uprawionej roli,
a najpiękniejsze łąki na nic by się nie
80


przydały; dlatego też dziękujemy za takie dobrodziejstwo Bogu, a nie dręczmy
naszego bydełka.
Ostatnie lata życia św. Genowefy były bardzo szczęśliwe. Do końca była
wobec wszystkich niewysłowienie dobra i miłosierna. Koniec jej życia był
podobny do pięknego, cichego wiosennego wieczoru po szczęśliwie przeszłej
wielkiej burzy. Śmierć dla niej była tak piękna, jak miły zachód słońca, które i
wtedy jeszcze posyła dobroczynne nam promienie, gdy tu nie gaśnie, ale się z
oczu naszych odsuwa, aby mieszkańców na drugiej półkuli pokrzepić swym
dobroczynnym światłem. Na jej pogrzebie zgromadziło się niezmierne
mnóstwo ludzi; każdy swoimi łzami skraplał mogiłę, a owdowiały Zygfryd i
syn Boleś byli pogrążeni w nieutulonym żalu.
Przywiązana zaś łania nie chciała się żadnym sposobem oddalić od grobu,
w którym zwłoki jej pani złożono. Nie tknęła nawet przyniesionej sobie paszy,
i w kilka dni potem znaleziono ją nieżywą na grobie. Hrabia kazał wystawić
dla Genowefy okazały nagrobek z białego marmuru, na którym u jej nóg,
wierna łania była wyobrażona.
W puszczy zaś wystawił hrabia na prośbę Genowefy kaplicę przy owej
jaskini, którą Biskup Hidolf poświęcił; na jej ścianach odmalowana była
historia Genowefy, a ów mały krzyżyk drewniany, tyle w sobie mieszczący
pamiętnych wydarzeń, po śmierci syna Genowefy, został oprawiony w złoto i
postawiony na ołtarzu.
Z drugiej strony jaskini stanął kościół z pięknym ogrodem, przez który
przepływał ów strumyk. Tysiące pielgrzymów rokrocznie odwiedzało to
odludne miejsce, które zasłynęło licznymi cudami. Pobożny pustelnik
opowiadał wszystkie szczegóły jej życia, pokazywał krzyż, jaskinię, kamień,
wyklęczony na modlitwie, i źródło, z którego piła, a kończąc opowiadanie,
napominał wszystkich, aby wstępowali w jej
ślady.
Zaraz po śmierci wszyscy czcili ją jako świętą. Późnymi czasy starcy
szczycili się tym, że własnymi oczami widzieli jeszcze św. Genowefę, i
powtarzali swym wnukom słowa, które usłyszeli z jej ust. Zamek Zyg-
frdsburg, w którym z Genowefą mieszkali, zwany u ludu Zygmern, był
niedaleko miasta Koblenc. Z czasem rozsypał się on w gruzy. Dziś można
jeszcze oglądać jego szczątki. Do dzisiaj w wielu częściach Niemiec św.
Genowefa darzona jest szczególną pamięcią i czcią. Uroczystość kościelna ku
czci św. Genowefy przypada na 3 stycznia każdego roku.
81


SW. MONIKA
MATKA WEDŁUG
SERCA BOŻEGO
CZĘŚĆ DRUGA
RADY DLA RODZICÓW
DZIECI TRUDNYCH


Kochana córko, jestem św. Moniką. Bardzo dużo mamy z sobą wspólnego, bo
ty też cały czas modlisz się za męża i dzieci. I dlatego na twoją prośbę Bóg mi
zezwolił do ciebie przyjść i dyktować przekazy, które bardzo się przydadzą
wszystkim ludziom. Twój Anioł Stróż zlecił ci założyć nowy gruby zeszyt. To
dobrze, bo będę dużo razy do ciebie przychodzić i ci dyktować ważne
przekazy. Ja za życia przeszłam wszystko tzn. ogromne próby gdy nie
przestałam się modlić. Ufałam Bogu, chociaż przychodziły chwile ciężkie.
Kościół ma moją biografię dobrze opisaną, a szczególnie z dawnych lat.
Niektóre cierpiące matki mają kult do mnie po dziś dzień, a takich matek jest
obecnie coraz więcej i będzie jeszcze więcej.
27.08.1991 r.
Dzisiaj będę dyktować, jak biedne stroskane matki mają postępować ze
swoimi dziećmi, bo Bóg już nie może patrzeć na te poniewierane matki, które
leją gorzkie łzy za swoje dzieci. Kochają je ogromnie, a serca, ich pękają z
żalu, że tego nie doceniają, a nawet nienawidzą swoich rodziców. To jest
straszne działanie szatana. I Bóg zechciał, abym podyktowała wskazówki i
rady dla matek aby wiedziały jak mają postępować. My w niebie doskonale
widzimy każdą obrazę Bożą. Modlimy się.
I z nieba do was, kochane matki i ojcowie, wołamy o pomoc, aby ratować
dusze waszych dzieci, alkoholików, narkomanów, rozwodników,
cudzołożników, dzieciobójców i innych. Dla rodziców, którzy są blisko Boga, to
jest straszna tragedia mieć takie dziecko. Ale co mają robić? Biedni, już
wszystkie środki wychowaw-
84


cze wypróbowali i nic nie pomogło. A ja, św. Monika, was najlepiej rozumiem,
boja przeżyłam najgorsze tragedie ze swoim ukochanym synem, który potem
został wielkim świętym. Dlatego was, drodzy rodzice chciałam pocieszyć,
że z najgorszego dziecka może stać się święty, ale bez waszej pomocy
nic się nie stanie. Ktoś musi za to dziecko się modlić, samo się nie
modli, więc świętym obowiązkiem rodziców jest modlić się za swoje
dziecko. Inaczej dziecko zejdzie na manowce w dzisiejszych czasach,
bez pomocy modlitewnej nie wytrwa w dobrem, gdzie się ruszy
wszędzie spotka na swojej drodze kolegę, koleżankę już opętaną przez
szatana i tak to się zaczyna. Tylko modlitwa matki, ojca, babci, cioci i
innych osób może podziałać na to biedne dziecko. Mądra matka sama
się modli i błaga o pomoc modlitewną innych, zamawia Mszę świętą za
swoje dziecko. Modli się za dusze czyśćcowe i prosi o pomoc dla swojego
kochanego dziecka. I ma słuszną rację, bo czy po roku czy dłużej dziecko musi
się zmienić. Sam Bóg zadziała w jego duszy. A matki są obecnie takie
niecierpliwe, dzień, miesiąc pomodlą się, parę razy przyjmą Komunię Św. i już
żądają od Boga nawrócenia. Obrażają się na Boga i przestają w ogóle się
modlić to największe nieszczęście popełniają, bo dziecka nie ratują z
przepaści. I same wpadają w pułapkę szatana. Modlitwa musi być długa,
wytrwała, ufna, to bardzo ważne na ile ufasz Bogu, na tyle ciebie
wysłucha. Modlić się najlepiej na różańcu świętym. I tu dam wam bardzo
skuteczną radę. Niech matka stroskana, zrozpaczona odda swoje dziecko w
ręce Matki Bożej i przez cały rok odmawia za nie różaniec święty, część
bolesną. Wtedy najgorsze dziecko stanie się nawrócone. To obietnica Boża.
Przeze mnie Bóg potwierdza tę obietnicę. I czy nie warto tylko jeden rok
poświęcić się i mieć nawrócone dziecko. Chyba to łatwiej czynić, aniżeli całe
lata, a może i do końca życia mieć syna, córkę narkomankę, rozwódkę,
alkoholiczkę czy innego grzesznika, a zbliżają się czasy, że rodzice będą coraz
bardziej cierpieć przez swoje dzieci. A nawet o śmierć ich przyprawią.
Ostrzegam was, drodzy rodzice, już zabezpieczcie się modlitwą różańcową.
Matka ma na przykład 4 dzieci, to niech 4 różańce zacznie odmawiać, a będzie
Bogu za to dziękować i uwielbiać Go.
28.08.1991 r. 85


A teraz ci podyktuję, jak rodzice mają się zachowywać przy dzieciach
aroganckich, niedobrych, które nienawidzą swoich rodziców. Dzieci te są
bardzo nieszczęśliwe, nimi rządzi szatan i one biedne nie potrafią same od
niego się uwolnić. A rodzice zamiast się za nich modlić jak ci podałam
wczoraj, to ich rozdrażniają, chcą siłą zmusić do dobrego. Oni sami z natury
chcą być dobrymi dziećmi, ale nie mają siły uwolnić się od szatana, który
pragnie zguby ich dusz. Posłuchali raz i drugi jego namowy i już on ich opętał,
jakby wziął ich sobie na służbę i bardzo usilnie pracuje nad tym, aby ich duszę
nie wypuścić ze swych szponów. Rodzice muszą być bardzo wyrozumiali dla
takich dzieci, bo oni sami się męczą i bez waszej pomocy mogą zejść na
manowce. Trzeba przede wszystkim ogarnąć ich ogromną miłością i ciągle im
przebaczać z pokorą, bo szatan bardzo boi się pokornych. W tym dziecku jest
szatan i nim rządzi.
Dziecko jak automat wykonuje jego wszystkie najdrobniejsze polecenia i
też zaczyna krzyczeć, robić wymówki i tylko tego chce szatan, już on ma w
swoich szponach nie tylko dziecko, ale i ojca i matkę. Pierwzse, co należy
zrobić to ogarnąć to dziecko troskliwą miłością, czułością i ciągle przebaczać.
Nie karać, bo to nie pomoże, bo to są podlotki, a nie przedszkolaki.
29.08.1991 r.
Kochana córko, jak się cieszę, że mnie słuchasz. Będzie mi się z tobą
bardzo dobrze pracowało. A nasza praca będzie polegać na nawracaniu dusz.
Ty tego też pragniesz. My w niebie a ty na ziemi będziemy działać wspólnie.
Masowo będziemy nawracać dusze. A teraz podam do wiadomości dla
biednych rodziców, jak mają ustrzec się przed niebezpieczeństwem, które grozi
od ich własnych dzieci. Jest bardzo dużo matek, które leją gorzkie łzy przez
swoje dzieci. Ja widzę z nieba wszystkie matki płaczące, a pobite przez dzieci i
często są zabite. Codziennie 13 matki przechodzą do wieczności
zamordowane przez swoje dzieci. Bóg już nie może na to patrzeć. Daje jako
ratunek tę książkę do rąk, aby wiedziały jak się bronić, a nie rozdrażniać swoje
opętane przez szatana dzieci. Bo to nic nie da, a tylko pogarsza sytuację.
Podam parę przykładów.
W Stanach Zjednoczonych Ameryki w San Diego syn opętany przez
szatana od dłuższego czasu bardzo się znęcał nad swoją
86


matką. Nie bił jej, lecz wyżywał, poniewierał, a nawet dokuczał. W nocy
celowo stukał, słuchał głośno muzyki. Matka była już wyczerpana psychicznie.
Bała się syna jak ognia. Była rozwiedziona i miała tylko jednego syna, ale
bardzo o niego dbała i kochała go do przesady. Syn urósł, był fizycznie dobrze
zbudowany. Naukę przerwał. Do pracy nie chciało mu się iść. Przyszedł
podpity i do matki powiedział: Daj mi pieniądze, bo ciebie... zabiję. Matka nie
wytrzymała nerwowo i pierwsza rzuciła w niego szklanką z gorącą herbatą.
Syn złapał nóż i uderzył matkę tak, że zabił. Ciało ukrył i zabrał wszystkie
pieniądze, ale już nie poszedł ich przepić. Po ukryciu ciała matki poszedł do
spowiedzi świętej. Odbył bardzo dobrą spowiedź. Podałam ten przykład matki
kochającej swoje dziecko. Właśnie ta matka, zaraz po zejściu z ziemi gorąco
modliła się o nawrócenie syna i Bóg ją wysłuchał. Ale nie doszłoby do tego
nieszczęścia, gdyby matka podeszła do syna i ucałowała go i powiedziała: Synu
kochany, w tej chwili nie mam, ale jutro postaram ci się załatwić. Przebaczyć
od razu, to jest ważne.
Drugi przypadek w Anglii, w małym miasteczku, córka nierządnica
przyprowadzała chłopców do domu i z nimi grzeszyła. Matka nie mogła na to
patrzeć. Błagała, prosiła, nic nie pomagało. W końcu już była u kresu
wytrzymałości. Wraca do domu, a córka w łóżku z mężczyzną. Nic nie
mówiąc złapała żelazko i rzuciła w tego mężczyznę. Od razu zabiła. Córka ze
strachu wybiegła na ulicę i krzyczała o pomoc. Matka złapała ją za włosy i
zaczęły się szarpać. Córka uderzyła matkę w głowę o mur, gdzie sterczało
żelastwo. Matka również zabita. Córka natychmiast zgłosiła się na policję i
sama przyznała się do wszystkiego. Przed karą śmierci, bo taki otrzymała
wyrok, wyspowiadała się szczerze i Bóg ulitował się nad jej duszą. I w tym
przypadku, gdyby matka spokojnie przyszła i powiedziała: Córko kochana, ty
bardzo grzeszysz. Bóg ci tego nie przebaczy mogłaby ich swoją ręką
pobłogosławić. To największa pomoc. On opuściłby to łóżko. Bo matki
błogosławieństwo jest bardzo ważne, ma ogromną moc. Lub matka wzięłaby
różaniec w rękę i odmawiałby za nich. Albo w myśli oddałaby ich od razu
Matce Bożej słowami: Weź ich oboje, bo mnie nie słuchają. I Matka
Najświętsza dałaby sobie z nimi radę.
30.08.1991 r.
87


Trzeci przypadek w Stanach Zjednoczonych. Pewna matka znienawidziła
swoje rodzone dziecko, bo było dla niej bardzo niedobre i zamiast syna swego
błogosławić, kiedy ją wyzywał, rzucał się do'niej do bicia, ona nie ustąpiła mu
ani na krok. Zawsze chciała być górą. Duma jej nie pozwalała, aby upokorzyć
się przed nim. Przyszedł kiedyś z kolegami po użyciu środków odurzających,
bo byli narkomanami. I matkę zaczął wyzywać i poniżać przy kolegach.
Matka tego nie zniosła i rzuciła w syna widelcem przebijając mu rękę.
Krew się pokazała, więc syn rzucił się na matkę i zaczął ją kopać. Ona
narobiła wrzasku, a koledzy związali ją kneblując usta, ona bardzo szarpała
się, dlatego i koledzy zaczęli ją bić, gdzie popadło. Tak ją pobili, że matka była
konająca.
Chłopcy uciekli. Sąsiedzi podejrzewając, że coś się stało, wpadli do
matki, lecz ona już nie żyła. I sama po prostu wywołała awanturę. Gdyby
syna błogosławiła, lub polecała Bogu, nigdy by do tego nie doszło. Ich
zachowanie w znacznej mierze zależy od wzorców czerpanych z
postępowania własnych rodziców. I tu muszę powiedzieć, że szatan
najbardziej boi się pokory. Gdy dziecko jest opętane, to tylko pokorą można
zwyciężyć, niczym innym. Dlatego proszę was, drodzy rodzice, bądźcie
zawsze i wszędzie pokorni, a zawsze zwycięstwo będzie wasze.
Jeszcze jeden przykład z Polski. Pewna rodzina bardzo dbała o dobre
wychowanie dzieci, ale jeden syn był wyrodny. Matka nie potrafiła go
kochać. Nie uczył się, uciekał z domu. Doszło do tego, że trafił do zakładu
poprawczego, potem do więzienia i tak życie swoje zmarnował. Ojciec
wyrzekł się go całkowicie. Matka bardzo się modliła za niego. On się
nawrócił i był bardzo dobrym synem.
W pewnej rodzinie bardzo pokornej, wierzącej córka została prostytutką.
Matka zalewała się łzami, utraciła zdrowie, wpadła w chorobę psychiczną, a
córka nic z tego sobie nie robiła, zajmowała się nierządem na lewo i prawo.
Aż wreszcie Bóg nie mógł już patrzeć na jej rozpustę i zesłał jej chorobę
niewyleczalną AIDS. Córka dopiero się ocknęła i wróciła do Boga, a biedna
matka nadal rozpacza, że utraci córkę. A gdyby to matka zaufała Bogu, to
oddałaby tę córkę na własność Matce Bożej i losy potoczyłyby się inaczej.
Matka ufna cierpliwie czekałaby na radosne przemienienie


i nie utraciłaby swego zdrowia. A córka wróciłaby na dobrą drogę.
Pewna pobożna matka otrzymała ogromny cios od syna. Wyrzucił ją z
domu na ulicę. Ona wzięła różaniec w rękę. Usiadła przed progiem nie
odzywając się do syna. Cały czas odmawiała, aż do skutku. Nie minęło osiem
godzin a syn ze łzami otworzył drzwi, uściskał matkę i już od tej pory żyli w
ogromnej przyjaźni i miłości. Ta matka zachowała się pokornie i ufnie.
Pewna matka bardzo zdenerwowała swoją córkę. Córka zaczęła sę
pakować-i chciała uciec z domu a miała zaledwie 16 lat. Matka po 5 minutach
podeszła do córki ze łzami w oczach. I powiedziała:
"Córeczko kochana, nie zawsze ja mam rację. I tym razem nie miałam i z
całego serca ciebie przepraszam". Uścisnęła ją i ucałowała. Momentalnie
córka się zmieniła i wszystko wróciło na swoje
miejsce.
31.08.1991 r.
Kochana córko, znam twój ból twoje łzy to perły. Aniołowie niebiescy
zbierają je do złotych naczyń i tyje zobaczysz po przejściu do wieczności.
Będziesz się bardzo cieszyła. Tak jak ja, ty też modlisz się wytrwale za
swego męża i dzieci.
Uklęknij. Ja ciebie pobłogosławię i twoje wszystkie dzieci. Kochana
córko duchowa, jak mi miło słuchać słów skierowanych do mnie.
Słuchałabym bez końca, dusza moja się raduje, bo mało kto mnie tak uwielbia
i mi dziękuje. Proszą, ja wysłucham, a nigdy mi nie dziękują. Za mszę św.
stokrotnie się odwdzięczę. Będę miała większą moc pomagania biednym
matkom, ale ciebie zapewniam, że
ty już łez wylewać nie będziesz.
13.09,1991 r.
Rodzice powinni być dla swoich dzieci bardzo wyrozumiali. Powinni
kochać je całym sercem, czy dobre dziecko czy złe. Złe dziecko bardziej
potrzebuje miłości niż dobre. O tym trzeba pamiętać. Dziecko dokuczy, a
matka powinna pobłogosławić, a nie przeklinać i wyzywać, gdyż wtedy siebie
i dziecko oddaje pod władzę szatana.
Mądra pobożna matka zamiast przeklinać, bierze różaniec w rękę i
bardzo się modli za swoje niedobre dziecko, a Bóg zawsze każdą matkę
wysłuchuje, ale trzeba cierpliwości, zaufania i wytrwale
89


się modlić. Modlitwę matki niebiosa przyjmują. Nieraz trzeba długie lata
błagać Boga. Ponosić ofiary w imię swego dziecka, np. post o chlebie i
wodzie, pielgrzymki, wyrzeczenie się czegoś, do czego bardzo było się
przywiązanym, jałmużny, ofiary, modlitwa za dusze czyśćcowe. Msze
Św. i Komunia Sw. I trzeba pamiętać i ufać, że będzie wysłuchana prośba.
Radziłabym odmawiać codziennie bez przerwy różaniec przez cały rok. To
gwarancja wysłuchania. Najgorsze dziecko, alkoholik, narkoman największy
grzesznik będzie nawrócony. Rodzice szukają pomocy u ludzi bezradnych, a
nie wiedzą, że różaniec św. to najskuteczniejsza pomoc. Jeżeli od tej
chwili matka zacznie odmawiać za każde swoje dziecko po l różańcu to daje
gwarancję, że będzie Bogu dziękować za swoje dzieci. Ostrzegam jeszcze
raz, że zbliżają się czasy bardzo trudne dla rodziców. Szatan będzie tak
atakował ich dzieci, że będą wykonywać jego polecenia. Rodziców
znienawidzą, będą robić wszystko na złość, dokuczać, znęcać się
moralnie a nawet fizycznie. W tej chwili to może jest nie do pomyślenia, ale
za parę miesięcy to się wypełni. I jeżeli nie weźmiecie w ręce tej broni,
różańca, przeciw szatanowi, on zaatakuje wasze nawet najlepsze dziecko. Jak
matka nie może lub ma bardzo dużo dzieci, to niech jej pomaga ojciec, babcia,
dziadek, wujek, ciocia, a najbardziej powinni pomagać chrzestni to ich
święty obowiązek wobec dziecka, którego trzymali do chrztu świętego. To nie
dawanie prezentów, ale pomoc modlitewna, bo rodzice nieraz chcą się modlić,
ale obowiązków tak dużo a szczególnie w wielodzietnej rodzinie, że na
różaniec niewiele zostaje czasu. To każdy chrzestny i chrzestna, ma
obowiązek wziąć w opiekę swoje dziecko, aby tym rodzicom pomóc i
odmawiać codziennie różaniec. Dlatego nie powinno się na każde
zaproszenie trzymać dziecko do chrztu świętego, bo bierze się na
siebie obowiązek wobec Boga za to dziecko pod względem
wychowawczym i duchowym przede wszystkim. Na chrzestnych trzeba
prosić osoby głęboko wierzące, a nie bogatych jak najczęściej bywa.
Szczęśliwe to dziecko, które ma chrzestnych bardzo wierzących. Oni mu
pomagają wzrastać duchowo. I jeszcze ważne, aby nie dawać dzieciom
imion pogańskich. Takie dziecko nie ma swego patrona, aby wstawił się za
nim. Każdy patron opiekuje się swoim podopiecznym i dlatego trzeba
wybierać imiona świętych, aby dziecko miało swego osobistego patrona.
90


Rodzice po chrzcie świętym powinni swoje dziecko oddać na własność
Bogu przez Ręce Matki Najświętszej. Jeżeli się tego nie zrobiło, to
natychmiast trzeba to uczynić. Należy pójść do spowiedzi świętej. I po
Komunii żw, oddać każde dziecko obojętnie w jakim byłby wieku^
swoimi słowami: Matko Najświętsza oddaję ci moje wszystkie dzieci
dobre i złe, weź je na własność i opiekuj się nimi do końca życia. Rób z
nimi co Ci się podoba, już od dziś one nie są moimi, ale Twoje i mnie
weź na własność jako ofiarę za moje dzieci.
I należy potem podziękować Matce Najświętszej, że zechciała przyjąć te
dzieci. A nawet często trzeba ponawiać taki akt oddania np. w święta Matki
Bożej, a Ona będzie ich coraz bardziej błogosławiła, napełniała miłością,
dobrocią i wiarą. Rodzice są bardzo odpowiedzialni za wychowanie swoich
dzieci przed Bogiem.
Rodzice po przejściu do wieczności długie lata bardzo cierpią za dzieci,
jeżeli ich źle wychowali, nie przybliżali do Boga i nie modlili się za nie.
Dlatego ostrzegam wszystkich rodziców, obojętnie w jakim są wieku, a
może nad grobem, aby różańca nie wypuszczali z ręki. 21.09.1991 r.
Rodzice nie wiedzą o tym, że bardzo krzywdzą swoje ukochane dziecko,
pozwalając mu na wszystko, już od małych lat. Nigdy nie wolno dziecku,
kupować to, co ono chce. A tylko to, co mama uważa za słuszne.
Największą krzywdę wyrządza się małemu dziecku, gdy zobaczy jakąś
nową zabawkę, i wola kup!. I mama zaraz kupuje. Takie dziecko już
zaczyna mamą rządzić i za parę lat zawładnie jej pieniędzmi, co tylko
ono zechce, będzie musiało mieć, bo zrobi taką awanturę, tyle nerwów
zniszczy, że mama dla świętego spokoju aby się odczepiło, kupi raz i
drugi. A gdy będzie już nastolatkiem, to już w inny sposób zawładnie
swoją mamą i już nie będzie się liczyło z nikim. To co zechce musi
osiągnąć, chociaż największym kosztem i zdrowiem mamy. A mama nie
zawsze będzie mogła to kupić, ale dziecka nie będzie to obchodziło. I
wówczas może dojść do rękoczynów.
Pewna dziewczynka zażądała modnych i bardzo cennych butów. Matka
nie miała pieniędzy. To ona tak szantażowała, że po jakimś czasie, matka jej
kupiła. Ponosiła parę razy i rzuciła w kąt, bo już się
91


jej nie podobały. A mama wydała ostatnie pieniądze. Następnie zechciała coś
innego, bardziej cennego. Ale matka nie miała pieniędzy. A ona
przyzwyczaiła się mieć wszystko, więc weszła w towarzystwo, które
obiecywało jej tanim kosztem to zdobyć, i dziewczyna poszła na złą drogę. I
czyja to wina? Młodzi rodzice nie mając doświadczenia, nie zdają sobie
sprawy z tego, że krzywdzą swoje dzieci. Nadmierna ślepa miłość to
jakby zastrzyk trucizny. Mądrze nie wolno na wszystko pozwalać. Dziecko
musi być poddane, posłuszne rodzicom. A rodzice od małego muszą wyma-
gać od dzieci posłuszeństwa, pracy. Dziecko musi mieć swoje obowiązki i
powinno je sumiennie wykonywać. I tu najlepsze matki robią ogromne błędy,
nieodwrcalne, np. dziecko ma obowiązek sprzątać pokój, ale mama widzi, że
śliczna pogodą no to idź na dwór, a ja sprzątnę za ciebie. Innym razem ono
udaje, że ma dużo lekcji lub musi gdzieś iść, a mama się zgadza i to jest
przeogromny błąd, który obciąży mamę na całe życie. A potem gdy już
dziewczyna urośnie a mama starzeje się, to jest jej ciężko. Taka córka nie
zastąpi mamy, bo jej ulegała. Będzie zawsze wymigiwać się. I tego
wykorzenić nie będzie można nigdy. Zostanie to do końca życia w tym
człowieku. To straszne kalectwo. Nigdy to się nie skończy. Niby to są
drobnostki, ale są to bardzo ważne sprawy, które odbijają się później na całym
życiu. Zostaje to w człowieku jak choroba nieuleczalna. I potem niepotrzebne
kłótnie, narzekania, że syn czy córka są już dorośli, a matce nie pomagają.
Matka płacze, różnie do nich podchodzi a ich to nie wzrusza, bo tak są
nauczeni. Żadne środki nie pomogą, chyba że jedyny środek to codziennie
odmawiać za dziecko różaniec. To jedyny najskuteczniejszy środek, który
czyni ogromne cuda. Jeszcze bardzo wielki błąd popełniają rodzice,
nieodwracalny, gdy natychmiast zaspokajają ich potrzeby. Ja chcę pić, już
mama natychmiast robi, jeść też tak samo. Musi być mamy decyzja, a nie
dziecka. Chcesz, dobrze, dostaniesz, ale w tej chwili jestem zajęta i musisz
trochę zaczekać. Dziecko uczy się wtedy cierpliwości, posłuszeństwa i
rygoru. Matka powinna wypełniać swoje obowiązki względem dziecka, ale
nie służyć dziecku ani nie spełniać wszystkich jego zachcianek. Nie wolno
również rozczulać się do przesady nad chorym dzieckiem. Owszem, utulić,
pogłaskać, a nie rozpaczać, nie żałować, aby ono słyszało. "Boli, to
92


nic się nie stanie, ten ból minie, dużo dzieci cierpi, w tej chwili są w szpitalach,
operacje im robią i one cierpią, a ty byle czego płaczesz, każdy w życiu musi
cierpieć." To dziecku bardzo pomoże, ono stanie się dzielne, ufne i nie
rozczula się nad sobą. Nie wolno też wychowywać bezkarnie. Za złe
trzeba karać. Bo raz się nie ukarze, drugi, to dziecko zapamięta i
coraz więcej zaczyna sobie pozwalać. A jak się ukarze to wielki bunt,
żal nie do zniesienia. I dlatego nie powinno się nigdy o tym zapominać.
Nabroiło, to musi ponieść karę. Nie obiecywać, że jutro czy pojutrze ukarzę,
bo dziecko potem żyje tymi myślami i staje się nerwowe. Od razu ukarać, nie
odwlekać. Kary najlepsze, to odmawiać przyjemności, za to nie oglądasz
dobranocki, nie otrzymasz deseru. Zrobisz 10 przysiadów lub 10 pompek
to są kary pożyteczne. Nie karać pracą, bo praca to nie kara, ale
obowiązek. Zauważać trzeba u swoich dzieci dobre uczynki, chociaż by
były one najdrobniejsze. Na przykład dziecko samo domyśliło się i podało
tatusiowi pantofle. Pochwalcie a nawet dajcie za to nagrodę. Nie mylić z
obowiązkami. Za pracę nie płacić i nie dawać nagród. Ono to musi zrobić
jako obowiązek. Za oceny szkolne też nie powinno się wynagradzać, bo to
jest dziecka obowiązkiem uczyć się dobrze.
Ale gdyby przyszło i powiedziało, że wysprzątało boisko lub zebrała
papiery porozrzucane na szkolnym korytarzu, za to trzeba pochwalić a nawet
dać nagrodę. Dziecko uczy się wtenczas być uczynnym, bezinteresownym
nie tylko w domu, ale i poza domem. Na przykład syn wraca nieco później do
domu i mówi, że starszej pani zrobił zakupy, a mama w krzyk. To już dziecko
zrazi się do uczynków dobrych i swojej mamie też nie zrobi. Są dzieci bardzo
żywe, to przeważnie inteligentne, nie usiedzą na miejscu, wszędzie ich pełno,
mnóstwo pomysłów. Otrzymują uwagi w szkole, rodzice się denerwują.
Takich dzieci nie wolno karać. Trzeba dać im dużo zajęć, aby ciągle były
czymś zajęte. Sport, praca, wycieczki, rower, piłka, skakanka, zabawa w
chowanego, a w domu może być taniec. Są też dzieci bardzo inteligentne, ale
bardzo spokojne, zrównoważone. To też nie zmuszać je do szaleństw. One są
takiego usposobienia. Duży wpływ mają narodziny dziecka przy pełni
księżyca czy w początkach. Rodzice tak mało na to zwracają uwagę. A to
jest bardzo istotne na całe życie człowieka.
93


A TERAZ DLA RODZICÓW, KTÓRZY SĄ W PODESZŁYM
WIEKU
"Czego Jaś się nie nauczył, Jan umiał nie będzie".
Najczęściej wy sami, rodzice, popełniacie błędy wychowawcze, ale już za
późno je naprawić. I co teraz zrobimy? Już na wszystko za późno. Widzimy
sami każdy błąd popełniony nieodwracalny. Teraz możemy, swoim
wnukom pomagać wychowywać, tłumaczyć rodzicom, opowiadać o swoich
błędach, żałować za nie.
A przede wszystkim służyć największą pomocą różańcem. Młodzi
rodzice są zaganiani. Nawet dzieci też. A wy możecie łączyć różaniec z
bólem, dolegliwościami i nadrabiać swoje zaległe różańce. Po to Bóg daje
dożyć starszego wieku i tę łaskę cierpień, aby pokutować za źle przeżyte lata
młodzieńcze, za brak modlitwy w życiu. Nie wolno zmarnować już ani chwili.
Dziennie można odmówić 15 albo 20 różańców lekko, mając tyle czasu, a
nieraz noce bezsenne, to można nawet odmawiać na leżąco różaniec święty.
A nie myśleć o różnych ziemskich sprawach. Oddać to wszystko w Ręce
Matki Najświętszej. Nie zamartwiać się swoimi dorosłymi dziećmi, ani
wnukami, przy każdej okazji oddawać ich Matce Bożej i niech Ona się zajmie
nimi. A ty tylko módl się. Ile ci Bóg da czasu, żebyś nie zmarnował(a)
straconego czasu, bo w każdej chwili będziesz musiał się rozliczyć.
Przypomnij, ile w latach młodości zmarnowałeś czasu, nie było czasu na
modlitwę a nieraz na Mszę św., a teraz już chodzić nie możesz, jaka szkoda,
to już nie wrócą te czasy, aby nadrobić. Tak będzie po przejściu do wieczno-
ści, będzie rozpacz, żal, wyrzuty sumienia, ale już będzie na wszystko za
późno. Grzechy wszystkie ciebie oskarżą od lat dziecinnych, aż do rozstania
się z bliskimi. I staniesz sam ze swoimi grzechami, ze straconym czasem, a
jak będą dobre uczynki, to one też będą z tobą. Chociaż by to był
najdrobniejszy uczynek. One będą ciebie bronić przed oskarżeniem
grzechowym. I może być różnie, jedni idą do nieba, drudzy na. wieczne
piekielne męki, inni muszą czekać, jeszcze inni cierpieć moralnie, a inni
cierpieć męki, a jeszcze inni potwornie pokutować, przechodzić straszne męki
nie do zniesienia na ludzki rozum i to na setki lat. Będziesz może wyciągał
ręce i nogi, pomóżcie, pomóżcie. Ale nikt ci nie pomoże.
94


Bo źle wychowałeś dzieci, nie dałeś im Boga, nie nauczyłeś ich różańca i oni
za ciebie nie będą się modlić. Jaki ty biedny będziesz. Sam sobie nie potrafisz
pomóc. Co siałeś teraz to wszystko zbierzesz, będziesz miał to, na co
zasłużyłeś, dzień i noc możesz się modlić, ale ci to nic nie pomoże, bo był
dany czas za życia, a ty go zmarnowałeś. Chciało ci się rozrywek, zabaw,
pijaństwa, a może rozwiązłości, a czasem i dzieciobójstwa nienarodzonego,
wolałeś pokładać nadzieję przede wszystkim w dobrach materialnych,
bardziej zabiegałeś o względy ludzkie niż o chwałę Bożą, żyłeś w nienawiści
do sąsiadów i to wszystko obciąża twoją duszę, że zechciałbyś wrócić na
ziemię i każdego upomnieć, aby inaczej przeżył życie, że Bóg jest i że
wszystko trzeba będzie bardzo surowo odpokutować, a nawet każdy spalony
papieros, bo Bogu się to nie podoba niszczyłeś swoje zdrowie. I niestety
nie można wrócić, trzeba cierpieć, oczyścić swoją duszę, aby oglądać
Dobrego i Miłosiernego Boga. Na zakończenie tych cennych uwag ja jako
matka z nieba widzę każdej matki los jak na dłoni. I chciałabym bardzo wam,
kochane matki, pomóc i doradzić. Oddajcie swoje dzieci obojętnie w jakim
wieku, w ręce Matki Najświętszej, bo same nie dacie rady z nimi, czasy są
coraz gorsze, zbliżają się błyskawicznie ogromne cierpienia dla was, biedne
utrudzone matki. Odmawiajcie za każde swoje dziecko różaniec. A nawet za
nienarodzone jeszcze dziecko, bo ono już ma swoją duszę i szatan chce je
pożreć.
95


Orędzia Zbawienia*
NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA I
NIEPOKALANEGO SERCA MARYI DLA
KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO**
Boże Serce pragnie w swym miłosierdziu przygarnąć ku sobie cały
świat. Rana Serca Mojego płonie ogniem nieugaszonej miłości ku wam,
drogie Moje dusze. Krzyż i Męka Moja była dla was dokonana, całe Ciało to
jedna święta rana. Jak mało jest dusz, które modlą się do Moich
Najświętszych Zbawczych Ran, do Mojej Najświętszej Krwi, przelanej na
drzewie Krzyża. Zamiast wody podano Mi ocet i żółć. Czy przez wszystkie
wieki, Moje ukochane dusze, poić Mnie będziecie niewdzięcznością, złością
swoją? Pomyślcie sobie, czy jest ktoś, kto kładzie duszę swoją za drugiego?
A Ja za was wszystkich Siebie ofiarowałem. We Krwi swojej świętej
obmyłem wszystkie istoty żyjące na ziemi. Lecz wy, dusze Moje macie
upodobanie w ludobójstwie, dzieciobójstwie, bratobójstwie, upodleniu siebie
tak, aby dusza wasza stała się otchłanią rozpaczy. Ja, Jezus Chrystus
przemawiam z ambon świętych do was dusz dwudziestego wieku, lecz wy
Mnie słuchać nie chcecie. Wybieracie stadiony sportowe, igrzyska, zabawy,
plaże, śmiejecie się ze sług Moich i ze Mnie. Powiadam: oto siekiera
przyłożona do korzenia drzewa
* Przyp. red.: są to wyjątki z książki pt. "Orędzia Zbawienia", w której Pan Jezus i
Matka Boża za pośrednictwem wybranej duszy mieszkającej w Polsce zwraca się do
Kościoła Św. i całego świata z naglącym wezwaniem o powrót do prawdziwej wiary,
udzielając przy tym najgłębszych nauk związanych z życiem płynących z głębokiej wiary w
Boga. Książka ta dostępna jest w tej chwili na polskim rynku księgarskim.
** Fascynujące i nie znane dotąd szczegóły z życia św. Rodziny zostały przekazane w
wizjach dwóm wielkim mistyczkom: Marii z Agredy w książce pt. "Mistyczne Miasto
Boże" oraz A. Katarzynie Emmerich w książce pt. "Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego
Jezusa Chrystusa i Jego Matki N.M.P."
96


tego, które daje złe owoce, które nie jest wszczepione w winną latorośl,
uprawianą przez Boga Ojca. Wszelkie usychające gałęzie odetnie i zostaną
spalone w ogniu nieugaszonym, wiecznym. Ja, Jezus wszczepię w Siebie, w
swoje święte Rany wszystko, co daje dobry owoc. Amen.
Jeśli się nie odwrócicie od waszych grzechów, nie nawrócicie^ nie
odmienicie życia Anioł Boży wyleje czarę plag na ziemię. Pisz! Ciężka
choroba obejmie całą ziemię. Trupów nikt nie będzie grzebał, potokiem będą
leżeć na ulicach. Staną fabryki, pociągi, elektrownie, powstanie chaos,
przerażenie. Brak będzie chleba, wody do picia, a plaga będzie obejmowała
cały świat. Ludzie będą się chować w kąty, naj ciaśniej sze miejsca. Jeszcze
jest czas, pokutujcie, módlcie się, odwróćcie się od kłamstwa, fałszu. Każda
rodzina, która jest zlepionym stadłem, podobnie jak zwierzątka, niech szybko
dokona sakramentu małżeństwa, opartego na prawach Bożych. Dzieci niech
zostaną ochrzczone. Rano i wieczorem uklęknijcie na moment przed Bogiem,
składajcie Mu dziękczynienie, starajcie się naprawić krzywdy, wyrządzone
swoim bliźnim. Ja, Jezus Chystus przychodzę do was. Amen.
Przy narodzeniu dziecka, koniecznie powinna być modlitwa, ofiarowanie
Panu Bogu narodzonego dziecka, a ojciec dziecka radość swą topi w
alkoholu. Dziecko w tym czasie otoczone jest sforą złych duchów, które
starają się pozyskać sobie to maleństwo, atakują je, a co gorsze, maleństwo
to nie jest jeszcze wszczepione w wieczną latorośl Bożą aktem świętego
przymierza, jakim jest Chrzest święty. Przy każdym dziecku
nowonarodzonym, przebywające tam osoby powinny modlić się, także matka
dziecka, do Boga Ojca za przyczyną Niepokalanej Królowej, Matki całej
ludzkości, Maryi, a Anioł Stróż danego dziecięcia będzie strzegł usilnie jego
serca i duszy. Duchy nieczyste z przerażającą premedytacją chcą zawładnąć
tym nowym człowiekiem. Każda kobieta rodząca powinna być przygotowana
na Sąd Boży przez Spowiedź i Komunię świętą. W dniu urodzenia dziecka,
ojciec rodziny powinien obmyć się z win w Sakramencie Pokuty
Spowiedzi świętej i Komunii świętej oraz ani kropli alkoholu, wszystko czynić
w skupieniu, ze świętą powagą tak, aby dziecko nowonarodzone, wstępujące
w rodzinę Bożą z łaski Boga Żywego było radością tego otoczenia
97


i wzrastało w Jego opiece Ojcowskiej, w miłości i posłuszeństwie. Gdy
dziecko dorasta, rodzice pamiętają o świątyni Bożej, dając poznać dziecięciu
smak modlitwy Bożej. Nigdy dziecięciu nic się nie stanie; jak przy łóżeczku
uklęknie na moment i podziękuje Wiekuistemu Ojcu za wszystkie łaski.
Razem z dziecięciem klękają rodzice. Ojciec i matka, słowami prostymi,
zrozumiałymi dla dziecka jak:
kocham cię Boże, dziękuję za zdrowie rodziców, za wszystkie piękne rzeczy,
które cały dzień oglądałam, proszę o błogosławieństwo poprowadzą tę
mdlitwę. W późniejszym wieku potrzebna jest modlitwa "Ojcze nasz". Krzyż
święty, dokładnie znaczony na głowie dziecka. Ten symbol wiary
świętej musi być powtarzany na główce dziecka rano i wieczorem.
Dziecko musi zrozumieć, dlaczego kładzie na sobie Krzyż święty; w
tym znaku Chrystusa Pana jest życie i siła zwalczania piekła i szatana.
Prawdy wiary świętej powinni rodzice zaszczepić już w najmniejszych
dzieciach. Dziś widzimy, że rodzice już niekiedy dwuletnie dziecko uczą
obcego języka. Może mu się przyda, ale do zbawienia duszy na pewno nie.
W Dniu Pierwszej Komunii Świętej cała rodzina powinna się skupić u
Stołu Pańskiego. Prezenty, wytworne suknie, wyszukane ubranka to są
rzeczy rozpraszające uwagę modlitweną dziecka. W tym tak świętym Dniu
dziecko musi wiedzieć, Kto wchodzi do jego serca pod postacią małej, białej
kruszyny chleba. Gdy dziecko i rodzice przyjęli do swego serca
Najświętszego Króla świata, Jezusa Chrystusa przystępują do posiłku
śniadaniowego, który powinien być godnym tego dnia, ale bez kropli alkoholu.
Ojciec rodziny wraz z matką i rodzeństwem odmawiają Modlitwę Pańską i
dziękczynną za dar najwyższy, Komunię Świętą, oraz za dary Boże,
spożywane w czasie śniadania. Ojciec rodziny, lub starszy syn, czy córka,
przeczytają z Pisma Świętego werset jak Jezus Chrystus zapraszał
szczególnie dzieci, jak je kochał, obdarzał największą miłością ofiarowując im
Królestwo Boże, bo do nich ono należy.
Proszę was, wszystkie rodziny i rodzice, niech Ewangelia święta
stanie się u was jako ten chleb do spożycia. Tu szukajcie prawdy
Bożej, umacniajcie się w Krzyżu Chrystusa Pana. Rodzino XX-go
wieku, zmień sposób życia! Matko, nie zabijaj poczętego życia, nie idź do
zbrodniarzy, morderców, którzy swoje szlachtuzy nazywają gabinetem
lekarskim, a zwykłym zabiegiem ordynarny; najstrasz-
98


niejszy mord dziecięcia. Dziecko nie może krzyczeć: "morderco, nie zabijaj
mnie!". Nikt go nie broni, nie ma kodeksu, ani prawa dla tego mordowanego
dziecięcia, nikt nie zasiada na ławie oskarżonych za dokonany mord.
Ja wam mówię, Chystus Pan: lepiej, by ten człowiek się nie
narodził, który uprawia ten niecny proceder. Rodzino XX-go wieku,
wprowadź Chystusa do swoich środowisk poranionych, poszarpanych,
wytarzanych w alkoholu, w narkomanii. On cię uzdrowi, uniesie, opatrzy
twoje rany, serca uleczy i łzy twoje osuszy w ogniu swojej Ojcowskiej
miłości. Amen.
26.7n.J980
Stroicie ciała wasze, namaszczacie wonnymi olejkami, okrywacie dłonie
złotymi pierścieniami, zawieszacie wisiorki, nausznice. A dlaczego serc
waszych, zatwardziałych w złych chęciach i nawykach, nie chcecie
upiększyć, obmyć w spowiedzi świętej, przyodziać w szatę czystą dziecka
Bożego. Zapamiętałość wasza w bogactwach i dobrach ziemskich jest
wielka, trudzicie się wkoło waszych majątków, przez sześć dni biegacie
wkoło swoich spraw a jednym westchnieniem nie zwrócicie się ku Bogu,
Ojcu waszemu. A nawet zapominacie, że siódmy dzień dałem wam, abyście
mogli wznieść oczy ku niebu i znaleźć drogę, która prowadzi do nieba. Ten
siódmy dzień dałem wam w trosce o czas wolny od zajęć i wszelkiej
pracy, dałem po to, byście przez moment, w chaosie życia mogli się
zastanowić nad sobą, nad zbawieniem duszy swojej, rozważyć swój
stosunek do Boga Ojca Najświętszego. Niewiele od was wymagam,
pragnę, byście nie gwałcili prawa Bożego, zachowali je w sercach
waszych i umysłach. W siódmym dniu pozwólcie, by serca wasze płonęły
miłością do Boga Ojca. Usta wasze niech wypowiedzą modlitwę, bo Ja
jestem waszym Ojcem, Bogiem pełnym miłości i miłosierdzia, ale też i
Władcą wymagającym, Sędzią sprawiedliwym. Przypatruję się wam,
każdemu waszemu poruszeniu, waszej bezmyślności, głupocie. Rozsadzacie
się na majątkach waszych, ale w każdej chwili możecie być odwołani, by
zamieszkać w szeolu na wieki. A Anioł rozrachunku Pańskiego, więcej was
do życia nie powoła. A czy wy wiecie co to jest Dzień Sądu Bożego i Jego
99


sprawiedliwego gniewu? Przychodzi bardzo szybko i jest łapczywie
pośpieszny, bo gdy Ja pomyślę, oni to wszystko w czyn obracają, gdy skinę
głową, już nie ma czasu na nic. Powiem, wszystko, co dotąd, budowaliście w
grzechu swoim w oka mgnieniu zginie. Dlatego przypominam wam, obym
był pośród was, a nie odrzucił na wieki! Proście, a otrzymacie zwycięstwo
nad złym duchem i we wszystkich sprawach które was dotyczą, będę
doradcą sprawiedliwym. Ja znam najgłębsze tajniki serca człowieka, wiem o
jego zamiarach, zamysłach, wiem, jak w danej chwili postąpi, co powie i co
uczyni. I tego, kogo widzę sprawiedliwym, choćby znalazł się w kipieli wód
wywiodę ręką obronną. Mróz go nie zmrozi, bo go oddalam, słońce nie
przypiecze, bo dłonią swoją go osłonię, z więzienia wywiodę, kajdany
skruszę, napełnię zdrowiem i rozumem. Bo Ja jestem Bóg wieczny, przede
Mną kroczy Chwała i Majestat!
Serca miłujące, lubujące się w pokorze, trwające w prawdzie Bożej!
kochające wszystkich, ustanowię dziedzicami Królestwa Bożego.
Przewrotne serca, pełne pychy szatańskiej i złości jako kąkol niepotrzebny
spalę w ogniu nigdy nie gasnącym. Błogosławiony człowiek, który boi się źle
postępować dla miłości Boga i bliźniego, który ma wypisane w umyśle i
sercu prawa i przykazania Boże. Amen.
19.1.1982
Mądrością nad mądrościami jest chcieć poznać i zachowywać prawo
Boże. Ja, Jezus Chrystus pragnę i proszę, by dzieci wasze, które
doskonaliliście we wszystkich umiejętnościach poznania kultury i wiedzy,
poznały dokładnie, a nawet jak najdokładniej Pismo Święte. Jest to bowiem
poznanie mądrości nad mądrościami. Powiadam wam, zapytajcie się
dzisiejszego młodzieńca, pannę, dziecko, kobietę, męża dojrzałego, czy choć
jedno z nich będzie wiedziało, kto napisał Słowo Boże zawarte w Ewangelii.
Ilu było natchnionych Duchem Świętym, którzy spisali wydarzenia i prawdy
ewangeliczne, jakie ich imiona. Powiem wam, że długo będą myśleli i w
końcu odpowiedzą: ktoś tam napisał. Ale czy odpowiedzą:
Ewangelia święta według świętego Mateusza, według świętego Marka,
według świętego Łukasza, według świętego Jana. Było ich
100


czterech wiernych świadków natchnionych Duchem Świętym. Oni to
przekazali światu Dobrą Nowinę o Słowie Bożym.
Proszę i pragnę, by dzieci od najmłodszych lat zaprawiały się i zdobywały
nie tylko wiedzę ogólną, poznawały dokładnie literaturę, historię, nauki
przyrodnicze, geograficzne, matematyczne, fizyczne, chemiczne ale
przede wszystkim, pierwszym i podstawowym warunkiem jest, by poznały
Pismo Święte. Każde dziecko powinno wiedzieć, że Ewangelia Święta jest
drogą do poznawania prawdy słów Bożych, że przez Ewangelię przemawia
Duch Święty, że przez wszystkie wieki ma ona w sobie i daje życie wieczne
duszy i ciału. W każdą niedzielę, w Kościele Bożym jest czytana Ewangelia
święta z podaniem przez kapłana, kto ją napisał. Ale, gdy wierni opuszczą
mury kościoła, zapytajcie, czy choć jeden wie, kogo wymienił kapłan, gdy
czytał Słowo Boże, przez kogo napisaną Ewangelię głosił, kto napisał to
wieczne żywe Słowo?. To, że wstajecie przy czytaniu świętej Ewangelii,
Moje dzieci, to mało. Musicie sercem i umysłem chłonąć święte Prawdy
Boże, zawarte w słowach księgi natchnionej. Musicie, a przynajmniej
powinniście w domu, po przyjściu z kościoła, zgromadzić swoje dzieci
i otworzyć Pismo Święte, przeczytać ponownie Słowo Boże, podać
dokładnie, który z uczniów tę Księgę napisał, pod czyją inspiracją
była napisana, podać, że Duch Święty był współuczestnikiem ksiąg
natchnionych. Niech domownicy i cała rodzina wie i rozumie tajemnice
wiary świętej.
Ci, co prowadzą katechizację, niech większą uwagę poświęcają wdrażaniu
i poznawaniu Pisma Świętego, omawiają z młodzieżą księgę po księdze. Nie
wstydźcie się mówić, że Księgi były pisane pod natchnieniem Ducha
Świętego. Wasz świat, dzieci Moje, jest obecnie bardzo zmaterializowany.
Wszystko, co pochodzi od Ducha Świętego owijane jest w bawełnę, by móc
bardziej naukowo i bardziej doświadczalnie przybliżyć młodzieży, dzieciom
Pismo Święte. A Ja powiadam: Ducha Świętego nie możecie zbadać pod
mikroskopem, ani też w żadnym laboratorium, bo tego nie potrzebują święte
prawdy Boże. Musicie zapalić płomień wiary świętej w sercach i umysłach
wszystkich dzieci i młodzieży. Niech nie szerzy się niewiara, tak dziś
delikatnie nazwana ateizmem, niewiara, która zatraca duszę ludzką. Uczcie i
nauczajcie Pisma Świętego, wkładajcie do serc i rozmów dzieci waszych,
dajcie poznać Boga i Słowo
101


Boże przez dzieła Starego i Nowego Testamentu. Dzieciom i młodzieży
otwórzcie źródło Prawdy Bożej. Każda lektura religijna jest dobra, ale
najlepsza to święta Księga Bożej Ewangelii. I wy pogłębiajcie wiarę poprzez
poznawanie ksiąg Bożych z niedowiarkami i walczącymi z Bogiem i prawdą
Bożą i Jego światłem. Nie starajcie się przekonywać nieudolnie, że wszystko
jest naukowo udowodnione, że Księgi Święte są rozpatrywane przez
wybitnych naukowców, teologów, uczonych w tej materii pod kątem badań i
doświadczeń. Bo kto jest w mocy i sile, by zbadać i naukowo dowieść o tym,
co jest prawdą Boga. Kto jest w mocy zbadać działanie Ducha Świętego, kto
z was był przy stworzeniu świata? Kto z was był, gdy zakładałem i
umacniałem fundament ziemi, gdy wzbudziłem do życia wszystko, co nas
otacza i pierwszą istotę ludzką? Wszystko stworzone jest Moją prawicą z
tych samych pierwiastków chemicznych, jak świat długi i szeroki. Kłamstwa
w słowach Moich nie ma, powiedziałem z prochu ziemi cię stworzę, i tak
człowiecze powstałeś. Tak, bo mądrość mieszka w Sercu Boga, Jam zrodził
wszystko aktem woli i miłości. A czyż wasi uczeni i naukowcy w swoich
doświadczeniach i poznaniu świata nie czują się jak małe dzieci, a uchodzą za
wielkich uczonych? W dżungli tajemnie budują swoje fałszywe teorie, by je
potem obalać, mówiąc:
pomyłka. Księgi Boże nie mają pomyłek, są prawdziwe. Wy, dzieci Moje,
zawsze chodzicie ślepi i po omacku, bo wierzycie szkiełku i oku, a serca
wasze są lodowate, zimne, dalekie od prawd Bożych.
Proszę was, nauczajcie, zaprawiajcie wszystkich, by rozmiłowali się
w świętych księgach Bożych, by szukali kontaktu z Bogiem poprzez
natchnione księgi. Proszę, uczcie dzieci i młodzież Ewangelii świętej.
Pytajcie na lekcjach, kto napisał, a która z ksiąg była czytana w
niedzielę w Kościele. Wszystko, co nauczacie o Bożej myśli jest
bardzo, bardzo dobre. Pamiętajcie, ostrzegam was i proszę gorąco,
gdy staniecie przede Mną, a każdy z was stanie, każdego z was
zapytam: ile to razy pouczałeś o Mojej Dobrej Nowinie? Komu daliście
poznać źródło żywej wody, która została dana ku pożywieniu i piciu
wszystkich spragnionych? Wówczas będziecie musieli zdać swój rachunek.
Bo jeśli nie piliście sami, pozwólcie innym pić ze źródła prawdy Bożej.
Przykazanie to jest bardzo wierne i prawdziwe, bo to są słowa przed wielkim
końcem! Amen.
9.II.1982
102


Do was przychodzę mówić, córki Moje. Zły duch zatrwożony jest, gdy
widzi skromność i czystość obyczajów. Jego pragnieniem jest wasz upadek.
On zwiódł pierwszą niewiastę, Ewę, a obecnie pragnie nad wami górować
narzucając wam nieskromne stroje, ubiory. Ja, Matka wasza, Niepokalana
Dziewica, Matka Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, proszę was, córki Moje
umiłowane, ubierajcie się skromnie, nie wystawiajcie swojego ciała na po-
śmiewisko złego ducha i demona. Czy wiecie, że gdy wchodzicie do
świątyni Bożej, gdzie mieszka Syn Boży, Jezus Chrystus w Njaświęt-
szym Tabernakulum ziemia drży, gdy wy jesteście w tak poniżają-
cym stroju. Strój wasz poniża godność kobiety, panny i dziewczyny.
Krótkie sukienki i roznegliżowane ramiona to zupełna zgnilizna.
Aniołowie Boży przysłaniają oczy i płoną ze wstydu za was. Sukienki wasze
nie są przystsowane do nawiedzenia Syna Bożego. Ta wasza nieskromność
drażni Serce Boże. Dlaczego chodzicie w sukienkach tak bardzo krótkich z
roznegliżowanymi ramionami? Gdzie skromność kobiety, gdzie wasz
rozsądek, szlachetność kobiety i panny? Dlaczego tak zezwoliłyście złym
duchom przychodzić, czy nie wiecie, że to demon, zły duch, szatan dyktuje te
obrzydliwe, poniżające godność kobiety stroje roznegliżowane? Nawet nie
przystoi kobiecie na plaży podobne poniżenie godności, a co dopiero w
świątyni - Bożym Domie. Proszę was, zostawcie te spodnie dla mężczyzn.
Szatą kobiety jest suknia o przyzwoitej długości. Nie upijajcie się i nie pijcie
alkoholu, bo każda z was musi być światłem w swoim domu. Proszę was
również, córki Moje, byście unikały i nie paliły papierosów. Wszystko to, co
wam powiedziałam, jest obrzydliwością przed Obliczem Bożym. Do was
mówię, panny i dziewczęta. Miłość wasza do waszych narzeczonych i
chłopców niech będzie skromna, powściągliwa, szlachetna, po stokroć czysta.
Nie stawajcie na rogach ulic w lubieżnej obrzydliwości, nie podkładajcie się
po wszystkich dróżkach i ścieżkach z waszymi chłpcami i narzeczonymi,
albowiem ta obrzydliwość jest dziełem szatana i sług jego. Proszę was
wszystkie, kobiety, panny, i dziewczęta o skromność, czystość serca i rozumu,
o skromność obyczajów. Jeśli staniecie się wszystkie przeciwnikami złego
ducha w sercu waszym zamieszka moc Boga Żywego i Jego łaska
mądrości. Wy, córki Moje, będziecie światłem waszych domów, rodzin.
Wasze
103


rodziny będą pełne zdrowia, radości, mądrości Bożej. Będą trwałe i święte
tak, jak Święta Rodzina. Ale wy, córki Moje, musicie wydać walkę
złemu duchowi. Nie noście sukienek, które was upokarzają,
roznegliżowanych, depczących godność kobiecą, nie poniżajcie siebie
piciem alkoholu, byście się nie poniżały grzechami, nie palcie
papierosów, by nie dawać zgorszenia maluczkim i szkody dla
potomstwa. Nie uprawiajcie rozpusty, bo piekło szykuje wam kaga-
niec ognisty. Za wszystko będziecie odpowiadały, a dziś przynosicie
zgubę ludzkości. Za złe postępki i swawolę strącą do piekła i synów i
córki wasze i was samych. Proszę was i przykazuję, byście do Domu
Bożego przychodziły ubrane przyzwoicie, w sukienkach dłuższych z
zakrytymi ramionami, skromnie. Tego Ja, Matka wasza od was wymagam.
Matka Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Córki moje umiłowane, kobiety Polki
i całego świata, walczcie ze złymi mocami modlitwą, pokutą i skromnością,
miłością Bożą czystą, uszanowaniem przykazań Bożych, miłością własnej
duszy i własnych rodzin. Nie strącajcie siebie i swoich bliskich
postępkami Sodomitów do piekła, w którym płonie ogrom męki
dniem i nocą, którym nie ma końca dla dusz za lekkomyślne życie i
zgorszenie na ziemi. Oto jest Moja prośba i nakaz dla wszystkich kobiet.
Błogosławię was, córki Moje. Stokrotnie proszę córki Moje z narodu,
który sobie upodobałam, kobiety polskie, bądźcie skromne, nie czyńcie z
siebie pohańbienia przed Obliczem Boga Najświętszego. Amen.
22.VI.1983
W czasie modlitwy porannej ujrzałam oczami ducha Najświętszą Maryję
Pannę Niepokalaną, w długiej szacie bladoniebieskiej. Na głowie miała biały
jak śnieg szal, który drżał jak gdyby trącany wiatrem. Pani Najświętsza była
bardzo piękna i niepojęta dobroć biła z jej twarzy smutnej i pięknej. W obu
delikatnych dłoniach trzymała z wielką miłością serce ludzkie, dość duże i
bardzo wyraźne, przebite z jednego boku, z szeroką raną. Serce święte
dygotało, drżało, kurczyło się boleśnie. Krew święta nierównymi strumykami,
to mniejszymi, to większymi wypływała z tego Serca. Matka Najświętsza
powiedziała: To święte Serce Bolesne Mojego Syna, Jezusa Chrystusa. W
oczach miała łzy, które delikatnie
104


toczyły się po policzkach. Patrz, jak Ono, Boże, Święte Serce Syna Bożego
cierpi. Cierpienia te zadają Mu z rozmysłem i bezwiednie grzesznicy całego
świata, życiem swoim, pełnym grzechu i obojętnym do świętych przykazań
Bożych, przez czyny grzeszne, przez słowa grzeszne, przez myśli i chęci
grzeszne. Zadają Bożemu Sercu bolesne cierpienia tak szeroko
stosowana, fałszywie pojęta kultura, prasa, telewizja, radio, kino,
teatr. Wszędzie zgnilizna moralna i wielki grzech, nieobyczajne
zachowanie, pijaństwo, narkomania, mord wszelki to wszystko
pochodzi od złego ducha i jest pod jego naporem, pod jego
działaniem. O, gdybyś wiedziała, jak wielkie i straszne są grzechy, wiązanie
się i opowiadanie za planem złego ducha (szczególnie popieranie i
przynależność do masonerii przyp. red). Ale też zadają cierpienia okrutne
Najświętszemu Sercu Chrystusa ci, co mienią się przyjaciółmi Chrystusa, a
postępują jak złoczyńcy i grzesznicy. Skurcze Przenajświętszego Serca Pana
Jezusa wzmagały się. Matka Najświętsza płacząc powiedziała:
Tę boleść Bożemu Sercu zadają dzieci i młodzież zbałamucona przez
bezwstydnych, grzesznych starszych, bluźnierczą prasą, prowokującą młode
dziewczyny do rozwiązłego, grzesznego życia. Tę boleść zadają młode
dziewczyny, obnażające swe ciało bezwstydnie przed kamerami fotografów,
których szatan opanował i ma w swojej garści. I te boleści Sercu Bożemu
zadaje młodzież alkoholizująca się i narkotyzująca, młodzież czyniąca
spustoszenie w Domu Bożym, podjudzona przez złego ducha. O, jakiż ból
zadają Sercu Bożemu! Młode dziewczęta zabijają w swoim łonie poczęte
życie za wiedzą i przy współudziale ich matek. A nie mówię już o innych
zbrodniach całej ludzkości, o każdej poszczególnej duszy, która skłania się tak
chętnie do złego ducha, do jego kłamstwa. Czy teraz rozumiesz ogrom
cierpienia Bożego Serca, które w swojej niepokalanej miłości nie umie
nienawidzieć, każdemu grzesznikowi pragnie przebaczyć i pomóc znaleźć
drogę do wiecznego Bożego światła, do miłości tego Serca, które chce tylko
przebaczać. Ale powiedz im wszystkim, powiedz, że może przebrać się
miarka! Dokąd Najświętsze Serce Boże jest w Moich Matczynych dłoniach
powstrzymywany jest święty gniew Trójcy Przenajświętszej. Ale to
Przenajświętsze Serce Boże ma prawo powiedzieć: Dość! Dokąd będziesz
Mnie jątrzyć swoimi grzechami? A wówczas, Ja Matka pełna miłości muszę
105


zrozumieć cierpiena i krzywdę wyrządzoną Bożemu Sercu i nie zdołam
powstrzymać ognia zapalczywości gniewu Pańskiego. Odwołuję się do
waszego rozumu, rozsądku waszych serc. Opamiętajcie się, zawróćcie z
drogi grzechu, bo wszyscy zginiecie. Wyczerpuje się czas czasów. A za
dzieci i za młodzież, którą wy doprowadziliście do rozpusty,
wszelkiego kłamstwa i błędu, niewiary, ateizmu odpowiadać
będziecie srodze, bo w Piśmie Świętym jest napisane, a czytaliście
słowa Pana Jezusa, że lepiej jest temu, ktoby chciał zgorszyć jednego
z tych najmniejszych, aby sobie kamień wielki przywiązał do szyi,
rzucił się w morze i utonął. Słowa Syna Mojego nie przeminą nigdy.
Pozwólcie więc wejść do Domu Bożego waszym dzieciom i młodzieży. A to
wiedzcie, że oprócz książek, które im tak często ofiarujecie o wątpliwej
treści, by rzekomo rozwinąć ich intelekt, a rozwijacie go w zgubnym kierunku
dajcie im pokarm święty. Boży dla zwycięstwa duszy nad złem i
szatanem, dajcie im Księgę Świętej Ewangelii. Nie zgorszy ich Ona, a
zawiedzie ku dobremu. Syn Mój Najświętszy, Jezus Chrystus, mając 18 lat
czytał i był rozmiłowany w świętych wersetach Pisma Świętego. Święte
psalmy śpiewał i mówił w każdej godzinie dnia. Dlaczego wy, rodzice z dzieci
swoich robicie kolorowe papugi? Ciekawość dziecka musi pójść w kierunku
Świętego Boga i praw Bożych. Dziecko i młodzież musi zasmakować w
miłości Najświętszego Bożego Serca, w modlitwie, w stosownym dla dziecka
i młodzieży umartwieniu, wyrzeczeniu się kina, wyrzeczeniu się nadmiaru
przejadania słodyczami i wyrzeczenia się uporu, niechęci. Nauczcie dzieci
modlić się, kochać Boga, nie patrzeć na filmy w telewizji. W godzinach Mszy
świętej, niedzielnej niech dzicko umartwi swój wzrok i pójdzie na Mszę
świętą.
Was wszystkich proszę, módlcie się, ale to wszyscy, pokutujcie i módlcie
się, by zły duch nie pochwycił was w swoje szpony. On bez przerwy krąży
wkoło i patrzy, kogo by zdobyć dla piekła. Modlitwa, pokuta, post, niszczy
jego moc. Miłość do bliźniego zmiata go z ziemi, bo on sieje nienawiść.
A to pamiętajcie: każdy grzech, choćby najmniejszy, zmywajcie ze
swej duszy pośpiesznie przez szczerą Spowiedź świętą. Pokorą i wiarą
świętą wypełniajcie swoje serca, miłujcie się wielce wszyscy, ufajcie
Miłosierdziu Bożemu. Módlcie się, opasujcie modlitwą. Różańcem
106


wasze rodziny, domy, Ojczyznę, cały świat. Walka ducha dobrego ze złym
trwa. Zły duch wyprowadził wszystkie swoje moce, by one czyniły zło
mieszkańcom ziemi. Ale czas jego jest krótki, dlatego jest taki zły i
niszczycielski. Bądźcie czujni i nie dajcie się zwieść, bo między was wejdą
synowie zła. Tylko modlitwą, Ewangelią świętą, Krzyżem, pokutą,
pokorą serca, postem, zdołacie przezwyciężyć napór złej siły, szatana-
diabła. On jest i walczy z dziećmi Bożymi, przybiera różne formy i postacie.
Obecnie przybiera na sile, ale święta moc Boża
i prawda Boża pokona go. Amen.
25.1.1984
Spraweidliwy siedemkroć dziennie upada, a cóż dopiero ten, co idzie
drogą niesprawiedliwości, którego herbem jest pycha szatana i kłamstwo? Ci,
co mówią: nie jestem grzesznym, nie muszę się spowiadać w grzechach
swoich pomrą. Ci, co spowiadają się w sposób niedostateczny, ukrywają
grzechy ciężkie, grzeszą i to bardzo. Spowiedź musi być absolutnie zupełna, z
zaufaniem miłości i Miłosierdziu Bożemu. Dusza ze skruchą powinna usunąć
wszystkie grzechy, poczynając od ciężkich i lekkie grzechy i nawet drobne
uchybienia. Nie lekceważcie spowiedzi świętej. Często powtarzajcie
generalną spowiedź, nie wstydźcie się, dusza niech nie lęka się
zniecierpliwienia kapłana, bo jeśli on nie chce słuchać, to Ja słucham. Bardzo
proszę dusze, które codziennie przystępują do Komunii świętej, nie
lekceważcie sobie spowiedzi świętej, którą powinniście przestrzegać i
przeprowadzać co 14 dni. Codziennie, na Mszy świętej, trzeba dokładnie
przeanalizować dzień poprzedni, noc, ranek i godnie przystąpić do spowiedzi
powszechnej, przepraszać Miłosierdzie Boże i Najświętszą Krew i Rany
Chrystusa Pana. Polecać się też ttzeba Niepokalanej Dziewicy, by chroniła
duszę przed sidłami złego ducha. Proście codziennie Anioła, opiekuna
wyznaczonego każdej duszy przez miłość i sprawiedliwość Bożą, by
prowadził duszę drogą sprawiedliwości i przykazań Bożych. Nie
przystępujcie do Komunii świętej w dniu, w którym zapiliście się alkoholem
lub jedliście posiłek w ostatniej godzinie, szczgólnie wieprzowinę, to jest jakby
profanacja Przenajświętszego Sakramentu. Jedynie ciężko chorzy, konający
mogą przyjąć Komunię świętą po spożyciu pokarmów, leków, soków, mleka.
Szanujcie Przenajświętszy Sakrament, przestrzegajcie postu
107


eucharystycznego. Czyż nie wiecie, że w stanie upojenia alkoholowego
przystępować nie wolno? Dzieci, proszę was, Komunię świętą
przyjmujcie tak, jak wasi ojcowie przyjmowali, z wielką czcią, na
kolanach, nie bierzcie do ręki, nie profanujcie Chrystusa Pana,
przyjmujcie na klęczące, nie pogłębiajcie grzechów lekceważeniem.
Panienki, dziewczynki niech nie przystępują do Komunii świętej
roznegliżowane, niech je cechuje skromność taka, jaką ma w sobie Dziewica
Niepokalana, Matka Najświętsza. Żyjcie w czystości ducha, nie poniewierajcie
godności serc i dusz waszych. Ja, w swoim wielkim Miłosierdziu pragnę dla
was zbawienia wiecznego. Proszę was jeszcze matki, kobiety, panny,
dziewczynki, nie pijcie alkoholu, nie palcie papierosów, ubierajcie się skromnie,
odstąpcie od noszenia spodni. To wszystko jest wielką nieprzyzwoitośdą przed
Obliczem Boga i Pana Wszechświata. Kobiety mają godny strój kobiecy. Co
byście powiedziały niewiasty, gdyby mężczyźni zaczęli nosić wasze stroje?
Byłoby to wielką obrzydliwością i nieposzanowaniem rodu męskiego
patriarchalnego, do którego ich Bóg stworzył. Tak i wy jesteście stworzone do
reprezentowania matki rodu ludzkiego. Musicie żyć godnie, z wielkim
uszanowaniem do roli, jaką Bóg Ojciec wam wyznaczył. Przekleństwem i
obrzydliwością jest kobieta tarzająca się po ulicy, pijana, to ujma dumy
kobiety, kobieta z papierosem w ustach, ubrana w spodnie to
nieuszanowanie roli matki. Takie kobiety stają się godne politowania
nad swoją głupotą i upadkiem. Stańcie się prawdziwymi kobietami, matkami
szanującymi czystość. Panny, niech mają zalety wszelkiej cnoty skromności i
pokory, jaką wam przedstawia Najświętsza Dziewica Maryja Panna i
wszystkie święte niewiasty żyjące dziś w Niebie, a które też żyły na ziemi w
różnych epokach.
Proszę, mężczyźni, nie upijajcie się, nie zatracajcie duszy swojej, szanujcie
żony swoje i dzieci swoje, nie postępujcie jak zwierzęta. Niech wzorem i
przykładem będzie święty Józef, opiekun Bożej Rodziny, bo za wszystkie dni
pełne grzechów i niedoskonałości będziecie musieli zdać rachunek przed
Trójcą Przenajświętszą. Amen.
24.IV.1984
Co to jest Spowiedź święta doskonała? Jest uzdrowieniem duszy z kajdan
grzechu. Dusza staje się jakby odrodzona w swoim poprzednim pięknie, gdy
była w łasce dziecięctwa Bożego. To odrodzenie duszy po dobrej Spowiedzi
świętej jest realnie widoczne i odczuwalne. Zmienia się
108


psychika człowieka, jest w pięknie, pokoju, w dużej harmonii. Gdy dusza jest w
grzechu, czuje dziwne skrępowanie, jest to łańcuch niewoli grzechu. Grzech wzbudza w
duszy i w całej istocie ludzkiej niepokój. Nasila nienawiść. Cała istota człowieka jest
zirytowana. Gdy trwa w grzechu, wzmaga się frustracja, a nawet niechęć do życia. To
wszystko czyni grzech w duszy i w sercu człowieka. Po uwolnieniu duszy z kajdan
grzechu przez Spowiedź świętą doskonałą, wlewa się do duszy łaska Boża w sposób
niepojętej miłości, dobroci, piękna. Duszę otacza wielka jasność, szczęście, radość z
łaski Bożej. Po dobrej spowiedzi, łaska uzdrawia ciało, serce i rozum człowieka, zanika
niepokój, złość, zdenerwowanie. Wszystko wokoło nabiera koloru, szczęścia i piękna.
To działanie duszy udziela się całemu człowiekowi. Tę wielką radość i szczęście
uzyskuje człowiek poprzez łaskę dziecięctwa Bożego, a wszystko w sumie na skutek
uwolnienia z kajdan grzechu. Zapamiętajcie sobie: to uzdrowienie duszy jest realnie
odczuwalne. W tym stanie laski człowiek chciałby cały świat uszczęśliwić, chciałby
dzielić się swoim szczęściem z każdym żyjącym na ziemi. Zapisz i przekaż: Większość
przeżyć psychicznych, załamań pochodzi od grzechu, który przygniata sobą duszę i
ciało człowieka. Człowiek staje się sfrustrowany, niespokojny. Radykalnym lekiem na te
dolegliwości jest dobra Spowiedź, Komunia Święta. Człowiek musi poznać działanie
łaski Bożej w sercu i umyśle, musi uchwycić chwilę, w której następuje stan pokoju,
zdrowia. Chwilę, gdy został uwolniony od działania grzechu i wpływów szatana-diabła.
Obroną przed złymi mocami jest obowiązkowa modlitwa poranna i wieczorna, w czasie
pracy. W czasie dnia akty strzeliste, krótka rozmowa z Bogiem, jak: uwielbiam Cię,
Panie, kocham Cię Boże, przybądź do serca mego Trójco Przenajświętsza, strzeż duszy
mojej Niepokalana Panno Maryjo. Ponadto czytanie Ewangelii świętej codziennie,
chociaż kilka słów. W chwili, kiedy masz spędzić czas przed telewizorem, przeczytaj
świętą Ewangelię. Koniecznie codziennie przeprowadzaj rachunek sumienia, przed
snem powtarzaj akty uwielbienia Trójcy Przenajświętszej. Nigdy nie zapominaj o
modlitwie Różańca świętego, chociaż dziesiątek odmawiaj codziennie. A dobrze by
było, żebyś jedną cząstkę Różańca świętego mógł, mogła ofiarować Niepokalanej
Maryi Pannie jako dziękczynienie i na uproszenie łask potrzebnych.
Pamiętaj: praca nad sobą, praca, modlitwa, miłosierdzie dla bliźnich i miłość
powinna się rozrastać w sercach jak bluszcz. I wszystko to, miłością trzeba objąć i
dzielić się tą miłością Chrystusową, którą z Krzyża przekazał
całej ludzkości nasz Pan Jezus Chrystus. Amen.
4.Y.1964
109


Każdy z was, dzieci Moje ukochane, niech bardzo zrewiduje swoje
postępowanie wobec Boga Najświętszego, Jego świętych przykazań i wobec
bliźniego. Mówicie, że jest to miesiąc miłosierdzia, a jaki jest wasz stosunek
do bliźnich? Może ktoś leży obok obłożnie chory, potrzebujący pomocy, ale jej
nie ma znikąd. Może ktoś znajduje się osamotniony, w więzieniu osadzony
niesłusznie, czeka na pocieszającego i odwiedzającego. Ale go nikt nie
odwiedza i nie pociesza. A może jest obok matka wielodzietna, zapracowana,
udręczona sprawami dnia codziennego i mężem alkoholikiem, a nikt nie
pamięta aby jej pomóc w przygotowaniu dzieci do nauki religii, jak też do I-
szej Komunii świętej. Miłosierdzie, dzieci Moje, to nie miesiąc październik, to
serce pełne zrozumienia, dobroci dla bliźnich na każdy czas. W każdej
godzinie roku, miesiąca, dnia. A czy ktoś pamięta o tych, którzy zostają w
smutku i żałobie, by im nieść słowa pociszenia, by mówić im o
zmartychwstałym Chrystusie, pocieszyć ich, że ten, którego opłakują,
zmartwychwstanie, by żyć wiecznie w Królestwie Bożym. Miłosierdzie,
dzieci Moje, to nie tylko pomoc materialna w pieniądzach, odzieży,
choć i to jest wskazane i to bardzo wskazane, ale Miłosierdzie to
miłość serc, pojednanie się z wrogiem, to przebaczenie z głębi serca
osobie, która dokuczyła, to odrzucenie w niepamięć urazy i winy. W
Miłosierdziu Bożym, dzieci Moje jest ogrom miłości, przebaczenia, darowania
wszelkich waszych win. Miłosierdzie Boże obsypuje duszę najsłodszymi
łaskami potrzebnymi do zbawienia. W Miłosierdziu Bożym dusza otrzymuje
przebaczenie, łaskę zrozumienia, ubogacona zostaje w wiarę. Proście więc
Miłosierdzie Boże, a otrzymacie wszelkie łaski, jakie wam są potrzebne do
budowy Królestwa Bożego w was, waszych sercach, a Duch Święty nie
poskąpi wam ich, każdemu da według jego prośby. A nade wszystko obejmie
was wszystkich w Swoje, niepojęte przez nikogo miłujące, święte Ramiona.
Zapewniam was, dzieci Moje, Duch Święty jest Mocarzem, On zlewa łaski
miłosierdzia, o które prosicie. To właśnie Duch Święty, poprzez działanie
miłosierdzia, ma moc zapalić ogrom miłości w każdym sercu. To On może
dźwignąć i unieść wasz dom rodzinny, uświęcić go światłem Bożym. Także
poprzez łaskę Miłosiedzia Bożego może waszą Ojczyznę dźwignąć, unieść i
postawić w blaskach chwały, którą Trójca Przenajświętsza jej ofiaruje. Duch
Święty może też dźwignąć
110


z letargu bolesnego narody, które nie wierzą, które ulegają ateizmowi, uczynić
je może świętymi, oświeconymi prawami Bożymi, które rodzą tylko dobro.
Tylko proście, dzieci Moje przez Miłosierdzie Boże nieustające, a otrzymacie
wszystko. Módlcie się też za nieprzyjaciół, którzy walczą z Bogiem, a nade
wszystko za wrogami waszymi, którzy wydzierają Boga z serc waszych, a
wlewają niewiarę. Módlcie się nieustannie poprzez Miłosierdzie nieustające, a
Duch Święty zmieni ich serca ku wam, ku waszemu narodowi. Amen.
11.X.1984
Synowie ziemi są niecierpliwi, popędliwi, mściwi, nie przywiązują wagi do
darów, jakimi ich Bóg Najświętszy obdarowuje. Natomiast przywiązują dużą
wagę do spraw ziemskich. Ten stan od zarania urabia charakter i
postępowanie synów ziemi. Ezaw z chciwości, by zaspokoić głód żołądka,
sprzedaje pierworództwo za miskę soczewicy, gotowanej Jakubowi. Jakub
jest dzieckiem Bożym, ma zupełnie inne pojęcie, jest pod urokiem darów
pochodzących z Nieba, jak dar łaski, dar błogosławieństwa. To dziecko
umacnia duszę swoją z wiary, a wiara pochodzi od poznania Tego, który jest
Bogiem i ma w sobie najwyższe skarby, jak miłość, która jest źródłem mocy
Bożej. W niej jest święta mądrość, prawość i dobroć. Miłość swoją mocą
pokonuje i kruszy największe zło, w miłości znajduje się święta cierpliwość i
wyrozumiałość. Święci wszystkich wieków cierpliwością i miłością zdobywali
i zdobywają najwyższy skarb, życie wieczne w Niebie z Bogiem Ojcem i całą
Trójcą Przenajświętszą, Niepokalaną Dziewicą Maryją, Matką naszą i
Chrystusa, Aniołami i Świętymi. Natomiast synwie tego świata lekceważą
skarby Nieba przez swoją niecierpliwość, złość, popędliwość, mściwość,
wszelki grzech, a-także dlatego, że tak bardzo są związani z doczesnością
życia ziemskiego. Jedni synowie ziemi popełniają zło z mściwości wrodzonej,
z chęci zysku, inni bezmyślnie. Szatan wykorzystuje ten ich popędliwy
charakter, w którym jest brak miłości, cierpliwości, dobroci. Poprzez dzieci
ziemi szatan czyni tyle zła. Z takich rekrutują się ateiści wyrzekający się
Boga, o dwóch twarzach, ciągle fałszywi, przewrotni, chciwi na pieniędze, z
nich powstają masoni. To oni wciskają się wszędzie i pod inspiracją złego
ducha mordują dzieci Boże. Na ziemi uczynionej świętą dłonią Bożą budują
zbory dla popełnienia zbrodni Kainowych, a to popycha cechę złego
charakteru do dalszych zbrodni.
111


Ale muszą synowie ziemi zrozumieć, że za swoje złe czyny będą srodze
odpowiadali i poniosą straszliwą karę, jeśli nie przed prawem tu na ziemi, to
na Sądzie Ostatecznym. A muszą też synowie ziemi zapamiętać, że każdy
człowiek żyjący na ziemi składa się z ciała, które ulega zniszczeniu i
duszy, która nie ulega zniszczeniu, jest wieczna. Dusza ludzka jest
świętym darem Bożym, pochodzi od Boga Świętego i ma
zagwarantowane życie wieczne, a życie zależy od jej życia
przejściowego na ziemi, życia próby, czy będzie za dobre uczynki żyć w
Niebie, czy za złe uczynki żyć będzie w piekle na wieki w nieopisanych
mękach. Rodzice, którzy bacznie obserwują swoje dzieci, powinni od
najmłodszych lat usuwać złe przywary charakteru Jeśli je zaobserwują. Brak
posłuszeństwa, lekceważenie, kłamstwa, upór, krnąbrność, złość, mściwość,
popędliwość, fałsz, chciwość i nieład we wszystkich sprawach to jest
charakter wszystkich dzieci ziemi. Dzieci ziemi odpowiednio ustawione i
ukształtowane stają się dziećmi Bożymi. Również wszystkie dzieci urodzone
są dziećmi Bożymi, przez Chrzest Święty są wszczepione w mistyczne ciało
całego Kościoła Świętego a przez mistyczne ciało w samego Chrystusa, a
przez Niego w Trójcę Przenajświętszą. I wtedy mogą otrzymać wszelkie dary
Ducha Świętego, gdy będą o to prosili, staną się dziećmi Bożymi faktycznie.
Wychowanie dziecka, pokierowanie jego osobowością, uzależnione jest od
domu rodzinnego, wychowawców, ojca, matki, otoczenia, od katechety, który
podaje prawdy wiary świętej. Każda istota ludzka przychodząca na ziemię
jest objęta planem Bożym i nie ma naznaczone dekretem, że ma iść do piekła.
Ma dany rozum, wolną wolę, prawo wyboru dobra lub zła. Ale w okresie
rozwoju musi mieć podany pokarm Boży, który ożywia duszę, bo Bóg
Wszechmogący w Trójcy Jedyny daje życie duszy. Wychowawcy od
najmłodszych lat powinni kształtować duszę dziecka, jego rozum i serce w
oparciu o poznanie Boga Świętego i jego świętych przykazań. Dziecko od
najmłodszych lat musi wiedzieć, że wszelkie jego poczynania, zabawa i praca,
muszą wypływać z wielkiej miłości do Boga, który jest wielce miłosierny i
dobry. Każda istota ludzka musi zrozumieć od najmłodszych lat, że nic nie
czynię bez Świętego Boga, wszystko, co czynię, jest ku chwale
Najświętszego Boga. Wówczas to dzieci ziemi tak wychowane staną się
dziećmi Bożymi, a szatan diabeł nie będzie miał mocy nad nimi, nie będzie ich
czynił mordercami swoich braci. Amen.
30.X.1984
112


Dzieci Moje ukochane, mówię do was, zachowajcie to mocno wsercach
waszych i umysłach, Módlcie się codziennie, módlcie się rano i wieczorem,
nie zapominajcie pacierza. Co by się stało, gdyby Bóg zapomniał, aby rano
wstało słońce, gdyby zapomniał o chlebie powszednim dla was? Ale Bóg
Ojciec jest wielce miłosierny dla was, codziennie przysyła wam słońce, pola
wasze pokrywa urodzajnym zbożem, napełnia sady smacznymi owocami, o
wszystkim pamięta dla was. Więc wy musicie pamiętać o tym, co konieczne
jest dla duszy waszej, o modlitwie porannej i wieczornej. Skupcie się
wieczorem, jeśli to jest możliwe, w całej swojej rodzinie. Niech ojciec lub
matka prowadzą ślicznie modlitwę przed Bogiem. Dziękujcie Najwyższemu
Bogu za wszelkie dobrodziejstwa i przepraszajcie Go za wasze grzechy
całego świata. O, gdybyście wiedzieli, jak bardzo dużo ludzi lekceważy sobie
modlitwę poranną i wieczorną. Chętnie spędzają całe godziny przed
telewizorem, w kinach, ale na krótki pacierz brak czasu, Modlitwa poranna i
wieczorna, to konieczność każdej duszy, ona stawia duszę waszą przed
Majestatem Bożym. Anioł Święty, opiekun wasz niesie ją przed tron Boga
Najwyższego, prosi Majestat Boży o łaski, dary dla was w czasie godzin
całego dnia i w czasie snu waszego. A wielu z was nie tylko się nie modli, ale
ani nie zrobi znaku Krzyża Świętego na sobie. A gdy się lekceważy Krzyż,
wtedy zły duch przychodzi i obejmuje nad duszą władanie. Czyny takiej duszy
stają się złe, ona sama siebie zatraca, wszystko wkoło ją drażni, nudzi, męczy,
dusza skłócona z otoczeniem. A to wszystko jest działaniem złego ducha, a
ma on prawo dostępu, bo Krzyż święty nie był złożony z wiarą i ufnością w
Miłosierdzie Boże. Dzieci Moje, wy wszyscy obecnie wstydzicie się
przeżegnać. Gdy wyruszacie w drogę, w podróż, czy to pociągiem, czy
samolotem, czy samochodem, śmiejecie się i mówicie, że to takie
staroświeckie i właśnie dlatego szatan ma dostęp do serc waszych i
umysłów. I dojazd wasz nie zawsze jest pomyślny, nie dojeżdżacie do miejsc
przeznaczenia, a bardzo często giniecie w katastrofie. Przestrzegam was
wszystkich: Krzyż Święty broni przed złymi wydarzeniami, przed działaniem
złych mocy. Rozważcie to dzieci Moje, to nie jest dzieło przypadku te ciągłe
katastrofy kolejowe, samochodowe, zbyt często się zdarzają. To jest dzieło
złych mocy, przewrotnych szatanów, oni mają dostęp do was. Bo jeśli wy nie
zapewnicie sobie Krzyżem Świętym pomyślnej drogi, to złe du-
113


chy przybliżają się i starają się was skrzywdzić. Zapamiętajcie to: Krzyż
Święty i gorąca modlitwa broni przed złymi wydarzeniami, które powodują
kursujące po świecie złe moce i szatani. Pamiętajcie o świętej modlitwie, ona
ma wielką moc, usuwa zło. Miejcie zawsze ze sobą Różaniec święty, módlcie
się, nie wstydźcie się, bo jesteście chrześcijanami. Wszyscy jesteście
zanurzeni w Chrystusa Pana i mocą Ducha Świętego bierzmowani.
Powinniście się wstydzić, gdy czynicie zło, zaprzeczacie istnieniu Świętego
Boga, usuwacie Krzyż Święty, lekceważycie święte słowa Bożej Ewangelii.
Pamiętajcie, dzieci Moje, modlitwa jest czynem najszlachetniejszym, jest to
złożenie serca swego z siebie, z ufnością dzecka w święte dłonie Moje. A Syn
Mój, Jezus Chrystus i Ja Matka wasza niestrudzenie strzec będziemy i duszy i
ciała waszego ku zbawieniu waszemu wiecznemu. Proszę was też, wasze
auta, taksówki, samoloty, pociągi, które tak przystrajacie różnymi maskotkami,
a nieraz bardzo grzesznymi zdjęciami, proszę usuńcie to. Wszelkie maskotki
nie zabezpieczają was przed złymi duchami, odwrotnie, to wszystko przyciąga
ich i złe działanie nad wami. Powieście na miejscu godnym, takim, gdzie nie
będzie wam przysłaniało widoczności, krzyżyk poświęcony, obrazek Syna
Mojego Jezusa Chrystusa lub Mój obrazek Niepokalanego Serca Maryi. Może
to być medalik szkaplerzny, lub obrazek waszego patrona, by moc tych
poświęconych skramentalii i Duch Święty oraz Aniołowie czuwali nad wami
podczas waszej drogi. Przecież widzicie, ile to obecnie jest wypadków bardzo
tragicznych. Giną ludzie bez przygotowania, w grzechach ciężkich. Ludzie,
którzy przez 30 40 lat nie przystępowali do Spowiedzi świętej, ludzie nie
ochrzczeni, zaniedbani, giną i tu i tam. A ile to kalek zostaje, niejedna, dwie
osoby, ale dziesiątki i setki. Dzieci Moje, wszystko musicie podporządkować
Bożym prawom, nic bez Boga, tylko dłoń świętego Boga Wiecznie Żyjącego,
ochroni was od wszelkiego zła. Bo Bóg, to miłość i dobroć, pragnie wam
dawać miłość i rozlewać na serca wasze, rodziny wasze i na każdy dzień
waszego życia. Ale wy nie przywołujcie tych mocy swoimi grzechami i lek-
ceważeniem modlitwy porannej i wieczornej. Bardzo proszę, byście wszyscy
przystępowali do Spowiedzi świętej, ale to wszyscy, choć raz w miesiącu
przyjmijcie Syna Mojego Chystusa, w Nim znajdziecie pokój i radość. Naród,
który pragnie zbawienia, który sam chce o sobie stanowić, tylko przez
modlitwę, pokorną, wytrwałą, przez odsunięcie od siebie wszelkiego zła
może to otrzymać, o co Boga codziennie prosi.
114


Ja wam błogosławię w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Niech moc
Boża zstąpi na was wszystkich i zapali serce wasze do gorliwej modlitwy.
Amen.
IX .1985
^V czasie rannej modlitwy usłyszałam bardzo wyraźny głos wewnątrz:
"Miłosierdzia chcę, a nie ofiary". Zastanawiałam się, co by to było, co by to
mogło znaczyć, dlaczego ten głos tak wyraźnie się odezwał. I znowu
usłyszałam wyraźnie głos w sercu swoim: "Gdy składasz ofiarę przede Mną, a
masz coś przeciw bratu .swemu, idź i pierwej się z nim pojednaj, a potem
przyjdź i składaj ofiarę". Dlaczego było mi to powiedziane, zastanawiałam się.
Później to zrozumiałam, bo nim przystąpiłam do modlitwy, obraziłam brata
słowami, obraziłam i zapomniałam o tym. Bardzo się śpieszyłam, trzeba było
wszystko zrobić, byłam zdenerwowana i nie uświadomiłam sobie wtedy, że
moja modlitwa w danej chwili składana, jest niemiła Bogu Najświętszemu,
dlatego było mi to powiedziane. Po skończonych modlitwach zapomniałam o
tej przestrodze. Wieczorem też się bardzo śpieszyłam, wiele jeszcze miałam
odmówić modlitw, a byłam zmęczona i chciałam szybko iść spać. Leżąc w
łóżku, ponownie usłyszałam ten wielki głos, zadrżałam cała. Głos mówił: Każdy
człowiek jest świątynią Ducha Świętego. Zapamiętaj to, każdy! Ja, Bóg
Święty mieszkam w każdym człowieku i choć wam się wydaje
nieprawdopodobne, to tak jest, jak mówię. Szukaj w każdym człowieku Mnie,
Boga Świętego, dopatruj się Mnie, kochaj, szanuj bliźnich tak, jak gdybyś Mnie
przed sobą miała. Każdy człowiek, ty też, jest dla Mnie mieszkaniem świętym.
I ten, kto to rozumie i będzie wypełniał prawdziwe, szczere akty miłosierdzia
dla bliźnich. Ja, Bóg Święty, będę błogosławił. Niczym są wszystkie ofiary i
modlitwy, gdy masz w sercu nienawiść i jad do bliźnich. Modlitwa twoja
nie dochodzi do tronu Boga Najświętszego, miłosiernego. Modlitwa serca
brudnego snuje się po ziemi jak dym, jest roztrącana i niepotrzebna przed
Obliczem Bożym. Tylko ofiary i modlitwy płynące z serca czystego,
wypełnionego miłością i miłosierdziem, sprawiedliwością i prawdą,
dochodzą do tronu Boga Wiecznie Żyjącego i są Mu bardzo miłe. Gdy
stajesz przed Moim Obliczem, skup się i rozważ, co masz do brata swego w
zanadrzu, a bratem twoim jest każdy człowiek, jakiego spotykasz na drodze.
Szanuj każdego bliźniego, bo w nim, Mnie Boga Świętego widzisz, bo Bóg jest
w każdym sercu ludzkim.
115


A pamiętaj też o języku i ustach swoich. Chyba wiesz, że ten mały członek
najwięcej zamieszania wprowadza i niezgody między ludźmi. Pilnuj go, bo za
przekroczenie VIII-go Przykazania każdy będzie odpowiadał na
sprawiedliwym Sądzie Bożym. Mów tylko to, co jest prawdą i przed sobą i
przed innymi. Niech będzie wśród was mowa czysta, a nie wykrętna, nie
dodawaj i nie ujmuj. Mów "tak, gdy jest prawda, mów "nie", gdy to jest
nieprawda. Nie spieraj się i nie przysięgaj na Najświętsze Imię Boże, bo
wszystko, co jest więcej powiedziane, niż potrzeba, pochodzi od złego ducha.
A teraz ci jeszcze raz przypominam i mówię, że w każdym człowieku mieszka
Bóg Święty i każdy człowiek jest świątynią Ducha Świętego. Często patrz we
własne serce i kontaktuj się ze Mną, bo Ja w tobie też mieszkam. Nie
zasmucaj Mnie swoimi czynami, swoją wybuchowością, bądź opanowana. A
teraz przeżegnaj się pięknie:
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Błogosławieństwo Trójcy
Przenajświętszej niech spocznie na tobie, na całym twoim domu, na wszystkich
sercach, które dzisiejszej nocy mają odejść z tego świata, na wszystkich
udręczonych w więzieniach, na wszystkich chorych we wszystkich szpitalach
świata i w twoim kraju. Amen.
Ach, jak boleję nad całą ludzkością! Ogniska domowe wygaszone,
matki, zamiast wychowywać dzieci swoje, oddają je w obce ręce, a ci
uczą dzieci sposobem laickim, niszczą i zaprzepaszczają ich dusze.
Rodziny nie mają więzi, nikt z małżonków nie chce wziąć ciężaru drugiej osoby,
nikt nie chce poświęcić się dla utrzymania rodziny. Ci, co są małoletni, co z
wielkim hałasem domagali się związku małżeńskiego rozwodzą się, rozwodzą
się przy najmniejszych trudnościach napotkanych w związku małżeńskim.
Rozwodzą się też starsi przy błahej sprawie, którą powinni ominąć i pójść
wspólnie przed Obkicze Chrystusa Pana, przed Chrystusa ukrytego w
Przenajświętszym Sakramencie, przyrzec sobie wierność, miłość,
wyrozumiałość i przebaczenie. Ale oni wolą rozwodzić się i cieszyć szatana.
Rozwodzą się też starcy 80-letni i za trzy dni idą na Sąd Boży sprawiedliwy, z
takim wielkim obciążeniem, z takim wielkim grzechem. Dlaczego tak jest w
rodzinach całego świata? Bo z serc i umysłów swoich ludzkość wyrwała
przykazania prawdziwej miłości i przykazania Boże, które mówią wyraźnie:
Kogo Bóg złączył, człowiek niech nie waży się rozłączać. Ludzie przyjęli prawa
złego ducha. To on każe niszczyć ognisko domowe, które Bóg Ojciec tak
pięknie zaplanował i uświęcił, podniósł do godności Sakramentu Małżeństwa.
Zły duch wie,
116


że moc przeciwstawiania się wszelkiemu złu, a w szczególności złemu duchowi
to zdrowa rodzina oparta na zasadach Bożych, rodzina religijna, wierząca w
Boga, uczęszczająca do kościoła na Mszę świętą. Rodzina, gdzie ojciec i matka
są godnymi przedstawicielami świętych praw Bożych. Szatan wie, że gdy
wszystko to zostanie zachwiane, gdy zostanie wygaszone ognisko domowe, a
w sercach zalęgnie pustka, łatwiej będzie łamać i niszczyć dusze dzieci i
młodzieży, wszczepiać w nie grzech bezbożnictwa i wszelki brud bezeceństwa.
Dlatego proszę was, dzieci Moje, gdy wasza rodzina i spokój jej jest zachwiany,
wzmocnijcie wasze serca i umysły u stóp Chrystusa zawsze czekającego na
was w Przenajświętszym Sakramencie. Zaproście Go do serc waszych.
Wyrzeknijcie się swojej wyższości, wyrzeknijcie się swego zdania, że to ja
muszę decydować a ty mnie musisz słuchać. Bądźcie rozważnymi, powolnymi
w postępowaniu, nie rozwódźcie się pochopnie, jedno drugiego niech ze
spokojem wysłucha. Nie chciejcie narzucać swego zdania, bo tego używa
szatan, bo to on w wasze rodziny wprowadza zamęt. Wyrzeknijcie się szatana i
wszelkich jego spraw, złości, odstąpcie od szatana i wszelkich jego spraw,
złości, odstąpcie od drogi grzechu, mułujcie się miłością Chrystusa Pana,
szukajcie w waszych sercach wzajemnego zrozumienia. Bądźcie cierpliwi,
niech rozwód nie załatwia waszych wszystkich problemów, które można
rozwiązać inną drogą. Proście Boga świętego, by was wspierał, dał łaskę i siłę
znoszenia wszelkich trudów związanych z małżeństwem. Proście o pokój serc
waszych, starajcie się być ofiarnymi jeden dla drugiego, a serca wasze niech
nie będą lodowate na ból i cierpienia, które rozdajecie dzieciom waszym. Czyż
nie widzicie tragedii serc dzieci waszych, gdy się wy rozwodzicie, jak one
cierpią i dziczeją? To wy, rodzice czynicie z nich tym swoim lekceważeniem
rodziny, drapieżne zwierzęta, które idą na wszelki lep grzechu pijaństwa,
nakomanii, nierządu, tylko dlatego, że nie mają ciepła domowego. Tylko
dlatego, że ojciec i matka rozwodzą się i nie pytają ich serc, jak one chcą, by
było z naszą rodziną, czy ma się rozwieść, czy pozostać jak jest. Oj,
pamiętajcie, że za dzieci będziecie srodze odpowiadali przed Najświętszym
Bogiem na Sądzie Ostatecznym, sprawiedliwym i kara za to będzie wam
wymierzona wielka. Dziś proszę was, opamiętajcie się, nie roztrącajcie rodzin
waszych. Co Bóg złączył, człowiek niech nie waży się rozłączać. Rodzice,
niech to będzie na pierwszym miejscu w waszym sercu i umyśle. Swoim
postępowaniem nie strącajcie dzieci swoich do piekła, nie gotujcie im
drogi na wieczne
117


potępienie, bierzcie wzór z Rodziny Nazaretańskiej. Czy myślicie, że
zawsze obfitowała w rozkosz? Ja, Matka Syna Bożego, nawet w najbardziej
upalne dni pracowałam jako najemna robotnica, aby otrzymać kwaterkę mąki.
Musiałam długo stać przy żarnach i obracać ciężkie kamienie. Jezusek
zaledwie 4-letnie dziecko, chodził i zbierał kłosy i z nóżkami pokaleczonymi
przez ściernisko wracał do domu ż naręczem kiosków. Ciężkie było życie
ówczesnych ludzi, ale rodziny trwały ze sobą, kochały się, bo każda rodzina
sercem swoim należała do Boga. Dziś żyjecie inaczej, wasze zapotrzebowania
są każdego dnia większe. Nie umiecie jedno drugiego zrozumieć i kochać.
Wzorujcie się na Rodzinie Nazaretańskiej, miłujcie się wszyscy. Modlitwą,
umartwionym życiem wypracowujecie sobie drogę do Nieba. Ja was
wszystkich błogosławię i wszystkie rodziny. I proszę was, kobiety, trwajcie
przy ognisku domowym. Dzieci, które przychodzą na świat, dane wam przez
Boga Ojca, uczcie i nauczajcie, by kochały Boga, jego prawa, wiernie służyły
Chrystusowi Panu, by trwały przy Kościele, krzyżu. Ewangelii świętej. Amen.
22.XI.1985
W czasie modlitwy porannej, oczami duszy, ujrzałam Pana Jezusa. Stanął
przede mną i powiedział: Chcę, abyś to pilnie zapisała. Nie ociągaj się w pracy
dla zbawienia dusz i wzmocnienia Królestwa Bożego. Działanie i moc złego
ducha w obecnych czasach będzie się wzmagać, przybierać na sile. Nie
lękajcie się, tak musi być i wszelkie zło i odstępstwo od wiary świętej,
od Boga Najświętszego. To przejdzie przez cały świat. Obrzydliwość i
nieprawość obejmie w swoje władanie świat na krótko. Nieprzyjaciel
Boga Świętego będzie wszędzie wchodził i urzędował, bo to jego czas
ciemności. Całe legiony diabłów wylegną z piekła, by robić spustoszenie i
wprowadzać nieprawość do dusz ludzkich. Jeśliby te dni nie były skrócone, pod
uciskiem zła i ciemności, zginąłby cały rodzaj ludzki, a płomienie piekielne
pochłonęłyby rodzaj ludzki. Tak, jak powiedziałem uczniom, będąc wśród nich,
tak dziś mówię wam: wiele nieprawości i obrzydliwości wylegnie na świat
przed dniem ich pohańbienia i odrzucenia na wieki. Nie lękajcie się ich, tych, co
sieją zło, stosują przemoc, mord. Oni są zawsze uzbrojeni w nieprawość i
krzywdę, którą z rozmysłem zadają Moim świętym i przelewają krew niewinną
Moich świętych. A krew ta woła o sprawiedliwość, jest i będzie świadectwem
przeciw nim na Sądzie sprawiedliwym, gdzie będzie zasiadał Bóg
Wszechmogący. Oni, dokonują wielkich spustoszeń
118


młodych serc, to jest ostatni ich chwyt. Nie chcą wiedzieć, że za te czyny
srogo będą karani. Ja, Bóg powiedziałem: lepiej ci kamień młyński uwiesić u
szyi i rzucić się w wodę niż zgorszyć jednego z tych maluczkich. Gorszyciele
dzieci i młodzieży nie wymkną się przed słusznym gniewem Bożym za ten
grzech. Kto zabiera dzieciom z serc wiarę, kto w obecności dzieci i
młodzieży wyśmiewa i poniewiera największe Przykazanie Miłości Boga
i bliźniego, ten będzie winien na Sądzie Bożym ognia piekielnego.
Zaprawdę powiadam wam wszystkim: nie gorszcie dzieci i młodzieży. Wiem, i
dlatego was upominam, że szatan obmyślił plan działania, by pochwycić
młodzież w swoje łapy, odwrócić jej serca i umysły od Boga. A Ja wam
powiadam, i dzieciom i młodzieży: przybliżcie z godnością obraz Boga w Trójcy
Jedynego, przybliżcie Syna Bożego, Odkupiciela Świata, utrwalcie w nich
pojęcie słuszności dzieła Odkupienia rodzaju ludzkiego, podjętego przeze Mnie,
Jezusa Chrystusa! Niech nikt nie podważa i nie ośmiela się pomniejszać tego
Dzieła! Przybliżcie dzieciom i młodzieży dzieło ustanowienia Nowego Świętego
Przymierza, wykonanego przed Majestatem Trójcy Przenajświętszej jako
pomost wiążący cały rodzaj ludzki. A pomost ten był pieczętowany Męką i
Krwią Moją, Jezusa Chrystusa. Dajcie poznać młodzieży i dzieciom ogrom
młości Mojego Serca i wiecznego miłosierdzia. A nakazuję wam i proszę was:
ocalcie w sercach i rozumach dzieci świętą, sprawiedliwą wiarę Bożą, dajcie
im do rąk Krzyż, znak Mojego wielkiego zbawienia ludzkości, dajcie im świętą
Ewangelię. Nie dozwólcie nigdy, by legiony szatanów wciskały się do serc
dzieci i młodzieży, by podawały im trującą strawę. Pamiętajcie o tym ojcowie i
matki, pamiętajcie o tym uczący religii świętej. Kto nie ma wiary w Boga, kto
nie ma świętej religii, jest jak garść piachu sypnięty na ulicę, jest jak woda
rozlana, nie tworzy narodu i państwa. Wiara święta musi i trwać będzie w
każdym sercu i dźwignie do prawdy, do światła Bożego, każde państwo i cały
świat. Ale wy zasiewajcie do serc dzieci i młodzieży prawdy i prawa Boże,
wyrywajcie je z paszczęki szatana. Nie bójcie się dać do rąk dzieci i młodzieży
świętą Ewangelię. Czas nastał, przybliżcie im wiarę, mądrość i wieczne
światło, uczcie ich poznawać wielką miłość i dobroć Boga Ojca do nich, Boga
Syna i Boga Ducha Świętego. Mówcie im, mówcie i to zawsze o niezmiernej
ofiarności serca Najświętszej Maryi Panny, Mojej Matki. Bo która to matka
z miłości do dzieci zezwoli sobie wbić siedem mieczy boleści w serce?
Tylko Ona umiała ten ciężar i ból znosić godnie za was i dla was. To Jej
wielka Ofiara dla Boga, waszego odkupienia. Nauczcie
119


dzieci wasze tych świętych tajemnic, by w te dni ciemności, dni ostateczne,
kiedy drży i kolebie się ziemia, mogły ofiarnie przylgnąć sercami do Boga w
Trójcy Przenajświętszej, a Niebo wspomagać was będzie swoją mocą, swoją
miłością. Nie bójcie się szatana, nie bójcie się jego szykan. Niebo wspomaga
was, wielu Świętych i Aniołów jest już wśród was. Matka Moja Najświętsza,
Ja, Jezus Chrystus, święty Józef, przychodzimy do was i nawiedzać was
będziemy. I dziś, przez cały czas upominamy was: wierzcie we wszystkie
objawienia, nie lekceważcie tych objawień. Szatan będzie je ośmieszał i drwił z
nich. Wy módlcie się za wszystkich niewierzących, przepraszajcie Boga
Świętego. Nie to jeszcze zobaczycie, wiele łask spłynie na wasz kraj, ale wy
czuwajcie, czuwajcie i módlcie się. Odsuwajcie niewiarę i bojaźń, bo szatan
będzie na was narzucał te odczucia. Wierzcie w Boga Świętego, w
Najświętszą Niepokalaną Dziewicę Maryję, trzymajcie się Krzyża Chrystusa i
świętej Ewangelii. Obecnie wypełniają się chwile. Przed tronem Trójcy
Przenajświętszej stoi wielki Anioł Zwiastun, czeka na czas i pół czasu.
Czuwajcie i módlcie się, wszyscy odstąpcie od drogi szatana, obmyjcie się w
Spowiedzi świętej, wzbudźcie żal doskonały serc waszych, za grzechy wasze
pokutujcie, odmawiajcie Różaniec święty, ta modlitwa jest miła Sercu Mojemu.
Cały świat stoi przed dniem wielkiej grozy i wielkiej sprawiedliwości Pańskiej.
Modlitwa, pokuta, odstąpienie od drogi szatana diabła a dany wam będzie
wszystkim pokój, miłość i obfitość łask Bożych. Amen.
YI.1979
W czasie modlitwy słyszałam jakieś głosy, były to złośliwe żarty i kpiny ze
mnie. Wśród tych wrzasków usłyszałam jeden głośniejszy: Nie dajmy mu
wypowiedzieć, nie dajmy mu wypowiedzieć! Mimo to usłyszałam przepiękny
głos, który mi powiedział: Tylko Przenajświętsza Eucharystia, Przenajświętsze
Ciało i Krew Chrystusa Pana, mogą zniszczyć, usunąć na wieki te straszne,
obrzydliwe głosy i mowy. I dalej mówił do mnie cichy, piękny głos: Zapamiętaj,
czas dość długo toczą walką z tobą, ale Eucharystia Przenajświętsza jest
Mocą nad mocami i żaden mocarz nie może się z nią równać, zawsze upadnie
pod Nią. To Przenajświętszy Jezus Chrystus, ukryty pod postacią cząsteczki
białego chleba, przeistacza tę cząsteczkę w Ciało Swoje Najświętsze,
wzmacnia, prowadzi, wybiela, wyzwala z wszelkiego ucisku duszę ludzką i
ciało ludzkie, z wszelkiej niemocy, bólu i lęku grzechu. Zapamiętaj też, że
120


że grzech jest to pojęcie, określające duchowy stan. A Komunia święta,
Chrystus utajony w Przenajświętszym Sakramencie, usuwa z duszy ludzkiej
cierpienie duchowe i cierpienie fizyczne, które występuje po dokonaniu
grzechu. Bo grzech wyzwala cierpienie fizyczne, choć sam dotyczy sfery
psychicznej. W duszy czyni zamęt, czyni ją ociężałą i schorzałą. I ciężar
psychiczny duszy przeradza się w ciężar choroby ciała. Zapamiętaj i powiedz
to wszystko, że grzech jest najcięższą chorobą, pierwotnie duszy a
potem ciała. A gdy działa grzech w człowieku, całe dało cierpi -i marnieje i
staje się podobne do padliny szatanów i jest prawie nieprzytomne i bezbronne.
A gdy człowiek otrzyma światło Ducha Świętego, zrozumie, jak może uleczyć
duszę i ciało, zrozumie działanie Przenajświętszej Eucharystii, że tylko
Chrystus Pan jest prawdziwym lekarzem i wówczas to dziecko Boże będzie
chciało przybliżyć się do Chrystusa i zrozumieć, że Pan go leczy, nosi i dźwiga.
I dziecko Boże znajduje się w rozradowaniu, albowiem święty Chleb Boży
utajony w Njaświętszym Sakramencie działa, ożywia i uzdrawia, prowadzi i
leczy, dźwiga z każdej niemocy i z każdej choroby. I choroba zostanie
unicestwiona i usunięta z ciała i duszy, gdy dziecko Boże z żywą wiarą,
pożywa Najświętsze Ciało i Krew Chrystusa Pana. W Ciele Pańskim, które
Pan zostawił ludziom ku pożywieniu, znajduje się moc wyzwalająca i duszę i
ciało z wszelkiej niemocy i z wszelkiego grzechu. A prawość rozumu pod
działaniem świętej Eucharystii prowadzi duszę do Nieba, do Królestwa
Bożego, które obiecuje życie z Bogiem w Trójcy
Jedynym. Amen.
12.VII.1987
Ostrzeżenia dla całego świata
Prasa mówi ciągle o pokoju, a wszyscy się zbroją. Obecne czasy są
czasami wypełnienia tych przepowiedni, które mówią o CZASACH
CZASÓW.
Pamiętaj, że wiele narodów szykuje sobie zupełną zagładę. Nie wiedzą, że
czym kto wojuje, ten od tego ginie. Powiedziałem do Piotra w chwili, gdy
Mnie napadła zgraja sług Kajfasza: schowaj do pochwy miecz swój, bowiem
kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Podobnie jest dziś z narodami świata;
okłamują siebie nawzajem, ciągle przysięgają pokój, zbierają się na
konferencje tylko po to, aby uciszyć podejrzenie drugiego, a sami z uporem
maniaków się zbroją. Największą broń atom, powiem d, ten arsenał broni nie
będzie użyty, bo Ja już nie będę dłużej nawoływał
121


o miłosierdzie, ale Swój miecz spuszczę na ziemię. Ten miecz to głód, ciężkie
choroby, na które nie będą mogli znaleźć leku. Pójdzie morowe powietrze tak
ciężkie, że jedna czwarta ludzkości zginie bez wojny nuklearnej na ziemi. Przed
przyjściem Moich aniołów świat dozna jeszcze większej klęski. Za ucisk
grzechami na ziemi, cala przyroda stanie przeciw człowiekowi. Wystąpią
powodzie, trzęsienia ziemi i będą dwa słońca o blasku tak krwawym i
strasznym, że ludzie mdleć będą. Potem nastąpi noc ciemna i głucha,
jedynie wichry będą spuszczone z uwięzi i ziemia będzie drżeć w konwulsjach.
Z nieba będzie padać krew, błoto, ogień, kamienie. To będzie począiek kary
Syna Bożego z niebios. Potem będzie wielkie milczenie i znak wielki Syna
Człowieczego o blasku takim, jakiego nikt nigdy nie widział. Zstąpią Aniołowie,
Patriarchowie aby widzieć karę, jaką za swoje grzechy otrzymała ziemia i jej
mieszkańcy. Potem cały świat zatrzyma się na moment, by godnie przyjąć
Tego, który odkupił ludzkość. Wówczas wszystkie kary i grzechy będą zebrane
i rzucone w morze ognia, aby więcej nie nękać ziemi i jej dzieci. Pasterzem tej
gromady ludzi będzie sam Syn Boży. Radość, wolność, miłość, braterstwo
zapanuje na ziemi.Pamiętaj, że te słowa są bardzo prawdziwe. Zbuduję nowy
Kościół, nowych ustanowię kapłanów. Ja będę Najwyższym Kapłanem. Otrę
łzę z każdego oka. Szatan, śmierć, zło, niewola będzie wrzucone w jezioro
siarki wieczystej, skąd nigdy nie będzie powrotu. Tych, którzy wytrwają w
miłości Boga i bliźniego do końca, czeka zbawienie. Ci, którzy ukochali
drogę szeroką, wiodącą na zatracenie duszy i ciała zginą. Jednak czasy
będą skrócone dla panowania zła. Ostanie się wiele dusz dobrych. Pamiętaj,
modlitwa, praca dla bliźnich, ofiara, zaparcie się siebie na codzień niesie
zbawienie. Przyjdą dni, że kubek wody czystej, kromka chleba będzie więcej
warta niż kilo złota. Wówczas ten, który podzieli się z bratem, będzie miał
szansę na zasługę życia z Najwyższym Pasterzem, Jezusem Chrystusem w
Królestwie Bożym. Ja, Bóg przyjdę do swoich włości by paść Moje owce na
łące zielonej, aby miała łaskę obfitą i dobre życie. Kto grzeszy i nie chce
pokutować, sam sobie zakłada kajdany piekielne. Kto się upokarza i ze skruchą
Boga Ojca oraz Ducha św. przeprasza, otrzyma namaszczenie łaską Bożą i
odpuszczenie grzechów. Dzieci, kto nie ugina kolan przed konfesjonałem,
trybunałem pokuty i odpuszczenia, niech się opamięta i skorzysta z łask, jakie
jemu dane są darmo z miłosierdzia Bożego. Dzieci moje, proszę was, to są
czasy ostateczne.


Różaniec rozwiązuje
wszystkie problemy
"W Różańcu zawiera się nasze zbawienie. Niegodny następca Piotra,
który pragnie korzystać z niezmierzonych bogactw Chrystusa, odczuwa
ogromną potrzebę waszej pomocy, waszej modlitwy
i waszego poświęcenia i oto najpokorniej was prosi".
Jan Paweł II
"Błagam was usilnie, w imię miłości, jaką żywię do was w Jezusie i Maryi,
byście odmawiali codziennie, o ile starczy czasu, Różaniec, a błogosławić
będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli".
Sw. Ludwik Maria Grignon de Montfort
"Cdyby Polacy bez przerwy odmawiali Różaniec w Gietrzwał-dzie, nie
musieli by walczyć o wolną Polskę, mieliby ją bez walki
wolną".
Błogosławiony O. Honorat Koźmiński
"Polska i dzisiaj, gdyby cały naród i każdy z osobna nie czekając na
drugiego, zaczął odmiawiać Różaniec św., uwolniłaby się z tego upodlenia,
poniżenia i wynarodowienia jakie niesie nam legalizacja ludobójstwa
nienarodzonych dzieci, pornografia, pijaństwo, narkomania, egoizm, materializm
itp. inspirowane przez prasę, radio, telewizję i różnych innych jawnych i
ukrytych wrogów Kościoła Świętego i narodu polskiego".
"Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniła życie i nie zasmucała Boga
ciężkimi grzechami. Niech ludzie odmawiają różaniec i pokutują za grzechy.
Módlcie się, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, gdyż wiele dusz
idzie na wieczne potępienie, bo nie
mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił".
Słowa Matki Bożej, Fatima 13.X.1917.
Kto się nie modli, ten jest zwierzęciem, albo szatanem.
Sw. Teresa z Avilla


PIĘTNAŚCIE OBIETNIC ZA ODMAWIANIE RÓŻAŃCA
ŚWIĘTEGO
Jestem cala w Różańcu, tam mnie szukajcie, tam mnie znajdziecie
Słowa Matki Bożej, Fatima 1917 r.
1. Ktokolwiek będzie Mi służył przez odmawianie Różańca otrzyma
wyjątkowe łaski.
2. Obiecuję Moją specjalną obronę i największe łaski wszystkim tym,
którzy będą odmawiać Różaniec.
3. Różaniec stanie się groźną bronią przeciw piekłu, zniszczy,
pomniejszy grzechy, zwycięży heretyków.
4. Spowoduje on, że cnoty i dobre dzieła zakwitną;
otrzyma on od Boga obfite przebaczenie dla dusz;
odciągnie serca ludu od umiłowania świata i jego marności; podniesie
je do pożądania rzeczy wiecznych. Och, taka dusza uświęci siebie
tym sposobem.
5. Dusza, która poleci Mi się przez medytację Różańca nie zginie.
6. Ktokolwiek będzie odmawiał Różaniec i odda się rozmyślaniu nad jego świętymi
tajemnicami, nigdy nie będzie pokonany przez niepowodzenia. Bóg nie będzie go karał
w Swojej sprawiedliwości, nie zginie śmiercią niespodziewaną; jeżeli będzie
sprawiedliwym, wytrwałym w łasce Bożej i będzie godnym życia wiecznego.
7. Ktokolwiek będzie miał prawdziwe nabożeństwo do Różańca nie umrze bez
Sakramentów Kościoła.
8. Wierni w odmawianiu Różańca będą mieli w życiu i przy śmierci światło Boże i pełnię
Jego łaski.
9. Uwolnię z czyśćca tych, którzy mieli nabożeństwo do Różańca św.,
10. Wierne dzieci Różańca zasłużą na wysoki stopień chwały w niebie.
11. Otrzymacie wszystko o co prosicie przez odmawianie Różańca.
12. Wszystkich, którzy rozpowszechniają Różaniec będę wspomagała w ich potrzebach.
13. Otrzymałam od Mojego Boskiego Syna obietnicę, że wszyscy obrońcy Różańca będą
mieli za wstawienników cały Dwór Niebieski w czasie ich życia i w godzinę śmierci.
14. Wszyscy, którzy odmawiają Różaniec są Moimi synami i braćmi Mojego Jedynego
Syna Jezusa Chrystusa.
15. Nabożeństwo do Mojego Różańca jest ^wielkim
znakiem przeznaczenia do nieba.


Całkowite i bez najmniejszych zastrzeżeń oddanie się Matce Bożej jest
najdoskonalszą, nie mającą sobie równej oraz najpewniejszą i najkrótszą
drogą do doskonałego zjednoczenia się z Jej Boskim Synem, Jezusem
Chrystusem. Każda inna droga zubaża naszą wiarę, a w przypadku gdy w
złej woli pomniejszamy cześć należną Matce Boga, narażamy siebie na
stopniową utratę wiary przed czym tak bardzo ostrzegał św.
Maksymilian Maria Kolbe.
Akt całkowitego poświęcenia się
Niepokalanemu Sercu Maryi
Wg Św. Ludwika Maria Grignon de Montfort
O Niepokalana Matko! Ja. N. N. grzsznik(ca) niewierny(a)
odnawiam dziś w ręce Twoje i zatwierdzam przyrzeczenia Chrztu
Świętego: wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i jego spraw, a
natomiast oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości
Wcielonej, ażeby nieść krzyż swój za Nim każdego dnia mojego życia i
być Mu wierniej szym(ą) aniżeli byłem(am) dotychczas.
Dziś wobec całego dworu niebieskiego, obieram sobie Ciebie o
Maryjo, za moją Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam, jako Twój(a)
niewolnik(ca), ciało moje i duszę moją, dobra moje, wewnętrzne i
zewnętrzne, a nawet wartość wszystkich dobrych uczynków moich
przeszłych, obecnych i przyszłych; i przekazuję Ci całkowite i zupełne
prawo rozporządzania tak mną samym(ą), jak i tym wszystkim, bez
wyjątku, cokolwiek do mnie należy, według Twego upodobania, na
większą Chwałę Bożą w czasie i w wieczności. Amen.
Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort mówi o skutkach
całkowitego oddania się: Najświętsza Dziewica jako Matka Dobroci i
Miłosierdzia nie pozwoli nigdy prześcignąć się w miłości i szczo-
drobliwości. Kiedy widzi, że ktoś oddaje się Jej całkowicie, aby Ją uczcić i
Jej służyć, ofiaruje się także całkowicie temu, kto Jej wszystko ofiaruje.
Zanurza go Ona w otchłani swoich łask: przyozdabia go swoimi zasługami,
wspiera swoją potęgą, oświeca swoim światłem i otacza swoją miłością:
udziela mu swoich cnót, swojej pokory, swojej wiary, swojej czystości.
Pozwala mu wziąć się w zastaw, uzupełnia wszystkie jego niedostatki i
braki, i będzie dla niego wszystkim u Jezusa. Kto się całkowicie oddał
Maryi, ten również całkowicie ją posiada.


SPIS TREŚCI
Od wydawnictwa ......................... 3
Zaślubiny Genowefy z hrabią Zygfrydem .......... 5
Hrabia Zygfryd idzie na wojnę ................. 7
Genowefa niewinnie oskarżona ................. 10
'
Genowefa wtrącona do więzienia ............... 12
!
Genowefa zostaje matką w więzieniu ............. 14
Genowefa dowiaduje się o wyroku śmierci ......... 16
.'
Genowefa wyprowadzona na stracenie ............ 19
Genowefa z dziecięciem przez łanię ocalona od głodu ... 23
i
Smutne życie Genowefy w puszczy .............. 26
''
Macierzyńskie pociechy Genowefy w puszczy ........ 30
Genowefa dostaje ciepłą odzież od wilka .......... 35
Genowefa gotuje się na śmierć ................. 45
<
Smutek hrabiego Zygfryda po wydaniu wyroku na Genowefę 50
l
Zygfryd znajduje Genowefę ................... 56
1
Powrót Genowefy do Zygfrydsburga ............. 61
!1
Genowefa ogląda swych rodziców ............... 68
'
Cierpienia Genowefy stały się błogosławieństwem dla całego
krsi^ .................... 74
Los dworzanina Goiła ...................... 76
Jedno słowo o łani na zakończenie .............. 80
Matka według Serca Bożego ............... 83
Rady dla rodziców dzieci trudnych .............. 83
Rady dla rodziców, którzy są w podeszłym wieku ..... 94
"
Orędzia zbawienia ...................... 96
,
Ostrzeżenia dla całego świata ..................
12
1 ^
Różaniec rozwiązuje wszystkie problemy ...........
12
3 |


"ARKA" - Wydawnictwo Książek Katolickich
poleca książki o tematyce ascetyczno-mistycznej a także z serii zagrożenia duchowe
1. Maria Simma "Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi" Osobiste doświadczenia i
kontakty autorki książki z duszami czyśćcowymi wraz z głęboką nauką o życiu
nadprzyrodzonym i pozagrobowym.
2. B. Gunther "Szatan istnieje naprawdę" Jak rozpoznać i skutecznie pokonać szatana.
Dlaczego szatan może szkodzić człowiekowi. Narzędzia, którymi posługuje się szatan w
walce z człowiekiem. Potęga publicznych i prywatnych egzor-cyzmów. Działanie szatana w
świetle orędzi Matki Bożej. Walka Matki Bożej z Antychrydtem. Pierwsza książka od 50 lat
w pełni naświetlająca ten temat.Wy-danie IV rozszerzone. (10.00 zł)
3. Ks. biskup L.G. de Segur "Piekło. Czy istnieje? Czym jest." Bóg w Swoim
miłosierdziu dla naszego opamiętania i zbawienia, objawia istnienie wiecznego piekła i jego
nie dającej się pojąć przerażającej grozy. O naturze piekła i jego mieszkańcach. Fakty i
doświadczenia z pobytu w piekle wielu świętych Kościoła. Co robić aby się tam nie dostać.
Publikacja ta, jedna z najlepszych w tym temacie, powinna być obowiązkową lekturą
każdego katolika, gdyż zawiniona niewiedza często prowadzi do wiecznej śmierci.
4. Martin von Cochen OSFC "Cztery rzeczy ostateczne - Śmierć - Sąd - Piekło -
Niebo" O znakach poprzedzających sąd ostateczny. O wskrzeszeniu umarłych. O sposobie,
w jaki dobrzy i nikczemni poprowadzeni zostaną na miejsce sądu. O pojawieniu się Krzyża
Chrystusowego na nieboskłonie. O przybyciu Sędziego. O sposobie w jaki Chrystus zajmie
Swe miejsce na ławie sędziowskiej. O tym jak długo trwać będzie sąd. Są to tylko niektóre
tematy poruszone w tej książce, którą każdy katolik powinien znać, jeśli poważnie traktuje
swoją wieczność!
5. Św. Ludwik M.G. de Montfort "Przedziwny sekret Różańca Świętego" Najlepsza
publikacja jaka kiedykolwiek ukazała się w historii Kościoła o tajemnicy potęgi Różańca Św.,
będącego straszną bronią w walce z szatanem i o jego niezwykłej skuteczności w nawracaniu
i uświęcaniu człowieka.
6. Fulla Horak "O życiu pozagrobowym" Niezwykle pouczające bezpośrednie kontakty i
przeżycia jakich doznała autorka ze świętymi i duszami czyśćcowymi. Odsłonięcie
nieznanych szczegółów z tamtego świata i wynikające stąd nauki. Skuteczne sposoby
nawiązywania kontaktów ze świętymi w celu uświęcenia i zbawienia swojej duszy.
7. Ks. Z. Skarżyński "Rzecz o obmowie, plotkach i potwarzy w przykładach" Książka,
która zmusza do rewizji całego życia i do pojednania z Bogiem. Uczy kiedy i jak używać
języka, tego tajemniczego organu decydującego o naszym zbawieniu.
8. Ks. Alojzy Majewski "Sługa Boża Wanda Malczewska: Wizje - Przepowiednie -
Upomnienia" (dotyczące Kościoła i Polski). Wielka mistyczka i apostołka czci do
Najświętszego Sakramentu. Jej proroctwa dotyczące Kościoła i Polski, z których część już
się sprawdziła, stają się dzisiaj bardziej aktualne i zrozumiałe, niż kiedykolwiek przedtem,
uzmysławiające o wielkiej odpowiedzialności za swoje własne życie, bliźnich. Kościół i
ojczyznę. Papież Jan Paweł II w czasie homilii wygłoszonej w Łodzi podczas III
pielgrzymki do Polski mówiąc o wyjątkowych zaletach kandydatki na ołtarze, ukazał Wandę
jako wspanmiały przykład i wzór apostołowania dla osób świeckich.
9. Klemens Brentano "Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i
Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza" w/g wizji
znanej niemieckiej stygmatyczki Św. Anny Katarzyny Emmerich (ponad 170 pięknych
ilustracji - grafika, format A4, str. 1050, cena 30.00 zł, oraz


specjalne wykonanie na grubym kartonie obszytym płótnem lub introkalem w cenie
42.00 zł, a także ze złoceniami i ozdobnymi tłoczeniami - dodatkowo z 3 lub 8 pięknymi
kolorowymi ilustracjami - w cenie 45.00 i 46.00 zł).
Bóg przez tę wybraną duszę objawia - nieznane dotąd ani w Piśmie Św., ani w Św.
Tradycji Kościoła, ani w żadnym dziele teologicznym - szczegóły związane z całym dziełem
stworzenia i odkupienia człowieka wraz z tajemnicami odnoszącymi się do Apokalipsy.
Książka ta zyskując wielokrotne imprimatur Kościoła Św, uważana za jedną z najlepszych
po Piśmie Św., tłumaczona w wielu językach, cieszy się ogromnym zainteresowaniem na
całym świede. Ogromne wrażenie, przenikające duszę na wskroś, odnosi się czytając
rozdziały poświęcone dzieciństwu i działalności nauczycielskiej i cudotwórczej Pana Jezusa
i roli jaką w tym dziele spełniała Matka Boża. Zawarty tu wstrząsający opis Drogi
Krzyżowej, widziany od wnętrza Duszy Pana Jezusa, ukazuje jak nigdy dotąd potworność
grzechu ludzkiego wraz z jego strasznymi skutkami. Książka ta przemienia radykalnie
świadomość religijną i intelektualną, pociągając z niezwykłą siłą do całkowitego poświęcenia
się Bogu. Papież Jan Paweł n w czasie spotkania z mieszkańcami w Mlinster w dniu
l.V.1987r. powiedział m.in., że Św. A.K. Emmerich poprzez szczególne powołanie
mistyczne ukazywała całemu światu ogromną wartość ofiary i współcierpienia z
ukrzyżowanym Panem Jezusem (L'0sservatore Romano 7/87). Książka ta może być
doskonałym prezentem na każdą okazję.
10. O.EmBNeubert "Mój ideał, Jezus, Syn Maryi" Arcydzieło literatury maryjnej, sam
Pan Jezus wyjaśnia na czym polega Najdoskonalsze uwielbienie i nabożeństwo do Matki
Bożej, bez którego nie jest możliwe zjednoczenie z Nim.
11. Rudolf Szafer "Armia Najdroższej Krwi Chrystusa" Porywające serca i pogłębiające
wiarę nabożeństwa, modlitwy i rozważania wraz z obietnicami.
12. Św. A-K.Emmerich "Droga Krzyżowa" Rozważania męki Pana Jezusa na podstawie
wizji św. Anny Katarzyny Emmerich.
13. "Nowenna do Św. Ekspedyta" (męczennik i patron czasów trudnych).
14. Bonawentura Mayer "Ostrzeżenie z zaświatów" (wyznania piekła dotyczące aktu-
alnej sytuacji Kościoła i świata podczas publicznych egzorcyzmów przy specjalnym
błogosławieństwie biskupa).
15. Ks. Stefan Gobbi "Matka Boża do kapłanów Swoich umiłowanych synów" Specjalne
orędzia Matki Bożej skierowane za pośrednictwem autora do kapłanów i Kościoła Św.
16. Maria Yaltorta "Poemat Boga człowieka" (l l tomów - cena 30.00 zł)
Pan Jezus powiedział sam do autorki: "Liczne miałem powody do podyktowania tobie
Moich przeżyć i słów... Przede wszystkim była to Moja miłość ku Kościołowi
nauczającemu i walczącemu. Pragnienie pomożenia duszom w dążeniu do doskonałości,
gdyż poznanie Mojego życia pomaga do tego, bo słowa Moje są życiem."
Dzieło Yaltorty pomaga do zrozumienia, przeżycia i ukochania spraw Bożych, a
odrzucenia błędów, zrodzonych przez modernizm i liberalizm. Dzieło Yaltorty dąży do
obudzenia w kapłanach i świeckich wielkiej miłości do Ewangelii i tego wszystkiego, co
dotyczy Chrystusa. Odnawia miłość ku Maryi, modlitwa Której, jest tajemnicą zbawienia
świata. Książka ta ma pomóc kierownikom dusz w ich pracy, dając im poznać różne dusze,
które Mnie otaczały - mówi Jezus, oraz Mój sposób postępowania z nimi, by je zbawić.
Życie Jezusa ma za zadanie przekazać prawdziwe postacie Syna Człowieczego i Jego
Matki. Jest to dzieło przeznaczone na czasy obecne i przyszłe, do którego studiowania
szczególnie gorąco zachęcał papież Pius \n. Książka liczy 1050 str.


17. Ks. Stanisław Mrozek S J "Sprawiedliwość nie wystarczy" Doskonała pomoc w
odnalezieniu drogi do odzyskania ufności w Miłosierdzie Boże przez właściwie rozumiane i
praktykowane nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego.
18. Błogosławiona Siostra Faustyna "Dzienniczek"
19. Pismo Święte - Stary i Nowy Testament (27.00 zł)
20. Maria z Agredy "Mistyczne miasto Boże" Sama Matka Najśw. objawia Marii z
Agredy nieznane dotąd nigdzie tajemnice życia wewnętrznego Swego Boskiego Syna i
Swojego Niepokalanego Serca wraz z najważniejszymi szczegółami Swojego ziemskiego
życia. Ogromnie budująca religijnie książka, skutecznie chroniąca przed różnymi błędnymi
interpretacjami Pisma Sw.
21. Ks. Stanisław Mrozek SJ "Jak się rozmodlić" O medytacji, kontemplacji, modlitwie
ustnej, rachunku sumienia ogólnym i szczegółowym, będących wielką pomocą dla bardziej
uproszczonych i zaawansowanych sposobów modlitwy.
22. Vassula Ryden "Prawdziwe żyde w Bogu" (7 tomów, cena l tomu 7.50 zł) Przepojone
miłością wezwanie Boga - Stwórcy skierowane do każdego człowieka. Wspaniały
przewodnik życia duchowego, prowadzący do pogłębienia modlitwy i miłości do Boga,
odkrywanie nieznanych a nawet nieprzeczuwanych skarbów zawartych w Piśmie Św. i
korzystanie z mocy udzielonej przez Boga w Sakramentach Św.
Vassula Ryden - prawosławna mistyczka znana już na całym świecie i coraz bardziej
ceniona, nawet przez - do niedawna jeszcze - nieustępliwych przeciwników. Jest pierwszą
od tysiąca lat prawosławną, która uznaje prymat papieża jako prawdziwego Namiestnika
Chrystusa na ziemi. Jej dialogi z Chrystusem i Matką Najświętszą są dowodem głębokich
przeżyć mistycznych na miarę św. Teresy z Avilla, czy bł. siostry Faustyny. Popiera ją
wielu kardynałów, biskupów katolickich i najwybitniejszych teologów, m.in. ks. prof. Renę
Laurentin. Jej opiekunem duchowym jest inny wybitny katolicki teolog, prof. ojciec Michael
0'Carroll ze Zgromadzenia Św. Ducha. Jej książki cieszą się ogromnym zainteresowaniem
czytelników na całym świecie. Stała się ona narzędziem nawrócenia tysięcy grzeszników
oraz ożywienia wiary wśród świeckich jak i duchownych, w tym wielu kardynałów,
biskupów i kapłanów katolickich, których świadectwa zawarte są w tej książce. Jest wielkim
narzędziem, przez które Chrystus chce zbliżyć i zjednoczyć Prawosławie z Kościołem
Katolickim. W orędziach pełnych miłości i miłosierdzia, które Pan Jezus kieruje do całej
ludzkości stojącej u progu końca czasów, oprócz wezwania do nawrócenia, pokuty i
pojednania są także zapowiedzi strasznych kar, jeśli ludzkość dalej będzie tak ciężko
obrażać Boga.
23. Ks. prof. M. Poradowski "Neokatechumenat" (o wypaczeniach teologiczno-doktry-
nalnych tego ruchu).
24. Pauł Fischer "Szatan jest ich Bogiem" Najlepsza książka o antykościele czyli
masonerii jaka do tej pory ukazała się na polskim rynku wydawniczym. Encykliki
papieskie o masonerii.
25. Ks. prof. Michał Poradowski "Nowy światowy ład" Jak masoneria dążąca do
stworzenia rządu światowego i narzucenia światu antychrześcijańskiego oblicza, chce
zniszczyć Dekalog, Kościół Święty, Papiestwo i wprowadzić rządy szatana.
26. William T. Stiii "Nowy porządek świata - Odwieczny plan tajnych towarzystw"
Wstrząsające kulisy walki z Kościołem i Bogiem, nieznane dotąd ludzkości.
Ujawnienie tajnych planów narzucenia światu sprzecznych z naturą człowieka wartości
mających na celu zmianę mentalności ludzi, do życia bez Boga. Superdoskonały system
państwowego zniewolenia człowieka.
27. Ks. dr Feliks Sarday Salvany "Liberalizm jest grzechem" Książka, która wyzwala!.
Liberalizm wypisał na swoich sztandarach idee rozumu i wolności. Publikacja



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
X P Skarga Żywot Św Tomasza
żywot św Mechtyldy
sw gimnazjum 6
CO ZYSKUJE SAMOBÓJCA (Słowa mistyków Kościoła św )
ŻYCIE I MISJA ŚW BERNADETTY SOUBIROUS
Godzinki ku czci Św Michała Archanioła tekst
SW B
Zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i szatanem w ujęciu św Leona Wielkiego
Ewangelia wg św Łukasza E lukasza16
SW Matras (1)
SW 2
Cudowny Medalik Św Maksymilian Kolbe

więcej podobnych podstron