ANNA, Boże Wychowanie, Rozdział II
Anna - BOŻE WYCHOWANIE -
II
ROK 1982
Przygotowanie do I
ROZMOWY
22 IX 1982 r.
Mówi ojciec Ludwik.
Witaj, Anno!
Wiem, że ciągle czekasz, Aniu, na spełnienie się naszych zapowiedzi.
Ale w tym czasie też są potrzebne dalsze nasze wspólne starania.
Zostałaś uwolniona od ziemskich zależności i konieczności w stopniu
możliwym dla obecnej sytuacji w Polsce (przeszłam na wcześniejszą
emeryturę). Od października rozpoczynamy ściślejszą i bardziej
systematyczną współpracę.
Cieszę się, że pozostawiasz Panu naszemu prawo do dysponowania
tobą,
do układania twojego życia, a nawet dnia. Chodzi mi tylko o proporcje:
mniej biernego przyjmowania "co dzień niesie", a więcej świadomego
porozumiewania się z Panem. Nasza współpraca jest twoją formą służby,
ale nie może ci ona przesłaniać stałej obecności Pana. To On jest twoim
prawdziwym kierownikiem duchowym i od Niego możesz i powinnaś
przyjmować wszystkie potrzebne ci wskazówki dotyczące twojego życia
wewnętrznego. Praca z nami to służba, chociaż i przyjaźń, i pomoc
również, ale ta ostatnia z życzenia Chrystusa Pana, który widzi, jak
bardzo potrzebujesz jej, a jak ci trudno zwracać się wprost do Niego.
Chciałbym, abyś jak najprędzej zrozumiała
Jego
wielkie pragnienie osobistej z tobą przyjaźni, możliwości stałego
prowadzenia cię, pomagania bezpośredniego.
Dlaczego tak mi trudno w to uwierzyć?
Zbyt słaba jest twoja ufność i wiara, a więc zawierzenie Jemu.
Niech ojciec pomoże mi.
Pomagam ci w tym jak mogę, np. teraz. Mów, ale i czekaj na
odpowiedź.
Pan wie, że przyzwyczaiłaś się do pisania i że tak mało pamiętasz.
Przecież Chrystus Pan mógłby moją pamięć uzdrowić?
Owszem, On pragnie i pamięć twoją uzdrowić, lecz na razie, wobec
twojej słabości wewnętrznej, Pan nasz, Jezus zechciał rozmawiać z tobą
tak, jak już przywykłaś rozmawiać z nami. Dlatego przygotuj się do
takiej rozmowy, która jest co prawda daleka od bliskiej i bezpośredniej
rozmowy dwu osób, ale będzie dla ciebie wprowadzeniem i przygotowaniem,
Chciałbym, abyś się jednak nie przywiązywała do tej formy, gdyż może ci
to utrudnić później normalną, naturalną rozmowę duchową, a taka jest
właściwa pomiędzy Ojcem a dzieckiem, Zbawcą a Jego uzdrawianym
stworzeniem.
Sądziłam, że muszę się do takiej rozmowy
specjalnie oczyścić i zaczęłam
zastanawiać się, jak to zrobić: rozmyślania, rekolekcje itd. Ale Pan
nie czekał (dopiero później zrozumiałam, że Bóg bardziej się spieszy na
spotkanie z człowiekiem niż człowiek, bo każdy działa wedle mocy swej
miłości: miłość Boga jest nieskończona, zaś nasza nieporównywalnie
słaba). Kiedy wzięłam znowu pióro do ręki, by zapytać ojca Ludwika, jak
się powinnam przygotować, odpowiedział mi Pan.
I ROZMOWA
22 IX 1982 r.
Mówi Pan:
Pytasz, co ci przeszkadza? Nadal nie wierzysz Mi, gdy mówię ci, że
cię kocham.
Dlaczego kochasz mnie, Panie?
Podoba Mi się okazać ci taką miłość, jakiej potrzebujesz, aby
wyzdrowieć zupełnie taką, jaką chcę ci dać z nadmiaru mojego ognia
miłości dążącego ku każdemu z was. Nie jesteś kochana jako cząstka
ludzkości kocham ciebie, Anno, dla ciebie samej, ponieważ to Ja cię
powołałem do bytu, tu i teraz, abyś pomogła Mi zbawić twój kraj, w tych
czasach i w taki sposób, do jakiego cię przygotowuję. Całe twoje życie
służyło ci do nauczenia się właśnie tej służby i Ja byłem z tobą w
każdej chwili bólu i cierpienia, radości i uniesienia. Podtrzymywałem
twoje pragnienia... (Przerwałam
ktoś przyszedł).
Teraz chcesz, abym odszedł, bo jesteś "grzeszna, słaba i niezdolna
do
służby..."? Jakżeż mógłbym odejść? Przecież kocham ciebie. Czyż ten,
kto kocha, może porzucić osobę kochaną...?
Prosiłam, żeby Pan znalazł sobie kogoś
innego, świętszego, lepszego.
Nie chcę "zamienić cię" na kogoś innego. Chcę twojej miłości.
Pragnę
odzewu, poruszenia twojego serca. I nie zrezygnuje z tego nigdy.
Zdobędę twoja miłość, bo pokochasz Mnie, kiedy Mnie lepiej poznasz.
Wiem o tym.
Twoje opory pochodzą stąd, że tak mało wiesz o mojej miłości do
ciebie,
którą cię otaczałem od chwili poczęcia; i wcześniej bo to Ja wybrałem
ci rodziców, środowisko, Warszawę i dałem ci ojczyznę godną wielkiej
miłości, ukochaną przeze Mnie i przygotowaną do świadczenia o Mnie. W
tym, pragnę, abyś Mi pomogła. Łączy nas wspólna miłość do Polski.
Zauważ, że Matkę moją Królową waszą uczyniłem. Jej was oddałem. A Ona
to miłosierdzie wciąż błagające, niezłomna opieka, nieustające
orędownictwo za wami. I za tobą, dziecko, prosi Mnie Matka moja...
Prosiłaś Mnie, abym skruszył twoje serce kamienne, a dał ci serce z
ciała (tak wielokrotnie prosiłam).
I zrobię to, tak jak Ja pragnę: dam
ci serce swoje, abyś nim kochała. Miłość łączy serca, a twoje,
malutkie, tak łatwo zanurzyć w moim jeśli wola twoja utrwali się w
pragnieniu życia i kochania, we Mnie.
Nie potrafię mimo pragnienia.
Ty, dziecko, nic tu nie możesz, ale Ja tego chcę i jeśli
przyjmiesz
mój dar, tak się stanie.
Co mam robić?
Chciej pokochać Mnie.
Oddałam Jezusowi całą wolę kochania
tylko Jego, tak aby mi przesłonił
cały świat.
Dajesz Mi całą wolę kochania i chcesz w niej trwać, prawda?
Tak, chcę tego, ale Ty to utrwal, Panie.
Przyjmuję. I o resztę już się nie martw. Ja się zajmę wszystkim.
Chcesz prosić Mnie o twoją kuzynkę, Janinę?
Ty wiesz, Panie (kuzynka
umierała na raka). Ty wiesz, że ona chce
żyć, że ma rodzinę, którą kocha. Prosiłabym o uzdrowienie jej, ale nie
wiem, czy to jest zgodne z Twoją wolą. A jeśli nie, to daj jej, Chryste
Panie, szybką i łagodną śmierć. Błagam Cię o to w imię Twojej miłości
do niej.
Ufasz mojej miłości do niej?
Tak, Jezu.
Widziałaś, co już dla niej zrobiłem?
Tak, więcej niż przypuszczałam, że można. (Kuzynka leży w Instytucie
Onkologii im. M. Curie-Skłodowskiej. Powiedziała mi, że codziennie
przyjmuje Komunię. Jest pogodna i uśmiechnięta).
Teraz jest blisko Mnie i dlatego pragnę ją zabrać sobie. Jeśli
prosisz Mnie o nią, nie odmówię ci. Już dosyć wycierpiała. Resztę jej
win wymażę z pamięci. Oddałem za nią życie i moja męka uzupełni jej
braki. Bądź spokojna, oszczędzę jej bólu. Wierzysz Mi?
Tak!
Tylko tego od ciebie pragnę: ufaj Mi, wierz Mi, a wtedy z radością
wysłucham twoich próśb. Moim szczęściem jest spełnianie waszych próśb,
jeśli tak zawierzacie Mi, że rozumiecie, iż spełniam je z radością
wtedy, gdy jest to potrzebne, słuszne, sprawiedliwe i miłosierne.
Apeluj do mojego miłosierdzia, córko.
W jej chorobie apeluję tylko do niego, apeluję, liczę na nie.
I nie zawiedziesz się.
Teraz zaśnij spokojnie. Błogosławię cię.
II ROZMOWA
Pragnę twojej ufności
6 X 1982 r.
Czy mogę mówić z Tobą, Panie?
Tak, córko. Zawsze oczekuję ciebie. Ja słyszę cię zawsze, również
wtedy, kiedy przelotnie myślisz o Mnie, i zawsze gotów jestem wesprzeć
cię moją siłą.
Prosiłam o pomoc w napisaniu tekstu:
"Propozycje z pozycji polskich",
który zaczęłam.
Pomogę ci. Zależy mi na tym, aby ten tekst, pojednawczy i
przemawiający do was jako do Polaków, rozszedł się szeroko i dopomógł
wam. Po to jest podany.
Ale teraz chciałbym chwilę porozmawiać z tobą. Czy wiesz, jak bardzo
cię kocham? Pomyśl tylko, właśnie ciebie wybrałem sobie spośród kilku
milionów kobiet z twojego pokolenia. Jak myślisz, dlaczego?
Nie wiem.
Powiem ci. Obmyśliłem sobie współpracę z jedną z was, tu w Polsce,
aby udowodnić światu, że Ja, wasz Zbawiciel i Pan, wasz Bóg, stawszy
się raz człowiekiem nie odrzuciłem już nigdy mojego człowieczeństwa.
Jestem nadal waszym bratem, przyjacielem, mistrzem i przewodnikiem.
Nadal żyję z wami i kocham was...
Pomyślałam: "miłością Boga niepodobną
do naszej". Pan powtórzył to i
dodał:
...miłością Boga, ale i ludzką, spragnioną wzajemności,
zrozumienia i
przyjaźni. Ty wzywasz mnie jako przyjaciela, a to dlatego, że to
pragnienie przyjaźni ze Mną zaszczepiłem w tobie: bo stworzyłem cię z
zamysłem zawarcia z tobą ścisłej więzi przyjaźni, w takim czasie i
sytuacji, kiedy przyjaźń ze Mną będzie najbardziej
potrzebna i pożyteczna. I kiedy będziecie już zdolni do przyjęcia
jej.
Upatrzyłem sobie przed wiekami naród wasz jako ten, który pierwszy
jako
całość, "rodzina", a i państwo w przyszłości, złoży świadectwo o Mnie
wobec świata, jako o Panu swojego życia, jako o Tym, który was wybawia
i prowadzi, który słucha was i odpowiada wam, który może współżyć z
ludem swoim w radości i pokoju.
Mówię o tym tobie, moja mała przyjaciółko, bo postanowiłem, że ty
właśnie będziesz pierwszym moim świadkiem wśród mojego ludu.
Zapytałam, czy Pan nie ma lepszych
przyjaciół.
Mam u was wielu przyjaciół w zakonach i wśród kapłanów, jednak
potrzeba Mi było kogoś, kto żyje w świecie, kto kocha swój naród i
zrobi dla niego wszystko, kto mocno czuje swoją przynależność doń i
dzieli jego los. Taką cię chciałem mieć i dałem ci wszystkie
możliwości, abyś taką się stała. Dałem ci też miłość, a tyś jej nie
odrzuciła. Ratowałem ci życie po wielekroć, ale też radowałem się, że
służysz...
Pomyślałam: Cóż to była za służba.
Zwykła łączniczka i sanitariuszka.
A Pan od razu dodał:
...wedle swoich możliwości, za to w pełni, chętnie i żarliwie.
Kiedy
rozmawiałaś ze Mną w łagrze (w Ostaszkowie w 1945 r.), przyjąłem z
radością twoje dobrowolne ofiarowanie się, bo oczekiwałem tego od
ciebie. Później, kiedy oddałaś, pod moim wizerunkiem na krzyżu, Mnie,
umierającemu za was, swoje szczęście osobiste (w kościele jezuitów na
Świętojańskiej w 1947 czy 48 roku; ale myślałam o służbie dla spraw
polskich; i teraz, w 1988 r., widzę, że Pan to spełnił), stałaś
Mi się
jeszcze bliższa i dałaś Mi możność swobodnego wejścia w swoje życie.
Zostawiłaś Mi w nim miejsce na działanie.
Pomyślałam o tych koszmarnych latach i
rozpłakałam się.
Chcę być twoim przyjacielem
Nie płacz, dziecko, to były lata prób. Sprzedałaś wszystko, co
miałaś, nawet w pragnieniach i marzeniach, bo zapragnęłaś jednej perły:
mojego królestwa w twoim kraju. Otrzymasz to, czego pragnęłaś. Ale Ja
daję z nieskończoności mojej miłości do ciebie więcej, niż pragnęłaś.
Nie tylko udział w głoszeniu moich praw, ale moją osobistą wieczystą
przyjaźń. Chcę być twoim przyjacielem w każdej chwili życia. Pragnę
pomagać ci, spełniać twoje prośby, cieszyć się twoim zaufaniem i twoją
radością. Zachęcam cię, proś o wszystko i o wszystkich.
Pragnę przez ciebie udowodnić wam, jak bliski wam jestem, jak
was
rozumiem i jak bardzo pragnę wam pomagać. Musisz w to uwierzyć, ty
pierwsza. Pragnę od ciebie absolutnego zawierzenia i polegania na Mnie.
Pragnę twojej ufności i szczerości. Przecież wiem, co ci dolega. Mów do
Mnie. Odsunąłem od ciebie wszystkich przyjaciół z ziemi, bo potrzebna
jest Mi twoja przyjaźń pełna, całkowita. Jestem zazdrosny o tych,
których umiłowałem, strzegłem, prowadziłem i przeznaczyłem tylko dla
siebie. Nie bój się, Anno. Ze Mną otrzymasz cały świat.
Naucz mnie, mój Przyjacielu, przyjaźni z Tobą. Co mam robić?
Traktuj Mnie jak najbliższego sobie. Mów Mi o wszystkim, co cię
boli,
niepokoi, co cię trwoży.
Powinnam prosić za innych?
Owszem, chcę, żebyś prosiła za innych, ale przyjacielowi mówi się
o
sobie bez wstydu i obawy. Ja powiedziałem ci o moich planach i
nadziejach, jakie pokładam w ich realizacji w tobie...
Wiesz, Panie, że znów wróciła ta choroba z gorączką i bólem
gardła.
Boję się, że przeszkodzi mi w pracy tak jak w zimie kiedy to przez
parę miesięcy byłam niezdolna do niczego. Co mam robić? Skoro ją
dajesz, to przyjmuję, ale ona uniemożliwia mi pisanie. Co chcesz, żebym
zrobiła?
Proś Mnie o uzdrowienie, i to od razu. Posłuchaj, dziecko, w
każdym
przypadku, kiedy cię spotyka coś złego...
Pomyślałam, że wszystko, co
Bóg daje, jest "dobre".
... coś, co ty uważasz za "złe" dla siebie, biegnij do Mnie i Mnie
to
oddawaj. Jeśli jest to dla ciebie konieczne pozostawię, jeśli nie
zdejmę z ciebie ten ciężar, a w każdym przypadku dam ci moje oparcie,
siły i pomoc. Ja pragnę ujmować wam ciężaru.
Teraz, Anno, moja mała przyjaciółko, spełń moje życzenie i już połóż
się i rozgrzej. (Nie zauważyłam, że
przemarzłam i później kilka godzin
nie mogłam się rozgrzać). Wszystko, o co mnie prosiłaś,
słyszałem.
Znam cię, dziecko, bardziej, niż ty sama siebie. Znam cię dogłębnie i
rozumiem to w tobie, czego ty sama nie pojmujesz. Przyciskam cię do
mojego serca. Odpocznij przy Mnie i nabierz otuchy. Nie jesteś nigdy
sama. Ja, twój przyjaciel, z całą moją mocą jestem przy tobie. Cóż cię
przerazić może, kiedy jesteś ze Mną? Nie uciekaj tylko ode Mnie, bo
pragnę rozmowy z tobą, twoich próśb i wstawiennictwa. Miłość moja
otacza cię i osłania. Przyjmij mój pokój.
III ROZMOWA Pragnę
mieć w tobie towarzysza w działaniu
11 X 1982 r.
W tej chwili nad Warszawą jest dziwna
burza: prawie brak deszczu, a
bardzo silne i bliskie uderzenia piorunów nie spotykane o tej porze
roku. Pomimo woli widzi się w tej sile dźwięku jak gdyby silę gniewu
Bożego.
Moje dziecko. Siły żywiołów służą Mi, bo Ja nadałem prawa, według
których żyje i rozwija się cały świat materii i energii "fizycznej".
Prawa te jednak mogę zarówno zawiesić, jak i dopuścić, aby działały.
Jeżeli prosicie Mnie, wysłuchuję was, i nie istnieje żadna siła,
której
nie mógłbym nakazać: "stój", "zamilcz", "ucichnij".
Chcę, żebyś to wiedziała i pamiętała o tym w dniach kataklizmów,
które
już nadchodzą. Chociaż mogą zatapiać lądy i obracać miasta w
perzynę, nie zagrożą wam jeśli Mi zaufacie...
Pragnę waszego zaufania w moc mojej miłości do was, waszego
polegania
na opiece Matki mojej, która stała się też Matką waszą (Królową Korony
Polskiej). Pamiętaj, córko, że w przerażeniu i trwodze niepewności
polecam wam uciekać się pod płaszcz miłosierdzia Maryi, trwać przy Niej
wiernie, prosić przez Jej Serce Najczystsze gdyż ono usprawiedliwi
was, proszących w grzechu, i Jej błaganiu nie będę mógł się oprzeć.
Chcę, abyście prosili o ocalenie i opiekę, pragnę bowiem okazać wam
miłosierdzie moje. A dostąpicie go tym więcej, im więcej sami sobie
miłosierdzia okazywać będziecie.
12 X 1982 r.
Widzisz, to, co ci przeszkadza, co świat nałożył na ciebie, jest
Mi
znane. Wiem kiedy i jak, i z jakiej przyczyny powstały twoje rany i
skazy. Wiem, że wiele z nich jest twoim dziedzictwem, i uciec od niego
nie możesz, bo to ty właśnie, taka a nie inna. Wiem, że chciałabyś
bardzo posiąść te wszystkie cnoty, którymi się zachwycasz. Że
chciałabyś być kimś zupełnie innym nie sobą ale pozwól, że teraz Ja
ci powiem, co chciałbym w tobie widzieć. Właśnie ciebie, Annę ale
Annę w pełni swej osobowości. Czy wiesz, jaką ona ma być?
Nie.
Nie możesz wiedzieć, bo to Ja cię powołałem do istnienia w takiej
osobowości, jakiej Mi brakowało, jaką zapragnąłem mieć i umiłowałem z
całego mojego Serca. Dlatego, proszę, pozwól Mi kształtować cię i
prowadzić moimi drogami. Nie pragnę, abyś stała się naśladownictwem
jakiejkolwiek świętej. Do każdej duszy zwracam się z innymi słowami
jej najbliższymi, budzącymi największy, najgłębszy oddźwięk.
I ciebie wzywam po imieniu, Anno. Pragnę, abyśmy szli wspólnie.
Pragnę
mieć w tobie moją powierniczkę, przyjaciółkę, towarzysza w działaniu na
terenie twojego kraju, dla ocalenia, wydźwignięcia i wypełnienia
przeznaczenia twojej ojczyzny. Przez ciebie chcę głosić moje prawa,
umocnić moje panowanie w waszym kraju. Kocham go. Widzę w was moje
wojsko, zastępy moich sług, przyjaciół i braci, którzy podniosą moje
imię jak sztandar nad światem.
Ale oni tak mało wiedzą, tak ślepo, "po omacku" kochają. Nie
potrafią
rozpoznać mojego kierownictwa i opieki, mojej woli w tym, co dotyczy
Polski. Przygotowuję ich sobie. Kiedy naprawdę pokochają Mnie,
zapragną umocnić moje prawdziwe panowanie w ojczyźnie waszej a ono
opiera się na miłości wzajemnej, niesieniu sobie pomocy, troszczeniu
się o siebie, ujmowaniu sobie ciężarów, i na rozpoznawaniu Mnie, żywego
i obecnego w każdym człowieku.
Dlatego pomagają wam z woli mojej wasi
starsi bracia z mojego wieczystego królestwa miłości. Oni
tłumaczą moje plany, przybliżają je wam. (...)
Ty, Anno, jesteś tu posłem moim, pośrednikiem i łączniczką moją.
Dlatego najbardziej potrzeba, abyśmy się rozumieli tak głęboko, jak to
jest dla natury człowieka możliwe. Ale to moje dzieło. Twoim jest tylko
danie Mi w sobie pełni dobrej woli. Tulę cię do serca. Przyjmij pokój
mój.
IV ROZMOWA
Dlaczego Mnie się lękacie...?
29 X 1982 r.
Zastanawiałam się, czy mogę teraz
mówić z Panem.
Dziecko, zawsze
możesz mówić ze Mną. Czyż takie pytanie potrzebne jest pomiędzy
przyjaciółmi? Myślisz, Anno, o różnicy
pomiędzy tobą a Mną. Tak, różnica pomiędzy Stwórcą a stworzeniem,
pomiędzy Pełnią a cząsteczką jest i pozostaje w nieskończoności, ale
zauważ, że w istocie swej pochodzisz od Ojca i tylko od Niego. On i
tylko On dał ci istnienie z miłości. Od początku przynależałaś do
Niego i przynależność ta "zawieszona" niejako, bo zależna od twojej
własnej woli jest twoim prawem: bowiem Ja przyjąłem na siebie wasze
winy (w tym i twoje) i moja Krew obmywa was i uświęca wciąż na nowo.
Drogo cię wykupiłem dlatego, że cię tak ukochałem.
Wartość każdego z was jest w oczach Ojca wartością mojej ofiary,
mojego
życia jako człowieka, Jezusa wartością nieskończoną ofiarowaną Ojcu
przez umiłowanego Syna, Słowo, które się ciałem stało ku ratunkowi
waszemu.
Czyż może być większa miłość? A jeśli tak cię kocham, że życie swoje
dałem za ciebie, czyż dziwi cię, że tak bardzo cię bronię, tak
ochraniam, tak zabiegam od tylu lat, aby cię nie stracić...?
Pojęłam nagle bezradność słów i
bezkresność miłości Boga...
Słusznie powiedziałaś, córko. Żadne podobieństwa i porównania nic
tu
nie znaczą. Moja miłość jest nieogarniona, do niczego nie można jej
porównać. Gdyby się ujawniła jako ogień, spaliłaby wszystkie galaktyki.
Gdybym ujawnił się w mocy, wszechświat rozsypałby się w pył i wiatr.
Ale Ja lubuję się w uciszeniu, pokoju i w miłosierdziu. Wszystkie moje
stworzenia ogarniam miłością i podtrzymuję ich życie. Człowiekowi
otworzyłem moje królestwo i nie przestaję zapraszać: Wejdźcie i
odpocznijcie w pokoju utrudzeni, znękani, umęczeni i osłabli od płaczu.
Przy Mnie odnajdziecie swoje miejsce z dawna na was czekające. Odtąd na
wieki już będziecie bezpieczni. Podzielę się z wami moim szczęściem,
gdyż mam je w nadmiarze. Przyjdźcie do Mnie wszyscy wzywam was i
otwieram moje ramiona. Chodźcie, ukryjcie się w nich przed lękiem,
samotnością, obojętnością świata, przed wszystkim, co was niszczy i
przeraża. Ja jestem waszym bezpieczeństwem, waszą tarczą, ucieczką i
oparciem Ja, moc nieskończona, miłosierdzie niezgłębione, miłość
przebaczająca odwiecznie i zawsze. Dlaczego Mnie się lękacie...?
W tych słowach było tyle cierpienia,
wyrzutu, tęsknoty do naszej
miłości, że zrozumiałam, ile jest i mojej winy. Byłam wstrząśnięta.
Przerwałam, bo nie wiedziałam, jak to naprawić; słowa tak mało znaczą.
Jezu, przepraszam Cię za ból, jaki zadaję Ci nieufnością. Pragnę
Ci
zaufać zupełnie i na zawsze. Pragnę Ci uwierzyć za wszystkich, którzy
nie wierzą i nie ufają. Co mam zrobić, żebyś mniej cierpiał przez nas?
A jednak kochasz Mnie! Zrozumiałaś Mnie i chcesz Mi dopomóc.
Tak, Panie.
Umocnię w tobie ufność, wesprę cię w wierności, sprawię w tobie
to,
czego sama nie potrafiłabyś. Czy wierzysz w moją miłość do ciebie?
Wierzę. Ty nie mógłbyś nie kochać.
Nie mógłbym. Jestem Miłością. Moją bronią jest miłość, zawsze i
tylko
miłość. Wiedz, że jesteś kochana zawsze, jaden twój grzech nie oddzieli
cię ode Mnie, bo za wszystkie już zapłaciłem.
Tylko stała, trwała wola nienawiści mogłaby cię oderwać, ale Ja
wierzę
w twoją miłość do Mnie. Chcę, żebyś się czuła wolna, całkowicie i
zawsze wolna. Pragnę, aby nasza miłość rozkwitała w wolności. Mówię ci
to nie w tym celu, aby cię zobowiązywać i krępować, a po to, aby cię
wyzwolić z wszelkich lęków, skrępowania, nieśmiałości i obaw. Chcę
twojej wolności.
Prawdziwa miłość niweluje wszelkie różnice. Jesteś wolna i jesteś
ukochana przeze Mnie to wszystko.
Jezu, Panie mój i Przyjacielu. Pragnę służyć Twoim planom z
radością
i w pokoju. Pragnę zrobić wszystko, czego się po mnie spodziewasz,
dlatego że kochasz nas i pragniesz naszego dobra, dlatego że Ty chcesz
tego, co jest dla nas najlepsze. Proszę Cię, daj mi szansę służenia Ci
więcej i lepiej. Ty wiesz, jak pragnę Twojego królestwa w Polsce,
nawrócenia Rosji i jej wyzwolenia, Twojego panowania na ziemi. Pomóż
mi, bo sama nic nie mogę. Tak usilnie czuję swoją niemoc i słabość.
Ty, Anno, kochasz i swoją miłością otoczyłaś moje plany. Tego
potrzebowałem, aby móc je u was umocnić. Stało się to przy twojej
pomocy. Teraz zbliża się czas realizacji. Otrzymasz pomoc, jakiej
jeszcze nie było na ziemi. Współpraca mojego Kościoła stanie się
ciałem. Z nieskończonego mojego miłosierdzia pragnę wam udzielić tej
łaski, o jaką nie prosiliście, gdyż nigdy nie wyobrażaliście sobie
takich możliwości. Czasy, w których żyjecie są tak trudne i ciężkie, że
królestwo niebieskie przybliży się do ziemi. Oto idę.
Nadchodzę wraz z przyjaciółmi mymi, aby miłość was połączyła i
umocniła, i przyniosła owoce. Pomoc świętych moich niejeden raz
ujawniała się na ziemi, teraz jednak chcę, aby stała się wam oparciem
mocnym i pewnym.
Ty, moje dziecko, stajesz się pośrednikiem pomiędzy nimi a wami.
Wiesz
o tym od dawna, ale teraz Ja, wasz Król, Pan waszych losów, wspomogę
was i Matce mojej, waszej Królowej, ofiaruję sługi moje ku pomocy.
Pewną bądź miłosierdzia mego i wierności obietnicom danym ci.
V ROZMOWA Czy
wiesz, że Ja szukam przyjaźni z każdym człowiekiem?
7 XI 1982 r.
Nim doszło do V rozmowy z Panem,
ojciec Ludwik powiedział mi:
Twoja
kuzynka (Janina, chora na raka) umiera. Módl się teraz prosząc Jezusa
Chrystusa o pomoc w godzinie śmierci, o przebaczenie i łaski potrzebne
jej teraz.
8 XI 1982 r.
Przed rozpoczęciem pisania a myślałam
o rozmowie z ojcem Ludwikiem
zaczęłam się modlić. Szło mi to z trudem, więc otworzyłam Pismo św. i
szukałam psalmów uwielbienia. Wydały mi się martwe ale "usłyszałam"
głos Pana, więc przeszłam do biurka, do papieru i pióra.
To Ja chcę mówić z tobą, moja córko. Chciałaś się modlić, a
przecież
modlitwa jest rozmową ze Mną. Dlaczego je rozdzielasz? Pragniesz Mnie
wielbić psalmami, gdyż uważasz, że są najpiękniejszymi słowami
uwielbienia dla Mnie. Tak, ale cóż powiedziałby ojciec, gdyby dziecko
mówiło do niego wierszami cudzymi, gdyż uważałoby je za lepsze niż
własne słowa...?
Pragnę mówić z tobą i słyszeć słowa płynące z twojego serca.
Oczekuję
nie piękności formy, a szczerości i bezpośredniości.
Pytasz o twoją kuzynkę? Jest w moich dłoniach. Nic jej już nie
zagrozi.
Dziękowałam.
Najmędrszym i najprzezorniejszym jest ten, kto liczy tylko na
Mnie.
Zbawi się każdy, kto polega na moim miłosierdziu, a nie na sobie. Ja
nikogo nigdy nie zawiodłem. Jestem wiernością w obietnicach, miłością
dla grzesznych i oczekujących pomocy, zmiłowaniem dla każdego, kto
pragnie przebaczenia. Nie zdarzyło się i zdarzyć nie może, bym odmówił
miłosierdzia temu, który zawoła: "Zgrzeszyłem. Zmiłuj się nade mną!"
Wobec nadchodzącej na was próby ognia i wody nie mam innego słowa
jak
miłosierdzie i przebaczenie. Nic innego nie mogłoby was ocalić dla mego
królestwa.
Widzisz, moja mała przyjaciółko, Ja nie przychodzę was karać, a
uratować. Karę przygotowaliście sobie sami, ale nie wiecie, jak bardzo
podlegacie presji nieprzyjaciela. Tylko niewolnicy mogą szykować sobie
zgubę. Człowiek wolny, żyjący w zgodzie ze Mną, zawsze będzie dążył do
pomnożenia dobra na ziemi, dobra obejmującego wszystkich. Człowiek
wolny służy Mi z miłości. Kocha Mnie i gotów jest życie oddać dla
wypełnienia moich planów, gdyż ufa mi i wie, że Miłość może tylko
kochać, a nie krzywdzić, karać, potępiać.
Niewolnik nieprzyjaciela, żyjący w grzechu, służy jego planom w
smutku,
niepokoju i cierpieniu. Nieprzyjaciel opłaca jego ciało, ale nie
sumienie, które jest moim głosem w każdym człowieku. Można je zamknąć w
najciemniejszym zakątku duszy, zasłonić, zagłuszyć, ale ono żyje i
cierpi. Dlatego człowiek żyjący w grzechu nie zna ciszy prawdziwego,
mojego pokoju.
Nie myl jednak, córko, stanu sumienia ze stanem formalnej
przynależności do mojego Kościoła lub do armii nieprzyjaciela. W jego
wojskach (uważanych przez was za takie) mam tylu przyjaciół, ilu jest
zdrajców wśród tych, którzy oficjalnie przyznają się do Mnie. A Ja
jestem miłością dla wszystkich otwartą i nie skąpię pomocy nikomu, kto
Mnie wzywa. Widzisz, wzywać Mnie można nie znając Mnie wcale lub
odrzucając Mnie takiego, jakim jestem oszczerczo przedstawiany.
Jestem Miłością i wszelka miłość we Mnie ma swoje źródło. Kto kocha
i
służy temu, co stworzyłem, służy Mnie w moim dziele. Ono obejmuje cały
świat, a oprócz was, ludzi, żyją zwierzęta i rośliny, również powstałe
z miłości mojej, a od was potrzebujące opieki, ochrony i pomocy.
Zaiste, nieskończoną obfitość we wszelkiej różnorodności ofiarowałem
wam, abyście mieli co kochać. Dobra moje powierzyłem wam, a wy je
niszczycie zamiast pielęgnować. Każdy, kto czuje się odpowiedzialny za
wasz świat, jest współpracownikiem moim, choćby nieświadomym; każdy
cieszy moje Serce i otrzymuje moją pomoc. Walka z głodem i nędzą, z
chorobami, z zabobonami i brakiem oświaty, z nieprawnie uzyskanymi
przywilejami, z niszczeniem powietrza i wody, ziemi i jej roślinności,
zwierząt, bogactw jej wnętrza to są przejawy zrozumienia moich praw.
Przecież moimi włodarzami was ustanowiłem, nie zaś grabieżcami i
niszczycielami...
Ci, co bronią mojego bogactwa ofiarowanego wam darmo, ze
szczodrości
mego Serca, z życzeniem, aby wzrastało, mnożyło się i ubogacało wasze
życie wszyscy oni okazują troskę i rzetelność uczciwego sługi i będą
mieli swoją zapłatę. Ale ci, którzy znają Mnie i kochają, powinni Mi
służyć inaczej: chętniej, goręcej, doskonalej. Ilu mam takich?
Zapewniam was, iż gdyby ich stu było na każde pokolenie, już ziemia
cała śpiewałaby Mi pieśń wdzięczności i uwielbienia w pokoju i radości.
Jakże więc daleko od uznania Mnie swym Bogiem do szczerej i bliskiej
przyjaźni ze Mną!
Czy wiesz, że Ja szukam przyjaźni z każdym człowiekiem? Że tak jak
ciebie ścigałem, chroniłem i wciąż ponawiałem swoje zaproszenie do
zaufania Mi, tak idę w ślad za każdym, komu dałem życie?
Czy wiesz, że nikomu prawie nie jestem potrzebny? Żyją dla Mnie i
służą
Mi, ale nie kochają Mnje: Kochają namiętnie swoje dusze, ale Mnie,
który jestem życiem i sercem dusz, odkładają do historii, teologii,
nauki o moralności. Jestem obiektem filozofowania, _a nie żywym,
obecnym i spragnionym miłości ludzkiej Jezusem Bogiem, ale i
człowiekiem. Mój głód wzajemnej miłości jest głodem człowieka, ale na
miarę Boga nieskończonym tak, jak nieskończona w wartości jest moja
ofiara za was. (Pan mówi to z ogromnym smutkiem, z bólem).
Czy mogłabyś okruszynę miłości ofiarować Mi?
Przerwałam pisanie. Byłam tak
wstrząśnięta i zmartwiona. Sądziłam, że
chociaż odrobinę kocham Pana, a tymczasem okazuje się, że jestem zimna
i nieczuła do tego stopnia, że Jezus, Pan nasz, musi żebrać o odrobinę
miłości. Zaczęłam modlitwę.
9 XI 1982 r.
Dostałam rano telefon, że Jasia umarła o godzinie siódmej. Pobiegłam
na
dwunastą na Mszę za nią do dominikanów na Freta. Czuję za nią głęboką
wdzięczność do Boga. Chorowała na raka od kilku lat. Przeszła dwie
ciężkie operacje. Walczyła o przedłużenie życia, żeby wychować synka.
Ponieważ wyszła za rozwodnika, nie mogła przystępować do sakramentów
(nie rozumiała dlaczego), ale synka wychowała religijnie. W szpitalu
otrzymała ostatnie namaszczenie, przystąpiła do spowiedzi i otrzymała
dyspensę na czas pobytu, tak że mogła codziennie przystępować do
Komunii. Była pogodna, spokojna jak nigdy przedtem. W ostatnich dniach
miała bóle, ale już nie reagowała silnie.
VI ROZMOWA Pan mówi o swojej nieskończonej miłości do człowieka
1 XII 1982 r.
Dziecko moje, pozwól, że Ja zacznę naszą rozmowę. Pragnę uspokoić
cię. Wiedz, że Mnie służysz i tylko moje słowa, nie zaś wskazówki i
upomnienia innych osób powinny mieć dla ciebie znaczenie. Dlatego
pamiętaj, że dla Mnie ważna jest tylko twoja gotowość i gorliwość, a
nie wyniki. Twoją postawą, ukazujesz Mi swoją miłość do Mnie, a nie
efektami pracy, gdyż one zależą nie od ciebie.
Mnie zaś zależy wyłącznie na twojej miłości. Proszę, zaufaj Mi.
Odrzuć
wszystkie normy postępowania, jakie narzucali ci ludzie (myślałam, że
źle służę, mało Panu przynoszę korzyści, jestem nieprzydatna).
Normy
handlowe, wymiany korzyści nie wchodzą w grę tam, gdzie istnieje
miłość.
Kocha się kogoś, osobę, a nie "za coś": i wtedy bardziej, gdy jest
wielka korzyść, a w razie małej korzyści mniej. Nie kocha się
interesownie, bo wtedy nie jest to miłość, a egoizm. Miłość jest
bezinteresowna. Dam ci przykład, który zrozumiesz. Kochasz Polskę,
twoją ojczyznę. Czy otrzymujesz od niej coś w zamian? Czy spodziewasz
się korzyści lub nagrody z tego powodu? Nie, nie tylko nie oczekujesz
zysku, ale gotowa jesteś oddać dla niej wszystko, nawet życie,
prawda...? (Tak było; bo sprawdzało
się to w życiu w okresie lat wojny).
Taką jest moja miłość dla każdego człowieka. Moja miłość jest jednak
różna od waszej. Wasza, najbardziej ofiarna i gorąca, często przemija,
a często słabnie, zmienia się, a nawet zapiera się samej siebie. Czyż
Piotr, kiedy się Mnie zaparł, nie kochał Mnie? Tak,
kochał, ale górę wziął lęk o samego siebie.
Bo widzisz, człowiek jest bardzo słaby. Częściej grzeszy słabością
aniżeli złem. Ale we Mnie nie ma słabości, zdrady ani odmiany. Już samo
istnienie twoje jest dowodem mojej miłości. Żaden byt nie został
stworzony inaczej niż z nieskończonej mojej miłości, która jeśli już
upodobała go sobie, to na wieczność.
Powołuję was do życia ze sobą, do życia prawdziwego w wieczystej
miłości, przepełnionego szczęściem wzajemnej obecności. Bo szczęściem
waszym jest świadomość mojej miłości, życia ze Mną, ale szczęściem moim
jest radość z uszczęśliwiania was! Obdarzanie was życiem po to, abyście
byli nieskończenie szczęśliwi oto szczęście moje.
I kiedy jesteście zagrożeni utratą szczęścia, które wam
przeznaczyłem,
walczę o was Ja sam. Walczę z nieprzyjacielem, który zniewala was,
poniża, upokarza, wyszydza, a pragnie waszego wiecznego nieszczęścia
ale nie ma do was żadnych praw, jeśli mu ich sami nie dacie.
Ja zaś wykupiłem was z niewoli własną krwią. Po to stałem się
człowiekiem, bratem waszym, aby to braterstwo utrwalić ofiarą mojego
życia i uczynić wieczystym. Bóg stał się człowiekiem, aby biedny,
zbłąkany człowiek odnalazł drogę do swojego prawdziwego domu, gdzie
panuje pokój, odpocznienie i radość przebywania wraz z Bogiem swoim.
Działaniem Boga jest miłowanie. Jak ty oddychasz, tak Bóg miłuje.
Wyrazem miłowania Boga jest to wszystko, co istnieje bo istnieć może
tylko z miłości i w miłości mojej. Niezmierne ilości światów i
niezmierzona liczba bytów rozumnych, pojmujących dlaczego otrzymały
istnienie, świadczą o mojej miłości. Tylko wy, tylko wy, ludzie, nie
chcecie uwierzyć, że Ja jestem Miłością! (Pan mówi to z ogromnym bólem).
Tak bardzo pragnę waszego szczęścia. Zrobiłem wszystko dla was,
abyście
uwierzyli, ale jeśli nawet śmierć moja za was nie przekonuje was,
cóż mogę uczynić jeszcze...?
Mówiłem ci, córko, że miłość moja jest miłością człowieka, ale na
miarę
Boga, a więc jest bezmierna, nieskończona. A jakiż jest mój ból z
każdego straconego dla szczęścia człowieka...?
Co ja mogę zrobić?
Ty przynajmniej zawierz Mi, ufaj Mi, kochaj Mnie. Nie tak jak Ja
ciebie, ale przynajmniej tyle, ile możesz. Trochę.
Czy takie nic może mieć dla Ciebie znaczenie?
Szczęściem moim jest, kiedy Mi ufacie, gdy polegacie na Mnie we
wszystkim. Wtedy mogę otoczyć was opieką, zapewnić bezpieczeństwo,
chronić i strzec. Wtedy wiem, że dzieci moje liczą na Mnie, uznają Mnie
Ojcem; bo nawet na ziemskim ojcu dziecko ufnie polega. Moja miłość
ojcowska pragnie was chronić, opiekować się wami, dbać o was w każdej,
nawet najdrobniejszej sprawie. Przecież jesteście tak bardzo słabi,
wątli, tak delikatni jak najdrobniejsze kiełki rośliny. Tyle wam trzeba
pielęgnacji, troskliwości, tyle słońca miłości, abyście mogli rosnąć
zdrowo i rozwijać się w całej piękności, którą wam wybrałem.
Im bardziej ranicie się wzajemnie, im bardziej obciąża was świat,
tym
bardziej potrzebny wam jestem. Ale nie chcecie Mnie. Podejmujecie tę
rozpaczliwą walkę sami, o własnych, tak wątłych siłach. A Ja, wasz
Ojciec, patrzę na te zmagania bezsilny, bo odrzucony, a Serce moje
krwawi od waszych łez i bólu.
Wszechmoc moja wyciąga do was dłonie o mocy nieskończonej, a wy
odpychacie je: wolicie konać z głodu i boleści, niż wezwać Mnie, Ojca.
Bóg nieskończony w Jezusie Chrystusie cierpi nieugaszonym
cierpieniem
odrzuconego współczucia, przyjaźni wzgardzonej, bezmiaru miłosierdzia
nie przyjętego, a niezbędnego tym, którzy bez niego giną.
Bóg, nieskończenie szczęśliwy, w Słowie, Synu wzgardzonym przez
tych,
których wykupił, cierpi niezmiernie, bo miłość nie jest odwzajemniana.
Mówiłaś Mi, córko, z płaczem i smutkiem, że nie rozumiesz, co to
jest
"być kochaną", że nie znasz tego stanu. Prosiłaś, abym to zrozumiał i
pomógł ci. A Ja mówię ci, ukochana córko moja, że dzielisz mój ból.
Nienasycone jest we Mnie pragnienie bycia przez was kochanym. Jeżeli
pokochacie mnie jestem bowiem waszym życiem, szczęściem, zbawieniem
wypełnię was sobą, nasycę, uszczęśliwię. Staniecie się pełnią dla
każdego z was możliwą. Moja głodna miłość ojcowska nakarmi was sobą.
Szczęściem waszym uszczęśliwicie Mnie.
Córko moja, przynajmniej ty nie wątp. Zechciej zaufać Mi. Otwórz
swoje
serce na miłość moją, którą pragnę w nie przelać. Zawierz Mi.
VII ROZMOWA Mnie, Ojca, cieszy to, że chcesz Mi służyć swoją osobą
6 XII 1982 r., po moim pobycie na
jasnej Górze
Witaj Mi dzisiaj, moja córko! Wiem, co cię boli i co cię tak
zmartwiło. Wiem też, że zrozumiałaś moją miłość do ciebie.
Pragnę, abyś wiedziała, że to, czego Ja pragnę dla was (Polaków),
stanie się nawet pomimo oporów. Tam, gdzie wiara i ufność jest słaba,
ale nie ma złej woli, Ja wspomagam was i umacniam, a także
zwielokrotniam moje świadectwa, zamiast je wam odebrać z powodu waszych
niedostatków. Takie jest moje działanie, bo Ja działam wyłącznie dla
waszego dobra. Pragnąłbym, abyście naśladowali w tym Mnie, waszego Ojca.
Twoje starania wzruszają Mnie, moje dziecko. Wiem, że robisz to, co
zrobić możesz; i dla ciebie jest to "za mało", ale Mnie, Ojca, cieszy
to, że chcesz Mi służyć swoją osobą. To Mi wystarcza. Od bardzo małego
dziecka matka nie wymaga niczego, ale cieszy się, gdy dziecko jest
zdrowe, radosne i posłuszne. Cieszy się jego radością i zdrowiem. Tak
Ja pragnę cieszyć się wami.
Jak możesz, Panie, cieszyć się mną? Przecież ja mam tyle wad!
Wiem, Anno, o twoich brakach, ale po to jestem Ja, twój Ojciec,
aby
im zaradzić. Dlatego nie martw się o siebie. O ciebie Ja się troszczę.
Wszystko, dziecko, co ciebie dotyczy, jest przedmiotem mojej uwagi. To,
co wymaga uzdrowienia, będzie uzdrowione. W tym polegaj na Mnie i ufaj
mojej miłości.
Ważne jest to, czym służysz Mi pomimo swojej słabości i braków.
Nie
ma innej drogi, jak codzienne, "cochwilne" ponawianie wysiłków.
Służenie Mnie, Ojcu twojemu, składa się z poszczególnych aktów służby;
z ich wielokrotnego powtarzania wynika coraz większa sprawność,
umiejętność i moc dokonywania coraz to większych dzieł ale u
początków leżą zawsze codzienne, drobne starania dokonywane dla
miłości mojej. Nie zawsze są one miłe i łatwe, ale są waszym znakiem
miłowania Mnie. Są tak jak uśmiech dziecka do matki, która czuje się
wtedy wynagrodzona za cały trud pielęgnowania dziecka i nieprzespanych
nocy.
Czy wiesz, czym raduje się moje serce najbardziej? Kiedy starasz się
z
dobrocią odnosić do wad, braków i błędów moich licznych biednych i
chorych dzieci dlatego, że wiesz, jak są Mi drogie, jak krwią i życiem
Syna mego zostały okupione i jak bardzo im ciężko. Współczuj im moim
współczuciem i kochaj je moją miłością: wybaczającą, niepamiętliwą,
cierpliwą. Kiedy chcesz tak czynić, Ja jestem w tobie obecny w całej
mojej mocy, którą cię wspomagam.
Jak to mam robić?
Kiedy się z nimi spotykasz, nie myśl, co ty odczuwasz i sądzisz,
myśl, jak bardzo Ja ich kocham i pragnę im pomóc także w tej chwili,
przez ciebie. Chcę też, abyś wiedziała, że pomoc moja, również przez
ciebie podana, potrzebna jest zawsze i każdemu, z kim się spotykasz,
gdyż nie ma człowieka, który by jej nie potrzebował nieustannie, do
ostatniej chwili życia. Wiedz o tym córko i pamiętaj.
Im bliższy wam jestem i mocniej was wypełniam, tym bardziej rozwija
się
w was pragnienie służenia Mi, a Ja w odpowiedzi daję wam zadania
szersze i cięższe, któremu nie podołałoby dziecko słabsze i mniejsze,
bardziej liczące na siły swoje niżeli na Mnie. Toteż trudy wasze zawsze
obciążają was i nie ma dość dojrzałego człowieka, który nie
potrzebowałby braterskiej zachęty, wysłuchania, pomocy. Jakże często Ja
sam staję się przyjacielem waszym tym silniejszym i bliższym, im
bardziej samotni jesteście. Zastępuję wam nieobecną, a konieczną wam do
życia miłość braterską. Tak jest i z tobą, dziecko moje. Ale też ty ze
mną, a więc my razem, możemy dokonać nieskończenie więcej dobra
obdarzając innych, i tylko darząc, ponieważ ty, Anno, ode Mnie
otrzymujesz pełnię potrzebnej ci miłości. Masz mnie całego i
dysponujesz moją miłością. Rozdzielaj ją, proszę...
VIII ROZMOWA O
przebaczeniu: "To, co dla was jest niemożliwe, staje
się możliwe, a nawet łatwe i proste, gdy Bóg współdziała z człowiekiem"
Ojcze mój, za dużo spodziewasz się po mnie. Wiesz przecież, że
nawet
przebaczać nie potrafię. Wiesz, że chciałam i próbowałam na Mszy
świętej w niedzielę, ale wtedy przyszła druga osoba, która względem
mnie też ciężko zawiniła i przebaczenie im obu razem to już było za
dużo. Próbowałam, ale natychmiast widziałam, ile zła mi wyrządziły i
nie chęć pomożenia im odczuwałam, a ból nie naprawionych krzywd. (...)
Mówiłam "przebaczam", a uczucia mówiły: "brzydzę się jej, gardzę nią,
jest podła". Szarpiąc się pomiędzy nimi a świadomością, że powinnam
przebaczyć, poszłam do Komunii z bólem i niepokojem. Wiem, że znów
zraniłam Jezusa, ale nie mogłam opanować uczucia chaosu i niepokoju.
Nie potrafię nawet przebaczyć. Nie umiem. Przepraszam Cię, Ojcze.
Moje biedne dziecko. To zupełnie zrozumiałe, że nie potrafisz
przebaczyć sama. Jezus nie głosił nauki łatwej. Głosił przebaczenie i
miłość do nieprzyjaciół, a to przerasta naturę człowieka. Ale
pamiętaj, że Jezus powiedział: "A oto Ja jestem z wami przez wszystkie
dni, aż do skończenia świata" (Mt 28, 20 b), i to, co dla was jest
niemożliwe, staje się możliwe, a nawet łatwe i proste, gdy Bóg
współdziała z człowiekiem.
Widzisz, córko, jak łatwo człowiek może ulec pokusom. Bo
rozpamiętywanie i żywy, bolesny obraz krzywd postawił przed tobą
nieprzyjaciel, a ty nie rozpoznałaś go. Dałaś się zwabić do tego
miejsca, gdzie on chciał cię mieć do bólu miłości własnej i
rozpamiętywania faktów dawno przebrzmiałych, nieodwracalnych. Czy
rozumiesz mnie?
Tak, Ojcze. Skoro coś zaistniało, nie cofnie się; dlatego
rozważanie
takich faktów jest bezpłodne, a uczuciowo szkodliwe.
Tak, córko. Cóż więc w takiej sytuacji powinnaś zrobić?
Uciekać się do Ciebie, tak?
Tak. Przede wszystkim odwrócić się od poddawanego ci obrazu. A że
nieprzyjaciel jest groźny, podstępny i ataki ponawia, chronić się
musisz w mojej obecności. Nie namyślaj się, dziecko, nie zwlekaj
wołaj Mnie w całej mojej mocy, i to natychmiast, gdy coś cię
zaniepokoi. Niepokój jest znakiem jego obecności dla ciebie, ponieważ
jesteś bardzo wyczulona na świat pozacielesny.
Ale mam też nerwicę.
Wiem, córko, o tym, że niepokój twój może mieć źródła fizyczne,
ale
dopóki nie uzdrowię cię, postaraj się przy każdej oznace niepokoju
wołać Mnie na pomoc.
Ależ, Panie, musiałabym Cię wołać ciągle!
Tak bym właśnie pragnął być wzywanym. Nie wiesz, jak słaba jesteś,
ale Ja wiem, że potrzebny ci jestem zawsze. Przy najmniejszym odejściu
gubisz się, a wróg twój to wykorzystuje. Zwłaszcza w miejscach
publicznych, w atmosferze chaosu, napięcia, silnych emocji, które
bardzo dotkliwie odczuwasz, ulegasz myślom poddawanym ci przez niego, i
wtedy właśnie jestem ci najpotrzebniejszy.
Spróbuj od razu, dzisiaj. Jedz ze Mną, rozmawiaj przy Mnie, a to
co
zechcesz powiedzieć innym, mów Mnie.
Dobrze, Boże, mój Przyjacielu, spróbuję.
Uwaga: Tak było tego dnia, ale już w
czwartek (dwa dni później) i w
piątek zapomniałam o Panu wychodząc z domu, a wtedy jest najgorzej.
Skutkiem była brzydka sprawa w tramwaju, bo wezwałam do wstania
paniusię, która wskoczyła na miejsce, zwolnione przez kogoś dla
inwalidy z protezą. Wstała, ale bezczelnie pokazała, że dla inwalidy
miejsce jest oznaczone i ona nie powinna ustąpić. (Miejsce zwolniono
nie dla niej, ale była szybsza niż inwalida). Powiedziałam, co o tym
myślę, i zaczęło się...
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczut informatyk12[01] 02 101introligators4[02] z2 01 n02 martenzytyczne1OBRECZE MS OK 0202 Gametogeneza02 07Wyk ad 02r01 02 popr (2)1) 25 02 2012TRiBO Transport 0202 PNJN A KLUCZwięcej podobnych podstron