Action Mag # Opowiadania
::: Andrzej Pilipiuk :::
Do
wsi przyszła zaraza czyli witaj wesoła przygodo
Tekst pochodzi z oficjalnej strony Andrzeja Pilipiuka: (http://pilipiuk.valkiria.net)
Wstęp. Zasadniczo nie znam się na RPG, dlatego
nie jestem w stanie powiedzieć czy opisana tu przygoda da się
zagrać. Nie wiem co gorsza na ile jest ona kompatybilna z systemem
Dzikie Pola. (podręcznika nie przeczytałem). Zostaliście ostrzeżeni!
Graczy sadzamy najlepiej przy stole. Będą potrzebne: szable
pochodnie, miska, płachta, pies, bogato zaopatrzony ogródek z
ziółkami, duży szklany gąsior, piec, kamień, kawałek papieru, gęsie
pióro, inkaust, oraz jeden przedstawiciel mniejszości narodowej w
stroju etnicznym. Inne rekwizyty i coś do popicia wedle uznania.
Z magnetofonu puszczamy brzękot cynowych pucharów, stukot
glinianych mis o drewniane stoły, gulgotanie piwa i miodu w
gardzielach, rżenie koni za ścianą, zapach świeżego obornika.
Przepraszam, to ostatnie nie z magnetofonu. (W obornik można
zaopatrzyć się na wsi. Przechowywany w szczelnie zakręconym słoiku
nie powinien zwietrzeć). Siedzicie w karczmie, gdzieś na
kresach, jest połowa siedemnastego wieku. Możecie być szlachtą lub
chłopami pańszczyźnianymi, w zależności od ilości gotówki i
postawionych na stole przed grą trunków. (Jeśli przyjmiecie rolę
chłopów pańszczyźnianych będziecie prekursorami! Twórcy systemu
Dzikie Pola stawiali raczej na szlachtę). Siedzicie i gawędzicie,
przedstawiciel mniejszości dolewa wam piwa miodu lub podłej gorzałki
pędzonej na zapleczu. (Na marginesie przypominam, ze pędzenie bimbru
jest obecnie zakazane i można za to dostać nawet pięć lat. Nabywanie
i przechowywanie bimbru na razie nie jest karalne). O czym to ja?
Aha. Uczoną dysputę o wdziękach okolicznych panien na wydaniu
(chłopek, wdów, sierot etc. niepotrzebne skreślić), przerywa wam
donośny łomot. To przez okno, wyłamując małe okrągłe placki szkła
(zwane gomółkami), oprawione w ołów, wpada kamień i ląduje pomiędzy
wami na stole, roztrącając wasze kubki, rynki z pieczonym mięsiwem
czy gliniane patelnie na trzech nóżkach (przed sesją obejrzyjcie
sobie w muzeum archeologicznym). Któryś z was, a najlepiej Mistrz
Gry podnosi kamień i zdejmuje z niego pergamin. (w siedemnastym
wieku papier był już w powszechnym użyciu, ale pergamin, brzmi
bardziej dumnie). Na kartce starannym pismem półanalfabety
naniesiono krótką a treściwą informację. "Do wsi przyszła zaraza!"
(aha. Jeszcze jedno, wykrzykników wówczas nie stosowano). Ta
informacja powoduje że wszyscy zrywacie się z miejsc i krzyczycie na
karczmarza aby czym prędzej podał najmocniejszą wódkę, celem
oczyszczenia dróg oddechowych, gardła i przełyku od bakcyli. (Na
marginesie. Bakterie jako takie odkryte zostaną dopiero w 1858 roku
i nadal przez szereg lat uchodzić będą za niesprawdzoną hipotezę
naukową). Karczmarz biadoli nad wybitym oknem i dopiero po
dłuższej chwili zaczyna wydawać żądany specyfik. Oczka mu przy tym
biegają na boki a wy już wiecie, ze cenę wybitego okna doliczył
właśnie do waszego trunku. Ale przecież nie będziecie się targować,
zdrowie ważniejsze. (jeśli chcecie się targować to na końcu w
tabelce podaję rodzaje używanych pieniędzy i ich siłę nabywczą.).
Ludzie wykształceni oczywiście nie dadzą się nastraszyć byle
żartownisiowi. Zanim podejmiecie radykalne kroki celem walki z
zarazą trzeba koniecznie sprawdzić czy faktycznie nadeszło morowe
powietrze. W tym celu zastosujemy wysoce naukową metodę opisaną już
w 1591 roku przez J. Umiastowskiego. "Powietrze zwykle
wkradało się do Polski od strony Turcji i Azji. Poprzednie oznaki
ukazania się tej srogiej klęski były: ognie napowietrzne, a po nich
zaraz następowała mgła gęsta przy mocnych wiatrach od południa i
wschodu. Jedną z oznak zewnętrznych było także jeżeli na wiosnę mało
dżdżu padało z zimnem, a kwiaty wcześniej niż w czasie właściwym
wschodziły. Tak więc panowie bracia, kmiecie, czy kim tam
jesteście, wysilajcie przymroczoną miodem pamięć, jak to wyglądała
wiosna tego roku. Jeśli nic wam do podchmielonych łbów nie przyjdzie
należy przeprowadzić drugi eksperyment. /.../ Najpewniejszym
dowodem istnienia powietrza jest następująca próba: zbierano rosę w
naczynia i dawano do wypicia psu pragnącemu, jeżeli ten zaraz po tem
zdychał, było to niezawodnym znakiem tej klęski Tylko
uważajcie, żeby was nie dopadło towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami,
albo bojówka sponsorowana przez Zielone Brygady. Jeśli nie macie psa
możecie zaeksperymentować na chłopie (o ile zaliczacie się do
szlachty), albo na pijanym panu jeśli zaliczacie się do stanu
kmiecego. Na karczmarzu odradzamy próbowanie, bo kto wam będzie
dolewał? Poza tym mniejszości narodowe zasadniczo są mało wdzięcznym
materiałem badawczym. Ktoś mógłby was oskarżyć o rasizm.
Jeśli zawitała do waszej wsi dżuma, macie około 50% szans,
że się nie zarazicie. (choć na przykład w Wenecji i Mediolanie
epidemie w połowie XVII wieku zabijały nawet 90% ludności). Dla
określenia kto się zaraził a kto nie, rzućcie kostką. Ci z was
którzy wyrzucą nieparzystą liczbę oczek są zdrowi, pozostali
niestety zarażeni. W waszych czasach nie dysponujecie niestety
przeciwciałami, surowicami, antybiotykami, sulfamidami etc., ale nie
upadajcie na duchu. Dżuma, choć niebezpieczna nie jest chorobą w stu
procentach śmiertelną. Wasz system immunologiczny jest w stanie
pokonać bakcyle... a przepraszam, bakcyli jeszcze nie odkryto.
No więc dzięki modlitwom choroba może wyjść z waszego ciała
pozostawiając w nim duszę. Określmy wasze szanse. Jeśli na skórze
pojawiły wam się wrzody z których cieknie czarna ciecz, a po obu
stronach szyi ropa rozerwała wam węzły chłonne tworząc rozległe
rany, możecie uważać się za szczęśliwców. Dopadła was zwyczajna
dżuma, tzw. czarna śmierć, morowe powietrze. W takim przypadku o ile
nie chorowaliście wcześniej na żadną chorobę absorbującą siły
odporne organizmu macie 3% szans na samoistny powrót do zdrowia! Dla
zbadanie czy wyzdrowieliście rzućcie dziesięć razy kostką
dziesięciopolową, jeśli trzy razy wypadnie jedynka jesteście
wyleczeni. jeśli nie wypadnie sorry Winetou. W przypadku gdy
kostka powie wam że jesteście chorzy, a nie zaobserwujecie żadnych
niepokojących objawów poza dusznością można powiedzieć że macie
pecha. Dopadła was odkryta dopiero w XIX wieku postać dymieniczna
dżumy. rozwija się ona w płucach zarażonego i jest bardziej
śmiercionośna niż zwyczajna. ale nie martwcie się. Mimo wszystko
macie szanse powrotu do zdrowia! Szansa ta wynosi aż 0,5%. W celu
określenia rzucamy kostką... Chorych jak już wspomniano nie
jesteście w stanie wyleczyć, zaś eutanazja uważana jest w tych
czasach za grzech. Jednak nie przejmujcie się. Za zabójstwo Pana
Brata przewidziano łagodną karę. Rok i sześć niedziel odsiadki w
wieży. Wylądowanie w lochu stanowić może dobre zabezpieczenie przed
kontaktem z chorymi, a zanim was wypuszczą zaraza przejdzie. Jeśli
planujecie dłuższą kwarantanną to warto wiedzieć, że za zabójstwo
dokonane w miejscu publicznym otrzymacie podwójny wymiar kary. Jeśli
nie decydujecie się skracać cierpień panom braciom jedziemy dalej.
Aha. jeszcze jedno. Jeśli jesteście chłopami i skrócicie cierpienia
szlachcicowi, to niestety niezależnie od szlachetnych pobudek czynu,
czeka was drewniane podwyższenie i psychopata w czerwonym kapturku.
(bez wilka). Co należy zrobić aby zabezpieczyć się przed
zarazą? Po pierwsze można zabarykadować się w domu, Dzięki
podzieleniu Warszawy na sektory odgrodzone palisadami zimą 1624/25
udało się uzyskać rekordowo niską liczbę zgonów. Tylko 17%
mieszkańców miasta. Ten wariant jednak dla graczy nie jest
chyba najlepszy. Po drugie można zastosować środki profilaktyczne. W
tym celu będziemy potrzebowali ogródka i słoja, oraz najlepiej klucz
do oznaczania roślin łąkowych, lub inne podobne dzieło z dziedziny
botaniki. A więc: "Wziąć pączków świeżych piołunu wielkiego,
piołunu małego, rozmarynu, szałwi, ruty, miękiszu, każdego po łutów
3, kwiatu lawendowego łutów 4, czosnku pół łuta, dzięglu 2 łuty,
tatarskiego ziela, cynamonu, goździków, muszkatałowych gałek,
każdego po pół łuta, octu winnego najtęższego garniec {30 litrów}.
Te wszystkie preparata pokrajać, potłuc i w szklany gęsior z tym
octem pomieszać dobrze zawiązać pęcherzem, i niech przez 12 dni na
słońcu stoi a gdyby słońca nie było, to w piasek lub w popiół gorący
wstawić i potem mocno przecedzić i wycisnąć. Dopiero kamfory jeden
łut w wódce rozpuścić i do tego wyż wymienionego octu dodać. Tym się
umywać, na czczo po łyżeczce zażyć. Nos i gębę tym nacierać i zawsze
nosić w balsamce przy sobie, dla częstej wąchania sposobności - jak
radził krakowski medyk Petrycy. Przypuszczalnie u
karczmarza, jeśli wcześniej dowiedział się o nadciąganiu zarazy
można tenże preparat nabyć. Nie macie już pieniędzy? Trzeba było
mniej pić, albo lepiej się targować. Może da na kredyt, ale nie
liczcie na to. Ryzyko wynosi około 50% procent, więc połowę
preparatu musiałby spisać na straty... a rozumiecie teraz dlaczego
na kredyt jest trzy razy drożej. Z drugiej strony może opłaca się
pisać weksel? Jeśli i wy i karczmarz macie po 50% szans uniknięcia
zarazy to ryzyko że będziecie musieli spłacić dług wynosi raptem
nieco ponad 25%! Nasuwa się wam zapewne zrozumiale pytanie,
czy preparat ten jest skuteczny? Hmm... Jak by to powiedzieć.
Odkażanie wyziewami octu górnych dróg oddechowych może chronić was
częściowo przed dżumą przenoszoną drogą kropelkową. Poza tym ocet
jako lekarstwo jest bezwartościowy. Na marginesie uwaga do graczy.
Ocet jako taki przy wdychaniu podrażnia błony śluzowe, prowadzi do
silnych bólów głowy a nawet uszkodzeń mózgu jak przy wąchaniu
butaprenu. Zażywanie doustne może upośledzić pracę wątroby i nerek
oraz doprowadzić do częściowego obumarcia flory bakteryjnej w
żołądku. Podobno w Norwegii istniał lek umożliwiający powrót do
zdrowia nawet osobom już chorym. Biorąc jednak pod uwagę, ze czarna
śmierć zabiła tam 3/4 populacji nie bierzcie tych plotek poważnie.
Jeśli nęcą was opuszczone domy i porzucone mienie wyjątkowo
skutecznym środkiem odkażającym jest proch armatni, którego cienką
warstewkę należy rozsypać na podłodze i podpalić. Gryzący dym
wypędzi powietrze. Z zarazą można oczywiście walczyć także w
inny sposób. Jak wiadomo morowe powietrze wedle jednych autorytetów
przychodziło z wiatrem, ale bardziej światli lekarze, np. nadworny
medyk Zygmunta III Wazy - Perlati, zbadawszy rzecz dogłębnie
orzekli, ze ciągnie za grupami ludzi. W skrajnych przypadkach zaraza
jest wywołana przez ludzi. Którzy roznoszą ją świadomie i celowo. A
zatem szable, w dłoń (chłopom pańszczyźnianym przypominamy, że
szable to broń szlachecka, doradzam więc pobranie kos, sierpów,
młotów i cepów) i hajda na zarazę. Zadanie jest proste, należy
wytłuc wszystkich obcych. Graczy o orientacji antysemickiej
informuję, że prześladowania ich "ulubionej" mniejszości podczas
zaraz były na porządku dziennym. Wybiegając nieco w przyszłość można
też wziąć przykład z dziewiętnastowiecznych chłopów rosyjskich i
ścigać lekarzy przysłanych do walki z zarazą. Po lasach mieszkają
różne "mądre babki", możecie skorzystać z ich pomocy lub spalić
wiedźmy na stosie. A może zapolujecie na dziewicę moru? Można ją
łatwo rozpoznać: chodzi ubrana na czerwono, rzuca czerwony cień,
który nie zupełnie pasuje do jej postaci, ma blisko siebie osadzone
oczy i zrośnięte brwi. Pozostałe przygody jak sądzę wymyślicie sobie
sami. Gdybyście chcieli rozegrać przygodę w mieście może
będziecie mieli szansę zaobserwować nadejście powietrza. Szczury
dotąd spokojnie żerujące w rynsztokach i w zaułkach ulic
nieoczekiwanie będą zdychać i krwawić z pysków. U zwierząt tych
dzięki pewnym różnicom fizjologicznym dżuma rozwija się głownie w
płucach, powodując pękanie pęcherzyków i silny krwotok prowadzący do
zadławienia i śmierci zwierzęcia. Choroba przenosi się na ludzi
poprzez ugryzienia pcheł, lub wdychanie wraz z kurzem zakażonych
szczurzych odchodów. Nie macie pcheł? Nie wciskajcie kitu! W
siedemnastym wieku każdy mieszkaniec naszego kraju miał pchły.
Pomiędzy ludźmi dżumę przenosić mogą także wszy i pluskwy. No cóż,
jeśli uważacie, że lepiej nie nosić na sobie takiej menażerii
udajcie się do zawodowej iskarki, która w ciągu godziny oczyści
wasze włosy z większości pasożytów. Tylko czy warto? Jak to nie
rozumiecie? Czyżbyście nie wiedzieli że jeszcze w początkach
dziewiętnastego wieku wzajemne iskanie się było ulubioną pieszczotą
zakochanych, mającą w dodatku silny wydźwięk erotyczny? No
to na zakończenie garść cen, żebyście mogli się targować.
Zacznijmy od pieniędzy. Około 1624-26 roku gdy dżuma
pustoszyła nasz kraj, 1 dukat bity ze złota miał wartość ok. 172
grosze. 1 talar bity ze srebra - 90 groszy. Występowały też monety
srebrne: póltalar - 45 gr., Ort - 18 gr., Szostak - 6 gr., trojak 3
gr., półtorak - 1,5 gr., 1 grosz. Grosz dzielił się na 3 szelągi
bite z miedzi a każdy szeląg na trzy denary. Czeladnik
dziennie mógł zarobić 5-7 gr., Mistrz murarski ok. 20-30. Beczka
piwa kosztowała ok. 36-120 gr., garniec czyli ok. 30 litrów ok. 3
gr. Taka sama ilość gorzałki 6-9 groszy. Na zagrychę polecam kurę -
ok. 2 gr., funt wołowiny - ok. 2-5 gr. Lub kopę (60 szt.) jaj za ok.
6-10 gr.
Zamieszczono za zgodą i błogosławieństwem autora :) Ten
tekst oraz inne artykuły i fragmenty opowiadań Andrzeja Pilipiuka
znajdziecie na stronie http://pilipiuk.valkiria.net . Zachęcam do zaglądania
:) - Rainman
Andrzej Pilipiuk
pilipiuk@interia.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
i1 Usuwanie odpadówRozbitk i1I1 Prototypowanie algorytmów sterowania pracą elastycznej linii w środowisku PLC S7 300i1 wywrownowazanieZalacznik do instrukcji I1i1 Obróbka warzyw8 02 2014 arkusz AON I1i1 Obróbka mięsai1 Mycie lady chłodniczeji17 8 12 arkusz AON I1więcej podobnych podstron