Karma (2)












Annie Besant











Annie
Besant

KARMA

 

Pracownia "Borgis"

Wrocław MCMXCIX

 







Annie Besant (1847-1933), głośna
przywódczyni Towarzystwa Teozoficznego, znana była z prowadzenia badań
metodami nadzmysłowymi w świecie subtelnej materii. Dzięki umiejętności jasnowidzenia
przyczyniła się do rozwoju chemii okultystycznej, podała nadto wiele
szczegółów dotyczących "myślokształtów", tj. form tworzonych przez myśli.
Korzystając z możliwości świadomej eksterioryzacji do świata zmarłych badała
prawa rządzące reinkarnacją, w jakimś sensie opiekowała się też zmarłymi,
pokazując im właściwą drogę.
W książce Karma A. Besant przedstawia działanie kosmicznego prawa przyczyny
i skutku w naszym świecie przeciwieństw, w świecie dobra i zła. Wskazuje ona,
że prawo to ma charakter korygujący, jest prawem wyrównania, odpłaty, ową
Boginią z opaska na oczach, ślepym losem. Ale "ślepym" nie znaczy
nierozumnym, lecz bezwzględnym. To, co cała ludzkość stworzyła siłą swych pozytywnych
i negatywnych myśli, uczuć, pożądań i czynów (karma zbiorowa), jak też odpowiednio,
co stworzyła jednostka (karma indywidualna) powraca do nich. Sami decydujemy
o przeznaczeniu swoim i świata, możemy je zmienić. Niniejsza publikacja daje
właśnie odpowiedź na pytanie, jak człowiek kształtuje swoja karmę, swój los.




 

 

Przedmowa

Przed wypuszczenie tej publikacji w szeroki świat należy
dodać kilka słów przedmowy. Jest ona czwartą z serii podręczników, które mają
na celu zaspokojenie żądań publiczności, domagającej się prostego i
przystępnego przedstawienia nauk teozoficznych. Wiele osób narzekało, że literatura
nasza jest obecnie zbyt abstrakcyjna, nazbyt fachowa i nazbyt wytężająca dla
zwykłego czytelnika; spodziewam się, że obecna seria zdoła uczynić zadość tej
pilnej potrzebie. Teozofia jest nie tylko dla wykształconych; jest dla
wszystkich. Być może, iż wśród tych, którzy z tych książek czerpać będą
pierwsze wiadomości o niej, znajdą się i tacy, co podchodząc do jej
abstrakcyjnych zagadnień z gorliwością studenta i zapałem nowego zwolennika
zechcą, aby ich wprowadziły głębiej w jej filozofię, wiedzę i religię. Książki
te jednak są przeznaczone nie dla pilnych studentów, których nie odstraszy
żadna trudność początkowa. Zostały one napisane dla zapracowanych mężczyzn i
kobiet dzisiejszego świata i mają wyjaśnić kilka wielkich prawd, które czynią
życie lżejszym do dźwigania, a śmierć mniej straszną. Napisane przez
służebników Mistrzów, którzy są Starszym Braćmi naszej rasy, nie mają innego
zadania, jak tylko służyć naszym bliźnim.



 

Karma

Każda
myśl ludzka w chwili swego powstania przechodzi w świat wewnętrzny[1]
i staje się w nim istotnością zdolną do działania przez połączenie się

możemy to też nazwać skojarzeniem się z elementalem, to znaczy z jedna z
pólinteligentnych sił, znajdujących się w przyrodzie. Żyje ona jako działająca
inteligencja
stworzenie zrodzone przez umysł
przez dłuższy lub krótszy
przeciąg czasu, stosownie do natężenia wysiłku mózgowego, który jej dał początek.
Tak więc dobra myśl znajduje przedłużenie w postaci aktywnej dobroczynnej siły,
zła zaś w postaci złośliwego demona. W ten sposób człowiek nieustannie zaludnia
otaczające go prądy w przestrzeni całym własnym światem, przepełnionym
potomstwem jego fantazji, pożądań, impulsów i namiętności. Prądy te działają
na każdy wrażliwy lub nerwowy ustrój, gdy tylko się z nimi zetknie,
proporcjonalnie do ich siły dynamicznej. Buddyści nazywają to "Skandhą ",
a Hindusi nadają temu miano "Karmy".
Adept tworzy te kształty świadomie, inni ludzie rzutują je nieświadomie
[2]

Nie
dano dotąd nigdy bardziej obrazowego przedstawienia karmy, aniżeli w powyższych
słowach, wyjętych z jednego z najwcześniejszych listów Mistrza K. H[3].
Jeśli się je zrozumie należycie, razem z wszystkimi zawartymi w nich wnioskami,
to znikną po większej części niejasności, jakie otaczają pojęcie karmy i stanie
się zrozumiała główna zasada, na której się opiera działanie karmy. Można zatem
przyjąć powyższe słowa za najlepszą linię wytyczaną do studium, i dlatego też
zaczniemy od rozważenia zdolności twórczych człowieka. Wszelako na wstępie, konieczne
jest jeszcze jasne naświetlenie pojęć o niezmienności praw i o wielkich planach
natury.

Niezmienność prawa

Jest spowszedniałym pewnikiem,
że żyjemy w królestwie prawa i że dokoła nas rządzą prawa, których nie możemy
złamać. A jednak nieraz, gdy ten fakt odkrywamy bezpośrednio w życiu i gdy
dostrzegamy, że ten fakt zachodzi tak samo w świecie myśli i moralności jak
i w świecie fizycznym, opanowuje nas pewnego rodzaju poczucie
bezradności, tak jak gdybyśmy się znajdowali w kleszczach jakiejś ogromnej
potęgi, która zawładnąwszy nami, kręci nami jak zechce. Tymczasem w rzeczywistości
jest wręcz przeciwnie, gdyż ta ogromna potęga
jeśli ją tylko dostatecznie
zrozumiemy
zaniesie nas posłusznie tam, gdzie my zechcemy; wszelkimi bowiem
siłami Natury możemy się posługiwać w tym stopniu, w jakim je rozumiemy.
"Naturę zwycięża się posłuszeństwem'', a jej bez spoczynku działające energie
czekają na nasze rozkazy, jeśli tylko z pomocą wiedzy potrafimy działać razem z
nimi, a nie przeciw nim. Możemy wybierać w jej bezgranicznym bogactwie sił,
które będą wspierać nasze wysiłki co do kierunku, napięcia i tak dalej, a ich
bezwzględna niezmienność daje nam rękojmię powodzenia.

Na niezmienności prawa opiera się pewność doświadczenia
naukowego, wszelka możliwość planowania i przewidywania przyszłości. Na niej
polega z zaufaniem chemik pewny, że Natura odpowie mu zawsze tak samo, ilekroć
dokładnie w ten sam sposób postawi jej pytanie. Jeśli mu się przytrafi jakaś
zmiana w wynikach doświadczenia, to jest przekonany, że zaszła także jakaś
zmiana w jego postępowaniu, nie zaś w Naturze. Podobnie też jest z wszelkim
ludzkim działaniem; im bardziej opiera się ono na wiedzy, tym pewniejsze jest
w przewidywaniach, gdyż wszelki "przypadek" jest skutkiem nieznajomości sprawy
i należy go przypisać działaniu praw, których wpływ albo był nieznany albo
został przeoczony. W mentalnym i moralnym świecie można tak samo jak i w
fizycznym przewidywać skutki, planować i obliczać wszystko z góry. Natura
nigdy nas nie zawodzi; przynosi nam zawód tylko nasza własna ślepota. We
wszystkich światach przyrost wiedzy jest zarazem przyrostem siły, a wszechwiedza
i wszechpotęga są jednym i tym samym.

Prawo jest niezmienne w
światach myśli i moralności, tak samo jak i w fizycznym, wszechświat bowiem
jest przejawieniem JEDYNEGO, a to, co nazywamy prawem, jest tylko wyrazem
Natury Boskiej. Jak jedno jest Życie, które wyłoniło z Siebie wszystko, tak
jedno jest Prawo, które podtrzymuje wszystko; światy wspierają się na tej opoce
Natury Boskiej jako na pewnym i niewzruszonym fundamencie.

Plany Natury

Chcąc studiować działanie karmy zgodnie z
kierunkiem wskazanym przez Mistrza, należy posiąść jasne pojęcie o trzech niższych
planach, lub dziedzinach, wszechświata i o odpowiadających im pierwiastkach
człowieka[4].
Nadawane im nazwy oznaczają stany świadomości, pracujące w tych dziedzinach.
Pomoże nam zorientować się w tym diagram, który wskazuje nam plany i
odpowiadające im pierwiastki człowieka i narzędzia (ciała), z pomocą których
świadoma istota może je odwiedzać i poznawać. W praktycznym okultyzmie uczeń
uczy się zwiedzać te plany i z pomocą własnych badań przemieniać teorię w wiedzę.
Najniższe narzędzie, ciało z grubej materii, służy świadomości do działania na
fizycznym planie, przy czym świadomość jest ograniczona uzdolnieniami mózgu.
Nazwa "ciało subtelne" obejmuje różnorodność ciał astralnych, które
dostosowują się odpowiednio do zmieniających się warunków bardzo złożonej
dziedziny, określanej mianem planu psychicznego.



Na planie mentalnym występują dwa wyraźnie odmienne
plany: świat form (kształtów) i świat bez form. Na niższym z nich
świadomość posługuje się ciałem złudy (myvirśpa);
nazwa "ciało umysłu" wydaje się bardzo dla niego odpowiednia, gdyż wskazuje, że
materia z której się ono składa należy do planu Manasu. Na planie bez
kształtu używa człowiek ciała przyczynowego. O planie Buddhi nie zachodzi
potrzeba aby mówić.

Materia poszczególnych planów nie jest jednakowa i

mówiąc najogólniej
materia każdego z nich jest cięższa od materii planu
bezpośrednio wyższego. Jest to zgodne z ogólnym charakterem Natury, gdyż
ewolucja na linii zastępującej dokonuje się od rzadkiego ku gęstemu, od
subtelnego ku ciężkiemu. Co więcej, na planach tych mieszkają ogromne
hierarchie istot, od wzniosłych inteligencji dziedziny duchowej poczynając, a
kończąc na najniższych, podświadomych elementalach fizycznego świata. Na
wszystkich planach Duch i Materia są zespolone z sobą w każdej drobinie
gdyż
każda drobina ma Materię jako swe ciało i Ducha jako swe życie, a wszelkie
swobodne skupienia drobin, wszelkie wyodrębnione kształty jakiegokolwiek rodzaju,
mają za duszę owe żyjące istoty, które różnią się między sobą co do poziomu
zależnie od poziomu tych kształtów. Nie ma kształtu, który by nie miał takiej
duszy, choć tą rozświetlającą kształt istnością może być najwyższa inteligencja
lub najniższy elemental lub jakaś istność pochodząca z jednego z niezliczonych
zastępów pośredniego stopnia.

Istnościami, którymi wypada nam się obecnie zająć,
są głównie istności psychicznego planu, gdyż one użyczają człowiekowi ciała
pragnień (Kma-Rśpa)
ciała wrażeń i
wzruszeń, jak się to nieraz określa
są istotnie wbudowane w jego astralną matrix i ożywiają jego zmysły astralne.
Są one, użyjmy technicznej nazwy, elementalami kształtu (Rśpa Devats) zwierzęcego
świata; one są czynnikami przemian, które przekształcają drgania dochodzące do
zmysłów człowieka we wrażenia.

Najbardziej widoczną cechą elementali działających
na niższym planie astralnym (kama) jest
zdolność nie tylko odpowiadania
na wibracje, lecz także odczuwania ich; plan psychiczny (astralny) jest
zapełniony tymi istnościami o różnym stopniu świadomości, które odbierają
różnego rodzaju podniety i przetwarzają je we wrażenia. Wskutek tego istota, w
której ciele znajdują się wplecione te elementale, jest zdolna do odczuwania;
człowiek czuje poprzez takie właśnie ciało. Człowiek nie ma świadomości w
drobinach swego ciała, ani nawet w komórkach; mają one swoją własną świadomość
i dzięki niej prowadzą różne procesy swego wegetatywnego życia; jednakże
człowiek, którego ciało one tworzą, nie ma udziału w ich świadomości, nie
pomaga ani nie przeszkadza im świadomie, gdy dokonują one doboru materiałów,
przyswajają, wydzielają lub budują, i nie może ani na chwilę zetknąć swej
świadomości ze świadomością komórki swego serca w takim stopniu, aby mógł
powiedzieć, co się w niej dzieje. Świadomość jego działa normalnie na
planie psychicznym, lecz nawet wtedy, gdy umysł pracuje w wyższych dziedzinach
psychicznego świata, umysł jest zmieszany z niższym planem astralnym (kama), gdyż czysty umysł nie działa na
astralnym planie.

Plan astralny jest zatłoczony elementalami, podobnymi do
tych, które wchodzą w skład ludzkiego ciała pożądań i tworzą również prostsze ciała
pożądań niższych zwierząt. Przez ten dział swej natury człowiek wchodzi w
bezpośredni związek z tymi elementalami i za ich pośrednictwem stwarza sobie
kontakt z wszystkimi przedmiotami dokoła siebie, czy to w postaci przyciągania,
czy też odpychania. Przez swą wolę, przez swe wzruszenia i przez swe pożądania
wywiera on wpływ na te niezliczone istoty, które reagują, wrażliwe na każde
drgnienie uczucia, rozchodzące się zawsze we wszystkich kierunkach. Ciało pożądań
człowieka działa jak aparat nadawczy, i podobnie jak składa i przetwarza wibracje,
które przychodzą z zewnątrz, na uczucia, tak samo powstające w nim samym
uczucia przetwarza na wibracje.

Rodzenie myślokształtów

Możemy
teraz jaśniej zrozumieć słowa Mistrza. Umysł, pracując w swej własnej dziedzinie,
w subtelnej materii wyższej części psychicznego planu, rodzi obrazy, myślokształty.
Słusznie też zalicza się wyobraźnię twórczą do władz umysłu; a jest nią ona w o
wiele bardziej dosłownym znaczeniu, aniżeli to przypuszcza wielu z tych,
którzy używają tego określenia. Ta zdolność tworzenia obrazów jest
charakterystyczną władzą umysłu, a słowo jest tylko niezgrabną próbą
częściowego bodaj przedstawienia obrazu myślowego. Pojęcie, wyobrażenie
myślowe, jest rzeczą złożoną i właściwie wymaga całego zdania aby je należycie
oddać, a gdy zawiera ono jakiś rzucający się w oczy moment, to słowo
nazywające ten moment określa całość w sposób niedoskonały. Mówimy np.
"trójkąt" i słowo to wywołuje w umyśle słuchacza obraz, który aby go w
pełni wyrazić słowami, wymagałby długiego opisu. Czynimy wysiłki na jakie nas
tylko stać, ażeby myśleć o symbolach, a następnie pracowicie i niedoskonale
sumować te symbole w słowa. W dziedzinach, gdzie umysł mówi bezpośrednio do
umysłu, myśl znajduje doskonały wyraz, przekraczający wszystko co mogłyby
wyrazić słowa; nawet wtedy gdy w najbardziej ograniczonym zakresie, przekazuje
się myśli na odległość, przesyła się nie słowa lecz pojęcia.

Mówca wkłada w swe słowa tyle obrazów myślowych, na ile
go stać, a słowa jego wywołują w umysłach słuchaczy obrazy odpowiadające
obrazom w umyśle mówcy. Umysł ma do czynienia z obrazami i wyobrażeniami, a nie
ze słowami i dlatego połowa sporów i nieporozumień pochodzi stąd, że ludzie
łączą z tymi samymi słowami różne obrazy lub używają różnych słów na oznaczenie
tych samych obrazów myślowych.

Myślokształt jest zatem obrazem mentalnym, czyli myślowym,
stworzonym
lub ukształtowanym przez umysł
z subtelnej materii wyższej
części planu psychicznego, na którym on pracuje. Kształt ten, złożony z szybko
drgających atomów materii tej dziedziny rozsyła drgania we wszystkich
kierunkach; drgania te wywołują wrażenia dźwięku i barwy w pewnych istnościach,
uzdolnionych do przenoszenia ich, a gdy myślokształt schodzi
lub zniża się,
obojętne jakie słowo wybierzemy na wyrażenie przechodzenia
w gęstszą materię
niższego planu psychicznego, drgania te dźwięczą we wszystkich kierunkach jako
śpiew
barwa i przywołują do myślokształtu, od którego pochodzą
elementale związane z tą właśnie barwą.

Wszystkie elementale, jak w ogóle wszystko we wszechświecie,
należą do jednego z siedmiu zasadniczych Promieni, siedmiu prawiecznych Synów
Światła. Białe Światło, wytryskające z Trzeciego Logosu, który jest
przejawionym Boskim Umysłem, rozpryskuje się w siedem Promieni, w "Siedem
Duchów, które stoją przed Tronem", a każdy z tych Promieni składa się z
siedmiu "podpromieni" i tak dalej w dół w kolejnych podziałach. Dlatego też,
wśród nieskończoności zróżnicowań, które tworzą wszechświat, istnieją elementale
należące do rozmaitych podziałów; porozumiewają się one z sobą w języku barw,
opartym na właściwej im barwie zasadniczej. Oto przyczyna, dla której prawdziwa
wiedza o dźwiękach, barwach i liczbach
liczba jest u podstaw zarówno
dźwięku jak i barwy
była zawsze tak troskliwie strzeżona; wola bowiem przemawia
do elementali za ich pośrednictwem, a wiedza daje moc panowania nad nimi.

Mistrz K. H. mówi bardzo jasno o tym języku barw; powiada
On:

Jakże
moglibyście zrozumieć, a zatem w istocie rzeczy rozkazywać tym półinteligentnym
siłom, których środkiem porozumiewania się z nami nie są mówione słowa, lecz
dźwięki i barwy, związane z nimi tym samym drganiem? Albowiem dźwięk, światło i
barwa są głównymi czynnikami, kształtującymi te rodzaje inteligencji, istoty,
o których prawdziwym istnieniu nie macie żadnego wyobrażenia, w które nie wolno
wam nawet wierzyć
ateiści i chrześcijanie, materialiści i spirytualiści,
wszyscy wysuwają swe odrębne argumenty przeciw tego rodzaju wierze,
skoro Nauka
przeciwstawia się jeszcze mocniej od tamtych tego rodzaju poniżającemu przesądowi.[5]

Badacze przeszłości mogą sobie przypomnieć zagadkowe, tu
i ówdzie czynione wzmianki o języku barw; mogą także zwrócić uwagę na
fakt, że w starożytnym Egipcie święte rękopisy pisano różnymi barwami, a
pomyłki w przepisywaniu karano śmiercią. Ale muszę zaniechać tej pociągającej
dygresji. Obchodzi nas tylko fakt, że do elementali przemawia się w barwach i
że barwy-słowa są dla nich tak zrozumiałe jak dla człowieka słowa wypowiadane.

Odcień dźwięczącej barwy zależy od natury pobudki,
kierującej twórcą myślokształtu. Jeśli pobudka jest czysta, jeśli wynika z
miłości i życzy dobra, wytworzona barwa przyciągnie do myślokształtu
elementala, którego zasadnicze cechy będą zgodne z charakterem wyciśniętym
przez motywy na myślokształcie i który będzie działał wzdłuż linii przez nie
wyznaczonej; elemental ten wchodzi w myślokształt, odgrywając rolę jego duszy
i w ten sposób powstaje w świecie astralnym niezależna istność, istność o
dobroczynnym charakterze. Jeśli zaś pobudka jest nieczysta, mściwa i złośliwa,
wytworzona barwa przyciągnie do myślokształtu elementala, który również posiada
zasadnicze cechy myślokształtu, wyciśnięte przez pobudkę i będzie działał
wzdłuż tak określonej linii; w tym wypadku elemental również wchodzi
w myślokształt i odgrywa rolę jego duszy, a stawszy się niezależną
istnością w świecie astralnym, jest istnością o charakterze złym i szkodliwym.
Na przykład myśl gniewu wzbudzi błysk czerwieni, myślokształt bowiem gniewu
drga w ten sposób, że wytwarza czerwień; ten błysk czerwieni jest zewem ku
elementalom, które w odpowiedzi nań płyną w jego kierunku i jeden z nich
wchodzi w myślokształt, który daje mu możność swobodnej działalności o destrukcyjnym,
niszczącym charakterze. Ludzie nieustannie przemawiają całkiem nieświadomie w
tym języku barw i przywołują ze wszystkich stron dokoła hordy elementali, które
zamieszkują w tworzonych przez nich myślokształtach. W ten to sposób człowiek
nieustannie zaludnia otaczające go prądy w przestrzeni całym własnym światem,
przepełnionym potomstwem jego fantazji, pożądań, impulsów i namiętności.
Aniołowie i demony, przez nas samych stworzone, tłoczą się ze wszystkich stron
dokoła
sprawcy pomyślności lub nieszczęścia dla drugich, posłańcy dobra lub
biedy dla nas samych
zaprawdę zastępy karmy.

Jasnowidzący mogą widzieć barwne, wciąż zmieniające się
błyski w aurze, jaka otacza każdą osobę: każda myśl, każde uczucie po takiem
ujawnieniu się w świecie astralnym jest widzialne dla astralnego wzroku. Osoby
nieco więcej rozwinięte od przeciętnych jasnowidzów mogą też widzieć myślokształty
oraz skutki wywołane przez błyski barw wśród hord elementali.



Działanie
myślokształtów

Okres życia tych wyposażonych w
duszę myślokształtów zależy przede wszystkim od początkowej ich żywotności, od
energii w jaką je wyposażył ich ludzki rodziciel; następnie po urodzeniu, od
zasilania ich, jakim jest powtarzanie myśli przez tę samą lub inną osobę.
Życie myślokształtu może być nieustannie wzmacniane przez takie ponawianie
myśli, a myśl, która jest długo piastowana, która jest przedmiotem powtarzanej
stale medytacji, uzyskuje wielką stałość kształtu na psychicznym planie. Nadto
myślokształty o pokrewnym charakterze przyciągają się wzajemnie i wzmacniają,
stwarzając kształt o wielkiej energii i napięciu, zdolny do działania w świecie
astralnym.

Myślokształty są związane ze swym stwórcą przez
to, co
z braku lepszego określenia
musimy nazwać węzłem magnetycznym;
oddziałują one z kolei same na niego, aby wywołać w nim wrażenie, które
pobudzi go do ponownego ich odtworzenia, a w tym wypadku, gdy myśl jest wciąż
zasilana przez jej powtarzanie, może powstać stały nawyk myśli, może się wytworzyć
forma, w którą myśl łatwo wpływa
forma pomocna, jeśli ma prawdziwie szlachetny
charakter, jak np. wzniosły ideał, lecz w większości sytuacji krępująca i
przeszkadzająca we wzroście umysłu.

Zatrzymajmy się na chwilę przy tworzeniu się
nawyku, gdyż pomoże nam ono wyjaśnić działanie karmy. Wyobraźmy sobie świeżo
stworzony umysł, który nie ma jeszcze za sobą żadnej działalności
rzecz
niemożliwa oczywiście, lecz wyobrażenie to da nam pożądany punkt wyjścia.
Wyobraźmy sobie dalej, że umysł ten działa z doskonałą swobodą, spontanicznie,
i stwarza myślokształt; niechaj powtarza on ten akt wiele razy, aż wytworzy
się nawyk myśli, zupełnie wyraźny nawyk, tak aby umysł wymykał się całkiem
nieświadomie ku tej myśli, aby jego energia spływała w nią bez jakiegokolwiek
świadomego, segregującego działania woli. Przyjmijmy wreszcie, że umysł
dochodzi do przekonania, że ten nawyk myślowy jest naganny i uznaje go za
przeszkodę dla swego postępu; kanał, który do tej chwili nadawał się do
bezpośredniego działania umysłu i ułatwiał wylew energii mentalnej i który był
stworzony właśnie do tego celu, staje się obecnie ograniczeniem; jeśli umysł
ma się go teraz pozbyć, to może się to stać tylko przez nowe spontaniczne
działanie umysłu, skierowane ku wyczerpaniu i ostatecznemu zniszczeniu tych
żywych okowów.

Mamy na tym przykładzie krótko przedstawiony doskonały
mały cykl karmiczny; wolny umysł stwarza nawyk i następnie musi pracować w
ograniczeniu jego ram; umysł zatrzymuje jednak swą wolność w tym ograniczeniu i
może działać przeciw niemu tak długo, aż je całkowicie zniszczy. Oczywiście
nigdy nie jesteśmy na początku wolni, gdyż przychodzimy na świat obciążeni
kajdanami naszych przeszłych czynów; ale proces zrywania każdych bez wyjątku
kajdan przebiega opisaną powyżej koleją
umysł kuje je i dźwiga, a jednak dźwigając
może je przepiłowywać.

Myślokształt może też być skierowany przez swego
stwórcę ku takim lub innym osobom, które zależnie od natury ożywiającego
myślokształt elementala, mogą doznać pomocy lub szkody. To nie tylko fantazja
poetycka, że dobre życzenia, modlitwy i myśli miłości mają swą wartość dla
osób, ku którym się je śle; tworzą one ochronny zastęp, który otacza osobę ukochaną
i odpiera wiele złych wpływów i niebezpieczeństw.

Człowiek nie tylko tworzy i wysyła od siebie
własne myślokształty, lecz także jak magnes przyciąga ku sobie myślokształty
innych osób z otaczającej go przestrzeni astralnego planu; myślokształty te
należą do tej samej grupy co i elementale, które ożywiają jego własne myślokształty.
Może on w ten sposób przyciągać z zewnątrz ku sobie duże ilości energii, a od
niego samego zależy, czy te siły, które ściąga do swej istoty z zewnętrznego
świata, są dobre czy też szkodliwe. Jeśli myśli człowieka są czyste i
szlachetne, to skupi dokoła siebie zastępy dobroczynnych istności i może się
nieraz dziwić, skąd bierze siłę do podejmowania prac, które zdają się
i
słusznie się takimi zdają
o wiele przekraczać jego własne siły. Podobnie człowiek,
który żywi złe i nikczemne myśli, przyciąga do siebie zastępy złośliwych
istności i wskutek tego zasilenia swych skłonności do złego popełnia
zbrodnie, które zdumiewają jego samego, gdy na nie spogląda. "Chyba diabeł mnie
skusił" pragnie krzyczeć, a w istocie rzeczy te siły demoniczne,
przywołane ku niemu przez jego własny grzech, wzmocniły od zewnątrz siłę jego
grzechu.

Elementale, które stają się duszą myślokształtów, zarówno
dobre jak i złe, przyłączają się do elementali znajdujących się w ciele pożądań
człowieka oraz do innych, ożywiających jego myślokształty, i dzięki temu
działają w nim, choć przychodzą z zewnątrz. W tym celu jednak muszą w nim znaleźć
istności pokrewne sobie, inaczej bowiem nie mogłyby wywrzeć żadnego wpływu. Co
więcej, elementale myślokształtów należące do przeciwnych sobie rodzajów odpychają
się; dzięki temu człowiek dobry odpędza precz od siebie samą swą atmosferą, samą
aurą, wszystko co jest złe i okrutne. Otacza go ona jak wał ochronny i
powstrzymuje zło z dala od niego.

Istnieje jeszcze inny rodzaj
działalności elementali, który daje niezmierne skutki i który dlatego nie może
być pominięty przy tym wstępnym przeglądzie sił uczestniczących w tworzeniu
się karmy. Podobnie jak poprzedni rodzaj ich działalności zawiera się on w
twierdzeniu, że myślokształty zaludniają prądy, które działają na każdy
wrażliwy lub nerwowy ustrój, gdy tylko się z nimi zetknie, proporcjonalnie do
ich siły dynamicznej. Z nielicznymi wyjątkami wywierają one wpływ na każdego,
przy czym jest on tym większy, im wrażliwszy jest ustrój człowieka. Elementale
przyciągają się wzajemnie według swego podobieństwa, skupiają się w gromady i
żyją w stadach na własny sposób. Myślokształt wyłoniony przez człowieka nie
tylko że ma magnetyczny związek z nimi, lecz także jest przyciągany przez inne
myślokształty tego samego typu i wskutek tego przyłącza się do nich na planie
astralnym, tworząc zależnie od okoliczności dobrą lub złą siłę, która przybiera
postać zbiorowej istności. Te skupienia podobnych myślokształtów posiadają
cechy charakterystyczne, czasem silnie zarysowane, opinii rodzinnej, lokalnej
lub narodowej; tworzą one rodzaj astralnej atmosfery, a wszelką rzecz
widzi się poprzez nią i w jej zabarwieniu; oddziałują one odwrotnie na ciała
astralne osób, należących do wspomnianych ugrupowań i wzbudzają w nich drgania
sobie właściwe. To karmiczne środowisko rodzinne, lokalne lub narodowe poważnie
zmienia działalność jednostki i ogromnie ogranicza możliwość przejawiania
przez nią zdolności, jakie ona posiada. Jeśli się komuś ukaże jakąś ideę, to może
on ją zobaczyć tylko poprzez ową otaczającą atmosferę, która ją zabarwia i może
silnie zniekształcić. Tkwią w tym daleko sięgające karmiczne ograniczenia,
którymi wypadnie jeszcze zająć się szerzej.

Wpływ
tych hord elementali nie ogranicza się tylko do wpływu wywieranego na ludzi poprzez
ich ciała pożądań. Jeśli ta zbiorowa istność, jak ją nazwałam, składa się z myślokształtów
destrukcyjnych, elementale które je ożywiają działają jako niszcząca energia
i powodują często wiele zniszczeń na fizycznym planie. Wiry niszczących
energii są obfitym źródłem "wypadków"', wstrząsów w naturze, burz, cyklonów,
huraganów, trzęsień ziemi i powodzi. Omówimy w dalszym ciągu szerzej i te
skutki karmiczne.

Tworzenie się
karmy w ogóle

Po ustaleniu w ten sposób stosunku pomiędzy
człowiekiem, królestwem elementalnym i kształtującymi się energiami
umysłu
zaprawdę, twórczymi energiami, gdyż one powołują do bytu wszystkie
opisane powyżej żyjące kształty
jesteśmy w stanie bodaj częściowo zrozumieć
jak powstaje i działa karma podczas jednego okresu życia. Mówię ,,okres życia",
a nie "życie", ponieważ życie oznacza za mało, jeśli użyjemy go w
zwyczajnym znaczeniu jednej inkarnacji, a równocześnie oznacza zbyt wiele,
jeśli go użyjemy na określenie całości życia, złożonego z wielu okresów istnienia
w fizycznym ciele i z wielu okresów istnienia bez niego. Przez okres życia
rozumiem mały cykl ludzkiego istnienia, obejmujący jego doświadczenia na planach
fizycznym, astralnym i mentalnym aż do powrotu ku progowi fizycznego bytu

cztery wyraźne stadia, przez które przechodzi Dusza, aby wypełnić swój cykl.
Stadia te ponawiają się stale w ciągu wędrówki Pielgrzyma Niebieskiego poprzez
naszą obecną ludzkość i choć doświadczenia człowieka w każdym okresie są
odmienne zarówno co do jakości jak i ilości, każdy okres życia przeciętnej
ludzkiej istoty zawiera te cztery stadia i poza tym nic więcej.

Ważną jest rzeczą uświadomić sobie, że pobyt poza ciałem
fizycznym trwa znacznie dłużej od pobytu w ciele; dlatego też nasza znajomość
działania prawa karmy byłaby bardzo niedostateczna, gdybyśmy nie zbadali
działalności Duszy w warunkach pozafizycznych. Przypomnijmy słowa Mistrza,
które wskazują, że życie poza ciałem jest jedynym rzeczywistym życiem:

Wedantyści, choć
uznają dwa rodzaje świadomych istnień, ziemskie i duchowe, mówią tylko
o drugich jako o stanowiących aktualnie niewątpliwą rzeczywistość. Życie
ziemskie z powodu swej zmienności i krótkości nie jest niczym więcej jak tylko
złudzeniem naszych zmysłów. Za rzeczywistość należy uważać nasze życie w
sferach duchowych, tam bowiem żyje nasze wieczyste, niezmienne, nieśmiertelne
Ja, Sśtrtm ... Oto przyczyna, dla której życie pośmiertne nazywamy jedyną
rzeczywistością, natomiast życie ziemskie, razem z osobowością, złudą.[6]

Podczas życia ziemskiego działalność Duszy
przejawia się jak najbardziej bezpośrednio w tworzeniu opisanych już myślokształtów.
Chcąc jednak śledzić działanie karmy z większą dokładnością, winniśmy
zanalizować głębiej termin "myślokształt" i dodać pewne rozważania, które pominęliśmy
w przedstawionym na początku ogólnym szkicu. Dusza pracując jako umysł stwarza
obraz mentalny, pierwotny myślokształt; przyjmijmy termin "obraz mentalny" na
oznaczenie wyłącznie tylko tego pierwszego bezpośredniego tworu umysłu i
zachowajmy go odtąd na oznaczenie pierwotnego stadium tego, co powszechnie
nazywa się myślokształtem. Ten obraz mentalny pozostaje związany ze swym
twórcą jako część jego świadomości; jest on żyjącym drgającym kształtem z
subtelnej materii, słowem pomyślanym, lecz jeszcze nie wyrzeczonym, poczętym,
lecz jeszcze nie zamienionym w ciało. Niechaj czytelnik skupi na chwilę uwagę
na tym obrazie mentalnym i wyrobi sobie o nim ścisłe pojęcie, różne od
wszystkiego innego, odrębne od wszystkich skutków, jakie on wytworzy na innych
planach poza własnym. Tworzy on, jak już powiedziano, część zawartości
świadomości swego twórcy, część jego niedostępnej własności; nie można ich
oddzielić od siebie; twórca nosi go z sobą w ciągu całego ziemskiego życia,
niesie go z sobą poprzez bramy śmierci i wnosi w dziedziny pośmiertnego życia.
A jeśli w czasie wznoszenia się coraz wyżej w te dziedziny wejdzie w zbyt
rzadką dla tego obrazu atmosferę, to odrzuci z niego najcięższą materię, zatrzymując
nadal matrycę mentalną, esencję formy. Przy powrocie człowieka w niższą dziedzinę
materia jej wplata się z powrotem w mentalną matrycę i przez to odtwarza właściwy
gęstszy kształt. Obraz mentalny może pozostawać przez długie okresy w stanie
jak gdyby uśpienia, lecz może też być zbudzony i ożywiony na nowo; każdy nowy
impuls od strony jego twórcy i od strony jego potomstwa (o czym będzie mowa
poniżej) lub istności tego samego rodzaju co potomstwo
zwiększa jego energię
życiową i zmienia jego kształt.

Jak zobaczymy, obraz mentalny rozwija się według
określonych praw, a zespól takich obrazów mentalnych stwarza charakter; to co
zewnętrzne w człowieku jest tylko odzwierciedleniem wewnętrznego i podobnie
jak komórki składają się na tkanki ciała i ulegają często w czasie pracy poważnym
zmianom, tak obrazy mentalne składają się na cechy charakterystyczne umysłu i
również się zmieniają. Badanie działania karmy rzuca wiele światła na te
zmiany. Twórcze siły Duszy mogą użyć wielu rozmaitych materiałów przy
tworzeniu obrazów mentalnych; może na przykład pobudzić Duszę do działania
pożądanie (kma), a wtedy kształtuje
ona obraz według tego co poddaje namiętność lub ochota; może też Dusza sama
z siebie skierować się ku wzniosłemu ideałowi i według niego formować obraz;
tak samo może ona kształtować ten obraz czysto intelektualnie, jeśli taka jest
tendencja dominująca. Jednak niezależnie od tego, czy jest on wzniosły czy
niski, intelektualny czy namiętny, pożyteczny lub szkodliwy, boski lub
zwierzęcy, zawsze istnieje w człowieku obraz mentalny, wytwór Duszy tworzącej i
od jego istnienia zależy karma jednostkowa. Bez takiego obrazu mentalnego nie
mogłoby być w ogóle karmy jednostkowej, która łączy jeden okres życia
z następnym: do stworzenia elementu permanentnego (trwałego), w którym
utrwala się karma jednostkowa, konieczny jest udział tej jakości, jaką jest
Manas. Brak Manasu w królestwie mineralnym, roślinnym i zwierzęcym powoduje, że
nie powstaje w nich indywidualna karma, rozciągająca się poprzez śmierć ku
następnemu urodzeniu.

Zastanówmy się teraz nad
stosunkiem pierwotnego myślokształtu do następnej jego postaci, a więc nad
stosunkiem myślokształtu czystego i prostego, do myślokształtu ożywionego własną
duszą, czyli obrazu mentalnego do obrazu astromentalnego, który jest
myślokształtem na niższym planie astralnym. Jak on powstaje i czym on jest?
Posługując się symbolem użytym powyżej możemy odpowiedzieć, iż powstaje on
przez to, że słowo pomyślane staje się słowem wypowiedzianym; Dusza wydaje z
siebie myśl, a jej dźwięk stwarza kształt w materii astralnej. Podobnie jak
Idea Umysłu Powszechnego staje się przez wydech wszechświatem przejawionym,
tak obrazy mentalne umysłu ludzkiego stają się przejawionym światem swego
stwórcy. Zaludnia on otaczające go prądy w przestrzeni własnym światem. Drgania
obrazu mentalnego wzbudzają podobne drgania w gęstszej materii astralnej, a te
tworzą wtórny myślokształt, który nazwaliśmy obrazem astromentalnym. Obraz
mentalny, jak to już powiedziano, pozostaje w świadomości swego twórcy,
natomiast drgania obrazu wychodzące poza tę świadomość odtwarzają jego kształt
gęstszej materii w niższej części planu astralnego. Kształt ten dostarcza
pomieszczenia dla cząstki życia elementalnego, wyodrębniając ją na czas
istnienia kształtu, gdyż element Manasu wyrażony przez kształt daje życiu
elementalnemu, które stwarza jego duszę, piętno indywidualności. (Jakże są
cudowne i ile rzeczy w Naturze rozświetlają !) Tym oto jest owa istność
zdolna do działania, wspomniana w opisie Mistrza i ten to astromentalny obraz
buja w świecie astralnym, a zachowując zaznaczony poprzednio węzeł etyczny ze
swym twórcą, oddziałuje z powrotem na swe źródło (mianowicie na obraz
mentalny), jak również na inne obrazy astromentalne. Okres istnienia obrazu
astromentalnego może trwać dłużej lub krócej zależnie od okoliczności, a jego
rozwiązanie się w niczym nie wpływa na trwałość obrazu mentalnego, z
którego się zrodził; każdy nowy impuls w kierunku obrazu mentalnego
pobudza go do zrodzenia na nowo swego odpowiednika astralnego, tak każde
powtórzenie słowa stwarza nowy kształt.

Drgania obrazu mentalnego nie tylko że przenikają
w dół do niższej części świata astralnego, lecz także przenikają w górę do
planu duchowego[7]. I tak samo
jak drgania wywołują kształt na niższym planie, tak dają one również początek
daleko subtelniejszej formie
lecz czy można to nazwać formą? To nie jest dla
nas formą
na wyższym planie (akasza),
planie materii kosmicznej wypromieniowanej przez sam LOGOS. Akasza jest składem wszelkich kształtów,
skarbcem, do którego spływają
z nieskończonego bogactwa Umysłu Powszechnego

bogate zapasy wszelakich Idei, które mają się ucieleśnić w danym Kosmosie;
tamże docierają drgania z Kosmosu
drgania wszystkich myśli od wszelkich
Inteligencji, drgania wszystkich pragnień od wszelkich istot świata kamy, drgania wszystkich poczynań dokonywanych
w jakiejkolwiek postaci na którymkolwiek planie. Wszystko to budzi w nas względne
wrażenie bezkształtności, jednak dla wzniosłych Inteligencji Duchowych jest to
zbiorem wyraźnie uformowanych obrazów wszystkiego co się dzieje; te obrazy (akasza)
jak je odtąd będziemy nazywać
- pozostają na zawsze i są prawdziwą Kroniką Karmy, Księgą Lipika[8],
która może być czytana przez tych, którzy mają "otwarte oko Dangmy"[9].
Z pomocą działania wyćwiczonej uwagi można rzucić odbicie obrazów akaszy na ekran materii astralnej
tak
jak lampą magiczną można rzucić obraz przeźrocza na ekran
tak iż sceny
przeszłości można odtworzyć w całej ich żywości i z dokładnością każdego
szczegółu, choćby chodziło o jak najdawniejsze zdarzenie; istnieje ono bowiem w
kronikach akaszy utrwalone raz na
zawsze dla wszystkich. Wyrobiony jasnowidz może wybrać z jakiejś stronicy tej
kroniki dowolnie żywy obraz, rozwinąć i przetworzyć go w dramat oraz przeżyć
go na astralnym planie.

Idąc za tym niedoskonałym
opisem może sobie czytelnik wytworzyć choć słabe pojęcie o Karmie jako
Przyczynie. W akaszy odzwierciedla
się obraz mentalny, stworzony przez Duszę i to nieodłącznie od niej; tak samo
odzwierciedla się wytworzony przezeń obraz astromentalny, żywe i czynne
stworzenie, które przebiega plan astralny i stwarza najrozmaitsze skutki;
skutki te odzwierciedlają się również z całą dokładnością razem z obrazem
astromentalnym i dlatego dają się
z nim połączyć, a przezeń z jego twórcą; przy tym każdy wątek
tkany przez
obraz astromentalny z własnej materii, podobnie jak pająk snuje z siebie
przędzę
daje się odróżnić przez własny odcień barwy, i ile by nie było takich
wątków splecionych w jeden fakt, każdy z nich daje się odróżnić i połączyć
ze swym twórcą, Duszą, która zrodziła obraz mentalny. Tak to w naszej ubogiej i
niedokładnej mowie możemy przedstawić dla naszych ciasnych, przyziemnych
inteligencji obraz jednostkowej odpowiedzialności, tak jak się on przedstawia
dla wzroku wielkich Władców Karmy, wykonawców karmicznego Prawa: pełnej odpowiedzialności
Duszy za każdy obraz mentalny, jaki stworzy i częściowej odpowiedzialności za
ich daleko sięgające skutki, mniejszej lub większej, zależnie od innych wątków
karmicznych, które splatają się w przyczynę. Dzięki temu możemy zrozumieć,
dlaczego to pobudki odgrywają tak wielką rolę w tworzeniu się karmy i dlaczego
to działanie jest tak ściśle podporządkowane dającej mu początek energii;
dlaczego karma działa na każdym planie zgodnie z jego podstawowymi cechami i
nadto łączy poszczególne plany ciągłością wątków karmicznych.

Jeśli więc wiele rozjaśniające pojęcia Odwiecznej
Mądrości rzucają snop światła na świat, rozpraszają jego ciemności i odkrywają
absolutną Sprawiedliwość, jaka działa pozorami niedorzeczności, nierówności i
przypadkowości życia, to czy jest coś dziwnego w tym, że serca nasze wypełnia
niewypowiedziana wdzięczność dla Wielkich Istot
niech będą błogosławione!

które niosą Pochodnię Prawdy w mroczne ciemności i wyzwalają nas od łamiącego naporu,
od bezradnej agonii na widok zła, pozornie niepowetowanego, od zwątpienia w
Sprawiedliwość i od rozczarowania na punkcie Miłości:

 

Jesteście wolni! Słodka jest Dusza Rzeczy,

Sercem Bytu jest niebiański pokój,

Wola króluje nad złem; co było Dobrym,

Będzie Lepszym
aż stanie się Najlepszym.

* *
*

Takie jest prawo, które rządzi sprawiedliwie,

Że nikt przy końcu nie zostanie w tyle;

Sednem jego jest Miłość, a jego końcem

Pokój i słodkie Wypełnienie! Słuchajcie Go!

 

Zyskamy może na jasności, jeżeli ułożymy w tabelę trojakie
skutki działania Duszy, które traktując rzecz ogólnie z pominięciem szczegółów,
stwarzają Karmę jako Przyczynę. Mamy wtedy w ciągu jednego okresu życia:

 

Człowiek tworzy






Na planie


Z
materii


Skutki




duchowym


akasza


obrazy
akasza, tworzące
Kronikę
Karmy




 


wyższego

astralu


obrazy
mentalne,
pozostające
w świado-
mości
twórcy




psychicznym


niższego

astralu


obrazy
astro-mentalne
istności
działające na
planie
psychicznym






 



Dalsze skutki wyrażają się jako skłonności, uzdolnienia,
czyny, korzystne sposobności, warunki otoczenia i tak dalej, głównie w
przyszłych okresach życia, a zawsze ściśle według określonych praw.

 



 

Szczegóły
tworzenia karmy

Każdy kto studiuje prawo karmy
powinien pamiętać, że Dusza Człowieka, Ego, Twórca Karmy, jest istotą rosnącą,
żywą indywidualnością, która wzrasta w mądrości i w postawie mentalnej w miarę
jak kroczy po swej drodze wieczystej ewolucji; nie należy też tracić ani na
chwilę z oczu zasadniczej tożsamości wyższego i niższego Manasu. Dla wygody
odróżniamy je, jednakże jest to tylko różnica ich funkcji, a nie natury; Manas
wyższy jest Manasem pracującym na planie duchowym w pełni świadomości swej
przyszłości; manas niższy jest manasem, który pracuje na psychicznym czyli
astralnym planie, spowity w materię astralną, ponoszony przez karmę, we
wszystkich czynnościach splątany z naturą pożądań i przez nie zabarwiony; w
wielkiej mierze jest on zaślepiony materią astralną, która go spowija, i
posiada tylko cząstkę całkowitej świadomości Manasu, cząstkę, która dla
ogromnej większości ludzi składa się z ograniczonej ilości wybranych,
najbardziej rzucających się w oczy doświadczeń jednej, bieżącej inkarnacji. Z
punktu widzenia praktycznego życia manas niższy według tego jak się przedstawia
większość ludzi, jest "ja" i jest tym co nazywamy ego osobowym; głos
świadomości, uważany nieokreślenie i bałamutnie za nadnaturalny, za głos Boga,
jest dla człowieka jedynym przejawieniem się Manasu wyższego na psychicznym
planie; pomimo mylnych poglądów na jego istotę, jest on przyjmowany zupełnie
słusznie jako autorytet. Ale ten, kto studiuje teozofię, powinien sobie żywo
uprzytomnić, że manas niższy jest jednym z wyższym, tak jak promienie są
jednym ze słońcem: Słońce
Manas świeci zawsze na niebie duchowego planu, a
promienie manasu przenikają do psychicznego planu; gdyby się je rozróżniało
jako zasadniczo odmienne, zapominając, że to rozróżnienie ma na celu tylko dogodność
rozdzielenia ich funkcji, mogłoby powstać beznadziejne pomieszanie.

Ego jest zatem istotą i
jakością, która wzrasta. Promień wysłany przez Ego w dół jest jako dłoń
zanurzona w wodzie, aby schwytać jakiś przedmiot i wyciągnąć go w zamkniętej
dłoni. Wzrost Ego zależy od wartości przedmiotów, które zbierze wyciągnięta
dłoń, a wartość wszelkiej pracy po wycofaniu się promienia jest ograniczona i
uwarunkowana przez doświadczenia, jakie zostały zebrane podczas działania
promienia na psychicznym planie. Podobnie rolnik wychodzi w pole, aby pracować
w deszczu i blasku słońca, w chłodzie i upale, i wraca na noc do domu; ponieważ
rolnik jest też właścicielem pola, więc owoce pracy wypełniają mu spichlerze i
zwiększają jego bogactwo. Każde ego osobowe jest bezpośrednią, działającą
częścią trwałego Ego
Indywidualności, reprezentuje je w niższym świecie i
jest zawsze mniej lub więcej rozwinięte zależnie od poziomu jaki osiągnęło Ego,
jako całość, jako indywidualność. Jeśli się to jasno zrozumie, to zniknie
poczucie rzekomej niesprawiedliwości, jaka się dzieje ego osobowemu z powodu
dziedzictwa karmicznego, poczucie, które stanowi nieraz trudność dla
początkujących studentów teozofii. Trzeba bowiem zrozumieć, że karmę tworzy Ego
i zbiera jej owoce. Ono jest rolnikiem, który posiawszy zboże zbiera je w
żniwa, choć ubranie, w którym je zasiewał mogło zniszczeć w czasie od siewu do
zbiorów. Astralny strój Ego również rozpada się w kawałki pomiędzy czasem
siewu i porą żniw; zbiera ono w nowym stroju. Ważne jest, że to ,,ono" właśnie
posiało i ono zbiera. A jeśli posiało za mało, lub źle wybrało ziarno, to ono,
nie kto inny, zbierze ubogie żniwo, gdy wyjdzie je zbierać.

W pierwszych okresach ewolucji rozwój Ego jest niezmiernie
powolny[10],
gdyż ulegając podnietom fizycznego planu daje się ono prowadzić pożądaniom tu i
tam; obrazy mentalne, które tworzy, noszą najczęściej piętno namiętności i
dlatego obrazy astromentalne są gwałtowne i raczej krótkotrwałe, aniżeli
silne i długo działające. W miarę tego jednak, jak w obrazie mentalnym przybywa
elementu Manasu, wzrasta trwałość obrazu astromentalnego. Zwarta i stała
myśli stwarza wyraźnie zarysowane obrazy mentalne i co za tym idzie odpowiednio
silne i trwałe obrazy astromentalne. Życie ma wtedy określony cel przed sobą,
wyraźny ideał, ku któremu umysł nieustannie się zwraca i przy którym się
zatrzymuje. Ten obraz mentalny zdobywa sobie dominujący wpływ na życie umysłu i
on też kieruje większością energii Duszy.

Zbadajmy teraz jak się tworzy karma na podstawie obrazu
mentalnego. Podczas życia człowiek tworzy nieprzeliczony zbiór obrazów
mentalnych. Niektóre z nich są mocne, wyraziste i nieustannie zasilane
dzięki ponawianiu impulsu przez umysł, inne znów są słabe i mgliste, zaledwie
zostały stworzone, a już uległy zapomnieniu przez umysł. W chwili śmierci Dusza
jest bogata w tysiące obrazów mentalnych, które różnią się zarówno swym
charakterem, jak i wyrazistością. Jedne z nich przedstawiają dążenia
duchowe gorące pragnienia służenia, szukanie po omacku wiedzy, przyrzeczenia
poświęcenia się Wyższemu Życiu; inne mają charakter czysto intelektualny: są to
jasne kiełki myśli, wyniki i owoce głębokich studiów; inne należą do
emocjonalnych i namiętnych, tchnąc miłością, współczuciem, tkliwością, poświęceniem,
przywiązaniem, gniewem, ambicją, dumą lub chciwością; są też i takie, które zrodziły
się wskutek apetytów samego ciała, zasilonych niepohamowanym pożądaniem i przedstawiają
myśli obżarstwa, pijaństwa i zmysłowości. Każda Dusza posiada własną świadomość,
zapełnioną takimi obrazami mentalnymi, owocami jej życia mentalnego; nie
brakuje tam ani jednej, choćby najbardziej przelotnej myśli. Choć wiele obrazów
mentalnych może się już dawno rozpadło, choć niektóre z nich mogły istnieć
zaledwie kilka godzin, to obrazy mentalne pozostają trwałą własnością Duszy;
ani jednego nie zabraknie. Wszystkie obrazy mentalne Dusza zbiera ze sobą, gdy
poprzez bramę śmierci przechodzi w świat astralny.

Kamaloka, czyli "miejsce pożądań", dzieli się na
wiele, nazwijmy to tak, sfer, a Dusza przechodząc do kamaloki bezpośrednio po
śmierci jest obciążona całym swym ciałem pożądań czyli kama-rupa; wszystkie obrazy mentalne, utworzone przez Kama-Manas, a
mające charakter zwierzęcy i prostacki, posiadają siłę działania tylko na
najniższych poziomach świata astralnego. Dusza mało rozwinięta zatrzyma się
nad tymi obrazami i ożywi je, przygotowując się w ten sposób do powtórzenia
ich i odtworzenia w świecie fizycznym podczas swego najbliższego życia.
Człowiek, który za życia zatrzymuje się przy myślach zmysłowych i tworzy
odpowiednie obrazy mentalne, nie tylko że zostanie przyciągnięty ku tym scenom
życia ziemskiego, które są związane z zadowalaniem zmysłów, lecz będzie je
również nieustannie odtwarzał w swym umyśle, zasilając w swej naturze coraz to
bardziej skłonności do popełnienia odpowiednich przekroczeń. Podobnie się dzieje
z innymi obrazami mentalnymi, stworzonymi z materiałów dostarczonych przez
ciało pożądań, a należącymi do innych poziomów kamaloki. W miarę tego jak
Dusza wznosi się z niższego na wyższy poziom, obrazy mentalne zbudowane z
materiałów, należących do niższych poziomów, tracą te składniki i przechodzą w
stan uśpienia w świadomości; jest to ten sam stan, który H. P. Bławatska zwykła
była nazywać "pozbawieniem materii", kiedy to obraz może istnieć, choć nie
jest przejawiony w materii. Szata kama-rupa
oczyszcza się z grubszej materii stopniowo w miarę tego, jak niższe ego cofa
się w górę, czy raczej ku wewnątrz, ku dziedzinie niebiańskiego życia. Poszczególne
"warstwy" tej szaty odpadają po kolei i rozpadają się we właściwym sobie
czasie, aż w końcu odpadnie ostatnia i promień Duszy wycofa się całkowicie,
wolny od wszelkiej powłoki astralnej. Przy powrocie Ego do życia ziemskiego te
uśpione obrazy mentalne ulęgają jakby wyrzuceniu na zewnątrz i przyciągają ku
sobie właściwy im rodzaj materii astralnej, dzięki czemu odzyskują możność
przejawienia się na planie astralnym, stając się pragnieniami, namiętnościami i
innymi niższymi uczuciami ciała wzruszeń na nową inkarnację.

Możemy zauważyć mimochodem, że niektóre obrazy
mentalne otaczające Duszę przybyłą w nowy świat, bywają źródłem wielu jej
trudności podczas pierwszych stadiów jej życia po śmierci. Tak na przykład
wierzenia przesądne przesuwają się przed Duszą w postaci obrazów mentalnych i
męczą ją widokami okropności, których w ogóle nie ma w jej rzeczywistym
otoczeniu[11]. Wszystkie
obrazy mentalne, zbudowane pod wpływem namiętności i pragnień, podlegają
opisanemu powyżej procesowi, aby następnie przejawić się przy powrocie Ego do
życia ziemskiego. Jak powiada autor The Astral Plane:

Gdy w
kamaloce odbywa się ostateczny rozpad pierwiastków człowieka, LIPIKA, wielkie
bóstwo kosmiczne Karmy, ważą jego czyny i jak gdyby stwarzają formę jego
sobowtóra eterycznego, ściśle dostosowaną do Karmy, jaka mu przypadnie w
udziale w najbliższym życiu. [12]

Wyzwolona z tych niższych składników Dusza przechodzi w
dziedzinę życia niebiańskiego na planie mentalnym, gdzie spędza okres czasu
proporcjonalny do mniejszego lub większego bogactwa obrazów mentalnych,
dostatecznie na to czystych, aby się dostać w tę dziedzinę. Tutaj Dusza
odnajduje każdy swój wznioślejszy wysiłek, chociażby najsłabszy i jak najbardziej
przelotny, i tutaj przepracowuje go, budując z materiału, jaki on przedstawia,
uzdolnienia na przyszłe życie.

Życie niebiańskie jest ciągłym przyswajaniem;
doświadczenia zebrane podczas życia na Ziemi przetwarza się tu na tkankę Duszy
i dzięki temu właśnie Ego wzrasta; rozwój Ego zależy od liczby i różnorodności
obrazów mentalnych stworzonych podczas życia ziemskiego oraz od ich przyswojenia
i przetworzenia na trwałe cechy. Zbierając razem obrazy mentalne poszczególnych
rodzajów, Ego wydobywa z nich najistotniejszą treść; medytacja w czasie
życia ziemskiego stwarza dla Ego jakby organ mentalny, w który wlewa ono tę
właśnie treść w postaci uzdolnień. Na przykład: człowiek stworzył wiele obrazów
mentalnych dzięki pragnieniu wiedzy i wysiłkom zrozumienia subtelnych rozważań
o wzniosłych, oderwanych sprawach; przyjmijmy, że umierając opuszcza on swe ciało,
posiadając przeciętne zdolności umysłowe; podczas życia niebiańskiego przerabia
on wszystkie te obrazy i rozwija je w uzdolnienia, tak że Dusza jego wróci
na ziemię z lepszym, aniżeli w poprzednim życiu, aparatem umysłowym,
z bardziej rozwiniętymi zdolnościami intelektualnymi, z możliwością rozwiązywania
zagadnień, które przedtem były dla niej całkiem niedostępne. Po tego rodzaju
przekształceniu obrazy mentalne przestają istnieć dla Ego; jeżeli w
późniejszych wcieleniach Dusza zechce je zobaczyć ponownie takimi, jakimi były
kiedyś, musi ich poszukać w kronikach karmy,
gdzie pozostają na zawsze jako obrazy akaszy.
Wskutek tego przetworzenia przestają one istnieć jako obrazy mentalne, które
stwarza i przepracowuje Dusza, a stają się jej siłami i zdolnościami,
nierozłączną częścią jej prawdziwej natury. Jeżeli więc człowiek pragnie
posiąść wyższe, aniżeli dzisiaj posiada, zdolności mentalne, to może sobie zapewnić
ich rozwój przez świadomą wolę ich osiągnięcia i przez stałą dbałość o ich
rozwój, albowiem pragnienie i pożądanie w jednym życiu zamienia się na
zdolności w następnym, a to, co jest wolą zdziałania czegoś staje się
zdolnością wykonania. Należy jednak zaznaczyć, że zakres tak wytworzonej zdolności
jest ściśle zależny od materiałów, jakich dostarczy do budowy budowniczy; z
niczego nic nie powstaje i dlatego Dusza, która zaniedba na ziemi rozwijania
swoich władz przez posiew właściwych pragnień i aspiracji, ubogie będzie mieć
żniwo w niebie.

Stale odtwarzane obrazy mentalne, które jednak nie
zawierają w sobie dążeń, tęsknot i wysiłku ku dokonaniu czegoś większego,
aniżeli pozwalają słabe siły duszy, przekształcają się w skłonności umysłu, w
łatwe i wygodne dla energii mentalnej koryta. Dlatego to tak ważne jest, aby
nie pozwalać umysłowi na bezcelowe uganianie się wśród błahych, nic nie
znaczących przedmiotów, na próżniacze tworzenie trywialnych obrazów mentalnych
i na zatrzymywanie ich w umyśle. Utrwalają się bowiem przez to i tworzą
kanały, którymi w przyszłości wylewać się będzie siła spływając krętymi liniami
ku niższym poziomom w nawykowe łożyska
po drodze najmniejszego oporu.

Jeżeli wola i pragnienie dokonania jakichś czynów
spełznie na niczym nie z braku zdolności, lecz z braku sposobu lub z powodu
niekorzystnego układu warunków, to wola ta i pragnienie dadzą początek obrazom
mentalnym, które
jeśli czyny miały być wielkie i czyste w swych pobudkach

urzeczywistnią się w sferze myśli na planie mentalnym w okresie życia niebiańskiego
i następnie po powrocie człowieka na ziemię odbiją się tam jako działania.
Jeśli obraz mentalny powstał pod wpływem pragnienia spełnienia czynów
dobroczynnych, to czyny te zostaną dokonane na planie mentalnym; dokonanie to
pozostawi trwały ślad w Ego w postaci wzmocnionego obrazu mentalnego
działania, które urzeczywistni się na planie fizycznym jako akt fizyczny w momencie,
gdy korzystna sposobność będzie mogła wywołać krystalizację myśli w czynie.
Czyn fizyczny staje się nieunikniony, jeśli jego obraz mentalny urzeczywistni
się w postaci działania na planie mentalnym podczas życia niebiańskiego. To
samo prawo odnosi się również do obrazów mentalnych, ukształtowanych pod
wpływem niższych pożądań; chociaż pożądania te nie dochodzą do sfery życia
niebiańskiego, to podlegają one także opisanemu powyżej procesowi, aby móc
urzeczywistnić się w czasie powrotu człowieka na ziemię. Tak na przykład ponawiające
się zazdrosne pragnienia, tworzą właściwe sobie obrazy mentalne, które w
sprzyjających okolicznościach skrystalizują się jako akty kradzieży. Karma, jako przyczyna, staje się pełna,
a czyn fizyczny staje się nieuniknioną koniecznością wtedy, gdy osiągnie się
ten stopień, że każde ponowne odtworzenie obrazu mentalnego wystarcza do
przekształcenia go w czyn. Nie należy zapominać, że powtarzanie jakiejś czynności
czyni ją stopniowo automatyczną i że to prawo działa nie tylko na planie
fizycznym, lecz i na innych; jeżeli zatem jakaś czynność powtarza się stale na
planie psychicznym, to staje się ona automatyczna, a gdy nadarzy się po temu
sposobność zostanie ona automatycznie odtworzona na planie fizycznym. Jakże
często słyszy się po zbrodni: "Stało się zanim pomyślałem." lub: "Gdybym
się zastanowił, nigdy bym tego nie uczynił." Prawdę mówi mówca, gdy używa
wymówki, że nie kierował się w mowie jakąś świadomą pobudką; oczywiście, jest
on nieświadomy myśli, które poprzedziły fakt, jest nieświadomy tego łańcucha
przyczyn, które doprowadziły do nieuniknionego skutku. W ten sam sposób
zestala się roztwór nasycony, jeśli się wrzuci do niego choćby najmniejszy
kryształ; przez samo zetknięcie się, masa roztworu przechodzi w stał stały.
Jeśli skupienie obrazów mentalnych dojdzie do punktu nasycenia, to dodanie
jeszcze jednego, zestala je w czyn. Czyn zaś staje się wtedy koniecznością,
gdyż wolność wyboru została wyczerpana w ciągłym tworzeniu danego obrazu
mentalnego, a dziedzina działania fizycznego jest podporządkowana impulsom
mentalnym. Pragnienie zdziałania czegoś w jednym życiu działa w następnym
życiu jako wewnętrzny przymus czynu; wygląda to tak, jak gdyby pragnienie było
rozkazem w stosunku do Natury, która w odpowiedzi na rozkaz dostarcza
sposobności do czynu.

Obrazy mentalne, nagromadzone przez pamięć jako wyraz
doświadczeń, przez które dusza przeszła podczas swego życia na ziemi

dokładna i wierna kronika oddziaływań na nią ze strony zewnętrznego świata

materiałem, nad którym Dusza musi też pracować. Przez badanie ich, przez
medytację nad nimi, Dusza uczy się dostrzegać łączące je związki i ich wartość
dla zrozumienia działania Umysłu Powszechnego w Naturze przejawionej; jednym
słowem przez cierpliwe przemyśliwanie nad nimi wydobywa z nich wszystkie
nauki, jakich może się z nich nauczyć: nauki przyjemności i bólu, przyjemności
płodzących ból i bólu rodzącego przyjemność; nauki mówiące o istnieniu prawd
niezłomnych, do których trzeba się nauczyć dostosowywać; nauki powodzeń i
zawodów, spełnionych oczekiwań i rozczarowań, nieuzasadnionych lęków i
niespełnionych marzeń; nauki o sile nie wytrzymującej próby, o rzekomej
wiedzy okazującej się ignorancją, o cierpliwej wytrwałości wydzierającej zwycięstwo
z widocznej porażki, o zuchwalstwie zamieniającym pewne zwycięstwo w klęskę.
Nad tym wszystkim przemyśliwa Dusza i z pomocą właściwej jej alchemii
przemienia całą tę miksturę doświadczeń w szczere złoto mądrości, dzięki czemu
może wrócić na ziemię jako Dusza mądrzejsza i uzbrojona w doświadczenia
przeszłych wcieleń, aby stawić czoło wydarzeniom nowego życia. Gdy obrazy mentalne
przejdą przez to przekształcenie, przestają jako takie istnieć. W dawnej ich
postaci można je odnaleźć tylko w kronikach karmy.

Dzięki mentalnym obrazom doświadczeń, a zwłaszcza
dzięki tym, które uczą jak nieznajomość Prawa powoduje cierpienie, rodzi się i
rozwija świadomość. Podczas kolejnych wcieleń ziemskich Duszy pożądanie
sprawia, że rzuca się ona na oślep za różnymi kuszącymi przedmiotami; w pogoni
tej zderza się ona z Prawem i pada rozbita i skrwawiona. Wiele takich doświadczeń
uczy ją, że spełnienie pragnień wbrew Prawu jest źródłem bólu, a gdy w jakimś
nowym życiu ziemskim, ciało pożądań ma ochotę ponieść Duszę ku grzesznym
uciechom, pamięć przeszłych doświadczeń odzywa się jako świadomość, z krzykiem
stawia swój zakaz i ściąga cugle rozpędzonym koniom namiętności, które
chciałyby się rzucić niebacznie na łeb i szyję w pościg za przedmiotem
pożądania. W obecnym stadium ewolucji wszyscy, z wyjątkiem Dusz najbardziej
opóźnionych w rozwoju, przeszli już przez dostateczną ilość doświadczeń, aby
rozpoznać w liniach zasadniczych "dobro" i "zło", tzn. harmonię z
Boską Naturą lub dysonans; przy tym obszerne i długie doświadczenie uzdolniło
Duszę do jasnego i ścisłego wypowiadania się w zasadniczych sprawach
etyki. Jednak w wielu bardziej subtelnych i trudnych sprawach, odnoszących
się do obecnego stadium ewolucji, nie zaś do stadiów, które są poza nami,
doświadczenie to jest jeszcze tak ograniczone i niewystarczające, że nie mogło
się jeszcze przekształcić w Świadomość, i dlatego Dusza może się mylić
w swych rozstrzygnięciach, chociażby czyniła jak największe wysiłki
jasnego widzenia sprawy i słusznego działania. Wola poddania się Prawu
harmonizuje Duszę z Naturą Boską na planach wyższych, natomiast jej niezdolność
zobaczenia jak to zrobić na planach niższych znajdzie w przyszłości rozwiązanie
przez ból, którego Dusza dozna, gdy zbłądzi wobec Prawa; cierpienie nauczy ją
tego, czego przedtem nie znała, a bolesne doświadczenia zostaną przetworzone
przez Duszę w świadomość, która uchroni ją przed takim samym bólem
w przyszłości i która da jej radość pełniejszej wiedzy o Bogu w Naturze, o
swobodnej i świadomej harmonii z Prawem Życia, o swobodnej i świadomej
współpracy w dziele ewolucji.

Widzimy zatem, że jeśli chodzi o przetwarzanie
obrazów mentalnych w przyczyny, to zasadnicze linie działania prawa karmy są
następujące:

Pragnienia i dążenia ku wyższemu przemieniają się w Uzdolnienia,

Myśli ciągle ponawiane przemieniają się w Skłonności,

Akty woli dokonania czegoś przemieniają się
w Działania,

Doświadczenia przemieniają się w Mądrość,

Doświadczenia bolesne przemieniają się w Świadomość.

Wpływ prawa karmy
na obrazy astromentalne rozpatrzymy bliżej w rozdziale o spełnianiu się karmy, do którego obecnie przechodzimy.

Spełnianie
się karmy

Gdy Dusza zakończy okres swego
niebiańskiego życia i przyswoi sobie wszystko, co tylko można z materiałów zebranych
w czasie ostatniego życia na ziemi, zaczyna ulegać wpływowi pragnień, które
przyciągają ją ponownie ku ziemi i wiążą ją z materialnym istnieniem. Otwiera
się przed nią nowy, ostatni etap tego okresu jej życia, etap w czasie którego
ponownie przyobleka się w ciała do nowych doświadczeń ziemskiego życia, etap,
który zamyka się Bramą Narodzin.

Dusza przekracza próg nieba i wkracza w to, co
zostało nazwana planem reinkarnacji, niosąc z sobą mniejsze lub większe owoce
swej pracy w niebie. Jeśli jest to Dusza młoda, to niewiele sobie przyswoiła;
postęp bowiem we wczesnych okresach ewolucji duszy jest bardzo powolny, dużo
powolniejszy, aniżeli wyobrażają to sobie studiujący; w czasie dzieciństwa Duszy
dni jej życia następują po sobie monotonnie, a że siew w każdym z tych wcieleń
jest skąpy, przeto niewiele owoców dojrzewa w czasie życia w niebie. W miarę
jednak jak się rozwijają zdolności Duszy, wzrost jej przyspiesza się coraz
bardziej, Dusza wchodzi do nieba z wielkim zapasem materiałów i dzięki temu wychodzi
zeń z dużym przyrostem zdolności wypracowanych według opisanych powyżej praw
ogólnych. Dusza opuszcza niebo, okryta jedynie tą powłoką, która trwa, rozrasta
się i doskonali poprzez całą manwantarę,
otoczoną aurą, która należy do niej jako jej indywidualność; aura ta jest mniej
lub więcej wspaniała, bogata w odcienie, świetlista, wyrazista i rozciągła,
zależnie od osiągniętego przez Duszę stopnia ewolucji. Została ona wykuta w
ogniu niebieskim i objawia się jako Król Soma[13].

Wchodząc podczas swej wędrówki ku ziemi na plan
astralny, Dusza przywdziewa nowe ciało pożądań; w ciele tym spotykamy pierwszy
przejaw spełniania się karmy jej przeszłości. Obrazy mentalne zbudowane w
przeszłości "z materiałów dostarczonych przez ciało pożądań", które przeszły w
stan uśpienia w świadomości lub stan, który H. P. Bławatska zwykła była nazywać
"pozbawieniem materii", kiedy to obraz może istnieć, choć nie jest "przejawiony
w materii", otóż te obrazy Dusza wyrzuca teraz na zewnątrz, a one przyciągają
natychmiast ku sobie z materii astralnego planu elementy karmy, spowinowacone z ich naturą, i stają się "pragnieniami,
namiętnościami i innymi niższymi uczuciami ciała wzruszeń na nową inkarnację".
Gdy ta praca zastanie dokonana
czasem bardzo prędko, a niekiedy po dłuższym
czasie
Ego staje w szacie karmicznej, jaką sobie przygotowało, gotowe do
"ubrania", tj. do otrzymania z rąk przedstawicieli Wielkich Władców Karmy
sobowtóra eterycznego[14],
zbudowanego odpowiednio do elementów przygotowanych przez Ego; na wzór sobowtóra
będzie się kształtować ciało fizyczne, dom, w którym Ego będzie musiało
zamieszkać podczas swego nadchodzącego życia ziemskiego. Tak więc zostaną
zbudowane, jak gdyby same przez siebie, Ego indywidualne i ego osobowe; o czym
Ego myślało, tym teraz się stanie; własności jego, posiadane przez niego "dary
natury". Wszystko to przychodzi doń jako bezpośredni skutek jego własnego
myślenia; człowiek zaprawdę sam stwarza siebie i jest odpowiedzialny w najpełniejszym
tego słowa znaczeniu za wszystko czym jest.

Jednakże człowiek ma wejść w posiadanie ciała
fizycznego i eterycznego, które ograniczą w wielkiej mierze możność rozwinięcia
i wykorzystania posiadanych zdolności; wypadnie mu także żyć w pewnym
oznaczonym środowisku, a zewnętrzne warunki jego życia muszą się dopasować do
tego środowiska; pójdzie po drodze, którą wytyczyły wprawione dawniej
w ruch przyczyny, a przy tym różne od tych, na jakie stać jego nowe
uzdolnienia; idzie na spotkanie radosnych i smutnych zdarzeń, które są owocem
jego własnych wysiłków. Wydaje się, że dla wyjaśnienia tych okoliczności
potrzeba czegoś więcej aniżeli indywidualna i osobowa natura człowieka; w jaki
bowiem sposób zostaje przygotowany teren potrzebny do rozwinięcia energii tej
natury? Jak znaleźć potrzebne narzędzia i przystosować przeciwstawiające się
okoliczności?

Dochodzimy do dziedziny, o której niewiele się da
powiedzieć, do dziedziny potężnych Inteligencji Duchowych, których natura
przekracza całkowicie zakres naszych ograniczonych zdolności rozumienia,
których istnienie i rodzaj działania mogą nam być znane, lecz wobec których
stajemy w tej pozycji, jaką wobec nas zajmują najmniej inteligentne z niższych
zwierząt, którym wiadomo, że istniejemy, lecz które nie mają najmniejszego
pojęcia o horyzontach i pracy naszej świadomości. Daje się tym Wielkim Istotom
miano Lipika i czterech Maharadżów. Jak niewiele możemy wiedzieć o Lipika,
wynika z następującego ustępu:

Lipika,
których opis podano w komentarzu szóstej strofy czwartej stancy, są Duchami
Wszechświata (...). Należą do najbardziej tajemnej części kosmogenezy, której
nie można podać w tym miejscu. Czy Adepci
nawet najwyżsi
znają w całości
ten anielski zastęp z jego trzema stopniami, czy też tylko stopień najniższy
związany z kronikami naszego świata, autorka nie jest w stanie dać odpowiedzi,
choć skłania się raczej do drugiej możliwości. Odnośnie do najwyższego ich
stopnia, nauczą się tylko jednego: a mianowicie, że Lipika pozostają w ścisłym
związku z Karmą, gdyż są jej bezpośrednimi Kronikarzami[15].

Są Oni "Drugimi Siedmioma" i Oni prowadzą archiwa
astralne zawierające obrazy akaszy, o
których była już poprzednio mowa. Są oni związani z przeznaczeniem każdego człowieka i z narodzeniem każdego dziecięcia.[16]

Oni stwarzają formę sobowtóra eterycznego, który
ma służyć za pierwowzór ciała fizycznego i który jest tworzony pod kątem
widzenia potrzeby wyrażenia mentalnych i uczuciowych zdolności, rozwiniętych
przez Ego mające w nim zamieszkać: Oni też oddają go "Czterem"
Maharadżom,
którzy są opiekunami rodu ludzkiego i
zarazem wykonawcami Karmy na Ziemi.[17]

O nich to pisze jeszcze raz
H.P. Bławatska, cytując piątą stancę Księgi Dzyan:

 

Cztery "Koła Skrzydlate w każdym rogu... dla Czterech Świętych Istot i
Ich zastępów ". Są to "Czterej Maharadżowie" lub Wielcy Królowie z Dhyan
Czohanów, Dewy, które rządzą nad każdą z czterech stron świata... Istoty te są
również związane z działaniem Karmy w momencie, gdy zachodzi potrzeba
fizycznych i materialnych pośredników do wykonania jej wyroków"[18].

Otrzymawszy od Lipika formę
ową "pozbawioną materii"

Maharadżowie dobierają składniki sobowtóra eterycznego zgodnie z cechami,
jakie ma on wyrazić. Sobowtór eteryczny staje się przez to dla Ego podatnym narzędziem
karmicznym, dając mu jak gdyby podstawę do wyrażenia zdobytych już zdolności, a
zarazem i ograniczające ramy, wyznaczone dlań przez jego przeszłe upadki i
stracone sposobności. Tę formę skierowują Maharadżowie do kraju, rasy, rodziny
i środowiska społecznego, które przedstawiają najkorzystniejsze pole do
spełnienia się karmy wyznaczonej na
dany okres życia, a nazywanej przez Hindusów prarabhdą, to znaczy karmą
stającą się, czyli tą, która się ma dokonać w ciągu rozpoczynającego się okresu
życia. Jedno życie nie wystarcza do wyczerpania całej nagromadzonej w przeszłości
karmy
nie można stworzyć takiego
narzędzia-formy ani też znaleźć takiego środowiska, ażeby mogły się wyrazić
naraz wszystkie rozwijające się powoli zdolności Ego, ani też nie można
dostarczyć warunków koniecznych do zebrania całego zasianego w przeszłości
żniwa, ani też dać możliwości do wywiązania się z wszystkich zobowiązań,
zaciągniętych wobec innych Ego, z jakimi zetknęła się Dusza w ciągu swej
długiej ewolucji. Forma eteryczna jest zatem dostosowana do tej tylko części
całkowitej karmy, która może się
spełnić w jednym okresie życia. Następnie forma ta zostaje skierowana ku właściwemu
środowisku i zatrzymuje się w miejscu, gdzie Ego może wejść w związki z innymi
takimi Ego, z którymi się stykało w przeszłości, a które albo żyją w tej chwili
w ciele fizycznym albo też narodzą się podczas rozpoczynającego się życia
danego Ego. Wybór kraju zapada w taki sposób, aby warunki religijne, polityczne
i społeczne w nim panujące odpowiadały pewnym uzdolnieniom Ego, i aby
przedstawiały pole dogodne dla dokonania się zdarzeń, które tkwią w karmie Ego. Wybiera się taką rasę
fakt
podlegający oczywiście ogólniejszym prawom reinkarnacji, którymi nie możemy
się tu zajmować
której cechy charakterystyce są podobne do zdolności Ego,
dojrzałych już do działania i potrzebnych Duszy w danej inkarnacji. Następnie
dobiera się rodzinę, w której na podstawie dziedziczności rozwinęło się takie
podłoże materialno-fizyczne, aby złączone z sobowtórem eterycznym dopasowało
się do jego budowy; rodzinę, której ogólne lub szczególne cechy fizyczne dadzą
swobodne pole dla gry natury mentalnej i wzruszeniowej Ego. Spośród
różnorodnych właściwości Duszy i spośród różnorodnych typów fizycznych, jakie
istnieją na świecie, można dobrać takie, któreby najlepiej do siebie wzajemnie
pasowały, i można dzięki temu stworzyć powłokę, najbardziej odpowiednią dla
oczekującego narodzin Ego; powłokę będącą narzędziem i zarazem polem
działania, które pozwoli na wyczerpanie się pewnej części karmy. Choć głębie wiedzy i potęgi, potrzebnej do takiego
dostosowania zewnętrznych warunków do wewnętrznych możliwości Duszy, nie dadzą
się wymierzyć krótką sondą naszego umysłu, możemy przecież bodaj mgliście zobaczyć,
że jest to możliwe i że się może urzeczywistnić doskonała Sprawiedliwość;
tkanina ludzkiego przeznaczenia może się istotnie składać z niezliczonych dla
nas wątków, które tworzą wzór niepojęcie dla nas złożony; jakiś wątek może
zniknąć
lecz w rzeczywistości poszedł on tylko na drugą stronę, aby niebawem
pojawić się znów na wierzchu; inny wątek może się nagle pojawić
w
rzeczywistości on się tylko wyłonił ponownie na górnej stronie po długim pozostawieniu
pod spodem; ponieważ widzimy tylko cząstkę tkaniny, nasz słaby wzrok może nie
rozpoznać wzoru. Napisał kiedyś pełen mądrości Jamblichus:

"To, co
nam się wydaje ścisłym określeniem sprawiedliwości, nie jest takim samym dla Bogów.
My bowiem, patrząc na to, co jest najbliżej nas, kierujemy naszą uwagę na
rzeczy teraźniejszości, na życie chwili i na sposób, w jaki ono istnieje.
Natomiast potęgi, które są wyższe od nas, znają całe życie Duszy i wszystkie
jej poprzednie istnienia[19].

Twierdzenie, że "światem rządzi
Sprawiedliwość doskonała" znajduje coraz to nowe potwierdzenie w miarę jak
rozwijającą się Dusza wzrasta w wiedzę; albowiem w miarę jak Dusza postępuje
naprzód oraz zaczyna widzieć na wyższych planach i przekazywać swą wiedzę do
zwykłej świadomości, zaczynamy rozumieć z coraz większą pewnością, a przez to i
ze wzrastającą radością, że Dobre Prawo działa z niezawodną dokładnością, że
jego wykonawcy stosują je wszędzie z bezwzględną bystrością i z niezłomną
mocą, i że zatem na tym świecie, będącym polem walki Dusz, wszystko dzieje się
słusznie i dobrze. Wśród ciemności rozbrzmiewa okrzyk: "Wszystko się dzieje
dobrze" powtarzany przez Dusze, które czuwają i niosą pochodnię światła
Boskiej Mądrości po mrocznych drogach naszych ludzkich społeczeństw.

Możemy poznać niektóre z zasad, według których
działa Prawo, a znajomość ich pozwoli nam odkryć przyczyny i zrozumieć skutki.

Zobaczyliśmy już, że myśli budują charakter;
spróbujmy teraz zrozumieć, jak czyny stwarzają środowisko człowieka.

Spotykamy się tu z pewną ogólną zasadą o daleko
sięgających skutkach; dobrze więc będzie przestudiować ją nieco w szczegółach.
Czynami swymi człowiek oddziaływuje na swych bliźnich na fizycznym planie,
rozprzestrzenia dokoła siebie szczęście lub też powoduje rozpacz, zwiększając
przez to lub zmniejszając stan ogólnej pomyślności ludzkości. To zwiększanie
lub zmniejszanie szczęścia ludzkości może pochodzić z różnych pobudek:
dobrych, złych lub mieszanych. Człowiek może spełniać czyny budzące dokoła
zadowolenie i przyjemność z prostej uczynności i z pragnienia uszczęśliwienia
swego otoczenia; przepuśćmy, że z takich właśnie pobudek ofiaruje on miastu
park na swobodny użytek jego mieszkańców; ktoś inny uczyni to samo jedynie w
celu pokazania się, pragnąc zwrócić na siebie uwagę tych, co rozdają zaszczyty
(rzec można, iż płaci cenę kupna zaszczytu); ktoś trzeci może podarować ów
park z mieszanych pobudek, częściowo egoistycznych, a częściowo bezinteresownych.
Pobudki te oddziałają w różny sposób na charaktery tych trzech ludzi podczas
ich przyszłych inkarnacji: pierwsze z nich będą działać w kierunku
udoskonalenia charakteru, drugie w kierunku poniżenia człowieka, pozostałe
wydadzą w ogóle małe rezultaty. Jednakże sam skutek czynu, jakim jest
zadowolenie wielkiej liczby ludzi, nie zależy od pobudki dawcy; wszyscy na
równi cieszą się parkiem bez względu na to, co spowodowało dar, a radość ich,
mająca źródło w darze, stwarza dla ofiarodawcy dług karmiczny u Natury, dług,
który zostanie mu jak najskrupulatniej spłacony. Toteż otrzyma on w przyszłości
wygodne lub nawet zbytkowne otoczenie fizyczne, albowiem szerokim gestem dawał
innym przyjemność fizyczną; ofiara fizycznego bogactwa przyniesie mu należną
odpłatę
owoc karmiczny jego czynu. Takie jest jego prawo; jednakże użytek,
jaki uczyni on ze swego stanowiska, szczęście, jakie zbuduje dzięki temu
bogactwu i otoczeniu, będzie zależeć głównie od jego charakteru, a tu narasta
mu także słuszna odplata, gdyż każde ziarno przynosi właściwy mu owoc.

Całkowite wyzyskanie sposobności do oddania komuś
usługi stworzy jako rezultat w późniejszym życiu szersze możliwości służenia;
tak więc człowiek, który w ramach swych ograniczonych możliwości pomaga
każdemu, kto znajdzie się na jego drodze, narodzi się w późniejszym życiu w
warunkach, w których będzie miał liczne i poważne możliwości służenia.

Podobnie, pominięcie możliwości, powróci
przekształcone jako ograniczenie możności działania i jako niepowodzenie wśród
otoczenia. Tak na przykład mózg sobowtóra eterycznego może być zbudowany
wadliwie, co spowoduje również niedoskonałość fizycznego mózgu; gdy Ego będzie
coś planować, samo odkryje, że brak mu zdolności wykonania; gdy pojmie jakąś
ideę, samo ujrzy, że jest niezdolne wyrazić ją należycie w mózgu. Pominięcie
sposobności wyrazi się w postaci daremnych tęsknot, w postaci pożądań, które
nie zdołają się urzeczywistnić, w postaci pragnień służenia pomocą nie mogących
znaleźć realizacji, już to przez brak uzdolnień, już to przez brak sposobności.

Z tej zasady wynika często strata ukochanego
dziecka lub ubóstwianego młodzieńca czy dziewczyny. Jeśli Ego źle się odnosi
lub zaniedbuje kogoś, komu jest winne miłość i opiekę lub pomoc jakiegokolwiek
rodzaju, to prawdopodobnie narodzi się w środowisku, które połączy go ściśle z
zaniedbaną osobą; być może, że się przywiąże do niej serdecznie, ale tylko po
to, aby przedwczesna śmierć wydarła mu ją z obejmujących ją ramion; ubogi,
pogardzany krewniak może się pojawić kiedyś jako uwielbiany jedynak, dziedzic
nazwiska, a gdy niepocieszeni rodzice ujrzą swój dom pusty, będą się dziwić
"niezbadanym drogom Opatrzności", która zabiera im jedynaka, przedmiot ich
wszystkich nadziei, choć pozostawia nietknięte liczne grono dzieci sąsiadów.
Tak to sprawiedliwe są drogi karmy,
choć niełatwe do odkrycia dla ludzi, którzy nie mają otwartych oczu.

Wrodzone braki ciała pochodzą z
usterek sobowtóra eterycznego i są karą na całe życie za poważne wyłamanie się
spod prawa lub za krzywdy wyrządzone drugim. Powstają one zawsze pod wpływem
działania Władców Karmy i są fizycznym wyrazem zniekształceń w tworzonej przez
nich formie sobowtóra eterycznego, wywołanych przez błędy Ego, przez jego
nadużycia i występki. Tak samo ich sprawiedliwemu wykonywaniu Prawa przypisać
należy głęboko wyryte skłonności do zapadania na rodzinne choroby, odpowiednią
do tego strukturę sobowtóra eterycznego oraz skierowanie go do rodziny, w
której skłonność do choroby jest dziedziczna i która może dostarczyć "plazmy
ciągłej" korzystnej dla rozwoju właściwych zarodków.

Rozwój zdolności artystycznych
weźmy inny rodzaj
zdolności
zapewniają Władcy Karmy w ten sposób, że stwarzają taką formę
sobowtóra eterycznego, aby według niego mógł powstać w ciele delikatny system
nerwowy, a często też w ten sposób, że kierują tę formę ku rodzinie, której
członkowie rozwijają i to nieraz od wielu pokoleń te szczególne zdolności Ego.
Do wyrażenia bowiem takich i zdolności, jak na przykład muzyczne, potrzeba
specjalnego ciała fizycznego, potrzeba wrażliwości fizycznego ucha i
fizycznego dotyku, a do rozwoju takiej wrażliwości przyczyni się wybitnie
dobrze dobrana dziedziczność fizyczna.

Oddawanie ludzkości usług zbiorowo jak na przykład
książką lub przemówieniami zawierającymi wzniosie idee, rozprzestrzenianiem za
pomocą słowa i pisma idei podnoszących ludzi na duchu, stwarza dla Natury inny
rodzaj zobowiązania starannie wyrównywany przez potężnych Wykonawców Prawa. Pomoc
dawana w ten sposób wraca do człowieka również jako pomoc, jako należne mu z
prawa wzmożenie zdolności, sił mentalnych i duchowych.

Rozumiemy teraz główne zasady działania prawa karmy oraz rolę zarówno Władców Karmy,
jak i Ego w przeznaczeniu jednostki. Ego dostarcza wszelkiego rodzaju materiałów,
jednak materiałów tych używają Władcy i Ego, zgodnie ze swą naturą; Ego buduje
charakter i stopniowo rozwija się; Władcy Karmy budują formę, która ogranicza,
wybierają otoczenie i w ogóle dostosowują i dostrajają wszystko tak,
aby Dobre Prawo mogło znaleźć bezbłędny wyraz, pomimo przeciwnych dążeń
ludzkich.



Jak odnosić się do skutków karmy

Wydaje
się nieraz ludziom, którzy zdobyli zaledwie ogólne zrozumienie istnienia karmy, że skoro wszystko jest skutkiem
działania Prawa, to oni sami są niewolnikami przeznaczenia. Zanim więc
zastanowimy się, w jaki sposób można wyzyskać Prawo do kierowania przeznaczeniem,
przestudiujmy krótko jedną typową sytuację, która pozwoli nam zobaczyć jak konieczność
i wolna wola
użyjmy utartych terminów
działają równocześnie i to działają
w harmonii ze sobą.

Oto przychodzi na świat człowiek z pewnymi wrodzonymi,
powiedzmy przeciętnymi, zdolnościami umysłowymi, z naturą uczuciową, która
wykazuje wyraźne cechy charakterystyczne, niektóre dobre, niektóre złe;
przychodzi z sobowtórem eterycznym i ciałem fizycznym zdrowym i nieźle
zbudowanym, choć nie wyróżnia się ono niczym szczególnym. Takie są granice,
wyraźnie zaznaczone, w których musi się poruszać; gdy dochodzi on do dojrzałego
wieku, staje wobec konieczności jak najlepszego wyzyskania swego umysłowego,
wzruszeniowego, astralnego i fizycznego "kapitału". Oto spotyka on liczne
szczyty intelektu, na które nie jest w stanie wedrzeć się, pojęcia, których nie
jest zdolny ogarnąć; spotyka pokusy, ku którym ciągną go własne namiętności,
pomimo że walczy z nimi; istnieją triumfy siły i sprawności fizycznej,
których nie może zdobyć; jednym słowem stwierdza, że nie jest zdolny myśleć jak
geniusz, ani też nie może rywalizować pięknością z Apollinem. Znajduje się w
zamkniętym kręgu, którego nie może przekroczyć, choćby jak najbardziej pragnął
wyzwolenia z niego. Co więcej, nie może uniknąć rozmaitych kłopotów; uderzają w
niego, a on może tylko nieść swój ból; nie może uciec przed nimi. Takie jest
jego położenie.

Jest on ograniczony własnymi przeszłymi myślami,
zaprzepaszczaniem przez siebie wielu sposobności, błędami w wyborze,
nierozsądną ustępliwością; wiążą go zapomniane pragnienia, krępują łańcuchy
błędów przeszłości. A przecież to nie on, rzeczywisty Człowiek, jest związany.
On, który stwarzał przeszłość krępującą obecnie jego teraźniejszość, może pracować
w swym więzieniu i stworzyć przyszłość pełną wolności. Ba, wystarczy, aby
poznał, że w istocie swej jest wolny, a skruszą się i spadną z jego członków kajdany;
im głębsze będzie to jego poznanie, tym żywsze będzie poczucie pozorności tych
więzów. Jednak u przeciętnego człowieka, u którego poznanie to zjawia się jako
iskra, a nie jako płomień, pierwszym krokiem ku wolności będzie uznanie swych
ograniczeń za własny twór i próba ich rozluźnienia. Prawdę mówiąc, nie jest on
jeszcze w stanie myśleć na miarę geniusza, ale może on myśleć na miarę największych
swych możliwości, a powoli stanie się geniuszem; może on stworzyć sobie na
przyszłość wielkie uzdolnienia i istotnie posiądzie je. Prawda, że na razie nie
może on uniknąć szaleństw swych namiętności, mimo to może przeciw nim walczyć,
a upadłszy, może powstać do dalszej walki z głębokim przekonaniem, że
niebawem zwycięży. Prawda, że istotnie posiada on różne słabości i przywary
astralne i fizyczne; ale w miarę jak myśli jego będą się stawać coraz
silniejsze, czystsze i piękniejsze, a czyny jego pożyteczniejsze, zapewni sobie
coraz to doskonalsze formy w przyszłości. Wewnątrz swego więzienia jest zawsze
sobą, wolną Duszą i może rozwalić ściany przez siebie zbudowane.
W więzieniu tym, poza nim samym, nie ma innego dozorcy; może on zechcieć
wolności, a jeśli zechce, na pewno ją zdobędzie.

Przypuśćmy, że spotyka tego
człowieka cierpienie, że wskutek straty przyjaciela popełni poważny błąd. Mniejsza
z tym, zgrzeszył w przeszłości w sferze myśli, musi więc teraz cierpieć w
sferze działania. Strata przyjaciela nie jest jednak całkowita; można go
zatrzymać dla siebie na stałe przez miłość, a w przyszłości odnaleźć z powrotem;
tymczasem zaś pełno jest ludzi dokoła i można im oddawać usługi, które by można
oddać przyjacielowi. Niechże nie zaniedba on tych sposobności i nie posieje
nasienia, które by mu przyniosło podobną stratę w przyszłości.

Dany człowiek popełnił niewątpliwy błąd i cierpi
teraz karę; lecz gdyby nie popełnił tego błędu kiedyś w myśli, nie byłby go też
zrobił teraz; karę, na którą zasłużył swą myślą, niech znosi cierpliwie i
niechaj tak myśli dzisiaj, żeby jego jutro było wolne od wstydu. W dotychczasową
bowiem ciemność wpadł promień światła, a światło to śpiewa do niego:

Ty, który cierpisz, wiedz,
Że cierpisz tylko przez siebie.
Nikt cię do tego nie zmusza.

Prawo, które zdawało się być kajdanami, staje się
skrzydłami, a z ich pomocą może się człowiek wznieść do dziedzin, o których
inaczej mógłby tylko marzyć.

Budowanie przyszłości

Tłumy dusz płyną przed siebie z powolnym prądem
czasu. Ziemia tocząc się po orbicie niesie je ze sobą; a gdy nowy glob
następuje po starym, one przechodzą na nowy. Jednakże Odwieczna Mądrość głosi
na nowo światu, że wszyscy, którzy zechcą, mogą przestać płynąć, i że mogą
nauczyć się, jak wyprzedzić powolną ewolucję światów.

Skoro ten, kto studiuje, pojmie choć nieco z
istoty Prawa, z jego absolutnej pewności, z jego bezwzględnej dokładności
zaczyna ujmować siebie we własne dłonie i kierować swą ewolucją. Bada swój
charakter i zaczyna go zmieniać, starając się ćwiczyć rozważnie zalety mentalne
i moralne, rozszerzając swe zdolności, wzmacniając to co słabe, uzupełniając
braki, usuwając przerosty; wiedząc, że stanie się tym, nad czym medytuje,
medytuje umyślnie i stale nad wzniosłym ideałem, rozumie bowiem dlaczego
to wielki chrześcijański wtajemniczony Paweł Apostoł kazał swym uczniom
"rozmyślać" o rzeczach, które są prawdziwe, szlachetne, sprawiedliwe, czyste,
które zasługują na miłość i mają dobrą sławę. Będzie on codziennie medytował
nad swoim ideałem; co dzień będzie usiłował żyć według niego, a będzie to
czynił wytrwale i spokojnie, "bez pośpiechu i bez wypoczynku", wie bowiem, że buduje
na pewnej podstawie, na opoce Wieczystego Prawa. Odwołuje się do Prawa i oddaje
się pod jego opiekę. Dla takiego człowieka nie ma w życiu zawodu; nie ma takiej
potęgi na ziemi, ani na niebie, która by mu mogła zagrodzić drogę. Podczas
życia na ziemi zbiera on doświadczenia, wykorzystując wszystko, co stanie na
jego drodze; podczas życia niebiańskiego przyswaja je sobie i planuje swe przyszłe
dzieła.

W tym właśnie leży wartość prawdziwej teorii życia, nawet
wtedy, gdy opiera się ona nie na własnej wiedzy, lecz na świadectwie innych.
Gdy człowiek przyjmie i choć w części zrozumie działanie prawa karmy, może od
razu rozpocząć budowę swego charakteru, kładąc każdy kamień rozważnie i
troskliwie, jak przystoi temu, który wie, że buduje na całą Wieczność. Znika
pośpiech i zamieszanie w budowaniu i burzeniu, kiedy to jednego dnia pracuje
się według jednego planu, drugiego dnia według innego, a trzeciego dnia nie
posiada się w ogóle planu; natomiast teraz posiada człowiek szkic dobrze przemyślanego

powiedzmy
planu charakteru, według którego buduje. Dusza bowiem staje się
zarówno architektem jak i murarzem i nie traci już czasu na poronione poczynania.
Stąd pochodzi prędkość, z jaką dokonują się ostatnie stadia ewolucji człowieka,
zdumiewające, prawie niewiarygodne postępy, które czyni silna Dusza
osiągnąwszy dojrzałość.

Jak wpływać na kształtowanie się karmy

Człowiek, który podjął
rozważnie budowanie swej przyszłości, zrozumie dzięki zwiększaniu się swej
wiedzy, że może uczynić coś więcej, aniżeli tylko kształtować swój charakter i
tworzyć przez to swój przyszły los. Zaczyna rozumieć, że znajduje się w centrum
wszystkiego, w bardzo rzeczywistym znaczeniu tego słowa, że jest Istotą
żyjącą, aktywną i samodzielnie rozstrzygającą i że może także oddziaływać na
okoliczności i to równie dobrze, jak na siebie samego. Przyzwyczaił się już od
dawna do postępowania według wielkich praw moralnych, podanych ludzkości
przez Boskich Nauczycieli, którzy rodzą się z wieku na wiek. Obecnie jednak
rozumie także, że prawa te opierają się na podstawowych zasadach Natury i że
moralność jest wiedzą zastosowaną do postępowania. Spostrzega, że w codziennym
swym życiu może neutralizować złe skutki, jakie mogą wynikać ze złych czynów, a
to przez przyłożenie w tym samym punkcie odpowiedniej siły skierowanej ku
dobru. Oto przypuśćmy na przykład, że ktoś posyła ku niemu złą myśl; może on ją
przyjąć, odpowiadając na nią inną myślą tego samego rodzaju, a wtedy oba
myślokształty, lecąc razem jak dwie krople wody, zasilą się i wzmocnią
wzajemnie; jeśli jednak ten, ku któremu leci zła myśl, zna prawo karmy, to temu
złośliwemu myślokształtowi przeciwstawi siłę współczucia i rozbije go;
rozbitego kształtu nie może już ożywiać dalej życie elementalne, wraca więc ono
do swego źródła, a kształt się rozpada. W ten sposób siła wyrządzania zła
przez myślokształt zostanie unicestwiona, a "nienawiść ustąpi miejsca miłości".

Mamiące kształty kłamstwa przepełniają świat astralny;
człowiek wiedzy śle naprzeciw nim myślokształt prawdy; czystość wypiera brud,
a miłość
egoistyczną chciwość. W miarę jak wzrasta wiedza człowieka, jego
działanie staje się coraz bardziej bezpośrednie i celowe: myślą jego kieruje
wyraźny cel, a uskrzydla ją potężna wola. Tak zła karma ulega sparaliżowaniu w
najgłębszej swej istocie i w rezultacie nie może się stać nic innego oprócz powstania
węzła karmicznego pomiędzy tym, który wypuścił strzałę krzywdy, a tym, który ją
zniszczył swym przebaczeniem. Boscy Nauczyciele, którzy z całą powagą mówili o
obowiązku człowieka zwalczania zła dobrem, opierali swe zalecenia na znajomości
prawa; uczniowie ich, którzy kierują się nimi, nie znając nawet w całości
głębszej, naukowej podstawy wskazania, unikają ciężkiej karmy, jaka by mogła
powstać, gdyby na nienawiść odpowiadali nienawiścią. Ludzie, którzy posiadają
wiedzę, niszczą umyślnie złe kształty, rozumieją bowiem sens faktów, na których
opierało się zawsze nauczanie Mistrzów; wyjaławiając nasiona zła, unikają
przyszłego żniwa bólu.

Doszedłszy do pewnego stadium rozwoju, dalej posuniętego
aniżeli stadium płynącej powoli z prądem przeciętnej ludzkości, człowiek nie
tylko że świadomie buduje własny charakter i działa z określonym zamiarem
na myślokształty, które spotyka po drodze, lecz także zaczyna widzieć
przyszłość i dzięki temu rzetelniej oceniać teraźniejszość, gdyż odnajduje karmiczne
przyczyny skutków. Osiąga możność kształtowania przyszłości przez uruchomienie
sił, które zmieniają kierunek innych sił już działających. Wiedza pozwala mu
stosować prawo z taką samą niezawodnością, z jaką uczony stosuje je w każdej
dziedzinie Natury.

Zatrzymajmy się na chwilę i przypatrzmy się prawom ruchu.
Ciało wprawione w ruch porusza się wzdłuż pewnej określonej prostej; jeśli
poddamy je działaniu innej siły, mającej kierunek odmienny od siły, która dała
ciału impuls początkowy, ciało będzie się poruszać wzdłuż innej prostej;
kierunek tej nowej prostej będzie wypadkową kierunków obu impulsów; żadna ilość
energii nie może być stracona, jednakże część siły, która dała ciału impuls
początkowy, zostanie zużyta, na częściowe przeciwdziałanie nowej sile, a
kierunek, wzdłuż którego ciało będzie się poruszać, nie będzie kierunkiem ani
pierwszej, ani drugiej siły, lecz kierunkiem ich wypadkowej. Fizyk może obliczyć
dokładnie pod jakim kątem należy uderzyć ciało będące w ruchu, aby mu nadać
ruch w kierunku pożądanym, i chociaż nawet ciało to będzie poza sferą jego
bezpośredniego zasięgu, może skierować ku niemu siłę o wyliczonym natężeniu i
uderzyć w nie pod oznaczonym kątem, wytrącając je z dotychczasowego toru i
nadając mu nowy kierunek. W danym wypadku nie będzie wcale pogwałcenia prawa,
ani też zahamowania jego działania; to tylko prawo zostanie wyzyskane przez
wiedzę, a siły natury ujarzmione w celu wypełnienia ludzkiej woli. Jeśli
zastosujemy tę samą zasadę do kształtowania karmy,
wnet zobaczymy
niezależnie od faktu nienaruszalności prawa
że nie jest to
wcale "wstrzymanie działania prawa karmy"
jeśli dzięki wiedzy zmieniamy jego działanie. Posiłkujemy się wtedy tylko
siłami tej samej karmy, aby zmienić
skutki karmiczne, i jeszcze raz zwyciężamy Naturę przez posłuszeństwo jej
samej .

Przypuśćmy teraz, że daleko posunięty w rozwoju uczeń
patrząc w przeszłość widzi, jak linie działania karmy przeszłości zbierają się
w pewnym punkcie, aby dać niepożądany skutek; może on wprowadzić pomiędzy te
zbiegające się energie nową siłę i przez to zmienić wydarzenie, które musi być
rezultatem wszystkich sił dających mu początek i możliwość zaistnienia. Do
takiego działania potrzebuje on nie tylko zdolności widzenia przeszłości i
umiejętności przeprowadzenia linii, które łączą ją z teraźniejszością, ale
także wiedzy i umiejętności dokładnego obliczenia wielkości zmiany, jaką
wywrze siła, którą wprowadzi w ruch, a także skutków, jakie wynikną z tego
zdarzenia, jeśli się je będzie uważać za nową przyczynę. W ten sposób,
wprowadzając dobre siły w strumień sił karmy,
może uczeń zmniejszać lub w ogóle zapobiegać skutkom zła, które sam
popełnił w przeszłości; nie może on cofnąć przeszłości, nie może jej zniweczyć,
jednakże
o ile jej skutki należą jeszcze do przyszłości
może je zmienić lub
zapobiec im z pomocą nowych sił, które wprowadzi w ruch jako nowe
współdziałające przyczyny. W tym wszystkim korzysta jedynie ze znajomości prawa
i działa z niezawodnością uczonego, który jedną siłę równoważy drugą i chociaż
nie może zniszczyć ani cząstki energii, może przecież wprawić ciało w ruch,
kiedy zechce, przy pomocy obrachunku kątów i ruchów składowych. Podobnie można
przyspieszać lub zwalniać działanie karmy,
oraz poddawać ją zmianom przez działanie na środowisko, w którym ma się ona dopełnić.

Rozważmy jeszcze raz tę sprawę
z nieco innego punktu widzenia, gdyż należyte jej zrozumienie jest ważne i pożyteczne.
W miarę wzrostu wiedzy coraz łatwiej jest uwalniać się od karmy przeszłości.
Wszystkie przyczyny, w miarę jak dojrzewają do wydania swych skutków, pojawiają
się w polu widzenia Duszy zbliżającej się ku wyzwoleniu; przegląda ona bowiem
swe przeszłe wcielenia i patrzy z góry na łańcuch wieków, w ciągu których wdrapywała
się coraz wyżej; może więc zobaczyć, w jaki to sposób tworzyły się jej więzy,
przyczyny, które wprawiła w ruch; może zobaczyć, jak wiele z tych przyczyn
dopełniło się i wyczerpało, a ile ich jeszcze ma się wyładować. Może ona
patrzeć nie tylko wstecz, w przeszłość, lecz i przed siebie, oraz może widzieć
skutki, jakie wytworzą te przyczyny; tak więc, gdy patrzy w przód, dostrzega w
polu widzenia przyszłe skutki, jakie wytworzą przyczyny, a gdy patrzy wstecz
widzi także przyczyny tych skutków. Nie ma żadnej przeszkody, ażeby
kierując
się analogią do fizyki, gdzie znajomość pewnych praw pozwala nam przepowiadać
skutki i określać prawo, które zapewnia te skutki
przenieść tę ideę na
wyższy plan i wyobrazić sobie taki stan duszy rozwiniętej, w którym może ona
widzieć zarówno karmiczne przyczyny, które kiedyś stworzyła, jak i skutki
karmiczne, które pojawią się w przyszłości.

Przy takiej znajomości przyczyn i przy takiej
zdolności przewidywania ich działania można stwarzać nowe przyczyny, które
zneutralizują poprzednie, oraz przygotowywać zawczasu przyszłe fakty, które
uważamy za pożądane, a wszystko to możemy uczynić przez zastosowanie prawa,
polegając całkowicie na jego niezmienności i stałości oraz przez staranne obliczenie
sił, wchodzących w grę. Jest to tylko rzeczą dobrego obrachunku.

Przypuśćmy, że w przeszłości
zostały puszczone w ruch wibracje nienawiści; możemy starać się unicestwić je i
zapobiec ich działaniu w teraźniejszości i w przyszłości, przeciwstawiając im
wibracje miłości. Dokładnie w ten sam sposób, jak stwarzając w tym samym
ośrodku najpierw jedną falę dźwiękową, a następnie drugą następującą po pierwszej
w tak krótkim odstępie czasu, aby zagęszczeniom pierwszej fali odpowiadały
rozrzedzenia drugiej, możemy zamiast dźwięku
przez interferencję
wywołać
milczenie, możemy także w wyższych dziedzinach z pomocą wibracji nienawiści i
miłości użytych z dostateczną wiedzą i kontrolowanych przez wolę, wyrównać i
zakończyć działanie przyczyn karmicznych, a przez to osiągnąć stan równowagi,
który jest innym mianem wyzwolenia.

Wiedza ta
jeśli chodzi o jej zdobycie

przekracza znacznie zdolność przeważającej większości ludzi. To co może
uczynić ta większość, jeśli chce korzystać z wiedzy duszy
to przyjąć
świadectwo ludzi, którzy sprawdzili tę wiedzę; to przyjąć przepisy moralne
Wielkich Nauczycieli religii świata i przez posłuszeństwo tym przepisom

które potwierdza im własna intuicja, choć nie rozumieją metod jej działania

osiągnąć w działaniu ten sam wynik, który można osiągnąć na drodze ścisłej i
mądrze użytej wiedzy. Tak to oddanie się i posłuszeństwo Nauczycielowi może
prowadzić ku wyzwoleniu, podobnie jak w sposób odmienny czyni to wiedza.

Stosując te zasady na każdym kroku i w każdym kierunku,
widzi się coraz lepiej, jak bardzo człowiek jest upośledzony przez swą
niewiedzę i jak wielką rolę gra wiedza w ewolucji ludzkości. Ludzie idą z
prądem ku łatwiźnie, bo nie wiedzą; są bezradni, ponieważ są ślepi; człowiek,
który pragnie pozostawić leniwy tłum poza sobą, ,,tak jak koń wyścigowy
zostawia w tyle konia dorożkarskiego", potrzebuje zarówno mądrości jak i
miłości, wiedzy jak i samooddania. Nie ma on potrzeby ścierania powoli ogniw
łańcucha, ukutych w dalekiej przeszłości; może je przepiłować szybko i
wyzwolić się z nich całkowicie tak, jak gdyby były przeżarte zupełnie przez
rdzę.

Wygasanie
karmy

Karma każe
nam się rodzić wciąż na nowo, ona przywiązuje nas do koła narodzin i śmierci.
Dobra karma zatrzymuje nas równie
nieustępliwie, jak i zła, a łańcuch ukuty z naszych cnót trzyma równie mocno i
twardo jak ukuty z naszych błędów. Jakże więc położyć kres przedłużaniu się
tego łańcucha, jeśli człowiek dopóki żyje musi myśleć i czuć, a myśli i uczucia
wciąż rodzą nową karmę? Odpowiedzią
na to pytanie jest wielka nauka Bhagawadgity
dana księciu wojownikowi. Nie jest to nauka dana pustelnikowi lub uczniowi,
lecz wojownikowi walczącemu o zwycięstwo, księciu pogrążonemu w obowiązkach
swego stanu.

Nie w działaniu lecz w pożądaniu,
nie w działaniu lecz w przywiązaniu do jego owoców tkwi tworząca więzy siła
działania. Działa się pod wpływem pragnienia radości z powodu jego owoców,
postępuje się według pewnego trybu życia pragnąc jego skutków; gdy dusza oczekuje,
Natura musi jej dać odpowiedź; gdy dusza daje rozkaz, Natura musi go spełnić.
Każda przyczyna ma swój skutek, każde działanie ma swój owoc, a pragnienie jest
sznurem, który wiąże ze sobą przyczynę i skutek, nicią, która biegnie pomiędzy
nimi. Gdyby można było przepalić tę nić, związek zostałby zerwany; gdy pękną
wszystkie więzy serca, Dusza będzie wolna. Wtedy karma nie będzie mogła zatrzymać jej dłużej, nie będzie mogła
więzić jej dalej; koło przyczyny i skutku będzie się toczyć dalej. Dusza
jednak osiągnęła już życie wyzwolone.

Wolny
od przywiązań, czyń zawsze co jest powinnością, kto bowiem działa bez
przywiązania osiąga zaprawdę to, co jest najwyższe[20].


Aby pełnić tę karmajogę

jogę czynu, tak się ją zwie
winien człowiek spełniać każdy czyn tylko jako
powinność, działając zawsze w harmonii z Prawem. Starając się dostosować do
Prawa na każdym planie bytu, na którym jest zajęty
winien dążyć ku temu, aby
się stać siłą współdziałającą z Boską Wolą ewolucji i starać się o doskonałe
posłuszeństwo w każdym okresie swego działania. Wtedy każdy jego czyn zyska
cechę ofiary, będzie bowiem ofiarowany dziełu toczenia się Koła Prawa, a nie
osiąganiu owoców, które czyn może przynieść; czyn będzie spełniony jako
powinność, a jego owoc będzie oddany radośnie dla wspomagania drugich. Człowiek
nie będzie zajmował owocami czynu, gdyż należą one do Prawa i Prawu
pozostawi ich podział.

Toteż czytamy:

Czyje
działania są wolne od piętna pożądań, czyje czyny są przepalone ogniem
mądrości, tego Rozumni Duchem zwą Mędrcem.

Kto
pozbył się wszelkiego przywiązania do owoców czynu i zawsze zadowolony w nikim
nie szuka oparcia, choćby też działał, właściwie nie działa.

Kto
wolny od pragnień nadzoruje Jaźnią swe myśli, a wyzbyty z wszelkiego
przywiązania działa samym tylko ciałem, ten nie popełnia grzechu.

Zadowolony
z wszystkiego co otrzymuje, niezależny od par przeciwieństw, wolny od zazdrości
i pełen równowagi w powodzeniu i niepowodzeniu, chociażby działał, nie wiąże
się wcale.

Gdy
bowiem przywiązanie zamarło, gdy się przebywa w harmonii, gdy myśli skierowane
są ciągle ku mądrości, a każdy czyn jest ofiarą, wszelkie działanie rozpływa
się zupełnie[21].

Ciało i umysł uczestniczą w działaniu w całej swej
pełni; ciało dokonuje wszelkiego cielesnego czynu, a umysł mentalnego; Jaźń
natomiast pozostaje pogodna, niezmącona, nie użyczając nic ze swej wieczystej
esencji na wykuwanie łańcuchów czasu. Dobrego czynu nie należy nigdy
zaniedbać; należy go spełnić dokładnie, aż do ostatnich granic posiadanych
sił, wyrzekając się owoców i nie pozwalając sobie ani na odrobinę lenistwa lub
opieszałości w działaniu:

Jak
niewiedzący działa z przywiązania do czynu, Bharato, tak mądry winien czynić
wolny od przywiązania, pragnąc jedynie utrzymania ludzkości.

Niechaj nikt z
mędrców nie wywołuje niepokoju w umysłach ludzi niewiedzących, przywiązanych
do swego działania, niechaj działający w harmonii (ze Mną) pozwolą im czynić, co ich pociąga[22].

Człowiek, który osiągnął ten stan "niedziałania w
działaniu", nauczył się już tajemnicy wyczerpywania karmy; z pomocą wiedzy
niszczy działanie, któremu dał początek w przeszłości i przez samooddanie spala
swe teraźniejsze czyny. Osiąga wtedy stan, o którym mówi Jan Apostoł w swym
Objawieniu, że będąc w nim nie wychodzi się już więcej ze Świątyni. Dusza bowiem
po wiele, wiele razy wychodzi ze Świątyni na płaszczyzny życia, ale nadchodzi
dla niej czas, kiedy staje się słupem, "słupem w Świątyni mego Boga"; Świątynią
tą jest wszechświat wyzwolonych Dusz i tylko ci, którzy ze względu na siebie
nie są przywiązani do niczego, mogą być przywiązani do wszystkiego w imię
Jedynego Życia.

Te zatem więzy pożądania
osobistego, ba, nawet pożądania dla indywidualności, muszą zostać zerwane.
Jesteśmy w stanie zobaczyć, jak należy zacząć to zrywanie. Tu jednak zdarza
się nieporozumienie, na które jest narażonych wielu młodych studiujących,
nieporozumienie tak naturalne i łatwe, że stale się przydarza. Nie zerwiemy
"więzów serca" próbując zabić serce. Nie zerwiemy więzów pragnienia usiłując
stać się kamieniami lub bryłami metalu, niezdolnymi do czucia. W miarę
zbliżania się ku wyzwoleniu uczeń staje się nie mniej, lecz coraz to bardziej
wrażliwy; staje się bardziej delikatny, a nie coraz bardziej twardy; albowiem
"uczniem doskonałym jako Mistrz" jest ten, w kim powstaje oddźwięk na każde
drgnienie w otaczającym go wszechświecie; kto wzrusza się wszystkim i kto
odpowiada na wszystko; kto odczuwa i daje odzew na wszystko i kto jest zdolny

właśnie dlatego, że nic nie pragnie dla siebie
dać każdemu wszystko. Takiego
człowieka nie zdoła karma
powstrzymać, albowiem nie wykuwa on już kajdan, które by krępowały duszę. A gdy
uczeń staje się coraz to w większej mierze kanałem życia Bożego dla świata,
nie pragnie niczego innego jak tylko stawać się coraz to szerszym kanałem,
ażeby wielkie życie mogło nim płynąć swobodnie; jedyne jego życzenie, to stać
się szerszym i pojemniejszym przewodnikiem, przewodnikiem zawierającym w sobie
jak najmniej przeszkód, które by mogły tamować wylew życia; pracować tylko dla
służenia i dla niczego więcej, oto istota życia na drodze uczniostwa, zrywającego
pęta, które wiążą.

Jeden jest tylko węzeł, który nie może być nigdy
zerwany. Węzeł tej rzeczywistej jedności, która nie więzi, gdyż tego węzła nie
można w ogóle odróżnić jako czegoś oddzielnego; on to jednoczy Jedyne z
Wszystkością, ucznia z Mistrzem i Mistrza z jego uczniem; Życie Boskie, które
zawsze unosi nas naprzód i w górę, a które nie przywiązuje nas do koła narodzin
i śmierci. Ku ziemi bowiem przyciąga nas z powrotem najpierw pragnienie
przyjemności, których możemy na niej zaznać, a później coraz to wznioślejsze i
subtelniejsze pragnienia, których dziedziną spełnienia jest jednak zawsze
ziemia: pragnienia duchowego poznania, duchowego wzrostu, duchowego
przywiązania.

A cóż wiąże jeszcze Mistrzów ze światem ludzi,
skoro dla Nich wszystko się już dokonało? Nic z tego wszystkiego, co by mógł
im świat ofiarować. Nie ma na ziemi wiedzy, której by Oni nie mieli; nie ma na
ziemi mocy, którą by Oni nie władali; nie ma już na niej doświadczenia, które
by mogło wzbogacić ich życie; nie może im Świat dać niczego, co mogłoby ich
przywieść do nowych narodzin. A jednak przychodzą, ponieważ wysyła ich ku
Ziemi, którą by mogli opuścić na zawsze, Boski nakaz, ten który płynie z
wnętrza ich istoty
nie z zewnątrz
po to, aby pomagać swym braciom, aby
pracować wiek za wiekiem, tysiąclecie za tysiącleciem dla radości i służenia,
które czynią ich miłość i pokój tak niewypowiedzianie wielkim. Przychodzą,
choć ziemia nie może Im dać niczego oprócz radości widoku innych dusz, które
rosną na ich podobieństwo i zaczynają dzielić z Nimi świadome życie Boga.

Karma
zbiorowa

Skupienie się dusz w grupy, tworzenie rodzin, klas
i kast, narodów i ras, wprowadza w skutki karmiczne nowy element powikłania,
który jest źródłem tego, co nazywamy zwykle "wypadkami", jak i powodem ciągłych
przystosowań, przeprowadzanych przez Władców Karmy. Okazuje się, że choć nie
może spotkać człowieka nic, czego nie było w jego karmie jako jednostki, to przecież na przykład katastrofa narodu
lub trzęsienie ziemi może być wykorzystane do spełnienia się takiej cząstki
jego złej karmy, która normalnie nie
mogłaby przypaść na dany okres obecnego jego życia; wydaje się
a o tym mogę
mówić jedynie na podstawie swych rozmyślań, a nie dokładnej wiedzy w tej
sprawie
jak gdyby nagła śmierć nie mogła dotknąć ciała człowieka, jeśli na
nią nie zasłużył według Prawa; bez względu na to, w jaki wir katastroficznych
nieszczęść zostałby wciągnięty, zostanie on "cudownie ocalony" wśród śmierci
i ruin, które ogarną wszystko dokoła, i wyjdzie bez szkody z huraganu lub
płomienistej eksplozji. Ale jeśli jest dłużny karmie swe życie i jeśli zostanie wciągnięty w obręb tego rodzaju
katastrofy przez swą narodową lub rodzinną karmę,
to nawet wtedy, gdy możliwość nagłej śmierci nie została zaznaczona w jego
sobowtórze eterycznym na dane życie, nie można dokonać żadnej skutecznej
interwencji dla uratowania go; można go najwyżej otoczyć szczególną opieką,
aby nie cierpiał niewinnie z powodu nagłego wyrwania z życia na ziemi, natomiast
sposobność spłacenia przezeń długu, sposobność, jaką wytwarza szeroki zasięg
działania karmy zbiorowej, zostanie
wykorzystana całkowicie.

Podobnie może to pośrednie działanie Prawa
przynieść człowiekowi także korzyści, jeśli należy do narodu, który cieszy się
z owoców dobrej karmy narodowej; może
dzięki temu uzyskać wcześniejszą spłatę niektórych długów Natury wobec niego,
długów, które nie byłyby uregulowane w obecnym jego życiu, gdyby to zależało
tylko od jego osobistej karmy.

O urodzeniu się człowieka w pewnym określonym narodzie
rozstrzygają pewne ogólne zasady ewolucji oraz jego bezpośrednie właściwości.
Podczas swego powolnego rozwoju dusza musi przejść nie tylko przez siedem ras
głównych globu (mam na myśli normalną ewolucję ludzkości), lecz także przez
ich podrasy. Konieczność ta stwarza pewne ograniczenia, do których musi się
dostosować karma jednostkowa, a naród
należący do podrasy, przez którą dusza ma przejść, powinien dostarczyć pola do
znalezienia tych szczególnych warunków, jakie są duszy potrzebne. Tam gdzie
obserwowano dłuższe serie inkarnacji, stwierdzono, że pewne dusze przechodzą
bardzo regularnie od podrasy do podrasy, podczas gdy inne, które bardziej
błądzą, rodzą się w pewnych podrasach kilkakrotnie. W ramach danej podrasy
właściwości osobiste człowieka pociągają go ku temu lub innemu narodowi i
dlatego możemy zauważyć, że pewne dominujące właściwości narodowe pojawiają się
na arenie historii en bloc po przeciętnym okresie pięciuset lat; w ten sposób
wielu Rzymian narodziło się ponownie jako Anglicy, a ich zdolności do
przedsiębiorczości, kolonizowania, zdobywania i panowania pojawiają się jako
właściwości charakteru narodowego. Człowieka, w którym te narodowe cechy mocno
się zaznaczają i dla którego nadszedł czas narodzin, skieruje własna jego karma ku narodowi angielskiemu i będzie
on dzielił przeznaczenie narodu zarówno w dobrym, jak i złym w tej
mierze, w jakiej to przeznaczenie pokrywa się z jego osobistym losem.

Węzeł pokrewieństwa rodzinnego ma oczywiście o
wiele bardziej osobisty charakter aniżeli przynależność narodowa, a ci, co
zawiążą związek bliskiego silnego uczucia, mają skłonność do powrotu do tej
samej rodziny. Często te więzy powtarzają się bardzo regularnie życie za
życiem, a losy dwóch osobników bywają bardzo ściśle ze sobą splecione w
kolejnych inkarnacjach. Czasem jednak, wskutek różnic w długości okresów życia
niebiańskiego wywołanych różnicami w aktywności intelektualnej i duchowej
podczas wspólnego życia na ziemi, członkowie jednej rodziny mogą być
rozproszeni i nie spotykać się ze sobą aż dopiero po kilku inkarnacjach.
Ogólnie biorąc im ściślejszy jest związek w wyższych dziedzinach życia, tym
większe prawdopodobieństwo ponownego narodzenia się w tej samej grupie
rodzinnej. Tu znów karma jednostki
splata się ze zbiorową karmą
rodziny, wskutek czego jednostka może doznawać radości i cierpień nie
zakreślonych na dane życie przez własną karmę
jednostkową i w ten sposób odbierać lub płacić swe długi karmiczne
jakbyśmy
mogli powiedzieć
przed terminem. Jeśli chodzi o osobowość, to zdaje się to
pociągać za sobą pewne wyrównanie lub kompensację dla niej w kamaloce i w niebie, tak aby doskonała
sprawiedliwość mogła być udziałem nawet przemijającej osobowości.

Szczegóły sprawy wypełniania się karmy zbiorowej zaprowadziłyby nas
daleko poza granice tej, bądź co bądź, elementarnej pracy, a nawet poza granice
wiedzy autorki. Na razie można dać studiującym tylko te fragmentaryczne
wskazania. Dla dokładnego poznania sprawy konieczne byłyby długie badania indywidualnych
sytuacji, które trzeba by przeprowadzić na przestrzeni wielu tysięcy lat.
Próżne byłoby spekulowanie na ten temat, konieczna jest tu cierpliwa obserwacja.

Istnieje natomiast inna strona karmy zbiorowej, o której można powiedzieć
kilka słów; jest nią związek, jaki zachodzi pomiędzy ludzkimi myślami i uczynkami
a aspektami zewnętrznej natury. Oto co pisze o tej trudnej sprawie H. P.
Bławatska:

Idąc za
Platonem Arystoteles wyjaśnia, że wyraz "pierwiastki" był rozumiany tylko
w znaczeniu bezcielesnych zasad związanych po jednej z każdym z czterech
wielkich działów naszego kosmicznego świata, aby nim kierować. Tak więc
poganie, tak samo jak i chrześcijanie, nie uwielbiają ani nie czczą
żywiołów-Pierwiastków, ani też (imaginowanych) stron świata, lecz "Bogów",
którzy nimi rządzą. Dla Kościoła istnieją dwa rodzaje niebieskich istot,
anioły i diabły. Dla kabalisty i okultysty istnieje tylko jeden rodzaj, i ani
okultysta ani kabalista nie robi różnicy pomiędzy "Rządcami Światła" i "Rectores
Tenebrarum" czyli "Rządcami Kosmosu" (Cosmocratores), których Kościół Rzymski
wyobraża sobie i widzi w "Rządcach Światła" od czasu, jak jeden z nich nosi
inne miano aniżeli się należy. To nie Rządca lub Maharadża karze lub nagradza
człowieka za lub bez pozwolenia czy rozkazu "Boga", lecz sam człowiek
jego
własne czyny, lub karma, przyciągają jednostkowo lub zbiorowo (jak to czasem
miewa miejsce w przypadku całych narodów) wszelkiego rodzaju zło i nieszczęścia.
To my sami stwarzamy Przyczyny, a one budzą odpowiednie moce w Gwieździstym
Świecie i przyciągają je magnetycznie w sposób nieodparty ku tym, co
stworzyli takie właśnie przyczyny i działają na nich
obojętne, czy to w praktyce
będą złoczyńcy, czy też tylko "myśliciele", którzy knują niegodziwość. Myśl
bowiem jest materią, tak uczy współczesna nauka, a każda cząsteczka
istniejącej materii jest kroniką wszystkiego, co się zdarzyło, jak to opowiadają
profanom Panowie Jevons i Babage w swych Principles of Science. Współczesna
nauka jest wciągana z każdym dniem coraz bardziej w malstrom okultyzmu;
niewątpliwie nieświadomie, a jednak bardzo wyraźnie.

Myśl
jest materią, jednak oczywiście nie w sensie niemieckiego materialisty
Moleschotta, który zapewnia nas, że myśl jest ruchem materii
twierdzenie niezrównanie
absurdalne. Stany mentalne i stany ciała jako takie, stanowią całkowity
kontrast. Nie dotyczy to jednak twierdzenia, że każda myśl, której towarzyszy
akompaniament fizyczny (przemiany w mózgu), przedstawia obiektywny
choć dla
nas obiektywny ponadzmysłowo
aspekt na planie astralnym[23].

Gdy człowiek rodzi wielką ilość złośliwych
myślokształtów o charakterze destrukcyjnym i gdy gromadzą się one na
planie astralnym w ogromnych masach, to zdaje się, że energia ich może być, i
często jest, rzutowana na plan fizyczny wywołując wojny, rewolucje, zaburzenia
socjalne i wszelkiego rodzaju przewroty, które spadają jako karma zbiorowa na głowy twórców i szerzą
szeroko spustoszenia. Tak więc człowiek, i zbiorowo także, jest panem swego
przeznaczenia, a jego świat jest wykuty jego własnym twórczym działaniem.

Epidemie zbrodni i chorób, łańcuchy wypadków mają
podobne pochodzenie. Myślokształty gniewu podniecają mordercę do czynu;
elementale tej kategorii żywią się zbrodnią, a skutki zbrodni
nienawiść i
myśli pełne zemsty tych, którzy kochali ofiarę zbrodni, gwałtowne oburzenie i
zawziętość zbrodniarza oraz jego bezsilna wściekłość, gdy zostanie usunięty
gwałtownie z tego świata
zasilają tylko w dalszym ciągu ich zastępy wieloma
złymi kształtami; te zastępy elementali pobudzają znów złego człowieka od strony
astralnego planu do nowej zbrodni, i znów tworzy się łańcuch nowych impulsów, a
w rezultacie konstatujemy epidemię zbrodni. Gdy szerzą się choroby, to myśli
strachu, które im wszędzie towarzyszą, działają bezpośrednio w ten sposób, że
wzmacniają siłę zarazy; powstają wtedy i rozszerzają się magnetyczne
zaburzenia, które działają na sfery magnetyczne ludzi znajdujących się
w obrębie ich wpływu. W każdej stronie i to na wszelki możliwy sposób
czynią spustoszenia złe myśli człowieka; człowieka, który zamiast stać się
boskim współbudowniczym wszechświata używa swych twórczych sił do niszczenia.

Zakończenie

Taki jest zarys wielkiego Prawa Karmy i jego
działania; dzięki jego znajomości człowiek może przyspieszyć swoją ewolucję,
przez posługiwanie się nim może się wyzwolić z niewoli i stać się dużo
wcześniej, zanim jego rasa przebiegnie swą drogę, jednym z Pomocników
i Zbawicieli Świata. Głębokie i niezłomne przekonanie o prawdziwości tego
Prawa nadaje życiu niewzruszoną pogodę i doskonałą nieustraszoność: nie może
nas nic dotknąć, czegośmy sami nie uczynili, nie może nas nic skrzywdzić bez
naszej własnej winy. A jeśli wszystko, cośmy posiali, musi dojrzeć do żniwa we
właściwym czasie i musi być zżęte, próżne jest narzekanie na żniwo, jeśli jest
bolesne; może ono być zebrane równie dobrze dziś, jak i kiedyś w przyszłości,
albowiem jest nieuniknione; ale gdy zostanie raz zebrane, nie wróci, aby nas
niepokoić ponownie. Należy zatem radosnym sercem przyjmować bolesną karmę, jako rzecz, którą się chętnie
widzi poza sobą; lepiej jest mieć ją za sobą, niż przed sobą; a każdy dług
spłacony zmniejsza ilość długów, które pozostają nam do spłacenia. Gdybyż to
świat wiedział o tym i mógł odczuć moc, jaka się rodzi z takiego polegania na
Prawie. Niestety, na Zachodzie Prawo to jest wyłącznie chimerą i nawet wśród
członków Towarzystwa Teozoficznego wiara w Karmę
jest raczej intelektualnym jej przyjęciem, aniżeli żywym i owocnym
przekonaniem, według którego stale się żyje. Potęga wiary, powiada profesor
Bain, mierzy się wielkością jej wpływu na postępowanie, a wiara w karmę winna uczynić nasze życie czystym,
mocnym, pogodnym i radosnym. Tylko nasze własne czyny mogą nam stanąć w życiu
na przeszkodzie; tylko nasza własna wola może nas spętać. Oby ludzie poznali tę
prawdę, a wybije godzina ich wyzwolenia. Natura nie może niewolić duszy,
która przez Mądrość zdobyła Moc i używa ich obu z Miłością.




Prawo przyczyny i skutku

Przypisy do Karmy Annie Besant

Za każdym razem, gdy dusza anielska przyobleka
ludzki kształt zostają jej przydzielone dwie tablice, na których wyryte są
główne linie losu człowieka, od narodzin do śmierci. Jedna z nich jest
tablicą niezmienną, albo Tablicą Strzeżoną. Nic nie jest w mocy wpłynąć na zapis
w niej zawarty; Bóg tylko zna jego treść i treści tej nie zmienia. Tablica
Strzeżona jest ustalona w sposób nieodwołalny.

Druga
tablica jest tablicą zmienną. Święci i prorocy mogą poznać jej treść.(...)

Niekiedy
Bóg ujawnia fragmenty Tablicy Strzeżonej istotom o bardo wysokiej randze duchowej,
ale jej zawartość nie może być zmieniona(...).

Bahrm Elhi

 

1. Jej postać i misja

Annie Besant (1.10.1847
20.09.1933) znana jest
nie tylko teozofom, gdyż odegrała ona pewną rolę w historii współczesnej.
Zaprezentowano ją już zresztą w serii "Archiwum ezoteryczne", stąd też w tym
miejscu podaję tylko pewne dane biograficzne (19 oraz 23 i 24). Urodziła się w
Londynie, z domu Wood, z matki Irlandki. W 1867 r. poślubiła anglikańskiego
pastora Franka Besant, brata powieściopisarza i filantropa Sir Waltera Besant.
Związek ten nie był udany, wobec czego po sześciu latach pożycia odeszła ona od
męża, zabierając ze sobą syna i córkę, a finałem było uzyskanie rozwodu w 1873
r. Musiała samodzielnie zacząć zarabiać na siebie i dzieci. Bliski osobisty
stosunek z Charlesem Bradlaughem zaowocował w życiu Annie Besant zwrotem w
kierunku socjalizmu fabiańskiego oraz neomaltuzjanizmu. Podjęła ona szeroko
zakrojoną działalność w ruchu robotniczym, a także wolnościowym. W 1888 r.
wybrano ją w skład władz "Fabian Society" (Towarzystwa Fabiańskiego),
organizacji współtworzonej przez Georga Bernarda Shawa, z którym
nawiasem
mówiąc
połączyła ją trwała, zażyła przyjaźń. Los w tym okresie życia nie
szczędził Annie Besant doświadczeń. Frank Besant wytoczył jej proces sądowy i
odebrał córkę Mabel. Później doszło do zerwania związku z Ch. Bradlaugh'em.

Istotna zmiana w dotychczasowej postawie A. Besant
nastąpiła dopiero w 1889 r., pod wpływem zetknięcia się z lekturą Doktryny Tajemnej, sygnowanej przez H.
P. Bławatską. O recenzję tej książki, dla jednego z londyńskich czasopism, poprosił
panią Besant znany publicysta William Stead. Dopiero teraz nabrały właściwego
kształtu jej poszukiwania w kierunku spirytyzmu, hipnozy, okultyzmu, które
zaczęła przejawiać po rozejściu się z Bradlaughem. Wkrótce socjalista Herbert
Burrows przedstawił ją H. P. Bławatskiej. Pod wpływem wygłoszonej przez
Bławatską przemowy i promieniowania osobowości, A. Besant entuzjastycznie
przystąpiła do Towarzystwa Teozoficznego jako uczennica i uzyskała od madame
Bławatskiej błogosławieństwo w imieniu Mistrza Koot Hoomi. Od początku
powierzono jej ważne funkcje organizacyjne w Towarzystwie: była jego
sekretarzem, a po śmierci Bławatskiej (1891), zgodnie z jej ostatnią wolą,
współprzewodniczącą Sekcji Ezoterycznej; z kolei prezes H. Steel Olcott wysunął
ją przed swą śmiercią na swoją następczynię. W istocie decyzję w tej sprawie
podjęli sami Mistrzowie. Przez wiele lat pełniła ona więc funkcję prezesa Wszechświatowego
Towarzystwa Teozoficznego (1907
1933). Cieszyła się w Towarzystwie ogromnym
uznaniem i poważaniem, choć niektóre poczynania nadszarpnęły mocno jej opinię.
Przede wszystkim uznanie Jiddu Krishnamurtiego (Alcyone) za nowego mesjasza,
wcielenie Chrystusa (Maitreji). Pan Maitreja miał wstąpić w strukturę
mikrokosmiczną ucznia Alcyone. Zstąpienie to teozofowie obchodzili uroczyście w
Benares w Indiach 11 grudnia 1911 r. Sam Krishnamurti zdystansował się później
od przypisanej mu roli "Nauczyciela Świata" rozwiązując, przygotowujący
ludzkość do nadejścia Nauczyciela, Zakon Gwiazdy Wschodu, a powody swej decyzji
wyłożył on na kongresie teozoficznym na zamku Ommen w Holandii 3 sierpnia
1929 roku (4; s. 3
13). I tu pewna refleksja: oczekiwany przez teozofów i
łączony z Krishnamurtim, Pan Maitreja, którego kroki z Himalajskich wąwozów
Annie Besant posłyszała już w 1908 r. w Adyarze, objawia się obecnie w wielu
miejscach na świecie, począwszy od lipca 1977 roku (5). Warto przy tym
pamiętać, iż jest to ezoteryczna emanacja siły Chrystusowej. W istocie powrót
Chrystusa dokonuje się w sferze eterycznej, jest promieniowaniem nowych eterów,
świętych potraw dla całej ludzkości; jednak od niej zależy, jak to promieniowanie
przyjmie. Nie chodzi tu o żadną fizyczną postać. Każdy poważny uczeń ma za
zadanie umożliwienie połączenia swej odnowionej postaci cielesnej z powszechnym,
zewnątrzkosmicznym polem promieniowania Chrystusa, z nowym polem Życia.
Chrystus musi powrócić i przeniknąć, ukazać się w obłokach aury ucznia. ( 6, s. 51, 99
100, 243
244; 7, s. 70, 89, passim). Ów incydent z Krishnamurtim przedstawiany jest
niekiedy w środowiskach ezoterycznych wywodzących się z ruchu teozoficznego w
bardzo ostrym świetle. Mianowicie, Annie Besant miała w tym względzie ulec machinacjom
ze strony ciemnych sił. Jako służebnica Światła, była ona poddawana kuszeniu,
przy czym tej ostatniej próby nie wytrzymała i popełniła błąd. A. Klizowski
pisze: Za błąd ten Besant ucierpiała
więcej niż inni. Pozbawiła się wzniosłej funkcji duchowej, którą pełniła, po
czym powierzono ją innej osobie (18, s. 262). Ale pokusą jest też łatwość
ferowania wyroków. Wyraźnie świadczy o tym przedstawiona przez Klizowskiego
jednostronna, niesprawiedliwa, pozbawiona głębszego duchowego wglądu ocena
Steinera i antropozofii (18, s. 263
269). Wracając do głównego wątku: innym
przykrym momentem był konflikt pani Besant z adwokatem Williamem Q. Judge'm,
który jako współprzewodniczący kierował amerykańskim odłamem Sekcji Ezoterycznej,
wywołany zresztą przez Judge'a i zakończony secesją jego zwolenników z Towarzystwa.
Wzięła też ona na siebie wydanie formalnej decyzji o wykluczeniu z Towarzystwa
Teozoficznego Rudolfa Steinera (14.01.1913), czemu skądinąd zawdzięcza swe
powstanie Towarzystwo Antropozoficzne (19, s. 98
100).

Annie Besant pozostawała pod bezpośrednią opieką
Mistrzów. Już na początku jej działalności teozoficznej, podczas podróży z H.
P. Bławatską do Fontainebleau, ujrzała po raz pierwszy przed sobą postać
Mistrza El Morji. Od Mistrzów otrzymywała inspirację do wewnętrznej pracy w
Towarzystwie, opieki nad ruchem wolnomularskim, badań ezoterycznych nad
praprzeszłością ludzkości, badań metodą nadzmysłowej percepcji nad
myślokształtami, nad strukturą materii, opieki w przestrzeni pozafizycznej nad
zmarłymi, a także działalności na innych jeszcze płaszczyznach. Wraz z Jamesem
Wedgwoodem i Marie Russak założyła na początku XX stulecia w ramach Towarzystwa
Teozoficznego tajny, wewnętrzny Zakon Świątyni Różokrzyża (Ordre du Temple de la Rose Croix). W 1902 r. wstąpiła do wolnomularskiej
organizacji Międzynarodowy Zakon Mieszany "Prawo Ludzkie" z siedzibą w Paryżu,
znany w krajach anglosaskich jako Universal Co-Masonry "Human Duty", w którym z
czasem objęła funkcję wiceprezydenta "Najwyższej Rady Powszechnej", później zaś
jeszcze stanęła na czele "Wielkiej Rady" Federacji Brytyjskiej Zakonu:
Universal Co-Masonry in Great Britain and the British Dependencies, jako
Wielka Mistrzyni. Wraz ze znanym teozofem W. Scott-Elliottem prowadziła badania
nad zaginionym lądem
Lemurią, poprzedzającym jeszcze Atlantydę. Wspólnie z
Ch.W. Leadbeaterem obserwowała i opisywała formy stworzone przez myśli na
planie mentalnym, astralnym i eterycznym (Thought
Forms, 1901). Oboje ci teozofowie przyczynili się w znacznej mierze do rozwoju
"chemii okultystycznej", dali ponadto dokładną ilustrację tak zwanej dziś
teorii kwarków, z którą uczeni wystąpili po raz pierwszy w 1984 roku, opisując
atom wodoru "mikro-psi" i jego budowę (Occult
Chemistry, 1919). Oboje też, eksterioryzując do sfery astralnej, pomagali
zmarłym odnaleźć właściwą drogę, a podczas pobytu tam oraz w sferze mentalnej,
czynili cenne obserwacje dotyczące prawa reinkarnacji (Reincarnation, 1898).

Annie Besant od 1893 r.
zamieszkiwała już na stałe w Indiach, w ubogim wiejskim domu niedaleko Benares,
albo w kwaterze głównej teozofów w Adyar, na przedmieściach Madrasu, a to w
związku z pełnionymi przez siebie funkcjami. Znany francuski podróżnik P.
Loti, będący w Indiach między innymi gościem teozofów, tak opisał ów dom, w którym
przebywała z gronem przyjaciół A. Besant: W
głębi starego ogrodu
dom ubogi indyjski, całkiem niski, przez czas już nieco
naznaczony. Cały biały od wapna, z zielonymi okiennicami, jak domy
staroświeckie w moim kraju rodzinnym. Dach jedynie, wysunięty znacznie naprzód,
by utworzyć dokoła werandę na białych kolumnach, uprzytomnia gdzie jestem,
zwiastuje krainę wiecznego słońca. Ogród natomiast, dosyć zapuszczony, nie ma w
sobie nic obcego, ni egzotycznego; chodniki podobne do naszych i wiele klombów
z różami bengalskimi, wynurzającymi się na małe uliczki modą staroświecką. Samą
zaś Annie Besant następująco scharakteryzował: Piękna jeszcze królewsko pod swą białą fryzurą, żyje tu w oderwaniu od
świata, bosa, skrzętna, jako żona jednego z braminów i surowa, jako ascetka
(21, s. 118 i 120). Całą swoją działalność na płaszczyźnie humanitarnej,
edukacyjnej i politycznej związała ona teraz z Indiami. Oprócz prowadzenia
akcji humanitarnych, założyła w Benares w 1898 r. Central Hindu School,
specjalne kolegium hinduskie mające na celu zbliżenie do siebie kultur Wschodu
i Zachodu, w którym nauczali sami teozofowie, przekształcone w 1915 r. przy
udziale Mariana Mohana Malaviji w Uniwersytet Hinduski, obecnie słynną już
uczelnię. Uniwersytet ten, w uznaniu zasług, nadał jej w grudniu 1921 r. tytuł
doktora honoris causa w zakresie
nauk humanistycznych. Utworzyła również pierwszą indyjską szkołę dla kobiet,
przyczyniła się do powstania innych szkół. Znane jest historykom jej
zaangażowanie w walkę o autonomię Indii. To ona zorganizowała w 1916 r., przy
współudziale G. B. Tilaka, Indian Home Rule League, mającą na celu
przebudzenie indyjskiej świadomości narodowej, przekonanie Hindusów o
przynależnych im prawach, niezależnie od dobrej woli Anglików. W związku z
tym, wraz z teozofem Georgiem S. Arundale, została w 1917 r. internowana przez
władze brytyjskie. Na skutek gwałtownych protestów opinii publicznej władze te
wypuściły ją jednak na wolność. W 1919 roku powierzono jej przewodniczenie
Indyjskiemu Kongresowi Narodowemu. Przez całe swe życie Annie Besant niezmordowanie
rozprzestrzeniała teozofię w różnych krajach świata, a należała
obok
wiceprezesa C. Jinarajadasy
do najlepszych mówców Towarzystwa. Warto
wspomnieć, że w 1927 r. gościła ona w Polskim Towarzystwie Teozoficznym w Warszawie.
To w dużej mierze dzięki jej talentowi organizacyjnemu ruch teozoficzny na
świecie stał się liczącą siłą i skupiał dziesiątki tysięcy członków. Niemało
wysiłku włożyła też w kształcenie teozofów, w tym młodzieży. W październiku
1922 roku odbył się w Adyarze pierwszy międzynarodowy roczny kurs dla starszej
młodzieży, która miała po powrocie do swoich krajów pełnić różne funkcje w
Towarzystwie Teozoficznym. Wielką pomoc dla wszystkich stanowią po dziś dzień
jej niektóre publikacje. Pełny ich wykaz obejmuje trzysta dwadzieścia sześć
książek i broszur z zakresu teozofii oraz zagadnień społecznych i politycznych.

Annie Besant była wybitną, charyzmatyczną postacią
naszych czasów. Jej odejście ze świata nie pozostało niezauważone. Przed
zewnętrzną szatą tak aktywnej niegdyś osobowości
zanim dokonano uroczystości
kremacji i rozsiania prochów po wodach Gangesu
pochyliły się sztandary 54
narodów. Depesze kondolencyjne przesłali politycy i ludzie kultury. Odeszła
w przekonaniu, że wkrótce powróci, aby żyć dla Indii (22, s. 32).

2. Kosmiczne prawo
przyczyny i skutku

Pojęcie "karma", w sanskrycie "karman"

działanie, uczynek
odnosi się do jednego z trzech wielkich praw
ewolucji, o których naucza teozofia. Pierwsze z nich to prawo jedności,
wyjaśniające początek i cel wspólny wszystkim istotom żyjącym. Wszystkim nam
dane są te same właściwości ciała i duszy i przenika nas iskra Boska. Dzięki
niej posiadamy w sobie potencjalnie możliwości Stwórcy, które objawiają się
stopniowo, na drodze od stanu zwierzęcego, nieświadomego, do stanu Boskiej
Mądrości. Drugie z tych praw to właśnie prawo karmy, czyli samo działanie i
jego skutek, prawo przyczynowości, prawo wyrównania. Trzecie zaś, to prawo
reinkarnacji, prawo ponownych wcieleń, zarówno samej Ziemi, jak i jej mieszkańców.
Karma to podstawowe, niezmienne i ostateczne prawo wszechświata, praźródło oraz
prapoczątek wszelkich innych praw przyrody.

Tak więc mówiąc o karmie mamy na myśli kosmiczną
wibrację, energię w ruchu, jak też prawo przyczyny i skutku, prawo odpłaty. H.
P. Bławatska zwięźle ujęła prawo karmy w następujących słowach: Karma jest nieomylnym prawem, które
dostosowuje skutek odpowiadający każdej przyczynie, w fizycznej, myślowej i
duchowej sferze myślenia. Żadna przyczyna nie pozostaje bez właściwego jej
skutku, od najmniejszej do największej; od olbrzymich ruchów kosmicznych do
drobnego gestu ręki; a że podobne rodzi podobne, więc karma jest tym
niewidocznym i nieznanym prawem, które dostosowuje rozumnie, sprawiedliwie i z
niezawodną mądrością każdy skutek do jego przyczyny i nawiązuje do jej sprawcy.
Choć samo prawo jest niepochwytne i niepoznawalne, działanie jego jest widoczne
i oczywiste (25, s. 64).

Prawo karmy pozostaje w ścisłym związku z prawem
reinkarnacji, gdyż cały ciąg przyczynowo-skutkowy tworzony przez duszę podczas
jej oddziaływań wzajemnych z innymi duszami, zapisany jest zarówno w kronice akasza, w odwiecznej pamięci
wszechświata, jak i w ciele przyczynowym człowieka, w jego lipice, w
istocie aurycznej.

Towarzyszy on kolejnym
wcieleniom mikrokosmosu, a przy tym rodzimy się tam, gdzie może nas dosięgnąć
przeznaczenie. Tradycja ezoteryczna przekazuje głęboką wiedzę o Aniele
przydzielonym duszy, by zapisywać wszystkie jej myśli, uczucia, słowa i
uczynki. Zapis ten przekazywany jest Strażnikowi Zwojów stojącemu na czele
wszystkich Aniołów zapisujących, które zostały przydzielone poszczególnym falom
życiowym ewoluującym w czasie i przestrzeni. Tylko Anioł opiekujący się
danym mikrokosmosem ma świadomość tego, co przechodzi z inkarnacji na
inkarnację, przechowuje on pamięć tak długo, póki sam człowiek nie jest w
stanie tego uczynić. Już na pewnym niższym stopniu wtajemniczenia człowiek może
jednak zapytać swego Anioła o poprzednie inkarnacje (26, s. 78; 27, s. 76).

Jak widzimy, kosmiczne prawo karmy występuje w
swym aspekcie subiektywnym jako pewna Istota. Istoty te noszą w sanskrycie
zbiorową nazwę Lipika (Pisarze), rejestratorzy tego, co było, jest i będzie w
zjawiskowym wszechświecie, Piszący Karmiczną Księgę. Prowadzą oni rachunki
wszechświata i rozpatrują ów zapis. Są oni Duchami Wszechświata, uszeregowanymi
w trzy główne grupy, dzielące się z kolei na siedem podgrup
są Siedmioma
Planetarnymi Duchami, Duchami Gwiazd. Obok Lipików, Boskich Istot, opiekunów
czterech części niebios, połączonych z karmą, tradycja wedyjska mówi o Czterech
Maharadżach, Dhyani Czohanach, władcach czterech stron świata, będących
opiekunami ludzkości i pośrednikami karmy na Ziemi. Ta hierarchia Cherubinów i
Serafinów wykonuje zadania prawa karmy na Ziemi (32, s. 155 157, 179
188; 33,
s. 107
108; 34, s. 111
112).

Istnieje więc hierarchia Istot wymierzających
sprawiedliwość w tym systemie światów, nazywana Radą Karmiczną, Władcami Karmy.
Są to wielkie Anioły, określane mianem Budowniczych, Bogów naszej planety.
Również one tworzą trzy grupy, podzielone na siedem podgrup. W świetle przekazu
Wniebowstąpionego Wysłannika, Marka L. Propheta (Lanello), hierarchia ta
przedstawia się następująco:


       
Bogini Wolności,


       
Wielki Boski Przewodnik,


       
Porcja, Bogini Sprawiedliwości,


       
Wniebowstąpiona Mistrzyni Nada,


       
Pallas Atena, Bogini Prawdy,


       
Kwan-Yin, Bogini Miłosierdzia, zwana też Boskim Głosem,
boskim patronem Tybetu oraz wyspy Puto w Chinach


       
Potężny Cyklopea

Rada ta decyduje, kiedy dusza zostanie dopuszczona
do uwolnienia od karmy oraz od koła narodzin i śmierci (26, s. 94
95). Władcy
karmy układają karmę danego człowieka na następne wcielenie, nie mogą jednak tu
nic dodać, ani ująć, nie jest to więc wymierzanie kar czy też udzielanie
nagród. Chodzi o takie uporządkowanie energii wytworzonych przez duszę w
przeciągu wszystkich inkarnacji, by w jak najkrótszym czasie osiągnęła ona swój
ostateczny cel, ku któremu się zwraca. Stosunek dobrej do złej karmy
przewidziany na daną inkarnację nie powinien przewyższać sił i możliwości
człowieka, toteż zawsze zostaje przydzielona z karmicznego zapasu energii
danej jednostki pewna nadwyżka czynów dobrych. Podczas rozwoju embrionu w łonie
matki, z dostarczonych przez rodziców fizycznych elementów Władcy Karmy
wybierają i zasilają te, które będą najbardziej użyteczne dla stworzenia postaci
odpowiadającej potrzebom duszy. W ten sposób zbyt słabo rozwiniętej jeszcze
duszy, aby podjąć samodzielną decyzję, udzielają oni pomocy, stosownie do zadań
i prac, jakie zgodnie z przebiegiem swej karmy, ma do wypełnienia dany człowiek
(35, s. 88, 96
99).

Skoro karma jest kosmicznym prawem przyczyny i
skutku dotyczy ona nie tylko nas jako jednostek. W istocie splatają się ze sobą
różne prądy karmy: a) karma Wszechświata, to znaczy przyczyny karmiczne
wykraczające poza byt ziemski, a oddziaływujące w procesie ewolucyjnym na
Ziemię i jej mieszkańców, b) karma Ziemi, tj. naszej siedmiokrotnej planety w
jej objawieniu oraz w procesie rozwojowym, c) karma zbiorowa (ogólnoludzka),
będąca wytworem naszych myśli, wyobrażeń, uczuć, pragnień, słów, uczynków, w
biegu dziejów i d) karma osobista (indywidualna), którą
mówiąc obrazowo
dźwigamy
na sobie. Brak ciała mentalnego, Manasu, w królestwach mineralnym, roślinnym
oraz zwierzęcym powoduje, że nie powstaje w nich indywidualna karma. Choć więc
zwierzęta wcielają się wielokrotnie, to nie mogą one przeżywać tego, co
określamy jako losy ludzkiej indywidualności po śmierci. Nie mogą tym samym
przenosić osobistej karmy na kolejne wcielenie. Wyżej rozwinięte gatunki
zwierząt przechodzą tym niemniej w określonym momencie fazę indywidualizacji, a
w rezultacie otrzymują postać ludzką, dysponującą bardzo prymitywnymi jeszcze
właściwościami. Poszczególne prądy karmy, zgodnie ze wspomnianą już zasadą, są
ze sobą ściśle powiązane, co w postaci zwięzłej formuły wyraża Rudolf Steiner: Związek musi być (...) tego rodzaju, że
skutek działa z powrotem na przyczynę, a istota, do której się to działanie odnosi,
istnieje nadal jako ta sama istota (30, s. 26 oraz s. 23
26; 27, s. 46).
Poprzez nasze czyny wywołujemy zmiany w świecie gwiezdnym, nie tylko zaś w
przestrzeni, w której żyjemy. Ponieważ zagadnienia karmy Wszechświata i karmy
Ziemi wkraczają głęboko w teozoficzną kosmogenezę i antropogenezę, a poza
tym o przejawach karmy na tych płaszczyznach wiemy bardzo niewiele, Annie
Besant ograniczyła się wyłącznie do karmy indywidualnej i karmy zbiorowej, te
bowiem jesteśmy w stanie, przynajmniej w jakimś stopniu, objąć umysłem i
wyciągnąć z tego istotne praktyczne wnioski.

3. Karma indywidualna i
karma zbiorowa

Zwykliśmy łączyć prawo karmy z naukami Wschodu,
jak też uważać, że myśl ta obca jest tradycji judeochrześcijańskiej. Tak głosi
wszelka ortodoksja i każe nam w to wierzyć. Praw kosmicznych nie da się jednak
znieść na mocy decyzji jakiegokolwiek gremium, a prawda, choćby bardzo
zniekształcona, przebija z Pism Świętych. Ezoteryczny judaizm i ezoteryczne
chrześcijaństwo nigdy nie miały żadnych wątpliwości co do istnienia prawa
przyczyny i skutku, prawa odpłaty, wyrównania.

Czy sięgniemy do kabalistyki,
czy do gnostycznych Ewangelii, choćby tych z Nag Hammadi, uzyskujemy głęboką
wiedzę o samym prawie oraz o jego funkcjonowaniu. Ale również w Biblii
zachowały się cenne, dotyczące tego sentencje, nie tylko w postaci znanej zasady
talionu. Kilka z nich warto przypomnieć i poddać pod rozwagę:

(...)
dasz duszę za duszę, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę
(Exodus, 21.23-24; Leviticus, 24.20; Deuteronomium 19.21),

(...)
sieją wiatr i będą zbierać burzę (Ozeasz 8. 7),

(...)
Ja, Pan, Bóg twój jestem Bogiem (...), który karze winę ojców na synach do
trzeciego i czwartego pokolenia... (Exodus 20.5),

Pomsta
do mnie należy, Ja odpłacę (Deuteronomium 32.35),

Nie
mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano:
Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę
(List do Rzymian 12.19; List do Hebrajczyków 10.30),

Kto się
lituje nad ubogim, pożycza Panu, a ten mu odpłaci za jego dobrodziejstwo
(Proverbia Salomonis 19.17; Deuteronomium 15.7-8),

Daj
temu, kto cię prosi i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie
(Mateusz 5.42; Łukasz 6.30),

A jeśli
pożyczacie tym, od których się spodziewacie odebrać, jakąż łaskę macie?
Albowiem toż i grzesznicy czynią (Łukasz 6.34),

Kiedy (...) dajesz
jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna
pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mateusz
6.3-4),

A co
człowiek sieje, to i żąć będzie; kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała
zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ciała zbierze życie wieczne (List
do Galatów, 6. 7-8),

Kto
skąpo sieje, skąpo też żąć będzie, kto hojnie sieje, ten obfity zbierze plon (2
List do Koryntian, 9. 6.),

(...)
wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mateusz 26.52),

Nie
sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was
osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą (Mateusz 7.1-2).

W ogólności Stary Testament, Stare Przymierze, to
faza Prawa Karmy; Nowy Testament, Nowe Przymierze, to faza Prawa Łaski. Nie
chodzi tu o żadne historyczne ujęcie, ale o stan bytu, w którym znajduje się
człowiek, przekraczający już Prawo, ale nie omijający go:

Słyszeliście,
iż rzeczono: < <Oko za oko, ząb za ząb> >. Ale Ja wam powiadam:
Żebyście się nie sprzeciwiali złemu, ale kto by cię uderzył w prawy policzek,
nadstaw mu i lewy. I temu, który się chce z tobą prawować, a suknię twoją
wziąć, oddaj mu i płaszcz. A kto by cię przymuszał iść milę jedną, idź z nim i
dwie (Mateusz, 5.38-41; Łukasz 6.29),

Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda
przyszły przez Jezusa Chrystusa (Jan 1.17),

Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je
bezsilnym, tego dokonał Bóg. On to zestal Syna swego w ciele podobnym do ciała
grzesznego i dla usunięcia grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech,
aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według
ciała, ale według Ducha (List do Rzymian 8.3),

Nie sądźcie, że
przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić
(Mateusz 5.17).

Prawo karmy ma do spełnienia określone zadanie. Ma
nas doprowadzić z powrotem do Domu Ojca, do Królestwa Niebios. Nigdy nie
zostało ono zamierzone przez Ojca Wszechrzeczy, ale jest skutkiem kosmicznego
upadku Praczłowieka, kosmicznej katastrofy, upadku w grzech, to znaczy w
stan bycia poza Światłem. Ma swój początek i swój koniec. Historycznie patrząc,
tworzenie przez człowieka karmy rozpoczęło się w momencie spolaryzowania
energii, rozdziału na pierwiastek pozytywny i negatywny, męski i żeński, czyli
zwycięstwa materii nad duchem, co odpowiada w naszym cyklu rozwojowym
środkowemu okresowi trzeciej rasy zasadniczej, a więc czasom lemuryjskim (18,
s. 124
129). Dla całej ludzkości
jak wyjaśnia Rudolf Steiner
nadejdzie
kiedyś okres, w którym człowiek, podobnie jak wyrzucił dawniej ze swej istoty
świat zwierzęcy, tak wyrzuci z siebie w przyszłości karmę, dobro i zło, w świat
zewnętrzny. Powstanie wtedy dobra i zła rasa, a zło będzie czynione w sposób
świadomy, wyrafinowany, przy wykorzystaniu wysoko rozwiniętego rozumu. To właśnie
do walki z tym złem Zakon Manichejczyków przygotowywał na przyszłe inkarnacje
swych członków. Przetworzone zło przemieni się w szczególne dobro. Stan
świętości będzie wtedy normalnym stanem na Ziemi. Kiedy człowiek przezwycięży
już zło, będzie on mógł wyzwolić zepchnięte przez siebie niżej stworzenia,
kosztem których wzniósł się niegdyś w górę (29, s. 62
63).

To, co nazywamy karmą jest w istocie energią
trzech światów: fizycznego, astralnego i mentalnego, przy czym każda przyczyna
wywołuje skutek w tym samym świecie. Na planie fizycznym są to nasze czyny, na
planie astralnym
pożądania i uczucia, na planie mentalnym
myśli. Energie
tych światów posiadają jednak niejednakową siłę, wartość, różnie też przedstawia
się ich wpływ na los człowieka. Najłatwiej jest wyczerpać karmę na planie
fizycznym, bowiem jednostka energii fizycznej ma niewielką siłę w porównaniu z
jednostką energii astralnej, a tym bardziej energii mentalnej. Aby ów fakt
lepiej uzmysłowić C. Jinarajadasa nadał każdej z tych energii umowną wartość
liczbową:

a)
energia fizyczna
1,

b)
energia emocjonalna
5,

c) myśl
konkretna
25,

d) myśl
abstrakcyjna, wyższa, tworząca ideały
125 (35, s. 87).

Nic dziwnego, że Annie Besant poświęciła tyle miejsca
myślokształtom i głównie przez ich pryzmat przedstawiła prawo karmy.

Karma to samo działanie i jego skutek. Każdy uczynek, na
planie mentalnym, astralnym oraz fizycznym, wywołuje magnetyczne wibracje w
otoczeniu i zgodną z tym odpowiedź. Skutek dotyczy tego świata, w którym
powstała przyczyna. Przytaczany często przez teozofów przykład jałmużny
obrazuje tę zależność bardzo dobrze. Ktoś daje jałmużnę z obojętnością, na
odczepnego, ktoś inny zaś ze współczuciem, serdecznie. Obaj ci ludzie spełnili
dobry czyn i skutki w świecie fizycznym dla obu z nich będą jednakowe, ale
ten drugi uzyska jeszcze dodatkowy skutek w sferze astralnej, psychicznej, gdyż
spotka go jakieś radosne, miłe wzruszenie (35, s. 85).

Dobra karma jest nagromadzeniem pozytywnych
uczynków, zła
negatywnych. Jedna i druga nieuchronnie uruchamia jednak koło
narodzin i śmierci, ponowną inkarnację. To, co zostało posiane w systemie
ludzkim, w mikrokosmosie, w poprzednich wcieleniach, zbieramy dzisiaj, kolejny
zaś mieszkaniec mikrokosmosu albo osiągnie korzyści, albo będzie cierpiał na
skutek naszych myśli, uczuć, słów i uczynków, czy też ich braku. Kiedy
przekraczamy prawo bogini Nemezis (greckie nmein
przydzielać), musi ona
zadziałać korygująco i występuje wówczas w charakterze mścicielki
losu. Tak
właśnie znamy ją w naszym świecie przeciwieństw, w świecie dobra i zła, jako
boginię z opaską na oczach, jako ślepy los (12).

Prawo przyczyny i skutku
działające w naszym życiu może mieć przebieg prostoliniowy, a także
przebieg cykliczny. To, co miało miejsce najwcześniej jako przyczyna, jako
skutek występuje najpóźniej. Przykład takiego cyklu podaje Rudolf Steiner:
dopiero w przedostatnim okresie życia wystąpią skutki tego, jak traktowaliśmy
dziecko, kiedy miało ono od siedmiu do czternastu lat (30, s. 16). Wiedzę o
cyklicznym przebiegu karmy wykorzystuje prawdziwa boska astrologia, będąca w
swej istocie astrosofią. Tytułem ilustracji jedynie, ograniczam się w tym
miejscu do aspektu wyznaczania cyklu lat. Są to cykle dwunastoletnie, podobnie
jak rok ma dwanaście miesięcy. Tak więc w wieku lat szesnastu otrzymujemy
szansę, która pojawi się ponownie dopiero w wieku lat dwudziestu ośmiu, w wieku
lat dwudziestu czterech dana nam jest szansa, która powróci w wieku lat
trzydziestu sześciu i tak dalej. W tym samym wieku wszyscy przechodzą przez te
same próby i otrzymują możliwość przetransmutowania karmy. Kiedy nie wykorzystujemy
tej okazji i po dwunastu latach pojawia się kolejna szansa, karma może się
okazać znacznie trudniejsza do przepracowania, a nawet niemożliwa już do odrobienia
w tej inkarnacji (36, s. 28
33).

Nikt nie jest w stanie uciec od skutków swoich
działań, od przyczyn, które stworzył. Niektóre przyczyny działają natychmiast,
bezpośrednio, inne po pewnym czasie, krótszym bądź dłuższym. Stosownie do tego
pewna część karmy wygasa już w życiu bieżącym, pozostała natomiast część
zostaje zachowana, do chwili, aż zaistnieją warunki umożliwiające jej rozwiązanie.
Zapisana w naszym ciele kauzalnym karma wykazuje często sprzeczne tendencje, których
nie można rozładować w tym samym ciele fizycznym. Niekiedy więc odebranie skutków
stworzonych przyczyn opóźnia się w czasie, zawsze jednak jest nieuchronne (18,
s. 137). Mądrość Wschodu opiera się tu na nauce o rodzajach karmy, którą przejęła
teozofia. Jeden z największych duchowych Mistrzów Śankaraczarja, na pytanie,
ile jest rodzajów karmy odpowiedział w traktacie Tattva Bodha (cz. II, 12
17), że istnieje karma przyszła (agami, krijamana), karma nagromadzona (samczita) oraz karma początkowa (prarabdha). Karma przyszła jest karmą
powstającą na skutek naszych myśli, uczuć i czynów w obecnym życiu. Może ona
dosięgnąć jeszcze tę osobowość, która ją stworzyła, ale na ogół jej następstwa
objawiają się dopiero w przyszłym wcieleniu. Karma nagromadzona, czyli zapis
naszych dokonań we wszystkich sferach bytu przez niezliczone inkarnacje,
dojrzała już do przejawienia się, lecz jak dotąd nie mogła być wyczerpana,
bowiem do tego potrzebuje ona odpowiednich warunków. Pamiętać też należy, iż w
każdym wcieleniu spłacamy co prawda dawne długi, ale równocześnie zaciągamy
nowe, niekiedy większe od poprzednich. Ponieważ jednak w znacznej swej
części karma ta składa się z myśli, pobudek, skłonności, można na nią wpływać,
poprzez osłabianie lub wzmacnianie określonych właściwości. Zarówno karma nagromadzona,
jak i karma przyszła wygasają wtedy, gdy w człowieku obudzi się samowiedza, gdy
przez samowolnomularstwo urzeczywistni on wiedzę o tożsamości swej najgłębszej
istoty z Ojcem Wszechrzeczy. Karma początkowa, to ta część karmy nagromadzonej,
z którą przychodzimy na świat w danej inkarnacji, gdyż prawo karmiczne
wyznaczyło nam ją do zrealizowania w tym życiu. Odpowiada ona greckiej Ananke,
przeznaczeniu, losowi, a także kiszmetowi,
w wierzeniach islamu, tj. losowi uwiązanemu przez Boga u szyi każdego człowieka
przy jego narodzinach. Karmę tę należy traktować w znacznej mierze jako
nieuniknioną i nie jest dobrze jeśli człowiek
patrząc jednostronnie
widzi
tylko aspekt niesprawiedliwości losu. Karma ta wyczerpuje się bowiem wtedy,
kiedy cierpliwie ją znosimy, kiedy spłacamy w ten sposób swe długi, a tym samym
wygasają w nas przyczyny powodujące jej powstanie. Natomiast jeśli znosząc
przykre sytuacje przeklinamy swój los, a z kolei dobra karma stanowi dla nas
powód do pychy, czy nawet nadużyć, zostaje wtedy co prawda wyżyta karma początkowa,
jednak równocześnie stwarzamy w ten sposób nową karmę przyszłą, częstokroć
znacznie cięższą, niż spłacana karma początkowa. To, co od nas odpadło, już nie
powróci, ale jeżeli nie zrozumiemy lekcji, będziemy musieli ją powtórzyć w
bardziej drażliwej postaci (37, s. 128
133; 35, s. 89
92; 38, s. 51
54; 39, s.
45
47; 18, s. 138; 40, s. 190
191, 200
201).

Rozważając prawo karmy i jego działanie, zapewne
wielokrotnie odnosiliśmy już w życiu wrażenie, że i tak wszystko wymyka nam się
z rąk. Między przyczyną a skutkiem istnieje bowiem coś, z czego człowiek
uruchamiający łańcuch nie zdaje sobie bezpośrednio sprawy. Skutki czynów
wykraczają poza jego bezpośrednie zamierzenia. Jest on dosłownie popychany do
takich a nie innych zachowań, w takie a nie inne warunki oraz okoliczności. W
tym kontekście intrygująco brzmią słowa Rudolfa Steinera: Musimy sobie zdać sprawę, że w życiu kierują nami moce, których my sami
nie znamy. Na nasze ciało eteryczne działają formy, które niegdyś sami
wytworzyliśmy na planie astralnym; to zaś, co działa jako nasz los w zewnętrznych
wydarzeniach, są to istoty i siły z wyższych sfer dewachanu, przez nas samych
wpisane do kroniki akasza. Te siły lub istoty nie są bynajmniej nieznane
wtajemniczonemu. Musimy sobie zdać sprawę, że ciało astralne, eteryczne i
fizyczne człowieka znajduje się pod wpływem innych istot. Wszystkie czyny nie
płynące bezpośrednio z naszej woli, czyny, do których nas coś wewnętrznie
popycha, są wynikiem wpływu tych istot; nie biorą się one znikąd. Poszczególne
ogniwa natury ludzkiej są rzeczywiście ciągle przeniknięte rozmaitymi istotami,
a znaczna część ćwiczeń, jakie zaleca wtajemniczony nauczyciel, ma na celu
uwolnienie człowieka od nich, aby był coraz bardziej wolny wewnętrznie (28,
s. 56
57). Człowiek sam powołuje do życia te istoty, a przy ponownej inkarnacji
decydują one o jego wewnętrznym i zewnętrznym losie. Można mówić o
czterech rodzajach takich istot, od których musimy się uwolnić. Są to:

1)
demony, czyli istoty przenikające ciało astralne i ograniczające jego wolność,

2)
widma, istoty przenikające ciało eteryczne,

3)
fantomy, istoty przenikające ciało fizyczne i

4) duchy,
istoty usiłujące zawładnąć naszym ciałem mentalnym, Jaźnią (28 , s. 57).

Przypomina się stara wiedza o
golemach, tworzonych przez psychiczną i mentalną siłę określonej rasy ludzkiej
lub pojedynczych rodzin kapłańskich. Takie elementale zaludniają też pole
oddechu każdego człowieka. Powołujemy je do życia bezustannie, o czymś
intensywnie myśląc, czegoś oczekując, czegoś pragnąc, za ich pośrednictwem
dokonujemy rzeczy przy użyciu normalnie właściwych nam sił niemożliwych do
wykonania. Istoty te, które można w pewnym sensie porównać do
mikroorganizmów, posiadają własną technikę oddychania i zmuszają nas do
tego, abyśmy je stale odżywiali. To, że człowiek tworzy wiele tych elementali,
stanowi tu jednocześnie pewien wentyl bezpieczeństwa. Są one przeciwstawne
sobie co do rodzaju i istoty, powstały na skutek różnych myśli, nie mają więc
wspólnych interesów, stąd walczą one ze sobą i osłabiają się nawzajem.
Odbierają sobie wzajemnie fluid życiowy stanowiący ich pożywienie, a pochodzący
ze spinalnych, astralnych i eterycznych sił aury, spotykających się w naszym
ciele w plexus solaris, w splocie
słonecznym. Pewne elementale posiadają jednak większą siłę, gdyż ożywiamy je
intensywniej od innych. Brak dostatecznej ilości pożywienia, głód, zmusza je do
całkowitego opanowania naszej istoty. Zazwyczaj dzieje się to w trzech
stadiach: natręctw myślowych, rozszczepienia świadomości, wreszcie zaś
opętania. Ostatnie stadium jest straszne. Elemental napiera do wnętrza
człowieka, przeważnie po prawej stronie wątroby i zmusza do całkowitej
produkcji fluidu życiowego dla siebie. W rezultacie w okropnych cierpieniach
ginie stwórca i jego twór. Niekiedy cały ten proces ulega przyspieszeniu, jak
choćby przy atakach zazdrości czy silnej namiętności. Elemental rozwija się
błyskawicznie, w związku z czym niemal nie występuje faza natręctw myślowych i
rozszczepienia świadomości. Opętanie ma miejsce bezpośrednio i natychmiast, po
czym ofiara zostaje porzucona w stanie całkowitego wyczerpania. Tak to człowiek
sam tworzy swój los, swoją karmę (17; 19, s. 107 ).

Zaludniające nasze pole auryczne twory po pewnym
czasie ulatniają się i rozpadają na atomy, pozostaje jednak rezultat, jądro
tych eterycznych kształtów, w postaci nieustannego strumienia sił. Przez ten
strumień odżywiane są dwa elementale w naszej sferze aurycznej, z których jeden
uosabia całe nagromadzone w nas przez kolejne inkarnacje zło tej natury, drugi
natomiast dobro. Pierwszy z nich to strażnik
progu, drugi zaś to anioł stróż.
Uczeń misteriów musi przestać dostarczać pożywienie eteryczne obu tym tworom.
Musi je przezwyciężyć poprzez nie-działanie (16; 31, s. 76
95).

Nie ma chyba sensu procentowo określać w jakim
stopniu życie ludzkie jest zdeterminowane. Jak wiadomo, udzielano na takie
pytanie różnych odpowiedzi. Niewątpliwie jest to kwestia w pewnym stopniu
indywidualna. Jeden będzie miał więcej swobody, inny mniej, zależnie od tego,
na ile przepracował on swoją karmę, na ile uległa ona spaleniu. W każdym razie,
ponieważ prawo karmy stanowi też prawo wyrównania, w kolejnych wcieleniach
spotykamy się z tymi samymi mikrokosmosami, aż nasza wzajemna karma nie
wygaśnie. Nie mniej niż połowa wszystkich ziemskich spotkań pochodzi z
poprzednich inkarnacji (18, s. 131). Związki karmiczne z poszczególnymi ludźmi
mają różny charakter i możemy być związani jednym lub kilkoma z nich.
Najczęstszy jest związek poprzez miłość i nienawiść. Wszystko winniśmy czynić z
miłością, gdyż wtedy zachodzi pozytywna wymiana karmiczna z otoczeniem.
Nienawiść, gniew i inne podobne uczucia powodują negatywną wymianę karmiczną
Weźmy przykładowo pod uwagę gwałtowny wybuch gniewu. Siła życiowa człowieka wstępuje
wtedy do kanału centralnego
suszumna,
jak go określa tradycja wedyjska. Anatomicznie odpowiada on systemowi
kręgosłupa, natomiast mieści się w ciałach subtelnych. Kiedy to nastąpi,
dochodzi do wymiany karmicznej z osoba, do której skierowany został gniew.
Podobna sytuacja zachodzi w wypadku silnego strachu. Szczególnie gwałtowna
wymiana karmiczna następuje podczas współżycia seksualnego mężczyzny i kobiety,
bowiem wiry prany partnerów łączą
się, a wymiana ta może wpłynąć na ich jednostkowe lub wspólne losy. Toteż
związkowi takiemu powinna towarzyszyć miłość, brak egoistycznej motywacji.
Bardzo niepożądany jest przygodny seks, a im więcej partnerów, tym większe
karmiczne zawikłania. Potężne nagromadzenie karmy powoduje wtedy nawet zmiany w
charakterze człowieka, całkowicie obce jego zasadniczej naturze (41, s. 92
95).
Starożytne teksty wedyjskie, tantryczne i taoistyczne, ze względu na to, że
mężczyzna traci nasienie, a więc swą siłę życiową na rzecz kobiety, udzielały
tym pierwszym licznych wskazań, jak doprowadzić do wyrównania, a nie do utraty
energii. Mężczyzna, który miał wiedzę w tym zakresie przejmował na siebie dobrą
karmę kobiety, jeśli natomiast jej nie posiadał, zachodziła obawa, że to ona
przejmie jego dobrą karmę, nie dając nic w zamian. Jedna z najstarszych Upaniszad - Brihandaranjaka, poświęcająca
niemało miejsca tym zagadnieniem (VI.4.3
VI.4.11), potwierdza powyższe
w następujących słowach:

Zaprawdę, jak wielki
jest świat odprawiającego ofiarę Wadżapaja,

Tak wielki świat tego,
kto znając to, miłość uprawia,

I dobre uczynki kobiet ku sobie obraca.

Kto tego nie zna uprawiając miłość,

Jego dobre uczynki kobiety obracają ku sobie (VI.
4.3).

Inny jeszcze rodzaj karmy to
więzi rasowe, narodowe, państwowe, rodzinne, religijne, więź przynależności do
określonej warstwy społecznej, zawodowej, więzi organizacyjne, czy pewna misja
historyczna, a więc więź poprzez jakąś wspólną ideę. W tym ostatnim wypadku
osobisty związek uczuciowy może istnieć lub nie, elementem wiążącym jest
wspólna idea, wspólne zamiary i cele. Ludzkie mikrokosmosy inkarnują wyznaczoną
przez prawo karmy ilość razy w danej rasie i podrasie. Niekiedy też karma musi
się wypełnić w pewnym narodzie, lub w określonej sytuacji społecznej,
zawodowej, gdyż w poprzednich wcieleniach zaszły okoliczności wywołujące taki
rodzaj karmy. Jak widać karma indywidualna splata się z karmą zbiorową. Ta
pierwsza jest wiodąca, toteż ma wpływ na powstanie i wygaśnięcie innych
rodzajów karmy, ale nie da się ich rozdzielić, gdyż wszystko w kosmosie tworzy
jedną całość. Cała ludzkość stanowi magnetyczny związek wspólnego losu. Poprzez
negatywne, destrukcyjne, nieczyste, egoistyczne uczucia i myśli powołujemy do
życia kolektywne byty astralne, będące niszczącą siłą, która musi się wyładować
w świecie fizycznym. Te astralne wiry powodują atmosferyczne zjawiska i
katastrofy: trzęsienia ziemi, powodzie, huragany, tajfuny, burze i tym podobne.
W ten sposób powstają również zjawiska społeczne oraz inne zdarzenia
psychozy
tłumów, gwałty, rewolucje, wojny, epidemie chorób, plagi, serie przestępstw
bądź katastrof. Niektóre te zjawiska mogą być jednak skutkiem ingerencji
wyższych sił i stanowić coś w rodzaju niezbędnej korekty. Ponieważ stwarzamy
takie a nie inne warunki w środowisku społecznym, bierzemy udział w karmie
indywidualnej innych ludzi, w tym zakresie, w jakim swoje skłonności i czyny
zawdzięczają oni wpływom warunków oraz otoczenia ( 35, s. 94, 100; 38, s. 39,
54, 55, 64; 18, s.137
138; 30, s. 118
119; 40, s. 194, 198
199; 19, s.
110
111). Niezwykle ważne znaczenie dla karmy zbiorowej ma odpowiednie wychowanie.
I tak, karma narodu, owe Biblijne winy, za które Bóg karze do trzeciego i czwartego
pokolenia, ulegnie zmianie, jeżeli i osoby, i grupy o tym decydujące, zatroszczą
się o dobre przyzwyczajenia ludzi. U przyszłych pokoleń poprawie ulegnie w
ten sposób nie tylko aspekt moralny, ale także zdrowotność narodu. I na odwrót
(29, s. 56
57). Wreszcie w tym kontekście wspomnieć należy o karmie
rodzinnej. Wiadomo, że związki karmiczne w rodzinie są szczególnie silne i
nadzwyczaj zawikłane. Ten aspekt wydaje się być oczywisty i nie wymaga
komentarza. Natomiast interesujące jest zagadnienie wpływu poprzednich pokoleń
na następne, a co za tym idzie, na ile zachodzi dziedziczenie pewnych cech i
zdolności. Wiadomo, że to dziecko, a ściślej ujmując określony mikrokosmos wybiera
rodziców, a nie odwrotnie. Dziecko rodzi się więc tam, gdzie rodzice są
najbardziej podobni do niego, w szczególności zaś, decydujące są tutaj
wibracje matki. Karma przodków ma niewątpliwy wpływ na ich następców. Ciekawy
przykład podał Rudolf Steiner: dzieci i wnuki osób o przekonaniach materialistycznych
cierpią z tego powodu, gdyż zostają wyposażone w nieodporny system nerwowy, w
związku z czym wykazują skłonność do chorób nerwowych. W ogólności
fizyczna predyspozycja organizmu człowieka pojawia się w następnej inkarnacji
karmicznie i częściowo przechodzi na następne pokolenia. W jakimś zakresie
dziedziczone są też pewne cechy i własności, jak choćby specyficzny kształt
ucha u muzyków. W istocie jednak dziedziczność ma charakter wtórny. Przyszła
ona bowiem niejako z zewnątrz
sam mikrokosmos w okresie przed kolejnym
wcieleniem poszukiwał tych właśnie cech. Inny jeszcze przejaw karmy rodzinnej
stanowi martwe urodzenie się dziecka. Decyduje o tym niezgodność krwi rodziców,
pomimo że odpowiadają oni sobie pod względem ducha i duszy (28, s. 58, 62
63;
29, s. 57
58, 65; 30, s. 90
91; 6, s. 125
126).

Może się zdarzyć, że teraźniejsze życie człowieka
nie ma nic wspólnego z jego nagromadzoną karmą. Tak bywa w wypadku wielkich
indywidualności historycznych, które sprowadzane są w dół, w celach
wyznaczonych przez rozwój ludzkości, bez względu na to, czy same miały już
inkarnować i w jakich warunkach. Niekiedy zostaje komuś przeznaczone, aby w
dwóch lub trzech następujących po sobie wcieleniach zmarł młodo, bowiem to, co
miał dać ludzkości, mógł uczynić tylko wtedy, gdy dysponował odpowiednimi
siłami. Także śmierć na skutek kataklizmu nie musi być wynikiem dawniejszego
przewinienia. Wszystkie te sytuacje mogą wystąpić jako przyczyny, a wtedy
wyrównanie będzie miało miejsce w późniejszym życiu (30, s. 130
132). Na skutek
rzucenia klątwy kościelnej na kogoś, kto nie wyzwolił się jeszcze z ucisku
świata zmarłych, zostaje on pchnięty do inkarnacji przeznaczonej dla niego
całkowicie z zewnątrz (6, s. 112
113).

Kolejne wcielenia mają
oczywiście na celu postęp duchowy człowieka, a nie polepszenie warunków jego
bytu. Każde z nich przynosi określony rezultat w postaci magnetycznego zapisu w
ciele kauzalnym, w naszej indywidualnej lipice. Istnieje z inkarnacji na
inkarnację ścisły związek pomiędzy ciałami subtelnymi a ciałem fizycznym.
Rudolf Steiner, który niezwykle wnikliwie przebadał te zagadnienia, ujął go
tak: Żyjemy od wewnątrz na zewnątrz.
Widzimy więc, że to, co żyje w naszym ciele astralnym jako radość i smutek,
rozkosz i ból, przejawia się później w ciele eterycznym, że skłonności i
popędy, których siedzibą jest ciało eteryczne, odnajdujemy w ciele fizycznym
jako predyspozycje organizmu, a czyny przy których spełnieniu ciało fizyczne
było narzędziem, przejawiają się w następnym wcieleniu jako zewnętrzne koleje losu. W ten sposób życie i działanie
ciała astralnego staje się losem ciała eterycznego; ciało eteryczne tworzy los
ciała fizycznego, zaś skutki czynów ciała fizycznego wracają do nas w swoim
działaniu z zewnątrz jako fizyczna rzeczywistość w następnym wcieleniu (28,
s. 55). Wynikają z tego trzy ważne zasady. Po pierwsze
wszystko, co w jednym
życiu przejawia się w ciele astralnym, w następnym wcieleniu przejdzie
karmicznie w swej podstawowej postaci na ciało najbliższe pod względem
wibracji, czyli na ciało eteryczne. Po drugie
wszystko, co w jednym życiu
zachodzi w ciele eterycznym to znaczy charakter, usposobienie, skłonności,
przyzwyczajenia człowieka, w następnej inkarnacji odradza się w ciele fizycznym,
jako skłonność do zdrowia i choroby. Po trzecie
skutki naszych czynów wracają
do nas w kolejnym życiu jako nasz fizyczny los (28, s. 53; 29, s. 54, 55).

Wielką zasługą teozofii jest zwrócenie uwagi
świata Zachodu na związek pomiędzy myślami, uczuciami, skłonnościami i działaniami
człowieka w jednym życiu, a jego losem i właściwościami w następnym wcieleniu.
Steiner wniósł tu chyba zresztą najwięcej (30, s. 58
159; 28, s.52
58; 29, s.
53
65; oraz 38, s. 45, 56, 100
101; 39, s. 39, 49, 88
89). Na podstawie tychże
badań, przeprowadzonych metodami nadzmysłowej percepcji, można podjąć próbę
zestawienia niektórych przyczyn i ich skutków. Nie należy jednak przywiązywać
się zbytnio do tego obrazu, bo jest on tylko ilustracją działania pewnych duchowych
praw. Indywidualne przyczyny i skutki są różnorodne, z reguły bardzo
skomplikowane i wymykają się one całkowicie ludzkiej świadomości mózgowej.







Jedna
inkarnacja


Następna
inkarnacja





1. Charakter,
skłonności, właściwości, warunki, los człowieka:




Wiele prawdy w myślach człowieka


Dobre ciało astralne




Wiele doświadczeń


Ciało astralne wyposażone w odpowiednie
zdolności, mądrość




Wiele radości


Ciało eteryczne skłonne do radosnego temperamentu




Przebywanie w samotności, mizantropia


Temperament melancholijny




Ciężkie warunki życiowe


Choleryk




Przyjemne życie, pozbawione większych walk i
trudności lub przechodzenie obok wielu rzeczy, jedynie przyglądanie się im


Flegmatyk lub sangwinik




Stale powtarzane myśli i uczucia


Ukształtowany charakter




Altruizm, miłość do wszelkiego stworzenia


Zachowana długo młodość i świeżość




Wiele dobrych uczynków


Wrażliwe sumienie, wybitna moralność




Egoizm, krytyka, zgryźliwość nienawiść
i antypatia do wszystkich stworzeń


Słaba organizacja cielesna jako skutek przyjęcia
w siebie tendencji skierowanych przeciwko własnej istocie, szybkie starzenie
się,
kurczenie się ciała fizycznego




Dopuszczanie do siebie tylko tego,
co dostępne dla zmysłów


Brak silnego ośrodka woli




Pomocne czyny


Dobre środowisko




Wola pomagania innym


Uduchowienie




Szkodzące czyny


Złe środowisko




Cierpienie i ból


Mądrość




Ucieczka od bólu


Brak podłoża dla mądrości




Głęboka miłość


"Wielkie serce"




Tęsknoty i marzenia


Zdolności




Powodzenie w zamiarach i pracy


Entuzjazm, zapał




Życie powierzchowne


Skłonność do kłamstwa




2.
Choroby, ułomności fizyczne, przedwczesna śmierć




Dobre założenia, ale niemożność ich
zrealizowania na skutek ułomności fizycznej,
pozostawanie w tyle za innymi, specyficzny
charakter doświadczeń życiowych


Uzyskanie zdrowego organu jako korekta
poprzedniego życia i przedwczesna śmierć, nawet już w dzieciństwie




Dużo cierpień na skutek chorób


Uroda, piękne ciało fizyczne (może być jednak
wypracowana także w inny sposób)




Choroba przebyta na skutek infekcji


Piękne otoczenie




Dobre skłonności


Siła fizyczna, odporność, zdrowie




Złe popędy


Skłonność do ciągłych chorób




Dopuszczanie istnienia tylko tego,
co dostępne dla zmysłów


Skłonność do chorób nerwowych




Wiara w istnienie wyższych światów


Spokojnie funkcjonujący system nerwowy




Dysharmonia pomiędzy ciałem
eterycznym i astralnym


Cherlactwo




Poczucie, że wszystkiego ma się dosyć,
że jest się z siebie niezadowolonym


Chroniczna choroba




Strach w wielkich skupiskach ludzkich
(karma narodów)


Trąd




Szczególnie egoistyczne dążenie do zysku, popęd
gromadzenia rzeczy dla siebie


Skłonność do chorób infekcyjnych




Praca dla dobra ludzkości


Wyjątkowa odporność na choroby infekcyjne




Zbyt słabe poczucie własnej Jaźni
(ciało kauzalne)


Cholera




Zbyt silne poczucie własnej Jaźni


Malaria




Uleganie silnym emocjom


Błonica




Brak troski o świat zewnętrzny, zamknięcie się w wewnętrznym życiu duszy


Odra w późnym wieku




Skłonność do rozwijania egoizmu, brak miłości do bliźnich, w znacznym stopniu


Ospa




Skłonność do nadużyć zmysłowych,
wpływy lucyferyczne


Zapalenie płuc




Napór zewnętrznej materialności,
wpływy arymaniczne


Gruźlica płuc




Przywiązanie do ziemi, wpływ arymaniczny


Chora wątroba




Kłamstwa ludzi,
kłamstwa wielkich osobistości
(karma zbiorowa)


Rozwój pewnych odmian drobnoustrojów
chorobotwórczych, jako fizycznego wcielenia demonów kłamstwa




Indywidualna skłonność
do kłamstwa


Słaba organizacja cielesna, nieprawidłowo zbudowane
organy wewnętrzne




Uparte łamanie praw przyrody
albo okrucieństwo,
poważne krzywdy wyrządzane bliźnim


Kalectwo, wielkie zniekształcenia
i anormalności fizycznego ciała, zwłaszcza
od urodzenia lub wczesnego dzieciństwa




Okrucieństwo, przewrotność,
wielkie krzywdy zadane innym,
bardzo poważne błędy psychiczne


Choroby umysłowe






 

Wiele myśli, słów oraz czynów powraca do nas
jeszcze w tym wcieleniu i albo nas wzmacnia, albo działa niczym burza, zależnie
od tego, co i do kogo wysłaliśmy, co uczyniliśmy innym. Podobnie różne choroby
i dolegliwości sami na siebie ściągamy, sami tworzymy czy utrzymujemy ich
przyczynę w sobie (42, s. 155
229). Jest to zawsze objaw dysharmonii
i napięć pomiędzy trzema ja tej
natury, pomiędzy 1) systemem głowy, 2) systemem serca i 3) systemem miednicy
(wątroba
splot słoneczny
śledziona)
pierwotnym, nie poddającym się żadnej
kulturze ja tej natury (6, s. 35
37).

Karma człowieka nie jest całkowicie zdeterminowana. Może
ona ulec zmianie i to zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym. Przez
egocentryzm i samowolę zawsze pogarszamy swój los. Niekiedy przybiera to
skrajną postać, jak w wypadku samobójstwa, gdyż praobraz, matryca naszego ciała
tworzona przez Hierarchię, w ramach wyznaczonych przez prawo karmy, przewiduje
określoną żywotność na dane wcielenie, pewien potencjał, który w tych ramach
można mniej lub bardziej racjonalnie wykorzystać. Samobójstwo burzy ten plan.
Jan van Rijckenborgh przekazuje wiedzę na ten temat:

Jeżeli śmierć następuje w wyniku samobójstwa, to skutki tego są
straszliwe. Praobraz w takim przypadku dysponuje jeszcze pełnią sił, jednakże
istniejący potencjał nie jest przyjmowany w wyniku rozpadu ciała materialnego.
Powstaje wtedy okropne cierpienie, bez możliwości wyzwolenia się poprzez
reinkarnację, bez szansy wejścia do sfery przejściowej, oczyszczenia się i
wejścia do sfery niebiańskiej. Istnieje tylko świadomość, trwale mentalne i
moralne doświadczanie tego ponurego czynu, zgroza i wyrzuty sumienia bez
możliwości ukojenia.

W takim przypadku ratunek jest możliwy tylko wtedy, gdy krewni bądź
przyjaciele, powodowani uczuciem miłości, będą w stanie nawiązać kontakt z
praobrazem nieszczęśnika i zechcą wziąć na siebie odrzucony przez niego karman
(14, s. 146
147). W przeciwnym razie samobójca będzie musiał cierpieć do momentu,
w którym nastąpiłaby normalna śmierć (6, s. 175; 43, s. 82).

Karma pewnej osoby może też zostać wytrącona ze
swego biegu przez czyny innych ludzi nie przewidziane w jej losie. Z
wyrównaniem karmicznym mamy do czynienia w dalszej inkarnacji. Poprzez
niezwykłe ustosunkowanie się do okoliczności życiowych sami mamy szansę zmienić
swój los. Szczególnie wtedy, gdy jesteśmy czujni i nie przegapiamy okazji, jaką
daje nam przygodne spotkanie ze Szkołą Duchową czy z Nauczycielem. Pomimo tego,
że pójście ścieżką w tej inkarnacji nie jest jeszcze nieodzowne, na skutek
zetknięcie się z duchowym promieniowaniem, podejmujemy pozytywną decyzję,
nawiązujemy kontakt (35, s. 99). Niezależnie od wyniku, zawsze jest to zasiew
na przyszłość. Spotkanie takie zostaje zapisane w subtelnych nośnikach
człowieka i nie da się go już wymazać.

4. Prawo Łaski

Wstąpienie na ścieżkę, które nieuchronnie
następuje w jakiejś kolejnej inkarnacji zmienia los człowieka. Braterstwo
bowiem w odpowiednim momencie przegrupowuje i na nowo układa karmę ucznia, na
tyle, na ile jest to niezbędne. W ogólności karma ulega przyspieszeniu,
w związku z tym, że łańcuch wcieleń ma się zamknąć wcześniej, niżby to
wynikało z normalnego przebiegu karmy ucznia. Przyspieszenie jest gwałtowne,
jeśli wyrwanie z uchwytu koła narodzin i śmierci zostaje dane jako możliwość
już w tej inkarnacji, tym większe, im więcej wcieleń pozostałoby jeszcze danej
osobie przy zachowaniu zwykłej kolei rzeczy.

Także uczeń na ścieżce poprzez plexus sacralis, poprzez biegun
południowy swej istoty, system ognia wężowego, połączony jest z całym światowym
karmanem i z własnym karmanem mikrokosmicznym. Nie ma ona żadnej kontroli nad
będącą nośnikiem karmy podświadomością (8, s. 71, 91, 92; 9, s. 33
34).
Elisabeth Clare Prophet, posługując się w stosunku do podświadomości
określeniem "pas elektroniczny", stwierdza:

Określenia
tego używamy w stosunku do podświadomości, która może być przedstawiona na wzór
zegara. Pas elektroniczny znajduje się w waszym polu od pępka do miejsca
poniżej stóp. Wygląda jak wielki kocioł o cementowym dnie. Wszyscy mamy to
cementowe dno, gdzie zgromadzony jest zapas naszej ludzkiej świadomości i to on
właśnie trzyma nas na ziemi. Kiedy go przetransmitujemy, nie będzie nic, co
mogłoby nas trzymać na ziemi i będziemy mogli wznieść się w górę, tak jak to
uczynił Jezus (Dz. 1, 9).

Ten pas po prostu ma wagę, karmiczną wagę, a Władcy Karmy wyznaczają
ilu ludzi może ewoluować na planecie, określając ogólną "wagę karmiczną"
wszystkich strumieni życia na planecie. Im więcej ludzi będzie transmutowało
swój pas elektroniczny, tym więcej będzie miejsca dla innych do przyjścia na
świat, by mogli pracować nad własną karmą. Ludzie transmutują karmę i dlatego
nie chcą nikogo więcej na ziemi, ponieważ czują, że ziemia staje się zbyt
ciężka. Zbyt ciężka w tym sensie, że wibracje są ciężkie, nie do zniesienia

stąd mamy teorię zerowego wzrostu ludzkości (36, s. 27
28 oraz 44, s.
23
31).

Uczeń nie jest jednak w stanie sam tego dokonać.
Pomocą służy mu Hierarchia Chrystusowa, która wypromieniowuje w ten świat prawo
łaski, prawo odpuszczenia, wymazania win. To siła Światła w nas, tworząc tak
zwany drugi obieg magnetyczny, system nerwu sympatycznego, pokonuje ostatecznie
starego węża kundalini. Karma nie
jest już wtedy prawem losu, lecz zostaje pochłonięta mocą Chrystusa.
Wtajemniczony uczeń przechodzi przez proces przyspieszonej osobistej ewolucji,
staje się pionierem nowej ery ludzkości (14, s. 73
76; 8, s. 190
192 oraz s.
72; 6, s. 165
167, 194, 197, 208, 211, 223, 226; 11, s. 235; 45, s. 17
19).

Odpuszczanie win nie może dotyczyć wszystkich ludzi
w ich aktualnym stanie bytu. Jest to przecież prawo łaski, a nie "łaska
pańska". Działa ono zgodnie z magiczną formułą wyrażoną w modlitwie Ojcze nasz. Wymaga więc całkowitego
zwrotu życiowego, życia według Kazania na
górze, przy czym chodzi tu o ezoteryczny aspekt tych świętych nauk (10).
Dobre uczynki, chociaż konieczne, nie są wybawiające. Uczeń postępuje zgodnie z
praktyką nie-działania, nie-czynienia, ani niczego nie przyciąga, ani też nie
odrzuca (wu
wei). Nie pragnie
niczego dla siebie, także i zbawienia, żyje dla świata, dla innych. Kroczy spontanicznie
ścieżką, nie dbając o wynik.

Światło jednak również parzy. Nie tylko, że
odsłania ono nasze wady i niedoskonałości, ale ponadto odrzucona przez świadomość
siła Światła mści się na zdrowiu, fizycznym lub psychicznym. Nie może być
inaczej, bo zatrzymuje się ona wówczas u bram plexus sacralis i musi przez nie przejść. Nie znajduje innej
drogi. Skutkiem tego jest silne poruszenie całej nagromadzonej karmy.
Przywołana, ale nie zasymilowana siła światła krąży w systemie czakramów, od
czakramu gardła począwszy, aż po plexus
sacralis i przez wszystkie odpowiednie organy z powrotem. W tym procesie
cyrkulacji uszkodzeniu oraz zakłóceniu ulega wiele narządów, z czym wiążą się
również spustoszenia psychiczne. Tak więc negatywna odpowiedź na Światło może
być przyczyną różnych dolegliwości i groźnych chorób, nawet śmiertelnych.
Ponadto w nadchodzącej epoce Wodnika rewolucja kosmiczna i atmosferyczna będzie
działała niszcząco na ciała wszystkich ludzi, którzy silnie trzymają się
ziemskiej natury. Wywoła ona poważne, trudne do opanowania choroby i
dolegliwości (9, s. 33
34, 38; 7, s. 63; 15, s. 123; 13).

Istnieje jarzmo Prawa, istnieje też wolność
Ewangelii. Poprzez wypełnienie Prawa dochodzimy do wolności. I to jest ta
wielka obietnica dla wszystkich. To jest droga każdej ludzkiej istoty, która
bez forsowania się, we własnym tempie, powraca do Domu Ojca.

Wrocław, 24.07.1999 r. Leonard Górnicki

 






Literatura

 

1.     
Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu.
Nowy Przekład z języków hebrajskiego i greckiego opracowany przez Komisję
Przekładu Pisma Świętego, Warszawa 1982.

2.     
Pismo Święte Nowego Testamentu i Księga Psalmów w
przekładzie z języków oryginalnych. Opracował Zespół Biblistów Polskich z
inicjatywy Benedyktynów Tynieckich, Poznań
Warszawa 1976.

3.     
Upaniszady. Przełożyła i wstępem opatrzyła Marta
Kudelska, Kraków 1998.

4.     
J.Krishnamurti, Rozwiązanie Zakonu Gwiazdy. Tłum. Helena
Bołoz - Antoniewiczowa, Warszawa 1929.

5.     
Czas Zmian. Wypisy z "Share International Magazine",
Warszawa b. r. (numer w całości poświęcony Maitreji).

6.     
J. van Rijckenborgh, Nadchodzący nowy człowiek, Katowice
1992.

7.     
J. van Rijckenborgh, Dei Gloria Intacta. Chrześcijańskie
Misteria Wtajemniczenia Świętego Różokrzyża dla czasów nowożytnych, Wrocław
1995.

8.     
J. van Rijckenborgh, Gnoza w aktualnym objawieniu,
Katowice 1990.

9.     
J. van Rijckenborgh, Uniwersalny lek, (Bielsko - Biała
1993).

10. 
J. van Rijckenborgh, Światło Świata, Wrocław 1999.

11. 
J. van Rijckenborgh, Egipska Pragnoza i jej wołanie w
wiecznym teraz. Ponownie obwieszczona i objaśniona na podstawie Tabula
Smaragdina i Corpus Hermeticum Hermesa Trismegistosa. T. I, Wrocław 1997.

12. 
J. van Rijckenborgh, Egipska Pragnoza i jej wołanie w
wiecznym teraz. T. II (w przygotowaniu przez Wydawnictwo Rozekruis Pers).

13. 
J. van Rijckenborgh, Wielki przewrót. Wolny przekład z
niemieckiego T. W., Gliwice 1969 (mszp.). Rozdział I Rewolucja atmosferyczna i
obecne katastrofy samolotowe oraz rozdział XV. Przyczyny chorób.

14. 
J. van Rijckenborgh, Elementarna filozofia nowoczesnego
Różokrzyża, Warszawa 1989.

15. 
J. van Rijckenborgh, C. de Petri, Powszechna Gnoza,
Bielsko - Biała 1993.

16.  J. van Rijckenborgh, C. de Petri, Die Elementalen in der aurischen Sphaere
des Menschen, Pentagramm, Nr 10 i 11, 1979.

17.  C. de Petri, Der Golem, Pentagramm Nr 6 - 7 i 8, 1980.

18. 
A. Klizowski, Uprogu epoki Ducha. Wprowadzenie do Agni
Jogi, Warszawa 1994.

19. 
L. Górnicki, Myśli to rzeczy Komentarz do Potęgi myśli
Annie Besant, w: A.Besant, Potęga myśli, Wrocław 1997.

20. 
Bahrm Elhi, Droga do doskonałości, Tłum. Aleksandra
Kurczab, Warszawa 1990.

21. 
P.Loti, Indie. Przeł. Józef Jankowski, T. II,
Warszawa 1905.

22. 
Uroczystość kremacji Annie Besant, Wiedza Duchowa 1934,
T. I.

23. 
A.Nethercot, The frrst five lives of Annie Besant, London 1960.

24. 
A.Nethercot, The last four lives of Annie Besant, London 1963.

25. 
H. P. Bławatska, Klucz do teozofii. Przeł. Wanda
Dynowska, T. 2, Warszawa 1996.

26. 
Kuthumi. Studia nad aurą ludzką. Podyktowane Wysłannikowi
Markowi L. Prophet. Wydane przez Andrzeja Sychowicza, Olsztyn 1993.

27. 
R. Steiner, Duchowe hierarchie i ich odzwierciedlenie w
świecie fizycznym. Zwierzyniec, planety kosmos. Tłum. Michał Waśniewski, Gdynia
1995..

28. 
R. Steiner, Teozofia Różokrzyżowców. Tłum. Michał
Waśniewski, Gdynia 1996.

29. 
R. Steiner, U bram teozofii. Tłum. Michal Waśniewski,
Gdynia 1997.

30. 
R. Steiner, Przejawy karmy. Tłum. Michał Waśniewski,
Gdynia 1997.

31. 
R. Steiner, Księga wiedzy tajemnej. T. 2. Tłum. W.
Wolański i M.K, Sosnowiec 1991.

32. 
H. P. Bławatska, Doktryna Tajemna. Ewolucja kosmiczna, T.
1, Warszawa 1995.

33. 
J. C. Chatterji (Brahma-charin-Bodhab-Kiskhu), Filozofia
ezoteryczna Indii. Przekład z angielskiego B.C., Warszawa 1926.

34. 
M. Heindel, Światopogląd Różokrzyżowców. Ezoteryczne
chrześcijaństwo przyszłości. Tłum. Irena Brudnikowa, Warszawa 1993.

35. 
C. Jinarajadasa, Człowiek we wszechświecie. Przeł. Wanda
Dynowska, T. 1, Madras 1957.

36. 
E. C. Prophet, Do Boskiego mistrzostwa poprzez Zegar
Kosmiczny, wykreślanie cykli karmy i inicjacji. Opracowane i wydane przez
Andrzeja Sychowicza, Olsztyn 1993.

37. 
Śankaraczarja, Klejnot Mądrości Wschodu. Spolszczył i
objaśnił Józef Switkowski. Komentarzem opatrzył Leonard Górnicki (w druku -
Wydawnictwo Pracownia "Borgis").

38. 
Jak kierować swoim przeznaczeniem czyli prawo przyczyny i
skutku. Opracowała Wanda Dynowska według A. Besant i C. Jinarajadasy, Katowice
1995.

39. 
Prawo karmy. Prawo przyczyny i skutku. Wybór i redakcja
tekstów Leszek Podżorski, Wrocław - Cieszyn 1993.

40. 
Jogi Rama - Czaraka (W. W. Atkinson), Dżniani - Joga.
Joga mądrości. Książka o najwyższych naukach jogów. Przeł. Wacław Dunin -
Goździkowski, Warszawa (1929 ?).

41. 
N. Douglas, P. Slinger, Tajemnice seksu. Alchemia
ekstazy. Przeł. Jacek Sieradzan, T. 1, Kraków, W Roku Żelaznej Owcy.

42. 
B. J. Baginski i S. Sharamon, Reiki. Uniwersalna energia
życiowa. Tłum. Jolanta Herian - Ślusarska, Kraków 1995.

43. 
F. Hartman, Niektóre tajemne wiadomości z koła
Tybetańskich Mistrzów. Przeł. I.T.A., przejrzany i poprawiony przez E.
Polończyka, Warszawa 1992.

44. 
Saint Germain, Złota Księga, Rzeszów b. r.

45. 
Co ma wspólnego karma z boską sprawiedliwością, Pentagram
Nr 28, Wrocław 1997.




 

 

 

 

Dodatek:

 

Annie Besant

 

Śmierć, a co potem?

 

(fragment)

 








Wstęp

Któż nie zna opowiadania o tym
misjonarzu paulińskim w starej Anglii, który pewnego wieczoru wystąpi przed królem
saksońskim Edwinem, otoczonym przez swych starostów, aby mu wyłożyć i wyjaśnić
nauki wielkiego Mistrza!

Podczas gdy właśnie mówił o śmierci i
nieśmiertelności, zdarzyło się, że jakiś ptak wleciał przez otwarte okno do
sali, pewien czas krążył po niej i potem znowu zniknął w ciemnościach nocy.

Stary apostoł wiary skorzystał z tego zdarzenia, aby
przedstawić królowi wfrunięcie ptaka do sali, jako symbol znikomości życia
ludzkiego, twierdząc że zniknięcie tegoż uzmysławia naukę jego wiary, iż dusza
po krótkim pobycie na sali życia uchodzi z niej, prawda, nie, aby zniknąć w
mroku nocy, lecz aby wzbić się do glorii słonecznej wspaniałego świata.
Człowiek rodzący się wstępuje z mroku przez otwarte okno do życia ziemskiego;
tylko krótki czas tego życia pozostaje on widzialny dla naszych oczu, aby przez
śmierć zniknąć nam znowu w otwartym oknem. Po wszystkie czasy szukał
człowiek w religii odpowiedzi na to ważne pytanie: "Skąd pochodzi to życie i
dokąd uchodzi?". Ale odpowiedzi religii na nie bywały nader różne...

W naszych czasach, wiele stuleci po wspomnianej
rozmowie misjonarza paulińskiego z królem Edwinem, jest w chrześcijaństwie
wielu ludzi. którzy pytają się, czy człowiek w ogóle ma jakąś duszę, która
skądkolwiek pochodzi lub dokądkolwiek pójść może, i jest wątpliwe, czy był kiedyś
w historii powszechnej okres, w którym by równocześnie żyło tylu niedowiarków
(co do duszy). Z drugiej strony wyznawcy tejże nauki Chrystusowej, która ich
wszakże poucza, że okropności śmierci nie istnieją więcej, otoczyli łoże
śmierci i trumnę daleko posępniejszymi i smutniejszymi ceremoniami
pogrzebowymi, niż wyznawcy jakiejkolwiek innej religii. Czyż może być coś
bardziej przygniatającego nad głuchą boleść, jaka zwiesza się nad domem, w
którym mają chować zmarłego! Czyż jest coś bardziej odpychającego, jak te
stroje żałobne z matowej krepy i wyszukana obrzydliwość welonu wdowiego, w
którym pozostała żona opłakuje "uwolnienie się od więzów ciała" jej małżonka!
Czy jest coś wstrętniejszego jak te sztucznie ponure miny żałobników,
zawodzenia płaczek pogrzebowych i tym podobne zwyczaje!

Ostatnie lata przyniosły pod tym względem wielki i
godny uwagi postęp: nastąpiła niejedna pożądana zmiana i unika się coraz
bardziej powiększania bólu ludzkiego przez drażnienie go.

Ten ponury pogląd na śmierć jest cechą
charakterystyczną "chrześcijaństwa" i znalazł sobie wyraz zarówno w jego
sztuce, jak i literaturze. Śmierć przedstawiono jako szkielet z kosą
w ręku, jako szyderczo uśmiechniętego upiora, albo jako grożącą, straszną
postać, z groźnym obliczem i podniesioną maczugą, albo też, jako klekoczące
straszydło, trzymające klepsydrę
słowem
wszystko wywołujące strach i
odpychające, co tylko fantazja mogła wymyślić
było używane dla wytworzenia
sobie obrazu tego słusznie przezwanego "Króla strachu".

Milton, który tak bardzo usiłował w swoich wspaniałych
poezjach nadać obrazową postać kursującym pomiędzy ludem wyobrażeniom
"chrześcijańskim" jego czasu, zużył całą siłę i rozmach swojej
niezrównanej sztuki opisowej, aby postać śmierci otoczyć strachem.

Jego Raj
utracony jest przepełniony straszliwymi opisami śmierci:

(...)
Inna postać


Jeżeli można zwać postacią to, czemu braknie
postaci.
Co jest niepoznawalne przez członków zlane formy:
Jeżeli można zwać istotą to, co zdaje się li cieniem

Jako noc czarna, widniała przed nami,

Patrząca
gniewnie, jak dziesięć Furii, i jako piekło

straszna,

Groźnie
wstrząsając straszliwą maczugą; a miejsce,

Gdzie
łeb jej być się zdawał, zdobiło coś w rodzaju

Korony.
Tuż obok niej stał Szatan. A monstrum,

miejsca
swego.

Podniósłszy
się, podeszło wraz bliżej, coraz bliżej,

Takim
okropnym krokiem, że piekło pod nim drżało(..)

(...)
Straszliwa była mowa ohydnego,

A gdy,
tak mówiąc, wciąż groził, dziesięciokroć jeszcze byt straszniejszy

I
potworniejszy (... )

(...)
Ale on, mój wróg odwieczny

Zbliżał
się coraz bardziej, maczugą potrząsając,

Stworzon
li dla zagłady. Uciekłem, krzycząc: "Śmierć!"

Na
słowo to drży piekło, rozlega się jęk skargi

Z
wszystkich otchłani jego, a echo "Śmierć!" powtarza(...).

(Raj utracony, Ks. II, w. 666-789)

Jest więcej niż dziwne, że ludzie mający się za
wyznawców i uczniów Nauczyciela, który
jak wiadomo
głosił otwarcie i jasno
naukę o nieśmiertelności życia, mogą mieć tak straszne wyobrażenie o śmierci. I
zaprawdę, należy wprost głupim nazwać to twierdzenie, które pomimo napraszającego
się zewsząd, zupełnie przekonywającego materiału dowodowego, daje się czasem
słyszeć, jakoby nauka o nieśmiertelności duszy była zwiastowana i wystawiona
na światło dzienne po raz pierwszy od początku świata dopiero przed
osiemnastoma wiekami. Gdyby nawet pozostał, jako jeden jedyny w swoim rodzaju
tylko obszerny rytuał egipski, do którego także zalicza się omawiająca
wędrówki duszy Księga Umarłych to wystarczyłoby, aby takie na niczym nie oparte
twierdzenie raz na zawsze obalić i usunąć. Posłuchajmy kilku wyjątków ze
wspomnianej księgi:

O wy!
którzy należycie do orszaku Boga, wyciągnijcie ku mnie ramiona swoje, albowiem
i ja chciałbym powiększyć wasze grono (XVIII, 22).

Chwała
ci, Ozyrysie, Panie Światła, który mieszkasz w źródle potęgi, w sercu ciemności
zupełnej. Staję oto przed tobą, jako dusza oczyszczona; obydwie ręce moje wyciągają
się do ciebie. (XXI, I).

Otwieram
sobie niebo, bowiem wypełniam przykazania dane w Memphis. Poznaję moją istotę
najwewnętrzniejszą, zdobyłem ją sobie; ramiona moje uczyniłem posłusznymi sobie
i nogi moje poddałem woli mojej. Moja dusza już nie jest uwięziona w ciele,
bowiem stoi przed wrotami Amenti (XXVI, 5
6).

Aby nie nużyć czytelnika zbyt
wieloma przytoczeniami z księgi, której treścią wyłączną są czyny i przemowy
człowieka wyzwolonego z ciała, poprzestanę na przytoczeniu tu jeszcze ustępu
dotyczącego wyroku ostatecznego na zwycięską duszę:

Zmarły
ma być przyjęty do grona bogów niższych sfer boskich, skąd nigdy więcej nie ma
być wykluczony. Ma on pić z nurtów rzeki niebieskiej (...) Jego dusza nie ma
schnąć w więzieniu; jest to bowiem dusza, która niesie błogosławieństwo
wszystkiemu w pobliżu niej. Robactwo nie ma jej toczyć!
(GLXIV, 1-I - I 6).

Wiara w reinkarnację dowodzi wystarczająco, że
wszystkie religie, w których tworzyła ona punkt środkowy nauki, wierzyły w
trwanie duszy po śmierci; ale pomimo to chciałabym przytoczyć tutaj, jako
przykład, wyjątek z "Kodeksu Manu", który następuje po rozprawie
o metampsychodzie i odpowiada na pytanie co do uwolnienia się od dalszych
wcieleń:

Twierdzą, że ze
wszystkich tych przymiotów świętych najprzedniejsze jest samopoznanie (lub,
lepiej wyraziwszy się, poznanie Jaźni, albo Atmy); ono bowiem jest, zaprawdę,
najdoskonalsze ze wszystkich umiejętności, gdyż przez nie osiągamy
nieśmiertelność. (XII, 85).

Bardzo dobitnie wypowiada się także na temat owego
pytania wzniosła religia Zaratustry, jak tego dowodzi następujący ustęp,
wyjęty z Awesty, w którym ta stara
księga, opisawszy różne wędrówki pośmiertne jednej duszy, tak ciągnie dalej:

Dusza człowieka
sprawiedliwego przekracza pierwszy stopień i dostaje się do Humaty (nieba),
potem przekracza drugi stopień i dostaje się do Hukhty, następnie przekracza
trzeci stopień i dostaje się do Harastu; wreszcie dusza sprawiedliwego wzbija
się na czwarty stopień i dociera do światła wiecznego.

Tako rzecze do
niego jeden z dawniej umarłych: Jak ty
umarły w sprawiedliwości i czystości z
twego więzienia cielesnego, z twojej posiadłości ziemskiej, ze świata
fizycznego
znalazłeś się tu, w świecie niewidzialnym, ze znikomości wzbiłeś
się do wieczności? W jaki sposób dokonałeś tego
o ty, którego pozdrawiam?

Na to
odpowiada Ahura
Mazda: Nie pytaj tego, do którego skierowałeś zapytanie swoje,
bowiem przebył on straszną, okropną drogę rozłączenia duszy z ciałem.

Również jasno i dobitnie wyraża się perski Desatir. To składające się z 15 ksiąg
dzieło, stworzone przez proroków perskich, było początkowo ułożone w języku
Avesta. Bóg zwie się tam Ahura
Mazda, albo Yazdan. Czytamy tam:

Bóg dal
człowiekowi wyższość nad zwierzętami przez nadanie mu duszy, która jest wolną,
prostą, niematerialną, niezłożoną, nie znającą pragnienia substancją, i która
przez wydoskonalenie się zostaje aniołem.

Jego
niezgłębiona mądrość i niezbadana wiedza złączyła duszę z ciałem materialnym.

Jeżeli on (człowiek)
czyni dobrze w ciele materialnym, oraz posiada właściwą wiedzę i religię, to
jest on Hartasp...

Z
chwilą, gdy opuszcza on swoje ciało materialne, przyjmuję go Ja (Bóg) do świata
aniołów, aby mógł z nimi obcować i Mnie oglądać.

Lecz
jeżeli on nie jest Hartasp, pomimo to jednak jest mądry i wolny od występków,
podniosę go do stopnia aniołów.

Każdy
człowiek znajdzie właściwe sobie miejsce, według miary jego mądrości i
pobożności, w rzędzie mędrców w niebie, albo na gwiazdach. A w tych regionach
szczęśliwości pozostanie on na wieki. (Przekład
Mirzy Mohamed Hadi: The Platonist s. 306).

Panujący w Chinach odwieczny zwyczaj czczenia duchów
przodków dowodzi, że i tu była ogólnie rozpowszechniona wiara w ciągłość życia
ludzkiego za grobem. Księga Szu-king,
którą Mr. James Legge uważa za najstarsze dzieło klasyczne Chin i które
zawiera zapiski historyczne z lat 2357
627 p.n.e., roi się od wskazówek co do
tych dusz, które łącznie z innymi istotami duchowymi czuwają nad interesami ich
potomków oraz nad dobrem państwa. Tak na przykład upomina Pan
Kang, który
panował od 1401
1374 p.n. e., swoich poddanych:

Dążeniem moim jest wszystkich was wspierać i żywić. Wspominam przy tym
moich przodków, którzy są obecnie duchami władczymi... Gdybym popełniał błędy w
panowaniu moim i długo szedł tą błędną drogą, to mój wzniosły władca
(założyciel naszej dynastii) zesłałby na mnie dotkliwą karę za moje przewiny i
wykrzyknąłby: "Czemu ciemiężysz lud mój?" Zaś jeżeli ty, ludu, liczący się na
miliony, nie będziesz mocno wierzył w nieśmiertelność życia twego i mnie

jednego
popierał w przeprowadzaniu planów moich, wówczas dawni królowie ześlą
na ciebie ciężkie kary i zawołają: "Dlaczego sprzeciwiacie się naszemu młodemu
wnukowi, tracąc przez to cnotę waszą? A od kar tych, które oni z góry ześlą na
was, nie będziecie mogli uciec(...) Wasi dziadowie i pradziadowie wyrzekną się
was wtedy i zostawią was na pastwę śmierci!".

(Sacred books
of the East
III, 109
110).

Ale praktyczny skutek tego starego wierzenia, przy
którym Chińczycy trwają również niezłomnie do dziś dnia, jak i w tych dawno
zamierzchłych stuleciach, jest nader nikły i zmiana, którą ludzie nazywają
śmiercią, wyciska na życiu i myśleniu mieszkańców tego kwiecistego kraju bardzo
nieznaczne piętno.

Cytat w rodzaju poprzednich można by dodać jeszcze
setki, ale i te wystarczą dla wykazania jak niedorzeczny jest pogląd, jakoby
wiara w nieśmiertelność miała do zawdzięczenia swoją genezę chrześcijaństwu.
Całą starożytność opromieniała wiara w nieśmiertelność człowieka, która
przejawiała się nie tylko w życiu codziennym, ale i w literaturze, i dzięki
której ludzie ze spokojną powagą przekraczali wrota śmierci.

Pozostaje nierozwiązana zagadka, w jaki sposób
chrześcijaństwo, którego nauka przecież jak najenergiczniej i jak najradośniej
wiarę tę na nowo wzmocniła, wyhodowało nigdzie indziej nie spotykany strach
przed śmiercią
strach, który nie tylko w życiu społecznym, ale także w
chrześcijańskiej sztuce i literaturze, gra rolę tak wybitną. Nie sama wiara w
piekło otoczyła mogiłę ludzką tym strachem; inne religie bowiem posiadają także
swoje wierzenia w piekło, a pomimo to wyznawcy ich nie znają tej strasznej
bojaźni wobec śmierci.

Tak na przykład Chińczycy, którzy uważają śmierć
za przebieg tak nieznaczny i błahy, wierzą w cały szereg piekieł, jedynych w
swoim rodzaju z ich różnymi mękami i udręczeniami. Możliwe, że różnica w
pojmowaniu śmierci leży raczej w charakterze rasowym, niż w wyznaniu wiary,
albo także w tym, że czynne życie zachodnioeuropejczyka wzdraga się przed
przeciwieństwem tegoż i jego pozbawiony fantazji, zmaterializowany rozsądek
uznaje, że stan bezcielesny jest co najmniej niedogodny; podczas gdy
mieszkaniec Wschodu, bardziej skłonny do marzeń i mistyki, czuje do medytacji
pociąg i stara się wytrwale już podczas życia ziemskiego otrząsnąć się z naporu
zmysłów, uważając stan bezcielesny za nader pożądany i w zupełności odpowiedni
do oddania się bez przeszkody rozmyślaniu.

Zanim wszakże przystąpimy do bliższego
rozpatrzenia wypadków pośmiertnych, musimy podać, przynajmniej w krótkim
zarysie, z jakich różnorodnych części składa się człowiek, według nauk
filozofii ezoterycznej, bowiem, nie znając jego pojedynczych składników, nie
moglibyśmy także zrozumieć ich rozłączenia.

A więc, człowiek składa się:

Atma

Nieśmiertelnej troistości Buddhi


Manas

 

Kama

Prana

i ze śmiertelnej czworakości Linga
Śarira

Sthula
Śarira

 

Sthula
Śarira (rupa) jest to ciało fizyczne, złożona z różnorodnych narządów,
widoczna i dotykalna postać zewnętrzna. Linga Śarira jest to ciało astralne, albo sobowtór astralny ciała
fizycznego (cień, "widmo"). Prana
jest to siła życiowa, ta niezbędnie potrzebna siła do wprowadzenia molekuł
astralnych i fizycznych w stosunek skoordynowany i wytworzenia z nich
pewnego organizmu. Prana jest to ów znajdujący się w każdym organizmie odem życiowy*, ta
część uniwersalnego odemu życiowego, jaką organizm przyswoił sobie na okres
czasu , który nazywamy "życiem". Kamarupa
jest to zbiorowisko skłonności, pragnień żądz i namiętności, które
człowiek posiada na równi ze zwierzęciem, a więc ciało astralne. Manas jest to to, co w nas myśli,
inteligencja, rozum. Buddhi jest to
nośnik, albo wehikuł, w którym mieszka Duch. Atma = Duch, w którym jedynie Buddhi może się objawić.

Ogniwem łączącym pomiędzy nieśmiertelną triadą, a
śmiertelną czworakością jest Manas, który podczas życia ziemskiego, czyli
inkarnacji, posiada naturę podwójną i działa, jako manas wyższy i niższy. Manas
wyższy wydziela promień
manas niższy, który pracuje w mózgu i za pomocą mózgu
w człowieku, tworzy jego intelekt. Ten manas niższy łączy się z kamą, naturą
namiętnościową, i tym tłumaczy się pogląd filozofów zachodnich, według którego
namiętności i żądze są uważane za części składowe rozumu. Przez to połączenie
wytworzył się most pomiędzy wyższą a niższą naturą człowieka, jako że ów
kama-manas przez swoje wyższe elementy, pochodzące z manasu, należy do
wyższej, a przez swoje niższe elementy kamy
do niższej natury tegoż. Manas ów
tworzy nie tylko pole walki na czas życia ziemskiego, ale i w życiu
pośmiertnym odkrywa jeszcze poważną rolę. Ze względu na zmieszanie w
kama-manasie elementów śmiertelnych z nieśmiertelnymi zaproponuję następującą
nieznaczną zmianę w naszym podziale siedmiu pryncypiów człowieka:

Atma (Duch pozostający w łączności z Absolutem)

Nieśmiertelne: Buddhi (duchowa dusza)

Manas wyższy (zawiera zapis karmiczny)

względnie

śmiertelny: Kama-Manas (lub Manas
niższy):

 

Prana
(siła życiowa, ciało eteryczne)

Śmiertelne: Linga Śarira (ciało astralne)

Sthula Śarira (ciało fizyczne)


Podobny podział znajdujemy także u niektórych pisarzy chrześcijańskich, którzy
nauczają: Duch jest, dzięki swemu początkowi boskiemu, w swojej istocie
najbardziej wewnętrznej nieśmiertelny; dusza natomiast posiada tę własność
tylko względnie, tj. może osiągnąć nieśmiertelność przez połączenie się z Duchem;
zaś ciało jest dzięki całej naturze swojej śmiertelne. Większość
niedostatecznie poinformowanych "chrześcijan" dzieli człowieka tylko na
dwie części: ciało, które przez śmierć rozkłada się, i coś, co śmierć przeżywa,
a co nazywa się tu duszą, ówdzie duchem. Ta ostatnia klasyfikacja, o ile to w
ogóle można nazwać podziałem, jest zupełnie niewystarczająca, jeżeli szukamy
jakiegokolwiek rozumnego wyjaśnienia lub oświetlającej hipotezy co do zjawisk
pośmiertnych. Natomiast przyjęcie podziału istoty ludzkiej na trzy elementy
daje nam już daleko trafniejszy obraz jej całej natury, ale i ono nie
wystarcza jeszcze do wyjaśnienia niektórych zjawisk. Jedynie podział na siedem
elementów daje nam obraz zarówno odpowiadający rozumowi, jako też faktom,
które mamy tu bliżej rozpatrzyć. Dlatego też każdy początkujący uczyni dobrze,
zapoznając się z tym podziałem, chociażby wydał mu się nieco zbyt rozciągły.
Wszakże, gdyby poświęcił studium swoje wyłącznie zbadaniu ciała i jego ruchów,
musiałby pocić się nad przyswojeniem sobie jeszcze bardziej rozciągłej i
daleko więcej wchodzącej w szczegóły klasyfikacji, niż ta, której tu od niego
żądamy. Wtedy musiałby się zapoznać z różnicą pomiędzy muskułami a komórkami
nerwowym i tak dalej, jak również z różnymi zdarzającymi się tu wariacjami,
i gdyby chciał w nieświadomości swojej zbuntować się przeciw temu tak
starannie i do najdrobniejszych szczegółów wypracowanemu systemowi,
wytłumaczono by mu, że tylko na mocy tak dokładnego zbadania różnych części
składowych ciała mogą być zrozumiane różnorodne i tak skomplikowane zjawiska
działalności życiowej.

Jeden rodzaj komórek jest przeznaczony do karmienia
ciała, inny zabezpiecza ruch, jeszcze inny umożliwia wydzielanie, et cetera, i jeżeliby nie każdy oddzielny
rodzaj posiadał swoją własną nazwę, to powstałoby stąd okropne zamieszanie i niekończące
się nieporozumienia, i funkcje fizyczne pozostałyby niezrozumiałe. Wobec
długości drogi, jaka nam pozostaje jeszcze do odbycia, oszczędzi nam czasu i
przyda jasności, jeżeli przede wszystkim przyswoimy sobie kilka wyrażeń technicznych;
a że jasność konieczna jest zwłaszcza tam, gdzie chodzi o wyjaśnienie i zrozumienie
skomplikowanych procesów pośmiertnych, czuję się przeto nawet zmuszona
wbrew
mojemu dotychczasowemu zwyczajowi
od początku posługiwać się tymi
wyrażeniami technicznymi; nie posiadamy bowiem dotychczas w naszym języku
żadnych słów oddających wyczerpująco ich znaczenie, zaś używanie długich
zwrotów objaśniających jest nie tylko nader uciążliwe, ale często ponadto
niedostateczne.

Co do mnie, to uważam, że w sporach pomiędzy zwolennikami
filozofii ezoterycznej a spirytystami, zawiniło przeważnie wynikające z
nieścisłości sposobu wyrażania się niezrozumienie wzajemnych poglądów. Pewien
wybitny spirytysta wyraził się niedawno z niecierpliwością, że nie pojmuje
zupełnie, do czego mają być potrzebne dokładne definicje; co do niego, to rozumie
on pod słowem "duch" wszystkie te części natury ludzkiej, które trwają po śmierci
i nie należą do ciała. Idąc za tym przykładem, można by równie dobrze
powiedzieć: ciało ludzkie składa się z kości i mięsa, zaś na pytanie: co to
jest krew?
odpowiedzieć: "Pod krwią rozumiemy wszystko, co nie jest kością".

Jasna definicja i ścisłe trzymanie się raz
przyjętego określenia umożliwi nam przynajmniej wzajemne rozumienie się, a to
jest przecież pierwszy krok do skutecznego porównania różnego rodzaju
doświadczeń.

Ciało fizyczne

Ciało fizyczne podlega nieustannemu procesowi
rozkładu i odnawiania. Najpierw tworzy się ono jako forma astralna w łonie
matki, a następnie przez nieustanne przyciąganie nowej materii dopełnia bez
przerwy swoją budowę. Podczas, gdy z jednej strony wypycha ono co chwila
maleńkie molekuły, z drugiej
wchłania w siebie również co chwila takie
molekuły. Wypływający strumień rozlewa się następnie po całym otoczeniu i
służy do budowy nowych ciał różnego rodzaju, zarówno w świecie mineralnym, jak
zwierzęcym i roślinnym, ba, nawet i ludzkim, bowiem podstawy fizyczne
wszystkich tych istot są wszędzie jednakowe.

W Secret
Doctrine Heleny Bławatskiej (tom I, s. 260 i 261)*
czytamy:

W wyobrażeniu, iż
powłoka ludzka składa się, podobnie do skalistej skorupy naszej ziemi,
z niezliczonych "istot żyjących" nie ma dla prawdziwego mistyka nic
odpychającego (...). Wiedza uczy nas, że żywy, jak i martwy, organizm ludzi i
zwierząt roi się od setek rodzajów bakterii; że przez każdy oddech nasz
jesteśmy zagrożeni wtargnięciem mikrobów z zewnątrz, podczas gdy we wnętrzu
naszym zagraża nam cały szereg innych maleńkich żyjątek. Nauka poszła w
nowszych czasach nawet tak daleko, że zgodnie z wiedzą okultystyczną twierdzi,
iż zarówno ciała nasze, jak ciała zwierząt, roślin i kamieni składają się z
takich żyjątek, które, z wyjątkiem gatunków większych, są tak drobne, że
żaden mikroskop nie może ich odkryć. O ile chodzi tylko o zbadanie
człowieka materialnego i zwierzęcego, nauka znajduje się na drodze do odkryć,
które teorię tę potwierdzą w najszerszym zakresie. Chemia i fizjologia
oto
dwaj wielcy czarodzieje przyszłości, których zadaniem jest otworzyć oczy
ludzkie na poznanie wielkich prawd natury. Z każdym dniem identyczność pomiędzy
zwierzęciem a człowiekiem, pomiędzy rośliną a człowiekiem, ba, nawet pomiędzy
płazami i służącymi im za kryjówkę kamieniami a człowiekiem, stanie się
jaśniejsza i wyraźniejsza. Z chwilą jednak odkrycia, że fizyczne i chemiczne
składniki wszystkich tworów są identyczne, chemia może postawić dalsze
twierdzenia, mianowicie, że nie ma różnicy pomiędzy materią, z której została
wytworzona małpa, a materią człowieka. Nauka okultystyczna idzie wszakże
jeszcze o wiele dalej, ucząc, że nie tylko składniki chemiczne są identyczne,
ale te same nieskończenie małe, niewidzialne istnienia tworzą atomy, z których
składa się zarówno materia gór jak i bratków, człowieka jak i mrówki, słonia
jak i chroniącego go od słońca drzewa. Każda oddzielna cząsteczka
bez
względu na to, czy przywykliśmy nazywać ją organiczną, czy nieorganiczną

jest ożywiona.

Te pojedyncze, niezależne od siebie istoty żyjące należą
wszystkie do planu prany, albo ciała eterycznego i tworzą jako całość molekuły
i komórki ciała fizycznego. Podczas całego życia fizycznego nieustannie
wpływają one i wypływają, tworząc w ten sposób ciągły związek pomiędzy
człowiekiem a jego otoczeniem.

Kierują nimi pewne istoty,
zwane "ognistymi"*,
które zmuszają swoich podwładnych do wykonywania ich zadania, polegającego na
budowaniu komórek ciała, i stoją na straży, aby wykonywano to dzieło
harmonijnie i porządnie, w należnym poddaniu się wyższym przejawom życiowym w
skomplikowanym organizmie, który nazywamy "człowiekiem". Te "istoty ogniste"
odpowiadają przez swoją działalność kontrolującą i organizującą w naszym
planie Jedynemu Życiu w uniwersum; i z chwilą, gdy przestaną spełniać w ciele
ludzkim to zadanie swoje, wtedy niższe istoty rozzuchwalają się, nadużywają
swojej mocy i poczynają niszczyć organizm fizyczny, dotychczas spoisty.

Podczas życia cielesnego są one podzielone jak
armia i kroczą w regularnym porządku pod zwierzchnią komendą generała, wykonują
najróżniejsze ewolucje, idą krok w krok i poruszają się jak jedno ciało. Po
śmierci wszakże stają się zdezorganizowanym, buntowniczym tłumem , który rzuca
się to tu, to tam, albo wzajemnie na siebie; ani nie posiada wspólnego celu,
ani też nie podlega wspólnej komendzie.

Ciało nigdy nie jest tak bardzo ożywione jak
wtedy, kiedy jest martwe; ale jest ono wtedy ożywione tylko w swoich oddzielnych
częściach, a martwe, jako całość; żywe
jako podrzędna gromada istotek, martwe

jako organizm.

W Isis
unveilde pisze H. Bławatska:

Nauka rozpatruje człowieka jako agregat atomów, które są złączone na
pewien czas przez tajemny węzeł, tzw. zasadę życiową. Dla materialisty nie ma
pomiędzy ciałem martwym a żywym żadnej innej różnicy, jak tylko ta, że w
ostatnim wypadku ta siła jest aktywna, w pierwszym zaś utajona. Jednakże,
kiedy wygasła ona zupełnie, lub zupełnie wycofała się, wtedy molekuły ulegają
wyższemu prawu przyciągania, które rozrywa je i rozprasza w przestrzeni. Otóż
to rozproszenie jest właśnie tym, co nazywamy śmiercią, o ile w ogóle można
nazywać śmiercią proces, przez który molekuły ciała martwego przejawiają
dopiero naprawdę intensywną siłę życiową ... Elifas Levi powiada: Zmiana jest
dowodem ruchu, a tylko ruch dowodzi życia. Trup nie rozłożyłby się, gdyby był
martwy: natomiast wszystkie te molekuły, z których on jest złożony, są żywe i
walczą, aby nawzajem oderwać się od siebie!

Kto czytał wydaną poprzednio przeze mnie książkę The seven principles of man, wie, że linga-śarira,
albo ciało astralne, jest nośnikiem prany, albo zasady życiowej. Za
pośrednictwem linga-śarira prana wykonuje, jak to było co dopiero wspomniane,
tę czynność kierowniczą i porządkującą; zaś śmierć zawładnie tryumfalnie
ciałem z chwilą, gdy linga-śarira oddzieli się od niego zupełnie i delikatny
węzeł, który łączył je z ciałem fizycznym przerwie się. Jasnowidzący
obserwowali ten przebieg rozłączenia i dokładnie go opisali. Tak na przykład
Andrew Jakson Davis, wielki jasnowidz opisuje, jak sam obserwował oddzielanie
się ciała eterycznego i twierdzi, że węzeł magnetyczny przerwał się dopiero
mniej więcej w 36 godzin po śmierci pozornej. Inne osoby przebywające w transie
opisywały w podobny sposób, jak widziały wydzielającą się ze zmarłego słabą
fioletową mgłę, która stopniowo zagęszczała się w figurę, będącą sobowtórem
osoby zmarłej i złączoną z nią przez jaśniejący węzeł. Przerwanie się tego
węzła oznacza ustanie wszelkiego połączenia magnetycznego pomiędzy ciałem fizycznym
a przeżywającymi je składnikami istoty ludzkiej; ciało wtedy jest uwolnione od
człowieka, człowiek zaś jest pozbawiony ciała. Bezpośrednio po śmierci sześć
jeszcze składników jego istoty pozostaje w połączeniu, podczas, gdy siódmy,
sthula śarira, został porzucony, jak znoszone ubranie.

I, zaprawdę, śmierć jest rzeczywiście tylko
powtarzającym się procesem rozbierania, albo odsłaniania. Część nieśmiertelna
człowieka odrzuca kolejno wszystkie swoje osłony zewnętrzne
jak wąż swoją
skórę, jak motyl kokon przechodząc stopniowo do coraz wyższego stanu i
świadomości. Zostało wszakże stwierdzone przez fakty, że porzucenie ciała
fizycznego i przebywanie pewnej istoty świadomej bądź w sobowtórze astralnym,
bądź też nawet w jeszcze subtelniejszym ciele myślowym, może być dokonane
już podczas życia ziemskiego, tak że człowiek może zapoznać się w ten sposób
ze stanem bezcielesnym, przez co ten ostatni traci dlań wszelką grozę, która
otacza zazwyczaj wszystko nieznane.

W ciele astralnym nie może się on wprawdzie
oddalać zbyt daleko od ciała fizycznego, bowiem muszą one pozostawać ciągle
połączone przez ten delikatny węzeł magnetyczny, którego zerwanie jest
równoznaczne ze śmiercią. W każdym razie może on rozpoznać się, jako świadomą
istotę, zamieszkującą tę powłokę astralną i znaleźć dla własnego zadowolenia dowód
na to, że życie nie zależy od funkcji ciała fizycznego. Ale z chwilą, gdy
nauczy się używać swego ciała myślowego, nie jest już zależny od oddalenia
ciała materialnego i poznaje z całą świadomością niezależność
inteligencji duchowej.

Jak mógłby człowiek, który w
ten sposób odrzucił niejednokrotnie swoje ciało fizyczne i jego sobowtóra z
subtelnej materii, oraz przekonał się przy tym, że przebieg ten nie sprowadza
bynajmniej "nieświadomości", ale przeciwnie wynika z niego daleko szerszy
zakres swobody i wzmożona intensywność życia
jak mógłby człowiek taki żywić
jeszcze obawę przed ostatecznym zupełnym odrzuceniem więzów i przed uwolnieniem
swojej nieśmiertelnej duszy od tego, co poznał, jako "swoje więzienie w ciele i
krwi"?

Takie pojęcie życia ludzkiego tworzy znaczną część
filozofii ezoterycznej. Człowiek posiada przede wszystkim naturę boską, jest
iskrą życia boskiego. Po oddzieleniu się od centralnego ognia, ten żywy płomień
otacza się powłokami, które zamieszkuje, stając się triadą Atma-Buddhi-Manas, albo nieśmiertelną Jaźnią.
Ta ostatnia wysyła ze swojej strony znowu promień, który otacza się grubszymi
materiami: ciałem namiętności (albo elementami kamy, naturą namiętnościową),
następne ciałem eterycznym i wreszcie
fizycznym. Przedtem wolna,
nieśmiertelna, teraz wszakże zamknięta, osłonięta i uwięziona inteligencja może
działać obecnie tylko z trudem i z przykrością poprzez otaczające ją powłoki;
jednakże w swojej naturze właściwej pozostaje pomimo to wolnym ptakiem nieba;
jej skrzydła są tylko związane i wstrzymane przez materię, w której
chwilowo mieszka. Gdy tylko człowiek uświadomi sobie należycie swoją prawdziwą istotę,
uczy się stopniowo otwierania drzwi swego więzienia i porzucania swojej
celi. Najpierw musi się on nauczyć czucia się identycznym ze swoją trójcą nieśmiertelną,
pokonywania swego ciała i jego namiętności i podnoszenia się do życia czystego,
duchowego i moralnego. Wtedy dochodzi do przekonania, że pokonane ciało nie
może go więzić; otwiera drzwi i wychodzi na słońce swego prawdziwego życia. A
gdy później śmierć otworzy mu te wrota, to kraina, do której ma przejść teraz,
nie jest mu już nieznana, gdyż już przedtem dobrowolnie po niej wędrował. Ale
wreszcie wzbija się on do poznania tak ważnego faktu, że życie jest zupełnie
niezależne od ciała i tego planu materialnego
że życie jest niczym innym,
jak jego świadomym bytem nieśmiertelnym, i że krótkie okresy życia ziemskiego
są tylko zupełnie znikomymi cząstkami jego świadomego istnienia, podczas których
nawet, wskutek gniotących i gnących powłok, życie jego jest o wiele mniej intensywne.
Tylko podczas takich pobytów w ciele fizycznym może on
z nielicznymi wyjątkami

utracić świadomość swego nieprzerwanego, ciągłego życia, ponieważ jest
właśnie otoczony przez powłoki, które go do tego stopnia zaślepiają i łudzą
przedstawiając mu jako rzeczywistość to, co jest tylko złudzeniem, co jest
znikome na tyle, że zatraca on zupełnie wiedzę o prawdziwym stanie rzeczy.

Ponad uniwersum jest światło
słoneczne; w czasie inkarnacji przechodzimy z niego w mrok życia cielesnego,
podczas którego wzrok nasz jest przyćmiony. Ale wraz ze śmiercią występujemy znowu
z ciemności naszego więzienia na słońce i zbliżamy się do jedynej Realności.
Krótkie więc są okresy ziemskie, długie natomiast czasy blasku słonecznego; ale
w naszym stanie zaślepienia nazywamy mrok "życiem" i uważamy go za byt
prawdziwy, podczas gdy światło słoneczne nazywamy "śmiercią" i drżymy na myśl o
nim. Giordano Bruno, jeden z najznakomitszych nauczycieli naszej filozofii z
czasów średniowiecza, doskonale określił stosunek rzeczywisty pomiędzy
człowiekiem a ciałem jego. 0 człowieku prawdziwym mówi on:

Będzie on do tego
stopnia tkwił w swoim ciele, że najlepsza część jego jaźni nie przemówi
w nim, a odnajdzie samego siebie, jeżeli przez niewzruszoną przysięgę tak
całkowicie zwróci się do rzeczy boskich, że dla rzeczy ziemskich nie będzie
już czuł ani miłości, ani nienawiści. Poznaje on Pana w sobie i wie, że nie
jest ani sługą, ani niewolnikiem swego ciała, uważając je tylko za więzienie,
w którym tęskni do wolności, za więzy, które hamują lot jego skrzydeł, za
łańcuch, który krępuje jego ręce, za kij, który mu się plącze pod nogami, za
welon, który mu wzrok przesłania. Nie może być on ani sługą, ani więźniem, ani
zamkniętym, związanym, zmuszonym do bezczynności, ani też bałamuconym i
ślepym; bowiem ciało, które on sam (dobrowolnie) opuszcza, nie może go do tego
stopnia ujarzmić, aby ducha uważał poniekąd za świat cielesny; materia zaś
pozostaje podwładna Bogu i prawom natury.

Z chwilą, gdy tylko osiągniemy taki pogląd na
ciało i wywalczymy sobie wolność przez zwalczenie go, wtedy i śmierć traci dla
nas całą grozę. Przez dotknięcie jej opada z nas ciało ziemskie jak ubranie, a
my wznosimy się nienaruszeni i wolni.

Tę samą myśl tak wyraża Dr Franz Hartmann w artykule
o paleniu zwłok:

Według poglądu nowszych uczonych człowiek jest udoskonaloną małpą. Ale
według poglądu mędrców indyjskich, którzy zgadzają się tutaj z mistykami chrześcijańskimi,
człowiek jest Bogiem, który na czas tego życia ziemskiego przez swoje
skłonności ziemskie łączy się ze zwierzęciem (tj. ze swoją naturą zwierzęcą). Przebywający
w człowieku Bóg daje mu mądrość; zwierzę wyposaża go w siłę. Podczas śmierci
uwalnia się Bóg sam od człowieka, opuszczając ciało zwierzęce. Ponieważ zaś
człowiek nosi w sobie tę świadomość boską, przeto jest jego zadaniem zwalczać
w sobie zwierzęce żądze i przy pomocy zasady boskiej wznosić się ponad nie;
zadanie, którego zwierzę nie może spełnić i którego przeto od niego także się
nie żąda.

(Theosophical Sifting, tom III).

Człowiek
o ile używa się tego słowa w znaczeniu
osobistości, w którym także jest ono użyte w drugiej części tego cytatu
jest
tylko względnie nieśmiertelny; ale człowiek prawdziwy, boski, jest
bezwzględnie nieśmiertelny i zbawia sam siebie, a z osobowości zabiera ze sobą
tylko tyle, ile było potrzebne do połączenia się z Bóstwem.

Ciało, przedtem miejsce igrzysk dla niezliczonych
istnień, które prana utrzymywała w porządku i posłuszeństwie, działając przez
swój nośnik tj. linga śarira, poczyna wreszcie rozkładać się, to znaczy
rozwiązywać, a z rozkładem komórek i molekuł jego oddzielne cząstki przechodzą
w inne połączenia.

Jeżeli powrócimy znowu na ziemię, może się
zdarzyć, iż zejdziemy się z jednym z tych niezliczonych istnień, które w dawniejszej
inkarnacji gościły w naszym ówczesnym ciele; ale tu mamy do czynienia tylko z
rozkładem ciała, którego okres życia zakończył się i które czeka los zupełnego
rozkładu. Dla sthula śarira więc śmierć oznacza rozkład organizmu, albo zerwanie
węzła, który wiele elementów połączył w jedność.

Ciało astralne

Linga śarira, albo sobowtór
astralny, jest to cień ,,widmo" grubo-materialnego ciała ludzkiego. Cień ten
jest niekiedy widoczny już za życia, w pobliżu ciała fizycznego, a jego
wyjściu z ciała towarzyszy w zasadzie uczucie ciężkości w ciele fizycznym,
albo także popadnięcie tegoż w stan półletargu. Ponieważ w ciągu życia
ziemskiego jest on nośnikiem zasady życiowej, przeto wydalenie się jego z ciała
daje się oczywiście zauważyć przez ustanie wszystkich funkcji życiowych, jeżeli
nawet węzeł łączący te dwa ciała nie jest zupełnie przerwany. Zupełne zerwanie
tegoż węzła oznacza, jak już wiemy, śmierć ciała.

Gdy linga śarira opuszcza ciało ostatecznie, to
nie ulatuje natychmiast daleko od niego, ale w zasadzie unosi się nad
zwłokami w sennym, spokojnym stanie świadomości, o ile nie mają miejsca zbyt
porywcze wybuchy rozpaczy i zbyt wielkie zamieszanie w najbliższym otoczeniu co
dopiero opuszczonego ciała. Na miejscu będzie tu uwaga, że w czasie
stopniowego przebiegu śmierci, podczas którego linga śarira wydziela się z
ciała, w pokoju zmarłego powinien panować największy spokój i panowanie nad
sobą. Bowiem wtedy przed umierającym przesuwa się szybko, jakby w
kalejdoskopie, raz jeszcze całe życie; jak to wiemy zresztą z opowiadań
ludzi, którzy byli bliscy śmierci od utonięcia i popadli już w stan, w którym
świadomość zanikła i puls zdawał się ustać. Pewien Mistrz (Adept) pisze o tym:

W
ostatniej chwili pamięć nasza odzwierciedla raz jeszcze cale życie ze
wszystkimi szczegółami, wydobywając z najtajniejszych kącików i skrytek obraz
po obrazie, zdarzenie po zdarzeniu... Może się często zdarzać, że uważamy już
człowieka za zmarłego, ale w chwili pomiędzy ostatnim uderzeniem pulsu, lub
ostatnim drgnięciem jego serca, a wyjściem ostatniej iskry ciepła zwierzęcego,
mózg nieustannie jeszcze myśli i ego przeżywa w tym krótkim okresie czasu raz
jeszcze całe swoje życie. Mówcie przeto tylko szeptem
wy, którzy otaczacie
łoże śmiertelne i znajdujecie się wobec majestatu śmierci. Zwłaszcza jednak
cicho powinniście się zachowywać bezpośrednio po tym, gdy śmierć położyła swoją
łagodną rękę na ciele; mówić tylko szeptem, powtarzam, aby nie przerywać spokojnego
biegu myśli i nie przeszkadzać przeszłości w skrzętnym tkaniu welonu dla
przyszłości.

(Man, fragments
of forgotten history, 119-120).

W chwilach tych gromadzą się obrazy myślowe ubiegłego
życia ziemskiego wokół ich twórcy i grupują się w całkowity obraz tego życia.
Zostaje on następnie utrwalony w świetle astralnym. Najważniejsze skłonności,
najsilniejsze kierunki myślowe wyciskają swój stempel na charakterze następnej
inkarnacji i występują w tejże, jako cechy wrodzone. To rozważanie sumy
doświadczeń życiowych, to przejście wspomnień karmicznych jest zbyt ważnym i
poważnym przebiegiem, aby miał być zakłócany przez niewczesne lamenty krewnych
i przyjaciół zmarłego.

H. P. Bławatska stwierdza: W poważnej chwili śmierci, także i przy nagłym nastąpieniu tejże

widzi każdy człowiek całkowity obraz swojego życia do najdrobniejszych
szczegółów, przeciągający przed nim. Na krótki moment osoba jednoczy się z
indywiduum, wszystko wiedzącym Ego. Ta krótka chwila wystarcza jednak, aby
pokazać mu całą kolejność przyczyn, które działały podczas jego życia. Widzi
teraz i poznaje siebie takim, jakim jest rzeczywiście, a nie już w łagodzącym
blasku samo pochlebstwa i samo złudzenia. Widzi on cale życie swoje, jak
ciągnie przed nim i patrzy na nie, niby widz na scenę, którą właśnie ma opuścić.

(Key to
theosophy, 624)*

Po tym szybko przeciągającym obrazie następuje u
zwykłego człowieka wspomniany już senny, spokojny stan półświadomości,
podczas którego sobowtór astralny okrąża jeszcze ciało, do którego kiedyś
należał, a od którego obecnie zupełnie się oddzielił.

Sobowtór ten może być widziany przez domowników
lub w sąsiedztwie, jeżeli myśl zmarłego zwróciła się z wielką intensywnością
na jedną z osób pozostałych, albo
jeżeli duch jego został w ostatnich
chwilach przez coś nader zaniepokojony, albo
jeżeli coś, co powinno było
jeszcze stać się koniecznie, nie stało się, albo wreszcie
jeżeli spokój
umierającego został zakłócony przez jakieś lokalne warunki. W takich, lub
podobnych wypadkach, sobowtór może być widziany lub słyszany. Jeżeli jest
widzialny, to przejawia wspomniany już senny stan półświadomy, zachowuje się
milcząco; postać jego jest zatarta i na zadane pytania nie daje żadnej
odpowiedzi.

Po pewnym okresie czasu wyższe składniki człowieka
pozbywają się stopniowo także i powłoki linga śarira i zrzucają tę ostatnią z
siebie również, jak niedawno zrzuciły grube ciało materialne. Po opuszczeniu
tych dwu ciał, przy czym sobowtór astralny staje się podobnie do ciała fizycznego
trupem, przechodzą wyższe zasady, jako istota składająca się z pięciu części w
stan inny, wyższy. Natomiast skorupa astralna pozostaje w pobliżu trupa
fizycznego i zaczynają się one rozkładać. Jasnowidzący mogą obserwować na
cmentarzach takie upiory astralne, które raz są podobne do ciała zmarłego, to
znów mają tylko postać fioletowych mgiełek, albo światełek. Jeden z moich
przyjaciół widział raz takiego trupa astralnego w okropnym, odstraszającym
stanie rozkładu
widok, który z pewnością nie należy do przyjemności
jasnowidzenia! Proces rozkładu postępuje w obydwu ciałach równocześnie, aż
całe ciało fizyczne z wyjątkiem szkieletu nie zgnije i cząsteczki jego nie
przejdą do innych formacji.

Jedną z wielkich zalet kremacji

nie dotykając zupełnie strony sanitarnej
jest szybkie oddanie materialnych
elementów ciała fizycznego, eterycznego i astralnego matce naturze, czego może
dokonać właśnie tylko samo spalenie zwłok. Zamiast powolnego, stopniowego rozkładu,
następuje szybkie zniszczenie i nie pozostają żadne resztki fizyczne,
eteryczne lub astralne, które mogą w planie fizycznym, bądź też astralnym
szkodzić.

Także i ciało astralne może po swojej śmierci być
na krótki czas do pewnego stopnia ożywione. W
dziele swoim Die weisse und schwarze
Magie III, 109
10, pisze Dr Fr. Hartmann:

Świeży jeszcze trup zmarłego nagle człowieka może być przez
zastosowanie galwanizmu przywrócony do czegoś w rodzaju pozornego życia. W
podobny sposób może być także trup astralny człowieka sztucznie ożywiony,
jeżeli przeniesie się nań część zasady życiowej medium. Jeżeli ma się do
czynienia z trupem osobistości, która była obdarzona wybitnymi siłami
duchowymi, to może on także mówić bardzo rozumnie; jeżeli natomiast ma się do
czynienia z głupcem, to będzie on także mówić tylko głupstwa; bowiem
dzieje się tu jak z katarynką, która
jeżeli ją się nakręci
gra to, na co
jest nastawiona.

Ta szkodliwa procedura może dokonywać się tylko w
pobliżu zwłok i tylko w czasie krótkiego okresu pośmiertnego; posiadamy
wiadomości o wypadkach podobnego galwanizowania trupów astralnych na grobie
zmarłego. Nie potrzeba chyba dodawać, że czyn podobny należy bezwarunkowo do
dziedziny czarnej magii i jako taki zasługuje na stanowcze potępienie.

Zwłoki astralne należy, również jak i fizyczne
o
ile nie uległy przez spalenie szybkiemu zniszczeniu
pozostawić nie zakłócając
ich ponurego spokoju; wszelkie zaś zakłócanie tego spokoju jest awanturniczym
nadużyciem!



 











[1] Tj. niewidzialny (przyp. tłumacza).





[2] Świat Tajemny, A. P. Sinnett'a s. 92.; cytat pochodzi z wydania
angielskiego; por. też polskie tłumaczenie: A.P. Sinnet, Świat Tajemny. Wiedza transcendentalna na Wschodzie. Przekład i
przedmowa Z. Skorobohata-Stankiewicz, Warszawa 1996, s. 80.





[3] 'Mistrz K.H., Mistrz Kuthumi (Kont Homi Lal Sing) - jeden z inicjatorów
założenia Towarzystwa Teozoficznego. W drugim dziale Hierarchii, prowadzącym
nauczanie Świata(religia, lecznictwo, oświata), kierowanym przez Jezusa, Adept
Kuthumi był Czochanem Drugiego Promienia Boskiej Iluminacji, najważniejszym
wykonawcą, bezpośrednio odpowiedzialnym przed Jezusem. Obecnie wraz z Jezusem
służy w urzędzie Nauczyciela Świata. Mahatma Kuthumi ma swe siedziby na planie
eterycznym w Szigatse (Tybet) i w Kaszmirze (Indie). Jest głową zakonu Braci
Złotej Szaty, tj. istot oddanych płomieniowi mądrości oraz Hierarchą Katedry
Natury w Kaszmirze, gdzie nad jednym z ogrodów sąsiadujących z jeziorem
Kaszmir, na planie eterycznym ma swą siedzibę. Najważniejsze zadanie Mistrza
K.H. stanowi pobudzenie miłości utajonej w sercach wszystkich ludzi
i budzenie w nich świadomości powszechnego braterstwa. Stara się on też
uzyskać wpływ na społeczności i Kościoły chrześcijańskie, na ruchy
filantropijne oraz wielkie kierunki filozoficzne (myślowe). W jednej ze swych
siedzib w Szigatse, w Tybecie, za pomocą świętej muzyki granej na organach
podciąga dusze ze sfer astralnych do eterycznych siedzib Braterstwa. Ma bardzo
szeroki zakres wiedzy. W jego bibliotece w Himalajach znajduje się znaczna
liczba współczesnych wydawnictw z różnych krajów. Podobnie jak Mistrz Morja,
Mistrz Kuthumi jest znaną postacią dla mieszkańców Szigatse, odległej wioski w
Himalajach. Poprzednie inkarnacje: faraon Totmes III, Pitagoras, Baltazar(jeden
z trzech Mędrców), Franciszek z Asyżu, władca Indii Szach Dżahan.

 





[4] A. Besant: The Seven Principles of Man and Karma, 1892.





[5] A. P Sinnett, Świat Tajemny, str. 103 (wydanie angielskie); por. cytowane
wydanie polskie, s. 89-90.





[6] Lucifer, October 1892, art. Life and Death.





[7] Słowa w dół i w górę są dość bałamutne; wszystkie plany oczywiście
przenikają się wzajemnie - przypis Autorki.





[8] Secret Doctrine, I. 157-159.; zob. też ostatnie polskie wydanie: H. P.
Bławatska, Doktryna Tajemna, T. 1. Ewolucja
kosmiczna, Warszawa 1995, s. 155 i n. (stanca czwarta Księgi Dzyan).





[9] Tamże, stanca I. Księgi Dzyan, s. 77; cyt. wyd. polskie, s. 81.





[10] Patrz: Birth and Evolution of
the Soul (Narodzenie i ewolucja Duszy).





[11] Patrz: C. W. Leadbeater: The
astral Plane, s. 45, 46.





[12] Tamże, s. 86.





[13] Imię mistyczne, wiele mówiące studiującemu, który
rozumie rolę Soma w niektórych misteriach starożytnych - przypis Autorki,





[14] Dawniej zwany Linga Śarira; nazwa, która dawała powód do wielu nieporozumień
- przypis Autorki.





[15] Secret Doctrine, I. 153; cyt. wyd. polskie, s. 187 - 188.





[16] Tamże, s. 156-157; cyt. wyd. polskie, s. 156 - 157.





[17] Tamże, s. 151; cyt. wyd. polskie, s. l 79-180 i
185.





[18] Secret Doctrine I, s. 147; cyt. wyd. polskie. s. 179 - l 80.





[19] On the Mysteries, IV 4. Patrz s. 209 i 210 angielskiego tłumaczenia
Thomasa Taylora.





[20] Bhagawadgita, III. 19.





[21] Bhagawadgita, IV. 19-23.





[22] Bhagawadgita, III. 25-26.





[23] Secret Doctrine, I. 148,149; cyt. wyd. polskie, s.181
182.





* Chodzi o magnetyczny fluid życiowy, który K. von Reichenbach określił jako
"od".





* Cytat pochodzi z wydania w języku angielskim.





* Chodzi o ogniste zasady duszy, tzw. "salamandry".





* Cytat pochodzi z wydania w języku angielskim; por.
też ostatnie wydanie polskie: H.P. Bławatska, Klucz do teozofii. Przekł. W. Dynowska, T. 2, Warszawa 1996, s.
24.










Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ciezka karma motywacja do rozwoju
Kiepska karma
Culture Club Karma chameleon
karma usuwanie
karma (3)
jr farm karma dla krolikow adult 15kg
Re i karma
Bad Karma
Black Eyed Peas Karma
beadstudio good karma necklace
karma(1)
kiepska karma
Karma holistyczna nowa oferta na rynku karm dla psów i kot
Karma holistyczna nowa oferta na rynku karm dla psów i kot
La Ley Universal del Karma
karma jako owoc decyzji
Universal Law of Karma

więcej podobnych podstron