Głos oburzonych
Czas przełomu
Konkurują ze sobą dwie wizjo Polski. Wizja wielkiego sukcesu gospodarczego, skoku
cywilizacyjnego i wizja wielkiej narodowej katastrofy, jaką okazała się transformacja
ustrojowa. Obie wizje są nieprawdziwe.
Obok autostrad, wieżowców i czystych toalet są mieszkania bez kibla, ludzie bez środków
do życia, niedożywione dzieci. Polska wprawdzie posiada już wymienialną walutę, ale w
wymianie handlowej oferuje raczej surowce i produkty nisko przetworzone w zamian
za importowane z rozwiniętego świata cuda techniki. Dochód narodowy wzrósł, ale jego
podział jest tak nierówny i niesprawiedliwy, że większość ludności jest pozbawiona
oszczędności i ledwo ciągnie od pierwszego do pierwszego i raczej nie korzysta z urlopów
wypoczynkowych.
PiS te wszystkie nieszczęścia przypisuje rządom PO. Są radykałowie, którzy uważają,
że ta nierówność, krzywda ludzka i cierpienie to wynik specyficznej, polskiej drogi
do kapitalizmu. Uznają więc, że to wina Balcerowicza i transformacji ustrojowej. Ale to też
tylko część prawdy.
Na pewno gorliwość, z jaką Polacy wcielali zalecenia szkoły neoliberalnej, odpowiada
za dużą część obecnego poczucia krzywdy, które owocuje trzęsieniem ziemi na scenie
politycznej. Powszechnie wiadomo, że polscy menedżerowie przodują w okrucieństwie
i bezwzględności wobec pracowników i klientów. Dlatego międzynarodowe korporacje tak
chętnie po nich sięgają. Tam, gdzie francuski czy niemiecki kierownik się zawaha
czy zmięknie, tam Polak nie ma litości.
A wszystko zaczęło się od Leszka Balcerowicza, byłego lektora Komitetu Centralnego
PZPR, który z równą gorliwością jak kiedyś dla tej partii podjął służbę dla kapitału. Zapytany
na spotkaniu z kilkuset związkowcami i delegatami rad pracowniczych na początku
przemian, dlaczego nie zwolni z podatków jedynego ówcześnie istniejącego sektora
prywatnego - rzemieślników, odpowiedział, że mu to nie pasuje do czystości modelu".
Ten fanatyk, który pomylił się praktycznie we wszystkich swoich prognozach, został ikoną
polskiego sukcesu" i wraca na scenę z nowym ugrupowaniem politycznym Nowoczesna
Polska. Jego zajadła niechęć do wszystkiego, co państwowe, wspólne, społeczne, kazała mu
prywatyzować albo niszczyć, co zresztą na jedno zwykle wychodziło, bo niewiele ważnych
polskich firm przetrwało prywatyzację, a przeważającą jej formą była prywatyzacja
likwidacyjna". Przeszliśmy więc proces deindustrializacji i dziś za sprawą działalności
liberałów twardej ręki pokroju Balcerowicza Polska produkuje części, podzespoły,
zajmuje się montażem, ale prawie nigdy wytwarzaniem produktu finalnego, na którym
zarabia się naprawdę duże pieniądze. Na ten mankament polskiej gospodarki narzeka dzisiaj
Ryszard Petru, wierny uczeń Balcerowicza, zapominając że do takiego stanu doprowadził
jego mistrz, a on też ma w tym udział.
Ale obraz współczesnego polskiego kapitalizmu byłby niepełny, gdybyśmy za jego
obecny, nieprzyjemny kształt obciążali tylko neoliberalnych reformatorów czy rządzącą
przez dwie ostatnie kadencje Platformę. Polska uległa presji wielkiego kapitału
ponadnarodowego, który zmusza państwa narodowe do służenia interesom inwestorów
(spekulantów giełdowych), anonimowych globalnych akcjonariuszy, a nie własnych
obywateli. Temu służy osławiona deregulacja, czyli wycofywanie się państwa z wpływania
na gospodarkę, zastępowanie umów o pracę umowami cywilnoprawnymi, outsourcing
kapitału ludzkiego" - czyli zmuszanie zatrudnionych do przyjęcia pełnego ryzyka
i większych obciążeń zamiast bycia pracownikami. Temu wreszcie służy też postępująca
prywatyzacja wszystkich usług społecznych, komercjalizacja służby zdrowia, likwidacja
pomocy społecznej, a nawet próba zamiany systemu emerytalnego w prywatne kasyno gry
dla międzynarodowych grup finansowych. Gry, w której obywatele musieli brać udział
pod przymusem państwowym. To presja kapitału światowego wywierana za pośrednictwem
Unii Europejskiej zmuszała nas do prywatyzacji i likwidacji takich branż jak choćby
przemysł stoczniowy czy wydobywczy. Ta sama presja odmawia nam prawa ratowania
ze środków budżetowych miejsc pracy w państwowym przemyśle.
I tak idąc za radami międzynarodowych ekspertów, których przysyłała do nas
konkurencja, stawaliśmy się coraz mniej konkurencyjni, a jeżeli dziś konkurujemy,
to gotowością do katorżniczej pracy za grosze, a nie talentem czy innowacyjnością.
Stworzyliśmy w Polsce tak fatalne warunki (brak tanich mieszkań pod wynajem, niskie place,
brak pomocy socjalnej, trudny dostęp do służby zdrowia), że młodzi, zdolni, wykształceni
za nasze podatki emigrują budować dobrobyt innych krajów. Emigrują też najbardziej
utalentowani i wybitni, bo skoro państwo nie ma strategii rozwoju przemysłu, to nie premiuje
i nie hołubi geniuszy. A przecież ich nic brak, tylko zamiast klepać w Polsce biedę,
podpisują bajeczne kontrakty u konkurencji.
To dość ponury obraz z jednym wszakże zastrzeżeniem. Ludzie już kitu o 25 latach
nieustających polskich sukcesów nie kupują. A to daje nadzieję na zmiany. Zaczną się
pewnie już na jesieni.
PIOTR IKONOWICZ
pioiko@wp.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
5 Czas przełomuBob Leman Czas robakaCZASRozporzadzenieV1 06 czas pracy kierowcyczas pracy w 2010 roku w pytaniach i odpowiedziachprzelom miastenicznyCzas na czasownik ebook demoWiatr w przelocieCzas pracy w 2012 roku Planowanie i rozliczanie ebookModul 6 Przelom wiekowBolesław Piasecki Przełom Narodowywięcej podobnych podstron