v 02 081







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.81)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –






81. JEZUS SPOTYKA
GAMALIELA
NA UCZCIE U
JÓZEFA Z ARYMATEI
Napisane 21
lutego 1945. A, 4543-4558
Arymatea jest
dosyć pagórkowata.
Nie wiem dlaczego wyobrażałam ją sobie na równinie. Jej pagórki
obniżają się
jednak stopniowo w stronę równiny, która – na niektórych zakrętach
drogi –
ukazuje się, urodzajna, od strony zachodu. W ten listopadowy poranek
znika jednak we mgle
na horyzoncie, wydając się bezgraniczną wodną przestrzenią.
Jezus jest z
Szymonem i Tomaszem. Nie
ma z Nim innych apostołów. Mam wrażenie, że On – w Swej mądrości –
dobrze zna
uczucia i charaktery różnych ludzi, z którymi ma się spotkać. Zależnie
od
okoliczności zabiera więc ze Sobą tych, których gospodarz może
zaakceptować bez
większego oburzenia. Ci Judejczycy muszą być bardziej... przeczuleni
niż romantyczne
panienki.
Zauważam, że
rozmawiają o Józefie
z Arymatei. Tomasz, który być może zna go bardzo dobrze, pokazuje jego
duże i piękne
posiadłości na wzgórzu, szczególnie od strony Jerozolimy, przy drodze
prowadzącej od
stolicy do Arymatei i łączącej tę miejscowość z Joppą. Taki jest, jak
pojmuję,
temat ich rozmowy. Tomasz mówi też z podziwem o polach, posiadanych
przez Józefa,
ciągnących się wzdłuż dróg równiny.
«Ale przynajmniej
tu ludzie nie są
traktowani jak zwierzęta! O! Ten Doras!» – mówi Szymon.
Istotnie, ludzie,
którzy tu
pracują, są dobrze odżywieni i dobrze ubrani. Okazują zadowolenie
charakterystyczne
dla ludzi, którym dobrze się powodzi. Pozdrawiają [ich] z szacunkiem,
wiedząc już
zapewne, kim jest ten wysoki i wyróżniający się Człowiek, idący przez
pola Arymatei
w stronę domu ich właściciela. Obserwują Go, rozmawiając między sobą po
cichu.
Kiedy już ukazuje
się dom Józefa,
jakiś sługa pyta, skłoniwszy się uprzednio głęboko: «Ty jesteś
oczekiwanym
Rabbim?»
«To Ja» –
odpowiada Jezus.
Mężczyzna
pozdrawia [Go] z
szacunkiem i biegnie powiadomić pana. Dom otacza wysoki, wiecznie
zielony żywopłot.
Zastępuje tu wysoki mur – [jak] w domu Łazarza – i izoluje go od drogi,
tworząc
harmonijne przedłużenie bardzo zadrzewionego ogrodu, otaczającego dom.
Drzewa ogrodu
prawie zupełnie utraciły już liście. Zanim Jezus dochodzi, Józef z
Arymatei – w
swych obszernych szatach z frędzlami – wychodzi Mu na spotkanie.
Skłania się
głęboko, krzyżując ręce na piersiach. Nie jest to pełne uniżenia
pozdrowienie
kogoś, kto rozpoznaje w Jezusie Boga, który stał się ciałem, kogoś, kto
uniża się
zginając kolano i skłania aż do ziemi, całując stopy lub kraj szaty
Jezusa. Mimo to
[jest to] pozdrowienie pełne szacunku. Jezus również się kłania, a
potem przekazuje
pozdrowienie pokoju.
«Wejdź,
Nauczycielu. Sprawiłeś mi
radość przyjmując zaproszenie. Nie oczekiwałem z Twej strony takiej
łaskawości.»
«Dlaczego?
Przychodzę także do
Łazarza i...»
«Łazarz jest Twoim
przyjacielem. Ja
jestem nieznajomym.»
«Jesteś duszą
szukającą prawdy.
Prawda więc cię nie odrzuca.»
«Ty jesteś Prawdą?»
«Jestem Drogą,
Życiem i Prawdą.
Ten, kto Mnie kocha i idzie za Mną, znajdzie w sobie samym Drogę pewną,
Życie
szczęśliwe. Pozna też Boga, gdyż Bóg – który jest Miłością i
Sprawiedliwością
– jest również Prawdą.»
«Jesteś wielkim
Doktorem. Wszystkie
Twoje słowa tchną mądrością.»
Potem [Józef]
zwraca się w stronę
Szymona: «Jestem szczęśliwy, że ty również, po tak długiej
nieobecności, powracasz
do mego domu.»
«Moja nieobecność
nie była
dobrowolna. Wiesz, jaki był mój los i jakie cierpienie dotknęło tego
małego Szymona,
którego twój ojciec tak bardzo kochał.»
«Wiem o tym. A ty
powinieneś
wiedzieć, że nigdy nie było z mojej strony ani jednego nieprzychylnego
słowa wobec
ciebie.»
«Wiem wszystko.
Mój wierny sługa
mi powiedział, że to także dzięki tobie moje posiadłości
zostały uszanowane.
Bóg ci to wynagrodzi.»
«Znaczyłem coś w
Sanhedrynie i
wykorzystałem tę sytuację, by przynieść słuszną pomoc przyjacielowi
mego domu.»
«Liczni byli
przyjaciele mojego
domu oraz ci, którzy coś znaczyli w Sanhedrynie, ale nie
byli tak
sprawiedliwi jak ty...»
«A ten kim jest?
Nie jest to nowe
oblicze dla mnie... ale nie wiem gdzie...»
«Jestem Tomasz,
nazywany
Didymos...»
«A, właśnie! Czy
twój stary
ojciec żyje jeszcze?»
«Żyje. Ciągle
zajmuje się swoją
pracą, wraz z moimi braćmi. Opuściłem go dla Nauczyciela, ale jest z
tego powodu
szczęśliwy.»
«To prawdziwy
Izraelita, a ponieważ
doszedł do wiary, że Jezus z Nazaretu jest Mesjaszem, może być tylko
szczęśliwy
widząc swego syna między Jego wybranymi.»
Znajdują się
obecnie w ogrodzie
blisko domu.
«Zatrzymałem
Łazarza. Jest w
bibliotece, zajęty czytaniem streszczenia ostatnich posiedzeń
Sanhedrynu. Nie chciał
zostać, bo... Wiem, że teraz Ty wiesz... On dlatego nie chciał zostać,
ale
powiedziałem: “Nie, to niesłuszne, żebyś się wstydził. W moim domu nikt
cię nie
znieważy. Zostań. Kiedy się izolujesz, pozostajesz sam przeciw
wszystkim, a ponieważ
świat jest raczej zły niż dobry, dlatego tego, kto jest sam,
pokonuje się i
depcze”. Czy dobrze powiedziałem?»
«Dobrze
powiedziałeś i dobrze
zrobiłeś» – odpowiada Jezus.
«Nauczycielu, dziś
będzie także
Nikodem i... Gamaliel. Czy to nie będzie dla ciebie przykre?» [– pyta
Józef z
Arymatei]
«Dlaczego miałoby
to być dla Mnie
przykre? Uznaję jego mądrość» [– odpowiada Jezus.]
«Tak, pragnął Cię
ujrzeć i... i
jednak pozostać niewzruszony w swych poglądach. Wiesz... poglądy. Mówi,
że już
widział Mesjasza, i oczekuje na Jego znak, który mu przyrzekł, gdy się
ujawni. Ale
mówi też, że Ty jesteś człowiekiem Bożym.» Nie mówi: “Człowiekiem”,
lecz
“człowiekiem Bożym”. Subtelności rabbińskie, prawda? Czy nie jesteś tym
dotknięty?»
Jezus odpowiada:
«Subtelności.
Dobrze powiedziałeś. Trzeba ich zostawić. Najlepsi będą umieli sami
sobie wyrwać
bezużyteczne gałęzie, na których rosną tylko liście, a nie owoce i
przyjdą do
Mnie.»
«Chciałem Ci
powiedzieć o jego
słowach, bo zapewne sam Ci je powie. Jest szczery» – zauważa Józef.
«To rzadka cnota,
którą bardzo
cenię» – odpowiada Jezus.
«Tak, powiedziałem
mu jeszcze:
“Ale z Nauczycielem będzie Łazarz z Betanii”. Powiedziałem tak, bo...
no, cóż,
tak... z powodu jego siostry. Ale Gamaliel odpowiedział: “Czy ona tam
będzie? Nie? A
więc? Błoto opada z szaty, która już się z nim nie styka. Łazarz je
strząsnął z
siebie. Jego szata nie czyni mnie nieczystym. A poza tym myślę, że
jeśli człowiek
Boży chodzi do jego domu, to ja też mogę do niego przychodzić, choć
jestem doktorem
Prawa”.»
«Gamaliel
właściwie ocenia.
Faryzeusz i doktor aż do szpiku kości, ale również – uczciwy i
sprawiedliwy.»
«Cieszę się, że
tak mówisz.
Nauczycielu, oto Łazarz.»
Łazarz schyla się,
by ucałować
szatę Jezusa, szczęśliwy, że jest z Nim. Widać jednak też jego wyraźne
napięcie,
gdy czeka na współbiesiadników. Wiem, że biedny Łazarz musi z pewnością
dorzucać
do udręk znanych ludziom w całej ludzkiej historii cierpienie nieznane
lub mniej
wyrażane przez wielu: cierpienie moralne tego straszliwego ościenia,
którym jest myśl:
“Co ten mi powie? Co myśli o mnie? Czy mnie zrani pogardliwymi słowami
lub
spojrzeniem?”. To oścień, który kłuje wszystkich mających skazę w swej
rodzinie.
Weszli teraz do
bogatej sali, w
której są nakryte stoły. Czekają jeszcze tylko na Gamaliela i Nikodema,
bo pozostałe
cztery osoby już przybyły. Słyszę, jak są przedstawiane po imieniu:
Feliks, Jan,
Szymon i Korneliusz.
Ale oto wielki
rozgardiasz, słudzy
nadbiegają, bo przybył Nikodem i Gamaliel – jak zawsze imponujący we
wspaniałej
szacie ze śnieżnobiałej przędzy, którą nosi z dostojeństwem króla.
Józef spieszy
mu na spotkanie. Ich pozdrowienie naznaczone jest dostojnym szacunkiem.
Jezus również
skłonił się przed wielkim rabinem, który śle Mu pozdrowienie: «Pan
niech będzie z
Tobą.»
Jezus odpowiada:
«A Jego pokój
niech ci zawsze towarzyszy.»
Łazarz też się
kłania. Podobnie
inni. Gamaliel zajmuje miejsce pośrodku stołu, między Jezusem i
Józefem. Po Jezusie
– Łazarz, a po Józefie – Nikodem. Posiłek zaczyna się przepisaną
modlitwą,
którą Gamaliel recytuje, po wymianie grzeczności między głównymi
osobami: Jezusem,
Gamalielem i Józefem.
Gamaliel wygląda
bardzo dostojnie,
ale nie ma w nim pychy. Więcej słucha, niż mówi. Można zauważyć, że
nawet
zastanawia się nad każdym słowem Jezusa i często patrzy na Niego swoimi
oczami
ciemnymi, głębokimi i poważnymi. Gdy Jezus milknie, bo temat został
wyczerpany,
Gamaliel – przez odpowiednie pytanie – ożywia rozmowę. Łazarz na
początku jest
trochę zmieszany. Potem się ośmiela i również mówi.
W czasie posiłku
nie ma
bezpośrednich aluzji pod adresem Jezusa. Na końcu jednak rozpala się
dyskusja między
tym, który nazywa się Feliks, i Łazarzem. Do sporu przyłącza się
następnie Nikodem,
by wesprzeć Łazarza, a na końcu ten, który nazywa się Jan. Dyskutują na
temat tego,
czy [możliwość czynienia] cudów stanowi dowód za lub przeciwko jakiejś
osobie. Jezus
milczy. Uśmiecha się czasem tajemniczym uśmiechem, ale milczy. Gamaliel
też nic nie
mówi. Opiera się łokciami o łoże biesiadne i patrzy uważnie na Jezusa.
Wydaje się
chcieć odczytać nadprzyrodzone słowo, wyryte na bladej i gładkiej
skórze szczupłej
twarzy Jezusa. Wydaje się analizować każde jej włókno.
Feliks utrzymuje,
że świętość
Jana jest niezaprzeczalna. Z tej świętości oczywistej i bezdyskusyjnej
wyciąga wniosek
niekorzystny dla Jezusa z Nazaretu, twórcy licznych i znanych cudów.
Mówi:
«Cud nie dowodzi
świętości, bo
życie proroka Jana jest ich pozbawione. A nikt w Izraelu nie prowadzi
życia podobnego do
niego. Nie ma dla niego uczt, przyjaźni, spraw osobistych – tylko
cierpienie i
uwięzienie z powodu szacunku dla Prawa. Jest samotny, bo, choć posiada
uczniów, to
jednak nie prowadzi życia wspólnotowego. Znajduje grzechy nawet u
najbardziej uczciwych
i gromi wszystkich, podczas gdy... Ech!.. Podczas gdy Nauczyciel z
Nazaretu, tu obecny,
czyni, to prawda, cuda, ale widzę, że lubi to, co ofiarowuje życie. Nie
gardzi
przyjaźnią i – wybacz jeśli jeden ze Starszych Sanhedrynu Ci to mówi –
daje zbyt
łatwo w Imię Boże przebaczenie i okazuje miłość nawet grzesznikom
znanym i
dotkniętym klątwą. Nie powinieneś tego robić, Jezu.»
Jezus uśmiecha się
i milczy.
Łazarz odpowiada za Niego:
«Nasz potężny Pan
jest wolny w
kierowaniu Swymi sługami – jak i gdzie chce. Mojżeszowi dał moc
czynienia cudów, a
nie uczynił tego dla Aarona – Swego pierwszego kapłana. A więc, co z
tego
wnioskujesz? Czy pierwszy jest bardziej święty niż drugi?»
«Oczywiście» –
odpowiada Feliks.
«Zatem bardziej
święty jest Jezus,
który czyni cuda.»
Feliks jest
zdezorientowany, ale
czepia się argumentu:
«Aaron już
otrzymał kapłaństwo.
To wystarczało.»
«Nie, przyjacielu
– odpowiada
Nikodem. – Kapłaństwo było misją: [czymś] świętym, ale niczym więcej
jak tylko
misją. Kapłani Izraela nie zawsze i nie wszyscy byli święci. A jednak
byli kapłanami,
choć nie byli święci.»
«Nie chcesz
powiedzieć, że
Arcykapłan jest człowiekiem pozbawionym łaski!...» – wykrzykuje Feliks.
«Feliksie... nie
zbliżajmy się do
tego paleniska. Ja, ty, Gamaliel, Józef, Nikodem, wszyscy wiemy tyle
rzeczy...» –
mówi ten, który nazywa się Jan.
«Co? Jakże to?
Gamalielu, odezwij
się!...»
Feliks jest
zgorszony.
«Jeśli jest
sprawiedliwy, powie
prawdę, której nie będziesz chciał usłyszeć» – mówi trzech
rozgorączkowanych
przeciw Feliksowi.
Józef usiłuje
zaprowadzić spokój.
Jezus nadal milczy – podobnie jak Tomasz, Zelota i drugi Szymon,
przyjaciel Józefa.
Gamaliel wydaje się bawić frędzlami swej szaty, ale spod oka obserwuje
Jezusa.
«Odezwij się,
Gamalielu!» –
wykrzykuje Feliks.
«Tak. Mów, mów!» –
krzyczą
trzej [mężczyźni].
«Mówię, że należy
ukrywać
słabości rodziny» – stwierdza Gamaliel.
«To nie jest
odpowiedź! – krzyczy
Feliks. – Uznajesz, jak się wydaje, że dom Arcykapłana jest splamiony!»
«Wyraził prawdę» –
mówią
trzej.
Gamaliel prostuje
się i zwraca w
stronę Jezusa:
«Oto Nauczyciel,
który przyćmiewa
najbardziej uczonych. Niech On wypowie się na ten temat.»
«Chcesz tego.
Jestem posłuszny.
Mówię: człowiek jest [tylko] człowiekiem. Misja przekracza człowieka.
Ale człowiek
obarczony misją staje się zdolny ją wypełnić ponadludzką mocą, kiedy –
przez
święte życie – ma Boga za przyjaciela. On powiedział: “Ty jesteś
kapłanem
według obrzędu, który Ja dałem”. Co pisze na pektorale? “Wiedza
i
Prawda”. To właśnie powinni posiadać ci, którzy są Arcykapłanami. Do
Wiedzy
dochodzi się przez stałą medytację zmierzającą do poznania Mądrości. Do
Prawdy –
przez absolutną wierność dobru. Kto się wplątuje w zło, wchodzi w
Kłamstwo i traci
Prawdę.»
«Dobrze!
Odpowiedziałeś jak wielki
rabbi. Ja, Gamaliel ci to mówię. Ty mnie przewyższasz.»
«Niech więc On
wyjaśni, dlaczego
Aaron nie czynił cudów, a Mojżesz je czynił!» – krzyczy hałaśliwie
Feliks.
Jezus odpowiada
bez wahania: «To
dlatego, że Mojżesz musiał pozyskać masę Izraelitów – ciężkich i mało
oświeconych, a nawet przeciwnych [mu] – i dojść do posiadania przewagi
nad nimi, aby
się ugięli wobec woli Bożej. Człowiek jest wiecznym dzikusem i wiecznym
dzieckiem.
Zaskakuje go wszystko, co wykracza poza zwyczajność. Cud jest właśnie
tym: to
światło, którym się porusza przed zacienionymi źrenicami, hałas przed
zatkanymi
uszami. Budzi. Przyciąga uwagę. Mówi: “Bóg tu jest”.»
«Mówisz to na
Swoją korzyść»
– odpowiada Feliks.
«Na Moją korzyść?
A czegóż Mi
to dodaje, gdy czynię cud? Czy wydam się większy, gdy położę sobie pod
stopę
źdźbło trawy? Taki sam jest związek między cudem i świętością. Są
święci,
którzy nigdy nie uczynili cudu. Są natomiast magowie i zajmujący się
nekromancją,
którzy posługują się mrocznymi mocami, aby ich dokonywać. To znaczy, że
czynią
rzeczy nadludzkie nie będąc świętymi, lecz demonami. Ja byłbym
[świętym], nawet
gdybym nie uczynił już żadnego cudu.»
«Bardzo dobrze!
Jesteś wielki,
Jezu!» – przyznaje Gamaliel.
«A kim jest,
według ciebie, ten
“wielki”?» – ciągnie dalej Feliks, zwracając się do Gamaliela.
«Największym
prorokiem, jakiego
znam: zarówno w Swoich czynach jak i w słowach» – odpowiada Gamaliel.
«To jest Mesjasz,
mówię ci to,
Gamalielu! Uwierz w Niego, ty, który jesteś tak mądry i sprawiedliwy» –
mówi
Józef.
«Jak to? I ty też
– ty
przewodzący żydom, ty Starszy, nasza chluba – popadasz w bałwochwalstwo
wobec
człowieka? Cóż ci dowodzi, że to jest Mesjasz? Co do mnie, nie uwierzę
w to, nawet
jeśli Go zobaczę, jak czyni cuda. A czemuż to nie uczyni jakiegoś cudu
przed nami?
Powiedz Mu to – ty, który Go tak uwielbiasz. Powiedz Mu to ty, który Go
bronisz» –
Feliks zwraca się do Gamaliela i do Józefa.
«Nie zaprosiłem
Go, aby zabawiał
przyjaciół. Pamiętaj, proszę cię, że On jest moim gościem» – odpowiada
sucho
Józef.
Feliks podnosi się
i odchodzi,
rozgniewany i grubiański.
Następuje chwila
milczenia. Jezus
zwraca się do Gamaliela:
«A Ty nie wymagasz
cudu, aby
uwierzyć?»
«To nie cuda
człowieka Bożego
usuną mi trzy ościenie, które noszę w sercu – trzy pytania, które
pozostają bez
odpowiedzi.»
«Jakie pytania?»
«Czy Mesjasz żyje?
Czy to był On?
Czy jest nim On?»
«To On, mówię ci
to, Gamalielu!
– wykrzykuje Józef. – Nie zdajesz sobie sprawy, że On jest święty?
Różni się od
innych? Potężny? Tak? A więc, na co czekasz, aby uwierzyć?»
Gamaliel nie
odpowiada Józefowi.
Zwraca się do Jezusa:
«Jeden raz... nie
gniewaj się Jezu,
jeśli jestem nieustępliwy w moich poglądach... Jeden raz, kiedy jeszcze
żył wielki i
mądry Hillel, uwierzyłem – a on wraz ze mną – że jest Mesjasz w
Izraelu. Wielki
blask boskiego słońca w ten chłodny dzień zimy, która nie chciała się
skończyć!
To była Pascha... Ludzie drżeli z powodu zmarzniętych plonów... Ja
powiedziałem, po
usłyszeniu tych słów: “Izrael jest zbawiony! Od dziś – obfitość na
polach i
błogosławieństwo w sercach! Oczekiwany ukazał się już w Swoim pierwszym
blasku.” I
nie pomyliłem się. Możecie sobie wszyscy przypomnieć, jaki zbiór był w
tamtym roku
trzynastomiesięcznym – jak obecnie i to trwa...»
«Jakie słowa
usłyszałeś? Kto je
wypowiedział?»
«To był Ktoś, kto
dopiero co
wyszedł z okresu dzieciństwa... ale Bóg jaśniał na jego obliczu
niewinnym i pełnym
wdzięku... Od dziewiętnastu lat o tym myślę i zachowuję to w pamięci...
Usiłuję
znowu usłyszeć ten głos... który wypowiadał słowa mądrości... Która to
część
świata Go gości? Myślę... że to był Bóg. Ukazał się jako dziecko, aby
nie
przerazić człowieka. On, Boski – jak błyskawica, która rozdzierając
niebo ukazuje
się nagle na wschodzie i na zachodzie, na północy i na południu – pod
postacią
miłosiernej dobroci, z głosem i twarzą dziecka, z myślą boską,
przebiega ziemię,
aby powiedzieć ludziom: “ To Ja”. Tak myślę... Kiedyż powróci do
Izraela?...
Kiedy? Myślę, że wtedy, gdy Izrael będzie ołtarzem dla Jego boskiej
stopy. Moje
serce, widząc upodlenie Izraela, mówi z jękiem: nigdy. O, twarda
odpowiedź, ale
prawdziwa! Czyż Świętość może zstąpić w osobie Mesjasza, dopóki
obrzydliwość
jest w nas?»
«Może i uczyni to,
Ona bowiem jest
miłosierdziem» – odpowiada Jezus.
Gamaliel patrzy na
Niego, zamyślony,
i potem pyta:
«Jakie jest Twoje
prawdziwe Imię?»
Jezus podnosi się,
pełen
dostojeństwa, i mówi: «Ja Jestem Ten, Który Jest. Myśl i Słowo Ojca. Ja
jestem
Mesjaszem Pańskim.»
«Ty?... Nie
potrafię w to
uwierzyć. Wielka jest Twoja świętość... Ale tamto Dziecię, w które
wierzę,
powiedziało mi wówczas: “Dam ci znak... Te kamienie zadrżą, gdy
przyjdzie Moja
godzina”. Czekam na ten znak, aby uwierzyć. Możesz mi go dać, aby mnie
przekonać,
że Ty jesteś Oczekiwanym?»
Obaj teraz stoją –
wysocy,
dostojni. Jeden w obszernej szacie z białego lnu, drugi w zwykłym
odzieniu z
ciemnoczerwonej wełny. Jeden starszy, drugi młody. Mają obaj władcze i
przenikliwe
spojrzenia. Patrzą na siebie uważnie. Potem Jezus opuszcza prawą rękę,
którą
trzymał na piersi, i – jakby przysięgał – mówi podniesionym głosem:
«Chcesz tego znaku
i będziesz go
miał! Powtarzam odległe słowa: “Kamienie Świątyni Pańskiej zadrżą na
Moje
ostatnie słowa”. Czekaj na ten znak, doktorze Izraela, człowieku
sprawiedliwy. Potem
jednak uwierz, jeśli chcesz otrzymać przebaczenie i zbawienie.
Błogosławiony byłbyś
od teraz, gdybyś potrafił już uwierzyć! Ale nie potrafisz. Wieki
błędnych wierzeń
co do słusznej obietnicy i nagromadzenie pychy odgradzają cię jak mur
od drogi Prawdy i
Wiary.»
«Dobrze mówisz.
Będę czekał na
ten znak. Żegnaj. Niech Pan będzie z Tobą.»
«Żegnaj,
Gamalielu. Niech Wieczny
Duch oświeca cię i prowadzi.»
Wszyscy
pozdrawiają Gamaliela,
który wychodzi z Nikodemem, Janem i Szymonem należącym do Sanhedrynu.
Pozostaje Jezus,
Józef, Łazarz, Tomasz, Szymon Zelota i Korneliusz.
«Nie poddaje
się... Chciałbym,
abyś go miał pośród Swoich uczniów. Szala przechyliłaby się na Twoją
korzyść...
ale nie udaje mi się» – mówi Józef.
«Nie martw się
tym. Żaden wpływ
nie będzie mógł ocalić Mnie od burzy, która już się przygotowuje.
Jednak Gamaliel,
jeśli się nie wypowie na Moją korzyść, nie wystąpi też przeciw
Chrystusowi. To
ktoś, kto czeka...» [– mówi Jezus.]


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
t informatyk12[01] 02 101
introligators4[02] z2 01 n
02 martenzytyczne1
OBRECZE MS OK 02
02 Gametogeneza
02 07
Wyk ad 02
r01 02 popr (2)
1) 25 02 2012
TRiBO Transport 02
02 PNJN A KLUCZ

więcej podobnych podstron