|Storytellers|
spis treści | poprzednia strona |
następna strona
29 Empatia
2, odc. 4: Przepowiednia Meariona
Uśmiechnęła się niedostrzegalnie. Zmrużyła oczy i zwilżyła językiem różane wargi. Złote włosy rozproszone w nieładzie wiły się na poduszkach.
Ciche westchnienie.
- Myślisz, że już?
Bez wątpienia.
Kolejny niedostrzegalny uśmiech.
- To ostatnia krew...
- Musi się udać. Uda się. Na pewno.
- Zila...
- Tak?
- A więc o to chodzi w tej całej wojnie... Ktoś poszperał w starych pergaminach i doszedł do zaskakujących wniosków... Przepowiednia Meariona, zgadza się?
Zapytana w milczeniu pokiwała głową.
- Wszystko przybiera zaskakujący obrót. - powiedziała po chwili melodyjnie. - To już nie jest spór o ziemie... To walka na śmierć i życie... o Przetrwanie...
- Tak. Wszystko w ręku Dziewicy Ognia. Potęgi się uaktywniły.
- To ostatnia krew...
Bez wątpienia.
- A co jeśli...
Niedostrzegalny uśmiech.
- Zila...
Zila podeszła do czarnowłosej kobiety siedzącej na poręczy łóżka i złożyła pocałunek na jej rumianym policzku.
- Nie ma jeśli... - wyszeptała. - Nie ma wyjścia. Musimy zrobić wszystko, aby przetrwać... Inaczej Magia przestanie istnieć.
Westchnienie.
Ciepło.
Szept.
Po chwili.
- Nie podoba mi się ten twój obcisły, czarny kombinezon...
Cichy śmiech.
- Zilo...
- Ja Ciebie też...
Uśmiechnęła się niedostrzegalnie. Zmrużyła oczy i zwilżyła językiem różane wargi. Kruczoczarne włosy rozproszone w nieładzie wiły się na poduszkach.
* * *
- Gdzie ten przeklęty gad nas zaaaaaabiera?! - wył Sedy przytrzymując się ramienia Gristela.
Lecieli nad królestwem Marinoru kierując się na wschód. Promienie słoneczne kaskadą spływały na ich głowy i ramiona. Lekkie podmuchy wiatru rozwiewały włosy, co niektórych przyprawiając o mdłości.
Pod nimi majaczyły miniatury drzew i wzgórz. Inrami z zachwytem chłonęła całe piękno widzianej przyrody.
W zamyśleniu wpatrywała się w wiejskie chałupy przypominające domki z kart, w skupiska leśne wyglądające jak trawy... Dziewczyna wdychała cierpki zapach skóry Groula.
Uśmiechnęła się do siebie. Przymknęła powieki. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuła się naprawdę bezpiecznie... naprawdę dobrze.
Przytuliła się do szorstkiego grzbietu smoka. Westchnęła cicho.
- Dokąd lecimy? - do jej uszu dotarł przytłumiony głos Kristo.
- Do domu... - wyszeptała po chwili.
Wylądowali na stromym pagórku gdzieś w okolicach wschodnich rubieży Uroczysk. Tereny te od dawien dawna uważane były za siedliska smoków i innych dziwnych stworzeń. Legendy krążące o tym miejscu napawały ludzi takim strachem, że mało kto się zapuszczał w te rejony. Ot może tylko czasem jakiś błędny rycerz pragnący zdobyć rękę Księżniczki z Bajki - mający nadzieję na ubicie smoka... lub banda rozwydrzonych krasnoludów czająca się na owiane tajemnicą skarby...
- Coraz mniej zaczyna mi się to wszystko podobać. - wyjęczał Sedy leżąc na ziemi i masując poobijane biodro. - Na początku lot na smoczym grzbiecie, podróż obfitująca w zawroty głowy, niecodzienne lądowanie... i to gdzie?! Na Uroczyskach. Maaaatko....
- Zamknij się. - przerwała mu Serubi wyjmując z włosów liście, które podczas podróży nieustannie wplątywały się w burzę jej kruczoczarnych loków. - Ciesz się, że jesteś cały i bezpieczny, daleko od Sorekhara.
- No właśnie. - poparł czarodziejkę Gristel. - Ja tam nie mam nic przeciwko jatce... ekhm... ale całemu wojsku Marinoru nie dalibyśmy rady...co jak co...
- Gówno. - wycharczał Xethonar.- Gówno. Gówno. Gówno.
Czarodziejka spojrzała przeciągle na Kristo, który klnąc pod nosem próbował oczyścić obserwatora z kupy łajna, w które ten ostatni wpadł przy lądowaniu. Dziewczyna stłumiła śmiech.
- Gdzie jest Inrami? - spytała po chwili.
- Rozmawia ze smokiem. - odpowiedział Gristel. - O tam... w krzakach...
---
Inrami pogładziła smoka po chropowatej skórze i wyszeptała w uniesieniu:
- Ja... ja tak bardzo się boję tego, co może nastąpić... ja chyba nie wiem, czy jestem gotowa... czy wiem jak się do tego wszystkiego zabrać...
Groul wpatrywał się w dziewczynę nieobecnym wzrokiem.
- Inrami... - wyszeptał po chwili. - Sytuacja zmienia się z dnia na dzień. Musimy być gotowi na wszystko. To już nie jest wojna dwóch państewek. To już nie Mewis walczy z Palatekiem. Ktoś doszukał się starej przepowiedni... Mewis i Palatek podpisały tymczasowy rozejm. Wojna obróciła się w drugą stronę. Kapituła Magów z południowego wybrzeża jest zagrożona. Wielka Nizina Ojców - elfickie miasto księżniczki Etincelle szykuje się do zbrojnej napaści. Krasnoludy nie odpowiadają na listy z Kwatery Głównej. Karły gromadzą się już niedaleko Mewisu. Część z nich wciąż oblega siedzibę klanu Merduhemz. Nie wspomnę o tym co się dzieje na dnie Morza Zachodniego...
- Inrami... to jest Wojna Końca... i wszyscy dobrze wiedzą, że bić się trzeba... tylko nie wszyscy wiedzą o co się bić i dlaczego... A stawka jest ogromna. Stawką jest Przeżycie. Inrami... Kapituła już Cię poszukuje. Elfy też. Ktoś odgrzebał starą Przepowiednię Meariona. Inrami...
Dziewczyna skuliła się na ziemi i ukryła twarz w dłoniach.
Myśli kłębiły się w jej głowie. Szloch uwiązł w gardle.
- Groul... - wyszeptała po chwili. - To jest chore... to niemożliwe! Przecież ja... i że co niby?! - szept przeszedł w krzyk. - Że co?! Że jestem jakąś cholerną dziewicą? A gówno prawda! Nie jestem! I nie wiem o co chodzi...
- Świat się zmienia... Następuje koniunkcja sfer. Smoki już niedługo wyginą. To samo czeka całą plejadę magicznych stworzeń. Inrami...już niedługo magia przestanie się liczyć... Spotkaliście niejakiego Jonesa, prawda?
Dziewczyna w milczeniu pokiwała głową.
- To efekt koniunkcji sfer. Jeżeli...
* * *
Ircaine w zamyśleniu spoglądał ze szczytu Warowni na ciemną ścianę drzew majaczącą w oddali. Niebo obleczone było obsydianowym welonem chmur.
Niedostrzegalny uśmiech.
Wspomnienia.
Dzień, w którym zobaczył ją po raz pierwszy...
Pokazał jej Warownię. Wtedy... mógł jeszcze działać. Mógł ją uprzedzić. Mógł ją ocalić.
Mimo tego, że musiał być wierny Kapitule.
- To miejsce nazywa się Wartownia. - powiedział wtedy - Dlatego, że przy dobrej pogodzie można stąd zobaczyć i Mewisaan, i Palion. Teraz Palatek zrywa pokój i prowadzi wojska na stolicę Mewisu. Wojna. Król Palateku już wybrał. Atena wybrała. - spojrzał przeciągle na dziewczynę, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że... - Celika została powstrzymana od wyboru. Co zrobisz, ty, powierniczka sekretów Celiki?
Odwróciła się.
Wtedy nie zrozumiała.
...
Celika umarła, bo nie zgadzała się z postanowieniami Kapituły.
Atena wybrała.
- Ircaine...
Obrócił się. Siedziała na balustradzie opasającej magicznym wieńcem jeden z głównych tarasów Warowni.
- Ircaine... - powtórzyła śpiewnie.
Mężczyzna przyglądał jej się przez chwilę w skupieniu, po czym pochylił głowę na znak czci i powiedział niskim głosem.
- Witaj Zila.
Kobieta uśmiechnęła się. Blade światło gwiazd spływało na jej włosy nadając im prawdziwie mistyczny wygląd.
Cisza. Mrugnięcie. Spojrzenie. Oddech zawarty w siedmiu centymetrach sześciennych powietrza.
- Czarny... o czym myślisz?
- O niczym szczególnym.
Zila zaśmiała się perliście. Głos jej odbił się echem od ciemnej kopuły nieba.
- Czarny... poddajesz w wątpliwość szczególność Dziewicy Ognia? Zabawne. Doprawdy.
Nie skomentował. Nie chciał.
- Dlaczego nie chcesz?
Cisza.
- Ircaine... wiesz dobrze, że tylko w taki sposób możemy ocalić nasz Świat...
Cisza.
Kobieta odrzuciła do tyłu swoje złote włosy, wsparła się na ramieniu mężczyzny i zaczęła mówić:
- Koniunkcja sfer przybrała zły kierunek. Jones. Nie wiadomo gdzie jest. Nie wiadomo co się z nim dzieje. Nie możemy pozwolić ażeby postaci z tamtego wymiary znajdowały się gdzieś w pobliżu. To zakazane.
- Układ Shivana?
- Nie. Czarny. Przepowiednia Meariona.
- ...
- Nastąpiły komplikacje, Ircaine. Zbyt długo zwlekaliśmy. A teraz jest już za późno. Nie możemy dłużej czekać. Inaczej szlag trafi wszystko to, co budowaliśmy od tak dawna... rozumiesz?
- Co mam zrobić?
Niedostrzegalny uśmiech.
- Domyślny jesteś...
Pogładziła go po policzku. Poczuł jej oddech na szyi.
- Co mam zrobić? - powtórzył.
- Nic wielkiego. - wyszeptała kobieta. - Odnajdź ją, rozkochaj w sobie, niech da ci dziecko... a potem przynieś to dziecko do mnie... a ją zabij.
Gniew.
Stłumienie.
Potwierdzenie rozkazu.
- Czy to wszystko jest naprawdę konieczne?
Cichy śmiech.
- Nie Ircaine. Nic nie jest konieczne. Rozumiesz?
Pokiwał w milczeniu głową.
Był zdecydowany.
- Nie zrobię tego Zilo...
Po chwili.
- Nie zrobię tego drugi raz. Nie zawiodę cię!
* * *
PRZEPOWIEDNIA MEARIONA
... i rzekł natenczas Maeglir Mearion - Przyjaciel Smoków: >> Zdradziłaś swoją Krew Minerwo. Nie będzie ci to zapomniane. Z krwi mojej i mych Zwierzchników zrodzi się Płomień, który spali twoje potomstwo. Strzeż się Minerwo, albowiem wielkie nieszczęście sprowadziłaś na swój Świat. Magia nie zazna spokoju - dopóty dopóki ofiara nie zostanie spełniona. Zemsta jest kluczem do wszystkiego. Strzeż się Koniunkcji Sfer. Z mojej to krwi przyjdzie na świat Mesjasz, który utopi wszystko w posoce tylko po to, aby jego Dziecię znalazło ukojenie w Magii. Czarny i Biały - oto barwy, które pod wspólnymi sztandarami zapanują na wieki. Strzeż się Dziewicy Ognia Minerwo.... Ostatniej ze Smoczego Rodu - Dziecka Płomienia... Zabójczyni Waszego Świata. Wszechświata...<<
A następnie ziemia się rozstąpiła i piekielne ognie pochłonęły tego, który był ich ojcem.
Minerwa zbladła i osunęła się nieprzytomna na ziemię.
Tak oto Maeglir Mearion - Przyjaciel Smoków zakończył swoje życie - przypieczętowując przy tym żywot Magii.
Wolumin Przepowiedni XXI Księga Meariona
* * *
Etincelle nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w blady sierp księżyca wiszący nad liliowymi ogrodami Niziny Ojców - w pradawnym języku zwanej Eareen Aglar. Myśli jej wirowały wokół jednego. Ciche westchnienie. Od dobrych pięciu dni nie myślała o niczym innym. Przepowiednia Meariona. Zwiastunka Zagłady. Wojna Końca. Kolejne ciche westchnienie. Spadająca gwiazda. Życzenie.
Po chwili.
Szelest.
Cichy głos.
- Etin...
Spojrzenie.
Znak.
Dotyk.
Gest.
- Zila...
Niedostrzegalny uśmiech.
Zuchwałość.
- Co ty tutaj robisz?
- ...
- Mam zawołać straże?!
Skinienie.
Blokada.
Magia.
- Jak śmiesz...
- ...
- Zilo...
- Nie denerwuj się Etin...
Aksamitny głos.
- Dziewica jest już w naszych rękach...
Szeroko otwarte oczy.
Zdziwienie.
- Odnaleźliście ją już?
Potwierdzenie.
Ircaine.
Westchnienie.
- Kiedy ją sprowadzi?
Wahanie.
- A więc tak... rozumiem... doskonały plan, Zila...
Po chwili.
Koniec.
- Zila... nie mogę dłużej... jestem wyczerpana dzisiaj... rozmawiajmy normalnie. Dość już na dziś tej telepatii.
Zgoda.
Po chwili.
- A co z Kapitułą? Ktoś już czegoś się domyśla? Ktoś wie, że tworzymy odłam... że...
Porozumiewawczy uśmiech.
Zdrada.
* * *
- Zdraaaaaaada!
Stukot setki zbrojnych stóp na marmurowej posadzce. Hałas. Harmider. Komenda.
- Hendir! Co tu się dzieje?!
Krew. Ranni. Krzyk. Ametyst. Rozbicie.
- Kto to zrobił?! Kto zabił posłańców z Mewis?! Kto zabił Neturaandee?!
Wrzawa. Łza.
Światło. Majestat. Pochylenie. Oddani czci.
- Mistrzyni...
- Hendir. Lumnia. Zbierzcie wszystkich do Sali Słońca. Jored, niech wojsko wróci do koszar. Zdradzono nas. Ktoś z Kapituły nie dotrzymał słowa. Ktoś stworzył odłam. Ktoś słono za to zapłaci.
Błysk. Skupienie mocy.
- Mistrzyni...
- Wykonać moje polecenie. Ircaine... do mnie.
Wymienienie spojrzeń. Niedostrzegalne uśmiechy.
- Tak... Mistrzyni...
- Zila... Ircaine. Mów do mnie - Zila.
- Opozycja rozbita, jak rozumiem...
Zuchwałość.
- Dobrze rozumiesz Ircaine. Mewis jest już niegroźny... Neturaandee szpiegował dla tych chudopachołków z Palateku... Myślę, że Ludzie są już nieszkodliwi... Etincelle i bandą tych leśnych elfów zajmę się sama... Gorzej będzie z Kapitułą....
Paskudny uśmiech.
- Przecież jesteś Mistrzynią. Przecież Ty tu dowodzisz.
Konsternacja.
- Sprawy przybrały niepomyślny obrót Ircaine...
- ...
- Groul łamie dane słowo.
Zdziwienie.
- Groul nie chce nam dostarczyć Dziewicy...
- ...
- Co więcej...
Szept.
Złość.
- Groul ją właśnie uświadamia!
* * *
Inrami wpatrywała się w smoka ze zdumieniem.
- Przecież to niemożliwe! Że kim ja jestem! Że dziewica?! No dobra... przez to już przebrnęliśmy. Dziewicą nie jestem. Że Ognia? Może i tak. Ale cholera jasna, za przeproszeniem - z krwią przypałętało się. Groul! Ja żadnym Mścicielem ani innym popierdoleńcem nie jestem i tyle! Już prędzej Kristo się do tego nadaje. Albo Serubi, heh...
Dziewczyna spojrzała ukradkiem w stronę drużyny. Wszyscy zaczynali właśnie układać się do snu. Wszyscy oprócz niej. Zmęczenie już od dobrych dziesięciu minut dawało się jej porządnie we znaki. NA dodatek niestworzone opowieści smoka przyprawiały ją o zawroty głowy.
- O Groul! - powiedziała po chwili z błyskiem w oku. - Ty ten tego... a może ty się pomyliłeś... Mściciel... Krew i te sprawy, przepowiednie, bajania... może ci o Gristela chodzi, co?
- Inrami... - westchnął smok z rozbawieniem. - Uspokój się. Ja wiem, że dla ciebie to w tej chwili jest czarna magia, ale...
- Maaagia. Groul! A nie mówiłam. Pomyłka, jasna pokraka i tyle! Tobie o Serubi chodzi! To ona się Mocą para... Ty weź ją zacznij uświadamiać... i to prędko, bo do najpojętniejszych to ona raczej nie należy.
Dziewczyna zachichotała cicho.
Groul uśmiechnął się pod nosem.
- Zmęczona jestem... - powiedziała po chwili Inrami ziewając przeciągle. - Mhm... wiesz Groul.. zostaw te wszystkie rewelacje na jutro, dobrze? A teraz daj mi się przespać choć trochę. Jutro czeka nas wszystkich ciężki dzień... Musimy zadecydować, co robimy dalej...
Groul mruknął coś niewyraźnie.
Dziewczyna pogładziła go po chropowatej skórze i udała się na spoczynek.
- Jutro czeka nas wszystkich ciężki dzień... - powtórzył jej ostatnie słowa smok. - Musimy zadecydować, co robimy dalej...
- Nie musimy. - dodał po chwili. - Wszystko jest już postanowione.
* * *
Zobaczyła iskierki Mocy układające się w gwiezdne konstelacje. Odczytywała je bez problemów. Wirowała na granicy Myśli i Słowa. Z każdą nową inkantacją czuła się coraz bardziej bezpiecznie. Magia.
Ciche westchnienie. Źródło. Ścieżka. Znak Niedźwiedzia. Znak Słońca. Trójkąt Spełnienia. Przepowiednia Meariona.
Krzyk niebios odbity od Ziemi kopułą gromu. Światło. Jakieś błyski. Poczuła, że spada... Nie mogła oddychać.
Ktoś za nią wołał: "Zachód, Zachód płonie! Serubi! Nie zostawiaj jej! Nie opuszczaj Dziewicy Ognia!".
Ukłucie w okolicach serca. Spazm bólu. Łzy spływające po zakrwawionych policzkach. Płomień wyniszczający do cna. Popioły. Zimne dłonie. I krzyk poruszający niebiosa.
Otworzyła oczy. Zamrugała. Zobaczyła nad sobą czyjąś zatroskaną twarz. Westchnęła cicho. Oparła głowę na poduszce z mchu.
- Inrami... wystraszyłaś mnie.
Szept.
- Seru... mogę się położyć koło ciebie... bardzo się boję. Męczą mnie koszmary... i...
Głos dziewczyny załamał się. Czarodziejka po raz pierwszy widziała ją w takim stanie. Dziwiło ją to. Dziwiło ją podejście jej samej.
Bez słowa objęła towarzyszkę ramieniem.
- Oczywiście Inrami. Kładź się.
Poczuła ciepło jej oddechu na twarzy.
- Serubi...
- Mhm...
- Ja chyba umieram...
- - -
Krzyk.
- Serubi. CO się dzieje?!
To Kristo.
- Kto do cholery znowu wrzeszczy?!
Gristel przewrócił się na drugi bok. Zmierzył czarodziejkę piorunującym wzrokiem. "To był tylko sen." przemknęło tej ostatniej przez głowę. "Dziwny sen o..."
- Gdzie Inrami? - spytała.
Rozejrzeli się. Wojowniczki nigdzie nie było.
- Eee... pewnie w krzakach siedzi... - sennym głosem odpowiedział Sedy.
- Pójdę jej poszukać. - czarodziejka wstała i zaczęła iść w stronę ciemniej ściany drzew.
- A jej co znowu oooo...oodbiło. - ziewnął przeciągle Kristo. - Przecież tak się nie lubią z Inrami. Cały czas sobie dogryzają....
Krzyk. Światło. Nieokreślone dźwięki.
- Choooolera - jęknął Sedy. - Znowu jakieś przeboje... Bogowie! Co za noc...
Gristel bez słowa wstał, zarzucił swoją niezastąpioną lutnię na plecy i skierował się w stronę skąd dochodziły krzyki. Inni po chwili bez słowa poszli za nim.
Na małej polanie, gdzie spał Groul dogorywała ziemia. Wszędzie było pełno dymu.
Ktoś leżał na ziemi. Ktoś klęczał. Ktoś...
- Serubi... co robisz?
- Gristel. Szybko. Tu ktoś jest... ktoś kto chce nas zaatakować. Zabił Groula. - głos dziewczyny przeszedł w szept. - Gristel szybko. Kristo na co czekacie... Sedy...
Dopiero teraz zauważyli leżącą na ziemi Inrami. Czarodziejka zakładała jej opatrunki, recytowała zaklęcia uzdrawiające....
- Co się stało?! Co z Inrami...
- Cholera... cholera...
- Serubi! Mów co jest!
- Zamknij się Kristo! Szukajcie tego, który zabił Groula... Idioci! - krzyknęła płaczliwie. Głos jej drżał. - Inrami umiera...
* * *
Ircaine poczuł dziwne ukłucie w okolicach serca. Zachłysnął się powietrzem.
- Co jest... - wyjąkał.
Upadł na kolana.
- CO się dzieje... Aa... a...
Zila pogładziła go po policzku.
- Cicho Czarny... cicho...już dobrze...
Mężczyzna osunął się na ziemię.
- Już dobrze... - wyszeptała kobieta wciąż gładząc go po twarzy. - Zdrajca nie żyje. Dziewica Ognia już o niczym nie pamięta. Wszystko znowu jest w porządku...
---
Otworzył oczy kiedy rydwan Słońca był już wysoko na niebie. Przetarł dłonią zaspane powieki. Odkaszlnął. Narastający ból w skroniach przypomniał mu o wydarzeniach dnia poprzedniego.
- Zila!
- Jestem... Czarny, jestem...
- Co z...
- Inrami. Żyje. Oczywiście, że żyje głuptasie. Przecież nie mogłam zabić Dziewicy Ognia...
---
Otworzyła oczy kiedy rydwan Słońca był już wysoko na niebie. Przetarła dłonią zaspane powieki. Odkaszlnęła. Narastający ból w skroniach przypomniał jej o wydarzeniach dnia poprzedniego.
Próbowała się podnieść. Powstrzymał ją ból w klatce piersiowej.
- Inrami... nie ruszaj się...jesteś ranna.
- Se...Serubi, co się stało.
- Cicho. Mówię przecież, żebyś się nie ruszała, bo pójdą wszystkie szwy, które dopiero co ci założyłam.
- ...
Ciche westchnienie.
- Śpij...
- Serubi...
- Mhm?
- Wczoraj... Kto to był? Co z Groulem?
- ...
- Bo...
- Inrami! Śpij! Porozmawiamy jak wyzdrowiejesz. Nie martw się. Wszystko jest w porządku.
* * *
Ircaine podniósł się z posłania. Szybko zarzucił na ramiona płaszcz, do pochwy przy pasie włożył swój wysłużony miecz, a przez ramię przełożył obszerną torbę szytą z olifantowej skóry.
Już po chwili znalazł się na zalanym słońcem dziedzińcu Kapituły. Wiatr z zachodu poruszył listowiem drzew otaczających kompleks świątyń i uczelni.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Geero , mój wierzchowiec...
- Panie, Mistrzyni zabroniła komukolwiek opuszczać dziś teren Kapituły.
- Geero... czy mam powtarzać dwa razy?
Błysnęła świetlista klinga. Osłupiały sługa mamrocząc coś pod nosem przyprowadził po chwili konia karej maści.
- Dzięki Geero. Masz... na wypadek gdyby Atena pytała gdzie jestem...
- Co to, panie?
- Nieważne. Przekaż Mistrzyni. I tyle. Bywaj!
Wierzchowiec zarżał. Ircaine stanął w siodle i poprowadził konia w stronę głównej bramy. Po chwili był już na szlaku...
---
- Geero! Jaki był rozkaz?!
Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Przestraszył się nie na żarty.
- Mistrzyni. - wyjąkał. - Ircaine mówił, że...
Gniew.
Impulsy magii w powietrzu.
- Wiesz chociaż dokąd pojechał!?
- Mhm... Mistrzyni... kazał Ci to przekazać...
Kobieta wyrwała mu z rąk kawałek pergaminu. Powiodła wzrokiem po kształtnych literach pisanych wprawną ręką. Jej wargi drżały.
Pragnienie zemsty.
Zdrada.
Energia.
Jej włosy w nieładzie falowały na wietrze.
- Zapłacisz mi za to Ircaine... Obiecuję ci... - wyszeptała mrużąc oczy, które przybrały teraz barwę burzowego nieba.
Kawałek pergaminu, który do tej pory trzymała w dłoni został uniesiony do góry przez wiatr...
Ktoś wtajemniczony od razu zauważyłby, że takiego papieru już się nie wytwarza... że to stary manuskrypt...
Fragment PRZEPOWIEDNI MEARIONA.
... Przeznaczenie w końcu wypełni się po brzegi. Czarne złączy się z Białym. Zwierzchnik Magii zawierzy Dziewicy Ognia. Krew Smoków połączy Dwie Moce, które dadzą początek nowemu Życiu. Tak wypełni się przepowiednia, która będzie początkiem Odrodzenia.
NabuchodonoZORKA [nzorka@pf.pl]
|strona 48|
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
E4 braggE4JAMO E4JAMO E4E4E4Riget e414 Preparation for White For 1 e4 Players 06 Robatsch DefenseRiget 2 e4E4 3e4Instalacja AUX E4e4 instrukcjaE4 pryzmatkolokwium e4 mach3więcej podobnych podstron