Czarne trójkąty - Paranormalium
Strona główna · Informacje · Kontakt z Redakcją
Kliknij tutaj, aby przejrzeć całą zawartość Paranormalium Offline
ARTYKUŁY
11 WRZEŚNIA
ASTROLOGIA
CUDA
DEMONOLOGIA
DUCHY
EZOTERYKA
KLĄTWY
KRYPTOBOTANIKA
KRYPTOZOOLOGIA
LEGENDARNE STWORZENIA
MAGIA
MITOLOGIA
NIEWYJAŚNIONE
NIEZWYKŁE MIEJSCA
NIEZWYKŁE ZDOLNOŚCI
NOWA BIOLOGIA
PRZEDMIOTY KULTU
RAELIANIE
REIKI
RELIGIA
ROK 2012
SEKTY
SNY, LD, OOBE
STREFA MROKU
TAJEMNICE KOSMOSU
TAJEMNICZE WIZERUNKI
TEORIE SPISKOWE
UFO
USO
WAMPIRYZM
ZAGADKOWE OBIEKTY
ZAGADKOWE ZNIKNIĘCIA
ŻYCIE PO ŚMIERCI
CIEKAWOSTKI
UNPLUGGED!(mat. źródłowe)
CIEKAWE ARTYKUŁY
RELACJE
Paranormalium >> Artykuły >> UFO - nieznane obiekty latające
Czarne trójkątyDodano: 2005-04-02 23:06:22
KONIEC LAT OSIEMDZIESIźTYCH XX WIEKU. BELGIA. TEORETYCZNIE PO BELGIJSKIM NIEBIE MOGź JUŻ LATAĆ „CZARNE TRÓJKźTY":
AMERYKAŃSKIE SAMOLOTY F-117 NIGHTHAWK I B-2 SPIRIT. PRAKTYCZNIE LATA PO NIM COS INNEGO: RÓWNIE TRÓJKźTNEGO. ALE BARDZIEJ NIESAMOWITEGO. ARMIA BEZRADNIE ROZKŁADA RĘCE. CYWILÓW OGARNIA STRACH.
Obserwacje UFO nad Belgią pod koniec 1989 i na początku 1990 roku nazywane są falą czarnych trójkątów. Pamiątką po nich są setki raportów policyjnych i wojskowych, zdjęć i filmów nakręconych przez przechodniów i wojskowe kamery.
Materiał fascynujący, zagadka absolutna.
We wrześniu 1989 roku Belgowie zaczęli zgłaszać się na policję informując o dziwnych trójkątnych obiektach na nocnym niebie. „Pewnie Amerykanie testują swoje czarne cacka" - tłumaczono im. Niektórzy jednak nieśmiało zwracali uwagę, że amerykańskie samoloty, w przeciwieństwie do tego, co przeleciało nad ich domem, oborą czy polem, nie mają długości kilkudziesięciu metrów. Ci musieli zadowolić się uwagą o wielkich oczach strachu.
Wszystko pewnie poszłoby w niepamięć, gdyby nie wypadki z 5 listopada. W tym dniu ogromne latające trójkąty pojawiły się na wojskowych radarach w trzech belgijskich miejscowościach: Bertom, Glons i Bierset. Namierzył je także wojskowy radar w holenderskim Maastricht i niemieckim Dusseldorfie.
Diabelska geometria
29 listopada o godz. 17 żandarmi Montigni i Nicoll z belgijskiej prowincji Liege patrolują okolicę. Około 120 metrów nad Ziemią wisi ponad 30-metrowy trójkąt! jego spód lśni jak lustro. Reflektory umieszczone na wierzchołkach penetrują powierzchnię ziemi białym światłem. W pewnym momencie trójkąt rusza powoli. Żandarmi ścigają go samochodem. „Nikt nam nie uwierzy" - obawiają się, jak się okaże, niesłusznie. Około 17.24 obiekt zawraca i kieruje się nad miasteczko Eupen. Tu jest obserwowany przez wielu świadków. Część z nich szczegółowo opisze potem jego iluminatory i dziwny odgłos, jakby szum suszarki do włosów. O 18.45 obiekt nadal jest widoczny. Gapie fotografują, a wojsko donosi, że nic nie wie o jakichkolwiek ćwiczeniach lotniczych.
Tymczasem do trójkąta dołącza drugi, identyczny. Po godzinie jeden po prostu znika, drugi odlatuje. Jest 20.29. Dla wielu amatorów mocnych wrażeń z okolic Eupen zaczyna się długa, zimna noc pod gołym niebem. UFO wprawdzie nie powróciło do tego miasteczka, ale tej nocy i o świcie zaszczyciło swoją obecnością jeszcze wielu Belgów. Złożyli oni aż 70 doniesień na policję, do prasy i organizacji litologicznych. Wszystkie mówiły o złowrogich, ciemnych trójkątnych obiektach wiszących nad ziemią iub o przemieszczających się po niebie trzech, ustawionych w trójkąt światłach.
Minęło niespełna dwa tygodnie, podczas których z różnych części kraju napływały informacje o latających trójkątach. Nadszedł 11 grudnia: dzień „najazdu" na Belgię. „Inwazja" UFO rozpoczęła się tuż po 17.00, a zakończyła przed 23.00.
Wojsko zadziera głowę
O trójkątach, które „są za duże, żeby latać", donoszono z pięciu prowincji. Policja i wojsko doświadczyły wówczas paniki gospodyń domowych i stanowczych żądań wyjaśnień ze strony „płacących podatki i mających prawo znać prawdę". Zniosły to ze spokojem. Dopiero kiedy doniesienie złożył oficer armii belgijskiej, podpułkownik Andre Amonda, wpadły w zakłopotanie. Nic dziwnego, jeśli znawca wszystkiego, co lata lub strzela, używa słów „bardzo dziwny obiekt", znaczy to niechybnie, że obiekt jest dziwny. Bardzo dziwny.
Tymczasem zbliżała się wiosna, śnieg topniał, a Belgom nadal objawiały się czarne trójkąty. 30 marca o 23.00 do kontrolera stacji nasłuchu radarowego w Glons pod Brukselą dotarła informacja z terenu:
„światła tworzące trójkąt, widoczne na niebie nad Ramillies". Jeszcze przed paroma miesiącami uznałby to za kawał, teraz wiedział, że przed nim kawał roboty. Połączył się z żandarmerią, prosząc o wysłanie patrolu. Patrol potwierdził informację. Kapral Pinson był urzeczony zmieniającymi się kolorami świateł. Dyżurny kontroler stacji radarowej ponownie przyjmuje doniesienie: „Do formacji świateł dołączyła kolejna".
W tym samym momencie niezidentyfikowany obiekt pojawia się na radarze. Porusza się wolno: z prędkością zaledwie 46 km. Sytuacja staje się poważna. Czas na wprowadzenie w życie rozporządzenia dowództwa lotnictwa Belgii w sprawie czarnych trójkątów. Pojawienie się UFO zostało potwierdzone przez radary, należy więc natychmiast wysłać patrol myśliwców. Padają odpowiednie rozkazy, a „cień" kolejnego UFO pada na radar w Glons.
Wyścig o Belgię
Radar w Semmerzake potwierdza: po niebie nad Ramillies krążą dwa UFO. Sztab zwleka jeszcze z decyzją wysłania samolotów. Czeka na wyniki analiz ech radarowych. Czy aby nie są to zjawiska atmosferyczne? „Nie - pada odpowiedź ekspertów - to obiekty fizyczne". Piętnaście minut po północy w kierunku UFO startują dwa F-116. Dziewięciokrotnie próbują przechwycić cele. Bez powodzenia.
Kilka razy piloci widzą UFO na radarach pokładowych. Trójkąty dokonują jednak manewrów, za którymi nie nadąża ziemska technika. Do dzisiaj taśmy magnetofonowe przechowują gorące meldunki: „Cel błyskawicznie zmienił prędkość z 278 km/godz. do 1797 km!", „Spadł w ułamku sekundy o ponad 1000 metrów!", „Mam go, dogoniłem go, jestem już blisko", „Zniknął, nigdzie go nie ma!". Samoloty wróciły do bazy po pościgu trwającym 45 minut. Tej nocy UFO pojawiło się jeszcze na kilku belgijskichradarach. Następnego dnia niebo nad Belgią było czyste. Trójkąty wyłoniły się za to z brytyjskiej mgły...
Od września 1989 do marca 1990 roku na terenie Belgii odnotowano ponad 2000 obserwacji trójkątnych obiektów latających. Ostatniego dnia „inwazji" odebrano aż 3000 meldunków. Zanim sprawa przycichła, pojawiło się wiele prób racjonalnego wyjaśnienia tych zdarzeń. Niezawodną w takich przypadkach teorię balonów meteorologicznych odrzuciło nawet oburzone wojsko. „Balony nie latają pod wiatr, nie przyspieszają do zawrotnych prędkości i nie uciekają przed samolotami" - stwierdził jeden z oficerów. Za to dla latających trójkątów, przybyłych nie wiadomo skąd i po co, wszystko to najwyraźniej pestka.
Ewa Jabłońska
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
587,17,artykul698,17,artykul496,17,artykul60,17,artykul437,17,artykul632,17,artykul59,17,artykul613,17,artykul407,17,artykul64,17,artykul58,17,artykul372,17,artykul351,17,artykul56,17,artykulwięcej podobnych podstron