v 02 061







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.61)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –






61. JEZUS NAUCZA
TŁUM W
BETSAIDZIE
Napisane 3 lutego
1945. A, 4369-4377
Jezus jest w
Betsaidzie. Przemawia
stojąc w łodzi, którą tu przypłynął i która jest jakby osadzona na
mieliźnie
rzeki, przycumowana do pala na małym, szczątkowym nabrzeżu. Wiele osób
siedzi
półkolem na piasku, aby Go słuchać. Jezus właśnie zaczął mówić:
«...i widzę tutaj
ludzi, którzy
Mnie bardzo kochają: was, z Kafarnaum, którzy szliście za Mną,
odkładając na bok
handel i domowe zacisze, aby słuchać słowa, jakim posługuję się dla
pouczenia was.
Wiem także, że takie postępowanie naraża was na wyśmianie i może wam
przynieść
szkodę w waszej społeczności większą niż strata, jaką poniesie wasza
sakiewka. Wiem
dobrze, że Szymon, Eliasz, Uriasz i Joachim są przeciw mnie. Dziś –
przeciwnicy,
jutro – wrogowie. Mówię wam to, bo nikogo nie oszukuję. Nie chcę
oszukać was, Moich
przyjaciół. Mówię wam, że mocni z Kafarnaum użyją wszelkich środków, by
Mi
szkodzić, zadać ból, by Mnie pokonać... Podsuną kłamliwe myśli, będą
także
grozić, kpić i rzucać oszczerstwa. Wspólny wróg posłuży się wszystkim,
aby wyrwać
dusze Chrystusowi i uczynić je swą zdobyczą. Powiadam wam: kto wytrwa,
ten będzie
zbawiony. Jednak mówię wam też: ten, kto kocha życie i dobrobyt
bardziej niż
zbawienie wieczne, jest wolny, może odejść, może Mnie opuścić, by zająć
się swoim
kruchym istnieniem i przelotnym dobrobytem. Ja nikogo nie zatrzymuję.
Człowiek jest
istotą wolną.
Przyszedłem uwalniać go coraz bardziej od grzechu, w tym co dotyczy
ducha, oraz od
łańcuchów wynaturzonej religii. [Religia taka] uciska, przytłacza masą
drobiazgów,
słów i przepisów prawdziwe słowo Boże, które jest czyste, zwięzłe,
jasne, proste,
święte, doskonałe. Moje przyjście przesiewa przez sito sumienia.
Gromadzę Moje ziarno
na wolnej przestrzeni, młócę je nauką ofiary i przesiewam przez sito
własnej woli.
Plewy, sorgo, wyka, życica odfruną – lekkie i niepotrzebne. Opadnie to,
co ciężkie i
szkodliwe, i nakarmi ptaki. Do Mojego spichlerza trafi jedynie ziarno
wybrane, czyste,
odporne, wspaniałe: ziarno – czyli święci.
Przed wiekami
szatan wyzwał
Przedwiecznego do walki. Pyszniąc się swoim pierwszym zwycięstwem nad
człowiekiem
powiedział Bogu: “Twoje stworzenia będą moje na zawsze. Nic, ani kara,
ani Prawo,
jakie chcesz im dać, nie uzdolni ich do osiągnięcia Nieba. Twoja
siedziba, z której
mnie wypędziłeś, z której wygoniłeś jedynego inteligentnego
pomiędzy Twymi
stworzeniami, pozostanie pusta, bezużyteczna, smutna jak wszystko, co
niczemu nie
służy.”
A Przedwieczny
odpowiedział
Przeklętemu: “To jest teraz w twej mocy, gdy jedynie twoja trucizna
panuje nad
człowiekiem. Jednak ześlę Moje Słowo i Jego nauczanie unieszkodliwi twą
truciznę,
uleczy serca, uzdrowi je z szaleństwa, jakim je opętałeś, i powrócą do
Mnie. Jak
zagubione owce, które odnajdują pasterza, powrócą do Mojej zagrody i
Niebo się
zaludni. To dla nich je uczyniłem. A ty, w swej pozbawionej mocy
wściekłości,
zazgrzytasz wstrętnymi zębami w twym przerażającym królestwie, jako
więzień i
przeklęty. Aniołowie zrzucą na ciebie kamień Boży, który zapieczętuje
twoją
siedzibę. Ciemności i nienawiść staną się udziałem twoim i tych, którzy
do ciebie
należą. Losem Moich [świętych] będą błogosławione śpiewy, nieskończona
wolność, wieczna i najwyższa.”
A Mamona z kpiącym
śmiechem
przysięgła: “Na moją Gehennę przysięgam, że gdy nadejdzie ta godzina,
przyjdę.
Będę wszędzie obecna przy ewangelizowanych i zobaczymy, kto będzie
zwycięzcą: Ty czy
ja.”
Tak, szatan
zastawia na was pułapki,
by was przesiać, ale i Ja was otaczam, aby was przesiać. Jest dwóch
przeciwników: Ja i
on. Jesteście między dwoma. To pojedynek Miłości z Nienawiścią,
Mądrości z
Niewiedzą, Dobroci ze Złem. Rozgrywa się on nad wami i wokół was.
Wystarczy Moja
obecność, aby odwrócić złośliwe uderzenia, jakie szatan na was kieruje.
Stanę
pomiędzy szatańskimi zastępami i wami. Zgadzam się, by Mnie raniono
zamiast was, bo
was kocham. Jednak ciosy, dosięgające was wewnętrznie, powinniście
pokonać waszą
wolą, biegnąc do Mnie, idąc Moją drogą, która jest Prawdą i Życiem.
Ten, kto nie
ma silnego pragnienia Nieba, nie osiągnie go. Ten, kto nie jest zdolny
być uczniem
Chrystusa, będzie lekką plewą, którą wiatr porwie ze sobą. Kto jest
nieprzyjacielem
Chrystusa, ten jest szkodliwym ziarnem, które rozkwitnie w królestwie
szatana.
Wiem, dlaczego
przybyliście, wy z
Kafarnaum. Doskonale wiem, jaki grzech jest Mi przypisywany. Wiem, że z
powodu tego nie
istniejącego grzechu szepcze się za plecami i podsuwa myśl, że słuchać
Mnie i iść
za Mną znaczy być wspólnikiem grzesznika. Jasno zdaję sobie z tego
sprawę i nie
obawiam się uświadomić tego ludziom z Betsaidy. Pomiędzy wami,
mieszkańcami Betsaidy,
są starzy, którzy z różnych przyczyn nie zapomnieli ‘Pięknej z
Korozain’. Są
mężczyźni, którzy razem z nią grzeszyli, i niewiasty, które z jej
powodu płakały.
Płakały –a Ja jeszcze wam nie powiedziałem: “Miłujcie tego, kto wam
szkodzi”. Po
płaczu nastąpiła radość, kiedy dowiedziały się, że [‘Piękna z
Korozain’]
została dotknięta zgnilizną, jaka z jej nieczystych wnętrzności wyszła
na
powierzchnię jej pięknego ciała. Był to symbol trądu groźniejszego,
pożerającego
jej duszę cudzołożną, zbrodniczą i rozpustną. Cudzołożna po
siedemdziesiąt siedem
razy z każdym, kto nosił imię “mężczyzny” i posiadał pieniądze. Po
siedemdziesiąt siedem razy morderczyni swych nieślubnych dzieci.
Rozpustna z powodu
grzechu, a nie z potrzeby.
O! Rozumiem was,
zdradzone niewiasty!
Rozumiem waszą radość, gdy wam powiedziano: “Ciało ‘Pięknej’ jest
bardziej
cuchnące i bardziej zepsute niż ciało padliny leżącej w rowie przy
głównej drodze,
[wydane] na pastwę kruków i robactwa.” Jednak mówię wam: Umiejcie
przebaczyć. Bóg
dokonał za was zemsty i potem Bóg wybaczył. Również i wy przebaczcie.
Ja
przebaczyłem jej w waszym imieniu, bo wiem, że jesteście dobre, o,
niewiasty z
Betsaidy, pozdrawiające Mnie wołaniem: “Błogosławiony Baranek Boży!
Błogosławiony
Ten, który przychodzi w Imię Pana!” Jestem Barankiem i takim Mnie
znacie. Skoro Ja,
Baranek, przychodzę do was, wy powinnyście się wszystkie stać łagodnymi
owieczkami,
nawet te z was, którym dawny ból – odtąd już miniony – [ból]
zdradzonych
małżonek dał instynkt dzikich zwierząt broniących gniazda. Nie mógłbym
pozostawać
między wami, gdybyście były jak tygrysice i hieny, Ja bowiem jestem
Barankiem.
Ten, który
przychodzi w
najświętszym imieniu Boga – zgromadzić sprawiedliwych i grzeszników,
aby
doprowadzić ich do Nieba – poszedł ku nawróconej i powiedział jej:
“Bądź
oczyszczona. Idź i wynagradzaj.” Uczyniłem to w dniu szabatu. I o to
się Mnie
oskarża. To oskarżenie oficjalne. Drugim jest to, że podszedłem do
nierządnicy. Do
tej, która była prostytutką, lecz teraz jest już tylko duszą opłakującą
swój
grzech.
Tak! I mówię wam:
uczyniłem to i
będę to nadal czynił. Przynieście Mi Pisma, bacznie się im
przyjrzyjcie,
przestudiujcie je dogłębnie. Znajdźcie, jeśli to możliwe, fragment,
który zabrania
lekarzowi leczyć chorego, lewicie – zajmować się ołtarzem, kapłanowi –
wysłuchać wiernego tylko dlatego, że jest szabat. A Ja – jeśli
znajdziecie taki
fragment i pokażecie Mi go – powiem, uderzając się w piersi: “Panie,
zgrzeszyłem
wobec Ciebie i wobec ludzi. Nie jestem godzien Twego przebaczenia, lecz
jeśli zechcesz
okazać litość Twemu słudze, będę Cię błogosławił aż po ostatnie
tchnienie.”
Ta dusza była przecież chora, a chorzy potrzebują lekarza. To był
ołtarz sprofanowany
i trzeba było, aby lewita go oczyścił. To była wierna, która szła
zapłakać w
prawdziwej Świątyni Prawdziwego Boga i potrzebowała kapłana, aby ją do
niej
wprowadził. Zaprawdę powiadam wam, Ja jestem Lekarzem, Lewitą i
Kapłanem. Zaprawdę
powiadam wam, że gdybym nie wykonywał Mego obowiązku i pozwolił na
zgubę choć jednej
z dusz, którą pobudza pragnienie zbawienia, nie ocalając jej, Bóg
Ojciec zażądałby
ode Mnie rachunku i ukarałby Mnie za zgubę tej duszy.
Taki jest Mój
grzech według
możnych z Kafarnaum: mogłem poczekać na dzień po szabacie, aby ją
uzdrowić. Tak.
Jednak po co czekać cały dzień i noc, by przywrócić Boży pokój
skruszonej duszy? W
tym sercu była prawdziwa skrucha, prawdziwa szczerość, doskonała
boleść. Czytałem w
tym sercu. Jej ciało było jeszcze trędowate, lecz jej serce było już
uzdrowione
balsamem łez wylewanych przez lata ekspiacji. Aby do tego serca mógł
zbliżyć się
Bóg – bez kalania aury świętości otaczającej Boga – potrzebowało ono
jedynie
Mojego odnowionego poświęcenia. Uczyniłem to. [‘Piękna’] wyszła z
jeziora czysta
w ciele, ale jeszcze bardziej oczyszczona w sercu.
[por. Mk 1,4n]
Jak wielu, o jakże
wielu z tych, którzy – z posłuszeństwa dla Prekursora – weszli do wód
Jordanu, nie
wyszło zeń tak czystymi jak ona! Ich chrzest bowiem nie był aktem
dobrowolnym, którego
potrzebę odczuwał szczery duch chcący się przygotować na Moje
przyjście. Był on
formalnością dla uchodzenia za doskonale świętych w oczach świata. Była
to więc
obłuda i pycha: dwa grzechy dorzucające się do mnóstwa innych, już
istniejących w
ich sercach. Chrzest Janowy był jedynie symbolem. Mówił: “Oczyśćcie się
z pychy,
upokórzcie się, uznając się za grzesznych. Oczyśćcie się z grzechów
rozwiązłości, obmywając się z tego, co w was pozostaje.” Skuteczny
chrzest to taki,
który łączy się z pragnieniem duszy, chcącej się oczyścić przed ucztą
Boga. Nie
ma tak wielkiego grzechu, który nie mógłby zostać obmyty najpierw przez
skruchę,
potem przez Łaskę, a wreszcie – przez Zbawiciela. Nie ma tak wielkiego
grzesznika,
który nie mógłby podnieść upokorzonego oblicza i uśmiechnąć się do
nadziei
odkupienia. Wystarczy, że całkowicie odrzuci grzech, wytrwa bohatersko
w pokusie, jest
szczery w pragnieniu odrodzenia.
Powiem wam obecnie
prawdę, która
Moim nieprzyjaciołom może wydać się bluźnierstwem. Jednak wy jesteście
Moimi
przyjaciółmi. Mówię szczególnie do was, uczniów, których wybrałem, a
także do was
wszystkich, słuchających Mnie. Powiadam wam: aniołowie, duchy czyste i
doskonałe,
żyjące w światłości Najświętszej Trójcy i w Niej napełnione radością,

pomimo swej doskonałości – i uznają, że tak jest – w gorszej sytuacji
niż wy, tak
oddaleni od Nieba. Są w gorszej sytuacji, bo nie mogą się poświęcać i
cierpieć, by
współpracować w odkupieniu człowieka. Pomyślcie, Bóg nie bierze anioła
i nie mówi
mu: “Bądź odkupicielem człowieka”. On bierze Swego Syna. Wie jednak, że
tej
Ofierze – choć ma nieocenioną wartość i jej potęga jest nieskończona –
czegoś
brakuje. Bóg bowiem, w Swej dobroci Ojca, nie chce czynić różnicy
pomiędzy Synem Swej
miłości i dziećmi Swej mocy. Ogółowi zasług – które trzeba
przeciwstawić
wszystkim grzechom, gromadzonym przez ludzkość z godziny na godzinę –
czegoś brak.
Bóg nie bierze jednak aniołów dla dopełnienia tej miary i nie mówi im:
“Weźcie na
siebie cierpienie, by naśladować Chrystusa”. Bóg do was się zwraca: do
was –
ludzi. Mówi: “Cierpcie, poświęcajcie się, bądźcie podobni do Mego
Baranka.
Bądźcie współodkupicielami...”
O! Widzę zastępy
anielskie, które
– przerywając na chwilę ekstazę uwielbienia wokół Trójcy, będącej ich
centrum
– upadają na kolana i zwracając się w stronę ziemi, mówią:
“Błogosławieni
bądźcie wy, którzy możecie cierpieć z Chrystusem i dla Boga wiecznego,
naszego i
waszego.” Wielu nie rozumie jeszcze tej wielkości. Ona zbytnio
przekracza człowieka.
Gdy jednak Hostia zostanie ofiarowana, gdy wieczne Ziarno
zmartwychwstanie, by więcej nie
umrzeć – po tym jak zostanie zżęte, wymłócone, wyłuskane i pochowane we
wnętrznościach ziemi – wtedy przyjdzie nadprzyrodzony Oświeciciel. On
napełni
światłem duchy, nawet najbardziej ociężałe, które jednak pozostały
wierne
Chrystusowi, Odkupicielowi. Wtedy zrozumiecie, że nie bluźniłem, lecz
ogłosiłem wam
najwyższą godność człowieka. Wynika ona z faktu, że może on być
współodkupicielem, nawet jeśli wcześniej był tylko grzesznikiem.
Przygotowujcie się
do tego zadania czystością serca i intencji. Im bardziej będziecie
czyści, tym lepiej
zrozumiecie. Nieczystość, jakakolwiek by nie była, zawsze jest dymem
zaciemniającym i
obciążającym wzrok i rozum.
Bądźcie czyści.
Zacznijcie być
czystymi w waszym ciele, aby czystość weszła potem do waszego ducha.
Zacznijcie od
pięciu zmysłów, przechodząc do siedmiu namiętności. Zacznijcie od oka.
Zmysł wzroku
jest królem i otwiera drogę dla różnych głodów, najbardziej
dokuczliwych i
złożonych. Oko widzi ciało kobiety i pożąda ciała. Oko widzi dostatek
bogatych i
pragnie złota. Oko widzi potęgę rządzących i pragnie władzy. Miejcie
oko spokojne,
szlachetne, umiarkowane i czyste, a wasze pragnienia będą spokojne,
szlachetne,
umiarkowane i czyste. Im czystsze będzie wasze oko, tym czystsze będzie
wasze serce.
Czuwajcie troskliwie nad waszym okiem, żądnym odkrycia kuszących
owoców. Bądźcie
skromni w spojrzeniach, jeśli chcecie być skromni w ciele. Jeśli
posiądziecie
czystość ciała, będziecie mieć czystość bogactwa i potęgi. Będziecie
posiadać
wszystkie rodzaje czystości i będziecie przyjaciółmi Boga.
Nie lękajcie się,
gdy was
wyśmiewają za waszą czystość. Bójcie się jedynie tego, by nie stać się
nieprzyjaciółmi Boga. Pewnego dnia usłyszałem: “Świat wyśmieje Cię jako
kłamcę
lub eunucha jeśli pokażesz, że nie masz pociągu do kobiet”. Zaprawdę
powiadam wam:
Bóg ustanowił małżeństwo, by was wznieść jako Swoich naśladowców w
prokreacji i
jako współpracowników w zaludnianiu Nieba. Jest jednak stan jeszcze
bardziej wzniosły,
przed którym kłaniają się aniołowie, widząc w nim doskonałość, jakiej
nie mogą
naśladować. Ten stan może trwać, jeśli jest doskonały, od narodzenia aż
do
śmierci. Nie jest jednak zamknięty przed tymi, którzy – nie będąc już
dziewicami
– rezygnują ze swej płodności męskiej lub kobiecej, usuwają swą
zwierzęcą
żywotność, by stać się płodnymi lub żywotnymi jedynie w duchu. To stan
jakby
eunucha, ale bez niedoskonałości naturalnej ani bez okaleczenia
dobrowolnego lub
zadanego gwałtem. Stan, który nie zabrania zbliżania się do ołtarza. W
wiekach
przyszłych ci – którzy się do tego stanu zobowiążą – będą otaczać
ołtarz i
służyć przy nim. To stan najwznioślejszy, ze względu na który
[człowiek] wyrzeka
się wszystkiego, co nie jest przynależnością do jedynego Boga i
zachowuje dla Niego
samego czystość ciała i serca, aby posiadać na wieki olśniewającą biel,
tak drogą
Barankowi.
Mówiłem do ludu i
do tych z ludu,
którzy są wybrani. Teraz, zanim pójdziemy połamać się chlebem i
podzielić się
solą w domu Filipa, błogosławię was wszystkich. Błogosławię dobrych, by
im
wynagrodzić. Błogosławię grzeszników, aby im włożyć do serca odwagę
przyjścia do
Tego, który przybywa, by wybaczać. Pokój niech będzie z wami
wszystkimi.»
Jezus wysiada z
łodzi i przechodzi
przez tłum tłoczący się wokół Niego. Przy rogu jednego z domów stoi
jeszcze
Mateusz. Stamtąd słuchał Nauczyciela, nie mając śmiałości uczynić nic
więcej.
Doszedłszy do niego, Jezus zatrzymuje się i – jakby błogosławiąc
wszystkich –
udziela jeszcze raz błogosławieństwa. Patrzy na Mateusza, a potem
dołącza do
uczniów. Lud podąża za Jezusem, który znika następnie w jednym z domów.


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
t informatyk12[01] 02 101
introligators4[02] z2 01 n
02 martenzytyczne1
OBRECZE MS OK 02
02 Gametogeneza
02 07
Wyk ad 02
r01 02 popr (2)
1) 25 02 2012
TRiBO Transport 02
02 PNJN A KLUCZ

więcej podobnych podstron