Stanisław Michalkiewicz: Bez Stalina nie da rady
2005-06-29 (01:12) ASME
Kto jeszcze pamięta koszmarne czasy pierwszej komuny, to z pewnością już
zauważył, że Unia Europejska, do której przyłączono nas 1 maja ub. roku,
funkcjonuje według identycznych zasad, co, dajmy na to, PRL czy inne bratnie
kraje socjalistyczne. PRL bowiem i inne bratnie kraje socjalistyczne
funkcjonowały w ten sposób, że najpierw wszystko, co tam każde województwo
wypracowało, wrzucano do wspólnego kotła, a potem ci, którzy mieli lepsze
dojścia do kucharza, wyjadali z kotła lepsze kąski, pozostawiając innym ledwo
jadalne resztki. Dlatego cała pomysłowość lokalnych dygnitarzy skierowana była
na wyrabianie jak najlepszych stosunków z kucharzem i kuchcikami, a polityka
sprowadzała się do przybliżenia się do kotła i odepchnięcia stamtąd innych.
Jeśli ta sztuka jakiemuś dygnitarzowi się udała i, dajmy na to, zainstalował
dzięki temu złote klamki w komitecie, uważany był za tęgiego polityka, co to
jest dla swego regionu prawdziwym błogosławieństwem. Dlatego też sekretarze w
zasadzie mniej zajmowali się gospodarczym rozwojem, a jeśli nawet próbowali to
robić, to z reguły nieudolnie, bo i skąd, u Boga Ojca mogli wiedzieć, jak
rozwija się gospodarka, skoro stali na straży tak dziwacznego ustroju. Taki,
dajmy na to, Edward Gierek napożyczał pieniędzy, dzięki czemu stworzył
krótkotrwałe wrażenie dobrobytu po uprzedniej, wymuszonej ascezie, ale potem
nie miał z czego oddać i wszystko się skończyło. Więc dygnitarze lokalni, jak
już wspomniałem próbowali wyrwać ze wspólnego kotła jak najwięcej dla siebie.
Lokalnie mogło to dawać nawet jakieś efekty, oczywiście dopóty, dopóki w kotle
coś w ogóle było. A było dopóty, dopóki nad każdym dygnitarzem wisiał miecz
Damoklesa w postaci wyższego i coraz to wyższego sekretarza, który w każdej
chwili mógł przywołać Kozaków, żeby uśmierzyli najmniejszy odruch buntu. Bez
tego nikt nie wrzuciłby do wspólnego kotła nawet przydrożnego kamienia, bo i
ten przecież jemu też by się przydał. Za komuny wiedział to nawet najgłupszy
sekretarz, tymczasem w Unii Europejskiej chyba nie wszyscy jeszcze to wiedzą i
stąd, po odrzuceniu uniokonstytucji we Francji i Holandii, fiaskiem zakończył
się kolejny unijny szczyt w sprawie budżetu do roku 2013.
Bo dlaczego niby miałoby być inaczej, skoro nie ma tam ani Stalina, ani
Kozaków? Dlaczego Niemcy, czy inni notoryczni płatnicy netto, mieliby płacić
takim, dajmy na to, Polakom, skoro Polska jest już po Anschlussie, a tubylczy
dygnitarze aż przebierają nogami, żeby zamienić tubylcze godności na dożywotnie
synekury w Brukseli czy gdzie indziej? Wystarczy im popatrzeć na prezydenta
Aleksandra Kwaśniewskiego, który w swoim życiu nie zarobił normalnie chyba ani
złotówki, żeby dojść do wniosku, że już niczego nie muszą. Toteż zamierzają
obciąć wydatki tak, żeby każdy odebrał sobie tyle, ile sam wpłacił. Nie chcą
zgodzić się na to Anglicy, którzy ongiś wymówili sobie zniżki, zaś wśród
dygnitarzy w nowych krajach członkowskich zapanowało przygnębienie, bo nie
tylko diabli biorą wszystkie bajki o złotym deszczu, ale i bezsens Unii
Europejskiej staje się oczywisty nawet dla najgłupszego. Po cóż bowiem wpłacać
do wspólnego kotła, a potem miesiącami wykłócać się i przepychać wokół niego,
skoro w najlepszym i tak nie wyciągnie się więcej niż się wrzuciło? Jedyny
pożytek z tego ma biurokratyczna międzynarodówka, która jednak, powiedzmy sobie
szczerze, potrzebna jest nam wszystkim, jak psu piąta noga. Toteż premier
Blair, którego jeszcze Margaret Thatcher wyzwoliła z babilońskiej niewoli
związków zawodowych, zauważył, że teraz lepiej opowiadać inne bajki i
rozprawia, że zamiast na francuskie rolnictwo, lepiej płacić na "nowe
technologie" i "edukację". Co to konkretnie oznacza? Konkretnie oznacza to, że
trzeba smarować tłuste połcie angielskie i inne, tyle że nie rolnicze, a
przemysłowe. Krótko mówiąc, biedacy ze Środkowej Europy powinni jeszcze raz się
poświęcić, tym razem dla przedłużenia agonii socjalistycznych gospodarek Europy
Zachodniej, które, zainfekowane socjalizmem, właśnie wchodzą w etap ześlizgu po
równi pochyłej. Nasze drapichrusty nie wiedzą, co na takie dictum powiedzieć
swemu narodowi, więc lamentują nad "egoizmami narodowymi", które właśnie teraz
ponoć nagle się objawiły. Jeśli rzeczywiście w to wierzą, to są głupsi niż
przewiduje ustawa, bo przecież każdy rozsądny, a przede wszystkim w miarę
spostrzegawczy człowiek doskonale wie, że egoizmy narodowe cały czas istniały,
tyle, że dla ich zakamuflowania spryciarze opowiadali rozmaite historyjki, a to
o europejskiej integracji, a to o "partnerstwie", a to o "solidarności" i tak
dalej. Dlatego pora kończyć zabawę w europejską jedność i pan marszałek
Cimoszewicz lepiej by zrobił, wracając do swoich wieprzków w Kalinówce, niczym
Cyncynat do swego pługa niż miałby nam tu, przy pomocy Sejmu, ratyfikować
unijną konstytucję. Pierwsza myśl najlepsza, to znaczy ta o całkowitym
wycofaniu się z polityki. Abdykujcie jak najprędzej!
Widać bowiem wyraźnie, że socjalistyczna zasada wspólnego kotła i wzajemnych
wydzierek, może jako tako funkcjonować tylko w prawdziwym socjalizmie, to
znaczy w takim, gdzie jest Stalin albo ktoś inny, pełniący jego obowiązki, no i
oczywiście - Kozacy z nahajkami. Skoro nie ma ani jednego, ani drugiego, to
jakże może udać się taki eksperyment? Jasne, że się nie uda, więc trzeba
obmyślać sposób ewakuacji z tego absurdalnego domu niewoli, póki jeszcze klamka
ostatecznie nie zapadła. A dzięki Bogu, no i oczywiście Francuzom i Holendrom -
nie zapadła.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Jak zacząć zarabiać w internecie bez inwestowania ani grosza!!!MICHALKIEWICZ Stalina za grobem zwyciestwoMICHALKIEWICZ W OCZEKIWANIU NA STALINA59 Języki świata bez odpowiedziEW Karkówka bez grama soliMICHALKIEWICZ ZATRUTA MARCHEWKAGodzinki ku czci Św Michała Archanioła tekstBez tytułu1MICHALKIEWICZ JAKÓŁKI WSCHODNIE I ZACHODNIEwięcej podobnych podstron