„Zniewolony umysł” jako parabola literacka u Miłosza
Na początku lat osiemdziesiątych w rozmowie z dziennikarką Ewą Czarnecką Miłosz zrelacjonował swoje spotkanie z pewnym indonezyjskim poetą:
(…) kiedy dowiedział się, jak się nazywam, to aż przysiadł: - Pan nie wie, że pan jest naszym bohaterem narodowym? - Jak to? - mówię. - Bo pana «Zniewolony umysł» to myśmy przetłumaczyli i rozpowszechnili. I to jest nasza główna broń w walce z obecnym rządem. - To ja mówię: - Przecież wasz rząd jest prawicowy. - On na to: - No tak, ale co to ma za znaczenie - tak samo jest totalitarny. Pan napisał książkę przeciw absolutyzmowi władzy. Ta książka jest ewangelią naszych intelektualistów, którzy walczą z rządem.
Świadczy to najlepiej o tym, że dzieło Miłosza jest ponadczasową i uniwersalną parabolą. Według francuskiego socjologa literatury Roberta Escarpita utwór staje się dziełem literackim wtedy, kiedy jest podatny na zdradę, czyli możliwy do odczytania na wiele sposobów na przestrzeni czasu i różnych kontekstów historycznych. Właśnie taki jest omawiany utwór Czesława Miłosza.
Parabola, zwana także przypowieścią, jest gatunkiem literackim, który niesie ze sobą przesłanie moralne lub dydaktyczne. Do cech formalnych paraboli zalicza się:
schematyczną fabułę,
uproszczoną konstrukcję postaci,
obiektywność narracji.
Wyżej wymienione cechy służą alegorycznemu lub symbolicznemu odczytaniu świata przedstawionego w dziele literackim. W przypowieściach odnajdujemy zawsze dwie płaszczyzny wydarzeń - realną (przedstawioną w dziele) i alegoryczną.
Wszystkie te elementy możemy odnaleźć w Zniewolonym umyśle, może z wyjątkiem schematycznej fabuły, gdyż jej jako takiej trudno się dopatrzyć. Postacie Alfy, Bety, Gammy i Delty są jednoznaczne, reprezentują raczej pewien zamysł, sposób działania, postawy aniżeli własne cechy osobowościowe. Autor eseju dziejów pisarzy używa jako przykładu. Miłosz nie posługuje się nazwiskami pisarzy, ponieważ z punktu widzenia treści utworu nie są one istotne. Miłosz w swojej narracji stara się pozostać bezstronny i daleki od wartościowania, lecz jego stosunek do opisywanych zdarzeń, osób i mechanizmów jest powszechnie znany. Jednak najważniejszą cechą Zniewolonego umysłu jest to, że zawarte w nim treści mogą, ale nie muszą być odczytywane dosłownie. Sam Miłosz w rozmowie z Ewą Czarnecką powiedział: Polska była tylko materiałem przykładowym. Ale w moim zamierzeniu chodziło o pokazanie fenomenu światowego, nie lokalnego, polskiego. Polska to tylko egzemplifikuje.
Dariusz Pawelec, autor tekstu Zniewolony umysł jako parabola, pisze o dziele: »Zniewololny umysł« należy do dziel szczególnie narażonych na zniekształcający odbiór. Dzieje się tak za sprawą świata przedstawionego w tym utworze, którego większość składników możemy odnieść wprost do konkretnej, niezawoalowanej rzeczywistości. (…) Tło i sensy polityczne »Zniewolonego umysłu« przesłoniły większości czytelników tej książki zawarte w niej sensy etyczne - najistotniejsze być może dla zrozumienia utworu Miłosza, a zapowiadane już przecież w tytule książki.
O swoich sposobach interpretacji utworu Miłosza wypowiedzieli się m.in. Karl Jaspers i Witold Gombrowicz. Dla pierwszego Zniewolony umysł był dziełem nie tyle politycznym, co moralnym, podyktowanym przez głos sumienia w imię obrony podstawowych wartości. Drugi uważał, że analiza sprawy komunizmu nie jest tym, co najciekawsze w »Zniewolonym umyśle«, za najważniejszą tezę dzieła uważał myśl, iż człowiek może zrobić wszystko z drugim człowiekiem.
Ciekawe jest to, że esej był inaczej interpretowany w Polsce i za granicami kraju. W ojczyźnie Miłosza odczytywano go dosłownie i okrzyknięto go antykomunistą i hipokrytą. Na Zachodzie jednak dopatrywano się głębszego sensu dzieła. Jak pisze Pawelec:
Tak więc odbiór książki Miłosza w świecie niekomunistycznym uwalnia ją z regionalnych uwarunkowań. »Zniewolony umyśl« zaczyna znaczyć nie przez wschodnioeuropejski konkret, który wykorzystuje, ale przez jego »moralistyczne i filozoficzne uogólnienie«, a to przecież jedna z cech charakterystycznych paraboli.
Inną cechą przypowieści, choć nie formalną, jest opatrzenie dzieła mottem, jak zrobił to m.in. Albert Camus w Dżumie. Zniewolony umysł poprzedzają słowa Starego Żyda z Podkarpacia:
Jeżeli dwóch kłóci się, a jeden ma rzetelnych 55 procent racji, to bardzo dobrze i nie ma się co szarpać. A kto ma 60 procent racji? To ślicznie, to wielkie szczęście i niech Panu Bogu dziękuje! A co by powiedzieć o 75 procent racji? Mądrzy ludzie powiadają, że to bardzo podejrzane. No, a co o 100 procent? Taki, co mówi, że ma 100 procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak.
Najogólniej rzecz ujmując jest to wyraz sprzeciwu wobec totalitaryzmu i totalitarnego myślenia.
Jednym z charakterystycznych zabiegów znanych z paraboli jest posłużenie się doświadczeniem znanym odbiorcy, aby za jego pomocą naświetlić ważny z punktu widzenia dzieła aspekt. Miłosz powołał się na zażywanie środków farmakologicznych, aby w ten sposób wyjaśnić nieznany czytlnikom mechanizm adaptowania się intelektualistów do nowych warunków społeczno-politycznych. Właśnie branie tabletek przyrównał do „łyknięcia” Murti-Binga, co oznaczało świadomą rezygnację z głoszenia Prawdy na rzecz Fałszu.
O alegoryczności tekstu świadczy również „bitwa” pomiędzy cechami ludzkiego charakteru.
tak na przykład prawdziwa, realnie istniejąca, otaczająca bohaterów »Zniewolonego umysłu« pustka metafizyczna zostaje pokonana przez »jeden system, jeden język pojęć«, czyli przez siły Fałszu, bo przecież »taki, co mówi, że ma sto procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak«, pisze Pawelec.