Tajemnice świata
Ciała niektórych zmarłych nawet po wiekach wyglądają jak... żywe!!!
NIETYKALNI
"Człowiek żyje dopóty, dopóki ktoś o nim pamięta" - powiedział kiedyś ktoś mądry. Ale powłoka cielesna ulega nieuchronnemu rozkładowi - i nie są w stanie temu zapobiec nawet najbardziej wyrafinowane techniki mumifikacji zwłok. Jednak ciała niektórych zmarłych nie podlegają tym prawom.
Jednym z najstarszych i najlepiej udokumentowanych przypadków tego rodzaju jest przypadek świętej Cecylii.
Ta młoda Rzymianka należała do pierwszych męczenników chrześcijaństwa. W 177 r. została skazana na śmierć, a niedoświadczony kat, zamiast jednym uderzeniem topora pozbawić ją życia, tylko ją ciężko zranił i pozostawił na podłodze. Zmarła dopiero po 3 dniach, w potwornych męczarniach. Pochowano ją w katakumbach, dokładnie w tej samej pozycji, w jakiej dosięgła ją śmierć: ze złożonymi rękami, twarzą do ziemi i na wpół przeciętym karkiem. W 822 r. papież Paschalis I kazał wydobyć ciało św. Cecylii i pochować w bazylice pod jej wezwaniem.
Mijały wieki... W 1599 r. podjęto tu prace konserwatorskie. Okazało się wtedy, że ciało świętej pozostało nietknięte, a rana na karku nadal jest wyraźnie widoczna. Nie było żadnych oznak rozkładu. Przez ponad miesiąc ciało świętej było wystawione na widok publiczny. Ani dostęp powietrza, ani inne czynniki nie spowodowały żadnych zmian w jego wyglądzie.
Wleczony za koniem, a potem poćwiartowany
|
Podobnie było w przypadku św. Andrzeja Boboli. Los obszedł się z nim wyjątkowo okrutnie. W 1657 r. był torturowany przez Kozaków. Wleczono go za koniem od jednej wsi do drugiej, a potem niemal poćwiartowano. Został pochowany w Pińsku, w wilgotnej ziemi, podczas wyjątkowo upalnego lata. Kiedy po 40 latach odnaleziono ciało św. Andrzeja wśród rozpadających się szkieletów, okazało się, że wygląda ono tak samo, jak wyglądało w dniu męczeńskiej śmierci. Poddano je wielu medycznym badaniom, a w 1917 r. wystawiono na widok publiczny.
W 1922 r. żołnierze Armii Czerwonej chcieli na własne oczy zobaczyć, czy to, co słyszeli z opowieści, jest prawdą. Rozbili sarkofag św. Andrzeja i wydobyli ciało, w którego wyglądzie nic się nie zmieniło. Po ich odejściu zwłoki zabezpieczono, a po paru latach przeniesiono je do Warszawy, gdzie spoczywają do tej pory.
Nigdy nie zgnijesz, bo jesteś mordercą
Nie tylko jednak ciała świętych zachowują się w tak niepojęty sposób. Ciekawym i udokumentowanym historycznie przypadkiem są pośmiertne losy Christiana Kahlbutza, członka zakonu krzyżackiego.
Za życia był tyranem i rozpustnikiem. Jego ulubioną rozrywką było korzystanie z prawa "pierwszej nocy", toteż oprócz jedenaściorga ślubnych, miał co najmniej trzydzieścioro nieślubnych dzieci. Raz spotkał się z odmową i bez skrupułów zamordował narzeczonego krnąbrnej dziewczyny. Z powodu tej zbrodni został postawiony przed sądem i właśnie z kronik sądowych wiadomo prawie wszystko o zdumiewających kolejach jego losu. Kahlbutz nie przyznał się do winy, a dzięki wysokiej pozycji społecznej i majątkowi zdołał uniknąć kary. Sąd uwierzył nie prostej dziewczynie, lecz szlachcicowi, który podczas rozprawy zawołał: "Jeśli jestem mordercą, niech dobry Bóg nie da nigdy zgnić memu ciału!"
Christian Kahlbutz zmarł w 1702 r. i został pochowany w kościele leżącym na terenie jego włości. Kiedy ponad wiek później przy okazji remontu otworzono trumnę, okazało się, że jego ciało pozostało nietknięte. W 1895 r. sekcji zwłok Christiana dokonał światowej sławy patolog Rudolf Virchow. Nie znalazł w ciele śladu jakichkolwiek substancji balsamujących i przyznał, że nie rozumie, dlaczego ciało nie tylko z zewnątrz, ale także wewnątrz było w doskonałym stanie. Autorytety naukowe z Berlina również nie potrafiły rozwiązać tej zagadki. Historia ta niezmiernie ekscytowała Hitlera, który wielokrotnie oglądał Kahlbutza. W 1936 roku, podczas trwającej w Berlinie olimpiady, zezwolił specjalnym gościom pojechać do Kampehl, aby mogli się przekonać, że na terenie Niemiec dzieją się niezwykłe rzeczy, które tylko magią można wytłumaczyć. Równie tajemnicza jak niezniszczalność zwłok rozpustnego rycerza jest okoliczność, że także całun, którymi były one okryte, nie uległ rozkładowi.
Oleista substancja mająca moc uzdrawiania
W 1955 r. robotnicy budowlani w Monroe (Luizjana) kopali fundamenty pod nowy budynek. Znaleźli wielką, metalową skrzynię, uszczelnioną ołowiem. Wewnątrz była trumna; spoczywała w niej młoda dziewczyna, sprawiająca wrażenie śpiącej. Na jej ciele nie było najmniejszych oznak rozkładu, choć z napisu na tabliczce wynikało, że umarła 7 września 1814 r.
Dostęp powietrza po otworzeniu trumny nie spowodował żadnych zmian. Po przeprowadzeniu szczegółowych analiz (które niczego nie wyjaśniły) dziewczynę pochowano na miejscowym cmentarzu.
Najbardziej osobliwym przypadkiem jest historia maronickiego świętego, Charbela Makhloufa, który zmarł w 1898 roku w Libanie. Zgodnie z regułą zakonną pochowano go bez trumny. Ale kilka lat później zarządzono ekshumację, bo wokół grobu zaczęły się pojawiać tajemnicze światła.
Ciało było w nie naruszonym stanie. Nawet wcześniejsza powódź nie zapoczątkowała procesów gnilnych! Zmarłego umyto i włożono do drewnianej trumny, która została ustawiona w klasztornej kaplicy. Wkrótce potem z ciała zaczęła się wydobywać oleista ciecz, i to w ogromnej ilości. W 1927 r. mnisi umieścili zwłoki w cynowej trumnie, którą następnie zamurowali w ścianie. Przez dłuższy czas panował spokój, ale w 1950 r. ze ściany zaczął się sączyć olej. Po rozbiciu muru i otworzeniu trumny mnisi ponownie stwierdzili, że ciało zmarłego nie uległo rozkładowi.
Od tego czasu oględziny odbywają się regularnie co rok, w asyście przedstawicieli nauki. Ciało świętego jest wciąż w doskonałym stanie. Co więcej: mimo iż jest martwe, ciągle wydziela w ogromnej ilości oleistą ciecz, która w dodatku ma potwierdzone naukowo właściwości lecznicze! Jak dotąd, nikomu nie udało się rozwiązać tej zagadki.
Nie wiadomo, dlaczego niektóre ciała nie ulegają rozkładowi. Zanotowano przypadki dodatkowych zjawisk, jak np. wydzielanie się aromatycznego zapachu, zachowanie temperatury żywego organizmu czy brak stężenia pośmiertnego. Zaobserwowano także ruchy kończyn, nie dające się wyjaśnić skurczami mięśni. Być może pewnego dnia ktoś będzie potrafił nam to w przekonujący sposób wyjaśnić.