Czarne Morze


Dariusz Tomasz Lebioda

CZARNE MORZE MICKIEWICZA

W pierwszej połowie dziewiętnastego wieku były dwa sposoby, szybszego niż piechotą, pokonywania wielkich odległości - pojazdem konnym (wozem, bryczką, dyliżansem) albo statkiem rzecznym lub oceanicznym. Dopiero w drugiej połowie tego stulecia, a szczególnie pod jego koniec, będą powstawać coraz wymyślniejsze pojazdy mechaniczne i szybko zacznie się upowszechniać podróż koleją. Z wymienionych wyżej sposobów podążania do celu, najszybsze było zmierzanie na pokładzie statku żaglowego. W ciągu kilku dni można było pokonać przestrzeń dzielącą kraje, a w ciągu miesiąca udawało się dotrzeć z Europy na kontynent afrykański czy azjatycki. Zawsze tego rodzaju podróż obwarowana była wielkim ryzykiem, bo nie opanowano jeszcze należycie różnych sposobów pozwalających przygotować się do sztormu, nie wypracowano też odpowiednich technik ratunkowych. Dopiero w następnym stuleciu pojawią się tratwy pneumatyczne i przede wszystkim liczne instrumenty, pozwalające wcześniej zlokalizować zagrożenie, a w przypadku katastrofy, wezwać niezwłocznie pomoc. W życiu Mickiewicza było kilka podróży morskich, z których chyba najefektowniejsze było przemieszczanie się po Morzu Czarnym, w okolicach Krymu. Sporo o tej wyprawie mówią Sonety krymskie, a szczególnie teksty od II do IV.

Sonet II, zatytułowany Cisza morska, zdumiewa z powodu niezwykłej wprost plastyczności przedstawienia oczekiwania żeglarzy na wiatr. Akcja liryczna rozgrywa się tu w okolicach przylądka Tarchan-Kut, najdalej na zachód wysuniętego punktu Krymu, przy drodze z Odessy do Eupatorii. Morze Czarne słynie w tym miejscu z burzliwości i nieobliczalności wód, a grozy przydają jeszcze wysokie wapienne skały, które z wysokości stu, dwustu metrów, spadają ostro do wody. Krajobraz wygląda tak, jakby jakiś przedwieczny stwórca gigantycznym narzędziem, odrąbał część lądu i pozostawił skrajnie niebezpieczne urwiska. Szczególnie groźnie przestrzenie te wyglądają, gdy morze jest wzburzone, a czarne chmury wręcz ocierają się o skały i mkną po niebie z oszałamiającą prędkością. Co innego mogą zobaczyć wędrowcy, gdy świeci słońce, a tafla morza staje się błękitną gładzią, jakże kontrastową w stosunku do zwietrzałych, postrzępionych wapieni. Widać wtedy wyraźnie drogę biegnącą ich skrajem, a także liczne ścieżki wydeptane ku punktom widokowym i kamiennym platformom, na których od wieków rozpalano ogniska i zwracano uwagę żeglarzy na niebezpieczną bliskość brzegu. Mickiewicz patrzy zatem na Krym z pokładu statku, stojącego w bezruchu, z powodu bezwietrznej pogody. To owa osławiona cisza morska, która pod wieloma szerokościami geograficznymi doprowadzała żeglarzy do rozpaczy, a potrafiła trwać czasami wiele dni i wiele tygodni. Tutaj czuć lekki wiaterek, ale jest on tak nieznaczny, że poeta jego działanie określa słowem muśnie, zwykle odnoszącym się do delikatnych ruchów, do tańca, miłości, serdeczności rodzicielskiej. Ten lekki zefirek ledwie muska flagę okrętową (pawilon), która w takim momencie, z szerokiej płachty, zmienia się w zwisającą przy maszcie wstążkę. Sonet zbudowany został na zasadzie konsekwentnego piętrzenia kontrastów i przerzutni, a więc najpierw mamy do czynienia z wyrazistym przeskokiem z pokładu ku toniom morskim. Kojarzą się one poecie z oczekiwaniem kobiety na szczęście miłosne:

Już wstążkę pawilonu wiatr zaledwie muśnie,

Cichymi gra piersiami rozjaśniona woda;

Jak marząca o szczęściu narzeczona młoda

Zbudzi się, aby westchnąć, i wnet znowu uśnie.

Woda morska, choć spokojna, ma swoją wewnętrzna dynamikę i przywołuje obraz młodej kobiety, której piersi drżą, gdy śni lub marzy o sercowych uniesieniach. Ta woda została zapewne rozjaśniona promieniami słońca i jest cicha, spokojna, ale ma też jakby swój rytm muzyczny - gra, harmonizuje z otoczeniem. Nawet łagodne morze ma niewielkie fale i wyraziste jest ich podążanie do brzegu, a cisza morska rzadko jest całkowicie statyczna - raczej zdarzają się podczas niej jakieś lekkie powiewy, jakieś nagłe wietrzne przyspieszenia, jakieś wzmaganie się akcji atmosferycznej. Tak jest i tutaj - morze jakby śpi i przypomina młodą narzeczoną, która czasem budzi się, a wspominając rozkosze senne, obraz jakiejś miłości idealnej, wzdycha i znowu zatapia się w błogości onirycznego marzenia. Jakże romantyczne jest to spojrzenie na spokojne tonie, z których prześwituje delikatny obraz młodej niewiasty, gotowej na miłość i przeżywającej świat intensywniej od innych ludzi, wzdychającej, zatapiającej się w błogości snu i marzenia.

Spokój i cisza, a nade wszystko bezruch są wyznacznikami sytuacji, w jakiej znalazł się podmiot wiersza. To jest z jednej strony przeciwieństwo dynamiki poetyckiej, a ze strony drugiej jakaś dziwna bliskość lirycznej nostalgii, zapatrzenia poety w dale ciągnące się bez końca i jakże romantycznego przekonania, że nieskończoność jest przeciwieństwem ziemskiego bytowania, gdyż człowiekowi udaje się ledwie zaznaczyć w niej swoją chwilową obecność. Wszystko nagle traci swoją dynamikę i zastyga w martwocie:

Żagle, na kształt chorągwi gdy wojnę skończono,

Drzemią na masztach nagich; okręt lekkim ruchem

Kołysa się, jak gdyby przykuty łańcuchem;

Majtek wytchnął, podróżne rozśmiało się grono.

Burza jest rodzajem wojny w naturze, a cisza morska przypomina rozejm - wtedy „armie natury” składają swoje chorągwie. W takiej chwili do świadomości poety znowu płyną słowa, które wiążą się z rozkoszą miłości - te „sztandary żagli” drzemią (jak owa kochanka) na masztach nagich. Płótna wydęte wiatrem, naciskane przez siły przyrody, kojarzą się Mickiewiczowi z przepychem ubiorów, przeciwieństwem nagości, która jest przygotowaniem do aktu miłosnego. Także to kołysanie się okrętu może kojarzyć się z delikatną rytmiką pieszczących się kochanków. Morze - zgodnie z tym, co zostało wyżej powiedziane - lekko faluje, porusza całym okrętem i wtedy przypomina on statki zakotwiczone w porcie, uczepione jakichś łańcuchów i kołyszące się w rytm przypływu i odpływu. Morze traci swoją grozę i wtedy jakby oddala się eschatologia żywiołów, podróżni reagują śmiechem na pojawiającego się majtka. On - w sytuacjach trudnych - jest osobą, która ma ważną rolę do spełnienia, musi wypatrywać lądu i informować o niebezpieczeństwach, staje się jakby okiem i sterem okrętu. Ale w chwili ciszy jest kimś niepotrzebnym, zbędnym - kimś, kto może wywołać śmiech, kto może stać się obiektem żartów rozbawionego grona.

Cisza morska rodzi refleksje natury ogólnej, naukowej i szybko znikają u poety myśli o śmierci i utonięciu w odmętach, głębiny przestają straszyć i budzą zaciekawienie. Wpatrując się w tonie, Mickiewicz tworzy piękną, piętrową apostrofę:

O morze! pośród twoich wesołych żyjątek

Jest polip, co śpi na dnie, gdy się niebo chmurzy,

A na ciszę długimi wywija ramiony.

Ta radość, którą wywołał majtek, pojawiający się bez wyraźnego celu, zostaje przeniesiona na głębiny morskie. Funkcjonalna infantylizacja każe dopatrywać się w toniach Morza Czarnego wesołych żyjątek, spośród których szczególną uwagę przykuwa polip. Podczas burzy pozostaje on na dnie, w stanie sennego odrętwienia, a gdy wody się uspakajają, unosi się ku górze i podróżni mogą mu się przyglądać. Trudno dociec jaki morskie żyjątko ma na myśli Mickiewicz, wszakże słowo polip ma wiele znaczeń i konotacji. Jest to bezpłciowe stadium rozwojowe albo zwierzę typu parzydełkowatego. To najczęściej spotykana forma morfologiczna stułbiopławów. Koralowce, podtyp Ametagenetica, występują tylko w tej postaci - antopolipa, podczas gdy u Metagenetica występuje też druga, płciowa postać: meduza. Polipy prowadzą zazwyczaj osiadły tryb życia, rzadziej są swobodne. Mogą być pojedyncze lub tworzyć kolonie polimorficzne. Myśl Mickiewicza wyodrębnia jednego przedstawiciela tych organizmów i zapewne chodzi tutaj o ośmiornicę lub meduzę, które rzeczywiście tak się zachowują, jak ów polip opisany w sonecie. Przywołanie ma jednak także i drugą ważna funkcję, pozwala poecie stopniować napięcie i budować obrazy wyższe, odnoszące się do ludzkiego doświadczenia:

O myśli! w twojej głębi jest hydra pamiątek,

Co śpi wpośród złych losów i namiętnej burzy;

A gdy serce spokojne, zatapia w nim szpony.

Okręt kołysze się spokojnie, wiatr jest ledwie wyczuwalny i w świadomości poety pojawia się kolejne bezpośrednie nawiązanie - tym razem jest to zwrócenie się do myśli, w których tkwi głęboko hydra pamiątek. Jak wiadomo Hydra lernejska, to w mitologii greckiej wielogłowy wąż wodny, spłodzony przez Tyfona i Echidnę. Podobna była do psa, lecz miała 8 lub 9 wężowych łbów, a jeden z nich był nieśmiertelny. Według innych wersji, Hydra miała nawet 50 lub 100 głów i na miejscu odciętej, odrastały dwie lub trzy nowe. Hydra była bardzo jadowita, a nawet zapach jej śladów miał powodować śmierć. Potwór ów pustoszył okolice Lerny, która leżała w okolicach Argos. Mickiewicz wskazuje, że ludzie też mają swoje Hydry, które pojawiają się w chwili upadku, złego losu i pośród burz namiętności. Wtedy człowiek musi stoczyć walkę z samym sobą, przypominającą bój Herkulesa z owym wężem wodnym. Odpowiednik tego mitologicznego zwierzęcia w ludzkiej świadomości - zasypia, gdy dzieje się źle i wichry życia targają człowiekiem, a budzi się - jak Szatan - gdy pojawia się uspokojenie, łagodność, gdy ludzkie bytowanie przypominać zaczyna ciszę morską. Kontrasty między martwym morzem i burzą, zderzenia spokoju i łagodności, marzenia miłosnego i drapieżności Hydry, wszystko to razem składa się na marynistyczny opis ciszy, pulsującej namiętnościami i będącej kontrastem dla tego, co zostanie opisane w wierszach następnych.

Sonet trzeci - Żegluga - jest łącznikiem pomiędzy tekstem drugim i czwartym i jakby mieści się w tej samej dramaturgii atmosferyczno-przestrzennej. Oto nagle kończy się czas ciszy, zaczyna wiać wiatr, wzmaga się szum i rzeczywistość nabiera większej grozy; gęściej morskie snują się straszydła. Rozwodnienie i rozmazanie malowniczości krymskiej znika jak ręką odjął, a w zamian napływają gęste chmury, które jakby też zagęszczają przestrzeń. W takim momencie majtek znowu nabiera powagi i podejmuje wachtę na bocianim gnieździe:

Majtek wbiegł na drabinę, gotujcie się, dzieci!

Wbiegł, rozciągnął się, zawisł w niewidzialnej sieci,

Jak pająk czatujący na skinienie sidła.

Nikt się już z niego nie śmieje, nikt nie żartuje, bo jego zachowanie i pośpiech wskazują, że sytuacja znowu jest poważna. Chłopiec zawisa w sieci lin i wypatruje niebezpieczeństw, wszakże okręt podróżuje blisko skalistego wybrzeża i łatwo może wpaść na mieliznę, albo rozbić się o wystające z morza głazy. To zawieszenie kojarzy się poecie z łowami pająka, czyhającego na ofiary w środku niewidzialnej sieci. Pospieszne i sprawne wbiegnięcie przypomina szybkie podążanie drapieżnego owada do nieostrożnego nieszczęśnika. Mickiewicz odwzorował tutaj w zachowaniu majtka kontrastowy sposób postępowania pająków, które najpierw sterczą godzinami w bezruchu, a potem - na skinienie sidła - w jednej chwili, potrafią błyskawicznie podążyć do uwięzionej muchy, ćmy czy komara i szybko je zabić. W takiej sytuacji ów majtek nabiera cech dorosłości, a podróżni stają się jakby dziećmi, nad którymi on sprawuje pieczę. Dramaturgia stale się potęguje i mnożą się efektowne odniesienia marynistyczne, które tym razem przywodzą poecie na myśl rumaka:

Wiatr! - wiatr! - dąsa się okręt, zrywa się z wędzidła,

Przewala się, nurkuje w pienistej zamieci,

Wznosi kark, zdeptał fale i skróś niebios leci,

Obłoki czołem sieka, wiatr chwyta pod skrzydła.

Okręt staje się ogierem, który dąsa się i szarpie pośród wzmagającego się wiatru i w końcu zrywa wędzidło. Jako koń symboliczny, może bytować pośród mnogich żywiołów i czuje się w nich jak ryba w wodzie. Potrafi nurkować w toni, w owej pienistej zamieci, a potem dumnie podnosić kark, cwałować po falach, by w końcu stać się okrętem-pegazem i ulecieć w niebo. To jest, jakże charakterystyczne dla Mickiewicza, błyskawiczne przerzucenie akcji lirycznej na nieboskłon. W Sonetach krymskich mamy kilka razy do czynienia z takim zabiegiem, a najwyraźniejszy jest on w sonecie ósmym, zatytułowanym Grób Potockiej. Krymski pegaz dotyka czołem chmur i korzysta z dobrodziejstw wiatru, poruszając skrzydłami-żaglami. Poeta zderza tutaj dwie dynamiki: okrętu pokonującego dzielnie coraz większe fale i przeciwstawiającego się wiatrom oraz konia, który w świecie dziewiętnastego wieku uchodził za zwierzę mocarne, zdolne przenosić spore ciężary na duże odległości. W takim momencie, gdy wszystko zawieszone zostało pomiędzy życiem i śmiercią, gdy jedynie wytrzymałość materiałów i umiejętności żeglarskie załogi odgradzają ludzi od niebytu, pojawia się u poety nowa myśl natury spirytualnej:

I mój duch masztu lotem buja śród odmętu,

Wzdyma się wyobraźnia jak warkocz tych żagli,

Mimowolny krzyk łączę z wesołym orszakiem;

Jego duch masztu lotem buja śród odmętu, a zatem znowu pojawia się personifikowane przywołanie okrętu i przed podróżnym otwiera się cała groza sytuacji ludzkiej. Człowiek, tak jak ów statek morski, buja pośród głębi niewyobrażalnych, ledwo utrzymuje się na powierzchni, ledwie manifestuje swoją obecność symbolicznym masztem ducha. To jest czas zagrożenia i intensywnej pracy wyobraźni, która generuje do świadomości poety coraz to inne obrazy zagrożeń i niebezpieczeństw. Mamy tutaj do czynienia z prawie bezpieczną żeglugą, a stan morza oceniać można w tym przypadku na 7-8 stopni w skali Beauforta. Wtedy woda zaczyna się burzyć i piana układa się w pasma. Pojawiają się też umiarkowanie duże fale, z poprzerywanymi, obracającymi się grzbietami. Ludzie często wychodzą naprzeciw niebezpieczeństwom i tutaj także - jak wynika z opisu - mamy do czynienia z czymś w rodzaju spektaklu natury. Poeta wyczuwa grozę tej sytuacji, odnosi ją do kondycji ludzkiej, a zarazem bierze udział w zabawie wesołego orszaku. Podróżni na pokładzie są przestraszeni i zarazem zauroczeni dynamiką i magią wodnego żywiołu. Przeskoki nad falami i wyniesienia statku w powietrze są tak spektakularne, że Mickiewicz czuje jakby zew lotu:

Wyciągam ręce, padam na piersi okrętu,

Zdaje się, że pierś moja do pędu go nagli:

Lekko mi! rzeźwo! lubo! wiem, co to być ptakiem.

Ta wielka dynamika jest też w poecie, który czuje niemal, że żar z jego piersi popycha okręt do przodu. Tak, jak symboliczny okręt-pegaz poruszał w wyobraźni twórcy żaglami-skrzydłami, tak i on wyciąga ręce, rozpościera je, jak ptak skrzydła, i staje na dziobie okrętu. Czuje się wtedy jak zrywający się do lotu mieszkaniec przestworzy. Od morza napływa wilgotna rześkość, a i bałwany często przewalają się przez pokład - wtedy pojawia się jakaś nieziemska lekkość, jakieś poczucie poskromienia największych sił przyrody. Poeta staje się jakby najważniejszą cząstką tej rzeczywistości i siłą wyobraźni dźwiga okręt ku szczytom fal i niebiosom. Jednocześnie nie przestaje podróżować w głąb siebie i rozważać swojej transcendentalnej sytuacji.

Burza morska jest jednym z ulubionych motywów malarstwa marynistycznego i już w XVIII wieku pojawiała się na płótnach wielu malarzy, z których wymienić trzeba Claude'a Josepha Verneta (1714-1789). Z kolei w XIX wieku motyw ten zyskał najwyższą miarę artystyczna za sprawą obrazów Josepha Williama Turnera (1775- 1837) i Iwana Ajwazowskiego (1817-1900). Na wyobraźnię Mickiewicza mogły mieć wpływ reprodukcje obrazów Verneta i różnorakie dzieła widziane w galeriach, pałacach i domach Wilna, Petersburga oraz Odessy. Dopiero w czasach paryskich zaczęły się upowszechniać w Europie słynne przedstawienia Turnera, takie choćby jak Łodzie holenderskie w burzy (1801), Zatonięcie (1805) czy Scena katastrofy morskiej (ok. 1818). Z kolei obrazy przedstawiające rozhukane Morze Czarne, malowane przez Ormianina Iwana Ajwazowskiego, powstawały przede wszystkim w drugiej połowie XIX wieku i tu z kolei mógł się pojawić hipotetyczny wpływ Mickiewicza, gdyż Sonety krymskie zostały przetłumaczone na język rosyjski już w latach dwudziestych tego stulecia, a Ajwazowski prawie całe życie spędził w Teodozji, na tymże półwyspie. Czwarty sonet krymski zatytułowany - Burza - jest zapewne lirycznym nawiązaniem do konwencjonalnych przedstawień malarskich i ma ogromną siłę wyrazu. Poeta jakby staje na tonącym statku i relacjonuje to, co w takiej chwili jest udziałem rozbitków. Świat harmonii i spokoju, tak łagodnie nakreślony w sonecie Cisza morska, tutaj zostaje brutalnie zburzony przez groźną siłę morskiego żywiołu:

Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,

Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,

Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,

Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.

Rwą się żagle, pryska niczym zapałka ogromny ster okrętowy, wody wręcz ryczą i słychać wycie wiatru. Do tego dokładają się jeszcze głosy przerażonych podróżnych, jęki pomp, starających się wypompować wodę z pokładu. Ludzie próbują coś robić, w jakiś sposób przeciwstawić się tragedii morskiej, ale cokolwiek by nie przedsięwzięli, wszystko ma wymiar błahy, nieistotny w stosunku do przemocy burzy. Majtkowie próbują utrzymać żagle na linach, chcą coś zaczepić, coś uwiązać, ale ich wysiłki nic nie znaczą, wiatr wyrywa sznury z rąk i ciska ludźmi po pokładzie. Dodatkowej grozy temu wydarzeniu przydaje krwawo zachodzące słońce, które jakby „gasi” resztki nadziei. W dziewiętnastym wieku morze w nocy budziło jeszcze większy lęk niż dzisiaj, bo zapadała nad nim prawdziwie nieprzenikliwa ciemność. Nie było żadnych punktów świetlnych, a wszechobecna wilgoć gasiła lampy i nie pozwalała rozpalić ognia. W takiej sytuacji rozbitkowie musieli czekać na pierwsze światła poranka i uspokojenie się morza. W świetle zachodzącego słońca poeta kreśli ów krajobraz przylądkowy, tak jakby był rozbitkiem:

Wicher z tryumfem zawył, a na mokre góry,

Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu,

Wstąpił jenijusz śmierci i szedł do okrętu,

Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.

Znowu do głosu dochodzi tutaj symbolika i powstaje obraz, który może przerażać. Personifikowany wicher daje jakby hasło do walki, wyje z ogromną mocą, a wtedy do boju rusza jenijusz śmierci. Nadchodzi on od strony wysokiej, skalnej płaszczyzny lądu i z góry lekko zstępuje na targany burzą okręt, zbliża się do niego, idąc krokiem marszowym po wodzie. Geniusze to w mitologii rzymskiej bóstwa opiekuńcze, powstające w chwili urodzenia się każdego mężczyzny i kobiety. Geniusz człowieka jest personifikacją jednostki, jej wewnętrzną siłą, która rodzi optymizm; opiekuje się nim i udziela rad oraz przestróg. Po śmierci przebywa pod ziemią i czuwa nad rodziną zmarłego, objawia się też jako żmija, młodzieniec o zasłoniętej twarzy lub brodaty mąż, trzymający berło, róg obfitości lub czarę w ręku. Geniusz rodziny był prototypem jej idei, a później stał się wzorem wszystkiego, co żyje, bogów i ludzi. Tutaj, w sonecie czwartym cyklu krymskiego, pojawia się geniusz tej sytuacji, geniusz rozgrywającej się śmierci, geniusz samej istoty tego momentu w czasie i pośród przestrzeni morskiej. On nie zna litości, bo jest równie zaborczy i drapieżny jak fale wdzierające się na pokład, nie można go też zatrzymać, bo jest częścią przeogromnej machiny śmierci, częścią systemu umierania i zabijania, który był jest i będzie w świecie od początku do jego końca. Wszakże śmierć ma wiele wymiarów i może być odmiennie postrzegana - od apoteozy, poprzez zaakceptowanie do skrajnej negacji. Ale najczęściej, gdy się zbliżą, gdy staje się nieuchronna, ludzie tracą siły do walki:

Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,

Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,

Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.

Jedni padają bez czucia, pół martwi jakby przygotowują się na nadchodzącą śmierć, a inni jeszcze próbują coś przedsięwziąć, załamują ręce, osuwają się w objęcia równie przerażonych przyjaciół. Są tacy, którzy modlą się w tym momencie i tacy, którzy modlitwą żegnają się ze światem. Ileż razy w historii ludzkości dochodziło do takich sytuacji, wszakże historia żeglarstwa zna wiele przypadków dramatycznych walk marynarzy i podróżnych o życie, czasem walk na ocalałych zaledwie skrawkach okrętu, czasem nierównego boju ludzi przytwierdzonych do odłamanego masztu lub rei lub jakiegoś sprzętu, który wypadł z kajuty. Rzadko kiedy udawało się ludziom wyjść z takich sytuacji, bo lodowate wody morskie odbierały siły, a ci, którzy dotarli jakoś do brzegu, ginęli rzucani o ostre skały lub w paszczach wielkich drapieżnych ryb. Geniusz śmierci, schodzący z wysokiego krymskiego brzegu, budzi tak wielką grozę, bo jest zapowiedzią końca życia i końca pechowej podróży, a nade wszystko odbiera nadzieję. W takim kontekście jakże wyraziste i zdumiewające jest zachowanie jednego z podróżnych, w którym możemy się dopatrywać się samego Mickiewicza:

Jeden podróżny siedział w milczeniu na stronie

I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,

Albo modlić się umie, lub ma się z kim żegnać.

On siedzi w spokoju, jakby zahipnotyzowany eschatologią chwili i takie reakcje ludzi w obliczu śmierci też odnotowano wielokrotnie. Jego losy doprowadziły go do tego miejsca i przyjmuje on swój kres w spokoju. W zgodzie z romantyczną apoteozą śmierci, uznaje odejście z tego świata za coś lepszego od cierpień ziemskich. Tyle już wycierpiał i tyle przeszedł w swoim dotychczasowym życiu, że nie potrafi już modlić się - teraz zazdrości tym, którzy kierują swoje myśli i słowa do Boga. Los wygnańca z ojczyzny określił jego sytuację - człowieka, który wszędzie czuje się obco i nie ma się z kim żegnać. Paradoksalnie podczas burzy, w tym przerażającym wirze śmierci, on czuje się na właściwym miejscu i spokojnie kontempluje zbliżanie się geniusza ostateczności.

6

1 Por. C h. K i n g, Dzieje Morza Czarnego, przeł. Z. Piotrowska, Warszawa 2006: Wciąż jeszcze na tak odległą podróż morzem decydowali się głównie amatorzy przygód. Procedura kwarantanny opóźniała marszrutę, skorumpowani urzędnicy domagali się łapówek, (…) trudno było znaleźć "hotel w znaczeniu europejskim", zwłaszcza w miejscach, do których nie docierał parowiec ani kolej. Zdaniem niektórych pisarzy, należało to jednak do głównych atrakcji podróży po Bliskim Wschodzie. "Niektórzy mogą wyruszyć z Konstancy do Konstantynopola", pisał brytyjski autor książek podróżniczych Thomas Forester. "Nieliczni tylko będą mieli ochotę przepłynąć Morze Czarne, żeby zwiedzić Trebizondę, niegdyś stolicę cesarstwa, z której łatwo można przedsięwziąć wycieczkę do źródeł Tygrysu i Eufratu, albo też, udając się na wycieczkę nie dłuższą niż wyjazd z Londynu do Marsylii czy Mediolanu (...), zobaczyć Erzurum albo Kars (nawet bardziej znany), Erewan, a nawet Teheran (...). Wszędzie można dotrzeć bez trudu w czasie długich, jesiennych wakacji (...). Zastanawiam się, czy teraz, kiedy wszystkie stare szlaki na kontynencie stały się banalne, część odwiecznego strumienia podróżnych nie skieruje się do nowych krain oferujących liczne atrakcje i - biorąc pod uwagę odległość z jednego miejsca do drugiego - nieporównanie łatwiejszy dojazd." (s. 216-217).

2 Z franc. Pavillon.

3 Teksty sonetów podaję za: A. M i c k i e w i c z, Dzieła, t. I, oprac. Cz. Zgorzelski, Warszawa 1993, s.236, w. 1-4.

4 Cisza morska, w. 5-8.

5 Cisza morska, w. 9-11.

6 Dodajmy jeszcze, że polipy mają postać wydłużonego, cylindrycznego worka, a do podłoża przytwierdzone są tzw. biegunem aboralnym. Ściana budująca ich ciało zbudowana jest z dwóch warstw komórek: zewnętrznej (ektodermy) i wewnętrznej (entodermy) zwanej też gastrodermą. Pomiędzy tymi warstwami znajduje się mezoglea - galaretowata substancja o różnej grubości, pełniąca rolę błony podstawnej. Por. tekst o polipach w prac. zbior. Ziemia, rośliny, zwierzęta, przeł. J. Wernerowa, J. Żabiński, Warszawa 1980, s. 311.

7 Cisza morska, w. 12-14.

8Zgładzenie Hydry było drugą pracą Herkulesa, nakazaną przez króla Eurysteusa. Wywabił on Hydrę z nory za pomocą płonących strzał, a następnie wstrzymał oddech i ją schwytał. Potwór usiłował owinąć mu się wokół nóg. Herakles rozbijał głowy Hydry pałką, lecz wówczas na tym miejscu wyrastały nowe. W końcu dopomógł mu siostrzeniec Jolaos, który przypalał miejsca po odciętych głowach, zapobiegając wyrastaniu nowych. Potem siłacz odciął mieczem nieśmiertelną głowę i zakopał ją pod głazem. por. R. G r a v e s, Mity greckie, przeł. H. Krzeczkowski, Warszawa 1982, s. 399-401.

9 O okolicznościach podróży Mickiewicza po Morzu Czarnym por. np. Z. S u d o l s k i, Mickiewicz. Opowieść biograficzna, Warszawa 1995, s. 176-177.

10 A. M i c k i e w i c z, Żegluga, w. 2-4.

11 Tamże, w. 5-8.

12 Żegluga, w. 9-11.

13 Tamże, w. 12-14.

14 Warte tutaj przywołania są jego widoki Morza Śródziemnego w okolicach Marsylii, a także odwzorowania efektów atmosferycznych w krajobrazie śródziemnomorskim. Przez dwadzieścia lat mieszkał on w Rzymie i tworzył obrazy portów, burz, cisz morskich i księżycowych nocy nad tonią. W 1773 roku przeniósł się do Paryża i powstawały francuskie cykle marynistyczne, które podziwiać dzisiaj można w Luwrze i Narodowym Muzeum Morskim. Por. G. L e g r a n d, Sztuka romantyzmu, tł. I. Waleńczak, Warszawa 2007, s. 13-120.

O tych dziełach por. G. C r e p a l d i, Turner i Constable, tł. E. Romanowska, Warszawa 2006.

Por. informację o przekładach rosyjskich z uwzględnieniem bibliografii: W. Wasiliew, Adam Mickiewicz, „Głos znad Pregoły” 2004, nr 12 (101), s. 6. Także: J. B u ł a c h o w s k a, Wokryg utiesow Ljudaga, Kijów 2001, s. 5-7.

17 A. M i c k i e w i c z, Burza, w. 1-4 .

18 Tamże, w. 5-8.

19 Por. podstawowe wiadomości o geniuszu: W. K o p a l i ń s k i, Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 1985, s. 312-313. Geniusz pojawia się m. in. u T. Micińskiego: I wy, Geniusze, tworzący wszechład - ogień - wodę - powietrze - eter - gwiazdy i przeznaczenie gwiazd... (Kolosseum), u Kazimierza Wierzyńskiego: Dzień, rok i miejsce urodzenia (hosanna, hosanna),/ Moja Trzcina Wysoka, mój Geniusz, moja Opieka i Panna („Akt oficjalny”). W sztukach plastycznych np. na obrazie pt. Rozkwit sztuk, nauk, rolnictwa i handlu pod opieką Geniusza Polskiego M. Bacciarellego (1776-1777), a także w dziele Geniusz J. Mehoffera i w pracy Geniusz więziony przez siłę C. Godebskiego.

20 Por. P. A r i è s, Człowiek i śmierć, przeł. E. Bąkowska, Warszawa 1989, rozdz. II i IV.

21 Burza, w. 9-11.

22 Burza, w. 12-14.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Morze Karaibskie
Pochwała przyjaźni i hartu ducha w opowiadaniu ''Stary człowiek i morze''
morze
MORZE BERINGA PREZENTACJA
Conan 51 Conan Pan czarnej rzeki
Czarne orly sprawozdanie2
06 - JEJ CZARNE OCZY, Teksty piosenek
W czerwone żagle wicher dmie - piosenka, Morze, piraci
Czarne i białe dziury, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
plan pracy gromady zuchowej czarne jagódki 2009- 2010, Plan Pracy Gromady
owoce czarnego bzu
ciało doskonale czarne1
32 Badanie promieniowania ciała doskonale czarnego
Czarne Kwiaty, POLONISTYKA, II ROK SEMESTR ZIMOWY, HLP II ROK, romantyzm
Czarne i Białe Kwiaty, Filologia polska, Romantyzm

więcej podobnych podstron