Wiersze Borowskiego


Tadeusz Borowski - wybrane wiersze

PIEŚŃ

Nad nami - noc. W obliczu gwiazd

ogłuchłych od bitewnych krzyków,

jakiż zwycięzców przyszły czas

i nas odpomni - niewolników?

Pustynię, step i morza twarz

mijamy depcząc, grzmi karabin,

zwycięzców krzyk, helotów marsz

i głodny tłum cyrkowych zabaw.

Wołanie, śpiew, pariasów wiara,

łopocze wiatrem wrogi znak,

krojony talar, łokieć, miara,

i chodzą ciągle szale wag.

Niepróżno stopa depcze kamień

niepróżno tarcz dźwigamy broń,

wznosimy czoło, mocne ramię

i ukrwawiamy w boju dłoń.

Niepróżno z piersi ciecze krew,

pobladłe usta, skrzepłe twarze:

wołanie znów, pariasów śpiew

i kupiec towar będzie ważył.

Nad nami - noc. Goreją gwiazdy,

dławiący, trupi nieba fiolet.

Zostanie po nas złom żelazny

i głuchy, drwiący śmiech pokoleń.

***

Na zewnątrz noc. Goreją gwiazdy,

żandarmów ostry krzyk w ciemności,

aeroplanów twardy warkot

i dziki tupot, jęczy bruk

deptanych ulic, płoną stepy

i jak potopu gniewną falą

pulsuje noc zwycięzców krzykiem:

to wiek, nasz wiek, przeklęty wiek

rzuca wezwanie przyszłym wiekom…

A przecież tylko to ocali

nasz czas od zguby i od zemsty

przyszłych dni grozy i rachunku

i tylko to na brzeg wyrzuci,

jak szczep brzemienny, winną gałąź,

morze dni naszych: proste słowa,

że odnalazłem ciebie. Człowiek,

który nadejdzie po nas, pieśni

zapomni naszych, znienawidzi

wołań i skarg helotów, ale

gdy wyjdziesz mu naprzeciw ty,

jak gdyby inna, lecz tak samo

dziwna i czuła, dłoń podniesie

jak wobec gwiazd obronnym gestem

i powie: odnalazłem ciebie…

I moim słowem będzie mówił,

moją miłością będzie kochał…

NOC NAD BIRKENAU

Znów noc. Znów niebo groźne

krąży jak sęp, jak zwierz się pręży,

nad głuchą ciszą, nad obozem

blady jak trup zapada księżyc.

I jak rzucona w boju tarcza

leży wśród gwiazd niebieski Orion.

Głucho w ciemności auta warczą

i błyszczą oczy krematorium.

Parno i duszno. Sen jak kamień.

Nie ma oddechu. Rzęzi gardło.

Jak ciężka stopa piersi łamie

milczenie trzech milionów zmarłych.

Noc, noc bez końca. Świtu nie ma.

Oczy od snu są oczadziałe.

Jak Boży Sąd nad trupią ziemią

zapada mgła nad Birkenau.

DO NARZECZONEJ

Niebo - obite deskami, horyzont - ścianą nawilgły,

a w lesie brzozowym za drutem, nabiegłym prądem jak rzeka,

kołysze się liści seledyn, przewija się cienki świst wilgi

i wiatr podbija pod liście niebieski popiół człowieka.

Piękny jest obraz lata. Jak kolorowa góra

letnich sukienek z perkalu jest słońca wschód i zachód

Ponad bagnami krążą gęsi wędrownych sznury

i ciągną nad pastwiskami o zdrowym, dojrzałym zapachu.

Świat się otwiera jak dłoń. Daleko za linią wart

jest siny las, a w lesie czerwone, słodkie poziomki,

wśród srebrno - zielonych drzew pomarańczowe domki

jak lekki rysunek artysty, pogoda, uśmiech i żart.

Jakże dziwną jest miłość, serc naszych cisza i burza,

co jak gałęzie na nurcie w świat nas rzuciła i niesie.

Oto jesteśmy jak dzieci zbłąkane w ogromnym lesie,

jak dzieci z bajki o dzieciach i domku o łapce kurzej.

Lecz czymże jest strach człowieka i krwi bojaźliwej nurt,

gdy trzeba patrzeć w noc, jak w łunę ognistą i huczną,

tężeje w żyłach prąd i krwią pulsuje drut,

i palą się ludzkie stosy jak kupy smolnych łuczyw.

Ciągną pochodem ludzie. Wagony, komora i gaz.

Za wodę, za łyk powietrza sprzedają złoto żołnierzom.

Oto dopełnia się w nas legenda, koszmar i baśń,

a pokolenia po nas z pogardy nie będą wierzyć.

Oto jest blok nabity parnym, człowieczym mięsem,

żyjącym ludzkim popiołem. Wspólna jest prycza i miska,

wspólne są strach i nadzieja, upał i deszcz dla wszystkich

i jednakowo dłonie nad litrem zupy się trzęsą.

I oto, chwalca człowieka, leżę na pryczy baraku

i chwytam, jak ptaka lot, w palce legendę i mit,

lecz próżno w oczy człowiecze patrzę szukając znaku.

Już tylko łopata i ziemia, człowiek i zupy litr.

Już tylko ciało człowieka. Już tylko ludzki popiół,

już tylko nieba ogrom, który się w oczy garnie.

Oto przyszliśmy, obcy, ze wszystkich stron Europy

i jedną drogą idziemy - do lasu, do ziemi umarłych.

Już tylko ciało człowieka. Ręce podnoszę do twarzy

i czuję ciało jak obce. Czuję jak cudzy żywioł.

Liryzm kołysze się we mnie, jak ptak zraniony się waży

i nim osłabnie - woła, i nim upadnie - przyzywa.

Oto flegmona i tyfus, oto komora i gaz,

oto jest ogień i popiół - ciało na wietrze niczyje.

Oto się rodzi epos, woła tragiczny czas.

Podnoszę ręce do twarzy. I milczę. Tak, Mario, żyję.

UMARLI POECI

Umarli, spaleni, rozstrzelani,

dla was piszę, koledzy młodości.

Oto ciągnie nurt ziemi nad wami

i szumi - szumem roślin.

To milczenie, bezruch i pustka,

wiry ziemi zastygłe na pół -

gdzież jest ból, żeby martwym ustom

słów nie zabrakło?

Oto w górze, wysoko na pniach

z was wyrosłych szumią noce i burze,

ustom, ziemią porosłym i wapnem,

słów szukać próżno - -

Już za późno, za późno uwięźnionym rękom

łamać się w nocach, w burzach nieucichłych.

Próżno żywych wołacie jękiem,

rozpaczą wichru.

Próżno, próżno. Wichry się kłębią,

wabi trawiasta głąb, pachną podziemne łąki,

dalej trzeba, pod ziemię, głębiej i głębiej,

aż do was wstąpię.

Już za późno, za późno. Umilknę,

miniony, zapomniany, W martwych oczach

chwieją się drzewa, leśne, śpiewne wilgi,

oślepłe nurty ziemi toczą się, toczą -

Zaplątani w kłącza paproci,

w korzenie brzóz, w kłęby dzikich malin,

płyniemy, umilkli, dokąd i po co?

dalej, dalej - - -

PASY WOLNOŚCI

Załopoce, porwie się wiatr

znienacka jak szczur do gardła,

porozrywa na strzępy, poszarpie

świątecznie podniesione sztandary.

Powypędza, poskłębia tłumy

głodne, złe, nikczemne,

będą mówić ludzie rozumni -

daremnie.

Popalimy państwowe rzeźnie,

rozbijemy więzienia rządowe,

nagrabimy złota i mięsa,

nie chcemy dłużej głodować.

Rozwalimy żołnierzy i żandarmów,

połamiemy pałki i bagnety,

dla nas - kina, teatry, kawiarnie,

dla nas - żarcie, auta i kobiety.

Uderzymy jak w więzienny gong

w każdy szpital, w koszary, w każdy kościół.

Jak kajdany zedrzemy z rąk

cztery krwawe pasy wolności.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wiersze borowskiego rozewicza baczynskiego
Opracowania wierszy Borowskiego cz 1
Wiersze Tadeusza Borowskiego
wiersze tuwima
Osip Mandelsztam Wiersze
+le%9cmian+boles%b3aw+ +wiersze+wybrane 52RWPQJSPV3GXGTUE7QA4446RJVPT2XSKPEIAXY
Na dzień dobry, Wiersze
CIEMNOŚĆ TERAZ PANUJE, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
WASZE POWIEKI, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
RÓWNOWAGA, Wiersze
wiersze świateczne, Boże Narodzenie
wierszyki masażyki, praca z głębiej upośledzonymi
BLOOG, ● Wiersze moje ♥♥♥ for Free, ☆☆☆Filozofia, refleksja, etc
Wiersze o teatrzykach, WIERSZE

więcej podobnych podstron