wiersze borowskiego rozewicza baczynskiego


Pokolenie II

Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.

Kłosy brzuch ciężki w gorę unoszą

i tylko chmury - palcom czy włosom

podobne - suną drapieżnie w mrok.

Ziemia owoców pełna po brzegi

kipi sytością jak wielka misa.

Tylko ze świerków na polu zwisa

głowa obcięta strasząc jak krzyk.

Kwiaty to krople miodu - tryskają

ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,

pod tym jak korzeń skręcone ciała,

żywcem wtłoczone pod ciemny strop.

Ogromne nieba suną z warkotem.

Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.

Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,

czuwając w dzień, słuchając w noc.

Pod ziemią drżą strumyki - słychać -

Krew tak nabiera w żyłach milczenia,

ciągną korzenie krew, z liści pada

rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.

Nas nauczono. Nie ma litości.

Po nocach śni się brat, który zginął,

któremu oczy żywcem wykłuto,

Któremu kości kijem złamano,

i drąży ciężko bolesne dłuto,

nadyma oczy jak bąble - krew.

Nas nauczono. Nie ma sumienia.

W jamach żyjemy strachem zaryci,

w grozie drążymy mroczne miłości,

własne posągi - źli troglodyci.

Nas nauczono. Nie ma miłości.

Jakże nam jeszcze uciekać w mrok

przed żaglem nozdrzy węszących nas,

przed siecią wzdętą kijów i rąk,

kiedy nie wrócą matki ni dzieci

w pustego serca rozpruty strąk.

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,

żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.

Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.

Szukamy serca - bierzemy w rękę,

nasłuchujemy: wygaśnie męka,

ale zostanie kamień - tak - głaz.

I tak staniemy na wozach, czołgach,

na samolotach, na rumowisku,

gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,

gdzie zimny potop omyje nas,

nie wiedząc: stoi czy płynie czas.

Jak obce miasta z głębin kopane,

popielejące ludzkie pokłady

na wznak leżące, stojące wzwyż,

nie wiedząc, czy my karty iliady

rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,

czy nam postawią, z litości chociaż,

nad grobem krzyż.

Czerwiec 1943r.

Z głową na karabinie

Nocą słyszę, jak coraz bliżej

drżąc i grając krąg się zaciska.

A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,

wyhuśtała mnie chmur kołyska.

A mnie przecież wody szerokie

na dźwigarach swych niosły ptaki

bzu dzikiego; bujne obłoki

były dla mnie jak uśmiech matki.

Krąg powolny dzień czy noc krąży,

ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,

a mnie przecież tak jak innym

ziemia rosła tęga - nie pusta.

I mnie przecież jak dymu laska

wytryskała gołębia młodość;

teraz na dnie śmierci wyrastam

ja - syn dziki mego narodu.

Krąg jak nożem z wolna rozcina,

przetnie światło, zanim dzień minie,

a ja prześpię czas wielkiej rzeźby

z głową ciężką na karabinie.

Obskoczony przez zdarzeń zamęt,

kręgiem ostrym rozdarty na pół,

głowę rzucę pod wiatr jak granat,

piersi zgniecie czas czarną łapą;

bo to była życia nieśmiałość,

a odwaga - gdy śmiercią niosło.

Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało

wielkie sprawy głupią miłością.

4 grudnia 1943r.

Pokolenie I

Do palców przymarzły struny
z cienkiego krzyku roślin.
Tak się dorasta do trumny,
jakeśmy w czasie dorośli.

Stanęły rzeki ognia
ścięte krą purpurową;
po nocach sen jak pochodnia
straszy obciętą głową
świat jest jak z trocin sypki.
Oczu stężały orzech.
To śnieg, to nie serce tak skrzypi.

Każdy - kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły. Czegoż ty jeszcze?
To śmierć - to nie włosy blasku.

To soli kulki z nieba
Czy łzy w krzemień twarzy tak wrosły?
Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?

listopad 1941r,

Ten czas

Miła moja, kochana. Taki to mroczny czas.
Ciemna noc, tak już dawno ciemna noc, a bez gwiazd,
po której drzew upiory wydarte ziemi drżą.
Smutne nieba nad nami, jak krzyż złamanych rąk.
Głowy dudnią po ziemi, noce schodzą do dnia,
dni do nocy odchodzą, nie łodzie trumny rodzą,
w świat grobami odchodzą, odchodzi czas we snach.

A serca tak ich mało, a usta tyle ich.
My sami tacy mali, krok jeszcze przejdziem w mit.
My sami takie chmurki u skrzyżowania dróg,
gdzie armaty stuleci i krzyż, a na nim Bóg.
Te sznury, czy z szubienic? długie, na końcu dzwon
to chyba dzwon przestrzeni. I taka słabość rąk.
I ulatuje słyszę ta moc jak piasek w szkle
zegarów starodawnych. Budzimy się we śnie
bez głosu i bez mocy i słychać, dudni sznur
okutych maszyn burzy. Niebo krwawe, do róży
podobne leży na nas jak pokolenia gór.
I płynie mrok. Jest cisza. Łamanych czaszek trzask;
i wiatr zahuczy czasem, i wiek przywali głazem.
Nie stanie naszych serc. Taki to mroczny czas.

10 września 1942 r.

Ocalony
Różewicz Tadeusz

Mam dwadzieścia cztery lata


Ocalałem


Prowadzony na rzeź.



To są nazwy puste i jednoznaczne:


Człowiek i zwierzę


Miłość i nienawiść


Wróg i przyjaciel


Ciemność i światło.



Człowieka tak się zabija jak zwierzę


Widziałem:


Furgony porąbanych ludzi


Którzy nie zostaną zbawieni.



Pojęcia są tylko wyrazami:


Cnota i występek


Prawda i kłamstwo


Piękno i brzydota


Męstwo i tchórzostwo.



Jednako waży cnota i występek


Widziałem:


Człowieka który był jeden


Występny i cnotliwy.



Szukam nauczyciela i mistrza


Niech przywróci mi wzrok słuch i mowę


Niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia


Niech oddzieli światło od ciemności.



Mam dwadzieścia cztery lata


Ocalałem


Prowadzony na rzeż.


Bez
Różewicz Tadeusz

największym wydarzeniem


w życiu człowieka


są narodziny i śmierć


Boga



ojcze Ojcze nasz


czemu


jak zły ojciec


nocą



bez znaku bez śladu


bez słowa



czemuś mnie opuścił


czemu ja opuściłem Ciebie



życie bez boga jest możliwe


życie bez boga jest niemożliwe



przecież jako dziecko karmiłem się


Tobą


jadłem ciało


piłem krew



może opuściłeś mnie


kiedy próbowałem otworzyć


ramiona


objąć życie



lekkomyślny


rozwarłem ramiona


i wypuściłem Ciebie



a może uciekłeś


nie mogąc słuchać


mojego śmiechu



Ty się nie śmiejesz



a może pokarałeś mnie


małego ciemnego za upór


za pychę


za to


że próbowałem stworzyć


nowego człowieka


nowy język



opuściłeś mnie bez szumu


skrzydeł bez błyskawic


jak polna myszka


jak woda co wsiąkła w piach


zajęty roztargniony


nie zauważyłem twojej ucieczki


twojej nieobecności


w moim życiu



życie bez boga jest możliwe


życie bez boga jest niemożliwe

Tragizm pokolenia Kolumbów w poezji K. K. Baczyńskiego

„Pokolenie (I)”

- liryka zwrotu do adresata

- podmiot liryczny jest reprezentantem swojego pokolenia, ma świadomość, że młodzi ludzie dorastają do trumny

- używa metafor

- wojna jako piekło

- koszmar wojny nie daje spać

podmiot liryczny w pytaniach retorycznych zwraca się do swojego pokolenia. Ludzkie serca znieczulone. Zdaje sobie sprawe z wlasnej niemocy, beznadziei, uznaje swoje pokolenie za tragiczne.

„Pokolenie (II)”

- kontrast między naturą i koszmarem wojny

- 1-5 opis przyrody

- 6-9 anafory

- brak litości, sumienia, miłości, pamięci

tragizm Kolumbów pogłębia niewiedza na temat tego czy zostaną zapamiętani.

„Z głową na karabinie”

- liryka bezpośrednia, podmiot liryczny się określa (ujawnia)

- zasada kontrastu

- szczęśliwe dzieciństwo, młodośc jako straszny czas, męka

- słowo klucz: krąg

- krąg który więzi i rani, nie pozwala się uwolnić

- podmiot liryczny zdaje sobie sprawę, że „prześpi” swój czas dorastania, tworzenia

- patriotyzm jako niepraktyczne uczucie

„Ten czas”

- liryka zwrotu do adresata

- określa mroczny czas i ich sytuację (młodych kochanków)

Życie w „przedsionku piekła” ukazane w opowiadaniu Tadeusza Borowskiego Pt.” Pożegnanie z Marią”

Kolumb, który ocalał. Niektóre elementy biografii autor celowo umieścił w swoich opowiadaniach

- bohater nosi imię Tadeusz

- żyje w okupowanej Warszawie

- ma dziewczynę Marię

- pracuje w firmie budowlanej

- studiuje

- pisze poezję

- więzień obozu koncentracyjnego

Zmienił swoje fakty z biografii na niekorzyść. Bohater Tadeusz potrafi sobie radzić w obozie zaś w rzeczywistości Borowski nie umiał przystosować się do życia za kratami. Borowski uznawał się za współwinnego istnienia obozów koncentracyjnych - dzieła człowieka cywilizowanego. Dla Borowskiego II wojna światowa z wyrafinowanymi metodami eksterminacji ludzi była największą klęską człowieczeństwa.

- narracja personalna

- dominuje styl rzeczowy, suchy

Na życie w okupowanej Warszawie składa się:

- poczucie strachu i zagrożenia

- powstanie getta (odcięte od świata)

- działalnośc podziemna

- udział w tajnych kompletach

- tworzenie poezji i wydawanie ich na powielaczu

- jałowe życie

- ciężka praca

- robienie nielegalnych interesów

- ukrywanie Żydów

- pędzenie i rozwożenie bimbru

Borowski nie idealizuje rzeczywistości wojennej i postaw Polaków, zwraca uwagę na różne aspekty codziennego życia. Podkreśla, iż młodzi ludzie musieli przystosować się do realiów okupacji.

Pożegnanie z Marią dla Tadeusza jest jednoczesnym pożegnaniem z pięknym, dobrym światem.

Formuła poezji po Oświęcimiu przedstawiona w pierwszym powojennym tomiku poezji Tadeusza Różewicza pt. „Niepokój”

Tadeusz Różewicz

- przedstawiciel Kolumbów

- jeden z ocalonych

- fizycznie udało mu się przeżyć wojnę, ale jak pokazuje w swojej powojennej poezji czuł depresje, zniszczenie psychiczne swojej osobowości

- zaproponowal nowy sposób uprawiania poezji

- uznał, że po czasie apokalipsy poezja nie może być piękną wysublimowaną natchnioną formą jaką była dotychczas

Różewicz wprowadza nowy rodzaj wiersza. Przypomina prozę porozbijaną na wersy. Zamiast wyszukanych środków stylistycznych stosuje tzw. „poetykę znaków minusowych”

- styl ascetyczny, lakoniczny, suchy, dosadny

w tomiku „Niepokój” Różewicz prezentuje zniszczoną psychikę ocalonych (poezja ściętego gardła)

„Ocalony”

- rodzaj prostej biografii ocalonego Kolumba

- dwa znamienne słowa `ocalałem'

- doświadczenia osoby mówiącej to widok `rzezi'

- masakra, bezczeszczenie ludzkich ciał

- osoba, która utraciła wiarę w porządek na świecie

- jego życie po wojnie przypomina chaos

„Matka powieszonych”

- prezentacja współczesnej matki cierpiącej (przeżyła lecz straciła swoje dzieci)

- liryka pośrednia (ja liryczne się nie ujawnia)

- samotność matki i jej potrzeby bliskości, której nie potrafi znaleźć (depresjonifikacja)

„Bez”

- wiersz wolny, biały

- wiersz zwrotu do adresata (Boga), bezpośredni, styl lakoniczny, ascetyczny

- 13 zwrotek nieregularnych, zdarzają się rymy

- antytezy dotyczące istnienia Boga w momencie gdy go potrzebował, Bóg jako ktoś kto nie jest Bogiem z Biblii (wszechmocnym)

„Cierń”

- 8 cząstek kompozycyjnych

- anafora „nie wierzę” (5 strof)

- liryka bezpośrednia, wyznania

- refleksyjno-filozoficzna



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Opracowania wierszy Borowskiego cz 1
Porażenie wojną oraz poetycka moralistyka w wierszach Tadeusza Różewicza
wiersze Staff, Różewicz
4 2 Analiza wiersza Tadeusza Różewicza Ocalony
Wiersze Borowskiego
Analiza wiersza Tadeusza Różewicza, Analiza wiersza Tadeusza R˙˙ewicza pt
Interpretacja wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pt Z lasu
Interpretacja wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pt
Interpretacja wiersza Krzysztofa Kamila Baczynskiego Westchnienie
Interpretację wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego doc
Tragizm pokolenia Kolumbów na przykładzie wybranych wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego
Wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskigo
Opracowania różnych wierszy Baczyński Gajcy Różewicz
OCALONY RÓŻEWICZA, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
Analiza wierszy Baczyński
Baczyński Wiersze
Czy babcia z wiersza T. Różewicza żyje wśród kochających ją ludzi, Język polski
Przepaść i Koncert życzeń Tadeusza Różewicza, czyli wiersze o iskierce miłości

więcej podobnych podstron