|
Stary człowiek w domu pomocy społecznej, psychologiczne konsekwencje (2004-07-28) |
|
|
|
|
|
Krystyna Piotrowska-Breger
"Oto starość. Musisz w to uwierzyć i powiedzieć Jakże aktualna jest ta głęboka prawda autorstwa żyjącego w XVI w. nieznanego poety. Starość jest jednym z okresów naszego życia. Nieuniknionym procesem. Nawet pobieżne studia dotyczące sposobów traktowania starego człowieka w różnych krajach świata, w różnych epokach, kulturach, dostarczają nie tylko znacznej wiedzy, ale także prowadzą do wielu pytań odnoszących się do egzystencjalnych i metafizycznych problemów życia ludzkiego. Znane są plemiona zabijające osoby zniedołężniałe, plemiona koczownicze pozostawiające starych ludzi bez opieki na pastwę głodu czy dzikich zwierząt, plemiona wojownicze, w których mężczyźni bez względu na wiek musieli walczyć i najczęściej ginęli w licznych bitwach. Znane jednak są także zachowania wobec starych ludzi pełne szacunku i czci. Tak było w Chinach, starożytnej Grecji, czy Egipcie. Zdumiewające, że pozycję starego człowieka w rodzinie, społeczeństwie, zachwiały współczesne nam czasy. Wzmożone tempo przemian spowodowało, że większym uznaniem darzy się nie mądrość starych ludzi, ich doświadczenie, ale maksymalną wydajność pracy, spryt, inicjatywę, przedsiębiorczość, podejmowanie ryzykownych decyzji, charakteryzujące młodych. Taką sytuację obserwuje się zwłaszcza w tych krajach, w których dokonują się liczne przemiany społeczne, gospodarcze, polityczne. Ludzie starzy spostrzegani są w społeczeństwach takich krajów jako obciążenie i przeszkoda w osiąganiu postępu i dobrobytu. Odizolowywanie starego człowieka od środowiska, z którym się zżył, ograniczenie kontaktów z bliskimi, skierowanie jego aktywności na zupełnie nowe tory przyspiesza proces starzenia i śmierć (Dyczewski, 1994).(...) Od 70. lat XIX w. zaczęto, a dały tu początek Niemcy, umieszczać starych ludzi w domach pomocy. Rozmaicie formalnie wyglądała opieka nad starymi ludźmi w poszczególnych krajach europejskich (Bois, 1996). Zawsze jednak i wszędzie ze starością napływał lęk przed nią samą, lęk przed samotnością. A ten, jak pisze A. Kępiński, jest zbliżony do lęku przed śmiercią. Samotność pośrednio równa się śmierci (Kępiński, 1977). Odpowiednio prowadzony dom pomocy mógłby zapobiec samotności, zapewnić opiekę, której staremu człowiekowi zabrakło w domu rodzinnym. Adaptacja w domu pomocy jest jednak na ogół procesem trudnym. Wynika to z wielu powodów. Podstawową przeszkodę stanowi wiek. Im człowiek starszy, im więcej lat przeżył w życzliwym mu otoczeniu, im lepiej się w nim czuł, tym gorzej będzie przebiegał proces adaptacyjny. Kolejny czynnik to doświadczenia życiowe. Ich owocem może być świadomość wykorzystania wszystkich szans, które były dane, poczucie spełnienia się w życiu (Zaborowski, 2001). Może jednak być i tak, że w okres starości wchodzi się w stanie sprzeczności z sobą, innymi, przeszłością, z poczuciem niespełnienia i goryczy. Inna jeszcze trudność adaptacyjna wiąże się z przyczyną zamieszkania w domu pomocy. Jeżeli decyzja została podjęta samodzielnie, świadomie, dobrowolnie, po przeanalizowaniu swojej aktualnej sytuacji zdrowotnej, materialnej, społecznej to jest wysoce prawdopodobne, że u takiej osoby proces adaptacyjny przebiegnie pomyślnie dla niej i nowego środowiska. Z wywiadów przeprowadzonych w trzech krakowskich DPS-ach wynika, iż istnieje sprawdzona, skuteczna metoda adaptacji. Wygląda to zwykle następująco: starsza osoba zaczyna się stołować w domu pomocy, rozeznaje się w jego wnętrzu, wyposażeniu, zaczyna brać udział w imprezach tam organizowanym, nawiązuje kontakty z mieszkańcami i pracownikami, aż któregoś dnia, po tym okresie stawania się mieszkańcem, podpisuje stosowne dokumenty i wprowadza się do domu opieki. Niestety, najczęściej decyzję o zamieszkaniu w domach pomocy nie są podejmowane dobrowolnie, zaś presja rodziny może przybierać różne formy. Jedną z nich jest manipulacja. Najbliżsi wywieraj ą nacisk na starego członka rodziny, wymuszając na nim zgodę na zamieszkanie w domu pomocy. Stosują różne argumenty, np. zajmowany dotąd przez niego pokój jest niezbędny dla dorastającego wnuka. Decyzja taka ma tylko pozory samodzielnej. Stary człowiek, by uchronić własne poczucie wartości i ważności jest w stanie uwierzyć, iż decyzja przez niego podjęta nie została wymuszona. Usprawiedliwia w ten sposób swoją rodzinę przed sobą, personelem domu pomocy, współmieszkańcami. Bywa też i tak, że rodzina nie manipuluje, nie stosuje zawoalowanych sposobów, by się pozbyć starego członka rodziny, ale stwarza mu takie warunki, że jedynym bezpiecznym dla niego miejscem jest dom pomocy. Można przypuszczać, że w takiej rodzinie nigdy nie było dobrej atmosfery, szacunku, miłości. Starość i jej różne konsekwencje uintensywniły tylko występujące konflikty, wyrządzane krzywdy. Ilustruje to wypowiedź jednej z mieszkanek DPS: "dotkliwe razy syna alkoholika stawały się coraz bardziej bolesne. Poniżaniu i kłótniom nie było końca". Osoba stara może też znaleźć się w domu pomocy wbrew własnej woli, nieświadoma podstępu użytego wobec niej. Znakomitą okazję do takiego działania rodziny stwarza choroba starego człowieka, na skutek której znajduje się on w szpitalu. Rodzina wykorzystuje ten czas dla likwidacji mieszkania, stawiając powracającego do zdrowia w sytuacji bez wyjścia. Można także po pobycie starego człowieka w szpitalu, "w trosce" o niego, po załatwieniu wszystkich formalności, umieścić go w "sanatorium", które po pewnym czasie okaże się domem pomocy. Takie przypadki zdarzają się niemal w każdym domu pomocy (Piotrowska, 1996). Niestety mają one czasem także swój tragiczny finał, bądź w postaci próby samobójczej, bądź popełnionego samobójstwa. Osoby takie czują się bowiem oszukane, zawiedzione, zupełnie odrzucone przez najbliższych. Wreszcie starego człowieka można umieścić w domu pomocy droga sądową. Chodzi o osoby niemogące o siebie zadbać, z uwagi na daleko posunięte choroby. Może to być, np. choroba Alzheimera czy inne z wielu chorób podeszłego wieku, tak psychicznych, jak i ograniczających sprawność ruchową (Brice, 1986; Sęk, 2000). Nie tak znów rzadko zdarzają się przypadki ubezwłasnowolnienia starego członka rodziny. Umieszczenie go w domu pomocy umożliwia przejęcie kontroli nad jego majątkiem. Przecenia się ludzi młodych, nie docenia starych. Spycha się ich na margines życia społecznego, wyłącza z normalnego funkcjonowania rodziny. (...) Niestety organizowana pomoc zbyt często zamiast przywracać starego człowieka społeczeństwu -izoluje go. Projektuje się specjalne domy dla starego człowieka, a nawet całe osiedla, które gwarantują mu dobre warunki, ale równocześnie usuwają go poza nawias normalnego, wspólnego życia z innymi grupami wiekowymi (Breger, Pomeranz, 1985). Oczywiście decyzja o zamieszkaniu w nowym miejscu, w jakże odmiennych od dotychczasowych warunkach, to dopiero pierwszy etap żmudnego procesu adaptacyjnego. Osoba stara wchodzi do domu pomocy z całym balastem swojego bardziej lub mniej udanego życia, samotna lub pozostawiająca swoich bliskich, a raczej pozostawiona przez nich, do zupełnie obcego jej środowiska. Są to przede wszystkim współmieszkańcy w pokoju, właśnie w pokoju, nie w mieszkaniu, co z psychologicznego punktu widzenia pozostaje nie bez wpływu na proces adaptacji. Pozostałe pomieszczenia, z których będzie korzystać, to pomieszczenia wspólnej użyteczności. Ich wysoka jakość, wyposażenie, nie są w stanie zapewnić poczucia prywatności. Chodzi tu także o bardziej lub mniej atrakcyjne oferty spędzania wolnego czasu. Jakże go teraz przybyło. Nie trzeba wykonywać wielu, coraz bardziej z wiekiem czasochłonnych czynności - zakupów, sprzątania, przygotowywania posiłków. Z jednej strony wygoda dla zmęczonego ciała, z drugiej jednak pozbawienie możliwości wykonywania tych czynności, które dla wielu osób były podstawową formą aktywności. Kolejny raz daje o sobie znać poczucie bezużyteczności. Zapewniony komfort życia w domu pomocy nie zawsze spotyka się z akceptacją starego człowieka. Jest wbrew dotychczasowemu rytmowi jego życia. Trudność sprawia także konieczność dostosowania się do reguł życia w społeczności, np. pór posiłków, braku wpływu na menu. Najtrudniejszym jednak problemem starego człowieka jest konieczność uczenia się wspólnego życia z obcą osobą lub osobami, na dobór których nie ma się właściwie żadnego wpływu. Przypadek zrządzi, z kim dzielony będzie pokój, stół w jadalni. Także, co młodym ludziom wydaje się zaskakujące, szokiem dla starego człowieka, zwłaszcza kiedy jeszcze jest sprawny, jest znalezienie się w środowisku wyłącznie innych starych ludzi, często niesprawnych fizycznie i dodatkowo ze starczymi zaburzeniami psychicznymi. Taka sytuacja z pewnością nie ułatwia procesu adaptacyjnego. Ludzie żyją bowiem w środowisku różnych wiekowo osób, toteż dom pomocy może wywrzeć przygnębiające wrażenie. Niebagatelną rolę na przebieg procesu adaptacyjnego mają kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Ich wizyty pozwalają utrzymać łączność ze środowiskiem, w którym się dotychczas przebywało. Sporadycznie niestety kontakty te są regularne i długotrwałe. Bardzo ważną rolę dla procesu adaptacyjnego odgrywa pierwszy kontakt starego człowieka z personelem, pierwszy dzień z nim spędzony. Chodzi o troskę, ciepło, przekazywane tak werbalnie jak i pozawerbalnie, gotowość do udzielania rad, szeroko rozumianej pomocy, rozładowywanie napięcia. Do tego jednak potrzebne jest doświadczenie zawodowe, duże zaangażowanie, kultura osobista, empatia, żeby wymienić kilka istotnych cech, które powinny charakteryzować pracownika domu pomocy. Każda z placówek ma rozmaite sprawdzone strategie pomocy w procesie adaptacyjnym swoich mieszkańców (Szlęzak, Parlak, 2001). Należy jednak pamiętać, że strategia sprawdzona w przypadku jednej osoby niekoniecznie zda egzamin w odniesieniu do innej. Niezbędne jest podejmowanie prób, poszukiwanie nowych form pomoc przyjmowanym mieszkańcom.(...) W tekście posłużono się danymi uzyskanymi drogą wywiadów z dyrektorami trzech domów pomocy społecznej w Krakowie przy ul. Helclów, Radziwiłłowskiej i Zielnej, a także z psychologiem pracującym w DPS przy ul. Helclów oraz mieszkankami tego domu. Za udzieloną pomoc bardzo dziękuję. Bibliografia:
|
|
|
|
|
|
aut. Krystyna Piotrowska-Breger |
|