- Nie żartuj!
To Aniołowie też
umierają? - aż
usiadłem na łóż
ku ze zdziwienia.
- Daj spokój. Co ci
wpadło do głowy?
Sam przed chwilą powiedziałeś, że umierasz z ciekawości.
- Trzymajcie mnie!
- złapał się za głowę. - Ty nawet w święta nie masz przerwy od tych kłopotliwych pytań?
- Mam! -zawołałem. - Dosłownie
siłą powstrzymałem się, żeby nie
zadać mojej rodzinie bardzo trudne
go pytania.
Chyba ci to nie za bardzo wyszło.
Jak to nie? Oczywiście, że wyszło.
Słyszałem przecież rozmowy o jakiejś wodzie - powiedział z powątpiewaniem.
Ale tak naprawdę to chciałem ich o coś innego zapytać - broniłem się.
No dobrze, wracajmy zatem do tematu. Na czym to skończyliśmy?
Na umieraniu Aniołów.
No tak. Wiesz, powiedziałem tak dlatego, że czasami jak mówię do ciebie, to mam wrażenie, że kompletnie mnie nie rozumiesz. Dlatego używam twojego języka - bo z tego co widzę, to ty zupełnie nie masz zamiaru uczyć się mojego.
No dobrze, już dobrze... - chciałem załagodzić sprawę. - Przecież wiesz, mam tyle innej nauki... Zatem jeśli możesz, to na razie ty się ucz.
- Nie mam innego wyjścia.
Powiesz mi w końcu o tym swoim
odkryciu?
- Jasne. Wiesz, że Bóg jest
Geniuszem?! Najprawdziwszym
Geniuszem! - powiedziałem jednym tchem.
- Ooo... co za odkrywcza myśl! A może jakieś konkrety? - Rozmawialiśmy dzisiaj przy śniada-
niu o tym, skąd się wzięła woda. Dziadzio z tatusiem wszystko mi wyjaśnili, ale jak zobaczyłem te skomplikowane wzory i skróty, które naukowcy musieli zastosować, żeby odkryć skąd i po co bierze się woda, to oniemiałem. I od razu pomyślałem, że przecież Pan Bóg to wszystko wymyślił w jednej chwili. On po prostu jest Geniuszem!
Jasne, że jest! - ożywił się Korneliusz.
A wiesz na co jeszcze wpadłem?
Boję się myśleć...
Spokojnie. Pomyślałem, że Bóg stwarzając świat, oprócz tego, że nam przygotował wielką niespodziankę, to zadał naukowcom wiele zagadek i łamigłówek. No i teraz Bóg doskonale się bawi, widząc jak się trudzą i mozolą nad ich rozwikłaniem.
Hm, chyba coś z tego jest. Ale chciałem ci powiedzieć, że owszem, Bóg ma dużo zabawy, kiedy po wielu latach wnikliwych badań naukowcy dochodzą do rozumienia rzeczy bardzo prostych i oczywistych. Ale...
Ale co? - dopytywałem.
- Te wszystkie niewiadome
i zawiłości zbliżają naukowców do
Pana Boga.
- Poważnie? A ja myślałem, że
wtedy czują się już tacy mądrzy,
że...
- Nie - przerwał mi Korneliusz. -
Wielu z nich dochodzi do podobnego
wniosku jak ty. Czyli uznają, że jest
KTOŚ, kto to wszystko wymyślił -
czyli stworzył. I, że ten KTOŚ
jest kimś więcej niż
Geniuszem. Uwierz
mi - tłumaczył
dalej - że bardzo
^ często przez to
m zbliżają się do
r' Pana Boga,
rN z czego On
^5/ się bardzo
cieszy.
-No
popatrz. W życiu bym nie pomyślał.'.. Auuu! Korneliuszu, co ty robisz?!
-Śmigus-dyngus! -zawołał, oblewając mnie bez opamiętania dalej.
- Korneliuszu! - zaśmiewałem
się, bo oblewając mnie ukrytymi pod
skrzydłami sikawkami, przy okazji
łaskotał mnie sterczącymi piórami.
- Komeliuszuuu...
Korneliuszu, po co jest śmigus--dyngus? - zapytałem, korzystając z przerwy w oblewaniu.
Ty masz już iść spać, a nie zadawać kolejne pytania.
No, ale po co, powiedz - prosiłem.
- Żeby obmywać z brudu „na
zdrowie", bo takie jest śmiguso
we przesłanie. Wszystko: człowieka,
a nawet kamyki, drzewa i zwierzęta
- wszystko to Bóg obmywa z bru
du - raz nawet „przelał" sprawę
w potopie, tak szorował ludzi i cały
świat! Jednak generalnie bez wody
nie ma życia. Można powiedzieć, że
Bóg jest swego rodzaju strażakiem,
który gasi zło „tu i tam", oczywiście
kiedy trzeba. Taki śmigus-dyngus
przydaje się każdemu, szczególnie
po Zmartwychwstaniu, żeby ugasić
zło i namiętności z Wielkiego Piątku,
Soboty i... biec już dalej lekko i czy
sto, skoro tyle zieleni wokół. Zieleń
też się wypłukała i wygląda wiosen
nie, pachnąco, no nie?
s. Ines Krawczyk MChR