Lucjan Momot
OD KARY CHŁOSTY DO KARY NAGANY SZKIC DO DZIEJÓW ZAKŁADU POPRAWCZEGO I SCHRONISKA DLA NIELE1NICH W ŚWIDNICY 1802-1999
Zakład Poprawczy w Świdnicy powstał na mocy rozkazu gabinetowego (dekretu) króla pruskiego Fryderyk Wilhelma III z dnia 31 VIII 1800 r., datowanego w Lesznie i nosił urzędową nazwę Zakład Poprawczy i Przytułek dla Ubogich. Działalność rozpoczął 1 I 1802 r. w dawnym kolegium jezuickim, przy dzisiejszej ul. Spółdzielczej 14-16. Od razu przyjęto do niego 300 osób, jeszcze w tym samym roku, w listopadzie, zwiększając stan osobowy do 400 pensjonariuszy. Przebudowa kolegium na poprawczak kosztowała 29 850 talarów.
Świdnica była wówczas jedną z kilku na Dolnym Śląsku fortec, otoczonych potężnymi umocnieniami. Do miasta - liczącego około 6 tysięcy stałych mieszkańców, z garnizonem liczącym około 2 tysiące ludzi prowadziło 6 bram. Gród był zamieszkały przez ludność głównie wyznania protestanckiego i katolickiego, w stosunku jeden katolik na 4 protestantów. Takie świadectwo pozostawił o naszym mieście John Quincy Adams, amerykański ambasador przy dworze pruskim, który w sierpniu roku 1800 odwiedził Świdnicę].
Zakład miał służyć poprawie zatrzymanych pod względem obyczajowym i religijnym przez upominanie, pracę i karność - stosując m.in. dewizę św. Benedykta... "ora et labora", czyli "módl się i pracuj". Kierowano do niego na podstawie postanowienia sądowego z powodu uprawiania żebractwa, włóczęgostwa, bezdomności, pasożytnictwa (unikanie pracy), zawodowego nierządu i stręczycielstwa w oparciu o policyjne zgłoszenia do sądu. Okres przymusowego pobytu wynosił od pól roku do dwóch lat.
Do przytułku kierowano na podstawie postanowienia Śląskiego Związku ds. Opieki Społecznej pod warunkiem, że potrzebujący opieki wyraził na to zgodę. Przytułek zapewniał podstawowe utrzymanie, ludzkie traktowanie i - w zależności od możliwości fizycznych pensjonariuszy
- stosowne zatrudnienie. Mieszkańcy przytułku mieli inne ubrania i inne jedzenie niż pensjonariusze Zakładu Poprawczego, umieszczeni byli w innych budynkach, chociaż podlegali temu samemu kierownictwu.
W byłym budynku kolegium jezuickiego znajdowały się 22 sale warsztatowe, sala przeznaczona na nabożeństwa i sala chłosty dla pensjonariuszy poprawczaka. A chłostać niepoprawnych musiano często i intensywnie, o czym świadczy zapis w rękopisie z 1878 r., noszącym tytuł Historia Ecclesiae parochialis Swidnicensis (Historia kościoła parafialnego w Świdnicy), autorstwa dra Johannesa Athanasiusa Kopietza. Oto, interesujący nas fragment: "z olbrzymich budynków dawnego kolegium jezuickiego [...] jedynie malutką część [...] przeznaczoną na mieszkania dla księży tutejszego kościoła rzymskokatolickiego, większość kolegium przebudowana została na zakład poprawczy i przytułek dla ubogich. Gdy proboszcz Simon przejął tutejszą parafię, nad jego kancelarią i pokojem przyjęć mieszkali wychowankowie poprawczaka, pod tymiż zaś pokojami znajdowała się sala chłosty dla wychowanków. Jeżeli chodzi o pokoje mieszkalne dla wychowanków, to stan ten trwa do dzisiaj, gdy zaś chodzi o salę chłosty, to została ona - na skutek energicznych skarg; ks. Simona, który codziennie tracił nerwy z powodu powtarzających się zawodzeń i szlochów dochodzących do jego kancelarii - przeniesiona do innej części tegoż budynku".
30 IV 1864 r. świdnicki Zakład Poprawczy został podporządkowany Śląskiemu Zarządowi Zakładów Poprawczych.
Trwająca kilkanaście lat likwidacja umocnień twierdzy Świdnica zapoczątkowana została w 1867 r. W pracach likwidacyjnych mieli swój udział pensjonariusze świdnickiego poprawczaka. Świdnica poszerza się, rozwija intensywnie m.in. i w kierunku dzisiejszej ul. Sprzymierzeńców. W latach siedemdziesiątych i późniejszych XIX w. przy dzisiejszym pl. Wojska Polskiego powstają nowe budynki Przytułku dla Ubogich (ze szpitalem i kostnicą) tudzież przed przytułkiem - gdzie dzisiaj parking samochodowy - olbrzymia szopa - magazyn z pruskiego muru rozebrana w latach osiemdziesiątych wieku xx, bo groziła zawaleniem. Przy ul. Sprzymierzeńców 1-2-3-4 powstają do dzisiaj istniejące budynki Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich, pralnia i willa, a także wyburzone po II wojnie
światowej: piekarnia z czerwonej cegły z wysokim kominem (na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. przebudowana na schroniskową szkołę), pięć baraków z pruskiego muru (barak nr 5 przez jakiś czas pełnił funkcję sali modlitw) i drewniany kościół na ok. 1500 osób poświęcony 27 VIII 1893 r. - który wcześniej spełniał funkcję głównej hali czasowej Wystawy Przemysłu i Rzemiosła.
W 1869 r. teren Zakładu Poprawczego powiększony został o część katolickiego cmentarza dla ubogich (dzisiaj jest to park otaczający Zakład Poprawczy). W późniejszym czasie założono nowy cmentarz na terenie fleszy nowomłyńskiej, który poświęcono 4 IV 1888 r.
W Zakładzie Poprawczym przeciętnie przebywało (w budynkach przy ul. Spółdzielczej i Sprzymierzeńców) 1200 mężczyzn i 120 kobiet, zaś w przytułku 120 mężczyzn i 60 kobiet.
W zakładach tych zatrudnieni byli: dyrektor, dwóch duchownych, lekarz, 6 urzędników administracyjnych, jeden woźny, jeden konserwator, dwóch komendantów dozorców, 80 dozorców, jedna komendantka dozorczyń i 15 dozorczyń.
Pensjonariusze zatrudnieni byli w warsztatach: szewskim, krawieckim, stolarskim, kowalskim, siodlarskim, tkackim, szczotkarskim i kartoniarskim istniejących na terenie obiektów. Produkcja tych warsztatów służyła potrzebom zakładów opieki społecznej, które znajdowały się w prowincji śląskiej.
Pewna część pensjonariuszy pracowała dla firm produkujących cygara, wyroby koszykarskie, guziki, wyroby z trzciny i z włókien kokosowych, środki chemiczne i kruszywa. Nikt się nie nudził, każdy miał pracę. Wszyscy byli zdolni. Wystarczyły przecież tylko zdrowe ręce, żeby np. młotkiem tłuc kamienie na kruszywo potrzebne do zapraw budowlanych i jako podsypka pod nawierzchnię dróg i torów kolejowych.
Gmach główny Zakładu Poprawczego w Świdnicy (internat ZI') z 1878 1'.
Wykonywano też prace na rzecz własnego gospodarstwa jak np.: prace pisarskie, introligatorskie, gońca, kuchenne, piekarskie, ogrodnicze i rolnicze, sprzątanie pomieszczeń, pielęgnowanie chorych i prace budowlane, bo... "firma" w dużej mierze była samowystarczalna.
Dla przykładu: w pewnym okresie 350 mężczyzn pracowało w ten sposób na terenie zakładu, a 580 zatrudnionych było poza zakładem: 200 przy regulacji rzek, 280 w różnych gospodarstwach rolnych (w okolicznych wsiach), 100 w cegielniach i fabrykach. 120 kobiet zatrudnionych było w warsztacie szwalniczym, gdzie zajmowały się naprawą odzieży, szyciem i pracą dziewiarską, pracując jako szwaczki, sprzątaczki i pielęgniarki chorych.
1 I 1902 r. Zakład Poprawczy i Przytułek dla Ubogich obchodziły stulecie istnienia. Pisano o tym w "Schlesisches Tageblatt. Schweidnitzer Stadtblatt" ("Dziennik Śląski. Świdnicki Przegląd Miejski") nr 2, w dziale "Aus der Hcimat" ("Z regionalnej ojczyzny"). Na tę okoliczność pastor Gerlach odprawił nabożeństwo w kościele Zakładu Poprawczego na zakot1czenie dając krótki zarys powstania i rozwoju placówki. Podał część faktów, o których wyżej była mowa, a także, iż w roku poprzednim Zakład Poprawczy został "znacznie rozszerzony", że od 25 lat (od) L 1877 r.) jego dyrektorem jest "pan major von Zaluskowsky, który odchodzi na emeryturę, a wraz z nim panowie: inspektor Elsholz i dozorca Jakel". A także, iż "W pierwszych latach istnienia Zakładu Poprawczego był z nim związany Zakład Wychowawczy". Artykuł informuje, że po likwidacji przytułku dla ubogich w Kluczborku jego pensjonariusze, przybyli do Swidnicy i do Toszka koło Gliwic, następnie po zlikwidowaniu przytułku w Gliwicach zostali przywiezieni do Świdnicy. Artykuł kończy się statystyką: "W roku 1873 tutejszy zakład liczył 318 wychowanków, na początku roku 1902 liczył ich 1500. W roku 1881 osiągnął największą liczbę 1839 osób". W roku 1909 w przytułku przebywało 247 osób.
W dniu wybuchu I wojny światowej w Zakładzie Poprawczym było 1094 mężczyzn i 128 kobiet. Po zakończeniu wojny liberalna polityka doprowadziła do zwolnienia prawie wszystkich mieszkańców Zakładu Poprawczego. Wtedy w części pojezuickiego budynku urządzono biura miejskie i mieszkania prywatne.
1 IV 1920 r. zamknięto zakład poprawczy we Wrocławiu, przenosząc do Świdnicy 15 chłopców i 16 dziewcząt. Stan świdnickiego poprawczaka zwiększył się do 50 mężczyzn i 24 kobiet.
W przytułku w roku 1920 było 60 podopiecznych.
W roku 1921 pensjonariusze poprawczaka otrzymywali tylko 250 gramów suchego chleba dziennie, rano, w południe i wieczorem zupę oraz kawę zbożową. W piątek każdy otrzymywał jednego śledzia, a tylko w niedzielę kawałeczek mięsa. Zupę najczęściej gotowano z brukwi.
Latem 1925 r. obok istniejącego już 125 lat Zakładu Poprawczego i Przytułku założono Zakład Wychowawczy dla osób sprawiających specjalne trudności.
Od 1 III 1925 r. tymi instytucjami kierował dyrektor Walther. We wszystkich trzech zakładach przebywało wówczas 600 pensjonariuszy. Część z nich musiano znowu umieścić w pojezuickich budynkach przy ul. Spółdzielczej -likwidując biura.
W roku 1928 w trzech świdnickich zakładach przebywało ok. 500 pensjonariuszy. Zakłady te istniały aż do wybuchu II wojny światowej.
Około 1941 r. niektórzy z upośledzonych umysłowo pensjonariuszy przytułku nagle zniknęli z miasta. Prawdopodobnie zostali zgładzeni w ramach hitlerowskiej akcji "oczyszczania rasy" niemieckiego "narodu panów". Podobny los spotkał pensjonariuszy Zakładu Poprawczego, którzy prawdopodobnie znaleźli się wśród więźniów obozów koncentracyjnych.
Na początku roku 1945, po rozpoczęciu zimowej ofensywy Armii Czerwonej, do budynków Zakładu Poprawczego przy ul. Sprzymierzeńców ewakuowano klinikę ginekologiczną z Wrocławia. Po wojnie pozostał po niej bogaty księgozbiór ginekologicznej literatury fachowej, który nieżyjący już dzisiaj, zasłużony ginekolog świdnicki Edmund Zaporoski przekazał bibliotece jednej z polskich akademii medycznej (prawdopodobnie do Lublina).
Tuż po II wojnie światowej (w którym roku dzisiaj trudno ustalić) we Wrocławiu przy ul. Akacjowej (dzisiaj Młodzieżowy Zakład Wychowawczy) decyzją Ministerstwa Sprawiedliwości RP otwarto instytucję pn. Państwowe Schronisko dla Nieletnich. Spełniała ona wówczas rolę swoistej "przechowalni" dla dzieci i młodzieży do lat 18, Często bez domów i rodzin, sierot wojennych, zagubionych w wielkim świecie, włóczących się, wśród których byli również młodzi przestępcy różnego rodzaju i kalibru. Działo się tak z powodu braku domów dziecka w latach powojennych.
W roku 1949, za kierownictwa Henryka Plucińskiego, schronisko z Wrocławia przeniesione zostało do wsi Kraszowice (dzisiaj dzielnica Świdnicy). Wychowanków zakwaterowano w majątku ziemskim (późniejsza R$P "Wyzwolenie"), gdzie pracowali na roli i w gospodarce. Nadzór nad nimi pełnili: sam kierownik Pluciński, Wanda Ganderska i Pakuła - wychowanek przeniesiony do Kraszowic z jakiegoś zakładu czy schroniska na Górnym Śląsku. W roku 1951 PSdN przekwaterowano do Świdnicy na ul. Żeromskiego 16, gdzie kolejno kierowali nim Janusz Niewieczerzał (przybył z Łodzi) i Stanisław Michałkiewicz. Latem 1954 r. PSdN przeniesiono na ul. Sprzymierzeńców 1 (siedziba do dzisiaj), tj. do obiektów po niemieckim poprawczaku, w latach 1947-1954 zajmowanych przez nieistniejącą już dzisiaj Państwową Średnią Szkołę Rzemiosł Budowlanych. Schronisko weszło w posiadanie dużego gmachu, piekarni i baraku z pruskiego muru, gdzie mieściła się stołówka, a później schroniskowe warsztaty. "W tych okresach - wspomina Władysław Kukla, wówczas wychowawca - Schronisko w dalszym ciągu spełniało funkcję «przechowalni». Brak było warunków do prowadzenia pracy wychowawczej, a także wychowawców.
Z wizytą w Schronisku dla Nieletnich. W głębi stare warsztaty z XIX w.,
wyburzone na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX w.
Gdy mnie zatrudniał kierownik Niewieczerzał, byłem jedynym wychowawcą, mającym pod swoją opieką około 150 wychowanków. W nocy Schroniskiem opiekował się tzw. zaufany wychowanek. Nie było strażników! W dzień wychowankowie nigdzie nie pracowali, zajęcia z nimi prowadziły dwie nauczycielki: Maria Bożek i pani Gądek".
Po S. Michałkiewiczu, który oddelegowany został do Szczecina w celu zorganizowania tam schroniska dla nieletnich, świdnickim PSdN od września 1957 r. kierował Zygmunt Szeliga przybyły z PSdN w Łańcucie. W sierpniu 1959 r., po odejściu Z. Szeligi, którego Ministerstwo Sprawiedliwości oddelegowało do zorganizowania Zakładu Poprawczego w Jerzmanicach Zdroju k/Złotoryi, świdnickie Schronisko objął Janusz Dziedzic. Rządził on PSdN do lata 1967 r., kiedy to został mianowany dyrektorem Zakładu Poprawczego i PSdN w Świdnicy. J. Dziedzic był ostatnim samodzielnym kierownikiem PSdN, realizującym z powodzeniem nie tylko wytyczne z ministerstwa, ale i własne pomysły pedagogiczne, tworząc coś, co można nazwać "szkołą Dziedzica" w prowadzeniu schroniska dla nieletnich przestępców jako instytucji resocjalizującej. W PSdN panowała wówczas naprawdę radosna, twórcza atmosfera pracy - jak w prawdziwej rodzinie. Dopomagała temu generalna przebudowa gmachu głównego Schroniska na początku lat sześćdziesiątych.
W 1948 r. grupa inicjatywna z Ministerstwa Sprawiedliwości RP pod kierunkiem kobiety (o trudnym dzisiaj do ustalenia nazwisku) rozpoczyna przy ul. Sprzymierzeńców 2, w budynkach po niemieckim poprawczaku, prace przygotowawcze do otwarcia Zakładu Poprawczego. Za datę jego oficjalnego powstania przyjmuje się dzień 24 VIII 1949 r., kiedy to przyjęto do niego pierwszych 8 wychowanków.
Do lata 1954 r. ZP cisnął się na własnym terenie przy ul. Sprzymierzeńców 2: m.in. miał prowizoryczne warsztaty dla wychowanków tam, gdzie dzisiaj są pomieszczenia świniami. Gdy w 1954 r. PSdN zajmowało gmach główny, piekarnię i barak po "budowlance" przy ul. Sprzymierzeńców 1, Zakład Poprawczy wszedł w posiadanie czterech baraków warsztatowych i drewnianego kościoła, który za czasów Państwowej Średniej Szkoły Rzemiosł Budowlanych był halą sportową dla szkoły i m.in. Klubu Sportowego "Polonia", a za czasów poprawczaka stał się magazynem głównym warsztatów ZP (został rozebrany w 2 połowie lat siedemdziesiątych).
Od lata. 1954 r. Zakład Poprawczy i Państwowe Schronisko dla Nieletnich istniały obok siebie, działając pod odrębnymi kierownictwami, z wyjątkiem krótkiego okresu, gdy po odejściu S. Michałkiewicza do Szczecina funkcje kierownika PSdN pełnił - jak świadczy. Dziedzic - mgr Antoni Rykowski, wicedyrektor ZP. Kierownikiem internatu PSdN był wówczas Zygmunt Pawłowski.
Pierwszym, znanym dzisiaj z imienia i nazwiska, dyrektorem Zakładu Poprawczego był Walery Polakiewicz, jego następcami byli: Karol Starzyk, Ryszard Brzeziński, Wacław Grabikowski i Włodzimierz Hawryś - polski komunista repatriowany z Francji. "Hawryś - wspomina Dziedzic - dyrektorował do 1958 r. Kiedy ja przybyłem do Świdnicy w styczniu 1957 r., on już był dyrektorem. Mieszkał w willi przy zakładzie, Często w niedziele pełnił sam służbę w poprawczaku, zwalniając na ten czas wszystkich wychowawców. Grupami chłopców zajmowali się wówczas zaufani wychowankowie - komendanci pod jego «dowództwem». Stosował niekonwencjonalne metody wychowawcze. Na ogół wychowankowie go lubili, co jednak nie przeszkodziło któremuś z nich zadać mu cios nożem w plecy. Po tym incydencie w jakiś czas przeniósł się do pracy w województwie poznańskim, obejmując stanowisko dyrektora LO".
Po W. Hawrysiu 1958 r. stanowisko dyrektora ZP objął Władysław Pasek, bezpartyjny. Dyrektorował w Świdnicy do czerwca 1967 r. kiedy to został przeniesiony do Białgostoku, aby tam zorganizować nowy poprawczak. "Pasek - wspominają go nie bez sentymentu jego dawni współpracownicy - był człowiekiem spokojnym, zrównoważonym, taktownym, mało kiedy się denerwował". Takim m.in. zapamiętał go Dziedzic. "Pasek - wspomina Maria Mądra, nauczycielka zakładowej szkoły - miał «swój styl» w prowadzeniu tego rodzaju instytucji. Był poważany i szanowany nie tylko przez pracowników, ale i przez wychowanków. I to nie ze strachu, ale z jakieś «dostojności», która zeń emanowała, Wychowankowie nigdy przy nim nie palili papierosów. Na jego widok gasili papierosy i wyrażali mu szacunek stojąc z pochyleniem głowy".
W czerwcu roku 1967 nastąpiła fuzja PSdN i ZP w jedną instytucję pn. Zakład Poprawczy i Państwowe Schronisko dla Nieletnich. Pierwszym jej dyrektorem został). Dziedzic (do roku 1976, kiedy to oddelegowano go do zorganizowania ZP w Ostrołęce Laskowcu), zaś kolejnymi: mgr Edward Staniszewski, mgr Stanisław Posadzy, mgr Jerzy Dolata (1987-1991), Wiesław Drozdowski (1991-1994), Jerzy Łoziński (1994-1995), inż. Tadeusz Gągała (1995-1997), mgr Dariusz Czuczwara (od 1997 do dzisiaj).
Połączenie wymusiła ekonomia kosztem, niestety, spraw pedagogicznych, ponieważ, mimo podobieństwa, Zakład Poprawczy i Schronisko dla Nieletnich to dwie odrębne instytucje, wymagające im tylko właściwych form pracy z wychowankiem: w PSdN zatrzymanym na krótko, do sprawy, w ZP "odsiadującym wyrok" - mówiąc językiem poprawczakowej młodzieży, o czym ówcześni "reformatorzy", jak widać, zapomnieli lub nie chcieli pamiętać.
Przede wszystkim zwiększono stany osobowe do absurdu: w PSdN do 144 osób (4 grupy po 36 wychowanków) i w ZP do 252 osób (7 grup po 36 wychowanków każda). Prowadzenie tak licznej grupy Ci przeładowanych klas) "zbieraniny ludzkiej z całego świata", mimo wysiłku kadry pedagogicznej, szczególnie trudne było w Schronisku, pozbawionym kierowniczego nadzoru do południa. Do tego był to okres, kiedy grypsera ostro zaczęła atakować nie tylko poprawczaki i schroniska dla nieletnich, ale i normalne szkoły, szczególnie wielkomiejskie, domy dziecka, zakłady wychowawcze itp., a w kolizję z prawem coraz częściej zaczęła wchodzić młodzież z tzw. dobrych domów, tj. bez tradycji przestępczych patologii. Nic dziwnego, że praca zaczęła się rwać.
Na efekty błędnej decyzji władz nie trzeba było długo czekać - tylko rok. Liczne ucieczki z PSdN i ZP, połączone z napadami, rabunkami, rozbojami i gwałtami podczas ich trwania, wymusiły reorientację: rezygnację ze stanowiska wicedyrektora ZP i PSdN, którym był Tadeusz Grześków, nauczyciel zakładowej szkoły, i przywrócenie do życia stanowiska kierownika PSdN. Został nim na rok Zygmunt Romaniszyn, który opanował ucieczki ze Schroniska, ale zespół kierowniczy ZP i PSdN nie widział go dłużej w swoim gronie i zaproponowano mu przeniesienie do ZP w Sadowicach koło Wrocławia.
Do pełnej normalizacji doprowadził Schronisko dopiero kierownik mgr Edward Staniszewski, historyk z wykształcenia, wychowawca, nauczyciel i kierownik internatu Zakładu Poprawczego w Świdnicy. "Za Staniszewskiego w Schronisku był ład, porządek, dyscyplina i ludzkie traktowanie, że chciało się pracować" - wspominają jego współpracownicy.
Kiedy E. Staniszewski w roku 1976 objął funkcję dyrektora ZP i PSdN (po Dziedzicu), kierownikiem Schroniska został mgr Florian Kuriata, nauczyciel biologii w schroniskowej SP nr 14. Tak było do roku 1987 lub 1988, tj. do przejścia F. Kuriaty na emeryturę.
Po odejściu F. Kuriaty świdnickie Schronisko nie miało oficjalnego kierownika. Zakres funkcji kierownika Schroniska dla Nieletnich w imieniu dyrektora ZP i SdN pełnili aktualni wicedyrektorzy ZP i SdN bądź internatu kierownicy SdN. Aktualnie takim "szefem" Schroniska jest jego kierownik internatu mgr Janusz Starek.
Przez 50 lat Zakładem Poprawczym i PSdN kierowało 14 dyrektorów mężczyzn i jedna kobieta; samodzielnym ZP najdłużej W. Pasek (9 lat); samodzielnym Schroniskiem 6 mężczyzn - najdłużej, J. Dziedzic (8 lat). Dorobkiem, którym można nazwać "szkołą", mogą poszczycić się jedynie dwaj: Pasek i Dziedzic. A to dlatego, że wystarczająco długo pełnili funkcje kierownicze i mieli dość dużo czasu na odpowiednie przemyślenia, jakie mogli zastosować w praktyce, mieli zgodne z normą stany osobowe wychowanków i kadrę pedagogiczną, z którą dobrze rozumieli się, władze ufały im i, co bardzo ważne, nie przeszkadzały. Nie bez znaczenia było też, że Dziedzic miał świetnego kierownika internatu Henryka Słupskiego i że obydwaj kierowali ww. instytucjami w czasach tzw. małej gomułkowskiej stabilizacji - po Październiku' 56.
Nowe warsztaty szkolne ZPiSdN. Lata osiemdziesiąte XX w.
W świdnickim Schronisku dla Nieletnich i Zakładzie Poprawczym od 50 lat przebywała i przebywa młodzież męska, jak we wszystkich w Polsce tego rodzaju instytucjach skierowana przez sądy za czyny karane prawem, popełnione po ukończeniu 13 roku życia, a przed ukończeniem 17 lat. W zakładzie poprawczym młody człowiek może przebywać najdłużej do ukończenia 21 roku życia.
Życiem wychowanków schroniska i zakładu poprawczego kieruje odpowiedni regulamin, który gwarantuje im godne życie - z wyjątkiem częściowego ograniczenia wolności. W powojennych regulaminach zakładu dla nieletnich w Polsce, czyli od przeszło 50 lat, nie było kar cielesnych, a więc nie było w nich też i nie ma sal chłosty. Kiedyś praktyczną karą dyscyplinarną, najwyższą była kara tzw. izolatki karnej, dzisiaj... nagana, która rodzi niekorzystne konsekwencje dla niezdyscyplinowanego wychowanka, zmuszając go do myślenia i zmiany postępowania na zgodne z regulaminem.
Nie znaczy to, że w zakładach dla nieletnich po II wojnie światowej nigdy nie używano siły fizycznej (choćby np. dla zapewnienia bezpieczeństwa wychowankom) i że dzisiaj jest jej absolutny zakaz. Była i jest taka możliwość, ale jest ona obwarowana ścisłymi nakazami i zakazami regulaminowymi.
Wychowankowie uzupełniają brakujące wykształcenie w zakładowej szkole, uczą się zawodu w szkolnych warsztatach, pracują dla siebie samych (m.in. pełniąc dyżury w internacie) i dla środowiska. W latach PRL-u grupy zdyscyplinowanych wychowanków ZP pod kierunkiem instruktorów pracowały w świdnickich zakładach pracy (np. w ZEM-ie i PKS-ie), a przy Fabryce Wagonów "Świdnica" była stacjonarna grupa półwolnościowa - przez kilka lat, prowadzona przez Tadeusza Krysztofiaka. Przez długie lata przy ZP istniała prężnie działająca 51 Świdnicka Drużyna Harcerska, założona i z powodzeniem prowadzona przez wychowawcę druha harcmistrza Jana Słabczyńskiego i później przez wychowawcę dh. Stanisława Kaminskiego.
Po trudnych latach powojennych, kiedy to różnie bywało z powodu "obiektywnych trudności" (tych rzeczywistych, a nie propagandowych), wychowankowie ZP i PSdN byli i są karmieni lepiej niż w przeciętnym domu dziecka. Nikt nikomu nie wydzielał chleba nigdy - nawet w stanie wojennym.
W czasach stalinowskich w PSdN i ZP izolowano młodych ludzi za "czyny polityczne": m.in. za wypowiedzi i napisy w rodzaju "Przecz ze Związkiem Radzieckim" czy "Sowieci do domu won!" "Politycznym" był też wychowanek, który kradł jabłka w ogrodzie I sekretarza Komitetu Gminnego, a także schwytany na przekraczaniu granicy państwa lub należący do "wrogiej Polsce Ludowej" organizacji, jak np. Orzeł Biały. Po Październiku' 56 politycznych nieletnich już nie było, chociaż doprowadzono takich, którzy chcieli zbiec na Zachód. Przez to ostatnie półwiecze orzekano nieletnim zakład poprawczy za różne czyny karalne: od przysłowiowych kur i kaczek po rozboje, napady, gwałty, morderstwa itp.
W czasach "Stalinowskich w PSdN i ZP wzorem wychowawczym, narzuconym z góry, był radziecki pedagog Antoni Makarenko i jego "wiekopomne dzieło" ... Poemat pedagogiczny, czyli wychowywanie dla społeczeństwa komunistycznego poprze pracę. Po październiku' 56 było więcej luzu i swobody dla oficjalnego, zbiorowego i indywidualnego eksperymentowania. Do tych instytucji przez jakiś czas - też po Październiku' 56 - przychodzili księża na lekcje religii.
W PRL-u, od początku rządów Gomułki miało miejsce "wychowywanie dla socjalistycznej Ojczyzny", w duchu "światopoglądu naukowego" i "internacjonalizmu proletariackiego". Ale to było oficjalnie, urzędowo - dla władzy - a praktycznie trzeba było wychowankom dać to, co dla myślącego wychowawcy, nauczyciela - Polaka było najistotniejsze i o czym on sam decydował. W świdnickim ZP i PSdN był taki komfort decyzji indywidualnej w imię zawołania: "byle nie było ucieczek".
30 IX 1981 r., po raz drugi w PRL-u, ksiądz katolicki wszedł w progi świdnickiego poprawczaka i schroniska - prowadząc katechezy dla chętnych wychowanków. I tak już pozostało do dzisiaj. Ale religijne wychowanie "urzędowo" nie jest wpisane w system resocjalizacji nieletnich przestępców III RP.
W latach Polski Ludowej kadrę kierowniczą ZP i PSdN z reguły stanowili członkowie PZPR - z drobnymi wyjątkami. W PSdN był kierownik internatu członek ZSL-u, kierownikiem warsztatów szkolnych bezpartyjny Zdzisław Jaworski, a zastępcą dyrektora ZP i PSdN ds. gospodarczych ZSL-owiec Zdzisław Szymański. Taka sytuacja nie przeszkadzała w harmonijnej współpracy bezpartyjnych z partyjnymi, szczególnie w sprawach pedagogicznych i zapobiegania ucieczkom.
18 X 1999 r. świętowano 50-lecie istnienia w powojennej Świdnicy polskiego Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich. W dniu tym w SdN było 42 wychowanków zaś w ZP 27, ponieważ połowa internatu ZP była w remoncie. Pieczę nad nimi sprawowali m.in.: dyrektor D. Czuczwara, kierownik internatu ZP mgr Marian Tkaczyk, kierownik internatu SdN mgr Janusz Starek, dyrektor zakładowej szkoły mgr Wojciech Frankowicz, kierownik warsztatów szkolnych inż. T. Gągała, 9 nauczycieli, 20 wychowawców, 9 nauczycieli zawodu instruktorów, 2 pedagogów, 2 psychologów, 3 lekarzy (internista, stomatolog i psychiatra), 2 pielęgniarki (higienistki), 11 strażników, 1 kierowca (Ryszard Ryglowski) i 2 sekretarki. Księgowość prowadziła Amalia Dąbrowska, główna księgowa. Stawka żywieniowa na jednego wychowanka dziennie wynosiła 4,37 zł na śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację. Przygotowaniem posiłków zajmowało się 6 kucharek.
______________________________
Lucjan Momot - „Od kary chłosty do kary nagany. Szkic do dziejów Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich w Świdnicy, 1802 - 1999”. W: „Rocznik Świdnicki 2000”.
6