Obraz polskiego społeczeństwa w "Granicy”
Zofii Nałkowskiej
Powieść Zofii Nałkowskiej pt. "Granica” tworzona była przez autorkę pod wpływem wielu wcześniejszych przeżyć osobistych. Wyniesione z domu poglądy lewicowe odzwierciedlały się także w jej twórczości. "Granicę” Nałkowska pisała w latach 1932-1935, był to czas wielkiego kryzysu ekonomicznego. Zofia Nałkowska miała styk z biedniejszą częścią społeczeństwa i poznała problemy tych ludzi.
W "Granicy” pisarka stawia przed nami obraz polskiego społeczeństwa, które jest mocno podzielone. Bardzo szybko da się rozróżnić poszczególne warstwy:
Warstwę arystokracji i mieszczaństwa - żyjącą w dobrobycie oraz ubogą warstwę bezrobotnych rodzin, które żyją na skraju ubóstwa, gdyż ich żywiciele zostali wyrzuceni na bruk z upadających i nierentownych fabryk. Niezrozumienie biednych przez bogatych posiadaczy i arystokrację prowadziło do pogorszenia i tak dramatycznej sytuacji biednych warstw. Żyjąc w biedzie, głodzie ludzie ci wychodzą na ulice, gdzie ich bunt zostaje stłumiony przez policję. Cecylia Kolichowska jest jednym z wielu przykładów bezwzględnego i nieczułego na cierpienie innych posiadacza. Stara się jednak ona stworzyć inne o sobie wrażenie mówiąc, że "służąca to jest taki sam człowiek, jak każdy inny”. Jednak w zderzeniu z jej postępowaniem słowa te okazują się fałszywe. Jej służąca zjada w kuchni odpadki ze stołu "państwa”, ubiera się skromnie, do domu wchodzi kuchennym wejściem i po kuchennych schodach. Tak jak w domu Kolichowskiej, tak i w społeczeństwie nikt nie przejmuje się losem biedaków. Świadczy o tym chociażby zamknięcie największego zakładu w mieście. Nie zapewniano bezrobotnym nowych źródeł utrzymania, nikogo nie interesowało jak oni wyżywią swoje rodziny. Nawet jeśli mieli oszczędności, mogły one przepaść w bankrutujących bankach. Tak się też stało z pieniędzmi Bogutowej. Różnice pomiędzy członkami różnych warstw społeczeństwa praktycznie uniemożliwiają im zmianę swojego statusu. Nierówne szanse w uzyskaniu wykształcenia, ogłady towarzyskiej uniemożliwiały biednym awans społeczny. Warunki życia tych ludzi były bardzo trudne. Zwykle gnieździli się w wilgotnych, ciemnych izbach takich jak sutereny kamienicy Kolichowskich. Nie istniała wówczas opieka medyczna dla robotników, ani profilaktyka zdrowotna. Dzieci umierały z powodu chorób i niedożywienia. Na każdym kroku zwracamy uwagę na istniejące nierówności społeczne i tragiczną sytuację biedaków. Pani Cecylia Kolichowska bez skrupułów podnosiła czynsze, wyrzucała nie płacących na bruk, pozbywała się nieprzydatnych do służby służących, jednocześnie nie starała się podnieść jakości mieszkań w swojej kamienicy.
Społeczeństwo polskie w dobie wielkiego kryzysu, nie potrafiło porozumieć się i zrozumieć. Bogatym łatwiej było odgrodzić się grubym "murem” od biednych i cierpiących ludzi, którzy nie mieli w swoim życiu żadnej perspektywy. Ich marzenia i plany rozbijały się więc o ścianę nie do przebycia. A przysłowiowa "ślepota” ludzi, którzy mogli coś z tym zrobić nie dawała im żadnej szansy na godne życie.